Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Maratony na świecie: Porto - wino, fado i 42,195 km wzdłuż oceanu

$
0
0

Porto - miasto, którego nazwa kojarzy się głównie z charakterystycznym, wzmocnionym winem pochodzącym z tego regionu. Ale to tylko jeden z kolorów wielobarwnego miasta. Składają się na nie: wąskie uliczki, strome wzgórze, domy pokryte bajecznie kolorowymi płytkami azulejos, żółte zabytkowe tramwaje, malownicza rzeka Duero, która rozdziela Porto na dwie części a później wpada do Oceanu Atlantyckiego, porywająca muzyka fado i… sardynki, ulubiony przysmak i niemal symbol miasta. Wszystkiego (może poza sardynkami) można zakosztować podczas Maratona do Porto, który odbywa się co roku jesienią.

To największa biegowa impreza w Portugalii, co roku przyciąga 15 tysięcy zawodników. Na szczęście organizatorzy zrezygnowali z pokazywania biegaczom stromych i śliskich uliczek, tworząc niemal całkowicie płaską trasę, w sporej części biegnącą wzdłuż rzeki i oceanu.

Po drodze można poznać prawdziwą Portugalię, która przecież wzięła nazwę właśnie od Porto. Są zachwycające krajobrazy, otwarte przestrzenie, kręte uliczki najstarszej dzielnicy Ribeira, słynny most D. Luisa, rzeka Duero i wybrzeże Oceanu Atlantyckiego. Czego chcieć więcej? No może fado, którym rozbrzmiewa Portugalia. Ale spokojnie, organizatorzy zadbali i o ten aspekt, w pakiecie startowym gwarantując koncert fado.

TERMIN

15th EDP Porto Marathon odbędzie się 4 listopada 2018 r.

POGODA

Średnia temperatura na początku listopada wynosi 13-14 stopni Celsjusza, ale bywają słoneczne dni, kiedy jest ponad 20 stopni.

TRASA

Jest płaska i składa się z jednej dużej pętli, bez powtórzeń.

Start odbywa się na ogromnym placu Queimodromo koło największego w mieście parku Parque da Cidade. To miejce organizacji wielu plenerowych imprez i koncertów, bez problemu mieści więc tysiące startujących. Pierwsze kilometry to bieg wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego i powrót w okolice strefy startu. Stamtąd trasa wiedzie w stronę historycznego Porto, brzegiem rzeki. Można zobaczyć najstarszą część miasta, Ribeirę. Następnie zawodnicy przekraczają rzekę Duero słynnym mostem Ponte Dom Luís I. To mierząca prawie 400 metrów dwukondygnacyjna budowla. Na szczęście trasa prowadzi jej dolną częścią. Po drugiej stronie rzeki czekają legendarne winiarnie. To miasto Vila Nova de Gaia, prawdziwa ojczyzna wina porto. Trasa robi mierzącą 4,5 km agrafkę i mostem wraca do centrum Porto, skąd do mety pozostaje niecałe 10 km.

Punkty odżywcze zaplanowano co 5 km. Początkowe oferują tylko wodę, te w drugiej połowie biegu także izotonik i przekąski. Od 15 km dostępne będą także gąbki z wodą.

Pacemakerzy poprowadzą grupy na czasy od 3:00 do 4:45 (co 15 minut). Limit czasu to 6 godzin.

Rekord trasy to 2:09:51. W 2011 roku ustanowił go Philemon Baaru. W tym roku rekord trasy kobiet znacznie poprawiła Monika Jepkoech. Wynosi on obecnie 2:26:58.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Biegi: Family Race na dystansie 15 km i Fun Race zwany też Mini Maratona o długości 6 km. Expo jest czynne przez dwa dni poprzedzające biegi. W sobotę między 12:00 a 17:00 odbywa się pasta party. Wstęp darmowy po okazaniu numeru startowego.

ZAPISY

Zapisy na kolejną edycję jeszcze nie zostały otwarte. Będą dostępne na stronie biegu. Opłaty startowe rozpoczynają się od 45 euro w pierwszym terminie (do końca czerwca) a kończą na 65 euro pod koniec zapisów elektronicznych i 85 za zgłoszenia podczas expo.

By wziąć udział w maratonie, należy mieć co najmniej 20 lat (liczy się rok urodzenia).

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Przeloty do Porto są dostępne bezpośrednio z Warszawy, Krakowa i Wrocławia. Od czerwca 2018 będzie można polecieć także z Katowic. Ceny są bardzo różne. Przy odrobinie szczęścia można znaleźć połączenia za kilkadziesiąt złotych, ale zwykle 200-400 zł za przeloty w dwie strony wystarczy.

Przejazdy na miejscu odbywają się na podstawie karty Andante, którą można doładować w specjalnych automatach. Koszt podróży metrem z lotniska do centrum to 1,9 euro (plus 0,5 euro za kartę, płatne tylko za pierwszym razem).

KOSZTY POBYTU

Łóżko w pokoju wieloosobowym w hostelu to koszt ok. 40-45 zł za noc. Pokój jednoosobowy można wynająć już za 60-70 zł. Ceny w sklepach są wyższe niż w Polsce, ale nieznacznie. Posiłek w lokalu to koszt 7-15 euro.

INNE BIEGI

Półmaraton Meia Maratona do Porto - 16 czerwca 2018.

Strona internetowa EDP Porto Marathon: http://www.maratonadoporto.com


5. Bieg Świętych Mikołajów w Bytomiu: „Czuć Święta” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bieg Świętych Mikołajów w Bytomiu odbył się już po raz piąty. Tradycyjnie start i meta mieściły się na bytomskim Rynku a uczestnicy imprezy nie tylko biegali i maszerowali, ale też pomagali. Całość opłat startowych została przeznaczona na wsparcie Wspólnoty Burego Misia a jej podopieczni wykonali ręcznie pamiątkowe medale i statuetki dla najszybszych zawodników.

Nowością było przeniesienie biura zawodów do pobliskiego centrum handlowego, co zapewniło ciepłe, komfortowe i duże zaplecze całej imprezie.

W budynku centrum handlowego przygotowano biuro zawodów, szatnię oraz depozyt, bufet po biegu i scenę, na której odbyły się okolicznościowe występy, również podopiecznych Burego Misia. Tam też wręczono medale i statuetki dla najszybszych zawodników. Wszystkie wykonane ze szkła podczas warsztatów w ośrodku.

– W tamtym roku było fajnie, ale teraz jest jeszcze lepiej. Jest ciepło, jest więcej miejsca, jakoś tak weselej. Tutaj jest już świąteczny klimat… Na pewno tutaj jest lepiej – oceniła przeniesienie zaplecza biegu do centrum Agora Iwona Zając. – Organizacyjnie było pięknie. Wszystko dopięte, świetna atmosfera i czuć już święta – zachwycała się. – Mieszkam przy Rynku w Bytomiu, więc tylko wyszłam z domu i już byłam na starcie. Skoro mieszkam tak blisko, nie wyobrażam sobie, żeby nie pobiec. Jestem tu drugi raz, w tamtym roku wywalczyłam pierwsze podium w swoim życiu biegowym, więc mam sentyment – przyznała zawodniczka, która dzisiaj wywalczyła drugie miejsce wśród pań. – I bardzo podoba mi się to, że przy okazji tego, co my lubimy, można pomóc.

By zostać Mikołajem i pomóc innym, wystarczyło wziąć udział w biegu lub marszu nordic walking. Do pokonania były cztery pętle trasy wiodącej przez ścisłe centrum miasta, łącznie 4,8 km. Mimo kółek i niełatwej nawierzchni – kostkę brukową pokrywały resztki śliskiego śniegu, nikt nie narzekał. Dzisiaj liczyła się dobra zabawa i pomoc „Burym Misiom”, jak o podopiecznych Wspólnoty mówią wolontariusze.

– Pogoda do biegania była idealna! Te nasze bytomskie góreczki pewnie dają się trochę odczuć mniej doświadczonym biegaczom, ale mnie nie przeszkadzały – mówił po biegu Dawid Bieńkowski, mieszkaniec miasta. – Biegłem tutaj pierwszy raz, ale też biegam dopiero od dwóch lat. Spodziewałem się dobrej organizacji, bo wiem, że pod tym względem wszystkie biegi w Bytomiu są świetne. Nie pomyliłem się.

Na bytomskim rynku debiutowała też Katarzyna Nowicka: – Jestem tutaj pierwszy raz. Zaczynam chodzić z kijami i postanowiłam wystartować. Bardzo mi się podobało - oceniła zawodniczka, która na bieg przyszła w przebraniu mikołajki. – Kupiłam go specjalnie na dzisiejszy start i sprawdził się świetnie. Wiele osób zwracało na mnie uwagę z powodu przebrania – przyznała, prezentując czerwoną sukienkę. Na apel organizatorów, by ubrać na start coś czerwonego odpowiedzieli wszyscy uczestnicy biegu oraz marszu. Nie było dzisiaj osoby, która nie miałaby na głowie czerwonej czapki albo czerwonego elementu stroju.

Mimo świątecznego nastroju i przebrań, w czołówce miała miejsca zacięta walka o miejsca na podium. Zwycięsko wyszedł z niej Kamil Bezner, który pokonał trasę w czasie 15:06. Drugie miejsce zajął Piotr Mrachacz (16:29) a podium dopełnił Dariusz Bronowski (16:55). Wśród pań najlepsze były: Beata Mazgaj (20:10), Iwona Zając (20:52) oraz Magdalena Szymuś (21:13). W konkurencji nordic walking, która rozgrywana jest od ubiegłego roku równolegle z biegiem, zwyciężyli Leszek Mielcarek (28:29) oraz Katarzyna Marondel (33:06).

KM 


15. Bieg Mikołajkowy na Kabatach: Ubłoceni, ale szczęśliwi [WYNIKI, ZDJĘCIA, WIDEO]

$
0
0

„Renifer podąża tuż za mikołajem, ale święty ma wszystko pod kontrolą". Tak powinniśmy zacząć relacje z Biegu Mikołajkowego w Lesie Kabackim. Było radośnie, kolorowo, szybko i... błotniście.

W sobotę na warszawskim Ursynowie już po raz piętnasty rozegrano Bieg Mikołajkowy. Kameralna impreza przyciąga uczestników swoją historią, atmosferą i urokliwą trasą. Nie inaczej było i tym razem, choć nawierzchnia bardziej nadawała się do pływania amfibią czy poduszkowcem, niż śmigania saniami. Śnieg który kilka dni temu spadł w Warszawie zaczął topnieć, a ziemia nie zdążyła przyjąć dużej ilości wody. Mimo tego ponad 200 osób chciało dobrze się bawić i sprezentować sobie jak najlepsze czasy.

Warunki pogodowe sprawiły, że mniej biegaczy niż zwykle zdecydowało się pobiec w przebraniach. Tradycyjnie nie zabrakło mikołajów i reniferów, trzeba jednak przyznać, że w poprzednich edycjach na trasie obserwować można było prawdziwy korowód z biegającymi prezentami, choinkami czy bałwanami włącznie. Ale można się było uśmiechnąć szeroko.

Jako pierwsze zmagania z 10 km dystansem rozpoczęły panie. Po chwili oczekiwania na błotnistą trasę ruszyli też panowie. Jedni skakali w bajorku jak sarenki, inni napierali bez zwracania uwagi na kałuże i błotną breję.

Pewnymi zwycięzcami zostało biegowe małżeństwo - Kamila i Emil Dobrowolscy.

– Nie lubię błota i śniegu, ale właśnie przyjechałem tu dlatego żeby zmobilizować się na szybsze bieganie. U siebie, w lesie, biegając samemu, jakoś nie mogę tego zrobić. Tu chłopaki mnie trochę naciskali, więc musiałem zrobić żywszy trening – opowiadał na mecie Emil Doborowlski. – Był to też dla mnie jakiś sentymentalny powrót. Na Kabatach, na Grand Prix Warszawy (tylko na innej trasie - red) zaczynałem starty w biegach masowych. Tu się wkręciłem w bieganie, a później zaczynałem startować w coraz większych imprezach.

– Co do wymarzonego prezentu, to fajnie jakby przyszedł w kwietniu przyszłego roku, w postaci miniom na mistrzostwa Europy – powiedział Emil Dobrowolski, zwycięzca Poznań Maratonu z 2015 roku.

– To nie były zimowe warunki, bardziej takie wiosenne przełaje. Ten start to był dobry trening. Biegłam cały czas sama. Myślałam jeszcze, że Emil mnie dogoni i może razem wbiegniemy na metę... – relacjonowała Kamila, która mocno, ale rozważnie pokonywała kolejne metry trasy w Lesie Kabackim. – Nie próbowałam przyspieszać, bo było ślisko. Po bieganiu na takiej nawierzchni boli mnie czasami kolano. Nie lubię za bardzo przełajów, więc taka trasa jak na bieg ciągły mi się przyda.

– Zaczynam przygotowania pod kolejny sezon. Miałam trochę roztrenowania i już szykuję się do kolejnych biegów. List do św. Mikołaja piszę cały rok, ale nie wiem czy pamięta (śmiech) – dodała zwyciężczyni Życiowej Dziesiątki z 2012 roku.

Zygmunt Berdychowski, Przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego i pomysłodawca Festiwalu Biegowego Krynicy-Zdroju, wymagającą trasę pokonał w 46:19.

– To był mój pierwszy start na dychę od bardzo dawna. Nie miałem żadnych założeń co do czasu, chciałem tylko solidnie ubrudzić i dobrze bawić. Jak już człowiek podjął decyzję, że wyjdzie z tego biegu ubłocony, to się specjalnie nie przejmował warunkami. Ponieważ niewiele osób biegło prosto, solidnie się wykąpałem i umorusałem (śmiech) – opowiadał na mecie Zygmunt Berdychowski. – To była wielka przyjemność, trochę jakby startować w jesiennym ultramaratonie – porównywał.

Wielu start na Kabatach potraktowało jako doskonałą zabawę. Przełom listopada i grudnia to w okres roztrenowania, lub początek pracy nad formą, która ma przyjść wiosną.

– To był ciężki start ze względu na warunki. Jak ktoś zaczął mocno, to mógł przecierpieć końcówkę. Można było tu zrobić siłę biegową razy dwa. Sam początek jeszcze nie był zły, ale im dalej w las tym gorzej. Nie można było biec prosto tylko trzeba było uciekać na boki, a tam czekało 30 cm błota (śmiech) – mówił kielczanin Michał Jemioł, kolejny ze zwycięzców biegów w Krybnicy-Zdroju, który pobyt u znajomych w Warszawie połączył z startem w Biegu Mikołajkowym. – W tym roku musiałem odpocząć od biegania. Sezon skończyłem pod koniec września. Od dwóch tygodni robię same rozbiegania. Dziś biegłem w fajnym komforcie, bez żadnego napinania się – dodał.

W 15. Biegu MIkołajkowym walczono o piękne medale, ale i punkty Ligi Festiwalu Biegowego (kat. „najlepszy biegacz 5-10-15). Po biegu rozlosowano dwa pakiety na 9. Festiwal Biegowy w Krynicy-Zdroju. Jeden z nich powędrował z ręce Natalii Wróblewskiej.

– Na pewno wraz z mężem przyjedziemy do Krynicy. Byliśmy już w zeszłym roku, ale nie startowałam wtedy. Byłam w ciąży. W programie imprezy najbardziej ciekawi mnie Życiowa Dziesiątka, chciałabym też pobiec półmaraton. Jeszcze nie biegłam na tym dystansie, ale trenujemy razem z mężem i mam nadzieje że wiosną już zadebiutuje – zapowiedziała biegaczka pochodząca z Ukrainy, od 7 lat mieszkająca w Polsce.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ

wsp. PF, AZ, GR


Gradobicie i światełko w tunelu – 3. Bieg „Jestem Mikołajem” w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Grad i śnieg z deszczem nie wystraszyły ponad 400 uczestnikom trzeciego łódzkiego charytatywnego biegu „Jestem Mikołajem”, z którego dochód przeznaczony jest na świąteczne paczki dla podopiecznych Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 3 w Łodzi. Załoga Ośrodka organizuje również majowy „Bieg po Nowe”, zbierając datki na sprzęt sportowy dla swoich podopiecznych. Miejscem obydwu imprez jest Park im. J. Piłsudskiego, popularnie zwany parkiem na Zdrowiu.

Trasa dzisiejszego biegu prowadziła dobrze zmierzoną pięciokilometrową pętlą, w większości o utwardzonej nawierzchni. Na jej końcowym, ziemnym odcinku jednak zawodnicy nie uniknęli sporej ilości błota. Chwilę po rekordowym peletonie 369 biegaczy, na tę samą trasę ruszyło 36 uczestników rozgrywanego pierwszy raz marszu nordic walking. Ale jako pierwsi pół godziny wcześniej, w samo południe zawody rozpoczęły drużyny startujące na kilometrowej pętli w biegu rodzinnym. Pierwsze i trzecie miejsce zajęły w nim ekipy wychowanków MOS, a drugie Rodzina Poli – Magdalena Pola z synem Dawidem, którym na końcówce towarzyszył pies Magnes.

W biegu głównym najszybszy okazał się trenowany przez współorganizatora zawodów Radosława Sekietę (Time4s.pl) Paweł „Pako” Kopaczewski (16:59). Na ostatnim kilometrze uciekł on Maurycemu Oleksiewiczowi (17:12). Obaj wcześniej wyrobili sobie bezpieczną przewagę nad trzecim Robertem „Badylem” Sobczakiem (17:50). Wśród pań zdecydowanie zwyciężyła Sara Dominiak (19:22) przed Dorotą Gapys (20:32) i Agnieszką Wysocką (20:38).

W marszu NW najszybsi byli: Przemysław Stupnowicz (32:02), Krzysztof Peruga (34:21) i Piotr Olejniczak (36:32) oraz Joanna Balcerak-Kolasa wraz z Małgorzatą Janczyk (po 33:58) przed Karoliną Pietrus (35:51).

Pełne wyniki biegu i marszu NW można zobaczyć TUTAJ.

– Bieg był rozprowadzony akurat pode mnie – opowiadał zwycięzca – tempo nie za szybkie i dzięki temu mogłem na końcówce przyspieszyć. Od początku biegliśmy obok siebie z Maurem, dopiero pod koniec czwartego kilometra postanowiłem zaatakować i uciekłem na ostatnich 200-300 metrach. Piątka i krótsze to zdecydowanie moje dystanse, na dychę już bym z Maurycym pewnie tak łatwo nie wygrał – zakończył z uśmiechem „Paco”.

– Ostatnio biegałem głównie po górach (m.in. zwycięstwa w Maratonie Karkonoskim i ŁUT 48 – red.) i teraz mam roztrenowanie, więc nie mam szybkości i taki czas na piątkę i tak jest bardzo dobry – cieszył się Maurycy Oleksiewicz – a na dychę pewnie rzeczywiście bym miał z Pawłem większe szanse.

– To zupełnie nie było planowane, przyjechałam na ten bieg na spontanie, miał być trening – powiedziała nam najszybsza dziś Sara Dominiak. – Uciekłam pozostałym dziewczynom dosyć szybko i największą motywację znajdowałam w doganianiu chłopaków. Pod koniec było sporo błotka, ale najgorszy był ten zimny grad na początku. Ale impreza bardzo fajna i sympatyczna!

We wcześniejszych relacjach z organizowanych przez MOS nr 3 imprez dużo pisaliśmy o lokalowych kłopotach Ośrodka. Decyzją władz miejskich placówka została przeniesiona w nowe miejsce, jednak przeprowadzka długo nie była możliwa z powodu bardzo opóźniającego się remontu. Ośrodek przez ostatnie miesiące pozostawał w stanie zawieszenia, nie mając już możliwości korzystać ze stworzonej wysiłkiem wychowawców i podopiecznych sportowej infrastruktury, m.in. ścianki wspinaczkowej – jego kadra od dawna stawia na walkę z wykluczeniem społecznym młodzieży poprzez zajęcia sportowe, prowadząc m.in. autorski program gósko-wspinaczkowy „W drodze na szczyt”. Tak więc nawet przenosiny do budynku przy ul. Częstochowskiej, choć z dużo gorszymi warunkami lokalowymi i bez sali gimnastycznej, w opinii załogi MOS będą mniejszym złem od obecnie trwającej sytuacji.

– Tu już nas teoretycznie nie ma, ale z konieczności wciąż zajmujemy mury budynku przy ul. Praussa i taki stan zawieszenia jest nawet gorszy, niż przeprowadzka do gorzej przystosowanego miejsca. Mamy mnóstwo pomysłów, jak to nowe miejsce zmienić i dostosować do naszych potrzeb, a tu na Praussa już nie możemy gospodarować na swoim ani nic inwestować. Nawet wyrzucanie śmieci jest nielegalne, ale nic nie możemy z tym zrobić! – opowiadała nam przy okazji ostatniego Biegu po Nowe pani dyrektor Ośrodka, Katarzyna Wolska-Kumosińska. Od władz miasta, które same mniej lub bardziej mimowolnie wpakowały Ośrodek w tę skandaliczną sytuację, długo nie było żadnych informacji o nowych terminach działań.

Teraz chyba wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. – Tamten budynek jest już prawie gotowy – opowiada nam pani dyrektor. – Bieg po Nowe 19 maja 2018 będzie naszym pożegnaniem z tym miejscem, a od 1 września zaczynamy już działalność na Częstochowskiej 36. Następne nasze biegi będą już raczej nie na Zdrowiu, postaramy się o jakąś nową trasę w tamtej lokalizacji. Tu już nie będzie możliwości korzystać z zaplecza SP nr 40, z którą dzieliliśmy ten budynek. Na pewno nie chcemy zrezygnować z organizacji naszych biegów, które mają coraz więcej fanów. Dobrze by było np. w październiku zrobić inaugurację biegową w nowym miejscu, a potem wrócić do biegowych Mikołajek i Biegu po Nowe. Teraz niestety nie udało nam się wygrać Budżetu Obywatelskiego na zewnętrzną ściankę wspinaczkową na Częstochowskiej, ale znowu będziemy aplikować w przyszłym roku. Jeśli chodzi o siłownię, to w nowym budynku nie ma na nią miejsca, ale liczymy na dobroć sąsiadów – pobliską szkołę, jak również już istniejącą siłownię niedaleko.

Zaprzyjaźnionemu Ośrodkowi jak zawsze życzymy powodzenia. Będziemy relacjonować kolejne organizowane przez niego biegi.

KM


Nowy rekord Europy w maratonie! Ależ progres!

$
0
0

Niespodziewanym Rekordem Europy zakończył się 71. Fukuoka Marathon.

Stawka była mocna, a listę faworytów japońskiego biegu otwierał Bedan Karoki. Długo wydawało się, że to właśnie ten Kenijczyk przekroczy linię mety na pierwszym miejscu. Biegł w założonym przed startem tempie i trzymał się swojej strategii.

Przedstartowe strategie nie obejmowały norweskiego biegacza. Ok. 36. kilometra Sondre Nordstad oderwał się od Karokiego i to on, ku zaskoczeniu komentatorów i wbrew własnym planom na ten bieg, został zwycięzcą Fukuoka Marathon z czasem 2:05:48 - nowym rekordem Europy!

Sondre Nordstad zadziwił sam siebie, uzyskując drugi najszybszy czas w historii tego maratonu i jednocześnie najszybszy uzyskany kiedykolwiek przez zawodnika spoza Afryki. Znacząco poprawił również własny rekord życiowy. Jego poprzednia życiówka wynosiła 2:10:07. Nabiegał ją w Hannover Marathon. Norweg w tym roku poprawił również rekord Norwegii w półmaratonie, kończąc bieg w Walencji z czasem 59:48.

Gdy Nordstad cieszył się z sukcesu, Karoki przechodził kryzys na trasie. Został wyprzedzony przez kolejnych zawodników i ostatecznie zajął czwarte miejsce. Drugie miejsce przypadło w udziale Stephenowi Kiprotichowi. Mistrz olimpijski z 2012r. i mistrz świata z 2013 r. uzyskał drugi najszybszy czas w karierze - 2:07:19.

Na trzecim miejscy bieg ukończył Suguru Osako, który uzyskał czas 2:07:19. Japończyk, który tegoroczny Boston Marathon podsumował trzecim miejscem, ma sporo powodów do radości. W Fukuoce poprawił swoją życiówkę, został piątym najszybszym Japończykiem w historii i zakwalifikował się do udziału w maratonie kwalifikującym do japońskiej reprezentacji na olimpiadę w Tokio.

Yuki Kawauchi na taką możliwość będzie musiał jeszcze poczekać. Po kryzysie na trasie stracił kontakt z czołówką i bieg zakończył na 9 miejscu z czasem 2:10:53.

Wyniki:

1. Sondre Nordstad Moen, NOR – 2:05:48 (rekord Europy)
2. Stephen Kiprotich, UGA - 2:07:10
3. Suguru Osako, JPN - 2:07:19
4. Bedan Karoki, KEN - 2:08:44
5. Ammanuel Mesel, ERI - 2:09:22
6. Daisuke Uekado, JPN - 2:09:27
7. Yoshiki Takenouchi, JPN - 2:10:01
8. Michael Githae, KEN - 2:10:46
9. Yuki Kawauchi, JPN - 2:10:53
10. Takuya Fukatsu, JPN -2:12:04

IB



Andrzej Radzikowski szybki także na bieżni. Najszybszy w historii!?

$
0
0

W sumie 43 zawodników z 11 krajów rywalizowało w weekend w Soochow-Ultramarathon 24h. Padły znakomite wyniki.

Zawody odbywają się od 1999 r. i są jednymi z ważniejszych rozgrywanych na Tajwanie. W tym roku stawka zawodników była bardzo mocna. Na starcie stanęli m.in. Florian Reus– zwycięzca Spartathlonu z 2015 r., siódmy zawodnik z mistrzostw świata w Belfaście, czy Kathlyn Nagy - brązowa medalistka mistrzostw świata. Jedynym Polakiem w stawce był Andrzej Radzikowski.

Mistrz Polski w biegu 24h, zwycięzca Spartathlonu z 2016 r. końcówkę zawodów w Tajpej będzie wspominał jako trudne doświadczenie. Spory kryzys powodowany kłopotami żołądkowymi wymagał konsultacji medycznej. Radzikowski nie zrezygnował z biegu, mimo że nie mógł jeść i pić.

Co więcej, brak źródeł energii nie wpłynął w żaden sposób na jego wolę walki. Gdy tylko odzyskał siły, ruszył w pogoń za czołówką. Ostatecznie wyścig zakończył się dla niego na czwartym miejscu wśród mężczyzn i na piątym w klasyfikacji open. Metę przekroczył z wynikiem 245,180 km – lepszym od rekordu Polski na bieżni!

Wprawdzie PZLA nie odnotowuje rekordów 24-godzinnych na bieżni, ale jest to najlepszy znany polski czas 24-godzinny na bieżni. Rekordzistą kraju w biegu 24-godzinnym pozostaje Sebastian Białobrzeski (267,187 km), brązowy medalista MŚ z Belfastu.

Zwycięzcą biegu na Tajwanie został Yoshihiko Ishikawa. Japoński zawodnik, mistrz świata, w ciągu 24 godzin nabiegał 266,938 km. Drugie miejsce z wynikiem 261,605 km zajął Toshiro Naraki. Podium, ze swoim nowym rekordem życiowym 259,178 km dopełnił francuski biegacz Stéphane Ruel.

Przed Andrzejem Radzikowskim uplasowała się Courtney Dauwalter. Amerykanka została zwyciężczynią z wynikiem 253.6 km, który jest nowym rekordem USA.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


„Górnicy to brać mocno biegowa”. MP Górników w Rybniku za nami [ZDJĘCIA]

$
0
0

W Rybniku w samo południe wystartował 13. Bieg Barbórkowy. W jego ramach rozegrano 22. Mistrzostwa Polski Górników, które w poprzednich latach odbywały się podczas wrześniowego Międzynarodowego Biegu Ulicznego w Knurowie. Zmiana terminu i połączenie imprezy z obchodami Barbórki zostały pozytywnie ocenione przez uczestników mistrzostw. Mimo tego, że nowa trasa okazała się bardziej wymagająca. Górnicy pokazali jednak, że są biegową siłą.

Bieg Barbórkowy ukończyło 747 osób. Aż 109 z nich stanowili górnicy, wśród których sklasyfikowano również trzy panie. To oznacza wzrost frekwencji o prawie 40%. Okazuje się, że ciężka fizyczna praca może iść w parze z bieganiem, nawet całkiem szybkim. Aż 16 górników pobiegło dzisiaj 10 km poniżej 40 minut i to na wymagającej trasie! Nowy mistrz kraju Grzegorz Szulik z Jastrzębia-Zdroju uzyskał wynik 34:13 i zajął ósme miejsce open. Drugi był Przemysław Koziarz ( 35:31) a trzeci Tomasz Oślizło (36:25). Najszybszą kobietą wśród górników była Anna Terka-Nowak (56:51).

Postanowiliśmy przepytać górników, skąd biorą siłę do biegania po wyczerpującej fizycznej pracy. – Ja biegam… z nudy – śmiał się na mecie Krystian Smyczek. – A poważnie to po pracy chce się biegać. To taka odskocznia od codziennej harówki. Biegam od pięciu lat. Zaczęła żona, potem mnie w to wciągnęła. W tym roku to mój szesnasty start. Startuję dla przyjemności, ale też po to, żeby poprawiać czasy. Dzisiaj nie poszło, bo była kontuzja.

Wśród ponad setki górników znalazł się jeden, który górnicze mistrzostwa potraktował bardzo dosłownie i wystartował w swoim stroju roboczym: – Jestem w swoim stroju roboczym. Oprócz butów, które są sportowe, bo nie chciałem się nabawić kontuzji. Ale biegłem z lampą górniczą, w górniczym hełmie i w rękawicach, czyli z całym oprzyrządowaniem – wyliczał Ryszard Wawrzak, prezentując z dumą ubiór.

– Na co dzień pracuję na kopalni Knurów-Szczygłowice i jestem dyspozytorem metanometrii, czyli zajmuję się bezpieczeństwem ludzi pracujących na dole. Jak zacząłem biegać? Pewnego dnia zobaczyłem chłopaka, który biegł, założyłem buty i też spróbowałem. Przebiegłem może 300 metrów, ale się nie poddałem. Potem był pierwszy kilometr, piątka i tak dalej. Z czasem okazało się, że kolega w pracy też biega. Jeden i kolejny. Górnicy to taka brać mocno biegowa. Pracują w ciężkich warunkach, są przyzwyczajeni do wysokich temperatur, dużej wilgotności. Poza tym jak sztajger obieca, że mogą wyjechać na sześć godzin, to oni pod szyb cisną tak, że wszyscy robią życiówki – żartuje biegacz. – Moja praca wymaga dyspozycyjności 365 dni w roku, w dodatku jest zmianowa, więc treningi są trudne. Często trzeba szukać minut na bieganie po nocce, czasami przed popołudniową zmianą a nawet o 3 w nocy. Ale się chce.

Bieg Barbórkowy miał doborową obsadę. Kolejne zwycięstwo na tej trasie wywalczył medalista mistrzostw Polski Dawid Malina, który większość trasy pokonał ramię w ramię z Sergiejem Okseniukiem. Na metę dotarł z czasem 31:13. Jak sam przyznał, to znajomość trasy w rodzinnym mieście dała mu przewagę nad rywalem: – Zaatakowałem koło siódmego kilometra, na podbiegu, tam, gdzie się nie spodziewał. – Okseniuk uzyskał wynik 31:32. Trzecie miejsce zajął Volodymyr Timashov (32:25). Wśród kobiet najlepsza była Lilia Fiskovicz (35:38). Drugie miejsce zajęła Aneta Suwaj (35:51) a trzecie Olesia Smowzenko (35:55).

13. Bieg Barbórkowy był także ostatnią z imprez wliczanych do Grand Prix Rybnika, w skład którego wchodziły też Bieg Wiosny oraz Rybnicki Półmaraton Księżycowy. Jego zwycięzcami zostali Michalina Janowska oraz Kamil Czapla, oboje trenujący pod okiem... Dawida Maliny.

KM


 

Kontuzja faworyta i spotkania z dzikami. 2. Łódzki Bieg Mikołajów [ZDJĘCIA]

$
0
0

Dwie duże górki i jedna nieco mniejsza. Ta sama co w zeszłym roku trasa, z kosmetycznymi zmianami by ominąć powalone drzewa, z których i tak kilka było trzeba przeskoczyć. Do wyboru jedna lub dwie pętle, czyli dystans 10.5 km albo półmaratonu. Śnieg, którego w lesie zostało jeszcze całkiem sporo. I błoto – bardzo dużo błota. Tak w skrócie wyglądał drugi Łódzki Bieg Mikołajów, rozegrany 3 grudnia w Lesie Łagiewnickim. Krótszy dystans wybrały 443 osoby, a 220 biegaczy wystartowało w połówce.

– Ta trasa ma być jak u Hitchcocka. Na początku trzęsienie ziemi, czyli ściana podbiegu na górkę zwaną Skocznią. A potem coraz ciekawiej – opowiada autor trasy Maciej Tracz, który drugi rok z rzędu pomaga zorganizować bieg Maciejowi Woźnickiemu, znanemu wśród łódzkich biegaczy ze sprowadzeniu parkrunu do miasta. I rzeczywiście w dalszej jej części zawodnicy przebiegali przez najwyższy punkt Lasu Łagiewnickiego (260 m n.p.m.), a półtora kilometra przed końcem pętli mieli do pokonania podbieg na górkę przy Kapliczkach, równie długi i stromy jak ten początkowy. Dla chętnych oczywiście te atrakcje były razy dwa.

Oprócz założenia otrzymanych w pakiecie mikołajowych bluz czy też czapek, niektórzy uczestnicy wykazali się dalej posuniętą kreatywnością. Jeden z nich przebiegł trasę z laską św. Mikołaja, wyposażoną w dźwięczący głośno dzwonek. Innego natomiast złapaliśmy na zdjęciu, jak żonglował trzema piłeczkami. Uchwycenie go nie było łatwe, ponieważ biegł przy tym naprawdę szybko.

Pod koniec pierwszego okrążenia na ostatnim podbiegu z dużą przewagą prowadzili razem dwaj faworyci, obaj startujący w półmaratonie: utytułowany średnio- i długodystansowiec Tomasz Osmulski oraz inny znany łódzki szybkobiegacz Maurycy Oleksiewicz, ostatnio więcej biegający w górach. Tomek w ubiegłorocznej edycji wsławił się „treningowym” pokonaniem... trzech pętli, chociaż oficjalnie startował tylko na jednej. Tym razem jednak kontuzja łydki nie pozwoliła mu ukończyć planowanego półmaratonu i musiał zejść z trasy w połowie drugiego okrążenia.

Na dystansie 10.5 km zwycięzca również wypracował sporą przewagę, lecz walka o kolejne miejsca była bardzo zacięta. Najszybsi byli: Robert Filipiak (43:56), Marcin Walczuk (45:08) i Michał Zawitowski (45:10) oraz Ewelina Trylańska (54:53), Anna Korzeniowska (56:21) i Paulina Zduńczyk (56:46).

– Byłam w zeszłym roku na inauguracji i teraz chciałam sprawdzić czy się poprawię, no i się udało – opowiadała najlepsza z pań Ewelina Trylańska. – Fajna trasa, warunki podobne jak wtedy, a ten podbieg na 9 km to jest wyzwanie! – Też biegłem tu drugi raz i poprawiłem wynik – powiedział Robert Filipiak – bo biegam w tym lesie kiedy się da, startuję też w Półmaratonie Szakala i Łódzkich Biegach Górskich. Teraz było nawet więcej błota, niż poprzednio!

W półmaratonie Maurycy Oleksiewicz ostatecznie wygrał z czasem 1:25:23, a podium dopełnili Michał Adamkiewicz (1:28:52) i Maciej Konwerski (1:31:54). Najszybsza z pań Edyta Bartela (1:48:20) również zwyciężyła z bezpieczną przewagą, o dwie i pół minuty wyprzedzając Renatę Kwiatkowską (1:50:52). Trzecia była Elżbieta Zawadzka (1:51:41).

Pełne wyniki obu dystansów można zobaczyć TUTAJ.

– Tomek już na ósmym kilometrze zaczął się uskarżać na bolącą łydkę i zastanawiał się, czy nie skończyć po jednym kole, ale na półmetku stwierdził, że spróbuje biec dalej – wspominał Maurycy – jednak na 14 km zwolnił, klepnął mnie w ramię i życzył powodzenia. Odtąd biegłem już sam. To był mój pierwszy poważny sprawdzian po trzytygodniowym roztrenowaniu. Wczoraj na Zdrowiu się przewentylowałem (drugie miejsce w biegu „Jestem Mikołajem” – red.), a dziś w końcówce dałem solidny wycisk swoim mięśniom. Na drugim kółku widziałem przebiegającą lochę z szóstką albo siódemką warchlaków. Tętno trochę poszybowało w górę, ale na szczęście nie była skora do konfrontacji – śmiał się zwycięzca.

Dzików nie spotkała na swojej drodze zwyciężczyni połówki Edyta Bartela, choć sama reprezentuje drużynę... Dzik Komando. W zeszłym roku była na mecie druga, mimo że miała najlepszy czas netto – nie ustawiła się na pierwszej linii i na początkowym odcinku przystopował ją tłum. – Tym razem biegło mi się lekko, praktycznie cały czas w tlenie, wyszedł mi wspaniały bieg! – przyznała.

Głosy zadowolenia przeważały też wśród pozostałych uczestników. Trudna i wymagająca trasa pasuje szczególnie „nizinnym góralom”, których jak widać nie brakuje w pozornie płaskiej Łodzi.

KM



"Nie cud a trening na wysokościach i poświęcenie". Trener tłumaczy rekord Europy

$
0
0

Sporo pytań pojawiło się po niedzielnym biegu Sondre Nordstada Moena w Fukuoce (2:05:48 i nowy rekord Europy). Kwestionowana jest przede wszystkim uczciwość Norwega. Głos w sprawie zawodnika zabrał Renato Canova, jego trener.

W serwisie LetsRun.com włoski szkoleniowiec opublikował obszerny wpis dotyczący swojego podopiecznego i jego rzekomej eksplozji formy. Przekonuje, że rekord to efekt talentu, ciężkiej i "odpowiedniej" pracy, jaką Moen wykonał w ostatnim roku, silnej motywacji, a przede wszystkim, poświęcenia się bieganiu. 

Jak wyjaśnia Canova, aż 233 dni Moen spędził w tym roku w Kenii, trenując w Iten na wysokości 2400 m n.p.m.. Zajmował się wyłącznie bieganiem. "Jego pracą było trenowanie, jedzenie, spanie i odpoczywanie" - wyjaśnia szkoleniowiec. Podkreśla, że Moen żył jak Kenijczycy - bardzo skromnie i w zgodzie z naturą. "Nie stosował żadnych odżywek, bo to stoi w sprzeczności z naszymi założeniami" - wskazuje Renato Canova. Stanowczo odrzucił oskarżenia o stosowanie dopingu. 

"Biali biegacze, obdarzeni nieprzeciętnym talentem (ale nie bardzo wyjątkowym, jak wielu Kenijczyków czy Etopczyków) którzy zdecydują się zostać prawdziwymi lekkoatletami, skupiającymi swoją uwagę wyłącznie na bieganiu, mogą być jak najlepsi Afrykanie, a czasami nawet lepszymi niż oni"

"Czyści biegacze, obdarzeni nieprzeciętnym talentem (ale nie bardzo wyjątkowym, jak wieli Kenijczyków czy Etopczyków), którzy zdecydują się zostać prawdziwymi lekkoatletami, skupiającymi swoją uwagę wyłącznie na bieganiu, mogą znaleźć się na szczycie, bez względu na to czy pochodzą z Afryki czy nie. 

- wskazuje Renato Canova. 

Canova to stały współpracownik LetsRun.com, regularnie w serwisie pojawiają się jego analizy czy porady. Gdy wybuchła afera dopingowa z Lancem Armstrongiem w roli głównej, napisał że "nie wierzy w cuda". Czytelnicy serwisu przypomnieli mu tamtą opinię, ten ją podtrzymał. Jak pisze, Norweg robił w tym roku stałe postępy w treningu, a opisywana "eksplozja formy" to wyłącznie efekt tego, że od jego biegu w Hanowerze, w którym uzyskał rekord życiowy, minęło już 237 dni. Jak twierdzi, w tak długim okresie możliwe jest wykreowanie "nowej sytuacji", z mocną wiarą w siebie, mocną psychiką. 

Podkreśla, że po pracy którą wykonał widział swojego podopiecznego na poziomie 2h06'. Jeszcze lepszy wynik to wynik bardzo dobrej antycypacji wydarzeń w biegu i mocnej osobowości, którą Moen pokazał w Fukuoce, gdy "zaatakował po 30. kilometrze, gdy odcinek miedzy 30. a 40. kilometrem pokonał w 29:18, a ostatnie 2 km i 195 m pokonał jeszcze szybciej (średnia 2:55 min./km na ostatnich 12,195 km)" - pisze Renato Canova. 

Te prędkości to nie przypadek. Jak podaje Canova, jeszcze w styczniu Moen miał problem z bieganiem w prędkościach 3:45 - 3:50 min./km w ciągu dwóch nastepujących po sobie dni. Dziś nie potrafi biegać poniżej 3:40 min./km. Mocna baza pozwoliła mu często trenować w ciągu roku na prędkościach startowych -  od 2:47 do 2:52 min./km na dystansie półmaratonu, czy 2:57 do 3:02 w maratonie - "WSZYSTKO NA WYSOKOŚCIACH" - podkreślił Canova. Obiecał upublicznić pełny plan przygotować do biegu w Fukuoce. 

Szkoleniowiec podkreśla, że dziś "NIKT NIE CHCE POŚWIĘCIĆ CZĘŚCI ŻYCIA DLA BIEGANIA", tak jak zrobił to Sandre Moen. "Po tym wszystkim co się wydarzyło musimy zapytać: gdzie leżą granice dla biegacza obdarzonego ponadprzeciętnym, ale nie najwyższym talentem, który regularnie i odpowiednio trenuje i odpoczywa, który ma wysoką motywację, zdolność do wzmacniania swojej psychiki i wiarę w siebie. A PRZY TYM ROBI WSZYSTKO NA WYSOKOŚCIACH? - pisze Renato Canova.

"Czy wierzę, że Sondre mógłby pobiec 2h02 na EPO?" - prowokuje. "Jeśli jesteście naprawdę zainteresowani podnoszeniem swoich możliwości, oczyśćcie umysły, zacznijcie wierzyć w siebie, trenujcie CZYSTO - puentuje.

Cały wpis można przeczytać TUTAJ.

Renato Canova wychował wielu znakomitych biegaczy. Jego podopiecznymi byli m.in. mistrzowie świata na 3000m Saaeed Shaheen i Christopher Koskei, mistrzowie świata w półmaratonie Paul Kosgei, Florence Kiplagat i Wilson Kiprop, czy Moses Mosop - brązowy medalista MŚ na 10 000m. 

red.

źródło: LetsRun.com

fot. youtube


Mistrzowie USA w maratonie to... Gratulował sam Donald Trump!

$
0
0

Bez największych gwiazd, ale ze sporą dawką emocji. Tak w skrócie wyglądały mistrzostwa USA w maratonie, które w weekend odbyły się w Sacramento.

Na starcie nie pojawili się broniący tytułów Galen Rupp i Amy Cragg. Oboje złote medale wywalczyli przy okazji odbywających się krajowych eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Rio. To właśnie mistrzostwa połączone z tzw. „trials”, cieszą się największym zainteresowaniem ze strony najlepszych zawodników. W latach nieolimpijskich zainteresowanie jest mniejsze, ale biegi nie są nudne.

Przez większość tegorocznego wyścigu kibice mogli obserwować ucieczkę debiutanta Parkera Stinsona, który wystrzelił przed wszystkimi. Na półmetku miał czas 1:04:41 i prawie 2 min przewagi na nad goniącą grupą. Niestety zaczął tracić siły i dał się dogonić stawce na 37. kilometrze.

Ostatecznie mistrzem Stanów Zjednoczonych na rok 2017 został Timothy Ritchie, który uzyskał czas 2:11:56. Jest to także jego nowy rekord życiowy. Poprzedni wynosił 2:14:50 i ustanowiony został w 2013 roku. Telefoniczne gratulacje po biegu złożył mu... prezydent Donald Trump.

Srebrny medal przypadł w udziale Tylerowi McCandlessowi (2:12:28), a brąz - Kiy Dandena'owi (2:12:58).

Na ósmym miejscu finiszował mający polskie korzenie Christopher Zablobcki, ustanawiając nową „życiówkę” - 2:13:45.

Wśród pań faworytką była Sara Hall, dla której był to drugi maraton w ciągu pięciu tygodni. Pod koniec października we Frankfurcie Amerykanka osiągnęła swój najlepszy wynik w karierze 2:27:21, co dało jej piąte miejsce.

Pochodząca z Kalifornii maratonka nie chciała kalkulować i biegła na poziomie swojego rekordu życiowego. Półmaraton pokonała w czasie 1:13:38. Za nią ze stratą dwóch minut podążała grupa czterech biegaczek. Ostatecznie Hall wygrała z czasem 2:28:10.

Srebro zdobyła 39-letnia Roberta Groner z wynikiem 2:30:38. Trzecia była Carrie Dimoff z wynikiem 2:30:54.

Według statystyków Sara Hall jest też pierwszą Amerykanką, która zdobyła tytuły mistrzyni kraju w biegu ulicznym na milę (2011 - 4:30.08) oraz w maratonie. Gratulujemy!

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Bieg Niepodległości Renaty Grabskiej

$
0
0

11 listopada odbył się w Rzeszowie już 5. Bieg Niepodległości na dystansie 10 km. W biegu tym wystartowała imponująca zarówno ilościowo jak i jakościowo liczba biegaczy, zarówno z kraju jak i z zagranicy – aż 1660 osób, w tym ponad 600 kobiet.

Wśród pań zwyciężyła Karolina Nadolska z Poznania, z czasem 33:07. Wśród mężczyzn - Szymon Kulka z czasem 30:15.

Ja z czasem 51:21 zajęłam trzecie miejsce w kat. K60+.

Impreza profesjonalnie przygotowana. Biegacze utworzyli jedyną w swoim rodzaju flagę biało-czerwoną (organizator zadbał o tego rodzaju koszulki okolicznościowe).

Pogoda udana, atmosfera dopisała, stąd też wszyscy, zarówno biegacze jak i organizatorzy, byli bardzo z imprezy zadowoleni.

Ze sportowym pozdrowieniem

Renata Grabska z Rzeszowa

Ambasador Festiwalu Biegów


Dziesiątka Babicka: Więcej pakietów, poszerzony program

$
0
0

Gospodarze imprezy w Starych Babicach nie zasypują gruszek w popiele. Rekord frekwencji znów prawdopodobny.

Impreza odbędzie się w sobotę 7 kwietnia 2018 roku. W programie zawarto ponownie bieg na 10 km i biegi dzieci, a także - premierowo - marsz Nordic Walking na 10-kilometrowej trasie. Start i meta wszystkich konkurencji zlokalizowane będą na ulicy Rynek w Starych Babicach. 

Nowością jest także wyższy limit uczestników biegu na 10 km - 700 osób. W premierowej edycji pobiegło 415, w drugiej - już 628. 

Zapisy w ramach wszystkich dyscyplin zostaną uruchomione w pierwszej połowie stycznia 2018 roku. 
 
Dziesiątka Babicka, to największa impreza sportowa Gminy Stare Babice. Organizatorem wydarzenia jest Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji Stare Babice (GOSiR Stare Babice). 

3. Dziesiątka Babicka w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red. / org.


Następca Faraha? Przynajmniej w Oregonie

$
0
0

Pierwszy hit zimowego okienka transferowego już mamy. Do grupy Nike Oregon Project dołączył utalentowany Etiopczyk Yomif Kejelcha - halowy mistrz świata z 2016 roku.

Niedawno popularna grupa z Oregonu straciła jeden ze swoich filarów - Mo Faraha. Brytyjczyk, czterokrotny Mistrz Olimpijski na 5000 i 10 000m, którzy zakończył karierę na bieżni i przerzucił się na biegi uliczne po sześciu latach postanowił wrócić do Londynu i zmienić szkoleniowca. Wydaje się jednak, że trener Alberto Salazar znalazł dla niego godnego następce.

Yomif Kejelcha jest dopiero na początku wielkiej kariery, a ma już w dorobku tytuł mistrza świata juniorów z 2014 roku na 5000 m, złoty medal igrzysk olimpijskich młodzieży na 3000 m oraz wspomniany tytuł halowego mistrza świata.

W 2015 roku znalazł się tuż za podium MŚ seniorów w Pekinie w biegu na 5000 m. Wynik ten powtórzył też w tym roku. Co ciekawe, do drugiego na mecie Mo Faraha stracił tylko 0,22 s. Ich pojedynki nie raz były ozdobą mityngów jak choćby podczas Diamentowej Ligi w Lozannie. Dodajmy, że Kejelcha wygrał ten prestiżowy cykl w 2015 roku.

Porównań między zawodnikami nie sposób uniknąć. W biegu na 5000 m 20-letni Etiopczyk legitymuje się rekordem życiowym 12:53.98. Na tym samym dystansie Brytyjczyk ma porównywalny wynik - 12:53.11. Na dystansie 3000 m Kejelcha jest lepszy – 7:28.19 w stosunku do 7:32.62 Faraha. Na dystansie 10 000 m młody zawodnik jeszcze nie startował.

Obecnie w Nike Oregon Project trenują m.in. Amerykanie Galen Rupp, Matthew Centrowitz, Craig Angels, Jordan Hasay, Japończyk Suguru Osako oraz Holenderka Sifan Hassan, która dołączyła do grupy w 2016 roku.

RZ


parkrun Polska - już 52 lokalizacje!

$
0
0

Już 23 grudnia rusza kolejna lokalizacja parkrun w naszym kraju: Skórzec k. Siedlec. 

Ruszyła już strona lokalizacji, dzięki czemu uczestnicy mogą już zakładać swoje konta i jako lokalizację macierzystą wskazywać właśnie Skórzec: www.parkrun.pl/skorzec

- Wszystkich mieszkańców Skórca, Siedlec i okolic zachęcamy do zapoznania się z ofertą parkrun oraz do zaplanowania swojego udziału w inauguracyjnym świątecznym spotkaniu, oraz we wszystkich następnych! Warto dołączyć do wydarzenia inauguracyjnego oraz zaprosić na nie swoich znajomych: Inauguracja parkrun Skórzec - bieg #1 - zachęcają organizatorzy z parkrun Polska

Start i meta Parkrun Skórzec znajdują się w tym samym miejscu, ok. 100 m od ul. M. Kameckiego. Trasa składa się z jednej pętli liczącej oczywiście 5 km. Nawierzchnia to w większości ścieżki leśne oraz żwirowe drogi polne. Teren jest średnio pofałdowany z delikatnymi podbiegami i jednym zbiegiem o długości ok. 100 m.

Pakrun to darmowe biegi na dystansie 5 km, rozgrywane w kilkuset lokalizacji na całym świecie w każdą sobotę o godzinie 9:00. 

Lokalizacje parkrun w Polsce: Augustów, Białystok, Bydgoszcz, Chrzanów, Cieszyn, Dąbrowka, Działdowo, Elk, Gdansk, Gdansk Południe, Gdynia, Głogów, Gorzów Wielkopolski, Gostyń, Grodzisk Mazowiecki, Jabłonna, Jelenia Gora, Kalisz, Katowice, Kedzierzyn-Kożle, Kołobrzeg, Konstancin-Jeziorna, Kościan, Koszalin, Kraków, Kutno, Leszno, Łódz, Lubin, Olsztyn, Opole, Pabianice, Poznan, Pruszków, Rumia, Rzeszów, Skierniewice, Skorzec, Swidwin, Swinoujscie, Szczecin, Szczecinek, Tczew, Torun, Tychy, Warszawa-Brodno, Warszawa-Praga, Warszawa-Ursynow, Warszawa-Zoliborz, Wolbrom, Wroclaw, Żary.

Do startu wymagana jest jedynie wcześniejsza rejestracja na stronie internetowej, a następnie wydrukowanie i przyniesienie z sobą nadanego Indywidualnego Kodu Uczestnika. Rejestracja jest jednorazowa - po jej dokonaniu można wziąć udział w dowolnej liczbie biegów w dowolnej lokalizacji parkrun w Polsce lub na świecie.

Strona cyklu: www.parkrun.pl

red. 


Mistrz Polski handbike potrzebuje pomocy biegaczy

$
0
0

Rafał Mikołajczyk chociaż sam nie biega, jest biegaczom dobrze znany. Mistrz Polski w parakolarstwie jest częstym uczestnikiem maratonów biegowych, w których startuje na rowerze ręcznym.

To właśnie biegacze w 2014 r., biorąc udział w organizowanym przez Janusza Bukowskiego i Stowarzyszenie "Dać Siebie Innym" biegu Wybiegaj Sprawność, pomogli mu kupić nowy rower. Na nim zdobył mistrzostwo kraju i puchar Europy. Teraz Mikołajczyk ponownie potrzebuje wsparcia biegaczy.

Najmłodszy polski kadrowicz utracił sprawność w wieku 14 lat w wyniku bójki, a dokładniej, został zaczepiony na boisku i upadając złamał kręgosłup. Skutkiem tamtego zajścia jest czterokończynowe porażenie. Mimo dużych problemów ze zdrowiem, nigdy nie zrezygnował z realizacji swoich marzeń.

Gdy w telewizji zobaczył Rafała Wilka, dominatora parakolarstwa na świecie, do listy marzeń dorzucił sukcesy sportowe w tej dyscyplinie. Nie było o nie łatwo. Jego pierwszy, siermiężny wózek wymagał długich przygotowań do startu, obejmujących m.in. przylepianie własnych rąk taśmą do sprzętu.

Gdy udało się kupić nowy sprzęt, wreszcie mógł rywalizować z najlepszymi. Nie wszystko ułożyło się po jego myśli, nie wszystkie marzenia udało się zrealizować. Pomimo zaangażowania w przygotowania, nie udało mu się wystartować w Rio, gdzie wyścig jego kategorii w ogóle się nie odbył. Nie rozpatruje jednak tego, co się nie udało. Planuje kolejne starty, tylko chwilowo nie ma na czym Na początku października, podczas treningu w Bieszczadach rower został uszkodzony.

- Zjeżdżaliśmy z góry. Rower się rozpędzał, a hamulce nie zadziałały. Wiedziałem, że nie uniknę upadku. Wbiłem się w barierkę i nakryłem rowerem. Niestety rower został uszkodzony i nie będę mógł na nim startować w nowym sezonie - wyjaśnia Rafał Mikołajczyk.

Jego sytuacja zmartwiła Janusza Bukowskiego, który ponownie postanowił pomóc młodemu mistrzowi i rozpoczął zbiórkę pieniędzy na nowy handbike. Do akcji można się przyłączyć wpłacając dowolne kwoty na konto 84 2490 0005 0000 4500 9955 6562 z dopiskiem darowizna dla Rafała Mikołajczyka. Do czego zachęcamy.

IB



CITY TRAIL: Błoto? Śnieg? Lód? Nie ma złych warunków do biegania!

$
0
0

We Wrocławiu wszechobecne błoto, w Katowicach śnieg i gdzieniegdzie lód – to w skrócie warunki panujące podczas biegów CITY TRAIL, które odbyły się w weekend 2-3 grudnia. Czytając pobiegowe komentarze zawodników można wysnuć wniosek, że to właśnie radzenie sobie z naturalnymi utrudnieniami jest kwintesencją jesienno-zimowego cyklu.

Wrocław

Las Osobowicki, w którym odbywają się zawody CITY TRAIL słynie z błotnistych ścieżek, więc sobotnie warunki nie były zaskoczeniem. Zawodnicy regularnie startujący w zawodach żartują, że mają specjalne zestawy strojów przeznaczone na te biegi. Podpowiadają też, że na trasę nie warto zabierać nowych butów.

Zwycięzcą biegu został po raz drugi w sezonie Kamil Karbowiak, który przed tygodniem wywalczył piąte miejsce w przełajowych mistrzostwach Polski. Czas, w jakim Kamil pokonał w sobotę 5-kilometrową trasę w Lesie Osobowickim to 15:33.

– Dzisiaj było więcej błota niż przed miesiącem, było dość ślisko, a jak dołożyć do tego brak głównego rywala na trasie, mamy odpowiedź dlaczego rezultat jest słabszy od tego sprzed miesiąca – mówił na mecie Kamil Karbowiak, podopieczny znanego wrocławskiego szkoleniowca, Jacka Wośka. – Moje plany na sezon 2018 to przede wszystkim starty na 5000 i 10000 metrów na bieżni oraz poprawienie wyniku w półmaratonie – dodał zawodnik.

Wśród pań - również po raz drugi w edycji - triumfowała Dominika Napieraj, wielokrotna medalistka mistrzostw Polski, dominatorka wrocławskiego CITY TRAIL. Wynik Dominiki to 18:18.

Biegacze startujący w CITY TRAIL nierzadko przyjeżdżają na zawody spoza Wrocławia. Tak jest w przypadku Adama Żelawskiego z Opola.

– Na te biegi nie przyjeżdża się, by rozwodzić się nad warunkami, ale dla atmosfery. Dzisiaj biegło mi się bardzo dobrze, uzyskałem najlepszy wynik od początku edycji, chociaż muszę przyznać, że nie trenowałem wystarczająco systematycznie – relacjonował po zawodach biegacz. – Dzisiaj startował też mój młodszy syn, starszy jeszcze się nie zdecydował, ale myślę, ze po dzisiejszych zawodach się przekona. Pracuję także nad żoną.

Bieg główny ukończyło 438 zawodników. W cyklu dla dzieci i młodzieży CITY TRAIL Junior uczestniczyło 120 młodych adeptów biegania.

Kolejne biegi serii CITY TRAIL Wrocław odbędą się: 6 stycznia, 3 lutego i 3 marca 2018.

Katowice

Podczas niedzielnego biegu w Katowicach warunki były diametralnie inne niż w stolicy Dolnego Śląska. Śnieg, a gdzieniegdzie także lód pokrywały ścieżki nad stawami Janina i Barbara. Warunki miały zapewne wpływ na osiągane przez biegaczy czasy, ale nie były przeszkodą, by pojawić się na starcie! Linię mety biegu głównego minęło 349 zawodników. W cyklu dla dzieci i młodzieży CITY TRAIL Junior wystartowało blisko 100 młodych adeptów biegania.

Zwycięzcą biegu został Damian Drożdż, który 5-kilometrową trasę pokonał w czasie 17:14. W rywalizacji pań triumfowała Sylwia Ślęzak, która umocniła się na pozycji liderki w klasyfikacji generalnej. To już jej trzecie zwycięstwo w sezonie. Tym razem jej czas to 18:44. Przed tygodniem Sylwia została mistrzynią Polski w biegach przełajowych do lat 23. Niestety nie została powołana do reprezentacji kraju na 24. Mistrzostwa Europy w Biegach Przełajowych, które odbędą się 10 grudnia.

Sprawa odbiła się echem w biegowym świecie, a sama zawodniczka jest rzecz jasna rozczarowana. Na decyzję Polskiego Związku Lekkiej Atletyki nie mogła w żaden sposób wpłynąć. PZLA uznał, że zwycięstwo w mistrzostwach Polski nie oznacza odpowiedniej dyspozycji startowej. Tym samym powołanie otrzymała zawodniczka, która nie startowała w krajowych mistrzostwach, a te przecież oficjalnie były kwalifikacjami do zawodów w słowackim Šamorinie.

Zdobyła złoto MP i... nie pojedzie na ME. Jest kadra na Samorin

– Już przed ogłoszeniem składu reprezentacji dochodziły do mnie słuchy, kto dostał powołanie do kadry. Związek jasno dał mi do zrozumienia, że dla mnie nie ma w niej miejsca – podkreśla zawodniczka. – Warunki były dzisiaj ciężkie. Obawiałam się trochę, że po ubiegłotygodniowych mistrzostwach nogi „nie poniosą”, ale jestem zadowolona – skomentowała niedzielne zawody.

Coraz częściej w CITY TRAIL startują całe drużyny. Jedną z nich jest Stowarzyszenie Blok Aktywni Razem. – W ubiegłym roku w cyklu startowali moi znajomi i tak trafiłam na te zawody. Doskonale znamy ten las, bo mieszkamy i działamy na Giszowcu. To zdecydowanie najlepsze ścieżki do biegania w Katowicach. Mam za sobą już trzy biegi, ale nie zamierzam pasować. Na pewno wypadną mi jedne zawody ze względu na wyjazd, ale cykl na pewno ukończę – mówiła na mecie jedna z biegaczek, Bożena Krystek.

Kolejne zawody serii CITY TRAIL Katowice odbędą się już w 2018 roku: 7 stycznia, 4 lutego i 4 marca.

Poza Wrocławiem i Katowicami, w cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden uczestniczą: Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynia, Lublin, Łódź, Olsztyn, Poznań, Szczecin i Warszawa. W najbliższy weekend odbędą się trzy imprezy – w sobotę, 9 grudnia w Lublinie oraz w niedzielę, 10 grudnia w Bydgoszczy i Łodzi.

Informacje o imprezie oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras


Wyjątkowy koniec sezonu mistrza Rafała Wilka

$
0
0

Miniony weekend zdecydowanie należał do Rafała Wilka. Trzykrotny mistrz paraolimpijski i pięciokrotny mistrz świata, Światowy Dzień Osób Niepełnosprawnych (3 grudnia) zaczął świętować już w piątek. Wtedy swoją premierę miała „Lista Mocy” czyli książka prezentująca setkę najbardziej wpływowych osób niepełnosprawnych w kraju.

Niestety wśród wymienionych tam sportowców nie ma biegaczy, ale są osoby, które z biegaczami startują.

Najbardziej wpływowymi lekkoatletami okazały się Ewa Durska - mistrzyni i rekordzistka świata w pchnięciu kulą, którą niedawno Międzynarodowy Komitet Olimpijski wyróżnił nagrodą Fair Play. Swoimi wpływami w świecie sportu, na miejsce na liście zasłużyła także inna kulomiotka Lucyna Kornobyś, a w „10” sportowców został również doceniony Rafał Wilk (na zdjęciu z Pierwszą Damą i Rafałem Mikołajczykiem).

W niedzielę, najbardziej znany kolarz ręczny w kraju za swoje zasługi dla sportu paraolimpijskiego, promowanie Polski zagranicą i medale przywiezione z Rio, został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczenie odbierał z rąk prezydenta, a gratulacje od pierwszej damy.

Zaledwie dzień później, ponownie spotkał się panią prezydentową. Tym razem, na gali „Człowiek Bez Barier”, organizowanej przez Stowarzyszenie „Integracja”. Każdego roku w wyniku głosowania oraz obrad jury wybierana jest osoba, która pokazuje swoją postawą i działaniem, że niepełnosprawność nie musi być ograniczeniem. W tym roku wśród wyróżnionych znalazł się właśnie Rafał Wilk. Był jedynym czynnym sportowcem wśród laureatów.

Były żużlowiec, obecnie handbiker, wielokrotnie udowadniał, że niepełnosprawność nie jest dla niego przeszkodą, a sugerowanie mu, że czegoś zrobić nie może, po prostu go denerwuje.

- Nie rozpatruję tego, co było i nie zastanawiam się, dlaczego akurat mnie to spotkało. Są rzeczy, których uczyłem się dłużej i takie, które przyszły mi łatwiej. Ograniczenia są w naszych głowach. Każdy sam odpowiada za swoje życie i decyduje, jak ono ma wyglądać. Warto zadbać o to, żeby żyć w pełni - powiedział Rafał Wilk.

IB

 

Energia pacemakera. „Zawsze będę do dyspozycji. Nie tylko w sporcie"

$
0
0

 

Trzy różne wydarzenia biegowe, trzech biegaczy o różnym stażu, jedna pasja i... wspólny pacemaker. Legalny doping czy moc grupy, a może po prostu osobisty opiekun biegacza? Niezależnie od przyjętej definicji, pakiet startowy wzbogacony o dodatkowy element wsparcia, jak pokazują poniższe przykłady, może być dowodem przełożenia ciężkiej pracy na świetną zabawę.

Sezon 2017 dla Rafała Ławskiego, ambasadora FB w Krynicy był wyjątkowy – zarówno pod kątem startów – stawił czoło ekstremalnej Hardej, jak i idei – „Moc wsparcia dla Nicole Wala ze swarzędzkiej Wierzenicy”. Także aspekt towarzyski stał się hitem bieżącego sezonu, gdy zdecydował się na wspólnystart z biegaczami długodystansowymi w trzech różnych sceneriach i na różnych dystansach.

Pierwszym z nich był poznański półmaraton, w którym Rafał wspierał Karolinę z Wrocławia. Był to jej półmaratoński debiut i barometr formy przed dalszym wyzwaniem w postaci Korony Półmaratonów. Tak Karolina wspomina tamten start:

– „Od samego początku adrenalina sięgała zenitu. Pomimo dobrego przygotowania i solidnego przepracowania sezonu zimowego, stres dawał się we znaki. Mój osobisty pacemaker okazał się oazą spokoju z nutą dobrego humoru - w atmosferze, której ja czułam się komfortowo. Nie było w tym zbyt wielkiej euforii, ani tym bardziej banalizowania, że półmaraton to taka bułka z masłem. Taka aura przedstartowa pozwoliła mi zachować spokój i odpowiedni dystans, jednocześnie czułam, że w ciągu najbliższych 2 godzin czeka mnie wyzwanie i to w zasięgu moich możliwości. Tak też było do samego początku. Pełna kontrola nad tempem, Rafał wręcz temperował mój zapęd do rozwijania większych prędkości. A to jak się okazało w dalszej części biegu zaprocentowało utrzymaniem dobrego równego tempa. Zaś na ostatnich 5 kilometrach nawet możliwością podkręcenia prędkości i bardzo mocnego finiszu. No i zrealizowanie taktyki negative split w pakiecie.”

Ostatni odcinek Poznańskiego Półmaratonu poprowadziła już Karolina. Rafał, znając jej możliwości w pewnym momencie dał zielone światło na finisz ostatnich 3 kilometrów „z pełnym ogniem”. Efektem końcowym był czas 1:57 - świetny debiut i duża motywacja do kolejnych startów. Karolina zachowała na pierwszych kilometrach pełen spokój, a na ostatnim odcinku pokazała temperament i podjęła walkę o jak najlepszy czas na mecie. „To był mój dzień, to był mój bieg” – podsumowuje Karolina, która w ciągu kilku następnych miesięcy zdołała zaliczyć kolejne imprezy zaliczane do cyklu Korony Półmaratonów Polskich. Dziś w planach ma kolejne ambitne wyzwania sportowe.

Nieco inaczej wyglądał start Pawła, który z Rafałem pokonał dystans królewski pół roku później. Pomimo sporego doświadczenia w startach na dystansie 21,097 m, maraton budził respekt. Wszak dla biegacza, który na co dzień dzieli swój czas między pracę, rodzinę i pasję, wykonując przy tym nie więcej niż 4 jednostki tygodniowo, maraton to naprawdę spore wyzwanie. Staż biegowy Pawła wynosił niespełna 2 lata, z czego zaledwie rok można nazwać typowo treningowym.

Paweł to jednak doskonały przykład konsekwencji, gotowości podejmowania ciężkiej pracy i… solidnych fundamentów teoretycznych. Swą inspirację oraz motywację czerpał z literatury Jerzego Skarżyńskiego. Poza tym często rozmawiał z Rafałem, który swoimi praktycznymi radami wprowadzał go w świat tajników długich wybiegań. Wówczas obaj biegacze dzielili się swoimi doświadczeniami oraz wiedzą z zakresu skutecznych narzędzi treningowych. Tak opisał Paweł swój maratoński debiut:

– „Maraton to dystans, który jest niezwykle wymagający, potrafi dać nieźle w kość, lecz przekroczenie linii mety daje ogromną satysfakcję. To jak zdobycie tytułu naukowego w dziedzinie biegów długodystansowych. Moje założenia przedstartowe praktycznie zostały zrealizowane. Choć, zawsze czuje się niedosyt…. Już po kilku dniach regeneracji rodzące się liczne rozważania - a co by było gdyby? Gdy spoglądam na mój pierwszy maratoński medal czuję dumę i radość, nie zapominając o trudach, jakie spotkały mnie podczas tego życiowego przeżycia.

W moim przypadku najważniejsze było to, iż podczas tego wydarzenia miałem towarzysza w postaci Rafała przez całe 42,195 km. Dzisiaj wiem, że obecność doświadczonego biegacza pomogła mi pokonać najtrudniejszy bieg w moim życiu. Nadal w pamięci mam każdy kilometr mojego biegu, który podzieliłbym na dwa odrębne etapy. Pierwszy etap obejmował odcinek 34 kilometrowy podczas którego realizowałem zaplanowany cel, prowadząc ciągłą rozmowę z moim wspaniałym towarzyszem. Nie mogę tutaj nie wspomnieć o obecności na trasie biegowej mojej ukochanej żony oraz wspaniałych dzieci, którzy w okolicy 26-27 kilometra z transparentami “Biegnij po marzenia” oraz “Powodzenia TITEK” dodali mi siły do dalszego biegu. Magia maratonu dała o sobie znać w okolicy 32. kilometra, kiedy to poczułem, że moje nogi robią się coraz cięższe. Tempo biegu spadło o kilkanaście sekund, a Rafał widząc to powiedział ze spokojem “biegniemy dalej, trzymamy dobre tempo”.

Tak było do miejsca z tabliczką oznaczającą trzydziesty czwarty kilometr, kiedy to posłuszeństwa odmówiły mięśnie nóg. Pojawił się straszliwy ból w nogach, a przy tym złapał mnie skurcz, który zmusił mnie do zatrzymania się. W tym momencie poczułem, że potrzebuję pomocy Rafała, bo nie mam kompletnie siły do dalszego biegu. Przed oczyma miałem tylko jeden obraz - dalszą część trasy pokonam idąc. Do dzisiaj nie wiem skąd Rafał to wiedział, ale zachował się tak jakby znał mnie od zawsze. Podszedł do mnie i ze spokojem powiedział “Odpocznij sobie chwilkę, a jak ból Ci przejdzie to ruszymy w dalszą trasę”. Dzięki niemu po niespełna minucie ruszyłem dalej i gdyby nie jego obecność na pewno miałbym potężne problemy z dalszym biegiem. To był trudny moment nie tylko dla zmęczonych mięśni nóg, ale także i dla mojej psychiki. Mój prywatny pacemaker Rafał okazał się być nie tylko doświadczonym biegaczem, ale także dobrym obserwatorem. Pamiętam, że nie emanował wówczas nadmierną energią, co mogłoby na ten moment tylko pogorszyć sytuację, lecz spokojnie wspierał słowami „Paweł - Twoje przygotowanie jest na tyle dobre, że pokonanie dalszej części maratonu jest absolutnie w Twoim zasięgu, jeśli poczujesz się nieco lepiej - przyspiesz, a jeśli nie to i tak jesteś zwycięzcą”.

Przez ostatnie 8 kilometrów biegu nie rozmawialiśmy zbyt wiele, a jedynie w takim stopniu jaki potrafi zmotywować. Udało się uniknąć napływu negatywnych myśli. Już po około czterdziestu minutach, gdy tylko na tablicy ujrzałem czas 3:38 poczułem wielką ulgę"

– wspomina Paweł.

Momentu przekroczenia linii mety pierwszego maratonu nie da się opisać. Euforia, ból i brawa za pokonanie pewnej bariery w życiu. Kiedy masz w swoim biegowym życiorysie maraton, medal traktujesz jak doktorat w dziedzinie biegów długodystansowych. Dodatkową miłą okolicznością byli wyjątkowi kibice na mecie - rodzice Pawła, którzy tak bardzo przeżywali to wydarzenie, że postanowili zrobić mu nie lada niespodziankę i pojawili się w miejscu triumfu. Miesiące przygotowań, trudy pogodzenia codziennych spraw, to spore bariery na drodze maratońskich przygotowań. Lecz wspólna euforia na mecie – moment bezcenny !

Trzecim zwycięzcą niniejszego sezonu jest Robert, który planował wspólne pokonanie trasy Biegu 7 Dolin z Rafałem, co miało być jednocześnie debiutem na dystansie ultramaratońskim.

Warto dodać, iż trzy miesiące wcześniej, Robert pełnił funkcję supportera Rafała w ultra triathlonie – Hardasuka Ultimate Triathlon Challenge. Rafał, chcąc odwdzięczyć się za udział w tym niezwykle wyczerpującym wyzwaniu, został jego osobistym pacemakerem na dystansie 64 kilometrów w krynickim Bieg 7 Dolin. Jak wspomina Robert:

– „Niespełna 10 godzin wspólnego biegu to naprawdę świetna przygoda z górami, przyrodą, trudem długiego dystansu i spędzenia czasu z towarzyszem, który robił dobrą robotę adekwatnie do sytuacji. Wszystko przebiegło zgodnie z „kodeksem” biegów ultra, etyki biegacza i zachowania zdrowego balansu miedzy zmęczeniem, a przyjemnością. Spodobały mi się te niepisane reguły, których oboje przestrzegaliśmy - spora dawka humoru, nuta optymizmu, szacunek do dystansu, konstruktywne chwile milczenia, spontaniczne reakcje. Ot takie ultramaratońskie carpe diem. Bieg 7 Dolin to impreza ultra, którą będę bardzo miło wspominał” – mówi Robert. I dodaje:

– „Byłem bardzo zmęczony, lecz nie czułem zniechęcenia do podejmowania tego typu wysiłku. Zaraz po przekroczeniu linii mety miałem w głowie już kolejne plany – jeśli byłoby to kolejne ultra, przydałby się ktoś taki jak Rafał…”

– Jeśli tylko zdrowie i okoliczności życia na to pozwolą – z pewnością będzie ciąg dalszy przygody – przyznaje Rafał. Tak wspomina swój sezon:

– Wyjątkowa atmosfera, bardzo towarzysko, świetni ludzie. Każdy z nich to niepowtarzalna osobowość, pozytywnie zakręcony entuzjasta biegów długodystansowych, realnie oceniający własne możliwości. Nie chciałbym, aby to było doświadczenie jednego sezonu – lubię stawiać czoła wyzwaniom razem z innymi ludźmi, wspierać w pokonywaniu własnych słabości, wspólnie cieszyć się ich sukcesem, pokonywać razem bariery, obalać mity o rzeczach niemożliwych. Dzielić entuzjazm i pasję. Dlatego już wkrótce planuję otworzyć nowy rozdział swojego sportowego życiorysu... Dla Karoliny, Pawła i Roberta zawsze będę do dyspozycji. Nie tylko w sporcie.

red.


Usain Bolt doczekał się pomnika!

$
0
0

W niedzielę, w stolicy Jamajki odsłonięto pomnik Usaina Bolta. Figura upamiętniająca sprintera ma 2,5 metra wysokości. Ośmiokrotny mistrz olimpijski swoją obecnością uświetnił ceremonie odsłonięcia.

Pomnik znajduje się przy stadionie narodowym Kinstone Independence Park. Rzeźba „Monumentalny Bolt” dołączyła do ustawionych tam posągów wybitnej sprinterki Merlene Ottey, czy innych legend z wyspy regge - Arthur Winta i Herba McKenley. Rzeźba przedstawia Usaina Bolta prezentującego swój znak rozpoznawczy.

 

Thank you Jamaica. Truly humbled. 

Post udostępniony przez Usain St.Leo Bolt (@usainbolt)

- Nigdy nie czułem, że przyjdzie moment taki jak teraz i znajdę się wśród posągów na stadionie narodowym, gdzie wszystko się zaczęło. (…) Wszystko jest możliwe, nie ma ograniczeń. Nigdy nie sądziłem, że osiągnę tak dużo, ale zawsze próbowałem i koncentrowałem się na tym, czego chcę - powiedział Usain Bolt.

Według planów, w ciągu dwóch lat mają powstać kolejne pomniki : Shelly-Ann Fraser-Pryce - dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej w biegu na 100 m, Veronicki Campbell-Brown - trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej oraz dwukrotnego mistrza olimpijskiego Asafy Powella.

31-letni Usain Bolt zakończył karierę sprinterską podczas mistrzostw świata w Londynie. Zdobył tam brązowy medal w biegu na 100 m. Podczas ostatniego w startu w ramach sztafety 4x100 m doznał kontuzji. Do niego należą rekordy świata w biegach na 100 (9.58) i 200 (19.19).

RZ


Jest Festiwal – są prezenty! Zasłużyłeś!

$
0
0

Boże Narodzenie za pasem, ale zanim choinka i prezenty – mamy jeszcze Mikołajki, a to też doskonała okazja, by nawzajem się obdarować.

Zasłużyliście na prezent jak mało kto – już blisko 1600 osób zapisało się na start w przyszłorocznym 9. Festiwalu Biegowym w Krynicy!

Mamy zatem dla Was 10 nagród*, dzięki którym kupicie sobie fajne ciuchy do biegania dobrych marek albo mikołajkowo obdarujecie bliskiego sercu biegacza.

  • 2 vouchery wartości 200 pln każdy na zakupy w sklepie internetowym Under Armour,
  • 2 vouchery wartości 200 pln każdy na zakupy w sklepie internetowym Brubeck,
  • 5 voucherów wartości 100 pln każdy na zakupy w sklepie internetowym Brubeck,
  • 1 voucher wartości 100 pln na zakupy w sklepie internetowym Odlo.

Aby zdobyć jeden z nich należy tutaj pod dedykowanym postem konkursowym na facebooku krótko opisać, jak spożytkujecie wygrany prezent. Najciekawsze, najbardziej kreatywne, a może najbardziej chwytające za serce pomysły – nagrodzimy! A jeśli prezenty się wyczerpią, pogadamy ze św. Mikołajem, żeby coś jeszcze z przepastnego wora wysupłał!

W konkursie mogą wziąć udział wszyscy, którzy zapisali się do udziału w 9. Festiwalu Biegowym i już opłacili, bądź do północy w Mikołajki (czyli 6 grudnia do godz. 24:00) opłacą start w Krynicy.

Czas… start!!!

Rejestracja na 9 Festiwal Biegowy: TUTAJ

Profil Uczestnika: TUTAJ

Fundacja Festiwal Biegów

*Vouchery możecie zrealizować w sklepach internetowych danej marki - w 100 procentach ich wartości i także na przecenione towary.


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>