Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Biegacz... postrzelony w głowę [ZDJĘCIA]

$
0
0

- Poczułem jakby cios w szyję. Myślałem, że to kij baseballowy. Odruchowo przyłożyłem rękę, zobaczyłem krew - relacjonuje Sébastien Delvenne, który podczas treningu w lesie został postrzelony w głowę. 

Do zdarzenia doszło w minioną sobotę w Waremme w Belgii. Wieczorem 21-latek biegał na otwartym terenie, po łące. Miał szczęście - kula nie zatrzymała się w jego ciele, a rany to efekt rykoszetu. Konieczna była jednak operacja i dwudniowa hospitalizacja. Ze szpitala wyszedł z 25 metalowymi szwami.

Nie wiadomo kto strzelał do biegacza. - Widziałem odjeżdżający samochód, prawdopodobnie nissana. Nie dostrzegłem numeru rejestracyjnego, ponieważ nie było wystarczająco dużo światła. Myślę, że strzały padły z okna samochodu - opowiadał portalowi rtbf.be Sébastien Delvenne. 

Rodzina biegacza prosi świadków zdarzenia o kontakt z policją. 

red. 

źródło: rtbf.be



4. Bieg Niepodległości w Jeleniej Górze - świąteczna radość z biegania

$
0
0

Ciemne chmury nadciągające znad Karkonoszy sypnęły kilka razy deszczem ze śniegiem, było zimno i wietrznie, ale biało - czerwony Bieg Niepodległości w Jeleniej Górze jest wyjątkowo odporny na ataki ze strony pogody.

Biegaczom tego dnia nie przeszkadza nic - ani przenikliwe zimno ani porywisty wiatr. Uśmiechnięci uczestnicy tych wyjątkowych zawodów z chłodem radzą sobie doskonale, a ich energia i radość udziela się wszystkim wokół. Znów mieliśmy więc rekord frekwencji, znów trzeba było podnosić limit startujących, znów podczas imprezy panowała świąteczna i radosna atmosfera.

To bieg inny niż wszystkie, bieg który nie tylko jest jednym z elementów miejskich obchodów Święta Niepodległości, ale wciąż pozostaje sportowym wyzwaniem - z atestowaną i szybką trasą. Można się więc tego dnia pobawić sportem i zamanifestować swój patriotyzm, można też zrealizować kolejny ambitny sportowy cel. Ważny jest natomiast fakt, że robimy to wspólnie, pod biało - czerwonym sztandarem.

Bieg główny, na trasie z Placu Ratuszowego na Plac Piastowski w Cieplicach - Zdroju, wygrał Michał Kulesza, który prowadzenia nie oddał praktycznie od samego początku. Kilkanaście sekund po nim bramą Parku Zdrojowego wybiegł Michał Dymitroca, a pasjonującą walkę na ostatnich metrach o miejsce trzecie stoczyli Michał Kur z Jakubem Jolibskim. Lepszy, o ułamki sekund, okazał się Kur.

Elżbieta Kowalewska wygrała wśród kobiet, pokonując Justynę Pomarańską i Sylwię Gardecką. Bieg na 5 km to jednocześnie III Memoriał Piotra Schmidla - pracownika cieplickiego uzdrowiska, które, pamiętając o zmarłym koledze - pasjonacie sportu, ponownie wystawiło silną biegową reprezentacją, zostając najliczniejszym biegowym teamem IV Biegu Niepodległości. Na tym dystansie najszybszy był Krzysztof Hadas, przed Łukaszem Klatką i Mateuszem Kaźmierczakiem. Najszybsza kobieta to Hanna Kaźmierczak, druga na mecie była Ewelina Szabelska, a trzecia Jagoda Durkalec.

Znów mieliśmy więc w Jeleniej Górze wszystko co potrzebne aby bieg uliczny był udany. Znakomitą atmosferę, szybką trasę, dobrą frekwencję, a do tego świąteczną otoczkę, która

pokazała jak radosne, szczere i oczywiste może być okazywanie patrotyzmu i szacunku dla narodowych symboli i naszej historii. Było więc też bardziej oficjalnie i podniośle - było przemówienie prezydenta miasta, były patriotyczne legionowe pieśni, biało - czerwone flagi i kotyliony.

Za rok jubileuszowy, piąty bieg, a rocznica odzyskania niepodległości jeszcze bardziej zobowiązująca, bo setna. Organizatorzy planują w związku z tym małe zmiany i dodatkowe atrakcje. Zmiany szykują się też na wiosennym Półmaratonie Jeleniogórskim, a amatorów biegania w górach już teraz wypada zaprosić na cykl Runner's World Super Bieg 2018. Biegowy sezon niby się kończy, ale właściwie zaczyna się już nowy...

mat. pras.


Jest nowy rekord świata na 100 mil!

$
0
0

W miniony weekend, na trasie biegu Tunnel Hill w USA padł nowy rekord świata. Camille Herron pokonała 100 mil w czasie 12:42:39 i przy okazji zajęła pierwsze miejsce w klasyfikacji open. Pokonała wszystkie kobiety i wszystkich mężczyzn!

Odbywający się w USA bieg Tunnel Hill to wylęgarnia rekordów. Ma certyfikowaną trasę, chociaż jej profil budzi wątpliwości. Wprawdzie jest płaska, ale nie można jej zaliczyć do typowo ulicznych. Prowadzi terenowym szlakiem pieszym. Z tego względu nie jest do końca wiadomo, który poprzedni rekord pobiła Herron. Była jednak szybsza zarówno od ubiegłorocznego wyniku Giny Slaby, która na bieżni uzyskała czas 13:45:49, jak i od Ann Trason, która w 1991 r. dystans 100 mil pokonała w czasie 13h47, tyle że zrobiła to na asfalcie.

Dla Camille Herron był to pierwszy ukończony bieg 100-milowy. Wcześniej odnosiła sukcesy na krótszych dystansach. W 2015 r. została mistrzynią świata na dystansie 50 km. W tym samym roku zdobyła mistrzowski tytuł na 100 km. W 2017 r. próbowała swoich sił w Western States 100, ale nie poradziła sobie z warunkami atmosferycznymi i szybko odpadła z rywalizacji. Wygrała za to Tarawera Ultra i zajęła drugie miejsce w Bandera Ultra.

Najgłośniej zrobiło się o niej, gdy jako pierwsza od 20 lat Amerykanka wygrała Comrades Marathon. Na trasie tego największego ultramaratonu w Afryce również toczyła korespondencyjny pojedynek z... Ann Trason, która wygrała Comrades Marathon w 1996 i 1997 r. Herron jest zaledwie drugą Amerykanką w historii zwycięstw tego biegu, jednak od swojej poprzedniczki była wolniejsza.

IB


Znamy zwycięzców Triady Biegowej w Warszawie

$
0
0

Warszawska Triada Biegowa w swoich liczbach robi ogromne wrażenie. Łącznie we wszystkich imprezach wystartowało w tym roku blisko 29 000 osób! Jednak tylko niecały tysiąc  ukończyło wszystkie biegi. W tym roku po raz pierwszy stworzono klasyfikacje dla najbardziej konsekwentnych.

    

W samym tylko 29. Biegu Niepodległości na mecie zameldowała się rekordowa liczba  15 014 uczestników. Łącznie 9 700 osób rywalizowało na dwóch dystansach 5 i 10 km podczas 27. Biegu Powstania Warszawskiego. Cały cykl rozpoczął Biegu Konstytucji 3 maja, gdy na mecie zjawiło się 4960 biegaczy. 

Przed listopadowym biegiem szansę na ukończenie Warszawskiej Triady Biegowej w klasyfikacji 5-5-10 miały 563 osoby. Natomiast na dystansie „5-10-10” było to 1373 biegaczy.  Dla  zwycięzców w klasyfikacji generalnej przewidziano nagrody. Pod uwagę brano łączny czas uzyskany we wszystkich trzech biegach.

Ostatecznie w pierwszej z kategorii sklasyfikowanych zostało 301 uczestników, w tym 138 kobiet. W drugiej 634 osoby, z czego 141 to panie. Historycznymi zwycięzcami pierwszej edycji tego oryginalnego Grand Prix zostali odpowiednio Maciej Badurek i Marta Zalewska oraz Kamil Jastrzębski i Anna Łapińska.  

Klasyfikacja wynagradza wytrwałość biegaczy. Jedna ze zwyciężczyń triady – Marta Zalewska, Bieg Konstytucji ukończyła na piętnastej pozycji (21:26), w Biegu Powstania Warszawskiego uplasowała się na jedenastym miejscu z czasem 21:28, natomiast w Biegu Niepodległości była 70., z rezultatem 43:38. Za rok o zwycięstwo powinno być jednak trudniej. 

Warszawska Triada Biegowa - klasyfikacja „5-5-10”:

Mężczyźni:

1. Maciej Badurek - 1:02:56 ( suma czasów) 
2. Paweł Czyżkowski - 1:09:03 
3. Michał Łasiński - 1:09:59 
4. Tomasz Lipiec – 1:10:50
5. Mariusz Piotrowski - 1:12:42 
 
Kobiety 

1. Marta Zalewska - 1:26:32 
2. Joanna Trzaskowska - 1:34:10 
3. Weronika Jęksa - 1:34:11 
4. Agnieszka Gontek - 1:39:23 
5. Patrycja Kujawa - 1:39:49 

Warszawska Triada Biegowa - klasyfikacja „5-10-10”

Mężczyźni:

1. Kamil Jastrzębski - 1:16:22 (suma czasów)
2. Jędrzej Josypenko - 1:27:29 
3. Robert Zając - 1:29:00 
4. Marcin Wysocki - 1:31:02
5. Wojciech Piszczatowski - 1:31:19 

Kobiety:

1. Anna Łapińska - 1:30:10 
2. Justyna Kostrzewska - 1:41:26
3. Karolina Epa - 1:49:05
4. Magdalena Dobaj- Zarek - 1:49:06
5. Anna Gadomska 1:50:28 

Pełne wyniki: TUTAJ i TUTAJ.

RZ


Karolina Nadolska o maratonie: „Mam jeszcze chrapkę na szybkie bieganie"

$
0
0

Ze zwyciężczynią 5. PKO Biegu Niepodległości w Rzeszowie, nieoficjalną rekordzistką Polski w półmaratonie rozmawiał Paweł Pakuła.

Jak się biegło w Rzeszowie? 

Super, był dziś taki fajny chłodek do biegania. Biegacze to lubią i ja też bardzo. Dziś troszeczkę ten wiatr utrudniał, były momenty na trasie że dawał się we znaki. Wszystko byłoby fajnie, gdyby można było z kimś współpracować. A mój bieg wyglądał tak, że w zasadzie dziewczyny przytrzymały mnie do drugiego kilometra, potem troszeczkę szarpnęłam i już zrobiła się luka i już zostałam sama. Ani nie było mężczyzny który by mi pomógł; grupa mężczyzn z czołówki była za mocna dla mnie i zostałam sama. Te 8 km musiałam pokonać sama. To jeszcze nie byłby wielki problem gdyby nie ten wiatr momentami. Bo człowiek zostaje sam i dostaje taki wiatr w twarz to on troszeczkę przeszkadza, a wiemy, że to stracimy pod wiatr to nigdy nie zyskamy z wiatrem. A ta trasa była jeszcze tak dziwnie dziś ułożona, że wydawało się, że gdzieś powinno być z wiatrem a ten wiatr zawsze gdzieś był niesprzyjający. On trochę dziś utrudniał bieganie i ten wynik dzisiejszy, leciutko powyżej 33 minut, myślałam, że uda mi się tu połamać 33 minuty. Ale jak na samotny bieg, w takich warunkach to jest to przyzwoicie aczkolwiek wydaje mi się że tak 32:30-32:40 jestem w stanie na tą chwilę pobiec. W takiej jestem dyspozycji.

Skąd pomysł na ten start? Dlaczego 10 km, właśnie teraz?

Ja bardzo lubię dystans 10 km, do półmaratonu. Oczywiście ostatni maraton, który miałam to był 3 lata temu, bo jestem po urodzeniu dziecka. Co prawda córka ma 2,5 lata ale od tego czasu nie ukończyłam żadnego maratonu. Ostatni mój maraton był przed ciążą i przed narodzinami córki. Teraz miałam próbę, pierwszy maraton po dziecku w Chicago. Wydawało się że wszystko jest w porządku natomiast tego biegu nie ukończyłam ze względów nie wiadomo jakich. Po prostu nie był to mój dzień. Wraz z rodziną podróżuję i przygotowuję się w wysokich górach w Colorado, tam mamy takie swoje miejsce i tam też przed tym biegiem wszyscy razem wyjechaliśmy i naprawdę zostawiłam dużo serca w tym treningu. Chciałam po 3 latach nieobecności na dystansie maratonu wrócić do niego. Nie szło mi od początku. Nigdy z czymś takim nie spotkałam się w swojej karierze. Nie ukończyłam tego maratonu, troszeczkę to zabolało. Zawsze jak to w takich sytuacjach bywa człowiek mówi „nigdy więcej tego maratonu”.

A nie jest tak, że chciałoby się odkuć?

Właśnie nie, pierwszy moment jest taki że człowiek mówi „nie” – to jest jednak dużo wyrzeczeń, dużo poświęceń, nie tylko moich ale też całej mojej rodziny. I nie wychodzi i to bardzo boli. A jak wiemy tego maratonu powtórzyć nie możemy. Aczkolwiek ja zeszłam w takim momencie, że mogłam go powtórzyć, na 27. kilometrze. Nawet mąż i trener Zbyszek Nadolski namawiał mnie żeby bardzo szybko jeszcze raz podejść do maratonu bo wiedzieliśmy, że to jest jakiś wypadek przy pracy, który się zdarzył. Ale ja mentalnie i psychicznie nie byłam w stanie się zebrać. I dlatego jestem napracowana, „natrenowana” tym treningiem wysokogórskim i muszę teraz startować bo zeszłam z maratonu ale wiem, że ta dyspozycja jest. I to też było widać dzisiaj: z dużym luzem i swobodą biegłam dzisiaj 33 minuty z maleńkim kawałkiem a więc to więc widać że ta dyspozycja jest.

W niedzielę biegnie Pani półmaraton w New Delhi...

To duży półmaraton, natomiast problem New Delhi to oczywiście pogoda: Indie czyli ciepło i teraz organizatorzy mierzą się z problemem związanym z zanieczyszczeniem powietrza. Na tą chwilę nie wiadomo w ogóle czy ten półmaraton się odbędzie. Natomiast bilet mam, i jestem gotowa na podróż. Może się nawet zdarzyć tak, że się doleci i bieg się nie odbędzie ze względów naszego bezpieczeństwa. To jest mój najbliższy bieg. Potem oczywiście biegi krótsze w Europie. Zakończę biegiem sylwestrowym i pomyślimy o jeszcze jednej próbie maratońskiej. Bo wiem, że mogę ten maraton jeszcze bardzo szybko pobiec. Moja życiówka to 2:26:31, dwa razy ocierałam się o rekord Polski, tak naprawdę i byłam już bardzo blisko. Ja nie mówię oczywiście, że ten rekord będę bić czy będę próbowała bić, ja muszę najpierw wrócić na dystans maratonu w sensie przyzwoitego wyniku. Ale też mam jeszcze chrapkę na szybkie bieganie w maratonie.

A w jakich miesiącach chciałaby Pani ponownie wystartować w maratonie? Styczeń, luty?

Nie to jest za szybko. Bardziej nas interesuje marzec. Żeby było bezpieczeństwo dobrej pogody. Dopiero po tym Chicago zaczynam dojrzewać do tego, że może jeszcze raz ale jeszcze potrzebuję troszeczkę czasu. Pewnie za chwilę znowu wyjedziemy do Colorado, tam mamy taką swoją bazę, swoje miejsce dobrze się tam czujemy, i życiowo, i treningowo i sportowo. Gdyby się okazało, że jakiś maraton będę miała zakontraktowany to oczywiście z przygotowaniami Ameryce.

Rozmawiał Paweł Pakuła


Nie zwycięstwo a zdrowie kolegi. Wzorowa postawa młodego biegacza! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Wielkie nazwiska, uczeń w karetce, pomylona trasa, walka o miejsca i bohater, który zrezygnował ze zwycięstwa. Tak przebiegała w weekend w Warszawie biegowa rywalizacja ok. 160 uczniów z 16 szkół im. Józefa Piłsudskiego.

Zaczęli od Mili Niepodległości. Ten bieg był zainaugurował tegoroczny, rekordowy 29. Bieg Niepodległości w Warszawie.

Rozpoczął się jako mila, ale zakończył jako Młodzieżowy Bieg o Puchar Ministerstwa Sportu i Turystyki. Wszystko dlatego, ze skupieni na rywalizacji i chęci zwycięstwa uczniowie... nie zauważyli gdzie pojechały prowadzące ich pojazdy.

W efekcie skręcili przed czasem i pokonali o połowę krótszy dystans niż planowano. Nie zaważyło to na kwalifikacji, bo cała grupa młodych biegaczy obrała ten sam wariant trasy. Warunki biegu były więc dla wszystkich takie same.

Puchar Ministra trafił w ręce Julii Zegan z Warszawy oraz Krzysztofa Różnickiego z Sierakowic. Drużynową rywalizację wygrali ze Szkole Podstawowej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Podhorcach.

Biegający uczniowie mieli w tym dniu doborowe towarzystwo. Rozgrzewkę prowadził Jan Marchewka - zwycięstwa pierwszej edycji Biegu Niepodległości. Wraz z nim w imprezie wzięli udział: Bogusław Mamiński - wicemistrz świata z 1983 roku na 3000 m z przeszkodami oraz rzadko widziany w Polsce były (1990 r.) rekordzista kraju w maratonie (2:09.41) Antoni Niemczak.

Uczniowie po przekroczeniu linii mety nie mieli czasu na długi odpoczynek. Jeszcze tego samego dnia sprawdzali swoją formę w Teście Coopera, a w niedzielne przedpołudnie przyjechali do Centrum Olimpijskiego, by wystartować w Mili Olimpijskiej. Tę rywalizację wygrali w kategoriach wiekowych Julia Zegan i Maciej Bielski (ze SP nr 94 w Warszawa) oraz Antonina Król i Krzysztof Różnicki (SP Sierakowice). W klasyfikacji zespołowej pierwsze miejsce zajęła Szkoła Podstawowa nr 41 w Częstochowie.

Jednak to nie zwycięzcy byli tego dnia najważniejsi. Jakub Kozak ze SP. im. Józefa Piłsudskiego w Mełgwi był w ścisłej czołówce. Mógł ten bieg wygrać, ale gdy zobaczył, że jeden z uczniów nie może dalej biec, zrezygnował z walki o miejsce. Całą energię włożył w jak najszybszy powrót na metę i zawiadomienie nauczyciela oraz ratowników medycznych o problemie.

Poszkodowanemu nic poważnego się nie stało. Wymagał jednak pomocy medycznej. Trzeba też przyznać, że kondycją wykazał się nauczyciel, który zdenerwowany sytuacją również pokonał biegiem dystans do ucznia i z powrotem. Jakub Kozak za swoją postawę otrzymał specjalną nagrodę „Fair Play”.

- Tak, mogłem to wygrać - przyznał bohater biegu.

W niedzielę uczniom również towarzyszyła zasłużona dla sportu osoba. - Postawcie sobie taki sam cel, jak ja, gdy byłam w waszym wieku - powiedziała brązowa medalistka olimpijska, mistrzyni świata z 2007 r. i dwukrotna wicemistrzyni świata Zofia Klepacka i wystartowała młodzieżową Milę Olimpijską.

IB


Chomiki pobiegły i pomogły. Z rozmachem. Czterech na podium! [ZDJĘCIA]

$
0
0

W czwartek na warszawskim Ursynowie rozegrano trzeci już Bieg Chomika. Udział w imprezie był darmowy, a uczestnicy wsparli podopiecznych „Fundacji Znajdki” przynosząc na start karmę, koce i zabawki dla potrzebujących zwierząt. - Zebraliśmy 300 kg karmy, podkłady, środki czystości, zabawki, smycze - informują z dumą organizatorzy. 

Porównując tę edycję z pierwszymi zawodami, rozegranymi rok temu dostrzegalna była spora różnica niemal w każdym aspekcie organizacji imprezy. Dyrektor zawodów nie zasypywał gruszek w trocinach... tzn w popiele, mówiąc, że ta edycja będzie ekskluzywna. Nie było już biura zawodów zlokalizowanego w bagażniku auta, a zawodnicy nie tłoczyli się na parkingu. W zamian biegacze mieli do dyspozycji miejscowy skatepark (co tylko niezbyt podobało się miłośnikom jeżdżenia na deskorolce - red).

Wśród ramp i „funbox'ów” pojawiło się m.in. stoisko do wydawania pakietów, a także stół do masażu. Na jednej z przeszkód skateparku narysowano... podium. Kredą. Co ważniejsze, meta nie była już namalowaną linią na ziemi, jak to bywało poprzednio, w zamian pojawiła się dmuchana brama. W ten sposób uleciała kameralna otoczka zawodów, przypominających minioną epokę biegów. Uczestnicy otrzymali bowiem dobrze zorganizowany, mały bieg na ok. 200 osób z transmisją na portalach społecznościowych. XXI wiek...

„Chomiki” rywalizowały na dystansie 10 km. Trasa składa się z sześciu okrążeń i prowadziła wokół Parku Przy Bażantarni. Od biegania w kółko mogło się zakręcić w głowie, ale uczestnicy niczym gryzonie w kołowrotku cierpliwie kręcili kolejne rundy. Nie brakowało pomyłek wynikających ze zmęczenia. Niektórzy chcieli kończyć rywalizację za wcześnie, inni biegli o jedno okrążenie więcej niż trzeba.

Tempo biegu nadawali Wojciech Kopeć i Mikołaj Raczyński. Co jakiś czas zawodnicy zmieniali się na prowadzeniu. Mijały kolejne rundy, ale nikt nie decydował się na ucieczkę. Ostatecznie obaj w biegli solidarnie na metę, unosząc ręce w geście zwycięstwa. Co prawda według aparatury o ułamki sekund szybszy był Wojciech Kopeć - brązowy medalista MP w półmaratonie z 2014 roku, ale obu przypisano identyczny czas – 33:27 i pierwsze miejsce ex aequo. Dzięki temu na... drugie miejsce awansował Marek Wilczura z wynikiem 35:39. Na najniższym stopni upodium znalazł się Daniel Karolkiewicz, który metę przekroczył jako czwarty z rezultatem 36:25.

- Podczas biegu powiedzieliśmy sobie, że jest to bieg charytatywny i nie ma sensu się ścigać. Zarówno ja jak i Mikołaj chcieliśmy zrobić dobry trening. Chciałem pobiec po 3:20 min./km ten dystans i sprawdzić się trochę. To tempo odpowiadało Mikołajowi. Zmienialiśmy się na prowadzeniu. Na ostatnim okrążeniu uzgodniliśmy, że złapiemy się za ręce przed metą, żeby nie było żadnych niedomówień, że ktoś kogoś wyprzedził - powiedział nam po biegu Wojciech Kopeć.

- Ten pomysł mi się bardzo podobał. Jak dobiegłem do Wojtka to ustaliliśmy, że robimy mocny bieg ciągły. To jest super bieg z fajną inicjatywą. Nie zawsze trzeba walczyć o sekundy i miejsca. Wygrałem bieg zimą, ale wtedy biegłem sam i tempo było wolniejsze. Teraz, biegnąc we dwójkę, było super - dodał Mikołaj Raczyński, zwycięzca Mikołajkowego Biegu Chomika.

Wśród pań od początku prowadziła Weronika Brzuchalska. Biegaczka ma za sobą niezwykle zabiegany czas. W przeciągu trzech dni startowała w trzech imprezach – we wtorek w mityngu Warsaw Track Cup, w środę razem z koleżankami zwyciężyła w Nocnej Sztafecie Janusza Kusocińskiego, a teraz była najlepsza w Biegu Chomika, z rezultatem 42:22.

- Uwielbiam takie biegi, gdzie się biega w kółko. Mój ulubiony dystans to 10 000m na bieżni. Pokonywanie rund nie stanowi dla mnie problemu. Atmosfera była super, uczestnicy dopingowali się wzajemnie. Starałam się biec obok jednego z kolegów, więc przypadkowo dorobiłam się pacemakera, który mi sporo pomógł (śmiech). Po każdym kilometrze mówił mi jaki mamy czas. Bardzo mu dziękuje. Oczywiście wynik mógłby być lepszy, ale to był bardziej treningowy start. Czuję, że jestem już trochę zmęczona. Teraz dochodzi jeszcze sesja i egzaminy. To jest moja trzecia nieprzespana noc. Gdybym odpoczęła... - opowiadała zwyciężczyni.

Drugie miejsce zajęła Róża Bartnicka zwyciężczyni pierwszej edycji imprezy, która tym razem uzyskała czas 43:11. Trzeci była Natalia Gałązka, z wynikiem 44:35.

Po biegu na uczestników czekały medale (w formie magnesów, które można powiesić na lodówce), dekoracja zwycięzców oraz losowanie nagród. Wśród nagród był losowany Pakiet VIP na 8. PKO Festiwal Biegowy do Krynicy- Zdroju. Szczęśliwcem został Bartłomiej Sternik.

- Cieszę się, że padło na mnie. Z programu Festiwalu Biegowego najbardziej interesuje mnie Życiowa Dziesiątka. To jest ciekawy bieg, słyszałem, że można tam wykręcić dobry wynik. Chętnie poprawie swój rezultat. Z resztą oferty jeszcze muszę się zapoznać - powiedział nam Bartłomiej.

FestiwalBiegów.pl jest patronem medialnym Biegu Chomika.

RZ

O życiu, o bieganiu... Spotkaj się z Ambasadorem w Opolu

$
0
0

Prelekcje i warsztaty będą towarzyszyć w weekend Opolskiemu Festiwalowi Biegowemu. Jednym z prelegentów będzie Paweł Góralczyk, Ambasador Festiwalu Biegów. 

Paweł miał być piłkarzem. Jednak epilepsja zniszczyła jego karierę. Choć pokonał tę chorobę, to przyszedł kolejny cios. Teraz jednak jego życie nabiera rozpędu, a sport i bieganie pełnią w nim istotną rolę.  

Historię Pawła mieliście okazję poznać w naszym długim wywiadzie z biegaczem - TUTAJ. Paweł chętnie dzieli sie swoim doświadczeniem, bo wie jak ważne jest wsparcie.

- W Opolu będę mówił o swojej walce z życiem, o drodze z piekła do nieba. Opowiem jak to się stało, że nagle musiałem walczyć z kilkoma chorobami na raz, i jak udało mi się wyjść na prostą - zaprasza Paweł. 

Wiara, determinacja, waleczność, nadzieja - wszystko to znajdzie sie w książce, a także w filmie biograficznym Pawła, który ma powstać. W Opolu będzie okazja zapytać o kulisy tych projektów. 

Spotkanie z Pawłem Góralczykiem zaplanowano na piątek 17 listopada na godz. 19:30. W sobotę Paweł dołączy do uczestników biegu na 10 km.

red.



Ateny chcą być jak Nowy Jork. W jednym mają niepodważalną przewagę

$
0
0

Aż 18,5 tys. uczestników i 100 tys. kibiców ustawionych wzdłuż trasy zgromadził w niedzielę 35. jubileuszowy Maraton Ateński (Athens Marathon - The Authentic). W kolejnych latach może być jeszcze ciekawiej.

Grecka federacja lekkoatletyczna (SEGAS) zwróciła się do greckiego rządu z prośbą o wsparcie wydarzenia. W opinii działaczy, bieg może i powinien gościć jeszcze więcej uczestników oraz w pełni wykorzystywać swoją historię.  

- Jeśli greckie państwo wzmocni finansowo mięśnie Maratonu Ateńskiego, elita czy po prostu Ci, którzy chcą pobiec szlakiem Filipidesa, będą mogli powiedzieć jak zwycięzca niedzielnego biegu - "bieganie tutaj to nadzwyczajne przeżycie" - stwierdził Kostas Panagopoulos, szef SEGAS.        

W szczególe, działacze chcą przede wszystkim rozbudować strefę startu w mieście Maraton, skąd ruszają uczestnicy historycznego biegu. - W maratonie może wystartować 25 tys. i więcej biegaczy - twierdzi Kostas Panagopoulos. Podkreśla, że grecka ekonomia podnosi się z kolan i niezbędne inwestycję mogą zostać zrealizowane nawet dzisiaj. - Grecja ma dziś ma takie możliwości - podkreślił. Zaangażowanie państwa w wydarzenie uznał za kluczowe. 

Działania SEGAS to także bezpośrednie następstwo kongresu AIMS, który towarzyszył w tym roku Maratonowi Ateńskiemu. Odbierając nagrodę "Maratonki Roku" Mary Keitany stwierdziła, że chciałaby pobiec w Atenach. Trasę biegu przyrównała do tej w Nowym Jorku, podkreślając jednocześnie historię greckiego maratonu. - Chciałabym spróbować - stwierdziła Keitany. 

red.

fot. SEGAS-AMA


"Czesząc chaszcze, grzebiąc w krzakach" Nasze GEZnO w Krynicy-Zdroju [ZDJĘCIA]

$
0
0

Krynica, 11 listopada, 7:58. Organizator wynosi na plac przed ośrodkiem „u Leśników” kilka koszyczków i rozstawia je na trawniku pośród tłumu około 350 zawodników. Ich zawartość to mapy dla poszczególnych kategorii. Wraz z Jarkiem ambitnie zapisaliśmy się do VMM1, czyli „młodszych dziadów”, jak sami się nazwaliśmy. Obaj mamy trochę doświadczenia w biegach górskich, lecz jesteśmy orientacyjnymi nowicjuszami. Większość uczestników Górskich Ekstremalnych Zawodów na Orientację to starzy wyjadacze.

Rozgrywana po raz 16. impreza odbywa się co roku w innym miejscu i zyskała sobie kultowy status wśród orientalistów. Tradycyjnie ma ona dwudniową formułę. W sobotę biega się scorelauf, czyli wyścig z dowolną kolejnością zaliczania punktów kontrolnych, a w niedzielę kolejność jest wyznaczona. Od jakiegoś czasu GEZnO biega się w drużynach dwuosobowych, a w kategorii rekreacyjnej dozwolone są także większe zespoły.

Ty pójdziesz górą...

Na sygnał bierzemy mapy i szybko postanawiamy lecieć przeciwnie do wskazówek zegara, zaczynając od wywalonego na pd-zach. punktu 32. Tu warto dodać, że każda z ośmiu kategorii ma inną trasę. Nasza VMM1 jest chyba najmniej licznie obsadzona – tylko 7 par, lecz za to bardzo mocnych i doświadczonych – oprócz nas, znaczy się. Najpierw jednak gromadnie lecimy na południe główną drogą na Muszynę, czując się jak na festiwalowej Życiowej Dziesiątce. Po porannym deszczu nie ma śladu. Wychodzi słońce, które będzie nam towarzyszyć cały dzień.

Nie jesteśmy jedyni, którzy odbijają w prawo w wiejską drogę przy drugiej stacji benzynowej. Kilometr dalej pod linią energetyczną wbijamy się w jar, w którego rozwidleniu wg opisu ma być punkt. Część grupki drze górą. Mi już wszystko jedno, bo nowe buty i tak przed chwilą ochrzciłem w błotnej kałuży. Lampion siedzi zgodnie z opisem. Podbijamy karty perforatorem i wracamy górą, bo tak szybciej. Jak to śpiewają w Szkocji, you'll take the high road and I'll take the low road...

Żółtodzioby dwa

Towarzystwo się rozrzedza. Nie wiemy, czy jeszcze ktoś leci stąd na PK53 po przeciwnej stronie głównej drogi. Jarek zdecydowanie odrzuca mój pomysł przejścia w bród Kryniczanki, więc grzecznie wracamy naokoło przez stację benzynową. Wiejska droga, stromy dukt zrywkowy, coraz mniej wyraźna ścieżka i wreszcie bezdroża doprowadzają nas do następnego lampiona na dnie jaru. Tu już zostajemy zupełnie sami.

Dotąd nawigacja była prosta, nawet dla takich żółtodziobów jak my. Chociaż sobie nieźle radzę z mapą i kompasem w nieznanym terenie, to mam za sobą tylko po jednym leśnym i miejskim BnO u siebie w Łodzi. Jarek m.in. ma za sobą dwukrotnie setkę B7D, a niedawno ukończył morderczy 300-kilometrowy PTL w Alpach – z jednym z jego partnerów z tamtej imprezy, jego imiennikiem Jarkiem Haczykiem, niedawno rozmawialiśmy– ale w orientacyjnej zabawie jest zupełnie zielony. Jego zaletą jest natomiast dobra znajomość szlaków i ścieżek wokół Krynicy, ponieważ ze względów rodzinnych często tu bywa. Teraz naszym jedynym celem na obydwa dni jest dotarcie do mety w 8-godzinnym limicie, podbijając po drodze wszystkie punkty. Dziś mamy ich jedenaście.

Przelot całej trasy po krótkiej dyskusji mamy ustalony. Po chaszczowaniu przez jeżyny, na grzbiecie na krótko łapiemy znany Jarkowi niebieski szlak, ale zaraz go opuszczamy spadając na pn-wsch. narciarskimi stokami. Za parkingiem prosto pod górę na azymut łapiemy PK49. Jakiś inny zespół równocześnie nabiega z zachodu i razem spadamy na drugą stronę grzbietu do Tylicza. Droga, ścieżka pod górę, trzeci już dziś jar i mamy PK55.

Dół, pozycja strzelecka

Może nie najprostszym, ale skutecznym wariantem osiagamy grzbiet z czarnym szlakiem prowadzącym na zachód na Huzary. PK45, obrazowo opisany jako „dół, pozycja strzelecka”, rzeczywiście namierzamy w pozostałościach okopów po dłuższej rozkminie i czesaniu terenu. Z pobliskiej strzelnicy gdzieś z dołu słychać strzały, co tylko dodaje klimatu. Spotykamy tam znaną mi z górskich biegów Anię, która mnie namówiła na GEZnO. Dziś napiera wraz z Magdą – żoną Bartka Karabina, dwukrotnego zwycięzcy BUT305. W końcowej klasyfikacji zajmą 2. miejsce w kat. KK.

Udaje mi się namówić Jarka na wariant na szagę do PK48. Szybko spadamy na południe do szosy i rypiemy stromo na azymut na kolejny grzbiet. Przy lampionie jak spod ziemi wyrastają napieracze, zjawiający się równocześnie ze wszystkich stron świata. Mamy ponad połowę punktów, to już regulaminowo można na piwo i na metę! – śmiejemy się. Na skuśkę na azymut w dół, łapiemy orientacyjny potok, przekraczamy leśną drogę i namierzamy rozwidlenie strumieni. Do głęboko skitranego PK50 prowadzi dupozjazd ścianą jaru rodem z myślenickiego Runmageddonu.

Cywil, przeszkoda!

Wracamy na drogę i lecimy na zachód w kierunku Krynicy. Po niecałych 2 km spadamy między działkami w kierunku potoku, gdzie „na górce” ma być PK43. Niedowiarek Jarek nie wierzy w górkę pośrodku strumienia, a ja już ją widzę oczyma duszy.

Dobiegamy do ogrodzenia z siatki. Nie ogradza niczyjej działki, tylko po prostu oddziela nasz potok od reszty świata. Z jego drugiej strony pojawia się inny zespół. Pytają, jak to przejść. Mamy ten sam problem – odpowiadam. Bez zastanowienia przeskakuję płot, rozdzierając gacie na tyłku. Pozostała trójka po chwili zastanowienia idzie w moje ślady. Jarek później stwierdzi, że jestem jak pies Cywil ze starego serialu.

Szybko łapiemy oczywistą górkę w rozwidleniu potoków, ale punktu nie ma. Rozdzielamy się – Jarek w lewo, ja w prawo. Po chwili woła, że ma lampiona. Jest na następnym rozwidleniu, które z mapy raczej nie wynikało. Ale rzeczywiście na górce...

Teraz czas na Jarka i jego znajomość terenu. Przed nami Góra Parkowa, po której często biega. Na zmianę drogami i chaszczami, przez szczyt trafiamy na położony po jej północnej stronie niezbyt oczywisty PK40. Krótki przelot przez miasto, ulicą pod górę na północ, ścieżką przez las. Drąc przez jeżyny i krzory, wariantem na azymut godnym mistrzów orientacji wpadamy prosto na PK36, ukryty w rozwidleniu jarów.

Śladami Małysza?

Po własnych śladach wracamy do Panoramy, skąd Jarek zna skrót schodami i ścieżką do centrum Krynicy, prawie pod sam stok narciarski na Krzyżowej. Nim w górę aż do niebieskiego szlaku z Runku, którym finiszuje festiwalowy B7D. Tam spotykamy znajomych Tomka i Adama, biegnących w kategorii MMX.

Nasz ostatni, jedenasty PK34 zupełnie się nie zgadza z opisem. Nie mamy pojęcia, skąd organizatorzy wymyślili tekst „mulda, ślady skoczni narciarskiej”. Namierzamy go grupowo z kilkoma innymi zespołami, w tym następnymi znajomymi Marzką, Arturem i ich psem. Jutrzejszy etap pobiegną w czwórkę, z jeszcze jednym psiakiem.

Ścieżką, ulicą, a na koniec 2 km główną drogą wracamy do bazy. Jarkowi chyba się włącza tryb ścigacza. Ale i tak zajmujemy zaszczytne przedostatnie miejsce w naszej kategorii, z czasem 5:30:30 i prawie godzinną stratą do piątej pozycji. To było do przewidzenia, że z takim towarzystwem nie mamy co konkurować. Ale i tak jesteśmy zadowoleni z wypełnienia planu. Zero wtop nawigacyjnych, wszystkie punkty zaliczone z dużym zapasem czasu. Elektroniki nie używaliśmy, ale wg moich późniejszych wyliczeń wyszło ze 29 km i coś koło 1500 m+.

Prawdziwa cnota...

12 listopada, 7:00. Najszybsi z poszczególnych kategorii startują według wczorajszych czasów, a cała reszta grupowo o 7:30. Wbrew przewidywaniom nie rzucili nas w stronę Jaworzyny, tylko znów na południowy wschód. Już nie jest tak ładnie jak wczoraj. Jak śpiewa Mezo, siąpi, ziąb i... Ale za to dziś mamy do podbicia tylko sześć punktów.

No i znowu główną drogą na południe, ale skręcamy z niej dużo wcześniej, i tym razem w lewo. Wiejska droga przechodzi w dukt, nasz pierwszy punkt nr 65 zgodnie z opisem na jego przecięciu ze strumykiem. Na kolejny PK54 wybieramy może trochę za długi, ale łatwy nawigacyjnie wariant znanym nam częściowo z wczoraj niebieskim szlakiem. Wkrótce zostajemy na nim sami.

Za szczytem odbijamy ścieżką na południe i rozglądając się na boki łapiemy lekko schowany PK54. Chwilę wcześniej chyba mi się udało przekonać Jarka do przekroczenia Muszynki w bród. Trafił do niego argument o zaoszczędzeniu 3 km. Spadamy zrywkowymi drogami stromo na południe wprost w dolinę. Prawdziwy orientalista rzeki się nie boi – zachęcam partnera – tak jak cnota krytyki! Na Łemko mieliśmy kilkanaście takich potoków w pierwszą noc i było dużo zimniej!

Na przemytniczym szlaku

Woda do pół łydki przyjemnie chłodzi. Po kilkunastu krokach jesteśmy po drugiej stronie. Wbijamy się dokładnie w rozwidlenie na Wojkową. Jak opowiada Jarek, to wieś o wielowiekowych tradycjach przemytniczych, gdzie nawet Niemcy w czasie ostatniej wojny zostali przekupieni i spici w trupa, by nie przeszkadzali w działalności gospodarczej. Po chwili odbijamy w prawo w leśną dróżkę, by ukosem w górę przedostać się na PK67. Wynosi nas trochę za daleko na południe i musimy kawałek zawrócić, by na rozległej trawiastej przełęczy znaleźć drzewo z wiszącym lampionem. Pół roboty za nami.

Do następnego punktu czeka nas długi i skomplikowany nawigacyjnie przelot. Zaczyna się jednak łatwo – błotnistą, a w dole kamienistą łąką w dół linii energetycznej. Na zbiegu Jarek zalicza niegroźną glebę. Podnosi się za szybko, bym zdążył wyjąć aparat z kieszeni. Na przeciwny stok doliny wydaje nam się rozsądnie podejść dalej mniej więcej wzdłuż słupów. Ilość błota przywodzi na myśl pewien inny bieg, który raz miałem przyjemność ukończyć.

BŁOTnO

Buty głośno ciumkają w błotku, a czasem nawet chcą w nim zostać. Kiedy się tak ześlizgujemy trzy kroki w dół po każdych dwóch w górę, w głowie układam sobie alternatywne nazwy dla naszej imprezy. Beskidzko-Łemkowska Ostra Trasa na Orientację chyba najlepiej pasuje. Przynajmniej brzmi ładniej, niż Górska Ultra Wyrypa. Też na orientację...

Nasz wariant jest taki kompromisowy. Można było bardziej na wprost, ale z drugiej strony niektórzy podobno w ogóle omijali ten grzbiet drogami, dokładając sobie z półtora kilometra. Trzymając się poziomicy znajdujemy ścieżkę po jego zachodniej stronie. Trochę z jej pomocą, a dalej na szagę spadamy w dolinę i biegniemy kilometr gruntową drogą na południe. Przynajmniej deszcz przestał padać.

Po skręcie w stromy zrywkowy dukt doganiają nas Maciek Więcek i Paweł Moszkowicz we własnych osobach – zespół z 2. miejsca w najmocniejszej kategorii MM. Na szczycie podejścia znikają bez śladu w gęstym lesie. Na tym właśnie polega różnica między zawodowcami, a żółtodziobami. Nawet nie chodzi o samą szybkość. Oni już wcześniej mieli dokładnie zaplanowane co do metra, gdzie pocisnąć. Nam chwilę zajęło ustawienie azymutu.

PK66 jest na brzegu stawu. Z informacyjnej tablicy dowiadujemy się, że to rezerwat Czarna Młaka. Biało-czarnym szlakiem, a później łąkami spadamy z niego na północ do Powroźnika. Kawałek główną szosą i wchodzimy na doskonale znany Jarkowi niebieski szlak – ten sam, którym podążaliśmy wcześniej. W zaplanowanym miejscu odbicie na północ, chwila czesania terenu wraz z dwoma innymi napotkanymi zespołami i mamy PK63 w jarze przy leśnej drodze. Byśmy lepiej pomyśleli, to by poszło kilka minut szybciej. Zmylił nas duży jar, a punkt jest w mniejszym, który się z nim łączy.

Góra, której nie ma

Ścieżkami spadamy stromo w dolinę z drogą i domostwami. Zza płotu obszczekują nas psy. Po drodze do mety czeka nas ostatni PK37 na szczycie góry. Nie prowadzą na nią żadne szlaki ani ścieżki, wydaje się ona być poza wszelkim zainteresowaniem ruchu turystycznego. Może jest tam jakaś tajna baza albo lądowisko UFO? Dopiero później z innej mapy dowiemy się, że w ogóle ma nazwę. Szczob, cokolwiek by to nie znaczyło. 647 metrów n.p.m.

Azymut wprost na północ. Niby-ścieżka od razu zanika, stromo, chaszcze, krzory. Łąka i znowu las z jeżynowiskiem. Całe szczęście mam grube gacie. Lampion wisi na drzewie dokładnie w najwyższym punkcie wypłaszczonego wierzchołka.

Zbiegamy stromym lasem na pn-zach. i przekraczamy stokówkę, spadając na łąki. Stąd już w lewo do torów i kawałek wzdłuż nich. Jak usłyszysz gwizd, to skacz w bok! – śmieję się do Jarka. Po chwili przez pastwisko wracamy na główną drogę. W towarzystwie kilku zespołów z innych kategorii dobiegamy do mety.

Czas tym razem 4:14:47, wg późniejszych wyliczeń zrobione ok. 21 km i 1200 m+. Następna godzina straty do piątego miejsca, a zespół zamykający stawkę nie wystartował do drugiego etapu. Łącznie 9:45:17 na około 50 km w 2 dni. Plan jednak znów zrealizowany. Pół żartem stwierdzamy, że następnym razem trzeba wystartować w innej, liczniej obsadzonej kategorii. Choć czołówka tam też jest silna, to może nawet byśmy zajęli miejsce w górnej ćwiartce.

Zaliczyliśmy niezłą przygodę i dużo się nauczyliśmy. Jarek jest mocniejszy na dłuższych odcinkach biegowych, ja szybciej zbiegam, a bardzo strome podejścia robimy podobnym tempem – ale na tym polega współpraca, żeby się nawzajem ciągnąć. Nawigowaliśmy wspólnie, wykluczając w ten sposób wiele błędów. Poza nieuniknionymi drobnymi pomyłkami, żadna grubsza wtopa nam się nie przydarzyła. Prawdopodobnie każdy z nas samemu miałby gorszy wynik.


Łączne czasy najszybszych trójek w poszczególnych kategoriach (każda miała inną trasę, więc wyniki nie są porównywalne):

KK: 1. Harde Dziołchy (Kamila Lubak / Małgorzata Wicha) 7:48:06, 2. Polowanie na Wiewiórkę i Królika Stefana (Magda Stępień / Ania Witkowska) 8:08:43, 3. Bambaryły (Agnieszka Kocińska / Malwina Wysocka) 8:31:58

MIX: 1. Mogło być gorzej (Marysia Pabich / Mariusz Pabich) 8:04:23, 2. Piekna i Bestia (Wouter Hamelinck / Dorota Kosińska) 8:18:41, 3. Team 360 Stopni (Ireneusz Waluga / Sandra Mikołajczyk) 8:41:28

MM: 1. Orientuś Łódź (Łukasz Charuba / Maciek Marcjanek) 8:31:57, 2. Navigator/inov-8 (Paweł Moszkowicz / Maciej Więcek) 8:57:04, 3. Górale (Piotr Leja / Dawid Studencki) 10:45:06

MMX: 1. Chrupkie Drągi (Łukasz Chrupek Gryzio / Kuba Drągowski) 6:13:38, 2. Na jedną nóżkę (Wojtek Dudek / Adam Szmulkowski) 6:30:16, 3. Algraf Race Team (Dawid Sobański / Marcin Gaczyński) 7:16:52

R: 1. PK - land (Bartosz Gajkowski / Tomasz Pancerowicz) 4:58:43, Sercem w Krakowie (Katarzyna Dyzio / Łukasz Drewniak) 5:35:07, 3. Weź go do buzi (Piotr Dąbrowski / Bartosz Skalski) 6:16:18

VMIX: 1. Bawołki (Marek Wołowczyk / Ewa Wołek) 7:11:21, 2. Medik (Jozef Šimeček / Barbora Šimečková) 7:39:50, 3. Dziewiorki (Iwona Dziewior / Arkadiusz Dziewior) 8:12:43

VMM1: 1. 10BKPanc/SkyrunnigPoland (Mariusz Plesiński / Bogdan Rycerski) 6:38:31, 2. Navigator/Team 360. Brydżaszek-reaktywacja (Sławek Łabuziński / Igor Błachut) 6:39:33, 3. KS Hades Poznań (Remik Nowak / Wojciech Jaworski) 7:27:38

VMM2: 1. Rontil/KS Kandahar (Zbigniew Rajtar / Piotr Niessner) 7:17:15, 2. OK MASTERS/tATO (Jerzy PARZEWSKI / Tomasz NITSCH) 7:41:28, 3. OrienTUZY (Andrzej Krochmal / Krzysztof Wojarski) 8:43:19

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

Na mecie zapytaliśmy czołowych zawodników o wrażenia z biegu i co sądzą o startowaniu w zespołach:

– Wiadomo, że z tak doświadczonymi rywalami, jak Paweł Moszkowicz i Maciek Więcek zawsze jest ciężko – powiedzieli zwycięzcy kat. MM Łukasz Charuba i Maciek Marcjanek z łódzkiego Orientusia – ale nieskromnie mówiąc chcieliśmy znów powalczyć o wygraną (dla Łukasza to czwarte GEZnO, w tym drugie zwycięskie – red.). – Chociaż współpraca jest czasem dodatkowym wyzwaniem, to bieganie w parach jest sensowne ze względów bezpieczeństwa – stwierdził Łukasz – a nawigacja jest łatwiejsza, jak się pilnuje mapy we dwójkę i wyklucza błędy. – Obecność partnera jest zabezpieczeniem – dodał Maciek – bywały przypadki, szczególnie w zimowych warunkach, że ludzie łamali nogi, to nie jest prosty teren do dotarcia, nie wszędzie jest zasięg... Nie licząc rajdów przygodowych, to chyba jedyne tej rangi zawody na orientację w Polsce, gdzie startuje się drużynowo.

Wspomniany Maciej Więcek – weteran rajdów przygodowych, BnO i ultra, do niedawna rekordzista Głównego Szlaku Beskidzkiego – wraca w tym roku do mocnego biegania. Jest on jednym z czterech biegaczy, którzy wzięli udział we wszystkich 10 edycjach festiwalowej setki B7D (innego z tej czwórki, Pawła Jachyma, również spotkaliśmy na trasie GEZnO). – Tegoroczne GEZnO jest według mnie trochę łatwiejsze orientacyjnie, niż ostatnim razem kiedy w nim startowałem – stwierdził Maciek – a mój partner Paweł Moszkowicz jest znakomitym nawigatorem i jakby było trudniej pod tym względem, to byśmy może jeszcze lepiej powalczyli – powiedział zdobywca drugiego miejsca w MM. – Sam trochę straciłem wprawę – przyznał – bo z nawigacją na tym poziomie, kiedy decyduje każdy szczegół, jest trochę jak z umiejętnościami kierowców wyścigowych, trzeba cały czas trenować, a ostatnio nie miałem do tego zbyt wielu okazji.

– Kilka lat temu miałem taki epizod, że startowałem w rajdzie Nocny Marek na ponad 50 km, całą noc, zupełnie sam. I stwierdziłem, że nigdy więcej! – przyznał Łukasz „Chrupek” Gryzio z Pabianic, zwycięzca w kat. MMX wraz z Kubą Drągowskim. – Tak że bieganie w parach dla mnie jak najbardziej, zwłaszcza w górach jest przyjemniej, no i nawiguje się też znacznie łatwiej.

– Już nie wiem, które to moje GEZnO – zastanawiała się Marysia Pabich z Pabianic, zwyciężczyni w kat. MIX. – Chyba siódme! – dodał jej partner, a prywatnie szwagier Marian Pabich. – Chyba nie było łatwiej niż w poprzednich latach, po prostu coraz lepiej się nawiguje, bo przez tyle lat się lepiej nauczyliśmy czytać mapy... – stwierdzili – a w parze biega się świetnie, w takim killkugodzinnym biegu raźniej być z kimś, no i bezpieczeństwo też jest ważne, zawsze ta druga osoba może pomóc!

Drugie miejsce w tej kategorii zajęli Dorota Kosińska i Wouter Hamelinck. Belgijskiego biegacza mieliśmy wcześniej okazję poznać w Andorze podczas zawodów Els 2900. – Dorota od dawna mieszka w Belgii – opowiadał Wouter – jest moją dobrą przyjaciółką i razem trenujemy, a ten bieg jest w parach, więc skorzystaliśmy z okazji i przyjechaliśmy do Polski. – Wcześniej u Was tylko raz wystartowałem w biegu ulicznym w Kudowie, to było wiele lat temu przy okazji wycieczki rowerowej – wspominał. – Zwykle więcej biorę udział w długich biegach liniowych, ale na orientację też mam trochę doświadczenia (jeden start słynnym Barkley Marathons – red.). Nie planowaliśmy walki o podium to było miłe zaskoczenie. Podobało nam się, może kiedyś sprowadzimy większą ekipę od nas – zakończył gość z Belgii.

Nam też się spodobało. Organizacja bez zarzutu, ciekawie rozmieszczone punkty z wykorzystaniem mniej znanych terenów wokół Krynicy, przebiegi wymagające pomyślenia i umiejętności poruszania się w trudnym terenie. Wszystkim góralom polecamy spróbowania czegoś nowego, a doświadczonych orientalistów chyba nie musimy dwa razy zachęcać. A miłośników biegania drużynowego, niekoniecznie na orientację, zapraszamy za niecały rok w to samo miejsce na Drużynowy Bieg 7 Dolin! Szczegóły konkurencji – TUTAJ.

Kamil Weinberg


Policz się z cukrzycą – zacznij już dziś!

$
0
0

14 stycznia włączamy się aktywnie w 26. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Gorąco polecamy wam udział w biegach „Policz się z cukrzycą i ucz się pierwszej pomocy”, a jeszcze bardziej profilaktyczne badania, zwłaszcza dziś, gdy obchodzimy Światowy Dzień Cukrzycy.

Biegi odbędą się też w wielu miejscach Polski, gdzie poszczególne sztaby zorganizują kilkadziesiąt biegów i imprez sportowych promujących zdrowy styl życia i pierwszą pomoc. Za pieniądze uzyskane z pakietów startowych zostaną zakupione pompy insulinowe dla kobiet ciężarnych z cukrzycą oraz materiały do nauki pierwszej pomocy.

Cukrzyca nazywana jest epidemią XXI wieku. Z danych opublikowanych przez Światową Organizacje Zdrowia wynika, że według szacunków w 2014 roku żyło 422 mln dorosłych diabetyków. Dla porównania, w 1980 r. było ich 108 mln. Według Ministeria Zdrowia głównymi przyczynami cukrzycy typu 2 są nadwaga, otyłość i brak aktywności fizycznej. Szacuje się, że aktualnie w Polsce na cukrzycę choruje ponad 2 mln osób, z czego około 25 proc o tym nie wie.

O tym, że aktywność fizyczna że aktywny tryb życia jest ważny w walce z chorobą przekonuje mistrz olimpijski w wioślarskie Michał Jeliński gość Forum Sport Zdrowie Pieniądze w Krynicy Zdroju. Podczas PKO Festiwalu Biegowego rozgrywany jest bieg „1 km dalej od cukrzycy”, który promuje zdrowy tryb życia. Dla niektórych jest to oczywiście walka z czasem, jednak równie ważny jest sam udział, pierwszy medal w życiu i być może początek wspaniałej przygody.

– 1 km w Krynicy czy 5 km w Warszawie, w biegu „Policz się z cukrzycą i ucz się pierwszej pomocy” to odległość, którą pokona każdy. Bez względu na to, czy chce osiągnąć życiowy rezultat czy tylko być w formie. Nawet najmniejsza aktywność liczy się w walce z chorobami cywilizacyjnymi. A właśnie zdrowy tryb życia może zredukować wystąpienie np. cukrzycy typu drugiego o 30 procent a w niektórych przypadkach nawet w całości – uważa Mariusz Masiarek z Towarzystwa Pomocy Dzieciom i Młodzieży z Cukrzycą, współorganizatorem tej konkurencji.

Światowy Dzień Cukrzycy obchodzony jest corocznie 14 listopada, w rocznicę urodzin odkrywcy insuliny - Fredericka Bantinga. Dzień ustanowiony został przez Międzynarodową Federację Diabetologiczną w 1991 roku.

Strona biegu „Policz się z cukrzycą” w Warszawie: TUTAJ. Zapisy już wystartowały. 

RZ


Przebiegła przez Stany Zjednoczone. I to jak! REKORD!

$
0
0

Sandra Villines okazała się być niczym Forest Gump w spódnicy. Biegaczka pobiła rekord w biegu przez USA. Poprzedni oficjalny najlepszy wynik poprawiła aż o... 15 dni!

Na długo przed tym jak fikcyjny Forest Gump biegał na kranach kin, Amerykanie stawiali sobie za cel pokonanie dystansu ze wschodniego na zachodnie wybrzeże. Początkowo robili to w poszukiwaniu pracy, z czasem przerodziło się to w wyzwanie. Tak było w przypadku m.in. w dziennikarza z Cincinnat Charlsa Fletcher Lummisa, który w 1884 roku otrzymał ofertę z Nowego Jorku. Ruszył przed siebie 3500 mil w pieszą wyprawę, z której napisał dziennik. Wysyłał też relacje do nowego pracodawcy. Droga zajęła mu 143 dni. Szybko znalazł naśladowców.

Obecnie każdego roku przebiegnięcia USA wszerz ma podejmować się od 10 do 20 osób.

Niemal jednocześnie o rekord w biegu pań walczyły Brytyjka Mimi Anderson oraz Amerykanka Sandra Villines. Ostatecznie powody do radości miała druga z wymienionych, zwyciężczyni tegorocznego Badwater. 5 listopada, po 54 dniach, 16 godzinach i 24 minutach biegaczka dotarła do Nowego Jorku.

Jej podróż rozpoczęła się w San Francisco. Pokonała w sumie 3 126 mil (ponad 5000 km). Średnio dziennie w trasie spędzała 56 mil, czyli 90 km. Warunki nie były łatwe. Musiała zmagać się z pustynnymi warunkami Kalifornii, czy deszczami i wichurami w Nebrasce.

Rekord Villines przykryła nieco wiadomość o zwycięstwie Shalane Flanagan, odniesiona tego samego dnia w Central Parku, ale w końcu i Sandra doczekała się chwili chwały.

Poprzedni, oficjalny rekord w biegu przez Amerykę (wpisany nawet do Księgi Rekordów Guinnessa), należał do Mavis Hutchinson z RPA i wynosił 69 dni, 2 godziny i 40 minut. Pochodził z 1979 roku i został uzyskany na krótszej trasie, bo prowadzącej z Los Angeles do Nowego Jorku (2871 mile). W historii lepszy czas od biegaczki z RPA miała jeszcze Amerykanka Lorne Michael (64 dni - red), która jednak nie udokumentowała odpowiednio swojej próby.

W biegu mężczyzn przez USA rekord padł w zeszłym roku. Ustanowił go ultramaratończyk Pete Kostelnick, dwukrotny zwycięzca Badwater, który blisko 3200 mil z San Francisco do Nowego Jorku pokonał w 42 dni, 6 godzin i 30 minut. Poprzedni najlepszy wynik należał do Franka Giannino Jr z 1980 roku i wynosił 46:08:36.

RZ


Ruch sposobem na zdrowszy mózg

$
0
0

Gdy szczury i myszy biorą się za treningi, ich hipokamp rośnie, co pozwala się domyślać, że gryzonie mogą cieszyć się lepszą pamięcią i sprawniejszymi funkcjami poznawczymi swoich mózgów. A jak jest u ludzi?

Na takie pytanie postanowili odpowiedzieć naukowcy z Australii. Nie przeprowadzali własnych eksperymentów, ale dokładnie przeanalizowali raporty z innych badań. W sumie dotyczyły one 737 osób. Pod uwagę były brane zarówno osoby zdrowe jak i z problemami w funkcjonowaniu mózgu na wczesnym etapie (np. początkowe oznaki Alzheimera) i z klinicznymi postaciami depresji czy schizofrenii.

Uczestnicy różnych badań byli w wieku od 24 do 76 lat i brali udział w 2-5 sesji treningowych w tygodniu. Okres treningów wynosił od 3 do 24 miesięcy i obejmował bieganie na bieżni stacjonarnej, chodzenie lub jazdę na rowerze.

Wyniki analizy są optymistyczne, chociaż potwierdzają, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Hipokamp, który odpowiada m.in. za pamięć, nie reagował u ludzi, tak jak u szczurów i nie powiększał się w całości. Jednak zmiany następowały w jego lewej części, a ćwiczenia aerobowe okazały się skuteczne w spowalnianiu deterioracji mózgu. Ta, następuje w tempie 5 proc na każde 10 lat i rozpoczyna się już po 40 roku życia.

Niestety, o ile raporty z analizowanych badań wykazały dobroczynne działanie aktywności, to dotyczyły one przede wszystkim zdrowych ludzi. U ciepiących na schizofrenię czy depresję nie zauważono zmian w wielkości lewej strony hipokampu.

IB

źródło


Krakowski Bieg Sylwestrowy – zapisz się póki będzie za późno

$
0
0

Kraków: Uciekająca panna młoda, czarty, elfy, kowboje i Indianie, najwymyślniejsze konstrukcje. 31 grudnia pożegnamy biegowy rok na wesoło. Krakowski Bieg Sylwestrowy to jedna z najbardziej kolorowych imprez w kraju. Zapisy trwają.

Limit uczestników 14 edycji biegu to wynosi 2500 osób. Warto dołączyć do kolorowego tłumu. Nie chodzi tylko o dobrą zabawę, ale i pomoc innym. Dochód z imprezy zostanie przekazany na rzecz Fundacji Wspierania Kardiochirurgii Dziecięcej Schola Cordis.

Do wyboru są dwie trasy: „Smocza Piątka” i „Radosna Dziesiątka”. W tym roku start i meta znajdować będzie na Placu Szczepańskim. Jest to mała zmiana w porównaniu z poprzednią edycją, gdy początek i koniec biegu znajdował się na Małym Rynku. Na krótszym dystansie mogą wystartować wszyscy chętni, natomiast na 10 km tylko osoby pełnoletnie.

Zapisy internetowe będą prowadzone do 23 grudnia. Po tym terminie można się zapisać w Biurze Zawodów - 30 i 31 grudnia, o ile wcześniej nie zostanie wyczerpany limit startujących. Do 3 grudnia obowiązuje opłata startowa w wysokości 30 zł dla uczestników poniżej 18. roku życia i 45 zł dla dorosłych. Później wpisowe wzrośnie odpowiednio do 40 i 55 zł. w Biurze Zawodów (mieszczącym się w Szkole Podstawowej nr 1 przy ul. św. Marka 34) wyniesie 50 i 75 zł.

Organizatorzy zachęcają do przebrania się w fantazyjne stroje, najlepiej nawiązujące do historii i tradycji Krakowa. Autorom najbardziej pomysłowych kreacji specjalnie powołane Jury przyzna nagrody finansowe i rzeczowe w kategoriach: najlepiej przebrany zespół (liczący minimum 3 osoby), najlepiej przebrana para (osoby te muszą wspólnie pokonać całą trasę biegu i wbiec na metę trzymając się za ręce), najlepsze przebranie indywidualne oraz najlepiej przebrane dziecko/nastolatek poniżej 18. roku życia. Na zwycięzców czekają nagrody.

Krakowski Bieg Sylwestrowy w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ


Udany 6. Górski Bieg Niepodległości w Świerkach [ZDJĘCIA]

$
0
0

W listopadzie trudno trafić na piękny słoneczny weekend, choć takie zdarzały się już w historii tego biegu. Ostatnie lata to jednak dominacja zimna, śniegu, deszczu i wiatru.

Tegoroczny 6. Górski Bieg Niepodległości w Świerkach k. Ludwikowic Kłodzkich odbył się w dość trudnych warunkach pogodowych. Co prawda nie padało, ale od czasu do czasu postraszyło drobnym śniegiem. Na trasie biegu, zwłaszcza w terenie odkrytym, dmuchał silny, lodowaty wiatr. I było dużo błota. Nie tylko na trasie, ale także w okolicach świetlicy wiejskiej, gdzie znajdowało się centrum sobotniego biegu.

Zlokalizowano tam Biuro Zawodów, wydawanie posiłków, depozyt i ceremonię dekoracji. Świetlica pękała w szwach! W końcu musiało się tam zmieścić prawie 300 zawodników oraz towarzyszące im osoby. Wokół świetlicy i parkingu trwają aktualnie roboty budowlane i drogowe, w związku z tym bieg tak naprawdę odbywał się na placu budowy. Ale za to za rok, będzie to miejsce nie do poznania i otworzy przed organizatorami nowe możliwości związane z organizacją imprezy.

Biegacze to twardzi ludzie i żadne kaprysy pogodowe nie robią na nich wrażenia. Przyjechali do Świerków, aby wspólnie z organizatorami uczcić Narodowe Święto Niepodległości. Uśmiechnięci zawodnicy i świąteczna atmosfera - tak w skrócie można opisać nastrój tego biegu.

Zaskoczyła wysoka frekwencja. Ostatecznie bieg ukończyło 280 osób, o 100 więcej, niż rok temu!

Procentuje poziom organizacyjny biegu z lat poprzednich i oczywiście marka „Biegu na Wielką Sowę”, który organizuje ta sama ekipa. Po krótkim powitaniu uczestników biegu przez panią Adriannę Mierzejewską – Wójt Gminy Nowa Ruda, odegrano Mazurka Dąbrowskiego. Punktualnie o godz. 11:00 Pani Wójt wystrzałem z pistoletu dała sygnał do startu. Barwny tłum biegaczy ruszył na trasę.

Wiele zawodniczek z okazji Święta Niepodległości przygotowało biało-czerwone kreacje biegowe wzbudzając tym zazdrość jednych i uznanie drugich. Niektórzy pobiegli z flagami.

Zwycięzcą w kategorii open i oczywiście najlepszym zawodnikiem wśród mężczyzn okazał się Wojciech Maślanka z UKS Ludwikowice (czas na mecie 43:32). Drugi był Mateusz Grzyb z ULKS Bystrzyca Kłodzka (44:29), a trzeci Bartłomiej Wojsław z GLKS Marcinowice (45:12)

Wśród pań zwyciężyła, zresztą nie pierwszy raz w tym biegu, Lidia Niekraś z Kłodzka (52:26). Tuż za nią była Ewa Błauciak z Ząbkowickiej Grupy Biegowej Frankenstein (53:53). Jako trzecia zameldowała się na mecie Paulina Wojtanowska z Bielawskiej Akademii Biegowej (54:15). Warto dodać, że w udział w biegu wzieło aż 80 kobiet.

Bieg okazał się także sukcesem biegaczy z UKS Ludwikowice, bowiem zwyciężył ich zawodnik, w pierwszej dziesiątce znalazło się jeszcze trzech młodych biegaczy, a członkowie klubu aż dziewięć razy stawali na podium! Cieszy praca, jaką wykonują w tym klubie, bo tak naprawdę jest to sportowa wizytówka gminy. A zwłaszcza godne pochwały są sukcesy bardzo jeszcze młodych biegaczy z UKS.

W kategoriach wiekowych wśród pań podium przedstawia się następująco:

  • K-16 – 1.m. M. Ewa Błauciak , 2.m. Karolina Kłosowska , 3.m. Patrycja Kubicka
  • K-20 – 1.m. Paulina Wojtanowska, 2.m. Sonia Rozumkiewicz, 3.m. Alicja Kaucka
  • K-30 - 1.m.M. Lidia Niekraś, 2.m. Marta Krukiewicz, 3.m. Anna Kurdyk
  • K-40 - 1.m. Marlena Nowacka, 2.m. Monika Marcinkowska, 3.m. Justyna Niekrasz
  • K-50 – 1.m. Jadwiga Krzesik, 2.m. Anna Stankiewicz, 3.m. Ewa Kita
  • K-55 - 1.m. Elżbieta Frydecka, 2.m. Eulalia Szylkin
  • K-60– 1.m. Krystyna Świerk, 2.m. Renata Sobczak
  • K-65 – 1.m. Alicja Chybicka

A oto triumfatorzy biegu w kategoriach wiekowych mężczyzn:

  • M-16 – 1.m. Grzyb Mateusz, 2.m. Adam Gruda, 3.m. Michał Piechocki
  • M-20 - 1.m. Wojciech Maślanka, 2.m. Sebastian Naborczyk, 3.m. Łukasz Kowalski
  • M-30 – 1.m. Bartłomiej Wojsław, 2.m. Łukasz Beczkowski, 3.m. Damian Cabaj
  • M-40 – 1.m. Robert Tomków,2.m.Paweł Strzelczyk, 3.m. Mariusz Posłuszny
  • M-50 - 1.m. Jerzy Słobodzian, 2.m. Marek Patalon, 3.m. Marek Zbyryt
  • M-55 - 1.m. Ireneusz Stermach, 2.m.Czesław Wilk, 3.m. Kazimierz Matkowski
  • M-60 - 1.m. Janusz Ferenc, 2.m. Janusz Węcławik, 3.m. Jacek Dudzik
  • M-65 - 1.m. Jerzy Hojeński
  • M-70 - 1.m. Marek Możwiło, 2.m. Marian Rzekiecki

Trzeba przyznać, że oznakowanie trasy było na dobrym poziomie, piktogramy kierunkowe co kilkaset metrów, na skrzyżowaniach i rozwidleniach taśmy i przedstawiciele organizatora, a dystans oznakowany co kilometr.

Żadnych opóźnień w programie imprezy, ceremonia dekoracji przeprowadzona sprawnie, spikerka rzeczowa. A po zawodach czekała na biegaczy prawdziwa uczta kulinarna, bo i była zupa ogórkowa /w wersji wegetariańskiej i „mięsożernej”/ gulasz wieprzowy z makaronem, chleb ze smalcem, kawa, herbata, czekolada na gorąco i mnóstwo ciasta. Starczyło dla wszystkich. Niewątpliwie organizatorzy włożyli sporo serca w przygotowanie tegorocznej imprezy.

Tak trzymać!

mat. pras.



Półmaraton New Delhi utonie w smogu!? Będą polewać...

$
0
0

W najbliższy weekend w stolicy Indii Nowym Delhi rozegrany zostanie prestiżowy półmaraton serii IAAF Gold Lebel. Na starcie stanie wiele gwiazd, w tym debiutująca Etiopka Almaz Ayana, czy też Polka Karolina Nadolska. Miasto ma jednak ogromne problemy ze smogiem.

Nowe Delhi uznawane jest za jedno za najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie. Badania przeprowadzane przez WHO pokazują, że w tamtejszym powietrzu jest więcej cząstek stałych niż w ciszącym się złą sławą Pekinie. Próbując chronić obywateli władze zamknęły ostatnio szkoły, a także nie wpuszczają do stolicy większości ciężarówek.

W ubiegłym tygodniu wolontariusze rozdawali też specjalne maski. Pytali napotkane osoby o ich zdanie na temat zanieczyszczania i sposobów jego zwalczania. Nie wszyscy byli zainteresowani udziałem w badaniu. Nie brakuje jednak osób, które ograniczają czas spędzony na zewnątrz i starają się pracować w domu.

Skalę problemu przedstawił jeden z internatów nagrywając przejażdżkę rowerową ulicami miasta.

 

Fog or Smog #delhismog #delhi #cycling @trnwadhwa

Post udostępniony przez Mukesh Sharma (@run_mukku_run)

Wkrótce przez Nowe Delhi przemierzać będzie światowa czołówka biegaczy oraz tysiące miłośników sportu. W tym gronie będzie m.in. mistrz świata w maratonie Kenijczyk Geoffrey Kirui oraz Etiopka Almaz Ayanę – mistrzynię olimpijską i świata w biegu na 10 000 m. Swojej szansy szukać będzie też nasza reprezentantka Karolina Nadolska.

Organizatorzy półmaratonu opublikowali oświadczanie w którym zapewniają, że obserwują stan powietrza. Zaangażowali też zespół ekspertów. Ich zdaniem warunki powietrza nie są stałe, a obecna jakość powietrza ma się poprawić. Aby dodatkowo wyeliminować główne przyczyny zanieczyszczania, czyli kurz i ruch pojazdów, cała trasa zostanie zamknięta na prawie 8 godzin. Ponad 21 km ulic zostanie polanych wodą uzyskaną z oczyszczonych ścieków.

Półmaraton w Nowym Delhi rozegrany zostanie 19 listopada. W imprezie weźmie udział 35 000 osób (rozgrywany jest też bieg na 10 km -red). Start elity męskiej o godzinie 6:40 czasu lokalnego (2:40 w Polsce), panie na trasę ruszą 10 minut później.

RZ


Nie pokonał go ani Hercog ani Hernando

$
0
0

Na Sumana Kulungę mocnych nie ma. W maju próbował się z nim zmierzyć Piotr Hercog na trasie Tenzing Hillary Everest Marathon, ale to nepalski biegacz był górą, i to w całej imprezie. W miniony weekend rękawicę podjął Luis Hernando.

Everest Trail Race to bieg etapowy. Zawodnicy zaczynają od 22 km, a najdłuższy z etapów ma 37 km. Łącznie pokonują 160 km. Sam dystans dla startujących nie jest wyzwaniem, ale bieg odbywa się w Himalajach, a suma przewyższeń wynosi niemal 30 000m .

W tym roku do mety dobiegło 38 zawodników. Wśród nich nie było Polaków, a głównym rywalem Nepalczyka był Luis Alberto Hernando. Mistrz świata w biegu trailowym z 2016 r. pewnie zaczął bieg. Był zwycięzcą pierwszego etapu, ale drugiego dnia, po 24-kilometrowym biegu musiał uznać przewagę Kulungi, podobnie jak po trzecim (37km) i czwartym etapie (28k m). Na 20-kilometrowym odcinku pomiędzy Phakding a Tyangboche odzyskał pozycję lidera.

Przed obydwoma biegaczami był jeszcze 30-kilometrowy odcinek z Tyangboche do Lukli, o 5243m przewyższeń. Obydwaj zgodnie twierdzili, że to najtrudniejszy etap, a Hernando przewidywał, że przewaga jaką wypracował, nie wystarczy do utrzymania prowadzenia.

Hiszpan się nie mylił. To Suman Kulung wygrał ostatni etap i przy okazji cały bieg z czasem 18:35:54. Luis Hernando był drugi z wynikiem 9:12:49.

Podium dopełnił norweski biegacz Sondre Amdahl.

Zaskoczeniem nie było również zwycięstwo miejscowej biegaczki Chhechee Sherpy, która zajęła 8 miejsce w klasyfikacji generalnej. Za nią uplasowały się: Portugalka Ester Alves i dwukrotna zwyciężczyni Maratonu Piasków Elisabet Barnes.

Pełne wyniki: TUTAJ 

IB


Białołęcki Bieg Wolności – zapisy start

$
0
0

Przed nami trzecia edycja imprezy. Uczestnicy pokonają dystans 13 km, nawiązujący symbolicznie do 13 grudnia i ogłoszenia stanu wojennego. Tych symbolicznych nawiązań będzie więcej.

Zmagania rozgrywane są w okolicach okolicach aresztu śledczego przy ul. Ciupagi w Warszawie. W stanie wojennym był to największy obóz dla internowanych. Osadzono tam blisko 600 osób, członków „Solidarności”. Za murami znaleźli się m.in. Bronisław Komorowski, Jacek Kuroń, Adam Michnik i Andrzej Gwiazda. Impreza ma na celu upowszechnia wiedzy o wydarzaniach z lat 1981-1983.

- Uważam, że to bardzo ważne by mówić o tej historii. Startuje tu wiele młodych osób, często nie było ich wtedy na świecie. Już dwie pierwsze edycje pozwoliły nieco przybliżyć historie tego miejsca. Chcemy to kontynuować. Miejsce startu i mety nie jest przypadkowe, bo znajduje się pod główna bramą aresztu - mówi Roman Stachurski, kierownik Wydział Sportu i Rekreacji Dzielnicy Białołęka.

Uczestnicy pokonają trasę licząca ok 13 km i składającą się z 3 okrążeń. Bieg prowadzi m.in. wokół murów aresztu. Żeby poczuć nieco klimat tamtych czasów nie powinno zabraknąć „koksowników”, oraz tak jak w ubiegłych latach specjalnej wystawy.

– Trudność tego biegu w dużej mierze zależy od warunków pogodowych. Trasa prowadzi częściowo drogami asfaltowymi, a częściowo gruntowymi. W momencie opadów pojawiają się błoto i kałuże. Ponieważ impreza rozgrywana jest na pętlach, nie brakuje też zakrętów. Jednak tu najważniejszy jest udział, a nie uzyskane czasy – podkreśla organizator.

Limit uczestników wynosi 550 osób. Zgłoszenia drogą internetową będą przyjmowane do 5 grudnia do godziny 23:59. Opłata startowa wynosi 40 zł. Zgłaszać można się też w biurze zawodów, wtedy jednak opłata wzrasta o 10 zł. Z wpisowego zwolnione są osoby w wieku 70 lat i starsze.

Białołęcki Bieg Wolności rozegrany zostanie 10 grudnia. Start honorowy nastąpi w samo południe, a start ostry - symbolicznie o 12:13. Biuro zawodów będzie znajdować się na terenie Urzędu Dzielnicy Białołęka, oraz w dniu imprezy w okolicach startu.

Środki ze sprzedaży pakietów startowych zostaną w całości przeznaczone na „Fundusz Zasłużonych”, prowadzony przez Stowarzyszenie Wolnego Słowa. Pieniądze przekazywane są na wsparcie osób, które zasłużyły się w walce z totalitarnym systemem w czasach PRL i z tego powodu cierpiały prześladowania reżimu, a obecnie potrzebują pomocy.

3. Białołęcki Bieg Wolności w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ

fot. Archiwum / Piotr Dymus


Dwubieg Niepodległości Ambasadora

$
0
0

Piękną tradycją stała się celebracja 11 listopada na sportowo. Imprezy biegowe wpisały się w stały harmonogram obchodów. Zorganizowanych zostało blisko 100 biegów w miastach i miasteczkach w całym kraju. Najstarsze z nich to 29. Mila Niepodległości w Goleniowie i 29. Bieg Niepodległości w Warszawie, który pobił frekwencyjny rekord biegów w Polsce. Zapisało się 18 tys., a ukończyło ponad 15 tys. osób.

Po przygodach na ostatnim licznym frekwencyjnie biegu (półmaraton w Krakowie), postanowiłem tym razem wybrać mniejsze imprezy. Wybór padł na 2. Bieg Niepodległości w gminie Nieporęt, a dokładniej w Stanisławowie Pierwszym. Organizacją biegu od strony technicznej zajmowała się ekipa Festiwalu Biegowego, więc dla mnie jako ambasadora była to pozycja obowiązkowa.

Dwie trasy: 4,75 km i atestowane 10 km. Cenię to, że podano dokładne dystanse, a nie na siłę zaokrąglano do 5 km, co niestety czyni wielu organizatorów biegów.

Na starcie po ok. 120 osób. Więc w sam raz, tłoku nie było. Wybrałem krótszą, odbywającą się na planie prostokąta, głównie prowadzącą ulicami, ale był fragment po żwirowej drodze i co najgorsze akurat wiało w twarz, ale nie było to na szczęście zbyt długi odcinek. Nie było tłoczno więc każdy był zdany na indywidualną walkę z tym wiatrem.

Zresztą warunki atmosferyczne też były zmienne, bo dosłownie kilka minut przed startem zaczął padać grad! Na szczęście pogoda zamówiona na całą trasę i ponownie kropić zaczęło ponownie dopiero gdy już byłem na mecie. Tutaj już czekało mnóstwo dobra przygotowanego przez lokalną parafię, był fantastyczny, gigantyczny tort z orłem oraz mnóstwo innych pyszności, kto nie był może żałować.

Warto w sumie byłoby dostać te 250 metrów trasy, tak by było równo 5 km, bo było na to miejsce, poza tym trasa i cała oprawa bardzo profesjonalna. Jak na Festiwal Biegowy przystało. 

Chwila odpoczynku nad Zalewem Zegrzyńskim i w drogę na drugi bieg. 20. Bieg Niepodległości na warszawskiej Białołęce. Przeprowadzony leśnymi ścieżkami, na dystansie około 5 kilometrów, choć mi dokładnie wyszło 4,6 km. Co ciekawe była to już 20. edycja biegu, więc jest jednym z najstarszych Biegów Niepodległości w Polsce. 

Pozostając nadal dość małą inicjatywą, bo w biegu głównym wystartowało trochę poniżej 200 osób. Za to było baaardzo dużo biegów dla dzieci, był bieg seniorów czy nordic walking (w sumie wszystkie biegi ukończyły 582 osoby). Niby fajny bieg, ale czegoś mi zabrakło, bo z racji na popołudniową godzinę zaczęło się lekko ściemniać, można było to fajnie rozświetlić. Zabrakło też depozytów dla startujących. Ale i tak można było spotkać wiele osób, które wybrały się na Białołękę po biegach w Nieporęcie czy głównym w Warszawie.

Już nie mogę doczekać się przyszłorocznych edycji. Jedno jest pewne wszystkie rekordy frekwencyjne zostaną pobite!

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Bełchatowska Piętnastka: już 1500 osób na listach startowych

$
0
0

Blisko 1500 osób zarejestrowało się na niedzielną, 21. już Bełchatowską Piętnastkę. Jeden z najstarszych biegów ulicznych w regionie powtórnie będzie także miejscem podsumowania Cyklu Biegów o Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego. - To dla nas zaszczyt i honor - przekonuje Artur Morawiec, prezes Bełchatowskiego Klubu Lekkoatletycznego.

- Bełchatowska Piętnastka to rokrocznie wspaniałe wydarzenie dla całego środowiska sportowego miasta. Impreza z wieloletnią tradycją, a my jako Miejskie Centrum Sportu mamy przyjemność ją współtworzyć - przekonuje Marcin Szymczyk, dyrektor jednostki, która wspólnie z prezydent Mariolą Czechowską oraz Bełchatowskim Klubem Lekkoatletycznym podjęła się organizacji tego wydarzenia. Tegoroczna pula nagród dla najlepszych wynosi 10 tys. zł. 

Dyrektor MCS zdradził na konferencji prasowej, że są plany aby w przyszłym roku dokonać zmiany przebiegu trasy, a metę ulokować w sercu miasta na pl. Narutowicza. Zapewne ucieszy to biegaczy, których z roku na rok w "Piętnastce" bierze udział coraz więcej. 

- Do grona biegaczy będzie można dołączyć również w dniu zawodów. Mam nadzieję, że i w tym roku pogoda nam dopisze, a uczestnicy biegu docenią gościnność Bełchatowa. Patrząc na liczby, z każdą kolejną edycją popularność "Piętnastki" rośnie, a na starcie poza naszymi rodakami widzimy również przedstawicieli Ukrainy, Czech, Kenii, Węgier czy Austrii - zdradza Artur Morawiec. 

Bełchatów po raz kolejny będzie miejscem podsumowania Cyklu Biegów o Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego. - Cieszę się, że mamy ten zaszczyt i honor bycia gospodarzem podsumowania cyklu. To duże wyzwanie, pewnego rodzaju nobilitacja. Zrobimy wszystko aby jak najlepiej przyjąć uczestników cyklu, a następnie odpowiednio przeprowadzić podsumowanie tej imprezy. Mam nadzieję, że wszyscy sportowcy będą zadowoleni i oprócz znakomitych czasów wywiozą z Bełchatowa także wiele wspaniałych wspomnień – przekonuje prezes Bełchatowskiego Klubu Lekkoatletycznego. 

Po raz kolejny wraz z uczestnikami biegu głównego na trasę wybiegną także biegacze startujący na 5 km, czyli dystans jednego okrążenia "Piętnastki". Zapisy do tego biegu zostały zamknięte w ubiegłym miesiącu po osiągnięciu przewidzianego limitu. Dodatkowo na trasie będą się wyróżniać pacemakerzy, tegoroczna nowość przy bełchatowskiej imprezie. "Zające" to osoby, które ułatwią kontrolowanie swojego tempa biegu i dotarcie na metę w określonym czasie. Organizatorzy przewidzieli ich aż sześć - od 01:00 h do 01:25 h. 

- Zachęcamy do przyjścia na trasę, dopingu zawodników uczestniczących w "Piętnastce". Oni są zawsze bardzo zadowoleni jeśli mogą spotkać ze swoimi fanami na trasie, daje im to pozytywnego "kopa" i zachęca do większego wysiłku - przekonuje Morawiec. Początek niedzielnego święta biegaczy o godz. 12.

mat. pras. 


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>