Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Wygrał GP Małopolski, teraz pobiegnie 100 km na Festiwalu Biegowym w Krynicy [WIDEO]

$
0
0

Krzysztof Jaworski, nauczyciel z Nowego Sącza okazał się w 2019 roku najlepszym biegaczem prestiżowego Grand Prix Małopolski.

Cykl składa się z dziesięciu biegów rozgrywanych w różnych miejscach w Małopolsce. W 2019 roku zawodnicy biegali w Gorlicach, Krakowie, Muszynie, Starym Sączu, Chrzanowie, Piwnicznej – Zdroju, Krynicy, Szymbarku, Lipinkach i Nowym Sączu. W klasyfikacji generalnej cyklu liczonych jest 7 z 10 biegów.

– Formę trzeba utrzymywać właściwie przez cały sezon, by myśleć o wygranej w całym cyklu – podkreśla Krzysztof Jaworski w rozmowie z „Sądeczaninem.– W tym roku znów będę biegł w Grand Prix Małopolski, ale z okazji 40. urodzin postanowiłem podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy zmierzyć się ze 100 km w Biegu 7 Dolin. Do tej pory najwięcej przebiegłem 64 km, więc takie stawiam sobie wyzwanie.

(kliknij by przejść do wideo)

W 2019 roku Krzysztofa Jaworskiego mogliśmy oglądać w imprezach takich jak: Myślenicki Bieg Uliczny, PZU Cracovia Półmaraton Królewski, Biegi Muszynianki oraz Wierchomli, a także Verona Maraton. Sukcesem, który sam zawodnik wymienia, jako kluczowy jest Grand Prix Małopolski.

PROGRAM 11. TUARON FESTIWALU BIEGOWEGO

ZAPISY

AK



Kibice chcą zobaczyć gwiazdy Orlen Copernicus Cup. „Ludzie mnie lubią i ja to odwzajemniam”

$
0
0

Jak informują organizatorzy sobotniego mityngu (8 lutego) gwiazdy światowej lekkoatletyki w Arenie Toruń będzie oklaskiwać komplet publiczności.

– Mamy już taką markę i renomę, że kibice wykupili właściwie wszystkie bilety już kilka tygodni temu. To impreza pokazuje, że ludzie chcą oglądać i są spragnieni spektakli z udziałem gwiazd światowego formatu – mówi Krzysztof Wolsztyński, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Lekkiej Atletyki i organizator mitingu.

Ozdobą Orlen Copernicus Cup 2020 będzie pojedynek najlepszych tyczkarzy świata, bo na starcie, obok Piotra Liska i Pawła Wojciechowskiego staną m.in. wicemistrz świata Szwed Armand Duplantis, Kanadyjczyk Shawn Barber i Grek Konstantinos Filippidis.

– Mamy plejadę gwiazd także w skoku w dal i w innych konkurencjach. Najbardziej emocjonuję się biegami na 400 i 800 metrów. Na 400 metrów mamy komplet naszych ukochanych Aniołków Matusińskiego, a na 800 metrów Marcina Lewandowskiego, Adama Kszczota i naprawdę bardzo mocnych rywali zagranicznych – dodaje Wolsztyński.

Zawodnicy w Toruniu będą rywalizować w jedenastu konkurencjach: ośmiu biegowych i trzech technicznych. Oprócz gwiazd zagranicznych w Arenie Toruń stawi się niemal cała czołówka polskiej lekkiej atletyki. Ciekawy będzie choćby konkurs pchnięcia kulą, w którym wystąpią m.in. Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk.

Orlen Copernicus Cup 2020 jest zaliczany do cyklu siedmiu zawodów World Athletics Indoor Tour. W ubiegłym roku został uznany jednym z najlepszych mityngów halowych na świecie.

– Bez wątpienia dla mnie to jest najlepsza impreza biegowa halowa na świecie. Jest piękny, nowy obiekt, zawsze wypełniony kibicami. Klimat jest fantastyczny, a ja Toruń nazywam swoim mityngiem, bo ludzie mnie tam bardzo lubią i ja to odwzajemniam – mówi Marcin Lewandowski, który tradycyjnie wszystkie zarobione w trakcie toruńskich zawodów pieniądze przekaże na cel charytatywny. Tym razem na remont sali zabaw na jednym z dziecięcych oddziałów onkologicznych.

– W zeszłym roku otwarcie mówiłem, że przyjechałem do Torunia pobić rekord Polski na 1500 metrów. Taki był plan i to się udało. W tym roku cel jest tylko jeden, igrzyska, więc żadnych deklaracji nie składam. Ale nie oznacza to, że nie zamierzam wygrać biegu na 800 metrów. Zamierzam, choć rywale będą bardzo mocni, ale wiem, że im lepiej pobiegnę, tym więcej pieniędzy przekażę chorym dzieciom – dodaje Lewandowski.

W Toruniu będzie można kupić jego książkę „Mój bieg”. – Mam nadzieję, że będę musiał do rana podpisywać – żartuje świetny polski biegacz.

– Uwielbiam startować przy pełnych trybunach, a Orlen Copernicus Cup daje tego gwarancję. To fantastyczna impreza. Klimat jest wyjątkowy, bo kibice są naprawdę blisko nas – mówi Justyna Święty-Ersetic, wicemistrzyni świata w sztafecie 4x400 m. – Nie będzie to mój pierwszy start, bo wcześniej pobiegnę w Düsseldorfie. Pierwotnie planowałam, że w ogóle nie będę startować w hali, ale ostatecznie postanowiliśmy, że pobiegnę w kilku mityngach. Uwielbiam startować. Zdecydowanie wolę rywalizację na bieżni i emocje, które temu towarzyszą niż samo trenowanie – dodała.

Cykl World Athletics Indoor Tour rozpoczął się 25 stycznia w Bostonie, a zakończy 21 lutego w Madrycie. W 2021 roku Toruń będzie gospodarzem Halowych Mistrzostw Europy w lekkiej atletyce. Z tego powodu Orlen Copernicus Cup 2020 będzie pod specjalnym okiem europejskiej federacji, która przyśle do Torunia specjalną delegację. – ME, chyba najbardziej prestiżową imprezę w historii polskiej lekkiej atletyki, dostaliśmy dzięki dobrej organizacji Orlen Copernicus Cup, więc nie musimy się niczego obawiać – zapewnia Wolsztyński.

Program Orlen Copernicus Cup 2020. (8 lutego, Arena Toruń)

  • 17:57 CEREMONIA OTWARCIA
  • 18:05 Skok w dal K
  • 18:10 60m ppł. K (eliminacje)
  • 18:25 60m ppł. M (eliminacje)
  • 18:30 Pchnięcie kulą M
  • 18:40 1500m K
  • 18:55 60m K (eliminacje)
  • 18:55 Skok o tyczce M
  • 19:05 60m M (eliminacje)
  • 19:20 400m K (2 biegi)
  • 19:35 400m M (2 biegi)
  • 19:55 60m ppł. K FINAŁ
  • 20:10 60m ppł. M FINAŁ
  • 20:20 60m M FINAŁ
  • 20:30 60m K FINAŁ
  • 20:40 800m M
  • 20:50 Dekoracje Zwycięzców

informacja prasowa/ fot. Paweł Skraba


Charlotte Arter poprawia parkrunowy rekord świata kobiet. O sekundę!

$
0
0

Jak co sobotę, w ponad 20 krajach na świecie, odbyły się darmowe biegi na 5 km. Najciekawiej było w Wielkiej Brytanii, a dokładnie w stolicy Walii - Cardiff, gdzie Charlotte Arter poprawiła dotychczasowy parkrunowy rekord świata. Trasę pokonała w 15 minut i 49 sekund.

Chociaż parkrun w założeniu to nie są typowe zawody, ale bardziej tworzenie biegającej społeczności, to wiele osób wybiera właśnie sobotnie poranki, jako miejsce mocnego treningu. Wszystko to za darmo i w miłej atmosferze. Wymagana jest jedynie wcześniejsza rejestracja. Później można już startować na całym świecie i odwiedzać kolejne lokalizacje. 

Zapewne wspomniana już Charlotte Arter i jej koleżanka Clara Evans chciały sprawdzić w jakiej są dyspozycji po niedawnym obozie przygotowawczym w Hiszpanii. Bardziej znana jest ta pierwsza, która w zeszłym roku w Londynie została mistrzynią Wielkiej Brytanii w biegu na 10 000 m, a jej rekord życiowy wynosi 32:15.71. W półmaratonie pobiegła już poniżej 1:10:00 (1:09:41).

Poziom parkrunu w Cardiff stał na wysokim poziomie. Pierwszy ukończył go Paul Graham z czasem 14:50. Arter była pierwszą z kobiet i 8. w klasyfikacji generalnej z wynikiem 15:49 i o sekundę poprawiła swój poprzedni „parkrunowy” rekord świata. Wspomniana Clara Evans uzyskała wynik 16:04.  

Trasy takich sobotnich biegów rozgrywanych w parkach nie mają oficjalnych atestów i mierzone są tylko przez lokalnych organizatorów, więc trudno wyniki zestawiać z tymi osiąganiami na oficjalnych imprezach. Jednak dla pewnego obrazu jak szybko pobiegła Arter dodajmy jednak, że tylko dwa razy w historii złoty medal mistrzostw Polski kobiet w biegu ulicznym na 5 km dał czas poniżej 16 min.

Rekordy Polski na parkrunowych trasach mają maratończyk Artur Kozłowski z czasem 14:41. W czerwcu 2019 roku był blisko poprawienia tego wyniku, ale uzyskał czas 14:50. Wśród pań najlepszy rezultat ma Monika Andrzejczak– 16:22. 

Najbliższa okazja do zmierzenia się takimi wynikami nadarzy się już sobotę. W 72 lokalizacjach na terenie kraju, od Rzeszowa, Krakowa, Łódź czy Warszawę, po Gdańsk i Świnoujście.

RZ


Zimowy Traithlon Warszawski oczami uczestniczki. „Walcząc z błotem i w pocie czoła”

$
0
0

– Niespodziewanie wstąpiłam w szeregi drużyny Maja Girl Power, by pokonać biegowo trasę Warszawskiego Triathlon Zimowego– zaczyna relację Marzena Parys z Biegających Żabci, ambasadorka Festiwalu Biegowego w Krynicy.

Do łatwych zadań to nie należało, gdyż wyznaczona trasa biegła po trawniku, nierównym i grząskim… Jednakże pobiegłam lepiej niż zakładałam wyprzedając na końcówce jeszcze jednego zawodnika. Pędząc i sapiąc wpadłam do strefy zmian, by przekazać Kasi opaskę. Ta ruszyła niepewnie przed siebie, bo następnym odcinkiem były 2 km na lodzie na torze Stegny.

Wszak lód jest śliski, a dodatkowym utrudnieniem była plusowa temperatura nadająca na powierzchni tafli rozpuszczoną wodę. 7 minut później opaskę drużyny miała już Asia i wsiadła na rower. Walcząc z błotem i w pocie czoła stawiła się na mecie i tym samym cała drużyna ukończyła zmagania. Los sprawił, że wskoczyłyśmy na pudło zajmując trzecie miejsce w kategorii „Drużyna Kobiet”.

W tym miejscu chciałabym podziękować Kasi, która pomyślała o mnie i po 8 latach sprawiła, że się spotkałyśmy. I to w dodatku na sportowo! Podziękowania ślę naszym kibicom, wspaniałym dziewczynkom za doping w różnych częściach trasy, w strefie zmian i pod sceną! A także osobistemu fotografowi Panu Żabci. Razem stworzyliśmy taki team, że znaczna część dnia zleciała nie wiadomo kiedy.

Być może spotkamy się za rok, by zmierzyć się po raz kolejny w sztafecie, ale w innych konkurencjach. A może organizator mógłby zapewnić też mini triathlon dla dzieci? Byłoby fantastycznie. I mimo że Zimowy Triathlon jest za nami, to może jednak zima przed nami?

Marzena Parys, ambasadorka Festiwalu Biegowego w Krynicy/ fot. Łukasz Bednarczyk


Półmaraton im. J. Kusocińskiego odbędzie się jesienią. "Jubileusz dobrym czasem na zmianę"

$
0
0

Dziesiąta edycja zawodów odbędzie się 18 października, czyli dwa miesiące później niż do tej pory. Dzięki temu biegacze mają uniknąć wysokich temperatur i dostać szansę na uzyskanie dobrych rezultatów.

Uczestnicy Półmaratonu Powiatu Warszawskiego-Zachodniego, upamiętniającego złotego medalistę olimpijskiego w biegu na 10 000 m z 1932 roku, mogli poczuć pełen przekrój warunków pogodnych. Od deszczu niemal zalewającego strefę mety po żar lejący się z nieba. Na trasie prowadzącej z Błoń do Borzęcina Dużego próżno było szukać cienia. Dlatego po dziesięciu edycjach organizatorzy postanowili zmienić sierpniowy termin na nowy.

– Podczas wszystkich edycji, zwłaszcza gdy było gorąco, nawet ponad 30 stopni, uczestnicy pytali czy nie zmienilibyśmy daty. Były też głosy osób, które chciałyby u nas pobiec, ale nie w takim upale. Stwierdziliśmy więc, że dziesiąta edycja to dobry czas na zmianę, bo jak nie teraz, to pewnie nigdy - powiedziała nam Iwona Kołodyńska-Adamczyk ze Starostwa Powiatu Warszawskiego Zachodniego, organizującego imprezę.

W tym roku organizatorzy postanowili przenieść zawody z sierpnia na październik. Jesienią trzeba się jednak liczyć z większą konkurencję ze strony innych imprez. We wrześniu odbędzie się Wieczorny Półmaraton Praski i Maraton Warszawski. Tego samego dnia w stolicy Małopolski rozgrywany będzie dużo większy Cracovia Półmaraton.

– Nie chcemy konkurować z największymi biegami. Może nie wszyscy planują wyjazd do Krakowa? Oczywiście będziemy starali się, żeby biegacze wybrali naszą imprezę. Dla nas to będzie też podsumowanie sezonu. Liczymy na biegaczy z naszego powiatu, bo startuje u nas dużo mieszkańców. Chcemy też, żeby dziesiąta edycja była wyjątkowa i planujemy wiele niespodzianek. Dzięki zmianie mamy też dwa miesiące więcej czasu na przygotowania - dodaje nasza rozmówczyni.

Zapisy do 10. Półmaratonu Powiatu Warszawskiego-Zachodniego im. Janusza Kusocińskiego mają ruszyć na przełomie marca i kwietnia.

W zeszłym roku w imprezie wzięło udział ponad 440 osób. O zawodach mówili niemal wszyscy interesujący się bieganiem, a to za sprawą nastoletniej Elizy Galińskiej, która zajęła drugie miejsce wśród kobiet z czasem 1:29:15. Wygrała Ukrainka Walentyna Kiliarska (1:27:01), a wśród mężczyzn Andrej Starzynskij (1:10:42).

RZ


Potrzebna pomoc dla biegacza, który zasłabł podczas Zawieruchy. Zrzutka już działa

$
0
0

Adam zasłabł kilka kilometrów od startu. Przeżył tylko dzięki szybkiej interwencji innych biegaczy, którzy go reanimowali. Potem helikopterem LPR został szybko przewieziony do szptala. Teraz potrzebuje wsparcia finansowego na rehabilitację. 

W sobotę 25 stycznia na stokach Skrzycznego rozgrywano trzy biegi, których koronnym dystansem jest 24-godzinna Zamieć. Oprócz niej są też Zawierucha (27 km) i Zadyma (13,5 km).

I właśnie na średnim dystansie doszło do groźnego wydarzenia, które miało szczęśliwy koniec. Adam, jeden z biegaczy, miał zawał serca. Niezbędnej pomocy po zatrzymaniu krążenia udzielili mu inni biegacze, którzy chcą pozostać anonimowi. Przez 20 minut trwała resuscytacja. Potem ratowanie Adama przejęli ratownicy medyczni. Po przywróceniu akcji serca został odwieziony do szpitala helikopterem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

„Z informacji jakie mamy, lekarze zajmujący się Adamem zgodnie twierdzą, że tylko natychmiastowa reakcja kolegów biegaczy uratowała mu życie.” – podkreślają organizatorzy biegu.

O tym jak ważna jest natychmiastowa pomoc, napisaliśmy od razu po wypadku. W artykule zawarte są rady, jak poprowadzić pierwszą pomoc.

Skuteczna reanimacja uczestnika „Zamieci” – biegacze uratowali życie kolegi. Jak się zachować gdy serce stanie? Mówią ratownicy

Adam przeżył, odzyskał przytomność, ale nie wiadomo jak długo leżał zanim nadbiegli biegacze. Dlatego nadal jest w szpitalu, gdzie rozpocznie długą i kosztowną rehabilitację. Jego bliscy i przyjaciele postanowili go wesprzeć i zorganizowali zrzutkę. „Zwracamy się do was z gorącą prośbą o wsparcie finansowe na pokrycie pierwszej fazy rehabilitacji, którą Adam musi przejść w szpitalu.” – napisali.

Tu można pomóc Adamowi http://bit.ly/ZrzutkadlaAdama

AK

fot. facebook Lotniczego Pogotowia Ratunkowego


Energetyk perfekcjonista, świetny w kuchni i na parkiecie, szybki na trasie. Po prostu - Daniel Żuchowski. "W tym roku debiutuję w Krynicy!"

$
0
0

Początek roku ma piorunujący: złamane 35 minut w zimowym biegu Nowa Huta w Czterech Smakach na 10 km, a tydzień później – wicemistrzostwo Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego, po pasjonującym ściganiu na finiszu o drugie miejsce z Rafałem Kotem i Karolem Ziajką. Trzech dżentelmenów, kończących bieg minutę za triumfatorem Grzegorzem Ziejewskim, dzieliło... zaledwie 2 i pół sekundy! Warto tę końcówkę obejrzeć na krótkim filmiku:

– Te 34:44 w Nowej Hucie to było na niepełnej dyszce – przyznaje Daniel Źuchowski, 32-letni biegacz pochodzący z Opoczna, a od czasu studiów mieszkający w Krakowie, który bardzo niedawno pojawił się na trasach. W 4-biegowym cyklu trasa była jednak przełajowa i miała trochę przewyższenia: – Czasami na wały trzeba było nawet wdrapywać się na czworaka – opowiada.

– Startuję w tym cyklu regularnie, bo w Nowej Hucie mieszkam od kilku lat, tu zacząłem na poważnie biegać i mam do tego miejsca duży sentyment. Na start styczniowego biegu miałem z domu 200 metrów – mówi z uśmiechem.

Szybko – jak pokazał w Bieszczadach – biega w górach, szybki jest też na ulicy. W październiku ubiegłego roku pokonał maraton w Kędzierzynie-Koźlu w 2:49:32. – Nie planowałem już biegać ulicznego maratonu, ale drażniły mnie trochę 72 sekundy, których zabrakło mi do złamania 3 godzin w Cracovia Maratonie w 2018 roku. A wybrałem Maraton Odrzański w Kędzierzynie-Koźlu, ponieważ były tam rozgrywane I Mistrzostwa Polski Energetyków. Skończyłem Akademię Górniczo-Hutniczą, pracuję w tym zawodzie i chciałem się pościgać z kolegami po fachu. Udało się na tyle dobrze, że... zostałem mistrzem kraju – mówi Daniel.

To właśnie pod koniec studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie po raz pierwszy wystartował w zawodach biegowych. Sportu w jego życiu wiele nie było, trochę tylko grywał w koszykówkę. – W 2012 roku na uczelni zorganizowano pierwszy raz Bieg AGH. Pobiegłem całkowicie „z marszu”, bez żadnego przygotowania. Wyszło nawet całkiem nieźle – mówi skromnie, choć równe 50 minut na dystansie 12 km to dla osoby „zza biurka” wynik znakomity (średnie tempo 4:10/km).

– Idąc za ciosem wystartowałem jeszcze w Półmaratonie Marzanny (1:38:39) i... to było na tyle. Przez kilka kolejnych lat znowu nic nie biegałem, zacząłem pracować, miałem na głowie całkiem inne rzeczy. Ale to nie było tak, że zarzuciłem uprawianie sportu. Ja sportu nie uprawiałem, oto po prostu wziąłem udział w dwóch biegach – śmieje się krakowianin.

Na starcie biegu stanął ponownie dopiero po 3-letniej przerwie. – Znowu trochę „od czapy”, bo dla towarzystwa z kolegą, znowu w Krakowie i znowu w półmaratonie, tyle że tym razem był to Cracovia Półmaraton Królewski. Czas miałem gorszy o ponad 12 minut niż w Marzannie.

A potem był pomysł jeszcze bardziej szalony. – Wiosną 2016 roku zrealizowałem projekt „Maraton w 3 tygodnie”. Tyle właśnie przygotowywałem się do Cracovia Maratonu, który obchodził mały jubileusz 15-lecia. O dziwo, udało się złamać 4 godziny! 3:57:59 to nic wielkiego, ale biorąc pod uwagę liczbę treningów, to i tak chyba całkiem nieźle... – mówi ze śmiechem Daniel Żuchowski i przyznaje, że pomysł nie był mądry i nie poleca nikomu go powtarzać. (czytaj dalej)


Trzecie podejście do biegania było już jednak ostatnim, bo po maratońskim debiucie Daniel przy tym sporcie pozostał. – Przeprowadziłem się do Nowej Huty, biegałem sobie czasami na łąkach i nad zalewem, tam poznałem ludzi z grupy biegowej Nowa Huta Team, zakumplowaliśmy się i zaczęli razem biegać. Poznawałem coraz więcej ludzi uprawiających sport i powoli się wkręciłem. Ot, taki przypadek – opowiada.

Całkiem z przypadku zaczął także biegać w górach. – Lubiłem jeździć w Bieszczady. Pod koniec maja 2016 roku natknąłem się tam na dużą imprezę biegową. To był Festiwal Biegu Rzeźnika. Bardzo mi się spodobało, panowała świetna atmosfera, spotkałem mnóstwo kolorowych, ciekawych, uśmiechniętych ludzi. Zamarzyło mi się pobiegać w górach, wziąć udział w takich zawodach i rok później wystartowałem w Rzeźniczku. To był mój górski debiut.

– Zacząłem coraz częściej startować w takich zawodach, biegałem jeszcze bez planu treningowego, ale starałem się to robić coraz bardziej regularnie, a 2 lata temu wziąłem się na poważniej. Wychodziłem na trening 3-4 razy w tygodniu, szukałem na to pomysłu, dużo czytałem, śledziłem poradniki i plany treningowe w internecie, a wreszcie rok temu oddałem się w trenerskie ręce Ilji Markowa. Jak widać po efektach, było warto – ocenia.

Rzeczywiście. Postępy wynikowe przyszły szybko i były bardzo znaczące (maraton w 2018 roku w czasie 3:01:12, w Rzeźniczku poprawa z 3 godzin na 2:40, wysokie miejsca w wielu innych biegach). A potem osiągnięcia, o których pisaliśmy wyżej. Daniel Żuchowski w bardzo krótkim czasie przeszedł ogromny rozwój. – Ale nie sądzę, żeby to było coś nadzwyczajnego – zastrzega. – Na początku progres jest duży i przychodzi bardzo szybko. Większość ludzi, gdyby naprawdę się przyłożyło i systematycznie pracowało, jest w stanie dojść do naprawdę wysokiego poziomu w miarę szybko. Dopiero później te postępy stają się trudniejsze.

– Mnie się udało, bo jestem dość uparty i gdy już postawiłem na trening, starałem się wykonywać go sumiennie i z zaangażowaniem. Systematyczność sprawiła, że w ciągu 2 lat udało mi się dojść tutaj, gdzie jestem. Wiem, że przede mną jeszcze bardzo dużo pracy, ale cieszę się, że już jakiś poziom osiągnąłem, to jest dobry punkt wyjścia na przyszłość – analizuje Daniel Żuchowski.

Poziom musi prezentować rzeczywiście wysoki, skoro na finiszu VI Zimowego Maratonu Bieszczadzkiego udało się Danielowi odeprzeć ataki i wygrać drugie miejsce z nie byle kim, bo Rafałem Kotem. – Rafał pewnie był zmęczony, bo on co tydzień startuje na dystansach takich, po których ja bym się regenerował przynajmniej miesiąc. Nie wiem jak on to robi – mówi skromnie o sobie, a z podziwem o koledze z biegowego teamu Muay Running.

– To zresztą nie był dystans typowy dla niego, Rafał biega znacznie dłuższe. Ja już na 35 kilometrze „zdychałem” i marzyłem, by dotoczyć się do mety, a on dopiero zaczynał się rozpędzać. Ale gdy Karol Ziajka postraszył mnie na końcówce, to w obronie „pudła” jeszcze postarałem się przyspieszyć i wtedy dogoniłem Rafała. Motywacja była ogromna, ten finisz będę długo pamiętał! Nie sądziłem, że rozstrzygnie końcówka i po 3 godzinach biegu różnice na mecie będą sekundowe. A Kot w ten weekend, tydzień po ZiMB, wygrał zimowego UltraJanosika. Maraton w Bieszczadach był więc dla niego pewnie tylko rozgrzewką i treningiem – śmieje się nasz bohater.

32-letni biegacz nie tylko w treningu jest perfekcjonistą. To cecha jego charakteru. – Jak się już za coś biorę, staram się to robić bardzo dobrze. Jestem w tym uparty i zawzięty – zdradza. Pewnie dlatego ma w życiu jeszcze kilka innych cennych umiejętności. – Bardzo lubię gotować. To może trochę nietypowe dla faceta, chociaż... teraz chyba coraz częstsze. Pichcenie i robienie obiadków sprawia mi frajdę, a wychodzi całkiem nieźle, bo mojej dziewczynie smakuje. Moje popisowe danie to polędwiczki w sosie grzybowym, zawsze wychodzą mięciutkie, delikatne. Aż zgłodniałem teraz, jak o tym mówię – mówi rozbawiony.

Pewnie przez te kulinarne umiejętności, nie jest łatwo Danielowi dbać o dietę. – Powinienem bardziej pilnować odżywiania, przede wszystkim ograniczyć słodycze, ale... ja po prostu lubię jeść i nie potrafię sobie odmawiać – wyznaje. Na szczęście zupełnie tego po nim nie widać. – Mam szybką przemianę materii – żartuje biegacz, który przy wzroście 174 cm waży 65 kg.

W spalaniu ewentualnego nadmiaru kalorii może pomóc kolejna życiowa umiejętność. Daniel Żuchowski świetnie tańczy. – Nie wiem, czy aż tak dobrze, ale rzeczywiście uwielbiam się bawić. Moich zdolności tanecznych nie oceniam, ale jak jest możliwość to zawsze tańczę, a jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś krytykował – komentuje ze śmiechem. Na jesiennej gali finałowej Ligi Biegów Górskich w Górach Sowich zrobił duże wrażenie, był prawdziwym „parkietowym lwem”!

Biega, wygrywa, gotuje, tańczy, a na co dzień – dba o to, by krakowianom było ciepło w domach. – Można tak to w skrócie ująć – śmieje się Daniel. – Skończyłem studia na AGH, zdobyłem tytuł inżyniera i jestem, jak wspominałem wcześniej, energetykiem. Pracuję w elektrociepłowni Kraków w Łęgu, planuję remonty, dbam o to, by urządzenia grzewcze były w dobrym stanie i mogły wytwarzać ciepło dla mieszkańców miasta.

Żuchowski cieszy się z tej pracy i bardzo ją lubi. – Jest bardzo ciekawa, każdego dnia coś się dzieje ciekawego, nie mogę się nudzić. Dla wielu ludzi może to nie będzie zbyt interesujące, ale ja zawsze lubiłem pracę techniczną, zajęcia związane z maszynami czy urządzeniami. Dbam o nie, troszczę się, utożsamiam się z nimi jakby były moje własne. Sprawia mi to dużą frajdę! – mówi z zaangażowaniem w głosie.

Taki chłopak to musi być skarb dla każdej dziewczyny. – Ula ciągle ze mną jest, więc chyba to docenia – mówi zadowolony krakowianin. Urszula Paprocka to też dobra biegaczka. – Oboje stanęliśmy w Bieszczadach na drugim stopniu podium: ja w maratonie, a ona na dystansie 23 km.

Latem tego roku Daniel planuje start w Biegu Rzeźnika, ale do pary nie zaprosił swojej dziewczyny. – Jeszcze nie będę męczył jej takim dystansem. Na razie zaplanowaliśmy dla niej Rzeźniczka. Ale w przyszłości – kto wie? – zastanawia się zawodnik, który debiut w kultowym bieszczadzkim biegu ma już za sobą. Niespełna rok temu w parze z Anną Karolak, „trochę szaloną” (jak ją określa) dziewczyną ze Słupska, koleżanką z Muay Running Teamu, zajął trzecie miejsce w kategorii MIX.

– Kocham biegać w Bieszczadach i kolekcjonuję statuetki ze startów w tych górach: mam już duże trofea z Rzeźnika i Zimowego Maratonu oraz parę za podia w kategoriach wiekowych. Nie byłem jeszcze tylko na jesiennym ultraMaratonie Bieszczadzkim. Pewnie nadrobię zaległość w tym roku – zdradza jeden z biegowych planów na 2020 rok.

Miesiąc wcześniej Daniela Żuchowskiego zobaczymy po raz pierwszy w Krynicy. – Słyszałem, że Festiwal Biegowy to bardzo fajna impreza z rewelacyjną atmosferą i mnóstwo biegów do wyboru, do koloru dla każdego. Ja na debiut w Krynicy wybrałem górski dystans krótki, czyli półmaraton Runek Run. Ale ponieważ chcę pojechać tam na kilka dni, coś pewnie jeszcze szybkiego pobiegnę na przetarcie. Może to będzie Życiowa Dziesiątka? Zobaczymy, mam jeszcze trochę czasu na decyzję – mówi.

Z kolei w pierwszej połowie roku najważniejszym startem Daniela Żuchowskiego będzie Wielka Prehyba w Szczawnicy. – Chciałbym poprawić ubiegłoroczny czas 3:51, choć dużo będzie zależało od pogody. Wtedy warunki były bardzo korzystne. Do mistrzostw Polski raczej zgłaszać się nie będę, nie mam klubowej licencji i chyba wyrabiać nie będę. Ona się przyda walczącym o podium i medale, a ja w towarzystwie, które się wybiera do Szczawnicy, nie mam na to szans. Fajnie będzie jednak zmierzyć siły z krajową czołówką! – cieszy się na mocną rywalizację.

Piotr Falkowski

zdj. Piotr Dymus, Jacek Deneka UltraLovers, Agnieszka Koziak, Pietruszka Fotografia, Katka Szczęśniak, Wojciech Wojkowski, Robert Zabel


Mroźny bohater. Dziś znowu walczy - dla biegaczy

$
0
0

Minął już przeszło rok odkąd mołdawski biegacz Dmitri Voloshin pokonał 50 km w temperaturze minus 60 stopni. Do tej pory jest pierwszym i jedynym biegaczem na świecie, który tego dokonał.

Podczas tamtego ustanawiania rekordu Guinnessa, Voloshin został również superbohaterem. Biegł dla chorej dziewczynki, a zbiórkę wsparł pięknie ilustrowaną bajką o Ewie, której zły demon odebrał możliwość poruszania się, zamrażając ją. Jego zadaniem było dotrzeć do krainy lodu, gdzie ów demon mieszkał i pokonanie go wsparciem, jakie ludzie okazali Ewie podczas zbiórki.

Pobiegł w najniższej temperaturze na świecie. Pokonał demona, ratuje dziewczynkę [WIDEO]

Po tamtym biegu, ultramaratończyk, który ma na koncie Bieg Piasków, Comarades, Badwater i ponad 20 maratonów, dobrze się poczuł w roli bohatera. Dzisiaj znowu walczy. Tym razem z... zarządem Stadionu Dynamo w Kiszyniowie.

Właśnie na tym obiekcie wiele lat temu Voloshin zrobił swój pierwszy trening. Bieżnia stadionu cieszy się popularnością wśród miejscowych biegaczy. A właściwie cieszyła się do tej pory, bo teraz wstęp dla biegaczy amatorów stał się płatny. Jeśli ktoś trenuje regularnie, szybko tę decyzję odczuje we własnym portfelu. Według Voloshina, nie ma wielu alternatyw dla tego stadionu.

Ultramaratończyk martwi się on jednak nie tylko o finanse biegaczy. Sen z oczu spędza mu fakt, że to może zniechęcić nowych biegaczy do trenowania. Młodzież straci miejsce, a miasto nie wspiera aktywności fizycznej swoich mieszkańców.

Jak przystało na biegacza, który pokonał demony w Ojmiakonie, Voloshin ruszył do walki i umówił na spotkanie z zarządem. Przebieg spotkania zrelacjonował na swoim profilu. Dyrekcja okazała się przeciwnikiem niemal równym zimowym demonom. Voloshin został oprowadzony po obiekcie, który zdaniem zarządu wymaga remontu. Zostały mu również przedstawione koszty prowadzenia obiektu. Jednak pytanie, dlaczego to biegacze mają te koszty pokrywać, pozostało bez odpowiedzi.

W komentarzach biegacze wyliczają inne możliwości oszczędzania np. zmniejszenie liczby pracujących w zarządzie. Postanowili walczyć o swoje prawa i szykują petycję.

IB



Zimowy Janosik za nami [WYNIKI]

$
0
0

Czwarta już edycja Zimowego Janosika, choć przekornie w tym roku zimowa była najbardziej w nazwie to pierwszego dnia lutego do Niedzicy przyciągnęła ponad 1000 biegaczy z całej Polski.

Choć na przygotowanych trasach zamiast białego puchu na zawodników czekało trochę błota, sporu lodu, miejscami przymarzniętego, a gdzieniegdzie płynącego, tylko nieliczne pakiety pozostały samotne w biurze zawodów. Nietypowe, jak na tą porę roku warunki atmosferyczne nie zniechęciły zawodników, którzy podjęli wyzwanie na jednej z pośród czterech malowniczych tras, poprowadzonych najpiękniejszymi zakątkami tej części regionu.

Natomiast niezmiennie, śladem ubiegłych lat imprezie towarzyszyła gorąca atmosfera. Począwszy od linii startu, przez punkty kontrolne z najlepszą tego dnia na całym Podhalu biesiadą Łapszańskim Domu Ludowym, po iście królewską metę u podnóża Niedzickiego Zamku w Hali Maszyn.

W czasie gdy jedni „Spacerowali Murgrabiego - 55km”, inni w biegu powtarzali „Bedzies Kwicoł - 45km”, a na przełęczy nad Łapszanką, tuż za „Kierpcami Maryny - 10km” gonił już „Zawiany Pyzdra -20km” na Koronie Zapory równie zawzięcie ścigali się najmłodsi, kolejno: „Cyspiski”, „Rumcajse” i „Zbóje”.

Podczas dekoracji zwycięzców, oprócz licznego grona niezawodnych kibiców, w raz z rodzicami obecna była również Martynka dla której wspólnymi siłami udało się zebrać sumę 14885, 99zł. Środki te zostaną przeznaczone na leczenie dziewczynki cierpiącej na wrodzoną łamliwość kości.

Zimowy Janosik był drugim z sześciu etapów na trasie „Tour de Zbój”, kolejny już 16 maja na trasach magicznego Roztocza.

Oficjalne wyniki: TUTAJ 

Sylwia Wojtowicz-Sander

fot. Organizator


3rd Wizz Air Katowice Half Marathon – pobiegnij przez serce Śląska!

$
0
0

Organizatorzy Wizz Air Katowice Half Marathon ciągle zaskakują, tym razem zaproponowali nocną odsłonę swojego biegu. 23 maja na starcie, który będzie zlokalizowany pod Spodkiem w samym centrum Katowic, zobaczymy ponad 3000 zawodników. „Biegniemy nocą przez serce Śląska” to motto 3rd Wizz Air Katowice Half Marathon, pierwszego w Polsce biegu pod szyldem linii lotniczych Wizz Air. Będzie to największa nocna impreza biegowa w regionie!

Już 23 maja biegacze po trzeci wystartują spod Spodka i pobiegną ulicami i alejami Katowic pod szyldem Wizz Air Katowice Half Marathon. Sponsorem tytularnym imprezy biegowej jest największa niskokosztowa linia lotnicza w Europie Środkowo-Wschodniej Wizz Air, głównym partnerem jest Miasto Katowice. Tym razem fani biegania będą mieli niepowtarzalną okazję zobaczyć Katowice w nocnym wydaniu.

Organizatorzy przygotowali trzy atestowane dystanse: główny, czyli półmaraton (21 km), 10km, 5km oraz sztafetę 4x5km, podobnie jak w latach ubiegłych, zaplanowano także biegi dla dzieci. Trasa półmaratonu zostanie przedstawiona już niebawem, będzie się nieznacznie różnić od ubiegłorocznej, pojawią się zarówno podbiegi jak i zbiegi Wszystkie trasy zostały przewidziane tak, aby w ciekawy sposób zaprezentować atrakcje miasta Katowice, zarówno tym, którzy poruszają się po nim na co dzień, znają je i lubią, jak i osobom dla których będzie to pierwsza wizyta.

Mamy nadzieję, że za sprawą uczestnictwa w 3rd Wizz Air Katowice Half Marathon biegacze będą do nas chętnie wracać i że biegowe imprezy w naszym regionie zyskają swoich nowych zwolenników.

Katowice w biegowej czołówce!

Dużym atutem biegu są niskie ceny pakietów startowych oraz fakt, że linie lotnicze Wizz Air do każdego z nich załączają voucher o wartości 20 euro na swoje loty. W pakiecie znajdą się także: numer startowy z chipem do pomiaru czasu, biegowa koszulka, medal, który na miejscu będzie można wygrawerować, bon na posiłek regeneracyjny oraz upominki od partnerów.

W związku z nocnym charakterem trzeciej edycji Wizz Air Katowice Half Marathon, przygotowano klimatyczne niespodzianki dla uczestników biegu, których na tym etapie przygotowań nie chcemy zdradzać. Zapisy na wszystkie trzy dystanse biegów wystartowały cztery miesiące temu, ale chcemy uspokoić wszystkich chętnych – są jeszcze wolne miejsca na wszystkich dystansach.

Biegniemy przez serce Śląska i pokazujemy, że mieszkańcy tego regionu mają otwarte serca. Tak było zawsze, jesteśmy gościnni i potrafimy dobrze się bawić.

Organizatorem Wizz Air Katowice Half Marathon jest Fundacja Cała Naprzód, działająca od ponad 10 lat w naszym regionie, która powołała do życia pierwszą charytatywną ligę piłki halowej NLF Niedzielna Liga Futsalu, to także organizator noworocznego Maratonu „Cyborg” oraz biegu „Postaw na Lewka”. Jednym z filarów działalności Całej Naprzód jest niesienie wsparcia osobom niepełnosprawnym, od początku swojego działania organizacja przekazała swoim beneficjentom ponad 800 tyś zł. Jest to możliwe nie tylko dzięki inicjatywom sportowym, ale także i kulturalnym,

Cała Naprzód to organizator Skupu Kultury czyli charytatywnego kiermaszu na gliwickim Rynku, czy Hałasu Miasta wydarzenia muzycznego promującego lokalnych twórców. Za swoje działania organizacja była niejednokrotnie nagradzana i wyróżniana. To zdobywcy tytułu Organizacji Roku 2011 i 2013 Gliwicach a także laureat konkursu Lokalni Bohaterowie Województwa Śląskiego 2017. Podobnie, jak w ubiegłym roku, w trakcie 2nd Wizz Air Katowice Half Marathon będzie można wspomóc osoby niepełnosprawne. Kto to będzie i w jaki sposób będzie można się przyłączyć i tworzyć z nami to pozytywne wydarzenie, powiemy wkrótce.

Wszystkich zainteresowanych zapraszamy na oficjalną stronę Wizz Air Katowice Half Marathon www.halfmarathonkce.pl.

źródło: Organizator

Walentykowy 3. Cross Wapionka z niespodziankami

$
0
0

Z przyjemnością zapraszamy wszystkich biegaczy i chodziarzy na kolejną już trzecią edycję Crossu Wapionka w Gorznie. Zawody odbędą się 16.02.2020r. w naszym pięknym i klimatycznym Hotelu.

Tegoroczna impreza zapowiada się wyjątkowo z uwagi na fakt, że startujemy w okresie Walentynek. Z tej okazji postaramy się przygotować moc walentynkowych niespodzianek.

Oczywiście dla wszystkich uczestników Karczma Młyn przygotuje pyszny posiłek „Zakochany czy nie”. Rezerwuj datę w kalendarzu!

Program minutowy imprezy:

  • 10.00 - 10.45 wydawanie numerów startowych oraz chipów
  • 12.00 - start do biegu oraz marszu nordic walking
  • ok. 13.30 - dekoracja, posiłek regeneracyjny oraz ognisko

Zapisy i szczegóły: TUTAJ

Nie może was zabraknąć! Do zobaczenia na miejscu!

źródło: Organizator


 

Pieszy Maraton „Przedwiośnie” po raz piąty

$
0
0

Zimy na razie brak, ale z bardzo wiarygodnego źródła wiemy, że Przedwiośnie w Górach Świętokrzyskich nadciąga wielkimi krokami. Pierwszy symptom - Maraton Pieszy „Przedwiośnie” w piątej, jubileuszowej edycji. Start 28-29 marca.

Śmiałkowie, którzy odważą się zmierzyć 76-kilometrowym dystansem mogą liczyć na ciekawą trasę w formie pętli wokół Łysogór ze startem i metą na Żeromszczyźnie w Ciekotach.

A skoro kręcimy pętelkę, to nie zabraknie perełek świętokrzyskich. Rozgrzejecie mięśnie na podejściu pod Górę Radostową, nie dajcie się zwieść Górze Wymyślonej (bo jest bardzo prawdziwa), Łysica, która wcale nie będzie punktem kulminacyjnym, bo już zza rogiem czeka podejście na Łysą Górę a po kamienistym zbiegu z Łyśca zaliczycie możliwe, że najdłuższa biegową prostą na dystansie blisko 14 km przez Świętokrzyski Park Narodowy po nasypie dawnej kolejki wąskotorowej!

To tylko niektóre z miejsc jakie zobaczycie na trasie 5. MPP pokonujący przy tym blisko 2000m sumy podejść. Zaczynajcie treningi!

Dodatkowo będzie na Was czekać, aż 7 punktów kontrolno-żywieniowych doglądanych przez najsympatyczniejszych wolontariuszy i zaopatrzonych we wszystko co doda Wam mocy! Jedziemy na bogato, więc nie zabraknie ciepłych posiłków, słodkich i słonych przekąse: świeżych i suszonych owoców, serów, kabanosów, ciastek, pysznych bułek z nadzieniem i pajdy chleba ze smalcem i ogórkiem, a wszystko to będziecie mogli popić kubkiem wody, coli, herbaty i kawy no i oczywiście legendarnej „herbaty Prezesa” z ogniska.

Lekko nie będzie, ale będzie warto. Wszyscy, którzy ukończą trasę w limicie czasowym 17 godzin otrzymają unikatowy i jedyny w swoim rodzaju, ręcznie wykonany witrażowy szklany medal, tworzony przez miejscowego artystę. Warto podkreślić, że każdy z nich powstaję blisko godzinę.

Dwie poprzednie edycje gromadziły na starcie 300 uczestników, a lista startowa wypleniała się w niespełna 4 minuty! W świętokrzyskie zjeżdżali ultrasi z całej Polski! A jak będzie w tym roku? Liczymy na Was! Przybywajcie! Tegoroczny limit uczestników to 400 osób!

Organizatorem tego ultra wydarzenia jest PTTK Oddział Świętokrzyski w Kielcach wraz z Centrum Edukacji i Kultury „Szklany Dom” w Ciekotach oraz z Miejsko-Gminnym Centrum Kultury i Turystyki w Bodzentynie.

Zapisy do imprezy na stronie www.maratonprzedwiosnie.pl.

źródło: Organizator


Chory na cukrzycę biegnie 4,5 tys. km przez Stany Zjednoczone

$
0
0

58-letni Don Muchow, cierpiący na cukrzycę typu pierwszego, wyruszył z zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i zamierza po 99 dniach dotrzeć na wschodni kraniec. Przebiegnie 2830 mil (około 4,5 tys. km) z Disneylandu w Newport do Disney World na Przylądku Canaveral.

Na taką trasę Muchow zdecydował się z kilku powodów. Sprawdzał w internecie na różnych stronach i doszedł do wniosku, że nikt jeszcze takiej drogi nie wybrał. „Od jednej Myszki Miki do drugiej” – napisał i ma nadzieję, że trafi do Księgi Rekordów Guinessa.

1 lutego na wyprawę „Run Across America” wystartował z Kalifornii i liczy na to, że po 98 dniach dotrze na Florydę. Po drodze przebiegnie przez dziewięć stanów, z poziomu morza wbiegnie najwyżej na 1600 m n. p. m.. Po drodze minie np. pustynia Mojave, a także swój dom w stanie Teksas. Codziennie zamierza pokonać około 30-40 mil i na trasie będzie co najmniej 12 godzin. Za suport odpowiada jego żona Leslie, która będzie jechała vanem. Będzie w nim lodówka z czteromiesięcznym zapasem insuliny dla Dona.

„To będzie codzienna prosta rutyna. Jedzenie, masaż, bieg” – wyjaśnia i przyznaje, że w biegowym ubraniu ważne miejsce będą miały glukometr i leki.

Chce tym wzywaniem zwrócić uwagę osób chorujących na cukrzycę. Zamierza ich przekonać, że pomimo choroby, powinni być aktywni: chodzić, biegać czy jeździć na rowerze. Cukrzycę zdiagnozowano u niego prawie 50 lat temu – w 1972 roku. Biegać zaczął w wieku 45 lat, kiedy miał nadwagę ponad 20 kg i zaczął podupadać na zdrowiu. Na początku były krótkie biegi na dystansie 5 km. Teraz w sportowym cv może pochwalić się ukończeniem 30 triathlonów, a także dystansów ultra – 339 mil przez stan Iowa i 850 przez Teksas.

Podczas „Run Across America” będzie biegł sam, ale wszyscy, którzy chcą do niego dołączyć nawet na mile są mile widziani.

Postępy Dona można śledzić na jego facebooku.

AK


31. Grand Prix Warszawy uratowane, ale nieco wyższe wpisowe. "Ruszamy z nadzieją"

$
0
0

Ruszają zapisy do 31. Grand Prix Warszawy -najstarszego biegowego cyklu w Polsce, rozgrywanego w Lesie Kabackim. Wobec cięć w budżecie dzielnicy, Organizatorzy muszą liczyć się z mniejszą dotacją niż w poprzednich latach. Będzie miało to bezpośrednie przełożenie na kieszenie biegaczy, ale podwyżka wpisowego jest symboliczna.

Jeszcze miesiąc temu przyszłość zawodów stała pod dużym znakiem zapytania, gdy włodarze Ursynowa, gdzie odbywają się cykliczne biegi, wstrzymali dofinansowanie dla wszystkich planowanych w dzielnicy wydarzeń sportowych. W odpowiedzi, w ciągu zaledwie kilku dni, pod petycją do burmistrza Roberta Kempy w sprawie pozostawienia tradycyjnych biegowych zawodów podpisało ponad 800 osób.

Organizatorzy Grand Prix są wdzięczni za tak duże wsparcie. – To cieszy i pokazuje, że ten cykl jest potrzebny. Zwłaszcza, że podpisali się również Ci, którzy już z różnych powodów u nas nie biegają, a pamiętają o tej imprezie – podkreśla Alina Sakwa, koordynatorka stołecznego cyklu.

Ostatecznie udało się się znaleźć kompromis. Grand Prix Warszawy ma otrzymać dotację na organizację przynajmniej połowy biegów cyklu. Pozostałą część kosztów organizatorzy muszą pokryć sami. Stąd poszukiwania poszukiwania sponsorów, a także o 5 zł wsza opłata startowa, którą wnosić będą uczestnicy tegorocznych biegów.

– Środki będą znacznie mniejsze niż dotychczas, ale ruszamy z pewną nadzieją. Nie chcemy zaprzepaścić długiej historii tego cyklu. Może będzie nieco biedniej w tym roku, ale przetrwamy. Trzeba działać i ruszyć z cyklem – zaznacza Alina Sakwa, organizatorka Grand Prix Warszawy.

Impreza podtrzymuje dotychczasową formułę ośmiu biegów rozgrywanych na dystansie ok. 10 km. Dodatkowo w programie zagościć mają marsze nordic walking. Do klasyfikacji generalnej cyklu liczone będzie pięć najlepszych startów każdego zawodnika. Po każdym biegu i na koniec cyklu wręczane będą puchary.

„Grand Prix” to wielka nagroda. Część organizatorów rozważałaby zapewne rezygnację ze statuetek w kolejnych etapach cyklu dla trofeów wręczanych na koniec zmagań...

– Zastanawiałam się nad tym rozwiązaniem i mam tu pewien dylemat. Ostatnio pojawia się u nas wielu nowych biegaczy, na podium stają nowe osoby. Dla nich ta statuetka jest na pewno czymś fajnym, szczególnie, gdy dopiero pierwszy raz zdobywają nagrodę. Widać, że bardzo się cieszą z tego upominku. Oczywiście mamy też w stawce takich biegaczy jak Artur Jabłoński czy Sebastian Polak, którzy pewnie bardziej ucieszyli by się z czegoś innego niż „kolejny puchar”… – analizuje Alina Sakwa.

Pierwszy etap Grand Prix Warszawy zaplanowano na 22 lutego. Start biegu kobiet nastąpi o godz. 11:00. Pół godziny wcześniej wystartuje marsz nordic walking. O 11:10 wyruszą panowie. Start i meta znajdować będzie się tradycyjnie w okolicach zajezdni techniczno-postojowej metra na Kabatach.

Zapisy do cyklu już ruszyły. Opłata za jeden bieg to 30 zł. Abonament za cały cykl to 210 zł (możliwe do nabycia tylko przed pierwszym i drugim biegiem). Na ulgę mogą liczyć biegacze powyżej 65. roku życia.

31. Grand Prix Warszawy – terminarz:

  • 22.02.2020 Ursynów - Las Kabacki
  • 7.03.2020 Ursynów - Las Kabacki
  • 21.03.2020 Ursynów - Las Kabacki
  • 4.04.2020 Ursynów - Las Kabacki
  • 18.04.2020 Ursynów - Las Kabacki
  • 12.09.2020 Ursynów - Las Kabacki 3.10.2020 Ursynów- Las Kabacki
  • 17.10.2020 Ursynów - Las Kabacki

Strona cyklu: http://biegi.waw.pl

RZ

Zimowy Janosik i Spacer Murgrabiego Ambasadorki [WIDEO]

$
0
0

Wspaniała widokowo trasa z większą liczbą zejść niż podejść (+1500, -1800 m.n.p.m) startuje ze słowackiego Zdziaru, przebiega przez wieżę widokową Spacer Koronami Drzew, dalej tuż przy Tatrach Bielskich grzbietem Magury Spiskiej ku polskiej granicy na piękną Przełęcz nad Łapszanką.

Następnie prowadzi nas przez Łapsze Niżne i Dursztyn, kierując na mocno wbijającą się w pamięć stromizną podejścia górę Żor, by odsłoniętym grzbietem góry Tabor zakończyć się w Niedzicy w Hali Maszyn Elektrowni Zapory Czortsztyńskiej.

Impreza zorganizowana bardzo dobrze, zapewniony w pakiecie transport na start z Niedzicy, 4 punkty regeneracyjne (Osturnansie Sedlo ok. 12. km – tylko napoje, Przełęcz nad Łapszanką, ok. 24. km, Łapsze Niżne, ok. 31 km – prawdziwa uczta, Dursztyn ok. 36 km i Cisówka ok. 45 km). Na mecie ciepły posiłek i herbata, personalizowany medal, piwo i woda). Limit 10 godzin.

Relacja video na @Ultrapośladach, było co fotografować i kamerować!

Magdalena Wilk, Ambasadorka Festiwalu Biegów



Maraton Szczeciński powraca w nocnej odsłonie! Zapisy od...

$
0
0

Do prawdziwej rewolucji biegowej dojdzie w tym roku w Szczecinie. Po latach przerwy, Maraton Szczeciński wraca w całości na ulice miasta. Dodatkowo zawody odbędą się w unikalnej, wieczornej oprawie. Zmienił się też dyrektor zawodów. Czy wszystko to przełoży się na większą frekwencję?

W ubiegłym roku organizatorzy biegu sugerowali, że chcą wrócić z maratonem na ulice Szczecina. Trasa kilku ostatnich edycji startowała w pobliskich Policach i prowadziła do stolicy województwa zachodniopomorskiego. Meta znajdowała się w okolicach kompleksu rekreacyjnego Arkonka. Przez pewien czas była to w Polsce unikalna formuła. Na świecie podobny schemat ma m.in. Maraton Bostoński. Z miasta do miasta będzie można także podczas tegorocznego Maratonu Wrocławskiego, który z kolei wyprowadził się z dolnośląskiej stolicy.

Póki co, nocne maratony kojarzą się Polakom głównie z wielogodzinnymi seansami w kinach niż z bieganiem. Jest szansa to zmienić. Oczywiście imprez rozgrywanych wieczorami nie brakuje i to na różnych dystansach - Nocna Ściema w Koszalinie to zawsze godziny późne, wręcz nocne. Rekordy popularności biją nocne półmaratony (Wrocław, Warszawa), które w tysiącach wydają pakiety startowe. Także tegoroczny 15. Półmaraton Warszawski odbędzie się wieczorem.

– To nam pokazało, że jest zapotrzebowanie na takie imprezy. Jesteśmy młodym maratonem i startujemy w terminie letnim. Późna pora zawodów powinna sprzyjać uczestnikom. Pomysł powstał praktycznie dwa-trzy dni temu. Szybko doszliśmy do porozumienia z władzami miasta – powiedział nam Robert Szych, pomysłodawca szczecińskiego maratonu, który w tym roku usunął się nieco w cień i będzie wicedyrektorem maratonu. Nowym szefem zawodów został Michał Piersiński.

Trasa 6. Nocnego Maratonu Szczecińskiego składać się będzie z dwóch okrążeń. Start i meta zlokalizowane zostaną w hali Netto Arena. Ponieważ początek imprezy zaplanowano na godzinę 22, zwycięzcy biegu głównego finiszować będą już kolejnego dnia (no chyba że któryś z uczestników pójdzie w ślady Eliuda Kipchoge z Wiednia)

– Trasa poprowadzi centralnymi ulicami Szczecina, oprócz ul. Wojska Polskiego. Będziemy mijać najważniejsze atrakcje miasta. Z trasy będzie można dostrzec Filharmonię czy Zamek Książąt Pomorskich. Zostawiliśmy ten wymagający podbieg przy ul. Rugiańskiej, w tym roku maratończycy pokonać będą go musieli dwa razy. To będzie 14. km i 35. kilometr trasy – opisuje Robert Zych.

6. Nocny Maraton Szczeciński zaplanowano na 25 lipca. Początek zapisów 10 lutego. W programie imprezy po raz pierwszy znajdzie się półmaraton.

Rok temu w wydarzeniu wzięło udział ponad 400 osób. Zwyciężył dobrze znany z występów w Krynicy-Zdroju Rafał Czarnecki, z czasem 2:32:27, oraz Ukrainka Iryna Masnyk, z rezultatem 2:55:56. W 2015 roku w pierwszej edycji finiszowało ponad 880 biegaczy. Do tej liczby organizatorzy chcieliby nawiązać w tym roku.

RZ


Pierwsze halowe starty mistrzów – Lewandowski, Kszczot, Święty…

$
0
0

Mityng World Athletics Indoor Tour w Dusseldorfie był dla czołowych polskich zawodnikiem pierwszym w tym roku startem. Spisali się na miarę podium.

Adam Kszczot od 2012 roku (z przerwą rok temu) sezon halowy rozpoczynał właśnie w tym niemieckim mieście. I zawsze do tej pory wygrywał. Tym razem na 800 m musiał uznać wyższość Marka Reuthera, który na początku roku wystrzelił z formą. Niemiec był na mecie szybszy od Kszczota (1.46,42) 0,29 sekundy.

Trzecie miejsce zajął Marcin Lewandowski (1.47,23), który wygrał swój bieg. Wyniki końcowe były bowiem zsumowaniem dwóch biegów. Lewandowski wygrał pewnie, choć w połowie dystansu był, niemal tradycyjnie, z tyłu stawki. Jego bieg był znacznie wolniejszy niż ten z udziałem Kszczota.

„Pierwszy start za mną i to z bardzo dobrym wynikiem 1.46.42. Drugie miejsce. Jak zwykle otwieram sezon halowy w Dusseldorfie, jestem tu 10. raz i czuje się jak u siebie” – stwierdził Kszczot na instagramie. – „Start o tyle dla mnie ważny, że potwierdził dobre przygotowanie i to w jakim świetnym samopoczuciu! Dziękuję nowemu trenerowi za miesiące pracy, widać efekty!”

„W normalnym biegu [tj. na otwartym stadionie – przyp. red.] bym zakręcił się 1.46.00. Jestem w formie, czuję się świetnie” – stwierdził Lewandowski.

Te starty wróżą emocje w weekend, kiedy odbędzie się w Toruniu mityng Orlen Copernicus Cup.

Na 1500 m wystąpił Adam Czerwiński, ale nie miał zadanie, by bieg ukończyć. Wystąpił w roli pacemakera. Miał pobiec 1 km w czasie 2 minut i 24 sekund i z tego się wywiązał. Polak poprowadził stawkę, z której najszybszy był Norweg Filip Ingebrigtsen z najlepszym czasem w tym roku na świecie 3.36,32.

Spośród Polaków dobrze spisał się też płotkarz Damian Czykier. 60 m ppł pobiegł w 7,66 sekundy i jest to jego najlepszy wynik od trzech lat, a także drugi w karierze. W finale dało mu to czwarte miejsce, a wygrał Yaqoub Mohamed Al Youha (7,54).

W rywalizacji pań w Dusseldorfie startowały wicemistrzynie świata w sztafecie 4x400 m. Justyna Święty–Ersetic była druga (52,49), a na finiszu przegrała z Lisanne de Witte (52,30). W drugim biegu Iga Baumgart–Witan także była druga (52,74) za Szwajcarką Leą Sprunger (52,50). Po zsumowaniu czasów Święty–Ersetic była druga, a Baumgart–Witan czwarta.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Hello :) Pierwszy bieg halowy za mną. Bez wielkich fajerwerków tak jak w zeszłym roku, ale nie jest najgorzej. Mam ogromny niedosyt i jestem zła na siebie, ale też sama przed sobą się tłumacze i nawet są to sensowne wytłumaczenia dlaczego wyszło tak a nie inaczej. Mam nadzieję, że wyeliminuje większość błędów tego startu, odpowiednio się zmobilizuje, przede wszystkim będę zdrowa i będę mogła pobiec bez bólu i wtedy powinno być duuuużo lepiej. A jeśli nie, to trudno bo przed oczami mam coś dużo ważniejszego niż halowe meetingi :) Do zobaczenia w Toruniu na @copernicuscup_pl #girlpower #400 #smile #motivation #fight #igacosmiga #athlete #newbalancepoland #roadtotokyo

Post udostępniony przez Iga Baumgart-Witan (@iga.co.smiga)

Do finału na 60 m ppł nie awansowała Pia Skrzyszowska, ale kolejny raz młoda zawodniczka pokazała świetną formę. Czas 8,20 s to najlepszy w tym roku wynik w Europie wśród juniorek do lat 20.

AK/ fot. instagram Adama Kszczota


Do „Majorsa” przez Afrykę. Akcja charytatywna London Marathon od kuchni

$
0
0

Daniel Penk biega od 4-5 lat. Zaczął od maratonu w Gdańsku, którzy do dzisiaj darzy ogromnym sentymentem. - To bardzo dobry maraton i na życiówki i na debiuty. Tym bardziej, że jest u mnie i nie musiałem nigdzie jechać - wspomina biegacz w rozmowie z naszym serwisem.

Mimo krótkiego stażu biegowego, zdążył już ukończyć pięć z sześciu World Marathon Majors. Pomysł zaczął kiełkować w duńsko-polskiej grupie biegowej Borholm Runners, gdzie nie brakuje ludzi z ciekawymi osiągnięciami, maratonami na 7 kontynentach i z pomysłami na łączenie biegania z działalnością charytatywną.

Starty w Abott World Marathon Majors rozpoczął od Tokio.

- Z tym Tokio to zabawna historia. Lubimy z żoną turystykę biegową. Ona nie biega, chyba że po muzeach, a ja startuję zazwyczaj w półmaratonie, żeby nie zabierać z czasu rodzinnego zbyt dużo dla biegu. Moja żona jest fascynowana sztuką japońską i z tego względu obydwoje chcieliśmy pojechać właśnie tam. Jednak, gdy już się dostałem i przyszło do wyjazdu, moja żona była w zaawansowanej ciąży. Poleciałem więc sam i wróciłem zanim urodził się mój syn - wspomina Daniel

Teraz do zamknięcia serii brakuje już tylko maratonu w Londynie. Tyle, że zdobycie numeru startowego przypomina trafienie szóstki w lotto. Rekordziści od kilkunastu lat czekają aż dopisze im szczęście w losowaniu. Daniel Penk czekał 4 lata. Za każdym razem bezskutecznie. Postawił więc wystartować jako biegacz charytatywny.

Zasady udziału w akcji nie są proste. Trzeba wybrać organizację, która jest na liście organizatora. –Mam kilka zaprzyjaźnionych organizacji tutaj lokalnie. Staram się je wspierać różnymi datkami i bardzo żałowałem, że przy tej okazji nie mogę reprezentować jednej z nich – opowiada Daniel.

Warunków charytatywnego udziału w London Marathon jest więcej. Wybrana organizacja określa kwotę, którą trzeba wpłacić na jej konto, by w zamian otrzymać miejsce na liście startowej. Wprawdzie w całości są to pieniądze przeznaczone na szczytny cel, ale kwoty potrafią być oszałamiające dla polskich zawodników, a bez względu na powodzenie zbiórki, trzeba zapłacić całą należność.

– To spowodowało, że wybrałem ACTSA, organizację, która przeciwdziała ubóstwu w południowej części Afryki. To ważna działalność, ale był również inny powód. Musiałem wybrać fundację czy organizację, gdzie ten finansowy próg jest możliwy do przeskoczenia. Nie mógłbym wpłacić na konto organizacji np. 5 000 funtów. Tu kwota wynosi 7 500 zł – wyjaśnia Daniel, który na co dzień jest inżynierem sieci.

Potrzebna kwota nadal nie jest niska, dlatego Daniel poprosił o pomoc. Podobnie, jak inni charytatywni uczestnicy London Marathon, otworzył stronę zbiórki. Wszystkie zebrane pieniądze trafią do ACTSA. Nie służą pokryciu kosztów samego startu.

– Podróż i wszystko inne opłacam sam. Zbiórka służy tylko zebraniu funduszy dla ACTSA. Pomyślałem, że wśród biegaczy jest wielu wrażliwych ludzi i może zechcą wesprzeć tę organizację w szczytnych i ważnych działaniach – mówi Daniel, który startem w Londynie zamknie swój projekt World Marathon Majors.

Na kolejne lata również ma biegowe plany. Chce ukończyć pięć największych półmaratonów w Europie. W ramach serii Super Half trzeba zaliczyć biegi w Lizbonie, Pradze, Kopenhadze, w Cardiff i Walencji.

– Chciałbym również skupić się na swojej roli pacemakera. Sprawia mi to ogromną przyjemność – dodaje nasz rozmówca.

Jeżeli chcielibyście pomóc Danielowi w ukończeniu projektu a przy okazji wesprzeć szczytny cel to warto odwiedzić stronę zbiórki -TUTAJ.

IB


Nowy szef Runmageddonu. "Czas na zmiany"

$
0
0

Po 6 latach, pomysłodawca i dotychczasowy prezes Jaro Bieniecki ogłasza istotne zmiany w spółce zarządzającą marką. Oddaje stery w organizacji, którą sam wymyślił, stworzył i wykreował. - Przyszedł czas na zmiany. Nowe osoby, które wraz ze mną rozwijały Runmageddon, przejmują Zarząd. Ja będę wspierał ich w roli doradcy - mówi.

Runmageddon to 6-letnia, bardzo prężnie rozwijająca się polska marka biegów przeszkodowych. W 2014 zapoczątkowała modę na biegi przeszkodowe w kraju i do dnia dzisiejszego jest największym organizatorem tego typu wydarzeń sportowych. Za  jej sukces odpowiedzialna jest spółka Extreme Events, która na początku zaczynała od organizacji 4 biegów OCR rocznie, z frekwencją około 4 tysięcy, by po kilku lat zorganizować aż 17 eventów z 89 tys. startujących.

- Obserwując dynamiczny rozwój Runmageddonu i jego rosnący potencjał zrozumiałem, że marka potrzebuje zmiany. Potrzebuje więcej stuprocentowo zaangażowanych osób, które będą się dzielić ekspercką wiedzą i uzupełniać się kompetencjami oraz znajomością branży. Do tej pory Extreme Events była zarządzana głównie przeze mnie i Marka Podgórskiego, który teraz jest członkiem Rady Nadzorczej RUNMAGEDDON S.A. Od piątku 31 stycznia nowym prezesem jest człowiek, który firmę zna od podszewki - Piotr Bałchanowski.

Dotychczas pełnił on funkcję dyrektora operacyjnego.  Piotr razem z Pauliną Kędziorą oraz Filipem Głowackim stworzą nowy zarząd. Mam pełne zaufanie do tych osób, zarówno pod względem etycznym, jak i biznesowym. Znam ich determinację, doświadczenie i cenię zaangażowanie w rozwój naszego brandu - mówi Jaro Bieniecki. Nowy prezes oraz członkowie zarządu są związani z marką już od kilku lat. Prywatnie to Runmageddończycy biegający po ekstremalnych trasach, zawodowo profesjonaliści zarządzający operacyjnie organizacją, przygotowaniem eventów, negocjacjami z partnerami biznesowymi i administracją.

Jaro Bieniecki  deklaruje, że swoje kompetencje i doświadczenie wykorzysta w powołanej w roku 2019 spółce RUNMAGEDDON S.A., której celem jest ekspansja międzynarodowa i produktowa w oparciu o uznany brand, zaangażowany zespół, sprawdzony know-how i potężną bazę klientów. - Pozostaję na stanowisku Prezesa Zarządu w spółce RUNMAGEDDON S.A. oraz w Fundacji Runmageddon a jeśli chodzi o Extreme Events Sp. z o.o., będę skupiał się na strategii firmy i rozwoju Członków Zarządu - mówi.

Runmageddon jest największym w Polsce i najbardziej ekstremalnym w Europie cyklicznym biegiem przez przeszkody. Zmagania odbywają się w kilkunastu lokalizacjach rocznie. W ubiegłym roku w 17 wydarzeniach wystartowało blisko 89 tysięcy osób, w tym 68 000 dorosłych i 21 000 dzieci, młodzieży i całych rodzin. Od początku istnienia cyklu do mety imprez dotarło już ponad 250 tysięcy uczestników. W 2019 roku Runmageddon kontynuował ekspansję zagraniczną, organizując kolejne edycje biegów z przeszkodami na Saharze oraz w górach Kaukaz.

źródło: Runmageddon


Wilcze Gronie reaktywacja. Start 22 lutego

$
0
0

Wilcze Gronie to prawdziwie górski, hardcorowy bieg, który po roku przerwy wraca do Rajczy - w nowej odsłonie.

Gdy zbliża się weekend i kolejny start, czujemy przypływ adrenaliny. Jako że każdy ma swoje ulubione trasy, ja zapraszam na bieg górski do Rajczy, w której 22 lutego odbędzie się Narciarski Rajd Chłopski, w którego skład wchodzą występy folklorystyczne kapeli góralskich oraz bieg na trudnej górskiej trasie – Wilcze Gronie.

Bieg ten wraca po roku przerwy dzięki ludziom, dla których górska przygoda z bieganiem i pokonywaniem trudności nie jest obca. Bo bieganie w górach jest zaraźliwe.

Nieco dłuższa, bo prawie 17-kilometrowa trasa, asfalty zredukowane do minimum, bardziej urozmaicony profil i więcej przewyższeń, bo prawie 900 m – wszystko to czeka na nas w Rajczy (zobacz profil trasy).

Start i meta zlokalizowane zostaną w jednym miejscu, na stoku narciarskim Na Complu. Biuro zawodów umiejscowione będzie w hali sportowej, tuż pod stokiem narciarskim. Start o godz. 14:00, limit 3h30’.

Program imprezy:

  • godz. 10:00 - 13:00 - biuro zawodów: odbiór pakietów startowych
  • godz. 13:30 - przejście na start i otwarcie biegu – stok „Na Complu”
  • godz. 14:00 - START
  • godz. 16:30 - dekoracje
  • godz. 17:30 - limit czasu na mecie

Aby wystartować, przeczytaj regulamin dostępny TUTAJ.

Rejestracja online: TUTAJ

Opłaty startowej najlepiej dokonać podczas rejestracji na stronie rejestracji (e-płatność dotpay). W dniu zawodów organizator nie przyjmuje nowych zgłoszeń.

Limit uczestników to 300 osób.

Świadczenia dla zawodników:

  • numer startowy z chipem (bezzwrotny)
  • pamiątkowy medal na mecie
  • możliwość depozytu 
  • oznakowana trasa biegu
  • elektroniczny pomiar czasu
  • opieka przedmedyczna i ratownicza
  • bufet na trasie
  • ciepły posiłek regeneracyjny na mecie
  • trofea sportowe dla 3 najlepszych zawodniczek i zawodników
  • galeria fotografii on-line
  • folia NRC (obowiązkowe wyposażenie)

Każdy uczestnik biegu musi posiadać wyposażenie, które może podlegać kontroli przez organizatora. Brak jakiegokolwiek elementu obowiązkowego wyposażenia może skutkować nałożeniem kary czasowej.

Na obowiązkowe wyposażenie składają się:

  • numer startowy umieszczony z przodu tułowia  
  • włączony telefon komórkowy z naładowaną baterią
  • folia NRC
  • dokument tożsamości

Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>