Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

W drugą dekadę z nową trasą po wyższą frekwencję. W niedzielę 11. edycja Biegnij Warszawo

$
0
0

Biegnij Warszawo to jedna z najpopularniejszych imprez biegowych w Polsce. W niedzielę 6 października odbędzie się już po raz jedenasty. Przez 10 lat ukończyło ją 83441 biegaczy. Rekordową frekwencję bieg zanotował w roku 2013 – wtedy linię mety minęło 11856 zawodników. Od tamtej pory liczba uczestników systematycznie maleje, by podczas jubileuszowej edycji w ubiegłym roku spaść do 6704, czyli do poziomu pierwszego Biegnij Warszawo w 2009 r. (6640 biegaczy).

Wciąż jednak impreza będącą kontynuacją nike'owego Run Warsaw jest lubiana przez osoby biegające, zwłaszcza te, dla których na pierwszym miejscu nie stoi wynik sportowy i uzyskany czas, a czysta frajda biegania. Takie zresztą nastawienie prezentują też organizatorzy Biegnij Warszawo.

– Najważniejsze są dla nas nie elita i rekordy czy wyśrubowane czasy, a frekwencja. Na to stawiamy przede wszystkim, to jest nasz cel – deklaruje dyrektor Biegnij Warszawo Bogusław Mamiński. Wicemistrz Europy i świata w biegu na 3000 m z przeszkodami (1982-83) ma nadzieję, że w tym roku liczba startujących wzrośnie przynajmniej do poziomu sprzed 3 lat (nieco ponad 8 tys. biegaczy).

– Tydzień przed imprezą przekroczyliśmy 8 tysięcy zgłoszeń, a równie bardzo cieszymy się z blisko 5 tysięcy chętnych na towarzyszące biegowi „Maszeruję – Kibicuję”! To ogromne, pozytywne zaskoczenie, wzrost z niecałych 3 tysięcy przed rokiem! – cieszy się Bogusław Mamiński.

– Zależy nam bardzo na biegaczach, którzy po raz pierwszy startują w imprezie – tłumaczy. – Naszym celem jest przyciągnięcie do biegania nowych ludzi, chcemy - kolokwialnie mówiąc - „produkować” biegaczy, także dla organizatorów innych imprez. Nasz bieg zachęca do aktywności i czynnego udziału w imprezach sportowych, ma charakter bardziej towarzyski, zabawowy niż stricte sportowy, rywalizacyjny.

– Dlatego właśnie dużo serca włożyliśmy w „wysepki muzyczne”, które mają uprzyjemnić uczestnikom pokonanie 10 km. Chcemy, żeby trasa stała się biegową dyskoteką, a zawodnicy zrezygnowali z tego, czego ja nie uznaję - biegania w słuchawkach. Słuchajcie muzyki na żywo, a w tłumie biegaczy będziecie mogli nawiązać mnóstwo nowych, fajnych znajomości! – apeluje Mamiński.

Wszystko to nie znaczy jednak, że na trasie 11 Biegnij Warszawo zabraknie „ścigaczy”. Tak jest zresztą co roku. Do 2014 roku zwycięzcy BW regularnie łamali 30, a nawet 29 minut (rekord imprezy to 28:46 Etiopczyka Toli Bane z 2010 r.). W ostatnich latach „30” jednak nie pękła.

– W tym roku spodziewamy się znów biegania na krajowym poziomie – zapowiada Bogusław Mamiński. – Na starcie stanie Mariusz Giżyński, dla którego będzie to ważny sprawdzian przed maratońskim startem na igrzyskach wojskowych w Chinach, a który zjedzie do stolicy prosto ze zgrupowania wysokogórskiego w Sankt Moritz (wygrał w BW w 2015 roku i jeszcze 3 razy stał na podium – red.).

„Giża” będzie się ścigał z dwoma innymi byłymi zwycięzcami Biegnij Warszawo: Kamilem Jastrzębskim, obrońcą tytułu z 2 ostatnich lat i Yaredem Shegumo (2011).

Bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja o zwycięstwo wśród kobiet pomiędzy Ewą Jagielską, triumfatorką w 2017 r. i trzecią przed rokiem, która tydzień temu wygrała Bieg na Piątkę podczas Maratonu Warszawskiego oraz Dominiką Stelmach przygotowującą się do walki o olimpijskie minimum na maratonie we Frankfurcie.

W stawce będzie także Iwona Bernardelli, pięciokrotna zwyciężczyni biegu i jego rekordzistka (32:56 w 2012 r.). Trudno jednak przypuszczać, by wracająca po poważnej kontuzji i blisko półrocznej przerwie Królowa Biegnij Warszawo była tym razem w stanie rywalizować o najwyższe lokaty. Na razie podstawą treningu Iwony nie jest bieganie, a rehabilitacja i ćwiczenia wzmacniające. Dobrze będzie jednak znowu zobaczyć ją na starcie!

Wyniki mogą być dobre, bo uczestnicy Biegnij Warszawo będą rywalizowali na nowej trasie. – W drugą dekadę imprezy wchodzimy z nową, szybszą i bardzo atrakcyjną trasą – mówi dyrektor Mamiński.

– Start i meta znajdują się w tym samym miejscu, a więc na Czerniakowskiej i przy stadionie Legii na Łazienkowskiej, ale pobiegniemy m.in. przez 2 mosty: Poniatowskiego i Świętokrzyski oraz przy Stadionie Narodowym. Zaraz po starcie skręcamy w kierunku jedynego podbiegu, czyli słynnej Agrykoli na początku 2 kilometra. Następnie 2 kilometry płaskie i od „Poniatoszczaka” już tylko w dół – opowiada z uśmiechem organizator.

Początek biegu – w niedzielę 6 października jak zwykle w samo południe.


BIEGNIJ WARSZAWO - ZWYCIĘZCY 2009-2018

2009 (na mecie 6640 osób):

  • Kyeva Cosmas (KEN) - 29:53
  • Maria Cześnik - 36:29

2010 (na mecie 7032 osoby):

  • Tola Bane (ETI) - 28:46 (rekord imprezy)
  • Iwona Bernardelli - 35:14

2011 (na mecie 8479 osób):

  • Yared Shegumo - 29:37
  • Iwona Bernardelli - 34:36

2012 (na mecie 9781 osób):

  • Radosław Kłeczek - 29:56
  • Iwona Bernardelli - 32:56 (rekord imprezy)

2013 (na mecie 11856 osób):

  • Michał Kaczmarek - 29:28
  • Iwona Bernardelli - 33:04

2014 (na mecie 8868 osób):

  • David Metto (KEN) - 28:58
  • Gladys Kirotich (KEN) - 33:17

2015 (na mecie 8620 osób):

  • Mariusz Giżyński - 30:20
  • Katarzyna Kowalska - 34:08

2016 (na mecie 8023 osoby):

  • Bartosz Nowicki - 31:21
  • Iwona Bernardelli - 35:30

2017 (na mecie 7438 osób):

  • Kamil Jastrzębski - 30:42
  • Ewa Jagielska - 34:15

2018 (na mecie 6704 osoby):

  • Kamil Jastrzębski - 30:54
  • Renata Pliś - 33:55

opr. Piotr Falkowski



MŚ: Marcin Lewandowski już w półfinale 1500m. Kapitalne biegi w Katarze!

$
0
0

Finał biegu na 400 m pań, początek drogi Marcina Lewandowskiego do medalu na 1500m oraz koniec marzeń mistrza Europy w pchnięciu kulą - taki był siódmy dzień mistrzostw świata w Dosze z polskiego punktu widzenia. Nie dla wszystkich okazał się on szczęśliwy

400m

„Na papierze” Justyna Święty-Ercetic i Iga Baumgart-Witan nie miały żadnych szans żeby zdobyć medal. Patrząc tylko na rekordy, Polek nie powinno być nawet w finale! Mimo wszystko z wiarą oglądaliśmy finałowy bieg na 400 m.

Pokaz fajerwerków urządziła Salwa Eid Naser. Reprezentantka Bahrajnu zdobyła złoto z fantastycznym czasem 48.14 - trzecim wynik w historii lekkiej atletyki i najlepszym wynikiem na światowych listach w tym roku.

Druga uplasowała się mistrzyni olimpijska z Rio Shaunae Miller-Uibo z Bahamów – 48.37 (nowy rekordem Ameryki Środkowej i Karaibów). Brąz przypadł Jamajce Sherice Jackson z życiówką 49.67. To było poważne bieganie.

Polki też mają powody do zadowolenia. Justyna Święty-Ercestic zajęła siódme miejsce z czasem 50.95, a Iga Baumgart-Witan była ósma z rezultatem 51.29. Obie walczyły, ale siła rażenia rywalek była zbyt duża. Obie i tak zapisały się w historii krajowej lekkiej atletyki, bo do tej pory nie mieliśmy swoich przedstawicielek na tym szczeblu rywalizacji. Przed naszymi paniami jeszcze start w sztafecie 4 x 400 m i kolejna medalowa szansa.

1500m

Swoją drogę po medal na 1500 m udanie otworzył Marcin Lewandowski. Nasz reprezentant musiał nieco tłoczyć się tłumie rywali, i to aż do samej mety. Wszyscy walczyli zaciekle o premiowane miejsca, ale każdy znał stawkę. Między pierwszym, a ósmym zawodnikiem było tylko 0.3 sekundy różnicy!

Marcin zajął ostatecznie piąte miejsce, z czasem 3:37.75. Walka o premiowane sześć pierwszych miejsc rozegrała się w samej końcówce. Tu naszemu wicemistrzowi Europy z Berlina pomogło doświadczenie i szybkość wyniesione z dystansu 800 m. Serię wygrał Norweg Jakob Ingebrigsten, z rezultatem 3:37.67.

Przypomnijmy, że zawodnik Zawiszy Bydgoszcz dwa lata temu w Londynie zajął w finale 1500 m był siódmy, z czasem 3:36:02. Co więcej, jest on jedynym Polakiem, który wystąpił w decydującej fazie lekkoatletycznych mistrzostw świata w tej konkurencji.

Dziesięciobój

Dobrze zaprezentował się w Dosze Paweł Wiesiołek, który dwudniowe zmagania dziesięcioboistów zakończył na dwunastym miejscu, z 8064 puntami. To spory sukces w karierze Polaka, który na ostatnich mistrzostwach Europy był trzynasty. W Katarze obsada była o jednak wiele silniejsza. Zwyciężył sensacyjnie Niemiec Niklas Kaul – tegoroczny Mistrz Europy… młodzieżowców!

Paweł, na co dzień zawodnik AZS AWF Warszawa, przed ostatnią konkurencją, czyli biegiem na 1500 m, zajmował jeszcze dziesiąte miejsce. Ostatecznie na bieżni zafiniszował jako dwunasty, z czasem 4:42.06. Najlepszy wieloboista - Niemiec Kaul - pokonał ten dystans w 4:15.70. Polak bardzo dobrze spisał się zwłaszcza w skoku wzwyż; w swojej serii był drugi wyrównując rekord życiowy 4.90 m. Tu z kolei odpadł rekordzista świata Francuz Kevin Mayer. Z powodu kontuzji nie był on w stanie oddać skoku i ze łzami w oczach kończył rywalizację.

Siedmiobój

Wielobojową rywalizację kobiet wygrała Brytyjka Katarina Johnson-Thompson, która zachwyciła także na bieżni - 2:07.26 to jej nowy rekord życiowy na 800m. Końcowy wynik Brytyjki - 6981 pkt.

Pchnięcie kulą

To, że w Dosze kwalifikacje nie są tylko formalnością, pokazał już konkurs dyskoboli. Teraz boleśnie przekonali się o tym nasi kulomioci. Z trójki naszych reprezentantów do finału awansował tylko Konrad Bukowiecki, który uzyskał wynik 21,16 m. Sensacyjnie z imprezą pożegnał się rekordzista Polski Michał Haratyk (20.52 m), który był jednym z naszych kandydatów do medalu. Eliminacji nie przebrnął także Jakub Szyszkowski (20.55 m).

Wśród pań do ścisłego finału pchnięcia kulą nie awansowała Paulina Guba, zajmując dziesiąte miejsce z wynikiem 18.02 m.

1500m

Szanse ma dublet na w Dosze, ma holenderka Sifan Hassan, która bez większych problemów przebrnęła przez półfinały. W swojej serii zaatakowała na ostatnich 300 metrach i wygrała z wynikiem 4:14.69. W drugim, znacznie szybszym biegu półfinałowym najlepsza była Amerykanka Jenny Simpson - 4:00:99. Finałowy bieg zapowiada się ciekawie. Przypomnijmy, że w Katarze Hassan wywalczyła już złoty medal w biegu na 10 000 m.

W klasyfikacji medalowej prowadzą Stany Zjednoczone z dorobkiem 18 medali w tym 8 złotych. Polska jest siódma mając na koncie cztery krążki jeden złoty, jeden srebrny i dwa brązowe.

RZ


W sobotę maraton MŚ. Najwolniejszy w historii?

$
0
0

Jak słaby będzie wynik zwycięzcy i ilu biegaczy zejdzie z trasy? To chyba najczęściej zadawane pytania przed biegiem maratońskim mężczyzn MŚ w Dosze. Wystarczy tylko przypomnieć sobie dramatyczne sceny z rywalizacja pań na tym dystansie, żeby zrozumieć w czym rzecz. Nie inaczej zresztą było w pozostałych konkurencjach rozgrywanych poza stadionem.

Blisko 80 zawodników z 40 krajów powalczy o medale w nocnym maratonie, który rozpocznie ostatni dzień 17. Mistrzostw Świata w Lekkiej Ateltyce. Historyczny nocy maraton, debiutujący na tak dużej imprezie, miał być dużą atrakcją, a okazał być się przekleństwem. Zarówno dla biegaczek jak i chodziarzy.

Spodziewana temperatura w nocy to ponad 30 stopni. Do tego dochodzić będzie jeszcze duża wilgotność powietrza (ok. 70-80 %). Faworytami są zawodnicy z Afryki, choć przykład Etiopek, które w swoim starcie zeszły z trasy jeszcze przed 20. kilometrem pokazuje, że i oni mogą sobie nie poradzić z ekstremalnymi warunkami.

Zawody rozgrywane będą na wg scenariusza biegu kobiet – trasę zlokalizowana na oświetlonym bulwarze Corniche. Jedna runda liczy tu 7 km, więc do pokonania jest 6 okrążeń. Przygotowane zostaną dodatkowe stacje z wodą, lodem i ręcznikami.

Tytułu bronić będzie Kenijczyk Geoffrey Kirui, który dwa lata temu wygrał w Londynie z czasem 2:08:27. Jest to największy sukces w karierze 26-letniego biegacza. W tym sezonie w Bostonie Kirui był piąty, z wynikiem 2:08:55.

Kenię reprezentować będą także Amos Kipruto, posiadający życiówkę 2:05:43, czy też Paul Lonyangata (2:06:08) – dwukrotny zwycięzca Maratonu Paryskiego. Największa gwiazda światowego maratonu - Eliud Kipchoge, zamiast mistrzostw wybrał próbę złamania dwóch godzin w maratonie, która odbędzie się już w przyszłą sobotę.

Wydaje się, że „na papierze” mocniejszą ekipę mają Etiopczycy. Prowadzić ich ma Mosinet Geremew, z rekordem życiowym 2:02:55 uzyskanym podczas Maratonu Londyńskiego. Na liście startowej są jeszcze m.in. Lelisa Desisa - wicemistrz świata z Moskwy (2:04:45) oraz Shure Kitata (2:04:49).

W stawce jest też kilku biegaczy którzy mogą sprawić niespodziankę. Doświadczenie jest mocną stroną Ugandyjczyka Stephena Kiproticha - mistrza olimpijskiego z Londynu. Jego najlepszy wynik w tym sezonie to 2:08:31.

Bardzo dobrą życiówkę ma reprezentant Bahrajnu El Hassan El Abbass - 2:04:43 z 2018 roku, co jest rekordem tego kraju.

Jeśli w czołówce biegu miał by się znaleźć Europejczyk, może stawiać na Brytyjczyka Calluma Hawkinsa (2:08:14). Z drugiej strony, pamiętamy jakie warunki powaliły biegacza – dosłownie – na ubiegłorocznych Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej w Gold Coast. Czy poradzi sobie w Dosze?

Najbardziej znanym wśród Japończyków jest zabiegany maratończyk Yuki Kawauchi (2:08:14). W połowie września „Samurajowie” mieli krajowe eliminacje do igrzysk olimpijskich w Tokio i to tam biegała ich krajowa czołówka.

Widać, że i Amerykanie nieco ulgowo potraktowali mistrzostwa świata, bo świadczy o tym fakt, że na imprezę pojechali biegacze z wynikami 2:13:11 i 2:14:40. W Polsce nie wypełnili by minimum na imprezę (2:12:30 - red)

Szansę na wysokie miejsce ma też naturalizowany Szwajcar Tadesse Abraham - mistrz Europy w półmaratonie z 2016 roku. Jego wynik 2:06:40 jest też rekordem kraju.

W reprezentacji Turcji pobiegnie pochodzący z Kenii Polat Kemboi Arikan– wielokrotny medalista mistrzostw Europy na 10 000 m i w biegach przełajowych, z maratońska życiówką 2:08:14.

O jak najwyższe miejsce dla Włochów powalczy urodzony w Maroko Yassine Rachik, z życiówką 2:08:05.

Najsłabszy rekord życiowy w z zgłoszonej grupie ma Łotysz Dmitrijs Serjogins - 2:25:01 z tego roku. To oznacza, że szybciej od niego prawie 10 sekund pobiegł ostatnio amator szybkiego biegania - Dariusz Nożyński.

Po jednym zawodniku w stawce mają też m..in Australia: Julian Spence (2:14:42), Belgia - Thomas De Bock (2:14:45), Białoruś - Uladzislau Pramau (2:14:29), Indie Thonakal Gopi (2:13:39), Tajlandia Tony Ah-Thit Payne (2:16:56), czy Azerbejdżan - Evans Kiplagat (2:07:46). W tym miejsce warto się zastanowić dlaczego w Katarze nie pobiegnie żaden z Polaków.

W 2007 roku w Osace złoty medalista mistrzostw świata Kenijczyk Luke Kibet uzyskał czas 2:15:59. Jest to najgorszy wynik w historii mistrzostw. To oczywiście statystyka, bo kto za dwa dni będzie pamiętał jaki był wynik. Liczyć będzie się tylko medal. Oczywiście, lekkoateltyka statystykami stoi, więc możemy być świadkami „poprawienia” tego niechlubnego rekordu. Co ciekawe, przez długi czas to właśnie po biegu w Osace utrzymywał się też najwolniejszy wynik mistrzyni - 2:30:37. Było tak aż do maratonu w Dosze. Mistrzostwa w Katarze mogą więc przejść do historii.

Ruth Chepngetich mistrzynią świata w maratonie. Ekstremalny bieg w Katarze [WYNIKI]

Bieg maratoński mężczyzn w ramach MŚ wystartuje 5 października godz. o 22:59 czasu polskiego.

RZ


LKS Podkowa Janów – zamiana dat, zamiana… osób. List naszego czytelnika nie pozostawia wątpliwości

$
0
0

Wiosną pisaliśmy o kontrowersjach wokół LKS Podkowa Janów, którego członkowie startowali w zawodach ze sfałszowanymi datami urodzenia. Sprawa wypłynęła jednak w Sosnowcu, gdzie jedna z zawodniczek wystartowała za swoją starszą koleżankę i… na jej dane osobowe. Chociaż zarząd klubu przeprosił i zarzekał się, że była to jednorazowa sytuacja, która wyniknęła ze zdarzenia losowego (niedyspozycja zapisanej zawodniczki) oraz zamiany dokonanej w ostatniej chwili, pozostały wątpliwości. Kilka dni temu do naszej redakcji dotarł list, który ostatecznie je rozwiewa. Okazuje się, że członkowie drużyny przez kilka ostatnich lat co najmniej kilkukrotnie dokonywali podobnych zamian…

Bieg Walentynkowy w Dąbrowie Górniczej, kultowa impreza, która co roku przyciąga rzesze biegaczy i kijkarzy nie tylko ze Śląska i Zagłębia. Co roku także jej podium jest okupowane przez reprezentantów Podkowy Janów i to zarówno w kategoriach indywidualnych, jak i w parach. Tutaj właśnie pojawiają się niespodzianki. Jak donosi nasz czytelnik, w roku 2018 na podium stanęły dwie pary Podkowy. Jednak osoby, które widnieją na zdjęciach nie są tymi, których nazwiska można odnaleźć na listach wyników. Ot, może koleżanka z drużyny odebrała statuetkę za inną zawodniczkę? Prześledziliśmy zatem naszą galerię zdjęć. Wyraźnie widać, że na starcie stanęły te same osoby, które później odebrały nagrody. I nie były to osoby zapisane na te zawody…

Obie pary reprezentujące Podkowę Janów to według nazwisk widniejących na listach startowych małżeństwa. Na podium stoją natomiast dwie dziewczynki, którym do pełnoletniości brakuje całkiem sporo. A ta była wymagana regulaminem imprezy. W jaki sposób zatem odebrano pakiety startowe? Dlaczego nie zmieniono danych? Bo legalnie nie można wystawić niepełnoletnich zawodników. Co więcej, klub sam pochwalił się sukcesem, na swojej stronie podając prawdziwe nazwisko zawodniczek uczestniczących w rywalizacji. Prawdopodobnie na dane swoich rodziców startowały dzieci.

Czy to samowola członków klubu? Nawet przy maksimum dobrej woli trudno zakładać, by zarząd klubu nie miał o niczym pojęcia, skoro jeden jego wiceprezes występował w „podmienionej” parze a drugi równolegle startował w tej samej imprezie indywidualnie.

Jednorazowe zdarzenie? Cofnijmy się zatem o rok.

W wynikach tej samej konkurencji widnieje… ta sama para z zawodniczką X a na zdjęciach znowu zawodniczka Y. Ostatnia edycja imprezy, luty 2019: na szerokim podium kategorii nordic walking w parach (nagradzanych jest 6 par) cztery duety reprezentujące LKS Podkowę Janów. W co najmniej trzech jedna z osób, które znalazły się na trasie zawodów oraz na podium nie jest tą, która widnieje na liście wyników. Podsumujmy zatem: w roku 2017 klub wystawił jedną taką parę, w 2018 dwie a rok później trzy lub cztery.

Same zwycięstwa także nie obyły się bez kontrowersji, kilkukrotnie rywale skarżyli się na łamanie zasad techniki nordic walking przez reprezentantów Podkowy. Ze względu na brak sędziów na trasie protesty te nie mogły zostać uznane. Zwycięstwo za wszelką cenę? Jak mają się czuć rywale, którym należało się podium?

Kiedy wiosną wyszło na jaw fałszowanie dat urodzenia zawodników klubu, na jego stronie pojawiła się najpierw informacja o zawieszeniu w startach na pół roku a później… sprostowanie, które ten zakaz znosiło. Kiedy jeszcze obowiązywał, nie obejmował udziału w zawodach klubu, czyli Jurajskim Pucharze Nordic Walking. Jak donosi nasz czytelnik, to impreza, w której dominacja Podkowy jest bardzo wyraźna a zasady klasyfikacji nieco niejasne. Zdarzały się przypadki pominięcia obcych zawodników podczas dekoracji, czas nie zawsze zgadzał się z innymi pomiarami a zasady sędziowania są zagadką. Dotąd żółtą kartkę i karę czasową wręczono raz – zawodnikowi, który wyprzedził lidera cyklu i jednocześnie…. syna trenera drużyny. Po doliczeniu minuty spadł on na drugą pozycję a hegemonia lidera pozostała niezachwiana.

Czy w LKS Podkowa Janów liczy się tylko zwycięstwo za wszelką cenę? 

red.


Upały w katarze... niegroźne? Badają zawodników

$
0
0

Wysokie temperatury i wilgotność to zmora maratończyków i chodziarzy rywalizujących w lekkoatletycznych MŚ. Część zawodników przyłączyła się do realizowanych przez IAAF podczas imprezy badań dotyczących wysiłku fizycznego w takich warunkach.

Jak informuje lekkoatletyczna centrala, w ramach projektu pn. IAAF Heat Stress ponad 50 sportowców przyjęło elektroniczną pigułkę, która podczas rywalizacji monitoruje temepraturę ciała od wewnątrz. Dane zbierane przez kapsułkę są pobierane bezprzewodowo przez analityków IAAF i trafiają do lekarzy zaangażowanych w przedsięwzięcie.

Elektroniczną pigułką w katarski upał. Kanadyjczycy testują [WIDEO]

Monitorowana jest także temperatura skóry, co jest możliwe poprzez umieszczenie przy trasie maratonu i chodów - na starcie, mecie oraz jednej z agrafek - kamer termowizyjnych (zdjęcie z pracy urządzenia podczas trasy maratonu kobiet).

Zarejestrowane dane zostaną dokładnie przeanalizowane i – jak wyjaśnia IAAF – zostaną wykorzystane do „wsparcia lekkoatletów w przygotowaniach do innych imprez wytrzymałościowych odbywających się w wysokich temperaturach, włączając w to Igrzyska Olimpijskie w Tokio”. Ponadto każdy z zawodników otrzyma indywidualny raport dotyczący swojego organizmu.

Badaniom IAAF w Katarze towarzyszy międzynarodowa konferencja pn. „Biegi Uliczne w miejskich oraz ekstremalnych warunkach”. Biorą w niej udział fizjologowie, trenerzy czy naukowcy zajmujący się na co dzień tematem w wymiarze praktycznym (m.in. zaangażowani w organizację MŚ). Oprócz wysokich temperatur przedmiotem dyskusji są także m.in. jakość powietrza czy zarządzanie urazami spowodowanymi ekstremalnymi warunkami pogodowymi.

IAAF poinformowało, że żaden ze sportowców rywalizujących w Katarze nie doświadczył dotąd udaru cieplnego. Tylko jeden z zawodników trafił do szpitala na obserwację, ale szybko został zwolniony do hotelu. Pozostałym zawodnikom, którzy uskarżali się na problemy wywołane ich zdaniem 35-stopniowym upałem i 70-80 procentowa wilgotnością powietrza nie wymagali hospitalizacji.

Komunikaty IAAF nie uspokajają zawodników, trenerów czy mediów, którzy otwarcie mówią o ekstremalnych i zagrażających zdrowiu i życiu warunkach rywalizacji w Katarze.

red.

źródło: IAAF


Maraton z wieloletnią tradycją odwołany przez powódź

$
0
0

Z powodu „ekstremalnej powodzi” odwołany został Leicester Marathon w Wielkiej Brytanii. Organizatorzy zdecydowali się na taki ruch po ciężkich opadach, które nawiedziły całe hrabstwo Leicestershire.

Impreza odbywająca się już jod 1979 roku stała się ażnym wydarzeniem w mieście. Kolejna edycja maratonu miała odbyć się w nadchodzący weekend. Niestety po intensywnych trzydniowych opadach, ulice miasta zamieniły się w wielkie jezioro. Lokalne władze poinformowały organizatorów, że trasa maratonu nie nadaje się do biegania. Zresztą zobaczcie sami:

Choć sprawdzano kilka możliwość zmiany trasy, to powódź okazała się tak rozległa, że niemożliwe jest całkowite wypompowanie wody do niedzieli. Co więcej, w najbliższych dniach w Leicester prognozowane są kolejne opady.

Organizatorzy zadeklarowali, że zwrócą wpisowe biegaczom, choć zasugerowali, by swoje pieniądze zawodnicy przekazali na cel charytatywny (odwołanie imprezy nastąpiło z przyczyn niezależnych od organizatora – red.). Sami ponieśli koszty m.in. zmiany organizacji ruchu, powiadomienia mieszkańców o biegu czy uruchomienia wolontariatu.

W zeszłym roku maraton w Leicester ukończyło 615 maratończyków. Dodatkowo rozgrywany jest tam półmaraton oraz sztafeta maratońska.

To nie pierwszy przypadek, gdy uczestnicy i organizatorzy biegów ulicznych musieli zmagać się z załamaniem pogody. Rok temu w Wenecji maratończycy po łydki brodzili w wodzie.

Nie inaczej było podczas zatopionego półmaratonu w Kopenhadze w 2017 roku. Co prawda, zwycięzcy mieli jeszcze warunki do ścigania, później jednak nad trasę nadciągnęła solidna burza połączona z gradobiciem. Nadmiaru wody nie wytrzymał też sprzęt mierzący czas. Biegaczom polecono udać się w kierunku mety. Według relacji jednego z uczestników, prąd poraził jedną z osób obsługujących imprezę.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Półmaraton w Kopenhadze za mną. Nawet nie mam zdjęcia z mety - ale wygladała tak. To było najbardziej ekstremalne i krańcowe doświadczenie w moim życiu i to nie w pozytywnym znaczeniu. W pewnym momencie, 3km od mety zaczęła sie najwieksza burza z gradem w moim życiu i zapanowała pieprzona apokalipsa. 20 tysięcy spanikowanych ludzi, nie mających sie gdzie schować i pioruny walące ze wszystkich stron. I ja w przemokniętej przepoconej koszulce zastanawiający sie co poszło nie tak w moim zyciu, że tu trafilem. Pewnie się będę kiedyś z tego śmiał, ale jak spotkam na ulicy duńską pogodę to ma lepe na ryj ode mnie. A co do biegu samego w sobie, to bardzo szczęśliwy, ze mogłem poprowadzić mojego przyjaciela, @broderjacob na 1:32 Edit: wyścig został przerwany, bo kabel wysokiego napięcia wpadł do tej wody i poraził prądem osoby z obsługi. #cphhalf #friends #denmark #fuckinweather #apocalypse

Post udostępniony przez Michał Łowigus (@running_miszka)

Także w Polsce powodzie krzyżują planu organizatorom. W maju 2010 r. do skutku nie doszła pierwsza edycja Festiwalu Biegowego w Krynicy, gdy na Sądecczyznę rozlała się powódź. Impreza została przeniesiona na wrzesień. Z kolei w 2014 r. w ostatnich chwili zmieniono trasę Cracovia Maratonu, gdy zalane zostały Bulwary Wiślane.

RZ


204 Polaków, 2651 Meksykanów, 4 zwycięzców. Liczby Chicago Marathon

$
0
0

Jeszcze nigdy tylu polskich biegaczy nie startowało w Wietrznym Mieście. 13 października na linii startu spotka się 204 biało-czerwonych maratończyków. To o 45 więcej niż w ubiegłym roku i o 25 więcej niż w rekordowym pod względem polskiej frekwencji 2017 r.

Oprócz Polaków w Chicago Marathon pobiegną zawodnicy ze 133 krajów. Wśród zagranicznych maratończyków najwięcej będzie Meksykanów (2652) Brytyjczyków (2046) i Kanadyjczyków (1813). Na drugim końcu jest 21 państw, które będą reprezentowane tylko przez jednego biegacza. Po raz pierwszy w tym maratonie weźmie udział biegacz z Wysp Dziewiczych USA. W sumie spoza USA wystartuje 12 000 biegaczy.

W biegu wezmą udział Amerykanie z każdego stanu. Nie licząc stanu Illinois, w którym znajduje się Chicago, frekwencją 2464 biegaczy przodują Kalifornijczycy.

Mężczyźni będą stanowić 52,53% uczestników biegu. Najwięcej z nich będzie walczyło o dobre miejsca w kategorii wiekowej 35 do 39 lat. Średnia wieku startującego mężczyzny wyniesie 41 lat i 3 miesiące. Pań będzie na trasie mniej - 47.47%. Będą też, biorąc pod uwagę średnią, młodsze - 38 lat i 4 miesiące. Najwięcej z pań będzie sklasyfikowanych w kategorii wiekowej 30-34 lat. Największe szanse na podium kategorii wiekowej mają zawodnicy w kat 80+, którzy stanowią jedynie 0,02% uczestników i zawodniczki w grupie 75-79, które składają się na 0,01 wszystkich biegaczy.

Do Chicago wraca cała czwórka obrońców tytułów w kategorii biegowej i wózkowej. Elita mężczyzn będzie złożona z 36 mężczyzn i 25 kobiet. Przy czym kobiety będą reprezentowały 10 krajów, w tym dwa europejskie. Natomiast mężczyźni zaledwie 7. Nie licząc Amerykanów, to Japończycy i Etiopczycy z elity mają najwięcej (po 4) przedstawicieli. W elicie nie ma żadnego polskiego zawodnika.

IB


MŚ: Marcin Lewandowski wbiegł do finału 1500m! REKORD ŚWIATA na 400m ppł!

$
0
0

Ósmy dzień mistrzostw świata w Dosze został okraszony rekordem świata. Polscy kibice nie mieli wielu powodów do radości, bo w finałach zabrakło naszych reprezentantów. Na bieżni zobaczyliśmy jedynie Marcina Lewandowskiego, który w kapitalnym, iście profesorskim stylu wygrał półfinał „półtoraka”!

1500m

- Zrobiłem swoje. W finale zamierzam zostawić serce na bieżni - mówił TVP Sport Marcin Lewandowski. Wicemistrz Europy z Berlina wygrał swoją serię z czasem 3:36.50. Bezpośrednio do kolejnej fazy awansowało najlepszych pięciu biegaczy z każdego biegu.

Polak od początku kontrolował sytuację. Niemal tradycyjnie z ostatnich lokat przyglądał się poczynaniom rywali – prowadził Kenijczyk Ronald Kwemoi. Na półmetku zawodnik Zawiszy Bydgoszcz zaczął poprawiać swoją pozycję. Na ostatnim okrążeniu Lewandowski szarpnął mocno na przeciwległej prostej by w łuku wyjść na prowadzenie. Nie oddał go do końca, co umożliwiło mu komfortowy finisz.

W pierwszej serii półfinałowej zwyciężył wicemistrz świata z Londynu - Timothy Cheruiyot, z czasem 3:36.53. Kenijczyk jest jednym z głównych faworytów do złota. Zapowiada się ciekawy i wyrównany pojedynek, bo różnice między zawodnikami, którzy dostali się do finału są liczone w dziesiątych częściach sekundy. Finał konkurencji zaplanowano na niedzielę na godz. 18:40 czasu polskiego.

400 m ppł

Wydarzeniem wieczoru był rekordowy finał na 400 m ppł kobiet. Złota medalistka Amerykanka Dalilah Muhammad nabiegała 52.16, poprawiając własny rekord świata z mistrzostw USA z tego roku (52:20).

Mistrzyni olimpijska z Rio wyprzedziła swoją rodaczkę Sydney McLaughlin, która wynikiem 52.23 uzyskała trzeci wynik w historii lekkiej atletyki. Trzecia, już z dużą stratą finiszowała reprezentantka Jamajki Rushell Clayton, z życiówką 53.74.

3000 m z przeszkodami

Niespodzianki nie było, choć końcówka rywalizacji przeszkodowców była bardzo zacięta. Pasjonujący pojedynek o złoto stoczyli Etiopczyk Lemanache Girma i goniący go na ostatniej prostej Kenijczyk Conseslus Kipruto - mistrz olimpijski z Rio na „belkach”. Choć na metę obaj wbiegli niemal jednoczenie, to o 0.01 sek. lepszy był Kenijczyk. Osiągnął najlepszy wynik sezonu na świecie – 8:01.35. Srebro przypadło Etiopczykowi z rezultatem 8:01.36 – na osłodę pozostał mu rekord kraju. Brąz zdobył inny z kandydatów do wygranej, Marokańczyk Soufiane El Bakkali – 8:03.76.

400m

W rywalizacji mężczyzn najlepszy okazał się faworyt - Bahamczyk Steven Gardiner. Wynikiem 43.48 ustanowił rekord kraju. Drugi, nieco niespodziewanie był Anthony José Zambrano, który popisał się mocnym finiszem. Jego wynik 44.15 jest od teraz nowym rekord Ameryki Południowej. Brąz wywalczył reprezentant USA Fred Kerley, z wynikiem 44.17. Niespodziewanie na podium nie znalazł się grenadyjczyk Kirani James– wicemistrz olimpijski z Rio.

4x100 m

W półfinałach zmagań sztafet triumfowały Jamajki (42.11) oraz Brytyjczycy (37.56). Tradycyjnie nie obyło się bez wpadek z przekazaniem pałeczki i strefami zmian – pechowcami Francuski, Brazylijki oraz męska reprezentacja Turcji.

W piątek stadion Khalifa International był wypełniony dość szczelnie, a kibice stworzyli wreszcie atmosferę sportowego święta, jak na MŚ przystało. Wszystko dzięki Katarczykowi Mutazzowi Barszimowi, który zdobył złoto w konkursie skoku wzwyż, pokonując wysokość 2.37 m. Jego występ przyciągnął tłum miejscowych kibiców.

RZ



Górski Maraton Świętokrzyski: 150 zł z koszulką, 100 zł bez – łap promocyjne wpisowe!

$
0
0

Z koszulką startową lub bez – zdecyduj sam! Organizatorzy Górski Maraton Świętokrzyskiego dają możliwość skompletowania pakietu startowego.

– Do 14 października można wybrać pakiet bez koszulki - opłata startowa to 100 zł. Pakiet z koszulką to 100 zł, ale by odebrać koszulkę na miejscu, trzeba się zdecydować do poniedziałku 7 października – informuje Daniel Wosik, utytułowany biegacz górski, organizator Górskiego Maratonu Świętokrzyskiego.

Warunki uzyskania zniżki na GMŚ:

  • polubienie profilu imprezy na facebooku – TUTAJ
  • zaproszenie znajomych biegaczy do polubienia strony / zaproszenie wytrawnego biegacza górskiego w komentarzu na stronie Maraton Świętokrzyski.

– Od 8 października wpisowe z koszulką będzie wynosić 175 zł. Dla tych, którzy zdecydują się na pakiet z koszulką po 7 października, trykot dostarczymy kurierem ale już po zawodach. Z przyczyn technicznych firma TERVEL nie jest w stanie na kilka dni przed zawodami wyprodukować koszulek. Potrzeba na to ok 3 tygodni – wyjaśnia Daniel Wosik. Uzupełnia, że osoby zainteresowane takim rozwiązaniem powinny przesłać do organizatora e-mail z adresem oraz numerem telefonu do wysyłki koszulki.

Górski Maraton Świętokrzyski – nowość w biegowym kalendarzu na 2019 r. - to 42-kilometrowa, przepiękna widokowo trasa o przewyższeniu +1420/ -1474 m. Poprowadzi ona uczestników szlakami górskimi w paśmie Łysogór na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego.

Na trasie zlokalizowanych będzie 5 punktów odżywczych. Na pokonanie pełnego dystansu będzie 8 godzin.

Start 26 października o godz. 9:00 sprzed Kościoła Parafialnego w Nowej Słupi.

Szczegóły imprezy znajdziecie w naszych zapowiedziach – poniżej. Zapisy – TUTAJ.

Portal www.FestiwalBiegow.pl jest patronem medialnym Górskiego Maratonu Świętokrzyskiego.

red.

 

Z katarskich MŚ do Wiednia. Kolejne gwiazdy wśród zająców Eluda Kipchoge

$
0
0

Salemon Barega otwiera listę 14 biegaczy dodanych do listy pacemakerów Eluida Kipchoge, który zamierza złamać 2 godziny w maratonie. 19-letni Etiopczyk właśnie został wicemistrzem świata na 5000m i nadal przebywa w Katarze. Niebawem zawita do Wiednia.

Do austriackiej stolicy wybiera się również Ronald Musagala, który wygrywał biegi na 1500m podczas Diamentowej Ligi.

Kipchoge może także liczyć na Matthew Centrowitza, mistrza olimpijskiego na 1500m. W niedzielę Amerykanin zmierzy się m.in. z naszym Marcinem Lewandowskim w finale MŚ.

Swoją obecność na pętli w wiedeńskim parku Prater potwierdzili również:

Hillary Bor - mistrz USA na 3000m z przeszkodami, brązowy medalista trwających jeszcze mistrzostw świata, siódmy zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro.

Justus Kimutai - zwycięzca Lanzhou Marathon, trzeci na mecie tegorocznego Houston Marathon.

Jacob Kiplimo - najmłodszy ugandyjski olimpijczyk; w Rio startował jako 15-latek. Na trasie 10-kilometrowego San Silvetre w Madrycie okazał się szybszy od rekordu trasy (nieoficjalnego, ze względu na profil) samego Eliuda Kipchoge - 26:41.

Alex Korio - ten zawodnik nie ma za sobą udanych startów maratońskich; w zeszłym roku nie ukończył maratonu w Chicago, za to podczas 10-kilometrowego Beach to Beacon w USA nabiegał siódmy najszybszy czas tego roku - 27:34.

Jonathan Korir - czwarty zawodnik maratonu w Berlinie, gdzie ustanowił rekord życiowy 2:06:45.

Ronald Kwemoi - rekordzista U20 na 1500m z 2014 .r (3:28:21), zwycięzca biegu na 3000m podczas mityngu Diamentowej Ligi w Dosze w 2017 r.

Lopez Lomong - pochodzący z Sudanu Południowego mistrz USA na 5000 i 10 000m. Lomong ma już doświadczenie w tego rodzaju przedsięwzięciach. W 2017 r. był pacemakerem Eluida Kipchoge na torze Monzie podczas projektu #Breaking2

Stewart McSweyn - drugi najszybszy Australijczyk na 1500m (3:31:18), dwunasty w finale mistrzostw świata w Dosze.

Kota Murayama - olimpijczyk z Rio na 5000 i 10 000m. Jego życiówka na 10 000m to 27:29:69

Nicholas Rotich - czwarty zawodnik ubiegłorocznego maratonu w Wiedniu,

Patrick Tiernan - zwycięzca tegorocznego Morten Games w Dublinie (5 000m); życiówkę na tym dystansie zrobił w tym roku podczas Müller Anniversary Games -13:12.68.

W sumie, w próbie pokonania dystansu maratonu w czasie poniżej 2 godzin weźmie udział 41 pacemakerów.

Ineos 1:59 Challange wystartuje między 12 a 20 października w Wiedniu.

IB


Siódmy etap Grand Prix Warszawy za nami. „Zamieszało się” w klasyfikacji cyklu [ZDJĘCIA]

$
0
0

Najstarszy z rozgrywanych w cykl biegów w Polsce – już trzydziesty sezon! – wkracza na ostatnią prostą. Pewne jest już, że tytułów nie obronią ubiegłoroczni zwycięzcy, co jest pewnym zaskoczeniem.

W sobotę, w lesie Kabackim rozegrano siódmy i zarazem przedostatni etap stołecznego grand prix. Mimo sprzyjającej pogody, w wystartowało blisko 190 osób. Wpływ na niższą frekwencję miało też z pewnością niedzielne Biegnij Warszawo – część uczestników postawiła na odpoczynek przed biegiem na 10 km, jednym z większych w stolicy.

Jubileuszowy sezon obfituje w niespodzianki. Tytułów nie obronią Marta Kaźmierczak i Artur Jabłoński. Oboje opuścili zbyt dużo biegów, by przedłużyć swoją dominację. Według regulaminu, do klasyfikacji końcowej liczonych jest sześć najlepszych występów. Tej sytuacji nie zmieni nawet dzisiejsza wygrana Artura z czasem 34:26.

Tego potknięcia nie wykorzysta też Sebastian Polak, o którym przez lata mówiono, że jest biegaczem „nie do zdarcia”. W końcu i on zanotował spadek spadek formy. W sobotę uplasował się hen za podium, z czasem 36:35.

– Wiedziałem, że będę daleko. Od czterech miesięcy czuję przetrenowanie głównie łydek, mięśni dwugłowych i czworogłowych. Nie mam kontuzji, ale czuję zmęczone mięśnie. Dodatkowo jestem pięć dni po Maratonie Warszawskim (3:16:16 – red). Spodziewałem się, że będzie gorzej. Biegam dziś na 70 procent możliwości.– mówił nam dziś na Kabatach Sebastian Polak.

– Faktycznie, zamieszało się w klasyfikacji, ale jest jeszcze ostatni bieg. Co prawda ciężko będzie się zregenerować w dwa tygodnie, skoro borykam się z tymi problemami już tyle czasu, ale jestem dobrej myśli – dodał popularny „Słonik”.

Z całego zamieszania skorzystać chce Jędrzej Josypenko, który zajął dziś trzecie miejsce. Biegacz grupy Dream Run, a więc podopieczny Artura Jabłońskiego awansował na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu.

– Trochę się namieszało (śmiech). Dziś na szczęście wrócił „Król Kabat”, czyli Artur Jabłoński i pokazał nam gdzie jest nasze miejsce. Na pewno się nie spodziewałem, że wszystko tak się potoczy. Z Sebastianem widziałem się na starcie Biegu Powstania Warszawskiego i już wtedy mówił o tym, że ma problemy. Liczyłem jednak na jego szybki powrót. Wciąż mam nadzieję, że sytuacja skończy się dla niego szczęśliwie. Zwycięstwo smakowało by tylko w sportowej rywalizacji, a nie w sytuacji, gdy kolega ma ma problemy – zaznaczył Jędrzej.

Wśród pań emocje nie mniej. Szanse na triumf w „generalce” ma kilka zawodniczek, w tym Marta Jusińska, która w sobotę wygrała bieg z czasem 41:51. Z rezultaty była bardzo zadowolona, zwłaszcza że jest po urlopie. – Wszystko okaże się za dwa tygodnie. Mam teraz sześć biegów, ale w jednym biegłam chora. Mogę więc jeszcze poprawić swój wynik.

– Co do dzisiejszego biegu, to długo biegłyśmy razem z dziewczynami. Dopiero na 1,5 km przed metą zaczęłyśmy przyspieszać. Ja miałam małą przewagę i dobiegłam z nią do mety. Jak na bieg po dwóch tygodniach urlopu, to forma jeszcze jest! – cieszyła się Marta Jusińska.

Ostatni etap Grand Prix Warszawy zaplanowano na 19 października.

Grand Prix Warszawy – 7. etap wyniki

Mężczyźni:

1. Artur Jabłoński - 34:26
2. Łukasz Staniak - 34:32
3. Jędrzej Josypenko - 34:54

Kobiety:

1. Marta Jusińska - 41:51
2. Natalia Gałązka - 42:01
3. Bożena Josypenko - 42:14

RZ


Nocny Bieg Lotnika w Krośnie - udany debiut. Najlepsi...

$
0
0

W piątek 4 października o godzinie 20 na lotnisku w Krośnie odbył się premierowo Nocny Bieg Lotnika na dystansie 5 km.

– Biegaliśmy na terenie lotniska w Krośnie. Większość trasy przebiegała po pasie startowym, a około 1, 5 km po terenach zielonych lotniska, pięknie oświetlonego lotniskowymi lampami i reflektorami. Widok biegaczy z czołówkami prezentował się pięknie, zwłaszcza, gdy na pasie startowym utworzył się długi sznur „świetlików” – relacjonuje Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów. Podkreśla dobrą organizację wydarzenia.

Organizatorem imprezy był Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Krośnie oraz Krośnieński Klub Biegacza przy współudziale Gminy Krosno, Lotniska Krosno i Aeroklubu Podkarpackiego. Na starcie stanęło prawie 200 biegaczy.

Większość uczestników przyjechała do Krosna z Małopolski i Podkarpacia, ale nie zabrakło też mocnej grupy ze Słowacji, z naszym ambasadorem Ladislavem Marasem na czele.

Jako pierwszy na linię mety przybiegł Hubert Wierdak, a tuż za nim Marcin Niezgoda i Karol Machowski.

Wśród pań zwyciężyła Marcelina Gaborek, przed Sylwią Wiatr i Angeliką Papiernik.

– Organizatorom należą się ogromne podziękowania. Przygotowali super widowiskowy bieg z pięknymi medalami. Nie zabrakło też gorącego posiłku, napojów, pucharów dla najlepszych i wspaniałej atmosfery, a to wszystko zaledwie za 15-20 złotych wpisowego. Gratulujemy pomysłu i dziękujemy za wspaniałą imprezę! – chwali Marek Podraza.

Pełne wyniki: TUTAJ

red.



 

MŚ: Szybka Kołeczek, Aniołki Matusińskiego w finale! Sifan Hassan deklasuje!

$
0
0

Nie spełniły się nadzieje kibiców, którzy czekali na medal Konrada Bukowieckiego. Optymistycznie biegały za to Panie, zarówno na dystansach płaskich jak z płotkami.

Pchnięcie kulą

Konkurs pchnięcia kulą stał na niebotycznym poziomie. Sześciu zawodników legitymowało się życiówkami powyżej 22 m. Już w pierwszej próbie dnia Ryan Crouser, mistrz olimpijski z Rio ustanowił rekord mistrzostw. Przetrwał on… zaledwie chwilę. Tomas Walsh, mistrz świata z Londynu, posłał kulę na odległość 22.90 m dosłownie kilka minut później.

Konrad Bukowiecki pchnięciem na odległość 21.46 m zapewnił sobie miejsce w ścisłym finale. Rekord Walsha również okazał się tymczasowy. W ostatniej próbie przerzucił go Joe Kovacs (USA), pchając na odległość 22.91 m. Tym samym to właśnie Amerykanin o węgierskich korzeniach, o mistrz świata z 2015 r. zawiesił na szyi złoty medal i cieszył się trzecim najlepszym wynikiem w historii konkurencji.

Kolejne miejsca na podium zajęli Ryan Crouser 22.90 m (rekord życiowy) i Tomas Walsh 22.90 m (rekord Australii i Oceanii). Konrad Bukowiecki zajął ostatecznie szóste miejsce i nie krył rozczarowania takim obrotem sprawy. - Patrząc na to, co robią rywale, odechciewa się rywalizacji. Ale wiem, że mój czas przyjdzie – mówił dziennikarzom najlepszy Europejczyk sobotniego konkursu.

100m ppł

Wynikiem 12.78 i czwartą pozycją w swojej serii kwalifikacyjnej Karolina Kołeczek zapewniła sobie awans do półfinałów konkurencji. W biegu z udziałem Polki padł najlepszy wynik kwalifikacji - 12.48, który jest też nowym rekordem życiowym Tobi Amusan, mistrzyni Afryki i zwyciężczyni tegorocznego All-Africa Games. To także najszybszy czas w historii kwalifikacji MŚ i najszybszy czas uzyskany podczas mistrzostw od 2013 r. Sensacyjnie już na etapie kwalifikacji, falstartem, swój występ w Dosze zakończyła mistrzyni olimpijska Brianna McNeal.

Rzut oszczepem

W jutrzejszym finale oszczepników zobaczymy również Marcina Krukowskiego, który w grupie A rzucił na odległość 82.44 m. Taki wynik nie dawał mu automatycznej kwalifikacji, jednak po zsumowaniu wyników wszystkich zawodników, Polak uplasował 11. miejscu. W niedzielę liczy na więcej.

4 x 400 m

Bez niespodzianek przebiegły kwalifikacje biegu rozstawnego 4x400 m. Anna Kiełbasińska, Małgorzata Hołub-Kowalik, Patrycja Wyciszkiewicz i Justyna Święty- Ersetic bezbłędnie wykonały swoje zadanie. W pierwszej z dwóch serii kwalifikacyjnych zajęły bezpieczne drugie miejsce, z czasem 3:25.78. Polki przegrały tylko z Jamajkami, których wynik 3:23.64 był przez chwilę najlepszym czasem tego sezonu. Przez chwilę, bo w drugim biegu eliminacyjnym Amerykanki pobiegły jeszcze szybciej i wygrały całe kwalifikacje z czasem 3:22.96. Polki weszły do finału z czwartym rezultatem, w niedzielę liczą na medal. My także.

Kwalifikacje 4x400m mężczyzn nie zostawiły miejsca na kalkulacje. Na 16 drużyn, aż 10 uzyskało najlepsze czasy w sezonie. Kolumbia poprawiła rekord swojego kraju, a najszybszym czasem kwalifikacji był wynik Amerykanów - 2:59.89.

1500 m

Finał „półtoraka” kobiet należał bezapelacyjnie do Sifan Hasan. Holenderka, która w Katarze zdobyła już złoto na 10 000m, już w pierwszej fazie biegu wysunęła się na prowadzenie i jeszcze przyspieszając utrzymała je do końca. Linię mety przekroczyła z wynikiem 3:51.95, który jest nowym rekordem mistrzostw świata!

Finiszująca na drugim miejscu Kenijka Faith Kipyegon nie obroniła mistrzowskiego tytułu z Londynu, ale z czasem 3:54.22 poprawiła rekord Kenii. Zdobycie brązowego medalu wymagało od Gudaf Tsegay poprawienia rekordu życiowego. Etiopka utrzymała trzecie miejsce z czasem 3:54.38.

5000 m

Aż 11 zawodniczek z finału 5 000m poprawiło swój rekord życiowy, jednak i to nie wystarczyło na Hellen Obiri. Kenijka pewnie obroniła tytuł z 2017 r. z Londynu i ustanowiła nowy rekord mistrzostw - 14:26.17.

Zawzięta walka o drugie miejsce toczyła się pomiędzy Niemką Konstanze Klosterhalfen i Kenijką Margaret Chelimo Kipkemboi. Szybsza była ta druga, z nowym rekordem życiowym 14:27.49, ale Niemka udowodniła że nawet na tak długim dystansie rywalizacja jak równy z równym z Afrykankami jest możliwa. Co więcej, wynikiem młodej zawodniczki Nike Oregon Project – 14:28.43 – jest gorszy niż jej życiówka, będąca zarazem rekordem Niemiec (14:26.76).

4x100 m

Przedostatni dzień mistrzostw w zmaganiach na bieżni zakończył się finałami sztafet 4x100 m. Wśród pań równych nie miały sobie reprezentantki Jamajki, które miały w swoim składzie m.in. mistrzynię świata w sprincie Shelly-Ann Fraser-Pryce. Linię mety zawodniczki z Karaibów przekroczyły z najlepszym w tym sezonie na świecie rezultatem 41.44.

Srebro wywalczyły Brytyjki – 41.85, a brąz Amerykanki - 42.10.

W sztafecie mężczyzn miejsce na podium zapełniało rekordowo szybkie bieganie. Amerykanie w składzie: Christian Coleman, Justin Gatlin, Michael Rodgers i Noah Lyles wygrali z najlepszym wynikiem sezonu i rekordem USA - 37.10.

Brytyjczycy zdobyli srebro poprawiając rekord Europy - 37.36. Niespodzianką jest brązowy Japończyków, którzy ustanowili nowy rekord Azji - 37.43. Z kolei Brazylijczycy, poprawiając rekord Ameryki Południowej z wynikiem 37.72, musieli obejść się smakiem – zajęli miejsce tuż za podium.

W innych konkurencjach

W trójskoku Yulimar Rojas, wicemistrzyni olimpijska skokiem na odległość 15.37 obroniła swój tytuł mistrzyni świata z Londynu.

W kwalifikacjach skoku w dal, najdalszy skok oddała Malaika Mihambo– 6.98m. Polki nie startowały.

Ostatnim akcentem dziewiątego dnia mistrzostw będzie maraton mężczyzn – start o 22:59 polskiego czasu.

IB


Harcował Derlys Ayala, gonili Zersenay Tadese i Callum Hawkins, ale to Lelisa Desisa został mistrzem świata w maratonie! [WYNIKI]

$
0
0

Lelisa Desisa został mistrzem świata w maratonie mężczyzn! Etiopczyk zdobył swój drugi medal w światowym czempionacie - wcześniej w 2013 r. w Moskwie sięgnął po srebrny krążek. W tym samym roku wygrał Maraton Bostoński a sukces powtórzył w 2015 r. Dwukrotnie był też wicemistrzem najstarszego maratonu świata, ostatnio w kwietniu tego roku. W 2018 r. Desisa wygrał Maraton Nowojorski.

W Dosze Lelisa uzyskał czas 2:10:40. Etiopczyk wyprzedził w Katarze rodaka Mosineta Geremewa (2:10:44) i Kenijczyka Amosa Kipruto (2:10:51). 

MIstrzowski maraton odbywał się na bulwarze Corniche. Do pokonania było sześć rund liczących po 7 km. Warunki były mało sprzyjające, choć nie już nie tak ekstremalnie jak w przypadku biegu kobiet czy rozgrywanego później chodu na 50 km. W obu tych konkurencjach padły najsłabsze wyniki w historii mistrzostw świata.

Choć rywalizacja wystartowała o północy czasu lokalnego, to temperatura oscylowała ok. 30 stopni Celsjusza. Do tego dochodziła jeszcze wilgotność sięgająca 50%. Pogoda, choć daleka od optymalnej, i tak była łagodniejsza niż w przypadku walki o medale u maratonek. 

Ruth Chepngetich mistrzynią świata w maratonie. Ekstremalny bieg w Katarze [WYNIKI]

Już na pierwszych metrach biegu na samotną ucieczkę zdecydował się Paragwajczyk Derlys Ayala, posiadający życiówkę i jednocześnie rekord kraju 2:10:27. Wynik ten jest dość świeży, bo uzyskany przed dwoma tygodniami, podczas wygranego maratonu w Buenos Aires. Ucieczka nie zrobiła wielkiego wrażenia na faworytach.

Pierwsze 10 km zawodnik z Ameryki Południowej pokonał samotnie w czasie 30:40. Nad zasadniczą grupą miał ponad minutę przewagi. Po kolejnych pięciu kilometrach do pracy wziął się były rekordzista świata w półmaratonie Erytrejczyk Zersenay Tadese, który postanowił gonić lidera.

Jeszcze na 20. km Ayala prowadził z międzyczasem 1:02:38. Miał jednak już tylko sześć sekund przewagi nad wspomnianym Tadese. Za nim podążali Etiopczyk Lelisa Desisa (międzyczas 1:02:45) oraz broniący tytułu Kenijczyk Geoffrey Kirui. Na półmetku – 1:05:56 liderem był już Tadese. Po chwili z trasy zszedł Derlys Ayala.

Kolejne kilometry to prowadzenie pięcioosobowej grupy, w składzie z dwoma Etiopczykami, Kenijczykiem, Erytrejczykiem i zawodnikiem z RPA. Byłaby ona jeszcze liczniejsza, ale po 30. kilometrze odpadł z niej wspomniany Kirui, który zapłacił za szarpane tempo. Finalnie Kenijczyk był dopiero czternasty (2:13:54). 

Losy medali rozstrzygnęły się na ostatniej rundzie. Z grupki odpadł Tadese, któremu również przyszło zapłacić za pogoń za Ayalą. W czubie stawki trwały szachy, biegacze rozbiegali się po całej szerokości ulicy. Nikt nie chciał mieć rywala za plecami i ułatwiać mu biegu. To zwolniło nieco tempo i sprawiło, że grupę dogonił Brytyjczyk Callum Hawkins, który biegł z góry założonym tempem z nadzieją na wolniejsze tempo biegu. Nie pomylił się w swoich obliczeniach.

Gdy do mety pozostawały tylko 2 km, Szkot chciał pokazać waleczne serce i pójść za ciosem, ale rywale nie dali się zgubić. Sami zresztą wrzucili wyższy bieg. Te obroty były już był za wysokie dla Hawkinsa, który po kapitalnym pościgu za liderami był finalnie czwarty, z ledwie 6-sekundową stratą do Afrykanów. Brytyjczyk powtórzył wynik z MŚ w Londynie w 2017 r. 

Nieco wcześniej liderzy urwali też Stephena Mokokę z RPA, który był piąty (2:11:09). 

Ostatnie metry to popis Lelisy Desisy, który skutecznie przyspieszył (do ok. 2:37-2:40 min./km) i utrzymał przewagę nad rywalami. Mosinet Geremew musiał zadowolić się srebrnym medalem, z 4 sekundami straty do zwycięzcy (2:10:44). Brąz wywalczył Amos Kiputo (2:10:51). 

Biorąc pod uwagę warunki pogodowe, są to dobre wyniki, bo prognozowano najgorsze rezultaty w historii mistrzostw świata. Tak, jak stało się to w przypadku maratonu kobiet.

Co ciekawe, to dopiero pierwszy tytuł mistrza świata zdobyty przez Etiopczyka w historii mistrzostw świata! Przez ostatnie trzy edycje zawodnicy z tego kraju zdobywali srebrne medale (Desisa, Tsegay, Tola - red), ale złota w męskim maratonie nie mieli nigdy. Do niedzieli 6 września. Wśród pań złoto wywalczyła tylko Mare Dibaba w 2015 roku.

Bieg ukończyło 55 z 73 zawodników, którzy stanęli na starcie. Odpadł m.in. dwukrotny zwycięzca Maratonu Paryskiego Kenijczyk Paul Langayata. Ostatnim zawodnikiem był Urugwajczyk Nicolás Cuestas z czasem 2:40:05 Tym razem odbyło się bez dramatycznych scen, noszy i karetek, jak było to podczas kobiecego maratonu.

W stawce zabrakło reprezentantów Polski, którzy nie wypełnili minimum PZLA (2:12:30 - red). Warto jednak zauważyć, że na trasie znaleźli się biegacze z innych państw, o dużo gorszych rekordach życiowych; najsłabszy wynik miał Łotysz Serjongis (2:25:01).

Wyniki:

1. Lelisa DESISA, ETH - 2:10:40
2. Mosinet GEREMEW, ETH - 2:10:44
3. Amos KIPRUTO, KEN - 2:10:51
4. Callum HAWKINS, GBR - 2:10:57
5. Stephen MOKOKA, RSA - 2:11:09
6. Zersenay TADESE, ERI - 2:11:29
7. El Hassan EL ABBASSI, BRN - 2:11:44
8. Hamza SAHLI, MAR - 2:11:49
9. Tadesse ABRAHAM, SUI - 2:11:58
10. Daniel MATEO, ESP - 2:12:15

Pełne wyniki: TUTAJ

red. / RZ


Sprzątanie Rudzkiej Góry. Plus dla łódzkich biegaczy, minus dla strażników miejskich!

$
0
0

Położona na południowych przedmieściach Łodzi Rudzka Góra to kolejny teren zielony, który miejscowi biegacze postanowili posprzątać. Wcześniej takie akcje odbywały się już na dawnym poligonie na Brusie, na Torfowisku Rąbień oraz na Chojnach nad Olechówką. Tym razem za inicjatywą stała trenująca tu regularnie amatorska drużyna Droga Do Ultra wraz z Anią Paturą, która wykorzystała swoje doświadczenie ze zorganizowanego przez siebie sprzątania na Chojnach.

Rudzka Góra nie zajmuje dużego obszaru, lecz pomimo bliskości zabudowań jest dość dzika. Może właśnie dlatego stanowi znakomite miejsce rekreacyjno-treningowe. Z powodu zróżnicowanego ukształtowania terenu, sporych przewyższeń i stromych stoków często odwiedzają ją kolarze górscy, biegacze, a zimą także saneczkarze, czy nawet skoczkowie narciarscy.

Impulsem do posprzątania była inna szlachetna akcja w tym samym miejscu, czyli sto kilometrów dla zwierzaków ze schroniska „Medor” w wykonaniu ultrabiegacza Marcina Mikołajczyka, do której w całości przyłączył się jego przyjaciel Sławomir Pasikowski. O tej inicjatywie również pisaliśmy – TUTAJ.

– Może przed samym bieganiem warto posprzątać Rudzką, co by chłopak się nie zaplątał w śmieciach – stwierdziła wtedy łódzka biegaczka Ania Patura. Termin akcji udało się jednak ustalić dopiero na tydzień później, czyli sobotę 5 października. Marcin Mikołajczyk wraz z żoną Agnieszką utworzyli wydarzenie w mediach społecznościowych, na które zaprosili znajomych biegaczy.

– Z Marcinem spisaliśmy się, a później zdzwoniliśmy – wspominała nam Ania. – Powstała data wydarzenia i wysłano zaproszenia. Na miejscu drużyna Droga Do Ultra była w przewadze liczebnej. Wcześniej, tuż przed tegoroczną majówką, wraz z pobliskim sklepem Carrefour, który wsparł tamtą akcję, zrobiłam sprzątanie nad Olechówką na Chojnach. Bardzo się wtedy napracowaliśmy, ale po pięciu miesiącach znów widać tam pełno śmieci. Jest to smutne.

– Nie mam jakiś specjalnych kontaktów w Urzędzie Miasta – opowiadała dalej – ale pojechałam osobiście i porozmawiałam. Dostałam worki i rękawiczki oraz obietnicę zabrania śmieci w poniedziałek. Muszę zaznaczyć, że w Urzędzie jest bardzo miłe podejście do interesanta, a pamiętam inne czasy, kiedy nie było tak słodko.

„Śmieganie”, czyli śmieci zbieranie i bieganie, rozpoczęło się w samo południe. Ze względu na stromość terenu i trudną dostępność niektórych miejsc przydawały się buty z dobrym bieżnikiem. Biegania było jednak niewiele, a więcej spaceru farmera z ciężkimi worami zebranych odpadów, gdyż stan zaśmiecenia Rudzkiej Góry jest przerażający.

W akcji wzięło udział około 30 osób, włącznie z trenującymi tam rowerzystami, którzy na miejscu przyłączyli się do sprzątania. Na oko zebraliśmy co najmniej 2000 litrów śmieci, w tym kilka sztuk wielkogabarytowych. Wyjątkowo uciążliwe były odłamki szkła z rozbitych butelek, których szczególnie dużo zalegało na zeskoku skoczni narciarskiej. Z braku czasu i ludzi nie udało się jednak zebrać wszystkich odpadów i dalsze sprzątanie będzie jeszcze potrzebne.

Grupkę uczestniczących w akcji biegaczy spotkał nieprzyjemny incydent ze strony funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Zebrane śmieci mieliśmy pozostawić na parkingu, gdzie stoi co prawda tabliczka z zakazem ich wyrzucania, jednak ich odbiór był wcześniej uzgodniony z Urzędem Miasta Łodzi w tym miejscu na poniedziałek.

– Strażników spotkaliśmy, kiedy zostawialiśmy worki ze śmieciami w umówionym miejscu – opowiedział nam Arek, współzałożyciel Drogi Do Ultra. – Powiedzieli, że jest zakaz wyrzucania śmieci, to im odpowiedziałem, że uczestniczymy w akcji sprzątania i nie wyrzucamy ich, tylko zbieramy już wyrzucone przez innych ludzi. Stwierdzili, że nic nie wiedzą i spisali mnie, strasząc mandatem jak śmieci nie znikną. Powiedziałem im, że zamiast piętnować naszą dobrą wolę, powinni nas wspierać. W odpowiedzi mnie wyśmiali.

– Strażnicy zapowiedzieli, że sprawdzą czy ta akcja była gdzieś zgłoszona i jak nie, to mogę spodziewać się mandatu. Powiedziałem im, że akcja jest uzgodniona z UMŁ i śmieci znikną w poniedziałek, bo tak jest umówiony odbiór. Stwierdzili, że oni już znają takie wymówki – opowiadał uczestnik akcji.

Rozumiemy, że strażnicy miejscy muszą wykonywać swoją pracę i zachować zawodową czujność. Spisanie uczestników akcji dla wyjaśnienia sprawy można w tych okolicznościach zrozumieć. Inicjatywa wyglądała jednak na pierwszy rzut oka na zorganizowaną i służącą dobrej sprawie. Spotykając się z wiarygodnym wyjaśnieniem, powinni oni również wykazać się odrobiną samodzielnego myślenia, nie mówiąc już o zrozumieniu i szacunku dla pracujących społecznie dla dobra swojego miasta uczestników sprzątania, zamiast podejrzewać ich z góry o złe zamiary.

KW



Sky Pireneu: Ostatnie punkty Pucharu Świata rozdane. Na dystansie ultra... [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Sky Pirineu rozgrywane pod Barceloną było już ostatnią szansą na zdobycie punktów w Skyrunner World Series. Najlepiej wykorzystali ją hiszpańscy biegacze.

Wśród mężczyzn po zwycięstwo sięgnął Jan Margarit. Zwycięzca tegorocznego Skyrun Comapedrosa przez większość dystansu biegł razem z Norwegiem Stianem Angermundem. Obaj byli przekonani, że to Oriol Cardona, który przewodził stawce, pozostanie liderem aż do mety. Tak się jednak nie stało.

W końcówce biegu do Margarit miał więcej sił i to on jako pierwszy przekroczył linię mety z czasem 3:17:09. Norweg zachował drugie miejsce z czasem 3:18:16. Cardona spadł na trzecią pozycję z czasem 3:23:53, ale w rankingu cyklu pozostaje liderem.

Faworytką wśród pań była Emelie Forsberg. Jednak tuż po starcie to Ainhoa Sanz Rodrigez, druga zawodniczka ubiegłorocznego Penyagolosa Trails wysunęła się na prowadzenie i mimo bardziej utytułowanych zawodniczek za plecami, wygrała na własnym podwórku z czasem 4:01:44.

Holly Page zajęła drugie miejsce z czasem 4:03:29. Za Brytyjką uplasowała się Hiszpanka Gisela Carnion - 4:14:09. Emelie Forsberg, która jeszcze nie wróciła do pełnej formy po przerwie macierzyńskiej zajęła miejsce tuż za podium ze stratą ponad 13 minut do zwyciężczyni.

Po Sky Pirineu, piętnastym biegu cyklu, 112 zawodników uzyskało kwalifikacje do Sky Masters. 19 października we Włoszech zmierzą się najlepsi uczestnicy cyklu.

W „wysokogórskiej” rywalizacji tym razem Polacy nie brali udziału. Byli jednak obecni na trasie najdłuższego, 94-kilometrowego Utra Pirineu. Zmagania wygrał tu Rosjanin Dmitrij Mitiajew – 10:22:55.

Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem został Mariusz Gezela, który z czasem 14:12:43 zajął 81. miejsce. Wśród pań rywalizowała Michalina Polak, która ukończyła bieg na 43. miejscu.

Miejsca Polaków:

Ultra Pirineu 94k

81. Mariusz GEZELA - 14:12:43
119. Kamil KUSKA - 14:55:07
361. Stanisław KROTKI - 18:14:58
437. Łukasz KĄKOL - 19:17:07
567. Rafał SLOCIAK - 21:08:29
729.Leszek ODIJA - 24:35:46
730. Łukasz NOWAK - 24:36:03

43. Michalina POLAK - 21:08:30

Trail Pirineu – 56k

294. Andrian KAPAŁKA - 9:09:13

Mitja Pirineu- 19k

353. Michał Treder - 2:25:14
36. Aleksandra PIDDE – 2:12:48

IB


Łódzka Piątka na piątkę. Zapracowany zwycięzca [ZDJĘCIA]

$
0
0

Krzysztof Pietrzyk i Dominika Wiecha wygrali druga edycję Łódzkiej Piątki. – Jeszcze rano brałem udział w leśnym biegu z psem w Skierniewicach, ale zdążyłem przyjechać do Łodzi i wygrać – cieszył się biegacz z Koluszek.

Łódzka Piątka to impreza z cyklu biegów pod patronatem marszałka województwa pod nazwą „Łódzkie w 80 km”. Tym razem prawie 400 biegaczy startowało nie tylko w stolicy regionu, ale w samym sercu Łodzi, bo na ulicy Piotrkowskiej. Do pokonania były dwie pętle długości 2,5 km.

– Bieg w centrum Łodzi, w historycznym miejscu, uwiecznionym został na medalu, który otrzymali zawodnicy. Historyczne jest też nawiązanie do stulecia województwa łódzkiego – podkreślał Michał Piotrowicz z Rajsportu, organizatora biegu. – Wyznaczyliśmy limit 400 osób, bo uznaliśmy, że taka jest optymalna pojemność tej trasy ze względu na bezpieczeństwo i logistykę. Już od ubiegłego roku trasa ma atest PZLA. Trafiła nam się piękna pogoda z doskonałymi warunkami do biegania – dodaje.

Trasa była lekko pofałdowana, ale to nie przeszkodziło w osiąganiu rekordów życiowych. – Bardziej niż lekki podbieg przeszkadzał mi nawrót 180 stopni przy placu Wolności. Nad tym mogliby organizatorzy popracować, bo można tę trasę zrobić jeszcze szybszą – mówił Michał Adamkiewicz, piąty na mecie Łódzkiej Piątki. - Cieszę się jednak bardzo, bo pobiłem rekord życiowy [16 minut, 49 sekund – przyp. red.]. Ostatnie metry dały mi mocno w kość, ale biegłem na maksa – zapewnia.

Krzysztof Pietrzyk zwyciężył w 16 minut i 16 sekund. W ogóle miał bardzo zapracowaną niedzielę, bo rano pobiegł jeszcze w Skierniewicach. – Koleżanka organizowała bieg leśny z psami, którego celem była też zbiórka żywności dla zwierząt. Nie mogłem jej w tym nie pomóc – tłumaczył Pietrzyk. – W Łodzi byłem pół godziny przed startem. A sam bieg? Pasowała mi pogoda, bo lubię jak jest zimno. Rywale zbyt mocno nie naciskali i kontrolowałem wydarzenia. Nie biegłem na sto procent. Można było złamać 16 minut. Jednak jak na 40-latka wynik jest bardzo dobry, choć życiówka to 15 z groszami.

Rywalizację pań wygrała Dominika Wiecha z czasem 18 minut i 52 sekundy. Zwyciężyła bez większego problemu, bo druga na mecie Arleta Matysiak przybiegła minutę i siedem sekund później.

– Jestem bardzo szczęśliwa, bo chciałam pobiec poniżej 20 minut i byłam na mecie sekundę szybciej – cieszyła się Matysiak. – Wróciłam do biegania po problemach zdrowotnych i bardzo dobrze się czułam. Pierwszą część pokonałam trochę asekuracyjnie. Potem jednak od 4 kilometra przyspieszyłam i po drodze wyprzedziłem kilka dziewczyn. Zwyciężczyni jednak nie widziałam - przyznała.

A Dominika Wiecha obroniła zwycięstwo z 2018 roku. I pobiegła aż pół minuty szybciej. Potwierdziła równą formę z ostatnich tygodni. Niedawno bieg Kleszczów na piątkę ukończyła w 19 minut i 11 sekund. – Dla mnie było trochę za zimno, ale biegło mi się całkiem dobrze. Dałam z siebie sto procent i wygrana bardzo cieszy – stwierdziła po dekoracji medalowej.

Rok temu „Łódzką Piątkę” ukończyło 447 osób. Wtedy tempo było dużo szybsze, a wygrał znany biegacz, maratończyk Artur Kozłowski w czasie 15 minut i 12 sekund. W niedzielę na mecie zameldowało się 394 uczestników.

Pełne wyniki: TUTAJ

Organizatorzy zapowiadają, że za rok wrócą na Piotrkowską z jeszcze jednym pomysłem.

– To pierwsza impreza Rajsportu, którą organizujemy w Łodzi, inne są w regionie łódzkim i nie tylko. Na przyszły rok, z datą jeszcze do ustalenia, mamy pomysł na kolejne zawody znany z innych lokalizacji bieg przeszkodowy Armagedon Active. Tym razem jednak będzie to krótka, 600-metrowa trasa na ul. Piotrkowskiej na zasadach toru ninja, z 12 przeszkodami, z eliminacjami w sobotę i finałami w niedzielę. Tak widowiskowe wydarzenie świetnie się zaprezentuje właśnie na głównym łódzkim deptaku – uważa Michał Piotrowicz.

AK / KW


Biegnij Warszawo 2019 dla Renaty Pliś i Mariusza Giżyńskiego. Frekwencja znów w dół [WYNIKI, WIDEO, DUŻO ZDJĘĆ]

$
0
0

Na ulicach stolicy tytuł obroniła utytułowana Renata Pliś. Wśród mężczyzn najlepszy był Mariusz Giżyński, który przygotowuje się do Wojskowych Igrzysk Sportowych. Organizatorom nie udało się powstrzymać spadku frekwencji, choć i tak utrzymuje się ona na wysokim poziomie.

Od kilkunastu lat, na początku października rozgrywana jest jedna z najpopularniejszych biegowych imprez w Polsce. Oficjalnie była to jedenasta edycja Biegnij Warszawo, ale przypomnijmy, że swoje korzenie wydarzenie ma w niezapomnianym Run Warsaw. W 2007 roku w zielonych koszulkach i na dwóch dystansach pobiegło aż 17 000 osób. Dla wielu był to pierwszy tak duży bieg uliczny w życiu, bo i wydarzeń o takim charakterze w ówczesnym kalendarzu biegów po prostu nie było.

Zmieniający się co roku kolory koszulek to jeden z symboli tej imprezy. Nie inaczej było w tym rok; ulice Warszawy wypełnił czerwony tłum, przypominający nieco układ krwionośny który pobudza do życia miejską tkankę. Nowa, 10-kilometrowa trasa połączyła oba brzegi Wisły.

Uczestnicy ruszali z ul. Czerniakowskiej, następnie skręcali w kierunku Agrykoli, gdzie na dzień dobry czekał ich podbieg. Finiszowali przy stadionie Legii, biegnąc nie pomarańczowym dywanie (kolor jednego ze sponsorów imprezy). Po drodze mijali dwa mosty: Poniatowskiego i Świętokrzyski. Niektórzy mogli pamiętać tę trasę ze specjalnej nocnej edycji rozgrywanej w stulecie warszawskiego klubu.

Stulecie Legii - piłkarskie święto... biegaczy. 6 215 osób na mecie Biegnij Warszawo Nocą [ZDJĘCIA]

Mimo delikatnego wiatru, aura dopisała.

Sam bieg stał na wysokim poziomie. Trzech najlepszych zawodników złamało 30 minut. Wygrał wicemistrz Polski w maratonie Mariusz Giżyński – 29:41, który przygotowuje się do Światowych Igrzysk Sportowych, które odbędą się w Chinach.

Drugi był wracający po kontuzji Yared Shegumo. Podium dopełnił Kamil Jastrzębski - zwycięzca dwóch ostatnich edycji Biegnij Warszawo. Obu zawodnikom zmierzono rezultat 29:58.

– Ten bieg to fantastyczna prognoza przed maratonem. Cieszę się z wygranej. Kamil prowadził do 7. kilometra i bardzo mu gratuluję postawy. Ja w pewnym momencie ruszyłem mocno, chyba nawet za mocno, bo poniżej 2:50 min./km. Ostatni kilometr osłabłem, a mogłem jeszcze urwać z pięć sekund od tego wyniku… – relacjonował Mariusz Giżyński.

– Uważam, że nowa trasa jest lepsza niż poprzednia. Podbieg pokonuje się na świeżych nogach. Co do wiatru, to na początku on przeszkadzał, ale później pomagał. Wyszło więc na remis – zauważył Giżyński.

Wśród pań tytuł obroniła Renata Pliś (34:37), która na start zdecydowała się niemal w ostatnim momencie. Wyprzedziła w Warszawie Dominikę Stelmach (35:18) oraz Mariolę Stasiewicz (35:48).

– Chciałam się sprawdzić, ale nic na siłę. Jestem zadowolona z czasu, zwłaszcza że to końcówka sezonu i jadę na oparach – opowiadała na mecie zwyciężczyni. – Na początku mocna zaczęła Anna Szyszka. Żwawo pokonała pierwszy kilometr. Doszłam ją na podbiegu, a później…. to już nie wiem co się działo. Na 7. kilometrze była nawrotka, to zobaczyłam jeszcze Dominikę Stelmach biegnącą na drugiej pozycji… – opisywała Renata Pliś, która za tydzień wystartować ma w PZU Cracovia Półmaratonie Królewskim.

Tuż za podium uplasowała się Iwona Bernardelli– wielokrotna zwyciężczyni imprezy, która wraca do formy po kontuzji (36:51).

Biegnij Warszawo ukończyło 6 155 osób, z czego blisko 35 procent stanowiły panie. Frekwencja zacna, ale trzeba przypomnieć że jeszcze w 2013 roku finiszowało 11 856 uczestników. Dwa lata później metę przekroczyło już 8 620 biegaczy. W porównaniu z zeszłym rokiem frekwencja w tegorocznej edycji spadła o blisko 540 osób. 

Pełne wyniki: TUTAJ

Galeria zdjęć z mety: TUTAJ

RZ


Yuki Kawauchi analizuje i przeprasza za słaby występ na MŚ. Kibice go wspierają

$
0
0

„Dziękuję wszystkim, którzy mnie dopingowali tutaj w środku nocy i wcześnie rano przed telewizorem i bardzo Was przepraszam”

- napisał na swoim profilu Yuki Kawauchi, rozczarowany swoim startem na trasie maratonu mistrzostw świata w Dosze. Japończyk zakończył zmagania na 29. miejscu z czasem 2:17:59.

Wynik w liczbach bezwzględnych nie jest powodem do przepraszania, ale dla Kawauchiego to najwolniejszy z czterech maratonów mistrzowskich, w których wziął do tej pory udział. W Korei w 2011 r. był osiemnasty z wynikiem 2:16:11, w Moskwie w 2015 r. również zajął to samo miejsce ale z wynikiem 2:15:35. Najlepszy start na mistrzostwach zaliczył w 2017 r. w Londynie, gdzie finiszował jako dziewiąty z czasem 2:12:19.

Po starcie w Katarze, Yuki nie szczędzi sobie krytyki. Uważa, że zawiodła go strategia i przygotowania związane z pogodą. Taktykę na bieg opracował w oparciu o wyniki maratonu kobiet i wyników chodziarzy. Spodziewał się więc zupełnie innego tempa. Zwolnił za bardzo, a gdy tempo wzrosło, nie miał już siły, by nadrobić stratę do rywali.

Kibice, których przeprasza Yuki, nie są jednak aż tak krytyczni. O tym, że ten biegacz organicznie nie znosi upałów wiadomo od co najmniej od 2018 r. Wtedy na trasie zwycięskiego dla niego maratonu w Bostonie był chyba jedynym biegaczem, który cieszył się z zacinającego śniegu z deszczem i przenikliwego zimna. W komentarzach pod samokrytyką biegacza dominują słowa wsparcia, podziękowania za walkę i oczekiwania na jego najbliższy czas w Japonii.

IB


Srebro, brąz i dwa rekordy kraju Polaków na zamknięcie MŚ w Katarze! Podsumowujemy

$
0
0

Takiego finału MŚ chciało wielu kibiców, ale nie wszyscy wierzyli w biało-czerwonych. Ci udowodnili swoją wartość i potwierdzili, że należą do wielkich światowej lekkoatletyki!

1500m

Marcin Lewandowski wykazał się rozwagą w finale 1500m. Nie dał się porwać afrykańskim biegaczom, nie próbował przyspieszać. Pilnował swojego tempa i zaczął się przesuwać do przodu na 300. metrze do mety, tak jak planował. Kolejno zostawiał w tyle rywali i celował w medale. Linię mety przekroczył na trzecim miejscu!

Brązowy medal Lewandowski okrasił nowym rekordem Polski – 3:31.46! Marcin poprawił swój rekord z Paryża z zawodów Diamentowej Ligi - 3:31.95.

W postartowym wywiadzie zawodnik Zawiszy Bydgoszcz mówił, że... do perfekcji mu jeszcze trochę brakuje i nadal się uczy biegania 1500m. Strach pomyśleć, co będzie w Tokio!

Po złoto pewnie sięgnął Timothy Cheruiyot. Wicemistrz świata z Londynu wyrwał już na pierwszym okrążeniu, by poprawił swoją pozycję sprzed dwóch lat. Udało się. Wynik Kenijczyka to 3:29.26.

Przed Marcinem Lewandowskim, bieg ukończył również Taoufik Makhloufi. Algierczyk zdobył srebro, z wynikiem 3:31.38

4x400 m

Iga Baumgart- Witan, Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic wykonały swoje zadanie bezbłędnie! Iga wyprowadziła naszą drużynę na drugie miejsce, Patrycja pobiegła z czasem poniżej 50 sekund, Małgorzata odparła atak Jamajek i Brytyjek a Justyna z profesorskim spokojnm najpierw podpuściła Jamajkę, by z zimną krwią wyprzedzić rywalkę na ostatnich 50 metrach! Z wynikiem 3:21.49 zdobyły srebrny medal.

Polki o 2,6 sek. poprawiły rekord kraju z 2005 r., gdy w Helsinkach 3:24.49 nabiegały Anna Guzowska, Monika Bejnar, Grażyna Prokopek i Anna Jesień. Na mecie nie mogły uwierzyć w to, czego dokonały!

Mistrzyniami świata zostały Amerykanki, z najlepszym wynikiem sezonu na świecie - 3:18.92. Za Polkami uplasowały się wspomniane Jamajki, z wynikiem 3:22.37, jednak tuż po zakończeniu biegu biegaczki z Karaibów zostały zdyskwalifikowane. Brąz przypadł Brytyjkom - 3:23.02.

W finale mężczyzn również Amerykanie byli poza zasięgiem rywali. Po złoto sięgnęli z najlepszym czasem tegorocznych tabel światowych - 2:56.69.


AKTUALIZACJA

Jamajki po odwołaniu zostały przywrócone na trzecie miejsce. Sprawa dotyczyła niewłaściwego ustawienia zawodniczek w strefie zmian.

red.


Rzut oszczepem

Marcin Krukowski siódmym oszczepnikiem świata, z odległością 80.76 m. Mistrzem świata został Anderson Peters. To pierwszy mistrz z Grenady w historii MŚ. Jego oszczep poleciał na mistrzowską odległość 86.89.

100 m ppł

Karolina Kołeczek nie awansowała do finału, ale zrobiła wszystko, co w jej mocy. 12.86 i czwarte miejsce w swojej serii w ostatecznym rozrachunku dało jej 12 miejsce na świecie. Ze swojego startu zawodniczka AZS UMCS Lublin była zadowolona i już myśli o przygotowaniach do przyszłorocznych mistrzostw Europy i olimpiady.

Mistrzostwo świata z nowym rekordem życiowym 12.34 wywalczyła Nia Ali. Wicemistrzyni olimpijska, znana polskim kibicom m.in. ze startu w Sopocie w 2014 r., zalała się na mecie łzami szczęścia.

Srebro zawisło na szyi Kendry Harrison z czasem 12.46. Danielle Williams 12.47 zdobyła mistrzowski brąz.

10 000m

Finał najdłuższego z biegów stadionowych rozstrzygnął się na ostatnich metrach. Liderzy się zmieniali, jednak Ugandyjczyk, wicemistrz świata z Londynu Joshua Cheptegei, nawet na chwilę nie utracił kontaktu z podium. Ostatnie, szybkie okrążenie stanowiło dla niego nie lada wyzwanie. Nie dość, że zaczął finiszować Yomif Kejelcha - halowy rekordzista świata na milę, to jeszcze nie można było liczyć na najbardziej optymalny tor biegu ze względu na dublowanych zawodników. Mimo mocnej konkurencji Cheptegei zdołał utrzymać swoje tempo i to on, ku radości tańczących na trybunach kibiców z Afryki, zdobył pierwsze w historii Ugandy mistrzostwo świata. Zrobił to z drugim najszybszym czasem w historii mistrzostw i najlepszym w tym roku w międzynarodowej rywalizacji wynikiem 26:48.36.

Kejelcha został wicemistrzem świata z nową życiówką 26:49.34. Podium dopełnił Kenijczyk Rhonex Kipruto 26:50.32

Skok w dal

W skoku w dal, z najdłuższym w tym sezonie na świecie skokiem na odległość 7.30 m, Niemka Malaika Mihambo zdobyła swoje pierwsze złoto na imprezie rangi mistrzostw świata. Skok na 6.92 m Ukraince Maryna Bekh Romanczuk zapewnił srebro, zaś Ese Brume, dzięki odległości 6.91 m, została pierwszą nigeryjską medalistką MŚ w tej konkurencji.

Polska kończy 17. Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce na 11. miejscu w klasyfikacji medalowej, z dorobkiem 6 krążków: 1 złotego, 2 srebrnych i 3 brązowych. Zwyciężyli Amerykanie z 29 krążkami (w tym 14 złotymi), przed Kenią (11 medali, w tym 5 złotych) i Jamajką (12 medali, w tym 3 złote).

IB


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>