Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Dramat na mityngu Millrose Games. Pacemaker reanimowany [WIDEO]

$
0
0

Tak dramatycznego przebiegu nowojorskiego mityngu NYRR Millrose Games nikt sobie nie wyobrażał. W pewnym monecie trybuny ucichły, a kulomioci klęczeli razem w objęciach. Na portalach społecznościowych pojawiły się prośby o modlitwę o zdrowie zawodnika. Wszystko po dramacie Kemoy'a Campbella - rekordzisty Jamajki w biegach na dystansach od 3000 do 10 000 m.

Do zdarzenia doszło podczas biegu na 3000 m, w którym 28-letni zawodnik pełnił rolę pacemakera. Po pokonaniu 1000 metrów Jamajczyk nagle przewrócił się.

Początkowo sądzono, że Campbell opadł z sił wypełniając swoją rolę. NBC podała jednak, że przyczyną upadku było nagłe zatrzymanie oddychania. Zawodnik był reanimowany za pomocą automatycznego defibrylatora zewnętrznego (AED), co może oznaczać, że doszło też zatrzymania akcji serca.

Z każdą chwilą sytuacja stawała się coraz bardziej poważna. Wokół leżącego zawodnika robił się tłoczno, a mityng został wstrzymany. Żywiołowo reagujące trybuny nagle zastygły. Zdjęcia trzymających się razem kulomiotów na pewno obiegną świat.

Po kilku minutach akcji reanimacyjnej biegacz na noszach został zabrany do szpitala. Żegnany był oklaskami.

Mityng wznowiono.

Po chwili w biegu pań na milę zwyciężyła Niemka Konstanze Klosterhalfen, która z czasem 4:19.98 ustanowiła nowy halowy rekord Niemiec. Na tym samym dystansie w biegu mężczyzn wygrał Etiopczyk Yomif Kejelcha z wynikiem 3:48.46. Do rekordu świata Hichama El Guerrouja zabrakło mu zaledwie setnej sekundy! Na pocieszenie został mu rekord kraju i rekord mityngu.

Nieco wcześniej w biegu na 800 m pań zwyciężyła Amerykanka Ajee Wilson z rezultatem 1:58.60, czym ustanowiła rekord kraju i najlepszy wynik na światowych listach.

Jeszcze przed wypadkiem, bieg mężczyzn na tym samym dystansie wygrał Kenijczyk Michael Saruni z czasem 1:43.98, również ustanawiając rekord kraju i drugi wynik w historii biegu na 800 m w hali. Rekord świata należy do nieunaturalnianego Duńczyka Wilsona Kipketera i wynosi 1:42.67.

Na 3000 m wśród pań zwyciężyła nieco niespodzianie Alicja Monson, z rezultatem 8:45.97. Dopiero piąta była jedna z faworytek Emma Coburn - mistrzyni świata w biegu na 3000 m z przeszkodami, która w przypadkowym starciu z koleżanką przewróciła się jeszcze na pierwszym kilometrze i musiała odrabiać straty. Wśród mężczyzn, w feralnym biegu, wygrał Amerykanin Grant Fisher z życiówką 7:42.62

I chociaż do końca mityngu wciąż działo się sporo ciekawego, wszyscy byli myślami z Kemoy'em Campbellem... 

Gdy tylko będziemy wiedzieć jakie są dalsze losy biegacza, zaktualizujemy publikację.

RZ



Szybki, ale nie rekordowy półmaraton w Barcelonie [WIDEO]

$
0
0

O barcelońskich uliczkach zaśpiewano już wiele piosenek. W niedzielę tymi samymi urokliwymi miejscami popędziła Etiopka Roza Bekele Dereje. Celem był rekord świata w półmaratonie.

Niespełna 22-letnia Dereje chciała powtórzyć wyczyn wielkiej Kenijki Florence Kiplagat, która właśnie w Barcelonie, dwukrotnie poprawiała rekord świata w kobiecym półmaratonie - 1:05:12 w 2014 roku i 1:05:07 w 2015. Żeby ustanowić nowy rekord globu, młoda Etiopka musiała pobiec poniżej wyniku 1:04:51, będącego dziełem Kenijki - Joyciline Jepkosgei. Plan był ambitny, bo życiówka Etiopki to poziom 1:07:00 (2018 rok).

Faworytka ruszyła ambitnie. 5 km pokonała w czasie 15:37. Na 10. kilometrze zameldowała się z wynikiem 31:10. Szybko, ale jednak poniżej rekordu. Dla porównania, w rekordowym biegu Jepkosgei w Walencji w 2017 roku pierwszą piątkę liderka w 14:53 (!), a 10 km w 30:07.

Na „pocieszenie”, Bekele wygrała z najlepszym wynikiem w karierze – 1:06:00. Solidny progres!

Druga była Etiopka Kuma Dibabe z rezultatem 1:06:45, a trzecia uplasowała się Kenijka Sally Chepyego z wynikiem 1:08:30. Wysokie piąte miejsce zajęła Brytyjka Chartotte Arter z rezultatem 1:09:40.

Wśród mężczyzn walka o wygraną była bardzo zacięta. Triumfował biegnący z numerem „1” Kenijczyk Erick Kiptanui, który uzyskał wynik 1:01:04. Wynik ten jest sporo poniżej jego rekordu życiowego - 58:42 (Berlin z 2018 r.).

Drugi był Etiopczyk Abebe Dagefa, z zaledwie sekundą straty do zwycięzcy. Podium dopełnił jego rodak, Batesfa Gatahun, z dwoma sekundami straty to Kiptanui'ego.

Na piątym miejscu finiszował pochodzący z Erytrei Napoleon Salomon, z rezultatem 1:01:17. Posiadający także szwedzki paszport zawodnik, o 52. sekundy poprawił rekord tego kraju należący do Davida Nilssona. Salomon obciął długą brodę swojej życiówce, bo najlepszy do tej pory wynik 1:08:13 zanotował w 2013 r., gdy miał 19 lat. Zajął wówczas trzecie miejsce w półmaratonie sztokholmskim. Później na kilka lat dał sobie spokój z tym dystansem, skupiając głównie na bieżni.

Półmaraton w Barcelonie miał szybko zamieszać na światowych listach, obsadzonych głównie przez zawodniczki i zawodników startujących w piątek w Ras Al Khamich. Tak się jednak nie stało. Przypomnijmy, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich aż 11 zawodników złamało 60 minut, a Szwajcar Julien Wandersa ustanowił rekord Europy

Półmaraton Ras Al Khaimah: Julian Wanders bije rekord Europy Mo Faraha!

RZ


Ilona Gradus zdominowała Marriott Everest Run i… pożegnała się z imprezą. "To silne emocje i nie chcę ich powtarzać” [ZDJĘCIA, WYNIKI]

$
0
0

Ilona Gradus została zwyciężczynią 5. Marriott Everest Run i nie ograniczyła się do obrony tytułu sprzed roku wśród kobiet. Wygrała także rywalizację open!

Przez 24 godziny Ilona weszła na szczyt budynku hotelu Marriott w Warszawie 105 razy. Ustanowiła tym wynikiem nowy kobiecy rekord imprezy, a przy tym wyrównała rekord mężczyzn Jakuba Niedźwiadka z 2017 r. Co ciekawe, ta trenująca na co dzień biegi po schodach zawodniczka miała jeszcze dość czasu i siły, by ten męski rekord poprawić. Podjęła jednak inną decyzję.

– To się jeszcze dało zrobić, ale byłam już zadowolona z tego, co wykonałam. Nie czułam potrzeby walki z męskim rekordem. Na początku biegu wydawało mi się, że nie mam szans na zwycięstwo i w związku z tym nie czułam presji, nawet wtedy gdy byłam porównywana z Patrycją Bereznowską. Jestem zaskoczona, że tyle udało mi się tutaj zrobić – mówiła nam Ilona Gradus, dla której drugi start w hotelu Marriott ma być zarazem ostatnim.

– Wiem, że przed rokiem mówiłam, że raczej tu nie wrócę, ale teraz mówię to oficjalnie. Nigdy więcej nie wystartuję w Marriott Everest Run. Taką decyzję nieodwołalnie podjęłam. Kocham bieganie po schodach i sprawia mi to niesamowicie dużo radości. Jednak nie w takim wymiarze, jak tutaj, gdzie bieganie po schodach to doba walki z wieloma własnymi słabościami. Miałam wiele momentów, w których przestawałam wierzyć, że to się uda i chciałam rezygnować. To silne emocje i nie chcę ich powtarzać – zadeklarowała Ilona Gradus.

Zwyciężczyni ze schodów nie rezygnuje i podkreśla, że takie bieganie jest jej pasją.

Patrycja Bereznowska, która na schodach debiutowała i z dorobkiem 100 wejść zajęła 2. miejsce wśród pań oraz czwarte open, ma inne odczucia. – Schody pozwoliły mi się przekonać, że kocham swoje asfaltowe, płaskie biegi. Wynik jak na brak treningu i pierwszy raz w takich warunkach, jest zadowalający – mówiła nam mistrzyni świata w biegu dobowym, zwyciężczyni krynickiego Iron Run z 2017 r., która ma teraz w planach Półmaraton Komandosa i Ultra Śledź.

Największym wyzwaniem dla Patrycji Bereznowskiej okazał się brak świeżego powietrza. – Trudno mi się oddychało, ale jest też pozytywna strona. Z upływem czasu wcale nie biegło mi się coraz gorzej – zauważyła nasza mistrzyni.

Podium kobiet dopełniła Aleksadra Grabias.

Z odczuciami Patrycji Bereznowskiej zgadza się zdobywca 16. miejsca Paweł Wosiek, który porównał schody do Biegu 7 Dolin. W Krynicy startował dwukrotnie, w 2017 i 2018 r.

– Tak naprawdę nie ma porównania. Bieganie po schodach jest cięższe. Kryzys przyszedł jeszcze przed Everestem, gdzieś po 52 wejściu. Nastawiałem się tylko na Everest. Potem jednak zacząłem dodawać kolejne wejścia. W sumie zrobiłem 73 wejścia, ale nie startowałem o 9:00 a dopiero o 13:00 - powiedział nam Paweł, który jeszcze nie wie, czy wystartuje w hotelu Marriott za rok, ale na Festiwal Biegowy w Krynicy jest już zapisany.

Wśród panów z dorobkiem 103 wejść wygrał Paweł Zakowicz przed Piotrem Łuszczem (102 wejścia) i Aronem Huciem (100 wejść).

Pełne wyniki:TUTAJ

IB


Tarawera Ultra dla… debiutanta! [ZDJĘCIA, WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Reece Edwards w zeszłym roku zadebiutował na dystansie maratonu w Chicago i osiągnął tam wynik 2:16. Teraz Australijczyk zadebiutował w biegu trailowym – od razu w rundzie UTWT – i... znowu wygrał!

Linię mety koronnego dystansu Tarawera Ultra Edwards przekroczył z czasem 8:22:51 i już myśli o następnych planach. Marzy mu się udział w mistrzostwach świata, więc już niedługo zobaczymy go z powrotem w ulicznym maratonie, prawdopodobnie w Japonii, gdzie będzie chciał poprawić swój wynik i zdobyć niezbędne minima.

W początkowym etapie biegu liderem był Cody Reed, później, gdy stracił prowadzenie utrzymywał się w czołówce biegu. Jednak 20 kilometrów przed metą Edwards mocniej zaatakował i Amerykanin, podobnie jak przed rokiem, musiał się zadowolić drugim miejscem. To nieco pokrzyżowało jego plany. Zgodnie z deklaracjami, za rok miał wrócić do Nowej Zelandii, ale chciał startować w dłuższym biegu 100-milowych.

- Zanim jednak zrobię ten krok, chcę wygrać Tarawera Ultra na dystansie 102km - wyjaśnił Reed, który uzyskał wynik 8:29:44.

Podium dopełnił Harry Jones.

W rywalizacji pań faworytką była zwyciężczyni Western States i UTMF Courtney Dauwalter. Amerykanka prowadziła od startu do mety i na kilka dni przed swoimi urodzinami wygrała bieg z czasem 9:28:03.

Mimo przewagi nad rywalkami, do końca biegu Dauwalter nie była pewna, czy go wygra. Trasa sprawiła jej niemało problemów. Po przekroczeniu mety, tradycyjnych tańców i śpiewów Maorysów wysłuchała mocno zmęczona.

Za Dauwalter na metę przybiegła debiutantka Stephanie Auston z czasem 9:49:22 i Angelique Plaire z wynikiem 10:39:47.

W imprezie wzięło również udział dwóch Polaków. Piotr Czapski zajął 213. miejsce wśród panów z czasem 17:36:21. Tomasz Jagielski był 270. z rezultatem 21:20:55.

Tymczasem w biegu 100-milowym za sprawą Jeffa Browninga i Camille Herron padły rekordy trasy. Zwycięzca Hardrock 100 wygrał z czasem 16:18:54 o 3 godziny poprawiając poprzedni rekord. Rekordzistka świata w biegu 24 h, w Nowej Zelandii pobiegła z czasem 17:20:52.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB

fot. Courtney Dauwalter TUM 2019, foto. Tim Bardsley-Smith


Potworny rekord frekwencji w Rybniku! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Dlaczego potworny? Bo cała impreza była Potworna. Ale spokojnie, nie ma się czego bać. Stali bywalcy Potwornego Biegu Zimowego w Rybniku mówią, że tutaj jest po prostu potwornie fajnie a czasami bywa też potwornie ślisko. I to tyle potworności. Dzisiejsza, osiemnasta edycja imprezy wypełniła obie normy. Jedną za to przekroczyła: padł rekord frekwencji imprez wchodzących w skład Grand Prix Energetyków. Wystartowało 300 osób.

Najbardziej zaskakująca była frekwencja w konkurencji biegu z psem. Zwykle pojawiało się w niej kilka osób. Tym razem na starcie stanęło aż trzydzieści duetów na sześć łap a rywalizacja była naprawdę zacięta. Zwycięsko wyszli z niej Marcin Szczurek ze Skoczowa i Paulina Bieniek z Knurowa na krótszym dystansie (5 km) oraz Grzegorz Główczak i Magdalena Krause na dłuższym (10 km).

Również biegacze mieli do wyboru dłuższą i krótszą wersję trasy. Na pierwszej triumfował Dominik Gawlas z Cieszyna (37:38) a wśród pań Rybniczanka Michalina Janowska (45:46). Na krótszej najlepszy okazał się Mateusz Oślizło z Wodzisławia Śląskiego (18:08) a rywalizację pań wygrała Izabela Szymura (25:26). Wyjątkową frekwencję odnotował dzisiaj także marsz nordic walking. Na dystansie 5 km najszybszymi zawodnikami zostali: Bogdan Cyrus ze Strzebinia (29:49) oraz Jolanta Uss z Wadowic (34:44). 

Mimo dodatniej temperatury i słońca, nawierzchnia była śliska i pokryta lodem. Pokonanie trasy bez wywrotki wymagało sporego wysiłku.

– Trasa była momentami trudna przez to, że śliska. Ale do pokonania. Przyjechaliśmy w pięć osób z gliwickiej grupy slow jogging. Bawimy się świetnie, bo w Rybniku zawsze jest super. Potwornie fajnie i potwornie ślisko a dzisiaj było też potwornie ciepło – mówiła po biegu Karolina Kotowska. – To były moje drugie biegowe zawody – przyznała zawodniczka, która zwykle startuje w kategorii nordic walking. – Startujemy tylko tam, gdzie są duże limity. A tutaj nawet jak się jest na końcu, to dostaje się doping jak na olimpiadzie. Jest bardzo pozytywnie, dlatego to mój czwarty sezon na imprezach Energetyków.

Swoich sił w nowej dyscyplinie próbowali też inni: - Dzisiaj chodziłem z kijami. To wielka nowość – przyznał Piotr Buła Błach. - Nasz klub Opel Active Team zorganizował treningi a teraz zawody w tej konkurencji. Wystartowało ponad 30 osób. Bardzo mi się podoba, chociaż to nie do końca moje klimaty. Na pewno będę dalej chodził – zapewnił.

Zawody nordic walking to nowość także dla Małgorzaty Zarzyckiej. – Pierwsze moje zawody były w czerwcu w Katowicach, potem długa przerwa i teraz na start namówiła mnie koleżanka z pracy. Było super! Zdobyłam pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej. To mnie motywuje, żeby zacząć chodzić regularnie, bo dotąd zdarzało mi się to tylko od zawodów do zawodów. Poza tym biegałam. Jestem pod wrażeniem atmosfery i tego, jak ten sport łączy ludzi. Bardzo mi się tu podoba. Podobno to pierwszy etap Grand Prix, dzisiaj się o tym dowiedziałam, więc myślę, że wrócę na kolejne.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


Gorące serca. 8. Bieg Walentynkowy w Dąbrowie Górniczej [ZDJĘCIA]

$
0
0

Prawdziwie wiosenna aura rozgrzała dzisiaj uczestników ósmej edycji Biegu Walentynkowego w Dąbrowie Górniczej. Choć tak naprawdę nie było im to potrzebne, bo atmosfera i tak była gorąca: walentynkowa, pełna miłości, serc i koloru czerwonego. Bez wątpienia największa atrakcją były bieg i marsz w parach, ale to impreza nie tylko dla zakochanych. Także ci, którzy dopiero czekają na miłość albo… mają niebiegających partnerów, mogli wystartować w konkurencjach solo. Na wszystkich czekały piękne medale.

Na starcie ósmej edycji stanęło ponad 900 osób, trzykrotnie więcej niż w pierwszych odsłonach imprezy. W ciągu kilku lat stała się ona dla wielu obowiązkowym punktem w kalendarzu i najlepszym sposobem na spędzenie święta zakochanych. Czerwone wstążki, które otrzymują zawodnicy zgłoszeni a kategorii par, to już legenda. By zostać sklasyfikowanym, cała trasę mierzącą 5,5 km należy pokonać związanym ze swoją drugą połową.

- Szliśmy w parze, ale mimo iż byliśmy związani, wstążka nie stanowiła żadnych ograniczeń w marszu – mówił na mecie Mirosław Kajca. - Pogoda i fajna trasa sprawiły, że marsz był bardzo przyjemny – ocenił. Przywiązanie do żony nie stanowiło także problemu dla Rafała Milkowskiego: - Biegliśmy w tych zawodach złączeni jako para już czwarty raz. W sumie to biegamy cały czas razem, chyba że ja mam swój mocniejszy trening do zrobienia – przyznał.

Najszybszą biegającą parą okazali się Agata Długosz i Tomasz Petkiewicz. 5,5 km pokonali w czasie 21:48. 36:37 zajęło to najszybszym kijkarzom, którymi okazali się Monika i Mariusz Mizgała z Janowa.

Katarzyna Strassberger biegła solo, ale mąż oczekiwał jej na mecie. Imprezą była zachwycona: - Bardzo fajny bieg! Pękna, ciepła, prawie wiosenna pogoda, ludzie poprzebierani. Wszystko na luzie, z dystansem do siebie, super zabawa – wyliczała. - Trasa pagórkowata, ulicami Dąbrowy, ale były też alejki parkowe. Za to liczne podbiegi przypominały o symbolu tego święta, czyli serduszku, które na każdym przyspieszało – żartowała.

- Pogoda była super! Słoneczko na całej trasie, chociaż ta w części parkowej bardzo mokra, błotnista i miejscami śliska – powiedziała nam Barbara Jezusek. - Atmosfera super. Było trochę fajnych przebrań, pyszne pączki, ścianka i piękny medal. Jedynie losowanie nagród przydługie, dlatego wyszliśmy przed końcem…

Przebraniami zawodników zachwycała się również Małgorzata Szrobarczyk: - Wyobraźnia ludzi nie zna granic! Atmosfera bardzo przyjemna, walentynkowa. I piękne medale. – Wśród przebierańców nie brakowało akcentów miłosnych. Były młode pary, połówki serc i filmowe pary, także te z horrorów. Jury wybrało i wyróżniło tych najbardziej pomysłowych a zadanie nie było łatwe.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM

fot. Janusz Dadaś, Darius Cupiał


Artur Jabłoński już (nieoficjalnie) pewny trzeciego triumfu na zimowych górkach w Falenicy

$
0
0

Jeszcze nieoficjalnie, ale Artur Jabłoński już zaczyna się cieszyć z trzeciego triumfu w Zimowych Biegach Górskich w warszawskiej Falenicy, w biegu głównym na 10 km (w rzeczywistości długość trasy to ok. 9 km). Do końca rywalizacji pozostał jeszcze piąty bieg cyklu 23 lutego (zawody finałowe 16 marca nie wliczają się do klasyfikacji generalnej, należą za to do Ligi Festiwalu Biegów), ale przewaga Artura nad rywalami jest na tyle duża, że jej zniwelowanie nie jest w praktyce możliwe. – Zbigniew Lamparski, Tomasz Lipiec i Piotrek Parfianowicz ze mną walczą, ale musieliby w ostatnim biegu wykręcić nierealny rezultat – ocenia Jabłoński.

Rywale też zresztą już się pogodzili z dominacją Artura Jabłońskiego i za 2 tygodnie skupią się na walce o drugi stopień podium.

Trzykrotny triumfator Biegu 7 Dolin 64 km na Festiwalu Biegowym w Krynicy wystartował w sobotę w Falenicy po raz trzeci w tegorocznym cyklu. Pierwsze zawody, jeszcze przed Nowym Rokiem, wygrał, w styczniu musiał uznać wyższość Piotra Łobodzińskiego, który jednak w cyklu nie rywalizuje. Tym razem wykorzystał dobre warunki na trasie (choć miejscami trafiały się śnieg i połacie lodu), by „wykręcić” bardzo dobry wynik 34:19 min. i praktycznie przesądzić swój sukces.

– Świetne warunki do szybkiego biegania potwierdza mój bieg: dwie pętle „poleciałem” w czasie po  11:12 i wystarczyło przycisnąć na ostatniej, żeby pobić dotychczasowy rekord życiowy na tej trasie 33:11. No, ale niestety, zabrakło motywacji i zdecydowanie jeszcze trochę formy – uśmiecha się falenicki zwycięzca.

– Trzeci triumf w cyklu był, przyznaję, najłatwiejszy. Wcześniejsze dwa biegi potraktowałem dość komfortowo czekając na lepsze warunki, tymczasem okazało się, że nawet te słabsze wyniki wystarczyły do zwycięstwa w cyklu. Fajnie, że mimo upływających lat jeszcze raz wygrałem jedną z najbardziej kultowych imprez w Warszawie. „Stary człowiek i jeszcze może” - tak bym mógł to skomentować zasłyszanym cytatem – śmieje się Artur Jabłoński.

Jabłoński cieszył się w Falenicy jeszcze z innych powodów. Jego zespół „Dream Run” (w składzie także Daniel Karolkiewicz, Dariusz Król, Marta Kaźmierczak i Maciej Drozd) przegrał wprawdzie o 4 sekundy z „Ligą Starszych Dżentelmenów” (Tomasz Lipiec, Wojciech Skory, Radek Gozdek, Łukasz Klaś, Hanna Nejfeld), ale podobnie jak Artur indywidualnie – praktycznie zapewnił sobie kolejne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.

Z kolei dziewczyna Jabłońskiego, Marta Kaźmierczak wraca do formy po problemach z rozcięgnem podeszwowym. – Już zaczęła biegać, na razie rywalizuje jeszcze raczej treningowo – mówi Artur. Mimo to, wicemistrzyni Zimowych Biegów Górskich w 2018 roku zajęła w sobotę trzecie miejsce z czasem 43:00 (wygrała Ewelina Wołos 41:01, druga była Justyna Kostrzewska 41:43) i ma spore szanse na najniższy stopień podium w całym cyklu. Liderką jest Kostrzewska, ale wyprzedza Wołos o zaledwie 33 sekundy, co zapowiada emocjonującą walkę w ostatniej rundzie ZBG, 23 lutego.

WYNIKI

Piotr Falkowski

zdj. autor, Jan Nyka - fotografia, Run Foto


Z gór warszawskich do łódzkich. Łódzkie Biegi Górskie cz. 4 [ZDJĘCIA]

$
0
0

Zima się miejscami trzyma. Przynajmniej w mikroklimacie wzniesień łódzkiego Lasu Łagiewnickiego ma się całkiem nieźle. Czwarta tej zimy odsłona Łódzkich Biegów Górskich przebiegała więc znów w białej scenerii. W organizowanej przez UKS Orientuś imprezie jak zwykle biegano na jednej lub dwóch mocno pagórkowatych leśnych pętlach, co wraz z dobiegowym odcinkiem ze startu i do mety dawało dystanse 6,6 oraz 10,5 km.

Dodatnia temperatura spowodowała jednak znaczne stopienie pokrywy śnieżnej. Biegacze zmagali się z grząską ciapą, a miejscami na przeszkodzie stawało im oblodzenie trasy. Większość twierdziła, że biegło im się zdecydowanie trudniej, niż w edycji styczniowej. Potwierdzają to czasy zawodników na obydwu dystansach, którzy zaliczyli obydwa biegi.

Drugi raz z rzędu wystartowałem na krótszej trasie. Łąka przed SP nr 61 cała zaśnieżona. Asfaltowa dobiegówka tym razem pozbawiona lodu, ale na tym koniec ułatwień. W lesie wpadliśmy w rozmiękczoną śnieżną breję, a na pierwszym, długim i łagodnym podbiegu koło szpitala zaczął się lód.

Biegłem z podobną intensywnością, jak przed tygodniem. Z wyjątkiem pierwszego kilometra, kiedy stawka się jeszcze tasowała, nie dałem się nikomu wyprzedzić i stopniowo przesuwałem się w górę. Chyba więc dobrze rozłożyłem siły. Na płaskich odcinkach trzymałem pozycję, a na pozostałych trzech sytych podbiegach i niewielkich zbiegach wyprzedzałem. Najwięcej zyskałem na słynnym Orientusiu i mega stromej „Gubałówce”, którą jako jedyny w mojej części stawki pokonałem biegiem.

Przed metą znowu wygrałem sprint z tym samym kolegą, co przed trzema tygodniami. Z czasu 36:14 – ponad minutę gorszego, niż wtedy – nie byłem zadowolony. Kiedy jednak dobiegł zwycięzca dłuższego dystansu z podobną stratą do własnego styczniowego rekordu, trochę zmieniłem zdanie, biorąc poprawkę na warunki pod nogami...

Zwycięzcą tym po raz czwarty z rzędu był Maurycy Oleksiewicz (41:28), tradycyjnie z ogromną przewagą nad najbliższymi rywalami: Tomaszem Kunikowskim (42:21) i Michałem Stawskim (44:33). Wśród pań wygrała Tamara Mieloch (49:39, 10. open) przed Ewą Gwóźdź (52:05) i Katarzyną Maślaną (1:01:37). Udział wzięły 74 osoby.

Pod nieobecność dotychczasowego etatowego zwycięzcy Sebastiana Duszyńskiego, który podobnie jak Maurycy zapewnił sobie już wygraną w całym cyklu, na 6,6 km najszybsi byli: Aleksander Bernaciak (27:11), Krzysztof Rzeńca (27:42) i Rafał Pszczoła (29:48) oraz Anna Kociak (32:47), Wiktoria Doreń (35:55) i Zuzanna Ratalewska (36:56). Udział wzięło 40 osób.

Spośród sześciorga biegaczy z psami na 6,6 km, tradycyjnie najszybsi byli Joanna Spułtowska z Rufusem ze zgierskiego schroniska Medor (33:31), przed Ewą Zborowską z Timbą (37:55; Kombo tym razem nie pobiegł przez skaleczoną łapę) i mąż zwyciężczyni Paweł z Gretą z Medora (39:26).

Pełne wyniki wszystkich dystansów można zobaczyć TUTAJ.

Wszystkie cztery biegi tej zimy zaliczyła Sylwia Florczak. – Miesiąc temu jednak dla mnie było trudniej – stwierdziła dziś na mecie. – Mój „ulubiony” z czterech podbiegów to ten ostatni, na nim już zawsze nie mam siły i go podchodzę. W ostatnim, marcowym biegu oczywiście też wystartuję.

– Mnie też się biegło lepiej, niż poprzednio – przyznała Elżbieta Krawczyk – mimo że obiektywnie były trudniejsze warunki, bardziej ślisko. Koniecznie muszę pobiec jeszcze w marcu, żeby odhaczyć trzeci start w cyklu i zostać sklasyfikowaną.

– Pięknie dziś było, cały czas górki, śnieg, słońce, ptaki! Nawet muzyki na uszy nie musiałam zakładać – cieszyła się Tatiana Frieze po przebiegnięciu 10,5 km. – Biegłam na tych górkach już trzeci raz. W pokonywaniu podbiegów bardzo mi pomagają nasze wtorkowe treningi na Rudzkiej Górze z nowo powstałą drużyną Droga do Ultra.

Po Laponii to dla mnie wiosenne warunki! – śmiała się Joanna Spułtowska, która dwa tygodnie temu wraz z Francuzką Marlène Cothenet wygrała ekstremalne zawody Finland Trophy – Raid Féminin. ( http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/nie-zawiodlysmy-pokladanyc... ) Na regenerację wystarczyło mi parę dni. Już dwa dni po powrocie poszłam biegać, bo nie mogę usiedzieć bez ruchu. A dziś Rufus był znakomity. Nie boję się z nim biegać nawet, gdy jest ślisko. Dostosowuje się do mojego tempa i jest świetnym partnerem do biegania. Mam nadzieję, że szybko znajdzie dom.

– Nawierzchnia dziś nie bardzo pozwalała na szybsze śmiganie – opowiadał poczwórny zwycięzca Maurycy Oleksiewicz. – Z tego powodu czas minutę gorszy, ale to też przez mocny trening w ostatnich dniach, bo nic nie luzowałem. Rywale dziś specjalnie nie naciskali i można było pobiec swoje. Tomek Kunikowski nie dość, że się spóźnił na start i musiał się przeciskać, to jeszcze był po 10 km wcześniejszego treningu, bo taki miał plan. Zwycięstwo w całym cyklu mam już zapewnione, ale przyjadę znowu i mam nadzieję, że będą współzawodnicy do ścigania się do ostatnich metrów.

Zwyciężczyni dłuższego dystansu Tamara Mieloch wygrała już jedną z poprzednich odsłon ŁBG tej zimy. Jestem tu dzięki koledze, który mnie namówił i przywiózł – przyznała znana biegaczka górska – i wcześniej nie wiedziałam, że w Łodzi macie takie górki. Nie dalej jak wczoraj wystartowałam w Zimowym Biegu Górskim na warszawskiej Falenicy, więc tym bardziej się cieszę, że teraz mi tak dobrze poszło. Do klasyfikacji w Łodzi potrzebuję jeszcze jednego startu, więc na pewno wrócę w marcu, i przy dobrym wyniku może się uda wygrać całość.

Finał Łódzkich Biegów Górskich rozegrany zostanie 17 marca.

KW



Najstarszy Bieg Walentynkowy w kraju obiektywem Ambasadora

$
0
0

Za nami już ósmy Bieg Walentynkowy w Dąbrowie Górniczej. Pięcio i półkilometrowa trasa wiodła ulicami centrum miasta oraz alejkami Parku Hallera. 

Jak informuje Stowarzyszenie Pogoria Biega, to najstarszy bieg walentynkowy w Polsce. Z roku na rok bieg cieszy się coraz większą popularnością wśród biegaczy Zagłębia Dąbrowskiego, Śląska oraz innych zakątków naszego kraju. W tegorocznej edycji o mały włos a przekroczono by granicę 1000 uczestników. 

Zawody rozgrywane są w formie biegu i marszu nordic walking, a uczestnicy startowali indywidualnie lub w parach, połączonych czerwoną wstążką. Konkurs na najlepsze przebranie związane z dniem zakochanych, to duża atrakcja tego biegu, za co organizator zawsze przewiduje atrakcyjne nagrody.

W sobotę i niedzielę Ambasadorzy Festiwalu Biegów mieli swoje stoisko w tamtejszym biurze zawodów. Dla was mamy fotorelację z trasy tego biegu.

Dariusz Cupiał, Ambasador Festiwalu Biegów


Survival Race wraca do Poznania i Wrocławia - podejmij biegowe wyzwanie! Patronujemy!

$
0
0

W czerwcu i we wrześniu tysiące śmiałków po raz kolejny będzie się zmagać ze swoimi słabościami, pokonywać spektakularne przeszkody i integrować z pozostałymi bohaterami, którzy podejmą survivalowe wyzwanie i wezmą udział w widowiskowym biegu z przeszkodami. Tym razem w zupełnie nowej odsłonie!

FestiwalBiegow.pl objął patronat medialny nad cyklem.

Survival Race 2019 rozpocznie się 1-2 czerwca na terenie malowniczej Malty w Poznaniu, a zakończy 21-22 września nad kąpieliskiem Morskie Oko we Wrocławiu. Nie warto zwlekać z zakupem biletów, bo z każdym miesiącem zmienia się pula cenowa. Pakiety startowe rozchodzą się jak świeże bułeczki – już blisko połowa miejsc została zaklepana! Zapisy dostępne są na www.survivalrace.pl

Wybierz dystans i sprawdź swoje możliwości

Zastanawiasz się, czy Survival Race jest dla Ciebie? Bieg z przeszkodami to nie tylko niezapomniana, pełna pozytywnych emocji i adrenaliny przygoda. To przede wszystkim próba charakteru, siły i wytrzymałości, której ukończenie niezależnie od wyniku przynosi ogrom dumy i satysfakcji. To rywalizacja z innymi zawodnikami i walka z własnymi słabościami, która szlifuje formę, wyrabia dyscyplinę i uczy współpracy. Przyjdź i przekonaj się na własnej skórze, niezależnie od kondycji. Każdy może - i powinien chociaż raz - spróbować swoich sił w zmaganiach z przeszkodami.

Dopiero zapoznajesz się ze światem miejskich biegów lub rozpoczynasz przygodę ze sportem? Zrób pierwszy krok i zapisz się na dystans STARTER 3 km z 15 przeszkodami dla początkujących. Trenujesz regularnie i szukasz większego wyzwania? Wybierz trasę WARRIOR - 6 km z 30 przeszkodami dla bardziej zaawansowanych. Lubisz podnosić sobie poprzeczkę i liczysz na ekstremalne wrażenia? Sprawdź się na dystansie MACHINE 12 km z 50 przeszkodami dla prawdziwych twardzieli!

Biegnij solo, w drużynie lub zmierz się z najlepszymi

Na survivalowych wydarzeniach każdy znajdzie coś dla siebie. Typy samotnych wilków mogą działać w pojedynkę i pokonać całą trasę samodzielnie lub skorzystać z pomocnej dłoni innych zawodników. Zawodowcy i pewni siebie weterani mogą powalczyć o podium oraz cenne nagrody i wystartować w pierwszej, kultowej fali LEGEND, pobijając rekordy na dowolnym dystansie.

Nie od dziś jednak wiadomo, że „w kupie siła”! Drużynowy start w Survival Race to zarówno prawdziwa gratka dla paczki znajomych, jak i idealna okazja do integracji firmowego zespołu. Wszystkie ekipy powyżej 5 osób mogą liczyć na zniżkę, a grupy powyżej 20 osób otrzymają dodatkowe niespodzianki.

Zmieszaj dzieciaki z błotem

Survival Race to od dwóch lat także sposób na krzewienie sportowej pasji wśród najmłodszych! Na terenie dwudniowego festiwalu sportowego zostanie zbudowana specjalna trasa dla dzieci od 3 do 13 lat - trzy dystanse będą dostosowane długością i poziomem trudności do danej grupy maluchów lub nastolatków. Taka forma aktywności fizycznej to dla rodziców idealna okazja na rozładowanie energii drzemiącej w ich pociechach, a dla małych uczestników szansa, żeby się wyszaleć i bez skrupułów wybrudzić!

Nowy rok - nowy Survival Race

Jak przystało na kolejną - szóstą już - edycję miejskiego biegu z przeszkodami, na uczestników będzie czekało sporo atrakcji, niespodzianek i nowości. Nie zabraknie legendarnych klasyków - stali bywalcy z pewnością nie zapomnieli o gigantycznej rampie, przeszywającej „Krainie Lodu” czy bezlitosnej maglownicy, z którymi znów będą musieli stanąć w szranki. Zawodnicy muszą jednak spodziewać się niespodziewanego! Lada moment organizatorzy zaczną odsłaniać karty nadciągającego wielkimi krokami sezonu i zapowiadają, że mają kilka asów w rękawie. Będzie jeszcze więcej adrenaliny, brudu i zakwasów - czyli to, co Survivalowcy lubią najbardziej!

2019 rok przyniesie spory powiew świeżości nie tylko na biegowych trasach. Przemianę przejdzie całe miasteczko dwudniowego festiwalu sportowego, w tym także strefy relaksu, gdzie będzie można odpocząć po przekroczeniu upragnionej mety czy odprężyć się podczas masaży. Nowe nabytki pojawią się w strefie gastronomicznej - spory wybór foodtracków pomoże zaspokoić potrzeby najbardziej wymagających podniebień. Ze swoim głodem wrażeń będą mogli powalczyć również kibice, dla których zostaną przygotowane dodatkowe atrakcje czy mini tor przeszkód.

Dołącz do survivalowej rodziny

Do szóstego sezonu biegu z przeszkodami zostało jeszcze trochę czasu, ale warto podjąć wyzwanie i zacząć przygotowania już teraz. Z każdym miesiącem cena pakietu startowego wzrasta - im szybciej zdecydujesz się na wyzwanie, tym mniej zapłacisz: www.survivalrace.pl

Biorąc udział w biegu, stajesz się też członkiem wielkiej, zżytej społeczności – survivalowej rodziny, która wspiera się w codziennym dążeniu do celów. Dołącz do pozostałych bohaterów, by zyskać nowe znajomości, porządną dawkę wsparcia i motywacji: www.fb.com/survivalrace

Widzimy się 1-2 czerwca w Poznaniu i 21-22 września we Wrocławiu!

FestiwalBiegow.pl został patronem medialnym Survival Race.

Survival Race Wrocław w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Survival Race Poznań w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Organizator

Włodawa Biega półmaraton… za jakiś czas. Możemy pomóc zorganizować bieg

$
0
0

Stowarzyszenie Włodawa Biega zbiera fundusze na wynajęcie firmy pomiarowej, aby móc zorganizować pierwszy we Włodawie bieg na dystansie półmaratonu. Możemy wesprzeć te działania poprzez udział w akcji crowfundingowej zainicjowanej przez stowarzyszenie.

– Niestety nasze fundusze są ograniczone. Utrzymujemy się jedynie z opłat członkowskich, które w żadnym stopniu nie pokryją kosztów związanych z realizacją tak dużego przedsięwzięcia. A chcemy, by nasz półmaraton był imprezą cykliczną organizowaną co roku – wyjaśniają członkowie Stowarzyszenie Włodawa Biega

Oczywiście nie ukrywamy, że poszukujemy sponsorów, jak również współpracujemy z lokalnym samorządem lecz nadal nie jest to wystarczające do pokrycia środków związanych z tak dużą i masową imprezą – podkreślają biegacze z Włodawy, którzy mają już za sobą dwie udane imprezy. – Teraz chcemy podjąć się półmaratonu na który kompletnie nas nie stać. Stąd ta forma zrzutki – zachęca Przemysław Chmiel, prezes „Włodawa Biega”

– Jeżeli ktokolwiek z Państwa jest skłonny zainwestować w nas symboliczną złotówkę, będziemy niezmiernie wdzięczni i zobowiązujemy się, że cała kwota zostanie spożytkowana na zakup usługi elektronicznego pomiaru czasu, który jest niezbędny w takim wydarzeniu jak 1. Półmaraton Włodawski. Obiecujemy wyjątkową imprezę, już teraz zapraszamy do Włodawy! – zachęca prezes Chmiel.

– Wszelkie pytania prosimy kierować pod dane zarządu Stowarzyszenia. Serdecznie dziękujemy za zainteresowanie naszą akcją jak i nawet najmniejsze udzielone nam wsparcie!

Fanpage Włodawa Biega:TUTAJ

Profil zbiórki:TUTAJ

red.


Ambasador zaprasza na Grand Prix Mysłowic. Start już w sobotę

$
0
0

Drugi miesiąc 2019 r. to początek biegania w Mysłowicach. Gorąco zapraszam na cykl Grand Prix, wraz z Mysłowickimi Truchtaczami.

Trud i wysiłek włożony w dziewięć minionych edycji zaowocował zacieśnieniem współpracy ze sponsorami Grand Prix Mysłowic. Przed nami kolejne siedem biegów - od lutego do grudnia - w których można wystartować i pokonać terenową trasę o długości 6,7 km.

Cykl ma dwa wyjątkowe biegi - pierwszy i ostatni, które są tzw. biegami obowiązkowymi. W całym roku należy przebiec minimum 6 razy, aby zapewnić sobie pamiątkowy upominek.

Aby wystartować, wcale nie trzeba się wcześniej zapisywać. Zgłoszenia przyjmowane są bezpośrednio przed biegiem. I co najważniejsze, choć Grand Prix Mysłowic to biegi bez opłaty startowej (!), zorganizowane są na najwyższym poziomie.

10. Przełajowe Grand Prix o Puchar Truchtacza to biegowe spotkania w sobotnie przedpołudnia, łączące sportową rywalizacje z aktywnym spędzeniem czasu. Serdecznie zapraszam i polecam!

Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


Polski Klub 100 Maratonów rośnie w siłę [RANKING]

$
0
0

Polskiego Klubu 100 Maratonów (100 MCP)opublikował zaktualizowaną statystykę biegaczy, którzy ukończyli co najmniej 100 biegów na dystansie 42,195 km lub dłuższych. Zestawienie obejmuje już 153 osoby.

Lista 100MCP to wydawany dwukrotnie w ciągu roku ranking polskich zawodników, którzy pokonali co najmniej 100 maratonów (M) i ultramaratonów (U). O miejscu biegacza w klasyfikacji nie decyduje uzyskany na mecie czas, ale odpowiednio: łczna ilość ukończonych biegów (M i U), większa ilość ultramaratonów, większa ilość biegów pokonanych w ciągu ostatniego roku i wiek zawodnika.

Jak wyjaśnia Grzegorz Wnuk z 100MCP, nie ma podziału na kategorie wiekowe, nie ma podziału na kobiety i mężczyzn. Nie ma znaczenia, czy dany zawodnik pozostaje czynnym biegaczem, czy bieganie zarzucił. Na liście znaleźć można osoby już nieżyjące, gdyż pokonanie magicznej bariery 100 maratonów na stałe wpisuje nazwisko biegacza do statystyki.

Aktualny wykaz obejmuje 153 biegaczy (w tym 12 kobiet), co oznacza, że w ostatnim półroczu kolejna trójka biegaczy dołączyła do grona członków klubu. Suma startów wszystkich biegaczy zamknęła się liczbą 1392 biegów. Najaktywniejszymi maratończykami w 2018 r. byli Bogusław Maciejewski (50 biegów), Dariusz Darowski (48), Przemysław Torłop (47) i Ryszard Kałaczyński (46). Wśród kobiet była to gdynianka Hanna Sypniewska (36 biegów).

Historycznie najwięcej ukończonych (ultra)maratonów mają (stan na 31.12.2018):

Mężczyźni:

  1. Jerzy Bednarz– 572 maratony i 109 ultramaratonów
  2. Ryszard Kałaczyński – 627 maratonów i 38 ultramaratonów
  3. Przemysław Torłop– 560 maratonów i 71 ultramaratonów

Kobiety:

  1. Barbara Gil - 385 maratonów i 35 ultramaratonów
  2. Irena Lasota - 307 maratonów i 51 ultramaratonów
  3. ś.p. Barbara Szlachetka - 279 maratonów i 57 ultramaratonów

Zobacz pełne zestawienie: TUTAJ

Łącznie, wszyscy biegacze z listy 100MCP pokonali 23 478 maratonów i 3 921 ultramaratonów, co daje średnią ilość 179 biegów na każdego zawodnika (153 maratonów i blisko 26 biegów ultra).

źródło: 100 MCP


Zima w Olsztynie, wiosna w Trójmieście. Z tras CITY TRAIL

$
0
0

W weekend 9-10 lutego odbyły się dwa biegi w ramach cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden. W sobotę nad olsztyńskim Jeziorem Długim biegacze musieli zmierzyć się z oblodzoną trasą. W niedzielę na ścieżkach w Gdańsku panowały zupełnie inne warunki – było niemal wiosennie, a trasa tylko na krótkim fragmencie była śliska.

OLSZTYN

Zwycięstwo w sobotnim biegu odniósł Dominik Drażba. Jego wynik na 5-kilometrowej trasie to 17:09. Drugie miejsce wywalczył członek ekipy organizacyjnej CITY TRAIL – Piotr Bętkowski (czas 17:12). Trzeci do mety dotarł Wiktor Kujawa (17:16). W klasyfikacji generalnej pewien zwycięstwa jest nieobecny tym razem Paweł Pszczółkowski.

Wśród kobiet swoje pierwsze zwycięstwo w CITY TRAIL odniosła Maja Lemanowicz. Jej wynik to 21:59. Jako druga metę przekroczyła Justyna Kaczmarczyk (wynik 22:21), a trzecia była Ewa Lisek (22:48). Po sobotnim biegu prowadzenie w klasyfikacji generalnej objęła Ewa Lisek, ale prawdopodobnie walka o zwycięstwo rozstrzygnie się dopiero w marcu, bowiem na końcowy sukces nadal ma szanse jeszcze kilka zawodniczek.

W biegu głównym uczestniczyło 326 zawodników. W zawodach dziecięco-młodzieżowych wystartowało 126 młodych sportowców. Mimo wymagających warunków, zawodnicy nie narzekali.

– Bardzo lubię biegać, bieganie sprawia mi dużą frajdę. Im trudniejsze warunki tym lepiej, bo można się bardziej sprawdzić. Już w styczniu były trudne warunki, bo mieliśmy śnieg i błoto pośniegowe, a dzisiaj było jeszcze trudniej, bo na trasie było bardzo dużo lodu. Na szczęście były też fragmenty, na których można było przyspieszyć – mówiła na mecie jedna z zawodniczek – Dorota Jachimowicz. – Dzisiaj ukończyłam swój czwarty bieg CITY TRAIL w trwającej edycji, zatem jestem już sklasyfikowana. Zależy mi na rywalizacji drużynowej, bo koledzy na mnie liczą, ale myślę, że w kategorii wiekowej - najlepszej na świecie – K40 - też powalczę – dodała.

Kolejne – ostatnie w edycji 2018/2019 zawody nad Jeziorem Długim odbędą się 9 marca.


TRÓJMIASTO

Niedziela w Trójmieście była naprawdę przyjemna. Słońce, kilka stopni powyżej zera i dobre warunki na trasie. Tego dnia najlepszym okazał się Mateusz Niemczyk. Jego czas to 16:50. Drugą lokatę wywalczył Filip Janowski (czas 17:16), a trzeci był Daniel Formela (17:21). Po niedzielnym biegu prowadzenie w klasyfikacji generalnej objął Filip Janowski, ale nie może on jeszcze świętować końcowego sukcesu, bowiem szanse na zwycięstwo ma nadal Robert Sadowski.

Zwycięzca biegu - pochodzący ze Starogardu Gdańskiego Mateusz Niemczyk debiutował w niedzielę w zawodach z cyklu CITY TRAIL.

– Trasa jest urozmaicona, dużo podbiegów. Spodziewałem się, że tak będzie, ale mimo wszystko nie wiedziałem, że jest aż tak dużo przewyższeń. Dobrze mi się biegło, widać, że forma idzie w górę, także jestem dobrej myśli przez Biegiem Urodzinowym w Gdyni, który już za tydzień. Te dzisiejsze zawody to też dobry trening przed mistrzostwami Polski w przełajach, w których wezmę udział w marcu. Nie wykluczam, że będę częściej zaglądał na trasy CITY TRAIL, bo to bardzo dobry pomysł na okres jesienno-zimowy – takie starty świetnie wpisują się w kalendarz treningowy – podkreślił na mecie biegacz.

Wśród kobiet najszybszą okazała się – po raz trzeci w sezonie – Ewelina Paprocka, która tym samym zapewniła sobie wygraną w generalce. Wynik Eweliny to 19:59. Drugie miejsce zajęła Aleksandra Baranowska-Trzasko (czas 20:54), a trzecią lokatę wywalczyła Julia Dias (21:29).

W biegu głównym uczestniczyło 297 zawodników. W zawodach dziecięco-młodzieżowych wystartowało 73 młodych sportowców.

Kolejne – ostatnie w edycji 2018/2019 zawody w Trójmieście odbędą się 10 marca na trasie w Gdyni.

W każdej z lokalizacji CITY TRAIL po zakończeniu części sportowej cyklu, odbędzie się uroczyste podsumowanie sezonu, podczas którego wręczone zostaną pamiątkowe medale (dla wszystkich, którzy pobiegną w co najmniej czterech biegach) oraz nagrody dla najszybszych biegaczy. Pierwsza z gal podsumowujących edycję 2018/2019 odbędzie się 19 marca w Poznaniu. Ostatnia – 9 kwietnia w Warszawie.

Poza Olsztynem i Trójmiastem w cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden uczestniczą: Bydgoszcz, Katowice, Lublin, Łódź, Poznań, Szczecin, Warszawa i Wrocław. Kolejne zawody są zaplanowane na 16 lutego w Lublinie oraz 17 lutego w Warszawie i Szczecinie.

Szczegółowe informacje oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

Źródło: City Trail


Na skrzydłach miłości do mety. Bieg Walentynkowy w Dąbrowie Górniczej Ambasadorki

$
0
0

Wystartowałam w Biegu Walentynkowym w Dąbrowie Górniczej, organizowanym przez Stowarzyszenie Pogoria Biega, bo... „what the world needs now is love, sweet love”.

To była spontaniczna decyzja, podjęta ledwie 2 godziny przed startem. Niestety pobiegłam bez mojej drugiej połówki. Za to ze znajomymi.

Na start ruszyliśmy w rytm salsy, razem z grupą Duchów. Pogoda wyjątkowo dopisywała - piękne słońce i temperatura powyżej zera podkręciły atmosferę biegu.

Biuro zawodów działało prężnie już od soboty oraz przed samym biegiem

Trasa to 5-kilometrowa asfaltowa pętla z małym hakiem, która do łatwych nie należy. Obowiązywała dowolna formuła startu - bieg indywidualny, w parach lub nordic walking.

Bogaty pakiet startowy – w tym roku w skład wchodził plecak-worek, kalendarz książkowy, kalendarz ścienny oraz numer startowy z chipem – klimat imprezy i charakterystyczne serduszka przyciągnęły tłumy biegaczy, którzy świętowali aktywnie ten wyjątkowy dzień.

Miłym akcentem były baloniki w kształcie serduszek, które otrzymywała każda startująca para. Była też czerwona wstążka aby zakochani nie zgubili się na trasie.

Start umiejscowiony był pod halą sportową. Trasa prowadziła główną ulicą Dąbrowy Górniczej oraz przez Park Hallera. Dwukrotnie zmagaliśmy się z dość ciężkim podbiegiem - każdy kto odwiedził Dąbrowę, wie o którym momencie mowa. Niestety zalegający na trasie śnieg oraz błoto przeszkadzały w biegu. Niemniej najważniejsza była miłość i to ona niosła uczestników na swoich skrzydłach, do mety (ewentualnie robił to partner!).

Na mecie czekały piękne medale w kształcie serca. Duży plus za strefę na mecie - brak zastojów, kolejek. Każdy uczestnik otrzymał też wodę oraz zaproszenie na słodki poczęstunek. Po biegu odbyła się dekoracje oraz losowanie atrakcyjnych nagród.

Bieg Walentynkowy w Dąbrowie Górniczej to impreza do której z przyjemnością powracam. Zachęcam!

Sandra Pawlik-Niedziela, Ambasadorka Festiwalu Biegów



Sezon halowy w pełni. Polacy widoczni i... zwycięscy!

$
0
0

Praktycznie nie ma dnia, by gdzieś na świecie nie był rozgrywany mityng. W niedzielę we francuskim Lievin - mieście partnerskim Nowego Sącza, zwyciężali Polacy.

Jasno w tym sezonie świeci gwiazda Igi Baumgart-Witan. W weekend zawodniczka BKS Bydgoszcz wygrała kolejny bieg w tym sezonie. W finale A na 400 m uzyskała czas 52.87, wyprzedzając Holenderkę Lisanne De Witte.

Trzecia w Lievin była kolejna z Aniołków Matusińskiego - Justyna Święty-Ersetic. Mistrzyni Europy z Berlina uzyskała wynik 52.97.

W finale B zwyciężyła natomiast Anna Kiełbasińska z czasem 53.14, co jest jej rekordem życiowym. Czwarta była Małgorzata Hołub-Kowalik (53.91).

Po poprawieniu w Toruniu halowego rekordu Polski na 1500 m, Marcin Lewandowski postanowił ponownie zmierzyć się z dystansem, z którym przez lata był głównie kojarzony. We Francji, utytułowany biegacz wygrał rywalizację na 800 m z czasem 1:47.90, uzyskując kolejne minimum na Halowe Mistrzostwa Europy w Glasgow.

Czwarte miejsce w tym samym biegu zajął Mateusz Borkowski, z wynikiem 1:48.77. Młody zawodnik już w Toruniu wypełnił wskaźnik na HME.

O minimum na Glasgow wciąż walczy Anna Sabat, W Lievin rzeszowianka wystartowała w biegu na 800 m, zajmując siódme miejsce z wynikiem 2:03.79. Tym samym wyrównała swoją życiówkę. Dodajmy, że minimum PZLA to 2:03:00. Bieg wygrała Etiopka Habitam Alemu z rezultatem 1:59.99

W finale biegu na 60 m ppł Klaudia Siciarz była szósta (8.13). Zwyciężyła Białorusinka Elvira Herman (8.00). Natomiast wśród płotkarzy lokatę tę powtórzył Dawid Żebrowski (7.89). Nieco wyżej uplasował się Damian Czykier, który zajął czwarte miejsce (7.80). Wygrał Francuz Pascal Martinot Lagarde (7.57).

Od piątku do niedzieli w Toruniu rozgrywane były Halowe Mistrzostwa Polski do lat 18 i 20. Wśród juniorów, w biegu na 3000 m zwyciężyli Klaudia Kazimierska, z czasem 10:01.99, oraz Aleksander Więcek z rezultatem 8:29.33. W trakcie imprezy padło kilka wartościowych wyników. W biegu na 400 m rekord Polski juniorek należący do Anny Kiełbasińskiej wyrównała Paulina Zielińska (54:14), W biegu na 200 m tyle, że w kategorii U18 rekord ustanowił Oliwier Wdowik ( 21.55). W tej samej grupie wiekowej, w biegu na 2000 m rekord ustanowiła zwyciężczyni Olimpia Breza (6:06.22). Warto te nazwiska zapamiętać.

Na świecie, wysoką formę zaprezentował w weekend 18-letni Norweg Jakob Ingebrigtsen, który podczas mityngu w norweskim Rud, w niemal samotnym biegu ustanowił halowy rekord Europy do lat 20 na 1500 m z czasem 3.36.21. Młodzian poprawił też rekord Norwegii na tym dystansie, należący do... brata Henrika (3:39.70). Jest to wynik nieznacznie lepszy od nowego halowego rekordu Polski na tym dystansie Marcina Lewandowskiego ( 3.36.50).

Podczas tego samego mityngu, Karoline Bjerkeli Grovdal - brązowa medalistka mistrzostw Europy w biegu na 10 000m z Amsterdamu, ustanowiła rekord kraju w biegu na 3000 m z czasem 8.44.68.

Najważniejszym wydarzeniem weekendu był mityng Millrose Games rozgrywany w Nowym Jorku. Nie zabrakło tam doskonałych wyników, ale też dramatycznych scen, które na długo pozostaną w pamięci.

[AKTUALIZACJA] Dramat na mityngu Millrose Games. Pacemaker reanimowany [WIDEO]

RZ



 

Tychy pamietają, Tychy biegają. Ku pamięci Pawła Lorensa

$
0
0

Każda miejscowość ma swoich bohaterów, zarówno tych historycznych jak i sportowych. Tychy również mają taką zasłużoną postać. Postać z historii (co najmniej) regionalnego sportu amatorów, bo Pawła Lorensa z pewnością możemy wpisać do galerii chwały tyskiego biegania.

Paweł Lorens urodził się w Kozach koło Bielska Białej, ale przez wiele lat był mieszkańcem Tychów. Przez lata, na dobre i złe, związany był z lekką atletyką. W 1996 r. zorganizował w Tychach pierwszą edycję międzynarodowego biegu ulicznego, który tutejszy MOSiR - przy współudziale SPLA, koleżanek i kolegów zgromadzonych w grupie biegowej 40 Latek Tychy - do dzisiaj kontynuuje.

Jako nauczyciel WF-u w Bojszowach, Paweł Lorens był też animatorem siatkówki młodzieżowej. Nam, amatorom biegania, zawsze służył radą, podpowiadał metody treningowe, ale przede wszystkim, był wspaniałym kolegą - jednym z nas, biegaczy. Nie patrzył na nas z wyżyn mistrzowskiego maratończyka. Biegał z nami po leśnych ścieżkach, zapraszał na nasze biegowe imprezy swoich sławnych kolegów i koleżanki. Tytuł „Biegowego Dziada Roku” Paweł przyjął z humorem, bardzo sobie go cenił.

Był „pełnokrwistym” człowiekiem, takim “do tańca i różańca”. Byłby na pewno zadowolony, widząc coraz większą gromadę biegających, ale i cieszących się przy ognisku swoich kolegów i koleżanki, jak również młodych adeptów biegania.

Dziewiąta edycja biegu odbędzie się 17 marca. Do wyboru jest… jeden dystans 10 km. Nie licząc oczywiście dzieci, które pobiegną na dystansach dostosowanych do wieku.

Jako że Tychy są dobrym miejscem nie tylko do inwestowania, ale i dla sportu, to serdecznie zapraszam na marcowy bieg. Tutejsze trasy są otwarte zawsze i dla każdego.

Strona imprezy:TUTAJ

9. Bieg Pawła Lorensa w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


"Pozdrowienia z gór Tienszan!" Wojciech Kopeć nadaje z... Kirgistanu [ZDJĘCIA]

$
0
0

Wojciech Kopeć kontynuuje treningowy marsz na Wschód. Kilka dni temu poleciał do Moskwy, gdzie spędził kilkadziesiąt godzin, spotkał się ze swoim nowym szkoleniowcem, świetnym maratończykiem Dmitrijem Safronowem, zrobił z nim mocny trening 19 km i… poleciał do Kirgistanu! Góry Tienszan to właśnie tajemniczy kierunek, który Wojtek wybrał na przygotowawczy obóz wysokogórski, a którego do tej pory nie chciał zdradzić.

– Chciałem lecieć do Kenii, jak teraz robi wielu naszych biegaczy – zdradza nam Wojciech Kopeć. – Trener mi to jednak odradził. Powiedział, że on był tam rok temu i wielu biegaczy z Rosji także, ale po obozie w Kenii żaden z nich nie biegał na tym poziomie, co tam trenowali i co biegali wcześniej. Dima uważa, że Kenia jest fajna (potwierdzam, bo byłem w Kenii w 2011 r.), są piękne trasy, fajne góry i dobra temperatura, ale żeby dobrze biegać po obozie w tym kraju, trzeba tam albo mieszkać na stałe, albo jeździć regularnie na pół roku, potem startować i wracać. Wszystko ze względu na specyficzny klimat – opowiada Kopeć i dodaje: – Trener Safronow zaproponował mi wyjazd do Kirgistanu, bo po treningach w tamtejszych górach dużo lepiej biega każdy. Góry są trochę niższe, a klimat zbliżony do naszego. Uwierzyłem mu i dlatego tu jestem – mówi Wojtek.

"Mój cel: życiówka w maratonie z nowym, znakomitym trenerem! Potem może rekord w Krynicy". Wojciech Kopeć i jego rosyjski kierunek

– Kirgistan to miejsce, gdzie prawie zawsze można spotkać wielu trenujących biegaczy z Rosji i Ukrainy. Teraz jest tu na przykład Mykoła Niżnik, młodzieżowy rekordzista Ukrainy na 3 i 5 km (rekordy życiowe 8:01 i 13:37, w tamtym roku pobiegł półmaraton w 1:03:14). W Bostari trenuje także rosyjska maratonka z wynikiem 2:24, obecnie chyba najlepsza w swoim kraju. A za 10 dni przyjeżdża z Rosji zawodnik z życiówką w maratonie 2:09:58 – opowiada Wojciech Kopeć.

Kopeć spędzi na obozie w Kirgistanie 48 dni, wróci do Polski 17 dni przed Orlen Warsaw Marathonem. To, według jego trenera, optymalny moment na zjechanie z gór przed docelowym startem. – Mieszkam i trenuję na wysokości 1650-1700 m n. p. m., ale można wbiec nawet na 4 tysiące metrów, więc w góry też się pewnie nie raz wybiorę – mówi.


– Na razie jest zimno, zwłaszcza rano, wczoraj na przykład było -6 stopni, a odczuwalna nawet minus 12 – opowiada. – Ale jak biegałem, nie było tego czuć. Śniegu nie ma prawie wcale, w nocy spadło troszeczkę, taki bardziej jak szron. W ciągu dnia sporo się ociepla, teraz jest +5 stopni, bezchmurne niebo i słońce. Tak ma być do końca lutego, a w marcu temperatura ma wzrosnąć nawet do +15 stopni. Warunki do trenowania są więc idealne – podsumowuje.

Kopeć narzeka za to na ubóstwo tras biegowych. – Szału nie ma. Można pobiec pętlę 10-kilometrową, są też dwie drogi do biegania, jedna bliżej jeziora, druga główna, asfaltowa, ze zrobionymi pomiarami: na jezdni jest narysowany odcinek długości 2 km, oznaczany co 100 m – śmieje się. To wszystko dosyć płaskie, na wysokości około 1700 m n. p. m. Natomiast w górach jest pętla krosowa długości 7 km, tam jeżdżą (lub dobiegają) biegacze ukraińscy, których poznałem. Na sto procent tam się z nimi wybiorę, chociaż trudno mi się z nimi porozumieć, mówią tylko po rosyjsku, a ja prawie nie znam tego języka, coś tylko ledwie rozumiem. No, ale teraz mam motywację, żeby się pouczyć rosyjskiego. Wziąłem ze sobą płyty do nauki i postaram się wrócić do Polski już z podstawową znajomością języka – uśmiecha się.

Wojciech Kopeć opowiedział nam też o organizacyjnej stronie swojego wyjazdu do Kirgistanu.

– Jestem w mieście Bostari, nad jeziorem, 3 i pół godziny drogi od stolicy - Biszkeku. Mam wynajęte mieszkanie w bloku, kuchnię, ciepłą wodę, internet, telewizję itd. 200 m od domu jest bazar działający raz w tygodniu, w niedzielę, mam więc gdzie kupić świeże owoce, jajka, domowe wino i inne ciekawe rzeczy prosto z domowej kuchni – śmieje się. – Do Bostari dojechałem wynajętą taksówką, która czekała na mnie na lotnisku w Biszkeku. W mieszkaniu mam zapewnione obiady i kolacje, natomiast śniadania muszę sobie przygotować sam. To jednak nie ma znaczenia, bo i tak z rana jadam mało – żartuje maratończyk z Warmii, mieszkający w podwarszawskim Józefosławiu.


Republika Kirgistanu w środkowej Azji to kraj mało znany w naszym kraju, do tej pory też chyba żaden z biegaczy nie wybierał tego kierunku na organizację obozu wysokogórskiego. Okazuje się, że wyjazd do Kirgistanu jest atrakcyjny także cenowo.

– Do Kirgistanu nie potrzebujemy wizy. Loty z Warszawy widziałem w cenie 1000-1800 zł w obie strony, a z Pragi - nawet za 700 zł! Za mieszkanie i wyżywienie (dwa posiłki domowej roboty - bardzo dobre!) płacę około 55 zł za dzień. Dodam do tego zakupy codzienne (owoce, pieczywo, woda itp.) to koszt całego obozu wyniesie około 4500 zł. Czyli: 48 dni w Kirgistanie wyniesie mnie (z przelotem!) taniej niż miesięczny pobyt w Szkalarskiej Porębie! – śmieje się biegacz z Olsztynka, zawodnik AZS UWM Olsztyn. – Na dodatek ja mieszkam tutaj sam, a można by spokojnie było dzielić mieszkanie na dwóch.

Kopeć zastrzega jednak: – Ale trzeba mieć dojścia, żeby tak korzystnie to załatwić. Bez pomocy mojego trenera, nigdy bym tutaj nie przyjechał, bo logistycznie ciężko byłoby mi wszystko zorganizować.

Wyjazd w tamten rejon i trenowanie z biegaczami z Rosji czy Ukrainy wzbudziło nieco kontrowersji wśród biegaczy śledzących poczynania Kopcia: zawodnicy z tamtych krajów są często łapani na stosowaniu dopingu, a Rosja za „doping państwowy” została nawet wykluczona z międzynarodowych struktur lekkoatletycznych. – Nie boję się trenować z nimi, ponieważ mam swój rozum. Stosuję tylko sprawdzone od lat suplementy i niczym innym się nie wspomagam – mówi nasz biegacz. – A mój trener Dmitrij Safronow jest, owszem, Rosjaninem, ale miał przecież paszport biologiczny, wielokrotnie startował w ważnych zawodach i był kontrolowany, m. in. jak zajął drugie miejsce w Fukuoce czy zdobył brązowy medal na ME w Barcelonie w 2010 r. Wiem, że wszystko wypracował ciężkim treningiem, właśnie na takich obozach w Kirgistanie, gdzie przebywał przez połowę roku, albo nawet dłużej.

Znaczącej poprawy wyników po obozie w górach Tienszan oczekuje także Wojciech Kopeć. – Chciałbym wrócić do swojego poziomu z 2014 roku, czyli wrócić do biegania maratonu w czasie poniżej 2:20 (rekord życiowy Kopcia z 2014 r. to 2:17:22– red.). Chcę też regularnie biegać półmaraton poniżej 1:06 oraz zaatakować barierę 30 minut na 10 km. Najważniejszy jednak jest maraton, marzy mi się rekord życiowy w Orlen Warsaw Marathonie.

Daleki wyjazd ma dla warszawskiego maratończyka jeszcze jedną zaletę. – Ja kocham podróżować, poznawać nowe miejsca i ludzi, i to też jest mój cel na tym obozie. Jak już mówiłem, chciałbym również nauczyć się komunikatywnie języka rosyjskiego. A potem – śmieje się – podbijać kolejne ciekawe państwa w Azji: Kazachstan, Uzbekistan, Mongolię… I samą Rosję przejechać koleją... Marzenie! – mówi Wojciech Kopeć.

Piotr Falkowski

zdj. Wojciech Kopeć


Suwalski Biegun Zimna - sportowy i bardzo kulturalny

$
0
0

Biegun Zimna – potoczna nazwa Suwalszczyzny, słynącej zimą z niskich temperatur, uznawanej powszechnie za najzimniejszy region Polski. Taką nazwę nadali zatem organizatorzy z suwalskiej Fundacji „Kierunek Ultra” 3-dniowej imprezie łączącej sport (bieganie i narciarstwo) z kulturą (projekcje filmowe, wystawa fotografii, spotkania ze sportowcami i podróżnikami).

Zaczęło się w piątkowy wieczór biegiem pod nazwą Nocny Patrol na dystansie 12,5 km, leśnymi i szutrowymi ścieżkami w sąsiedztwie Wigierskiego Parku Narodowego. Na mecie, usytuowanej na skraju lasu w  pensjonacie Sowa w Lipniaku (10 km od Suwałk) najszybciej pojawili się Jakub Ołowski z Wydmin koło Giżycka (potrzebował na pokonanie dystansu 53 i pół minuty) i suwałczanka Joanna Karczewska (niecała godzina i 5 minut).

W sobotę rano uczestnicy Bieguna Zimna ruszyli na „biegówki”. Zawody stylem klasycznym o Puchar Nadleśniczego Nadleśnictwa Suwałki rozegrano na specjalnie przygotowanej pętli Narciarskiej Trasy Biegowej „Papiernia”, na dystansach 12 km (dorośli) oraz 4 km (dzieci). Pośród prawie setki zawodników najlepsi okazali się: Hubert Paszkowski z Gołdapi (36:39 min.) i Aneta Ciborowska z Pisza (47:10) na trasie długiej oraz Itan Ciborowski z Pisza (15:26) i Gaja Szlengier (17:04) na krótkiej, która – co warto podkreślić – dała się wyprzedzić tylko jednemu chłopakowi, wspomnianemu zwycięzcy!

Sportową część Bieguna Zimna zwieńczyła Śnieżna Odyseja, niedzielny bieg terenowy na dystansie 27 km ścieżkami północnej, najbardziej pofałdowanej części Wigierskiego Parku Narodowego. Nieznane dla wielu, szczególnie zimą, miejsce, gdzie lodowiec pozostawił po sobie ślady w postaci licznych kemów, moren i pagórków.

Biegowy dublet „ustrzelili” zwycięzcy Nocnego Patrolu – Jakub Ołowski (2:02:33) i Joanna Karczewska (2:35:56).

– Pogoda dopisała, śnieg się utrzymał, noc była czarna, a na Odysei świeciło piękne słońce – podsumowała zadowolona Iwona Łobasiuk z Fundacji „Kierunek Ultra”.

Organizatorzy postarali się, by uczestnicy zmagań sportowych nie nudzili się w czasie wolnym od rywalizacji. W suwalskim hotelu Loft zorganizowali dla nich pokaz filmów z ubiegłorocznego Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady („Mira”, „Big World” i „Loved By All: The Story of Apa Sherpa”) oraz spotkania ze znaczącymi postaciami świata sportu i podróży: Dariuszem Strychalskim, niepełnosprawnym ultrabiegaczem, Zuzanną Andryczuk realizującą projekt Korona Ziemi (zdobyła do tej pory Mt. Blanc, Elbrus, Kilimandżaro i Aconcaguę), Karolem Zubrzyckim „Żubrem w Naturze”, podróżnikiem, który przekracza granice, by realizować swoje marzenia oraz Gniewomirem Skrzysińskim, biegaczem ultra i zapalonym weganinem, autorem bloga gniewomir.in - Myśl Jedz Biegaj i wydanej niedawno książki „Bieganie na weganie”.

Imprezie towarzyszyła też, otwarta podczas Bieguna Zimna, wystawa fotografii „Biegacze 2018” autorstwa Agnieszki Koziak z Białegostoku, prezentująca zdjęcia uczestników różnych imprez biegowych.

Piotr Falkowski

zdj. Koziak Photo


Maratony na świecie: Maraton w szkockim ogrodzie

$
0
0

Meadows Marathon to coroczna impreza charytatywna, która przyciąga do Edynburga prawie dwa tysiące biegaczy. Uczestnicy mają do wyboru kilka dystansów, od 5 km do królewskiego, przez co każdy może spróbować swoich sił.

Wbrew nazwie, zawodnicy nie biegają po łąkach. The Meadows to ogromny park miejski, mieszczący się niemal w sercu Edynburga. Zlokalizowane w nim są nie tylko alejki spacerowe, łąki, ale też korty tenisowe i klub krykieta. To miejsce spotkań, chętnie wybierane zwłaszcza przez studentów pobliskiego University of Edinburgh, treningów i popołudniowego relaksu a doroczny maraton jest największym organizowanym tutaj wydarzeniem. Choć trasa poprowadzona w pętlach może zniechęcać, niedogodności w pełni rekompensuje niezwykła atmosfera imprezy.

TERMIN

The Meadows Marathon odbędzie się 3.03.2019.

POGODA

To Wyspy Brytyjskie, Szkocja, więc nie warto się nastawiać na ciepło i piękną pogodę. Średnia temperatura o tej porze roku to 5-6 stopni Celsjusza, ale bywa zimniej. W najcieplejszych latach średnia nie przekracza 9 stopni. Opady są znaczne i częste przez cały rok.

TRASA

Trasę stanowi pętla w parku The Meadows. Jest płaska i prowadzi po pokrytych asfaltem alejkach. Organizatorzy zapewniają punkt z napojami, toalety oraz „karnawałową atmosferę”, muzykę na żywo i gorący doping.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Półmaraton, biegi na dystansach 5 i 10 km oraz sztafeta.

ZAPISY

Zapisy na maraton (indywidualny i sztafetowy) są dostępne pod TYM adresem. Krótsze biegi zostały już wyprzedane. Koszt udziału w imprezie to 45 funtów.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Wyjazd do Edynburga nie stanowi najmniejszego problemu. Tanie linie lotnicze oferują bezpośrednie połączenia z niemal wszystkich polskich lotnisk. Przy odrobinie szczęścia bilety można kupić już za kilkadziesiąt złotych. Te droższe kosztują około 300 zł w dwie strony.

KOSZTY POBYTU

Nocleg w centrum Edynburga to koszt od 50 zł (łóżko w pokoju wieloosobowym w hostelu) do 190-250 zł (prywatny pokój lub niewielki apartament). Posiłek w restauracji to wydatek minimum kilkunastu funtów. Ceny w sklepach są wyższe niż w Polsce. Warto zabrać trochę zapasów lub zaopatrzyć się w większą ilość gotówki.

INNE BIEGI

W Edynburgu odbywa się też uliczny maraton będący częścią festiwalu biegowego (25-26.05.2019): https://www.edinburghmarathon.com/

Strona The Meadows Marathon: www.meadowsmarathon.org.uk

KM


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>