Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

UTMB za godziny. W poniedziałek rusza PTL

$
0
0

Wielkimi krokami zbliża się Festiwal UTMB. Już w poniedziałek na niemal 300-kilometrową trasę wybiegną uczestnicy PTL, najdłuższego z biegów imprezy. Wśród 300 biegaczy pokonujących aż 25 km przewyższeń (!) w dwu lub trzy osobowych zespołach, będą również Polacy.

O 10:00 rano z Chamonix wybiegną 2 polskie zespoły: Beer Runners w składzie Jarosław Haczyk i Eligiusz Olszewski oraz Ultra Tarnów & Utra Mind czyli Maciej Piotrowski i Tadeusz Podraza.

Beer Runners doświadczenie zdobyli już w zeszłym roku. Wtedy, jeszcze jako 3-osobowy team, dotarli do mety w limicie czasu. Niestety trasa każdego roku jest nieco inna, dlatego to nie jej znajomość a doświadczenie w górskim bieganiu bez wsparcia i zgrany zespół stanowią tutaj czynniki sukcesu. Jarosław Haczyk i Eligiusz Olszewski to doświadczenie mają. W tym roku pokonali wspólnie 233 km i 20 km metrów przewyższeń podczas Euforii, rozgrywanej w ramach Andorra Ultra Trail.

Tadeusz Podraza z drugiego teamu, w tym roku przebiegł m.in. 250-kilometrowy Legend Trail. Ten mniej znany w Polsce bieg, odbywa się na południu Belgi, w Ardenach. Jego trudność polega nie tylko na dystansie i przewyższeniach (7 km). Bieg startuje w trudnych warunkach pogodowych na początku marca. Tomasz zawodnik zajął w nim 12. miejsce.

Na pokonanie nowej, prowadzącej mniej znanymi szlakami trasy, uczestnicy PTL mają maksymalnie 151 godzin.

Komu marzy się taka przygoda, musi zbudować zespół i potrenować wspólne bieganie. Można to zrobić np. podczas Drużynowego Biegu 7 Dolin, gdzie do pokonania jest „zaledwie” 100 km w 17 godzin. Drużynowy Bieg 7 Dolim to okazja, by praktyce sprawdzić jak silny jest nasz zespół. Trzy osoby muszą razem biec, razem odmeldowywać się na punktach kontrolnych i razem przekroczyć metę.

Gdy jeszcze propozycję nowego biegu drużynowego przedstawialiśmy przed rokiem Jarosławowi Haczykowi, powiedział: „Super pomysł! Bieganie drużynowe ma wiele zalet: uczy współpracy, zrozumienia drugiej osoby i jest sposobem na fajne spędzenie czasu na kilkunastogodzinnej trasie. Jest tylko jeden, za to bardzo istotny warunek: trzeba umiejętnie dobrać skład zespołu”

Zachęceni? Zapraszamy! Szczegóły Drużynowego Biegu 7 Dolin – TUTAJ. Zapisy trwają – TUTAJ.

IB



Rekordzista świata w Piwnej Mili zdyskwalifikowany

$
0
0

Do dna. To jedna z podstawowych zasad biegu ze złocistym trunkiem na dystansie 1609m. Te twarde reguły złamał ostatnio Kanadyjczyk Corey Bellemore, który poprawił swój własny rekord świata, ale wynik nie został uznany.

Bellemore zdominował zawody Beer Mile World Classic w Vancouver. Wygrał z czasem ok. 4:24.4, poprawiając swój dotychczasowy rekord świata (4:33.6 z 2017 roku). Media już zdążyły odtrąbić jego sukces, zestawiając go nawet na równi z... dokonaniami hokeistów Klonowego Liścia. A to nie przelewki.

Dodajmy, że wynik 4:24 był rekordem świata na 1500 m w 1882 roku, oczywiście bez dodatkowych atrakcji na trasie.

Kanadyjczyk został zdyskwalifikowany, bo w butelkach zostało więcej trunku niż piana na dwa palce. Dokładnie, w czterech butelkach pozostawi 120 ml napoju. Porażka miała gorzki smak. Zwycięzca zmagań został Anglik Dale Clutterbuck, który uzyskał znacznie gorszy wynik 4:50.7, ale konsumował cierpliwiej. Zawodnik ten ma czwarty wynik w historii Piwnej Mili (4:47.39)

Corey Bellemore zażartował na jednym z portali społecznościowych, że nie warto się spieszyć.

Siedzowie Beer Mile World Classic byli bardzo skrupulatni. Za takie samo przewinienie zdyskwalifikowano także Amerykanina Chrisa Roberstona, który posiada drugi wynik w historii piwnego biegania na milę (4.46.67),

Tak wyglądał finałowy bieg w Vancouver:

Zasady rywalizacji w Piwnej Mili są proste. Uczestnicy mają do pokonania dystans 1609 metrów, a co 400 metrów, w specjalnej strefie, muszą wypić jedno piwo. Zwykle są to puszki nie mniejsze niż 355 ml i z zawartością obejmującą ok. 5% alkoholu. Zawodnicy, którzy zwrócą zawartość żołądka przed zakończeniem wyścigu, muszą ukończyć jedno okrążenie karne.

RZ


6. Letni Bieg Piastów. Próba charakteru i kondycji

$
0
0

Dla pasjonatów biegania szykuje się świetna okazja na koniec wakacji. 25 i 26 sierpnia w Jakuszycach odbędzie się Letni Bieg Piastów, którego PKO Bank Polski jest partnerem.

Każdy znajdzie tu coś dla siebie - począwszy od ultramaratonu na 50 km, poprzez bieg na 11 km, a na marszu nordic walking skończywszy. To także szansa, żeby uprawiając sport, poznać malownicze Góry Izerskie na Dolnym Śląsku. W sobotę 25 sierpnia o godz. 9:00 wystartuje Ultramaraton Jakuszycki, a godzinę później rozpocznie się Półmaraton Jakuszycki.

Następnego dnia o 10:00 na trasę wyruszą zawodnicy Jakuszyckiej Jedenastki czyli biegu na 11 km, a dwadzieścia minut później zacznie się Marsz Nordic Walking. Start i meta wszystkich konkurencji będą się znajdowały w okolicach stacji PKP Jakuszyce.

Ultramaraton i Półmaraton Jakuszycki z nową trasą

Ultramaraton Jakuszycki odbywa się na pięknej, ale i wymagającej trasie po Górach Izerskich. Jej początek to asfaltowa droga z Jakuszyc na Orle, kolejny odcinek to podbieg na Granicznik i bardzo lubiany przez zawodników fragment przez las - ze zbiegiem po kamieniach do mostu granicznego z Czechami na Izerze. W tym roku część trasy musiała jednak zostać zmieniona – zrezygnowano z odcinka wokół Koziego Grzbietu. 

– Zażyczyła tego sobie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w trosce o ochronę szlaków migracyjnych rysia i wilka. W zamian mamy kilka odcinków znanych z biegania na nartach zimą, m.in. trasę Inhalacyjną z Rozdroża pod Działem Izerskim na Orle oraz na Cichej Równi – wyjaśniają organizatorzy ze Stowarzyszenia Bieg Piastów w Szklarskiej Porębie.

Jakuszycki Półmaraton zakończy się Górnym i Dolnym Duktem, natomiast ultramaratończycy pobiegną jeszcze na Kopalnię Stanisław, Wysoki Kamień i Zakręt Śmierci, a następnie wrócą do Jakuszyc przez Czerwone Skałki oraz na wymagające trasy o nazwach Woda Mineralna i Bez Łaski, jak również Dolny Dukt.

Trasa ultramaratonu będzie stanowiła duże wyzwanie. Po pierwsze - z powodu dystansu 50 km. A po drugie - ze względu na sumę przewyższeń, która na tym dystansie wyniesie aż 1064 metry. Dla porównania, w półmaratonie będzie to 388 metrów różnicy wzniesień.

Bieg dla każdego 

Żeby wziąć udział w Letnim Biegu Piastów, wcale nie trzeba biegać ultramaratonów lub półmaratonów. W niedzielę odbędzie się Jakuszycka Jedenastka na 11 km, a także Marsz Nordic Walking - na tym samym dystansie.

Organizatorzy pomyśleli też o zawodach sportowych dla dzieci. W sobotę o 10:20 wystartuje Wyprawa Zuchów, a w niedzielę o 10:30 Bieg Przedszkolaka. Przygotowano dla nich także m.in. klocki, słomki konstrukcyjne, warsztaty plastyczne. Dla całych rodzin: zawody hula-hup, twister, rodzinne przeciąganie liny, a dla dorosłych bieżnie i orbitrek. Zabawę poprowadzą animatorzy i promotorzy.

Setny maraton Wiesława Dula

W ostatni weekend sierpnia dojdzie też do niezwykłego wydarzenia dla 66-letniego biegacza z Jeleniej Góry Wiesława Dula. Tegoroczny Ultramaraton Jakuszycki będzie dla niego… setnym maratonem w życiu!

Wiesław Dul jest jednym z najwierniejszych uczestników Biegu Piastów - zarówno w letniej, jak i zimowej edycji. Po raz pierwszy startował tu już w 1979 roku. I to na jakim poziomie! Jego rekord życiowy w maratonie robi duże wrażenie i wynosi 3 godziny i 7 min.

Pobiegniemy dla Weroniki i Wiktorii

Podczas Letniego Biegu Piastów zawodnicy wezmą udział w akcji charytatywnej na rzecz Weroniki i Wiktorii. 16-letnie siostry urodziły się jako wcześniaki, co spowodowało wiele komplikacji w ich życiu. Do codziennego funkcjonowania potrzebują sprzętu i rehabilitacji. Dziewczynki są podopiecznymi Fundacji Słoneczko.

Aby pomóc, wystarczy przypiąć do koszulki kartkę z napisem „biegnę dla Weroniki i Wiktorii” i dotrzeć z nią do mety. Zaangażowanie zawodników, którzy pobiegną z kartką zostanie przeliczone na konkretną pomoc – Fundacja PKO Banku Polskiego przekaże darowiznę. 

Do akcji charytatywnej mogą dołączyć uczestnicy wszystkich zawodów organizowanych w ramach Letniego Biegu Piastów. Kartki-identyfikatory akcji będzie można odbierać w Biurze Zawodów mieszczącym się w Interferie Sport Hotel Bornit, przy ul. Mickiewicza 21, w Szklarskiej Porębie (w piątek 24 sierpnia od godziny 12:00 do 20:00, w sobotę 25 sierpnia od godziny 7:00 do 17:00).

Od 2013 r. odbyło się 360 takich akcji, w których wzięło udział 142 tys. osób. Fundacja wsparła do tej pory 410 beneficjentów kwotą ponad 4,7 mln zł.
Zapraszamy na 4. PKO Bieg Charytatywny. 15 września, 12 stadionów w Polsce. Okrążenia uczestników przeliczone zostaną na posiłki dla najbardziej potrzebujących dzieci. Zapisy startują 28 sierpnia br.

źródło: PKO Bank Polski


Memoriał Kamili Skolimowskiej oczami kibica

$
0
0

W środę 22 sierpnia tuż po godzinie 16, przy zapełniających się nieustannie kibicami trybunach Stadionu Śląskiego w Chorzowie, rozpoczęło się wielkie sportowe widowisko.

Emocji nie zabrakło i wielokrotnie głowa obracała się z lewej strony na prawą. I odwrotnie – w danej chwili można było śledzić aż trzy lekkoatletyczne konkurencje.

 

Brak przypisanych miejsc na Stadionie Śląskim sprawił, że można było zająć krzesełko z dogodnym widokiem. Wokół było sporo dzieci z rodzicami i dziadkami oraz ciekawskich, dla których dogodna lokalizacja zawodów, darmowe wejście i rozgłos medialny skłoniły do takiego, a nie innego spędzenia wolnego popołudnia.

Na uwagę zasługuje fakt, że do uczestnictwa w memoriale dopuszczono także juniorów oraz osoby niepełnosprawne – w sumie kilka konkurencji. Osobiście uważam, że zarówno dla jednej, jaki drugiej grupy sport ma olbrzymią rolę wychowawczą. Taki układ sprzyja też integracji.

Wracając do najciekawszych - moim zdaniem - zmagań na bieżni. W szranki rywalizacji stanęły gwiazdy światowych aren. Polacy nie zawiedli. Zarówno Marcin Lewandowski, Adam Kszczot, Justyna Święty-Ersetic, Sofia Ennaoui, Ewa Swoboda pokazali się z naprawdę dobrej strony. Na wspomnienie o tych zawodach, o stadionie - nareszcie mamy obiekt z prawdziwego zdarzenia - aż serce bije szybciej!

Rekordowy Memoriał Kamili Skolimowskiej. 41 200 widzów na Stadionie Śląskim!

Łukasz Fuglewicz, Ambasador Festiwalu Biegów


Bogaty pakiet czy sam numer? Ciekawa statystyka w Szamotułach

$
0
0

Tańszy start czy start na bogato? Przykład 8. SAMSUNG Półmaratonu Szamotuły pokazuje, że... nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

Spośród blisko 796 zawodników, którzy zarejestrowali się do tej pory na półmaraton, 402 osoby wybrały pakiet najtańszy– bez torby i spodenek (45 zł). Niemal tyle samo osób 394 - wybrało pakiet z pełną zawartością (dopłata 30 zł).

Wsród osób, które nie opłaciły jeszcze startu różnica jest nieco większa 163 do 184 osób…. ale wciąż nie pozwala ona jasno stwierdzić co dla biegacza liczy się najbardziej. Dla Organizatora przekaz jest jasny - powinien już być przygotowany na obie okoliczności.

- Jak widać sprawdziła się forma podziału pakietów, opcji do wyboru. Połowa biegaczy zakupiła pakiet z numerem startowym, a druga połowa z torbą i spodenkami. Myślę, że ta forma przyjmie się na kolejne lata, ponieważ wolimy biegaczom dać wolną rękę w kwestii wyboru tego co dla nich ważne – mówi Bartosz Węglewski z biura organizacyjnego szamotulskiej „połówki”. Podkreśla, że dla organizatora nie ma to wielkiego wpływu na logistykę imprezy.

- Jedyne co nas czeka, to szacunkowe wyliczenie zapotrzebowania na medal, bo musimy zamówić je odrobinę wcześniej niż 1 października. Ale zarówno dla nas, jak i firmy, z którą współpracujemy nie jest to problemem.

Szamotulscy gospodarze mogą być zadowoleni z frekwencji, tym bardziej, że do kolejne 130 osób zgłosiło się do Biegu Rodzinnego, a kolejne kilkadziesiąt do marszu nordic walking.

- W obecnym momencie zapisy kształtują się podobnie jak w roku ubiegłym. Z reguły w naszym półmaratonie startuje od 1000 do 1200 osób i taki założyliśmy sobie cel również w tym roku. Warto wspomnieć, że pakiet z numerem startowym w podwyższonej cenie 55 zł będzie można zakupić do 1 października – zachęca Bartosz Węglewski.

8. SAMSUNG Półmaraton Szamotuły w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red.

 

Dla męża, dla... treningu. 17 medali Polaków w piątym dniu ME paralekkoatletów!

$
0
0

Piątek w Berlinie rozpoczął się rekordem świata w skoku w dal. Karolina Kucharczyk w trzeciej próbie skoczyła 6,14 m i z miejsca została gwiazdą stadionu. Udzielała wywiadów, rozdawała autografy, a zagraniczne media dopytywały Polaków kim jest Karolina. Z niedowierzaniem słuchano naszych opowieści, że trochę ponad rok temu została mamą i treningi zaczynała od zera.

- Powrót do sportu był dla mnie bardzo ciężki, ale zrobiłam to zaledwie miesiąc po porodzie. Kupiłam wózek biegowy i najpierw było bieganie. Jednak po macierzyńskiej przerwie, tęskniłam za powrotem na bieżnię, za zawodami, za rekordem świata… – mówiła obrończyni tytułu z mistrzostw w Grosseto. Rekord świata poprawiła w trzecim skoku z obawy przed deszczem.

– Zaczęło padać i pomyślałam, że mogą jeszcze przerwać zawody albo warunki mogą się pogorszyć. Nie było, na co czekać. Musiałam zrobić ten rekord właśnie w tym momencie – mówiła Karolina Kucharczyk, która rekord zadedykowała synowi.

Rekord Pani Karoliny był dopiero początkiem serii polskich sukcesów. Sesję popołudniową Joanna Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim rozpoczęła złotym medalem na dystansie 1500m. To ich trzeci start na mistrzostwach i trzeci medal.

– Przygotowujemy się do tego, żeby właśnie ten dystans był naszą koronną konkurencją. Ale każdy dystans jest nam potrzebny w przygotowaniach do Tokio. Potrzebujemy startów w bezpośredniej rywalizacji, a w Polsce właściwie tylko my ścigamy się na takich dystansach. To właśnie dlatego tyle startujemy i próbujemy swoich sił na różnych dystansach. Mamy nadzieję, że to obieganie i doświadczenie pozwoli nam iść do przodu – wyjaśniła nam Joanna Mazur.

Po nich medale sypały się lawinowo. Michał Kotkowski na 100 m sięgnął po brąz z czasem 12.19. Swój występ na mistrzostwach zakończył więc dorobkiem trzech medali, z czego dwa są w złotym kolorze.

– Szkoda, że wszystkie trzy nie są złote, ale to i tak chyba nie jest najgorszy wynik. Ambicje miałem większe, ale akurat 100 m startowałem, żeby sprawdzić ile mi jeszcze brakuje. Okazało się, że nie tak dużo. Aby plasować się na wyższych miejscach trzeba złamać barierę 12 sekund. I taki jest teraz mój cel – wyjaśniał Michał Kotkowski.

Wkrótce po nim z tytułem mistrzyni Europy z bieżni schodziła Alicja Fiodorow, a właściwie Alicja Jeromin, bo po wyjściu za mąż takie nazwisko winniśmy zapisywać przy zawodniczce startującej w grupie przeznaczonej dla sprinterek bez całej bądź części ręki.

– Startowałam pod nowym nazwiskiem i spełniłam marzenie mojego męża. On też kiedyś biegał i marzył by jego nazwisko znalazło się wśród zwycięzców. Kontuzja wykluczyła go ze sportu, jednak dzisiaj ja z nowym nazwiskiem pojawiłam się wśród zwycięzców – cieszyła się Alicja Jeromin.

Alicja startowała po niemal miesięcznej przerwie w treningach. Kilka tygodni temu zwichnęła rękę w łokciu. Jeszcze nie odzyskała pełnego zakresu ruchu – Podczas biegu nie czuję już bólu. Ręka sprawia mi problem przy wyjściu z bloków i tam trochę straciłam. Patrząc na fatalny czas (13.02 s.) sadzę, że swoją rolę odegrał też wiatr. Na szczęście na mistrzostwach Europy nie biega się na czas. Ważne jest miejsce i ze swojego obronionego tytułu jestem bardzo zadowolona – mówiła po dzisiejszym starcie nasza zawodniczka.

Zadowoleniem tryskali również Daniel Pek i Sywester Jaciuk. Obaj startowali w biegu 800 m dla zawodników z niesprawnością intelektualną. Obaj poprawili swoje rekordy życiowe i obaj uplasowali się na podium. Daniel z brązowym medalem, Sylwester ze srebrnym.

– No jest mały niedosyt. Zawodnik z Portugalii, który wygrał zawody, jest bardzo mocny. Jest nowy w naszej grupie i jeszcze nie znaleźliśmy na niego sposobu – mówił ambitnie Daniel Pek.

– Ja nie mogłem powstrzymać radości na mecie! Ten bieg wiele mnie kosztował. Zostawiłem na tej bieżni kawałek siebie – zapewniał Sylwester Jaciuk.

Po czwartkowym biegu na 100 m trudno było znaleźć bardziej niezadowolonego zawodnika niż Krzysztof Ciuksza. Mimo brązowego medalu, narzekał że dystans mu nie leży i czas go nie zadowalał. Obiecywał lepiej będzie na 400 m. Dzisiejszy start zakończył złotym medalem…. ale nadal nie był w pełni usatysfakcjonowany.

– No mogło być lepiej. Medal jest w porządku, ale nie czas… – mówił z żalem Krzysztof, który pobiegł najlepiej w tym sezonie. Ale. Krzysztof jest bardzo nietypowym biegaczem. Nie układa strategii, nie biega taktycznie. Rozpoczyna finisz już na starcie i całą mocą zmierza do mety. Zadowolony jest tylko wtedy, gdy poprawia rekordy.

Piątego dnia zawodów Polacy zdobyli w sumie 17 medali. Łącznie mają ich już 49!

Medale zdobyte 24 sierpnia:

Medale złote:

  • Karolina Kucharczyk (T20) - skok w dal
  • Maciej Sochal (F32) - pchnięcie kulą
  • Joanna Mazur/Michał Stawicki (T11) - bieg na 1500m
  • Marta Piotrowska (T37) - skok w dal
  • Alicja Jeromin (T47) - bieg na 100m
  • Krzysztof Ciuksza (T36) - bieg na 400m
  • Tomasz Pauliński (F34) - pchnięcie kulą
  • Piotr Kosewicz (F52) - rzut dyskiem

Medale srebrne:

  • Klaudia Maliszewska (F35) - pchnięcie kulą
  • Sylwester Jaciuk (T20) - bieg na 800m

Brązowe medale

  • Faustyna Kotłowska (F64) - rzut dyskiem brąz
  • Daniel Pek (T20) – bieg na 800m
  • Natalia Jasińska (T37) - skok w dal
  • Małgorzata Ignasiak (T12) - bieg na 200m
  • Robert Jachimowicz (F52) - rzut dyskiem
  • Michał Kotkowski (T37) - bieg na 100m
  • Lucyna Kornobys (F34) i rzut oszczepem

Polska prowadzi w klasyfikacji medalowej mistrzostw:

Z Berlina Ilona Berezowska


Bernard Lagat zadebiutuje w maratonie. Nowy Jork!

$
0
0

Dziewięciu olimpijczyków, 14 paraolimpijczyków, 2 obrońców tytułu sprzed roku i utytułowany debiutant, stanowią elitę zawodników, która 4 listopada pojawi się na starcie 49. TCS New York City Marathon.

Po raz pierwszy królewski dystans pobiegnie Bernard Lagat. Specjalista od 1500m ma na swoim koncie aż 11 medali mistrzostw świata. Pięciokrotnie startował na Igrzyskach Olimpijskich. Dwukrotnie zostawał wicemistrzem olimpijskim. Sukcesy odnosił zarówno w reprezentacji Kenii, w której barwach startował do 2005 r., jak i w reprezentacji USA. Jest rekordzistą USA na dystansach: 1500, 3000m i 5000m.

43-latek darzy starty w Nowym Jorku sentymentem. Jeszcze jako kenijski lekkoatleta w 2001 pierwszy raz rywalizował w tutejszym Millrose Games. Trasę maratonu kilka lat temu śledził z samochodu organizatorów.- Już wtedy wiedziałem, że któregoś dnia pobiegnę maraton i chciałem, by był to właśnie maraton w Nowym Jorku - zapewnia Lagat.

Amerykanin zmierzy się z mocnymi rywalami Elitę biegu otwiera obrońca tytułu Geoffrey Kamworor. W ciągu ostatniego roku Kenijczyk wygrał m.in. 10-kilometrowy bieg Bangalore TCS World i został mistrzem świata w półmaratonie.

Na starcie zobaczymy również Lelisę Desisę - wicemistrza olimpijskiego i dwukrotnego zwycięzcę Boston Marathonu.

Wwalce o podium mogą się liczyć także: Shura Kitata - drugi zawodnik tegorocznego London Marathon, Daniel Wanjiru - zwycięzca London Marathon w 2017 r., Shadrack Biwott - trzeci na mecie Boston Marathon i Abdi Abdirahman - czterokrotny amerykański olimpijczyk.

W kategorii wózków lekkoatletycznych do rywalizacji wraca z obrońca tytułu sprzed roku Marcel Hug, który sądząc po tym, z jaką łatwością zdobywa złote medale na mistrzostwach Europy w Berlinie, formy nie stracił. O szóstym zwycięstwie w Nowym Jorku myśli również Kurt Fearnley. Jednak w tej kategorii startują sami utytułowani zawodnicy i każdy z nich ma szansę na zwycięstwo.

IB

Męska elita 49. TCS New York City Marathon:

  • Tamirat Tola, ETH - 2:04:06
  • Lelisa Desisa, ETH - 2:04:45
  • Shura Kitata, ETH - 2:04:49
  • Daniel Wanjiru, KEN - 2:05:21
  • Geoffrey Kamworor, KEN - 2:06:12
  • Festus Talam, KEN - 2:06:13
  • Abdi Abdirahman, USA - 2:08:56
  • Alphonce Simbu, TAN - 2:09:10
  • Fikadu Girma Teferi, ETH - 2:09:34
  • Juan Luis Barrios, MEX - 2:10:55
  • Senbeto Geneti Guteta, ETH - 2:11:12
  • Chris Thompson, GBR - 2:11:19
  • Jared Ward, USA - 2:11:30
  • Tim Ritchie, USA - 2:11:55
  • Shadrack Biwott, USA - 2:12:01
  • Birhanu Dare Kemal, ETH - 2:12:21
  • Scott Smith, USA - 2:12:21
  • Scott Fauble, USA - 2:12:35
  • Chris Derrick, USA - 2:12:50
  • Florent Caelen, BEL - 2:12:51
  • Jonny Mellor, GBR - 2:12:57
  • Andrew Davies, GBR - 2:15:11
  • Nicholas Hilton, USA - 2:16:20
  • Eric Loeffler, USA - 2:16:50
  • Harbert Okuti, UGA - 2:17:30
  • Mizael Carrera, PUR - 2:21:50
  • Bernard Lagat, USA - debiut
  • Alex Monroe, USA - debut
  • Ryan Blood, USA - debiut

IB


Półmaraton Racibórz – informacje dla uczestników

$
0
0

Odliczamy godziny do startu 4. RAFAKO Półmaraton Racibórz. Tegoroczny bieg rozpocznie się na bieżni świeżo wyremontowanego stadionu miejskiego, a zakończy w miasteczku biegowym, tuż przy Aquaparku H2Ostróg. Dla zawodników przygotowano nową trasę, medale, oryginalne koszulki, dodatkową kategorię oraz wiele atrakcji także dla kibiców z całymi rodzinami. Aby wziąć udział w tym wyjątkowym sportowym święcie, już 26 sierpnia organizatorzy zapraszają na teren Aquaparku przy ul. Zamkowej 4.

Każdego roku raciborski półmaraton przyciąga tłumy biegaczy z całej Polski, a nawet Europy i gorącej Afryki. Dlaczego bieg w niewielkim mieście jest tak popularny? Po pierwsze, znakomita atmosfera! Po drugie, doskonała organizacja! Po trzecie, wspaniała impreza dla całych rodzin. To nie są słowa wypowiadane tylko przez organizatorów, ale przede wszystkim przez uczestników.

Zawodnicy do pokonania będą mieli dokładnie 21 097,5 m ulicami Raciborza. Trasa posiada atest PZLA. Organizatorami przedsięwzięcia jest Miasto Racibórz, Ośrodek Sportu i Rekreacji w Raciborzu, a sponsorem głównym firma RAFAKO S.A. W ramach imprezy odbędą się 4. Mistrzostwa Polski Energetyków, 2. Mistrzostwa Polski Nauczycieli i Pracowników Oświaty oraz bieg charytatywny Mini RAFAKO Półmaraton Racibórz na rzecz 10-letniej Natalki Kwiatkowskiej z czterokończynowym dziecięcym porażeniem mózgowym.

Nagrody dla najlepszych

Zwycięzca półmaratonu otrzyma czek o wartości 2 000 zł i puchar. Za zajęcie drugiego miejsca - puchar oraz 1 500 tys. zł. Za trzecie miejsce - 1 000 zł i puchar. Dodatkowo każdy z zawodników, który ukończy bieg w regulaminowym czasie otrzyma pamiątkowy medal, czyli ostatnią cześć projektu 4Biegi Racibórz.

Nowa kategoria dla najlepszych Polaków

Z roku na rok zainteresowanie biegiem rośnie, dlatego organizatorzy postanowili utworzyć jeszcze jedną kategorię – Najlepsza Polka i Polak. Dla najszybszych przewidziano takie same nagrody jak w kat. Open. Jest o co walczyć!

Ponadto będą przyznawane nagrody w klasyfikacji najszybsza raciborzanka i najszybszy raciborzanin w ramach Mistrzostw Raciborza w Półmaratonie. 50-litrową beczkę piwa z Raciborskiego Browaru otrzymają biegacze najliczniejszej grupy, która pobiegnie w raciborskich zawodach.

Osobne nagrody otrzymają również przedstawiciele szeroko pojętej branży energetycznej, ponieważ równolegle odbywać się będą Mistrzostwa Polski Energetyków w Półmaratonie oraz Zawody o Puchar Prezes RAFAKO S. A., firmy, która jest sponsorem tytularnym wydarzenia.

O nagrody powalczą także nauczyciele i pracownicy oświaty w Mistrzostwach Polski w półmaratonie. Przewidziane jest także Grand Prix Raciborza, wieńczące projekt 4Biegi Racibórz.

Toyota Aygo - nagrodą w losowaniu

Dla zawodników, którzy pomyślnie ukończą bieg, w zakładanym przedziale czasowym przygotowano losowanie. Każdy ma szansę wygrać samochód, nowiutką, świeżutką, białą Toyotę Aygo 2018. W ubiegłym roku samochodem odjechał Mateusz Wolnik, kto tym razem okaże się szczęśliwym nabywcom?

Biuro Zawodów

Biuro Zawodów mieści się na II p. Aquaparku H2Ostróg w Raciborzu przy ul. Zamkowej 4. Tam już w sobotę (25 sierpnia) od godz. 16.00 do 20.00 odbywa się weryfikacja zawodników, wydawane będą pakiety zawodnicze wraz z numerami startowymi oraz zapisy (w przypadku wolnych miejsc). Natomiast dalsza weryfikacja i wydawanie numerów startowych odbywać się będzie w niedzielę od godz. 7.00 - 9.00.

Nowa trasa

Patrząc na mapę, trasa niewiele się zmieni. Nadal zawodnicy przemierzać będą centralne ulice Raciborza. Zawodnicy pobiegną następującymi ulicami: Zamkowa, Armii Krajowej, Odrzańska, Chopina, Gimnazjalna, Londzina, Różyckiego, Dąbrowskiego, Stalmacha, Boh. Westerplatte, Michejdy, Mariańska, Ocicka, Słowackiego, Miarki, Wojska Polskiego, Wileńska, Warszawska, Żeromskiego, Wyszyńskiego, Wczasowa, Warszawska, Pl. Konst. 3 Maja, Opawska, Nowa, Mickiewicza, Szewska, Piwna, Basztowa, Głowackiego, Kolejowa, Sejmowa, Drzymały, Podwale, Batorego, pl. Dominikański, Rynek, Chopina. Tak będą wyglądały dwie pętle. Końcówka biegu z ul. Kolejowej prowadzić będzie w ul. Piaskową i wałami wzdłuż rzeki Odry i wróci do ul. Zamkowej.

Meta i start

W innym miejscu natomiast będą start, meta i miasteczko biegowe. Zawodnicy wystartują z bieżni świeżo wyremontowanego stadionu miejskiego. Finiszować będą w miasteczku biegowym, które ulokowane będzie nieopodal Aquaparku H2Ostróg. W budynku pływalni mieścić się będzie biuro zawodów, szatnie i prysznice. Natomiast cały teren OSiRu zamieni się w jedno wielkie miasteczko biegowe z atrakcjami dla całych rodzin i kibiców.

Fitness dla Zdrowia i Pasta Party

W przeddzień zawodów (25.08), dla wszystkich startujących przewidziano Pasta Party od godz. 16.00. Pozostałych, którzy lubią ruch i aktywność na świeżym powietrzu organizatorzy zachęcają do udziału w bezpłatnych zajęciach „Fitness dla Zdrowia”, przygotowanych przez Akademię Fitness. Dla najmłodszych gry i zabawy z animatorami poprowadzi Crazy Club.

Bieg charytatywny dla Natalki

4. Mini RAFAKO Półmaraton Racibórz, to bieg na 2 km, który poprzedzi półmaraton. Start zaplanowano na godz. 9.00 z bieżni stadionu miejskiego (ul. Zamkowa 4). Udział w nim może wziąć każdy, kto ukończył 10 lat. Wpisowe do 21.08 wynosiło zaledwie 20 zł. Zapisy na ten bieg prowadzone będą również w Biurze Zawodów, w sobotę w godz. 16.00- 20.00 (II p. Aquaparku H2Ostróg) oraz w niedzielę w godz. 7.00- 8.50. W weekend wpisowe, to koszt 30 zł. Każdy ze startujących otrzyma pamiątkowy nr startowy, a po przekroczeniu mety medal.

W akcję charytatywną przyłączyła się również Fundacja PKO BP, oddział w Katowicach, przekazując dla rodziny Natalii Kwiatkowskiej 10 tys. zł. Wolontariusze dodatkowo podczas biegu będą zbierali datki do puszek.

Kids Run dla najmłodszych

Dla najmniejszych pociech, do 11 roku życia też przygotowano bieg. Odbędzie się na bieżni stadionu tuż po starcie biegu głównego (ok. godz. 10.15). Poprowadzą go wolontariusze Stowarzyszenia „Pracownia Przyszłości”. Swoje pociechy na bieg można zapisywać w biurze zawodów do godz. 9.30. Wpisowe wynosi tylko 5 zł. Dzieci otrzymają pakiety startowe, numery, koszulki, a po ukończonym biegu medale. Dochód przeznaczony zostanie również na leczenie Natalki. Limit miejsc wynosi 200 osób.

Piknik rodzinny w miasteczku biegacza

Półmaraton, to nie tylko zawody dla biegaczy długodystansowych, to również wspaniała impreza dla całej rodziny. Piknik rodzinny rozpocznie się już w sobotę popołudniu (25.08). Dla zawodników odbędzie się Pasta Party, a dla lubiących sport Fitness dla Zdrowia.

W niedzielę z samego rana, organizatorzy zaserwują kolejną dawkę atrakcji. Na najmłodszych czekać będzie dmuchany plac zabaw i konkursy z nagrodami. Ponadto gry i zabawy z wolontariuszami Pracowni Przyszłości i wiele słodkości. W Miasteczku Biegowym będzie można aktywnie spędzić czas, spróbować smakołyków serwowanych w Food Truckach, napić się aromatycznej kawy i orzeźwiającej lemoniady. Odpocząć na leżakach, odwiedzić stoisko Akademii Fitness, propagującej aktywy tryb życia czy pachnące stoisko marki Prouve Respondek Team (gdzie zaopatrzycie się w perfumy, kosmetyki oraz wspaniałe środki czystości).
Na scenie występować będą młodzi artyści Raciborskiego Centrum Kultury.

Organizatorzy zapraszamy wszystkich raciborzan i osoby z gmin ościennych do wspólnego kibicowania i Miasteczka Biegowego przy Aquaparku.

Źródło: Organizator



5x złoto! Polacy rządzą i dzielą na ME paralekkoatletów w Berlinie!

$
0
0

W Berlinie polski hymn nucą już i kibice i wolontariusze. To najczęściej grany utwór podczas ceremonii medalowych. Polacy mają już na koncie 24 złote medale, a we wszystkich kolorach zdobyli do tej pory 56 medali! Pozycja lidera tabeli medalowej puentuje najlepiej dokonania Biało-Czerwonych!

W sobotę polscy paralekkoatleci zdobyli 5 złotych medali. Pierwsza z sukcesu cieszyła się Barbara Niewiedział, która z czasem 4:43.33 wygrała bieg na swoim koronnym dystansie 1500m.

– Rywalki wiedzą, że to mój dystans, ale patrząc na to, że jestem obklejona taśmą po kontuzji, mogły mieć nadzieję, że tym razem będę słabsza. Nie da się ukryć, że kolano mam nadal chore, odczuwam ból, ale to przecież mój dystans. Nie mogłam dać za wygraną. Walczyłam do końca i obroniłam swój tytuł - mówiła po biegu Barbara Niewiedział, która teraz planuje już wyłącznie rehabilitację i odpoczynek. Do startów wróci dopiero w przyszłym roku i już myśli o przygotowaniach do mistrzostw świata.

Po trzeci na tych mistrzostwach medal i drugi złoty, sięgnął Krzysztof Ciuksza, który wygrał bieg na 200 m z czasem 25.39 - najlepszym w tym sezonie.

– Medal jest w porządku, ale mogłoby nie padać. Nie było to zbyt przyjemne. Na szczęście już jest po biegu i nie muszę się tym przejmować - mówił zawodnik startujący w grupie T36. Jest przeznaczona dla zawodników z szerokim spektrum braku koordynacji ruchowej. U Krzysztofa jest ona wynikiem porażenia mózgowego.

– Mimo trudnych warunków, dobrze mi się biegło, bo na trybunie siedziała moja rodzina i mnie wspierała – dodał aktualny wicemistrz świata na tym dystansie z Londynu.

Biegacze dodali do tabeli złotych krążków jeszcze dwa medale. Najpierw Joanna Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim wywalczyli złoto na dystansie 400m. Nasz eksportowy duet był najbardziej zapracowany w całej polskiej ekipie. W ciągu 4 dni pobiegli aż sześć razy. Wszystkie biegi finałowe zakończyli z medalami!

Chwilę po sukcesie Mazur i Stawickiego na tym samym dystansie, ale w grupie zawodników niedowidzących, medal zdobył Jakub Nicpoń. – Startowałem z najlepszym czasem w stawce, musiałem więc zrobić swoje i wygrać. Taki był mój cel. Utrzymywałem swoje tempo i zdobyłem swój pierwszy zloty medal na zawodach tej rangi – opowiadał biegacz, który poprzednie sukcesy odnosił jako junior.

O przyszłych sukcesach Jakub mówi jednak ostrożnie. – Nie wiem, czy uda mi się zakwalifikować na mistrzostwa świata. Taki będzie jednak mój cel na przyszły sezon – dodał Jakub Nicpoń.

Kolejny ze złotych medali dodał do polskiego dorobku kulomiot Janusz Rokicki, który do Berlina przyjechał prosto z Memoriału Kamili Skolimowskiej, kontuzjowany i z reżyserem, który kręci o nim film. Kulę pchnął na odległość 13.90 m i poprawił rekord mistrzostw.

– To chyba jakiś cud! Od mistrzostw Polski borykałem się z kontują. Nie było wiadomo, czy w ogóle wystartuję. Parę dni temu nie mogłem podnieść ręki do góry. Jednak zawody i stadion to magiczna sytuacja. Zapomina się o bólu i walczy się o medale – wyjaśnił nam Janusz Rokicki, który, gdy tylko adrenalina opadła, miał kłopot, by utrzymać w górze flagę.

Brązowy medal w biegu na 1500m wywalczył Daniel Pek. Temu zawodnikowi jest w Berlinie wyjątkowo trudno. Pierwszego dnia mistrzostw Europy urodził się jego syn. Startujący w kategorii T20 biegacz myśli niemal wyłącznie o tym, by móc go zobaczyć. Na razie kilkudniowy niemowlak spędza czas bez taty, a tata dedykuje swój medal. – Jestem szczęśliwy, że zdobyłem medal, ale chciałbym już wracać do domu – powiedział nam Daniel.

Alicja Jeromin (Fiodorow) bieg ukończyła ze łzami w oczach. Tuż po przekroczeniu mety nie widziała żadnych mocnych stron swojego startu, mimo że zaledwie dzień wcześniej z sukcesem zakończyła swój pierwszy start po poważnej kontuzji, a dzisiejszy bieg na 200 m, przyniósł jej srebrny medal.

– Ja wiem, że po kontuzji i po wczorajszym starcie i po długiej przerwie w treningu. To mnie jednak nie pociesza. Dla mnie to „tylko” srebrny medal. Lubię wygrywać, a największe szanse, żeby to zrobić mam właśnie na mistrzostwach Europy. Może za chwilę popatrzę na to inaczej, ale na razie to dla mnie porażka – mówiła otwarcie Alicja Jeromin.

Medale Polaków 25 sierpnia:

Złoto:

  • Janusz Rokicki - pchnięcie kulą F57 (amputacje nóg)
  • Barbara Niewiedział - bieg 1500m T20 (intelektualna niesprawność)
  • Krzysztof Ciuksza - bieg 200m T36 (porażenie mózgowe)
  • Joanna Mazur - bieg 400m T11 (zawodnicy niewidomi)
  • Jakub Nicpoń- bieg 400m T13 (zawodnicy niedowidzący)

Srebro:

  • Alicja Jeromin - 200m T 47 (brak całej bądź części ręki)

Brąz

  • Mirosław Madzia - pchnięcie kulą F11 (zawodnicy niewidomi)
  • Daniel Pek - bieg 1500m T20
  • Damian Kulig - pchnięcie kulą F57
  • Koarol Kozun - pchnięcie kulą F55 (niedowład nóg np. w wyniku urazów rdzenia kręgowego)

W przedostatnim dniu mistrzostw Polska prowadzi w tabeli medalowej – mamy już 56 medali, w tym 24 złote, 13 srebrnych i 19 brązowych!

IB


Augustów: Nie żyje triathlonista

$
0
0

Tragicznie dla 71-letniego mieszkańca Warszawy zakończył się start w Wielkim Finale Garmin Iron Triathlonu w Augustowie. Sportowiec zasłabł podczas etapu pływackiego i mimo wielominutowej reanimacji, zmarł.

Oświadczenie organizatorów Garmin Iron Triathlon Augustów

Podczas zawodów Garmin Iron Triathlon w Augustowie, które miały miejsce 25 sierpnia 2018 roku, jeden z zawodników zasłabł podczas etapu pływackiego.

Zawodnikowi została udzielona natychmiastowa pomoc ze strony służb ratowniczych WOPR i pogotowia ratunkowego, którzy podjęli akcję reanimacyjną. Niestety zawodnik zmarł.

W tej tragicznej sytuacji rodzinie składamy najszczersze wyrazy współczucia.

Jednocześnie informujemy, że organizatorzy Garmin Iron Triathlon Augustów zapewnili rzetelne zabezpieczenie ratownicze i medyczne zawodów i współpracują z odpowiednimi służbami w celu wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy.

Organizatorzy

Podczas weekendowej imprezy rywalizowało ponad pół tysiąca osób. Byli to finisherzy Garmin Iron Triathlon 2018, czyli triathloniści, którzy ukończyli przynajmniej cztery etapy cyklu na dowolnym dystansie (1/2, 1/4 i 1/8 IM). Nagrodą główną zawodów był samochód osobowy.

źródło: Garmin Iron Triathlon


Virtuti Militari - Bieg Honoru: Biegacze kurierzy [ZDJĘCIA]

$
0
0

18 sierpnia kilkudziesięciu kurierów wyruszyło do obozu AK. Tam, po przeszkoleniu z użycia broni i otrzymaniu informacji o zagrożeniach ze strony nieprzyjaciela, przyszedł czas na integracyjną biesiadę oraz nocleg przed czekającym następnego dnia wyzwaniem.

Wczesnym rankiem, z 10-kilogramowymi plecakami wyruszają w ponad 20-kilometrową trasę Rytro – Przehyba – Radziejowa – Wielki Rogacz – Sucha Struga, by po walce z morderczym upałem, wycieńczającymi podbiegami, uciekając przed niemieckimi patrolami, dotrzeć do polskich oddziałów. Będąc blisko celu, wpadają na oddział okupanta i trafiają do jenieckiego obozu. W pewnym momencie rozlegają się wystrzały z broni, wybuchy granatów i oddziałowi polskich partyzantów udaje się odbić jeńców.

Taki scenariusz czekał na uczestników 4. edycji Virtuti Militari - Bieg Honoru, który odbył się w miniony weekend w Rytrze na Sądecczyźnie.

Kurier z plecakiem

W Dolinie Popradu Armia Krajowa namierzyła obóz niemiecki, w którym przetrzymywani są Polacy. Na starcie organizatorzy wręczają ważący około 10 kg plecak, w którym znajduje się m.in. koc, menażka i manierka. Z takim ekwipunkiem uczestnicy w strojach z epoki dostają rozkaz wymarszu do obozu AK w lesie. Plecaki kurierów, w których wcielają się uczestnicy biegu, zawierają także wsparcie, które jest niezbędne do udanego ataku na nieprzyjaciela. Wybór miejsca, jakim jest Dolina Popradu, nie jest przypadkowy. Właśnie w tych okolicach działała prężnie siatka przerzutowa AK, której kurierzy ryzykując życie przeprowadzali ludzi i przerzucali dokumenty Polskiego Państwa Podziemnego. Podobne zadanie czeka na uczestników Virtuti Militari - Bieg Honoru, osadzonej w fabule II Wojny Światowej niezwykłej biegowej przygody.

Integracja w partyzanckim obozie

Po dotarciu do leśnego obozu partyzantów nowi kurierzy przechodzą szkolenie z obsługi broni oraz otrzymują informację o zasadach panujących na szlaku przerzutowym, m.in. o tym, jak zachowywać się w przypadku kontroli przez niemieckie patrole, których pełno jest w okolicy. Potem już tylko przygotowanie miejsca na nocleg i można... biesiadować. Obozowisko partyzantów składa się z wojskowych namiotów i ogniska pełniącego rolę integracyjną. To przy nim uczestnicy biegu rozkoszują się smakiem regionalnych, swojskich wyrobów. W menu znajduje się chleb, kwaśnica, smalec ze skwarkami, kiełbasa, boczek czy ogórek kiszony. Wspólne śpiewanie przy palenisku rozluźnia atmosferę przed czekającą uczestników rywalizacją. 

Klimat z epoki

Aby oddać ducha tamtych czasów, w trakcie imprezy uczestnicy nie mogą mieć ze sobą zegarków elektronicznych, telefonów komórkowych ani żadnych współczesnych urządzeń. Obowiązującym strojem biegowym nie są legginsy i techniczna koszulka, a płócienna koszula i materiałowe spodnie. Trasa prawie 20-kilometrowego biegu prowadzi przez malowniczy, ale jednocześnie wymagający teren. Trzeba pokonać głębokie jary, powalone konary drzew, strumienie, wymagające podbiegi, ostre zbiegi, a poza tym zasieki, tyrolki, pola minowe i patrole niemieckiej straży granicznej. Wszystko to z dwunastoma lub ośmioma kilogramami soli w plecaku. Pobudka w partyzanckim obozie następuje już o 7:00 rano. Po szybkim śniadaniu kurierzy otrzymują najprawdziwsze kenkarty, którymi muszą wylegitymować się napotkanemu na drodze niemieckiemu patrolowi.

Kurierzy ruszają w 5-osobowych grupach. Wtedy łatwiej jest uniknąć oddziałów nieprzyjaciela. Do pokonania mają ponad 20 kilometrów i raczej trzeba się sprężać, żeby zdążyć dostarczyć wsparcie polskim oddziałom planującym atak na niemiecki obóz. Lekko nie jest, górzyste tereny Beskidu Sądeckiego nie ułatwiają zadania. Z każdą chwilą coraz bardziej ciąży plecak, a słońce daje nieźle popalić.  Czasem też nie ma wyjścia i trzeba się zamoczyć, przeprawiając się przez górskie strumienie.

Jeniecki obóz

Gdy kurierzy są już blisko celu, wpadają na niemiecki oddział. Niemcy jakby wiedzieli, którędy będą przechodzić Polacy i po kolei wyłapują praktycznie wszystkich kurierów. Dowodzący niemieckim oddziałem esesman rozkazuje uwięzienie w jenieckim obozie. Do jeńców dociera plan odbicia obozu z rąk nieprzyjaciela przez polskich partyzantów. Rozlegają się strzały, wybuchy granatów, latają świece dymne na chwilę przesłaniając obraz na polu walki. Ostatecznie polskie oddziały wychodzą zwycięsko z tej potyczki, uwalniając uwięzionych kurierów.

Bieg inny niż wszystkie

Całość imprezy wieńczy dekoracja i koncerty zespołów regionalnych. Virtuti Militari - Bieg Honoru to coś więcej niż bieg. To reżyserowane wydarzenie oparte na faktach historycznych z II Wojny Światowej, rozgrywających się na terenach Beskidu Sądeckiego. To także żywa lekcja historii, przedstawiona w nietypowy, ale bardzo przemawiający sposób. Prawie 24 godziny szkoleń i zmagań skierowanych do amatorów i profesjonalnych biegaczy górskich, do pasjonatów rekonstrukcji historycznych i miłośników Beskidu Sądeckiego.

Co ciekawe, w wydarzeniu mogą wziąć udział także osoby towarzyszące uczestnikom, które mają możliwość nocowania w leśnym obozie partyzantów, jak i później, przebywania w niemieckim obozie jenieckim. Jeśli zatem na chwilę chcielibyście uciec od zgiełku miasta, znudzeni zwykłym udeptywaniem asfaltu, a „normalne” biegi nie wyzwalają już w Was tylu emocji, taka propozycja może być okazją do przeżycia ciekawej przygody rodem z wojennego filmu.

Trwają zapisy na kolejne edycje Virtuti Militari - Bieg Honoru. Najbliższa odbędzie się już w dniach 1-2 września w Kamionce Wielkiej (dystans 19 km), następna w dniach 22-23 września w Łomnicy Zdrój (dystans 22 km).

Więcej informacji: www.virtutimilitari.pl

mat. pras.


"Urozmaicone kółka" w 4. Rafako Półmaratonie Racibórz. Gdzie ten upał?! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bardzo wysoka temperatura i pełne słońce to znaki rozpoznawcze półmaratonu w Raciborzu. Przynajmniej tak było do tej pory, czyli przez trzy edycje. W tym roku aura zaskoczyła wszystkich sporym ochłodzeniem i deszczem. Mimo załamania pogody impreza się udała a zawodnicy byli zachwyceni. Impreza okrzyknięta przed kilku laty debiutem roku poradziła sobie doskonale w odmiennych warunkach i na nowej trasie.

Co roku uczestnicy biegu mogli być pewni licznych kurtyn wodnych na trasie. Tym razem to niebo zapewniło permanentną kurtynę wodną przez niemal cały czas trwania biegu. Choć rano pogoda nie sprzyjała wychodzeniu z domu a siąpiący deszcz przed startem przemaczał ubrania i wywoływał gęsią skórkę, ostatecznie okazał się wybawieniem dla biegaczy. Większość uznała, że aura była idealna nie tylko do biegania, ale nawet do ustanawiania życiówek. Sprzyjała im także nowa trasa biegu, oceniona przez zawodników jako szybsza i bardziej interesująca.

- Biegło mi się bardzo dobrze, pogoda była idealna, prawdopodobnie zrobiłam życiówkę – cieszyła się Samanta Gorczyca, pozując na mecie do zdjęć z kompletem medali 4 Biegów Racibórz. – Poprosiłam chłopaka, żeby czekał z medalami na mecie. Chciałam mieć pamiątkowe zdjęcie z kompletem. Te medale były największą motywacją, żeby wystartować w cyklu. Nie było łatwo, zwłaszcza podczas półmaratonu, ale Bieg Twardziela w lutym przy -15 stopniach był chyba najtrudniejszy.

Półmaraton dla wielu uczestników był wymagającym zakończeniem 4 Biegów Racibórz. Nie zabrakło jednak osób, które w cyklu nie brały udziału, za to regularnie startują w najdłuższym raciborskim biegu: – To mój trzeci półmaraton tutaj, pierwszy podczas którego w ogóle się nie zatrzymywałem, nawet podczas picia – pochwalił się Wacław Szwajka. – Pogoda dzisiaj była bardzo fajna, lepsza niż w poprzednich latach. Może przed startem deszcz trochę przeszkadzał, ale potem przestał. Lepsza też była trasa. Robiliśmy takie bardziej urozmaicone kółka i biegło się naprawdę przyjemnie. Widać, że bieg się rozwija, jest więcej infrastruktury i naprawdę nie ma na co narzekać.

W tym roku miasteczko biegaczy przeniosło się w okolice aquaparku H2Ostróg a biuro zawodów, szatnie oraz depozyty do samego budynku. Uczestnicy w ramach pakietu startowego otrzymali nie tylko koszulki techniczne, numery startowe i piwo z raciborskiego bowaru, ale też możliwość darmowego wejścia na basen. Zaskoczeniem było pasta party w sobotnie popołudnie, z bogatym wyborem makaronów. Drugi posiłek czekał po biegu.

- Posiłku jeszcze nie kosztowałam, ale jak dotąd wszystko jest perfekcyjne - żartowała Aleksandra Kapuścińska. – Bardzo podobała mi się ta zmieniona trasa. Chyba jest łatwiejsza, bo cały czas miałam wrażenie, że jest z górki. Punktów odżywczych i nawadniających było sporo, wystarczyłyby nawet w czasie upału. Medale są piękne – zachwycała się zawodniczka.

Bieg ukończyły 703 osoby. Najszybszym zawodnikiem okazał się Kenijczyk Abel Kibet Rop, przed rokiem trzeci. Zwyciężył z czasem 1:04:45. Zaledwie dwie sekundy stracił do niego rodak Silas Mwetich.

Na trzecim miejscu znalazł się najszybszy Polak Tomasz Grycko, który uzyskał wynik 1:05:15.

Najszybszą kobietą 4. Rafako Półmaratonu była Aleksandra Brzezińska (1:16:58), drugą Ruth Chemisto Matebo (1:18:23) a trzecią Ewelina Paprocka (1:19:00).

Pełne wyniki – TUTAJ.

KM


Leśnik (wykrakał) Jesień [ZDJECIA]

$
0
0

Korbielów, 25 sierpnia, 8:00. Zawodnicy wszystkich trzech dystansów Leśnika – Maratonu, PółLeśnika i SpeedLeśnika – razem ruszają ostro pod górę wzdłuż narciarskiego wyciągu. Jak ja uwielbiam być już na starcie przemoczony do suchej nitki. Po ostatnich ciepłych i słonecznych dniach, właśnie dziś rano przyszło oberwanie chmury. Ale pogody startowej się nie wybiera. W końcu, mimo kalendarzowego lata, jest to Leśnik Jesień.

Maraton i połówka, jak to u Michała i Ani Kołodziejczyków, są nimi tylko z nazwy: mają odpowiednio ok. 51 i 34 km. Najkrótszy bieg ma ich 17. Z odbicia po dobrze pobiegniętym tureckim Aladağlar Sky Trail koniecznie chciałem znów pocisnąć coś mocnego w górach. Tylko dwutygodniowa przerwa to jednak za krótko na najdłuższy dystans, więc wybrałem PółLeśnika. Na wspomnianych 34 kilometrach zbiera on jakieś 2500 metrów podejść, w dużej części po prawie niechodzonych beskidzkich ścieżkach i bezdrożach – znów typowe dla ojca dyrektora Michała.

Pierwsza sztajcha to ponad 400 m w górę na 2 km. Deszcz leje, kijki pracują, razem ze spotkanym znajomym Maćkiem pomału przesuwamy się w górę stawki. Jak już się wystartuje, to się robi wszystko jedno i wkurzenie na pogodę przechodzi.

Zbieg kamienistą drogą jest przerywany płaskimi odcinkami. We wciąż gęstej stawce zyskuję bardzo dużo miejsc i na pierwszym wodopoju (ponad 5 km) jestem w 44 minuty. Żel, łyk wody i znów od razu ostro w górę. W kierunku Pilska, ale jeszcze nie do szczytu. W nogach i płucach taka fajna lekkość, chociaż napieram szybko. Na zbiegu gubię Maćka i grupkę, która podchodziła ze mną. Leci się fajnie w dół prostą drogą, zaczyna się asfalt, ale od jakichś 150-200 metrów nie było czerwonej taśmy. Zatrzymujemy się w kilka osób, rozkminiamy, ktoś patrzy na ślad GPS. Przestrzeliliśmy skręt.

Wracamy pod górę. Z tej strony zakręt widać bardzo dobrze, ale z góry można było nie dostrzec. Trzy minuty w plecy, a może pięć – nie wiem. Taka wtopa, a tak się dobrze biegło. A tu dodatkowa kiepka, jak mawia organizator. Stromo, ślisko, błoto i kamienie. Z niej zbieg niby-dróżką po jakichś przegniłych drewnianych balach, śliskich jak cholera. Potem łagodniej aż do szosy na przełęcz Glinne na 13 km. Nie dość, że leje, to jeszcze wiatr zacina prosto w mordę. Co jest przyjemnego w takim bieganiu? Dopiero tu z powrotem doganiam Maćka, który przed moim zgubieniem drogi został sporo za mną. Na przełęczy padre direttore osobiście częstuje orzeszkami, ciastkami, bananami i colą.

Stąd mamy do wyrypania prawie 800 pionowych metrów na Piwsko... znaczy Pilsko. Najpierw łagodnie w górę po błocie. Wciąż biegniemy razem z Maćkiem. Przechodzimy w marsz dopiero, kiedy robi się stromo. Chociaż dyszę jak pies, nie czuję żebym się męczył. Wytrzymuję to tempo do samej góry wlokącego się w nieskończoność podejścia. Na szczycie deszcz nieco odpuszcza, ale za to wieje zimny wiatr.

Niezastąpiony Jacek „UltraLovers” Deneka łapie mnie, kiedy pędzę na rympał technicznym, kamienistym zbiegiem. Na wypłaszczeniu poniżej widzę, że Maciek cały czas trzymał się tuż za mną. W płaskim maratonie ma 20 minut lepszą życiówkę, ale w górach jesteśmy mniej więcej równi. Na długim zbiegu do ostatniego bufetu znowu puszczam nogi. Prowadzi do niego odbicie od głównej pętli ostro w dół – czasem zupełnym bezdrożem, skacząc przez leżące gałęzie. Jak zapowiadali na odprawie, na koniec trzeba przejść przez potok do pół łydki. Świetna regeneracja dla już i tak przemoczonych nóg.

Niecałe cztery godziny w tym miejscu, jeszcze z orientacyjną wpadką, to naprawdę świetny czas. Arbuzy smakują znakomicie nawet w takie zimno. Po chwili dobiega Maciek. Byłem jakoś przekonany, że też leci połówkę, ale jednak tu nasze drogi się rozdzielą. Biegnie maraton, choć przed dwoma tygodniami zrobił setkę w Gorcach. A ja wracam przez potok na górę. Długo trzymamy się razem z Kacprem, którego wcześniej doganiałem na zbiegach, a on wyprzedzał mnie pod górę. To już 24 km, a przed nami ostatnia duża sztajcha. Kiedy robi się stromo, Kacper najpierw wyskakuje naprzód, ale potem się z nim zrównuję, by ostatecznie mu uciec. Obaj przy tym wyprzedzamy kilku współzawodników.

Na Hali Miziowej jestem zupełnie sam – nikogo z przodu, ani z tyłu. Na ostatnim zbiegu jak zwykle próbuję jeszcze coś ugrać. Taśmy póki co bezbłędnie prowadzą w dół. Już dużo niżej rzucam się w dół wzdłuż słupów wyciągu trasą pierwszego porannego podejścia, błyskawicznie odskakując jedynym dwóm napotkanym biegaczom.

Nagle muszę przystanąć, by się rozejrzeć za następnym oznaczeniem. Nigdzie go nie widzę, więc biegnę na czuja drogą – po chwili wiem jednak, że jestem w d... Trafiłem pod jakiś ośrodek wczasowy. Klnąc jak szewc, wracam na krechę łąką pod górę, by w końcu trafić na czerwoną taśmę. Znowu ze dwie minuty w plecy. Zdążam jednak tuż przed właśnie nadbiegającymi rywalami – wyrobiłem sobie wystarczającą przewagę. Utrzymuję ją szalonym sprintem w dół i wpadam na kreskę 9 sekund przed kolejnym zawodnikiem, w czasie 5:28:28. Mam 23. miejsce na 90 finiszerów PółLeśnika. Nie wiem, czy bym coś zyskał nie zaliczając orientacyjnych wtop – poprzedni biegacz był 5 minut wcześniej.

Turecka wysokościowa aklimatyzacja i superkompensacja zaprocentowała. Znowu mi wyszedł znakomity jak na moje możliwości bieg. Do tego był taki, jak lubię – im trudniej, tym lepiej. Forma chyba się poprawia, więc trzeba korzystać.

Miejsca na podium na poszczególnych dystansach zajęli:

  • SpeedLeśnik: Szymon Nikiel (1:45:15), Kacper Kościelniak (1:46:49) i Damian Luźniak (1:54:28) oraz Katarzyna Gardulska-Botor (2:47:29), Karolina Mirek (3:04:41) i Marta Korczyńska-Zdąbłarz (3:18:51). Ukończyło 35 biegaczy.
  • PółLeśnik: Mariusz Miśkiewicz (3:46:04), Daniel Pieczonka (3:46:15) i Andrzej Juraszek (4:00:37) oraz Kasia Stajszczyk (5:33:09), Ewa Cieniawska (5:34:40) i Renata Dyduła (5:34:59). Ukończyło 90 biegaczy.
  • Leśnik (Maraton): Krzysztof Fojt (6:27:08), Paweł Przybyła (6:41:45) i Mateusz Razim (6:48:49) oraz Anna Leśniak (8:13:39), Iwona Wilkowska (8:44:01) i Martyna Chomicz (9:07:45). Ukończyło 41 biegaczy.

Nieoficjalne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– W cyklu Leśnika startuję trzeci rok z rzędu, biegałem też Zamieć i Zadymę – opowiadał zwycięzca PółLeśnika, Mariusz Miśkiewicz z Mnicha. – Trasa typowa dla Michała, zawsze umie zadbać, by było odpowiednio ciężko, a dziś jeszcze warunki dołożyły swoje. Ruszyliśmy w czwórkę razem, ale po 3 km już byłem sam z przodu i kontrolowałem bieg do końca, jednak z małymi przygodami – relacjonował. Półtora kilometra przed metą pomyliłem trasę, ale zdążyłem wrócić w ostatniej chwili i nad następnym rywalem miałem tylko 11 sekund przewagi

Zwyciężczyni półmaratonu Kasia Stajszczyk często bywa w Beskidzie Żywieckim, ponieważ mieszka w Bielsku-Białej. – Pogoda była bardziej jesienna, niż letnia, ale niosła mnie dziś na skrzydłach, bo lubię takie warunki – przyznała. Jej forma bierze się chyba stąd, że oprócz biegania również dużo jeździ na rowerze i skiturach.

– To mój czwarty Leśnik i pierwsze podium – cieszyła się Renata Dyduła z Krakowa – dotąd najwyżej byłam czwarta. Teraz byłam przekonana, że jestem gdzieś na końcu, a nie walczę o pudło. Różnice między nami były malutkie, wcześniej się mijałyśmy na trasie, a z ostatniego punktu wyszłyśmy razem.

Mąż Renaty Łukasz, choć biega dopiero od zeszłego roku, ma już zaliczone o dwa Leśniki więcej od małżonki. – Teraz też mi wyszło najlepiej, bo zająłem 17. miejsce – opowiadał na mecie. – Szczególnie się cieszę, że mi się to udało w tych trudnych warunkach. Jesień była nie tylko z nazwy. Trasa typowo leśnikowa, ale dziś Michał się wyjątkowo postarał i znalazł parę odcinków specjalnych. Jednak takie są Leśniki, więcej po lesie, niż po szlakach – podsumował.

–Ze Szczyrku mam bardzo blisko, więc zaliczyłem już wszystkie cztery pory roku Leśnika – powiedział Paweł Przybyła, drugi w maratonie. – Zawsze byłem na pudle, a w ubiegłym roku nawet wygrałem klasyfikację generalną całego cyklu. W tym roku też prowadzę, bo wiosnę i lato wygrałem. Dziś do pierwszego straciłem około 10 minut i spokojnie kontrolowałem swoją pozycję. Było ślisko i przez to ciekawie, na niektórych zbiegach nie dało się zbiegać, co widać po błocie na moim tyłku – śmiał się – na jednym zbiegu leżałem cztery razy! Z Michałowych biegów trudniejszy był chyba tylko sierpniowy Pozor, w którym też biegłem – wspominał.

Tak chwalony i przeklinany przez uczestników organizator Michał Kołodziejczyk stwierdził, że trasa Leśnika na Pilsku jest fajna i pozwala się dobrze zapoznać z miejscowymi okolicznościami przyrody, dlatego została tylko niewiele zmieniona od ubiegłego roku. – Jeśli chodzi o pogodę, to zawsze zamawiamy warunki odpowiednie dla „nominalnej” pory roku – śmiał się. – Dziś miała być jesień, więc była!

KW

fot. KW, Anna Kołodziejczyk


Aż 61 medali, w tym 26 złotych w Berlinie! Polscy paralekkoatleci najlepsi w Europie!

$
0
0

W ostatnim dniu zmagań Mistrzostw Europy Paralekkoatletów Polacy startowali pięciokrotnie. I wszystkie konkurencje zakończyli na medalowych pozycjach! Dwukrotnie zdobywali krążki z najcenniejszego kruszcu.

Pierwsze było dziełem dyskobola Marka Wieteckiego. Drugie sprinterki Jagoda Kibil, która do Berlina przyjechała kontuzjowana. Jej starty wcale nie były pewne. Już drugiego dnia zawodów, startując na 100 m, finiszowała z grymasem bólu na twarzy. Przez kilka kolejnych dni starała się oszczędzać nogę. Bardzo chciała wystartować na 200 m. Udało się.

Jagoda walczyła o złoto z pełnym poświęceniem, mimo że już na wirażu noga nie wytrzymała obciążenia. Polka linię mety z czasem 34.02 - jako pierwsza ze stawki.

Po chwili położyła się na bieżni. Została z niej zwieziona na wózku.

Dwa srebrne medale zdobyli dzisiaj: Renata Śliwińska (dysk F40-niski wzrost) i niewidomy biegacz Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim. To oni zdobyli pierwszy zloty medal dla Polski na berlińskiej imprezie, startując na 1500 m. Dzisiaj dodali do kolekcji srebro, startując na 5000m.

- Bieg był rozgrywany w wolnym tempie. Wszyscy czekali na ostatnie metry. Krzysiu ma petardę w nogach, więc my finiszowanie zostawiliśmy sobie na ostatnie 500 metrów i okazało się, że mimo nieprzygotowania się do takiego dystansu, dużo nam dał trening pod 1500m - wyjaśnił Aleksander Kossakowski.

- Podjęliśmy kilka prób ataku, ale wiadomo, że na bieżni trzeba się na wirażu schować, żeby nie nadrabiać dystansu. Na 5000 m szarpanie czy rwanie tempa, jest bardzo trudne. Dzisiaj do złota zabrakło nam treningu właśnie pod taki długi bieg interwałowy. Myślę, że to jest jednak do nadrobienia - mówił przewodnik Aleksandra.

Medalem, tym razem brązowym, zakończyła swój dzisiejszy start także pchająca kulą Karolina Strawińska.

W sumie Polacy zakończyli mistrzostwa Europy paralekkoatletów dorobkiem 61 medali - 26 złotych, 15 srebrnych i 20 brązowych – wygrywając klasyfikację medalową imprezy!

W pięciu konkurencjach poprawili rekord świata. W grupie rekordzistów jest jedna biegaczka, Barbara Niewiedział, która poprawiła rekord świata na 800 m. Biegacze zdobyli w sumie 28 medali, w tym 14 złotych. Najwięcej medali wywalczyli: Joanna Mazur z przewodnikiem Michałem Stawickim - zostali mistrzami Europy na 1500 i 400m, wicemistrzami Europy na 200m i brązowymi medalistami na 100m. Z dorobkiem trzech medali swoje biegi zakończyli Michał Kotkowski (dwa złote i brąz) oraz Krzysztof Ciuksza. Po dwa medale wywalczyło 8 biegaczy.

Przez ostatnie 7 dni, Polacy byli bohaterami mistrzostw. Kolejny raz udowodnili, że są europejską potęgą lekkoatletyczną i to się szybko nie zmieni. Na mistrzostwach startowali weterani światowych aren, ale też młodzi zawodnicy, którzy dopiero nabierają doświadczenia. Jeszcze nie raz o nich usłyszymy i na mistrzostwach świata za rok w Dubaju i na paraolimpiadzie w Tokio.

Trwają prace nad tym, by mistrzostwa Europy paralekkoatletów odbyły się w Polsce. Prawdopodobnym miejscem tego wydarzenia jest Bydgoszcz. Trzymamy kciuki, żeby właśnie tak się stało, a medalistom mistrzostw w Berlinie gratulujemy!

Z Berlina Ilona Berezowska


Festiwalowy Konspol Półmaraton nagrodzi drużyny! Powalczysz?

$
0
0

Konspol Półmaraton to jeden z najpopularniejszych biegów TAURON Festiwalu Biegowego. Przystępny dystans, niedzielny termin oraz lokalizacja startu i mety na Deptaku, czyli w samym sercu Festiwalu, przyciągają coraz więcej biegaczy. Nie bez znaczenia są też wysokie nagrody finansowe, które przewidziano dla zwycięzców, także w kategoriach wiekowych. A to nie koniec! Pikanterii rywalizacji doda tegoroczna nowość - klasyfikacja drużynowa.

Czym jest drużyna w ramach Konspol Półmaratonu? To trzy osoby, dowolnej płci, które zdecydują się utworzyć drużynę i zgłoszą ją w biurze zawodów. Może być więc męska, żeńska lub mieszana. Nie potrzebne są licencje czy karty klubowe.

Na wynik zespołu złożą się rezultaty netto trzech osób.

Jest o co walczyć! Najszybsza drużyna otrzyma 1800 zł, druga 1500… i tak aż do szóstej trójki w klasyfikacji!

Nagrody:

1. miejsce – 1800 pln
2. miejsce – 1500 pln
3. miejsce – 1200 pln
4. miejsce – 900 pln
5. miejsce – 600 pln
6. miejsce – 300 pln

Co więcej, udział w tej klasyfikacji jest bezpłatny! Wystarczy zgłosić drużynę w biurze zawodów. Ale uwaga, konieczna do tego jest obecność na miejscu wszystkich jej członków.

Start w drużynie nie koliduje z walką o nagrody indywidualne! A te również są spore: zwycięzca biegu zarobi 2500 zł. Nagrodzeni zostaną zawodnicy do piątego miejsca włącznie a kategoriach wiekowych aż do szóstego (także finansowo). W ten sposób na podium można stanąć nie raz, ale dwa… a nawet trzykrotnie!

Jest to możliwe, jeśli ktoś wystawi mocną drużynę, sam znajdzie się wśród zwycięzców półmaratonu i jeszcze znajdzie siły na walkę dzień wcześniej w Życiowej Dziesiątce – ta razem z Konspol Półmaratonem tworzy w tym roku tzw. Dyptyk Krynicki. Przy najlepszym ustawieniu, zwycięzca może zarobić prawie 4000 zł!

Jak wystartować z drużyną w półmaratonie? Zapisać się na Konspol Półmaraton - TUTAJ, a podczas odbioru pakietów startowych zgłosić zespół.

Konspol Półmaraton wystartuje 9 września o godz. 9:10 z krynickiego deptaku. Limit na pokonanie trasy przez Powroźnik i Tylicz to 3 godziny. Lista zgłoszeń do biegu obejmuje już blisko 700 osób! Wpisowe to tylko 60 zł + 10 zł opłaty rejestracyjnej (taka sama stawka przy zapisie online i w biurze zawodów). Numery startowe można uzyskać nawet do 30 minut przed startem. Zachęcamy, zapraszamy!

KM



Biegacz Stopowicz nie zwalnia tempa i pomoże zwierzakom. Decyduj na jakim dystansie!

$
0
0

Biegacz Stopowicz, czyli Bytomianin Wojciech Nowacki, ma niezwykłe hobby – po pracy łapie stopa, żeby… wrócić biegiem (więcej tutaj). Pomysł wzbudził spore zainteresowanie mediów a fanpage zyskał setki obserwatorów. Stopowicz postanowił wykorzystać tę popularność, by zrobić coś dobrego: we wrześniu pomoże zwierzętom z bytomskiego schroniska.

Jak zdradza, taki był jego główny cel: - Kiedy tylko to wymyśliłem, wiedziałem, że docelowo, po rozkręceniu projektu, będę chciał pomagać. Głównym celem jest jakaś większa akcja charytatywna w wakacje 2019 roku. Teraz, jak to się mówi: " od czegoś trzeba zacząć "– opowiada. - Postanowiłem, że spróbuję wybrać się do schroniska i porozmawiać o moim planie z dyrekcją. Idzie zima a ja jestem miłośnikiem zwierzaków.

Jak ta pomoc będzie wyglądała? - Będę w dalszym ciągu robił to, co do tej pory, czyli łapał stopa, wyjeżdżał w nieznane z kierowcami i do domu wracał biegiem. Wszystkie przebiegnięte kilometry będę sumował i na koniec miesiąca podam dokładną ilość, którą udało mi się pokonać – wyjaśnia Nowacki. - Już dziś każda z osób obserwujących profil może zadeklarować jakąś kwotę: czy to grosik, czy 10, 50 groszy a nawet i więcej, za każdy przebiegnięty kilometr. Kiedy zakończy się akcja, należy pomnożyć tę deklarowaną stawkę razy ilość kilometrów, które przebiegnę i otrzymaną kwotę wysłać na konto bytomskiego schroniska – tłumaczy. Sam nie będzie pośredniczył w przekazywaniu pieniędzy a jedynie weźmie udział w zakupie potrzebnych towarów.

Deklaracje są całkowicie dowolne. Biegacz Stopowicz zapewnia, że nie doprowadzi nikogo na skraj bankructwa, planuje przebiec około 150 km: - Nie zrobię psikusa i nie nabiegam 350 km – deklaruje, ale dodaje, że możliwości ma duże. Ograniczeniem we wrześniu będzie z pewnością praca nauczyciela. Na stopowanie nie będzie już tyle czasu, co w wakacje: - Projekt chciałbym realizować minimum dwa razy w tygodniu. Zakładam więc, że takich wyjść biegowych będzie około dziesięciu, średnio po 10-15 km. W jakiś wrześniowy weekend zaplanuję sobie troszkę dłuższy dystans.

Jak można wesprzeć akcję?

Wystarczy wejść na fanpage Wojtas - Biegacz Stopowicz na Facebooku, odnaleźć wpis informujący o akcji (przypięty na samej górze) i w komentarzu zadeklarować dowolną kwotę za każdy pokonany przez Wojciecha kilometr. Można to robić już teraz, przed rozpoczęciem akcji, ale także w jej trakcie, aż do ostatnich dni września. Po zakończeniu akcji odpowiednią kwotę należy wpłacić na konto Stowarzyszenia przy Schronisku Dla Bezpańskich Zwierząt w Bytomiu : 13 8471 0000 0017 5766 2000 0001, z dopiskiem "Wojtas - Biegacz Stopowicz".

Akcja już cieszy się sporym zainteresowaniem. Pod wpisem pojawiło się ponad pięćdziesiąt deklaracji z różnymi kwotami. Zachęcamy do przyłączenia się.

KM


„Pułtusk nocą wygląda malowniczo!” Międzynarodowy Polonijny Festiwal Biegowy

$
0
0

W weekend miałem przyjemność uczestniczyć w bardzo szlachetnej inicjatywie, która ma za zadanie umacnianie więzi z ojczyzną Polonii i Polaków mieszkających poza granicami kraju. Realizowałem przy tym mój cykl zwiedzania kraju biegowym krokiem – pisze Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów

Pierwszy Międzynarodowy Polonijny Festiwal Biegów nieprzypadkowo odbył się w nazywanym Wenecją Mazowsza malowniczym Pułtusku. Mieści się tu bowiem Dom Polonii. Na listach startowych - przedstawiciele Polski, Litwy, Białorusi, Czech, Mołdawii i Ukrainy. W planie imprezy cztery konkurencje: Bieg 1918 na setną rocznicę odzyskania niepodległości, Bieg śladami historii Pultuska, Półmaraton Polonijny i Bieg po Puszczy Białej.

Na początek pobiegliśmy po najdłuższym rynku w Europie! Start w piątek o 21:00, z małym falstartem – uczestnicy nie wytrzymali napięcia przedstartowego. Pewnie bym o tym zapomniał, gdyby nie sam bieg - miały być dwa okrążenia rynku, ale po kilometrze, biegnąc w czole stawki, zaczęliśmy się zastanawiać, co się dzieje, bo trafiliśmy w nieoświetloną drogę...

Podobno ktoś przerwał taśmę oznaczającą pierwszy zakręt i przez to planowana trasa 1918 m miała, w moim przypadku, prawie kilometr więcej! Wprowadziło to niemałe zamieszanie wśród uczestników, część pogubiła się w bocznych uliczkach rynku. Nie było nikogo, kto prowadził bieg. W sumie, co mogło pójść nie tak na biegu liczącym ledwie dwie kilometrowe pętle po prostokątnym rynku?

Jak pokazuje powyższy przykład, trzeba być na wszystko przygotowanym. Wydaje mi się, że z racji na zamieszanie i to, że każdy właściwie pobiegł inną trasę, wyniki powinny być unieważnione. Na szczęście okazało się, że było to tylko złym początkiem dobrego.

Organizatorzy szybko wyciągnęli wnioski, bo do kolejnego biegu, który startował o 22:00, momentalnie załatwili samochód z pilotem. A ponieważ był to bieg szlakiem historii Pułtuska, każdy z uczestników otrzymał mapkę z trasą biegu i opisem najciekawszych punktów w mieście, przy których można było zbierać pieczątki. Super pomysł! Pułtusk nocą wygląda naprawdę malowniczo!

Kolejny dzień to Półmaraton Polonijny. Trasa w 70% prowadziła przez znajdującą się nieopodal Puszczę Białą, co jak się okazało, miało najbardziej istotny wpływ na cały bieg. Choć od samego startu trochę padało, to już jakoś od 3 kilometra zaczęło się robić naprawdę ulewnie. Ściana deszczu przez kilka kilometrów spowodowała, że momentalnie biegacze mieli na sobie dodatkowy ciężar, a wbiegając do lasu natrafili na błotne strumienie. Wymagający start, ale okolica naprawdę piękna!

Pamiętając pierwszy bieg, zwracałem mocno uwagę na trzymanie się trasy - zgubić się w Puszczy to mniej przyjemna sytuacja niż zabłądzić w mieście. Na szczęście trasa była dobrze oznaczona. W biegu ze 178 zapisanych osób, wystartowało ostatecznie 62 śmiałków, niezrażonych wymagającą aurą. Choć biorąc pod uwagę upały ostatnich dni, to takie schłodzenie od razu powodowało, że organizm odetchnął i po prostu lepiej się biegało.

Półmaraton Polonijny – zwycięzcy:

Mężczyźni:
1. Andrzej STARŻYŃSKI - 1:10:47.50
2. Krzysztof ŻEBROWSKI - 1:11:12.55
3. Mykoła GORBUSKO - 1:13:53.15

Kobiety:
1. Olesia SMOWJENKO - 1:26:31.55
2. Julia DIATŁOWA - 1:32:51.30
3. Justyna KOSTRZEWSKA - 1:33:23.55

W niedziele rozegrano ostatnią festiwalową konkurencję - Bieg po Puszczy Białej na 10 km. Trasa podobna do tej półmaratońskiej, ale krótsza, pogoda także łagodniejsza.

Zwycięzcy Biegu po Puszczy Białej:

Mężczyźni:
1. Krzysztof ŻEBROWSKI - 33:10
2. Tomas JATEJKO - 34:17
3. Ernestas LELIS - 34:51

Kobiety:
1. Wiktoria OLKOWSKA - 41:47
2. Alesia CIUTNIK - 45:15
3. Martyna MASŁOWSKA 48:48

Organizatorzy zapowiedzieli przed imprezą wyrywkowe kontrole antydopingowe. Na razie na listach startowych nie ma dyskwalifikacji.

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Półmaraton Wałbrzyski – druga perła Ambasadora

$
0
0

Półmaraton Wałbrzyski to drugi mój bieg do Korony Półmaratonów.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora Festiwalu Biegów

Do Wałbrzycha przyjechałem późnym popołudniem w sobotę po dość długiej i uciążliwej podróży koleją po zaliczeniu parkrun’u na Ursynowie. Najpierw odbieram pakiet startowy w biurze zawodów i idę na pasta party. Po zmroku docieram do hotelu. W niedzielę start o 11:00 z Placu Magistrackiego.

Zapowiadają 30 st. ciepła i pełne słońce, chociaż rano przed startem trochę się chmurzy. Dziś biegnę z Martą. Do pokonania są dwie pętle w pofalowanym terenie. Mam dość trudne zadanie, od dwóch tygodni mam kontuzję ścięgna Achillesa, ponieważ nie mogę biegać, planuję całą trasę przejść. Limit czasu 3:15 ale do korony muszę zdążyć w 3:00. Wymagane tempo to 8:53, kto próbował chodzić na czas to wie, że to dość trudne utrzymać takie tempo przez 3 godziny.

Do startu stoimy stłoczeni w bocznej ulicy, po dwóch minutach mijamy bramę startową na Placu Magistrackim. Równocześnie jest start biegu na 10 km. Marta od razu znika za pierwszym zakrętem. Początkowo biegniemy w dół, ja idę, jest jakoś głupio gdy wszyscy obok biegną i cię mijają, ale trudno, po chwili przyzwyczajam się do tego i bez skrępowania maszeruję biorąc kolejne zakręty trasy.

Około 2 km zaczyna się pierwszy podbieg, dość stromy i długi w stronę biura zawodów, ja idę swoim tempem i zaczynam doganiać podbiegających. Przy biurze zawodów wypłaszczenie, przebiegamy pod kurtyną wodną i zaczyna się długi, dość łagodny kilkukilometrowy zbieg ul. Lotników. Jeśli dobrze się zaliczyło podbieg to świetna okazja mocno przycisnąć na tym zbiegu. Próbuję truchtać ale ból Achillesa szybko weryfikuje moje możliwości, za to idę jak rasowy chodziarz, to pozwala poprawić tempo i nie powoduje bólu w nodze. Tempo spada poniżej 8 min/km.

Trasa cały czas dość kręta ale na szczęście ocieniona. Na 4,5 km dobiegamy do al. Sikorskiego, to szeroka dwupasmowa ulica bez cienia. Zaczyna się drugi długi i uciążliwy podbieg. Słońce praży już mocno, na szczęście mam czapkę. Mijamy pierwszy bufet . Jest woda, izotonik , banany i nowość małe pomidorki koktajlowe, dość smaczne a to przecież źródło tak potrzebnego dziś potasu.

Od 6 km długi, łagodny zbieg. Można tu pocisnąć . Ja też podkręcam tempo. Robimy dużą pętle i wracamy na moment na Sikorskiego , tu znajduje się drugi bufet, chwilę biegniemy równolegle z zawodnikami, którzy są już na drugim okrążeniu, można pozdrowić znajomych i zorientować się w sytuacji na trasie. Zaraz skręcamy w prawo w stronę centrum, jest druga kurtyna wodna, można się choć na chwilę schłodzić, znów dość duży podbieg po brukowanej nawierzchni do Pl. Magistrackiego, przez który przebiegamy bokiem, do Rynku i po okrążeniu zboru protestanckiego wracamy na PL. Magistracki. Tutaj kończą zawody zawodnicy biegnący na 10 km, meta jest w lewo, my skręcamy w prawo zaczynając zbiegiem drugie okrążenie.

Kontroluję tempo widzę, że przy tej prędkości nie powinienem mieć kłopotów z zaliczeniem trasy, mam jeszcze około 10 min zapasu. Przy zbiegu na 12 km próbuję znów truchtać ale przy odbiciu z palców powraca ból stopy, Boli tak, że zaczynam nieznacznie kuleć. Na Sikorskiego słońce strasznie praży , w bufecie skończyły się już kubki ale można wziąć butelkę z wodą, wolontariusze chętnie polewają zgrzanych biegaczy.

Cały czas trzymam tempo, chociaż oprócz stopy zaczynam czuć mięśnie w okolicy bioder. To wina szybkiego marszu, do którego nie jestem przyzwyczajony. Robimy dużą pętlę i wracamy znów na Sikorskiego, na trasie jest już dość pusto, część zmęczonych zawodników przeszła do marszu, wyprzedzam ich bez problemu, dla mnie to w sumie niewielki wysiłek, nawet nie jestem mocno zgrzany, głównie męczy mnie palące słońce. Skręcamy w prawo do centrum, zostały jeszcze ze 3 km. Znów podbieg . Przebiegamy przez kurtynę wodną. Już słychać odgłosy mety , trochę przyspieszam marsz na ile mogę, dopiero ostatnie kilkaset metrów do pl. Magistrackiego i mety usiłuję truchtać. Kończę z czasem 2:50:37 na miejscu 2573/2626 w limicie czasu. Marta już przybiegła w czasie 2:16:52. Gratulacje. Na mecie tłok , bufet, dekoracje zwycięzców i losowanie nagród. A ja przypinam drugą perłę do Korony Półmaratonów.

Świetna impreza z trudną, wymagającą trasą, rozegrana w wyjątkowo wysokiej temperaturze. Organizacja bardzo sprawna. Tylko ten powrót do Warszawy…

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Szybki Trofeo Kima w trudnych warunkach. Jorneta to nie interesowało - REKORD!

$
0
0

Kilian Jornet po raz czwarty wygrywa Kima Trofeo. Tym razem zrobił to z czasem 6:09:19 i ustanowił nowy rekord trasy. Zwyciężczyni, Hillary Gerardi, do rekordu zabrakło minuty.

Według listy startowej, w 52-kilometrowej kolejnej odsłonie Run Skyrunner World Series miało wziąć udział 300 zawodników z 43 krajów. Nie wszyscy wystartowali, a spośród tych, którzy ruszyli na trasę, nie wszyscy dotarli do mety - linię mety przekroczyło ostatecznie 166 zawodników.

Start biegu był kilkukrotnie przesuwany z powodu złych warunków atmosferycznych w wyższych partiach trasy, której przewyższenie tp +/- 4200m. Najwyższy punkt na trasie ma wysokość 2950m. Po drodze trzeba pokonać techniczne odcinki wspierając się łańcuchami.

Połączenie wspinaczki i biegania górskiego Kilianowi Jornetowi odpowiada najbardziej, dlatego bez problemu wyprzedził wczesnego lidera biegu Alexisa Sevenneca i jako pierwszy przekroczył linię mety. Francuz, który przed rokiem był czwarty, tym razem zajął drugie miejsce z czasem 6:11:59. Na swoim profilu podkreślał, że bieg z Katalończykiem dużo go nauczył i wymusił szybsze tempo niż przed rokiem.

Podium uzupełnił zwycięzca tegorocznej Transvulcanii Pierre Aurell Bove, z wynikiem 6:20:50.

Wśród pań triumfowała Hillary Gerardi. Trenująca we francuskich Alpach Amerykanka, w tej imprezie brała udział po raz pierwszy. Zwyciężczyni i rekordzistka niedawnego Tromso Skyrace, tym razem rekordu nie zrobiła, ale wygrywając z czasem 7:37:29, była blisko. Do rekordu Nurii Picas zabrakło jej ok. minuty.

Z kolei minutę i 35 sekund po niej na mecie pojawiła się druga zawodniczka Kima Trofeo Robyn Owen. Kobiece podium zamknęła Mira Rai. Nepalska biegaczka uzyskała czas 7:41:46.

Wśród zawodników, którzy przekroczyli linię mety był również Polak - Konrad Rawlik, który z czasem 7:53:27 zajął 31. miejsce.

Wyniki nieoficjalne: TUTAJ

IB


Bieg Husarii: Kijkarze niemal przebili biegaczy!

$
0
0

W niedzielę w Warszawie rozegrano Bieg Husarii, zaliczanydo Pucharu Króla Jana III Sobieskiego. Mimo niesprzyjającej pogody dopisała frekwencja.

Uczestnicy cyklu zawitali na Targówek, a dokładniej w okolice Zalewu Bardowskiego. Do pokonania był dystans 5 km. Start zaplanowano nietypowo na godzinę 11:24. Nie miało to jednak ukrytego znaczenia. Powód był bardziej przyziemny i związany z kursowaniem jedynego autobusu docierającego w tamte strony.

Na szczęście biegacze i kijkarze nie musieli ruszyć między odjazdem i przyjazdem na pętle kolejnego pojazdu. ZTM zdecydowało się wycofać kurs z zajezdni. Impreza mogła odbyć się bez przeszkód.

Zwycięzcą zmagań został Kamil Szymaniak (17:16), wyprzedzając Grzegorza Pieńkosza (18:12), oraz Tomasza Słupika (18:13).

Wśród pań najlepsza była Monika Jusińska, wyprzedzając swoją bliźniaczkę Martę Jusińską. Co ciekawe obie uzyskały taki sam czas (21:16).

Trzecia była wracająca do formy Paulina Lipska-Mazurek, która jeszcze miesiąc temu Bieg Powstania Warszawskiego pokonała o kulach, mając za sobą artroskopie kolana (22:04).

Na starcie stanęło 180 biegaczy. Organizatorzy zwracają, uwagę na dużą popularność marszu nordic walking. Z kijami poszło aż 166 uczestników, czyli niewiele mniej niż w biegu głównym. Wygrali Jakub Deląg (33:42) oraz Sylwia Rejmentowska (35:49).

- Mimo pogody, od której już nieco odwykliśmy, na Bieg Husarii przybyło duża grupa biegaczy, a także, co nas cieszy, spore grono osób zainteresowanych marszem nordic walking. Zawodnicy oceniali trasę pozytywnie. Cieszymy, że przed mieszkańcami Warszawy mogliśmy odkryć kolejne ciekawe miejsce do biegania jakim są okolice Zalewu Bardowskiego na Targówku – podsumowje zawody Jakub Nowak, maratończyk i dyrektor cyklu.

Ostatni etap i zarazem podsumowanie Pucharu Króla 2018 odbędzie się 28 października na kampusie SGGW w Warszawie, podczas Biegu Wdzięczności.

RZ


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>