Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Jeden maraton, prawie 180 uczestników poniżej 2h30! Vaporfly Train [WIDEO]

$
0
0

Aż 179 uczestników niedzielnego California International Marathon załamało 2:30:00! Chcieli się zakwalifikować do krajowych kwalifikacji olimpijskich.

W miniony weekend w stolicy Kalifornii - Sacramento doszło do poważnego ścigania. Choć czasy zwycięzców 37. California International Marathon mogą nie robić wrażenia, to liczba wartościowych wyników jak najbardziej tak.

Bieg był jedną z ostatnich szans na wywalczenia przepustki do kwalifikacji olimpijskich. Rywalizacja o miejsce w amerykańskiej kadrze odbędzie się pod koniec lutego w Atlancie. Jednak żeby znaleźć się w stawce, która walczyć będzie o bilety do Tokio, mężczyźni musieli pobiec poniżej 2:19:00, a panie - złamać 2:45:00.

Oczywiście na starcie nie brakowało zawodników z zagranicy oraz takich, którzy uzyskali już minima. Inni jeszcze raz próbowali swojej szansy.

Rozpędzony pociąg miał jedno zadanie - pobiec poniżej wymaganych czasów. Wśród mężczyzn daje to średnie tempo 3:17 min./km, choć liderzy biegli znacznie szybciej.

Równie szybko obserwatorzy zwrócili uwagę, że niemal wszyscy zawodnicy podążają w kontrowersyjnych butach Vaporfly 4% od nike. Żartowano nawet, że dla tego kolorowego pociągu warto utworzyć specjalną klasyfikację.

Ostatecznie 37 zawodników złamało 2:19:00. Poniżej 2:25:00 pobiegło 105 biegaczy, a poniżej 2:30:00 – 179. Było się z kim biegać. Dla porównania, podczas tegorocznego Orlen Warsaw Maratonu granice 2:30:00 połamało 22 biegaczy, Cracovia Maratonu -12 uczestników, a Maratonu Poznań - 7.

Wśród pań wyniki wyglądają równie imponująco. W Sacramento wyniki poniżej 2:40:00 uzyskało 10 zawodniczek. Lepiej niż wymagane 2:45:00 pobiegły aż 72 zawodniczki. Poniżej 2:50:00 już 120. Zaglądając na nasze podwórko trudno o porównania. Podczas OWM do 2:50:00 zmieściło tylko 8 zawodniczek, Cracovia Maratonu - 6 zawodniczek, a w Poznaniu - 4.

W Kalifornii wygrywali Kenijczycy - Elisha Barno (2:13:36) i Jane Kibii (2:29:31). W imprezie wzięło udział ponad 7,5 tys. osób. Szacuje się, że blisko 30 zawodników i 60 zawodniczek wywalczyło miejsce w kwalifikacjach olimpijskich. Walka trwała do ostatnich sekund.

Wyniki

Mężczyźni:

1. Elisha Barno (KEN) – 2:13:36
2. CJ Albertson (USA) – 2:13:40
3. Patrick Smyth (USA) – 2:13:48

Kobiety:

1. Jane Kibii (KEN) – 2:29:31
2. Obsie Birru (USA) – 2:30:25
3. Mariah Earle (USA) – 2:34:35

California International Marathon ma polskie akcenty. W 2003 roku wygrywał tu Michał Bartoszak (2:16:21). Cztery lata później na najwyższym stopniu podium stanęła Wioletta Kryza (2:39:20).

RZ



Ruszyły zapisy do 13. PKO Poznań Półmaratonu

$
0
0

Od 12 grudnia można się zapisywać do 13.PKO Poznań Półmaratonu, który odbędzie się 5 kwietnia 2020 roku. Zapisy potrwają do 4 kwietnia, pod warunkiem, że wcześniej nie zostanie przekroczony limit opłaconych miejsc tj. 10 500 osób).

Opłata startowa przy zgłoszeniach do 20 lutego to 95 zł.

Prawo do niższej opłaty startowej mają posiadacze Ogólnopolskiej Karty Dużej Rodziny z kodem terytorialnym miasta Poznania – 25% zniżki, oraz zawodnicy i zawodniczki, którzy ukończyli 60 lat – 50% zniżki.

Prawo do bezpłatnego startu mają: osoby, które przebiegły wszystkie dotychczasowe edycje poznańskiego półmaratonu oraz osoby, które zajęły w 12. PKO Poznań Półmaratonie miejsca od I do III w kategoriach wiekowych

Zapisy prowadzone są za pośrednictwem formularza zgłoszeniowego – TUTAJ.

Można też wybrać tradycyjną formę zapisów i odwiedzić Biuro Zawodów osobiście. Godziny pracy biura: od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-16.00.

Do 24 marca będzie można przepisać swój numer startowy na inną osobę, jeśli okaże się, że ktoś nie będziecie mógł wziąć udziału w zawodach.

Więcej informacji: www.halfmarathon.poznan.pl.

Źródło: POSiR


Gorlicki Wielobój Sportowy 2019 – znamy zwycięzców

$
0
0

Biegali, strzelali, jeździli na rowerze, grali w tenisa, a nawet strzelali z łuku. Teraz przyszedł czas na podsumowanie i wręczenie nagród dla najlepszych - wieloboistów ziemi gorlickiej.

W hali sportowej OSiR w Gorlicach odbyło się uroczyste zakończenie ósmej edycji Gorlickiego Wieloboju Sportowego, podczas którego wręczono nagrody dla najlepszych zawodników.

– W ósmej edycji Gorlickiego Wieloboju Sportowego udział wzięło ponad 40 osób podzielonych na cztery kategorie, jedną kobiecą i trzy męskie. Uczestnicy rywalizowali w 18 konkurencjach przez cały rok. Były to dyscypliny zimowe takie jak m.in: biegi narciarskie czy slalom gigant oraz konkurencje letnie takie jak m.in: bieganie, jazda na rolkach, tenis ziemny, jazda na rowerze i wiele innych – informuje nas Jerzy Knot organizator wieloboju.

Gorlicki Wielobój Sportowy ma zachęcić mieszkańców Gorlic i ziemi gorlickiej do czynnej formy wypoczynku i rekreacji oraz do poprawy kondycji fizycznej i skierowany był do osób pełnoletnich. Organizatorem imprezy był Ośrodek Sportu i Rekreacji w Gorlicach i Urząd Miejski w Gorlicach. Za miejsca od pierwszego do trzeciego w poszczególnych kategoriach wiekowych uczestnicy otrzymali nagrody pieniężne, dyplomy oraz puchary. Dla pozostałych uczestników, którzy byli obecni na  podsumowaniu wieloboju, zostały rozlosowane nagrody rzeczowe.

Wśród kobiet w tej edycji zwyciężyła Agnieszka Szura-Krawczyk, która zdobyła 177 pkt.

– Udało się zwyciężyć w większości konkurencji, ale nie startowałam we wszystkich. Rywalizacja była dość zacięta – oceniła Pani Agnieszka.

Wśród mężczyzn, w grupie I zwyciężył Marcin Machowski z 222 pkt, w grupie drugiej Jerzy Knot z 212 pkt, a w grupie trzeciej - gdzie była najbardziej zacięta rywalizacja - Stanisław Honkowicz z 225 pkt.

– To fajna zabawa połączona ze zdrową sportową rywalizacją. W tej edycji udało się uczestniczyć prawie we wszystkich konkurencjach. W zasadzie ostatnie konkurencje rozstrzygnęły o moim zwycięstwie. Uzyskałem tylko dwa punkty przewagi i to one zadecydowały o zwycięstwie. Zachęcam wszystkich do udziału w kolejnych edycjach – mówi Stanisław Honkowicz.

Klasyfikacja końcowa:

Kobiety:

1. Agnieszka Szura-Krawczyk - 177 pkt
2. Katarzyna Gruca - 119 pkt
3. Monika Honkowicz - 110 pkt

Mężczyźni:

Grupa I – 18-35 lat:

1. Marcin Machowski - 222 pkt
2. Grzegorz Machowski - 104 pkt
3. Łukasz Igielski - 100 pkt            

Grupa II – 36-50 lat:

1. Jerzy Knot - 212 pkt
2. Wojciech Pyznar - 179 pkt
3. Bernard Buliński - 112 pkt

Grupa III – powyżej 50 lat:

1. Stanisław Honkowicz - 225 pkt
2. Ryszard Cygańczuk - 223 pkt
3. Bogusław Oleszkowicz - 125 pkt

– Już wkrótce ruszamy z kolejną edycją wieloboju. Zapraszamy wszystkich do udziału w styczniu. Zaczniemy od łyżwiarstwa poprzez pływanie i biegi narciarskie – zaprasza Dariusz Oczkowicz z OSiR Gorlice.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


 

Wraca sprawa zamachowcy z Bostonu. Czy uniknie kary śmierci?

$
0
0

Chociaż od tragicznego Maratonu Bostońskiego minęło sześć lat to, historia zamachu nie daje o osobie zapomnieć. Prawnicy jednego ze sprawców Dżochara Carnajewa (na zdjęciu z aresztu sądu federalnego) chcą obalić wyrok śmierci. Uważają, że cały region był w takiej traumie, że niemożliwe było uzyskanie bezstronnej ławy przysięgłych.

Do zamachu na uczestników i kibiców najstarszego maratonu świata doszło 15 kwietnia 2013 roku, chwilę przed godz. 15 czasu lokalnego, czyli ok. godz. 21 w Polsce. W odstępie kilku sekund wybuchły dwa ładunki umieszczone w okolicach mety. Śmierć poniosły trzy osoby, kilkaset zostało rannych. Impreza została przerwana.

O przeprowadzenie zamachu oskarżono braci Carnajew. Wizerunki obu mężczyzn opublikowało FBI. Zaczęła się policyjna obława. Odnalezieni zostali oni na przedmieściach Bostonu. Po wymianie ognia z funkcjonariuszami zginął jeden ze sprawców – Tamerlan. Nieco później złapanego rannego Dżochara, który schował się w łodzi przechowywanej w przydomowym ogródku.

Proces Dżochara Carnajewa rozpoczął się na początku 2015 roku w Bostonie. Wezwano ponad 90 świadków. Postawiono mu 30 zarzutów, m.in. użycia broni masowego rażenia oraz czterech morderstw (podczas obławy na braci zginął policjant). Ostatecznie Dżochara Carnajew został uznany za winnego wszystkich zarzucanych mu czynów i skazany na śmierć przez podanie zastrzyku z trucizną. W grudniu 2018 prawnicy sprawcy złożyli apelację, kolejną...

Jak donosi Boston Globe, obrońcy Carnajewa chcą teraz obalenia wyroku śmierci, bo ich klient nie mógł korzystać z prawa do rzetelnego procesu. Jak twierdzą prawnicy, ława przysięgłych składała się z osób, które dobrze znały szczegóły ataku. Choć to brzmi jak ponury żart, to, ich zdaniem, wyrok nie był sprawiedliwy.

Przypomnijmy, że sprawa wstrząsnęła światem, i to nie tylko sportowym. Dramatyczne wydarzenia stały się m.in. scenariuszem do filmu „Dzień Patriotów” z Markiem Whalbergiem w roli policjanta podążającego tropem zamachowców, czy „Niezwyciężony” - o jednej z ofiar, która wskazała zamachowców.

"Dzień Patriotów" o zamachu w Bostonie już w Netflix [WIDEO]

Mało kto pamięta, ale zwycięzcą Maratonu Bostońskiego z 2013 roku został Etiopczyk Lelisa Desisa - tegoroczny mistrz świata z Dosze. Zawodnik zwrócił swój medal miastu w hołdzie ofiarom.

RZ

fot. United States Marshals Service


Pomoc dla prawie 100 niepełnosprawnych – Poland Business Run podsumowało akcję

$
0
0

W tym roku charytatywne sztafety Poland Business Run pobiegły w dziewięciu miastach. Dzięki biegaczom udało się zebrać 2,3 mln zł! Pomoc trafiła do 94 osób z niepełnosprawnością ruchową.

Akcja Poland Business Run odbyła się po raz ósmy. W 2012 roku wzięło w niej udział 2000 biegaczy w Krakowie. W 2019 roku biegano już w dziewięciu miastach, a uczestników było ponad 27 tysięcy. To najczęściej pracownicy firm, bo zamysłem fundacji PBR jest integracja biznesu, aktywność fizyczna, a przede wszystkim wsparcie dla osób niepełnosprawnych.

Podczas gali Poland Business Run podziękowano miastom, które goszczą bieg i sponsorom, a także podsumowano wyniki. Z opłat startowych i dobrowolnych wpłat uzbierało się dokładnie 2 313 938 zł. – To pozwoliło nam w tym roku pomóc 94 beneficjentom. 41 niepełnosprawnych dostało protezy kończyn, 63 osoby pojechały na turnusy rehabilitacyjne, 14 dofinansowaliśmy sprzęt ortopedyczny – wyliczała Agnieszka Pleti, prezes Fundacji. – Te osiem lat minęło błyskawicznie i już wkrótce czeka nas mały jubileusz. Cieszymy się, że tyle osób jest nam przychylnych, a biegacze chcą tak bardzo pomagać.

Wśród beneficjentów nie brakuje niepełnosprawnych sportowców. Jednym z nich jest 37-letni Piotr Kąkol. W 2004 roku w wyniku wypadku przeszedł amputację lewej nogi na wysokości uda, po której długo dochodził do siebie. W powrocie do zdrowia i sprawności pomogła mu aktywność fizyczna i uprawianie sportu. Aktualnie trenuje lekkoatletykę i jest w reprezentacji Polski. Jego celem jest występ w mistrzostwach świata i w igrzyskach paraolimpijskich. Potrzebował protezy nogi, aby móc rozwijać sportowe pasje i skończyć studia. Teraz protezę ma i może zacząć realizować cele.

– Będę mógł spełniać marzenia – cieszył się Piotr Kąkol. – Ta proteza otwiera dla mnie nowe możliwości. Bardzo dziękuję fundacji, że objęła mnie swoją opieką.

Od początku akcji Poland Business Run pomogła już kilkuset osobom. Większość z nich rozpoczęła nowe życie, wróciła do pracy i jest aktywna fizycznie. Osoby z niepełnosprawnością ruchową stworzyły nawet sztafetę, który pobiegła w łódzkiej edycji biegu.

W Łódź Business Run wystartował także Euzebiusz Smolarek, były reprezentant Polski w piłce nożnej. Korki piłkarskie zamienił na buty biegowe i… – Dobrze mi się truchtało, ale muszę się przyzwyczaić do biegania bez piłki przy nodze. Cieszę się, że mogłem wziąć udział w imprezie, która ma szczytny cel. W przyszłym roku też będę i wtedy się mocniej pościgamy – stwierdził Smolarek, który był jednym z ambasadorów biegu obok np. rajdowca Rafała Sonika czy Adrianny Palki, była biegaczka na średnich dystansach, obecnie trenerka personalna.

AK


Grand Prix Małopolski 2019 - WYNIKI OFICJALNE. Wręczenie nagród...

$
0
0

Po rozpatrzeniu nielicznych uwag i reklamacji, ogłaszamy oficjalne wyniki Grand Prix Małopolski 2019. 

WYNIKI OFICJALNE

Mężczyźni:

1. Jaworski Krzysztof - 664 pkt
2. Tokarczyk Konrad - 598 pkt
3. Trzepak Łukasz - 575 pkt
4. Marszałek Kamil - 531 pkt
5. Tomasiak Marek - 493 pkt
6. Orczykowski Bogdan - 442 pkt
7. Marszałek Jerzy - 425 pkt
8. Mikulski Mateusz - 376 pkt
9. Sułkowski Rafał - 372 pkt
10. Homa Rafał - 318 pkt

Pełne wyniki: TUTAJ

Kobiety:

1. Kulka Regina - 686 pkt
2. Gaborek Marcelina - 670 pkt
3. Brończyk Angelika - 668 pkt
4. Nazimek Lilianna - 580 pkt
5. Bodziony Anna - 575 pkt
6. Mróz Teresa - 525 pkt
7. Gnutek Wioletta - 524 pkt
8. Pałuzewicz Ewa - 516 pkt
9. Twardy Urszula - 323 pkt
10. Kusion Anna - 319 pkt

Pełne wyniki: TUTAJ

Gratulujemy zwycięzcom, a przede wszystkim zawodnikom, którzy zdecydowali się stanąć na starcie biegów zaliczanych do cyklu i wykazali się wysoką formą sportową zdobywając punkty do klasyfikacji.

Zgodnie z regulaminem cyklu, pierwsze trzy kobiety i pierwszych trzech mężczyzn otrzymają nagrody finansowe o wartości odpowiednio 1500, 1000 i 500 zł oraz nagrody rzeczowe. Nagrody rzeczowe trafią też do biegaczy z miejsc IV - X.

Wszyscy nagrodzeni otrzymają też pakiet startowy na 10. TAURON Festiwal Biegowy w Krynicy-Zdroju.

Uroczystość wręczenia nagród odbędzie się tradycyjnie 31 grudnia podczas Biegu Sylwestrowego w Gorlicach. Nagrody w cyklu wręczymy po dekoracji najlepszych uczestników biegu. Zapraszamy do hali OSiR.

Aktualności Grand Prix Małopolski: TUTAJ

Fundacja "Festiwal Biegów"


Rekord Guinnessa w przebraniu? W Londynie za darmo - zgłoś próbę!

$
0
0

Mniej niż dwa miesiące zostały, by podjąć decyzję o wzięciu udziału w poprawianiu rekordu Guinnessa w kostiumie podczas Maratonu Londyńskiego.

Bieg odbędzie się 26 kwietnia, ale zgłoszenia kandydatów przyjmowane są do 7 lutego. Teoretycznie każdy, kto miał szczęście w losowaniu i zapewnił sobie miejsce na liście startowej, może przystąpić do  historycznej zmiany wyniku w kostiumie. W praktyce trzeba się przygotować na wyzwania.

Przyszli rekordziści muszą wypełnić formularz, opisując w nim możliwie dokładnie swój kostium. Należy go wymierzyć, ale również upewnić się, że przebranie nikogo nie obraża. Konieczny będzie numer startowy i zaplanowany czas ukończenia biegu. To jednak nie koniec. Zaakceptowani pretendenci do bicia rekordu zostaną poproszeni o zdjęcie w kostiumie i dostaną czas do 6 marca, by uzupełnić biografię.

Gdy zdjęcie weryfikatorom Guinnessa nie wystarczy, można się spodziewać prośby o start w Big Half. Ten bieg odbywa się 1 marca i odrzucenie prośby o występ w nim w zgłoszonym kostiumie, nie wchodzi w grę. Pociąga to za sobą dodatkowe koszty i jest sporym utrudnieniem dla biegaczy spoza Wielkiej Brytanii.

Są też plusy. Zazwyczaj weryfikacja rekordu zajmuje czas i jest płatną usługą. Uczestnicy Maratonu Londyńskiego dowiadują się o wynikach od razu i za pracę weryfikatorów nie płacą. Bieg w kostiumie w tak dużej imprezie, jest również dobrym sposobem na zwiększenie zainteresowania swoimi działaniami charytatywnymi.

W tegorocznej edycji 95 biegaczy wypełniło formularze, do biegu przystąpiło ok. 80, a rekord poprawiła połowa z nich. Najszybszym biegaczem w przebraniu był Oliver Williams, który jako biegająca wstążka pamięci uzyskał czas 2:36:52.

IB/ Źródło: guinnessworldrecords.com


Rudisha znaczy powrót – utytułowany Kenijczyk zamierza zasłużyć na to nazwisko

$
0
0

Rekordzista świata na 800 m David Rudisha zamierza wystartować w igrzyskach olimpijskich w Tokio i po raz trzeci z rzędu stanąć na najwyższym stopniu podium. Wcześniej jednak musi wrócić do formy i zrzucić nadwagę. A to nie wszystkie jego kłopoty.

31-letni zawodnik na lekkoatletycznych stadionach zasłynął niemal dekadę temu, kiedy najpierw pobił rekord Afryki na 800 m, a potem rekord świata do tej pory należący do słynnego reprezentanta Danii Wilsona Kipketera (1.41,09). W Londynie zdobył złoty medal olimpijski i jeszcze poprawił czas na 1.40,91.

Cztery lata później w Rio de Janeiro Kenijczyk obronił złoty medal olimpijski – wygrał z czasem 1.42,15. Tym samym został jednym z czterech zawodników w historii, którzy tego dokonali na dystansie 800 m. Wcześniej uczynili to Brytyjczyk Douglas Lowe (1924, 1928), Amerykanin Mal Whitfield (1948, 1952) i Nowozelandczyk Peter Snell (1960, 1964).Teraz może przejść do historii i być tym jedynym, który wygra trzy razy.

W ostatnich latach Rudishy niezbyt jednak się układało. Ostatni raz startował na bieżni w lipcu 2017 roku. Na Węgrzech uzyskał czas 1.44,90. Później wiele mówiło się o powracającej kontuzji kolana, z którym miał już zresztą problemy wcześniej. Dodatkowo miał też kłopoty osobiste: rozpadło się jego małżeństwo, a kolejnym ciosem była śmierć ojca. Przeżył też poważny wypadek samochodowy. Jak przyznał, żeby odreagować presję sięgał po alkohol. Niektórzy podejrzewali, że to koniec jego kariery.

Rudisha jednak wraca. Jako gość mistrzostw świata w Dosze mówił, że patrzy już tylko przed siebie. Zanim zacznie ścigać się z rywalami, walczy teraz z czasem. Do igrzysk pozostało niecałe osiem miesięcy. Po jego sylwetce widać, że nie przypomina tej z czasów świetności. Wydaje się być jednak zmotywowany do ciężkiej pracy. Jak powiedział w jednym z wywiadów, Rudisha w języku suahili znaczy powrót i on chce zasłużyć na to nazwisko.

Dodajmy, że tylko pięciu zawodnikom w historii udało się złamać barierę 1.42,00 na 800 m. Oprócz Rudishy w tym gronie jest obecny prezes World Athletics Sebastian Coe (1.41,73), oraz Botswańczyk Nijel Amos (1.41,73). Z tym ostatnim zapewne Kenijczyk miałby jeszcze szansę zmierzyć w Tokio. Byłby to ciekawe rewanż za olimpijski finał z Londynu z 2012 roku.

RZ/Źródło: nation.co.ke/ fot. instagram Rudishy



Szybko, daleko i wysoko – mityng Orlen Cup w Łodzi odkrywa karty

$
0
0

11 lutego w łódzkiej Atlas Arenie odbędzie się lekkoatletyczny mityng Orlen Cup. Zaplanowano pięć widowiskowych konkurencji: 60 m i 60 m przez płotki, skok wzwyż, skok o tyczce i pchnięcie kulą.

- Ta impreza cieszy się ogromnym zainteresowaniem, a Atlas Arena jest obiektem znakomicie przygotowanym do tego typu wydarzeń – uważa Joanna Skrzydlewska, wiceprezydent Łodzi. – Mityng odbędzie się w roku Igrzysk Olimpijskich w Tokio, więc może będziemy mieli okazję dopingować w Łodzi przyszłych mistrzów olimpijskich.

Organizatorzy zapewniają, że do Łodzi przyjadą największe polskie gwiazdy lekkiej atletyki. Wśród sprinterek będzie Ewa Swoboda, która wygrała w Orlen Cup 2019 z czasem 7,13 sekundy (rekord życiowy to 7,07). W tym roku została m. in. mistrzynią Europy na 60 m w hali, startowała też w mistrzostwach świata na otwartym stadionie na 100 m.

W biegach przez płotki wystartuje kolejna reprezentanta Polski w Doha – Karolina Kołeczek (8,03 – rekord życiowy na 60 m ppł). Będzie rywalizować z Klaudią Siciarz (7,95), z którą w tym roku przegrała w halowych mistrzostwach Polski. Kołeczek zrewanżowała się młodszej koleżance w mistrzostwach Polski na otwartym stadionie. W Orlen Cup Siciarz była druga (8,06) za Amerykanką Evonne Britton (8,04).

Wśród panów zapowiadany jest występ Damiana Czykiera (rekord na 60 m ppł. – 7,65). W poprzedniej edycji Orlen Cup spisał się świetnie i przegrał tylko z Orlando Ortegą, wicemistrzem olimpijskim na 110 m ppł. czy brązowym medalistą ostatnich mistrzostw świata.

Stawkę sprinterów uzupełnią inni polscy biegacze i biegaczki, a także zawodnicy zagraniczni. Na razie organizatorzy nie zdradzają nazwisk.

W konkurencjach technicznych kibice będą mogli oklaskiwać m. in. świetnych polskich kulomiotów Konrada Bukowieckiego i Michała Haratyka oraz Paulinę Gubę, skoczków o tyczce Piotra Liska i Pawła Wojciechowskiego, a w skoku wzwyż Kamilę Lićwinko. –Program jest wypełniony konkurencjami bardzo ważnymi dla kibiców polskich lekkoatletów. W Atlas Arenie zobaczymy nasze gwiazdy, odnoszące obecnie sukcesy na międzynarodowych arenach – zapowiedział Artur Partyka, wicemistrz olimpijski w skoku wzwyż.

Atmosferę wielkiej imprezy poczują też dzieci z województwa łódzkiego. Ponad 700 młodych zawodników uczestniczących w programie„Lekkoatletyka dla każdego” weźmie udział w porannym mityngu w hali.

Bilety w cenie 20 zł (normalny) i 15 zł (ulgowy) będą dostępne na platformie ebilet oraz w kasach Atlas Areny.

AK


Sporo nowości w kalendarzu Ultra Trail World Tour – Chiny, Korea, Rosja…

$
0
0

W przyszłym roku biegowy cykl Ultra Trail World Tour rozrośnie się i będzie składał się z 28 biegów na 5 kontynentach. Tradycyjnie rozpocznie na trasie Vibram Hong Kong 100, który w kalendarzu przewidziany jest na 17 stycznia.

Pierwsza nowość to marcowy Geoligong by Ultra Trail du Mont Blanc, w którym do pokonania będzie 160 km w górach chińskiej prowincji Junnan. Nowy jest również Whalers Great Route Ultra Trail w maju na Azorach. Dystans tego biegu to około 118 km i 5000 m przewyższeń. Bieg jest częścią Azores Ultra Trail. 22 maja zawodnicy staną na starcie również nowego Volvic Volcanic Experience. Ten bieg odbywa się we francuskiej Owernii, w parku narodowym Auvergne Volcanoes. Udział w nim zapowiedział już Pau Capell, który po raz drugi został zwycięzcą całego cyklu. Dystans tej nowości to 110 km.

Na kolejne nowe biegi trzeba będzie poczekać do lipca. Wtedy walka o punkty będzie się toczyć na trasach hiszpańskiego Val d’Aran i Golden Ring Ultra Trail, debiutującego rosyjskiego biegu w cyklu. Po raz pierwszy biegacze będą mieli okazję odwiedzić również Koreę, gdzie na wyspie Jeju 10 października odbędzie się 110-kilometrowy Trans Jeju. Tydzień później cykl zawita do Chin, a dokładne na Ultra Trail Ninghai. Nowość będzie również zamykać cykl. Ostatnie punkty będzie można zdobyć 3 grudnia na pustynnym Oman by UTMB.

Niektóre z nowości przewijały się już wcześniej w grupie biegów o nazwie Discovery, jednak nie były brane pod uwagę w punktacji. W 2020 r. klasyfikacja i punktacja biegów będzie zmieniona. Zawodnik, który chce być brany pod uwagę, będzie musiał ukończyć co najmniej 4 biegi w ciągu 24 miesięcy. Ranking będzie tylko jeden, a biegi mają przypisaną liczbę punktów: UTWT 500, UTWT 1000, UTWT 1500 i UTWT 2000.

Kalendarz biegów UTWT

  • 17.01.2020 Vibram Hong Kong 100 – UTWT 1500
  • 08.02.2020 Tarawera Ultramarathon – UTWT 1000 
  • 04.03.2020 Transgrancanaria – UTWT 1500 
  • 23.03.2020 Gaoligong by UTMB – UTWT 1000 
  • 04.04.2020 Patagonia Run  – UTWT 500
  • 04.17.2020 100 Miles of Istria - UTWT 1000
  • 18.04.2020 Penyagolosa Trails HG - UTWT 1000
  • 24.04.2020 Ultra-Trail Mount Fuji - UTWT 1000
  • 25.04.2020  Madeira Island Ultra-Trail - UTWT 1500
  • 08.05.2020 Whalers' Great Route Ultra-Trail UTWT 500  
  • 16.05.2020 Ultra-Trail Australia - UTWT 1500  
  • 22.05.2020 VVX Volvic-Volcanic Experience - UTWT 500
  • 20.06.2020 Mozart100 - UTWT 1000  
  • 26.06.2020 La Sportiva Lavaredo Ultra Trail - UTWT 1500
  • 27.06.2020 Western State  100-Mile Endurance Run - UTWT 1500
  • 03.07.2020 Val d'Aran by UTMB - UTWT 500  
  • 19.07.2020 Eiger Ultra-Trail - UTWT 1000  
  • 19.07.2020 Golden Ring Ultra-Trail - UTWT 500  
  • 26.08.2020  TDS – UTWT 1000
  • 28.08.2020 UTMB – UTWT 2000
  • 28.08.2020 CCC – UTWT 1500  
  • 13.09.2020 Harricana Ultra-Trail - UTWT 500
  • 10.10.2020 Trans Jeju - UTWT 500
  • 17.10.2020 Ultra-Trail  Ninghai - UTWT 500  
  • 17.10.2020 Salomon Cappadocia Ultra-Trail - UTWT 1000  
  • 31.10.2020 Javelina Jundred - UTWT 500
  • 28.11.2020 Ultra-Trail Cape Town - UTWT 1000  
  • 03.12.2020 Oman by UTMB - UTWT 500

IB

fot. UTWT instagram


Jesienne rozstrzygnięcia w Wesołych Biegach Górskich

$
0
0

Monika Szymborska i Tobiasz Nowakowski okazali się najlepsi na głównym dystansie 10 km w jesiennym wydaniu Wesołych Biegów Górskich w warszawskiej dzielnicy Wesoła. Do klasyfikacji generalnej liczyły się 2 najlepsze wyniki spośród trzech startów na przełomie listopada i grudnia.

Pod nieobecność szybkich biegaczy na orientację z UNTS Warszawa (Jan Bednarski jako jedyny złamał na górkach w Wesołej 40 minut – 38:24), najlepszemu w pierwszym starcie Nowakowskiemu wystarczyło do końcowego zwycięstwa drugie miejsce w ostatniej serii WBG.

Szybszemu od niego Patrykowi Aidowi zabrakło finalnie prawie pół sekundy. – Zależało mi na wygraniu tego biegu, nie chciałem zrobić błędu sprzed tygodnia, gdy „wyciąłem” za chłopakami z UNTS i po trzech pętlach byłem „ugotowany” – powiedział nam Aid na mecie. Trzeci w klasyfikacji generalnej, ze stratą ponad 3 minut za najlepszym duetem, był Marek Traczyk.

Zwycięstwo Moniki Szymborskiej nie podlegało dyskusji. Dwa starty – i dwa zwycięstwa. Finalnie ponad 2 minuty przewagi nad Anną Górnicką-Antonowicz, brązową medalistką ME w biegu na orientację na krótkim dystansie w 2000 r. W decydującym biegu pokonała najgroźniejszą rywalkę o dokładnie 120 sekund. Trzecią lokatę zajęła Justyna Małek.

Triumfatorami biegów na pozostałych dystansach zostali:

6 km – Bożena Wiercioch (ponad póltorej minuty przed córką Izabelą) i Tomasz Lipiec, były chodziarz i minister sportu,

2 km – Wiktoria Wróbel i Michał Kawa.

Podczas Wesołych Biegów Górskich odbywa się także rywalizacja w nordic walking na dwóch dystansach. W jesiennym cyklu najlepsi byli:

6 km – Małgorzata Puszkarska i Piotr Polkowski,

2 km – Ewa Tomczak i Marcin Tomczak.

Dekoracja najlepszych i wręczenie nagród odbędzie się po zawodach finałowych Wesołych Biegów Górskich – Jesień, których wyniki nie są wliczane do klasyfikacji generalnej, są konkurencją odrębną. Finał – w sobotę 14 grudnia.

Bieganie w Wesołej będzie miało teraz króciutką przerwę, a po Nowym Roku – przyjdzie pora na wydanie zimowe, składające się z 5 rund i biegu finałowego. Do klasyfikacji generalnej będą się liczyły trzy najlepsze wyniki, finał (tak jak jesienią) będzie konkurencją odrębną.

WYNIKI

WIECEJ ZDJĘĆ

Piotr Falkowski

zdj. Piotr Siliniewicz Silne Studio


 

Polka na podium Antartic Ice Marathon 2019!

$
0
0

Beata Larson, Polka mieszkająca w USA zajęła drugie miejsce w tegorocznej edycji Antartic Ice Marathon! W ten sposób zaliczyła maratony na każdym z 7 kontynentów.

Miejsce na podium nie przyszło łatwo. Na zwycięstwo miała ochotę Amerykanka Danielle Nelson, a gdy okazało się poza zasięgiem, walczyła o drugie miejsce właśnie z Beatą. Ostatecznie to Polka zachowała więcej sił na finisz, przekraczając metę w 5:30:32. Nelson, ze stratą ok. 2 minut do Polki, spadła na trzecią pozycję.

Beata ma już na koncie wszystkie maratony z serii Abott World Marathon Majors, teraz dodała do tego osiągnięcia siódmy kontynent w którym pobiegła na królewskim dystansie. Przed nią jeszcze maratony w Stanach Zjednoczonych. W tej chwili ma za sobą biegi w 32 z 50 stanów.

Zwyciężczynią rywalizacji wśród pań z czasem 4:40:38 została Lenka Frycowa. Tylko 6 mężczyzn było na mecie przed Czeszką!

Rywalizacja mężczyzn zakończyła się rekordem trasy. William Hafferty przekroczył linię mety z czasem 3:34:12. Rekord Petra Vabrouška z 2013 r. poprawił o pół minuty.

Michał Nowak, który również zaliczył już wszystkie składowe Abott World Marathon Majors, na Antarktydzie ukończył swój piąty maraton z wyzwania „7 maratonów na 7 kontynentach”. Do końca pozostała mu jeszcze Afryka i Ameryka Południowa. Na mecie Antartic Ice Marathon zameldował się na 13. miejscu z czasem 5:10:10.

Piętnasta edycja biegu, która toczyła się przy temperaturze 15 stopni poniżej zera i sporym wietrze, stała się areną jeszcze jednego rekordu. Po 11 godzinach, 41 minutach i 58 sekundach metę przekroczył Roy Jorgen Svenningsen. 84-latek stał się najstarszym biegaczem, który ukończył bieg na siódmym kontynencie.

IB


Śląscy biegacze uczcili pamięć Górników z Wujka [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bieg 9 Górników to impreza wyjątkowa z kilku powodów. Po pierwsze zawodnicy mają do pokonania nietypowy, bo symboliczny dystans 9 km. To połączenie biegania ulicznego i przełajowego, bo część trasy prowadzi przez centrum Katowic i po asfalcie a spory jej fragment to wymagający teren w Parku Kościuszki.

Nietypowe jest podium, które mieści aż dziewięć najszybszych osób. I, w końcu, interesująca jest historia: bieg odbywał się przez siedem wcześniejszych lat, ale… to dopiero jego druga otwarta edycja. Wcześniejsze były dedykowane wyłącznie uczniom śląskich szkół. Dopiero przed rokiem postanowiono zorganizować ogólnodostępny bieg i decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę.

Na „szerokim” dziewięcioosobowym podium znalazło się aż czterech zawodników zagranicznych: byli to biegacze z Ukrainy, Białorusi, Maroka i Włoch. Najszybsi jednak okazali się Polacy. Szymon Dorożyński, chociaż przez cały dystans czuł na plecach oddech Mateusza Mrówki, nie oddał prowadzenia, wygrywając z wynikiem 29:15. Radliniok zameldował się na mecie piętnaście sekund później (29:30). Trzecie miejsce zajął Marcin Ciepłak (29:43), który w drugiej połowie biegu nieznacznie uciekł Elasriemu, wygrywając z nim o 3 sekundy.

Wśród pań najszybsza okazała się Patrycja Talar (36:57), przed Ewą Brych-Pająk (37:08) i Klaudią Petters (37:20). Nagrodzono także trzy nietypowe kategorie wiekowe 18-30, 31-50 i powyżej 50 lat, jednak tam podium było już trzyosobowe.

Pełne wyniki: TUTAJ

Poziom rywalizacji był dzisiaj naprawdę wysoki: – Tutaj poziom zawsze jest bardzo wysoki. Tak było przed rokiem, tak jest dzisiaj. To bardzo atrakcyjny bieg, który zawsze przyciąga mocne rywalki – powiedziała nam Ela Lewicka, siódma kobieta na mecie. – Dzisiaj warunki były dużo lepsze niż przed rokiem. Trasa nieco inna, ale bardzo przyjemna i przede wszystkim nie była oblodzona jak poprzednio. Biegłam pewnie wolniej niż przed rokiem, ale jestem po kontuzji i to, że znalazłam się na tym szerokim podium to dla mnie radość.

Dla sporej części biegaczy udział w biegu był po prostu formą upamiętnienia górników poległych podczas pacyfikacji Wujka, więc czas nie miał dzisiaj znaczenia.

– Jak tylko zobaczyłem, że jest taki bieg, musiałem przyjechać. Sam jestem górnikiem, mój syn także. On kiedyś pracował na Wujku… A ja jestem w wieku tamtych, którzy tutaj zginęli. Sam już wtedy pracowałem, ale na innej kopalni – opowiadał Krzysztof Podgajny. – Było warto przyjechać. Pogoda do biegania idealna, świetna trasa, organizacja wypada bardzo pozytywnie…

– Organizacja to wielkie wow! – wpada mu w słowo Anna Janic. – Jestem z Libiąża, kolega z Chrzanowa, ale musieliśmy tutaj przyjechać. Mój tata był górnikiem. Chcieliśmy uczcić pamięć tych ludzi. Bieg bardzo nam się podobał, fajne pakiety z koszulkami i czapkami, świetne medale. No wszystko jest super!

KM


Mikołaj niejeden ma kolor. „Zostań Niebieskim Mikołajem” w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Choć od jego imienin minął już ponad tydzień, w Łodzi święty niosący prezenty dzieciom znów wyruszył do akcji, zakładając tym razem... niebieską czapkę i mundur. Stało się tak za sprawą funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, którzy w sobotę 14 grudnia zorganizowali charytatywny bieg „Zostań Niebieskim Mikołajem”, z bazą w Centrum Zarządzania Szlakiem Konnym w Lesie Łagiewnickim.

Zawodom towarzyszyła zbiórka prezentów dla Domu Małego Dziecka w Łodzi. Policjanci wraz z „cywilnymi” uczestnikami biegu zebrali dużą ilość środków higienicznych oraz artykułów szkolnych i edukacyjnych dla młodszych i starszych podopiecznych placówki. Około 300 uczestników mogło wybrać między krótszą 2,5-kilometrową i dłuższą 5-kilometrową trasą (dwa okrążenia), poprowadzonymi po pagórkowatych ścieżkach łódzkiego lasu.

Na biegu nie prowadzono pomiaru czasu, bo nie ściganie było tego dnia najważniejsze. Słoneczna pogoda i temperatura lekko powyżej zera zachęcały jednak do żwawego biegu. Na mecie krótszego dystansu najszybciej pojawili się Robert Kucharz i Sandra Szost.

– W Łagiewnikach jestem pierwszy raz, bo z Płocka do Łodzi mam kawałek drogi – przyznała Sandra – ale przyjeżdżam tu na różne zawody, najczęściej na dyszki. Dziś tu jestem przede wszystkim dlatego, że to bieg charytatywny.

– A ja miałem znacznie bliżej, bo mieszkam w Zgierzu – dodał Robert. – Tutaj nie miałem żadnych ambicji, żeby wygrać, po prostu tak wyszło – śmiał się. – Pierwszy raz wystartowałem w zawodach na tak krótkim dystansie. Chciałem sprawdzić, ile jestem w stanie z siebie dać.

Na dłuższej trasie pierwszy do mety dobiegł Mateusz Kutejko, a tuż za nim finiszowali Łukasz Tomaszkiewicz i Urszula Przygoda, oboje z Łowicza.

Często tu przyjeżdżamy na treningi, bo macie porządne górki, a u nas jest płasko – opowiadał Łukasz. – Kiedyś tu się często ścigałem na rowerze, a ten dzisiejszy bieg to Ula gdzieś wyhaczyła w internetach! – Właśnie tak, bo to bieg charytatywny i najważniejsze, że można pomóc – dodała Ula. – A poza tym w Łowiczu nie mamy gdzie ćwiczyć podbiegów. Ta trasa była ciekawa, trochę podbiegów, nie dało się nudzić.

– Jestem z Aleksandrowa Łódzkiego i w Łagiewnikach jestem pierwszy raz – powiedział nam Mateusz Kutejko – bo chciałem przyjechać na ten wyjątkowy bieg. Trasa dosyć ciężka, ze wzniesieniami, ale ciekawa. Nie prowadziłem od początku, dopiero gdzieś po kilometrze wyszedłem na czoło i dowiozłem przewagę.

– Pomyśleliśmy, że warto byłoby coś fajnego zrobić dla dzieciaków z Domu Dziecka – opowiadała nam pani podinsp. Beata Prokopowicz z KWP w Łodzi – coś, co poruszyłoby ludzi. I chyba nam się udało, bo frekwencja dopisała, uczestnicy są zadowoleni, i najważniejsze, że zebraliśmy pełen samochód prezentów. Druga część darów, zebrana przez naszych funkcjonariuszy i pracowników, czeka w Komendzie Wojewódzkiej.

– To pierwsza nasza inicjatywa tego rodzaju – dodała organizatorka – ale chcemy ją powtarzać. Już myślimy o urządzeniu kolejnego charytatywnego biegu, a może także rajdu rowerowego na wiosnę, kiedy zrobi się cieplej.

KW


Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa: coś się kończy, coś zaczyna… [ZDJĘCIA]

$
0
0

Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa numer 12… a właściwie numer 72. Tak, tyle razy biegacze i kijkarze stawali na starcie tej cyklicznej imprezy. I nikomu się jeszcze nie znudziło! Jak to możliwe? Wyjaśnienie jest proste. To nie są zawody, tutaj nie przyjeżdża się po wynik i nie wraca do domu od razu z linii mety. Tutaj trzeba sobie zostawić czas na upieczenie kiełbaski nad ogniskiem, pogawędki z przyjaciółmi, spotkania…

To dlatego dzisiaj, na zakończenie, zawodnicy nie żegnali się ze sobą, ale mówili „do zobaczenia w styczniu!”. Bo to, że znowu się spotkają jest pewne. I to nawet szybciej niż na starcie styczniowej edycji, bo wcześniej odbędzie się wielki bal podsumowujący kolejny sezon. To podczas tej gali zostaną wręczone złote, srebrne i brązowe Radiostacje, czyli statuetki, dla których wielu co miesiąc motywuje się do walki z lenistwem.

Wytrwali zbierają je od lat. Większość przyznaje jednak, że zdobycie statuetki tylko na początku było powodem, dla którego w soboty stawiają się na starcie i to niezależnie od pogody. Z czasem to rodzinna atmosfera i chęć spotkania z przyjaciółmi stały się decydującym czynnikiem. Taki już jest urok tej imprezy. Dlatego dzisiaj zawodnicy wymieniali się świątecznymi życzeniami a wielu pojawiło się w przebraniach, mikołajkowych czapkach czy z rogami reniferów. Jedna z drużyn całą pętlę pokonała wspólnie, z ogromnym transparentem.

– Jesteśmy grupą NordicUS, istniejemy od dwóch lat a dzisiaj zrobiliśmy sobie zakończenie sezonu tutaj na Gliwickiej Prowokacji – mówił na mecie Leszek Kot, założyciel grupy. - Startowaliśmy w niej od stycznia i zwykle było nas od jedenastu do piętnastu osób. Dzisiaj szliśmy razem, w grupie, bardzo rekreacyjnie i bez ścigania. Chcieliśmy zakończyć cykl jako grupa. Wielu z nas zapewniło sobie brązową, srebrną albo złotą statuetkę, pierwszą w życiu. To pierwszy cykl, jaki zaliczyliśmy jako grupa – dodał z dumą.

Dlaczego wybrali akurat tę imprezę? – Prowokację mamy najbliżej Tarnowskich Gór, ale zadecydowało przede wszystkim to, że jest tak przyjazna dla zawodnika. Co o tym decyduje? Bardzo fajna trasa, niska opłata startowa, która nie przepada, jeśli ktoś nie może przyjechać, ale przechodzi na kolejny miesiąc. To rzadkość i ogromny ukłon w stronę zawodników. Jest też super atmosfera, której nie ma gdzie indziej – wyliczał.

Jednak Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa to nie tylko okazja do spotkań i miłego spędzania czasu. Dla wielu osób to bodziec i motywacja, by zawalczyć o lepszy czas, urwać z wyniku kilka sekund, pobiec o jedną pętlę więcej, zrzucić kilka kilogramów, przygotować się do startu w innych zawodach. Gliwicki cykl wyzwala zdrową rywalizację.

– Była też walka – przyznaje Leszek Kot. - Na początku wszyscy twierdzili, że potraktują start w Prowokacji jako zabawę, przejdą się rekreacyjnie… a później okazało się, że ten gen rywalizacji w nas tkwi. Wiele osób walczyło o swoje czasy, poprawiało je, ścigało się z innymi. Po kilku miesiącach okazało się, że każdy zna czas swojego przeciwnika, swoich okrążeń… Oj, była walka. Zwykle nasi zawodnicy wybierali jedno albo dwa okrążenia, ale byli też tacy, którzy szli trzy i cztery, żeby spróbować swoich sił, przesunąć granice.

Nagrodą za comiesięczne pokonywanie lenistwa, oprócz satysfakcji, będą statuetki gliwickiej Radiostacji: złote, srebrne i brązowe (zależnie od liczby startów w ciągu roku) oraz prawdziwy bal, który odbędzie się 11 stycznia 2020.

KM



5. Białołęcki Bieg Wolności: Lekcja historii i zwycięska para. „Koksowniki” - tym razem - wyłącznie rekwizytem [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Uczestnicy 5. Białołęckiego Biegu Wolności upamiętnili 38. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Impreza pełna była symbolicznych nawiązań. Dopisała pogoda, a rozstawione koksowniki tym razem przydały się tylko jako rekwizyty.

Już po raz piąty biegacze pokonali trasę prowadzącą wokół Aresztu Śledczego przy ul. Ciupagi na warszawskiej Białołęce. Lokalizacja imprezy choć nietypowa, to nieprzypadkowa. W czasie stanu wojennego za tutejszymi murami znalazło się blisko sześciuset opozycjonistów. W pawilonie IV internowani byli jedni z najważniejszych działaczy „Solidarności”.

Start ostry zaplanowano na godzinę 12:13, co nawiązywało do daty wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Do pokonania było 13 km, co również miało wymiar symboliczny. Trasa składała się z trzech rund prowadzących wokół aresztu. Żeby lepiej poczuć atmosferę tamtych dni, podczas startu z głośników dobiegały słowa słynnego przemówienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Niektórzy z obecnych pamiętali, że 38 lat temu wyemitowano je zamiast „Teleranka” - popularnego programu telewizyjnego dla dzieci.

To była dobra lekcja historii…

Sportowo było naprawdę ciekawie. Na czele stawki szybko znaleźli się Tomasz Słupik oraz Łukasz Parszczyński - halowy rekordzista Polski na 3000 m. Za nimi, z pewną stratą, podążała kolejna grupa zawodników. Na drugim okrążeniu przewagę nad kolegą z ucieczki wyrobił sobie Łukasz Parszczyński. Do końca zmagań nic się nie zmieniło, Parszczyński wygrał z czasem 42:48. Do rekordu imprezy - Florian Pyszel 42:39 - zabrakło niewiele.

- Jestem „dopiero co” po roztrenowaniu, w zasadzie to nie zacząłem jeszcze treningów. To miało być długie wybieganie, planowałem pobiec na 3:30 min./km i oczywiście wygrać. Zobaczyłem jednak, że na drugim kilometrze biegniemy po 3:07 min./km, a to było dużo za szybko niż chciałem. W połowie dystansu postanowiłem jednak wyjść na prowadzenie. Zwykle nie praktykuję takich mocnych startów bez przygotowania, skoro jednak kolega narzucił mocne tempo, to trzeba było się zmierzyć. Później czułem braki w mięśniach i to, że nie jestem jeszcze gotów. Nie było to zbyt rozsądne, bo trzeba sobie stopniowo podwyższać poprzeczkę… - opowiadał na mecie Łukasz Parszczyński.

Po biegu zwycięzca mógł kibicować swojej żonie Izabeli Parszczyńskiej, która walczyła o czwartą wygraną w imprezie. Do niej należy też rekord imprezy 49:55 z 2016 roku. Ostatecznie biegaczka AR Warszawa, mieszkanka Białołęki, podtrzymała swoją passę, choć na start przyjechała prosto z pracy.

Iza poprowadziła jeszcze rozgrzewkę dla uczestników imprezy. Widocznie okazała być ona bardzo skuteczna - 51:38 na mecie. Nad drugą na mecie Anną Sawicką zwyciężczyni wypracowała ponad minutę przewagi.

– Rano poprowadziłam zajęcia fitness. Na szczęście nie musiałam się zbytnio przebierać i prawie gotowa przyjechałam na start – opowiadała Iza. – Wracam po roztrenowaniu, bo praktycznie cały listopad luzowałam. Za mną dopiero trzynaście dni treningów. Dzięki temu wyleczyłam wszystkie kontuzje.

– Biegło mi się ciężej niż w sezonie, ale to przez wspomniane braki. Z drugiej strony, choć raz pogoda dopisała, bo nie było śniegu, mrozu czy deszczu. Przez cztery edycje przeżyłam tu wszystko...

– Rozmawiałam z kolegą o tym, że w kalendarzu nie ma teraz zbyt wielu imprez w tym terminie, więc dobrze, że jest taki bieg. Można wystartować, a przy okazji przypomnieć o tamtych trudnych czasach – dodała Izabela Parszczyńska.

Triumfatorka przyznała, że podczas biegu miała chwilę, żeby pomyśleć nieco o wolności.

– Na ostatniej rundzie kiedy już wszystko miałam pod kontrolą pomyślałam o koleżance, która miała tu dziś biec. Chodziła do mnie na zajęcia biegowe, a teraz walczy z nowotworem... Tak, myślałam o tym, że choć nasz kraj jest wolny, to każdy z nas z czymś walczy. Ale bieganie to może być taka chwila wolności… – stwierdziła.

W imprezie wzięło udział blisko 470 osób. Nie wszyscy pokonali pełne 13 km, udział w imprezie można było zakończyć po jednym lub po dwóch okrążeniach. Niezależnie od pokonanego dystansu, na biegaczy czekały wyjątkowe medale.

Wyniki:

Mężczyźni

1. Łukasz Parszczyński - 42:48
2. Tomasz Słupik - 43:20
3. Bartek Falkowski - 44:16

Kobiety

1. Izabela Parszczyńska - 51:38
2. Anna Sawicka - 52:50
3. Barbara Miszta - 58:01

Pełne wyniki – TUTAJ.

RZ


13 km ku pamięci ofiar stanu wojennego...

$
0
0

Zawody sportowe można podzielić na wiele kategorii. Jedną z nich są imprezy upamiętniające ważne dla Polski wydarzenia historyczne. 14 grudnia odbyła się już piąta edycja Białołęckiego Biegu Wolności w Warszawie dookoła Aresztu Śledczego. Bieg upamiętnił wprowadzenie stanu wojennego i internowania działaczy opozycyjnych. Dystans był również symboliczny - 13 km na pamiątkę 13 grudnia 1981 roku.

5. Białołęcki Bieg Wolności: Lekcja historii i zwycięska para. „Koksowniki” - tym razem - wyłącznie rekwizytem [WYNIKI, ZDJĘCIA]

W strefie startu / mety były postawione koksowniki do ogrzania dla biegaczy. Zorganizowano też oczywiście depozyt, przebieralnie w namiotach oraz stołówkę. Do tego zespół na scenie przypomniał piosenki z tamtych lat i nowsze, nawiązujące do tematyki imprezy.

W pakiecie zamiast koszulki znalazła się piękna, biało czerwona czapeczka biegowa.

Start nastąpił o godzinie 12:13 a wcześniej rozgrzewkę poprowadziła zwyciężczyni poprzednich edycji. Była to typowe ćwiczenia rozciągające dla biegaczy a nie trening fitness jaki często serwują nam organizatorzy innych imprez biegowych.

Przed biegiem można też było napić się gorącej herbaty a po biegu chłodnej wody oraz ciepłej grochówki lub zupy w wersji wegańskiej.

Temperatura wyniosła ok. 4-5 stopni. Przed startem trochę tylko pokropiło ale potem się wypogodziło. Chętni do zwiedzenia aresztu mogli po biegu wejść na teren ośrodka, pod warunkiem posiadania dowodu osobistego oraz niekaralności.

Istniała również możliwość zaliczenia biegu po ok. 4,5 km czyli jednej z trzech pętli. W końcu nie każdy może być sprawny w danym dniu. Nagła kontuzja czy złe samopoczucie. Wtedy można nawet przejść na piechotę tę jedną pętle. Liczy się pamięć i idea biegu.

Co ważne, były również puchary dla zwycięzców w kategoriach wiekowych. Myślę, że to ważne, zwłaszcza jeśli chodzi o tych po 60-tce.

Myślę, że na te zawody można śmiało wybrać się nawet z dalszych zakątków kraju. Na prawdę warto.

Maciej Konarski, Ambasador Festiwalu Biegów


#Barierołamacz: Ograniczenia są tylko w naszych głowach

$
0
0

Czy na wózku można pokonać najbardziej ekstremalny bieg z przeszkodami Runmageddon? Odpowiedź brzmi: Tak. Wystarczy mieć otwarty umysł i przyjaciół - przykład Artura Świercza doskonale to potwierdza.

Artur Świercz - przełamuje bariery, obala mity i niszczy stereotypy. We wrześniu tego roku udowodnił, że on - człowiek na wózku, może pokonać Runmageddon. Barierołamcz, jak mówią o nim przyjaciele, nie ma łatwo, ale to nie powstrzymuje go przed realizacją marzeń.

Artur urodził się już schorowany - rozszczep kręgosłupa. Ciężki przypadek. Lekarze od narodzin walczyli o jego życie i udało się. Przeżył, rozwijał się normalnie, tylko… nie mógł biegać. W dziewiątym roku życia usłyszał, że już nigdy nie będzie mógł chodził.  Mimo to, nie poddał się. Zaczął  działać. Siłownia, szermierka, piłka nożna, koszykówka, czy jazda na wózku na czas - żadna z tych sportowych aktywności nie była dla niego za trudna. A do tego jeszcze pasja - działalność prospołeczna.

Artur, mimo niesprawności, znalazł swoją drogę zawodową, realizuje swoje marzenia i podejmuje się nowych wyzwań. 14 września wsiadł na wózek i razem z grupą przyjaciół pokonał sześciokilometrową trasę Runmageddonu naszpikowaną ponad 30 przeszkodami. Razem ze wspierającą go grupą przyjaciół wspinał się na wysokie konstrukcje, czołgał, przeciskał przez opony oraz wskoczył do lodowatej wody. Stał się pierwszym człowiekiem na wózku, który pokonał najpopularniejszy w Polsce i najbardziej ekstremalny bieg przez przeszkody.

Artur Świercz - Jego osoba onieśmiela odwagą i determinacją. Jego postawa daje nadzieję, że w każdej sytuacji można się odnaleźć i ciekawie żyć. Jego sposób myślenia potwierdza tezę, że bariery są tylko w głowach, a wrześniowy start w Runmageddonie pokazał, że Artur ma godną podziwu, niezwykle inspirującą siłę i charakter prawdziwego Runmageddończyka. 

źródło: Runmageddon


Najbardziej górska trasa w Łodzi. „To nie Tatry czy Beskidy, ale można się zmęczyć” [ZDJĘCIA]

$
0
0

W centrum Polski też można pobiegać po górach. W drugiej biegu w ramach cyklu Łódzkie Biegi Górskie wystartowało prawie 350 biegaczy i… 18 psów. – Poza biegiem w Kamieńsku, ta trasa jest chyba najbardziej wymagająca w regionie łódzkim, jeśli chodzi o podbiegi. Tu spokojnie można trenować na przykład z myślą o starcie w Festiwalu Biegowym w Krynicy – mówił Adam Bandel, 52. w kategorii open na dłuższym dystansie.

Las Łagiewnicki na obrzeżach Łodzi to niezliczona liczba tras. Niemal co tydzień odbywają się tam jakieś zawody. W ten weekend ścigano się nawet dwa razy. W sobotę w biegu charytatywnym Zostań Niebieskim Mikołajem, a w niedzielę odbyła się tu, choć na zupełnie innej trasie druga edycjaŁódzkich Biegów Górskich, a także Puchar Maratonu DOZ.

Choć Szymon Chojnacki jest łodzianinem i ćwiczy w Lesie Łagiewnickim, to ta trasa była dla niego prawie nowością. Prawie, bo przecież biegł na niej w pierwszej edycji ŁBR. Wtedy na krótszym dystansie 6600 m był drugi. Tym razem wygrał w czasie 24:21, choć czas miał dziewięć sekund gorszy niż w listopadzie. Organizatorzy powiedzieli mu, że pobiegł 23 minuty z groszami i myślał, że ustanowił rekord trasy.

– Nastawiałem się na wynik około 24 minuty i kilka sekund. Skoro jest poniżej to super – mówił tuż za meta, kiedy jeszcze nie znał prawdziwego casu. – Temperatura do biegania była świetna – około 7 stopni Celsjusza. Co to w ogóle jest za zima. Mam nadzieję, że w trzeciej edycji warunki już się zmienią i będziemy biegać po śniegu – mówił Szymon Chojnacki. – Trasa? No właśnie za dobrze jej nie znałem, bo w tej część Łagiewnik właściwie nie biegam. Była dobrze oznaczona. Na początku jest niebezpiecznie, bo robi się bardzo wąsko, ale organizatorzy dobrze oznaczyli to miejsce. Potem miałem moment zawahania i niewiele brakowało, bym pobiegł na dłuższy dystans. Na szczęście na rozwidleniu ktoś z obsługi krzyknął, że jedni na lewo, a drudzy na prawo.

Krótszy dystans – 6,6 km – miał przewyższenie 140 m, dłuższy – 10,5 km– 220 m. To niby niewiele, ale daj w kość. – Pierwszy podbieg jest zdradliwy, bo niby to mała górka, za którą jest wypłaszczenie i można pomyśleć, że jest za nami, a tu zaraz znów jest pod górę. Drugie podejście jest najbardziej strome i wiele osób podchodzi a nie wbiega. Ostatni podbieg jest najłatwiejszy – opisywał Szymon Chojnacki.

Za Chojnackim drugi na metę wbiegł Michał Witkowski (25:07), który tydzień wcześniej w Łagiewnikach wygrał bieg im Julii Gajzler. – Wtedy mocno pocisnąłem i następnego dnia odczułem to w City Trailu. Tu też się postaram o dobry wynik – mówił jeszcze przed startem.

Do zwycięzcy stracił 46 sekund, a na najniższym stopniu podium stanął Mateusz Fijałkowski (27:42). Bardzo zacięty był finisz kobiet.O zwycięstwo do ostatnich centymetrów walczyły Anna Kociak i Magdalena Woźna. Finiszu nie powstydziłyby się sprinterki na bieżni. Obie zawodniczki miały na mecie ten sam czas, jeśli chodzi o minuty i sekundy. – Jak mnie minęłaś, to myślałam, że już nie dam rady. Jakoś się jeszcze zebrałam i finisz był bardzo ostry. Ciekawa, która z nas wygrała– zastanawiała się Kociak.

O 22 setne sekundy wygrała właśnie Kociak z czasem 30:13. Trzecie miejsce zajęła juniorka Aleksandra Korolczuk (LUKS Boguszyce – 30:46).

Adam Bandel pobiegł dłuższy dystans. Był bohaterem jednego z artykułów w portalu Festiwal Biegowy, w którym opisaliśmy jego wyścig z czasem, by zdążył na start biegu w Krynicy. Udało się, a w Łódzkich Biegach Górskich wystartował zamiast trenować. – Ten bieg uznałem, jako trening. Bardzo fajna trasa. W Łodzi to najtrudniejszy bieg, jeśli brać pod uwagę podbiegi. To oczywiście nie Tatry czy Beskidy, ale można go traktować, jako przygotowanie do startu w Krynicy – stwierdził Bandel.

Na dłuższym dystansie triumfował zgodnie z oczekiwaniami i ze sporą przewagą Maurycy Oleksiewicz (39:10), przed Piotrem Rzeńcą (40:03) i Tomaszem Kunikowskim (40:51). Zawodnik Truchtu Łódź Zwyciężył także w pierwszej edycji ŁBG, ale tym razem uzyskał czas lepszy o 12 sekund. Wśród pań wygrała Elżbieta Majcher (50:22), która stoczyła zaciętą walkę z Agatą Tamborską (50:36). Trzecia była Weronika Fortuniak (51:43).

Niemałe zaskoczone sprawił 10 na mecie Tomasz Prykowski (44:29), który dłuższy dystans przebiegł… bez koszulki. – To taki trochę mój apel, by nie trzymać dzieci pod kloszem, nie ubierać ich w stosy ubrań, jak tylko zrobi się ciut zimniej. Strasznie mnie to denerwuje. Nasz organizm ma znakomite możliwości adaptacyjne i w ten sposób staram się to pokazać. I mam z tego ogromną frajdę – opowiadał. – Trzeba stymulować układ odpornościowy, a nie go ochraniać i rozleniwiać. Uwielbiam też chodzić po górach, w których jest generalna zasada: jest ruch, jest ciepło. Jak człowiek jest aktywny, startuje w takich zawodach, to wytwarza masę energii. Nie ma możliwości, by się przeziębić.

W Łódzkich Biegach Górskich wystartowali także biegacze z psami (na krótszym dystansie). Spośród 18 zawodników i zwierzaków najszybciej do mety dobiegł Michał Trzcinka (30:07), a wśród pań Joanna Spułtowska z klubu Bieg na 6 Łap Zgierz (30:10).

WYNIKI TUTAJ

ak


Wojciech Kopeć dziewiąty w maratonie na Tajwanie. Błażej Brzeziński nie dobiegł

$
0
0

Wojciech Kopeć zajął 9 miejsce w Taipei Marathonie, w głównym mieście Tajwanu, państwa nazywanego oficjalnie Chińskim Tajpej. 33-letni biegacz-obieżyświat z Olsztyna zakończył swój maratoński sezon wynikiem 2:28:49 (netto 2:28:27) i cieszył się na mecie, że w ogóle zdołał w niedzielę pokonać królewski dystans, bo w przeddzień startu rozchorował się. „To, że tak pobiegłem to siła woli. Ledwo żyję. Katar, boli gardło i głowa” - napisał nam w krótkiej wiadomości.

Za 9 miejsce w Tajpej, polski maratończyk zarobił 10 tysięcy NT$ (dolarów tajwańskich). Nagroda to równowartość niecałych 1300 złotych. Wojciech Kopeć tradycyjnie łączy starty w zawodach na 42,195 km z turystyką i zwiedzaniem. Wielokrotnie biegał już w Europie, Ameryce Północnej i Środkowej (m.in. na Wyspach Karainskich), w Australii i Oceanii, teraz przyszła pora na Azję.

Poszedł na żywioł. Melbourne Marathon Wojtka Kopcia

Taipei Marathon to bieg z odznaką IAAF Road Race Bronze Label. Wystartowało w nim około 7 tysięcy zawodników, a w towarzyszącym półmaratonie – ponad 15 tysięcy osób. Biegacze ruszyli na trasę o wschodzie słońca, czyli o godzinie 6:30 czasu miejscowego.

Na starcie maratonu stanął także Błażej Brzeziński, ale walczący o olimpijskie minimum 32-latek z Bydgoszczy nie dobiegł do mety.

Wygrał Kenijczyk Kenneth Mungara z czasem 2:14:54, wyprzedzając trzech rodaków. Na podium stanęli jeszcze Josphat Leting (2:15:23) i Mike Mutai (2:17:14). Szybszych od Wojciecha Kopcia było w sumie 5 Kenijczyków i 3 Azjatów: dwaj Japończycy i Tajwańczyk. 

Najlepszego zawodnika gospodarzy Polak gonil na finiszu, przegrał z nim jednak o 14 sekund. Końcówkę biegu Kopcia możecie zobaczyć w relacji wideo, którą udostępniamy poniżej )od czasu 3:10:16).

WYNIKI

Maraton kobiet wygrała Kenijka Antonina Kwambai, która osiągnęła metę po 9 mężczyznach. Pokonała 42,195 km w czasie 2:31:27 i wyprzedziła o niecałe 3 minuty Etiopkę Meskerem Hunde (2:34:18), a o ponad 7 minut rodaczkę Naomi Maiyo (2:38:33). Najlepszą nie-Afrykanką była ósma na mecie Australijka Marnie Ponton (2:49:00).

Piotr Falkowski

zdj. z transmisji na stronie Taipei Marathon


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>