Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Rosja wykluczona z międzynarodowych imprez! (Prawie) wszystkich!

$
0
0

Komitet Wykonawczy WADA nałożył na Rosję czteroletni zakaz udziału sportowców z tego kraju w imprezach międzynarodowych najwyższej rangi.

Decyzja WADA oznacza, że flaga czy hymn Federacji Rosyjskiej znikną ze światowych aren – Igrzysk Olimpijskich w Tokio (2020), ale też MŚ w piłce nożnej w Katarze (2022). Wyjątkiem jest piłkarskie Euro 2020, które Rosjanie współorganizują – UEFA i jej imprezy nie są „ważnymi wydarzeniami” w ujęciu przepisów WADA, które obejmują jedynie imprezy rangi mistrzostw świata - czy też zawody rangi Pucharów Świata (biathlon, łyżwiarstwo itd).

Sportowcy Sbornej, którzy będą chcieli rywalizować o tytuły czy medale nadal będą musieli spełnić ostre wymagania WADA względem przepisów antydopingowych. Nadal też będą mogli startować jedynie pod neutralną flagą.

Decyzja WADA to bezpośredni efekt przeciągającego się procesu weryfikacji próbek zgromadzonych w moskiewskim laboratorium. Rosjanie w toku śledztwa antydopingowego zainicjowanego w 2014 r. zostali zobowiązani do przekazania całego materiału, ale nie zrealizowali tego żądania. Co więcej, część próbek miała zostać zmanipulowana.

Źródło: BBC



Złodziej ukradł im puszkę z charytatywnej zbiórki. Pobiegli i pomaszerowali jeszcze raz!

$
0
0

W niedzielę w Bieruniu zebrało się kilkaset osób, które chciały zamanifestować swój sprzeciw wobec zła. Symbolicznie jeszcze raz pokonali trasę charytatywnego Biegu 5 Kopców, który ściągnął do biegowego miasteczka także złodzieja. Choć z puszki zniknęły pieniądze, to ocalała wiara w ludzi i wyższości dobra nad złem.

Złodziej okradł charytatywny bieg w Bieruniu. Pieniądze miały trafić do Fabianka i hospicjum

W spontanicznej akcji wzięło ok. 200 uczestników. Po kilku słowach wstępu grupa ruszyła na trasę liczącą 5,5 km. Impreza nie miała charakteru sportowej rywalizacji, ale zgromadzenia i powiedzenia światu tego co się stało i jaką reakcję to wywołało.

Jeszcze raz postanowiono zebrać pieniądze na rzecz małego Fabianka oraz tyskiego hospicjum „Świetlikowo”. To właśnie dla nich już przed tygodniem biegali i zbierali datki uczestnicy Biegu 5 Kopców. Tym razem w puszce znalazło się ponad 5 tys. złotych.

To oczywiście nie koniec, bo puszka – już w wirtualnej formie – stale się wypełnia. Na koncie jest już blisko 19 tys. złotych. Wpłacać pieniądze można jeszcze do końca grudnia. Każdy grosz się liczy – podkreślają organizatorzy. Pieniądze będą przeznaczone m.in. na budowę sali rehabilitacyjnej dla hospicjum.

Strona zrzutki:TUTAJ

Organizatorzy są pod wielkim wrażeniem tego jak szerokim echem odbiła się cała sprawa i jaką ofiarnością wykazują się ludzie. Z racji obowiązków czy odległości, nie wszyscy mogli być w niedzielę w Bieruniu, ale wielu chce wspomóc zbiórkę.

– Wszyscy, w dobrych humorach przebiegliśmy trasę Biegu 5 Kopców. Wysoka frekwencja mnie bardzo ucieszyła, ale nie zaskoczyła, bo o sprawie było głośno. Zapowiadały się grupy biegowe, które działają w okolicach. W sumie zebraliśmy już prawie 24 tys. zł, więc cel został niemal osiągnięty. Bardzo dziękujemy osobom, które zdecydowały się przyjść – chwali Michał Żerdka, jeden z organizatorów imprezy.

– Dodam, że puszka na datki była bardzo dobrze zabezpieczona. Zgłosiła się do nas jedna z firm ochroniarskich, która zapewniła nieodpłatną ochronę. Na miejscu była też policja. Grupa biegaczek z Bierunia przyniosła też nowe maskotki dla podopiecznych hospicjum, które niebawem trafią do hospicjum – dodaje nasz rozmówca.

Jak poinformowała nas miejscowa policja, wciąż poszukiwany jest sprawca zuchwałego napadu. Do zdarzenia doszło 1 grudnia. Tuż przed zamknięciem biura zawodów złodziej, na oczach zebranych biegaczy chwycił za puszkę z pieniędzmi i uciekł. Wszystko było dobrze zaplanowane, bo czekał na niego podstawiony samochód.

RZ

fot: Patrycja Śliwka


"Marzy mi się srebrna klamra". Michał Czepukojć pobiegnie Western States w 2020! W historii tylko 5 Polaków na mecie

$
0
0

„Chyba dokończę wino które zostało z obiadu i pójdę pobiegać;)) 5lat oczekiwania na szczęście w losowaniu i w końcu się udało;)”

Taki wpis zamieścił na portalu społecznościowym Michał Czepukojć, biegacz ultra i organizator TUT (Trójmiejski Ultra Track) w Gdańsku.

Radości nie ma co się dziwić: Michał dostał się na legendarny Western States 100-Mile Endurance Run, najstarszy 100-milowy bieg liniowy na świecie. Jest kolebką biegów ultra. Rozgrywany od 1974 roku w Kalifornii, tym razem odbędzie się 27-28 czerwca 2020 r. W 43-letniej historii (raz, w 2008 r., bieg nie odbył się z powodu szalejących pożarów) ukończyło go zaledwie 5 Polaków:

  • 1990 Jerzy Górski – czas 28:05
  • 2012 Dariusz Łabudzki– 26:43
  • 2015 Bartłomiej Trela– 26:34
  • 2016 Krystian Ogły– 20:30
  • 2017 Robert Gierula– 26:31

W 2015 roku bieg wygrała urodzona w Polsce Amerykanka Magdalena Lewy-Boulet, a dwa lata później zajęła drugie miejsce.

Siedmiokrotnie z rzędu (1999-2005) triumfatorem Western States Endurance Run został Scott Jurek. Dominatorką biegu jest Ann Trason, która zwyciężyła 14 razy w latach 1989-2003 (jej fantastyczną serię przerwała w 1999 r. Suzanne Brana).

Zwycięzcy spoza Stanów Zjednoczonych to prawdziwe rodzynki. Sztuka ta udało się jedynie Kilianowi Jornetowi (Hiszpania, 2011), Robowi Krarowi (Kanada, 2014-15) i Ryanowi Sandesowi (RPA, 2017) oraz dwukrotnie Brytyjce Ellie Greenwood (2011-12), która do dziś jest rekordzistką trasy.

Korzenie kultowych zawodów sięgają połowy lat 50, gdy po raz pierwszy rozegrano wyścig konny Western States Trail Ride. Ale w 1974 roku narodziła się nowa historia. Gordy Ainsleigh, który wcześniej dwukrotnie ukończył zawody w siodle, postanowił stanąć do rywalizacji z jeźdźcami na własnych nogach i pokonać szlak biegiem w 24 godziny! Zameldował się na mecie w czasie 23:42!

Rok później bez powodzenia próbował pójść w jego ślady Ron Kelly, a w 1976 roku wyczyn Ainsleigha powtórzył Ken „Cowman” Shirk. W roku 1977 narodził się oficjalny bieg, w którym wzięło udział 14 zawodników. Do mety dotarło trzech.

Trasa długości 100 mil, czyli około 161 km, przebiega w stanie Kalifornia, prowadzi ze Squaw Valley (miasta zimowych igrzysk olimpijskich w 1960 r.) do Auburn. Biegacze mają do pokonania 5500 m pod górę i 7000 m w dół, ale trasa jest niezwykle szybka, w zdecydowanej większości do przebiegnięcia. Świadczą o tym wyniki, nawet poniżej 15 godzin.

W tym roku Amerykanin Jim Walmsley przebiegł WSER w 14 godzin 9 minut i 28 sekund, rekord kobiet wynosi 16:47:19 i należy od 2012 r. do Ellie Greenwood z Wielkiej Brytanii. Limit czasu na ukończenie zawodów to 30 godzin.

Na tych, co zdołają osiągnąć metę, czekają prestiżowe klamry finiszera: brązowa dla kończących bieg w limicie i specjalna srebrna dla tych, co zdołają to zrobić w czasie poniżej 24 godzin. Z polskich biegaczy cenniejszą klamrę zdobył jedynie Krystian Ogły.

– Też mi się marzy ta srebrna – śmieje się Michał Czepukojć. – Jest przepiękna, zdobyć ją to naprawdę coś, ale... spokojnie, bądźmy realistami. Brązowa też jest bardzo cennym trofeum – mówi już poważnie.

Nie wiadomo, czy Western States Endurance Run trudniej ukończyć w 30-godzinnym limicie, czy w ogóle się do niego zakwalifikować.

– Jak trudno go przebiec, zobaczę latem przyszłego roku. Ale dostać się na Western States to naprawdę duża sztuka – powiedział nam szczęśliwiec mieszkający od 5 lat w Monachium. – Próbowałem co roku od 2015 r. z grupą moich biegowych przyjaciół, z którymi postanowiliśmy skompletować wszystkie biegi w cyklu Ultra-Trail World Tour. Do tej pory zrobiłem 7 czy 8 biegów UTWT, a na Western States udało mi się dostać dopiero za piątym razem.

– Zasada jest bardzo prosta: najpierw trzeba ukończyć jeden z biegów kwalifikacyjnych ze ściśle określonej listy, głównie w Stanach Zjednoczonych (z Europy kwalifikuje ok. 50 imprez, w tym dwie polskie: Kierat i ŁUT 150 km - red.), część z nich - w wymaganym czasie. Potem trzeba mieć mnóstwo szczęścia w losowaniu – mówi Michał Czepukojć i wylicza:

– W biegu startuje maksymalnie 400 zawodników, a chętnych jest ze 20 razy więcej. Matematycznie szansa na wylosowanie w pierwszym roku wynosi około 1 procenta, potem, jeśli aplikujesz co roku, powoli rośnie, bo z każdym rokiem dostajesz podwójną liczbę losów. W loterii na rok 2020 miałem 16 losów, ale w puli było ich w sumie... ponad 27 tysięcy! Ze skomplikowanych rachunków wychodziło, że mam jakieś 18 procent szans.

Pytam Michała, czy mu gratulować, czy może jednak... współczuć szczęścia w losowaniu, bo w luźnej rozmowie rzucił wcześniej: „Kurczę, wylosowałem się akurat wtedy, gdy przestałem biegać!”

Odpowiada ze śmiechem, że oczywiście gratulować! – Trochę się wprawdzie przeraziłem, jak usłyszałem wiadomość o kwalifikacji, ale moja żona powiedziała: „Przecież sam tego chciałeś!” No i oczywiście ma rację, a ja będę musiał wrócić do mocniejszego treningu, żeby dobrze się przygotować i ukończyć bieg w dobrym czasie.

– A z tym „niebieganiem” to był trochę żart: ja po prostu w tym roku odpoczywałem od biegania długich dystansów, startowałem na 30-50 km, maksymalnie chyba 60 km. Bardzo dobrze mi to zrobiło, potrzebowałem regeneracji po licznych poważnych ultra - opowiada nam uczestnik przyszłorocznego Western States.

W Western States 100-Mile najbardziej obawia się upału, dochodzącego w końcu czerwca w Kalifornii do 40 stopni i bardzo szybkiego tempa biegu. – Trudno powiedzieć, żebym się bał, ale respekt do biegania w górach i w naturze mam zawsze – mówi.

– Pora się zabrać do porządnego treningu, trochę muszę go zmodyfikować, postawić bardziej na bieganie szybkie niż techniczne. Tak mi radził Gedyminas Grinius, z którym właśnie rozmawiałem o WSER (mieszkający jeszcze niedawno w Polsce biegacz z Litwy zajął czwarte miejsce w Western States w 2015 r. - red.)

Na koniec kilka słów o samym Michale Czepukojciu. Ma 39 lat, mieszkał w Gdańsku i Warszawie, a od 5 lat stacjonuje i pracuje w Monachium. Organizuje Trójmiejski Ultra Track w Gdańsku, współpracuje z organizatorami biegów należących do cyklu UTWT.

– Biegam od mniej więcej 10 lat. Mieszkałem wtedy w Warszawie i woziłem codziennie żonę na rehabilitację. Nie miałem co zrobić z wolną godziną, więc w tym czasie biegałem. Najpierw tradycyjnie były piątki i dziesiątki, potem półmaratony i maratony, przymierzałem się nawet do złamania 3 godzin w maratonie. Skończylo się na 3:11 w Łodzi w 2013 r., a potem odkryłem, że fajniejsze od asfaltu jest bieganie w górach.

– Zrobiłem ze 2 razy Rzeźnika i zacząłem szukać fajnych biegów za granicą. Przebiegłem CCC, UTMB, Lavaredo, Maderę i kilka innych w cyklu UTWT, m.in. ten, który uważam za najpiękniejszy, czyli Ultra-trail Cape Town w Kapsztadzie.

– Nie jestem wielkim biegaczem, nie mam spektakularnych wyników, a za swoje najważniejsze osiągnięcie w bieganiu uważam organizację TUT (Trójmiejski Ultra Track) i to, że udaje mi się robić super imprezę biegową nad morzem dla tysiąca ludzi. Z racji mojej pracy zawodowej w firmie działającej na rynku produktów trailrunningowych i sponsorującej kilka biegów UTWT, biorę też udział w organizacji takich imprez jak Cappadocia Ultra-Trail czy Ultra-trail Cape Town – mówi o sobie Michał Czepukojć.

Piotr Falkowski

zdj. wser.org, fb Michał Czepukojć, Jacek Deneka UltraLovers, fb Penyagolosa Trails


Everest Run po raz szósty. Ciekawe liczby

$
0
0

W niedziele 8 grudnia ruszyły zapisy do zawodów pn. Everest Run. To specyficzna forma rywalizacji – wspinanie na Mount Everest w… centrum polskiej stolicy. Start 8 lutego 2020 r. o 9:00. Zapisy na godzinę 9:00 zakończyły się po 42 sekundach od uruchomienia zapisów...

Po przeczytaniu tego komunikatu postanowiłam trochę pobawić się w statystykę.

Pod koniec 2014 r. na jednym z treningów na schodach, które już od paru lat odbywały się co tydzień w biurowcach Warszawy, Gabriel Matwiejczyk zaproponował zawody z formułą – wejście na Everest. Na przykład w Marriott-cie trzeba wejść 65 razy na 42 piętro, by osiągnąć wysokość 8848 m.

I tak od 2015 roku organizowane są zawody pn. Everest Run, które trwają 24 godziny od soboty do niedzieli. Od trzech lat można wspinać się na dach świata w sztafecie, którą tworzą cztery osoby.

I tak w ciągu pięciu lat na schodach Marriottu zmagały się 1064 osoby, w tym 900 indywidualnie i 164 w sztafetach. Razem zrobili 42 131 wejścia na 42 piętro, co daje 648 razy wejść na Mount Everest. Średnia na osobę - 39 wejść.

Wśród uczestników są osoby, które uczestniczyły we wszystkich pięciu indywidualnych zawodach. To Sebastian Bajkowski z 108*Hero, który co roku wspinał się na wysokość Everestu, oraz Tomasz Pawłowski z Team Pleszew, który trzy razy był na wysokości Everestu i wyżej.

Najwięcej wejść zaliczył Krzysztof Stec z BPH RUNNERS TEAM, uczestnicząc czterokrotnie w Everest Run.Dominika Niemiro z Jagodowo-Kalinowy TEAM, najlepsza z dziewczyn, zrobiła 277 wejść w ciągu czterech lat. 225 osób przynajmniej raz była na wysokości Mount Everestu.

Najwięcej wejść mają dwie osoby: Jakub Niedźwiadek z Niedźwiadki Runners Team, który wygrał w 2017 roku, oraz Ilona Gradus, która wygrała w 2019. Oboje mają po 105 wejść.

Robert Michalski – to osoba, która dwa razy po rząd wygrywała Everest Run.

W sztafetach sztafeta „oGÓRY” wygrywała trzy razy i za każdym razem podwójnie chodząc na Mount Everest.

Jak będzie 8 lutego 2020 roku?

Czekamy na zawody. Trzymamy kciuki

Irina Hulanicka, Ambasadorka Festiwalu Biegów


 

„Uprzedmiotowiłeś”, „zawstydziłeś”... Reporterka telewizyjna i niegodne zachowanie biegacza

$
0
0

W miniony weekend w Savannah, w stanie Georgia, uczestnicy imprezy Bridge Run pokonywali most Talmadge. Jednak tym razem jeden z uczestników posunął się tam za daleko, naruszając nietykalność cielesną reporterki relacjonującej na żywo przebieg imprezy.

Na opublikowanym w internecie nagraniu widać dziennikarkę Alex Bozarjian, nieco zaskoczoną kolorowym tłumem, a zwłaszcza przebierańcem w kostiumie małpy. „Wow, tego się nie spodziewałam!” - mówi do mikrofonu wyraźnie rozentuzjazmowana reporterka.

Ludzie podbiegają blisko, machają do kamery. Nagle twarz reporterki zamiera. Chwilę wcześniej jeden z biegaczy klepie ją w pupę. Dziennikarka szybko zbiera myśli i wraca do relacji.

Po wszystkim kobieta pisze na swoim profilu społecznościowym.

„Do mężczyzny który dziś rano uderzył mnie w tyłek w telewizji na żywo: naruszyłeś moją nietykalność, uprzedmiotowiłeś i zawstydziłeś. Żadna kobieta nigdy nie powinna tego znosić w pracy, ani nigdzie indziej! Bądź lepszy.”

Sprawę poważnie potraktowali organizatorzy biegu, którzy zidentyfikowali uczestnika i jego dane przekazali dziennikarce oraz stacji telewizyjnej. Biegacz nie będzie mógł już zgłaszać się do imprez organizowanych pod szyldem tego organizatora, co i tak jest dopiero początkiem kary.

Nagranie z całej sytuacji obejrzano już w internecie ponad 11 mln razy. Sami internauci postanowili ustalić tożsamość biegacza. Pomógł też portal marathoninvestigation, który specjalizuje się w tropieniu nieuczciwych uczestników biegów ulicznych. Potwierdzono, że rąk przy sobie nie potrafił utrzymać 43-letni Tommy Callaway, mieszkaniec Statesboro. Jak ujawniono, jest on zaangażowany w lokalne duszpasterstwo młodzieży w kościele metodystów. Zgodnie z profilem na Linkedin, pracuje dla firmy tytoniowej.

Dochodzenie nie było trudne, wystarczył numer startowy, kilka zdjęć z biegu i serwisów społecznościowych. Tak po nitce do kłębka ujawniono szczegóły z życia biegacza. Ten już zaktualizował swoje profile na status „prywatne”.

RZ


Olimpijski maraton w Sapporo. Paraolimpijczycy wystartują… w Tokio!?

$
0
0

Olimpijski maraton w Tokio to niekończąca się opowieść. Najpierw śledziliśmy pomiary temperatury i próby jej obniżenia. Mimo, że dzięki zraszaniu i polewaniu wodą asfaltu udało się ją obniżyć o 5 stopni Celsjusza, efekt okazał się niezadawalający. Zapadła więc decyzja, by przenieść bieg do Sapporo, gdzie temperatury są przyjaźniejsze biegaczom. Pomysł nie spotkał się z aprobatą zawodników, ale sprzeciw wyrażany w mediach społecznościowych nie na wiele się zdał.

Szybko pojawił się nowy problem. Co zrobić z kibicami, którzy w Sapporo nie będą mieli tak dogodnych warunków do obserwowania zmagań, jak mieliby w Tokio. Do Igrzysk jeszcze ponad pół rok, a organizatorzy już zwracają pieniądze za bilety. Tyle, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. Maraton kobiet był sprzedawany m.in. w ofercie łączonej z innymi dyscyplinami. Jedna wejściówka obejmowała i maraton i wydarzenia na stadionie w stolicy kraju. Trudno to będzie rozdzielić.

W całym zamieszaniu z olimpiadą, zaczęło pojawiać się pytanie, jakie decyzje zapadną w sprawie maratończyków z niepełnosprawnościami. Maratończycy na wózkach mają nieustanny kontakt z nagrzanym asfaltem. Ostateczną odpowiedź w tej kwestii poznamy jeszcze w tym tygodniu, ale według Andrew Parsonsa, szefa Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego, prawdopodobieństwo zmiany lokalizacji rozgrywania tej konkurencji jest bardzo małe. Maratończycy z niepełnosprawnościami startują 6 września o 6:30. Wózki przekroczą linię mety przed upływem 2 godzin.

W opinii ekspertów medycznych, którzy analizowali wpływ wrześniowych temperatur na bezpieczeństwo maratończyków, nie ma potrzeby szukania innej lokalizacji dla konkurencji, która zakończy paraolimpiadę w Tokio.

IB


9. Bieg Zająca – biegaj i pomagaj!

$
0
0

W sobotę, 14. grudnia, w leśnych okolicach Legionowa, po raz dziewiąty odbędzie się dobroczynny bieg pod nazwą Bieg Zająca. Będzie to edycja zimowa, a więc oprócz biegowych zmagań, nie zabraknie Świętego Mikołaja, ogniska z pieczeniem kiełbasek i różnych niespodzianek. Wydarzeniu towarzyszy atmosfera, która regularnie gromadzi znakomitych biegaczy i całe rodziny spragnione sportowych emocji i inicjatyw, w których mogą zrobić coś dobrego dla innych.

„Świetna organizacja, super leśna crossowa trasa i wspaniała inicjatywa. Tyle plusów w jednym miejscu (…)” – tak podsumowała zeszłoroczną zimową edycję Patrycja Bereznowska, Mistrzyni Świata i Europy w biegu 24-godzinnym. Nasza lekkoatletka w tym roku jako pierwsza Polka ukończyła legendarny bieg Badwater 135, nazywany „najtrudniejszym wyścigiem świata na nogach”. Nie zamierza jednak rezygnować z takich inicjatyw jak Bieg Zająca i w tym roku również zawita do Legionowa i stanie na linii startu na 10 km.

Ideę biegu doskonale oddaje hasło „Pomaganie przez bieganie”. Tytułowy Zając to osoba, która biegnie na niełatwym crossowym dystansie, a ponadto towarzyszy osobie chorej lub niepełnosprawnej w pokonaniu specjalnie przygotowanej trasy.

Jak to działa?

W imprezie może wziąć udział właściwie każdy. Na trasie spotykają się zdrowi i chorzy, wyczynowcy i amatorzy, młodzi i starsi. Każdy zawodnik rejestrując się na bieg na 5 km lub 10 km, funduje pełnowartościowy pakiet startowy dla osoby chorej lub niepełnosprawnej.

Clou programu to Bieg Zająca, w którym zawodnicy chorzy i niepełnosprawni biegną, truchtają, idą o kulach albo pokonują trasę na wózku inwalidzkim – każdy według swoich możliwości. Robią to w towarzystwie wolontariuszy – sportowców, którzy sami biegną w biegu głównym, a w ramach rozgrzewki pomagają pokonać dystans osobie niepełnosprawnej. Tutaj zwycięzcami zostają nie tylko laureaci klasyfikacji czy biegacze bijący rekordy życiowe. Zawodnicy doświadczają ogromnej satysfakcji z samego faktu podjęcia walki z własnymi słabościami.

Wciąż można dołączyć do 9. Biegu Zająca – zapisy odbywają się przez stronę ZmierzymyCzas.pl. Zachęcamy!

Organizatorzy


Runmageddon z prestiżową nominacją

$
0
0

Runmageddon został nominowany w międzynarodowym plebiscycie „Best of OCR 2019” ogłoszonym przez amerykański portal Mud Run Guide. Najpopularniejszy cykl biegów przez przeszkody w Polsce pretenduje do bycia najlepszym, aż w trzech kategoriach.

W plebiscycie portalu o miano najlepszych biegów ocr-owych ubiegają się marki wydarzeń sportowych oraz osobowości biegów OCR z całego świata. W tegorocznej, szóstej edycji wśród nominowanych, oprócz Runmageddonu, znalazły się m.in.: OCR World Championships, czy też najwięksi organizatorzy: Tough Mudder i Spartan Race, a także mniejsze, lokalne biegi np.: Inferno Run z Włoch lub Tough Guy z Wielkiej Brytanii.

Na najpopularniejszy, polski cykl biegów przeszkodowych można zagłosować w trzech kategoriach. Pierwsze dwie to: „Best Large Race Series” (Najlepszy Duży Cykl Biegów Przeszkodowych) oraz „Best European Race Series” (Najlepszy Europejski Cykl Biegów). W trzeciej - polski organizator z formułą Runmageddon Kids ubiega się o tytuł „Best OCR Kids Race” (Najlepszy Bieg dla Dzieci).

- Szczególnie cieszy nas nominacja naszego biegu dla dzieci. W tym roku wprowadziliśmy Runmageddon Kids na stałe do oferty naszych eventów. Spotkał się on z bardzo dużym zainteresowaniem dzieci i rodziców. Dodatkowo cieszy też fakt, że podczas tej edycji jest o wiele więcej polskich akcentów. W tym roku jesteśmy nominowani w trzech kategoriach, a ponadto Runmageddończycy: Tomasz Oślizło i Robert Krzystyniak walczą o miano najlepszych zawodników ocr-owych roku 2019 - mówi Paulina Kędziora, Sport & Events Director.

W plebiscycie udział można wziąć do dnia 15 grudnia 2019 r. poprzez stronę internetową plebiscytu - TUTAJ.

źródło: Runmageddon



RWSB – jest kalendarz edycji 2020

$
0
0

Można już spokojnie myśleć o planowaniu startów w cyklu Runners World Super Bieg 2020. Biegów będzie więcej, będą nowe miejsca i więcej biegów alpejskich, a rywalizacja w klasyfikacji generalnej toczyć się będzie od maja do października – informuje organizator w komunikacie prasowym.

W nadchodzącym sezonie będzie też parę nowości i zmian regulaminowych, ale już niedługo wszystko będzie jasne i ruszą też zapisy do wszystkich biegów cyklu. A biegów w przyszłym roku będzie w cyklu aż osiem.

Początek to Polanica – Zdrój i pierwsza górska „dycha” i półmaraton. Tam organizatorzy zapraszają 17 maja. Dwa tygodnie to wystarczająco dużo czasu aby dojść do siebie po górskim debiucie lub inauguracji sezonu, więc start w Górach Izerskich 30 maja będzie jak znalazł. Interferie Run czyli „połówka” ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa – Zdroju odbędzie się 30 maja. 10 km będzie oczywiście również.

7 czerwca RWSB zawita w Masyw Śnieżnika i do gminy Stronie Śląskie, gdzie zafunduje nam alpejski bieg na Czarną Górę.

19 lipca spotkamy się u podnóża Gór Sowich – Bielawa to oczywiście Bielawska Dwunastka i Półmaraton Górski Kalenica oraz kolejna edycja Ultra Sowy (bieg dla ultrasów do cyklu się nie wlicza).

15 sierpnia mamy w kalendarzu Kowary i karkonoski bieg na Przełęcz Okraj.

30 sierpnia kolejna niespodzianka, bo wakacje pożegnamy w Dusznikach – Zdroju i w Zieleńcu. Tam organizatorzy zapraszają na kolejny półmaraton i górską „dychę”.

Czas wreszcie na mocny finisz w Świeradowie-Zdroju. Sezon zakończymy tradycyjnie biegiem alpejskim 4F Świeradów Run w niedzielę, 20 wrześnie, ale dzień wcześniej, w sobotę, mamy jeszcze jeden górski półmaraton i jeszcze jedną dychę, bo w Górach Izerskich aż żal nie pobiegać więcej!

Zapisy wkrótce, zaglądajcie TUTAJ.

A jeśli ktoś nie może się doczekać gór, to organizatorzy cyklu RWSB zapraszają już 5 kwietnia na asfalt (płasko na pewno nie będzie!) i VIII Półmaraton Jeleniogórski – bieg z widokiem na góry. Zapisy trwają, Karkonosze czekają.

Źródło: Organizator


W Łodzi Mikołaje pobiegną na niebiesko. Z prezentami pojadą do Domu Małego Dziecka

$
0
0

Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi zorganizowała 14 grudnia bieg charytatywny Zostań Niebieskim Mikołajem. – Hasło służb mundurowych to „Pomagamy i chronimy. W tym przypadku najważniejsza będzie ta pierwsza część. Poza tym nie chcemy, by nas główne kojarzono z wystawianiem mandatów – podkreśla sierżant sztabowa Marta Mysur z Wydziału Kadr i Szkolenia KWP w Łodzi.

To pierwszy bieg organizowany przez łódzkich policjantów. Na starcie dwóch dystansów (2,5 km i 5 km) staną jednak nie tylko funkcjonariusze. Do biegu mógł się zapisać każdy, a opłata startowa była symboliczna – 10 zł. – To bardziej, by pokryć koszt medali. W organizacji bardzo pomogły nam związku zawodowe – dodaje sierżant Mysur.

Policjanci całego garnizonu łódzkiego już od kilku tygodni zbierają prezenty dla czterech placówek Domu Małego Dziecka w Łodzi, w którym przebywają dzieci do 12. roku życia. Zbiórka będzie też trwała podczas sobotniego biegu. Co jest najbardziej potrzebne? Środki czystości i higieniczne: pampersy, chusteczki nawilżane i higieniczne, proszki do prania, płyny do płukania; maty edukacyjne dla niemowląt, artykuły papiernicze dla starszych dzieci, baterie - potocznie zwane paluszkami - do zabawek edukacyjnych i oczywiście książki, malowanki, kredki, ołówki.

Na obydwu dystansach w Lesie Łagiewnickim (start obok Centrum Zarządzania Szlakiem Konnym) pobiegnie około 350 osób. Zapisy już się zakończyły, ale policjanci zachęcają, by przyjechać na imprezę z prezentami dla dzieciaków. Obiecują regeneracyjną zupę i ognisko.

– To nasza pierwsza taka inicjatywa, ale chcielibyśmy, by ten bieg stał się cyklicznym. Liczymy na otwarte serca wszystkich biegaczy i kibiców. A przed świętami pojedziemy do placówek Domu Małego Dziecka i wręczymy wszystkie przekazane rzeczy – dodaje sierżant Mysur, które też aktywnie uprawia sport – rok temu zdobyła Puchar Europy w taekwondo.

AK


Zacznij rok od życiówki – trwają zapisy na 8. Bieg Noworoczny w Warszawie

$
0
0

W stolicy biegowy Nowy Rok wystartuje 11 stycznia. Już po raz ósmy w parku Skaryszewskim na Pradze Południe odbędzie się Bieg Noworoczny. Organizatorzy zapowiadają dobrą zabawę i gorącą atmosferę bez względu na pogodę.

Zabytkowy park położony na prawym brzegu Wisły jest miejscem chętnie odwiedzanym przez biegaczy. Najwięcej imprez organizowanych jest tam właśnie na początku roku. Oprócz Biegu Noworocznego trwają już przygotowania do Biegu Wedla, który odbędzie się na początku lutego. Do tego trzeba dodać sobotnie parkruny, czyli darmowe biegi na 5 km.

Dla wielu udział w Biegu Noworocznym to tradycyjne rozpoczęcie biegowego roku. Wielokrotnie zwyciężał tam znany w Warszawie amator Sebastian Polak, ale nie tylko on. W 2016 roku najlepsza była drużynowa złota medalistka mistrzostw świata w pięcioboju - Anna Maliszewska.

W zawodach może wystartować 300 osób. I choć w tym roku termin pokrywa się z charytatywnym Biegiem Policz się z Cukrzycą, to organizatorzy liczą, że frekwencja dopisze. Nie ukrywają jednak rozczarowania.

– Po raz kolejny wyszło, że duży może więcej. Data naszego biegu była znana od roku i widniała na stronie. Nagle w kalendarzu pojawił się Bieg Policz się z Cukrzycą, który był zawsze rozgrywany w niedzielę. Nie chce się zbytnio żalić. Musimy się z tym pogodzić. Pewnie to będzie kolidowało z planami naszych uczestników, ale nie możemy nic zmienić. Wymagałoby to nowych pozwoleń i kolejnych zgód - powiedziała nam Alina Sakwa, organizatorka imprezy.

Tradycyjnie uczestnicy będą mieli do pokonania trasę 8 km składającą się z czterech okrążeń. W większości biegnie się główną aleją parkową. Nieco bardziej wymagający jest szutrowy podbieg, który pokonać będzie trzeba na każdej z rund. Ale to bardziej urozmaicenie płaskiej trasy. Dodatkowo oprócz biegu rozgrywany jest też marsz nordic walking.

– Trasa biegu nie uległa zmianie i nie powinna sprawić nikomu większych problemów. Jest to też okazja do rozpoczęcia roku od życiówki na nietypowym dystansie 8 km – Alina Sakwa.

W 2019 roku dopisała śnieżna zimowa sceneria i liczba uczestników. Zwycięzcami biegu zostali Jacek Wichowski z wynikiem 25:52 i Karolina Lewandowska (34:34).

8. Bieg Noworoczny wystartuje o godzinie 12. Kwadrans wcześniej rozpocznie się marsz nordic walking. Start i meta znajdują się w parku Skaryszewskim, w okolicach stadionu KS Drukarz. Do 6 stycznia opłata startowa wynosi 40 zł. Na biegaczy czekają nagrody i medale.

Zapisy TUTAJ

RZ


Ortodoksyjna mistrzyni Izraela chce zmiany terminu olimpijskiego maratonu

$
0
0

Bracha „Beatie” Deutch to maratonka, która pierwszy bieg na 42 km i 195 m ukończyła zaledwie po 4 miesiącach treningu. Od tamtej pory (2016 r.) wygrała maraton w Jerozolimie, została mistrzynią Izraela w półmaratonie i maratonie. Wygrała tegoroczny maraton w Rydze.

Beatie jest również mamą pięciorga dzieci. Ten fakt nie przeszkadza jej w bieganiu. W 2017 r. ukończyła maraton w Tel Awiwie będąc w siódmym miesiącu ciąży.

Beatie, która urodziła się w USA, a od 2009 r. mieszka w Izraelu, biega w spódnicy i chustce na głowie. Jest ortodoksyjną Żydówką i,  jak się okazuje, właśnie kwestia wiary może zaważyć na jej sportowych planach. Przestrzeganie szeregu zakazów i nakazów nie wyklucza biegania, ale daty rozgrywania biegów mają znaczenie. W styczniu ta nietypowa biegaczka dokładnie sprawdziła kalendarz. Upewniła się, że jej plany nie stoją w sprzeczności z wymogami jej wiary i ogłosiła, że szykuje do Igrzysk Olimpijskich w Tokio.

Wszystko szło dobrze aż do momentu, gdy Beatie odkryła, że zmiana miejsca rozgrywania maratonu olimpijskiego wiąże się również ze zmianą terminu biegu. W dniu maratonu przypada szabat.

„To odkrycie było dla mnie jak uderzenie w brzuch” - napisała na swoim profilu biegaczka i ogłosiła jednocześnie, że wszystkie przygotowania mogą pójść na marne. W czasie szabatu nie będzie mogła pobiec. Święto wyklucza jakąkolwiek pracę.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

One of the most incredible aspects of sport is its ability to break down barriers and unite people from all different backgrounds and walks of life. i personally have seen the way running has allowed me to connect with so many individuals from across the spectrum. .. Last year @BudoforPeace put together an amazing initiative that united 400 Jewish, Arab, Bedouin, refugee, and special needs athletes in celebration of International Day and Sport and Peace. Now they have been nominated for a global Sport and Peace award and you can help by simply taking a moment to vote here - https://www.peace-sport.org/vote-for-the-april6-initiative-of-the-year/?fbclid=IwAR0FyQqzRKpHt0ZRJro67bdOdWVh5UrJ9CikIFDlYokE2jfzk0yM9PpkrYM #6!! Read more about their project here - https://www.israel21c.org/israeli-project-could-win-global-peace-sport-award/ .. Sometimes it seems like world peace is impossible...but when we each take small steps and recognize that we have so much more in common than what divides us, we can truly make a difference. .. I'm really excited by the possibilities sport offers in changing the world and bringing us closer to each other. Let's show the world that Israel is passionate about peace and at the forefront of promoting harmony through sport .. Sharing one of my favorite memories from the Capetown marathon - the opportunity to connect with other athletes from around the world! Though we didn't speak the same language, it was so much to bond with these strong Ethiopian runners.. I shared my Shabbat traditions with them and they taught me how to seriously carbload ! I hope we can meet again soon .. If you can take a minute to vote -link in bio- and help this cause it would mean a lot to me!

Post udostępniony przez Beatie Deutsch (@marathonmother)

Izraelska biegaczka wierzy, że Bóg znajdzie sposób na rozwiązanie jej problemu i data olimpijskiego biegu w Sapporo może jeszcze zostać zmieniona. W tym celu rozważa napisanie petycji do organizatorów. O tym problemie mówiła też również podczas programu telewizyjnego.

„Będę kontynuowała trening i zrobię wszystko, by uzyskać kwalifikacje. Nie poddam się łatwo. Zrobię wszystko, co będę mogła, żeby zmienić datę olimpijskiego maratonu” - deklaruje biegaczka, która już raz musiała odpuścić. Mimo wyników zgodnych z wymaganym minimum, nie wzięła udziału w mistrzostwach świata dokładnie z tego samego powodu.

IB


Białołęcki Bieg Wolności - historia na sportowo

$
0
0

Dzielnica Białołęka wraz z Partnerami – Aresztem Śledczym Warszawa - Białołęka i Stowarzyszeniem Wolnego Słowa – serdecznie zaprasza biegaczy na ​5. Białołęcki Bieg Wolności, który odbędzie się w sobotę 14 grudnia 2019. ​Wydarzenie upamiętnia 38. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Polsce i rozpocznie się o godzinie 10:00 częścią oficjalną oraz złożeniem wieńców pod tablicą poświęconą internowanym.

Na linii startu stanie 750 biegaczy, którzy wspólnie pokonają 13 symbolicznych kilometrów w 3 pętlach po 4,33 km. Równie symboliczne jak dystans jest miejsce startu i mety – brama główna Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka przy ul Ciupagi 1, gdzie internowanych było wielu działaczy opozycji po 13 grudnia 1981 roku. Tradycyjnie już część środków uzyskanych ze sprzedaży pakietów startowych Zarząd Dzielnicy Białołęka ​m.st.​Warszawy, w imieniu Organizatorów, przeznaczy na prowadzony przez Stowarzyszenie Wolnego Słowa „Fundusz Zasłużonych”. Jest to specjalny fundusz wspierający osoby potrzebujące, które zasłużyły się w walce z systemem władzy w czasach PRL i z tego powodu cierpiały prześladowania reżimu, zwłaszcza w czasie stanu wojennego.

Każdy uczestnik Białołęckiego Biegu Wolności otrzyma pamiątkową czapkę z logo Biegu, imienny numer startowy, a na mecie medal odlewany, gorącą herbatę i grochówkę z kuchni polowej, przygotowaną przez Areszt Śledczy Warszawa-Białołęka (dostępna również wersja dla wegan). Dla zwycięzców Organizator przygotował także puchary i upominki. Przewidziane kategorie wiekowe (M/K, do 29 lat, 30-39, 40-49, 50-59, 60+ lat) nie dublują się z klasyfikacją generalną, co poszerza grono osób, które staną na podium. Zaplanowane są również 2 klasyfikacje dodatkowe, związane z tematyką wydarzenia – „Osadzeni w jednostkach penitencjarnych” oraz „Pracownicy i funkcjonariusze Służby Więziennej oraz kuratorzy sądowi”. Ponadto stowarzyszenie Białołęka Jest Kobietą ufundowało puchary dla najstarszej i najmłodszej zawodniczki, która ukończy pełen dystans oraz dodatkowy puchar - niespodzianka.

Przed startem zostanie odtworzone nagranie gen. Wojciecha Jaruzelskiego informujące o wprowadzeniu stanu wojennego oraz fragment Dziennika Telewizyjnego z 1989 roku, podczas którego Joanna Szczepkowska ogłosiła na antenie zakończenie komunizmu w Polsce. O szczególną oprawę muzyczną zadba chór młodzieżowy „Wydźwięk”, który przypomni uczestnikom klimat tamtych lat. W programie jest również koncert KACZMAROCK, z repertuarem popularnych utworów Jacka Kaczmarskiego. Atmosferę 1981 roku podkreślą także rozpalone koksowniki - takie jak te, które podczas stanu wojennego stosowane były przez wojsko i milicjantów do ogrzewania się na posterunkach ulicznych.

Pomysłodawczynią Biegu jest Radna Dzielnicy Białołęka, Pani Anna Myślińska. Cieszymy się, że dzięki wspólnemu działaniu Dzielnicy i Partnerów Białołęcki Bieg Wolności stał się znaczącym wydarzeniem upamiętniającym datę wprowadzenie stanu wojennego czyli 13 grudnia 1981.

Patronat Narodowy Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy w Stulecie Odzyskania Niepodległości

Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w zawodach i do uczestniczenia w wydarzeniach towarzyszących, zaś Mieszkańców Białołęki i wszystkich kibiców zachęcamy do gorącego wsparcia biegaczy na trasie!

Strona imprezy:www.biegwolnosci.waw.pl

źródło: Organizator


Takie medale i czapeczki dostaną biegacze 31 grudnia w Gorlicach. Biegniesz?

$
0
0

Wiemy już wyglądają medale (i nie tylko), które otrzymają uczestnicy zbliżającego się 29. Gorlickiego Biegu Sylwestrowego.

- Ich wygląd nawiązują oczywiście do Gorlic - miasta światła, a także do biegania i ostatniego dnia 2019 roku. Tym razem biegacze zamiast koszulek dostaną kolorowe czapki do biegania. One również dotarły do nas i będą wydawane z pakietami startowymi tuż przed biegiem – informuje Dariusz Oczkowicz z Ośrodka Sportu i Rekreacji w Gorlicach.

GBS odbędzie się już po raz 29. W przeszłości wygrywali te zawody znakomici polscy biegaczy. Tu można zapoznać się z historią biegu:

W Gorlicach wygrywali m. in. Szost, Burghardt, Kulka, Zatorska. Kto teraz?

W 29. Gorlickim Biegu Sylwestrowym można wystartować na jednym z dwóch dystansów – 5 km lub 10 km. Limit uczestników wyznaczono na 550 osób. Na liście startowej już w tej chwili znajduje się ponad 200 osób.

Organizatorzy przewidzieli puchary, dypolomy i nagrody finansowe w kategorii open (od pierwszego do szóstego miejsca), a także w 11 kategoriach wiekowych (także od 1. do 6. miejsca). 

Zapisy trwają TUTAJ 

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegowego


Zimna Połówka & Chłodna Ćwiartka w Myszkowie – smakujcie zimy!

$
0
0

Wraz z organizatorami zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w Biegach Zimowych w Myszkowie, a konkretnie Półmaratonie Myszkowskim oraz towarzyszącym biegu i marszu nordic walking na na dystansie 11 km. Start 28 grudnia w Myszkowie – Będusz, na terenie OSP Będusz. Zapisy w „dyskontowej” cenie do 20 grudnia.

- To pierwszy taki bieg i od razu ma charakter ekstremalnego, chociażby dlatego że przebiega przez nierówne tereny leśne - takie z wystającymi korzeniami, szutrowe nawierzchnie, błotniste łąki oraz „skromne” będuskie podbiegi i zbiegi, a jeśli jeszcze dołożymy opady śniegu? - mówi Rafał Kupczak, koordynator zawodów.

Skąd pomysł na organizację biegu i taką nazwę?

Rafał Kupczak: - Deficyt imprez biegowych w okresie między świętami a sylwestrem, skuteczne pozbycie się kalorii w atmosferze rywalizacji… Nazwa odzwierciedla temperaturę oraz dystans. Oczywiście są domysły, ewentualne alternatywne zastosowania dla samej nazwy, lecz zupełnie „bezpodstawne”. Impreza ma charakter sportowy. Dla dystansu 11 kilometrów przewidzieliśmy nazwę „Chłodna Ćwiartka”, czyli mniej więcej 1/4 maratonu. Jeśli jest krócej - należy biec szybciej, nie będzie zimno a jedynie chłodno.

Czy na mecie będzie czekać „zimna połówka” dla biegaczy?

Nie była by wskazana nikomu, nawet w najmniejszej ilości, ale jest zaplanowany gorący bogracz oraz grochówka (śmiech).

Dlaczego warto wystartować w Myszkowie?

Doskonale wymieszane ukształtowanie terenu na trasie to jest las, łąki, „trochę” pod górkę i górki a i kawałek drogi i błota się trafi. Wpisowe to jedyne 30 złotych za 21 km, wychodzi zatem niespełna 1,50 zł za kilometr sportowej zabawy.

Czy szykujecie jakieś niespodzianki?

Największą niespodzianką, jaka może się zdarzyć jest pogoda. Do dziś nie mamy precyzyjnych informacji na temat opadów śniegu, deszczu oraz temperatur na sobotę, w którą odbędzie się bieg.

Czy są limity na poszczególne dystanse? Do kiedy można się zgłosić do biegu?

Dla samego półmaratonu przewidujemy limit 3 godzin 30 minut, dla „Chłodnej ćwiartki” w części biegowej - 1 godzinę i 40 minut, a marszowej - 2 godziny i 30 minut. Zapisy online w dyskontowej cenie 30 zł są przyjmowane do 20 grudnia poprzez stronę https://www.zimnapolowka.pl/, ale oczywiście można zapisać się również na miejscu, rano 28 grudnia w biurze zawodów.

Czy planujecie kontynuacje imprezy?

Oczywiście, nie jest to jednorazowy pomysł. Zanim dojdzie do kolejnej edycji zimowej, w planach jest impreza wiosenna na dłuższym dystansach niż półmaraton, oczywiście na terenach Myszkowskich. Zapraszamy na start! Szczegółowe informacje znajdziecie na www.zimnapolowka.pl

red. / org.



Podwójna pomoc od Mikołajów w Mikołajkach [ZDJĘCIA]

$
0
0

To była bardzo udana niedziela w Mikołajkach. Prawie 400 osób wystartowało w sumie 15. Mikołajkowych Biegach Ulicznych - na 10 km i w półmaratonie. Ważniejsza była charytatywna pomoc dla dwóch Zoś.

Trasa obydwu dystansów przebiegała ulicami Mikołajek, a następnie wiodła drogą szutrową z pięknymi widokami do Łuknajna, gdzie uczestnicy zawracali.

Najpierw odbyły się biegi dla dzieci i młodzieży w ośmiu kategoriach wiekowych, w których wystartowało około 200 dzieciaków. Potem bieganie rozpoczęli dorośli.

Półmaraton ukończyło 148 osób. Najszybszy okazał się Wojciech Kopeć (1:12:06) przed Tomasem Jateiką (1:17:13) i Jakubem Ołowskim. Zwycięstwo Kopcia, który jest maratończykiem, nie było zaskoczeniem. W ubiegłym tygodniu triumfował także w Mikołajkowym Nocnym Biegu Chomika i zapowiedział przyjazd do Mikołajek. Potwierdził, że jest w formie.

Wśród pań triumfowała Białorusinka Swietłana Sanko, która uzyskała też szósty czas w kategorii open (1:24:06). Druga była Magdalena Parchowska (1:36:58), a trzecia Anna Kukuć–Kwapiszewska (1:37:32).

Większą frekwencją cieszył się bieg na 10 km – na mecie zameldowało się 236 osób. Wygrał go Alex Sanko z Białorusi (33:25) przed Litwinem Pauliusem Bielinasem (33:45), a na najniższym stopniu podium stanął Polak Danel Mikielski (34:07). Mniej zacięta była rywalizacja pań. Z duża przewagą zwyciężyła Katarzyna Butler (39:52), druga była Joanna Rybacka (41:08), a trzecia Renata Połubok (43:43).

Podczas imprezy w Hali Sportowej w Mikołajkach było stoisko z ekologicznymi serami kozimi firmy Mikołajki Park. Cały dochód ze sprzedaży zostanie przekazany na rehabilitację Zosi Kłusek. Tradycyjnie część wpisowego organizatorzy przeznaczą na rehabilitację Zosi Michaluk.

Dla wszystkich odbyła się też lekcja ekologii. W ramach akcji „Każda puszka się liczy” zbierane były aluminiowe pojemniki na napoje.

AK/ fot. Mateusz Klimek


73-letnia Brytyjka biegnie z Wielkiej Brytanii do Nepalu. Kolejny raz

$
0
0

Rosie Swale-Pope ruszyła w kolejną niesamowitą podróż. Nie patrząc na swój rocznik biegaczka zamierza przebiec 6000 mil, czyli ponad 9 656 km z Wielkiej Brytanii do Nepalu. Wyprawa ma wymiar charytatywny. 

Brytyjska pisarka i maratonka nie znosi nudy, co pokazują jej liczne wyprawy. W 2002 roku po śmierci męża wyruszyła w pięcioletni wymagający bieg dookoła świata. Przemierzyła 30 tys. km, a po drodze zbierała pieniądze na walkę z rakiem prostaty i sierociniec w Rosji. Wszystkie przygody opisała w książce „Mała, wielka podróż”.

Samotnie żeglowała też przez Atlantyk, czy jeździła konno przez Chile. W 2016 roku podjęła się też próby obiegnięcia USA, tyle że bez zewnętrznego wsparcia. Wszystko co było jej potrzebne ciągnęła ze sobą w wózku. 

Po raz kolejny spakowała do niego swój ekwipunek i od ponad roku jest w drodze do Katmandu. Będzie to pewien sentymentalny powrót. W 2003 roku przebiegła już przez kraj leżący u stóp Himalajów, kiedy wspierała akcję „Nepal Trust”. Trasa liczyła 1700 km, a pokonanie dystansu zajęło 68 dni.

Tym razem biegaczka chce wspomóc kraj, który w 2015 roku nawiedziło poważne trzęsienie ziemi. Zginęło wtedy ponad 8 tysięcy osób, a całkowitemu zniszczeniu uległa m.in. zabytkowa wieża wpisana na listę światowego dziedzictwa. Biegaczka stara się też zwrócić uwagę na poprawę warunków życia mieszkańców, dostępu do opieki medycznej czy edukacji.

W drogę wyruszyła z Brighton w lipcu zeszłego roku. Nie tak dawno otrzymała urządzenie dzięki, któremu można śledzić jej trasę. Wiadomo, że biegła przez Czechy, Austrię, Węgry, Serbię, a pod koniec października była w Bułgarii. Według jej relacji miała tam za sobą już 1800 mil. Ostatnio minęła Stambuł. Przed nią jeszcze długa podróż po Turcji. Jest to już trzynaste państwo, które przemierza.

Kolejnym punktem na trasie Rosie Swale-Pope będzie Gruzja. Brytyjka dziennie średnio pokonuje około 20 km. Jak przyznaje, nigdy nie wie, w którym miejscu będzie spała, ani kogo spotka na drodze. Dodajmy, że jak do tej pory udało jej zebrać blisko 6 tysięcy funtów. Akcja trwa.

RZ


Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy połączy dwie polskie stolice

$
0
0

Bieganie z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy to nic nowego. Biegacze „liczą się” z cukrzycą w wielu miastach, zbierając na pompy insulinowe. Jednak pomysł biegaczy z Gniezna to coś nowego. 11 stycznia wystartują z rynku w Gnieźnie i pobiegną do Warszawy. W sumie około 300 km. Plan jest taki, żeby to zrobić w sztafecie a każdy z zawodników będzie miał jednorazowo do pokonania 10 km.

Główny ciężar wykonania tego zadania wzięli na siebie biegacze z klubu Altom. W ich opinii bieg jest przeznaczony tylko dla szalonych biegaczy. W związku z tym wystosowali zaproszenie do „szalonych” także spoza klubu.

„Chcesz wziąć udział w szalonej przygodzie i wspomóc szlachetny cel? Sztafeta rusza z Trzcianki, ale my poszukujemy biegaczy, którzy pobiegną 10 kilometrowymi odcinkami z Gniezna do Warszawy.”  - napisali w swoim ogłoszeniu biegacze z Altomu.  Pod ich postem pojawiły się komentarze chętnych, by dołączyć do sztafety. Na brak zawodników raczej nie będą narzekać.

„Bieg z Pierwszej Stolicy do Stolicy dla WOŚP” na pewno rozpocznie się w sobotę, ale godzina startu jest jeszcze nieznana. Wiadomo natomiast, że w Warszawie będą następnego dnia, koło godziny 22:00. Metą będzie studio TVN, skąd przez cały dzień będzie transmitowany Finał 28. Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Nie tylko biegacze w Gnieźnie mają nowy biegowy pomysł. W tym roku znany już Bieg „Policz się Cukrzycą” także wprowadza innowację. Po raz pierwszy będzie go można zaliczyć wirtualnie i to niekoniecznie biegiem. Wystarczy pokonać 5 km w dowolnej formie, nawet na hulajnodze. Trzeba jednak, tak jak biegacze wpłacić 40 zł opłaty startowej i wystartować w stosownej koszulce z numerem, którą otrzyma się wraz z pakietem startowym.

IB


"Mogę być Zosią". Sofia Ennaoui: "Wyszłam na prostą i ze spokojną głową trenuję do Tokio"

$
0
0

Sukces gonił sukces. Kariera rozwijała się książkowo. Filigranowa, maleńka posturą, za to wielka sercem i wolą walki Sofia Ennaoui po pasjonujących finiszach zdobywała kolejne medale imprez europejskich biegach przełajowych i średnich. Najpierw w juniorskich i młodzieżowych, a od 2017 roku - także w gronie najlepszych seniorek Starego Kontynentu.

24-letnia obecnie biegaczka ma w dorobku medale brązowy (2017) i srebrny (2019) Halowych ME oraz tytuł wicemistrzyni Europy na stadionie w Berlinie (2018).

Urodzona w północnej Afryce córka Polki i Marokańczyka, od dziecka mieszkająca jednak w naszym kraju, ostrzyła sobie zęby na trofeum jeszcze cenniejsze: medal jesiennych mistrzostw świata w Katarze. Ciężko na niego pracowała, ale... krótko przed mundialem musiała zrezygnować z wyjazdu do Dohy.

Podczas ćwiczeń wojskowych przeciążyła pasmo biodrowo-piszczelowe, pojawił się stan zapalny w kolanie i ścięgnach Achillesa. Bo Sofia Ennaoui jest, jak wielu polskich lekkoatletów, żołnierką polskiej armii.

Nasza biegaczka dostała już od lekarzy „zielone światło” i od tygodnia przebywa na obozie treningowym w Portugalii. Rozpoczęła przygotowania do swoich drugich igrzysk olimpijskich. W 2016 r. w Rio była dziesiąta w biegu na 1500 m, w Tokio chciałaby więcej...

W rozmowie przed wyjazdem do Monte Gordo, Sofia Ennaoui powiedziała nam, że z trudem, ale zdołała już zapomnieć o rozczarowaniu.

Sofia Ennaoui: - Byłam bardzo zawiedziona, długo to we mnie siedziało, rana w sercu goiła się z trudem. Pierwszy raz zdarzyło mi się cały rok przygotowywać i nie pojechać na najważniejszą imprezę. Nie umiałam sobie z tym radzić. Świetna hala z medalem ME, rekordy życiowe na dwóch dystansach (800 i 1500 m – red.) i... wtedy wszystko zaczęło się sypać. Jeszcze na chwilę udało mi się reaktywować i osiągnąć wskaźnik na Dohę, ale do Kataru jechać nie mogłem.

Całe szczęście, że zrobiłam też minimum na igrzyska w Tokio. To bardzo ważne, bo mam spokojną głowę. Wiem, że jeśli tylko będę zdrowa i osiągnę odpowiednią formę, pojadę na igrzyska olimpijskie.

Piotr Falkowski: Na stadionie olimpijskim w Tokio zobaczymy Sofię Ennaoui w biegu na...?

Standardowo stawiam na 1500 metrów. Ale w przyszłym roku będę biegała też na 800 metrów, a niewykluczone, że pojawią się starty nawet na 400 m. Ja się tak często szykowałam do imprez docelowych, wywodzę się z treningu szybkościowego. Trener, z którym pracuję całe życie, Wojciech Szymanik sam kiedyś biegał na 400 m, więc mój trening opiera się na dynamice, sile, szybkości i dalej na tym bazuję.

Cieszę się także, że tym razem nie startuję w hali. Dzięki temu będę mogła spokojnie i długo przygotowywać się do Tokio. Wyszłam na prostą ze zdrowiem i chcę się teraz skupić na treningu.

1500 metrów to dystans, na którym czuję się najlepiej, choć tegoroczny poziom w tej konkurencji to absolutne szaleństwo! Zawodniczki, z którymi rok temu w Diamentowej Lidze przegrywałam sekundę czy dwie, niesamowicie przyspieszyły. Teraz, biegnąc w finale Diamond League nawet w granicach rekordu życiowego, straciłabym do Holenderki Sifan Hassan około 10 sekund!

Dzieli nas w tej chwili przepaść, ale daje mi to kopa do jeszcze większej pracy, tym bardziej chce mi się trenować, by sprostać warunkom rywalizacji na świecie.

A jak patrzysz na fenomen wspomnianej Sifan Hassan, jej triumfy i rekordy świata po tym, czego ostatnio dowiedzieliśmy się o praktykach dopingowych w Oregon Project jej trenera Alberta Salazara?

Podchodzę do tego tak: jeżeli zawodniczki nie złapano na dopingu, to wszystko jest ok. Ja nie jestem od oceniania, kto się nieuczciwie wspomaga dopóki nie zostanie to udowodnione. Wciąż wierzę w czysty sport i możliwość uzyskiwania dobrych wyników bez dopingu.

Udowadnia to zresztą wielu polskich lekkoatletów. Może trwa to dłużej, zabiera więcej czasu, bo na przykład Marcin Lewandowski czekał na medal mistrzostw świata aż 12 lat. Ale warto być cierpliwym! Medal zdobyty dzięki tylko włąsnej pracy smakuje szczególnie, trudno do niego cokolwiek porównać. Ja na skróty chodzić nie zamierzam, ale też nie będę oceniała innych.

Twoją zabójczą bronią jest wspaniały długi finisz. Zamierasz go jeszcze dopracować?

O tak, jest ciągle mnóstwo do poprawy! Jestem mlodą zawodniczka i nie zdążyłam jeszcze wypracować wytrzymałości, jaką ma rewelacyjny pod tym względem Marcin Lewandowski. Dużo jeszcze przede mną pracy siłowej i wytrzymałościowej.

Kolejny raz w tej rozmowie odnosisz się do Marcina... Czyżbyś planowała dołączenie do jego grupy treningowej i przeniesienie się pod skrzydła trenera Tomasza Lewandowskiego, starszego brata naszego mistrza?

Nie, nie, nie! (śmiech). My się po prostu bardzo z Marcinem lubimy, a poza tym on mnie niezwykle inspiruje jako sportowiec. Pokazuje, że warto ciężko pracować, poświęcać wszystko dla lekkiej atletyki i czekać, nawet długo, na największe osiągnięcia! Jest przykładem na to, że jeśli się zapracuje, to dzień nagrody w końcu przyjdzie.

Trenera Tomka też bardzo szanuję i lubię, ale zmiany szkoleniowca nie planuję. Z moim trenerem Wojciechem Szymanikiem zdobywamy co roku medale mistrzostw Europy, więc nie ma powodu do roszad.

Wyjątkowo wierna jesteś trenerowi Szymanikowi!

Niezwykle szanuję i cenię mojego szkoleniowca, bardzo mu jestem wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił. Zawsze podkreślam, że trener Wojciech Szymanik wychował mnie nie tylko jako zawodniczkę, ale też jako człowieka.

Od lat spędzam z nim bardzo dużo czasu na treningach i obozach, doradza mi i pomaga jak tylko może, relacje między nami są niemal rodzinne. Lubi mnie jego rodzina, jestem u nich często, a trener nazywa mnie swoją „sportową córką”, zwłaszcza, że sam córki się nie dochował.

Ile już czasu razem pracujecie?

W lutym 2020 r. minie okrągłych 10 lat. Jest moim pierwszym i jedynym trenerem, przy nim stawiałam pierwsze sportowe kroki na stadionie w Barlinku w województwie zachodniopomorskim. Teraz tam wprawdzie nie trenuję, ale planuję przed Tokio wracać bardzo często, bo nie ukrywam, że igrzyska są dla mnie najważniejszą imprezą i chcę się startowi olimpijskiemu maksymalnie podporządkować.

Postaram się być w Barlinku jak najwięcej, bo gdy się jest z trenerem na co dzień, to i motywacja do pracy jest większa. Mnie wprawdzie motywacji nie brakuje, ale wiadomo, że treningi są czasami bardzo ciężkie i wtedy obecność trenera dopinguje dodatkowo.

A gdzie teraz trenujesz na co dzień?

Na Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, tam też studiuję na kierunku „menedżer sportu”. Trenuję sama, jestem zresztą typem samotnika: lubię biegać w swoim tempie, na swoje samopoczucie. Każdego dnia biegam inaczej, trenuję tak jak się czuję. Czasami bardzo dużo i ciężko, a czasem przychodzi gorszy dzień. A ja uważam, że najważniejsze jest to, co podpowiada organizm.

Na koniec chciałbym odejść od sportu i zapytać Cię o imię. Powiedziałaś mi kiedyś, że bardzo nie lubisz, gdy mówi się na Ciebie „Zosia”. Jesteś Sofia i tyle! Minęło kilka lat, a ja wciąż słyszę, choćby w telewizji, „Zośka”, „nasza Zosia”... Przyzwyczaiłaś się w końcu?

Wszyscy tak do mnie mówią, tak więc... nie mam wyjścia! (śmiech) Jest ok, nie przeszkadza mi, nawet polubiłam to imię, zwłaszcza, że zawsze jest wypowiadane z sympatią. Jestem Polką, wychowałam się w Polsce, mieszkam w Polsce i godzę się z tym, że wszyscy moje imię spolszczają. Ale „Sofia” jest bardzo pięknym imieniem i w rodzinie wszyscy mówią do mnie właśnie tak.

Kwestię imienia wyjaśniliśmy, a kiedy zmieniasz nazwisko?

(śmiech) Pomidor! Na niedawnej gali 100-lecia PZLA nawet rozmawialiśmy, że ja już chyba jako jedyna nie mam żadnego męża (śmiech), bo wszystkie dziewczyny w naszej kadrze są po ślubie albo przynajmniej się zaręczyły.

Ale też masz na palcu piekny pierścionek...

To nic szczególnego, pierścionek nie jest zaręczynowy! Na wszystko przyjdzie czas. Tak jak przychodzi czas na medale, tak przyjdzie czas i na ślub. Na razie, przynajmniej do igrzysk olimpijskich, proszę kibiców, by dopingowali Sofię Ennaoui!

Rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Marek Biczyk PZLA


 

 

Wicemistrzyni Europy w maratonie zawieszona na 4 lata! Uciekała przed...

$
0
0

Francuska maratonka Clemence Calvin i trenujący ją mąż zostali ukarani 4-letnim zakazem startów za unikanie kontroli antydopngowych. Kara jest rezultatem zdarzenia z marca tego roku, które obydwie strony sporu przedstawiają zupełnie inaczej.

Wicemistrzyni Europy w maratonie uciekła przed kontrolą antydopingową!

Do zdarzenia doszło w Marrakeszu. Wicemistrzyni Europy w maratonie z Berlina przygotowywała się tam do maratonu w Paryżu. W opinii kontrolerów było tak: podeszli do zawodniczki i jej rodziny. Ci widząc, że zanosi się na kontrolę wpadli w panikę. Wywiązała się szarpanina, podczas której zawodniczka uciekła. Miało to być spowodowane chęcią uniknięcia kontroli, zwłaszcza że kontrolerzy, długo nie byli w stanie ustalić miejsca pobytu Clemence Calvin.

Według systemu ADAMS- elektronicznej bazy danych, w której zawodnicy zaznaczają miejsce swojego pobytu, miała być na obozie, tymczasem mieszkała u rodziny męża. Kontrolerzy poprosili maratonkę, by przekazała dziecko pod opiekę męża i poszła z nimi do sali gimnastycznej. Wtedy miało dojść do ucieczki.

Zdaniem zawodniczki przebieg kontroli był nieco inny. Podeszło do niej trzech ludzi, nie informując, że są kontrolerami. W jej odczuciu byli z policji i domagali się, by zaprowadziła ich do swojego męża. Do tego mieli zachowywać się wobec niej agresywnie.

Dziennik Le Monde, który od początku relacjonuje tę sprawę, poinformował, że istnieją anonimowe listy, które potwierdzają wersję kontrolerów. Chociaż przebieg kontroli pozostaje niejasny, to na niekorzyść zawodniczki przemawia również fakt, że jeszcze przed kontrolą, pojawiły się wątpliwości w kwestii zmian w jej paszporcie biologicznym.

Clemence Calvin będzie się odwoływać od wyroku. Jej zdaniem nie jest on ani obiektywny ani sprawiedliwy.

IB


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>