Grupa biegowa Dream Run powraca z drugim kalendarzem. Tym razem przed obiektywem Karoliny Krawczyk stanęły panie trenujące w tej warszawskiej grupie. O projekcie rozmawialiśmy z koordynatorką akcji Renatą Gąsowską.
Dream Run jak Dream Boys. Wyjątkowy kalendarz
Tworzenie kalendarza musiało wymagać dużo więcej pracy niż w przypadku chłopaków...
Renatą Gąsowska: Prace nad kolejną, tym razem damską edycją kalendarza Dream Run rozpoczęły się tuż po skończeniu druku kalendarza męskiego na rok 2017, czyli w styczniu. Chciałyśmy, aby nasz kalendarz był inny. Zdecydowałyśmy się na wyjście ze studia i kolorowe zdjęcia. Debata nad pomysłem sesji wśród tylu kobiet była burzliwa. Uczestniczyła w niej również nasza fotografka Karolina Krawczyk, której sugestie i wizje przyszłych zdjęć okazały się trafione.
W sesji wzięło udział 14 biegaczek (w tym Marta Kaźmierczak, tegoroczna zwyciężczyni Biegu 7 Dolin 34 km oraz Paulina Prugar-Fukowska, trzecia zawodniczka tegorocznego Iron Run). Co okazało się największym wyzwaniem?
W tym roku pogoda nie ułatwiała spotkań w plenerach. Skoordynowanie terminów kilkudziesięciu kobiet to też nie lada gratka dla koordynatora. Pierwsza sesja zdjęciowa miała miejsce na Młocinach w maju, kolejne dopiero w lipcu i we wrześniu. Najbardziej pechowe były terminy lipcowe, w Łazienkach Królewskich. Wtedy to przechodziły nad Warszawą potężne burze. Jak dobrze pamiętam, dwie czy trzy sesje zostały odwołane na godzinę przed rozpoczęciem zdjęć. Sierpień był okresem ogrókowymdla projektu. Kolejne sesje odbyły się we wrześniu na Szczęśliwicach oraz w październiku na Polu Mokotowskim. Dodam, że jeszcze w połowie listopada Karolina spotykała się z naszymi zawodniczkami na dodatkowe ujęcia, tak abyśmy wszystkie miały słoneczne fotografie w dwóch stylizacjach.
Skąd pomysł na zdjęcia w stylizacjach biegowej oraz wieczorowej?
Od początku rozmów o kalendarzu byłyśmy zgodne co do plenerów oraz dwóch stylizacji - eleganckiej oraz biegowej. Chciałyśmy pokazać się w sukienkach i makijażu, bo na co dzień biegowa brać widuje nas w legginsach, bluzach i kucykach.
W których stylizacjach łatwiej się pozowało?
Udało mi się uczestniczyć w dwóch sesjach. Oprócz bycia fotografowaną, mogłam przyglądać się pracy Karoliny z dziewczynami. Zdecydowana większość biegaczek najlepiej czuła się w ujęciach dynamicznych. Zauważałam, że dziewczyny, nawet będąc w sukienkach, w butach biegowych czuły luz i swobodę. Jak przechodziło do zdjęć portretowych, każda z nas potrzebowała kilku chwil, by się lepiej poczuć przed obiektywem. Podpowiedzi Karoliny, co zrobić, jak stanąć, czy i jak się uśmiechnąć, zdecydowanie oswajały te sytuacje. Nie wiem, jak inne modelki, ale ja na własnej skórze poczułam, co oznacza dobra atmosfera na sesji i nieskrępowana relacja z fotografem.
Obecnie na swoim profilu społecznościowym prowadzicie głosowanie, które wpłynie na ostateczną formę kalendarza. Jak myślisz, które fotografie, w których stylizacjach bardziej spodobają?
Jestem zaskoczona, bo plebiscyt pokazuje większe zainteresowanie zdjęciami biegowymi. Zakładałam, że będzie większa ciekawość naszych stylizacji w wersji eleganckiej, w jakiej rzadko się nas, biegaczki, widuje. Pogodzimy jednak wszystkie preferencje, gdyż wiele przemawia za tym, że kalendarz Dream Run Girls 2018 powstanie w dwóch wersjach: biegowej i eleganckiej do wyboru.
Jakich reakcji na kalendarz spodziewasz się po koleżankach z tras?
W komentarzach pod postem na fanpage'u Dream Run, koleżanki z biegowych tras zareagowały bardzo pozytywnie. Zaobserwowałam też sporo lajków kolegów-biegaczy z innych klubów. Ciekawość podejrzenia nas w innych okolicznościach, stylizacjach, chyba wygrała. Kalendarz jeszcze się nie ukazał, worek z komentarzami i opiniami pewnie dopiero się rozwiąże.
Pytam, bo wiem, że panowie spotykali się ze skrajnymi opiniami...
Mnie również dochodziły słuchy, że komentarze biegaczy dotyczące zeszłorocznej sesji były bardziej szorstkie. Ciężko powiedzieć z jakiego powodu. Może z odrobiny zazdrości? Być może w zadziałał stereotyp, że modeling jest bardziej dla kobiet niż dla mężczyzn? Nasi panowie przecież świetnie wypadli w obiektywie Karoliny. Cały rok podziwiam ich zdjęcia, bo kalendarz wisi przy moim biurku.
Jak wspominasz pracę nad kalendarzem?
Sesja zdjęciowa to przyjemny wierzchołek góry lodowej, jaką jest koordynacja takiego projektu. Bywają trudne momenty, gdy trzeba pogodzić wiele opinii. Cały proces jest czasochłonny, wymaga zgrania ludzi i zadań. Efekt jednak wynagradza kilka miesięcy pracy. Elementem dodatkowym takiej współpracy, na który zwróciłam uwagę, jest to, że poznajemy się głębiej i z zupełnie innej strony. Na treningach każdy pracuje według wskazówek trenera indywidualnie, choć w grupie, bo mamy różne możliwości i cele. W przypadku pracy nad kalendarzem wszystkie miałyśmy jeden cel, choć różne perspektywy. Bywało gorąco. Uważam, że to bardzo ciekawe doświadczenie.
Ile kalendarzy planujecie wydrukować?
W tej chwili trwają prace edytorskie, ale już lada chwila będzie można składać zamówienia. Myślę, że jeszcze w tym tygodniu będę mogła ocenić wydruk próbny. Karolina Krawczyk skrupulatnie dba o to, by wygląd zdjęć w kalendarzu nie odbiegał od jej koncepcji. Co do nakładu, każdy kto złoży zamówienie otrzyma swój egzemplarz i będzie mógł przez najbliższy rok podziwiać nas na swojej ścianie. Zamierzamy też przekazać kilka egzemplarzy kalendarza na aukcje WOŚP. Liczymy, że licytacją będą zainteresowani nie tylko biegacze.
Czy jest już pomysł na trzecią edycję kalendarza?
Jak na razie domykamy jeszcze damski kalendarz, więc planu na 2019 rok nie mamy. Jestem jednak pewna, że wpadniemy na jakiś niebanalny pomysł, który będzie przybliżał nasze sylwetki, a także promował Dream Run i bieganie jako najprostszą formę ruchu.
Rozmawiał Robert Zakrzewski
fot: Karolina Krawczyk