Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Sportowe sukcesy i życiowa tragedia Oscara Pistoriusa na dużym ekranie

$
0
0

Historia uczestnika Igrzysk Olimpijskich w Londynie, pięciokrotnego mistrza Igrzysk Paraolimpijskich skazanego za zabójstwo swojej narzeczonej trafi do kin. Obraz zatytułowany ma być „Oscar Pistorius: Blade Runner Killer”.

Film powstaje, chociaż sportowiec wciąż walczy przed sądem. 3 listopada rozpatrzona zostanie apelacja. W zeszłym roku zawodnik z RPA został skazany na sześć lat więzienia za morderstwo swojej partnerki. Do tragedii doszło w nocy przed przed Walentynkami, w nocy z 13 na 14 lutego 2013 roku w Pretorii. W niewyjaśnionych okolicznościach Pistorius oddał do kobiety znajdującej się w łazience cztery strzały przez zamknięte drzwi. Według zeznań miał ją wziąć za złodzieja.

W rolę zawodnika ma wcielić się jego rodak Andreas Damm, znany m.in. z serialu Elementary.

Natomiast w rolę zamordowanej modelki Reevy Steenkamp wcieli się inna gwiazda wybiegów Niemka Toni Garrn.

Film nosił roboczy tytuł „Edge of The Bladge”. Amerykańskie i brytyjskie media donosiły, że wystąpią w nim gwiazdy jak Ryan Gosling i Charlize Theron. Tak się jednak nie stanie. 

Premiera „Oscar Pistorius: Blade Runner Killer” planowana jest na 11 listopada. Nie wiadomo, kiedy i czy obraz zobaczymy w Polsce.

RZ



Maratony na świecie: Cypr… po raz trzeci

$
0
0

Cypr, a właściwie Republika Cypryjska jest niewielkim państwem, pod tym względem zajmuje dopiero 163. miejsce na świecie. Położone na wyspie Cypr, raz zaliczanej do Europy, raz do Azji, wydaje się odległe, niedostępne i egzotyczne. Wiosną pisaliśmy o odbywającym się tam OPAP Limassol Marathon, który poprzedził Cyprus Marathon w pobliskim Pafos. Ostatnio niewielkie państwo doczekało się trzeciego oficjalnego maratonu: właśnie oficjalnie ogłoszono pierwszą edycję International Larnaka Marathon. I to już tej jesieni!

Dlaczego warto wybrać akurat ten bieg? Motywacja do lotu na Cypr pozostaje ta sama: jest ciepło, pięknie, egzotycznie, kolorowo. Przy okazji wyjazdu można zwiedzić tę niezwykłą wyspę, zwaną często Wyspą Afrodyty, popływać w Morzu Śródziemnym i po prostu odpocząć. To doskonała opcja dla tych, którym nie udało się wyjechać na wakacje w lecie. Może listopadowy termin akurat będzie pasował do kalendarza.

A co przemawia na korzyść Larnaki a nie wiosennych maratonów w Pafos czy Limassol? Przede wszystkim jesienny termin, obiecana atrakcyjna trasa i… pierwsza edycja biegu. To zawsze pewna gratka, wziąć udział w pierwszej edycji biegu, który ma potencjał stać się dużą, międzynarodową imprezą. Organizatorzy dwoją się i troją, żeby przyciągnąć do Larnaki biegowych turystów. Obiecują malowniczą trasę brzegiem morza, słone jeziora z flamingami (to nie żart!)...

.... niezapomniane widoki i atrakcyjny pakiet startowy, zawierający między innymi koszulkę techniczną i plecak. Do wyboru jest kilka dystansów. Do tego cena nie jest wygórowana, jeśli porównać ją z innymi europejskimi biegami a do Larnaki z Polski można dolecieć bezpośrednio. Kogoś jeszcze trzeba przekonywać?

TERMIN

Radison Blu Larnaka International Marathon odbędzie się 19 listopada 2017. Start zaplanowano na godz. 8:00.

POGODA

Temperatura w Larnace w listopadzie waha się w zakresie 13-23 stopni Celsjusza. Woda ma jeszcze ponad 20 stopni. Szanse na opady to jakieś 20 proc.

TRASA

Start i meta biegu będą usytuowane przy Ratuszu Miejskim. Ostateczna wersja trasy nie została jeszcze ujawniona, jak powiedzieli nam organizatorzy biegu, trwają ostateczne ustalenia z policją i służbami miejskimi. Wiadomo natomiast, że pobiegnie ona malowniczą Foinikoudes, czyli szeroką nadbrzeżną aleją, wysadzaną palmami i dalej wzdłuż wybrzeża. Zawodnicy mają też po drodze zobaczyć jedną z największych atrakcji wyspy, czyli słone jeziora, przy których jesienią wypoczywają flamingi.

Trasa będzie płaska i bardzo widokowa. Niezależnie od jej dokładnego przebiegu, punkty odżywcze będą rozmieszczone co 2,5 km, począwszy od 5 km biegu, a także na mecie.

Limit czasu na pokonanie królewskiego dystansu to 6 godzin.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Poza maratonem odbędzie się półmaraton oraz biegi na dystansie 10, 5 i 1 km. Organizatorzy planują też uroczystą ceremonię otwarcia, ale jej szczegóły zostaną ujawnione na tydzień przed biegiem.

ZAPISY

Zapisy są już dostępne pod TYM adresem. Pakiet startowy na maraton to koszt 30 euro, na półmaraton 25 euro a na bieg 10 km – 20 euro. W nim znajdziemy plecak, koszulkę techniczną i upominki od sponsorów. W cenie elektroniczny pomiar czasu, opieka medyczna, punkty odżywcze podczas biegu oraz medal i masaże na mecie.

By wziąć udział w maratonie należy być pełnoletnim. Do startu w półmaratonie wystarczy mieć ukończone 17 lat a w przypadku krótszych biegów 16 lat.

WYMAGANE DOKUMENTY

Do wyjazdu i startu wystarczy dowód osobisty.

WYJAZD

Bezpośrednie przeloty do Larnaki są w Polsce możliwe z Warszawy i Katowic. Na maraton można się też dostać z międzylądowaniem w Grecji (jeśli dotrzemy do Aten, mamy całkiem sporo połączeń do wyboru) lub lecą do drugiego dużego portu lotniczego wyspy, czyli Pafos. Stamtąd do Larnaki kursują autobusy.

KOSZTY POBYTU

Wynajęcie pokoju dla dwóch osób to koszt 140 zł lub więcej. Ceny dla jednej osoby są podobne.

Za przejazdy autobusami zapłacimy od 1,5 do kilku euro, zależnie od przewoźnika. Jest ich kilku i warto pytać miejscowych o połączenia.

Wyżywienie nie jest tanie, ale jeśli znajdziemy market, w którym kupują miejscowi, nie zapłacimy o wiele więcej niż w Polsce. O takie sklepy warto pytać miejscowych lub chociaż w recepcji hotelu. Przy głównych alejach uczęszczanych przez turystów aż roi się od małych azjatyckich sklepików, w których wybór jest niewielki a ceny wysokie.

Za posiłek w restauracji zapłacimy od 6 do kilkudziesięciu euro. Wszystko zależy od wybranego lokalu.

INNE BIEGI

Na Cyprze odbywają się jeszcze dwa maratony: w Pafos oraz Limassol.

KM

Śląskie Biegi Górskie po raz trzeci. "Trasa pełna niespodzianek"

$
0
0

Zapraszamy na kolejny bieg cyklu Śląskie Biegi Górskie. Tym razem areną zmagań będzie Park Śląski w Chorzowie. 

Przygotowaliśmy dla Was trasę prowadzącą przez mniej znane rejony Parku - Górę Parkową i okolice Planetarium. Na wąskich leśnych ścieżkach i asfaltowych alejkach można wybiegać całkiem sporo przewyższenia. Można też poprawić swoje techniczne zdolności. A to wszystko w pięknym, zalesionym kontekście. Trasa, nawet dla znawców Parku Śląskiego, będzie pełna niespodzianek. 

Spotykamy się w sobotę, 21 października. Biuro zawodów pod Planetarium Śląskim czynne od 8:00, start punktualnie o 10:30.

Zapisy, regulamin i wszystkie niezbędne informacje można znaleźć na stronie www.slaskiebiegigorskie.pl/bieg-park-slaski/.

Marek Woźniczka, Organizator

Wegański medal na Vege parkrun na Ursynowie

$
0
0

Kolekcjonujecie medale z biegów? A może biegacie parkrun regularnie i nigdy jeszcze nie dostaliście tam żadnego medalu? Jeśli chcecie zdobyć unikalny i oryginalny medal z biegu Vege parkrun, to zapraszamy serdecznie w najbliższą sobotę 23 września o godz. 8.30 do Parku Przy Bażantarni na warszawskim Ursynowie. Tego dnia poza biegiem na biegaczy czekają liczne niespodzianki i wegański poczęstunek od Vege Runners, a wśród nich wegański medal. 

Jeśli myślicie, że to medal z ogórka lub sałaty to...  się mylicie. Ale nie aż tak bardzo. Zaintrygowani? Przyjdźcie w sobotę i bawcie się dobrze. Oto szczegóły imprezy:

parkrun to bezpłatne biegi na 5 km z pomiarem czasu, organizowane w każdą sobotę, ze startem o godz. 9.00. 

Jeżeli potrzebujesz wsparcia, motywacji, chcesz o coś zapytać czy po prostu miło w ruchu spędzić czas, przyjdź na Vege parkrun 23 września! Jest to impreza otwarta skierowana do wszystkich - początkujących i zaawansowanych.

  • Jeśli będzie to Twój pierwszy parkrun, pamiętaj o rejestracji: http://www.parkrun.pl/rejestracja
  • Rozgrzewka z Vege Runners 8:30
  • Odprawa przed biegiem 8.45
  • Wspólne zdjęcie 8.55
  • Start 9.00
  • VegeŚniadanie, joga, slackline - od 10:00

Dodatkowo zapraszamy do startu w przebraniach!

Przewidujemy nagrody za super przebrania!

VEGE RUNNERS to ekipa aktywnych ludzi, których łączy Bieganizm, czyli weg(etari)anizm oraz aktywny styl życia. Walcząc z systemem obalamy społeczny mit mięsa jako niekwestionowanego symbolu siły i energii.

W klubowych koszulkach biegają vege runnersi bez względu na wyniki czy dystanse. Jesteśmy rozsiani po całym kraju, są wśród nas wegetarianie, weganie i witarianie, są biegacze i są triatloniści. Jednak to nie przeszkadza nam mieć świadomość, że tworzymy zgraną drużynę. Widujemy się głównie na zawodach, czasem na treningach czy innych spotkaniach. Staramy się żyć zdrowo i pokazujemy niedowiarkom, że Vege mogą dużo…, a razem to nawet jeszcze więcej. Więcej o Nas na: 
http://www.vegerunners.pl/

PARKRUN - cotygodniowe bezpłatne biegi na dystansie 5 km organizowane w każdą sobotę o godz. 9.00 w Polsce i na świecie z pomiarem czasu. Celem jest popularyzacja regularnej aktywności fizycznej. W parkrun bardziej liczy się udział, a nie wynik, dlatego biegi przeznaczone są dla wszystkich - zarówno zaawansowanych biegaczy, jak i osób, które dopiero rozpoczynają regularną aktywność, chcą zadbać o zdrowie i poprawić swoją kondycję fizyczną. W ramach parkrun można biec, truchtać, a także  maszerować.

Udział w parkrun jest bezpłatny i wymaga jedynie zarejestrowania się na stronie www.parkrun.pl/rejestracja oraz posiadania i wydrukowania indywidualnego kodu uczestnika nadanego podczas rejestracji. Biegi organizowane są przez wolontariuszy rekrutujących się spośród uczestników.

parkrun Warszawa-Ursynów działa od 21 marca 2015 roku, a trasa wokół Parku Przy Bażantarni to 3 okrążenia, więcej: www.parkrun.pl/warszawa-ursynow

Fanpage: TUTAJ

Basia Muzyka, koordynator parkrun Ursynów

Wrocław: Izba Pamięci Wrocławskiego Sportu do zwiedzania razem ze Stadionem Olimpijskim

$
0
0

Już od najbliższej niedzieli, 24. września wszyscy chętni będą mieli możliwość bezpłatnego zwiedzania Izby Pamięci Wrocławskiego Sportu. Zbiory zgromadzonu w jednym z pomieszczeń stadionu pod wyremontowaną, zachodnią trybuną stadionu.

Wystawa ukazuje losy Stadionu Olimpijskiego, które w niezwykły sposób odzwierciedlają burzliwą historie Wrocławia. Dowodzi, że właśnie w tym miejscu „bije serce” wrocławskiego sportu.

Ekspozycja pokazuje 35 lat wrocławskiego maratonu i historię drużyn, które mają swój dom na terenie kompleksu Stadionu Olimpijskiego: żużlowców Sparty, zawodników futbolu amerykańskiego - Panthers, graczy lacrosse - Kosynierów, czy aktualnych Mistrzyń Polski w koszykówce kobiet - Ślęzy Wrocław.

W dni powszednie, między 12:00 a 13:00 Stadion Olimpijski mogą odwiedzać zarówno osoby prywatne, jak i zorganizowane grupy - w obu przypadkach za darmo. Wystarczy wcześniej umówić się, wysyłając e-mail pod adresem: stadion.olimpijski@mcs.wroc.pl lud dzwoniąc pod numer 571 351 049. W programie przewidziano wizytę na trybunach, opowieść o historii obiektu oraz zwiedzanie Izby Pamięci Wrocławskiego Sportu.

Na zaproszenie Dyrektora MCS Wrocław, Izba stanie się miejscem spotkań Regionalnej Rady Olimpijskiej. W przyszłości, we współpracy z Radą i środowiskiem sportowym, będą tam organizowane wystawy czasowe, spotkania i prelekcje dotyczące dziejów dolnośląskiej kultury fizycznej.

mat. pras.

Warsztaty, seminaria i prezentacje 39. PZU Maratonu Warszawskiego

$
0
0

Przez cały maratoński weekend (piątek–sobota) Fundacja "Maraton Warszawski" i redakcja Magazynu Bieganie zapraszają przed scenę w holu głównym warszawskiego Torwaru. 

PIĄTEK, 22 września

  • 12:45 Dlaczego biegaczy bolą biodra? – Andrzej Piotrowski, Klinika Rehabilitacji Sportowej ORTOREH
  • 13:00 O biegowej kindersztubie, czyli złych i dobrych obyczajach biegowych – Tomasz Pojawa, sędzia PZLA
  • 13:30 Stopa procentuje, czyli proste sposoby autoterapii – Mateusz Dzięgielewski, Klinika Rehabilitacji Sportowej ORTOREH
  • 15:00 Rola białka w diecie biegacza – Mateusz Gawełczyk – dietetyk, ambasador Arla Protein
  • 15:15 Droga po koronę – „Korona Maratonów Polskich” – Maciej Nowakowski, maratończyk
  • 15:45 Komentarz do trasy 39. PZU Maratonu Warszawskiego – Aleksandra Mądzik, Pora na Majora
  • 16:00 Pora na majora, czyli World Marathon Majors – Aleksandra Mądzik, Pora na Majora
  • 16:15 Jak zaplanować żywienie na trasie? – Bartłomiej Pomorski, Akademia Dietetyki Sportowej
  • 16:30 Ravenna Marathon – Benedetta Gagna
  • 16:45 Bo z pisaniem jest jak z bieganiem, czyli jak start w maratonie pomógł mi w napisaniu książki – Katarzyna Bulicz, pisarka
  • 17:15 Rola białka w diecie biegacza – Mateusz Gawełczyk, dietetyk, ambasador Arla Protein
  • 17:30 ZUMBA z Sylwią – TRENING ZDROFIT
  • 17:45 Komentarz do trasy 39. PZU Maratonu Warszawskiego – Marcin Nagórek, trener
  • 18:00 Wybrane zagadnienia treningowe – Marcin Nagórek, trener
  • 18:15 Optymalny posiłek przedstartowy – Łukasz Jaśkiewicz, Akademia Dietetyki Sportowej
  • 18:30 TABATA z Martą – TRENING ZDROFIT
  • 18:45 Rola białka w diecie biegacza – Mateusz Gawełczyk, dietetyk, ambasador Arla Protein
  • 19:15 Trenuj mniej – biegaj szybciej. Siłowe wsparcie treningu biegacza cz. 1 – Piotr Tartanus
  • 19:30 Trenuj mniej – biegaj szybciej. Siłowe wsparcie treningu biegacza cz. 2 – Piotr Tartanus

SOBOTA, 23 września

  • 11:00 ZUMBA z Michałem – TRENING ZDROFIT
  • 11:15 Rola białka w diecie biegacza – Mateusz Gawełczyk, dietetyk, ambasador Arla Protein
  • 12:00 Prezentacja faworytów 39. PZU Maratonu Warszawskiego
  • 12:30 „13 wspaniałych” – spotkanie z uczestnikami wszystkich Maratonów Warszawskich
  • 13:00 TABATA z Kubą – TRENING ZDROFIT
  • 13:15 Kręgosłup biegacza – dr Łukasz Matusiewicz, chiropraktyk
  • 13:30 Prezentacja pacemakerów 39. PZU Maratonu Warszawskiego
  • 14:00 Dekoracja Pucharu Maratonu Warszawskiego
  • 14:30 Dekoracja akcji #BiegamDobrze
  • 14:45 Kręgosłup biegacza – dr Łukasz Matusiewicz, chiropraktyk
  • 15:00 Ravenna Marathon – Benedetta Gagna
  • 16:00 Rola białka w diecie biegacza – Mateusz Gawełczyk, dietetyk, ambasador Arla Protein
  • 16:15 Tips&tricks – jak zidentyfikować i wyeliminować najczęstsze błędy treningowe – Agnieszka Kruszewska-Senk i Aleksander Senk, trenerzy Obozybiegowe.pl
  • 16:45 Bo z pisaniem jest jak z bieganiem, czyli jak start w maratonie pomógł mi w napisaniu książki – Katarzyna Bulicz, pisarka
  • 17:15 Tips&tricks – jak zidentyfikować i wyeliminować najczęstsze błędy treningowe – Agnieszka Kruszewska-Senk i Aleksander Senk, trenerzy Obozybiegowe.pl

źródło: Magazyn Bieganie

Kulisy Breaking 2. To trzeba zobaczyć! [WIDEO]

$
0
0

Dokument ukazujący kulisy próby połamania dwóch godzin w maratonie to doskonała pozycja na jesienny wieczór i ogromna dawka motywacji dla wszystkich biegaczy, bez względu na sportowy poziom jaki reprezentują.

Przygotowania do projektu Breaking 2 trwały blisko dwa lata. Do epokowej próby na torze Formuły 1 Autodromo Nationale di Monza zostali wybrani mistrz olimpijski Kenijczyk Eliud Kipchoge, rekordzista świata w półmaratonie Erytrejczyk Zersenay Tadese, raz wicemistrz świata z 2013 roku Etiopczyk Lelisa Desisa. W filmie możemy poznać historię zawodników, zobaczyć jak wyglądały ich treningi, codzienne przygotowania do startu.

Obraz powstał przy współpracy firm Nike i telewizji National Geographic. „Akcja” rozpoczyna się pół roku przed próbą. Ekipa filmowa realizowała zdjęcia przez 50 dni towarzysząc poszczególnym biegaczom nie tylko w USA, ale także odwiedzając ich w Kenii, Etiopii i Erytrei.

W wywiadzie dla portalu runnersworld.com, reżyser filmu Martin Desmond Roe przyznał, że najtrudniej było nakręcić materiał w ojczyźnie Tadese. Po długiej wojnie domowej byli oni dopiero szóstą ekipą, która otrzymała zgodę na realizację zdjęć. W filmie nie brakuje też materiałów z narad przeprowadzanych w kwaterze głównej Nike w Beaverton oraz oczywiście z samego toru.

Dlaczego warto poświęcić 55 minut na seans?

Jednych zainteresują wszystkie naukowe zagadnienia, próby wydolnościowe, zakwaszenie Lelisy Desisy na 3 miesiące przed biegiem, „taneczna” rozgrzewka grupy Zersenay Tadese czy oczywiście same kulisy próby na Monzie - pamiętny laser, zaplecze jak na wyścigach Formuły 1, gdy inżynierowie śledzą telemetrię i wydają polecenia. Podczas relacji mało kto wiedział jaką walkę z samym sobą toczy Etiopczyk Kipchoge. Teraz zobaczyć można dużo więcej, wychwycić szczegóły.

Inni w całym projekcie odnajdą ludzkie historie. Nie zawsze przecież możemy zobaczyć w jakich warunkach ćwiczy Eliud Kipchoge. Widzimy mały pokoik wielkiego mistrza, codzinne czynności jak sprzątanie, pobudkę o poranku i wyjście na trening. Jak sam mówi w filmie, „You live simple, you train hard, and live honest life. Then you are free” („Żyjesz prosto, trenujesz ciężko i żyjesz uczciwie. Wtedy jesteś wolny - red).

Choć na starcie znamy wynik próby - 2:0:25 - widok zmęczonego Kenijczyka na 1,5 mili przed metą, twarzy wykrzywiającej się w grymasie bólu, wsłuchamy się w głośny oddech biegacza, znów ściskamy kciuki za powodzenie misji.

Polecamy!

RZ

Kobieca elita maratonu w Berlinie. Na rekordy?

$
0
0

W niedzielę Berlin stanie centrum się centrum biegowego świata. Impreza zapowiadana jest jako maraton wszech czasów dzięki starciu tytanów: Kenijczyków Eliuda Kipchoge i Wilsona Kipsanga, a także Etiopczyka Kenenisa Bekele.

#beatberlinWR. Rośnie temperatura przed Berlinem

Ciekawie będzie też w rywalizacji kobiet.

Faworytką zmagań jest Kenijka Gladys Cherono wicemistrzyni świata w biegu na 10 000 m z 2013 roku i mistrzyni świata w półmaratonie z 2014 roku. Zawodniczka wygrywała już w stolicy Niemiec dwa lata temu, uzyskując rezultat 2:19:25, co jest jej rekordem życiowym. Biegaczka była wówczas blisko pobicia rekordu trasy wynoszącego 2:19:12 i należącego do Japonki Mizuki Noguchi. Przekonamy się czy tym razem uda jej się poprawić rekord trasy.

Rekord świata należący do Brytyjki Pauli Radcliffe 2:15:28 wciąż wydaje się być poza zasięgiem. Natomiast rekord świata w biegu bez udziału udziału mężczyzn Edny Kiplagat 2:17:01 z Londynu nie może zostać poprawiony w Berlinie, bo uczestnicy wystartują szeroką ławą.

Do walki o wygraną włączyć powinny się jeszcze cztery zawodniczki posiadające rekordy życiowe poniżej 2:25:00. Wśród nich jest zwyciężczyni Półmaratonu Warszawskiego z 2015 roku - Amane Beriso. Rekord życiowy Etiopki wynosi 2:20:48. Czas ten dał jej w zeszłym roku drugie miejsce w Dubaju. W szranki stanie też Kenijka Valary Aiyabei, która w maju zwyciężyła maraton w czeskiej Pradze poprawiając rekord trasy rezultatem 2:21:57. Swojej szansy szukać będą też Etiopki Gulume Tollesa zwyciężczyni maratonu we Frankfurcie z 2015 roku, z życiówką 2:23:12, oraz Ruti Aga, która rok temu w Berlinie zajęła drugie miejsce z wynikiem 2:24:41.

Najlepszy wynik wśród Europejek ma Włoszka Anna Incerti (2:25:32) – mistrzyni Europy w maratonie z 2010 roku. Dodajmy, że biegaczka na metę wbiegła jako trzecia. Jednak złota medalistka - Litwinka Zivile Balciunaite i srebrna - Rosjanka Naila Jułamanowa zostały złapane na stosowaniu dopingu. Niemieccy kibice trzymać kciuki będą za Anne Hahner z rekordem życiowym 2:26:44 z Berlina z 2014 roku. Czas ten dał jej 7. miejsce.

44. Maraton Berliński rozegrany zostanie w niedzielę 24 września. Start o godzinie 9:15. Wcześniej na trasę wyruszą zawodnicy na wózkach. Impreza zalicza jest do cyklu Abbott World Marathon Majors

Skład kobiecej elity:

  • Gladys Cherono, KEN - 2:19:25
  • Amane Beriso, ETH - 2:20:48
  • Valary Aiyabei, KEN - 2:21:57
  • Gulume Tollesa, ETH - 2:23:12
  • Ruti Aga, ETH - 2:24:41
  • Helen Tola, ETH - 2:25:04
  • Anna Incerti, ITA - 2:25:32
  • Anna Hahner, GER - 2:26:44
  • Maja Neuenschwander, SUI - 2:26:49
  • Sonia Samuels, GBR - 2:28:04
  • Caterina Ribeiro, POR - 2:30:10
  • Catherine Bertone, ITA - 2:30:19
  • Azucena Diaz, ESP - 2:31:45
  • Lily Partridge, GBR - 2:32:10

RZ

fot. wikipedia


Rodzina zmarłego biegacza bez odszkodowania

$
0
0

W grudniu ubiegłego roku, ok. 4,5 km przed metą półmaratonu w Xiamen upadł biegacz. Nie udało się go uratować. Według lekarskiej diagnozy zmarł z powodu nagłego zatrzymania akcji serca. To jednak był dopiero początek sprawy.

Szybko okazało się, że zmarły według informacji z listy startowej powinien być kobietą, a ponad wszelką wątpliwość nią nie był. Został wynajęty, by pobiec w półmaratonie za inną osobę.

Tego typu oszustwo nie jest niczym szczególnym w Chinach, co staje się bardziej zrozumiałe, gdy spojrzymy na motywy osób kupujących sobie zastępstwo. W przypadku dziewczyny, która kupiła usługi zmarłego biegacza, była to konieczność przedstawienia dodatkowych argumentów za przyjęciem na studia. Punkty za udział w biegu dodane do punktów za egzamin, znacząco zwiększyłyby szanse na wymarzony Uniwersytet.

Znaczenie owych punktów przy rozpatrywaniu różnych zawodowych i edukacyjnych kandydatur, powoduje, że w historii tego biegu, był już biegacz, pokonujący trasę komunikacją miejską, dołączający do biegaczy chwilę przed metą, zastępujący kilka osób jednocześnie. Jedni korzystają na tym procederze poza trasą biegową, inni zarabiają pieniądze.

W tym konkretnym przypadku oszustwo zakończyło się śmiercią, z czym nie pogodziła się żona zmarłego, pozywając zarówno organizatora jak i oszustkę. W tej sprawie odbyły się dwie rozprawy, a w miniony czwartek sąd wydał wyrok, oddalając powództwo i nie przyznając odszkodowania. W uzasadnieniu wyroku sąd stwierdził, że zmarły znał ryzyko związane z udziałem w biegu, a mimo to, zgodził się na nie.

Taki wyrok może niestety oznaczać, że motywacja organizatorów do przeciwdziałania oszustwom nie zwiększy się znacząco, przynajmniej w Chinach.

IB

Źródło: Xinhuanet

fot. www.enrich-enterprise.com

Łódzki Bieg Niepodległości – wystartowały zapisy

$
0
0

Po raz czwarty biegacze w Łodzi będą mogli wystartować w Biegu Niepodległości, który odbędzie się 11 listopada.

W poprzednich latach impreza przyciągała na start blisko 1000 biegaczy, w tym roku limit został zwiększony do 1500 uczestników.

Zawodnicy do pokonania będą mieć 5-kilometrową trasę, która poprowadzona zostanie ulicami Łodzi z metą na stadionie miejskim przy Al. Unii 2.

Biegacze, którzy dokonają zgłoszenia i wniosą opłatę do dnia 21 października otrzymają pamiątkowe techniczne koszulki, a na wszystkich zawodników na mecie czekać będą pamiątkowe medale.

– Od czterech lat organizując bieg w dniu 11 listopada w Łodzi staramy się, żeby wszystkie jego elementy były związane z obchodami Święta Niepodległości mówi Mariusz Kostrzewa – Prezes KS Alaska, dodając. – Nie inaczej będzie w tym roku, zarówno koszulka jak i medal będą miały elementy patriotyczne.

Podczas imprezy nie zabraknie również biegów dla dzieci i młodzieży, do których zapisy wystartują na początku października.

Organizatorem Łódzkiego Biegu Niepodległości jest Klub Sportowy Alaska przy współpracy z Miejską Arena Kultury i Sportu w Łodzi, Urzędem Miasta Łodzi oraz Urzędem Marszałkowskim.

Szczegółowe informacje związane z biegiem dostępne są na stronie www.biegniepodleglosci.org.pl.

mat. pras.

 

Leśne Run odcinek trzeci. Potop [ZDJĘCIA]

$
0
0

Do ostatnich chwil nadzieję na poprawę pogody mieli uczestnicy cyklicznego biegu Leśne Run w Zabrzu. Nie była to już nadzieja na słońce i ciepło. Nie łudzili się nawet, że przestanie padać. Chcieli po prostu, żeby deszcz stracił trochę ze swojej intensywności a wiatr pozwolił pokonać trasę przy minimum komfortu termicznego. Nic z tego. Padało, wiało a błoto na trasie sięgało momentami powyżej kostek.

Przed startem wszyscy ukryli się pod namiotami przygotowanymi w okolicy startu i mety. – No chodźcie, przecież i tak w końcu będziecie musieli stamtąd wyjść – zachęcał Michał Kieres, organizator cyklu, kiedy nikt nie kwapił się do wzięcia udziału w rozgrzewce. Poowijani w przeciwdeszczowe kurtki i peleryny biegacze i kijkarze ruszyli w końcu na start. A potem było już tylko lepiej…

– Fantastycznie! Nie, naprawdę było fantastycznie – przekonywała Agnieszka Machowska-Lazar, uśmiechając się od ucha do ucha mimo przemoczonego ubrania. – Trasa była bardzo… chlupiąca. Błoto było momentami niebezpieczne, ale poza tym nawet zabawne. Podobnie jak kałuże. Na Leśnym jestem właściwie zawsze i dzisiaj bawiłam się wyjątkowo dobrze.

Na pięciokilometrową trasę prowadzącą w większości przez las nie narzekał dzisiaj właściwie nikt, chociaż trudno było nazwać ją łatwą i przyjemną. Leśne trakty zamieniły się w grząskie strugi błota, wypełnione miejscami wodą. Rekordowa kałuża miała głębokość prawie do kolan i zaliczyli ją prawie wszyscy uczestnicy biegu i marszu. W efekcie chyba nikt nie dotarł do mety w suchych butach. Nie przeszkadzało to jednak uczestnikom imprezy.

Humor poprawiło też losowanie nagród. Do wygrania były wejściówki na basen, co w brzmiało dość zabawnie, kiedy uczestnicy losowania i tak ociekali wodą. Był też specjalistyczny zegarek i wejściówki na laserowy paintball. Tę ostatnią wygrał między innymi Janusz Dadaś, który jest stałym bywalcem cyklu: – Pierwszy raz coś wygrałem! – cieszył się. – Myślałem, że dzisiaj będzie Leśne Run a to jakieś Leśne Cross… Ale więcej się biegło niż płynęło – żartował. – Ze wszystkich edycji, w których brałem udział, pogoda zdecydowanie najgorsza, ale w każdej pogodzie trzeba biegać. Dlatego zimą też tu przyjadę, niezależnie od tego, jaka będzie pogoda – zadeklarował.

Zimowa edycja będzie czwartą, kończącą cykl. Zostaną wręczone nagrody dla zwycięzców kategorii generalnej, liczonej z trzech najlepszych startów w ciągu roku. Tymczasem w trzecim etapie najszybsi okazali się: Marek Bukowski i Katarzyna Wojakowska na dystansie 10 km, Piotr Rzepka i Agata Hilaszek na krótszej trasie oraz Franciszek Hajduk i Irena Janoszka w Nordic Walking.

KM

Magdalena Soszyńska - stutysięczny uczestnik Runmageddonu!

$
0
0

Lotniska świętują odprawę stutysięcznego pasażera, szpitale przyjęcie stutysięcznego noworodka. Dziś Runmageddon fetuje udział stutysięcznego uczestnika imprezy. W Warszawie pod tym numerem ukryła się pani Magdalena, która była zaskoczona całym zamieszaniem.

Jest wiosna 2014 roku. Na Torze Wyścigów Konnych na Służewcu odbywa się pierwszy w historii Runmageddon. Impreza zgromadziła wówczas blisko 650 osób, które chciały spróbować swoich sił w biegu przeszkodowym. Na 10 km trasie ustawiono 30 przeszkód. „To był sajgon” - mówili uczestnicy (nasza relacja z tamtej imprezy).

Od tamtej pory dużo się się zmieniło, jeśli nie wszystko.

Zawody szybko nabierały na popularności, zaczynały gościć w kolejnych miastach, a formuła rozrastała się do biegów nocnych, ultra, intro – dla początkujących. W samym tylko 2016 roku w zawodach cyklu wzięło udział 35 000 osób. Dziś Runmageddon świętuje okrągła liczbę 100 000 uczestników. To jakby w historii zawodów na starcie stanęło duże miasto, np. Legnica (100 718 mieszkańców).

Uczestnikiem, a raczej uczestniczką, która przekroczyła metę jako osoba z numer sto tysięcy, była tuż po godzinie 12, pani Magda z miejscowości Zakręt.

- To mój trzeci start w Runmageddonie. Na pewno nie raz jeszcze wystartuję. Jest to świetna zabawa. Panuje tu genialna atmosfera. Nie spodziewałam się tego, że przekroczę metę jako stutysięczny uczestnik. Bardzo się z tego cieszę. To dla mnie miłe zaskoczenie - powiedziała nam Magdalena Soszyńska.

Szczęśliwa biegaczka tak opisała przebieg swoich zmagań. - Biegło się mi super. Najważniejsze, że nie padał deszcz. I tak jestem mokra od tych przepraw przez błoto i wodę (śmiech). Sucho się nie dało wyjść z tego biegu, ale zawsze jest lepiej jak z góry nic nie pada. Najtrudniejsze były chyba śliskie ścianki, tam bez kolegów bym sobie nie poradziła.

W sobotę uczestnicy Runmageddonu rywalizowali na dystansie Rekrut. Do pokonania mieli trasę licząca 6 km i ponad 30 przeszkód, zlokalizowanych w okolicach Zalewu Berdowskiego na warszawskim Targówku.

Wkrótce relacja naszego redakcyjnego kolegi Kamila Weinberga, który startował podczas Mistrzostwach Polski dziennikarzy – mamy sukces, trzecie miejsce w kat. Masters!

W niedzielę uczestnicy zmierzą się na dystansie Intro – czekać ich będzie 3 km trasa i ok 15 utrudnień. Nie brakowało też zmagań dla dzieci w ramach Runmageddon Kids i Junior.

RZ

Bieg gorących serc w deszczowej Szałszy [ZDJĘCIA]

$
0
0

Fitness dla serca to niezwykła akcja, w ramach której każdy może wspomóc Fundację Tak dla transplantacji. W Szałszy, w której zrodziła się ta idea, pomoc realizowana jest podczas biegu i marszu. Dzisiaj chętnych do pomagania nie zniechęcił nawet padający od rana deszcz.

Bieg wystartował dość nietypowo, bo o 16:00. Poprzedziła go wspólna rozgrzewka poprowadzona przez instruktorkę z klubu Shausha, gospodarza imprezy. Deszcz uniemożliwił zorganizowanie zapowiedzianego toru przeszkód dla dzieci, ale udostępniono dla nich jeden z kortów do squasha, dzięki czemu maluchy mogły pozostać pod opieką i dobrze się bawić, kiedy ich rodzice ścigali się na trasie biegu. Sama trasa nie była długa, ledwie 2,5 km. Można było pokonać ją od jednego do czterech razy. Krótsze dystanse pokonywali ci, którzy startowali rekreacyjnie albo chcieli wesprzeć akcję, natomiast ci, którzy planowali walkę o nagrody musieli przebiec lub przejść pełne 10 km.

Beata Blaszke w biegu charytatywnym organizowanym w Shaushy startowała trzeci raz. Wywalczyła drugie miejsce open wśród kobiet: - Startuję tutaj, bo lubię to miejsce. Lubię pomagać, lubię biegać. Tutaj to wszystko mam razem. Transplantacje to ważny temat i trzeba go nagłaśniać, żebyśmy mogli żyć i może komuś pomóc, żeby inni mogli żyć dzięki nam – mówiła na mecie. – Dzisiaj pogoda nie była idealna, ale podobno warunki do biegania zawsze są dobre. A deszcz… był, ale kiedyś musi padać. Biegło się naprawdę dobrze.

Na deszcz nie narzekał też Marek Nieslon, który zajął drugie miejsce wśród mężczyzn: - Pogoda nas nie rozpieszczała, ale biegło się dobrze. Kolega mnie napędzał, z planowanego wolnego biegu zrobił się szybki. Ale nie goniłem, nie ścigałem się, trzymałem tempo i pozycję od początku do końca – mówił. - Tu jest fajny bieg, dobra trasa, którą bardzo lubię i cudowna atmosfera. Do tego piękna inicjatywa, którą popieram. Musiałem być. Jestem zawsze, kiedy w Shaushy coś organizują i zachęcam znajomych, żeby też wzięli udział.

– Jesteśmy ubrudzeni, ale szczęśliwi – przyznał Dariusz Różewicz, który na marsz nordic walking przyjechał z żoną Ewą aż z Tychów. Oboje stanęli na najniższym stopniu podium. – Trasa była błotnista i mokra, mimo pogody była też konkretna rywalizacja, ale udało się ukończyć z dobrymi wynikami i jesteśmy szczęśliwi. Idea jest bardzo szczytna. W takim celu zawsze warto się zmęczyć – zapewniał.

Zawodnikom osobiście gratulował profesor Marian Zembala, który przyjechał do Szałszy, żeby wręczyć nagrody, podziękować za wsparcie fundacji i powiedzieć kilka słów o jej działaniach. Pochwalił też aktywność fizyczną, zachęcił do regularnych badań i szybkiego reagowania na jakiekolwiek niepokojące objawy. Jego przemowa została nagrodzona gromkimi brawami. Przed dekoracją zwycięzców i po niej odbyły się dwa koncerty zespołów Sheldoners i Gravity. Mogły się one odbyć bez zakłóceń, bo imprezę przeniesiono do gościnnych wnętrz klubu i deszcz nikomu już nie przeszkadzał. Uczestnicy biegu mogli skorzystać z tutejszej restauracji i posłuchać muzyki w oczekiwaniu na dekorację zwycięzców i losowanie nagród.

Całość opłat startowych została przekazana bezpośrednio Fundacji Tak dla transplantacji. Trafią tam też wszystkie datki złożone do fundacyjnych skarbonek podczas imprezy Fitness dla serca.

KM

Błażej Brzeziński wygrywa 39. PZU Maraton Warszawski! [WYNIKI, WIDEO, DUŻO ZDJĘĆ]

$
0
0

Znów Polak szybszy od Kenijczyków! Błażej Brzeziński w pięknym stylu zwyciężył 39. PZU Maraton Warszawski. Tak rozpędził się za rywalami, że pobił rekord życiowy - 2:11:26!

 Liczyłem, że to się zakończy zwycięstwem. Zwycięstwo w Maratonie Warszawskim ma znaczenie. Jest warunkiem, by pójść dalej. Pokazać się gdzieś na świecie, może na mistrzostwach świata, może na mecie największych maratonów na świecie, ale zanim się tam trafi, trzeba wygrać taki bieg, jak Maraton Warszawski. Dla takiego sukcesu podjęliśmy współpracę  cieszył się na mecie Ryszard Marczak, trener Brzezińskiego. Cztery lata po zwycięstwie Shegumo, jeszcze na płycie Stadionu Narodowego, najwyższe miejsce na podium znowu należy do Polaka!

– Muszę zacząć od tego, że trener przygotował mnie rewelacyjnie. Na początku biegłem z tyłu. Starałem się nie wychylać, chociaż czułem się mocny. Gdzieś na dystansie półmaratonu dwóch zawodników z Afryki oderwało się od stawki. Zdecydowałem się pójść za nimi i to była moja najlepsza decyzja – powiedział nam Błażej Brzeziński, który na 10 km przed metą biegł jeszcze na trzeciej pozycji i - jak sam twierdzi - był przekonany, że tak już zostanie do mety.

– Wszystko się zmieniło, gdy zacząłem doganiać prowadzących. Zacząłem wierzyć, że to się uda, zwłaszcza, że czułem się naprawdę dobrze – zaznaczył Brzeziński. Kryzys go jednak nie minął. Ze spadkiem formy zwycięzca biegu walczył na 30. kilometrze, ale nie przeszkodziło to w polskim zwycięstwie, a Błażej poprawił przy okazji swoją życiówkę i zrobił minimum na mistrzostwa Europy.

Drugie miejsce wśród panów należało do Kenijczyka Justusa Kiproticha, który linię mety przekroczył z czasem 02:11:52, wyprzedzając swojego rodaka Silasa Sanga Kipngetich (2:13:32).

 Nie do końca jestem z tego biegu zadowolony. Odpowiadała mi pogoda, biegło mi się bardzo dobrze i chyba było mnie stać w tym biegu na więcej. Niemniej nie narzekam. Jestem zadowolony z trzeciego miejsca  powiedział nam zdobywca trzeciego miejsca Silas Sange Kipngetich

Niezadowolony ze swojego biegu był również Arkadiusz Gardzielewski, który z czasem 2:15:16 zajął piąte miejsce.

 To nie był mój dzień. Od początku kiepsko się czułem. Szybko zacząłem odczuwać kryzys. Być może odczuwam zmęczenie, bardzo dobrym, ale też wymagającym sezonem wiosennym. Pozostaje mi pogratulować Błażejowi i cieszyć się jego zwycięstwem  powiedział nam Arkadiusz Gardzielewski, który z Błażejem i szóstym zawodnikiem Maratonu Warszawskiego Mariuszem Giżyńskim wystartuje jeszcze w Wojskowych Mistrzostwach Świata w Przełajach i dopiero później zakończy sezon.

39. PZU Maraton Warszawski okazał się udany również dla Ewy z Jagielskiej, która z czasem 2:41:51 została trzecią kobietą niedzielnego biegu. To był ledwie drugi start biegaczki na królewskim dystansie!  

 Niesamowite! Ja cały czas myślałam, że jestem piąta. Na ostatnim kilometrze dogoniłam dziewczynę z Kenii, poczułam wiatr w żaglach i po prostu pędziłam do mety. Jestem szczęśliwa. Swoją życiówkę poprawiłam o ok. 14 minut! - mówiła nam Ewa Jagielska.

Bieg wygrała Kenijka Bekelu Galetu Beji – 2:35:09. Druga była Beatrice Cherop Jelagat – 2:36:13. 

Jeszcze na 800 metrów przed metą wydawało się, że zwycięży Kosgei Recho. Na półmetku biegaczka miała półtorej minuty przewagi nad Etiopką Bekelu. Na 40. kilometrze różnica ta stopniała do trzech sekund. Wydawało się jednak, że liderka ma wszystko pod kontrolą. Przed sobą ma ostatnią długą prostą. Spogląda jeszcze na zegarek i w pewnym momencie...staje. Chwieje się na nogach jak po bokser po nokautującym ciosie. Osuwa się na ziemię. Stara się podnieść, ale organizm odmawia posłuszeństwa.

Jej próby wyglądają bardzo dramatycznie. Biegacz, który kilka chwil wcześniej był gdzieś w tyle, stara się pomóc biegaczce. W tym momencie mija ich Bekelu, która lepiej zniosła trudy maratonu. Do Kenijki wysłano karetkę.

Wyniki (netto):

Mężczyźni:

1. Brzeziński Błażej, POL - 2:11:26
2. Kiprotich Justus, KEN - 02:11:51
3. Kipngetich Sang Silas, KEN - 2:13:30
4. Kios Kangogo Paul, KEN - 2:14:36
5. Gardzielewski Arkadiusz, POL - 2:15:15
6. Giżyński Mariusz, POL - 2:16:52
7. Nożyński Dariusz, POL - 2:25:08
8. Effa Soboka Beyenne, ETH - 2:26:55
9. Ayele Tsige Wordesemayat, ETH - 2:30:43
10. Beji Geletu Bekelu, ETH - 2:35:08
 
Kobiety:
 
1. Beji Geletu Bekelu, ETH - 2:35:08
2. Jelagat Cherop Beatrice, KEN - 2:36:12
3. Jagielska Ewa, POL - 2:41:49 
4. Habtewold Etalemahu, ETH - 2:42:26
5. Jemeli Kimayo Risper, KEN - 2:43:32 
6. Szabo Tünde, HUN - 2:46:25
7. Delewska Dalia, POL - 2:51:42
8. Vrajić Marija, CRO - 2:55:07
9. Kowalczyk Agnieszka, POL - 2:55:22
10. Sato Noriko, JPN - 3:06:50

Maraton ukończyło 5 458 osób. 

IB

wsp. GR, RZ

Bez rekordów w Berlinie, ale Kipchoge... [WYNIKI, WIDEO, ZDJĘCIA]

$
0
0

Choć nie pobił dziś w Berlinie rekordu świata - 2:03:32 na mecie - znów zachwycił. Eliud Kipchoge wygrał ósmy ze swoich ostatnich dziewięciu maratońskich startów!

Wszystkie oczy na Berlin

Zmagania w stolicy Niemiec zapowiadane były jako maraton wszech czasów. A starcie same gwiazdy - Mistrz Olimpijski Kenijczyk Eliud Kipchoge, były rekordzista świata Wilson Kipsang czy rekordzista świata w biegach na 5000 i 10 000 m Etiopczyk Kenenisa Bekele. Cała trójka posiada jedne z najlepszych wyników w historii męskiego maratonu, ale każdy wciąż nie zaspokoił biegowego głodu.

Celem było pobicie rekordu świata, należącego od trzech lat do Denisa Kimetto - 2:02:57. Atmosferę podgrzewał w jednym ze spotów Kipchoge mówiąc, że gdy dla jednych to bariera nie do przeskoczenia, dla niego to rezultat gorszy od jego rekordu życiowego. Było to oczywiście nawiązanie do próby złamania dwóch godzin w biegu maratońskim na torze Monza, gdzie Kenijczyk uzyskał wynik 2:00:25. Nieregulaminowej, ale jednak zakończonej fenomenalnym osiągnięciem.

Balonik nadmuchany był praktycznie do granic możliwości. Porównywano sprzęt w jakim pobiegną, statystyki biegaczy, zachowanie na konferencji (polecamy świetny fotoreportaż Ireny i Andrzeja Hulanickich - powyżej). Dosłownie wszystko. Szykowało się prawdziwe widowisko.

Zwycięzca może być tylko jeden

Marzenia o rekordzie prysły wraz z prysznicem, które biegaczom zafundowała matka natura. Było ślisko i wilgotno, a to nie są warunki dla afrykańskich biegaczy.

Na koniec dnia to Eliud Kipchoge mógł się cieszyć z wygranej, ale nie z rekordu świata. Niemniej czas Kenijczyka na mecie – 2:03:32 - jest najlepszym wynikiem w tym roku na świecie i piątym wynikiem w historii światowego maratonu. Średnie tempo biegu Kipchoge zamknęło się wynikiem 2:55 min/km – o sekundę za dużo na każdym kilometrze trasy do rekordu. Międzyczas Kenijczyka na 10. kilometrze to 29:05, natomiast w połowie dystansu - 1:01:29.

Wygrana nie przyszła łatwo. Kipchoge musiał walczyć o swoje z Etiopczykiem Adolą Guye - brązowym medalistą mistrzostw świata w półmaratonie z 2014 roku, dla którego był to debiut w maratonie. Guye szarpnął mocno na 36. kilometrze, zostawiając Kipchoce, ale osłabł po 40. kilometrze, co wykorzystał utytułowany rywal.

Trzecie miejsce wywalczył kolejny z Etiopczyków Geremew Mosinet. W wynikach próżno szukać wspomnianych dwóch innych faworytów maratonu.

„Kto nie ryzykuje....”

Zmagań nie ukończyli Kenenisa Bekele i Wilson Kipsang. Etiopczyk nie stawił się na 35. kilometrze. Półmaraton pokonał w czasie 1:01:29, biegnąć w tempie 2:54 min/km. Ale międzyczasy z kolejnych „piątek” mogą wskazywać na problemy. Bekele biegł coraz wolniej, do 3:03 min/km na ostatnim pomiarze.

Również Kipsang zszedł z trasy przed 35. km. Wszystko wskazuje, że u niego kryzys przyszedł zdecydowanie później niż u Bekele - przez cały czas utrzymywał równe tempo w okolicach 2-54-2:56 min/km. Gdyby wytrzymał, zanotowałby rezultat w okolicach rekordu globu.

Dodajmy, że na 30. kilometrze Kipsang był prawie minutę przed Bekele, natomiast do Kipchoge tracił 2 sekundy.

Cherono po raz drugi

Drugie zwycięstwo w Berlinie odniosła też Gladys Cherono. Poprzednio wygrywała w stolicy Niemiec dwa lata temu. Wówczas wśród mężczyzn również najlepszy był Eliud Kipchoge. Tym razem Kenijka uzyskała czas 2:20:23. Na półmetku zameldowała się z międzyczasem 1:09:40. Na mecie, nad drugą w kolejności Ruti Agą miała 18 sekund przewagi. Rezultat Etiopki 2:20:41 jest jej nowym rekordem życiowym.

Również trzecia na mecie Kenijka Valary Aiyabei ustanowiła najlepszy wynik w karierze – 2:20:53. 

Najlepszą Europejką została Niemka Anna Hathner, która zajęła 5. pozycję z wynikiem 2:28:32. Tuż za nią z 2 sekundami straty uplasowała się 45-letnia Włoszka Catherine Bertone.

Wyniki 44. BMW Berlin Marathon:

1 Kipchoge Eliud, KEN - 2:03:32
2 Adola Guye, ETH - 2:03:46
3 Geremew Mosinet, ETH - 2:06:09
4 Kandie Felix, KEN - 2:06:13
5 Kipruto Vincent, KEN - 2:06:14
6 Shitara Yuta, JPN - 2:09:03
7 Sano Hiroaki, JPN - 2:11:24
8 Vail Ryan, USA - 2:12:40
9 Adams Liam, AUS - 2:12:52
10 Mellor Jonathan, GBR - 2:12:57

Wśród kobiet drugie zwycięstwo w Berlinie wywalczyła Gladys Cherono. Cel - rekord trasy Japonki Mizuki Noguchi 2:19:12 - nie został jednak osiągnięty.

Kobiety:

1. Cherono Gladys, KEN - 2:20:23
2. Aga Ruti, ETH - 2:20:41
3. Aiyabei Valary, KEN - 2:20:53
4. Tola Helen, ETH - 2:22:51
5. Hahner Anna, GER - 2:28:32
6. Bertone Catherine, ITA - 2:28:34
7. Samuels Sonia, GBR - 2:29:34
8. Diaz Azucena, ESP - 2:30:31
9. Ribeiro Catarina, POR - 2:33:13
10. Dillen Kim, NED - 2:33:24

red. 

fot. Irena i Andrzej Hulaniccy, Ambasadorzy Festiwalu Biegów


„Bieg na Piątkę” dla Jastrzębskiego i Mach [ZDJĘCIA]

$
0
0

Jako pierwsi metę 39. PZU Maratonu Warszawskiego przekroczyli uczestnicy „Biegu na Piątkę”. W deszczową, ostatnią niedzielę września smak wielkiego biegowego święto chciało poczuć blisko 3 tys. osób.

Uczestnicy rywalizowali na lekko zmienionej trasie w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wszystko z powodu remontu ul. Miodowej trwającego w Warszawie. Start został przesunięty sprzed bramy Uniwersytetu Warszawskiego w okolice stadionu Polonii. Bez zmian natomiast pozostała strefa mety zlokalizowana była na Wybrzeżu Gdyńskim, w okolicach Parku Fontann. Uczestnicy przebiegali m.in. przez plac Wilsona i w stronę mety podążali „Wisłostradą”. Po raz pierwszy biegacze startujący na 5 km musieli ruszać z innego miejsca niż maratończycy.

Najlepiej do nowej trasy zaadaptował się Kamil Jastrzębski - czas na mecie 14:29. Drugi był mistrz świata w biegu po schodach Piotr Łobodziński z rezultatem 14:50. Podium uzupełnił ubiegłoroczny zwycięzca Łukasz Oskierko, który uzyskał wynik 14:57.

– Od początku dyktowałem tempo. Starałem się biec nawet po 2:54 min/km. Myślałem, że mogę uzyskać wynik w granicach 14:30, a jest trochę lepiej z tego co widzę. Oczywiście samemu ciężko jest planować na dobry rezultat. Za bosa mam maraton we Wrocławiu, więc traktuje to jak mocny trening. Jestem naprawdę zadowolony – powiedział na mecie Kamil Jastrzębski.

Wśród pań najlepsza okazała się Angelika Mach, która rezultatem 16:28 poprawiła swój rekord życiowy. Druga była Olga Ochal, z wynikiem 16:37. Trzecia, tak jak rok temu była Dominika Stelmach z czasem 17:06.

– Przez cały czas biegłam równo z Olgą. Początkowo trzymała się nas Dominika. Zaatakowałam na ostatnim kilometrze – relacjonowała zwyciężczyni. – Pogoda była super do biegania krótszych dystansów, maratończykom może już tak nie sprzyjać. Zmieniona trasa była też fajna. Cieszę się z nowego rekordu życiowego (poprzedni 16:39 z MP w Kleszczowie - red). Udaje się poprawiać wyniki w tak krótkim czasie, chociaż jestem w treningu pod maraton – dodała brązowa medalistka mistrzostw Polski na 5 km.

Po biegu Kamila Jastrzębskiego i Dominikę Stelmach, wypatrzyliśmy w okolicach Placu Wilsona, goniących - już treningowo - za Błażejem Brzezińskim, ścigającym Kenijczyków w maratonie. 

Padający deszcz nie przeszkodził biegaczom w dobrej zabawie. Nie zależnie od zajętego miejsca radość z ukończonego biegu była ogromna.

– Brałem udział w ostatnich czterech edycjach Maratonu Warszawskiego, więc tym razem postanowiłem wystartować na krótszym dystansie. Obecna forma też nie pozwala mi na udział w maratonie, a w sobotę też biegłem Runmageddon. Generalnie bieg był bardzo fajny, trasa miała zbieg i można było się rozpędzić. Oczywiście żałuję trochę, że nie jestem z maratończykiem na trasie, ale trzymam za nich kciuki – powiedział nam Jan Górski.

W biegu wzięło udział ponad 2800 osób. Pełne wyniki – TUTAJ.

Niebawem więcej zdjęć.

RZ

MP Dziennikarzy w Biegach Przeszkodowych – mamy pudło w kategorii!

$
0
0

Pierwszy głębszy kanał – błoto w oczach. Pierwsze czołganie pod zasiekami – piach w zębach. Dalej będzie już tylko gorzej... znaczy lepiej. Chyba największe stężenie błota na kilometr w historii Runmageddonu, a to wszystko skupione na pozornie krótkim dystansie Rekruta. A przy okazji pierwsze Mistrzostwa Polski Dziennikarzy w Biegach Przeszkodowych. Warszawa, Zalew Bardowskiego, sobota 23 września, 12:00.

* * * * *

SPA RMG

Zaczyna się tradycyjnie, przynajmniej na pozór. Łapiemy wory z piachem i zaczynamy startową rundę. Początek w zalewie w wodzie po pas – no dobra, to już bywało. Ale żeby nam nie było za lekko, prawie od razu po zrzuceniu worów, po pierwszych wilczych dołach, każą nam brać opony. Okrążenie z nimi będzie o wiele dłuższe...

Szeroka czołówka naszej dziennikarskiej fali wyrwała jak dziki w kartoflisko. Nawet nie próbuję ich gonić. W ogóle Rekrut to nie mój dystans, po 6 km to ja się ledwo rozkręcam. Liczę, że przynajmniej niektórych z nich dogonię pod koniec biegu. Do tego od wczoraj dopadło mnie jakieś przeziębienie. Może jeszcze nie zdąży mnie za bardzo osłabić.

W pierwszym głębszym kanale potykam się na śliskim dnie i razem z głową i oponą ląduję pod wodą. Czas się przyzwyczaić do błota w oczach. Po wyjściu dalej nie za bardzo da się biec, bo błoto powyżej kostek zasysa buty. Nuramy pod zasieki, przepycham oponę przed sobą, ryjąc zębami w błocie. Borowinowa terapia.

Wreszcie zrzucamy opony. Ale o jako tako przebieżnym terenie wciąż można tylko pomarzyć. W oddali konferansjer ogłasza przybycie na metę stutysięcznej uczestniczki RMG.

Dżentelmeni Runmageddonu

Trasa dalej prowadzi na przemian ciumkającym błotem ponad kostki albo mętnymi kanałami po kolana, po pas, po szyję. To Runmageddon, czy Katorżnik? Czasem dla urozmaicenia wyrastają różnego typu ściany. Klasyczne, z belek, z łańcuchów i inne kombinowane. Martwy ciąg z oponą, a potem przeciąganie opon na sznurku. Na przeszkodach odzyskuję trochę straconego na początku czasu.

Za zakrętem wyrasta skośna ściana nabiegowa. Już tu doganiamy poprzednią falę. Większość sobie nawzajem pomaga, niektórzy próbują z rozbiegu, nielicznym się udaje. Podejmuję dwie nieudane próby – jest na maksa śliska od błota. Próbuję też po swojemu odciągiem po krawędzi. Na sucho zawsze mi się to udawało, ale teraz nie ma szans. Pomagamy sobie nawzajem z dziennikarzem z mojej fali – ja go podsadzam, a on mnie łapie z góry za rękę po nabiegu. Siedząc na górze, wciągam jeszcze za ręce dwie dziewczyny chyba z poprzedniej fali. Taki ze mnie nocny kochanek, a może tylko dżentelmen metalu... Pili całą noc też może będą, jak w tekście tego kawałka, bo będzie co oblewać. Ale nie uprzedzajmy faktów.

Na rzucie sponsorskim telefonem nie mam tyle farta, co w maju w Myślenicach. Pierwszy niedolot. Drugi odbija się od jednej wewnętrznej krawędzi opony, od drugiej, i... wylatuje w pole. A może na dwór, bo to Wawa a nie Krak. Karna runda z belką i znowu czas w plecy.

Pomału do przodu

Ścianka 2.7-metrowa, u jej podnóża błotne bajoro. Nie daję rady z wyskoku, nie chcę korzystać z pomocy ludzi spoza mojej fali, chociaż to chyba niesprecyzowane regulaminem. No to trzeba sposobem. Regulamin zezwala na używanie zastrzałów. Wchodzę odciągiem po środkowych ukośnych belkach. Oczywiście są ubłocone jak dzika świnia. Ręce i nogi się trochę ślizgają. Im wyżej wychodzę, tym bardziej trzęsę portkami. Nie mogę się teraz rozwalić, bo za dwa tygodnie bieg życia w Andorze. Delikatny przestrzał do górnej krawędzi – trzyma. Jestem po drugiej stronie.

Błoto, bagno, kanał. Krótkie wejście po ubłoconej linie. Prosta przeszkoda, a od razu daje przeskok o kilka miejsc. Może wśród wyprzedzonych są jacyś z mojej fali. Na jednym z nielicznych przebieżnych odcinków staram się utrzymać wypracowaną przewagę. Trzymaj to, wytrzymaj to! – przypomina mi się koncert Meza w Krynicy. Lecisz w MP dziennikarzy, to nie jakiś tam spacerek!

W następnym kanale hurtem wyprzedzam ludzi z poprzednich fal. Nieco nas zaskakuje przeszkoda zwana chyba Jelito. Prosto z kanału trzeba się wgiełgać pod górę karbowaną plastikową rurą. Po wyjściu rzeczywiście czujemy się jak wy... z gigantycznego jelita.

Porodówka, to już chyba druga. Ale ciekawsza. Dwa rzędy opon nad błotną kałużą. Nabrać powietrza, zamknąć oczy i zanurać całym ryjem w gęstym błocie. Trochę klaustrofobiczne doświadczenie. Niektórzy wyczuwali smród oleju. Może coś w tym było, bo błotna maseczka była później wyjątkowo trudna do zmycia. Ale ja chyba już miałem przytępione zmysły.

Patrząc po czerwonych numerach wypisanych na twarzach zawodników z dziennikarskiej fali, odróżniających nas od reszty, chyba się pomału przesuwam do przodu. Zbliżamy się do biegowego miasteczka nad zalewem, coraz głośniej słychać jego odgłosy.

Szybko przełażę przez Komandosa, czyli czterometrową ścianę z ubłoconymi linami. Lodowa tym razem nie w kontenerze, tylko w wykopanym dole, ale lodu dosypali szczodrze. Nur pod belką mrozi jak trzeba. Trzeba przyznać, że przewieszona ścianka wprost po wyjściu z lodowatej kąpieli będzie selektywna.

Wszyscy wokół próbują się nawzajem podsadzać, niektórzy rezygnują i trzaskają burpees. Otrząsam się, jakoś łapię górną krawędź z wyskoku, wciągam się i zahaczam piętę. Przerzucić na drugą stronę zmrożony organizm jest dużo trudniej, niż rozgrzany, ale się udaje.

Przy aplauzie zgromadzonych widzów włazimy do zalewu. Kto chce, może założyć kapok. Liny mocno naciągnięte, zabezpieczenie wzorowe. Od razu się robi głęboko. Trochę wyprzedzam płynąc środkiem, potem ciągnę się rękami po linie. W końcu wykminiam jeszcze szybszy patent – nogami i jedną ręką płynę żabką, a drugą ręką odpycham się od liny. W porównaniu z lodową woda jest ciepła.

Dlaczego to tylko Rekrut?

Na drugim brzegu helikopterowa drabinka, jeszcze jeden Komandos, trochę chaszczowania i runda z trylinką. Taką standardową, coś koło 35 kilo. Nie żaden spacer z pieskiem na smyczy, tylko przenoszenie ciężkiego, leniwego bydlaka. Może to najciekawsza przeszkoda dnia. Nie ma płaskiej ścieżki jak w Myślenicach, są za to rowy z błotnistą wodą z trudnymi zejściami i wyjściami. Od razu zarzucam trylinkę na kark i idę patrząc tylko pod nogi, bo na więcej nie pozwala. W rowach czasem muszę przyklęknąć albo się podeprzeć, ale ciężar równo siedzi na karku. Slalomem wyprzedzam ludzi walczących z trylinkami na różne inne sposoby. To chyba tu najwięcej zyskuję.

Gra filmowa muzyka z Indiany Jonesa, rozgrzewając zmarzniętą krew w żyłach. Wybieram wolną drabinkę na górę, bez ociągania łapię linę i skaczę do wody. Zaznaczona faza lotu, 9 na 10 za styl. Po wyjściu śliska, skośna ścianka z liną wchodzi dosyć gładko. Na multirigu widzę, że większość współzawodników przenosi się na barana. Ale w końcu biegnę w MP dziennikarzy i czuję, że to byłoby niesportowe.

Pokonuję na rękach pierwszego bujanego drąga i pierwszy ciąg kółek, ale w połowie całej konstrukcji spadam. Co innego na świeżo, a co innego na wyjechanych łapach pod koniec zawodów. Odbębniam 20 szybkich krokodylków. Nawet mnie specjalnie nie męczą. Na początkowych kilometrach wypluwałem płuca. A teraz czuję, że dopiero mógłbym zacząć się naprawdę ścigać. Już nie wymagam, żeby nam zrobili mistrzostwa na dystansie Ultra, ale dlaczego to nie jest chociaż Classic?

Ostatnie zasieki to właściwie ześlizg po mokrym piasku do zalewu. Chyba rozdzieram na plecach moją ulubioną myślenicką bluzę, ale to już nieważne – walczymy w mistrzostwach. Woda do pasa, nur pod ścianką, do końca cisnę wyprzedzając ludzi z różnych fal i wygrzebuję się z wody prosto w bramę mety. Tym razem nie ma żywej przeszkody – pewnie ściągnięcie brygady nurków z butlami byłoby zbyt dużym problemem logistycznym. Nie mam pojęcia, które mam miejsce – liczę, że przynajmniej w górnej połowie dziennikarskiej fali. Czas łapię sobie około 1h27.

Cztery sekundy

Medal, ładna żółta bandanka, przydziałowe piwko, radler i woda, pamiątkowe zdjęcia na ściance, wzajemne gratulacje i rozmowy ze współzawodnikami z innych redakcji. Zimny polowy prysznic, ale przynajmniej zza chmur wychodzi słońce. Wracam porobić zdjęcia na dekoracjach naszych mistrzostw.

W generalce kobiet i mężczyzn wygrywają zdecydowani faworyci, czyli moi znajomi Ilona i Bartosz Brusiłowie z portalu Mamy Ruszamy. W kategorii masters zwycięża Piotr Kluska z Wirtualnej Polski. Po wyjaśnieniu małego zamieszania okazuje się, że w tej kategorii... mam trzecie miejsce z przewagą czterech sekund nad następnym zawodnikiem! Daje mi to 12. miejsce open na 47 finiszerów z fali dziennikarzy. Pierwsza w życiu deska z Runmageddonu i pierwsze pudło w oficjalnych zawodach!

Nasz festiwalowy ambasador Robert Łopuch zajął 5. miejsce w masters i 18. open.

Kilka miejsc w generalce prawdopodobnie ugrałem na dzikiej szarży z trylinką na grzbiecie, a pudło w kategorii, nawet o tym nie wiedząc, musiałem wyrwać na ostatnich metrach. Jak to warto zawsze walczyć do końca...

Pierwsze trójki MP Dziennikarzy w Biegach Przeszkodowych:

Klasyfikacja generalna mężczyzn:

1. Bartosz Brusiło (Mamy Ruszamy) 1:07:04
2. Mateusz Jarecki (TVP Sport) 1:10:30
3. Maciej Czopek (TVN24) 1:12:05

Klasyfikacja generalna kobiet:

1. Ilona Brusiło (Mamy Ruszamy) 1:14:02
2. Natalia Grzebisz (Puls Biznesu/Bankier.pl) 1:23:00
3. Małgorzata Szyszko 1:28:51

Masters:

1. Piotr Kluska (Wirtualna Polska) 1:13:43
2. Przemek Barankiewicz (Puls Biznesu/Bankier.pl) 1:17:49
3. Kamil Weinberg (FestiwalBiegow.pl) 1:27:05

Klasyfikacja drużynowa:

1. Wirtualna Polska 6:59:36
2. TVN24 8:11:37
3. AKPA 10:40:10

Pełne wyniki MP Dziennikarzy można zobaczyć TUTAJ.

Warszawski RMG Rekrut ukończyło w sumie 3274 zawodników, wliczając uczestników MP Dziennikarzy. Wśród elity zwyciężyli: Kacper Kąkol z xRunners (0:51:31), Mateusz Krawiecki z Husarii Race Team (0:51:45) i Tomasz Krawczyk z Husarii Race Team (0:51:47) oraz Małgorzata Szaruga z Socios Górnik (1:02:45), Małgorzata Daszkiewicz z Power Training (1:15:42) i Sylwia Milewicz z Husarii Race Team (1:23:31). Wszystkie klasyfikacje można zobaczyć TUTAJ.

KW

Ultra Pirineu: Wygrana Kiliana w maratonie

$
0
0

Za nami dziewiąta edycja Ultra Pirineu– jednego z największych wydarzeń w środowisku biegów górskich w Europie. 2700 biegaczy z ponad 50 krajów rywalizowało w weekend na trzech trasach. Wśród uczestników UP największe nazwiska na świecie, na czele z takimi znakomitościami jak: Kilian Jornet, Luis Alberto, Nuria Picas.

Wszystko zaczęło się w piątek o godzinie 20.30 kiedy to na trasę Nit Pirineu wyruszyli specjaliści od Verticala. Na krótkiej 5-kilometrowej trasie o przewyższeniu sięgającym +900m bezapelacyjnie zwyciężyli: Jan Margarit, który powtórzył zwycięstwo z przed roku oraz Claudia Sabata, która wykorzystała sytuację w której główna faworytka Laura Orgue zdecydowała się pobiec na dystansie maratońskim.

W sobotę od samego rana licznie zgromadzeni kibice wyczekiwali na start dwóch dłuższych dystansów: maratonu i ultra. Pierwszy, punktualnie o 7 rano wystartował dystans Ultra będący jednocześnie finałem cyklu Pucharu Świata Skyrunning Ultra. Na starcie stanęli między innymi Luis Alberto Hernando i Cristofer Clemente czyli aktualny Mistrz i Vice Mistrz Świata w Trailu, Zaid Ait Malek, Jordi Gamito, Pablo Villa, Pau Capell, Dimitri Mitajew. Niestety w ostaniej chwili ze startu wycofał się ubiegłoroczny zwycięzca i ulubieniec publiczności Miguel Heras.

Wiadomo było, że rywalizacja będzie bardzo zacięta, ale wszyscy zastanawiali się raczej kto uzupełni podium i dołączy do Luisa Alberto, który wydawał się murowanym faworytem do zwycięstwa. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że dystanse ultra rządzą się swoimi prawami i tak też było tym razem. W miarę upływu dystansu z powodu urazów wycofywali się kolejni faworyci: Zaid Ait Malek, Clemente. Kiedy do kolejnego punktu na 82 km zawodnicy przybyli w kolejności: Pablo Villa, Aaurelien Dunand-Pallaz, Luis Alberto, Dmitry Mitajew wydawało się, że główny faworyt kontroluje rywalizację i zaatakuje na ostatnich 28 km. Okazało się jednak, że Luis Alberto przybył na punkt wyraźnie zmęczony, a kryzys wcale nie okazał się chwilowy. Za to czwarty na punkcie Rosjanin Mitajew zachowywał się tak jakby dopiero zaczynał zawody.

Kiedy na ostatnim punkcie odżywczym przed metą, pomiar czasu pokazał, że prowadzi Pablo Villa z zaledwie sekundową przewagą nad Mitajewem, kibice na mecie nabierali rumieńców, a organizatorzy zaczęli poszukiwać tłumacza rosyjskiego. Ostatecznie Pablo Villa obronił prowadzenie i zameldował się na mecie z trzyminutową przewagą nad Mitajewem. Podium uzupełnił Aaurelien Dunand-Pallaz. Luis Alberto dotarł na metę na szóstym miejscu, a na osłodę zostało mu zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu Pucharu Świata Skyrunning Ultra.

Ciekawie przebiegała rywalizacja na dystansie Ultra wśród Pań, gdzie również doszło do ciekawego pojedynku Nurii Picas z Maite Maiorą. Będąca w tym roku w wielkiej formie Maiora pewnie wygrała ze zwyciężczynią tegorocznego UTMB potwierdzając, że jest bardzo wszechstronną zawodniczką (Maiora to również zwyciężczyni tegorocznego cyklu PŚ Skyrunning Extreme). Podium uzupełniła Jekatarina Mitajewa, prywatnie żona Dmitrija, która w tym roku przebojem wdarła się do światowej elity biegaczek górskich.

Kiedy biegacze na dystansie ultra zmagali się z trasą w początkowej fazie biegu, w najlepsze trwała rywalizacja w Maratonie, który okazał się mieć rekordowe w historii tempo. Kilian Jornet, Tom Owens, Marc Lauenstein, Andrew Wacker, Patrick Smyth, Tofol Castanyer, Nicolas Martin, Mario Olmedo, Nepalczyk Bhim Gurung, od początku wzięli sprawy w swoje ręce. Oczywiście najszybciej jak zwykle zaczęli Amerykanie, którzy niczym huragan Irma pokonywali kolejne kilometry. Na pierwszym pomiarowym punkcie ikona biegów górskich - Kilian był zaledwie szósty, zresztą na punkcie spędził dobą minutę i dopiero ruszył za prowadzącymi zawodnikami.

W miarę upływu czasu Amerykanie słabli, a na pierwsze pozycje przesuwali się główni faworyci: Nicolas Martin, Bhim Gurung i „Jego Wysokość” Kilian Jornet. Ostatecznie wygrał ten ostatni bijąc rekord trasy i wyprzedzając świetnie dysponowanego w sobotę Martina o zaledwie kilkadziesiąt sekund. Tuż za nimi na metę wpadł fantastyczny w tym sezonie Nepalczyk Gurung, drugi w tym sezonie w cyklu Pucharu Świata Skyrunning Extreme.

Wsród kobiet bardzo zacięty bój stoczyły zwyciężczyni Ruth Croft iLaura Orgue, które okazały się być klasą samą dla siebie wobec kilku zapowiadanych, a jednak nieobecnych rywalek jak Kortazar, Kaspersen, Maier, Kremer, Chaverot. Na trzecim miejscu przybiegła Greczynka Glykeria Tziatzia.

Wszystkie wyniki na http://ultrapirineu.livetrail.net/

Przemysław Zabecki

Knurów: Jubileusz szybki i rodzinny [ZDJĘCIA]

$
0
0

Już 25. Międzynarodowy Bieg Uliczny w Knurowie odbył się przy wyjątkowo dobrej pogodzie. Padający cały tydzień deszcz wreszcie odpuścił a temperatura była idealna. Sprzyjało to szybkiemu bieganiu i zaciętej walce. Tym razem nie walczono o tytuły mistrzów kraju górników, ale górnicze akcenty były obecne na każdym kroku. Począwszy od górującej nad okolicą kopalni Szczygłowice, przez górniczą orkiestrę przygrywającą na trasie, po górników, którzy wystartowali w biegu.

Najszybszym z nich okazał się Mateusz Mrówka, obecny mistrz Polski górników. Na metę wbiegł pomiędzy dwoma reprezentantami Ukrainy z czasem 31:25. Wyprzedził go tylko Sergii Okseniuk, który uzyskał wynik 30:56. Podium dopełnił Volodymyr TImashov (31:41). Wśród kobiet triumfowały Polki. Zwyciężyła Aneta Suwaj z czasem 35:54, drugie miejsce zajęła Agnieszka Gortel-Maciuk (36:08) a trzecie Ukrainka Oksana Okseniuk (36:29).

Pełne wyniki - TUTAJ.

Wielu biegaczy na mecie cieszyło się z nowych życiówek. Sprzyjała im trasa, składająca się z jednej pętli poprowadzonej w większości prostymi ulicami, bez nadmiaru zakrętów i bez podbiegów. Dodatkowy napęd stanowiła dzisiaj pogoda. Po długich opadach deszczu wreszcie zrobiło się sucho, ale temperatura wzrosła tylko nieznacznie. Warunki do biegania były idealne.

– Pętla poprowadzona w jedną i drugą stronę główną ulicą, niewiele górek, cały czas asfalt. Było łatwo. Do tego dopisali kibice, którzy zagrzewali do biegu i biegło się naprawdę dobrze – oceniał Damian Drewniak z Pyskowic. Na bieg w Knurowie przyjechał pierwszy raz. - To była dla mnie rozgrzewka przed przyszłotygodniowym półmaratonem w Katowicach, więc wziąłem ten bieg na spokojnie. Ale bardzo mi się podobało. Bardzo pozytywnie.

Dobieg do mety otoczony sporą rzeszą kibiców, z których część dopingowała biegaczy wprost z balkonów i okien, sprzyjał rodzinnym akcentom. Wyjątkowo dużo było dzisiaj rodziców wbiegających na metę ze swoimi pociechami, dziadków z wnukami. Naszą uwagę zwróciła szczególnie para biegnąca do mety w asyście czwórki dzieci. – Nie, to nie nasze, jeszcze – śmiał się na mecie Marcin Buk. – Ja biegłem z bratanicą Olgą i chrześniakiem Adamem a moja dziewczyna z dwiema bratanicami. Także dziewczyna własna a dzieci wypożyczone od braci – żartował. – Lubią z nami biegać. Ja sam jestem tutaj drugi raz. Biegłem rok temu, mocno, szybciej niż dzisiaj. Bardzo mi się podobał ten bieg i w tym roku namówiłem dziewczynę. Biegliśmy spokojnie, rodzinnie.

Dziewczyna Marcina - Marta Rułka była zachwycona startem: – Rewelacja! To mój trzeci bieg i spodziewałam się, że będzie dużo gorzej. Było dużo lepiej, czas lepszy niż założyłam. Trasa tutaj też jest łatwiejsza niż w Bielsku, gdzie biegłam ostatnio. Kibice rewelacyjnie pomagali na trasie. To bardzo fajne, że ludzie wychodzili z domów nas dopingować. Każdemu polecam tę imprezę.

KM

Berlin Marathon poza biegową trasą. Skrzypiński piąty

$
0
0

44. BMW Berlin Marathon był nie tylko areną rywalizacji biegaczy. O miejsca na podium walczyli najlepsi na świecie wózkarze lekkoatletyczni (rim-push) i kolarze ręczni. Wśród tych drugich startowali także Polacy.

W zbliżającym się do końca sezonie kolarzy ręcznych dominował Jetze Plat. Holender został podwójnym mistrzem świata, zdobył puchar świata, tydzień temu na trzecim miejscu ukończył zawody triathlonowe, a w Berlinie bez trudu dojechał do mety na pierwszym miejscu, daleko z tyłu zostawiając za sobą rywali. Jetze Platz uzyskał wynik 1:03:45. Mistrz paraolimpijski z Rio, reprezentant gospodarzy maratonu Vico Merklein miał do niego ok. 4 min i 25 sekund straty.

Arkadiusz Skrzypiński przyjechał na metę na piątym miejscu z czasem 1:09:51. Drugi z Polaków, mniej doświadczony zawodnik Paweł Tęcza, zajął 73. miejsce (1:35:54).

Wśród pań na rowerach ręcznych nie miała sobie równych Christiane Reppe. Aktualna podwójna mistrzyni świata, mistrzyni paraolimpijska z Rio, przekroczyła linię mety maratonu w Berlinie z wynikiem 1:10:07, wyprzedzając m.in. Francescę Porcellato, włoską mistrzynię świata w kat. H3.

W rywalizacji wózków lekkoatletycznych szwajcarski duet powtórzył sukces sprzed roku. Zarówno Marcel Hug jak i Manuela Schar bez trudu obronili swoje zwycięskie tytuły. Marcel Hug zupełnie jak podczas rozgrywanych w lipcu mistrzostw świata osób niepełnosprawnych, wygrał w deszczowej aurze. Mimo, że nie są to jego ulubione warunki do wyścigu, nad japońskim zawodnikiem Kotą Hokonuie miał 4 minuty przewagi. Na prowadzenie wysunął się niemal natychmiast po wystrzale startera. Dobry wynik- jak twierdzi- zawdzięcza odpowiedniemu przygotowaniu do jazdy w deszczu.

Mniej przygotowana na deszcz była Manuela Schar, która właśnie z tego powodu zwolniła w drugiej połowie wyścigu i nie zdołała poprawić rekordu trasy, do którego zabrakło jej 30 sekund. Zwyciężczyni tegorocznych maratonów w Londynie i Bostonie, w stolicy Niemiec uzyskała czas 1:40:05. W stawce, z powodu problemów z lotem, zabrakło m.in. Tatyany McFadden.

IB

Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>