Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Kraków: Słoneczny Zakrzówek na zakończenie lata [ZDJĘCIA]

$
0
0

Pół tysiąca biegaczy zebrało się dziś na popularnym krakowskim Zakrzówku, a właściwie w uroczysku – Skałkach Twardowskiego, żeby zakończyć sezon (przynajmniej ten składający się z biegów ITMBW) w Biegu na Zakrzówek 2.

Biegiem na Zakrzówek! to czwarty i ostatni w sezonie bieg organizowany przez krakowskie stowarzyszenie I Ty Możesz Być Wielki. Podobnie do biegu wokół zalewu Bagry, tak i dzisiaj biegacze mieli do czynienia z crossową, trudną trasą, którą dodatkowo utrudnił padający od tygodnia deszcz. Na szczęście w czasie samego biegu deszczowa pogoda odpuściła i nad Kraków zawitało słońce.

Bieg obył się więc na przesychającej, ale wciąż niebezpiecznie śliskiej trasie, której ponad połowa prowadziła przez leśne ścieżki. Nie zabrakło na niej stromych podbiegów, największy był ten, który prowadził na skraj urwiska nad zalewem Zakrzówek, skąd biegacze mogli podziwiać widoki panoramy Krakowa oraz samego zalewu.

W ramach biegu odbyły się trzy kategorie zawodów – bieg główny na 10 kilometrów oraz biegi poboczne: 3 kilometrowy i biegi dla dzieci. Najwcześniej rozpoczęli najmłodsi, którzy swoją trasę wyznaczoną mieli na leśnej polanie. Chociaż wydawała się prosta, nie raz i nie dwa trzeba było uważać na śliską trawę, na której można było się nieźle przejechać, zwłaszcza jeżeli ambicje na dobry wynik były bardzo duże. Dzieci na starcie pojawiły się w liczbie ponad 50 i mierzyły się ze sobą na trzech dystansach – 50 metrów , 100 metrów i 200 metrów. To, jak zacięcie wyglądała ich rywalizacja można zobaczyć choćby na naszych zdjęciach.

O 12:00 rozpoczęło się już faktycznie bieganie – ruszył bieg na 3 kilometry (w zasadzie około 3,3 kilometra). Godzinę później wystartował bieg główny. „Dyszka” w całości pokrywała się trasą z pierwszym biegiem, jednak biegacze musieli pokonać ją trzykrotnie. Dla niektórych frajda z biegania była tak duża, że wzięli udział… w obu biegach, więc pokonali w sumie prawie 14 kilometrów po ciężkim terenie.

O tym, że trasa była wymagająca świadczyło przede wszystkim zmęczenie na twarzach biegaczy, którym we znaki dały się przede wszystkim strome podbiegi i kamienie, których na popularnych „skałkach” nie brakuje (stąd też nazwa parku), a po których nie biega się przyjemnie. Nie wszystkim to jednak przeszkadzało. Zwycięzca biegu głównego – Jakub Woźniak – przyznał, że trasa była lekka i przyjemna.

- Wystartowałem spontanicznie, zdecydowałem się na bieg wczoraj wieczorem, ponieważ mamy w miasteczku biegowym swoje stoisko fizjoterapii. Nie wiedziałem w ogóle jak przebiega trasa, aczkolwiek zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Bardzo urozmaicony teren, fajny cross, można było się naprawdę mocno przetrzeć – powiedział na mecie Woźniak. – Teraz przygotowuję się pod Mistrzostwa Polski w duathlonie, więc ten bieg to był właściwie dla mnie trening, taka zabawa biegowa, a przy okazji udało się wygrać, więc… fajnie – skomentował zwycięzca.

- Lubię takie krótkie, strome górki, a tego tutaj było dużo. Można było z rozpędu fajnie na nie wskoczyć i zyskać przewagę nad rywalami. Tutaj teren jest rzeczywiście piękny i jest świetnym miejscem do rozgrywania zawodów biegowych. Bardzo mi się podobało, więc myślę, że za rok również się tutaj pojawię – dodał Jakub Woźniak.

Wśród najlepszych pań również dało się odczuć bardziej pozytywne zmęczenie niż zirytowanie ciężką trasą. Druga na mecie – Bogusława Garczyńska-Wąs – z wielkim uśmiechem na ustach przyjmowała gratulacje. Do samego końca walczyła z rywalką, Karoliną Pyziak, która pokonała ją o zaledwie 5 sekund!

- Bardzo fajnie pociągnęłyśmy się z koleżanką, nawet nie wiem jak się nazywa, ale pięknie biegła. To pomaga tak psychicznie, kiedy się trzyma z kimś. Natomiast na finiszu odpaliła motorek i wygrała – śmiała się na mecie Bogusława. – Trasa była piękna, a pogoda bardzo dobra do biegania i udało się. Dobrze, że nie padało i że jest tutaj skaliste podłoże, więc ta woda sobie ściekła i nie było za dużo błota na trasie – relacjonowała.

- Trasa była ciężka kondycyjnie przez bardzo mocne podejście (na urwisko – przyp. red.) albo podbieg, jak kto woli, na trzecim kółku już raczej podejście – śmiała się Bogusława. – Technicznie trzeba było uważać jedynie w dwóch miejscach na zbiegach, gdzie były dość duże kamienie – dodała Garczyńska-Wąs, która po raz drugi w dwuletniej historii biegu stanęła na podium, w ubiegłym roku na najwyższym stopniu, dziś na drugim miejscu. Jak zapowiada, w przyszłym sezonie ponownie powalczy o tytuł najlepszej z pań.

 

Biegiem na Zakrzówek 2! to czwarty bieg organizowany przez stowarzyszenie I Ty Możesz Być Wielki. Pozostałe – Bieg Walentynkowy, Biegiem na Bagry i Bieg Swoszowicki – również przyciągnęły na start wielu krakowskich, i nie tylko, biegaczy. Jak organizatorzy podsumowali swój sezon biegowy?

- Po strasznej pogodzie mamy warunki świetne dla biegaczy, chociaż może mniej widowiskowe dla kibiców. Jak widać mimo tej złej pogody przez tydzień sporo biegaczy zdecydowało się dzisiaj pobiec, nawet zaskoczyły nas dzieciaki, których było około 60. Jesteśmy bardzo zadowoleni i chyba fajnie nam wyszło, prawda? – podsumował dzisiejszy bieg Rafał Oświęcimka, prezes ITMBW Kraków.

- Zaskoczyła nas frekwencja na naszych biegach, w przypadku każdego musieliśmy zamykać zapisy dużo wcześniej, dlatego z dużym optymizmem patrzymy na przyszły rok, bo wszystkie te imprezy mają bardzo duży potencjał, żeby się rozwijać. Na Biegu Walentynkowym było tysiąc osób, a jeśli wypuścimy bieg na błonia (pierwsze dwie edycje odbyły się w Parku Jordana na trasie w kształcie serca – przyp. red), to możemy myśleć nawet o 1,5 tys. uczestników. W Biegiem na Bagry około tysiąca, w Biegu Swoszowickim było 1500 biegaczy, więc to wszystko jest realne i bardzo nas to cieszy – mówił Rafał Oświęcimka. – Robimy to dla kogoś i jeżeli biegacze są zadowoleni i chętnie do nas wracają, to znaczy, że te biegi organizowane są na fajnym poziomie. Rozruszaliśmy takie zastane części Krakowa, czyli właśnie Bagry, Swoszowice, Zakrzówek, czyli przepiękne rejony, które w końcu doczekały się swojego czasu – dodał Oświęcimka.

Ja, osobiście, nie kryję oczekiwania na kolejne biegi organizowane w Krakowie przez stowarzyszenie ITMBW w kolejnych, pięknych miejscach Krakowa.

Niebawem więcej zdjęć.

JP


Paweł Ochal i 29. Flora Maraton Warszawski (2007 r.). "Zrobiliśmy to!"

$
0
0

Jest wrzesień 2007 roku. Jako pierwszy metę 29. Maratonu Warszawskiego na Wybrzeżu Gdyńskim mija Paweł Ochal. Dekadę później w tym samym miejscu wygrywa jego krajan z Bydgoszczy - Błażej Brzeziński.

Błażej Brzeziński wygrywa 39. PZU Maraton Warszawski! [WYNIKI, WIDEO, DUŻO ZDJĘĆ]

Na przestrzeni dziesięciu lat tylko trzech Polaków wygrywało tę prestiżową imprezę.

Do niedzieli ostatnim polskim zwyciezcą „warszawskiego” był Yared Shegumo. Pochodzący z Etiopii biegacz triumfował w 2013 roku, gdy meta zlokalizowana była na Stadionie Narodowym. W 2007 r. swój sukces na ulicach stołecznego miasta świętował Paweł Ochal (2:12.20). W tym roku Paweł ponownie stanął na starcie, tyle że w nieco innej roli. Jego zadaniem było nadawanie tempa czołówce kobiet przez blisko 32 km. Wciąż jednak zawodnik myśli o tym, żeby powalczyć o najwyższe cele.

– To było chyba moje największe zwycięstwo w karierze. Mogę tak powiedzieć. Nutką goryczy jest to, że zabrakło kilku sekund do minimum na igrzyska olimpijskie. Myślałem że zostanę jeszcze powalany do kadry, ale tak się nie stało. Nie mogę jednak narzekać, bo jak oglądam gdzieś filmy z tego biegu, to łezka się kręci – mówi Paweł Ocha.

– Sportowo czułem się wtedy super. Po 30. kilometrze zostałem sam na trasie. Zaczęły przechodzić mnie dreszcze. Ale maraton kończy się dopiero po przekroczeniu mety. Teraz przekonała się o tym prowadząca przez długi czas Kenijka. Na 800 metrów przed metą niestety nie mogła już biec. Ja na 35. kilometrze czułem, że wygram. Coś mnie przyciągało do mety. Chciałbym tu jeszcze wrócić jako zawodnik i się pociągać. Wiem, że czas mnie goni – podkreśla Ochal.

Wynik Pawła z 2007 roku jest jego aktualnym rekordem życiowym. Na mecie wyprzedził wówczas Rafała Wójcika (2:13:11) i Adama Draczyńskiego (2:13:56). Dopiero czwarty był Tanzańczyk Hombo Disdery (2:14:56). Imprez ukończyło 2121 uczestników.

Jak wspomina Paweł Ochal, w tamtym starcie nie był postrzegany za faworyta, nawet wśród polskich biegaczy.

– Stawiano na zawodników z Afryki i tu nie ma co się oszukiwać. Oni mieli rekordy poniżej 2:10:00, ja miałem czas 2:15:40 z Dębna i byłem mistrzem kraju. Teraz mieliśmy bardzo mocną polską elitę. Poprzednio taka na Maratonie Warszawskim była chyba 10-lat temu. Wtedy było nas pięciu na dobrym poziomie. Ja nie byłem nawet faworytem wśród kolegów. Sport lubi jednak zaskakiwać. Udało nam się, a raczej – zrobiliśmy to. We trzech stanęliśmy na podium. I to nie dlatego, że nikt inny nie startował więcej. Była duża, mocna ekipa. Nieśli nas kibice, chcieliśmy pokazać im się z dobrej strony – wspomina Paweł Ochal. – Miałem nadzieję, że w tym roku będzie tak samo. Polskie podium. Ale może nic dwa razy się nie zdarza? Albo musimy poczekać jeszcze 10 lat … – dodaje.

W najbliższą niedzielę Paweł Ochal będzie pacemakerem podczas maratonu w Koszycach. Pomagać ma tam najlepszym zawodnikom ze Słowacji. Sezon planuje startem w Gdańsku, gdzie rok temu zwyciężyli razem ze swoją małżonką Olgą.

RZ

Polacy widoczni w Berlinie [ZESTAWIENIE WYNIKÓW]

$
0
0

Organizatorzy BMW Berlin Marathonu świętują rekord frekwencji imprezy. Linię mety 44. edycji przekroczyło 39 101 biegaczy. Zapisanych było jeszcze więcej – 43 852.

Na rekordową liczbę uczestników złożyli się biegacze ze 137 krajów. Poza Niemcami, najliczniej byli reprezentowani Brytyjczycy (3.491), Duńczycy (2.601) i Amerykanie (2.568).

Polacy w tej grupie, stanowili 14 siłę maratonu. Do Berlina wybierało się 853 polskich maratończyków. Co ciekawe, mimo odległości, więcej od Polaków było np. Brazylijczyków i biegaczy z Meksyku. Do mety dobiegło ok. 600 biało-czerwonych biegaczy.

Najszybszym z Polaków okazał się Jakub Szymankiewicz. „Dałem z siebie tyle, ile mogłem” - napisał na swoim profilu Jakub, który uplasował się na wysokim 60. miejscu z czasem 2:23:35.

Na drugim miejscu wśród Polaków i 162. miejscu open uplasował się Zbigniew Kalinowski. Wystartował nie doleczywszy do końca infekcji, co niestety nie pozwoliło mu poprawić życiówki. Uzyskał czas (brutto) 2:33:57.

Polskie podium zamyka Piotr Ślęzak, który zajął 163 .miejsce i z czasem 2:34:17, poprawił swój rekord życiowy.

Wśród Polek najlepiej pobiegła Agnieszka Kibiersza, która z czasem (netto) 3:04:41 zajęła 124. miejsce.

W kategorii handbike, piąte miejsce zajął Arkadiusz Skrzypiński, a Paweł Tęcza był 73.

W rywalizacji na rolkach, najwyższe miejsce wśród Polaków zajął Konrad Tatarata, który z czasem 1:00:57 zajął 71. miejsce, a wśród Polek na rolkach najszybsza była Aniela Dymiszkiewicz, która z wynikiem 01:14:15 była 44.

44. BMW Berlin Marathon – wyniki Polaków:

Kobiety i mężczyźni: POBIERZ

Kobiety: POBIERZ

IB

Film o Jerzym Górskim nagrodzony w Gdyni!

$
0
0

„Chociaż ta historia jest materiałem na książkę i może stanowić inspirację dla innych, wydarzyła się 30 lat temu”. Tak pisaliśmy ponad 3 lata temu, gdy mieliśmy przyjemność rozmawiać z Jerzym Górskim, legendą polskiego triathlonu i biegania, a dziś organizatorem imprez biegowych. Opowiedział nam o swojej długoletniej walce z narkotykami, bolesnych początkach sportowych, ogromnych emocjach związanych z Western States 100 i trudnym powrocie do biegania i do sportu po latach przerwy.

Materiał na książkę w biografii Górskiego zobaczyli również inni. Po latach pracy napisał ją dziennikarz Łukasz Grass. Szczegóły pokonywania przeszkód i odbijania się od dna przez Jerzego Górskiego na duży ekran przeniósł Łukasz Palkowski. Ten sam, który zachwycił widzów, historią prof. Zbigniewa Religi w filmie „Bogowie”. I wygląda na to, że znowu odniósł sukces.

Film „Najlepszy” został pokazany na 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i spodobał się widzom. Dostał nagrodę publiczności. Nie mogło być inaczej. Niezwykła historia, wielowymiarowa postać, reżyser z talentem do ekranizacji ludzkich losów i do tego doborowa obsada, to gwarancja sukcesu.

Film, oprócz nagrody publiczności, zdobył także nagrodę w kategorii „Debiut Aktorski”, który przypadł w udziale Kamili Kamińskiej. W rolę laureata nagrody za wybitne osiągnięcia dla polskiego sportu, mistrza świata w podwójnym Ironman wcielił się Jakub Gierszał, nominowany w 2012 r. do Orła za najlepszą rolę męską w „Sali Samobóców”. W obsadzie filmu znaleźli się również m.in. Tomasz Kot i Janusz Gajos.

Do kin film „nie o narkomanii a o życiu” - jak mówił jego bohater w Gdyni, wejdzie 17 października.

IB

Stelmach i Parszczyńska w 18. PKO Poznań Maratonie

$
0
0

Mistrzyni Polski w maratonie Dominika Stelmach zapowiedziała, że wystartuje w 18. PKO Poznań Maratonie. Będzie to jej czwarty start na dystansie 42,195 km w tym roku.

Biegaczka przyjeżdża do Poznania z zamiarem poprawiania rekordu życiowego. Jej najlepszy wynik w karierze to 2:38:49 z tegorocznego Orlen Warsaw Marathon. Wynik dał jej szóste miejsce wśród kobiet.

Zaledwie trzy tygodnie wcześniej Dominika Stelmach startowała w Dębnie, gdzie wywalczyła złoty medal mistrzostw kraju w maratonie. Uzyskany rezultat - 2:41:13 - pozwolił uplasować się na drugiej pozycji, za Kenijką Kellen Muttari. Do startu w Warszawie był to też rekord życiowy zawodniczki RK Athletics.

Na początku września Dominika Stelmach uzyskała wynik 2:41:02, zajmując trzecie miejsce podczas Maratonu Wrocławskiego. Czas ten dał jej tytuł najlepszej Polki. Dodajmy, że tydzień przed startem w stolicy Dolnego Śląska, podczas Półmaratonu Praskiego w Warszawie Stelmach wygrała ustanawiając rekord życiowy na poziomie 1:15:17.

Przed maratonem w Poznaniu mistrzyni kraju nie będzie też długo odpoczywać. Właśnie wybiera się na 50 km bieg do Chin. Zmagania odbyć mają się wokół jeziora Fuxian w najbliższą sobotę (szczegóły imprezy).

Taka liczba startów mistrzyni kraju może dziwić, zwłaszcza że większość zawodników z elity startuje w dwóch, góra trzech maratonach w ciągu roku. Z drugiej strony są i tacy biegacze jak Japończyk Yuki Kawauchi, którzy łamią ten schemat. Przypomnijmy, że w maju Dominika Stelmach zwyciężyła w klasyfikacji światowej charytatywnego biegu Wings For Life, pokonując w Chile dystans 68,21 km. Reprezentowała też Polskę podczas Mistrzostw Świata w Trailu.

Start w Poznaniu potwierdziła też Izabela Parszczyńska, której rekord życiowy 2:43:21 osiągnięty został dwa lata temu właśnie w stolicy Wielkopolski. Rezultat pozwolił jej stanąć na podium. Rok później w Poznaniu biegaczka wywalczyła już trzecią lokatę z nieco słabszym czasem - 2:45:13. Jak będzie tym razem?

18. PKO Poznań Maraton zaplanowano na 15 października.

RZ

Zmarł uczestnik 39. PZU Maratonu Warszawskiego

$
0
0

Zrealizował się najczarniejszy scenariusz wydarzeń z ostatniego fragmentu trasy 39. Maratonu Warszawskiego, na którym zasłabł jeden z biegaczy. Wysiłki służb medycznych i lekarzy nie wystarczyły na uratowanie jego życia.

Fundacja "Maraton Warszawski" wydała komunikat z informacją o śmierci zawodnika. 

"Wyrazy współczucia dla rodziny uczestnika

Ze smutkiem zawiadamiamy, że wczoraj, 24 września 2017 roku, jeden z uczestników 39. PZU Maratonu Warszawskiego stracił przytomność na trasie biegu. Służby ratownicze obsługujące bieg udzieliły natychmiastowej pomocy, karetka zabezpieczenia medycznego imprezy po półtorej minuty od wezwania była na miejscu. Zawodnik został przewieziony do Szpitala Bielańskiego, gdzie, po kilkugodzinnej akcji ratunkowej, nie udało się go uratować. Myślami jesteśmy z rodziną biegacza, której składamy wyrazy głębokiego współczucia.

Jako organizator zobowiązujemy się do pełnej współpracy ze służbami publicznymi w celu wyjaśnienia wszystkich okoliczności zdarzenia. Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będziemy udzielać żadnych dodatkowych informacji.

Raz jeszcze pragniemy złożyć kondolencje rodzinie zmarłego.

Fundacja „Maraton Warszawski”

4. Podbieg na Makowicę: "Masujcie czwórki". Zaprasza Ambasador

$
0
0

Wzmacniajcie łydki, masujcie czwórki bo już 7 października będziecie mieli możliwość zmierzyć się z Panią na Rytrze… Panią Makowicą.

Lubi się wynosić nad innymi.. jakieś 600 metrów i jak przystało na kobietę jest bardzo kapryśna toteż nie jesteśmy w stanie powiedzieć Wam czym przywita nas w ten sobotni poranek. A bywało różnie, od upalnego podbiegu na pierwszej edycji do zimowego na ostatniej. Jedno jest pewne, jak już wybiegniecie to nie będzie się chciało Wam schodzić.

Po wszystkiemu tradycyjnie ognicho z ciepła strawą na polanie lub w schronisku, dekoracja i pogawędki. A na koniec, zejście wśród złotych, bukowych lasów.

Kto pobije rekord Piotrka Biernawskiego czy Natalii Tomasiak?

Do miłego zobaczenia, Hej!

PS: Obserwujcie stronę www.visegradmaraton.info bo już na dniach uruchomimy zapisy.

Artur Olenicz, Stowarzyszenie Visegrad Maraton Rytro, Ambasador Festiwalu Biegów

Runmageddon Rekrut Warszawa: Błoto, zabawa i kontrowersje

$
0
0

Kolejny raz w tym roku postanowiłem spróbować swoich sił w Runmageddonie. Mam do tej serii biegów OCR sentyment, bo to od Runmageddonu - 2 lata temu - rozpoczęła się moja przygoda z biegami przeszkodowymi.

Relacja Roberta Łopucha, Ambasadora Festiwalu Biegów

Jako współpracownik festiwalowego portalu postanowiłem wystartować w Mistrzostwach Polski Dziennikarzy. I tak też zrobiłem, chociaż miałem małe wątpliwości gdyż tydzień wcześniej dopadł mnie wirus, który uniemożliwił mi jakiekolwiek treningi. Ale mimo tego po nieprzespanej nocy w autobusie do Warszawy, wystartowałem.

Co do mistrzostw, to mam jedną zasadniczą uwagę. Jeśli robi się dedykowaną falę, powinna ona wystartować na początku zawodów, a nie w środku. Oczywiście warunki pogodowe na trasie dla startujących w mistrzostwach były takie same, jednak problemem było już wyprzedzanie. Trudno rywalizować mając przed sobą wiele bawiących się osób. Błoto, woda, rowy, zalew i kolejki na przeszkodach. Kto miał więcej szczęścia, miał większe szanse, bo wyprzedzanie miejscami było niemożliwe. Tu podziękowania dla osób, które przepuściły mnie przed przechodzeniem rurami.

Biegło mi się dobrze, szkoda tylko, że nie bardzo było gdzie biegać, bo ta edycja Runmageddonu, bardziej przypominała… Bieg Katorżnika czyli ciągłe błoto, bagno, rowy, woda z małymi przerwami na ścianki i inne przeszkody.

Wynik, czyli piąte miejsce w kategorii masters (wolę to niż czwarte) i 18. w generalce nie zadowoliły mnie, bo dużo nie brakowało do najlepszych. Jednak obiektywnie muszę stwierdzić, że tego dnia inni byli lepsi i dla Nich wielkie gratulacje. 

A co do samych zawodów to organizacja była dobra, trasa ciekawa, nawet pogoda dopisała. Jedna tylko uwaga do przeszkód na końcu trasy. Trylinka - jedni byli zadowoleni bo można było sporo zyskać, ja jednak uważam, że było tam zbyt niebezpiecznie. Fragment trasy wyznaczony do przenoszenia tego kawałka betonu (35 kg plus przyklejone błoto) był koszmarnie śliski i nierówny. Można było zrobić krzywdę sobie lub innym.

I na koniec parę słów o serii Elite, która ma swoje zasady. Szkoda, że te zasady są nieznane wolontariuszom na przeszkodach – szczególnie multirig. Zgodnie z regulaminem można przejść używając rąk lub oddać opaskę, a byłem świadkiem jak zawodnik fali Elite przeszedł… nad przeszkodą, po jej konstrukcji i sędzia nie zareagował i nie zabrał mu opaski.

Podsumowując, Runmageddon próbuje wprowadzać zasady, których nie egzekwuje. Kto przyjedzie, żeby się pobawić będzie zadowolony, ale jak komuś zależy na wyniku, w tym zdobyciu kwalifikacji do mistrzostw Europy czy świata może być zawiedziony. Fair play dla części zawodników to jakaś fikcja. Więc jak ktoś lubi się bawić biegami przeszkodowymi to na Runmageddonie mu się spodoba, ale jak ktoś chce rywalizować to niech wybierze… inne wydarzenie.

Robert Łopuch, Ambasador Festiwalu Biegów


Startuje cykl CITY TRAIL

$
0
0

11 tras, 60 biegów, 6 miesięcy. Tak w ogromnym skrócie można opisać cykl zawodów Grand Prix CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden. To jesienno-zimowe tournée rozpocznie się już 30 września, w Olsztynie. Cykl potrwa do 25 marca. Zapisy trwają na www.citytrail.pl.

CITY TRAIL to przełajowe biegi na dystansie 5 km. Formuła imprez jest bardzo prosta: przychodzisz na zawody, odbierasz numer startowy i chip do pomiaru czasu, rozgrzewasz się, biegniesz, odpoczywasz popijając izotonik lub ciepłą herbatę i chrupiąc regeneracyjną przekąskę, wracasz do domu. Jeśli dobrze pójdzie całość nie zajmie więcej niż 2 godziny. Do tego w momencie przekroczenia progu domu, na stronie cyklu są już wyniki, a niedługo potem pierwsze pamiątkowe zdjęcia.

– Taka standaryzacja sprawia, że możemy nawet wystartować w innym mieście, a poczuć się jak u siebie. I fakt - ze wszystkim można uwinąć się w dwie godziny, ale z doświadczenia wiem, że na CITY TRAIL chciałoby się zostać przynajmniej kolejne dwie. To wszystko dzięki tej atmosferze, którą trudno poczuć na masowych imprezach. Już teraz odliczam dni do pierwszego startu – mówi Dominika Napieraj, zwyciężczyni trzech edycji CITY TRAIL we Wrocławiu, multimedalistka mistrzostw Polski.

– Po raz kolejny jesteśmy partnerem cyklu CITY TRAIL. To wydarzenie, które z roku na rok cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Mamy nadzieję, że ten trend będzie się wzmacniał przez kolejne sezony. To świetny sposób na popularyzację zdrowego trybu życia – mówi Marta Pokutycka-Mądrala, Rzecznik Prasowy Nationale-Nederlanden. – Staramy się wspierać wszelkie działania edukujące uczestników na temat aktywności fizycznej, regularnych badań, właściwego odżywiania i zabezpieczenia finansowego – dodaje.

W każdym mieście zawody odbywają się przez cały sezon na tej samej trasie, dzięki czemu można porównywać swoje rezultaty. Dla osób, które dopiero zaczynają biegać, taki comiesięczny sprawdzian to dobra motywacja. Tym bardziej, że nie trzeba obawiać się o limit czasu na pokonanie trasy - tego organizatorzy nie przewidują.

Prosta formuła łączy się także z niską opłatą startową. Podstawowy pakiet sześciu biegów w jednym mieście to koszt 80 zł. Dodatkowym elementem karnetu będzie zimowa czapka do biegania. Jest też opcja dopłacenia 10 zł i skorzystania z pakietu PREMIUM, który zawiera stały chip do pomiaru czasu. Inna możliwość to zapisy na pojedyncze biegi - start w jednej imprezie to koszt 20 zł w przypadku płatności elektronicznej i 29 zł w biurze zawodów w dniu imprezy.

Nieodłącznym elementem CITY TRAIL są biegi dla dzieci i młodzieży. Tutaj uczestnicy są podzieleni na 5 kategorii wiekowych i biegają na dystansach od 300 m do 2 km. W przypadku zawodów dla dzieci karnet sześciu biegów kosztuje 20 zł, a pojedynczy start – 5 zł. Połowa każdej opłaty startowej jest przekazywana na rzecz Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

– Już w poprzednich edycjach nasze biegi dla dzieci miały cele charytatywne. W tym roku nawiązaliśmy współpracę z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę, by wesprzeć szczytny cel, ale także zwrócić uwagę na problem, jakim jest przemoc wobec dzieci – podkreśla Piotr Książkiewicz, organizator CITY TRAIL.

W każdym z miast obowiązuje identyczny plan minutowy. O godz. 8:30 rusza biuro zawodów, od godz. 9:30 trwa rywalizacja najmłodszych biegaczy, a o 11:00 startuje bieg główny na 5 km. Wyjątkiem będzie tegoroczna druga impreza w Lublinie – 11 listopada, która będzie biegiem okolicznościowym - z okazji Dnia Niepodległości i wystartuje o godz. 11:11.

Imprezy pod szyldem CITY TRAIL mają już ośmioletnią historię - pierwsze zawody odbyły się 9 stycznia 2010 roku w Poznaniu. Na przestrzeni lat wiele się zmieniło – przede wszystkim impreza zyskała rangę ogólnopolską - do Poznania dołączyły kolejne miasta - początkowo Bydgoszcz, Gdańsk, Olsztyn i Wrocław. W kolejnych edycjach na mapie cyklu pojawiły się: Gdynia, Katowice, Lublin, Łódź, Szczecin i Warszawa. I to właśnie te miasta tworzą cykl do dzisiaj. W poprzedniej edycji średnia frekwencja z sześćdziesięciu imprez wyniosła 700 uczestników, a w skali całego cyklu wzięło udział ponad 13 000 unikalnych biegaczy.

Terminy pierwszych imprez sezonu 2017/2018 w każdym z miast:

  • Olsztyn – 30 września
  • Trójmiasto – 1 października
  • Wrocław – 7 października
  • Katowice – 8 października
  • Łódź – 8 października
  • Lublin – 14 października
  • Bydgoszcz – 15 października
  • Poznań – 21 października
  • Warszawa – 22 października
  • Szczecin – 22 października

Szczegółowe informacje oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras.

Najszybszy Polak w Berlinie o swoim starcie. "Wind of Change"

$
0
0

Najlepszy Polak 44. BMW Berlin Marathonu podsumowuje swój start. 

Jakub Szymankiewicz: Wybierając się na start docelowy do Berlina, byłem pewny siebie. Wiedziałem, że cały cykl przygotowań, trwający od końcówki czerwca, pozwala mi na zbliżenie się do etapu końcowego mojej wyczynowej przygody z maratonem. Jako twórca i tworzywo, skrobię materiał końcowy w taki sposób, by użytkownik mógł cieszyć się precyzją i wytrzymałością produktu końcowego. Jestem bliski osiągnięcia doskonałości. Wystarczy kilka poprawek, by ucieszyć najbardziej wymagającą osobę.

W piątek spotkałem się z organizatorami w hotelu Intercontinental, gdzie w salce „Rook”, odebrałem numery startowe i akredytację potrzebną do bezproblemowego poruszania się w dniu startu. Kolejny raz dziękuję m.in. Nadine Mietke i Markowi Milde za wsparcie, opiekę i możliwości, jakie daje udział w elicie biegu. Po pechowej kontuzji na kilka dni przed maratonem wiedeńskim, pół roku temu, otrzymałem następną okazje do poznania smaku wyniku poniżej 2:20. W tym roku miało być już na poważnie.

Sobota stała pod znakiem nicnierobienia i oglądania 1. oraz 2. Bundesligi. Oprócz rannego treningu, w większości odpoczywałem i zbierałem siły na niedzielną młockę. Skoro przetrwałem trzydniową dietę unikając węglowodanów, to ten jeden dzień leżenia jakoś również przeleciał. Sztandarowy tydzień. Żadnych fałszywych ruchów, eksperymentów. Dni odwzorowane niemal identycznie.

Niedzielna pobudka o godzinie 6:01. Śniadanie typu kopiuj, wklej. Wszystkie rzeczy przygotowane na swoim miejscu. Deadline do wyjścia zbliżał się nieuchronnie. Zapas zawsze się przydaje. W tym samym czasie odbywały się wybory w „Niemcewie”. Troszeczkę pogmatwany jest ten system, który wybrali Niemcy, ale to nie miejsce by wciągać politykę. W każdym bądź razie, koło godziny 8:25 byłem w namiocie przygotowanym dla tych szybkobiegaczy z Kipchoge, Bekele, czy Kipsangiem na czele. Szczerze powiedziawszy nie robi to na mnie wrażenia. To są normalni ludzie, tacy jak ja, i tacy jak Ty. Było również kilka znajomych osób, które poznałem w Wiedniu czy Pradze.

Zostawiłem swój worek i wyruszyłem na rozgrzewkę w parku. Sprawdzone schematy. Po skończeniu, założyłem strój i buty startowe. Co jakiś czas przychodziła osoba, która przypominała ile czasu zostało nam do opuszczenia strefy i wyjścia na start. Nadszedł ten moment. Wychodziłem z namiotu jako jeden z ostatnich. Tak na luzie. Czułem się idealnie tego dnia. Ustawiliśmy się w wyznaczonych miejscach (kobiety po lewej stronie, mężczyźni po prawej), zaczęło się odliczanie i ruszyliśmy…

Po około 150 metrach przebiegłem na drugą stronę i dołączyłem do elity kobiet. Wiedziałem, że celują w czas poniżej 2:20. Pogoda była jaka była. Duża wilgotność, deszcz i momentami wiatr, które nie sprawiały mi problemu. Przed nami jechał samochód który informował na bieżąco o planowym czasie ukończenia maratonu oraz w jakim tempie przebiegliśmy ostatni kilometr. Lepiej nie mogłem trafić. Zegarek nie był mi wtedy potrzebny. I tak do 25 km…

Nasze „Zajączki” prowadziły bardzo równo i przyjemnie. Średnie tempo było na poziomie 3:19-20 min/km. Piąty kilometr mijaliśmy z czasem 16:42. Traciłem niejako 4 sekundy od swojego planu. Po ósmym kilometrze ruszyliśmy mocniej. 3:12. 3:15. 3:17. 3:16. Zaczynało to wreszcie przybierać właściwego rytmu. Dyszka w 33:13. W międzyczasie zaczęło mocniej padać, ale lecieliśmy według planu.

Czułem się rewelacyjnie. Żadnych oznak zmęczenia. Nogi pracują idealnie. Najważniejsza w takim ścisku to współpraca. Nie wyprzedzaliśmy Kobiet. Bardziej byłem skupiony na tym by nie zahaczyć liderującej czołówce. Co innego z osobami za plecami elity kobiet. Momentami przepychaliśmy się ręką, szczególnie zbiegając po napoje. Dbaliśmy o siebie jak tylko mogliśmy. :)

Piętnasty kilometr w 49:35. Dobre tempo. Przewidywane zakończenie w 2:19 z hakiem. Kolejne kilometry mijały szybko i zwinnie. Połówka (widoczna na filmie) w 1:09:39. Wychodzi 20 sekund szybciej od założeń. Znośnie. W głowie rodziła się ciekawa myśl. Byłem zadowolony. Wyglądało to imponująco. Zastanawiałem się później, czy uda mi się utrzymać równie imponujące tempo maratońskie?

25 km w 1:22:37. Pamiętając międzyczasy, dalej byłem na plusie o 13 sekund. Intuicyjnie odłączyłem się od grupki. Coś mi nie pasowało. Od tego momentu zaczął się samotny bieg. Przed 27 km, widziałem słabnącego Pacemakera z naszej grupki, który zostawił Valary i w bólu człapał. Kiedy go mijałem, przykleił się do mnie by złapać oddech. Zapytałem co się stało. Rzucił zasmucony (Jego twarz mówiła więcej niż miliony słów) – „stitch, stitch”. Kolka. Współczułem mu i robiłem swoje. Koło 29 km zauważyłem grupę. Widocznie też lekko zwolnili. Zajączek poczuł się lepiej i ruszył do przodu. Nie był to zbyt udany ruch. Po pierwsze strata do reszty była duża, a po drugie i tak znów go dogoniłem po 600-700 metrach.

30 km w 1:39:37. Do czasu na poziomie 2:19:48, mam już stratę 13 sekund. Straciłem 26 sekund. Co gorsze, w momencie rozpoczęcia prawdziwego maratonu, czyli od tego miejsca, dochodzi do mnie wiadomość, włączonej kontrolki paliwa. Kończy się energia. Zasięg zaczyna się lekko wymykać spod kontroli. Zjadłem żel. Już z dodatkiem kofeiny (pierwszy zjadłem przed 16 km, jeden żel wypadł mi na 3 km, miał się przydać na 35.5 km). Na każdym punkcie piłem napoje, który działały pobudzająco. Odżywałem. Kilometry nawet mijały szybko. Mimo, że tempo spadło o 33 sekundy w porównaniu z poprzednią piątką, miałem w głowie tylko jedną myśl. Nie odpuszczać. Weiter, weiter!

35 km w 1:57:11. Słabizna. Łapałem się już na granicy 2:20-21. Momentami czułem jakbym szedł. Jeden z kilometrów po około 3:45-46 między dwoma słupkami. Byłem załamany. Gdzieś na trasie widziałem telebim z relacją na żywo. Kipchoge był pierwszy. Dobiegał do Bramy Brandenburskiej. Miał po przebiegnięcia jakieś 300-400 metrów. Czas na poziomie 2:02:15. Wiedziałem, że rekordu nie będzie. Szybko wykalkulowałem czas w okolicach 2:03:30-40. Już tylko chciałem 38 km. Potsdamer Platz, historyczny, z szerokimi ulicami. Byłem już coraz bliżej. Starałem się wykrzesać nowe pokłady sił. Koło 39 km lekko przyspieszyłem. W końcu byłem bardzo blisko…

40 km w 2:15:42. Katastrofa. Musiałem zebrać się w sobie i zmusić do szybkiego biegania. Zostało już tak niewiele. Wiedziałem, że planowanego przed startem czasu 2:19, nie zrobię. Rozmył się jak bańska mydlana. Postarałem się dać coś więcej, z rezerw, z wątroby. Wymusić pracę rąk, by pobudzić nogi. Czułem już opary. Udało się w jakimś stopniu odzyskać szybkość. Tyle o ile. Byle jaką, ale prędkość na poziomie 3:30-35 per kilo. Były i dłuższe momenty po 3:25, ale i tak chwilowe. Na domiar złego zabrałem ze stolika nie swój napój, bidon. Leciałem już na tyle ile mogłem. Nie wiem skąd te rezerwy. 41 km. Już blisko. Zakręt. Widzę Bramę. Tam już jest meta. Kilka metrów przede mną zatrzymuję się jedna osoba, którą łapią skurcze. Przebiegam pod bramą. 2:22:17. Kuźwa, dlaczego tutaj, a nie tam, za linią mety? Pełno kibiców. Biegnę sam. Na telebimie moja sylwetka. Pusto.

Kiedy na wysokości 39 km wyprzedzała mnie Tola, nawet machnąłem na to ręką. Nie miałem za bardzo sił. Jakoś się w sobie jednak zebrałem. Ta ostatnia prosta. Uciekający czas. Linia mety. 2:23:35. Oficjalnie. Wiedziałem, że coś koło 2:23:30. Tyle mi wszyło w głowie. Jaka była pierwsza moja myśl po ukończeniu? Mniej więcej w stylu – „aaa, takie to uczucie wybiegać 2:23″. Z lekką dumą, załamaniem i oszołomieniem. Nie chciało mi się już nic. Tylko przebrać się i napić ciepłej herbaty.

Poszedłem do namiotu dla elity mężczyzn, który mieścił się zaraz za metą. Ciepełko. Owoce, batony, napoje. Poprosiłem o swój worek z ciuchami. Chwilę posiedziałem. Odetchnąłem. Przebrałem się. Zmieniłem obuwie. I poszedłem. Swoje zrobiłem. Zbliżyłem się do złamania 2:20. To był pierwszy atak. Miałem już go przeprowadzić pół roku temu, w Wiedniu, ale kontuzja łydki odniesiona na kilka dni przed startem rozwaliła cały system. Ten bieg kończę w zdrowiu i w poczuciu zadowolenia. Światełko jest coraz jaśniejsze. Brexit możliwy za rok. :)

Zmęczenie dało się we znaki. Ciepła herbata przywróciła prawidłowy rytm. :D

Po biegu trochę pozwiedzałem. Między innymi słynny Checkpoint Charlie i strefę pozostawionego muru berlińskiego. W piątek zwiedziłem Poczdam. Zawszę coś dzióbnę. W końcu będąc tutaj grzechem jest odmówić sobie zwiedzenia ważnych, historycznych punktów…

Start docelowy. Tutaj chciałem i dałem z siebie tyle, ile mogłem tego dnia. Gdybym miał powtórzyć ten bieg, to zrobiłbym dokładnie to samo. Czując się świetnie, nie kalkulując, zawalczyłem o 2:19. Wiem co muszę poprawić, na co muszę jeszcze bardziej zwrócić uwagę. To, że krótsze dystanse traktuję po macoszemu, gdzie nie daje z siebie nawet 85%, nie znaczy, że nie mam szans na taki wynik. Treningi mówią co innego. Suchy wynik nigdy nie powie historii danego zawodnika. Wychodzi na to, że zawieszenie biegowych butów na kołek przyjdzie najwcześniej za rok.

Berlin Marathon to najlepsza impreza na świecie. Ilość świetnych zawodników, poziom. Organizacja. Szczegóły. Opieka. Poczucie zainteresowania. Oczywiście nikt mnie tam nie zna. Tak samo jak w Polsce. Jednak największe wsparcie czuję poza krajem. Ciepłe przyjęcie. Klasa. Humor. Wzajemny szacunek. To najbardziej lubię w zagranicznych maratonach. Jako amator, wyczynowiec, żyjący w symbiozie z bieganiem, bez trenerów, bez sponsorów, z ambicją i głową, udowadniam, że nie tylko ja jestem w stanie dokonywać rzeczy z pozoru niemożliwych!

Jakub Szymankiewicz
Miejsce - 60. 
Czas - 2:23:35

Warszawa: Sztafety na start - możecie pomóc

$
0
0

Zapisy last minute na Bieg Erasmusa. Już 30 września w Parku Szymańskiego, w samo południe, na warszawskiej Woli do sztafetowych zmagań staną 6-osobowe drużyny.
 
Bieg nie jest biegiem komercyjnym i ma szczytny cel: całą kwotę z niewielkich opłat startowych przeznaczamy na projekt WalkCamp, realizowany przez Fundację Jaśka Meli Poza Horyzonty na rzecz osób po amputacjach. Jasiek Mela będzie obecny na biegu.
 
Patronat nad biegiem objął Polski Komitet Olimpijski, Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz radiowa Czwórka. Zwycięzcy klasyfikacji OPEN otrzymają puchar Prezesa PKOl-u, zwycięzcy we wszystkich kategoriach dodatkowych, na wszystkich miejscach podium – indywidualne puchary i nagrody rzeczowe (m.in. plecaki biegowe, czołówki, tablety).
 
Wszyscy uczestnicy na mecie otrzymają medal, a w pakiecie startowym m.in. oryginalną, techniczną koszulkę biegową z coolmaxu i biegową chustę wielofunkcyjną z grafiką zaprojektowaną przez znaną, niesłyszącą artystkę, podróżniczkę – Kilę Zamanę, która specjalizuje się również w fotografii sportowej i wykona zdjęcia podczas biegu. Będą one dostępne nieodpłatnie na stronie biegu. Reportaż z biegu wykona ekipa TVP3.
 
Do biegu zagrzewać będzie przez cały czas zespół bębniarski Ritmo Bloco, który po dekoracji zagra wspólny koncert z zespołem dętym Brass Federacja, z towarzyszeniem wokalu Diany DeeDee Dąbkowskiej.
 
Podczas biegu przewidzieliśmy też atrakcje dla najmłodszych – biegi malucha, bramkę strzelecką, malowanie twarzy i rzeźbienie w piasku kinetycznym. Każdy mały biegacz otrzyma na mecie maskotkę.
 
Do sztafety może zgłosić się każdy – wystarczy zebrać sześcioosobową drużynę i zarejestrować się na TEJ stronie. Można także, nie mając własnej, dołączyć do drużyny w ciemno (poprzez zakładkę na stronie biegu). Uczestnikom spoza Warszawy zwracamy koszty podróży!
 
Zachęcamy do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami: http://erasmusplus.org.pl/bieg– i do przybycia całym zespołem na start!

Bieg Erasmusa w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

źródło: Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji

18. PKO Poznań Maraton obstawiony sędziami i delegatami

$
0
0

W Poznaniu można już bić rekordy – zapewniają organizatorzy 18. PKO Poznań Maratonu im. Macieja Frankiewicza. Nauczeni przykrym doświadczeniem z tegorocznej wiosny zadbali o to, by jeden z największych maratonów w Polsce spełniał wszystkie warunki konieczne do uznania ewentualnych rekordowych osiągnięć.

26 marca 2017 r. Karolina Nadolska wygrała jubileuszowy 10. Poznań Półmaraton w czasie 1:09:54, lepszym o 12 sekund od rekordu Polski Katarzyny Kowalskiej. Znakomity wynik nie mógł jednak być uznany. Zawodów w Poznaniu nie było w kalendarzu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i zabrakło na nich sędziów PZLA, co dla rekordu kraju jest warunkiem sine qua non.

– Więcej takiej wpadki już nie będzie – zapewnia Łukasz Miadziołko, dyrektor 18. PKO Poznań Maratonu.  Nasz bieg jest w kalendarzu PZLA, przyjedzie delegat związku Janusz Rozum, a na trasie, która ma oficjalny atest, będzie kompletna obsada sędziowska. Robimy nawet krok dalej. Wystąpiliśmy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Związków Lekkoatletycznych o certyfikat IAAF Bronze Label Road Race i do stolicy Wielkopolski zawita także delegat IAAF.

Podobne wyróżnienie ma tylko kilka biegów w Polsce, m.in. maratony w Warszawie i Łodzi oraz półmaratony w stolicy i Gdyni. – By starać się o certyfikat musimy mieć w elicie przynajmniej 10 zawodników z minimum 4 państw, legitymujących się w ostatnich 3 latach wynikiem w maratonie 2:16 (mężczyźni) lub 2:38 (kobiety), bądź porównywalnie dobrym w półmaratonie – wyjaśnia Łukasz Miadziołko.

Z powodu kontuzji nie wystartuje wprawdzie zasadzający się wcześniej na „życiówkę” w Poznaniu Marcin Chabowski, ale o zwycięstwo będą z zagraniczną elitą walczyli na pewno Emil Dobrowolski, triumfator sprzed 2 lat (2:13:50) i aktualna mistrzyni Polski Dominika Stelmach. Czy rekordy Polski są zagrożone? O wyniki poniżej 2:07:39 (Henryk Szost 2012 r.) i 2:26:08 (Małgorzata Sobańska 2001 r.) będzie szalenie trudno. Ale jedno jest pewne - z uznaniem rekordu problemu nie będzie.

18. PKO Poznań Maraton startuje 15.10.2017 o godz. 9:00.

Piotr Falkowski

fot. Archiwum

Wyrównana stawka 7. SAMSUNG Półmaratonu Szamotuły. Będą emocje!

$
0
0

Za niecałe dwa tygodnie w Szamotułach rozegrany zostanie 7. Samsung Półmaraton. Na starcie stanie blisko 1500 uczestników. Kandydatów do laurów jest sporo.

Na liście startowej imprezy znajdujemy m.in. Marcina Fehlaua – najlepszego Polaka ubiegłorocznego PKO Poznań Maratonu. Rekord życiowy zawodnika wynosi 1:04.36 i ustanowiony został w 2003 roku.

Do biegu zgłoszony jest też doświadczany Adam Draczyński - brązowy medalista mistrzostw Polski w maratonie z 2008 roku. Najlepszy wynik w karierze biegacza z Nowej Soli osiągnięty został siedem lat temu i wynosi 1:03:42.

Do walki o podium włączyć się powinien też zwycięzca tegorocznego Półmaratonu Marzanny – Piotr Mielewczyk. Rekord życiowy tego zawodnika wynosi 1:09.13 z 2016 roku.

Grono faworytów uzupełnia Ukrainiec Sergiej Fiskowicz, którego rekord życiowy wynosi 1:04:43.

W rywalizacji kobiet wystąpi olimpijka z Rio - Mołdawianka Lillia Fiskowicz, która w zeszłym roku w Krakowie uzyskała czas 1:13:02, zajmując trzecie miejsce. Na koncie ma też wiele zwycięstw z wolniejszymi wynikami.

Plany Fiskowicz chce pokrzyżować rodaczka Olesia Smowczenko, czwarta zawodniczka tegorocznego Konspol Półmaratonu w Krynicy Zdroju (z rezultatem 1.23:05).

Nie bez szans na wysokie miejsc jest też zawodniczka Warszawianki Anna Łapińska. Jej rekord życiowy wynosi 1:18:38 z 2016 roku. W poprzedniej edycji Samsung Półmaratonu zajęła trzecią pozycję. Teraz z pewnością będzie poprawić swoją lokatę.

Rekord imprezy należy do Ukraińca Sergieja Okseniuka - 1:04:43. Wśród kobiet najlepszy wynik należy do Białorusinki Aleksandy Duliby - 1:17:27. Oba wyniki padły w 2012 roku.

W poprzedniej edycji półmaratonu zwyciężył Łukasz Kujawski z czasem 1:07:03 oraz Ukrainka Tatiana Rybalczenko 1:19:09. Najwięcej wygranych, bo aż trzy na koncie ma Damian Kabat (2013-2015).

7. Szamotuły SAMSUNG Półmaraton rozegrany zostanie 8 października. FestiwalBiegow.pl jest patronem medialnym imprezy.

RZ

Polacy rasistami? Świat komentuje problemy Recho Kosgei w Warszawie

$
0
0

Szok, niedowierzanie a nawet agresja jest reakcją na nagranie pokazujące scenę, w której Recho Kosgei przewraca się 800 m przed metą 39. PZU Maratonu Warszawskiego i walczy o to, by wstać. Siły ją opuszczają i w efekcie linię mety mija wsparta przed ratowników medycznych.

Chociaż film nie pokazuje wszystkiego, w Kenii i innych krajach afrykańskich zawrzało. O ile na stronach oficjalnych mediów w USA, Kanadzie czy w Kenii dominuje newsowy styl podawanej informacji i wina organizatora, który miał zaniedbać opiekę nad zawodniczką, jest raczej sugerowana, niż stwierdzona, to już komentarze pod filmem umieszczanym w mediach społecznościowych na kontach dziennikarzy nie zostawiają suchej nitki na gospodarzach imprezy, biegaczach i Polakach w ogóle.

Sprawa wymknęła się spod kontroli. Mówią o niej tacy biegacze jak David Rudisha...

...czy Wesley Korir...

...a pojedyncze głosy rozsądku giną w morzu krytyki. Gdy dziennikarz sportowy Saddique Shaban pokazał film sugerując, że potrzebująca pomocy biegaczka została pozostawiana sama sobie, pojawiły się opinie o rasizmie, a w najlepszym wypadku o braku ludzkich odruchów u Polaków.

„Co za wstyd. Nie powinniśmy pozwalać, by takie rzeczy przytrafiały się naszym biegaczom. Nie powinniśmy tam jeździć. Wstyd dla organizatora i filmujących” – głosi jeden z komentarzy.

„Organizator powinien zostać ukarany” – idzie dalej kolejny z komentujących, a zaraz potem pojawiają się żądania bojkotowania startów afrykańskich zawodników w Warszawie. Za brak pomocy dostaje się operatorom kamery, a wszystkim uczestnikom za rasizm. I to mimo faktu, że biegaczce pomógł maratończyk ze Słowacji, a nie np. mijająca ją obojętnie etiopska biegaczka.

– To właśnie w tym momencie się poddała. Gdy minęła ją Etiopka. Wcześniej próbowała wstać i kontynuować bieg. Czytamy komentarze, że niemal doprowadziliśmy do jej śmierci, co jest kuriozalne. Zawodniczkę odcięło z powodu odwodnienia. Nie wzięła odżywki z żadnego punktu, w jakim na nią czekały napoje – wyjaśnia Magda Skrocka z Fundacji „Maraton Warszawski”.

– 800 metrów przed metą (Recho Kosgei - red.) osłabła. To jest fakt, ale film, który krąży w Internecie pokazuje samą biegaczkę, a nie całą sytuację. Nie pokazuje tego, że przed nią zatrzymał się samochód z zegarem i pomoc została natychmiast wezwana – tłumaczy Magda Skrocka. I zwraca uwagę na ważny aspekt sprawy.

– Początkowo zawodniczka próbowała wstać i kontynuować bieg. W kontekście przepisów międzynarodowych, gdyby ktokolwiek z obsługi jej pomógł akurat w tym momencie, zostałaby zdyskwalifikowana. Karetka podjechała szybko i monitorowała sytuację. Dopiero na znak biegaczki podeszły służby medyczne.

– Warto zaznaczyć, że przy biegaczce stała również jej managerka, którą dowieźliśmy tam karetką. Zawodniczka przekroczyła linię mety wsparta przez ratowników. W szpitalu dostała kroplówkę i została wypisana – podkreśla Magda Skrocka.

Jeszcze dzisiaj spodziewane jest oświadczenie managerki zawodniczki, która jest zaskoczona obrotem sprawy.

IB

101-latka pozbawiona szansy na medal

$
0
0

Indyjska biegaczka Man Kaur późno zaczęła swoją przygodę z lekkoatletyką. Namówiona przez syna zainteresowała się bieganiem w wieku 93 lat. Dzisiaj ma 101 lat i nadal jest czynną sprinterką i ma kilka sukcesów na koncie. W kwietniu, podczas igrzysk weteranów w Australii zakończyła bieg na dystansie 100m złotym medalem. Za swoje osiągnięcia sportowe została nominowana do Laureus World Sports Awards 2017, ale szans na medal w Mistrzostwach Azji Weteranów nie ma.

Wprawdzie pani Kaur regularnie trenowała i była do tych zawodów świetnie przygotowana, ale jej wniosek wizowy został rozpatrzony negatywnie i indyjskiej zawodniczce mieszkającej w Kanadzie odmówiono wjazdu na teren Chin.

W zawodach z tego samego powodu nie będzie mógł wziąć udziału 79-letni syn zawodniczki.

Pani Kaur nie kryje rozczarowania, uważając że została pozbawiona medalu, który z całą pewnością by zdobyła. Zwłaszcza, że z medalami wracała z każdej poprzedniej imprezy. W Chinach medali mogło być więcej. Wiekowa lekkoatletka planowała start na dystansie 100 i 200 m. Zamierzała również wziąć udział w konkursie pchania kulą i rzutu oszczepem.

„Podróżowaliśmy po całym świecie. Od Anglii przez Amerykę do Nowej Zelandii i nigdy jeszcze nasze wnioski wizowe nie zostały odrzucone” - skarżyła się indyjska seniorka serwisowi AFP.

Powodu negatywnej decyzji chińska ambasada w Indiach nie wyjawiła AFP, ale bezpośrednio zainteresowanym przekazała informację o braku indywidualnego zaproszenia.

Na szczęście pani Kaur nie poddaje się łatwo i już zapowiedziała, że jako 102-latka będzie walczyła o mistrzowskie medale za rok w Hiszpanii. Zdaniem syna biegaczki, ma na to spore szanse dzięki zdrowej diecie i trzymaniu się programu treningowego.

IB

Źródło: AFP


2. Borzęcińska Dycha z nowością

$
0
0

Już tylko niespełna kilka dni zostało do startu 2. Borzęcińskiej Dychy – imprezy biegowej w gminie Borzęcin, w której w ubiegłym roku wystartowało ponad pół tysiąca uczestników.

– Po raz kolejny przygotowujemy biegi na różnych co do długości dystansach i dla różnych grup wiekowych, począwszy od przedszkolaków, poprzez uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, na pięciu kategoriach wiekowych biegu głównego skończywszy. Idealnie płaska i wymierzona wg. norm atestowych trasa jest dla uczestników biegu okazją do poprawienia swoich wyników i pobicia kolejnych rekordów – informuje wójt Borzęcina, Janusz Kwaśniak.

Nowością tegorocznych zawodów jest - mający formę rekreacyjną - marsz nordic walking na dystansie 6 kilometrów.

Celem imprezy jest była popularyzacja i upowszechnianie biegania jako najprostszej formy sportu i rekreacji ruchowej, zarówno wśród dzieci jak i dorosłych oraz propagowanie aktywnego i zdrowego stylu życia.

Organizatorzy zawodów zachęcają do jak najszybszego zgłaszania się. Zapisu można dokonać poprzez specjalny formularz w internecie (TUTAJ). 

– Czekają atrakcyjne pakiety startowe, w których m.in. plecak dla pierwszych 300 potwierdzonych uczestników dorosłych, do tego piękne, odlewane medale oraz zdrowe posiłki regeneracyjne od "Zdrowy Projekt". W trakcie zawodów zaplanowano także gry i zabawy dla dzieci pod opieką animatorów. Po skończonych zawodach przewidziano losowanie ekstra nagród wśród wszystkich uczestników biegu głównego i nordic walking – zachęca Leszek Kępiński ze stowarzyszenia Kępa Sport, główny organizator biegu.

- Już dzisiaj, Zapraszamy Wszystkich na stadion Victorii Bielcza - zachęca organizator.

2. Borzęcińska Dycha wystartuje w sobotę, 30 września br. Start biegów dzieci o godz. 11:00. Nordic walking i biegu głównego o godz. 12:00. Biuro zawodów czynne od godz 9:00.

Robert Makowiec, Ambasador Festiwalu Biegów

Dwunastu wspaniałych Maratonu Warszawskiego

$
0
0

Od 39 lat jeden punkt w ich kalendarzu jest stały, niezmienny, nienaruszalny. To wrześniowa data Maratonu Warszawskiego. Dwunastu biegaczy ukończyło wszystkie dotychczasowe edycje drugiego po Dębnie najstarszego polskiego maratonu.

Do niedzieli było ich nawet trzynastu. W gronie ponad 1800 biegaczy przekroczyli metę pierwszego Maratonu Pokoju 29 września 1979 r., z zaledwie trzystoma uczynili to w roku 2002, gdy maraton miał się nie odbyć, a w ostatniej chwili ratował go Marek Tronina. I tak niezmiennie co 12 miesięcy. Najmłodszy ma lat 57 (w dniu premiery MW był zaledwie 19-latkiem), najstarszy liczy sobie wiosen 75.

Tym razem, niestety, Andrzej Frabiński z Międzyrzecza rozchorował się i nie mógł przyjechać do Warszawy. Na Placu Trzech Krzyży stawiła się pozostała „Magnificet 12”. Wielu kolejny raz pokonało nawet kilkaset kilometrów, byle tylko dochować świętej biegowej tradycji. Jeden z najstarszych weteranów MW pan Franciszek Sojka przyjechał aż z Władysławowa.

Ponad 42-kilometrową trasę do Parku Fontann pokonali w komplecie, dwaj zdołali to zrobić nawet w czasie poniżej 4 godzin. Wszyscy już zapowiadają obecność za rok, na jubileuszu 40-lecia Maratonu Warszawskiego. Organizatorzy też szykują się, by swych najlepszych ambasadorów uhonorować jak najgodniej.

WSPANIAŁA DWUNASTKA MARATONU WARSZAWSKIEGO:

  • Stanisław Orlicki (1959, Rudze) - 3:46:13 - m. 1601, 119/M50
  • Jacek Gnysiński (1960, Sieradz) - 3:59:51 - m. 2430, 219/M50
  • Stanisław Osiński (1951, Warszawa) - 4:12:08 - m. 2914,  39/M60
  • Stanisław Mróz (1950, Łabowa) - 4:12:12 - m. 2915,  40/M60
  • Jerzy Głowacki (1951, Poznań) - 4:42:17 - m. 3853,  80/M60
  • Krzysztof Kicek (1944, Radom) - 4:18:12 - m. 3154,   8/M70
  • Andrzej Szałowski (1953, Warszawa) - 4:37:06 - m. 3735,  74/M60
  • Franciszek Kąkol (1955, Chojnice) - 5:06:38 - m. 4265, 105/M60
  • Franciszek Sojka (1942, Władysławowo) - 5:27:25 - m. 4396,  19/M70
  • Zdzisław Karpiński (1942, Kraków) - 5:39:18 - m. 4447,  23/M70
  • Wojciech Pasek (1959, Końskie) - 5:46:50 - m. 4469, 483/M50
  • Michał Strzałkowski (1949, Siedlce) - 6:24:59 - m. 4507, 124/M60

Piotr Falkowski

fot. STS-Timing

Nieoficjalnie: Lublin gospodarzem MP w Lekkoatletyce

$
0
0

Jak udało się nam ustalić, przyszłoroczne Mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce odbędą się w Lublinie. Impreza rozegrana zostanie pod koniec lipca. Dokładny kalendarz przyszłorocznych zmagań zaprezentowany zostanie na początku października.

Stolica województwa lubelskiego po raz trzeci w historii będzie gościć najlepszych polskich zawodników. Poprzednie imprezy, rozgrywane na stadionie Startu pamiętają nieco starsi kibice. W Lublinie w 1984 roku medal zdobywała m.in. Wanda Panfil w biegu na 3000 m z przeszkodami, czy Antoni Niemczak w biegach na 5000 i 10 000 m. Dwa lata wcześniej po złoto na „setkę” sięgał Marian Woronin.

W tym roku spodziewać się można najlepszych polskich lekkoatletów, w tym wicemistrza świata w biegu na 800 m Adama Kszczota, mistrzyni Europy na 1500 m Angeliki Cichockiej czy halowego mistrza Europy Marcina Lewandowskiego. Walczyć będą o medale, ale i minima na Mistrzostwa Europy w Berlinie. Impreza odbędzie się w dniach 7 - 12 sierpnia 2018.

94. Mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce uświetnią otwarcie nowego, wyremontowanego stadionu przy al. Piłsudskiego. Obiekt będzie mógł pomieścić 1300 widzów. Prace remontowe trwają od maja 2016 roku. Na sportowców czekać ma efektowna niebieska bieżnia. Koszt inwestycji to ok. 37 mln złotych.

Za dwa lata mistrzostwa kraju odbędą się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, w ramach obchodów 100-lecia istnienia Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

RZ

Kolejne rekordy świata dzieci złamane

$
0
0

Półmaraton w 1:30:41, 10 mil w 1:11:24. Dziewięcioletni Jaden Merrick z Iowa w USA ustanowił nowe rekordy globu w swojej kategorii wiekowej. 

Rekordowe wyniki zanotował 9 i 10 września, w Park to Park Halfmarathon w Cedar Falls i Capital Pursuit Des Moines 10k. - Wyszło znakomicie. Ale trening trochę potrwał - skomentował nowy rekordzista.

To kolejne 2 rekordy Merricka. W 2014 r. pobił rekord 6-latków na "piątkę". Rok później nabiegał najszybszy czas w półmaratonie 7-latków (1:43:34). 

Jak podają amerykańskie media, Jaden Merrick zaczął biegać w wieku 5 lat. Rodzice chłopca podkreślają, że liczy się przede wszystkim radość z aktywności dziecka. Jednocześnie przyznają, ze Jaden "uwielbia dystans". Sam chłopiec twierdzi, że bieganiem nadrabia zaległości ze szkoły, w której nie ma częstych okazji do ćwiczeń fizycznych. Bieganie ma pomagać mu też w nauce, bo wyraźnie poprawił swoje wyniki w szkole. 

Jaden Merrick trenuje sam, a rodzice towarzyszą mu na rowerze. Tygodniowy kilometraż chłopca to 20-25 mil (od 32 do 40 km). Zdrowiem i ambicjami chłopca mają się opiekować trener i fizjoterapeuta. W przyszłości chłopiec chce zostać profesjonalnym biegaczem. 

Obszerne statystyki rekordów biegowych z podziałem na kategorie wiekowe można znaleźć TUTAJ.

red. 

fot. Brent Merrick

Ruszyły zapisy na 40. Maraton Warszawski

$
0
0

Nie opadły jeszcze emocje po tegorocznym PZU Maratonie Warszawskim, to trwają już zapisy do 40. jubileuszowej edycji zawodów. Na liście startowej są pierwsi zgłoszeni.

Ulicami stolicy maratończycy przebiegną 30 września 2018 roku. Zapisy prowadzone będą praktycznie przez cały rok i zakończą się na dwa dni przed imprezą. Limit na ukończenie zmagań wynosi 6 godzin i 30 minut (od wystrzału startera – red), ale nie znamy jeszcze przebiegu trasy przyszłorocznej edycji.

Rejestrować można się na dwa sposoby. Tradycyjnie, wykupując pakiet startowy, lub wybierając ścieżkę charytatywną. Decydując się na ten drugi wariant wybieramy jedną z dziewięciu zbiórek charytatywnych prowadzonych w ramach akcji #BiegamDobrze. Uczestnik, który do 31 sierpnia 2018r. zgromadzi na koncie co najmniej 350 złotych otrzyma specjalny numer startowy.

Zapisując się drogą tradycyjną do 31 grudnia, najtańszy pakiet startowy (bez koszulki) kosztuje 120 zł. Za pakiet z pamiątkową koszulką bawełnianą trzeba będzie zapłacić 139 zł, a z koszulką techniczną – 149 zł. Jest to mała podwyżka w porównaniu z tegoroczną edycją, gdy za te same pakiety trzeba było zapłacić 20 zł mniej. Warto się zapisać wcześniej, bo za rejestrację w biurze zawodów zapłacimy od 250 zł (bez koszulki) do 318 zł (z koszulką techniczną i bawełnianą). W tym roku najtańszy pakiet kosztował 50 zł mniej.

Pierwszy Maraton Warszawski, rozgrywany jeszcze pod nazwą Maraton Pokoju, odbył się w 1979 roku. Bieg ukończyło 1861 uczestników. Start znajdował się pod Stadionem X-lecia (dziś Stadion Narodowy - red). Zwyciężył wówczas Kazimierz Pawlik z rezultatem 2:11:34. Wśród kobiet najlepsza była Renata Pentlinowska z wynikiem 2:51:38. Nalizując wyniki warto pamiętać, że trasa tamtego biegu okazała się za krótka o ok. kilometr.

40. Maraton Warszawski w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ

Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>