Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Wskazali „najlepszy maraton świata”. Cracovia Maraton wysoko!

$
0
0

Najlepszym maratonem na świecie jest ten w Hamburgu – wskazali analitycy serwisu Sole Supplier, który zajmuje się głównie obuwiem sportowym.

Jak oni to policzyli?

Każdemu z 81 analizowanych biegów przyznano punkty za średni czas na mecie, punkty medyczne, toalety, opłatę startową czy poziom hoteli zlokalizowanych w pobliżu miasteczka biegowego. Pod uwagę wzięto również czynniki środowiskowe - znaczenie miała temperatura, wysokość, opady deszczu, a nawet jakość powietrza.

7,57 na 10 możliwych punktów – najwięcej spośród wszystkich imprez, zdobył właśnie Haspa Marathon Hamburg. Opłata startowa w Niemczech to 66 euro. Średnia temperatura to 12.3 stopni Celsjusza. Wzdłuż trasy nie brakuje również toalet – wyliczono w Sole Supplier.

Drugie miejsce w tym rankingu zajmuje Vienna City Marathon z notą 7,45 pkt.

Podium zamyka polski bieg - Cracovia Maraton! Nota - 7,02 pkt. Poprosiliśmy Sole Supplier o cząstkowe oceny dla polskiego biegu, gdy tylko otrzymamy zaktualizujemy publikację

Po drugiej stronie skali, wśród 10 najgorszych maratonów świata nie ma żadnej europejskiej imprezy. Tę niechlubną listę otwiera Standard Chartered Kuala Lumpur Marathon, któremu przyznano jedynie 3.69 pkt. Tak marny wynik jest wynikiem zanieczyszczenia powietrza, gorącego klimatu oraz braku zabezpieczenia medycznego na trasie. Tylko nieznacznie lepiej wypadł New Delhi Marathon.

Ranking wygląda nieco inaczej, gdy pod uwagę brany jest tylko jeden czynnik. Chęć poprawy życiówki powinien skłaniać do rozważenia startu w Maratonie Andersena w Danii, gdzie średni czas na mecie wynosi 3:51:22. W pierwszej dziesiątce najszybszych maratonów aż 9 odbywa się w Europie. Listę najwolniejszych maratonów ze średnim wynikiem 5:41:47 na mecie, rozpoczyna Kuala Lumpur Marathon.

Gdy wasze plany startowe uwzględniają oddychanie czystym powietrzem, ponownie liderem staje się Andersen Marathon. Ta wiadomość może być zaskoczeniem, ale według autorów tych statystyk, trzecim maratonem pod względem czystego powietrza jest... Cracovia Maraton.

O zdrowie maratończyków najlepiej dbają w Wilnie, gdzie na trasie rozlokowane są 84 punkty medyczne.

Ciekawostką są niespecjalnie dobre wyniki największych maratonów. Najlepiej z nich wypada London Marathon zajmując 11. miejsce z dorobkiem 6.54 pkt. Warto jednak zaznaczyć, że ze względu na brak danych z 476 certyfikowanych maratonów, analizie poddano tylko 81.

Szczegółowe statystyki Sole Supplier – TUTAJ

IB



Winter Vertical Wierch nad Kamieniem dla… [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotę 7 grudnia w rejonie Maciejowej i Hali Łabowskiej odbyła się już trzecia edycja Winter Vertical Wierch nad Kamieniem. otwarty trening biegowy z charytatywnym przesłaniem. Na starcie był Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów.

- Tę fantastyczną imprezę biegową, podobnie jak i w latach poprzednich, zorganizował Łukasz Przybyłowicz wraz ze swoją ekipą. Tym razem sympatycy zimowych biegów górskich mieli do pokonania prawie 8 km trasy z licznymi przewyższeniami. Meta znajdowała się w rejonie schroniska na Hali Łabowskiej na wysokości 1061 m n.p.m., a na starcie pojawiło się ponad 50 osób.

Tuż przed rozpoczęciem imprezy wszystkich biegaczy powitała wójt gminy Łabowa Marta Słaby. Życzyła „powodzenia” na trasie biegu. To bardzo miłe, że pomimo wielu obowiązków w tym dniu znalazła czas, aby spotkać się z biegaczami.

Trasa w tym roku była nie tylko bajeczna, ale i bardzo wymagająca. Na początek powitał nas stromy podbieg, a później już cały czas biegliśmy ku schronisku, gdzie znajdowała się meta. Wszędzie towarzyszył nam śnieg, wspaniałe widoki i niesamowita atmosfera i zimowy klimat.

Na mecie czekał na nas Łukasz z pięknymi medalami i gorącym poczęstunkiem w schronisku.

Winter Vertical Wierch wygrał - po raz kolejny zresztą - Stanisław Tomasik z Szymbarku. Drugie miejsce zajął Wojciech Tarasek ze Starej Wsi. Na trzecim miejscu uplasował się Grzegorz Rosłoński z Szymbarku.

Wśród pań najlepsza okazała się Joanna Szurek z Gorlic. Na drugim miejscu finiszowała Agnieszka Bylica z Gorlic, a trzecie miejsce zdobyła Ewa Pałuzewicz z Nowego Sącza. Wszyscy otrzymali okolicznościowe statuetki.

- Dziękuję wszystkim z całego serca na przybycie na kolejną edycję naszej imprezy. Promujemy w ten sposób nasz piękny region, a głównie gminę Łabowa i naszą Maciejową. Impreza rozrasta się nam z roku na rok i to cieszy najbardziej. Nasz trening biegowy był nieodpłatny, a biegacze nie żałowali dobrowolnych datków na dalsze leczenie i rehabilitację dla córki naszego kolegi z GOPR. Za to również z całego serca dziękuję. Dziękuję również wszystkim sponsorom, dzięki którym udało się zorganizować tę imprezę, a moim kolegom z GOPR-u za pomoc przy organizacji i zabezpieczenie trasy - dziękował Łukasz Przybyłowicz.

Po raz drugi miałem okazję uczestniczyć w tej imprezie i po raz kolejny gmina Łabowa przywitała nas bardzo gościnnie. To zasługa nie tylko władz gminy, ale głównie Łukasza i jego ekipy. Dziękujemy za wspaniałą imprezę i pojawimy się na pewno za rok! – zapowiada Marek Podraza.

red. / Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


24. Żoliborski Bieg Mikołajkowy: Zacna frekwencja, trzecia wygrana z rzędu i zwycięski powrót po latach [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Czerwone czapki, kolorowe swetry i tylko śniegu zabrakło. Tłumy mikołajów i mikołajek opanowały dziś Bulwary Wiślane w Warszawie. Okazją był 24. Żoliborski Bieg Mikołajkowy. Za rok jubileusz, że ho ho ho!

Gdy jedni tłoczyli się w centrach handlowych, inni chcieli sprezentować sobie dobry trening czy wynik przed końcem roku. Zwłaszcza, że pogoda sprzyjała bieganiu. W sobotę w Warszawie było 5 stopni Celsjusza. Chwilami padał drobny deszcz, ale w przeszłości rozgrywano tu bardziej ekstremalne edycje. „Spokojnie można było tam rozegrać któryś z etapów Tour de Ski” - tak w 2016 roku tak pisaliśmy o trasie mikołajkowego spotkania w stolicy. Tym razem narty, sanie czy nawet renifery, nie były potrzebne.

Tradycyjnie uczestnicy mieli do pokonania 10 km. Dwa lata temu trasa uległa małej zmianie. Obecnie start i meta znajdują się w okolicach klubu Spójnia. Świąteczny peleton podążał bulwarami między mostami Grotami Roweckiego a Śląsko-Dąbrowskim. Miejsce to jest dobrze znane stołecznym biegaczom, bo rozgrywanych jest tam wiele imprez, m.in. Bieg Wegański czy Grand Prix Żoliborza.

Po raz trzeci z rzędu zwycięzcą Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego został 22-letni Mateusz Kondej. Tym razem nabiegał 32:24. Dwa lata temu uzyskał tu znacznie lepszy czas – 32:00, ale na mecie przyznał, że wygrać było o wiele trudniej.

– Nieco martwiłem się przed startem, bo nie znałem rywali. Przepraszam ich. Ale to może dobrze. Dzięki temu nie bałem się, tylko robiłem swoje. Dobrze też, że przyjechała mocniejsza ekipa. Nieco byłem zdziwiony, że biegnąc tempem 3:15 min./km było nas czterech w czubie. Rok temu po kilometrze byłem już sam. Chłopaki mocno się trzymali. Na 8. kilometrze biegliśmy już we dwóch, ja na plecach kolegi. Później już ruszyłem swoim tempem – relacjonował Mateusz Kondej.

Wśród pań walka o wygraną była równie zacięta. Ostatecznie zwyciężyła triathlonistka Olga Kowalska, z wynikiem 39:02. Jej przygoda ze sportem zaczęła się od biegania na 400 m w Warszawiance. Ale teraz od sprintu woli dłuższe dystanse.

– Mieszkam blisko i to są moje tereny treningowe, które znam doskonale. Startowałam w tym biegu kilka razy, ale ostatni raz chyba cztery lata temu (3. miejsce w 2015 roku - red). Postanowiłam wrócić i myślę, że będę tu jeszcze startować w kolejnych edycjach, bo atmosfera jest super – mówiła zwyciężczyni.

– Pamiętam że bywało tu chłodniej. Tym razem warunki dopisały.

– Przez pierwsze 3 km była wyrównana rywalizacja. Później przyspieszyłam i koleżanka nieco została. Ale nawet jak prowadzę, to nie odpuszczam bo interesuje mnie wynik, a nie miejsce.

– Ten bieg mi wiele powiedział o mojej formie, bo w przyszłym roku chce pobiec półmaraton w Lizbonie. Triathlonowe plany jeszcze się klarują – opowiadała Olga Kowalska.

W biegu głównym wzięło udział blisko 470 osób. W programie znalazły się też biegi dla dzieci i młodzieży na dystansach od 250 do 1000 m. Nagrody oprócz władz dzielnicy wręczał także Mikołaj. Nikt nie sprawdzał, czy prawdziwy...

24. Żoliborski Bieg Mikołajkowy - wyniki:

Mężczyźni:

1. Mateusz Kondej - 32:24
2. Tomasz Słupik - 32:43
3. Maciej Bodnar - 33:14

Kobiety:

1. Olga Kowalska - 39:02
2. Anna Sawicka - 39:48
3. Paulina Prugar-Fukowska - 40:02

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


"GSB poniżej 100 godzin bez wsparcia, a potem...". Szalone plany Romana Ficka. Włos się jeży!

$
0
0

Ponad 3 miesiące temu Roman Ficek zadziwił biegowy świat. Pokonał biegiem Łuk Karpat, ponad 2000 km po jednych z najwyższych gór Europy, od granicy serbsko-rumuńskiej do Bratysławy.

Kilka dni po dobiegnięciu do stolicy Słowacji, 28-letni ultras spod Babiej Góry opowiedział o swojej wyprawie podczas Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze na 10 TAURON Festiwalu Biegowym. Na koniec spotkania w Krynicy powiedział, że chodzą mu po głowie różne nowe projekty, ale najpierw musi odpocząć, ochłonąć i... na spokojnie „się z nimi przespać”.

FSZP: Roman Ficek i Łuk Karpat w pigułce. „Na pewno znowu coś wymyślę!”

Uznałem, że trzy miesiące to czas na takie „przespanie” wystarczający...

Piotr Falkowski: Romku, zdradź nam, czym zaszokujesz biegowy świat w 2020 roku?

Roman Ficek: Ojtam, od razu zaszokuję (śmiech). Na pewno przez najbliższe rok-dwa powalczę na zawodach w kraju, ale także wreszcie za granicą. Wiosną coś u nas, może Niepokorny Mnich w Szczawnicy, a w czerwcu planuję start na 105 km w Zugspitz Ultratrail w Alpach Bawarskich w Niemczech. Tam jest 5 i pół tysiąca metrów pod górę, dużo przewyższeń, czyli tak jak lubię. Im dłużej i trudniej technicznie, tym pewniej się czuję. Będę walczył o to, żeby stanąć na podium.

Wiosną coś w kraju – może Niepokorny Mnich w Szczawnicy? A w lipcu – jeszcze trudniejszy bieg niż ZUT, czyli Ronda del Cims na Andorra Ultra Trail Vallnord. 170 kilometrów i 13,5 tysiąca metrów w górę, a na trasie 16 dwutysięczników, jeden prawie trzytysięcznik. Z tego co słyszałem, bardzo trudny teren. Rekord wynosi tam około 30 godzin (30:04 Miguel Heras w 2011r. - red.), a w porównywalnym dystansowo UTMB to 20 godzin z groszami (20:11 Francois D'Haene, 2014 – red.). Różnica mówi wszystko. Będzie mega ciężko!

Masz duże obawy? Czy po Łuku Karpat już się niczego nie boisz?

Pojadę przede wszystkim z ciekawością. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowe góry. Bardzo lubię poznawać.

Same starty w zawodach? Żadnego niesamowitego wyzwania? Spocząłeś już na laurach? (śmiech)

Nie jest tak źle (śmiech). We wrześniu albo październiku planuję zrobić na szybkości Główny Szlak Beskidzki.

A więc jednak! A dlaczego akurat GSB?

Na miejscu, niedrogo kosztuje, nie trzeba kombinować. Polski klasyk, a ja jeszcze żadnego nie biegłem.

Królem GSB jest na razie Rafał Bielawa, chcesz go strącić z piedestału?

Rafał rzeczywiście tam rządzi, a ja także chciałbym spróbować się na tym odcinku i zobaczyć, jak mi pójdzie. Mówiłem Rafałowi już o tym i mam jego „błogosławieństwo” (śmiech). Wolałem mu powiedzieć, żeby się nie wkurzył (śmiech).

„Jestem szczęśliwy i nigdy nie wrócę na GSB!” RafałBielawa, rekordzista Głównego Szlaku Beskidzkiego

W 2017 roku Rafał Bielawa pokonał Główny Szlak Beskidzki ze wsparciem w 108 godzin i 55 minut. Dasz radę szybciej?

Oszacowałem, że dałoby się to zrobić w czasie poniżej 100 godzin. A na dodatek chcę to zrobić bez wsparcia, bo myślę, że nie będzie mi niezbędne. Skoro przebiegłem po Karpatach taki kawał w warunkach całkowicie dzikich, to na odcinku polskim, z dobrą infrastrukturą, siecią schronisk i miasteczkami, powinienem sobie poradzić bez supportu. Drugie buty zostawię gdzieś w połowie szlaku, a picie, jedzenie i krótkie spanie w 3 noce ustawię sobie w schroniskach.

Rok 2020 masz zatem w pełni zaplanowany?

W najważniejsze przedsięwzięcia – tak. A za 2-3 lata, jeśli uda mi się zgromadzić pieniądze, myślę o przebiegnięciu Norwegii z północy na południe, albo... może Andy.

Chcesz przebiec Argentynę z góry na dół? Albo Chile?

Tylko Argentynę? (śmiech) Andy to najdłuższy łańcuch górski na świecie!

Całe Andy chcesz przebiec, wariacie?!

Nooo... może by się udało (uśmiech).

Ile to jest kilometrów?

Lepiej żebyś nie wiedział (śmiech). Ponad 9 tysięcy kilometrów. A przewyższenia na razie nie liczyłem, bo jeszcze nie wytyczałem trasy. Ale... będzie sporo, na każdych 100 kilometrach swobodnie znajdzie się 5-6 tysięcy metrów pod górę. Tam jest cała masa 5- i 6-tysięczników (28 szczytów powyżej 6000 m n.p.m., najwyższy - Aconcagua 6961 m – red.).

To chcesz zafundować sobie bardzo długie wakacje!

Według moich wstępnych wyliczeń, potrzebowałbym jakieś pół roku (śmiech). Wiem, że to pomysł jest dość karkołomny, ciężko sobie to wyobrazić, ale chyba jeszcze nikt tego nie zrobił, nawet marszem, nie znalazłem na ten temat żadnej wzmianki. Pieszo zajęłoby to pewnie ze 2 lata!

A wiesz, co Twoja dziewczyna Patrycja mówi o Twoich pomysłach? Powiedziała mi: „Zaakceptuję. Ale nie podoba mi się to”.

Kurczę, a co ona ma zrobić? Moją głową rządzi pasja. Liczę się, oczywiście, z jej zdaniem i jej uczuciami, wiem, że się o mnie martwi, ale też bardzo mi kibicuje, kiedy walczę na wyprawie albo w zawodach. I też się cieszy z moich osiągnięć. Gdy biegłem przez Łuk Karpat towarzyszyła mi na polskim odcinku, a potem witała mnie na mecie.

Mam od Patrycji ogromne wsparcie, ale pamiętam, jak 6 lat temu zaczynałem biegać po górach, to narzekała, że przez te góry czasu mamy coraz mniej dla siebie, rzadziej się spotykamy. Jesteśmy ze sobą ponad 8 lat, gdy się poznaliśmy to nie uprawiałem żadnego sportu. Potem rzeczywiście przez bieganie, rower i ćwiczenia poświęcałem jej mniej czasu i bardzo się to Patrycji nie podobało, bo nie wiadomo było, do czego to zmierza, czy przypadkiem nie przesadzę. Na szczęście od ponad 2 lat trzyma za mnie mocno kciuki (uśmiech).

"Dla marzeń warto wiele poświęcić". Wielkie wyzwanie biegowego hipisa. Roman Ficek pobiegnie Łukiem Karpat. Ponad 2000 km!

Dobrze się czujesz jako biegowy celebryta? Podoba Ci się ta rola? Od początku września prawie nie biegasz, tylko jeździsz po spotkaniach i opowiadasz o Łuku Karpat.

(śmiech) Powiem tak: kiedy coś zdobywasz, dokonujesz czegoś wielkiego, spektakularnego to ludzie się interesują, robi się o tobie głośno. Ludzie lubią takie rzeczy, są ciekawi, chcą posłuchać, dowiedzieć się więcej, porozmawiać. To nieuniknione, stajesz się wtedy takim... celebrytą, albo lepiej - sławniejszym człowiekiem. Pewnie każdy chciałby być znany, rozpoznawalny przez innych. Więc... tak, lubię to, dobrze się z tym czuję, jest fajnie gdy ludzie ci kibicują, mówią, że jesteś dla nich inspiracją. To jest mega pozytywne i ogromnie motywujące dla mnie na dalsze działania.

A czy przebiegnięcie Łuku Karpat przyniosło też konkretny wymiar w postaci sponsorów chcących pomóc Ci w kolejnych spektakularnych, ale kosztownych przecież wyczynach?

Na razie czekam na odpowiedź kilku firm, do których się zwróciłem, bo to ciągle ja muszę się zwracać o wsparcie. To nie jest tak, że przebiegniesz Łuk Karpat i wszyscy się zlatują: "Romanie, mamy dla ciebie kasę". Trzeba się nachodzić, szukać, pytać, prosić.

Ale teraz masz w takich rozmowach mocne argumenty.

Mam co pokazać, mam się czym pochwalić, jest trochę łatwiej rozmawiać. Dzięki Łukowi Karpat piszę też książkę, Łukasz Grass zaproponował mi to po spotkaniu na Festiwalu Biegowym w Krynicy. Robi się film nakręcony w Karpatach przez Montis Studio. Trochę się dzieje. Ciągle jeszcze żyję Karpatami, wciąż przeżywam.

To aż strach pomyśleć, co będzie za kilka lat, gdy przebiegniesz te Andy!

Zobaczymy czy to się powiedzie, na razie to marzenie jest jeszcze dalekie od realizacji. Ale na pewno możliwe!

A wypocząłeś już w pełni po Karpatach?

Tak mi się wydawało dosyć szybko, ale... UltraMaraton Bieszczadzki mocno to zweryfikował. Ścięło mnie na trasie 90 km i musiałem zrobić sobie solidne roztrenowanie. Niedawno wróciłem do treningów, ale zrobiłem badania i okazało się, że żelazo jest na bardzo niskim, katastrofalnym wręcz poziomie.

Masz anemię?!

Na szczęście jeszcze nie, ale jest blisko. To nie tylko wyczerpanie po Karpatach, na pewno wpływ na to ma też fakt, że kilka tygodni temu odstawiłem mięso i sery. Muszę to szybko wyprowadzić na prostą.

Życzę zatem zdrowia, sponsorów i... realizacji Twoich szalonych marzeń!

Dziękuję, postaram się o wszystko.

Rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. autor, Montis Studio


6. Bieg Mikołajkowy w Poznaniu: Prawie 2,5 tys. osób na mecie. Biegam = pomagam

$
0
0

Dokładnie 2459 biegaczy, wśród nich 1708 dorosłych i 751 dzieci wystartowało w sobotę 7 grudnia nad Jeziorem Strzeszyńskim w szóstej edycji Biegu Mikołajkowego. Uczestnicy mieli do przebiegnięcia dystans 4,3 km i 10 km, a zmagania w marszu Nordic Walking odbyły się na trasie 4,3 km.

Mimo chwilowej mżawki i dość silnego wiatru najszybciej z 10 km trasą (dystans długi) poradził sobie podobnie jak rok temu Zbigniew Kledzik (35:19). Tuż za nim uplasował się Tomasz Roszkowski (37:02) i Błażej Gregor (37:32). Wśród kobiet zwyciężyła Agnieszka Witczak-Flajszer (40:28), która wyprzedziła m.in. Dorotę Lutomską (42:01) i Magdalenę Przesławską (43:32).

Na dystansie 4,3 km również podobnie jak rok temu zwyciężył Julian Bocian (15:35), który wyprzedził m.in. Adriana Kowala (15:54) i Macieja Haremzę (16:42). Wśród kobiet najszybciej do mety dobiegła Agnieszka Golak (18:18), która wyprzedziła m.in. Jagodę Howil (19:46) i Adriannę Kasprzyk (20:04).

W marszu z kijkami - Nordic Walking na dystansie 4,3 km najskuteczniejsi okazali się także wzorem zeszłego roku Jacek Witucki (26:38) i Agnieszka Mielecka (27:00). Za nimi uplasowali się Roman Frąckowiak (26:38) i Rafał Woźnica (27:27), a wśród pań Iwona Maślanka (29:15) i Izabela Okrzesik-Frąckowiak (29:25).

Po biegach dorosłych na trasy ruszyły dzieci, które ścigały się w aż 20 kategoriach: od 3 roku życia (i młodszych) do 15 lat.

Pełne wyniki: TUTAJ

Choć głównym przesłaniem imprezy była promocja aktywności fizycznej i zdrowego stylu życia, to Bieg Mikołajowy jak co roku również ma na celu zjednoczenie biegaczy do pomocy dzieciom w tak ważnym dla nich dniu. Dlatego podobnie jak w poprzednich latach Organizator biegu - Maciej Łucyk, postanowił, że część wpisowego przeznaczone będzie na Dom Dziecka w Wągrowcu, a konkretnie na remont kolejnych pokoi w placówce.

- Cieszę się, że kolejny rok z rzędu dopisała frekwencja. Bo to właśnie dzięki uczestnikom jesteśmy wstanie pomóc dzieciom z Domu Dziecka w Wągrowcu. W tym roku za zebrane 15.000 złotych uda nam się wyremontować kolejne pokoje. Dodatkowo udało nam się zebrać kilkadziesiąt kilogramów słodyczy co na pewno również sprawi radość dzieciakom. –powiedział po biegu organizator Maciej Łucyk

Do zobaczenia za rok!

Źródło: Organizator


Miłośnicy górskich wędrówek pomagają bezdomnym w Poznaniu

$
0
0

Ruszyła zbiórka używanej odzieży technicznej: outdoorowej, narciarskiej, snowboardowej. Pomoc zostanie przekazana osobom bezdomnym. Zbiórka potrwa do 20 grudnia.

Jakie rzeczy można przekazać na zbiórkę? Używaną odzież outdoorową, narciarską i snowboardową: ocieplane kurtki, spodnie, bluzy, bieliznę termiczną, buty, czapki a także śpiwory, termosy, menażki.

Zima to najtrudniejszy czas dla osób bezdomnych. Niskie temperatury, zimny wiatr, opady deszczu i śniegu wymagają odpowiedniej odzieży, która pozwoli im przetrwać na dworze lub w prowizorycznych schronieniach. Warunki te doskonale spełnia outdoorowa odzież techniczna noszona przez miłośników górskich wędrówek i sportów zimowych. Wielu z nich tuż przed rozpoczęciem nowego sezonu rusza na zakupy nowego sprzętu. Stare i nieużywane już modele mogą przekazać najbardziej potrzebującym.

- Chodzimy po górach, nasi znajomi uprawiają zimowe sporty i wiemy, że kupowanie nowej odzieży i sprzętu potrafi wciągnąć. Producenci prześcigają się w tworzeniu nowych wzorów i innowacji, które mają nam zapewniać coraz większy komfort użytkowania. Skutek tego jest taki, że na dnie szafy mamy kilka zapomnianych kurtek lub kompletów bielizny termicznej z dość niewielkimi śladami użytkowania. Jednocześnie bardzo bliskie są nam ideę zrównoważonego rozwoju i zero waste. Stąd pomysł, aby dać nieużywanej odzieży outdoorowej drugie życie i przekazać ją naprawdę potrzebującym - mówią organizatorki zbiórki.

Zbiórka powstała z inicjatywy założycielek górskiej marki Level, która jest przyjazna środowisku i zaangażowana społecznie. Tworzone przez firmę notesy i plakaty powstają we współpracy z lokalnymi rzemieślnikami i z ekologicznych materiałów.

Dary zostaną przekazane poznańskiemu Stowarzyszeniu Pogotowie Społeczne. Organizacja ta prowadzi m.in. program streetworkingu, w ramach którego wolontariusze codziennie patrolują miejsca, w których przebywają i nocują bezdomni, nawiązują i podtrzymują z nimi kontakt, udzielają pomocy, która ma zwiększać ich szanse na integrację społeczną i zawodową. Część odzieży i sprzętu zostanie także przekazana osobom przebywającym w Schronisku dla Bezdomnych.

Więcej informacji na temat zbiórki i miejsca odbioru odzieży znajduje się TUTAJ a także pod adresem level.kontakt@gmail.com i numerem 691 644 654. Zbiórka potrwa do 20 grudnia 2019 roku.

Zbiórka została oficjalnie zarejestrowana na stronie zbiorki.gov.pl pod numerem 2019/5781/KS.

źródło: Level


5 tys. km już za nim, zostało jeszcze 30 tys. km...

$
0
0

Minęło 341 dni, odkąd Juan Pablo Niama Savonitti rozpoczął biegową podróż. Na początku roku, Argentyńczyk wystartował z Ushuaia. Jego celem jest pokonanie 35 tys. km. Metę wyzwania przewidział na Alasce. Po drodze chce przebiec przez Chile, Peru, Ekwador, Kolumbię, Panamę, Kostarykę, Nikaraguę, Salwador, Honduras, Gwatemalę, Meksyk, Stany Zjednoczone i Kanadę.

Na razie zakończył odcinek argentyński. Może więc odhaczyć pierwszy kraj i 5455 km. Na granicę dobiegł 7 grudnia. Teraz zaplanował krótki odpoczynek, a po nim wbiegnie do Chile. Odpoczynek jest pełni zasłużony i to nie tylko ze względu na dystans. Argentyńczyk mierzy się z ogromnymi przewyższeniami. Na jego trasie są wysokie góry, pustynie i niczym nieosłonięte asfaltowe drogi.

Cały wysiłek służy zwróceniu uwagi na sytuację osób głuchych. Savonitti zbiera fundusze na wsparcie osób z taką niepełnosprawnością i promowanie języka migowego, którym posługują się jego rodzice.

Projekt Niama Limits to jego największe wyzwanie biegowe. Ultramaratończykiem został przez przypadek – namówiony przez znajomych. Do ostatniej chwili uważał, że koledzy zrobili sobie z niego żart i w rzeczywistości będą biegli 10 a nie 100 km. Odkrycie pomyłki nie wpłynęło jednak na ostateczny wynik i w czerwcu 2016 miał zaliczony Vitosha 100. Miesiąc później miał już w nogach kolejną bułgarską setkę - Tryavna Ultra. Przez cały okres pracy w Bułgarii, „kolekcjonował” miejscowe ultramaratony.

W międzyczasie ukończył również Tor des Geants i 485-kilometrową wersję Yukon Arctic Ultra. Najdłuższy jego z dotychczasowych dystansów wynosił 1044 km. Zrobił go na trasie Buenos Aires – Posadas. Zajęło mu to 20 dni. Wyczyn imponujący, ale w niczym nie przypomina wyprawy przez 14 krajów i 35000 km.

Pierwszy etap biegu, chociaż wymagający, nie sprawił mu większych problemów. Wszystko wskazuje na to, że przedsięwzięcie zakończy się zgodnie z planem w czerwcu 2020 roku.

Postępy Argentyńczyka można śledzić na jego fanpjedżu https://www.facebook.com/niamalimits

IB/ fot. facebook Savonittiego


Zofia Dudek piąta w przełajowych mistrzostwach Europy. Konkretna, choć mała, dawka emocji

$
0
0

 Lizbonie rozegrano 26. Mistrzostwa Europy w biegach przełajowych. Do stolicy Portugalii pojechała młoda dwunastoosobowa reprezentacja Polski. Bardzo blisko zdobycia medalu była Zofia Dudek. Później podziwiać można było jak biegają inni.

Ponad sześciuset zawodników z czterdziestu krajów stawiło się w parku Bela Vista, jednym z największych tego typów zielonych obszarów w mieście nad rzeką Tag. Trasa była wymagająca, a dystans i liczba pokonanych okrążeń zależała od kategorii wiekowej.

Kibicom z Polski tętno mogło podnieść się tylko na chwilę, dzięki ambitnemu biegowi Zofii Dudek. Przedstawicieli „biało-czerwonych” zabrakło w biegach seniorów, czy młodzieżowych. A przecież jeszcze rok temu w kategorii do lat 23 Weronika Pyzik zdobyła brązowy medal w Tilburgu.

W tym roku największe nadzieje na podium pokładano we wspomnianej 17-letniej Dudek. Młoda Polka od lat mieszająca i trenująca w USA dobrze radzi sobie nie tylko za oceanem. W szwedzkim Boras zdobyła złoty medal mistrzostw Europy do lat 20 w biegu na 3000 m. W Portugalii mogła zdobyć kolejny krążek w kategorii juniorek.

Jakby na potwierdzenie wysokiej formy wychowanka warszawskiej Polonii od samego początku ruszyła mocno i przez większość wyścigu znajdowała na czele stawki. Obok niej podążały o dwa lata starsze - Portugalka Mariana Machado, czy też broniąca złota Włoszka Nadia Battocletti. Zawodniczki miały do pokonania 4225 m.

Wszystko rozegrało się na ostatnim okrążeniu. Wtedy na prowadzeniu utrzymywało się jeszcze pięć biegaczek, w tym Dudek. Niestety na jednym z podbiegów Polka została w tyle o kilkanaście metrów.

Zwyciężyła Nadia Battocletti z czasem 13:58. Drugie miejsce wywalczyła Słowenka Klara Lukan. A trzecia była Machado. Zofia Dudek stoczyła jeszcze zacięty bój o czwarte miejsce ze Szwajcarką Delią Sclabas. Ostatecznie Polka była piąta z takim samym czasem co rywalka - 14:22.

W klasyfikacji drużynowej wśród juniorek Polki zajęły dobre szóste miejsce. Zwyciężyły Brytyjki.

Nieco wcześniej na starcie stanęli rówieśnicy, czyli zawodnicy do lat 20. Faworytem był tu Norweg Jakob Ingebrigtsen, mistrz Europy seniorów w biegach na 5000 m i 1500 m z Berlina. Utalentowanego 19-latka miało nie być w Lizbonie, ale do kadry został włączony „za pięć dwunasta”. Wśród rówieśników nie miał sobie równych, jednak według regulaminu jest wciąż za młody, by startować z seniorami w przełajach.

Najmłodszy z trójki braci pewnie zwyciężył i zdobył czwarty medal mistrzostw Europy w przełajach z rzędu. Dystans liczący 6225 m pokonał w czasie 18:20. Drugie miejsce wywalczył Turek Ayetullah Aslanhan (18:58), a trzeci był Irlandczyk Efrem Gidey (19:01).

Najwyżej z Polaków uplasował się 19-letni Mikołaj Czeronek, który był 32. (19:37). Zawodnik Śląska Wrocław w tym roku brał już udział w mistrzostwach świata w biegach przełajowych w duńskim Aarhus i był też szósty podczas mistrzostw Europy w biegu na 3000 m w szwedzkim Boras.

W klasyfikacji drużynowej juniorzy zajęli dopiero 17-tą pozycję. Wygrali Brytyjczycy. 

Mistrzostwa Europy zakończyły się dla Polaków tuż po biegu do lat 23. W tej kategorii złotego medalu bronił Francuz Jimmy Gressier. Przez długi czas biegł w towarzystwie dwóch zawodników. W tej kategorii było pokonania 8225 m.

Ostatecznie zawodnikowi trójkolorowych udało się ponownie wywalczyć pierwsze miejsce w czasie czas 24:17. Metę przekroczył spacerem. Chyba nie chciał powtórzyć wpadki z Tilburga. 

Drugie miejsce zajął Elzan Babić (24:25), a trzeci był Hiszpan Abdessamad Oukhelfen (24:34). Jedyny Polak w stawce 22-letni Dariusz Boratyński zajął 56. miejsce (26:26). Zawodnik jest mistrzem Polski młodzieżowców w biegach przełajowych z Kartuz. 

Wśród młodzieżowców najlepszą zawodniczką w kategorii do lat 23 została Dunka Anna Emilie Moller (20:30), która obroniła złoty medal wywalczony przed rokiem w Tilburgu. Specjalistka w biegu na 3000 m z przeszkodami przez większość dystansu podążała samotnie. Za jej plecami toczyła się walka o srebrny i brązowy krążek. Druga była Holenderka Jasmijn Lau, a trzecia Irlandka Stephanie Cotter.

Sztafety mieszane to młoda konkurencja w programie mistrzostw Europy. Debiutowała zaledwie dwa lata temu. Po raz kolejny Polsce nie udało się jednak wystawić składu w tej konkurencji. Zmagania rozgrywane były w formule formule 4 x 1500 m i dostarczyły sporo emocji. Zwyciężyli Brytyjczycy z czasem 17:55.

Przez cały ten czas nie byli widoczni zawodnicy z Turcji. Przypomnieli oni o obecności podczas zmagań seniorów. O kolejny medal walczył Aras Kaya, złoty medalista z 2016. Przez pewien czas na prowadzeniu znajdował się rekordzista Europy w półmaratonie Szwajcar Julien Wanders, ale z czasem w czołówce zostali tylko Kaya i Szwed Robel Fisha.

Silniejszy z tej dwójki okazał się 23-letni biegacz w żółtej koszulce, który pokonał trasę w czasie 29:59. Drugi miejsce zajął Kaya (30:10), a trzeci był Włoch Yemaneberhan Crippa. W biegu seniorów trasa liczyła 10 225 m.

Wśród seniorek po czwarty złoty medal z rzędu zmierzała Turczynka Yasemin Can. Ile sił w nogach goniła ją Norweżka Karoline Bjerkeli Grovdal, specjalizująca się w biegu na 3000 m z przeszkodami. Początkowo utrzymywała się różnica 7 sekund, a z czasem się nieco powiększała. Panie miały do pokonania 8225 m.

Ostatecznie kolejny tytuł dopisała Can (26:52). Druga była Grovdal, a trzecia Szwedka Samrawit Mengsteab.

W klasyfikacji medalowej zwyciężyli Brytyjczycy z dorobkiem 5 medali, w tym czterech złotych i jednym brązowym. Druga była Francja – dwa złote i dwa brązowe, a trzecie Włochy (1-2-1).

U20WYNIKI

1.Jakob Ingebrigtsen (Norwegia) – 18:20

2.Ayetullah Aslanhan (Turcjia) - 18:58

3.Efrem Gidey (Irlandia) – 19:01

4.Etson Barros (Portugalia) – 19:05

5.Charles Hicks (Wielka Brytania) – 19:05

32. Mikołaj Czeronek – 19:37

84.Łukasz Górski - 20:41

89.Szymon Skalski 20:57

93. Łukasz Jatczak - 21:29

Kobiety

1.Nadia Battocletti (Włochy) – 13:58

2.Klara Lukan (Słowenia) – 14:01

3.Mariana Machado (Portugalia) – 14:10

4. Delia Sclabas (Szwajcaria) - 14:22

5 Zofia Dudek  – 14:22

22. Oliwia Sarnecka– 15:02

37. Natalia Bielak - 15:16

54. Emilia Miszkuta - 15:35

55.Olimpia Breza - 15:37

64. Klaudia Kazimierska – 15:53

U23

1. Jimmy Gressier (Francja) 24:17

2. Elzan Bibic (Serbia) - 24:25

3.Abdessamad Oukhelfen (Hiszpania) - 24:34

4.Tadesse Getahon (Izrael) - 24:50

5.Yohanes Chiappinelli (ITA) – 24:51

58. Dariusz Boratyńsk - 26:26

Kobiety

1. Anna Emilie Moller (Dania) – 20:30

2.Jasmijn Lau (Holandia) - 21:09

3.Stephanie Cotter (Irlandia) - 21:15

Sztafeta mieszana

1.Wielka Brytania – 17:55

2.Białoruś – 18:01

3.Francja – 18:05

Seniorzy

1.Robel Fsiha (Szwecja) – 29:59

2.Aras Kaya (Turcja) - 30:10

3.Yemaneberhan Crippa (Włochy) - 30:21

Kobiety

1.Yasemin Can (Turcja) - 26:52

2.Karoline Bjerkeli Grovdal (Norwegia) - 27:07

3.Samrawit Mengsteab (Szwecja) – 27:43

U20 - klasyfikacja drużynowa ( juniorki)

1.Wielka Brytania 29 pkt 

2.Włochy 29 pkt

3.Francja 38 pkt

6.Polska 64 pkt

U20 - klasyfikacja drużynowa ( juniorzy)

1.Wielka Brytania 25 pkt

2.Norwegia 38 pkt

3.Portugalia 39 pkt

17.Polska 205 pkt

RZ



Biegowe Tour de Małopolska na mecie

$
0
0

W Piekarach pod Krakowem odbył się Lisiecki Bieg Mikołajów, ostatni z cyklu zawodów Tour de Małopolska, który przyciągnął blisko ośmiuset zawodników.

W odróżnieniu od poprzednich zawodów z tej serii (Uliczny Bieg Myślenicki, I…taka Tarnowska Dyszka), dostępne były 2 dystanse: Lisiecki Półmaraton Mikołajów i Dziesiątka Siemaszki (10 km).

Pogoda dopisała maksymalnie jak tylko mogła. Temperatura ok. 10 stopni Celsjusza, delikatny wiatr i rozświetlone słońcem niebo. Nic tylko dać z siebie wszystko i ogień do przodu po asfaltowych trasach.

Jedni w mikołajowych czapkach, drudzy z rogami reniferów, a jeszcze inni w strojach mikołajów i elfów. Kolorowo i wesoło, ale każdy walczył o jak najlepszy wynik.

Trasę 10 km najszybciej pokonał Patryk Rydzyński z czasem 34:00, drugi był Adrian Kijowski 34:27, a podium uzupełnili ex aequo Jacek Rudziński i Dominik Piwowarczyk 34:31.

Wśród kobiet najszybsza była Magdalena Nabielec 38:18, druga Agnieszka Krowicka 41:42, a trzecia Maria Bahranowska-Kilian 42:11.

Z półmaratonem najszybciej rozprawił się Grzegorz Czyż w czasie 1:17:12, po dłuższej chwili na mecie pojawił się drugi zawodnik Sławek Gawlik 1:19:26, a trzeci zameldował się Przemysław Kmiecik 1:20:25.

Wśród pań najszybsza okazała się Patrycja Wierczek 1:36:33, druga Magdalena Popławska 1:41:14, a trzecia Iwona Kąś z czasem 1:43:00.

Od strony organizacyjnej trzeba przyznać, że Tour de Małopolska stanęła na najwyższym poziomie, biuro zawodów czynne przez 2 dni, usytuowane tuż przy starcie biegu, a w nim szatnie, prysznice i depozyt. Trasy idealnie oznaczone co 1 km, punkty odżywcze na trasie, a na każdym skrzyżowaniu wolontariusze bądź służby (policja, straż).

Na mecie rewelacyjna atmosfera i dla każdego uczestnika woda, gorące napoje i posiłek regeneracyjny, a poza medalem niespodzianka od organizatora – każdy kto ukończył wszystkie 3 biegi z cyklu otrzymał drewniany wieszak na medale w kształcie pucharu!

Brałem udział po raz pierwszy w lisieckim biegu, tak jak i w całym cyklu i uważam go za bardzo ciekawy jak i różnorodny, a przede wszystkim godny polecenia!

Na pewno w przyszłym roku będziecie mnie tam mogli szukać.

Pełne wyniki zawodów TUTAJ

Daniel BNJ


Sardyński hattrick Majer i Gorczycy w Trail delle Miniere. "To nasze miejsce na ziemi"

$
0
0

Ewa Majer i Bartosz Gorczyca wygrali Trail delle Miniere na włoskiej Sardynii, drugiej co do wielkości (po Sycylii) wyspie na Morzu Śródziemnym. Para biegaczy mieszkająca od kilku lat w Krynicy nie miała sobie równych w maratonie górskim prowadzącym po terenach kopalnianych.

Trail delle Miniere to impreza w miejscowości Iglesias na południowo-zachodnim krańcu wyspy, 60 km od Cagliari, głównego miasta Sardynii. Została rozegrana po raz drugi i jest na razie – jak powiedział nam Bartosz Gorczyca – dość kameralna. Rzeczywiście, na 3 trasach: głównej długości 45 km oraz towarzyszących 19 i 30 km, wystartowało w sumie ponad 220 osób.

Bartosz Gorczyca pokonał 45 km w czasie 4 godzin 10 minut i 2 sekund, miejscowych biegaczy Pietra Deriu i Flavia Cirronisa wyprzedził aż o blisko godzinę.

Czwarty był Hiszpan Luca Rais, a jako piąta open finiszowała najszybsza wśród pań Ewa Majer. Przybiegła na metę w czasie 5:13:48, a kolejne w klasyfikacji biegaczki z Sardynii Luanę Grussu i Sarę Lavino Zonę zdystansowała o 3 kwadranse.

WYNIKI

W ten sposób nasi biegacze skompletowali sardyński hat-trick: w tym roku byli najlepsi także w Trail del Marganai 55 km (marzec) i 3-etapowym Sardinia Trail na w sumie 100 km (maj), zaś Bartek do swojej korony może dorzucić jeszcze zwycięstwo w październiku ubiegłego roku w Supramonte Seaside Baunei Sardegna 90 km.

Trail delle Miniere, czyli bieg przez kopalnie, rozegrano w regionie Carbonia-Iglesias, pełnym kopalń minerałów i węgla. – To w większości kopalnie odkrywkowe, dzięki czemu trasa w części prowadziła przez tereny wydobycia. Trasa długości 45 km prowadziła z poziomu morza do wysokości 500 m n.p.m., nie biegaliśmy więc wysoko, ale na maratonie „złapaliśmy” w sumie 2500 m przewyższenia – opisuje Bartosz Gorczyca.

– Teren bardzo mieszany, miejscami dość trudny technicznie. Dużo wąskich single tracków, ścieżki między krzakami, trochę stromego terenu skyrunningowego, na którym organizatorzy podczepiali liny. – Niektóre ostre podejścia przypominały drugą część trasy Chudego Wawrzyńca, a jedna górka to wypisz wymaluj Oszust – wtrąca się Ewa Majer.

– Gdyby wcześniej mocno popadało, to na tych stromych odcinkach bardzo trudno byłoby się skrobać, a niestabilne kamienie usuwały się na zbiegach spod nóg – dodał 28-letni biegacz pochodzący ze Skołyszyna koło Jasła.

Wielokrotni triumfatorzy Biegu 7 Dolin 100 km na Festiwalu Biegowym w Krynicy upodobali sobie ostatnio Sardynię. W tym roku są na tej włoskiej wyspie już po raz czwarty, spędzili tu w sumie ponad 2 miesiące. – Zawody i tygodniowe pobyty w marcu i maju, potem 3 tygodnie w październiku, a teraz znowu będziemy tutaj około 3 tygodni – wylicza Ewa Majer. 

– Jesienią ubieglego roku Robert Zakrzewski i Viola Domaradzka zaproponowali nam start w Supramonte, bo te zawody to partnerska impreza ich Gorce Ultra-Trail. Pojechaliśmy i okazało się, że... Sardynia to nasze miejsce na ziemi! – śmieje się 37-letnia rekordzistka Biegu 7 Dolin.

Czym charakteryzuje się to „miejsce na ziemi” Ewa i Bartka? – Po pierwsze, wspaniały klimat: wiosną, późną jesienią i zimą jest idealnie do biegania, ani za zimno, ani za gorąco, przynajmniej 15-20 stopni. Po drugie, niezbyt wysokie koszty utrzymania – wylicza Ewa Majer. 

– Dalej: mega sympatyczni, przyjacielscy, otwarci ludzie i bardzo czyste powietrze, świetnie się oddycha, nie ma panującego u nas smogu. Bieganie jest przyjemne, bo jest mnóstwo szlaków, teren jest bardzo różnorodny. – Można zrobić każdy rodzaj treningu, są trasy i biegowe, i nawet skyrunningowe – dorzuca Bartosz Gorczyca. 

– Jeździmy po całej Sardynii, poznajemy ją od każdej strony, biegamy w przeróżnych regionach. Teraz na przykład jesteśmy na północy, a na Trail delle Miniere pojechaliśmy specjalnie na drugi kraniec wyspy – mówi Ewa.

Przed świętami para superbiegaczy wraca do Krynicy, a w nowym roku wyjedzie na kolejny obóz przygotowawczy do sezonu, niewykluczone, że ponownie na Sardynię. – Oboje nie lubimy biegać po śniegu, ja nie cierpię zimna, więc... na pewno chcemy znowu potrenować na włoskiej wyspie – kwituje Ewa Majer.

Piotr Falkowski

zdj. Bartosz Gorczyca FanPage, Francesco M. Deledda


 

Dzięki biegaczom z Piwnicznej krok bliżej do ośrodka dla niepełnosprawnych

$
0
0

Już po raz piąty Mikołaje biegały w Piwnicznej Zdroju. Biegacze pomogli w zbieraniu pieniędzy na dokończenie budowy ośrodka dla osób niepełnosprawnych „Środowiskowy Dom Samopomocy” w Kosarzyskach.

Uczestnicy mieli do wyboru dwa dystanse. Biegacze rywalizowali na trasie długości 10 km. Amatorzy nordic walking mieli do pokonania 8 km. Trasa biegu wiodła ulicami Piwnicznej i sąsiadującego z gminą słowackiego Mniszka nad Popradem. Elektroniczny pomiar czasu zapewniła ponownie Fundacja "Festiwal Biegów".

Najszybciej dłuższy dystans pokonał Krzysztof Jaworski, który uzyskał czas 38 minut i 12 sekund. Drugi był Janusz Gawron, który przybiegł tylko siedem sekund za zwycięzcą. Na podium stanął jeszcze Piotr Tokarczyk (39:33).

Rywalizacja pan była dużo mniej zacięta. Bez problemów wygrała Słowaczka Simona Conkova z czasem 43:33. Druga na mecie Lilianna Nazimek była prawie pięć minut późnej (48:13). Podium uzupełniła Wioletta Gnutek (48:49).

W marszu nordic walking najszybciej 8 km przeszedł Robert Łopuch (54:35), a wśród kobiet Malina Adamczyk (56:42).

Jak wspomnieliśmy impreza miała charakter charytatywny. Stowarzyszenia na Rzecz Osób Przewlekle Chorych i Dzieci Niepełnosprawnych "Nasz Dom" potrzebuje pieniędzy, by dokończyć budowę ośrodka dla niepełnosprawnych. Brakuje około 750 tys. zł. Oprócz pieniędzy z opłat startowych, podczas biegu odbyły się kiermasz i loteria. Był też pokaz tańców ludowych i ciepły poczęstunek. Dochód będzie przeznaczony właśnie na ten cel.

Pełne wyniki: TUTAJ

AK


Łódzcy biegacze dla dzieciaków. „Jestem Mikołajem” po raz trzeci [ZDJĘCIA]

$
0
0

Jak zwykle w najbliższą Mikołajkom sobotę, w łódzkim Parku im. J. Piłsudskiego (na Zdrowiu) Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii nr 3 w Łodzi po raz trzeci zorganizował pięciokilometrowy bieg „Jestem Mikołajem”. Cały dochód jest co roku przeznaczany na świąteczne paczki dla podopiecznych Ośrodka.

Jest to jedna z dwóch charytatywnych imprez urządzanych co roku przez MOS – drugą jest majowy „Bieg po Nowe”, z którego dochód finansuje sprzęt sportowy dla wychowanków. MOS nr 3 znany jest bowiem od dawna z pracy wychowawczej poprzez sport z młodzieżą zagrożoną wykluczeniem społecznym. Dzieciaki z Ośrodka zawsze startują w obu tych biegach.

Od ubiegłego roku bazą biegu jest strzelnica sportowa „Dziesiątka” na roku ul. Konstantynowskiej i al. Unii Lubelskiej w Łodzi, gdzie mieści się biuro zawodów, miejsce bogatego poczęstunku dla biegaczy i świąteczny kiermasz. Trasa startuje aleją gen. Orlicz-Dreszera, skręca obok dawnego Lunaparku, okrąża park Srebrzyńską, al. Unii i Konstantynowską, by al. Dreszera wrócić do strzelnicy.

Spośród rekordowej liczby prawie 500 biegających Mikołajów, najszybszy okazał się Paweł „Pako” Kopaczewski (16:56). Pobiegł już drugą piątkę tego dnia po wcześniejszym City Trailu. Mimo to zdecydowanie wyprzedził Rafała Kaszubskiego (17:24) i Roberta „Badyla” Sobczaka (17:45). Najlepszą Mikołajką została Joanna Wojnar, pokonując dwie panie, które podobnie jak zwycięzca miały już w nogach City Trail: Anetę Goździk-Zarębę i Martę Gunther. Pełne wyniki podamy, kiedy pojawią się na stronie organizatorów.

– Przyjechałam z Andrespola i nigdy wcześniej nie biegałam w tym parku – opowiadała nam zwyciężczyni. – Przyznam, że się mocno zmęczyłam, ale to był fajny bieg z miłą atmosferą i, co najważniejsze, ze szlachetnym celem. Cieszę się, że wzięłam w nim udział. Na co dzień uczę WF-u szkole sportowej w Aleksandrowie Łódzkim, więc jakieś tam pojęcie o bieganiu mam, ale nie spodziewałam się, że pójdzie mi aż tak dobrze. Tym bardziej że rzadko startuję w zawodach, a jeśli już, to z psem, a dziś zrobiłam wyjątek.

– Dziś już miałam jeden start w City Trailu i trochę czułam go w nogach – przyznała Aneta Goździk-Zaręba. – Biegłam więc spokojnie, luźnym tempem i jakoś to wystarczyło na drugie miejsce.

– Też biegłam wcześniej w Parku Baden-Powella, tyle że mnie nogi po nim bolały cały czas – dodała Marta Gunther. – Sama się więc zastanawiam, skąd wzięłam siły na ten finisz na ostatnim łuku, który dał mi trzecie miejsce. Naprawdę jestem w szoku.

– Jak na drugą szybką piątkę dnia, to biegło mi się wyjątkowo dobrze – cieszył się Paweł Kopaczewski. – Czułem trochę zmęczone nogi, ale myślałem, że będzie znacznie gorzej. Kontrolowałem tempo przez cały bieg i na mecie miałem taki sam czas, jak na City Trail. Jestem dwa tygodnie po obozie w górach, efekty po nim powinienem odczuć dopiero pod koniec grudnia, więc tym bardziej jestem zadowolony. Miałem nawet 5 sekund lepszy czas, niż w majowym Biegu po Nowe na tej samej trasie, mimo że wtedy czułem się lepiej.

– Na czwartym kilometrze „Badyl” powiedział mi „leć, Kaszub”, no to poleciałem – wspominał Rafał Kaszubski. – Wcześniej biegliśmy w trójkę, jeszcze z Tomkiem Kunikowskim, bo „Pako” od początku poszedł takim tempem, że nikt nie miał odwagi za nim gonić. Jestem bardzo zadowolony, świetna pogoda, dobry wynik i drugie miejsce, szczególnie w takiej mocnej konkurencji.

– Rafałowi nie dało się uciec, jest młodszy i szybszy, wieku się nie oszuka – śmiał się Robert Sobczak. – Ale rok biegowy i tak się dla mnie świetnie skończył, w sobotę w Radomsku podium, w niedzielę też. A 17:45 po roztrenowaniu to znakomity czas. Po Nowym Roku czas na góry, a dokładnie Etapową Triadę.

W marszu nordic walking najszybsi byli: Michał Osiński, Marek Sekieta i Piotr Lerka oraz Joanna Balcerak-Kolasa, Izabela Łaszczuk i Barbara Dankiewicz

– Współpraca ze strzelnicą układa się na dziesiątkę – cieszyła się Katarzyna Wolska-Kumosińska, dyrektor MOS nr 3. – Cieszę się, że nas przygarnęli. Chcemy zachować sentymentalne dla nas miejsce biegu na Zdrowiu, nie tylko ze względu na bliskość naszej poprzedniej siedziby, ale też przede wszystkim dlatego, że biegacze się do niego przyzwyczaili.

Dyrektor jak zwykle opowiedziała nam więcej o bieżącej sportowej sytuacji Ośrodka. – W naszej nowej siedzibie przy ul. Częstochowskiej sali gimnastycznej nie ma i nie będzie, ale dzięki pieniądzom z naszych biegów zorganizowaliśmy sobie miejsce do crossfitu, a także instalację do ćwiczeń na zewnątrz. Od dawna myślimy też o mobilnej ściance wspinaczkowej, jednak wymaga ona więcej zgód na budowę. Pieniądze powinny się znaleźć, również dzięki coraz większej liczbie uczestników naszych biegów – podkreśliła Wolska-Kumosińska.

KW


Bez śniegu, ale z klimatem – Bieg Mikołajkowy w Katowicach [MNÓSTWO ZDJĘĆ]

$
0
0

Niemal 1700 zawodników wzięło udział w szóstej edycji Biegu Mikołajkowego w Dolinie Trzech Stawów w Katowicach. Do wyboru były trzy konkurencje a uczestnicy każdej z nich mieli wystartować w czerwonej mikołajkowej czapce, która znalazła się w pakiecie. Niektórzy pokusili się o kompletne przebrania, założyli swetry ze świątecznymi motywami a nawet… piżamy w bałwanki i renifery. Choć zima ewidentnie odpuściła, bo temperatura wzrosła do 10 stopni, było bardzo zimowo i świątecznie.

Zawodnicy mieli do wyboru bieg na dystansie 5 lub 10 km oraz marsz nordic walking na krótszej trasie. Dla większości była to po prostu świetna zabawa, ale nie zabrakło także „ścigaczy”, którzy mimo mikołajkowych czapek na głowach walczyli o każdą sekundę. Na dłuższym dystansie, który wystartował jako pierwszy, najszybszy okazał się Rafał Fomicki z Zawiercia (CKS Budowalni Częstochowa), który na metę wbiegł z czasem 33:30. Drugie miejsce z wynikiem 34:35 zajął Paweł Buczek (Lake Runners Tychy), a podium dopełnił Adam Kukowka (Niezniszczalni Kalety, 35:47).

Wśród pań triumfowała Ewa Strzelczyk z Katowic (Huragan Ligota), która uzyskała czas 41:52. Druga była Michalina Janowska z rybnickiej Inżynierii Biegania (42:03) a trzecia Magda Janowska z Katowic (43:12).

Na krótszym dystansie zwyciężył Jakub Tesluk z czasem 16:35 (Decathlon Sosnowiec #szybkiszpil). Drugi był Mateusz Wolnik (Aktywni Team/Trener Biegania) – 16:43 a trzeci Piotr Jachimski z Orzesza – 16:55. Trzy najlepsze panie to: Rozalia Malina z Sosnowca (19:28), Natalia Gracz ze Świętochłowic (19:53) oraz Dalia Kampa z Gliwic (MKS-MOS Płomień Sosnowiec) – 20:01.

W marszu nordic walking zatriumfował Piotr Stępak (Lux Torpeda Małopolska), który dotarł do mety po 30 minutach i 55 sekundach. Drugie miejsce zajął Eugeniusz Gembala z Bełku (31:05) a trzecie Tomasz Sadowski z drużyny W pogoni za duchem z Sosnowca (31:15). Na czwartej pozycji open na mecie zameldowała się najszybsza z pań Joanna Kołodziej, również z wynikiem 31:15. Drugie miejsce zajęła Dorota Bagińska (Sławkowskie Włóczy-kije) z czasem 32:11, a podium dopełniła katowiczanka Agnieszka Gros (34:05).

W Dolinie Trzech Stawów panowała świąteczna atmosfera. Nawet brak śniegu i wyjątkowo wysoka jak na grudzień temperatura jej nie zabiły. – Śnieg zawsze można sobie wyobrazić, my nie mamy z tym problemu, bo jesteśmy przedszkolankami i mamy bardzo bogatą wyobraźnię – mówiły ze śmiechem jedna przez drugą Ola i Maja. - Biegało się fajnie, zimne powietrze orzeźwiało. Padła piąteczka, nie było trudno, atmosfera bardzo fajna i na pewno wrócimy za rok – zadeklarowały.

Po raz pierwszy na starcie katowickiego biegu stanął pan  z Krakowa. Dzisiaj towarzyszył w biegu swoim najbliższym i pokonał 5 kilometrów: - Trasa nie była trudna, bardzo przyjemna, atmosfera super. Dla chłopaka to pierwszy taki dystans, więc jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało mu się przebiec – pochwalił się. Jedenastoletni Oskar zadebiutował na tym dystansie: - Wcześniej przebiegłem ponad 4 km. Trasa była dla mnie trochę trudna, ale fajna. Za to cała impreza super! Tylko śniegu brakuje.

KM


„Polecam!” Żoliborski Bieg Mikołajkowy Ambasadora [ZDJĘCIA]

$
0
0

Z okazji Mikołajek odbyło się mnóstwo imprez biegowych. Jedną z nich był Żoliborski Bieg Mikołajkowy w Warszawie na 10 km. Przed biegiem głównym odbyły się również biegi dziecięce.

24. Żoliborski Bieg Mikołajkowy: Zacna frekwencja, trzecia wygrana z rzędu i zwycięski powrót [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Temperatura w sobotnie popołudnie w stolicy oscylowała w granicach 5-7 stopni, chociaż wiał wiatr i lekko zacinała mżawka.

Trasa poprowadzona była wzdłuż Wisły także widoki były ładne. Szybsi biegacze mogli pomachać wolniejszym, wracając tą samą trasą ale już do mety. Myślę, że to fajna opcja w przeciwieństwie do biegania po pętli. Szczególnie jeśli biegną nasi znajomi.

Co było najlepsze tego dnia?

Chociażby to, że w trakcie biegu przestało padać a na mecie oprócz ładnego medalu, czekała grochówka, rogalik i gorąca herbata. Były też w namiotach przebieralnie oraz depozyt na rzeczy. Impreza bardzo profesjonalnie zorganizowana.

Jeśli ktoś jest z okolicy, to spokojnie może za rok się zapisać. Polecam!

Maciej Konarski, Ambasador Festiwalu Biegów


Polacy pobiegną na Antarktydzie

$
0
0

W stawce 15. edycji Antarctic Ice Marathon znalazło się 55 zawodników, w tym dwoje Polaków.

13 grudnia na linii startu stanie m.in. Beata Larson. Urodzona w Polsce a mieszkająca w Chicago maratonka, biegiem na Antarktydzie zamknie projekt biegu na każdym z siedmiu kontynentów. Beata, która na co dzień pracuje w liniach lotniczych, oprócz Korony Ziemi kompletuje także maraton w każdym stanie USA.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

North Dakota 45-6-30

Post udostępniony przez Beata Ursula Larson (@beatalarson)

Do Chile poleciał już Michał Nowak, który najpierw zaliczył wszystkie biegi cyklu Abott World Marathon Majors, a teraz podobnie jak Beata, uzupełnia listę Korony Ziemi. Jednak, gdy ukończy ten bieg, będzie miał przed sobą jeszcze starty w Afryce i Ameryce Południowej.

Przygotowania Michała można było śledzić na jego profilu. Do startu szykował się trenując m.in. na plażach. Piasek miał pomóc w wyrobieniu siły biegowej, niezbędnej na trasie pokrytej miękkim śniegiem i lodem. Niestety niewiele było w Polsce okazji, by trenować w chłodzie. Michał udowodnił, że trudne warunki mu nie straszne, gdy zamykał szóstkę największych maratonów. Robił to przed rokiem w Bostonie, gdy śnieg i chłód, dziesiątkował stawkę.

Wspierany przez sponsorów i partnerów Michał, optymistycznie podchodzi do startu. W wywiadach wspomina nie tylko o ukończeniu biegu, ale nawet o szansie na podium.

Polacy na podium tego biegu już stali. Także na najwyższym jego podium. Przed rokiem triumfował tu Piotr Suchenia, dwa lata temu Joanna Mędraś była najszybsza wśród pań. Czy Michał będzie następny? Trzymamy kciuki!

IB



„Warto pomagać!” Biegiem do Stasia

$
0
0

W niedziele 8 grudnia na warszawskiej Białołęce odbył się już z trzeci Bieg do ….. Stasia. To bieg charytatywny, zorganizowany przez Fundacje Ad Solis.

Biegaliśmy dla wyjątkowego chłopca - Stasia. Chłopiec urodził się na przełomie 23 i 24 tygodnia ciąży z wagą 800 g. Ze względu na bardzo głębokie wcześniactwo, doznał dużych uszkodzeń neurologicznych oraz okulistycznych. Chłopiec przeszedł wiele operacji i zabiegów, a także dziesiątki pobytów na oddziałach szpitalnych oraz turnusach rehabilitacyjnych i nadal wymaga opieki lekarzy.

Rehabilitacja dziecka, m.n. z wykorzystaniem aminokwasów oraz komórek macierzystych, jest kosztowna. Stołeczny bieg był jednym z wydarzeń, którym można było włączyć się w pomoc chłopcu.

Pięciokilometrowa trasa prowadziła ścieżkami leśnymi w okolicach Dzikiego Zakątku. Pobiegliśmy w sile ok. 100 osób, bez numerów startowych, ale z chęcią pomagania.

Warto pomagać!

Zdjęcia - TUTAJ

Irena Hulanicka, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Biegowy hattrick na Winter Vertical Wierch nad Kamieniem

$
0
0

Tym razem „potraktuję” Was, nie najeżoną emocjami opowieścią o cyklicznym treningu biegowym, pod wskazującą na lokalny charakter i przywiązanie do regionu nazwą, tj. Winter Vertical Wierch nad Kamieniem, lecz krótką notatką, której przeczytanie nie zajmie Ci dużo czasu, tak jak proste odliczenie do trzech: raz, dwa trzy. Dlaczego? Gdyż myślą przewodnią stanie się sportowe określenie, związane ze zrobieniem czego trzy razy, czyli z hattrickiem.

Przejdź do relacji: KLIKNIJ

Karol Trojan, Ambasador Festiwalu Biegów


66 maratonów w 66 krajach. Wojciech Machnik rekordzistą świata! "Wbrew opinii niektórych..."

$
0
0

Maratonem w Cancun Wojciech Machnik zakończył swój projekt ukończenia największej liczby maratonów w ciągu roku w różnych krajach świata. Meksykański bieg był jego 66 maratonem w 66 kraju i jest to najlepsze tego typu osiągnięcie na świecie!

Wojciech swoje maratony kompletował od 9 grudnia 2018 r. do minionej soboty, 7 grudnia 2019 r.

„Mimo różnych przeciwności losu i wbrew opinii niektórych osób dowiozłem założoną cyfrę” - pisał na swoim profilu ambitny biegacz, który deklaruje, że do końca roku już nie wystartuje, a przede wszystkim - nigdzie nie poleci. W ciągu 16 miesięcy wzbił się w powietrze aż 160 razy.

Na długą przerwę Wojciech nie może sobie jednak pozwolić. Rekord Guinnessa nie był celem sam sobie. To część innego projektu Polaka - 249 Challenge. W ramach tego wyzwania Wojciech zamierza pokonać maraton w każdym z 249 krajów i terytoriów. Na razie zaliczył 89 biegów.

Maraton w Cancun Wojciech Machnik ukończył z czasem 5:27:31. „Nie wiecie, ile to znaczy, jak trzeba się zmotywować do maratonu w 30-stopniowym upale, biegnąc z jet lagiem po bezsennej nocy” - pisał po starcie, dziękując kibicom za wsparcie i komentarze.

Podium wśród mężczyzn zajęli Meksykanie. Zwycięzca Luis Saldivar minął linię mety z czasem 3:03:41. Wśród pań najszybsza była Amerykanka Erika Wilson z czasem 3:23:56. We wszystkich biegach imprezy wzięło udział ponad 4000 biegaczy. Opinie o biegu są podzielone. Z jednej strony uczestnicy zachwycili się atmosferą, ale znaleźli również niedociągnięcia organizacyjne. Swoje niezadowolenie w sieci wyrażali również turyści. Bieg zablokował drogę dojazdową na lotnisko.

IB


Pacemaker wygrał maraton w Abu Zabi! Zarobił...

$
0
0

Ponieważ elita maratonu w Abu Zabi nie okazała się zbyt silna, swoją szansę wykorzystał „zając”. Kenijczyk Reuben Kipyego sprawił dużą niespodziankę wygrywając bieg w stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jest to jego największy sukces w karierze.

Impreza na Bliskim Wschodzie posiada krótką historię, ale budzi duże zainteresowanie z racji sowitych nagród. Pierwsza odsłona rozegrana została zaledwie w 2018 roku. Padły wtedy doskonałe czasy. Zwycięzca Kenijczyk Marius Kipserem pokonał trasę w 2:04:04, wyprzedzając zaledwie o 4 sekundy przyłapanego później na dopingu rodaka Abrahama Kiptuma, byłego rekordzistę świata w półmaratonie. Wśród pań najlepsza była wówczas Etiopka Ababel Yeshaneh z życiówką 2:20:16. Rezultaty jednak nie zostały uznany za oficjalne. Ustalono bowiem, że trasa była za krótka.

Tajemnica trasy Abu Dhabi Marathon rozwiązana [WIDEO]

Maraton kusił wysokimi nagrodami. Za zwycięstwo można było zgarnąć aż 100 tys dolarów, czyli tyle samo co np. w Maratonie Nowojorskim. Opłacało się być pierwszym, bo za drugie miejsce na konto wpływało już „tylko” 25 tysięcy, a za trzecie - 15 tysięcy dolarów. I choć poziom sportowy nie zapowiadał się tak wysoki jak podczas maratonu w Walencji, to szczególnie dziennikarzy interesowało kto tym razem zgarnie petrodolary.

W uzyskaniu dobrego wyniku miał pomóc klasowy pacamaker, którym został 23-letni Kenijczyk Reuben Kipyego. W tym roku w Buenos Aires zajął on drugie miejsce z czasem 2:05:18. W Abu Zabi jego rola (a co za tym idzie także honorarium) miała się dopełnić w okolicach 30. kilometra. Jednak jak powiedział zawodnik po biegu, czuł się na tyle dobrze, że spróbował biec dalej.

Na półmetku pięciu zawodników notowało międzyczas 1:02:54. Chwilę później grupka porwała się. Prowadził ambitny pacemaker, ale za plecami miał rodaka Joela Kimurera Kemboia. Zawodnik ten (życiówka 2:07:48 z 2013 roku) zapewne nie znał jeszcze planów „zająca” i sądził, że ten za chwilę opuści trasę. Stało się inaczej.

Na 25. kilometrze Reuben Kipyego miał 4 sekundy przewagi nad Kemboiem, na 30. kilometrze już ok. 37 sekund. Nikt nie potrafił mu przeszkodzić w realizacji sprytnego planu.

Reuben Kipyego wygrał z czasem 2:04:40, ustawiając swój rekord życiowy. Drugi był Joel Kimurer Kemboi z czasem 2:06:21, co także jest jego najlepszym wynikiem w karierze. Trzecie miejsce zajął Etiopczyk Fikadu Teferi Girma, z wynikiem 2:09:16.

Wśród pań najlepsza była Kenijka Vivian Kiplagat z najlepszym czasem w karierze 2:21:11. Był to jej czwarty maraton w tym sezonie, z czego wygrywała aż trzy. Oprócz Abu Zabi, najszybciej biegała też w Mediolanie (2:22:25) i Meksyku (2:33:27).

Druga w Abu Zabi była Etiopka Wude Ayalew z wynikiem 2:24:03, a trzecia uplasowała się jej rodaczka Yeshi Kalayu - 2:24:28.

Oczywiście to nie był pierwszy przypadek w historii, gdy „zając” wygrywa prestiżowy maraton. Nie trzeba nawet daleko szukać. Podobna sytuacja miała miejsce w listopadzie w Stambule. Tam najlepszy okazał się Kenijczyk Daniel Kibet, który tak dyktował tempo, że sam ustanowił rekord trasy.

Zając wziął sprawy w swoje ręce i... wygrał maraton w Stambule! [WYNIKI POLAKÓW]

RZ


"Niesamowite wrażenie". Trzeźwy Ogr Ambasadora...

$
0
0

Sobota 30 listopada 2019, 07:00 - Przełęcz Tąpadła

Miałem wielką przyjemność wziąć udział w wydarzeniu organizowanym przez Huberta Kwaśniewskiego z okazji uczczenia jego kolejnego 8 roku życia w trzeźwości. Trzeźwy Ogr, bo taką nazwę ono nosi, to wydarzenie biegowe ze startem i metą na Przełęczy Tąpadła w Masywie Ślęży na Przedgórzu Sudeckim.

Na miejscu pojawiłem się o 6:30 aby odebrać pakiet startowy: niebieską, bawełnianą koszulkę wraz z numerem startowym. Przyczepiam numer startowy do pasa, krótka odprawa i wyruszamy na szlak. Do przebiegnięcia mam 78 kilometrów i niecałe 3200 metrów przewyższeń w przyjaznej atmosferze i ze wspaniałam ludźmi.

Formuła tego sportowego wydarzenia mówi o wbiegnięciu 8 razy na szczyt Ślęży. Jeśli któryś z uczestników z jakichś powodów zadecyduje, że chce wbiec 3 razy, to nie ma najmniejszego problemu, tak samo jak nie ma pomiaru czasu. Wszyscy przyjechali się znakomicie bawić.

Jeden punkt żywieniowy, tak zwany „paśnik” ulokowano w strategicznym miejscu na Przełęczy Tąpadła tam gdzie start i meta oraz zbieg z wierzchołka Ślęży. Na początku pomyślałem, że jeden punkt żywieniowy na takim dystansie to mało, jednak gdy zacząłem biec i zobaczyłem jak cała impreza jest zorganizowana, to przekonałem się, że po każdym wbiegnięciu na Ślężę innym szlakiem, będziemy zbiegać tą samą drogą z możliwością skorzystania z „paśnika”.

Punkt żywieniowy znakomicie zaopatrzony, naturalne soki, torty, ciasta, kanapki, kluski śląskie, bigos, zupa wegańska i niesamowite curry. Z pewnością nikt nie wyszedł z bufetu głodny.

W trakcie wydarzenia można było spotkać i porozmawiać z niesamowitymi ludźmi z polskiej sceny ultra. Podczas robienia drugiej pętli, część trasy przebiegłem z Mistrzem Polski w biegach górskich - Marcinem Świercem.

Całe wydarzenie zrobiło na mnie niesamowite wrażenie i jestem pewien, że w przyszłym roku dokonam wszelkich starań aby pojawić się po raz kolejny na wydarzeniu organizowanym przez Huberta Kwaśniewskiego. Podsumowując przebiegłem 4 pętle, co dało niecałe 44 kilometry i prawie 1900 metrów przewyższenia. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam!

Adrian Sierociuk, Ambasador Festiwalu Biegów


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>