Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

„Śladami Żubra” odciśniętymi… w błocie. Trzecia edycja biegu w Studzienicach [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ponad 450 osób postanowiło spędzić ostatni weekend roku aktywnie i stanęło na starcie biegu oraz marszu „Śladami Żubra” w Studzienicach koło Pszczyny. Tradycyjnie już, chociaż nocą spadł śnieg, trasa była bardzo błotnista a zawodnicy docierali do mety skąpani w błocie.

Nikomu to jednak nie przeszkadzało. Zabawna była przednia a rywalizacja zacięta. Do wyboru były aż cztery konkurencje i, co ciekawsze, o dystansie można było zadecydować… w trakcie biegu lub marszu.

Bieg albo nordic walking na 6 lub 12 km. O ile pierwszego wyboru trzeba było dokonać podczas zapisów, drugiego dopiero na końcu pierwszej, sześciokilometrowej pętli, czyli po zapoznaniu się z trasą i rywalami. Trzeba przyznać, że to oryginalne i ostatnio coraz rzadziej stosowane rozwiązanie. Ci, którzy liczyli się z szansami na podium, już przed startem próbowali podpytać potencjalnych faworytów, na jaki dystans się decydują. Większość migała się od odpowiedzi, inni zakładali „zobaczymy po drodze”, niektórzy brali rywali na przeczekanie aż do ostatnich metrów. Wiele osób, zwłaszcza w marszu, zrezygnowało z drugiego okrążenia z powodu błota.

Ostatecznie na krótszym dystansie zwyciężył Sylwester Szymański z czasem 21:03, przed Tomaszem Januszem 21:25 i Przemysławem Kopcem (21:38). Wśród pań najszybsze były: Magdalena Lachowska (24:33), Ola Orkwiszewska (25:35) oraz Mariola Lassota-Bujak (26:07).

Na dystansie 12 km bezkonkurencyjny okazał się Aleksander Zięba, który wygrał z wynikiem 45:23. Drugie miejsce zajął Roman Rajwa (46:25) a podium dopełnił Michał Wybraniec (48:31). Warto zaznaczyć, że na trzecim miejscu open znalazła się najszybsza z pań, Czeszka Petra Pastorowa, który uzyskała czas 47:52. Podium pań dopełniły: Agnieszka Tatarek-Konik (56:13) i Agnieszka Fedorów-Skupień (57:38).

Zwycięzca na 12 km do samego startu wahał się, który dystans pobiec: - Rok temu wygrałem tutaj 6 km, tym razem po przebiegnięciu pierwszego okrążenia byłem czwarty i zdecydowałem się pobiec 12 km. To była spontaniczna decyzja – przyznał po dekoracji. – Biegło się naprawdę fajnie, mimo że na trasie było niesamowite błoto. Ale ja lubię takie trasy i takie imprezy w ogóle. Organizacja jest fenomenalna, jak na taką małą miejscowość. Inne biegi mogą się uczyć! – chwalił Zięba, który ma za sobą sporo startów w tym roku: - Ten był 98. Planuję jeszcze w niedzielę 99 i setny na zakończenie roku w Sylwestra. Ale nie zdecydowałem na razie, gdzie to będzie.

Nad wyborem dystansu ani przez moment nie zastanawiała się Joanna Kołodziej, zwyciężczyni nordic walking na 12 km. Chociaż po pierwszym okrążeniu prowadziła wśród pań ze sporą przewagą, ruszyła na drugie: - Wolę dłuższe dystanse. Poza tym pomyślałam, że po świętach trzeba się ruszyć i spalić kalorie - śmiała się. - Chciałam tu przyjechać już rok temu, ale nie zdążyłam się zapisać. Było super. Trasa ciekawa, urozmaicona, organizacja pierwsza klasa. Bardzo mi się podobało!

Kołodziej zwyciężyła w czasie 1:22:17, meldując się na trzecim miejscu open, za niedoścignionym Bogdanem Cyrusem (1:14:14) i Piotrem Kordowskim (1:18:36). Podium panów dopełnił Marek Ogłaza (1:23:45) a pań: Katarzyna Marondel (1:31:00) i Agnieszka Garbuz (1:35:07).

Na krótszym dystansie najlepsi byli Tomek Boroń (39:23), Krzysztof Szczucki (39:58) i Mariusz Paździora (40:18) oraz Agnieszka Kania (42:14), Ewa Różewicz (43:14) i Bogusława Kordowska (44:20).

KM

zdjęcia KM / Katarzyna Romańska 
 



Najzimniejszy maraton świata wraca. Pobiegną w styczniu, bo wtedy jest szansa na… najniższe temperatury

$
0
0

Miejscowości w Rosji – Ojmiakon i Tomtor kojarzą się tylko z jednym. Jest tam zimno. A właściwie jest tam najzimniej na świecie. To właśnie w Jakucji odnotowano rekordowo niskie temperatury - 71,2 stopni Celsjusza.

Ten trudny do wyobrażenia mróz nie zachęca do biegania, dlatego niewielu wierzyło, że pierwszy maraton w Ojmiakonie dojdzie do skutku. A jednak na początku roku 16 biegaczy wystartowało na pięciu różnych dystansach i zmagało się z temperaturą minus 52 stopni.

Dwa tygodnie po nich, w Jakucji pojawił się Dmitrij Wołoszyn. Ten biegacz, w celach charytatywnych przebiegł 50 km w temperaturze 60 stopni poniżej zera. Zrobił to w 6 godzin i ten czas nazwał swoim najgorszym doświadczeniem w życiu. Szczegółowo opisywał problemy z oblodzoną maseczką na twarzy i kłopot z oddychaniem. Na trasie trzymała go jedynie myśl o zbiórce funduszy na szczytny cel.

To wszystko nie zniechęca biegaczy ani organizatorów. Zapadła decyzja, że maraton „Pole of Cold” odbędzie się w Jakucji po raz drugi. Tym razem w stawce znajdzie się ponad 20 biegaczy. Ponownie wystartują 5 stycznia, bo - jak twierdzą organizatorzy - wtedy jest szansa na najniższe temperatury. Ich zdaniem to zaleta, a nie wada tego biegu.

Na razie na liście startowej nie ma cudzoziemców. Miejscowym biegaczom perspektywa takich ekstremalnych chłodów nie jest straszna. Zapisali się nawet biegacze powyżej 70 roku życia. Na mniej doświadczonych czy też mniej odpornych na zimno, czekają krótsze biegi. Można wybierać pomiędzy 2, 5 czy 10 kilometrami. Uczestnicy maratonu muszą się zmieścić w limicie 5 godzin. Na trasie czekają na nich namioty z ciepłymi posiłkami i zagrzewająca do biegu atmosfera.

IB


Pacemaker Eliuda Kipchoge złapany na dopingu! Syrop z zakazanym środkiem

$
0
0

Dopingowa sensacja czy niefortunny przypadek? W ostatnich dniach starego roku na 16 miesięcy dyskwalifikacji został skazany Kenijczyk Sammy Kitwara. W jego organizmie wykryto zabronioną substancję – terbutalinę.

Biegacz uznawany jest za jednego z najlepszych pacemakerów na świecie. Oczywiście sam na koncie ma też liczne sukcesy. Jego rekord życiowy w półmaratonie wynosi 58:48 i jest 13. wynikiem w historii lekkiej atletyki.

Zawodnik sam nieraz stawał też na podium podczas „królewskiego dystansu”. W 2017 roku zwyciężył w maratonie w Walencji, zajął drugie miejsce w Amsterdamie (2016) i był dwukrotnie blisko wygranej był w prestiżowym Maratonie Chicagowskim (2014, 2015). To w „Wietrznym Mieście” ustanowił też swój najlepszy wynik w karierze – 2:04:28.

Dzięki swoim rekordom Kitwara chętnie zapraszany był przez organizatorów wielkich biegów jako tzw. „zając”. Pełnił tę rolę m.in. podczas Maratonu Berlińskiego w 2018 roku, gdy Kenijczyk Eliud Kipchoge ustanowił rekord świata (2:01:39). Pacemaker, który miał biec do 30 km, nie był jednak w stanie wytrzymać tempa i pokonać połowy założonego dystansu. Dodajmy, że zaledwie rok wcześniej, także prowadził maraton w stolicy Niemiec, gdy doszło do starcia między Kipchoge, Bekele i Kipsangiem. Górą był oczywiście ten pierwszy (2:03:32).

33-letni Kenijczyk wpadł na dopingu 17 marca podczas maratonu rozgrywanego w Seulu. W stolicy Korei Południowej zajął siódme miejsce z czasem 2:09:52. Jednak ten wynik zostanie wymazany. Zawodnik został przyłapany po wykryciu w jego organizmie terbutaliny, związku chemicznego stosowanego m.in. w terapii astmy oskrzelowej. Według przepisów WADA środek ten można zażywać jedynie do celów terapeutycznych. Kitwara nie miał takiego zezwolenia.

Komisja Athletics Integrity Unit poprosiła biegacza o złożenie wyjaśnień, przeprowadzono też analizę próbki B. Biegacz zeznał, że 10 marca 2019 roku szukał pomocy w klinice w Kenii. Czuł bowiem ból w klatce piersiowej i miał problemy z oddychaniem. Zdiagnozowano u niego zapalenie płuc. Na miejscu podano mu zastrzyki i leki doustne. Później komisji zawodnik dostarczył jeszcze kopię dokumentacji medycznej. Zgodnie z przepisaną receptą syrop, który otrzymał zawierał właśnie „siarczan terbutaliny”.

Ostatecznie przyjęto ten przebieg zdarzeń, ale stwierdzono też, że zawodnik jest stosunkowo doświadczony i nie ma wielu okoliczności łagodzących. Mógł przecież sprawdzić skład leku. Trzeba jednak przyznać, że biegacza potraktowano ulgowo. Zwykle okres dyskwalifikacji wynosi do czterech lat, ale może zostać skrócony.

Wszystko zależy to od stopnia winy i celowości działania. W tym przypadku sportowiec  przyznał się do popełnienia błędu i złamania przepisów antydopingowych. Było to jego pierwsze przewinienie w karierze. Przysługuje mu jeszcze prawo odwołania w Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu w Lozannie. 

Dyskwalifikacja Kitwary rozpoczęła się 17 marca 2019 roku i potrwa do 17 lipca 2020. To pozbawia go szans na walkę o start w Igrzyskach Olimpijskich w Tokio.

RZ


Jak się bawić, to tylko z Radliniokami – biegowy Sylwester po śląsku [ZDJĘCIA]

$
0
0

Kim są Radlinioki? To wyjątkowo żywiołowa grupa biegaczy ze śląskiego Radlina, której znakiem rozpoznawczym są soczyście zielone koszulki, pozowanie do zdjęć na jednej nodze (jaskółka) oraz… organizacja niezwykłych, koleżeńskich imprez biegowych.

Okazji jest wiele: rocznica powstania Radlinioków w biegu, gra przygodowa albo Sylwester. Od kilku lat na jego biegową wersję w Radlinie ściągają tłumy i to niekoniecznie z najbliższej okolicy. Dlaczego?

Sylwester z Radliniokami to fenomen. Nie ma wygodnej, ogrzewanej sali, ciepłego posiłku, nawet toalet. Jest za to niemal dwieście osób, mnóstwo jedzenia i doskonała zabawa. W lesie, mimo mrozu. Ba, nikt nawet nie zauważa, że jest zimno!

Impreza startuje o godz. 10, ale ludzie zjeżdżają się już wcześniej. Każdy przynosi coś ze sobą: ciasto, własnoręcznie dekorowane pierniczki, ciastka, koreczki, coś do picia, kanapki, cukierki… Drewniane stoły zapełniają się w ekspresowym tempie. Zgodnie z prośbą organizatorów, wszyscy mają termosy z ciepłymi napojami. Zbiórka, podział na grupę biegową i nordic walking, a potem w drogę.

Każda z grup ma do pokonania określony dystans, którego trasę wyznaczają… rymowane zagadki umieszczone w kolejnych wskazówkach ukrytych po drodze. Rymowanki są oczywiście po śląsku. Zabawa jest przednia. Trzeba też wykonać kilka zadań, udokumentować je na zdjęciach… i można ruszać w kierunku mety.

Tam czekają ręcznie wykonane medale i przygotowany wcześniej poczęstunek. Gra muzyka, są tańce. Na chętnych czekają ramki do zdjęć i całe mnóstwo gadżetów: masek, zabawnych napisów, rogów renifera itd. Nikt się nie nudzi.

Kto stoi za tym wszystkim? Główni sprawcy zamieszania to małżeństwo Sylwia i Darek Krause. To oni kilka lat temu rozbiegali Radlin, a teraz ich energia i optymizm zataczają coraz szersze kręgi. To dlatego niektórzy pokonali nawet 100 km i więcej, żeby bawić się z Radliniokami.

– Przyjechaliśmy się fajnie bawić i spędzić aktywnie poranek u naszych ulubionych Radlinioków – mówią nam biegacze z ekipy Aktywni Lyski. – To super impreza, niesamowita atmosfera, integracja z innymi grupami… Bardzo się nam podobało! I to na pewno nie jest ostatni raz.

- To nasz piąty zorganizowany wspólnie sylwester, ale czwarty oficjalnie pod szyldem Radlinioków – opowiada Darek Krause.

Sylwia dodaje: - Sylwester to taki idealny czas, żeby zebrać ludzi aktywnych, którzy biegają i chodzą, żeby tym razem bez spinania się na czas, bez pośpiechu, pobiegali i pomaszerowali razem. Od zawsze robimy też medale, ręcznie, u nas w domu. Te powstawały już od sierpnia. W naszej kuchni dominuje wtedy masa solna, Darek porcjuje ją na medale i później czekamy później aż wyschną.

 – Żona za to stworzyła wierszyki do zagadek, wszystkie dekoracje – chwali Darek. – Tak naprawdę zaangażowanych w to wszystko jest sporo osób, bez nich nie byłoby tego sylwestra. A tak wystarczy powiedzieć, że trzeba coś zrobić i ludzie są do tego chętni. To niesamowite!

Żeby spotkać Radlinioków w biegu, nie trzeba czekać do kolejnego Sylwestra. Pojawiają się na zawodach sportowych niemal w całej Polsce i już zapowiedzieli liczny udział w 11. TAURON Festiwalu Biegowym.

KM


Galeria: 

5000 km na Festiwalu Ultramaratonu w Atenach. Oto rywale Pawła Żuka

$
0
0

Na tej trasie pobiegnie 13 zawodników, a wśród nich Paweł Żuk. Dla niego będzie to debiut na takim dystansie, ale biegacz z Tarchomina ma na swoim koncie rekordy kraju w biegu 1000-milowym i 1000-kilometrowym, a do tego kilka innych.

Wraca do Aten jako zwycięzca biegu na dystansie 1000 mil. 16 stycznia wraz z Polakiem, na starcie staną:

Cleberton Souza Oliveira - zwycięzca 1000 km biegu zorganizowanego w 2018 r. po pętli długości 1,2 km wokół jeziora Azul w Brazylii.

Anagnostis Kokonias– 71-latek, przedstawiciel gospodarzy w swojej kategorii wygrywa każdy bieg, w którym startuje. W open również radzi sobie nieźle, z powodzeniem dociera do mety wielodobowych biegów.

Takasumi Senoo– dwukrotny zwycięzca 2677-kilometrowego, etapowego biegu France Footrace Tour. Na koncie ma również bieg przez Europę.

Adrian Bontiu - uczestnik biegów typu „ No finisz line”. Rumuński zawodnik nastawia się na pokonywanie dziennie ok. 84 kilometrów. Jego celem i jednocześnie marzeniem, jest ukończenie biegu w limicie.

Michial Maipas– 63-letni Grek, wygrał w tym roku wszystko, w czym wystartował. Stał na najwyższym stopniu podium 72–godzinnego biegu w Atenach, w 48–godzinnego Bengaluru Endurance Race i 100-milowego Begaluru Karnataka Trail.

Daniele Alimonti – Włoch w 2017r. wygrał w Atenach bieg 1000-milowy. Zrobił to zgięty w pół, zagrzewając się do walki o dotarcie do mety i śpiewając sobie piosenki.

Nicolae Buceanu– drugi zawodnik 1000 mil w Atenach.

Serge Girard – Francuz nie bije rekordów szybkości, ale w stawce zawodników ma najdłuższe dystanse na koncie.  Przebiegł m.in. 26400 km w biegu dookoła świata. 5000 km nie wygląda przy tym imponująco.

Aldo Maranzina– najstarszy zawodnik w stawce, szósty w tegorocznym Orta 10 in 10, w którym pokonał 500 km w 10 etapach.

Denis Orsini– uczestnik biegów 6-dobowych

Abichal Sherrington– Brytyjczyk od ponad 20 lat startuje w biegach wielodobowych.

Yang Huang Lan– jedyna kobieta w stawce, zwyciężczyni 2677km France Footrace.

Pawłowi Żukowi będziemy kibicować najdłużej. Limit na ukończenie tego biegu wynosi 60 dni. Jednak Polacy wystartują również w krótszych biegach. W 48-godzinnym pobiegną: Piotr Kardas, uczestnik m. in. Supermaratonu Stulecia czy 48–godzinnego Gorce Ultra Trail i Andrzej Wereszczak, zwycięzca Ultrabalatonu z 2018 r.. W biegu dobowym zobaczymy Piotra Pazdeja i Milenę Grabską-Grzegorczuk, reprezentantkę Polski na mistrzostwa świata w biegu 24–godzinnym.

„Chcę w tych Atenach dać z siebie wszystko, wypruć sobie żyły, paść po 24 godzinach na ryj, zwymiotować, popłakać się” - deklaruje na profilu Piotr Pazdej, dwukrotny finiszer Biegu 7 Dolin podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy.

IB

fot. facebook Pawła Żuka


8. Bieg Świąteczny w Ruścu. „Ale ta rywalizacja napędza!” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Założyłem sobie, że 7,5 km trasę 8. Biegu Świątecznego w Ruścu pokonam w 45 minut. Na mecie byłem w 42 minuty i 39 sekund. Nie wziąłem pod uwagę, że rywalizacja ramię w ramię tak mnie napędzi.

Rzadko startuję w biegach. Zwykle pomagam w ich organizacji (w tym roku Łódź Business Run i Festiwal Biegowy w Krynicy) albo stoję na trasie, robię zdjęcia i piszę z nich relacje.

Tym razem postanowiłem wystartować, tym bardziej że już kilka razy obiecywałem koledze Romkowi, że przyjadę do tego jego Ruśca (między Bełchatowem a Wieluniem). A to wcale nie takie łatwe, bo choć z Łodzi jest około 80 km, to dojazd innym środkiem transportu niż autem w jakimś możliwym do przyjęcia czasie (np. 2 godzin), jest po prostu niemożliwy.

Ale od czego jest facebook – już kilka minut po zapytaniu na forum łódzkich biegaczy, wiedziałem, że tym razem do Ruśca pojadę (Dzięki Tomek z Razem Trenujemy Sport!). Dzień przez biegiem zacząłem się zastanawiać, na ile mnie stać. Jestem bowiem amatorem wśród amatorów i nawet się tego nie wstydzę. Pomyślałem, zwykle startowałem w dużych biegach jak np. Bieg Trzech Kopców czy wspomniany Łódź Business Run. A co jak będę ostatni w 300-osobowej stawce? Chyba jeszcze nie czas na to. Przypomniałem sobie jednak, że w biegu startuje też dobrych kilka lat starszy Roman, który tydzień wcześniej zapewniał, że jest nieprzygotowany i chciałby zmieścić się w limicie.

To więc ostatni nie będę – uśmiechnąłem się do siebie. No, ale jaki czas mogę wybiegać. Zacząłem rachować w myślach. Skoro ostatnio na treningu przebiegłem 10 km w 57 minut, to dam radę 7,5 km w 45 minut przy założeniu, że jednak w lesie biegać jest trochę trudniej niż na asfalcie. Taki był plan.

Na starcie w Ruścu pojawiło się 300 biegaczy. Wielu z okolicznych grup biegowych z Bełchatowa, Sieradza czy Wielunia. Ci pierwsi ze Spartakusa przyjechali w jeszcze jednym celu – zbierać pieniądze na pomoc choremu na białaczkę 14–letniemu Patrykowi. W puszkach na szczęście było słychać pobrzękujące monety.

Wśród biegaczy był też kolega po fachu – Rafał Patyra, dziennikarz TVP Sport. Jak stwierdził namiętnie biega dyszki, ale maratonów jeszcze nie. Na razie głównie je prowadzi jako konferansjer. – Bardzo dziękuje za zaproszenie. Było naprawdę super – zapewniał po biegu.

I wystartowaliśmy. Przebiegliśmy przez boisko grającego w okręgówce Hetmana Rusiec, kawałek asfaltu i wbiegliśmy do lasu. Pierwszy kilometr poniżej sześciu minut. Jest więc dobrze. Trasa okazała się niezwykle przyjemna, płaska poza dwiema hopkami. Choć już kalendarzowa zima, to w lesie raczej było czuć zapach świąt, czyli choinek, było dość sucho i twardo. Przez 5 km niemal ramię w ramię biegnę z biegaczką z nr. 254. Raz ja trochę z przodu, raz ona. Choć nie zostało to wypowiedziane, to czuję, że razem się napędzamy.

Gdy mija 5. kilometr słyszę w słuchawkach, że ostatni kilometr pokonałem w 5 minut i 11 sekund. Myślę, hola, hola, zaraz zdechniesz i chyba podświadomie zwalniam. Szósty kilometr jest najwolniejszy (6:02), a towarzyszka ucieka na jakieś 70 metrów. Spinam się, nie dam się, dogonię! I metr po metrze jestem bliżej. Siódmy kilometr – 5:17. Kiedy mam, jak się później okazało, Dagmarę Pisowłodzką na wyciągnięcie ręki, noga ześlizguje mi się z korzenia, podkręcam kostkę, niemal upadam i aż staję z bólu. Pomyślałem, że jestem chyba jedyną osoba, która się tu niemal wywróciła.

Z pogoni nici, po chwili jakoś udaje się biec i jest meta. Endemondo pokazuje 7,67 km, a czas 42 minuty i 58 sekund. SMS od organizatora jest niespodzianką – 166. miejsce w 42:39. Jak ta rywalizacja napędza.

Do zwycięzcy – Mateusza Pawełczaka (KB Florian Zajączki Drugie) oczywiście bardzo daleko. On przebiegł dystans w 25 minut i 36 sekund, dwie minuty szybciej niż drugi na mecie Szymon Wiktorowicz. Dziewczyna Mateusza – Barbara Noga też spokojnie wygrała wśród kobiet (29:32), a szybszych od niej mężczyzn było tylko siedmiu.

– Ona już rzeczywiście raczej ściga się z facetami niż kobietami – mówił Mateusz. – Bardzo przyjemna trasa, od początku pobiegłem na maksa i cieszę się, że udało się wygrać. To idealne zakończenie roku.

Czekam jeszcze na Romana. Na trasie widzieliśmy się dwa razy – na pierwszym kilometrze, kiedy machnął ręką i powiedział: „Biegnij” i około mojego 5. kilometra, a jego czwartego, kiedy trasa się ze sobą „spotkała”. – Kiedy cię zobaczyłem, pomyślałem, że czeka mnie jeszcze sporo drogi – mówił za metą, ale w limicie się zmieścił.

Bieg Świąteczny w Ruścu odbył się po raz ósmy. – Jak się zaczęło? Od słowa do słowa, że może byśmy coś zrobili w Ruścu. I tak kilu facetów wymyśliło, że będą biegać przed końcem roku. W pierwszym, nazwijmy to biegu, wystartowało dziewięć osób, ale potem w każdej edycji było coraz więcej chętnych. W tym roku mieliśmy limit 300 osób, ale zainteresowanie było na co najmniej 400 – zapewnia Roman Brzozowski, który pomagał w organizacji biegu.

A na biegaczy za metą czekała wyśmienite żurek i kapuśniak, a także pieczona kiełbaska. – Staramy się, by było po swojsku. Chyba się udaje, bo biegacze chwalą robione domowym sposobem zupy – dodał Brzozowski.

Wyniki w kalendarzu biegowym Festiwalu Biegowego

Andrzej Klemba


Zimna Połówka w Myszkowie „dopięta na ostatni guzik”

$
0
0

Zimna Połówka - Ekstremalny Półmaraton Myszkowski to pierwsza edycja imprezy odbywającej się w dzielnicy Myszkowa - Bendusz.

Można było wybierać spośród 3 konkurencji: tytułowego półmaratonu, Chłodnej Ćwiartki czyli biegu na 11 km oraz nordic walking na tym samym dystansie.

Razem z Piotrem pojawiliśmy się na miejscu chwilę po ósmej, kiedy to swoją pracę rozpoczęło biuro zawodów. Zostaliśmy mile przyjęci i mogliśmy się zabrać za organizowanie stoiska Festiwalowego – tu podziękowania dla organizatora za ciepłe przyjęcie.

Trzeba przyznać, że jak na debiut organizacyjny zaplecze i wszystkie „świadczenia” dla biegaczy zostały dopięte na ostatni guzik. Biuro zawodów, oznaczenie trasy, posiłek czy same medale (średnica -12 cm!) - wszystko wyglądało super!

Trasa biegu prowadziła głównie polnymi drogami na otwartej przestrzeni, gdzie hulał wiatr. Wiało oczywiście głównie w twarz. Do tego duże ilości błota i niewielkie, ale za to czasami długie podbiegi. Wszystko to mocno dawało się w kość uczestnikom.

Jeśli tylko organizatorzy zdecydują się na kolejną edycję biegu - a z tego co wiem to tak będzie – za rok jadę w ciemno! Świetna okazja, by po świątecznym obżarstwie, a przed sylwestrowym szaleństwem, dać się mocno sponiewierać w szczerym polu. Polecam!

Łukasz Kluba, Ambasador Festiwalu Biegów


Ruszyły zapisy na Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”

$
0
0

Czwarta edycja Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym” w Gorlicach odbędzie się 1 marca 2020 r.

- Do końca roku mamy świąteczną promocję na pakiety startowe. Dla wszystkich, którzy zarejestrują się i dokonają przelewu do 31 grudnia, opłata wynosi tylko 20 zł – informuje Adam Rachwał, prezes Stowarzyszenia Maraton Gorlice.

To właśnie Maraton Gorlice wraz z innymi partnerami będzie organizatorem tego biegu. Zniżki przewidziano także dla grup zorganizowanych liczących minimum 25 osób, a osoby powyżej 70 roku życia są zwolnione z opłaty startowej.

- Biegacze będą rywalizować w gorlickim Parku Miejskim na dwóch dystansach: 1963 m i pięć kilometrów – wyjaśnia Rachwał.

W 2011 r. 1 marca został ustanowiony Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Tego dnia wspominani są żołnierze polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego działającego w latach 1944 – 1963 w obrębie przedwojennych granic RP. Dystans 1963 m jest związany z datą śmierci ostatniego żołnierza wyklętego – Józefa Franczaka „Lalka”.

Program biegu w Gorlicach

  • godz. 9:00 – otwarcie biura zawodów (hala sportowa OSiR W Gorlicach)
  • godz. 10:30 – zakończenie wydawania pakietów startowych
  • godz. 11.00 – bieg na dystansie 1963 m (Park Miejski w Gorlicach)
  • godz. 11:30 – bieg na dystansie 5 km (Park Miejski w Gorlicach)
  • godz. 12.30 – ogłoszenie wyników, dekoracja zwycięzców oraz wręczenie nagród

Zapisy TUTAJ

Marek Podraza, ambasador Festiwalu Biegowego



Runmageddon zapowiada na 2020 rok jeszcze więcej pozytywnych wrażeń

$
0
0

Nowe przeszkody, lokalizacje, a może nawet nowa kategoria biegów. Organizator Runmageddonu prezentuje swoje plany na rok 2020.

- Rok 2019 był gorącym okresem dla naszej organizacji, mieliśmy dużo wyzwań. Zorganizowaliśmy 15 wydarzeń w Polsce oraz dwa poza granicami kraju, frekwencja na zawodach była wyższa niż rok wcześniej. Wprowadziliśmy Runmageddon Junior i wystartowaliśmy z propozycją dla całych rodzin Runmageddon Family. Rozpoczęliśmy też współpracę z czeskim partnerem ocr-owym Gladiator Race - podsumowuje Jaro Bieniecki, pomysłodawca Runmageddonu.

W 2020 roku ma być jeszcze ciekawiej. – Mamy już dwie nowe lokalizacje w Czechach, prowadzimy rozmowy z kolejnymi partnerami i szykujemy niespodzianki dla naszych uczestników – zapewnia Bieniecki.

Organizator Runmageddonu zapowiada współpracę ze szwedzkim partnerem i chęć zorganizowania Ligi Bałtyckiej. Ekspansja zagraniczna to jeden z priorytetów marki. W kraju w nadchodzącym roku również szykują się duże zmiany. Organizator chce jeszcze bardziej uatrakcyjnić biegi.

- Runmageddon to z jednej strony wyzwanie dające możliwość potwierdzenia siły i charakteru, a z drugiej zabawa i przyjemnie spędzony czas. W 2020 roku wprowadzimy przynajmniej kilka nowych przeszkód. Zależy nam, by niektóre konstrukcje dotychczas dedykowane serii Elite stały się dostępne dla startujących w formule Open. Dzięki temu będzie więcej i ciekawiej dla osób, które przychodzą na Runmageddon, by przeżyć coś ekscytującego – uważa Piotr Bałchanowski, dyrektor operacyjny Runmageddonu. - Myślimy też o stworzeniu nowej kategorii. Ma być to szansa dla osób, które nie aspirują do świata elity biegów przeszkodowych, ale chcą walczyć i podnosić stopień zaawansowania na nieco innych zasadach.

Zmiany zajdą nie tylko w samych biegach, ale organizatorzy starają się uatrakcyjnić wszystko co składa się na atmosferę wydarzenia. – Rozbudujemy ofertę miasteczka kibiców o elementy regionalne, pokazujące różnorodność i wyjątkowość poszczególnych części Polski. Zadbamy też, by pakiet startowy uczestnika był bardziej atrakcyjny. Pamiętamy także o debiutantach, którzy mają wątpliwości, czy poradzą sobie z wzywaniem. Specjalnie dla nich na stronie internetowej stworzyliśmy cykl porad, jak przygotować się do Runmageddonu  - dodaje Bałchanowski.

Organizatorzy zapowiadają też nowe wzory koszulek i oryginalne medale. – To całkowicie normalne, że jeśli dokonujemy czegoś niezwykłego, chcemy mieć równie wyjątkowe trofeum z tego zdarzenia. Z tej właśnie przyczyny, zadbaliśmy o to, by medale na przyszły sezon były jeszcze bardziej charakterystyczne i stanowiły pamiątkę z konkretnych Runmageddonów – podkreśla Karolina Leguła, dyrektor marketingu.

materiał prasowy


Sprintem przez rok 2019 rok w polskim maratonie. Jedno minimum i udane debiuty

$
0
0

Mijający rok w maratonie był wyrównany i lepszy od poprzedniego. Nie oznacza to jednak huraoptymizmu. Za największy pozytyw można uznać debiuty Aleksandry Brzezińskiej, Anny Gosk czy Szymona Kulki. Liczba naszych specjalistów od „królewskiego dystansu” nie jest jednak wcale długa.

Rzutem na taśmę najlepszy wynik w sezonie uzyskał wracający po kontuzji Yared Shegumo, który na początku grudnia w hiszpańskiej Walencji uzyskał czas 2:11:40. Tym samym uzyskał rezultat lepszy od lidera krajowych tabel z 2018 roku – Błażeja Brzezińskiego (2:12:43). Można było odetchnąć z ulgą. Ale fakt, że wicemistrz Europy z 2014 roku posiada obecnie 36. tegoroczny wynik na Starym Kontynencie nie napawał już optymizmem. 

Liderem europejskich tabel i nowym rekordzistą Europy został Turek Kaan Kigen Ozbilen z czasem 2:04:16, który wynik uzyskał także w Walencji. Wynik 2:10:00 złamało 15 zawodników z naszego kontynentu.

Za plecami lidera krajowego rankingu aż sześciu polskich zawodników pobiegło na poziomie 2 godzin i 13 minut. Dla rekordzisty kraju - Henryka Szosta, który startował podczas Maratonu Londyńskiego i w chińskim Wuhan podczas igrzysk wojskowych, to z pewnością były czasy poniżej oczekiwań. Większy apetyt miał pewnie też Marcin Chabowski, który jednak na pocieszenie w Warszawie został pierwszy raz mistrzem Polski w maratonie (2:13:10). Inni z czasów na tym poziomie np. Adam Nowicki czy Jakub Nowak powinni być bardziej zadowoleni, bo to w końcu ich nowe rekordy życiowe.

W tym roku zadebiutowało kilku młodych zdolnych zawodników jak 24-letni Kamil Karbowiak, 27-letni Tomasz Grycko i 26-letni Szymon Kulka. Zwłaszcza start tego ostatniego był mocno wyczekiwany. Jesienią podczas maratonu we Frankfurcie biegacz pochodzący z gminy Ropa uzyskał czas 2:14:35, co na pewno nie oddaje jego możliwości i ambicji. Jest z czego się poprawiać w kolejnych startach. Zwłaszcza, jeśli marzy o igrzyskach olimpijskich.

W porównaniu z zeszłym rokiem pierwsze miejsce, w krajowym rankingu maratonek, utrzymała Karolina Nadolska. Tym razem uzyskała lepszy wynik niż w 2018 roku (2:30:46). Wiosną, w niemieckim Hanowerze, zajęła trzecie miejsce z czasem 2:27:43. Obecnie to 16. rezultat w Europie na „królewskim dystansie”. Polka wywalczyła też minimum na mistrzostwa do świata w Dosze, jednak zrezygnowała z udziału z powodu rozpoczęcia przygotowań do igrzysk w Tokio. 

Listy europejskie w 2019 roku otwiera reprezentantka Izraela Lonah Chemtai Salpeter (2:19:46). Poniżej bariery 2:30:00 wyniki uzyskały 24 europejskie zawodniczki. Jeden z tych wyników padł w Polsce, a dokładnie w Krakowie. Uzyskała go Ukrainka Wiktoria Kapilina– 2:28:03.

W tym roku dziesięć polskich biegaczek złamało barierę 2:40:00, czyli o pięć więcej niż przed rokiem. Na wyróżnienie zasługuje z pewnością 39-letnia Monika Stefanowicz, zwyciężczyni tegorocznego Poznań Maratonu (2:37:42). Bardzo dobrze zaprezentowała się też Aleksandra Lisowska, która w chińskim Wuhan poprawiła swoją życiówkę (2:31:40). Sportowo dla Izabeli Paszkiewicz nie był może to najlepszy sezon, zeszła z trasy Orlen Warsaw Marathon, ale i tak podczas maratonu w Chinach uzyskała czas 2:31:39 i tym samym jest drugą zawodniczką na krajowych listach.

To był sezon dobrych i obiecujących debiutów. Pokazały to choćby mistrzostwa Polski w Dębnie, gdzie w swoim pierwszym starcie Aleksandra Brzezińska zdobyła złoto z czasem 2:34:51. Ostatni raz lepszy rezultat mistrzyni kraju uzyskała w 2016 roku, gdy walka o medale toczyła się w Łodzi, na innej trasie. Dodajmy, że wicemistrzynią kraju została w Dębnie także debiutantka - Monika Andrzejczak (2:38:27), która w chińskim Wuhan poprawiła rekord życiowy na 2:31:56.

Udane rozpoczęcie maratońskiej kariery miała także Anna Gosk, która we wspomnianym już Frankfurcie uzyskała rezultat 2:34:57 i zajęła 16. miejsce. Zawodniczka Podlasia Białystok powinna wiosną poprawić jeszcze swój wynik. Kibicom szerzej przedstawiła się Beata Lupa z Biegaj z Pasją Szklarska Poręba. Podczas swojego pierwszego startu, na trasie Maratonu Poznańskiego, uzyskała czas 2:40:42. 

Mało czy sporo do Sapporo?

Jak do tej pory pewna startu na igrzyskach olimpijskich może być tylko Karolina Nadolska. Biegaczka ma już wypełnione minimum wynoszące wśród pań 2:29:30. Wśród mężczyzn minimum wynosi 2:11:30 i sekund zabrakło Yaredowi Shegumo do jego uzyskania. To sprawia, że wiosną będzie musiał pobiec jeszcze raz, choćby w półmaratonie. Do światowego rankingu liczy się bowiem średnia punktów z kilku startów.

W Sapporo na starcie stanie zaledwie po 80 biegaczy i biegaczek z całego świata. Każdy kraj może wystawić maksymalnie po trójce reprezentantów. O ile oczywiście wypełnią minimum lub zakwalifikują się z rankingu. Jest to duża zmiana w porównaniu z kwalifikacjami do Rio de Janeiro, gdy tylko decydowały wskaźniki. Oczywiście jest szansa, że kilku najlepszych zawodników zrezygnuje ze startu w maratonie i wybierze bieżnie jak Brytyjczyk Mo Farah.

Czas uzyskiwania kwalifikacji do maratonu trwa do 31 maja 2020 roku.

Wyniki kobiet 2019 – maraton

  • 1.Karolina Nadolska 02:27:43 Hannover 07.04 2019
  • 2.Izabela Trzaskalska 02:31:39 Wuhan 27.10 2019
  • 3.Aleksandra Lisowska 02:31:40 Wuhan 27.10.2019
  • 4.Monika Andrzejczak 02:31:56 Wuhan 27.10.2019
  • 5.Aleksandra Brzezińska 02:34:51 Dębno 07.04 2019
  • 6.Anna Gosk 02:34:57 Frankfurt 27.10 2019
  • 7.Olga Ochal 02:37:02 Wuhan 27.10 2019
  • 8.Monika Stefanowicz 02:37:42 Poznań 20.10 2019
  • 9.Dominika Stelmach 02:39:11 Łódź 07.04.2019
  • 10.Angelika MACH 02:39:52 Kraków 28.04 2019

Wyniki mężczyzn 2019

  • 1.Yared Shegumo 02:11:40 Walencja 01.12.2019
  • 2.Henryk Szost 02:13:00 Wuhan 27.10.2019
  • 3.Marcin Chabowski 02:13:10 Warszawa 14.04.2019
  • 4.Mariusz Giżyński 02:13:25 Warszawa 14.04.2019
  • 5.Adam Nowicki 02:13:28 Warszawa  14.04.2019
  • 6.Arkadiusz Gardzielewski 02:13:31 Wuhan  27.10.2019
  • 7.Jakub Nowak 02:13:41 Warszawa 14.04.2019
  • 8.Szymon Kulka 02:14:35 Frankfurt 27.10.2019
  • 9.Kamil Jastrzębski 02:16:25 Eindhoven 13.10 2019
  • 10.Emil Dobrowolski 02:17:06 Poznań  20.10.2019

RZ


Parkruny, kultowy zegar i guzik z pętelką, czyli jak przywitać Nowy Rok biegowo w Warszawie

$
0
0

Jeden z dziesiątek, a może nawet setek biegów sylwestrowych, potem mniej lub bardziej huczna zabawa do białego rana. Biegacze witają Nowy Rok, po czym... niemal prosto z balu czy „domówki” idą znowu biegać! Ruch na świeżym powietrzu to ponoć świetny sposób na wypocenie emocji czy nadmiaru procentów i szampańskich bąbelków.

Okazji do noworocznego biegania będzie pod dostatkiem w Warszawie. Mobilny, a przede wszystkim chętny biegacz, będzie mógł 1 stycznia pokonać w sposób zorganizowany dystans nawet 20 kilometrów! Jak? A tak... Oto noworoczny rozkład jazdy (pardon, biegania).

Tradycyjnie o godzinie 9 zaprasza parkrun Pole Mokotowskie. Prosto z centrum można metrem lub innym środkiem lokomocji przemieścić się do największej warszawskiej dzielnicy, gdzie wyjątkowo o godz. 10 zgromadzą się uczestnicy parkrunu Ursynów. A ze ścieżki biegowej w Parku Przy Bażantarni już tylko przysłowiowy „rzut beretem” do Lasu Kabackiego na kultowy już Noworoczny Guzik z Petelką, organizowany przez nieocenioną propagatorkę biegania Barbarę Muzykę znaną powszechnie jako „Mel”.

Noworoczny Guzik z Pętelką startuje i finiszuje jak zwykle na końcu ulicy Moczydłowskiej (a jadąc od Puławskiej – przy wojskowej Służbie Hydrometeorologicznej przy ul. Leśnej, skąd około kilometra trzeba dojść leśną ścieżką). Bieg ma formułę nietypową, bo biegacze wspólnie nie startują, jak to się zwykle dzieje, ale razem finiszują: punktualnie w noworoczne południe. Startuje każdy według własnego uznania, szacując i deklarując organizatorce, ile czasu w ten szczególny dzień potrzebuje na przebiegnięcie 10 kilometrów. Tak, by osiągnąć metę ze wszystkimi innymi o rzeczonej godzinie 12.

Pierwsi uczestnicy Noworocznego Guzika z Pętelką startują spod drzewa z zawieszonym legendarnym zegarem Mel zwykle nawet już około 10:30, ale zdarzają się i tacy, co to po sylwestrowej imprezie chcą „przepalić się” naprawdę mocno i ruszają niecała godzinę później (planując kabacką dychę na 30 kilka minut). Jak kto sobie życzy.

Najfajniejsze w tym biegu są chwile doganiania wolniejszych przez startujących później, wchłanianie się wzajemne kolejnych grupek i wreszcie wspólne wtargnięcie całej biegowej watahy na metę, gdzie już czekają symboliczne medale w postaci guzika z pętelką oraz przyniesione z sylwestrowych imprez smakołyki (szampan też się zawsze znajdzie). I wtedy raz jeszcze następuje przywitanie 2020 Roku.

Tak się wita Nowy Rok! "Na Guzik z Pętelką warto wpaść nawet zaraz po imprezie!"

Oprócz dorosłych, nie brakuje też dzieci w biegowych wózkach, bo jak głosi regulamin: „Można biec z psem, suką, wózkiem dziecięcym (wypełnionym dzieckiem lub niewypełnionym), można być na gazie, kacu, w życiowej formie lub zupełnie bez formy”.

Każdego 1 stycznia pojawiają się także biegające czworonogi, chociaż od ubiegłego roku Mel uzupełniła regulamin Guzika z Pętelką aneksem głoszącym, że od pewnego czasu:

„(...) nie można do Lasu Kabackiego wprowadzać psów, a zatem bieg z psem uważa się za nieregulaminowy, acz nie niemożliwy. Nie wiem jak jest z sukami. Nic o tym nie czytałam. Może wystarczy trzymać psa na smyczy”.

Życie i noworoczna biegowa tradycja każą spodziewać się nawet i kilkunastu uczestników z czworonogami. Pamiętajcie tylko o smyczach! I o tym, że najważniejszy punkt regulaminu Guzika brzmi: „Organizatorzy nie zapewniają szatni, pryszniców, napojów, posiłku, opieki medycznej. (…) Mimo tego postanawiamy, że będzie fajnie!”.

A jeśli komuś na Ursynów i do Lasu Kabackiego nie pod drodze, też nie będzie wcale stratny. Z noworocznego parkrunu na Polu Mokotowskim może bowiem przemieścić się na Żoliborz lub do podwarszawskiego Pruszkowa. Tam parkruny extra z okazji początku 2020 roku rozpoczną się o godzinie 10:30.

Piotr Falkowski

zdj. fb parkrun Warszawa-Ursynów, fb parkrun Pole Mokotowskie


Tu nie pobiegasz! Nadleśnictwa zakazują wstępu do lasów [MAPA]

$
0
0

Afrykański Pomór Świń może się wydawać problemem rolników i leśników, ale ma również wpływ na biegaczy.

Przypadki martwych dzików, w krwi których znaleziono wirusa, stały się przyczyną odwołania ultramaratonu Nowe Granice, a to nie jedyna konsekwencja walki z tą chorobą, którą biegacze muszą wziąć pod uwagę.

Z 430 nadleśnictw w Polsce wyłączono z użytku 28. Oznacza to, że w wybranych lasach nie można biegać, maszerować, ani nawet spacerować. Obowiązuje w nich całkowity zakaz wstępu.

Najwięcej lasów objętych zakazem znajduje się w okolicach Zielonej Góry. To właśnie w tej okolicy odbywa się ultramaraton Nowe Granice. Na terenie zielonogórskiej dyrekcji lasów państwowych działa 20 nadleśnictw - 12 z nich zostało objętych zakazem. Najnowsze decyzje zapadły 2 tygodnie temu, w leśnictwach Wężyska i Kłębowo.

W lasach nie pobiegają również joggerzy z okolic Głogowa, zwłaszcza w Kotli i Bielawie. To niedawne obostrzenia. Natomiast zakaz wstępu do lasu w leśnictwie w Waliszowie trwa już od wakacji.

Sprawdzić możliwości biegania po lesie muszą także mieszkańcy terenów przypisanych do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. Najwięcej zakazów w tym rejonie wprowadzono w Runowie i w Tucholi.

W Koninie bieganie w lesie jest ograniczone już od ponad roku, w Hajnówce od trzech lat. W Białowieży regularnie dodawane są nowe wyłączenia.

Na Śląsku zamknięte są lasy w okolicach Kędzierzyna i Rudzińca.

Oprócz ASF, na wyłączenie lasu z użytku mają również wpływ nawałnice, konieczność prowadzenia prac porządkowych i zagrożenia pożarowe.

Aktualną informację o zakazach można sprawdzać TUTAJ.

KM


Jednorożec, batman, zakonnice i mistrz olimpijski żegnali rok w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ponad 750 osób wzięło udział w 35. Biegu Sylwestrowym w Łodzi. Na starcie stanęli m. in. mistrzyni świata w maratonie Wanda Panfil czy mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim Zbigniew Bródka. Dystans na 10 km wygrali Robert Głowala i Monika Kaczmarek.

Ostatni dzień roku w Łodzi biegowo wypadł okazale. Najpierw w biegu młodzieżowym (na 2 km) wystartowało ponad stu młodych biegaczy. Ścigały się ze sobą też dzieci i VIP–y. Wśród tych ostatnich nie brakowało polityków, dziennikarzy, wykładowców akademickich i sportowców. Najszybszy w biegu na 1000 m okazał się Bródka, który potem wystartował też na dystansie 10 km. Wśród pań, co oczywiście nie było zaskoczeniem najszybciej pobiegła Panfil. Spośród sportowców rywalizowali także m. in. Elżbieta Nowak, mistrzyni Europy w koszykówce, kolarz Jarosław Rębiewski, olimpijczyk Jan Kudra, dwukrotny medalista olimpijski w kolarstwie Mieczysław Nowicki.

Dystans 10 km ukończyło 751 osób. Wśród mężczyzn najszybszy był Robert Głowala (30:57). – Dobrze mi się biegło, choć trasa była śliska i kręta. Na dodatek na drugim okrążeniu dublowałem wolniejszych zawodników i nie było to takie łatwe. Pobiegłem około minuty szybciej niż przed rokiem, więc jest się z czego cieszyć. Ten bieg to też okazja do spotkań towarzyskich i złożenia sobie życzeń na nowy rok – mówił Głowala.

Szósty na mecie był biegacz w przebraniu batamana – Paweł Kopaczewski.– Plan był taki, by zmieścić się w szóstce i się udało – cieszył się na mecie.

Podium uzupełnili Patryk Stypułkowski (31:48) i Piotr Wijata (33:22).

Rywalizację kobiet wygrała pewnie Monika Kaczmarek (35:59) przed Kingą Królik (36:55), a zacięty bój o trzecie miejsce stoczyły Zoila Gomez i Magdalena Święcka. Polka jeszcze 10 metrów przed metą była z przodu, a ostatecznie przegrała o sekundę (38:05).

Wspomniany Bródka zajął 29. miejsce z czasem 38:34. – To chyba moje najwyższe miejsce, kiedy biegnę bez łyżew – żartował na mecie. – Bardzo fajna impreza. Lubię czasem pobiegać na maksa.

Wielu biegaczy mogła zawstydzić Panfil. Mistrzynie świata w maratonie z 1991 roku w tym roku była gościem specjalnym Festiwalu Biegowego w Krynicy, zakładała medale biegaczom i podczas wykładu na Forum Sport Zdrowie Pieniądze opowiadała o karierze i przygotowaniu do maratonu. W Łodzi zajęła 87. miejsce (43:41). – Jak na 61 lat, to chyba nieźle – śmiała się za metą. – Już się nie spinam, tylko biegam dla relaksu – dodała.

W Krynicy Panfil opowiadała o teamie, który prowadzi w Tomaszowie Mazowieckim i wspomniała o jednej utalentowanej biegaczce. Natalia Grzegorczyk, bo to o nią chodzi, też biegała w Łodzi i była szósta z czasem 39:58. – Nieźle, ale mogło być lepiej – oceniła Wanda Panfil.

– Ciężko trenuje się u pani Wandy, ale ja doskonale wiem, że tylko tak mogę coś osiągnąć – przyznała Grzegorczyk.

Łódzki Bieg Sylwestrowy to też okazja dla biegaczy, by się przebrać. Rekordy popularności mierzone liczbą zrobionych zdjęć bił jednorożec. Były też zakonnice pijące szampana, wspomniany batman, ksiądz, myszka miki, joker czy złodziej z serialu „Dom z papieru”.

PEŁNE WYNIKI

AK


Kraków pobiegł na Sylwestra – największy taki bieg w kraju! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Smocza Piątka albo Radosna Dziesiątka to tylko pierwszy z trudnych wyborów, których musieli dokonać uczestnicy 16. Krakowskiego Biegu Sylwestrowego. Drugi, znacznie trudniejszy, to: co na siebie włożyć?

Krakowski Sylwester dla biegaczy to największa tego typu impreza w kraju i w dobrym tonie jest przyjść w przebraniu. Im bardziej oryginalne, tym lepiej, bo co roku jury nagradza najbardziej pomysłowych zawodników. A fantazji im nie brakuje. Dzięki temu bieg staje się wspaniałą zabawą nie tylko dla jego uczestników, ale też dla setek kibiców i przechodniów zgromadzonych na Starym Mieście. Widok biegnącego tłumu ponad dwóch tysięcy przebranych osób stanowi niezwykłą atrakcję, przede wszystkich dla zagranicznych turystów, którzy postanowili nowy rok powitać w Krakowie.

Chociaż główny koloryt imprezie nadaje konkurs przebrań, w jego tle odbywa się też prawdziwe ściganie. Dla wielu zawodników ostatnia wygrana w roku to nie tylko potwierdzenie dobrej formy i prognostyk na nowy rok. Chętnych więc nie brakuje. Tym razem Smocza Piątka należała do Adama Czerwińskiego, który na metę wpadł z czasem 14:57. Start potraktował jako ostatnie mocne przetarcie przed obozem treningowym, na który wybiera się z Marcinem Lewandowskim.

– Moim marzeniem jest występ na igrzyskach. Wiem, że to moja ostatnia szansa - teraz albo nigdy. Zrealizować ten cel będzie bardzo ciężko, bo minimum jest mocno wyśrubowane. Chcę się jednak jak najbardziej zbliżyć do wymaganego wyniku, a może w jakimś biegu wszystko zagra i uda się go osiągnąć – mówił na mecie zwycięzca.

Drugie miejsce zajął Kamil Kawalerski (15:49) a podium dopełnił Bartosz Zając (16:15). Wśród pań wygrała Katarzyna Broniatowska (16:40) przed Magdaleną Nabielec (18:06) i Agnieszką Cader (18:30).

Na dłuższym dystansie, czyli Radosnej Dziesiątce, rywalizacja wcale nie była tak radosna. Zawodnicy ścigali się ramię w ramię aż do ostatnich metrów. Zwyciężył Marcin Ciepłak z wynikiem 31:56 a drugie miejsce zajął Łukasz Woźniak, który stracił trzy sekundy (31:59). Trzeci był Tomasz Słupik (32:35).

Wśród kobiet triumfowała Martyna Kantor (36:56) a podium dopełniły Kamilia Hayder (38:29) i Judyta Rębisz (39:09).

Wielu uczestników potraktowało bieg jako dobrą zabawę i sportowe zakończenie roku.

– Rok kończę biegowo, bo cały rok biegam, więc nie wyobrażam sobie inaczej zakończyć roku – powiedziała nam Sylwia Jabłońska. – Biegłam tutaj czwarty raz. Kiedyś dwa razy dziesiątkę a ostatnio piątkę, bo z dziećmi. Dzieciom bardzo się podoba ze względu na różne śmieszne przebrania biegaczy. Myślę, że dzięki temu 5 km szybciej im mija i mniej się męczą. Amelia i Sara mają 9 i 8 lat a pokonały 5 km z czasem 29:12! Myślę, że to dobry prognostyk na przyszłość – chwaliła z dumą.

Magda Pajura Sylwię poznała na trasie Krakowskiego Biegu Sylwestrowego przed rokiem. Od tej pory utrzymują ze sobą kontakt.

– Od trzech lat Sylwester tutaj to taka tradycja. Wcześniej wyjeżdżałam poza Kraków, więc nie miałam możliwości uczestniczyć w tym biegu. Za rok, jeśli tylko będę w Krakowie, też pobiegnę, obowiązkowo! – zadeklarowała.

– Atmosfera na Krakowskim Biegu Sylwestrowym zawsze jest cudowna! Pełno kibiców, poprzebieranych kolorowo i zabawnie uczestników, no i piękna trasa. Pogoda w tym roku bardzo dopisała, choć mocny wiatr czasem dawał popalić. Ale za to powietrze było dziś czyściutkie i biegło się bardzo dobrze!

16. Krakowski Bieg Sylwestrowy ukończyło w sumie 1990 osób.

KM

fot. Łukasz Myszkowski


"Cele stawiajmy konkretne!" - dr Zuzanna Wałach-Biśta. Noworoczne postanowienia biegowe okiem psychologa sportu

$
0
0

Przełom roku i 1 dzień stycznia to tradycyjny moment czynienia postanowień. Biegacze nie są tu wyjątkiem i niczym specjalnym od pozostałych śmiertelników się nie różnią. Inna sprawa, że w dotrzymywaniu i realizacji tych postanowień też od średniej krajowej nie odbiegamy...

Mówi się, że najlepiej widać to corocznie w klubach fitness:przepełnionych w pierwszych dniach stycznia i gwałtownie pustoszejących po tygodniu, najwyżej 10 dniach tego miesiąca.

– Nie jest aż tak źle – zaprzecza ze śmiechem Zuzanna Wałach-Biśta, psycholog sportu, doktor nauk społęcznych, ekspert Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze 10 TAURON Festiwalu Biegowego w Krynicy. – Większość ludzi, nawet tych ze słomianym zapałem, wytrzymuje nawet miesiąc, do końca stycznia. A to już duży krok do wypełnienia postanowienia noworocznego, bo żeby utrzymać pozytywny nawyk powinniśmy robić coś 4 razy w tygodniu przez 12 tygodni. Takich, którym się to udaje, jest 20-25 procent podejmujących postanowienia.

– Wytrwanie przez miesiąc to świetna baza i szansa, że uda się postanowienie przekształcić w nawyk. Dlatego ważne jest postawienie sobie jak najbardziej konkretnego celu – mówi pani psycholog.

Warto stawiać sobie cele do realizacji, określać coś, o czym może marzymy, a nawet fantazjujemy. Czyni to takie marzenie bardziej realnym, możliwym do realizacji. I wcale nie musi to być postanowienie noworoczne! – Można je podjąć w dowolnym momencie, choćby od daty swoich urodzin. Ale, oczywiście, koniec roku i początek nowego jest dobrym, bardzo konkretnym momentem na podsumowanie i rozliczenie z dotychczasowym oraz zobowiązanie na coś przyszłego – uważa dr Wałach-Biśta.

Jak stawiać sobie zobowiązania, jak formułować postanowienia, żeby ich dotrzymać?

– Tak jak powiedziałam: stawiać sobie konkretny, jak najbardziej precyzyjnie określony cel. To naprawdę ważne. A obok tego określonego celu, wyniku stawiajmy przeszkody, które mogą utrudniać bądź nawet uniemożliwiać jego wypełnienie – tłumaczy.

– Jeśli naszym celem jest: „pobiec maraton poniżej 3 godzin”, po drugiej stronie postawmy sobie swoje: „jestem mało systematyczny, nie lubię wstawać rano, żeby zrobić trening”. I od razu przygotujmy plan na pokonanie tej przeszkody, co zrobimy, gdy nie będzie nam się chciało: „obiecałem sobie, że 4 razy w tygodniu wstanę wcześniej na trening i umówiłem się z kolegą/koleżanką”. To da nam narzędzie do realizacji celu, takie postanowienia są znacznie skuteczniejsze! – dowodzi nasza ekspertka.

– Znacznie trudniej jest dotrzymać postanowień bardzo ogólnych. Bo co znaczy powiedzenie sobie: „Będę biegał więcej” albo „Przygotuję się do maratonu lepiej niż poprzednio”? Trudno to egzekwować, rozliczać siebie z tego, na ile rzeczywiście wywiązuję się z postanowienia. No bo jak? Jeśli przebiegnę kilometr więcej, to przecież „biegam więcej niż w ubiegłym roku”. Łatwo o wymówkę, a nie o to przecież chodzi – mówi i rozwija temat:

– Ważny jest więc konkret: nie „będę biegał więcej”, tylko „będę biegał 4 razy w tygodniu”. Nie „przygotuję się lepiej do maratonu”, tylko „przebiegnę maraton w 3:30”. To jest postanowienie, które ja nazywam „celem” i które jest zdecydowanie skuteczniejsze, bo wymaga od nas konkretnych działań.

 

– Jest jeszcze jeden czynnik, który ułatwia realizację postanowienia – dodaje Zuzanna Wałach-Biśta. – Warto o założonym celu powiedzieć komuś, kto będzie nas mobilizował i wspierał, a nawet rozliczał, odpytywał na co dzień. To jest bardzo skuteczne – uważa.

Czy w takim razie postanowienia noworoczne ogłoszamy światu na facebooku?

– Wiele osób tak robi – śmieje się dr Zuzanna Wałach-Biśta. – Myślę jednak, że o wiele skuteczniejsze jest powiedzenie o tym komuś z najbliższego otoczenia, z rodziny czy grupy biegowej. A na fejsie - pytanie, ilu ludzi to naprawdę przeczyta, ilu będzie pamiętało, a ilu w ogóle to obchodzi. Zdecydowanie lepiej jest skierować taką informację do kogoś, kto choć trochę się zaangażuje, będzie nas wspierał i z realizacji postanowienia rozliczał.

A jakie noworoczne postanowienie biegowe na 2020 rok przyjęła nasza pani ekspert?

Żadne – odpowiada ze śmiechem psycholog sportu. - Moje cele biegowe musiałam określić znacznie wcześniej, a nie w Sylwestra czy Nowy Rok. Ponieważ jednak mam kontuzję i od półtora miesiąca nie biegam, jest akurat dobry czas na zrewidowanie i weryfikację celów, ich zmianę i dopasowanie do rzeczywistości.

- Z Nowym Rokiem nie ma to jednak nic wspólnego! - mówi dr Zuzanna Wałach-Biśta i życzy wszystkim biegaczom umiętnego postawienia sobie celów i wypełnienia w 2020 roku nawet najbardziej odważnych i fantastycznych postanowień, nie tylko tych biegowych.

Piotr Falkowski

zdj. Jacek Deneka UltraLovers



Goście z Ukrainy i Renata Pliś najlepsi w 29. Gorlickim Biegu Sylwestrowym [ZDJĘCIA]

$
0
0

Gorlicki Bieg Sylwestrowy z roku na rok przyciąga na start coraz większą grupę biegaczy, co nieodłącznie wiąże się z coraz większym wysiłkiem organizacyjnym. W tym roku do udziału w biegu zgłosiło się grubo ponad 550 biegaczy z Polski, Ukrainy, Słowacji, Hiszpanii, a nawet z Maroka.

Gorlicki Rynek i hala OSiR, gdzie zlokalizowano biuro zawodów, gęstniały od biegaczy i kibiców już od samego rana. O godzinie 10.30, tłum biegaczy ruszył na 5 km, a o godz. 11-  na 10 km. W sportowej stawce nie zabrakło sław ale i licznej grupy przebierańców. Wyjątkową grupę stanowili biegacze, którzy startowali we wszystkich 29 edycjach gorlickiego biegu - Stanisław Mróz z Łabowej oraz Leopold Jamro z Gorlic.

– Pamiętam jak startowałem pierwszy raz. Było nas mało, bo około 30 biegaczy i ta liczba rosła z roku na rok. Ten bieg jest wyjątkowy, panuje tutaj wspaniała atmosfera, a w pamięci pozostają wyróżnienia w 25. edycji biegu, podczas której nagrodzono biegaczy, którzy ukończyli wszystkie edycje. Za rok czeka nas 30. edycja, już teraz myślami jestem przy tym jubileuszu – powiedział nam Stanisław Mróz z Łabowej.

Na 10 km wygrali - podobnie jak rok temu - Wasyl Kowal z Ukrainy (29:29) oraz Renata Pliś z Maratonu Świnoujście (34:49). Na pięć kilometrów triumfowali Volodomyr Kytys z Ukrainy (15:10) oraz Olesia Didovodiuk z Ukrainy (17:35).

Wśród mieszkańców Gorlic najlepszymi na dystansie 5 km byli Michał Setlak i Agnieszka Żelazny, a na 10 km byli Sebastian Chłanda i Aneta Młynarczyk.

– Jestem zadowolona ze zwycięstwa wśród mieszkańców Gorlic w kategorii pań. Nie spodziewałam się takiego sukcesu na koniec  2019 roku – powiedziała nam Aneta Młynarczyk z Gorlickiej Grupy Biegowej.

Wyniki 29. Gorlickiego Biegu Sylwestrowego: TUTAJ

Uroczyste zakończenie biegu połączone z wręczeniem nagród i pucharów odbyło się w hali OSiR Gorlice. Na hali OSiR nie zabrakło też stoiska Ambasadorów Festiwalu Biegowego. Tuż po zakończeniu ceremonii wręczenia nagród honorowano też najlepszych uczestników Grand Prix Małopolski w sezonie 2019, którego bieg w Gorlicach jest nieodłączną częścią. W całorocznym cyklu triumfowali Krzysztof Jaworski i Regina Kulka.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Poznań: Za nami sylwestrowa edycja Cytadela by Night

$
0
0

Wyjątkowa ostatnia edycja organizowanego co miesiąc biegu na poznańskiej Cytadeli - Cytadela by Night. Wyjątkowo też o wczesnej godzinie bo o... 10:00.

Zwykle biegi cyklu odbywają się co miesiąc, w środku tygodnia i w godzinach wieczornych. Wspaniała atmosfera to wyróżnik, ponadto starty są bezpłatne. Trasa to tradycyjna ścieżka parkrun Poznań. Biegacze mają do pokonania jedno okrążenie, czyli 5 km, lub też dwa kółeczka, czyli 10 km.

Dla mnie ten bieg był miłym zakończeniem roku. Cieszę się że mogę biegać, bo kontuzja złamania kości piszczelowej, której nabawiłem się w marcu nie napawała optymizmem. Nie liczyłem na to, że szybko wrócę na biegowe trasy.

Stary rok kończę na biegowo, już tradycyjnie zresztą i fajnie, że mogłem go spędzić wśród tych samych zapaleńców biegowych co ja.

Szczęśliwego Nowego Roku Wszystkim!

Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów

Sylwestrowe bieganie w Madrycie. Polka w „TOP 10”

$
0
0

W Madrycie udanie rok zakończyła Katarzyna Jankowska, która zajęła dziesiąte miejsce podczas prestiżowego biegu San Silvestre Vallecana (10 km). Po długiej przerwie do mocnego ścigania na międzynarodowej arenie wróciła Iwona Bernardelli.

Zawody rozgrywane są w stolicy Hiszpanii od 1964 roku i cieszą się dużym uznaniem wśród biegaczy. O wysokim poziomie niech świadczą rekordy km trasy. W 2018 roku ustanowili je 18-letni Ugandyjczyk Jakob Kiplimo (26:41) oraz Kenijka Brigid Kosgei (29:54). W przeszłości wygrywali tam Eliud Kipchoge czy Paula Radcliffe.

Niemniej w Madrycie nigdy nie padnie rekord świata. Wszystko przez nieregulaminową trasę - zbyt dużą odległość startu od mety i różnicę przewyższeń.

W tym roku poziom rywalizacji był nieco niższy. Wygrał wicemistrz Europy na 10 000 m - Belg Bashir Abdi, z czasem 27:47. Drugi był 22-letni Ugandyjczyk Mande Bushendich z wynikiem 27:51.

Ku radości lokalnych kibiców, podium uzupełnił Hiszpan Antonio Abadia, z wynikiem 27:56. Przez moment on i jego dwóch rodaków miało nawet 40 metrów przewagi nad faworytami, zostali jednak dogonieni na 5. kilometrze. Poniżej 30 minut pobiegło 24 zawodników.

Wśród kobiet najlepsza okazała Etiopka Helen Bekele Tola - druga zawodniczka tegorocznego Maratonu Tokijskiego, która pokonała dystans w 30:50. Jest to czwarty najlepszy wynik w historii tej imprezy. Można mówić jednak o małej niespodziance, bo faworytką była Kenijka Ruth Chepngetich. Mistrzyni świata w maratonie miała ostatecznie na mecie 7 sekund straty do zwyciężczyni.

Podium uzupełniła Portugalka Carla Salome Rocha– ósma zawodniczka tegorocznego Maratonu Londyńskiego (2:24:47), z czasem 31:52. Poniżej 40 minut pobiegło w sumie 58 zawodniczek.

Pierwszą „dziesiątkę” domknęła Katarzyna Jankowska, która uzyskała 33:06. Na półmetku zameldowała się w15:56. Dla porównania, zwyciężczyni pierwsze 5 km pokonała w 14:50.

Przypomnijmy, że w 2019 r. biegaczka Podlasia Białystok została mistrzynią kraju na 5000 m, a na trasie Życiowej Dziesiątki w Krynicy-Zdroju ustanowiła polski rekord trasy (32:44).

Życiowa Dziesiątka: Katarzyna Jankowska bije polski rekord trasy i zgarnia 12 tys. zł!

Wracająca do biegania na wysokim poziomie Iwona Bernardelli zajęła siedemnaste miejsce z czasem 34:27. Jest to rezultat lepszy od jej listopadowego startu podczas Mistrzostw Polski na 10 km, kiedy to zajęła piąte miejsce (34:39). Przypomnijmy, że jeszcze w 2015 roku biegaczka zajmowała w Madrycie bardzo dobre czwarte miejsce, z czasem 32:53.

Iwona Bernardelli wraca do biegania i wciąż wierzy w Tokio. "Muszę to zrobić dla Mateusza!"

W jubileuszowej 55. edycji San Silvestre Vallecana wzięło udział ponad 42 000 osób, tworząc na ulicach zieloną falę. Zawody rozgrywano w dwóch seriach. Najpierw 17:30 odbywał się bieg masowy, w którym wystartowała zdecydowana większość uczestników. Później o 19:55 ruszał bieg międzynarodowy dla profesjonalistów. Żeby wystartować w tym ostatnim, trzeba posiadać rekordy życiowe poniżej 39 minut na 10 km wśród mężczyzn i poniżej 45 minut wśród kobiet.

Nationale-Nederlanden San Silvestre Vallecana 2019 - wyniki:

Mężczyźni:

1. Bashir Abdi (BEL) - 27:47
2. Mande Bushendich (UGA) - 27:51
3. Toni Abadía (ESP) - 27:56
4. Boniface Sikowo (UGA) - 28:04
5. Hamid Ben Daoud (ESP) - 28:06

Kobiety:

1. Helen Bekele Tola (ETH) - 30:50
2. Ruth Chepngetich (KEN) - 30:57
3. Carla Salomé Rocha (POR) - 31:52
4. Juliet Chekwel (UGA) - 32:13
5. Sara Catarina Ribeiro (POR) - 32:29
...
10. Katarzyna Jankowska (POL) – 33:03
17. Iwona Bernardelli (POL) – 34:27

Zapis wideorelacji z imprezy:

RZ

Biegowe serce dla WOŚP w Kampinosie. Przyłącz się!

$
0
0

Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to dla wielu biegaczy okazja, by połączyć swoją biegową pasję z pomaganiem.

Większość biegających uczestników przedsięwzięcia zdecyduje się na udział w „Policz się z cukrzycą”, zwłaszcza że w tym roku, po raz pierwszy można to zrobić wirtualnie. Nie brakuje jednak inicjatyw oddolnych i własnych biegowych pomysłów, jak połączyć jedno z drugim.

Biegacze z Gniezna pobiegną sztafetą do Warszawy, natomiast biegacze z grupy Stare Babice Biegają zaproponowali wspólne bieganie w Lipkowie na skraju Puszczy Kampinoskiej. Zasady są proste. Chętni zbierają się 11 stycznia o 8:00 przy kościele św. Rocha w Lipkowie. Później wspólnie pobiegną po trasie, która ma zostawić rysunek w kształcie serca. Sercowata pętla wymaga pokonania 28,7 km.

„Większa część trasy biegnie drogami leśnymi, jednakże robimy niewielkie skróty i przecinki, aby zaokrąglić kształt serca”

- piszą organizatorzy, którzy zapewniają, że bieg będzie się toczył spokojnym tempem w tempie 6:00. Wszyscy biegną razem

„Jeśli ktoś nie nadąża, to czekamy”

- obiecują gospodarze orkiestrowego spotkania biegowego, którzy koniec imprezy przewidzieli na 11:15.

Impreza jest nieformalna, ale jej celem jest wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Z tego faktu wynika zarówno kształt pętli, jak i „wpisowe”. Warunkiem uczestnictwa w biegu jest wpłata na konto WOŚP 29 zł. Kwota wynika z liczby kilometrów, którą trzeba pokonać, by powstało zaplanowane serce. Dowód wpłaty należy zabrać ze sobą w postaci zdjęcia w telefonie.

Organizatorzy proszą także, by zabrać folię NRC, napoje i ubrać się odpowiednio do pogody.

Fanpage wydarzenia: TUTAJ

IB

Noworoczne ściganie na Śląsku – 14. Śląski Maraton Noworoczny Cyborg [ZDJĘCIA]

$
0
0

Inauguracja nowego roku na trasie zawodów to już tradycja. Nie tylko śląska, choć Noworoczny Maraton Cyborg nosi nazwę Śląski. Do Parku Śląskiego zjeżdżają zawodnicy z całego kraju a nawet z zagranicy. Mimo maratonu w nazwie, impreza daje szerokie możliwości: od 7 km do ultra, biegiem albo techniką nordic walking. I to wszystko po sylwestrowych szaleństwach. By po nieprzespanej nocy pokonać maraton trzeba naprawdę być cyborgiem…

Formuła imprezy pozwala na wybór dystansu w trakcie biegu. Kilkunastu śmiałków zdecydowało się pokonać w Chorzowie więcej niż maraton, z czego najwytrwalsi przebiegli ponad 56 km. Zgodnie z regulaminem nagradzano jednak na dystansie maratonu i jego połowy. Walka była naprawdę zacięta. Z tej na królewskim dystansie zwycięsko wyszedł Przemysław Basa, który jako jedyny złamał 3 godziny (2:57:16). Drugie miejsce zajął Kamil Bezner (3:01:46) a podium dopełnił Krzysztof Leśnikowski (3:04:57). Dzisiejszy Cyborg należał do Iryny Masnyk, która pewnie prowadziła od początku aż do końca biegu, wygrywając ze sporą przewagą i czasem 3:07:03. Druga metę osiągnęła Małgorzata Rencz (3:20:01) a na trzeciej pozycji uplasowała się Anna Walaszczyk (3:48:48).

W półmaratonie zwyciężył Rafał Wachla z czasem 1:18:00 przed Tomaszem Bagrowskim (1:19:19) i Andrzejem Ochowiczem (1:20:08). Wśród pań najszybsza była Kelli Smith (1:25:35), która dała się wyprzedzić tylko czterem panom. Na kolejnych stopniach podium stanęły: Ewa Karchniwy (1:34:55) i Ewa Strzelczyk (1:35:36).

Organizator przygotował też specjalne statuetki dla pierwszych finiszerów w 2020, czyli zawodników, którzy najszybciej pokonają jedno okrążenie (i zakończą bieg). W tej konkurencji zwyciężył zaledwie trzynastoletni Jakub Marekwica, który nieco ponad 7 km pokonał w czasie 27:37, czyli w średnim tempie poniżej 4 minut na kilometr!

– Rok temu byłem drugi, trochę mi brakło, więc dzisiaj chciałem być pierwszy i się zmobilizowałem – mówił szczęśliwy Jakub Marekwca na mecie. – Nie było łatwo, bo zwykle biegam na 5 km. Szybko zacząłem, biegłem z taką panią i trochę musiałem odpocząć. Później znowu przyspieszyłem i ją wyprzedziłem. Bardzo się cieszę, że udało się wygrać i tak zacząć rok. W tym roku planuję liczyć sobie wszystkie starty, kilometry i to, ile razy stanę na podium…

Osobna rywalizacja odbywała się w kategorii nordic walking. Tutaj zaskoczenia nie było – od startu do mety prowadził faworyt Bogdan Cyrus, który pewnie zwyciężył z czasem 2:19:20. Na kolejnych miejscach uplasowali się Krzysztof Wilczek (2:22:32) i Sławomir Płatos (2:26:33). Wyścig pań zdominowała niepokonana od dłuższego czasu Joanna Kołodziej, która uzyskała wynik 2:28:06 i uplasowała się na piątej pozycji open. Podium pań dopełniły Katarzyna Basista (2:41:22) i Irena Janoszka (2:43:59).

Wiele osób przyszło na start niemal prosto z zabawy sylwestrowej, tak jak Ania Kmiecik, która… zadebiutowała dzisiaj w półmaratonie, zaskakując bliskich i samą siebie. – Nie planowałam tego. Miało być 7, góra 14 km, bo balowałam do 5 nad ranem. Ale poczułam taką moc w nogach, że po prostu pobiegłam dalej – mówiła na mecie ze łzami w oczach. – Nigdy tyle nie pobiegłam a tu jeszcze średnie tempo poniżej 6 min na kilometr. Biegło się super, trasa piękna, pogoda idealna… Jestem niesamowicie szczęśliwa!

- Ja sama nie wiem co tutaj robię – śmiała się Kasia Romańska. – Tę trasę pokonuję w ciągu roku wielokrotnie, bo mieszkam naprawdę niedaleko. To tu zaczęła się moja przygoda z nordic walking. A że Nowy Rok? Termin dobry, jak każdy inny. Cyborg na szczęście zaczyna się w samo południe, więc jest trochę czasu, by zdążyć się przebrać po sylwestrowej zabawie… Prawda jest taka, że kochamy tak a nie inaczej spędzać czas. Nudzi nas siedzenie na kanapie a sam fakt spotkania wielu znajomych sprawia, że człowiek chętnie wybiera się na takie imprezy, nawet, gdy wypadają w tak nietypowe dni.

KM

Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>