Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Pobiegł 15:38 na "piątkę" - zarobił 8 tys.zł!

$
0
0

Jeden z najciekawszych biegowych zakładów znalazł w końcu swój finał. 

Na początku roku brytyjski długodystansowiec Colin McCourt, który wydatnie zapuścił się na sportowej emeryturze, założył się ze znajomymi biegaczami, że odzyska formę i złamie 16 minut w biegu ulicznym na 5 km. Stawką było 1700 funtów (wg. aktualnego przelicznika ok. 8 tys. zł) i 17 tatuaży, z imionami kolegów, które biegacz miał sobie wytatuować w przypadku niepowodzenia misji. 

McCourt relacjonował swoje przygotowania do biegu na instagramie oraz na blogu w magazynie Athletics Weekly. Sukcesywnie tracił wagę (94 kg w dniu zakładu) i odbudowywał formę. Droga do celu nie była usłana różami - m.in. z powodu orkanu Grzegorz nie wystartował w jednym z zaplanowanych biegów. 

Choć do swoich rekordowych wyników się nie zbliżył (życiówka na 1500m - 3:37.06), podołał zadaniu. W minionym tygodniu pobiegł w Burnley w czasie 15:38, plasując się przy tym na podium (wygrał John Ashcroft z wynikiem 14:27). - Szczęśliwy chłopiec, udało się. Wciąż nie mogę w to uwierzyć - skomentował Colin McCourt. 

Jak pisze, w ciągu ośmiu miesięcy wytężonej pracy był w stanie przyspieszyć o blisko 8 i pół minuty. Kluczowe były treningowa rutyna, biegi tempowe, a przede wszystkim wiara w to, co się robi. 

Co dalej? Swoją biegową przyszłość McCourt wiąże z charytatywnością, a kolejne cele sportowe pozostawia w rękach... internautów.  

red. 



Nowy półmaraton w Londynie. Z myślą o Farahu?

$
0
0

Organizatorzy Virgin Money London Marathon robią wiele, by kwietniowy start Mo Faraha w tej prestiżowej imprezie wypadł pomyślnie. Stworzyli nawet... nowy półmaraton, by Brytyjczyk mógł sprawdzić formę przed wiosennym biegiem. 

Żarty na bok, bo The Big Half - zupełnie nowa impreza w brytyjskim i światowym kalendarzu startów na 21,097 km - zapowiada się ekscytująco. Bezpośrednią walkę stoczą m.in. Mo Farah i Calum Hawkins - najlepsi obecnie brytyjscy biegacze uliczni, z życiówkami odpowiednio 59:22 i 60:00. 

- Na sześć tygodni przed maratonem, to będzie idealny sprawdzian formy. Wszyscy wiedzą, że kocham ścigać się po ulicach Londynu i już nie mogę doczekać się nowej imprezy - skomentował Mo Farah, który po zakończeniu kariery na bieżni, znaczonej 4 złotymi medalami olimpijskimi i 6 medalami MŚ w biegach na 5 000 i 10 000m, z marszu został koniem pociągowym brytyjskich biegów ulicznych. 

Calum Hawkins to czwarty zawodnik maratonu MŚ w Londynie. - Perspektywa ponownego ścigania się z Mo Farahem podsyca moje zainteresowanie tą nową imprezą. Nie robię z tego tajemnicy, że kocham sprawdzać się w rywalizacji z najlepszymi na świecie, a Mo się do nich zalicza - stwierdził Hawkins. 

The Big Half wystartuje spod Tower Bridge. Biegacze zafiniszują w Cutty Sark w Greenwich. Spodziewać się należy, że gospodarze doproszą na start najlepszych biegaczy świata.

"Prawdziwie globalnej i unikalnie regionalnej" imprezie, jak zapowiadają wydarzenie gospodarze, będzie towarzyszył mini półmaraton (Little Half) dla wszystkich chętnych, zmagania sztafet oraz festiwal ze strefami aktywności i muzyką. Organizatorzy spodziewają się nawet 20 000 uczestników.

The Big Half zaplanowano na 4 marca. Strona imprezy: www.thebighalf.co.uk

red. 


Minimum na Boston za grosze

$
0
0

Do listy biegów kwalifikacyjnych Maratonu Bostońskiego w 2019 r. dołączył właśnie The Cheap Marathon. Imprezę rozgrywaną w amerykańskim stanie Massachusetts, ochrzczono mianem biegu dla oszczędnych.

Bieganie może nie jest najdroższym sportem na świecie, ale każda para butów czy zegarek GPS może powodować wyrwę w domowym budżecie. Jeśli myślimy o poważnych przygotowaniach, warto pomyśleć też o trenerze. Do tego dochodzą pakiety startowe.

Sam start w Bostonie to koszt od 185 dolarów dla obywateli USA do 250 dolarów dla biegaczy z zagranicy. Żeby się tam dostać, trzeba spełnić kryterium czasowe. Wyniku nie można uzyskać byle gdzie, bo w jednym ze wskazanych biegów. Na liście są giganci jak Londyn, Berlin, Chicago, Nowy Jork, ale też mniejsze maratony jak Erie czy Steamtown.

Teraz o udział w Bostonie będzie można powalczyć też podczas The Cheap Marathon (Tanim Maratonie – red), rozgrywanym w ramach Green Stride Races. Koszt pakietu to tylko 26 dolarów (ok. 90 zł). Uczestnik biegu płacą więc dolara za każdą pokonaną milę.

Dla porównania, w przyszłorocznym Cracovia Maratonie można wystartować już za 70 zł. Opłata ta wzrasta od 1 stycznia do 100 zł. Najtańszy pakiet 40. Maratonu Warszawskiego to w chwili obecnej koszt 120 zł.

Począwszy od 2012 roku w Salisbury organizowany był doroczny bieg na 5 i 10 km z okazji Dnia Świętego Patryka. Przez kilka pierwszych edycji obowiązywała opłata w wysokości 20-30 dolarów. Dwa lata temu postanowiono zmniejszyć wpisowe do 10 dolarów, co przyciągało ponad 1100 uczestników. Ten sam schemat zastosowano teraz przy maratonie i sądząc po zainteresowaniu mediów i biegaczy na internetowych forach, odniesie spory sukces.

Jak organizatorom udało się zbić koszty pakietów? Otóż zrezygnowali z większości dodatków, którymi kuszą dziś organizatorzy biegów na świecie. W torbie nie ma koszulki startowej, czapeczki. Nie ma nawet samej torby! Pamiątkowy gadżet można za to dokupić.

Na trasę złoży się w sumie sześć pętli, poprowadzonych w rezerwacie stanowym, oraz 3 punkty z wodą i 1 z napojami izotonicznymi (w sumie 18 i 6), co również zbiło koszty wydarzenia. Imprezę zabezpieczy też personel medyczny. Żadnych koncertów, stref aktywności, pokazów...

Na swojej stronie organizatorzy proszą o uważne przeczytanie regulaminu i nie spodziewanie się wielkiego wydarzenia. To ma być bieg, którego zadaniem jest uzyskanie dobrych czasów. Atutem ma być płaski profil.

The Cheap Marathon zaplanowano na 8 kwietnia.

Co ciekawe, całkiem za darmo minimum na Boston można wybiegać w stanie Maine, podczas Millinocket Marathonu. Osoby, które chcą otrzymać medal imprezy mogą go wcześniej zamówić w cenie 6 dolarów. Krążek jest wykonywany ręcznie. Impreza ma celu wesprzeć lokalną społeczność, która straciła główne miejsce pracy jakim był zakład papierniczy. Organizatorzy Millinocket Marathon liczą, że dzięki temu że ich maraton jest darmowy uczestnicy zostawią więcej pieniędzy w miejscowych restauracjach, czy hotelach.

RZ


Przyroda to też przeszkoda. Weekend z RMG w Pabianicach [ZDJĘCIA]

$
0
0

W dniach 18-19 listopada okolice pabianickiego stadionu MOSiR i tereny na Lewitynie były areną weekendu z Runmagedonem. W sobotę rozegrano zawody w formule Rekrut (około 6 km i 30 przeszkód), dwukrotnie krótszy bieg dla początkujących Intro (bez pomiaru czasu) oraz dziecięce biegi RMG Kids. W niedzielę natomiast miał miejsce Finał Ligi RMG na dystansie 10 km, z jeszcze gęściej upakowanymi przeszkodami. Podczas Finału bieg elity miał rangę otwartych mistrzostw Polski w OCR. Wcześniej w sobotę na Rekrucie w fali o 12:00 rozegrano MP samorządowców w biegach przeszkodowych.

Już wcześniej wiadomo było, że na przebiegających w dużej części w wodzie trasach karty rozda listopadowa pogoda. Weekendowe prognozy zapowiadały poniżej pięciu stopni na plusie, przelotne deszcze i wiatr...

Rekruci po kilku przeszkodach zostali wrzuceni w bagno. Na przebiegającej podmokłymi łąkami nad Dobrzynką trasie były wykopane niewidoczne pod wodą doły, w które zawodnicy wpadali powyżej pasa. Żeby za bardzo nie wyschli, kolejny kilometr został poprowadzony dnem rzeki z wodą co najmniej do pępka. Z deszczu pod rynnę!

W końcowej części trasy przeszkody również były przeplatane wodnymi i błotnymi przeprawami. Z przedostatnią kąpielą czekał na uczestników Indiana Jones – skok do wykopanego dołu z wodą na linowym wahadle. Ostatnim zanurzeniem była tradycyjna Lodowa tuż przed metą. A pomiędzy nimi znajdował się ciąg widowiskowych przeszkód w miasteczku zawodów.

Wśród nich był zupełnie nowy 15-metrowy małpi gaj z grubymi rurkami do przejścia na rękach. Tylko nieliczni zdołali go pokonać na skostniałych z zimna dłoniach. Przeszkoda ta nie ma jeszcze oficjalnej nazwy. Wśród propozycji padały Szkieletor i Koszmar Hydraulika. Inną nowością był trawers po łańcuchach zwany X-Man. Już dobrze zadomowioną na RMG, lecz niezmiennie trudną przeszkodą był Multirig, czyli kombinacja bujanych drążków i gimnastycznych kółek – na Rekrucie w wersji skróconej, na niedzielnym Finale w pełnej.

Choć około południa się nieco ociepliło i chwilami nawet wyglądało słońce, wielu uczestników Rekruta i Intro cierpiało z powodu silnego wychłodzenia. – Dawaj, martwy ciąg! – krzyknął pewien zawodnik do kolegi przerzucającego oponę. – Chyba martwy Bartek... – odpowiedział tamten cichym, zziębniętym głosem.

Wyziębieniu nie poddał się Radosław Raczek z drużyny Gorący Potok Team, którego heroicznej walce przyglądaliśmy się na Multirigu. Jako zawodnik elity, musiał samodzielnie pokonać wszystkie przeszkody by obronić opaskę (od niedawna elita startuje według nowych, trudniejszych zasad). Mimo zmarzniętych rąk próbował do skutku chyba ze dwadzieścia razy. Wcześniej na wspomnianym długim małpim gaju w jednym z podejść spadł z przedostatniego drąga. W kolejnej dotarł do tego samego miejsca, lecz rozpaczliwym wymachem w locie udało mu się trącić końcowy dzwonek, wiszący daleko za następną rurą. Przeszkoda zaliczona! Ostatecznie waleczny Radek zajął 17. miejsce z 20 mężczyzn z pierwszej fali, którzy pokonali wszystkie przeszkody i dzięki temu zostali sklasyfikowani w elicie.

Sztuka ta udała się tylko jednej kobiecie – Aleksandrze Kieler z drużyny Dzik Komando – i ona samotnie stanęła na podium damskiej elity. – Chyba tylko siłą woli i determinacją mi się to udało – powiedziała nam po dekoracji – musiałam dużo rozgrzewać ręce, bo już pod koniec mnie nie słuchały. Powtarzałam sobie w głowie, że jestem w stanie to zrobić i to zrobiłam, trzeba walczyć do końca. Najtrudniejszy był ten pierwszy małpi gaj – wspominała – tam chyba ostatecznie uciekłam rywalkom, pozostałe dziewczyny musiały tam odpuścić. Ta nieprzewidywalność jest najciekawsza w OCR, że nie wiadomo kto ile czasu straci na jakiejś przeszkodzie. Potem były dwa Komandosy ze śliskimi linami, gdzie zimne ręce już nie chciały współpracować, więc musiałam sobie mocno pomagać nogami. Przed biegiem myślałam, że jak się zapiszę do elity to będzie przypał bo się nie uda, chciałam się przepisać do open, ale potem pomyślałam, że najwyżej zdejmę opaskę i skończę w open. Jednak udało mi się ją obronić! – cieszyła się zwyciężczyni, dla której było to pierwsze w życiu zwycięstwo w Runmageddonie.

Zwycięzcą wśród panów został Dawid Cejko z drużyny Aśnaebaem RMG Team. – Ciężka trasa, dużo wody i mokradeł, mało biegania – opowiadał zwycięzca – ale też trudne technicznie przeszkody, szczególnie na końcu, sprawiające dużo trudności na skostniałych rękach. Przy Multirigu dogoniłem jednego współzawodnika i podjąłem ryzyko, albo dojdę do końca i wygram albo spadnę. Mi się udało, on niestety spadł, ale dla niego również gratulacje. Wcześniej dobiegając do długiego małpiego gaju byłem gdzieś na dziesiątym, może piętnastym. miejscu. Pokonałem go za pierwszym razem i to zdecydowało. Tam naprawdę dużo osób poległo i dużo opasek było oddanych. Naprawdę gratulacje dla tych, co ukończyli z opaską, bo bieg był bardzo trudny. To moje pierwsze zwycięstwo w Runmageddonie, bardzo się cieszę, wielkie dzięki dla mojej drużyny Aśnaebaem RMG Team, bez nich by mnie tu nie było – zakończył Dawid.

Podium Elity na Rekrucie: 1. Dawid Cejko (Aśnaebaem) 56:31, 2. Mieczysław Ćwikowski 57:30, 3. Jakub Kazuła 59:35; 1. Aleksandra Kieler (Dzik Komando) 1:53:51. Ukończyło bieg ponad 1400 zawodników. W Intro wzięło udział około 400 osób. Pełne wyniki wszystkich klasyfikacji Rekruta można zobaczyć TUTAJ.

Oprócz starych wyjadaczy, w Rekrucie wystartowało wielu debiutantów. Należał do nich pabianiczanin Robert Lewera – doświadczony biegacz i wspinacz, lecz wciąż początkujący zawodnik OCR. – Trasa była bardzo wymagająca przede wszystkim ze względu na zimno i bardzo dużą ilość wody – opowiadał – samego spaceru w rzece było około kilometra, do tego kilka nurkowań w wodzie i to wszystko wyziębiało, dlatego ten bieg był dla mnie ekstremalny. Poprzednio tylko brałem udział w Spartanie, ale tu było nieporównywalnie trudniej. Przez wyziębienie rąk odpadłem z małpiego gaju. Chociaż się wspinam i normalnie mam silny uchwyt, to dziś miałem drewniane ręce – wspominał.

W MP samorządowców zwyciężył Maciej Sułat z Pabianic. – Ciężko było, po 2 km miałem ochotę zejść i się udać w ciepłe miejsce – przyznał – dużo wody, rzeka, błoto, przeszkody utrudnione bo mokre, ubłocone i wyślizgane. Prawie wszystkie przeszkody pokonałem, włącznie z długim małpim gajem, tylko na ostatnim Multirigu ręka mi się zsunęła i spadłem, ale to już była końcówka. Reprezentując swoje miasto czułem presję, ale adrenalina pomogła. Na plecach czułem oddech następnego zawodnika, na mecie miałem czas 54:30, on był jakieś trzy minuty za mną, tak że za dużo go nie wyprzedziłem. Rozstrzygnęło się gdzieś w połowie trasy, po trochu mu odchodziłem i potem już nie mógł mnie dogonić – wspominał pierwszy mistrz kraju samorządowców w OCR.

Najszybszą z pań została Joanna Odrzywolska z Urzędu Miasta w Tychach. – To mój drugi Runmageddon – powiedziała nam – pierwszy był niedawny Rekrut w Szczyrku. Tam była trudniejsza trasa, ale tu nas wykończyła temperatura i zimna woda. Przez zmarznięte dłonie nie dałam rady zrobić przeszkód na rękach. Biegłam sama, nie było rywalek za plecami – wspominała po dekoracji zwycięzców – po prostu robiłam swoje!

Niedziela to już był Finał Ligi RMG i Otwarte Mistrzostwa Polski w OCR. Walkę elity już relacjonowaliśmy – TUTAJ.

Przypomnijmy, że najszybsi byli Piotr Jastrzębski (Socios Silesia), Andriej Arsentsyeu (xRunners) i Jakub Zawistowski (Husaria Race Team). Żadnej z pań startujących w elicie nie udało się pokonać wszystkich przeszkód. W wyjątkowo trudnych warunkach atmosferycznych i silnym wychłodzeniu sztuka ta udała się tylko dziewięciu panom z prawie setki startujących. Na szczególne uznanie zasługuje walka ostatniego z nich, Przemysława Trapkowskiego z xRunners. Na 15-metrowym małpim gaju i Multirigu w sumie spędził on około dwie godziny na niezliczonych próbach, ostatecznie zakończonych sukcesem. W sumie do mety Finału RMG dotarło nieco powyżej 1000 zawodników. Ponad setka nie ukończyła trasy z powodu hipotermii. Pełne wyniki wszystkich klasyfikacji Finału można zobaczyć TUTAJ.

Po zrelacjonowaniu walki najlepszych, nasz reporter sprawdził swoje siły startując w jednej z następnych fal.


Zapisałem się na 10:30. Jednak biegowa wycieczka z aparatem, by uchwycić zmagania elity na Tej Jedynej i relacjonowanie decydującej rozgrywki na ostatnich przeszkodach zabierają więcej czasu, niż planowałem. W ostatniej chwili przepisuję się na 10:45, a i tak ledwo zdążam na start mojej fali. Przynajmniej miałem porządną rozgrzewkę.

Jest sporo zimniej niż wczoraj, może 2-3 stopnie na plusie, i do tego wieje silny wiatr. Odczuwalna temperatura na pewno poniżej zera. To, co chwilę wcześniej widziałem, mocno mnie przeraziło. Najtwardsze dziki schodzące z trasy, bliskie omdlenia z zimna. Ludzie zawinięci w NRC-tki, szczękający zębami, nie potrafiący odpowiedzieć na najprostsze pytania z powodu hipotermii. Ratownicy na quadach zwożący żywe trupy zawodników. Czy warto narażać zdrowie, czy może odpuścić...

Człowieku, gdzie twój charakter? **** jesteś, czy wojownik? Co potem napiszesz? Za********* na start!

Kółko z oponami, wilcze doły z wodą, ścianka. Już się robi zimno. Lecimy przez podmokłe trzcinowisko. Co chwilę wpadamy po klatę w chyba celowo wykopane zagłębienia, niewidoczne pod wodą. Jak na wrześniowym warszawskim Rekrucie – wtedy też było zimno, ale w porównaniu z dziś to były wakacje w tropikach. Od początku nie nastawiam się na ściganie, cisnę gdzieś w połowie mojej fali tylko żeby przetrwać. Naprawdę podziwiam walkę bohaterów z elity, którą dopiero co oglądałem od środka.

Jakby komuś wciąż było za ciepło, to trasa kieruje nas wprost w objęcia pabianickiej rzeczki Dobrzynki. W wodzie do pasa, a czasem do klaty, brodzimy tak dobry kilometr. Po wyjściu na brzeg już dobrze zziębnięci przeskakujemy kilka różnego rodzaju ścianek. Wysoką 2.7-metrową robię sam z pomocą zastrzału. Na ukośnej nabiegowej jestem zbyt wychłodzony, by wejść po swojemu odciągiem po krawędzi. Wszyscy sobie pomagamy. Następne wejście w bagno i równoważnia – też ze wzajemną pomocą.

Następny odcinek to kręcenie się po podmokłych łąkach, z bagiennymi przeprawami przeplatanymi przeszkodami, jak zasieki, ścianki czy przeciąganie opon. Na otwartej przestrzeni zimny wiatr wieje z całą mocą. Już od dłuższego czasu mnie telepie. Jedyny sposób na rozgrzanie to szybszy bieg. Gdzieś przy trasie płonie ognisko. Grzeją się przy nim wolontariusze i okutani w NRC-tki zawodnicy, którzy zeszli z trasy i czekają na transport. Co jakiś czas przejeżdżają ratownicy na quadach, by ich zabrać.

Po zakręconym kawałku przez las wbiegamy w cywilizację. Obok uliczka, domy, garaże. A przed nami Pole Dance, czyli wejście po grubych śliskich ukośnych rurach. Na sucho ta przeszkoda nie sprawia mi kłopotu. Teraz wyziębiony organizm odmawia posłuszeństwa, ale jakoś wchodzę bez pomocy na wysokość jednego przechwytu od górnej deski. Zaczynam się zsuwać, lecz jakaś dobra dusza podstawia mi ręce pod stopę, dzięki czemu udaje mi się sięgnąć krawędzi i wciągnąć swoje zwłoki na górę.

Zmęczyło mnie to dość mocno i po zsunięciu się na ziemię jest mi jeszcze zimniej. Najsztywniejsze mam oczywiście dłonie – mam trudności ze zgięciem palców. No i łapię dreszcze i szczękam zębami. Świadomość mam ograniczoną do konieczności napierania przed siebie, bo inaczej do reszty mnie wychłodzi. Ta sama świadomość pozwala też na rozkminy, czy to dalej ma sens. Teraz tylko głowa. Ciśnij, ciśnij!

Dla porządku dodam, że mam na sobie trzy koszulki termiczne z RMG, w tym jedną z długim rękawem, a na dole leginsy i na wierzch grubsze spodenki. Na głowie bandanka. Na pewno to nie to samo, co triathlonowa pianka, ale lepiej tak niż biegać na krótko, co niektórzy też uprawiali...

Kilka podbiegów i zbiegów na miejscowej górce śmieciówce i dobiegam do Tej Jedynej. Po Myślenicach i spadnięciu tuż przed końcem bardzo chciałem się z nią zmierzyć. Tutaj przeciągnięta nad wodą lina jest zdecydowanie krótsza. Jednak stojący nad stawem znajomy współorganizator Karol odradza mnie i wszystkim wokół próbę przejścia, jeśli nie jesteśmy pewni powodzenia. Słusznie stwierdza, że wodowanie spowoduje jeszcze większą hipotermię. Niektórzy już teraz wyglądają na tak średnio kontaktujących.

Ze zgrabiałymi łapami i trzęsącym się całym organizmem swoje szanse na przejście oceniam na poniżej 50%. Z bólem serca odbębniam 20 karniaków i odpuszczam przeszkodę, choć jestem na siebie bardzo zły za tę decyzję. Czasem nawet u mnie rozsądek wygrywa z sercem.

Próbuję się rozgrzać biegiem. Trochę podbiegów, zasieki pod górę, szybki zbieg. Pierwszy raz dziś wygląda słońce, ale za to wiatr się jeszce wzmaga. Wisielec, Hope to Rope i Strażak, choć wymagają trochę siły w rękach i techniki, wchodzą zadziwiająco dobrze – mimo że dłonie mam sztywne jak trup. Trzymetrową ścianę przechodzimy wzajemnie sobie pomagając. Zaraz po niej obowiązkowe zanurzenie pod ścianką w-w-w s-s-t-taw-w-wie z lod-d-dowat-t-tą wod-d-dą...

Błotna przeprawa brzegiem Dobrzynki, przeciśnięcie przez Jelito i po chwili znów zanurzamy się w jej przyjemnie chłodzącym nurcie. Z oddali widać już wysięgnik Indiany Jonesa. Na samą myśl o skoku do wody mnie telepie. Wykonanie tej czynności tylko wzmaga to odczucie.

Dwie Porodówki w błocie, jedna po drugiej. Przerzucanie opon. To już miasteczko zawodów. Marsz żywych trupów do mety.

Długi małpi gaj, który na sucho i ciepło może bym przeszedł. Teraz zero szans i 20 burpees. Wszyscy wokół też spadają albo nawet nie próbują. Na linę wchodzę tylko dzięki dobremu haczeniu stóp. Mały i duży Komandos, X-Man, spacer z pieskiem, helikopterowa drabinka. Multiriga próbuję dla formalności – oczywiście znowu przytulam karniaki. Małe turlanie w piachu z futbolistami. Po tym wszystkim lód w Lodowej wydaje się nawet ciepły. Meta w 2:12:24. Mam trudności z utrzymaniem w ręce kubka z herbatą. Dostrzegam jednak, że medal jest wyjątkowo ładny.


 

Patrząc na wielu innych uczestników na trasie, mecie i w ogrzewalni – tych, co ukończyli lub zostali zwiezieni – chyba i tak dotarłem do mety w nie najgorszym stanie, choć wyziębiło mnie jeszcze bardziej, niż na niedawnym Hardcorze w Szczyrku. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że my startujący w open nie możemy się porównywać z elitą, która według nowych zasad musi pokonać każdą przeszkodę, by obronić opaskę. Jej zawodnicy spędzali na najtrudniejszych przeszkodach znacznie więcej czasu, narażając się na jeszcze silniejsze wychłodzenie. My mieliśmy jedno podejście, jak nie to 20 burpees i po sprawie.

W późniejszych komentarzach pojawiły się pytania, czy to jeszcze był bieg przeszkodowy i czy rozgrywanie mistrzostw kraju w takich warunkach ma sens. Na tego rodzaju trasie i w tej pogodzie rzeczywiście zawody te stały się biegiem survivalowym, przeprawowym, czy jak by tego nie nazwać. W przypadku organizacji MP w OCR rzeczywiście można się nad tym zastanowić.

Z drugiej strony np. na tegorocznych Europe's i World's Toughest Mudder, gdzie tak dzielnie walczyła nasza ekipa Koniuchów, ogromne ilości wody przy zimnej pogodzie stanowiły najgorszą przeszkodę. A to przecież OCR na światowym poziomie. Tam pianka pływacka jest obowiązkowym wyposażeniem. Na Finale RMG regulamin jej nie zabraniał, z czego niektórzy zawodnicy elity skorzystali. Jedni ich potępiali za grę nie fair, inni chwalili za mądre podejście i przystosowanie się do warunków...

Biegi przeszkodowe są różne. W niektórych jest więcej biegania. Inne oferują najbardziej pomysłowe i wymagające technicznie przeszkody. Runmageddon już nie raz dał się poznać z tego, że na maksa wykorzystuje teren, by utrudnić zawodnikom życie. Górskie wąwozy, bagna i woda to jego nieodłączna część. Kiedy pogoda dorzuci swoje trzy grosze, robi się z niego bieg na przetrwanie. Trzeba jednak przyznać, że tu na Finale – jak zwykle na RMG – ekipy medyczne zawsze były na miejscu i na bieżąco oceniały, kto się jeszcze nadaje do dalszej walki, a kto nie.

To prawda, że RMG stał się imprezą bardzo masową. Niektórzy w tej masowości zapominają, że to z założenia bieg ekstremalny. Szczególnie na krótszych dystansach i w ciepłej pogodzie zwykle im to uchodzi płazem i zaliczają po prostu dobrą zabawę w błotku i na przeszkodach. Przy odrobinie szczęścia jednak warunki wystawiają uczestników na ciężką próbę i mogą spuścić ostry łomot. Są tacy, którzy tego potrzebują – sam do nich należę. Wiele osób ma inne zdanie i trzeba to uszanować, ale według mnie w OCR teren, przyroda i warunki atmosferyczne też są przeszkodami. Czasem nawet najtrudniejszymi.

Kamil Weinberg


10K Parking Relay: Ruszyły zapisy

$
0
0

Warszawa: Już po raz piąty, na terenie podziemnego parkingu C.H Arkadia zmierzą się ze sobą najlepsze biegowe ekipy. Wszystko w ramach jubileuszowej edycji 10K Parking Relay. Start 6 stycznia 2018.

Zmagania rozgrywane są w oryginalnym industrialnym klimacie, na podziemnym parkingu. Korzystając z przypadającego Święta Trzech Króli, jedno piętro będzie w całości do dyspozycji sportowców. Jak się okazuje, miejsce to jest doskonałe nie tylko do kręcenia scen pościgów, ale też biegania. Zwłaszcza zimą.

- Po którejś z edycji zawodnik zwycięskiej ekipy powiedział, że profil trasy przypomina bieganie na stadionie. Nie ma ostrych zakrętów, tylko są łuki. Można tu biegać naprawdę szybko. Ponieważ impreza rozgrywana jest pod dachem, to warunki zawsze będą dobre. Chociaż na dworze padać będzie śnieg czy będzie ślisko, to tu nikt nie będzie narzekał na przyczepność. Oczywiście zmagania drużyn to też dodatkowe emocje, bo nie biegniemy tylko dla siebie - mówi Paweł Zach, organizator imprezy.

Najbliższa edycja imprezy choć jubileuszowa, odbędzie się bez żadnych zmian. Nie wykluczone, że w przyszłości czeka nas zmiana terminu. Wszystko dzięki nowej ustawie wprowadzającej zakaz handlu w niedziele. Nowe przepisy otwierają nowe możliwości.

– Zastanawialiśmy się czy nie zmienić terminu biegu. 6 stycznia był podyktowany dostępnością tego miejsca, jedynym dniem bez handlu. Organizujemy imprezę w Arkadii, bo są tam dwa poziomy parkingu. Nawet przy zamkniętych sklepach, dla gości kin oraz restauracji otwarty jest drugi poziom parkingu – wskazuje organizator. I dodaje:

– Ten bieg ma sens tylko zimą. Chyba nikomu w maju albo czerwcu nie będzie chciało się biegać po parkingu. Z drugiej strony obecny termin jest kiepski ze względu na termin świąteczny. Od połowy grudnia biegacze myślą o wszystkim, tyko nie nie bieganiu.

Sztafeta rozgrywana jest w formule 5 x 2 km. Jedna runda liczy tu 1 km. Przekazanie pałeczki następuje po pokonaniu dwóch pętli. Zawody rozgrywane są w dwóch seriach po 60 drużyn, podzielonych pod względem deklarowanych wyników.

– Generalnie uczestnicy podają realne czasy. Oczywiście jest jakiś margines błędu, bo ktoś ma rekord życiowy na 10 km i kapitan go pyta ile pobiegnie na 2 km. Jeśli ktoś nie biegał na takim odcinku, to pozostaje mu tylko oszacować swoje siły. Rok temu zwycięzcy słabszej serii mieli czas 35 minut, czyli lepiej niż wynikało z zgłoszeń. Zwykle to jest ok 40 minut. Czasami ktoś podaje czasy zbyt optymistycznie. Wszystko to jest jednak w granicach rozsądku. Sam podział na serie jest konieczny ze względu na strefę zmian. W jednej chwili zbiera się tam i po 50 osób, tych, którzy kończą i czekają na swoją zmianę – opowiada Paweł Zach.

10K Parking Relay wystartuje 6 stycznia o godz. 11. Druga seria, ta mocniejsza, rozpocznie rywalizacje 75 minut później. Opłata do 15 grudnia wynosi 200 zł od drużyny. Później kwota wzrasta o 50 zł. Prowadzone będą trzy klasyfikacje – męska, żeńska i mieszana.

Tegoroczną edycje ukończyło 115 ekip. Wśród panów wygrało Podlasie Białystok z czasem 29:28, wśród pań najlepsza była ekipa Żórawski Team z wynikiem 40:15. Natomiast najlepszą drużyną mieszaną zostało Adidas Runner Warsaw z wynikiem 28:29.

10k Parking Relay w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ


Piekło Czantorii Ambasadora. „Bolały wszystkie mięśnie”

$
0
0

18 listopada w Ustroniu odbył się jeden z najtrudniejszych biegów górskich w Polsce, pod znamienną nazwą Piekło Czantorii. Profil trasy i warunki pogodowe sprawiały, że zawodnicy rzeczywiście czuli się jakby trafili do sennego koszmaru lub w moce piekielne – pisze Jarosław Cieśla, Ambasador Festiwalu Biegów.

Zawody odbywały się w Ustroniu położonym w Beskidzie Śląskim. Trasa przebiegała na ponad 20-kilometrowej pętli. Prowadziła od dolnej stacji kolejki linowej, a kończyła się na górnej, czyli szczycie góry Czantoria. Biegacze dystansu ultra (ok. 63 km) mieli do pokonania trzy pętle o łącznej sumie przewyższeń 5150 metrów, zawodnicy maratonu dwie pętle (ok. 42 km i 3350 m przewyższeń), a półmaratończycy - jedną pętlę (ok. 22 km i 1800 m przewyższeń). Łącznie na wszystkich dystansach wystartowało 378 osób.

,,Zabawa" zaczęła się już o północy, gdy na trasę ruszyli uczestnicy biegu ultra. Ciemności rozświetlały latarki czołowe, które wszyscy obowąizkowo musieli posiadać. Początkowe podejście pod stok narciarski było niezbyt trudne do pokonania, jednak później po ok. 1,5 km zaczynał się stromy i bardzo niebezpieczny zbieg. I tak już było do końca, czyli strome podejścia oraz bardzo agresywne zbiegi.

Dodatkowo sprawne poruszanie się po podłożu utrudniało błoto, kamienie, nieco wyżej śnieg oraz liście. Trudno było się dobrze rozpędzić, bo dodatkowo w górach zaległa mgła. Powodowała ona rozpraszanie światła latarek, przez co czasami widoczność sięgała zaledwie jeden metr. Trasa była bardzo dobrze oznaczona, jednak przy tak słabej widoczność zawodnicy mieli czasami problem, by gdzieś pośród ciemności i mgły dojrzeć taśmy, czy nawet punkty odblaskowe wyznaczające kierunek.

Na ok. 6 kilometrze, gdy trzeba było się wspinać na kolejny szczyt, na podłożu zalegały gałęzie drzew, o które można się było potknąć. W jednym miejscu był bardzo krótki odcinek asfaltowy, ale zaraz znów wchodziło się na szlak turystyczny.

Na ok. 12 km znajdował się punkt żywieniowy, gdzie można było się rozgrzać ciepłą herbatą. Było to bardzo istotne, gdyż od początku siąpił deszcz przybierając czasami na sile.

Do mety pierwszej pętli prowadziła nartostrada. Tu było już bardzo ślisko i niebezpiecznie, bo siąpiący od samego startu deszcz skutecznie rozmiękczył podłoże. Dało się to odczuć zwłaszcza po wejściu na kolejną pętlę. Ścieżki były już tak wyślizgane, że prawie płynęło się nimi w dół po błocie.

Na trasie trzeba było pokonać potok po kamieniach lub po prostu w bród. Przemoczeni biegacze wychładzali się na podejściach. Nie tylko dlatego, że panowały minusowe temperatury, ale również przez deszcz, który wsiąkał w ubranie. Rozgrzać jednak można się było na stromych zbiegach. Jednak po pokonaniu kilku takich stromizn zawodników bolały już wszystkie mięśnie, a przede wszystkim mięśnie czworogłowe.

Jakby tych wszystkich trudności było mało, to po pokonaniu trzech pętli trzeba było jeszcze podejść stokiem narciarskim do górnej stacji kolejki linowej, czyli ok. 1,5 km. Jednym słowem, organizatorzy oraz panujące warunki na trasie zapewniły zawodnikom niezapomniane przeżycia. Piekło Czantorii zasługuje na swoją nazwę!

Wyniki Półmaratonu:

Kobiety: 1. Michalina Mendecka, 2. Iwona Turosz, 3. Anna Sikora.

Mężczyźni: 1. Szymon Nikiel, 2. Kornel Rakus, 3. Daniel Pieczonka.

Wyniki Maratonu:

Kobiety: 1. Klappholz Adriana, 2. Kinga Siwa, 3. Urszula Cieślar.

Mężczyźni: 1. Michał Kaszuba 2. Mirosław Kuczok, 3. Karol Urbańczyk.

Wyniki Biegu Ultra:

Kobiety: 1. Linda Boldane, 2. Agata Toporowicz, 3. Anna Karolak.

Mężczyźni: 1. Wojciech Probst, 2. Łukasz Zdanowski, 3. Przemysław Krupa.

Jarosław Cieśla, Ambasador Festiwalu Biegów  

fot. Lodko Photogrphy


Mikołajki z Chomikami znów na biegowo. Pomagaj!

$
0
0

Warszawa: Sympatyczne gryzonie z bazą na Ursynowie znów pobiegną dla innych zwierząt. Wszystko w ramach Mikołajkowego Nocnego Biegu Chomika. Udział w imprezie jest darmowy. Polecamy!

Już 7 grudnia chomiki opanują Park przy Bażantarni. Miejsce to jest dobrze znane przez wszystkich uczestników sobotniego parkrunu. Tym razem do pokonania będzie jednak nie 5, a 10 km. Ponieważ nazwa imprezy nawiązuje do biegania w kółko, jak chomik w kołowrotku, uczestnicy będą musieli pokonać sześć rund prowadzących parkowymi alejkami.

Zgłoszenia do biegu wystartowały we wtorek w samo południe. Po trzech godzinach lista startowa była niemal zapełniona. Zgłosiło się ponad 100 osób, wolnych zostało niecałe 25 miejsc.

– Bardzo cieszy nas duże zainteresowanie imprezą. Wciąż chcemy zachować kameralną atmosferę tego biegu – mówi Sebastian Wojciechowski, organizator imprezy. – Edycja zimowa, w przeciwieństwie do letniej, będzie nieco skromniejsza. Chcemy skupić się na pomaganiu i dobrej zabawie. Oczywiście nie wykluczam, że zwiększymy nieznacznie limit uczestników, o ile uda nam się pozyskać sponsora. Mierząc czas ręcznie nie obsłużymy większej liczby uczestników – dodaje organizator.

Pobiegniemy wieczorową porą. Organizatorzy zachęcają do przebierania się w świąteczne przebrania. Im bardziej świetliście, tym lepiej.

– Chcielibyśmy pokolorować szarość miasta, która panuje zimą. Liczymy na kreatywność biegaczek i biegaczy. Już w zeszłym roku na trasie nie brakowało mikołajów. Autorowi najlepszego przebrania planujemy przyznać nagrodę – zapowiada Sebastian.

Mikołajkowy Nocny Bieg Chomika wystartuje 7 grudnia o godz. 20. Biuro zawodów i depozyt będą znajdowały się przy skateparku, przy skrzyżowaniu ulicy Przy Bażantarni oraz alei Komisji Edukacji Narodowe. Czynne będą od godziny 19:00. Uczestnicy będą zbierać dary dla Fundacji Ratowania Zwierząt Bezdomnych - „Emir”. Na liście potrzeb znajduje się karma dla psów i kotów (nie marketowa), witaminowe preparaty wspomagające, środki czystości również proszki do prania i ręczniki jednorazowe. Gorąco zachęcamy do wsparcia inicjatywy. 

Mikołajkowy Nocny Bieg Chomika w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ


MP NW w Złotoryi - zaprasza organizator

$
0
0

- Serdecznie zapraszamy do Złotoryi do udziału w Mistrzostwach Polski w Nordic Walking pod Honorowym Patronatem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. 

Zapraszamy do udziału w Zimowym Rajdzie, a także w Wiekiej Rewolucji Nordic Walking - krok drugi!, która odbędzie się w sali widowiskowej Złotoryjskiego Ośrodka Kultury i Rekreacji. 

Przedstawimy Uczestnikom obszary inne niż tylko rywalizacja "na czas" - pokażemy m.in. "nordic walking w zgodzie z naturą", nordic walking w socjalizacji twórczej, nordic walking jako doskonałe narzędzie pomocne w pracy z osobami niepełnosprawnymi i chorymi na depresję, nordic walking jako wszechstronny trening dla uczniów szkół podstawowych. 

Udowodnimy Wam, że nordic walking łączy pokolenia, że jest to idealna forma aktywności dla seniorów. Wszystkie prelekcje przedstawią Państwu wykwalifikowani instruktorzy, trenerzy, a także Goście Honorowi zaproszeni do udziału w wydarzeniu. 

Oficjalna strona wydarzenia: www.mpnw.pl

Polskie Stowarzyszenie Nordic Walking



Lekkoatletyczne zdjęcie roku to... jedno z tych trzech

$
0
0

Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych IAAF ogłosiło trójkę finalistów konkursu fotograficznego na lekkoatletyczne zdjęcie roku. 

Do konkursu zgłoszono 100 prac. Wyboru najlepszych prac dokonało jury IAAF, złożone z przedstawicieli Stowarzyszenia i fotografów. 

Doceniono prace Joosepa Martinsona, przedstawiające francuską dyskobolkę Amanda Ngandu Ntumba rywalizującą w MŚU2018 w Nairobi, Paula Sanwella z rywalizacji płotkarek z MŚ w Londynie oraz Patricka Smitha z rywalizacji sprinterów w londyńskich MŚ. 

Laureata głównej nagrody w konkursie poznamy w piątek, podczas gali IAAF w Monaco. Będzie można tam oglądać także 25 fotografii z tzw. shortlisty konkursu, wstępnie wyselekcjonowanych przez jury.

Trójka finalistów konkursu IAAF wyłoni jednocześnie najlepsze zdjęcie spośród tych nadesłanych przez kibiców. 

źródło: IAAF


45 lat - 10 km - 29:51! Od narkotykowej dilerki po rekord globu masters!

$
0
0

Za młodu sprzedawał narkotyki, dziś bije rekordy świata w biegach ulicznych, W miniony weekend 45-letni Amerykanin Kevin Castille pobiegł 10 km w czasie 29:51, bijąc rekord globu Masters w kat. M45-49. 

Historia Amerykanina jest bardzo ciekawa. Castille wychowywał się u dziadków, z ośmiorgiem rodzeństwa w miejscowości Lafayete. Aby się wybić, sprzedawał narkotyki. Szpanował ciuchami, samochodami (w tym m.in. siedem Fordów Mustangów). Sam z używek nie korzystał - poziom adrenaliny podnosił sobie wydawaniem pieniędzy. Do 25. roku życia miał już dwoje dzieci, którymi jednak prawie w ogóle się nie interesował.   

Równolegle prowadził życie sportowca. Był biegaczem. W barwach Acadiana High School startował w przełajach. Z powodzeniem - wywalczył z drużyną wicemistrzostwo stanu Virginia. Potencjał dostrzegli w nim trenerzy University of Louisiana, zapraszając go na uczelnię. Wytrwał tam jednak tylko rok.

W 2001 r. Castille został aresztowany za posiadanie narkotyków z przeznaczeniem na handel. To był punkt zwrotny w jego życiu. Stracił najważniejsze lata biegowej kariery, ale w porę się zreflektował. Poświęcił się lekkoatletyce, został trenerem personalnym, ojcem z prawdziwego zdarzenia. 

Biegać na poważnie zaczął już będąc mastersem. I to jak. Po okiem trenera Matt'a Lonergan'a z Northeastern University w Bostonie, robił użytek ze świeżych, niezmęczonych seniorskimi startami nóg. Bił rekordy kraju masters na 3000m, 5000m, 10 000m, 10 mil. W wieku 43 lat został drugim najstarszym maratończykiem, który zakwalifikował się do US Trials - biegu kwalifikacyjnego na Igrzyska Olimpijskie (kwalifikacje dał mu wynik z półmaratonu w San Diego - 1:04:45).

Castille oczarował środowisko biegowe w USA, choć nie brakowało głosów że korzysta z niedozwolonego wspomagania. Jeśli miał łatwy dostęp do narkotyków, zdobycie dopingu mogło przecież stanowić dla niego problemu. Zawodnik odbijał piłeczkę informując, że nigdy nie oblał testu antydopingowego. Za to mocno trenował, spał w namiocie tlenowym symulującym warunki panujące na wysokości nawet 10 000m n.p.m.. I robił swoje, wygrywając kolejne biegi, czy to open czy masters.

David Castille ani nie myśli się zatrzymywać. W miniony weekend nabiegał na Florydzie nowy rekord globu na 10 km masters w kat. M45-49. W mocno obsadzonym biegu z atrakcyjnymi nagrodami dla czołowych biegaczy open i masters, zajął trzecie miejsce (czas 29:51). Wygrał Tommy Curtin (29:21).

red.  

źródło: LetsRun.com / New Yorker


Thanksgiving w USA jak 11 listopada w Polsce – mocno biegowy!

$
0
0

W czwartek Amerykanie obchodzić będą Dzień Dziękczynienia (Thanksgiving Day). Oprócz tradycyjnego indyka, w całym kraju nie zabraknie też okolicznościowych biegów. Wystartować może nawet milion osób!

Przed biegaczami w USA najbardziej rozbiegany dzień w roku. Od wschodniego do zachodniego wybrzeża odbędą się imprezy upamiętniające przybycie pielgrzymów na kontynent. Zachowując odpowiednie proporcje, można porównać tę okazję do zabieganych obchodów Święta Niepodległości w Polsce. Imprezy z okazji 11 listopada są najbardziej rozbieganym dniem w roku w naszym kraju. Rocznie odbywa się blisko 90 wydarzeń. Dodajmy, że w Dzień Niepodległości (4 lipca) to drugi pod względem masowego uczestnictwa dzień w kalendarzu biegów ulicznych Ameryki.

Tylko w 2016 roku w 762 imprezach rozgrywanych z okazji Dnia Dziękczynienia wystartowało 961 882 osób. Rok wcześniej odbyło się 626 wydarzeń gromadzących ponad 901 tysięcy biegaczy. Teraz Amerykanie liczą na kolejny wzrost i na milionowego biegacza.

Według raportu Running USA, najpopularniejsze biegi odbywają się w kalifornijskim San Jose (Silicon Valley Turkey Trot) którego poprzednią edycją ukończyło 12 996 uczestników.

Niewiele mniej wystartowało w Buffalo - 12 243 osób, czy też Cincinati - 12 115 osób. Pierwszą dziesiątkę zamyka Atlanta z liczbą 6 923 biegaczy. Co ciekawe, wśród największych biegów nie ma dużych miast jak Nowy Jork, Chicago czy Los Angeles.

Biegi z okazji Dnia Dziękczynienia mają bogatą historię. Wspomniane już zawody w Buffalo - YMCA Turkey Troto - odbędą się w tym roku po raz 122 (Maraton Bostoński ma „ledwie” 121 edycji). Pierwszy raz impreza rozegrana została w 1986 roku na dystansie 5 mil, czyli 8 km. Dystans został zachowany, choć przebieg trasy ulegał zmianom. W pierwszej edycji wzięło udział 6 biegaczy. Kobiety w zmaganiach biorą udział dopiero od 1972 roku. Limit uczestników tegorocznej imprezy - 14 000 - został już osiągnięty.

RZ


Serce triathlonisty zagrożone, ale triathlonistki już nie

$
0
0

Podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Radiologicznego zaprezentowano wyniki interesujących badań, przeprowadzonych na grupie triathlonistów z elity. Testy prowadzili naukowcy z Niemiec, a wzięło w nich udział 55 triathlonistów w średnim wieku 44 lat oraz 30 zawodniczek w wieku 43 lat.

U wszystkich uczestników za pomocą rezonansu magnetycznego przebadano serce. Do kontrastu użyto gadolinu. Ten pierwiastek ma ciekawą właściwość. Szybciej wypłukuje się ze zdrowych tkanek niż z tkanek zwłóknionych. To zjawisko, nazywane późnym wzmocnieniem gadolinu już po 10 minutach pozwala wskazać tkanki, które są w gorszym stanie.

W tym konkretnym badaniu użycie gadolinu posłużyło do zdiagnozowania zwłóknienia mięśnia sercowego. U sportowców taka przypadłość się zdarza i jest ona obwiniana o inne schorzenia serca oraz o przyczynianie się do nagłego ustania akcji serca.

W badanej grupie ślady zwłóknienia zostały znalezione u 10 mężczyzn (18 proc. badanych). Jednak podobne objawy nie wystąpiły u żadnej z kobiet. Naukowcy szukali więc źródeł tej różnicy. W pierwszej kolejności okazało się, że właśnie tych 10 zawodników ma za sobą znacznie więcej przepłyniętych i przejechanych kilometrów niż zdrowi mężczyźni w tej grupie. Z kolei mężczyźni mieli na swoim koncie więcej zawodów typu Ironman i na średnim dystansie niż kobiety.

Podczas badań wysiłkowych znaleziono jeszcze jedną różnicę. Panie miały niższe skurczowe ciśnienie krwi podczas szczytowej konsumpcji tlenu. Miały też niższą siłę maksymalną niż mężczyźni. Zdaniem autorów prezentacji istnieje związek pomiędzy ilością treningu, wysokością ciśnienia a potencjalnym ryzykiem zwłóknienia serca. Innymi słowy, powtarzalny, ekstremalny wysiłek, może nie być dla wszystkich korzystny. Ta zależność wymaga dalszych badań.

IB

źródło


Altus Cup przełożony. Ale jest też dobra wiadomość

$
0
0

Nie w w najbliższą niedzielę, a za ponad miesiąc odbędzie się 10. Altus Cup, popularny bieg po schodach w Katowicach, rozgrywany w randze MP Masters zmienia. Tak zadecydowali nie organizatorzy imprezy, a właściciele wieżowca.

Altus to najwyższy budynek w Katowicach. Oddany do użytku został w 2003 roku. Po raz kolejny biegacze mieli wspinać się na 30. piętro wieżowca w niedziele 26 listopada, jednak w ciagu tygodnia organizatorzy zostali zaskoczeni przez właściciela budynku. Otrzymali wiadomość, że bieg nie może się odbyć w zaplanowanej formule.

– W środę dostaliśmy maila, że zawody mogą się odbyć tylko do wysokości 18 piętra. A to nie ma sensu. Nie chcę podawać wszystkich okoliczności. To nie jest też tak, że gospodarze obiektu już nie chcą tej imprezy w ogóle, bo szybko znaleźliśmy nowy termin mówi Stefan Kalinowski, organizator imprezy. I dodaje.

– Próbowaliśmy zorganizować imprezę przed świętami, nie było jednak takiej możliwości. Szkoda dotychczasowych przygotowań, bo koszty imprezy praktycznie pokrywane są z wpisowego.

Ostatecznie impreza ma się odbyć 13 stycznia.

Na uczestników czekać będzie mała zmiana, co ważne - na lepsze. Tym razem pokonają oni 33 kondygnacje. Wystartują z podziemnego garażu, a nie jak do tej pory, sprzed budynku.

Zawody w nowej formule utrzymają też rangę Mistrzostw Weteranów Polski w biegu po schodach.

– Chcemy dotrzeć do uczestników z informacją o zmianie terminu. Będziemy wysyłać do nich wiadomości. Jeśli komuś nowy termin nie pasuje, to będziemy zwracali pieniądze. Ale może komuś bardziej odpowiadać będzie też styczeń. Dlatego ponownie uruchomimy zapisy – wyjaśnia organizator.

W zeszłym roku w Altus Cup pobiegło 297 osób. Zwyciężyli Matusz Marunowski i Patrycja Włodarczyk.

RZ


 

 

 

 

 

 

Medal Iron Run na miarę "Sukcesu Roku"!

$
0
0

Koniec roku to tradycyjny czas ocen i podsumowań. Zawodników, imprezy czy sukcesu roku wskazują poczytne gazety, organizacje, ale i grupy biegowe. Z nieskrywaną radością przyjęliśmy informację, iż warszawska grupa "Biegam na Tarchominie" wyróżniła p. Kamila Wernera i jego medal z krynickiej etapówki Iron Run tytułem "Sukcesu Roku". 

Finałowa "gala" plebiscytu grupy odbyła się w minioną sobotę. - Wszystkim którzy na mnie oddali głos serdecznie dziękuję, jesteście częścią tego sukcesu! :) - podziękował p. Kamil na facebooku. Podkreślił zasługi Biegam na Tarchominie i generalnie, grup biegowych, które znakomicie motywują do aktywności. Trudno się z tą oceną nie zgodzić.

W Krynicy Kamil Werner zajął wysokie 7. w kategorii wiekowej do 40 lat. Ponad 140 km pokonał w łącznym czasie 14 godzin 57 minut i 27 sekund. Gratulujemy! 

Fundacja Festiwal Biegów


Polski doping w liczbach. Jest raport POLADA

$
0
0

3 282 kontrole przeprowadziła w 2016 r. Komisja ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie, która w tym roku została przekształcona w Polską Agencję Antydopingową.

W raporcie z działalności czytamy, że najczęściej byli kontrolowani lekkoatleci. Na zawodach i poza zawodami zostali skontrolowani 43 razy. Pobrano od nich 303 próbki moczu. Byli również badani pod kątem stosowania EPO czy transfuzji krwi. Dla porównania, wśród zawodników MMA przeprowadzono tylko jedną kontrolę, w czasie której pobrano tylko jedną próbkę. Triathlonistów skontrolowano 4 razy, pobierając 24 próbki moczu.

Efektem kontroli było 49 przypadków naruszenia przepisów antydopingowych, z czego najwięcej - po 8 - wśród ciężarowców i kulturystów. W ujęciu historycznym, 2016 r. był trzecim pod względem liczby ujawnionych naruszeń przepisów w ciągu dekady. Rekordowy w tej kwestii był 2012 r. (również rok olimpijski). Wtedy różne formy dopingu stwierdzono u 63 sportowców.

Nie podano ile przypadków naruszenia przepisów w 2016 r. dotyczyło lekkoatletów pełnosprawnych, natomiast lekkoatleci niepełnosprawni stanowili 2 proc tej grupy.

Najczęściej wykrywaną substancją zabronioną był klomifen - syntetyczny związek przepisywany celem wywołania owulacji. W dopingu jest stosowany, by „przykryć” zaburzenia hormonalne związane ze stosowaniem innych środków.

POLADA przeprowadziła także 81 kontroli zleconych z zewnątrz. Wśród nich znalazły się imprezy biegowe, m.in. 7. PKO Festiwal Biegowy w Krynicy-Zdroju. Kontrolerzy Komisji pracowali także podczas maratonów w Dąbrowie Górniczej, Krakowie, Warszawie, Szczecinie i Wrocławiu.

Raport dostarcza również interesujących informacji o odwiedzających Bazę Leków. Mimo, że liczba kontroli rośnie, rozszerzają swój zasięg i coraz trudniej ich uniknąć, sportowcy - amatorzy rzadko korzystają z tej z tego udogodnienia. 63 proc konsultujących swoje wątpliwości w Bazie, to zawodowi sportowcy. Amatorzy stanowili w 2016 r. jedynie 12 proc wszystkich użytkowników. Najczęściej poszukiwane leki to Gripex - 4023 wyświetleń, Ibuprom - 2828 wyświetleń i Apap - 2527 wyświetleń.

Pełna treść raportu: TUTAJ

IB

źródło: POLADA



Śmiertelny wypadek japońskiego ultramaratończyka

$
0
0

W miniony weekend na trasie japońskiego biegu trailowego, rozgrywanego na dystansie 100 km doszło do śmiertelnego wypadku.

Kilka godzin po starcie do organizatorów dotarła informacja, że na zboczu skały leży człowiek. Wezwana na miejsce policja ustaliła, że to 54-latek z Tokio, uczestnik biegu z serii 100 Trails 100K, stracił równowagę i spadł ze 100-metrowego klifu. Dwie godziny później jego śmierć została potwierdzona w szpitalu, dokąd został przetransportowany medycznym śmigłowcem.

Po wypadku bieg został przerwany. Niestety wielu biegaczy nie znało przyczyny takiej decyzji. Wolontariusze przekazali im jedynie szczątkowe informacje. Kondolencje złożone rodzinie pojawiły się na stronie organizatora tego samego dnia, ale nie wszyscy mieli na trasie dostęp do Internetu. Mimo późniejszych decyzji i tak część z 650 uczestników dobiegła do mety nieświadoma sytuacji.

W środę, organizatorzy wydali obszerne oświadczenie, w którym wyjaśniają okoliczności przerwania biegu. W oświadczeniu czytamy, że jeszcze przed biegiem zostały sprawdzone wszystkie oznaczenia trasy, każdy uczestnik musiał mieć przy sobie listę niezbędnego wyposażenia i potwierdzenie braku przeciwskazań do uczestnictwa w trudnym, górskim, terenowym biegu. Gdy zdarzył się wypadek, niemal całe biuro organizacyjne zajęło się jego wyjaśnianiem, szukaniem świadków i współpracą ze służbami. Zwłaszcza, ze początkowe informacje mówiły o dwóch biegaczach, który ześlizgnęli się z klifu. Początkowo bieg został jedynie wstrzymany, gdyż ilość osób z obsługi trasy się zmniejszyła.

Gdy po zakończonej akcji policji i służb medycznych bieg można było wznowić, organizatorzy doszli do wniosku, że nie jest on już wystarczająco dobrze zabezpieczony, biorąc pod uwagę zaangażowanie śmigłowca poza trasą. Na dodatek, zgodnie z prognozami pogody, robiło się coraz zimniej i dalsze przebywanie na trasie biegu nie było już bezpieczne. Bieg został ostatecznie przerwany. W sprawie okoliczności samego wypadku trwa śledztwo.

IB

Źródło: Japan Times/ facebook organizatora biegu


Tagi:

Najlepsi samorządowcy – przeszkodowcy to...

$
0
0

W miniony weekend w Pabianicach odbyła się ostatnia tegoroczna edycja Runmageddonu, najbardziej ekstremalnych biegów przeszkodowych w Europie. W imprezie wzięło udział ponad 3,5 tysiąca zawodników. Wśród nich znalazło się ponad 140 przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego, którzy uczestniczyli w I Mistrzostwach Polski Samorządowców w Biegach Przeszkodowych pod honorowym patronatem Związku Miast Polskich.

Wszyscy dzielnie zmagali się z przeszywającym zimnem, wszechobecną wodą i dystansem ponad 6 kilometrów z co najmniej 45 przeszkodami. Dotarcie do mety stanowiło wielkie wyzwanie, bo ekipa Runmageddonu w Pabianicach stworzyła jedną z najtrudniejszych tras w historii cyklu. Mistrzostwa zebrały entuzjastyczne opinie samorządowców, którzy już pytają o kolejną edycję tej imprezy.

Historia współpracy jednostek samorządu terytorialnego z Runmageddonem sięga samych początków tego największego w Polsce cyklu biegów przeszkodowych. Samorządowcy nie tylko dostrzegają walory Runmageddonu jako imprez promujących ich miasta i gminy ale także czynnie biorą w nich udział. Często podejmują wyzwanie Runmageddonu i sami ruszają na trasę, aby zmierzyć się z wymagającymi przeszkodami. Specjalnie dla nich Runmageddon stworzył Mistrzostwa Polski Samorządowców, do udziału w których zaprosił nie tylko pracowników urzędów miast, gmin i starostw powiatowych ale także aktualnych prezydentów, burmistrzów i wójtów.

Mistrzostwa cieszyły się wśród samorządowców bardzo dużym zainteresowaniem. Już na kilka dni przed wydarzeniem lista startowa zapełniła się do ostatniego miejsca a do Pabianic przyjechało wielu przedstawicieli samorządów z całej Polski. Wśród nich znaleźli się m.in. Tomasz Andrukiewicz, Prezydent Ełku, Krzysztof Turzański, Zastępca Prezydenta w Piekarach Śląskich czy Roman Bednarek, Burmistrz Sompolna oraz Ewa Florczyk - Dyrektor Departamentu Przedsiębiorczości w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Łódzkiego. Na starcie stanęli również samorządowcy z Warszawy, Gdańska, Włocławka, Radomia, Tarnowskich Gór i Chełma. Wśród ponad 140 zawodników, którzy ruszyli na trasę znajdowało się aż 50 kobiet.

Uczestnicy Mistrzostw Polski Samorządowców rywalizowali w ramach formuły Runmageddon Rekrut na 6 kilometrowej trasie z ponad 45 przeszkodami. Wśród najbardziej wymagających konstrukcji znajdowały się m.in. hity znane z wcześniejszych edycji tego morderczego wyzwania jak: Indiana XXL, Ściana Łańcuchów, Komandos, Pole Dance czy Multi Rig. Rzecz jasna nie zabrakło przeszkód naturalnych. Ekipa Runmageddonu maksymalnie wykorzystała ukształtowanie terenu, aby stworzyć trasę, której pokonanie było niezwykle trudne. Sprzymierzeńcem uczestników z pewnością nie była też pogoda. Było wietrznie i zimno, termometry w sobotę w Pabianicach pokazywały zaledwie pięć stopni powyżej zera. Taka aura dodatkowo utrudniała pokonywanie przeszkód, szczególnie tych wymagających zanurzenia się w lodowatej wodzie.

– Lokalne samorządy to dla Runmageddonu bardzo ważny partner. Współpracujemy z nimi od lat. Widzimy, jak wiele osób zaangażowanych jest w pracę na rzecz popularyzacji sportu masowego i zachęcanie mieszkańców, aby wstali z kanapy i uwierzyli, że aktywność fizyczna to klucz do poprawy jakości ich życia. Rosnąca popularność biegów przeszkodowych w Polsce to również zasługa przedstawicieli jednostek samorządu terytorialnego. Cieszy nas bardzo, że samorządowcy doskonale wiedzą, jak wykorzystać współpracę z taką marką, jak Runmageddon na rzecz promocji miasta i budowy jego nowoczesnego wizerunku. Postanowiliśmy specjalnie dla nich zorganizować mistrzostwa, aby integrować środowisko i promować w tej grupie aktywny i zdrowy styl życia. Serdecznie gratulujemy wszystkim samorządowcom, którzy w sobotę przyjechali do Pabianic, aby powalczyć o mistrzowskie tytuły. W naszych oczach zwycięzcą został każdy, kto podjął wyzwanie Runmageddonu i stanął na starcie imprezy. Mistrzom Polski należą się gromkie brawa, bo trasa, którą zbudowaliśmy w Pabianicach była wyjątkowo trudna. Wielkie słowa uznania kieruję również do wszystkich, którzy na przekór przeszkodom i niesprzyjającej pogodzie dotarli do mety pokazując niebywały charakter i chart ducha. Ci, którym nie udało się ukończyć Runmageddonu w Pabianicach już dzisiaj mogą zacząć przygotowania do przyszłorocznych mistrzostw. Postaramy się, aby były jeszcze bardziej okazałe niż w tym roku. Dziękujemy samorządowcom za świetną współpracę w ostatnich latach i liczymy, że w przyszłości uda nam się wspólnie organizować jeszcze większe imprezy angażujące mieszkańców – powiedział Jaro Bieniecki, prezes Runmageddonu.

Najszybszym samorządowcem na trasie pabianickiego Runmageddonu Rekrut był przedstawiciel gospodarzy - Maciej Sułat, Starszy Specjalista w pabianickiej Straży Miejskiej. Na pokonanie trasy potrzebował 54 minut i 30 sekund. Na mecie zwycięzca przyznał, że szczególnie doskwierało mu zimno. – Żadna z przeszkód nie sprawiła mi trudności, ale trasa biegu była naprawdę wymagająca ze względu na przejmujący chłód. Było wręcz lodowato! – podsumował swój start świeżo upieczony Mistrz Polski Samorządowców w Biegach Przeszkodowych. Jako drugi do mety dotarł Janusz Olejnik z Leszna. Świetnie spisał się również Tomasz Andrukiewicz, prezydent Ełku, który wywalczył brązowy medal mistrzostw.

Wśród kobiet tytuł mistrzowski trafił do Joanny Odrzywolskiej, podinspektor w Wydziale Komunikacji Urzędu Miasta Tychy, która dotarła do mety w czasie 1:08:36. Druga była Marta Czechowicz, radna gminy Mucharz, a trzecia Aneta Hołownia z Urzędu Miasta Ełku, który poza tym zwyciężył w klasyfikacji na największą drużynę mistrzostw. Oprócz brązowej medalistki w imprezie wzięło udział dodatkowo 10 osób. Ekipa z Urzędu Miasta Łodzi liczyła jednego zawodnika mniej, a Gmina Sompolno stawiła się na mistrzostwach w sile 8 osób.

Pabianicka edycja Runmageddonu zebrała entuzjastyczne opinie uczestników, którzy już pytają o termin kolejnych Mistrzostw Polski Samorządowców. - Zabawa była fenomenalna! Im mniej dni zostawało do startu, tym bardziej byłem sceptyczny odnośnie swojego udziału. Cieszę się, że jednak pokonałem brak wiary we własne możliwości. Było genialnie! Bedę polecał start wszystkim wszem i wobec! W związku z dużym entuzjazmem, jaki Runmageddon wzbudził zarówno u mnie, jak i u innych uczestników, z którymi miałem okazję startować mam nadzieję, że formuła Mistrzostw Polski Samorządowców będzie kontynuowana również w przyszłym roku. – powiedział Szymon Zatorski, Główny Specjalista w Biurze Strategii Miasta w Urzędzie Miasta Łodzi.

Impreza zgromadziła na starcie zarówno starych wyjadaczy biegów przeszkodowych, jak i kompletnych debiutantów, takich choćby jak Piotr Gołębiewski, który jest Głównym Specjalistą w Wydziale Promocji Kultury i Sportu w Urzędzie w Będzinie. - Dziękuję za organizację mistrzostw dla samorządowców i możliwość uczestnictwa w tym wydarzeniu. To był mój debiut w Runmageddonie i muszę przyznać, że do dzisiaj nie zeszła ze mnie pozytywna energia po tym starcie. Zbieramy liczniejszą ekipę i powalczymy w kolejnych, cieplejszych edycjach! – cieszy się na kolejne starty w biegach ekstremalnych.

– Chyba najlepsza impreza tego typu, w której brałem udział. Perfekcyjnie przygotowana, różnorodna i wciągająca. I przy okazji… nieźle dająca w kość. Może w czasie biegu tego nie czułem, ale po zakończeniu…było mi strasznie zimno. A gnaty bolą mnie do dzisiaj. Zmęczenie rozłożone jest równomiernie i nie kończy się na nogach. To co ważne w takich imprezach to atmosfera. Tutaj była wspaniała. Wzajemna pomoc, żarty… 7 kilometrową trasę i kilkadziesiąt przeszkód pokonaliśmy w czasie 1 godzina i 57 minut zajmując 101 miejsce w klasyfikacji. - tak swój start w mistrzostwach podsumowuje Krzysztof Turzański, Zastępca Prezydenta Piekar Śląskich. - Marzenia? Zorganizować taką imprezę w Piekarach Śląskich. Może wspólnie z sąsiadami? Świerklaniec też miał swoją reprezentację. – snuje plany wiceprezydent Piekar Śląskich.

– Atrakcyjność i walory Runmageddonu samorządy doceniały już wcześniej zapraszając nas do siebie. Runmageddony zorganizowaliśmy już w ponad 20 miastach. Nie ma w Polsce drugiej takiej imprezy, która oferuje tak wszechstronne aktywności sportowo-ruchowe, cieszy się tak dużą frekwencją uczestników i kibiców a jednocześnie może zostać zlokalizowana w dowolnym mieście aby je promować i oferować interesującą, niebanalną atrakcję dla społeczności lokalnej – mówi Grzegorz Kita, wiceprezes Runmageddonu.

Honorowy patronat nad Mistrzostwami Polski Samorządowców objął Związek Miast Polskich, będący ogólnopolską organizacją samorządową, która zrzesza w swoich szeregach ponad 300 samorządów miejskich z całego kraju. Do zadań związku należy reprezentowanie interesów zrzeszonych samorządów, dbanie o ich rozwój oraz wspieranie samorządności lokalnej.

Mimo kapryśnej pogody dużym zainteresowaniem cieszyła się również rywalizacja najmłodszych fanów ekstremalnego biegania przez przeszkody. Dla każdego samorządu to bardzo ważna część imprezy Runmageddon, ponieważ pozwala w innowacyjny i ciekawy sposób promować aktywność fizyczną wśród dzieci i młodzieży. W Pabianicach zabawa najmłodszych rozgrywała się na specjalnie dla nich przygotowanym torze Runmageddonu KIDS. Wzięło w niej udział kilkaset dzieci w wieku od 4 do 11 lat pokonując kilometrową trasę z 20+ przeszkodami. Na dopingujących czekała z kolei specjalna Strefa Kibica z licznymi atrakcjami. Nie zabrakło m.in. świetnego jedzenia, strefy Challenge, sklepu Pitbull z oficjalną odzieżą Runmageddonu i wielu innych atrakcji.

Wyniki I Mistrzostw Polski Samorządowców w Biegach Przeszkodowych:

Mężczyźni

1. Maciej Sułat, Pabianice - 00:54:30
2. Janusz Olejnik, Leszno - 00:57:55
3. Tomasz Andrukiewicz, Ełk - 00:59:31

Kobiety

1. Joanna Odrzywolska, Tychy - 01:08:36
2. Marta Czechowicz, Gmina Mucharz - 01:12:47
3. Aneta Hołownia, Ełk - 01:13:28

Lider Samorządowców

1. Tomasz Andrukiewicz, Prezydent Miasto Ełk - 00:59:31
2. Robert Jarzębak, Wójt Gmina Dobroń - 01:05:20
3. Mariusz Chojnacki, Wójt Gmina Ceków - 01:08:08

Klasyfikacja Masters Kobiet

1. Anna Karolak, Skaryszew 1:36:17
2. Izabela Sysio, Pabianice 1:45:48
3. Agnieszka Przech-Fus, Wólka 1:45:59

Klasyfikacja Masters Mężczyzn

1. Janusz Olejnik, Leszno 0:57:55
2. Tomasz Andrukiewicz, Ełk 0:59:31
3. Robert Jarzębak, Dobroń 1:05:20

Klasyfikacja Największa Drużyna

1. Ełk Force One - 11 osób
2. Urząd Miasta Łodzi - 10 osób
3. Gmina Sompolno - 8 osób

Klasyfikacja Najszybsza Drużyna

1. Ełk Force One, 06:30:32
2. Urząd Miasta Włocławek, 07:10:20
3. Urząd Miasta Łodzi, 07:16:08

mat. pras.


Mniej biegów w Falenicy. Nowe terminy

$
0
0

Miesiąc później niż planowano wystartuje piętnasty sezon Zimowych Biegów Górskich w Falenicy. Na uczestników czeka też jeden start mniej niż zwykle.

Według pierwotnego terminarza, opublikowanego jeszcze w październiku popularny cykl miał się rozpocząć 30 grudnia i potrwać aż do 10 marca. Tradycyjnie składać miał się z sześciu etapów, z których ostatni był epilogiem. Aby być sklasyfikowanym trzeba było ukończyć trzy z pięciu głównych biegów. Wg. najnowszych ustaleń tym razem rozegranych zostanie tylko pięć podstawowych biegów z cyklu. Bieg finałowy będzie też zaliczany do Ligi Festiwalu Biegowego w klasyfikacji „Najlepszy Góral ”.

Miłośnicy biegów górskich powrócą na falenicką wydmę dopiero 20 stycznia. Finał zaplanowano na 10 marca, kiedy to pierwotnie miał się odbyć epilog. Zmienia się też liczba startów wymaganych do sklasyfikowania w cyklu - wystarczy ukończyć trzy z czterech biegów.

- Zmiana wynika z względów logistycznych. Wydłużył nam się okres prac nad zapisami, więc musieliśmy przesunąć datę pierwszego biegu. Chcieliśmy dać ludziom czas na rejestracje i odbieranie numerów. W Warszawie są też inne biegi, w których uczestnicy chcą wystartować, więc zrezygnowaliśmy z jednego terminu. Lepiej było zrezygnować z jednego biegu niż stawiać ludzi przed trudnym wyborem - powiedziała nam Małgorzata Krochmal, organizatorka imprezy.

Po zaledwie kilku dniach zapisów limit miejsc jest już wyczerpany. Ostatnie numery startowe dostępne są już tylko na najkrótszą trasę. Dodajmy, że w pierwszej kolejności w dystrybucji były karnety na cały cykl. Uczestnicy mogą numery odbierać do 20 grudnia. Nieodebranie pakietu skutkuje anulowaniem zgłoszenia. W przypadku wolnych miejsc, zgłoszenia prowadzone będą jeszcze 22 grudnia. Przed każdym biegiem będzie uwalnianych jeszcze 30 pakietów, po 10 na każdy dystans.

Uczestnicy rywalizować będą na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Najkrótszy dystans nich liczy 3.33 km i składa się z jednej pętli (przewyższenie 85 m). Nieco bardziej zaprawieni mogą wybrać dystans 6.66 km składający się z dwóch okrążeń (przewyższenie 170m). Na najlepszych czeka dystans 10 km, liczący czy 3 rundy (przewyższenie sięga tu 255 m).

14. Zimowe Biegi Górskie w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ


Tatra Fest Bieg trudniejszy? „Nie chcemy zdradzać szczegółów”

$
0
0

Dwa tygodnie temu organizatorzy Tatrzańskiego Festiwalu Biegowego oficjalnie ogłosili datę przyszłorocznych zawodów, które mają się odbyć 18 sierpnia 2018. Przygotowania do imprezy idą pełną parą.

Tatra Fest Bieg, bo taki skrót tego wydarzenia utrwalił się w świadomości biegaczy górskich w Polsce, obędzie się już po raz trzeci. Impreza odbywa się co dwa lata, na przemian z Biegiem Granią Tatr w terminie, który przypada na długi sierpniowy weekend. Organizatorzy cały czas pracują nad uatrakcyjnieniem trasy biegu, którą mają nadzieje, utrudnić.

W poprzedniej edycji zawodnicy wystartowali z Parku Miejskiego w Zakopanem, a trasa wiodła przez Drogę pod Reglami do Doliny Chochołowskiej, przez Grześ, Rakoń, Wołowiec, Starorobociański Wierch, Ornak, do Doliny Kościeliskiej z z powrotem przez Regle do Zakopanego. W sumie biegacze pokonali ok. 56 km i ok. 3000 metrów przewyższenia.

Rozmowa z częścią zespołu organizacyjnego Tatra Fest Biegu: Magdą Ziają i Jackiem Żebrackim:

Ponad 2 tygodnie temu ogłosiliście w mediach społecznościowych, że niebawem pojawi się informacja o trasie i zapisach. Jaki jest status powyższych spraw.

Na przełomie listopada i grudnia odbędzie się spotkanie z przedstawicielami Tatrzańskiego Parku Narodowego na którym mamy nadzieje dostać oficjalną zgodę na przeprowadzenie zawodów i wytyczenie trasy. Nie chcemy zdradzać szczegółów, ale będziemy starać się przekonywać Park do zgody na wytyczenie nowej, nieco zmodyfikowanej, ale i atrakcyjniejszej dla biegaczy trasy. Możemy jedynie powiedzieć, że chodzi o to, żeby na podobnej długości trasie (56 km w poprzedniej edycji) dodać więcej przewyższeń, nawet do 1000 metrów.

Rozumiem, że nie możecie zdradzać szczegółów, ale powiedzcie chociaż czy Wasza impreza będzie miała status Mistrzostw Polski Skyrunning Ultra, podobnie jak w zeszłym roku Bieg Granią Tatr?

Kontaktowaliśmy się w tej sprawie z przedstawicielami Skyrunningu i zgłaszaliśmy deklarację organizacji, ale póki co nie ma jeszcze ostatecznej decyzji. Czekamy również na informację od ITRA dotyczącą liczby punktów jakie dostanie nasz bieg.

W poprzednich edycjach Tatrzański Festiwal Biegowy miał dwie odsłony: Tatra Fest Bieg na dystansie 56 km oraz Tatra Vertical na dystansie około 10 km. Zachowujecie tę samą formułę?

Wszystko będzie zależało od rozmów z Parkiem. Jeśli byłaby zgoda na modyfikację i tym samym uatrakcyjnienie trasy, wydaje się że całą uwagę skupimy na Tatra Fest Biegu. Co prawda wydarzenie przestaje być już wtedy Festiwalem, ale myślę, że biegacze nam wybaczą. Ostatecznie pewnie posłuchamy środowiska i zapytamy biegaczy w którą stronę mamy pójść.

Co z biegami kwalifikacyjnymi? Czy żeby pojawić się u Was na starcie wymagane jest ukończenie jakiś biegów kwalifikacyjnych?

Przyznam, że długo nad tym się zastanawialiśmy, ale doszliśmy do wniosku, że zrezygnujemy z tej opcji. Chcielibyśmy dać szanse zmierzenia się z tą trasą każdemu. Obserwujemy środowisko biegowe w naszym kraju i wiemy, że świadomość biegaczy bardzo wzrosła. Jeśli ktoś nie kończy jakiegoś biegu to przyczyną jest raczej kontuzja lub fatalne warunki pogodowe. Właściwie teraz się nie zdarza, żeby ktoś startował w ultramaratonach nieprzygotowany. Zresztą po to również będę limity czasowe na poszczególnych punktach.

Chcemy tym samy również wyróżnić się na tle Biegu Grania Tatr. Nie wszyscy gotowi są na tak długie ultra dlatego nasz bieg może być sprawdzianem swojej dyspozycji na równie wymagającej trasie, ale jednak nieco krótszej.

Czego Wam życzyć?

Przede wszystkim owocnego spotkania na przełomie listopada i grudnia. Nie możemy się doczekać „zielonego światła” od Parku. Mamy kilka naprawdę ciekawych pomysłów na przyszłoroczną edycję. Z pewnością biegacze też chcieliby poznać więcej szczegółów na temat naszej imprezy, tym bardziej, że teraz jest czas kiedy biegacze zastanawiają się jakie zawody dodać do swojego kalendarza biegowego.

Więcej już wkrótce na http://www.tatrafestbieg.pl/

mat. pras.


Gdynia gospodarzem MŚ w półmaratonie? Decyzja w weekend

$
0
0

Już w ten weekend dowiemy się, czy ONICO Gdynia Półmaraton otrzyma tytuł gospodarza Mistrzostw Świata w Półmaratonie w 2020 roku. Kandydaturę Gdyni wspierają nie tylko mieszkańcy miasta i polscy sportowcy, ale także Paula Radcliffe, rekordzistka świata w maratonie kobiet!

– Naszymi kontrkandydatami są Kijów i Bogota, myślę jednak że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani i mamy mocne argumenty w swoich rękach – mówi Michał Drelich, dyrektor zawodów. - W ostatnich dniach przed oficjalną prezentacją naszej kandydatury przed członkami Rady IAAF emocje sięgają zenitu. Czekaliśmy długo na ten dzień i mamy nadzieję, że wrócimy do Polski z dobrymi wiadomościami – dodaje Drelich.

Swojego głosu poparcia gdyńskiej kandydaturze udzieliła właśnie Paula Radcliffe, rekordzistka świata w maratonie kobiet (2:15:25, Londyn 2003 r.).

- W pełni popieram kandydaturę Gdyni. Wiem, że to będzie wspaniałe wydarzenie, świetna organizacja, wspaniała trasa i atmosfera. Trzymajcie kciuki za Gdynię! - mówi Paula Radcliffe.

Kandydaturę ONICO Gdynia Półmaratonu popierają znakomici sportowcy m.in.: Lidia Chojecka – Leandro, Anna Jakubczak – Pawelec, Anna Rogowska, Iwona Guzowska, Jacek Wszoła, Bogusław Mamiński, Marcin Chabowski, Adam Korol, Karolina Nadolska, Paweł Czapiewski, Sławomir Majusiak oraz Stephane Antiga, Andrzej Wrona i Paweł Zagumny.

mat. pras.


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>