Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Warszawa: Bieg Flagi ruszył z zapisami. Nie bez kłopotów

$
0
0

2 maja po raz piąty w Warszawie odbędzie się Bieg Flagi. Zawody rozegrane zostaną w ramach festynu pn. Majówka Pod Flagą Biało-Czerwoną.

– Biegów Flagi nie ma za wiele w Polsce. Może dlatego, że 2 maja nie jest dniem wolnym od pracy. Oczywiście dużo osób ma wówczas urlopy, ale formalnie jest to dzień roboczy. Tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by spędzić ten dzień aktywnie – mówi Paweł Zach, organizator imprezy. Zaprasza na Żoliborz.

Impreza tradycyjnie zagości na terenie warszawskiej Cytadeli oraz i zabytkowej twierdzy. Uczestnicy mają do pokonania dystans 10 km, składający się z trzech pętli. Najbardziej wymagającym fragmentem jest podbieg pod Bramę Bielańską. Uczestnicy biegną też uliczkami Żoliborza Oficerskiego.

– Na uczestników czekać będzie koszulka stylizowana na trykot naszych lekkoatletów. Dużo osób wyjeżdża gdzieś na imprezy zagraniczne. Startując w tej koszulce, będzie wiadomo, że dana osoba jest z Polski. Kontynuujemy też serię medali z orłem. Tym razem będzie to orzeł z okresu Jana III Sobieskiego. To na pewno wyróżnia nasz bieg – wskazuje organizator.

Zapisy do Biegu Flagi ruszyły z małym falstartem. Wszystko przez problemy techniczne firmy pomiarowej, które po kilku dniach udało się na szczęście przezwyciężyć (czas zmierzy inny podmiot). Limit uczestników wynosi 600 osób oraz 50 w marszu nordic walking rozgrywanym na dystansie 3,33 km.

– Bieg co roku cieszy się dużym zainteresowaniem. Oczywiście wolałbym, żeby startowało 600 osób, a nie 480, jednak zdaje sobie sprawę, że dzień po w stolicy rozgrywany jest duży bieg uliczny (Bieg Konstytucji 3 maja – red). Ludzie się nie rozdwoją, chociaż wiem, że są zapaleńcy, którzy nawet tego samego dnia startują w dwóch miejscach. Tak naprawdę nigdy nie było tematu przeniesienia imprezy na dzień wolny od pracy, np. 1 maja. Chyba po prostu dlatego, że Bieg Flagi ma się odbywać w Dzień Flagi - mówi Paweł Zach.

5. Bieg Flagi odbędzie się we wtorek 2 maja. Start nastąpi o godzinie 14:30. W programie imprezy są też biegi dzieci. Oprócz klasyfikacji generalnej i wiekowej, prowadzona będzie też klasyfikacja służb mundurowych. Tak jak w ubiegłych latach nie zabraknie atrakcji związanych z armią, czyli występów Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, wojskowej grochówki. Patronat nad imprezą sprawuje Ministerstwo Obrony Narodowej.

W zeszłym roku w biegu głównym uczestniczyło blisko 490 osób. Zwyciężyli Sebastian Polak z wynikiem 32:55 oraz Dorota Kamień z rezultatem 42:30.

Zawody organizowane są z okazji Dnia Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Święto to ustanowione zostało w 2004 roku. Datą nawiązuje m.in. do 2 maja 1945 roku, gdy w czasie bitwy o Berlin, polscy żołnierze zawiesili biało-czerwoną flagę na Kolumnie Zwycięstwa. Jak już wspomnieliśmy nie jest to dzień wolny od pracy.

5. Bieg Flagi w festiwalowym KALENDARZU IMRPEZ.

RZ



ME U23 w Bydgoszczy: Można już kupować bilety

$
0
0

Mistrzowska impreza odbędzie się od 13 do 16 lipca na stadionie Zawiszy im. Zdzisława Krzyszkowiaka. 

Bilet daje możliwość obejrzenia „na żywo” wschodzące gwiazdy polskiej lekkoatletyki, w tym medalistów Halowych Mistrzostw Europy w Belgradzie: Ewy Swobody, Sofii Ennaoui i Konrada Bukowieckiego oraz czwartą zawodniczkę igrzysk olimpijskich w Rio De Janeiro Marię Andrejczyk.

W sprzedaży dostępne są bilety w dwóch kategoriach:

  • Kategoria A (numerowane) w cenie 40 zł za dzień w sektorach przy starcie i mecie.
  • Kategoria B (nienumerowane) w cenie 10 zł za dzień oraz 5 zł ulgowe w pozostałych sektorach.
  • Karnety 4-dniowe w kategorii A po 160 zł oraz w kategorii B po 40 zł oraz ulgowe po 20 zł.

Bilety ulgowe dostępne będą dla młodzieży do 18 lat oraz emerytów i rencistów z dokumentem potwierdzającym uprawnienia. Dla osób niepełnosprawnych bilet w cenie ulgowej, drugi bilet dla opiekuna również w cenie ulgowej. Dzieci do 6 lat wstęp bezpłatny wraz z opiekunem.

Bilety są dostępne w serwisie www.ebilet.pl oraz w sklepach Empik na terenie całego kraju.

źródło: PZLA


Osobistości na szczycie Rondo 1

$
0
0

W sobotę siódma edycja Biegu Na Szczyt Rondo 1 w Warszawie. Jak co roku, obok kilkuset amatorów, strażaków oraz najlepszych specjalistów biegania po schodach na świecie, na zawodach pojawią się też osobowości medialne. Tym razem wyzwanie podjęli: Sylwia Nowak, Edyta Litwiniuk i Grzegorz Łapanowski.

W przeszłości na 37. piętro warszawskiego biurowca wbiegli m.in.: Karolina Gorczyca, Beata Sadowska, Paulina Sykut-Jeżyna, Tomasz Sianecki, Marek Kacprzak czy Waldemar Błaszczyk. Wszyscy oni, poprzez swój udział w zawodach, pomogli zebrać środki na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce.

Podobnie będzie i tym razem. Za każdy z 836 schodów pokonanych przez uczestnika VIP, organizator wydarzenia przekaże 1 zł na rzecz Stowarzyszenia. Wyzwania podjęli się: Sylwia Nowak – aktorka i piosenkarka, Edyta Litwiniuk – redaktor naczelna magazynu SHAPE, była reprezentantka Polski w lekkoatletyce i Grzegorz Łapanowski – ekspert kulinarny, znany m.in. z programu Top Chef.

Edyta Litwiniuk ambitnie trenuje, a swoimi przygotowaniami dzieli się czasem w mediach społecznościowych. Dla Sylwii Nowak, start w Biegu Na Szczyt Rondo 1 będzie natomiast powrotem na „stare śmieci”:

– Za czasów mojej pracy korporacyjnej przez kilka lat pracowałam w budynku Rondo 1. Jak tylko dostałam propozycję udziału w biegu, bardzo się ucieszyłam, że mogę wrócić do tego miejsca i to w tak szczytnym celu! Jestem niesamowicie podekscytowana, że mogę podjąć wyzwanie i tym razem pokonać tę wysokość po schodach, a nie luksusową, przeszkloną windą. Jednak najważniejsze jest to, że swoim startem mogę dołożyć cegiełkę na rzecz Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce w Polsce – mówi przed startem Sylwia Nowak.

Niewiele brakowało, a Grzegorz Łapanowski miałby okazję do rewanżu z Krzysztofem Wieszczkiem za ich zmagania w jednej z edycji programu „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”. Aktor musiał jednak w ostatniej chwili odwołać swój udział w zawodach. Mimo to, Grzegorz planuje nadać swojemu startowi dodatkowy „smaczek”, startując w specjalnym przebraniu. Jakim? Dowiemy się już w najbliższą sobotę.

Bieg Na Szczyt Rondo 1 organizowany jest nieprzerwanie od 2011 roku. Ostatnia edycja imprezy miała rangę Mistrzostw Europy w Bieganiu po Schodach, przyznaną przez Towerrunning World Association. Mistrzem Starego Kontynentu został Niemiec, Christian Riedl, który wyprzedził polskiego specjalistę w tej dyscyplinie, Piotra Łobodzińskiego. 11 marca zmierzą się ze sobą ponownie. Wśród kobiet tytułu sprzed roku bronić będzie Polka, Anna Ficner. 

Bieg Na Szczyt Rondo 1 w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

mat. pras.


Patriotycznie i memoriałowo. Biegały Tychy

$
0
0

Bieganie ku czci, bieganie ku pamięci. Takie właśnie biegi odbywały się ostatnio w Tychach i całej Polsce. Bieg Żołnierzy Wyklętych, na którym wspominaliśmy tych, których walka o wolną Polskę została wymazana z Polskiej historii przez długie lata i dopiero po upadku komuny można było przywrócić im należną cześć.

Główny bieg tego dnia to 1963 metry, czyli  roku w którym zmarł ostatni z Żołnierzy walczących o wolną naprawdę wolną Polskę. Biegaliśmy w dedykowanych koszulkach, z pseudonimami zasłużonych. 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Miął tydzień i na Tyskich trasach biegowych wokół jeziora Paprocańskiego zgromadzili się biegacze którzy znali lub słyszeli o Pawle Lorens. Ten urodzony w Bielski Białej sportowiec, specjalizował się w biegach długodystansowych. Zdobywał tytuły Mistrza Polski i osiągał wyniki znaczące w historii polskiej lekkoatletyki.

Paweł Lorens był pomysłodawcą i współorganizatorem międzynarodowego biegu ulicznego "FIAT" w Tychach. Ci, którzy go pamiętają i którzy z nim biegali, zgromadzeni w grupie biegowej 40-Latek Tychy, organizują kolejne edycje biegu imienia Pawła Lorenca. W tym roku już po raz siódmy.

Dla wszystkich zawodników był jeden dystans - 10 km. Atrakcyjne nagrody ufundowane przez SPLA Tychy nadały dodatkowy smak rywalizacji. 

Start blisko 300 dorosłych był rozgrzewką przed biegiem, który dał sporo radości. To dzieci, które tak jak i dorośli biegały na różnych dystansach w zależności od wieku. Tej rywalizacji nie powstydzili by się i dorośli walka do samej mety i ta radość z jednej strony rodziców ale najważniejsza radość  dzieci. 

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Za dwa tygodnie - 19 marca - Perła Paprocan. Polecam i zapraszam.

Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


Elita Półmaratonu w Warszawie. Są i Polacy

$
0
0

Ok. 13 tys. biegaczy wystartuje na trasę 12. PZU Półmaratonu Warszawskiego, by otworzyć sezon startowy, poprawić swoje życiówki, zadebiutować na tym dystansie, złamać kolejne magiczne granice czasu. W walce o podium - zdaniem organizatorów - będzie się liczyło nie więcej niż 9 mężczyzn i 8 kobiet.

Listę faworytów otwiera Kenijczyk Remmy Limo Ndiwa z życiówką 1:00:06 z półmaratonu Roma Ostia, w którym w 2016 r. zajął trzecie miejsce. Był też drugi w półmaratonie Rock'n'Roll w Lizbonie i trzeci w 20-kilometrowym biegu Marseille-Cassis. Ndiwa zaczynał karierę od bieżni i dystansu 800m. Jako junior był m.in. brązowym medalistą mistrzostw Afryki.

Polskę będzie reprezentował Yared Shegumo, wicemistrz Europy w maratonie z Zurychu (2014), zwycięzca Maratonu Warszawskiego z 2013 r., który formę przed tym biegiem szlifuje w Etiopii.

Po raz kolejny do Polski przyjedzie John Lotiang. W styczniu tego roku biegł w hiszpańskim Santa Pola, gdzie z czasem 1:02:58 zajął trzecie miejsce. W Warszawie startował w 2015 r. Zajął wtedy drugie miejsce z czasem 1:01:17.

W Warszawie wystartuje także Justus Kangogo - startujący często w Hiszpanii zwycięzca półmaratonu w Getafe i w Almerii w 2015 r. Drugi zawodnik ubiegłorocznego Albacete Half Marathon.

Wśród pań wystartuje Olga Ochal zwyciężczyni biegu i Mistrzyni Polski w półmaratonie z 2013 r.

Najszybszą zawodniczką w stawce będzie Peninah Jerop Arusei - brązowa medalistka Mistrzostw Świata w Półmaratonie w 2010 r., zwyciężczyni półmaratonu w Paryżu w 2011r. i druga zawodniczka ubiegłorocznego ORLEN Warsaw Marathon.

Volha Mazuronak to olimpijka, piąta na mecie maratonu w Rio, uczestniczka wielu polskich biegów, zwyciężczyni z Dębna z 2012 r, gdzie debiutowała w maratonie i zwyciężczyni Półmaratonu Warszawskiego z tego samego roku, czwarta zawodniczka London Marathon.

Z kolei Gedamnesh Yayeh to ósma zawodniczka ubiegłorocznej połówki w stolicy. Etaferahu Wodaj Temesgen– szósta zawodniczka ubiegłorocznego NYC Half Marathon.

Elita 12. PZU Półmaratonu Warszawskiego:

Mężczyźni:

Hunegnaw Mesfin (ETH) - 59:39
Remmy Ndiwa (KEN) - 1:00:06
John Lotiang (KEN) 1:00:32
Justus Kangogo (KEN) - 1:01:17
Fernando Cabada Jr (USA) - 1:02:00
Million Zewde (ETH) - 1:02.01
Mengistu Zelalem (ETH) - 1:03:05
Ephraim Kimata (KEN) - 1:03:25
Yared Shegumo (POL) - 1:03:42

Kobiety:

Peninah Arusei (KEN) - 1:07:48
Alice Mogire (KEN) - 1:09:57
Etaferahu Temesgen (KEN) - 1:10:35
Ayantu Gemechu (ETH) - 1:11:00
Damaris Areba (KEN) - 1:11:32
Volha Mazuronak (BLR) - 1:11:44
OLga Ochal (POL) - 1:12:47

12. PZU Półmaraton Warszawski przebiegnie ulicami stolicy 26 marca.

IB


 

 

Nadolska, Stefanowicz... Połówka w Poznaniu z mocną obsadą

$
0
0

Na starcie 10. PKO Poznań Półmaratonu zobaczymy m.in. Karolinę Nadolską, byłą rekordzistkę Polski w półmaratonie, oraz olimpijkę z Rio Monikę Stefanowicz.

Karolina Nadolska jest aktualną rekordzistką Polski w biegu na 10 km - 32:09. Do ubiegłego roku jej rekord życiowy w półmaratonie, wynoszący 1:10:36, był też rekordem Polski. W 2012 roku startowała na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie w biegu maratońskim (36. miejsce z wynikiem 2:30:57). W tym samym roku podczas Mistrzostw Świata w Półmaratonie, rozgrywanych w bułgarskiej Kawarnie, zajęła 20. pozycję.

W 2008 roku, jeszcze pod panieńskim nazwiskiem Jarzyńska, Pani Karolina wygrała pierwszą edycję Poznań Półmaratonu z czasem 1:12:33. Pobiegło wówczas 1037 osób. Teraz limit uczestników wynosi 16 000! W tym czasie w biegach ulicznych w Polsce zmieniło się wszystko, ale historia może zatoczyć koło.

Łatwo wygranej nie odda Monika Stefanowicz, legitymująca się rekordem życiowym 1:12:14 w półmaratonie. Zawodniczka Grunwaldu Poznań ma w swoim dorobku tytułu mistrzyni Polski w półmaratonie z 2000 i 2006 roku. Trzykrotnie była też złotą medalistką mistrzostw Polski w maratonie.

W zeszłym roku podczas Haspa Marathon Hamburg Stefanowicz zajęła czwarte miejsce z wynikiem 2:28:26. Rezultat dał jej bilet na Igrzyska w Rio de Janeiro. W Brazylii uzyskała 23. pozycję (2:32:49) i była drugą z Polek na mecie. Były to jej też trzecie igrzyska w karierze zawodniczki. Uczestniczyła na igrzyskach w Atenach (2004) i Pekinie (2008). Dodajmy, że trenerem biegaczki jest... mąż Karoliny Nadolskiej - Zbigniew.

Jak do tej pory swój start w 10. PKO Poznań Półmaratonie zapowiedzieli też czwarty zawodnik Mistrzostw Europy w Półmaratonie z Amsterdamu Marcin Chabowski (rekord życiowy 1:02:26) i aktualny Mistrz Polski w Półmaratonie Szymon Kulka (1:03:36).

Poznań Półmaraton odbędzie się 26 marca. Start o godzinie 9:00.

RZ


Znane ultra znika z kalendarza. "6 wspaniałych edycji"

$
0
0

Impreza prowadząca dookoła Trójmiasta - TriCity Ultra - kończy swoją historię. Z zaprzestaniu organizacji imprezy poinformowano za pośrednictwem facebooka.

Tricity Ultra łączyło codzienne biegowe ścieżki każdego aktywnego mieszkańca Trójmiasta. Jak każda idea, bieg zrodził się z małych codziennych elementów. Ktoś pobiegł wzdłuż plaży między Orłowem a Brzeźnem, ktoś na co dzień szorował po lasach poligonu, ktoś zbiegał do Neptuna i z tych drobnych elementów.

- Wpadliśmy biegnąc któregoś dnia 24 km aby wykąpać się w grudniu w morzu aby te wszystkie ścieżki połączyć w jedną. Tym sposobem narodziła się idea - wyjaśniali organizatorzy w zgłoszeniu do plebiscytu na Biegowe Wydarzenie Roku 2015. Jarosław Stasieło, organizator:

Bieg dookoła Trójmiasta, Tricity Ultra 80 nie jest przedsięwzięciem komercyjnym. To bieg, który powstał z idei, z generycznej potrzeby biegania, którą opisują m.in. takie książki jak Urodzeni Biegacze.  Jest to bieg darmowy. Mimo to staramy się zapewnić aby był niezapomnianym przeżyciem  dla każdego kto zechce z nami pobiec. Nie trzeba od razu biec całości. Cieszy nas to, że biegło z nami wiele osób, dla których był to dopiero wstęp do ultra. Towarzyszyli grupie przez pierwsze 20 czy 40 kilometrów. 

Z drugiej strony pokazuje Trójmiasto, jako miejsce niebywałe. Miejsce, gdzie mamy jednocześnie góry i morze. Biegamy po wzniesieniach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, pokonujemy klify i jednocześnie zwiedzamy historycznie miejsca Trójmiasta – ORP Błyskawicę, Sopockie Molo, Stocznię Gdańską, zabytkowe gdańskie Stare Miasto. Na trzecią edycje biegu przyjechały osoby  z różnych rejonów Polski. To wielkie zaskoczenie i jednocześnie fakt, który cieszy serce, że mały bieg, bez sponsorów, bez wpisowego ale też i bez nagród potrafi przyciągnąć osoby, szukające po prostu ciekawego biegu, bez zbędnego blichtru. 

W czasach, kiedy biegi stają się towarem a imprezy biegowe to przedsiębiorstwa, licytujące się na pakiety startowe  - taki bieg jak Tricity Ultra jest czymś specjalnym. Z drugiej strony można powiedzieć: „Przecież każdy może umówić się z kolegami, pobiec 80 kilometrów i nazwać to biegiem”. Powiem więcej – o to właśnie chodzi! 

Impreza, choć była jedną z nielicznych z tym dystansem na Pomorzu, nigdy nie miała wysokiej frekwencji. Ale zaskarbiła sobie sympatię ultramaratończyków z regionu (nominację do plebiscytu zgłosili sami biegacze.). Oby powróciła. 

red.


W sobotę MP w przełajach. Komu medale?

$
0
0

Jelenia Góra ugości uczestników 89. Mistrzostw Polski w Biegach Przełajowych. Do rywalizacji przystąpi ponad 600 zawodników - juniorów młodszych, juniorów i seniorów.

Seniorki

Faworytką do złota w biegu seniorek wydaje się być Katarzyna Kowalska. Zawodniczka Vectry Włocławek ma w swoim dorobku aż sześć tytułów mistrzowskich w tej konkurencji. Wszystkie zdobyła z rządu - w latach 2008-2013. W 2014 musiała zadowolić się srebrem, przegrywając z Iwoną Lewandowską. Dodajmy, że biegaczka przez lata dominowała na 3 000m z przeszkodami, aż jedenaście razy sięgając po mistrzostwo kraju. W swoim CV ma też rekord Polski w półmaratonie.

Wśród zgłoszonych zawodniczek jest Angelika Cichocka - aktualna mistrzyni Polski seniorek w przełajach. W ostatnim czasie mistrzyni Europy na 1500m z Amsterdamu zmagała się z problemami zdrowotnymi. Start w Jeleniej Górze byłby jej pierwszymi zawodami od września ubiegłego roku i występu w Diamentowej Lidze w Zurychu. Zawodniczka SKLA Sopot wygrywała już przełajowe mistrzostwa Polski na krótszych dystansach, w latach 2009 i 2013 roku.

W zapowiedzianej stawce jest też kolejna przedstawicielka biegów na 3 000m z przeszkodami - Matylda Kowal, rzeszowianka, olimpijka z Londynu i Rio. W 2015 roku w Iławie wywalczyła brąz, tracąc zaledwie sekundę do srebrnego krążka. Na początku marca podczas przełajowych zawodów rozgrywanych w Luksemburgu z dystansem 6 km, zawodniczka Resovii Rzeszów zajęła drugie miejsce.

Wśród ponad 40 zawodniczek, które zmierzą się na 5-kilometrowej trasie MP są też Mariola Ślusarczyk - mistrzyni Polski w przełajach z 2014 roku na krótszym dystansie, Katarzyna Rutkowska - mistrzyni Polski w biegu na 10 000m z 2016 roku, oraz Danuta Urbanik - olimpijka z Rio de Janeiro, wicemistrzyni Europy w biegu przełajowym z 2007 roku w kategorii juniorek. Dodajmy, że wówczas w kategorii U-23 brąz indywidualnie wywalczyła... Katarzyna Kowalska. Zapowiada się więc ciekawa rywalizacja.

Seniorzy

Faworytem do złotego medalu wydaje się być Krystian Zalewski. Wicemistrz Europy na 3 000m z przeszkodami z 2014 roku, w swojej kolekcji ma jak do tej pory tylko srebrny medal z przełajów z 2012 r. Olimpijczyk z Rio de Janeiro na pewno ma apetyt na wygraną. Zawodnik widnieje na listach startowych na obu dystansach - 10 km i 4 km. Nie wiadomo, który start ostatecznie wybierze.

Pretendentem do tytułu jest doświadczony Mariusz Giżyński, który ma już w swoim dorobku złoty medal przełajowych MP z 2009 roku. Wtedy na podium wyprzedził Henryka Szosta i Artura Kozłowskiego.

Po długiej przerwie zdrowotnej do rywalizacji wraca halowy rekordzista Polski na dystansie 3 000m - Łukasz Parszczyński. W swoim dorobku ma srebrny medal przełajowych ME z kategorii juniorów, wywalczony drużynowo w 2007 roku. W polskim zespole pobiegli wówczas jeszcze Artur Kozłowski, Arkadiusz Gardzielewski oraz Radosław Kłeczek. Lepsi okazali się tylko Brytyjczycy.

Możliwe, że zawodnik Podlasia Białystok spotka się na trasie ze swoim kolegą z reprezentacji sprzed dziesięciu lat - Arkadiuszem Gardzielewskim. Wrocławianin też zgłosił się do dwóch dystansów i nie wiadomo, który start ostatecznie wybierze. W 2015 roku w Iławie, Gardzielewski wygrał na 10 km. Na swoim koncie ma też srebro wywalczone dwa lata wcześniej na dłuższym dystansie. Jak wypadnie przed mocno obsadzonym półmaratonem w Pradze?

Z pewnością w roli statystów nie wystąpią ubiegłoroczni medaliści czyli mistrz kraju - Tomasz Grycko oraz wicemistrz Dawid Malina. W stawce jest też Krzysztof Gosiewski - Mistrz Polski z 2014 roku, który dzięki wsparciu kibiców, a wbrew pierwotnej decyzji PZLA, mógł wystartować na ME w Bułgarii. Kandydatów do podium jest wielu, a medali tylko trzy.

W biegu seniorów na 4 km wystąpią broniący złotego medalu Mateusz Demczyszak - specjalista w biegach na 1500, 3000 oraz 3000 m z przeszkodami. Zgłoszony jest też doświadczony maratończyk Michał Kaczmarek, Grzegorz Kalinowski - mistrz Polski w biegu na 1500m z 2015 roku, oraz Artur Olejarz - brązowy medalista MP z Iławy na krótszym dystansie.

Mistrzostwa Polski zostaną zorganizowane na malowniczo położnych terenach Centrum Gostar na przedmieściach Jeleniej Góry. Trasa składać będzie się z pętli liczących 1000m lub 2000m, w zależności do kategorii. Imprezy rozegrana zostanie w sobotę 11 marca.

Pierwsi zawodnicy ruszą na trasę o godz. 10.00 Bieg seniorek rozpocznie się o godzinie 13:15, seniorów na 4 km o 13:45 a bieg seniorów na 10 km - o 14:10. Zakończenie zawodów planowane jest na godz. 17:00

Lista startowa mistrzostw - TUTAJ

RZ



Pobiegnij dla Oliwki - gdziekolwiek jesteś. Ratuj życie

$
0
0

Oliwia Nalepka to dziesięciolatka znana śląskim biegaczom. Dwa lata temu pomagali zbierać pieniądze na przeszczep płuc dla niej. Udało się i Oliwka pojechała do Wiednia na operację. W Polsce nie wykonuje się transplantacji płuc u dzieci a na świecie są one ogromną rzadkością. Po zabiegu dziewczynka mogła żyć normalnie, bawić się jak jej koleżanki. Niestety, do czasu… Z poważnymi komplikacjami wróciła do Wiednia i znowu potrzebuje pomocy. Biegacze nie pozostali obojętni, organizują dla niej wirtualny bieg.

Dlaczego akurat bieg? – Bo połączenie aktywności fizycznej z pomaganiem jest najlepszym możliwym połączeniem. Jedno i drugie wyzwala w nas pokłady dobrej, pozytywnej energii i zaraża innych – mówi pomysłodawca wirtualnego biegu, Aleksander Chromik, znany jako Pan Wróżek i twórca bloga „Po dobrej stronie biegania”. Zachęca, żeby do akcji zaprosić wszystkich, wyzwolić prawdziwy ogień i uratować Oliwkę.

Pobiec można wszędzie. Można też się przejść, przespacerować, popływać, przejechać rowerem, na deskorolce albo rolkach. Właściwie, można nawet nie robić nic, organizatorzy dopuszczają takie „oszustwo”. Ważne, by opłacić swój „start”, przelewając na konto dziewczynki datek. Proponowana kwota to 1 zł za każdy pokonany kilometr, ale oczywiście jej wielokrotności są mile widziane.

Oliwia to córka jednego z klubowiczów Formy Wodzisław. Kiedy okazało się, że potrzebna jest pomoc, biegacze z klubu nie mieli wątpliwości, że to też ich zadanie. Organizowali wydarzenia sportowe i zbiórki, zachęcali do pomocy, sami wspierali jak mogli. Radość z nowych płuc dziewczynki była ogromna. Zwłaszcza, że wydawały się one prawdziwym cudem. Stan Oliwii pogarszał się w zastraszającym tempie, podczas transportu do Wiednia wymagała kilkukrotnej reanimacji.

Rodzice byli gotowi oddać jej własne płuca, ale w ostatniej chwili znalazły się płuca od dawcy, równolatka dziewczynki. Operacja przebiegła pomyślnie, dziewczynka wróciła do domu, do rodziców i młodszej siostry Amelki (także chorej na mukowiscydozę, która zniszczyła płuca Oliwki). Przez dwa lata cieszyła się pełnym oddechem, zaczęła nawet tańczyć. Niestety, pojawiły się komplikacje, organizm zaczął odrzucać przeszczep, pojawiły się cukrzyca, niewydolność nerek i nadciśnienie.

Oliwia ponownie trafiła do kliniki AKH w Wiedniu. Każdy dzień jej leczenia to koszt 1166 euro. Kończą się środki zebrane na leczenie dziewczynki, pomoc jest więc pilnie potrzebna. Potrzeba 50 000 euro na dalszy pobyt w ośrodku, by uratować jej życie.

Bieg organizowany przed wodzisławian pod hasłem „Biegnę, żebyś mogła oddychać Oliwko” jest wirtualny, ma zasięg ogólnoświatowy. Można wziąć w nim udział przebywając gdziekolwiek, wystarczy wpłacić „opłatę startową” jako darowiznę na subkonto Oliwii w Polskim Towarzystwie Walki z Mukowiscydozą pod nr 49 1020 3466 0000 9302 0002 3473 (z dopiskiem Oliwia Nalepka). W samym Wodzisławiu odbędzie się też towarzyski bieg, w którym wezmą udział głównie klubowicze Formy.

Organizatorzy zachęcają dodatkowo, by wydrukować, napisać lub namalować (np. rękami swoich dzieci) sobie numer startowy. Ma być dla wszystkich taki sam: 65 z symbolem róży. Dlaczego? To symbol mukowiscydozy, na którą choruje Oliwia. Jej angielska nazwa to Cystic Fibrosis, brzmiące podobnie do Sixty Five Roses. Numery startowe mają być wyrazem wsparcia dla Oliwki. Można je przekazać robiąc sobie zdjęcie z numerem i umieszczając je w wydarzeniu na Facebooku (https://www.facebook.com/events/1247151948653345/).

KM


Jest koszulka i medal ORLEN Warsaw Marathon

$
0
0

W tym roku w pakietach maratończycy znajdą czerwone koszulki techniczne asics wykonane w technologii Motion Dry, gospodarujące wilgocią i odprowadzające pot ze skóry. Innowacyjny i delikatny materiał Cyberdry, wraz z płaskimi szwami w strategicznych obszarach oraz krojem typu raglan, zmniejsza ryzyko otarć i zapewnia maksymalny komfort podczas biegu. 

Koszulki bedą w wersji dla kobiet i mężczyzn, znajdą się w pakietach PREMIUM i STANDARD. 

Z kolei medal imprezy prezentuje się tak:

ORLEN Warsaw Marathon przebiegnie ulicami stolicy 23 kwietnia.

red. / mat. pras.


Łódź: Rusza cykl przełajów o Puchar Dyrektora MOSiR Łódź

$
0
0

Za nieco ponad dwa tygodnie startuje kolejna edycja Cyklu Biegów Przełajowych o Puchar Dyrektora MOSiR Łódź oraz Mistrzostwa Łodzi Gimnazjalistów w Biegach Przełajowych 2017. Dorośli pobiegną na dystansach od 5 do 10 km, młodzież - od 1 do 2,5 km. 

Podobnie jak przed rokiem, na Cykl Biegów Przełajowych o Puchar Dyrektora MOSiR Łódź składają się 4 imprezy:

25 marca:
3. Wiosenny Cross (10 km), "Stawy Stefańskiego" 

8 kwietnia:
Chojeński Bieg na Stawach Jana (5 km), "Stawy Jana" 

6 maja:
Biegowy Przełaj na Młynku (5 km), Park na Młynku 

10 czerwca:
Biegowy Klasyk w Arturówku (10 km), "Arturówek" 

 
Cyklowi towarzyszyć bedą Mistrzostwa Łodzi Gimnazjalistów w Biegach Przełajowych, z dystansami od 1 km do 2,5 km.

- Zapraszam wszystkich biegaczy na start. Udział bezpłatny. Zapewniamy elektroniczny pomiar czasu, medale itp. - zaprasza Tomasz Królikowski z MOSiR Łódź.

Biegi Przełaje o Puchar Dyrektora MOSiR Łódź w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red.


Gorzyce pobiegną o Puchar Leszka Bebło. W komplecie

$
0
0

Już za dwa tygodnie, 25 marca w Gorzycach odbędzie się premierowy Bieg o Puchar Leszka Bebło. Impreza wchodzi w skład cyklu Grand Prix w Widłach Wisły i Sanu – pisze Robert Pasieczny, Ambasador Festiwalu Biegów, współorganizator biegu.

Leszek Bebło to dwukrotny uczestnik Igrzysk Olimpijskich: Barcelona 1992 rok (20. miejsce na 111 zawodników, czas 2:16:38), Atlanta 1996 rok (17. miejsce na 124 zawodników, czas 2:17:04).

Zwyciężał też biegi maratońskie w Paryżu (1993) i w Reims (1992, 1995). Jest rekordzistą Polski w biegu godzinnym – 20 218 metrów (31 marca 1990, La Fleche) oraz ośmiokrotnym Mistrzem Polski na dystansach: 5000m (1989), 10 000m (1989, 1991 Bruksela), półmaratonu (1990), biegu przełajowego na 6 kilometrów (1989, 1992) i 12 kilometrów (1991, 2000). W 1989 roku zdobył złoty medal Halowych Mistrzostw Polski na 3000m.

Trasa biegu Gorzycach to w 40 proc asfalt, a 60 proc droga utwardzona. Gościem imprezy będzie Izabela Zatorska, wielokrotna medalistka MP i ME w biegach górskich.

Po niespełna dwóch tygodniach od uruchomienia zapisów na bieg, wyczerpała się pula pakietów startowych. - Na obecną chwilę limit miejsc został osiągnięty. Chętnych na udział jest 160 osób, a organizator- Klub Biegowy FARTLEK Gorzyce Okolice - ustalił limit na 120 osób.

Festiwal Biegów został patronem medialnym imprezy. 

Więcej informacji: TUTAJ 

Robert Pasieczny, Ambasador Festiwalu Biegów  

2. Półmaraton Stacja Golgota - „właśnie dla Ciebie”

$
0
0

Dużo biegasz, brałeś udział w wielu zawodach i wciąż szukasz czegoś nowego? Biegasz sporadycznie, ale nie boisz się poważniejszych wyzwań? Twoja waga dramatycznie prosi cię o zmianę trybu życia? Lubisz mistyczny klimat i sprawy wiary nie są ci obce? Chcesz się sprawdzić przed półmaratonem w Warszawie, Poznaniu, a może w czeskiej Pradze?

A może po prostu zwyczajnie chcesz spróbować...

2. Półmaraton Stacja Golgota w Ostrowie Wielkopolskim jest właśnie dla ciebie! Jeden z nielicznych nocnych półmaratonów w południowej Wielkopolsce (może jedyny, ale głowy nie damy). Niesamowity klimat nocnego biegu połączony z prawdziwym duchowym wyzwaniem.

Pobiegniemy 18 marca. Na jedno tempo, dostosowane do najsłabszego uczestnika (średnio 6:00-6:30 min./km). Grupa będzie się przemieszczać w sposób zwarty, ustawiona po cztery osoby. Co półtora kilometra jest krótka chwila postoju, przeznaczona na odczytanie rozważania. Od wybiegnięcia z terenu parafii pw. św. Pawła do powrotu upłynie około 3 godzin i 15 minut (od 18:30 – 21:45). Zapewniamy zabezpieczenie techniczne i medyczne.

Przebieg trasy: Kościół pw. św. Pawła – ul. Paderewskiego (rondo – skrzyżowanie z ul. Strzelecką) – ul. ks. Majorka – ul. Wylotowa – ul. Środkowa – ul. Olszynowa – Nowe Kamienice (skrzyżowanie Wtórek – Sadowie) – ul. Sadowska – teren leśny (ok. 7 km.) - klasztor ojców Pasjonistów – ul. Sadowska (skrzyżowanie Wtórek – Sadowie) – Nowe Kamienice – ul. Olszynowa – ul. Środkowa – ul. Wylotowa – ul. ks. Majorka (rondo – skrzyżowanie z ul. Strzelecką) – ul. Paderewskiego – Kościół pw. św. Pawła.

Przewyższenie trasy to +239/-230m. Trasa w dwóch trzecich asfaltowa, jednej trzeciej – dukt leśny. Jest też fragment z kostką.

Zapisy ruszyły. Zgłoszenia pod adresem swpawel.ostrow@gmail.com. Czekamy właśnie na Ciebie! Wpisowe to 20 zł, limit uczestników to 350 osób.

Każdy z uczestników otrzyma pamiątkowy medal i posiłek po biegu.

Do zobaczenia na linii startu!

2. Półmaraton Stacja Golgota w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Ekipa Stacji Golgota


Kraków: Biegacze świętują Rok Wisły. Aż 5 nowych biegów!

$
0
0

Pięć biegów, a pierwszy już 26 marca. Krakowscy biegacze chcą uczcić Rok Wisły w przyjemny dla siebie sposób... biegając. Wzdłuż rzeki pokonają dystans maratoński, ponieważ trasy biegów dadzą w sumie 42,2 kilometra.

– Zamierzamy połączyć aktywność biegową ze spotkaniem, na którym opowiemy krakowskie historie o Wiśle oraz jej najbliższym otoczeniu. Zawsze przed biegiem będzie krótka pogadanka z historii. Na trasie biegu ciekawsze, omówione punkty będą opisane – wyjaśnia Roman Piątek, jeden z organizatorów.

„Z Lajkonikiem wzdłuż Wisły” to kolejny cykl Biegów z Dystansem organizowany przez Ryszarda Machlowskiego i Romana Piątka przy współpracy z Krakowskim Klubem Biegacza „Dystans”. W jego ramach odbędzie się pięć biegów wzdłuż Wisły – ma to związek z ogłoszonym przez sejm w ubiegłym roku Rokiem Wisły, który wypada właśnie na rok 2017. To 550. rocznica pierwszego spływu flisackiego na Wiśle.

Cztery biegi będą miały dystans 10 kilometrów, a piąty, bieg (bieg niespodzianka) - 2,2 kilometra. To w sumie 42,2 kilometra, czyli dystans pełnego maratonu. Najwytrwalsi, którzy ukończą wszystkie biegi, mogą liczyć na piękną nagrodę – skompletowanie kolorowego medalu z wizerunkiem Lajkonika.

Tradycyjnie wszystkie biegi będą odbywały się w formule koleżeńskiej. To znaczy, że czas każdego zawodnika będzie mierzony ręcznie. To jednak nie jedyne cechy Biegów z Dystansem organizowanych przez tak zwaną ekipę R&R. – Spontaniczność, kameralność, atmosfera oraz to, że oczekujemy na ostatniego. Nie ma ograniczeń co do sprawności fizycznej ich uczestników – wymienia Roman Piątek.

Pierwszy bieg cyklu odbędzie się 26 marca o godzinie 10:00. Zawodnicy wystartują z parku Bulwary na krakowskim Dąbiu i bulwarami wzdłuż Wisły pobiegną na metę w Pychowicach. Nagrodzone zostaną trójki najlepszych kobiet i mężczyzn. Opłata startowa za jeden bieg to 15zł, karnet za 5 spotkań biegowych to 60 zł.

Kolejne terminy biegów organizatorzy będą podawać na bieżąco (mają nie kolidować z innymi wydarzeniami.

Z Lajkonikiem wzdłuż Wisły w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

JP


Z kijami na Dzień kobiet. Maszerowały Młociny [ZDJĘCIA]

$
0
0

W miniony weekend na warszawskich Młocinach odbył się rekreacyjny marsz Nordic Walking z okazji Dnia Kobiet. Stawiło się 50 kobitek i mężczyzn, gotowych na sportowo uczcić ten wyjątkowy dzień. Pogoda rozpieszczała - było ciepło i słonecznie. Humory dopisywały.

Rozgrzewkę przed marszem poprowadził Mistrz Polski Nordic Walking Krzysztof Człapski.

– Trasa wiodła częściowo przez las, w którym pokonywaliśmy wzniesienia. Zrobiliśmy też kilka przerw na ćwiczenia – relacjonuje Krzysztof.

Druga część trasy wiodła urokliwym nasypem wzdłuż Wisły. Można było podziwiać rozlewiska wiślańskiego starorzecza oraz czy owoce „'działalności” nadwiślańsich bobrów.

Instruktorzy czuwali nad techniką uczestników marszu. Osoby, które zaprezentowały najwyższe umiejętności oraz największe zaangażowanie, zostały nagrodzone pucharami. Byli to Elżbieta Krasnodębska i Mirosław Walawko.

– Marsz zakończyliśmy ogniskiem i zasłużonym posiłkiem. Dziękujemy za wspólną zabawę – podsumowuje Krzysztof Człapski.

red. / org



Tragedia na Baikal Ice Marathon. Zmarł biegacz

$
0
0

W Polsce 13. Baikal Ice Marathon zostanie zapamiętany przede wszystkim jako bieg zakończony rekordem trasy i zwycięstwem Polaka – Martosza Mazerskiego. Polacy byli tu licznie reprezentowani - wśród 200 uczestników z 32 krajów, pobiegło ok. 15 rodaków. Cieniem na tegorocznym biegu kładzie się tragedia 35-letniego Rosjanina.

Alexander Stakhanov, doświadczony biegacz, stracił przytomność i upadł 3 km przed metą. Prawdopodobnie zmarł natychmiast, mimo to lekarze podjęli próbę reanimacji, która nie zakończyła się sukcesem.

Przeprowadzona autopsja wykazała, że zgon zawodnika z Moskwy nastąpił z powodu nagłego zatrzymania akcji serca. Nie wiadomo, dlaczego do tego doszło. Pogoda nie była ekstremalna. Bieg odbywał się w słońcu i w temperaturze ok. minus 8 stopni Celsjusza. Organizatorzy dbają o punkty z gorącą wodą i przekąskami. Na miejscu jest też serwis medyczny, a wszyscy uczestnicy muszą przedstawić ważne zaświadczenie lekarskie. Także sama trasa, w tym roku nie nastręczała problemów z grudami śniegu.

Baikal Ice Marathon był rozgrywany jako część Międzynarodowego Festiwalu „Zimniada”. Śmierć Alexandra Stakhanova, to już druga tragedia, jaka miała miejsce podczas tego wydarzenia. Wcześniej rozgrywano zawody wspinaczkowe, które zakończyły się śmiercią kobiety. Rosyjska zawodniczka spadła z klifu. Zmarła w drodze do szpitala.

W sprawie śmierci 27-latki trwa jeszcze śledztwo, ale według agencji TASS, organizatorzy dopełnili wszystkich wymogów bezpieczeństwa i w jednym i w drugim przypadku.

IB

źródło

fot. Archiwum


Ruszyły zapisy na 39. PZU Maraton Warszawski

$
0
0

Wystartowały zapisy do 39. PZU Maratonu Warszawskiego. Bieg zaplanowano tradycyjnie na ostatnią niedzielę września.

Tradycyjnie można rejestrować się na dwa sposoby - wykupując pakiet startowy lub uczestnicząc w akcji charytatywnej #BiegamDobrze.

Do wyboru jest kilka pakietów. Do 31 sierpnia wersja podstawowa (bez koszulki) kosztuje 100 zł. O 19 zł droższy jest pakiet z pamiątkowa koszulką bawełnianą. W cenie 149 zł jest pakiet z koszulką techniczną. Na kolekcjonerów czeka też pakiet z koszulką bawełnianą i techniczną, w cenie 168 zł.

Od 1 do 20 września obowiązywać będzie drugi próg cenowy. Najdroższe będzie zgłoszenie w biurze zawodów - najtańszy pakiet kosztować będzie wtedy aż 200 zł.

Po raz trzeci można wziąć w charytatywnej akcji #BiegamDobrze. W zeszłym roku z tej drogi skorzystało 370 osób, które uzbierały wspólnie 190 000 złotych. W tym roku można pobiec dla: WWF, Amnesty International, Fundacji Spartanie Dzieciom, Fundacji Synapsis, Fundacji Wcześniak, Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, UNICEF, Polskiej Akcji Humanitarnej i Rak’n’Roll. Żeby otrzymać specjalny numer startowy, do 31 sierpnia trzeba zgromadzić minimum 300 zł.

39. PZU Maratonu Warszawskiego odbędzie się 24 września. Start o godzinie 9. W zeszłym roku zmagania ukończyły 5 924 osoby. Zwyciężyli Kenijczyk Ezekiel Omullo z wynikiem 2:08:55 oraz Gladys Kibiwott z Bahrajnu z rezultatem 2:36:32. Rekord frekwencji Maratonu Warszawskiego padł w 2013 roku i wynosi 8 506 uczestników.

39. PZU Maraton Warszawski w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ

fot. Archiwum mat. pras.


Legendy nie płaczą – 2. Legends Trail okiem wolontariusza

$
0
0

Piątek 3 marca, godz. 22:00. Jadę krętą ardeńską drogą. Clint i Nelleke dawno uciekli gdzieś do przodu. Znają mnie, to wiedzieli, że sobie poradzę. GPS-a nawet nie odpaliłem, bo mam go w głowie. Zza kierownicy furgonu wszystko widać z wysoka. Dawno temu jeździłem nawet większym sprzętem, ale to było w poprzednim życiu. Chwilę niepewności miałem tylko kiedy zawiadujący logistyką Joop zapytał, czy bym nie poprowadził Forda Transita z przepakami. Zdecydowałem się od razu. Po kilkunastu minutach za kółkiem czułem się już na swoim miejscu. Przez najbliższe, zlewające się w jedno dni i noce zaprzyjaźnię się z Big Bad Boyem na dobre.

* * * * *

Legends Trail to jedyna w swoim rodzaju nieoznakowana 250-kilometrowa wyrypa w belgijskich Ardenach, ukształtowaniem terenu i ilością błota przypominających nasz Beskid Niski. Od zeszłego roku organizują ją dwaj belgijscy zapaleńcy, Stef Schuermans i Tim de Vriendt. Stefa znam od dawna, z bałkańskiego wspinania i biegania w Polsce. Zanim wrócił do ojczyzny, spędził kilka lat w naszym kraju. Rok temu wbrew sobie dałem mu się nawet namówić na udział w tym zabójczym wyzwaniu. Organizm jednak podświadomie wybrał mniejsze zło i niedługo przed startem postanowił skręcić kostkę. Pojechałem jako wolontariusz. TAK BYŁO wtedy.

Teraz też nie mogło mnie zabraknąć i znów zjawiłem się w tej samej roli. Tak samo nie czułem się gotowy na taki długi dystans, no i nie chciałem się wyniszczyć przed wszystkimi startami planowanymi na ten rok – Runmageddonem Ultra, Rzeźnikiem i kilkoma innymi, o których w swoim czasie. Kiedyś krótsza o całą setkę Łemkowyna, którą w 2014 ukończyłem tylko siłą woli, załatwiła mnie praktycznie na pół roku. Że byłem wtedy zajechany już na starcie, to inna sprawa...

* * * * *

Konfederacja Ardeńska

Peleton napieraczy wyruszył z Achouffe o 18:00. Niedługo po ich starcie wysłałem stamtąd pierwszy raport i zdjęcia (TUTAJ). Przejeżdżając przez wieś Maboge nad rzeką l'Ourthe zauważam kilkoro z nich na drodze i pozdrawiam błyskiem świateł. Do bazy w Hotton (Checkpoint 1) na 63 km pierwsi dotrą przed trzecią rano, ale my mamy ją otworzyć i przygotować około jedenastej. Wcześniej odbywa się tam jakaś impreza.

W Hotton niby wiem gdzie jechać, ale skręcam nie tu gdzie trzeba i tracę trochę czasu. Może to zmęczenie, bo wczoraj przejechałem 1200 km, po drodze tak jak przed rokiem zabierając z Drezna Chloe i Neila, też wolontariuszy. Baza jest tam gdzie poprzednio, poza centrum miasteczka, w miejscowym klubie piłkarskim. Nelleke i Clint już na mnie czekają, a ostatni goście opuszczają budynek. Impreza była w klimatach country czy też kowbojskich pomieszanych z symboliką amerykańskiego Południa. Flagi Konfederacji wiszą tam zresztą cały czas, rok temu też były. Pasują tam jak pięść do oka, a dla znającego amerykańską kulturę Clinta wyglądają co najmniej dziwnie. Dlatego nadaje tej bazie nazwę Checkpoint Redneck. A może miejscowi planują secesję od Belgii? W dzisiejszym świecie wszystko jest możliwe...

Rozładowujemy Transita i wnosimy przepaki po schodach na górę. Przepisowo mają być do 20 kg, ale niektóre ważą dużo więcej. Zabieram po dwa, a jak się trafi plecak to i trzy na raz. Przynajmniej taki trening się przyda, bo większość weekendu spędzę za kółkiem. Niekwestionowanym mistrzem wagi ciężkiej zostaje Theo, nasz belgijski znajomy z Zamieci. Ten biegacz drobnej postury przygotował sobie plastikową skrzynię o wadze grubo ponad 40 kg, do której sam by się pewnie zmieścił. Może jest w niej jego bliźniak, z którym wymieniają się w każdej bazie i jeden napiera, a drugi śpi?

W międzyczasie przyjeżdża załoga punktu i jedna z drużyn zabezpieczenia trasy. Wspólnie przestawiamy stoły i krzesła i urządzamy bazę na przyjęcie zawodników. Udaje mi się półtorej godziny przekimać na glebie, a pierwsza piątka napieraczy dociera na miejsce: Holender Teun Geurts-Schoenemakers i Belgowie Joris Jacobs, Benny Keuppens, Ivo Steyaert i Dirk van Spitaels. Ten ostatni niestety postanawia się wycofać. Jak opowiada, nad rzeką l'Ourthe fiknął kozła o 360 stopni i zatrzymał się metr przed wodą, naciągając ścięgno w udzie. Później jeszcze kilka razy przyglebił, pogarszając sprawę. Nie chce się do reszty załatwić, więc podejmuje jedyną rozsądną decyzję.

Dirka znam z zeszłego roku, kiedy zajął trzecie miejsce. Nad ranem dłuższą chwilę gadamy o planach na ten rok, w tym o Wielkim Biegu, na którym znów się spotkamy. Obaj wciąż nie możemy uwierzyć, że się na niego dostaliśmy.

Pierwsza noc wykosiła więcej zawodników. Niektórzy zeszli z trasy już po drodze do jedynki. Jednym z ostatnich do niej docierających jest Amerykanin Buzz, który przychodzi już za dnia i idzie się przespać z decyzją na zewnątrz. Po godzinnej drzemce postanawia odpuścić i wspierać swoją żonę Sarah, która wyrównuje zeszłoroczne rachunki. Buzz to świetny facet z dużym dystansem do siebie, który zupełnie się nie przejmował wcześniejszym darciem łacha, że zostanie obiegany przez własną małżonkę.

W międzyczasie z Clintem i innymi pomocnymi wolontariuszami znieśliśmy i załadowaliśmy wszystkie wory na pakę furgonu. Czas je przerzucić na następną bazę. CP2 jest tym razem nie w Comblain-Fairon, lecz w domu kultury w małej miejscowości Oneux na 118 km. Jedzie ze mną wolontariuszka Karmen z Chorwacji. Jej chłopak, Francuz Alexandre, bierze udział w zawodach. Znam ich oboje z lipcowego chorwackiego biegu Velebit Ultra Trail. Alex napiera ze szczęśliwym dla niego numerem 44. Bardzo się ucieszył, kiedy opowiedziałem mu o Dziadach i że z taką liczbą ma wielkie szanse zostać bohaterem Legends Trail.


My i Sy

Do prowadzenia szafy już się przyzwyczaiłem. Jedyny kłopot, który się nagle pojawił, to buczący dźwięk po włączeniu świateł. Sprawdziłem zamknięcie wszystkich drzwi, nie wiem od czego to jest. Dzień wstał ładny, światła w Belgii nie są obowiązkowe, więc póki co jedziemy bez nich. Po drodze mijamy wsie o nazwach genialnych w swojej prostocie – My i Sy. Trafiamy do Oneux bez problemu. Z wjechaniem tyłem w podwórze z zastawionej samochodami ciasnej uliczki też sobie daję radę. Teraz jeszcze się udało przewieźć wszystkie przepaki na raz. Później, kiedy stawka będzie już rozciągnięta, nie będzie to możliwe.

Prowadząca czwórka dociera w niewielkich odstępach jeszcze przed południem, z Holendrem na czele. Następna grupka Belgów nadchodzi półtorej godziny po nich, a kolejni napieracze po następnych dwóch godzinach. W tej ostatniej grupce jest najszybsza z dziewczyn, zeszłoroczna zwyciężczyni Paula Ijzerman z Holandii. Ekipa medyczna się nimi zajmuje. Najwięcej roboty mają z ich już mocno zajechanymi stopami. Paula dzielnie poddaje się zabiegowi przekłucia pęcherza na dużym palcu stopy. – Legendy nie płaczą – mówię, robiąc jej zdjęcie. – Tak jest – zgadza się ze mną, sycząc z bólu – mogą wrzeszczeć i bluzgać, ale nigdy nie płaczą!

W załodze lekarsko-pielęgniarskiej jest Geert Dewit, który rok temu zdobył zaszczytny tytuł Legendy. Wśród ubiegłorocznych finiszerów są też inni wolontariusze, m.in. Peter Swager, a także znany mi z Zamieci Hans Coolen, który dojedzie później wieczorem. Ciągnie wilka do lasu, nawet jak się nie dało tym razem samemu wystartować...

Korzystając z wyglądającego zza chmur słońca wychodzę naprzeciw zawodnikom zrobić im trochę zdjęć. Posiadacz najcięższego przepaku Theo Leroy od początku napiera wraz ze swoim starym kumplem Pascalem Poulainem, również Belgiem. Cieszę się widząc, że dobry humor ich nie opuszcza. Pomału, ale pewnie – to ich zasada. Łapię godzinę drzemki na materacu. Przyglądam się rozciągniętym na trasie kropkom przesuwającym się na ekranie laptopa i rozkminiam, jak ogarnąć przerzut worów do CP3.

Na szczęście nie jestem z tym sam i przepaki najszybszej czwórki pojechały już z kimś innym – chyba zabrali je Clint i Nelleke. Ekipa logistyczna został w tym roku wydzielona, co znacznie usprawnia pracę całej obsługi biegu. Poprzednio robiłem w zabezpieczeniu trasy, teraz jestem transportowcem. Może dlatego, że przed rokiem w zimowych warunkach polscy kierowcy zdobyli szczególne uznanie kierowników zawodów. Zawsze fajnie spróbować czegoś nowego.

Prognoza na drugą noc jest paskudna. Późnym popołudniem napieracze opuszczają bazę już w rzęsistym deszczu. Wyruszam jeszcze za dnia, by zmieścić wszystkie pozostałe przepaki w dwóch kursach, a jednocześnie by wszyscy mieli je w trójce w odpowiednim czasie. Przynajmniej dokuczliwe buczenie po włączeniu świateł ustało. – Ostrożnie na tych górskich drogach w deszczu! – woła za mną współorganizator Tim. – Spoko, zawsze uważam, szczególnie w wozie którego jeszcze dobrze nie znam...

Za górami, za lasami

Stromy zjazd wąską drogą do rzeki. Kręta droga nad brzegiem. Miasteczko Aywaille, gdzie rok temu staliśmy z Arendem i Dieterem na moście jako jedna z drużyn zabezpieczenia i kupiliśmy pizzę dla wykończonych napieraczy. Z Remouchamps stromo pod górę. Robi się już ciemno. Wycieraczki ledwo nadążają ze zbieraniem wody. Skręcam w małą górską dróżkę i zjeżdżam do ukrytej za górami, za lasami trzeciej bazy w schronisku Ferme de Comptoir na 151 km. Jakimś cudem bez niczyjej pomocy parkuję tyłem między samochodami, by łatwiej wyładować wory. Może w poprzednim życiu prowadziłem tira?

W bazie serdecznie mnie wita jej koordynator Patrick, który poprzednio też zawiadywał CP3, tyle że w pobliskim La Reid. Ivo, Teun i Benny już wyruszyli. Joris jako jedyny z wielkiej czwórki komaruje jeszcze na górze na pryczy. Piątka Belgów i Holender, którzy przyszli dużo po nich, wyruszają nawet przed nim. Zdobywca drugiego miejsca poprzedniej edycji najwyraźniej postawił na dłuższy odpoczynek. Zobaczymy, czy to posunięcie mu się opłaci.

Znowu gapię się w kropki na ekranie. Około dziewiątej wieczorem uznaję, że czas na drugi kurs do dwójki i z powrotem. Deszcz nie ustaje, na termometrze ledwo powyżej zera i wieje zimny wiatr. Jadąc górskimi dróżkami przez ardeńską noc, myślę o wszystkich biednych napieraczach na szlaku Legends Trail.

Kiedy wchodzę do bazy w Oneux, ostatni z nich właśnie ją opuszczają. Zabieram wszystkie pozostałe przepaki i wracam do CP3. Drużyny zabezpieczenia mają pełne ręce roboty ze zwożeniem zombiaków z trasy. Tak jak poprzednio, druga noc jest pod tym względem najgorsza. Cieszę się na widok mojego kumpla Hansa. Trochę mniej na wieści, które przynosi – właśnie zwiózł ubiegłoroczną zwyciężczynię Paulę, którą załatwiło wychłodzenie.

Paula siedzi w bazie zawinięta w koce i dochodzi do siebie. Jutro, podobnie jak Dave, Tang i niektórzy inni, którym nie udało się ukończyć, dołączy do wolontariuszy. Bo Legendy przecież nie płaczą.

Alex imię jego czterdzieści i cztery też ma już dość i dzwoni do Karmen, która jest ze mną w trójce. Ta oddaje telefon Stefowi, który też tu jest z nami i przekazuje krążącemu gdzieś w pobliżu samochodem Clintowi, by go znalazł i tu przywiózł. Język mi się już plącze ze zmęczenia i przeskakiwania z angielskiego na chorwacki i nieudolnych prób dukania po niderlandzku. Ale jakoś nie chce mi się spać, bo dużo się dzieje.

Jedni przemoczeni i wyziębieni zawodnicy wchodzą, posilają się i powierzają swoje stopy medykom. Inni po przespaniu się ponownie wyruszają na nocną poniewierkę. Niektórych kawałek odprowadzam i robię im zdjęcia. Przybywają jedyne pozostałe w grze dziewczyny, wspomniana wcześniej Amerykanka Sarah Johnson i Holenderka Willemijn Jongens. Towarzyszy im rodak tej ostatniej, Tom Endstra. Ta trójka napiera wspólnie od CP2 i wszystko wskazuje, że ukończy bieg razem.

Pochłaniam kilka porcji ryżu z warzywami i kurczakiem i po czwartej nad ranem wrzucam wory na pakę. Znowu stękam z wysiłku przygnieciony ciężarem skrzyni Theo. A jej właściciel wraz ze swoim przyjacielem Pascalem właśnie przed chwilą ruszyli pomału, ale pewnie w kierunku czwórki...


O chlebie i wodzie

Upierdliwy buczek znowu się włączył. Bez świateł nie pojadę, więc zagłuszam go podkręconym na maksa radiem. Długi i stromy zjazd przez las. Na dole w Stoumont dostrzegam schodzące z drogi trzy światełka. Pozdrawiam je światłami i trąbieniem. Później zobaczę, że to pewnie byli Belgowie Andre, Jurgen i Nico, napierający na miejscach 6-8. Myślami jestem z nimi.

Piąta rano. W Grand-Halleux skręt w boczną dróżkę i stromo w górę do CP4 w Farnières. Dla naszych dzielnych zawodników to już 202 km. Załoga bazy pomaga mi rozładować przepaki. Nie zważając na głośne rozmowy, zasypiam jak kłoda na materacu na półtorej godziny. Dłużej się nie da, bo czas na drugi kurs.

W międzyczasie Joris z kretesem przegonił wszystkich, którzy wyszli przed nim z Ferme de Comptoir i na powrót złapał prowadzącą trójkę. Wyszedł 20 minut po nich, tuż przed moim wyjazdem. Chłopak ma coś do udowodnienia. Poprzednio był drugi, w pięknym sportowym geście oddając zwycięstwo Michaelowi Frenzowi. Był od niego znacznie szybszy, lecz niemiecki weteran cały czas nawigował i bez niego młody Belg nie osiągnąłby takiego wyniku.

Specjalny bufet przygotowali przyjaciele dla Holendra Maartena Schöna, który rozprawia się z zeszłoroczną porażką. Na drzwiach wisi kartka „CP4 nie dla Maartena”. Przed nimi stoi krzesło ze szklanką wody i herbatnikiem i drugą karteczką „CP4 dla Maartena”.

Hans, który w międzyczasie też zjechał na czwórkę, pyta mnie chyba z dziesięć razy, czy jestem jeszcze w stanie prowadzić. Zapewniam go jedenaście razy, że tak, lecz z radością przystaję na towarzystwo tego gaduły na kurs do trójki i z powrotem. Przynajmniej będę miał pewność, że nie przykimam za kółkiem.

Po drodze wita nas wspaniały wschód słońca spomiędzy chmur. Może zawodnicy po parszywej nocy złapią chociaż kilka godzin lepszej pogody. Na górze trwa już zwijanie punktu. Ostatni czterej napieracze właśnie zbierają się do wyjścia. Łapiemy po dwie ogromne porcje żarcia na śniadanie, chwilę gadamy ze Stefem, Patrickiem i innymi wolontariuszami, ładujemy przepaki i jedziemy do czwórki. Po drodze zatrzymujemy się w wypoczynkowej miejscowości o uroczej nazwie Coo. Hans pokazuje mi słynny wodospad i opowiada biegowe historie ze wspólnymi znajomymi w rolach głównych.

Na CP4 jesteśmy po dziewiątej. Załoga bazy z Markiem i Neilem na czele zajmuje się zawodnikami. Łykam herbatę i piwko i udaje się na górę. Czas na dłuższy sen dla własnego bezpieczeństwa. Zdejmuję tylko buty, uwalam się na pryczę i zasypiam na całe pięć godzin.

Budzę się przed trzecią po południu. W międzyczasie ktoś próbował się do mnie dodzwonić z bazy głównej. Już sam nie wiem, czy odruchowo wyłączyłem dźwięk przed zaśnięciem, czy po prostu spałem tak twardo, że nie słyszałem. Oddzwaniam – chcieli się tylko upewnić, czy wszystko w porządku. Przepaki wielkiej czwórki już dawno ktoś zawiózł na metę. Dowiaduję się, że Teun Geurts-Schoenemakers i Ivo Steyaert już tam dotarli, ścigając się do końca, z czasami 44h13 i 44h26. Od zeszłorocznego zwycięzcy szybciej o niewiarygodne 13 godzin. Na ostatnim etapie daje im to średnią około 8 km/h, kiedy mieli już dwusetkę w nogach! Joris Jacobs i Benny Keuppens cisną wspólnie na trzecie miejsce jakieś dwie godziny za nimi i lada chwila mają ukończyć.

Maartenowi załoga punktu nie dała wyruszyć o chlebie i wodzie i zajmuje się nim szczególnie serdecznie. Największe zainteresowanie wzbudza jednak Hiszpan Joel, który opuszcza czwórkę uzbrojony w... parasol, bo deszcz właśnie znów zaczął padać. Uprzedzając fakty, wszyscy którzy stąd wyjdą, dotrą do końca. A ja wreszcie korzystam z prysznica, posilam się, ustalam które przepaki są do zabrania i ruszam z transportem na metę.


Déjà vu

Na autostradę wjeżdżam w Baraque de Fraiture. To najwyższy punkt trasy, około 650 m npm, gdzie stoi namiot lotnego punktu CP4.1. Tu w zeszłym roku zasypał nas śnieg. Teraz o przednią szybę głośno bębni deszcz. Na metę w Mormont przyjeżdżam tuż przed dobiegnięciem piątego zawodnika, Frédéricka Hardenne z Belgii, i robię mu kilka zdjęć. Rodzina czeka na niego z wielką „szampańską” butlą miejscowego piwa, a Stef i Tim z medalem i kolejnym czteropakiem La Chouffe z pamiątkowym pokalem. Wielka czwórka tymczasem śpi w bazie snem sprawiedliwych.

Żarełko dają mi osobiście szefowe kuchni Ania, Fré, Anissa i Vicky. Bez nich byśmy wszyscy marnie zginęli z głodu. Z dużą pomocą innych wolontariuszy pichcą dniami i nocami, a ekipa logistyczna rozwozi ich wyroby na wszystkie bazy. Z pełnym brzuchem wyruszam na ostatni kurs.

Zrobiło się już ciemno. Kiedy wjeżdżam autostradą na wzniesienie Baraque de Fraiture, deszcz przechodzi w mokry śnieg, który od razu się topi. W CP4 ta sama ostatnia czwórka przygotowuje się do ruszenia. Walijczyk Allan w swoim stylu marudzi na jakość herbaty, wzbudzając powszechną wesołość nawet wśród niezwykle cierpliwie obsługujących go wolontariuszy. Od początku jest jednym z zamykających stawkę, ale ciśnie niestrudzenie do przodu. Nie dalej jak w styczniu ukończył 431-kilometrowy The Spine Race w północnej Anglii. Czy on się odnawia napierając?

Po ich wyjściu zwijamy punkt, zabieramy przepaki i cały sprzęt i wszystkimi samochodami wracamy na metę. Z odrobiną żalu oddaję kluczyk do Big Bad Boya. Już się z nim zżyłem. Zgłaszamy się z Neilem na ochotnika, by wspomóc załogę namiotu CP4.1. Za kółkiem skodzinki czuję się dziwnie nisko. Po dojechaniu na miejsce najpierw idziemy w las nie tą drogą, kierując się na zeszłoroczną miejscówkę. Teraz punkt stoi pół kilometra obok, podświetlony kolorowymi lampkami jak choinka. Kilkoro wolontariuszy już tam czeka z gorącą zupą, herbatą i kawą.

Przed północą z ciemności i śniegu z deszczem wyłania się Allan. Jak zwykle z humorem narzeka na kawę i herbatę i opowiada o halunach. Przez długi czas wydawało mu się, że po lasach oprowadza go klient z pracy i nazywał upierdliwego gościa wszystkimi możliwymi epitetami. Niedługo po nim nadciągają trzej Holendrzy: najpierw Rinus, a potem zamykający stawkę Harold i Dennis, już tak średnio łapiący kontakt z rzeczywistością. Po ich odejściu, już po pierwszej w nocy zgrabiałymi łapami zwijamy namiot w coraz mocniej zacinającym śniegu. Takie małe déjà vu z ubiegłego roku.

W bazie głównej nikt nie śpi, wszyscy wpatrują się w kropki na ekranie. Zawodnicy dobiegają pojedynczo albo grupkami. Najgłośniejsze powitanie czeka na obie dziewczyny – Sarah i Willemijn – które przybywają wraz z Tomem. Na Sarah oczywiście czeka Buzz, który wspierał ją na wszystkich punktach. Przed nimi dotarli niezmordowani Theo i Pascal, a jeszcze wcześniej Ryan Wood – pierwszy Brytyjczyk, który ukończył Legends Trail. Właśnie dlatego szczególnie serdecznie powitał go kierownik zabezpieczenia Stu Westfield. Ryan najpierw wszedł do sali jadalnej od... drugiej strony, myśląc że na mecie trzeba dotknąć dmuchanego krasnala – maskotkę browaru La Chouffe. Salwa śmiechu wyprowadziła go z błędu i posłusznie obszedł budynek dookoła, trafiając na właściwą metę.

Kładę się spać po piątej rano, lecz o ósmej znów się budzę. Allan i Rinus już są i moczą nogi w wiadrach z wodą, jedząc pizzę i sącząc piwko. Walijczyk niestrudzenie zabawia towarzystwo opowieściami z trasy. Za chwilę jako ostatni z 29 finiszerów dobiegają całkowicie wykończeni Harold i Dennis, którzy po drodze mieli jeszcze duże kłopoty nawigacyjne. Druga edycja Legends Trail, legendarnej ardeńskiej wyrypy, dobiegła końca.

Ukończyła równo połowa startujących. To lepiej, niż zeszłoroczne 15 na 47. Może dzięki bardziej sprzyjającym warunkom, a może też z powodu znacznie lepszego przygotowania zawodników. Z niektórymi z najlepszych udało mi się porozmawiać – można to przeczytać TUTAJ.

Pełne wyniki wraz z mapą trasy można zobaczyć TUTAJ.

A tu dzięki ekipie medialnej – Astrid Claessen i Joostowi Muldersowi – do obejrzenia pięcioczęściowy film z Legends Trail 2017 - TUTAJ

* * * * *

Tim i Stef mówią, że nie chcą przekraczać limitu 100 zawodników. W organizację biegu zaangażowany był zespół ponad 80 osób. Nie będzie przesadą stwierdzić, że uczestnicy, organizatorzy i wolontariusze tworzą jedną międzynarodową rodzinę. Już dwa razy było mi dane być w centrum wydarzeń i od środka widzieć napieraczy w ich walce, kryzysach, zwycięstwach i porażkach. Czy kiedyś sam spróbuję sił w tej rzeźni? Jeśli wcześniej uda mi się wypełnić swoje cele na „krótszych” dystansach, to tego nie wykluczam.

Kamil Weinberg


Wieliczka sprawdziła formę w Teście Coopera [ZDJĘCIA]

$
0
0

Po raz drugi na terenie Małopolskiej Areny Lekkoatletycznej w Wieliczce odbył się Test Coopera dla Wszystkich, wydarzenie, w czasie którego każdy mógł sprawdzić swoją formę i wytrzymałość przed rozpoczynającym się sezonem biegowym.

Test Coopera polega na przebiegnięciu w ciągu 12 minut jak najdłuższego dystansu. Pozwala to na określenie wytrzymałości i wydolności organizmu w danym momencie.

– To druga taka próba organizowana dla wszystkich biegaczy na początek sezonu biegowego. Dla większości biegaczy początek marca to już taki moment po okresie przygotowawczym, już trochę pobiegali i chcą wiedzieć na jakim etapie przygotowań są. Za chwilę będą chcieli gdzieś wystartować, więc to jest sprawdzian dla nich – powiedział nam Marek Burda ze Stowarzyszenia Niepołomice Biegają, która wspólnie z krakowskim „Dystansem” i Solnym Miastem zorganizowała to wydarzenie.

– To również forma zabawy, integracji tego środowiska biegowego. Na terenie powiatu krakowskiego i okolic jest wiele grup biegowych z którymi współpracujemy, jest Rozbiegane Solne Miasto, Niepołomice Biegają, Krakowski Klub Biegacza „Dystans”, ITMBW z Krakowa... dzięki takim wydarzeniom mamy okazję do spotkania i wspólnej zabawy – dodał Marek Burda.

Jak głosiła nazwa zawodów – test był dla wszystkich i to za darmo. Do tego każdy, kto przebiegł swoje 12 minut otrzymał certyfikat ukończenia sprawdzianu. Grupy biegaczy były wypuszczane na bieżnię co 20 minut, był to czas przeznaczony na bieg i zmierzenie dystansu każdej osoby.

– Byłem przygotowany, biegałem całą zimę bez względu na pogodę na zewnątrz. I uważam, że jak na mój wiek, czyli 54 lata, to mój wynik, 2680 metrów, był bardzo dobry. Jestem tutaj pierwszy raz, wcześniej sprawdzałem formę na krakowskim AWF-ie, i uważam, że tutaj w Wieliczce atmosfera jest super – powiedział nam po swoim teście Andrzej Radwan z grupy „I Ty Możesz Być Wielki” z Krakowa. – Będę dążył do tego, żeby jak najlepiej wypaść już w niedzielę na Biegu Myślenickim i za tydzień w trakcie Półmaratonu Marzanny – dodał biegacz.

– Ostatni raz w Teście Coopera brałem udział kilka lat temu, jeszcze w liceum, więc chciałem sprawdzić czy ciągłe bieganie na coś się zdało i forma wzrosła – opowiadał po biegu Paweł Urbański ze stowarzyszenia Rozbiegane Dobczyce. - Ze swojego wyniku jestem zadowolony, udało mi się przebiec 2870 metrów, chociaż myślę, że mógłbym pobiec lepiej. Doceniam świetną organizację, a do tego do szybszego biegu motywowała mnie muzyka – powiedział Urbański.

Po każdej turze biegowej odbywało się losowanie fantów. To najwięcej uwagi wzbudziło wśród dzieci, które również podjęły się 12-minutowego wyzwania i to z bardzo dobrymi wynikami. W loterii do wygrania były na przykład bilety na basen, a starsi biegacze nie pogardzili termoaktywnymi kominami. Poza losowaniem dla biegaczy zostało również przygotowane stoisko, gdzie mogli dokonać pomiarów masy i składu ciała.

– Każdy uczestnik może się dowiedzieć ile procent tkanki tłuszczowej ma w organizmie, ile masy mięśniowej i kostnej – mówił nam Marek Burda. – Dzięki temu można dobrać i dostosować dietę i treningi, żeby osiągać jeszcze lepsze rezultaty, ponieważ jeśli ktoś chce biegać na poważnie, to musi brać takie rzeczy pod uwagę – dodał.

Zwrócił również uwagę na to, że takie inicjatywy tylko przyciągają nowe twarze, a zainteresowanie bieganiem wzrasta już nawet wśród dzieci. – Zauważam, że coraz więcej osób pojawia się w środowisku biegowym, nawet w samej naszej grupie jest coraz więcej nowych twarzy. Ale to jest też spowodowane tym, że powstają takie obiekty, jak ta Arena w Wieliczce, gdzie można przyjść i na spokojnie pobiegać, odbywają się tu również zajęcia lekkoatletyczne dla dzieci – powiedział Burda.

Test Coopera dla Wszystkich to część cyklu przygotowań do Półmaratonu Wielickiego.

JP



 

2. Półmaraton Miękinia już 9 kwietnia. Rusza Runner's World Super Bieg

$
0
0

Na asfaltowych drogach gościnnej podwrocławskiej gminy Miękinia już 9 kwietnia odbędzie się druga edycja Półmaratonu Miękinia wraz z biegiem na 10 km – Dziesiątką Miękinia.

- Ten wiosenny półmaraton to idealna okazja do pierwszych startów – zawodnicy i zawodniczki pragnący zweryfikować swoją formę po zimowych treningach mają do dyspozycji półmaraton (atest) i bieg na dystansie 10 km – zachęcają organizatorzy cyklu Runner's World Super Bieg, który otwiera impreza w Miękini. W programie cyklu jest w sumie 9 wydarzeń.

Trasa półmaratonu jest szybka, malownicza i prowadzi przez kilka miejscowości. Poprowadzona jest na jednej dużej pętli, ze startem i metą w Miękini.

W ubiegłym roku połówkę wygrał Maciej Chmura z Wrocławia, dychę - Jacek Sobas z Kędzierzyna-Koźla.

Oba biegi startują w niedzielę o godz. 11:00 ze sportowego kompleksu przy ul. Sportowej w Miękini. Rywalizacja będzie się toczyć w klasyfikacji open, wśród pań i panów, w kategoriach wiekowych i w klasyfikacji drużynowej.

Zapisy wciąż trwają, a opłata startowa wynosi 50 zł. Do 70 zł wzrośnie na 10 dni przed startem i tyle również będzie wynosić w dniu startu.

Biuro zawodów zaprasza do Miękini już w sobotę 8 kwietnia w godzinach 17:00 – 20:00. W dniu startu zapisać się będzie można od godz. 8:00.

W przeddzień biegu w Miękini gościć będzie Bike Maraton – największy w Polsce cykl maratonów MTB. Kolarska sobota i biegowa niedziela to Aktywny Weekend w gminie Miękinia.

Zapisy, szczegóły i informacje: http://superbieg.pl

mat. pras.


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>