Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Galen Rupp po operacji. Wiosną nie pobiegnie maratonu

$
0
0

Jeden z najbardziej znanych biegaczy na świecie, Amerykanin Galen Rupp poświęcił pierwszą część przyszłego sezonu. Wszystko po to, by wrócić do ścigania bez bólu i problemów ze ścięgnem Achillesa.

Dwukrotny medalista olimpijski poddał się zabiegowi usunięcia „pięty Haglunda”. Dolegliwość zwana też jałową martwicą guza piętowego. objawia się silnym bólem i  obrzękiem. Jeden problem może pociągać za sobą kolejne, jak podrażnienie kaletki głębokiej ścięgna Achillesa, lub jego uszkodzeniem.

W jednym z wywiadów zawodnik powiedział, że guzowe zmiany na piętach ma „odkąd pamięta”. Póki co operowana została jednak tylko lewa stopa, która sprawiała większe problemy. Zabieg odbył się 19 października. Kilkanaście dni po Maratonie Chicagowskim w którym Galen Rupp zajął 5. miejsce z wynikiem 2:06:21. Zawodnik uważa, że przygotowany był dobrze, ale inni zawodnicy tego dnia byli lepsi. Dodatkowo pod koniec, z powodu silnego bólu, chciał już tylko, żeby bieg  się skończył.

Ale prawdziwe problemy pojawiły się dzień po starcie. Spuchnięta noga uniemożliwiała maratończykowi chodzenie. Po konsultacji z lekarzem uznano, że najlepszą decyzją będzie operacja. Oprócz pięty, lekarze odbudowali też ścięgno Achillesa, które było częściowo naderwane w dwóch miejscach. Ich zdaniem gdyby zawodnik odwlekał decyzje o operacji doszłoby do zerwania. 

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za trzy miesiące Galen Rupp znów zacznie trenować. Powinien być gotów na któryś z jesiennych maratonów. Zapewne jednak jego głównym celem są innego igrzyska w Tokio. W 2020 roku Amerykanin może zdobyć swój trzeci olimpijski medal w karierze. Biegacz ma już srebro ma 10 000 m i brąz w maratonie.

Operacja kończy udany rok dla Galena Ruppa. Zawodnik wygrał maraton w czeskiej Pradze ustanawiając rekord życiowy 2:06:07. Jest to 3. wynik w historii Ameryki Północnej. Biegacz zwyciężył też popularny półmaraton Ostia-Rzym z czasem 59:47, co jest nie tylko jego życiówką, ale też 2. wynikiem w historii USA. Szczęścia zabrakło może tylko podczas Maratonu Bostońskiego. Z drugiej strony, gdyby tam nie zszedł z trasy, nie pobiegłby znakomicie 20 dni później w Pradze.

​RZ


Anita Włodarczyk czy ktoś z biegaczy? Kto lekkoatletą roku?

$
0
0

Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna IAAF ogłosiła nominacje do tytułu Sportowca Roku. Nazwiska najlepszych dworzan Królowej Sportu poznamy 4 grudnia. W gronie 10 wytypowanych kobiet znalazła się Anita Włodarczyk, mistrzyni Europy w rzucie młotem.

W „10” nominowanych połowa to biegaczki. Uznanie ekspertów IAAF zyskała m. in. Sifan Hassan. Brązowa medalistka mistrzostw świata w Londynie na 5000 m i aktualna mistrzyni Europy na tym dystansie, zadebiutowała w tym roku w ulicznym półmaratonie. Urodzona w Etiopii Holenderka przekroczyła linię mety biegu w Kopenhadze z czasem 1:05:15 i o 70 sekund poprawiła rekord Europy.

Głosować można również na: brytyjską sprinterkę Dinę Asher-Smith, mistrzynię Europy na 100 i 200 m oraz w sztafecie 4x100 m, Kenijkę Beatrice Chepkoech, rekordzistkę świata na 3000 m z przeszkodami, Shaunae Miller-Uibo z Wysp Bahama, triumfatorkę 200 m na Commonwealth Games (Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej) oraz dominatorkę 800 m, kontrowersyjną Caster Semenyę z Republiki Południowej Afryki.

Jeszcze więcej, bo aż sześciu biegaczy, znalazło się wśród nominowanych lekkoatletów. W elitarnym gronie nie mogło zabraknąć najszybszego maratończyka świata Eliuda Kipchoge, który oprócz rekordowego maratonu w Berlinie, wygrał też London Marathon. Kenijczyk to jedyny specjalista królewskiego dystansu wyróżniony w plebiscycie IAAF.

Pozostali biegacze, potencjalni Lekkoatleci Roku, to: dwaj kolejni Kenijczycy - Timothy Cheruiyot, zwycięzca Diamentowej Ligi na 1500 m i wicemistrz Afryki oraz Emmanuel Korir, najlepszy 800-metrowiec świata tego roku, amerykańscy sprinterzy Christian Coleman, halowy rekordzista świata na 60 m i triumfator Diamentowej Ligi na „setkę” oraz Noah Lyles, mistrz Pucharu Kontynentalnego na 100 i zwycięzca finału Diamentowej Ligi na 200 m oraz Abderrahman Samba z Kataru, dominator 400 m przez płotki.

Kolejnym etapem plebiscytu będzie głosowanie działaczy i kibiców, trwające do 12 listopada. Ci ostatni wyrażą swoją wolę online, w mediach społecznościowych. Efektem będzie lista zawężona do 5 osób i dopiero spośród nich zostanie wybrany laureat tytułu.

IB


Ultra na świecie: walijski Blade Runner. Ultramaraton na miarę komandosów SAS

$
0
0

Bezkresne wzgórza Walii, łagodne pagórki ciągnące się po horyzont, cisza, spokój i… tony śniegu. To właśnie one, w połączeniu z mrozem, nadają pazur biegowi o wdzięcznej nazwie Blade Runner Ultra Marathon. Odbywa się dwa razy do roku – latem i zimą, na terenie Parku Narodowego Brecon Beacons, najmłodszego z trzech chronionych obszarów Walii.

Zimowa edycja jest znacznie trudniejsza. Niech nikogo nie zwiodą krótki (jak na ultra) dystans, ani niepozorne wysokości bezwzględne tamtejszych gór. Choć szczyty nie wyrastają powyżej 900 m n. p. m., odległości i ukształtowanie terenu potrafią dać w kość. Zwłaszcza zimą. Brecon Beacons to obszar górski, na którym odbywają się słynne mordercze selekcje komandosów brytyjskiego SAS (Special Air Service). Stąd odbywający się tam bieg stał się kultowy dla miłośników tej elitarnej jednostki.

Blade Runner to pierwszy ultramaraton w oficjalnym kalendarzu biegów kwalifikacyjnych do UTMB, czyli pierwsza okazja na zdobycie punktów ITRA. Ciekawostką jest, że start i metę biegu wyznacza… budka telefoniczna. Klasyczna, czerwona, brytyjska budka telefoniczna, tkwiąca na górskim pustkowiu.

TERMIN

Zimowy ultramaraton odbędzie się 5.01.2019 r., letni - prawdopodobnie 6.07.2019.

POGODA

Zimą temperatura w Walii wynosi zwykle kilka stopni powyżej 0. Bieg jednak odbywa się w górach, gdzie będzie sporo zimniej. Należy się nastawić na duże opady śniegu oraz silny wiatr.

TRASA

Trasa biegu to pętla długości 49,9 km. Rozpoczyna się i kończy w centrum aktywności i edukacji Storey Arms przy legendarnej budce telefonicznej, związanej także z selekcją SAS. Trasa Blade Runner przebiega po szlakach leśnych, ścieżkach górskich i starych rzymskich drogach. Przewyższenie wynosi 2130 m.

Na trasie znajdują się punkty kontrolne oferujące także jedzenie i picie.

ZAPISY

Dostępne na stronie Blade Runner Ultra Marathon. Start w biegu to koszt 65 funtów. Należy mieć wyposażenie obowiązkowe (plecak, kurtka przeciwwiatrowa, telefon, zegarek, mapa, jedzenie i picie, rękawiczki, czapka, gwizdek, apteczka, kompas, czołówka z zapasowymi bateriami).

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

DOJAZD

By dotrzeć na ten wyjątkowy bieg, należy wybrać lot do Wielkiej Brytanii – najlepiej do Cardiff lub Bristolu, ale z bardziej oddalonych lotnisk też uda się bezproblemowo dojechać. Dalej musimy skorzystać z kolei. Najbliższa duża stacja kolejowa to Abergavenny, do której można dojechać bezpośrednio z północy lub z przesiadką Newport z południa. Do Storey Arms Centre kursują autobusy.

KOSZT POBYTU

Noclegi to koszt od 100 do 250 zł. Zarejestrowanym uczestnikom biegu organizatorzy przesyłają listę sprawdzonych kwater w pobliżu. Skorzystanie z niej jest dobrym pomysłem, bo w bezpośrednim sąsiedztwie centrum Storey Arms trudno znaleźć nocleg za pomocą popularnych serwisów. Należy się nastawić na wysokie ceny w sklepach i lokalach.

KM


Kawauchi pobiegnie w Wenecji. Dziesiąty maraton... i ostatni w tym roku

$
0
0

Yuki Kawauchi będzie gwiazdą maratonu w Wenecji, który w najbliższy weekend odbędzie się po raz 33. Japończyk pobiegnie 10 raz w tym roku i, jak wynika z jego kalendarza startów, po raz ostatni w 2018 r. na królewskim dystansie.

Kawauchi planuje ukończenie 100 maratonów w czasie poniżej 2 godzin i 20 minut. Venice Marathon będzie w tej serii już 87 biegiem. Triumfator maratonu w Bostonie ma też na bieg w Wenecji plan dodatkowy. Chce go wygrać jako pierwszy Japończyk.

Realizacja marzenia nie jest niemożliwa. W elicie biegu jest kilku zawodników z Etiopii i Kenii ze zbliżonymi do Kawauchiego życiówkami. Na starcie staną m. in. Philip Kangogo Cheruiyot, piąty w chińskim Lanzhou Marathonie, Kipkemei Mutai - 13 zawodnik ubiegłorocznego maratonu w Paryżu i Gilbert Kipleting Chumba, który przed rokiem ukończył maraton w Wenecji na 4 miejscu, a za zarobione pieniądze kupił krowę, którą nazwał… Venice.

W gronie  faworytek organizatorzy wymieniają Kenijkę Angelę Jemesunde Tanui, która w tym roku w Rzymie przekroczyła metę na 10 miejscu i Chorwatkę Nikolinę Sustić, która jest ultramaratonką. Aktualna mistrzyni świata w biegu na 100 km stanęła w tym roku na podium Treviso Marathonu, a tuż poza nim ukończyła maraton w Padwie.

Na zmodyfikowanych trasach prowadzących przez multimedialne, futurystyczne muzeum M9, w dwóch biegach imprezy (10 km i maraton) wystartuje 13 tys. biegaczy z 67 krajów. Najwięcej będzie wśród nich Francuzów i Brytyjczyków.

IB


Polak mistrzem świata weteranów w maratonie! „Niesamowite uczucie!”

$
0
0

Warto było czekać na oficjalne wyniki Mistrzostw Świata Weteranów w biegu maratońskim. W kanadyjskim Toronto, złoto w kategorii M35 wywalczył Michał Orzeł! Zawodnik nie miał konkurencji. Dosłownie.

Mieszkający w Warszawie biegacz uzyskał czas 2:35:11, czym ustanowił rekord życiowy. Jak już informowaliśmy, wynik ten dał mu w Maratonie Toronto drugie miejsce w kategorii M35-39. Polak nie był jednak sklasyfikowany w mistrzostwach świata weteranów. Jak się okazało, był problem z potwierdzeniem jego udziału w walce o medale w tej konkurencji. Sprawa została jednak szczęśliwie wyjaśniona.

37-letni Michał Orzeł wcale nie musiał wylądować na najwyższym stopniu podium. Kanadyjczyk Christopher Aranda, który wygrał klasyfikację wiekową M35-39 w Toronto, nie został jednak zgłoszony do mistrzostw świata. Złoty medal przypadł zatem Polakowi! Jest on zresztą jedynym zawodnikiem, który wywalczył medal w tej kategorii wiekowej.

- Chciałem w tym roku wystartować w mistrzostwach „masters” i powalczyć o pudło w kategorii. Nie spodziewałem się jednak tak wysokiej pozycji. Miałem raczej cichą nadzieję, że uda się wskoczyć na 3 miejsce. Uczucie jest niesamowite, bardzo się cieszę! - powiedział nam Michał Orzeł, który tak relacjonuje przebieg maratonu:

- W dniu startu było trochę zimno, tylko dwa stopnie powyżej zera. Na szczęście nie padało. Do 24 km biegło mi się bardzo dobrze. Miałem lekki zapas, później, niestety, grupka, w której biegłem, zaczęła się rozpadać. Profil trasy zmienił się na lekko pofałdowany. Na 33 km był nawrót, po którym liczyłem, że będzie trochę mnie niosło. Było jednak odwrotnie. Około 35 km złapała mnie kolka, przez co na chwilę musiałem się zatrzymać. Udało się mimo wszystko osiągnąć rekord życiowy - opowiada szczęśliwy biegacz.

To dopiero początek „weterańskiej” przygody maratończyka. Orzeł zapowiada, że wystartuje w Toruniu podczas Halowych Mistrzostw Świata „mastersów”. Oprócz konkurencji rozgrywanych pod dachem, w programie znajduje się także uliczny półmaraton i to właśnie w tej rywalizacji chce powalczyć warszawianin.

Do tej pory, największym sukcesem Michała było 4 miejsce podczas mistrzostw Polski seniorów w maratonie w 2017 roku.

Mistrzostwa świata rozgrywane podczas maratonu w Toronto nie cieszyły się, niestety, dużym zainteresowaniem biegaczy. W grupie wiekowej K35-39 złoto zdobyła Brytyjka Amy Bradley z czasem 4:00:40, podczas gdy najlepszy wynik w tej grupie wiekowej uzyskała Polka Julia Budniak - 2:39:10. Oznacza to, że kilkanaście zawodniczek przed  biegaczką z Wysp nie było zainteresowanych zgłoszeniem do mistrzostw.

Na olbrzymie uznanie zasługuje natomiast wyczyn mistrza w kategorii M70 Gene’a Dykesa, który pokonał królewski dystans w 2:55:22!!! Biegacz, nie bez przyczyny, jest nazywany „amerykańskim Edem Withlockiem”. Pochodzący z Filadelfii 70-letni maratończyk był bliski pobicia rekordu świata należącego do legendarnego Kanadyjczyka (2:54:48). Na pocieszenie został mu nowy rekord USA w tej grupie wiekowej.

Wyniki MŚ weteranów

RZ


Monika Stefanowicz w mocnej elicie półmaratonu w Walencji

$
0
0

Drugi raz w tym roku do Walencji zjadą jedni z najlepszych biegaczy na świecie. Po wiosennych mistrzostwach świata, przyszła pora na 28 Medio Maratón Valencia - Półmaraton Walencki. W zaproszonej elicie jest Polka Monika Stefanowicz.

Miasto nad Morzem Śródziemnym można uznać za stolicę kobiecego biegania na dystansie 21,097 km. To właśnie tu padły dwa rekordy świata pań, zarówno w biegu bez udziału mężczyzn, jak i w mieszanym. Pierwszy (1:06:11) ustanowiła Etiopka Netsanet Gudeta podczas wspomnianych mistrzostw świata, autorką drugiego (1:04:51) jest zwyciężczyni ubiegłorocznego Półmaratonu Walenckiego, Kenijka Joyciline Jepkosgei. Dodajmy, że obie trasy nieco się od siebie różniły.

Obu zawodniczek zabraknie tym razem na starcie, nie sprawdzą się więc w bezpośrednim pojedynku. Pod ich nieobecność faworytką rywalizacji jest Kenijka Edith Chelimo z rekordem życiowym 1:05:52 (2017 r.). Rezultat ten dał jej wygraną w Cardiff i największy sukces w karierze. Stała też na podium półmaratonów w Berlinie i Ołomuńcu.

Jedną z najpoważniejszych rywalek Kenijki wydaje się być rodaczka Mary Wacera, wicemistrzyni świata w półmaratonie z 2014 roku. Jej najlepszy wynik w karierze wynosi 1:06:29. Prywatnie, była żoną maratońskiego mistrza olimpijskiego z Pekinu Samuela Wanjiru, który zmarł w 2011 roku. Trudno jednak powiedzieć, żeby to było udane małżeństwo. Biegacz był oskarżony o grożenie jej śmiercią i straszenie bronią.

W stawce Medio Maratón Valencia znajdą się też inne zawodniczki z Afryki z „życiówkami” sporo poniżej 1:10:00, np. Etiopki Buze Diriba (1:06:50) i Helen Bekele (1:07:47) oraz Kenijki Diana  Chemptai (1:07:55) i Caroline Rotich (1:09:41). Gospodarze liczą na naturalizowaną Hiszpankę Trihas Gebrę, która jest rekordzistką kraju (1:09:51).

Dla Moniki Stefanowicz start w Walencji będzie dobrym sprawdzianem przed Wojskowymi Mistrzostwami Świata w Bejrucie, które odbędą się już 11 listopada. Na początku października trzykrotna olimpijka zajęła 5. miejsce w półmaratonie w Glasgow z wynikiem 1:16:05. Jej rekord życiowy wynosi 1:12:14 i pochodzi sprzed 3 lat. Ostatnio szlifowała formę w Szklarskiej Porębie.

Walencja to nie tylko mocna kobieca elita. W 2014 i 2015 roku był to najszybszy półmaraton na świecie. Duża w tym zasługa naturalizowanego reprezentanta Bahrajnu Abrahama Cherobena, która wygrywał z czasami 58:48 (rekord trasy) i 59:10. Z „życiówką” 58:40 jest trzecim zawodnikiem w tabelach historycznych na dystansie półmaratonu.  Biegacz wraca nad Morze Śródziemne po czwartą wygraną w tej imprezie.

O szybkie tempo zadba aż 14 zawodników z wynikami poniżej 60 minut. Jest wśród nich Kenijczyk Solomon Kirwa (58:44), jeden z pacemakerów Eliuda Kipchoge na tegorocznym, rekordowym maratonie w Berlinie. Na starcie w Walencji stanie Amerykanin Josphat Boit (1:01:33), który najdłużej prowadził bieg po rekord świata.

W elicie są także Etiopczyk Jemal Mekonnen, najszybszy debiutant w historii półmaratonu z życiówką 59:00 oraz Kenijczycy Jorum Okombo (58:48), Abraham Kiptum (59:09) i Leonard  Komon (59:14). Hiszpanie liczą na start czwartego maratończyka ME w Zurychu i Berlinie Javiera Guerrery, którego wizytówką jest wynik 1:02:22.

Medio Maratón Valencia odbędzie się w niedzielę 28 października. Start o godzinie 9. Chęć udziału w zawodach wyraziło ponad 15 tys. uczestników.

RZ


 

Radośnie po warszawskich wydmach. Rusza jesienny cykl Wesołych Biegów Górskich

$
0
0

Sezon biegów górskich w Warszawie (jakkolwiek dziwnie to z pozoru brzmi) rozkręca się na dobre. Kilka dni temu pisaliśmy o Biegu Górskim Entre, który odbędzie się na Górce Moczydłowskiej 17 listopada. A już w sobotę w Starej Miłośnie rozpocznie się jesienna odsłona cyklu Wesołych Biegów Górskich.

To seria czterech kameralnych biegów, rozgrywanych na trzech dystansach, do tego dwa dystanse dla amatorów nordic walking. Przepiękne lasy na mazowieckich wydmach i – jak sama nazwa imprezy wskazuje – radosna atmosfera zawodów, to znaki firmowe Wesołych Biegów Górskich – Jesień 2018. 

W zawodach, o których zimowym wydaniu (rusza w grudniu) stołeczni biegacze mówią często „młodszy brat Falenicy”, startują biegacze nie tylko z Warszawy, ale i z dalej położonych miejscowości Mazowsza. Spora część pojawia się w Starej Miłośnie regularnie. Mierzą się w ten sposób ze swymi „tradycyjnymi” rywalami, ale także z „życiówkami”, ustanowionymi na tej trasie.

A ta, choć w nizinnej Warszawie, daje nieźle w kość. Na 2-kilometrowej pętli, którą trzeba pokonać 5, 3 lub 1 raz (dystanse do wyboru to 10, 6 i 2 km), są 3 solidne, długie podbiegi (zwłaszcza na ostatnim można nierzadko usłyszeć bogaty repertuar mocno niecenzuralnych okrzyków) i kilka drobniejszych.

Zgłaszać się można na poszczególne biegi albo cały cykl, wypełniając formularz internetowy lub w biurze zawodów przed biegiem.

Impreza organizowana jest przy wsparciu Urzędu Dzielnicy Wesoła miasta stołecznego Warszawy.

PF

zdj. Piotr Siliniewicz Silne Studio

Dominika Stelmach triumfuje w Chinach! "Jakimś cudem..."

$
0
0

Jeszcze 2 tygodnie temu Dominika Stelmach spod kołdry donosiła o chorobie i żałowała, że nie startuje w Poznań Maratonie. Wydawało się, że inne plany biegowe też będzie musiała zweryfikować, na szczęście stało się inaczej.

Podczas dzisiejszego Changan Ford Ultra Challenge, Polka obroniła swój tytuł sprzed roku i linię mety 50-kilometrowego Zishan Lake Ultra przekroczyła jako pierwsza.

„Jakimś cudem wygrałam” - napisała na swoim profilu Dominika Stelmach, która do pokonania miała upał i trudną trasę poprowadzoną w prowincji Hubei.

„Dałam radę po tych wszystkich perypetiach. Na mega trudnej trasie. Naprawdę nie wiedziałam, jak zareaguje mój organizm. Szczególnie, że nie planowałam tego wyścigu” - dodała mistrzyni Polski w maratonie z 2017r. i wicemistrzyni świata w długodystansowym biegu górskim.

Na mecie chińskiego biegu, Dominika Stelmach zanotowała czas 3h26’.

„Znacznie wolniej niż w RPA, ale szybciej niż rok temu w Chinach. ...tak się cieszę” - podsumowała swój start druga zawodniczka tegorocznego Two Oceans Marathon i zwyciężczyni Wings for Life World Run w Pretorii.

Na pozostałe wyniki tej imprezy trzeba jeszcze poczekać. Zwycięstwo Dominiki jest jednak pewne. Imprezę rozegrano na dystansie 50 i 100 km w Xianning. Biegiem towarzyszącym był dystans 5 km. We wszystkich biegach imprezy wzięło udział 2300 biegaczy z 27 krajów. Ich zmagania, a przede wszystkim triumf polskiej biegaczki na żywo można było zobaczyć w chińskiej telewizji.

IB



Mocne zakończenie sezonu czyli pierwszy Runmageddon w Siedlcach

$
0
0

W dniach 17-18 listopada br. w Siedlcach odbędzie się ostatni w tym sezonie Runmageddon, podczas którego mieszkańcy Siedlec i okolic będą mogli spróbować swoich sił w najpopularniejszym w Polsce cyklu biegów z przeszkodami. Na starcie będą mogły stanąć dzieci w wieku 4-11 lat oraz dorośli. Dodatkowo, w Siedlcach rozegrany zostanie Finał Ligi Runmageddonu oraz III Mistrzostwa Polski Biegów Przeszkodowych.

To będzie prawdziwie sportowy, jesienny weekend z Runmageddonem. Ekstremalny bieg w Siedlcach odbędzie się  przy ul. Jana Pawła II 6 na Stadionie Miejskim. Z jednej strony będzie to okazja dla każdego, by poznać smak ekstremalnego biegu z przeszkodami. Z drugiej zaś będą to zawody dla najwytrwalszych Runmageddończyków i biegaczy przeszkodowych, którzy przyjadą do Siedlec, by wystartować w Finale Ligi Runmageddonu oraz w III Mistrzostwach Biegów Przeszkodowych. - Pierwszy raz będziemy w Siedlcach z naszym sportowym wydarzeniem. Mamy nadzieję, że zarazimy ekstremalnym bakcylem mieszkańców Siedlec i okolic. Dołożymy wszelkich starań, by ten event był mocnym zakończeniem sezonu i wyzwolił pozytywną energię zarówno w uczestnikach jak i startujących.  - mówi prezes Runmageddonu, Jaro Bieniecki.

Pierwszego dnia eventu, w sobotę 17 listopada odbędą się serie formuły Intro i Rekrut, a także Runmageddon Kids. Dzieci w wieku 4-11 lat będą mogły zmierzyć się z jednokilometrową trasą Runmageddonu Kids najeżoną ponad 10 przeszkodami. Dorośli oraz młodzież po 16 roku życia, za zgodą osobistą rodzica będą mogli spróbować swoich sił w Intro, trzykilometrowym dystansie z minimum 15 przeszkodami, przeznaczonym dla debiutantów oraz w sześciokilometrowej formule Rekrut naszpikowanej ponad 30 przeszkodami. Tego dnia na starcie pojawią się również nowo wybrani i aktualni samorządowcy, którzy rywalizować będą w II Mistrzostwach Samorządowców. Niedziela 18 listopada będzie dniem dla doświadczonych Runmageddończyków i biegaczy przeszkodowych, którzy wystartują w Finale Ligi Runmageddonu oraz III Mistrzostwa Polski Biegów Przeszkodowych.

Więcej informacji o wydarzeniu znaleźć można na stronie https://www.runmageddon.pl/imprezy/final-ligi-runmageddonu-siedlce-17-11.... Zapisy online do udziały w wybranych mistrzostwach lub w seriach Open Runmageddonu trwają do czwartku 15 listopada do godziny 14:00.

źródło: Runmageddon


Polscy żołnierze bezkonkurencyjni w NATO. W przełajach całe podium nasze!

$
0
0

Całe podium – dla Polaków. Biało-czerwoni żołnierze biegacze zdominowali Mistrzostwa Sojuszniczego Dowództwa Sił Powietrznych NATO w biegach przełajowych. Rywalom z sojuszniczych krajów nie oddali nawet jednego medalu!

Zawody sportowe o prymat w NATO odbywają się w ciągu roku w różnych dyscyplinach. W biegach są to na zmianę przełaje i rywalizacja na orientację. Polska bierze w nich udział od 2001 roku. I od początku jest w tych konkurencjach najlepsza!

Biegi przełajowe rozegrano w belgijskiej miejscowości Koksijde, na pętli długości 1800 metrów. Żołnierze pokonywali ją 5 (czyli 9 km), a żołnierki 3 razy (5,4 km). Bardzo szybko po starcie nie było wątpliwości, kto rozdaje karty. Polacy zajęli czołowe pozycje i niewiadomą było tylko to, która i który z nich zdobędzie medal jakiego koloru.

Znakomicie wojskową karierę rozpoczął Szymon Kulka. Były policjant wstąpił w szeregi armii na przełomie maja i czerwca, w Koksijde pierwszy raz startował w barwach Wojska Polskiego. Na przełajowej trasie od razu objął prowadzenie i parł do mety, ścigany tylko przez Mariusza Giżyńskiego.

– Trasa była wymagająca, pagórkowata i piaszczysta, wytyczono ją na nadmorskich wydmach, bo jesteśmy nad Morzem Północnym. Na każdej pętli były 3 mocne podbiegi po piachu – relacjonuje starszy szeregowy Mariusz Giżyński. – Szymon narzucił mocne tempo, a że specjalizuje się w krótszych dystansach, jest od nas, maratończyków, znacznie szybszy. Starałem się, by moja strata nie urosła za bardzo. Heniek Szost po 3 pętli nie wytrzymał i w walce o zwycięstwo liczyliśmy się tylko my dwaj. Na jednym z zakrętów Szymon Kulka podkręcił lekko nogę i zacząłem się do niego zbliżać, zabrakło mi jednak 5 sekund – opowiada nam Mariusz Giżyński, który służy w armii od 2010 roku w JW1156 Krzesiny koło Poznania.

Czas Szymona Kulki to 29 minut i 18 sekund.

Henryk Szost dobiegł trzeci, z ponad minutową stratą do najszybszego duetu, a czwarte i szóste miejsca zajęli przedstawiciele Wojska Polskiego, biegający na co dzień na orientację: Michał Olejnik i Bartosz Pawlak. Rozdzielić naszych zdołał jedynie Belg Dave Maes.

Skład reprezentacji Polski uzupełnili w Koksijde Marek Kuryj, Szymon Bielecki i Michał Surowiec, dla których powołanie na mistrzostwa było nagrodą za osiągnięcia sportowe.

Drużynowo Polacy wygrali zdecydowanie, wyprzedzając brytyjskie Royal Air Force i Królewskie Siły Powietrzne Holandii.

Natowskie mistrzostwa (i to chyba jeszcze bardziej niż mężczyźni) zdominowały także polskie żołnierki. Zajęły pięć czołowych miejsc. Na 5,4-kilometrowej trasie triumfowała Olga Ochal, 37 sekund przed Moniką Stefanowicz, dla której wojskowe ściganie było mocnym przetarciem 3 dni przed niedzielnym maratonem w Walencji i 39 sekund przed Dominiką Napieraj. Tuż za nimi przybiegły Aleksandra Hornik i Agnieszka Jerzyk.

Drużynowo reprezentacja kobiet Wojska Polskiego zdecydowanie wyprzedziła Brytyjki i Belgijki. Startowali jeszcze żołnierze ze Stanów Zjednoczonych i Niemiec, w sumie biegacze z 6 krajów sojuszniczych NATO.

 

–Nie mieliśmy tym razem zbyt mocnych rywali – przyznaje uczciwie Mariusz Giżyński. – W poprzednich latach startowali czasami bardzo mocni biegacze, na przykład ze Stanów Zjednoczonych. Tym razem poziom zawodów armii NATO mógłbym porównać do mistrzostw Polski – ocenia wicemistrz Sojuszniczego Dowództwa Sił Powietrznych NATO w biegach przełajowych.

Piotr Falkowski


Kraków: Pobiegli w maskach antysmogowych [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Ponad 700 osób przyłączyło się do Air Run – biegu w maskach antysmogowych.

Bieg jest częścią kampanii „Wiem, czym oddycham”, zainicjowaną przez jedno z towarzystw ubezpieczeniowych. To cykl działań edukacyjno – aktywizujących, ukierunkowanych na przeciwdziałanie problemowi smogu; uczestnicy dowiadują się jak zanieczyszczone powietrze wpływa na jakość zdrowia i życia i jak temu przeciwdziałać. Montowane są czujniki antysmogowe (300 czujników w 250 miejscowościach w 2017 r.), prowadzone szkolenia i akcje edukacyjne.

Istotną rolą kampanii jest zwrócenie uwagi osobom uprawiającym sport na ryzyko wdychania smogu podczas zwiększonego wysiłku fizycznego. Celem organizatorów jest popularyzacja masek antysmogowych wśród biegaczy i osób aktywnych fizycznie w lokalizacjach dotkniętych problemem smogu. Problem jest ważki - spośród 50 miast o największym zanieczyszczeniu powietrza w Unii Europejskiej aż 36 znajduje się w Polsce.

Kraków to jedno z najbardziej zanieczyszczonych polskich miast, a normy stężenie pyłu zawieszonego PM10 i dożo groźniejszego dla zdrowia pyłu PM2,5 przekraczane są tu wielokrotnie, szczególnie jesienią i zimą, podczas ogrzewania domów i kamienic wszystkim tym, co akurat mieszkańcy mają pod ręką. To ogromny problem, bo z kominów wydostają się często rakotwórcze substancje.

Poziom zanieczyszczenia powietrza w Krakowie był dziś - w zależności od dzielnicy - umiarkowany i dobry.

Biegano na 5 i 10 km na Bulwarach Wiślanych. Miasteczko biegowe zlokalizowano na skwerze przed Wawelem. Udział w biegu był całkowicie bezpłatny, a w pakiecie startowym znalazły się m.in. koszulka i maseczka antysmogowa (nie wszyscy zdecydowali się na jej użycie podczas biegu). Najlepsi uczestnicy - na 5 km wygrali Ela Lewicka (19:29) i Adam Czerwiński (15:42), na 10 km Maria Bahranowska (41:28) i Jakub Woźniak (34:11) - otrzymali oczyszczacze powietrza i sensory jakości powietrza.

Pełne wyniki: TUTAJ

red.

fot. Łukasz Myszkowski


Gliwicka Prowokacja na jesienne smutki i przeziębienie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa to impreza, która nigdy się nie nudzi. Chociaż trwa już piąty sezon i odbywa się co miesiąc, uczestników nie ubywa. Wręcz przeciwnie! Organizatorzy co roku są zmuszeni szukać większej sali na Bal Zwycięzców kończący roczne zmagania. Prowokatorom nie przeszkadzają ani zimno, ani upał, ani deszcz. Regularne uczestnictwo w sobotniej Prowokacji to już styl życia.

- W tym roku jestem tutaj ósmy albo dziewiąty raz. Jest rodzinna atmosfera, taka, że moje dzieci też chętnie przyjeżdżają. Jest zupełnie inaczej niż gdzie indziej na biegach. Lepiej – mówi Aneta Kalisz. – Startujemy rekreacyjnie, dla sportu, zabawy, dla wyjścia z domu i zarażenia dzieci aktywnością. Ruch ma ogromne znacznie dla zdrowia. Ja czterdzieści lat siedziałam przy biurku, potem zaczęłam tutaj przyjeżdżać. Początkowo raz w miesiącu, ale to wystarczyło. Przez rok startów całą rodziną ani razu nie chorowaliśmy.

Takich „prowokacyjnych” rodzin jest więcej. Nie wyobrażają sobie miesiąca bez Prowokacji, zabierają swoje dzieci niezależnie od pogody, przekazując pozytywne wzorce. Najmłodsi biegają, chodzą z kijami, jeżdżą na rowerkach albo hulajnogach. Ci, którzy sami nie potrafią jeszcze biegać, jeżdżą w wózkach a nawet pokonują trasę w objęciach rodziców, w chustach. Na mecie mogą liczyć na coś słodkiego i pamiątkowy medal. Dzięki uczestnikom Prowokacji, którzy przynoszą własne medale i przekazują je na nagrody dla dzieci, pamiątek nigdy nie brakuje. Dzisiaj dodatkowymi nagrodami były żelki w kształcie wielkich pająków – prezent od jednej z biegaczek.

Akcentów związanych z Halloween było więcej. Niektórzy uczestnicy spontanicznie przyszli na start w przebraniach. Wśród nich była Aleksandra Kochanek z Gliwic: - Dzisiaj jestem szalonym naukowcem – mówiła, prezentując straszny makijaż i rekwizyt w postaci szkieletu, z którym pokonała całą trasę. – Mamy dzisiaj taki szalony dzień, tutaj miło się biega, więc warto trochę zaszaleć. Ja uwielbiam zmiany, uwielbiam się inspirować i dzisiaj zainspirowało mnie Halloween. Zabawa, śmiech… to jest tutaj najważniejsze. Ludzie na trasie się do mnie uśmiechali, robili sobie zdjęcia, reagowali bardzo pozytywnie – przyznała. – Na Prowokacji jestem w tym roku dziesiąty raz, nie opuściłam ani jednej. Zarażam się tutaj optymizmem, atmosferą, tym, ilu jest ludzi w każdym wieku, od zera do setki. Tutaj nikt nie patrzy na to czy zrobi wyżyłowany wynik, ale chce się ruszyć i być z innymi.

Byciu razem sprzyja formuła Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej – mierząca trochę ponad 4 km łatwa trasa w parku, możliwość wyboru sposobu jej pokonania oraz cała otoczka towarzysząca imprezie. Po starcie każdy otrzymuje coś słodkiego oraz banana lub kiełbasę, którą można upiec przy ognisku. Ono, zwłaszcza w chłodniejsze miesiące, skupia i integruje uczestników. Można się też napić legendarnej herbaty a od niedawna także kawy przygotowanej przez baristów. Do dyspozycji są nawet masażyści, więc bardziej ambitni zawodnicy mogą liczyć na ukojenie po długim lub szybkim biegu.

KM


W Sejmie RP o nordic walking

$
0
0

W Sejmie Rzeczpospolitej Polskiej odbyło się posiedzenie Parlamentarnego Zespołu do spraw propagowania aktywności fizycznej jakąś jest nordic walking. Wzięli w nim udział wiceminister sportu Jarosław Stawiarski, przewodniczący komisji prof. Grzegorz Raczak, była wiceminister zdrowia poseł Beata Małecka-Libera, prof. Wojciech Drygas oraz prezes Polskiej Federacji Nordic Walking Olgierd Bojke. Do udziału w spotkaniu zaproszono grono specjalistów: instruktorów i trenerów prowadzących zajęcia nordic walking, nauczycieli wychowania fizycznego oraz samorządowców zaangażowanych w propagowanie aktywności fizycznej w swoich gminach.

Dyskusja dotyczyła korzyści płynących z uprawiania nordic walking na poziomie rekreacji oraz możliwości jego upowszechniania. Dzielono się doświadczeniami i pomysłami, wymieniano uwagi. Każdy z uczestników spotkania miał możliwość zabrania głosu i zaznaczenia najistotniejszych kwestii.

Zebranie było okazją do przedstawienia raportu Akademii Zdrowia Santander Consumer Banku „Marsz po długie zdrowie”. Podsumowuje on projekt Nordic Walking na Receptę, prowadzony przez Polską Federację Nordic Walking przy współpracy z Ministerstwem Sportu i Turystyki. Sponsorem akcji jest Santander Consumer Bank. Akcja jeszcze się nie zakończyła, trwa od maja do końca listopada, ale już widać jej efekty. Do września włącznie w bezpłatnych zajęciach prowadzonych w ponad stu miejscowościach w Polsce wzięły udział ponad 24 tysiące osób.

Nordic Walking to forma aktywności wyjątkowo bezpieczna i łatwo dostępna. Ma tak wiele pozytywnych skutków dla zdrowia i samopoczucia, że trudno je wymienić w krótkim tekście. Korzyści dotyczą nie tylko zdrowia fizycznego, ale też poprawy samopoczucia oraz tworzenia się więzi. Ten społeczny aspekt zajęć nordic walking wyraźnie akcentowali uczestnicy zebrania, wskazując nie tylko na tworzące się nowe relacje, ale też wzajemną motywację czy poczucie przynależności do grupy w przypadku osób samotnych i niezaangażowanych.

Badania wykazują, że Polacy nadal są mniej aktywni fizycznie niż statystyczni Europejczycy. Dotyczy to zwłaszcza osób w starszym wieku. Projekty upowszechniające ruch są zatem potrzebne a te propagujące aktywność tak uniwersalną jak nordic walking, idealnie sprawdzają się w społeczeństwie. Może ona być traktowana jako lekarstwo, zwłaszcza dla grup obciążonych. Wyraźnie zaznaczono jednak, że zajęcia takie muszą odbywa się pod opieką kompetentnych instruktorów, którzy zaszczepią zwyczaj przeprowadzania rozgrzewki przed i rozciągania po treningu, ale też odpowiednio dobiorą jego intensywność dla poszczególnych osób, uwzględniając ich wiek, kondycję, ewentualne problemy zdrowotne.

Przewodniczący komisji prof. dr hab. Grzegorz Raczek zwracał też uwagę na potrzebę konsultacji lekarskiej, zwłaszcza w przypadku przebytych wcześniej lub trwałych chorób. Sam stosuje nordic walking w rehabilitacji pacjentów swojego oddziału a na zajęcia zaprasza… także lekarzy. Jego pracownicy potwierdzają, że z treningów z ordynatorem lepiej nie rezygnować. On sam jest doskonałym przykładem łączenia teorii i praktyki.

– Posiedzenie Parlamentarnego Zespołu do spraw propagowania aktywności fizycznej jakąś jest nordic walking nie było pierwszym tego typu spotkaniem, ale po raz pierwszy zaproszono tak szerokie grono konsultantów. Nie było też ostatnim – prezes Polskiej Federacji Nordic Walking Olgierd Bojke zapowiada kolejne spotkania i jeszcze szersze działania.

KM


Na przełaj do maratonu. 2. Procad Lisowice Trail [ZDJĘCIA]

$
0
0

Na wschodnim skraju Wzniesień Łódzkich, w Rochnie pod Koluszkami, imprezy biegowe odbywają się już od kilku lat. Drugi rok z rzędu, w sobotę 27 października rozegrany został Procad Lisowice Trail, organizowany przez utytułowanego biegacza i trenera Krzysztofa Pietrzyka z Koluszek i jego ekipę KP Run. Jak przystało na tę krainę geograficzną, dziesięciokilometrowa, leśna trasa wokół dwóch zbiorników wodnych pełna jest wzniesień i mniej lub bardziej stromych podbiegów i zbiegów. Składa się ona z dwóch jednakowych pętli, a start i meta w tej edycji położone były obok restauracji Fregata nad jednym z zalewów.

Miało być to dla mnie pierwsze bieganie sześć dni po bardzo trudnym, górskim ultramaratonie. Szybka, przełajowa dycha wydawała się doskonała na odmulenie nóg i przewietrzenie płuc, choć rewelacyjnego wyniku się nie spodziewałem. Nie przeszkodziło mi to jednak pokonać pierwszego kilometra po asfalcie w hurraoptymistycznym czasie czterech i pół minuty.

Na skutki tej ułańskiej szarży nie musiałem długo czekać. Drugi km, ze skrętem w las i pierwszymi stromymi hopkami, wpadł jeszcze w pięć minut, lecz później zaczęło się umieranie. Pagórkowate kilometry leśnymi ścieżkami wchodziły po 5:40-5:45, a coś nadrabiać byłem w stanie tylko na zbiegach. Wszyscy mnie wyprzedzali. Myślałem, że będę tak sobie spokojnie zdychał do samej mety. Miał być mocny trening, a będzie taki, jaki się da... Przynajmniej nie padało, a piękne widoki złotego jesiennego lasu pozwalały nacieszyć oczy.

Szosowy kilos na początku drugiego kółka ledwo byłem w stanie przeczłapać w 5:30. Tam wyprzedził mnie jeszcze jeden zawodnik. Coś dziwnego stało się zaraz po skręceniu w las. Z łatwością dogoniłem go już na drugiej, czy trzeciej hopce. Pod górę nagle zacząłem czuć moc. Na stromym zbiegu zbliżyłem się do następnej grupki. Dorwałem ich jednego po drugim na wyjątkowo męczącym, długim podbiegu na 8 km. Naprawdę byłem w stanie szybko biec pod górkę.

Najbardziej zmobilizował mnie widok dziewczyny, która prześcignęła mnie w połowie pierwszej rundy. Złapałem ją niecały kilometr przed metą, próbując jeszcze zachęcić, by została mi na plecach. Ostatnie krótkie hopki, następna wyprzedzona dwójka, finiszowa asfaltowa prosta i sprintem wpadłem na metę w 53:58 netto. Ostatni, mocno pofałdowany kilos poniżej pięciu minut! Padłem na cztery łapy, wypruty w trupa. Wynik niczego nie urywa, ale w tych okolicznościach przyrody wstydu też mi nie przynosi. Miska krzepiącej zalewajki szybko postawiła mnie na nogi.

Podziękowałem za wspólny bieg i walkę współzawodniczce, która przybiegła chwilę za mną. Okazała się nią Joanna Jagiełło z Milejowa pod Piotrkowem Trybunalskim. – Mamy trochę daleko, ale startujemy tu wraz z mężem już drugi raz – opowiadała. – To taka fajna impreza, że chce się wracać. Las, świeże powietrze, piękna okolica, ośrodek się rozbudowuje, niedługo będzie tu jeszcze lepiej. Podbiegi są ciekawe, ale trzeba mieć na nie mocne nogi. Na drugim okrążeniu już na nich trochę szłam i trochę biegłam, dlatego mnie dogoniłeś (śmiech). Z górki za to było lekko i przyjemnie. Teraz biegło mi się lepiej niż poprzednio, w zeszłym roku zresztą była dużo gorsza pogoda. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa!

– Rok temu biegłem tu razem z żoną, ale teraz już poleciałem swoim tempem – dodał jej małżonek Konrad. – Czas 50 minut na takim przełaju to dla mnie życiowy wynik – cieszył się. – Na drugim kółku zachowałem jeszcze dużo siły, ale podbieg na 8 km okazał się morderczy. Trasa jest piękna, wspaniale przygotowana i oznaczona.

Na starcie stawił się nasz maratoński mistrz Artur Kozłowski. Główny faworyt pewnie wygrał z wynikiem 34:14, wyprzedzając Patryka Stypułkowskiego (35:29) i Seweryna Dudę (36:31). Zwyciężczynią wśród pań została Magdalena Pierzchała (46:29, 14. miejsce open) przed Klaudią Klik (48:53) i Małgorzatą Jagiełło (49:02). Udział wzięło 162 biegaczy. Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

– To było takie mocne przetarcie, myślałem, że przybiegnę troszkę szybciej, ale ciężka trasa zweryfikowała moje plany – przyznał Artur. – Biegło się przyjemnie od początku do końca, więc jestem bardzo zadowolony, że uczestniczyłem w takim fajnym wydarzeniu. Na początku biegliśmy razem z Patrykiem, później puścił i udało mi się dowieźć prowadzenie do mety. Do końca utrzymałem tempo, obie piątki zrobiłem w bardzo podobnym czasie. Rzadko startuję w takich pagórkowatych przełajach, ale bardzo często trenuję na leśnych trasach. U siebie też mam taką 12-kilometrową crossową pętlę. Po takich treningach wyniki na asfalcie są o wiele lepsze.

– Sezon prawdopodobnie skończę Biegiem Niepodległości w Poznaniu – zdradził swoje plany nasz mistrz – i w końcu będę miał trzy tygodnie wymarzonych wakacji. Od grudnia zaczynam przygotowania do wiosennego maratonu. Jeszcze nie wiem gdzie go pobiegnę, ale jak będę wiedział, to dam znać.

Prosto po miesięcznym, wymuszonym nauką roztrenowaniu, wystartowała tu najszybsza z pań Magdalena Pierzchała. – Właśnie rozpoczęłam studia medyczne, które mi zabrały sporo czasu – opowiadała. Wystartowałam tu spontanicznie, wczoraj się zdecydowałam, na chwilę trzeba było się oderwać od nauki. Trasa jest świetna, idealna pod treningi górskie, można powiedzieć, że to prawdziwy bieg anglosaski. Często biegam w takich imprezach, a w ogóle to tu trenuję, bo jestem spod Koluszek. W tamtym roku tu nie startowałam, teraz był pierwszy raz i na pewno za rok też będę!

– To już trzecia impreza, którą organizuję, a Procad Lisowice Trail po raz drugi – powiedział sprawca całego zamieszania Krzysztof Pietrzyk. – Już poprzednio wyszło fajnie, teraz zmieniliśmy lokalizację startu-mety, ale trasa była ta sama. Oczyściliśmy ją i oznaczyliśmy wystające korzenie wapnem bezpiecznym dla drzew, wszystko było uzgodnione z leśniczym. Okolica jest piękna, z dwoma zalewami, to wszystko przyciąga biegaczy, już mówią, że za rok chcą przyjechać. Uczestnicy na mecie nam dziękują i zapowiadają powrót, mówią, że jeszcze nigdy nie widzieli tak dobrze przygotowanej trasy, to jest dla nas największa nagroda.

– Za rok będzie tu jeszcze bardziej atrakcyjnie, bo zostanie dokończony projekt za parę milionów, mostki, utwardzone ścieżki rowerowe, będą otwarte baseny – opowiadał organizator. – Od 20 lat biegam po tych trasach, tutaj się przygotowywałem do MŚ w biegach górskich. Zrobić np. 20 takich podbiegów, jakie sam widziałeś na tej trasie, to niezłe przygotowanie. Za rok trasę pewnie zrobimy mniej więcej taką samą, tylko pewnie dodamy te nowe mostki, po których już będzie można biegać.

Zawody zostały przygotowane przez biegaczy dla biegaczy, i widać w nich było serce organizatorów. Począwszy od osobiście poprowadzonej przez nich rozgrzewki, przez znakomicie przygotowaną trasę na maksa wykorzystującą urozmaicony teren, do gorącego i smacznego poczęstunku na mecie. Góralom nizinnym i nie tylko, a także wszystkim amatorom przełajów, polecamy Procad Lisowice Trail!

KW


Horror Run 2018: Deszczowo, ale nadal strasznie... fajnie! "Ewenement!" [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotni wieczór w Bielsku-Białej odbyła się czwarta edycja biegu Horror Run. Jego uczestnicy, tradycyjnie już, zdobywali szczyt leżącej na terenie miasta Koziej Góry. Mieli do pokonania mierzącą około 5 km trasę, niemal sto metrów przewyższenia i… całe stado potworów czających się po drodze. Sytuacji nie ułatwiał padający przez cały czas deszcz. Nawet pogarszał sprawę – potwory, których straszne maski nie rozmazywały się w deszczu, wyglądały jeszcze bardziej realistycznie i przerażająco.

Kiepska pogoda nie odstraszyła uczestników nietypowego biegu. Do Bielska przyjechali z całego Śląska, Krakowa, Łodzi i kilku innych zakątków Polski. Były nawet dwie uczestniczki… z Francji. Ci, którzy mieli daleko, nie narzekali: - Było warto przyjechać, bo u nas nic takiego nie ma. Ten bieg to ewenement – zapewniały na mecie dwie czarownice.

Przebrania to kolejny ważny punkt tych zawodów: tutaj nie liczą się sprawność, szybkość i czas dotarcia na metę, ale dobra zabawa, strach… i inwencja. Co roku organizatorzy nagradzają najlepiej przebranych zawodników a decyzję podejmuje kilkuosobowe jury. Trudno się temu dziwić, bo z każdą kolejną edycją przybywa przebierańców i pomysłów a wybór jest coraz trudniejszy. Chociaż przeważają wszelkiego typu czarownice, zombie, duchy, postaci filmowe i ludzie z poodcinanymi kończynami, nie brakuje unikatów: jednorożców, farmerów, klaunów, biskupów… Wśród tegorocznych uczestników imprezy znalazł się nawet zawodnik, który zdobył Kozią Górę… z fotelem samochodowym. Jak udało się ustalić, przed rokiem był on człowiekiem-materacem.

Ania De Ula Struzikowska-Seremak pokonały trasę w pełnym makijażu: - Nie bałyśmy się, że makijaż się zmyje. Przygotowanie go zajęło jakąś godzinę, to był taki trochę spontan – mówiły zawodniczki z Krakowa. – Było warto przyjechać, bo zabawa przednia, świeże powietrze, piękne widoki… Jest strasznie, ale strasznie fajne. Organizacyjnie super. Bardzo nam się podoba ta impreza i na pewno przyjedziemy za rok – zapewniły.

Wśród potworów były też dwie młode pary. Eleganccy panowie i niewiasty w białych sukniach poplamionych krwią. Jedna lekko nadgnita… - Wzięliśmy ślub i mąż mnie doprowadził do grobu. Właściwie to już zgniłam. No życie… Ale przyjechałam, bo takiej imprezy nie można opuścić – mówiła Aga, która wystartowała z Maćkiem. Towarzyszyli im Beata i Dawid: - Impreza jest naprawdę świetna! Dostaliśmy piękne, ręcznie robione medale. Zaraz idziemy na pyszną zupę a potem na zdjęcie na ściance. Trasa jest super, płaska jak rok temu – śmieją się. – Stroje przygotowywaliśmy jakąś godzinę, chociaż projekt powstał już rok temu, podczas poprzedniej edycji Horror Run. Trzeba było tylko kupić sukienki i farbę. Już szykujemy pomysły na następny bieg za rok, bo przecież nie możemy go opuścić. Organizacja jest super a „człowiek-liść” w tym roku przebił wszystko!

Wśród przyczajonych na trasie potworów furorę robił człowiek przebrany za kupę liści, ukryty tuż przy trasie biegu. Nie było chyba zawodnika, który nie dałby się przestraszyć. Wyskakujące z rowów i zza drzew straszydła niewiele mu ustępowały. Chociaż po drodze emocje były gorące, na szczycie deszcz i wiatr skutecznie je ostudziły. By nikt nie zmarzł w oczekiwaniu na werdykt jury, organizatorzy poczęstowali wszystkich rozgrzewającą zupą dyniową.

KM



Mnóstwo piachu, ale szybko! Piękna inauguracja jesieni Wesołych Biegów Górskich

$
0
0

Organizatorzy Wesołych Biegów Górskich w warszawskiej Starej Miłośnie mają najwyraźniej potężne „plecy” na górze… Paskudna aura panująca w całej Polsce w poprzednich dniach, na inauguracyjny bieg cyklu Jesień 2018 zmieniła się diametralnie!

Choć prognozy pogody na sobotę straszyły deszczem i silnym wiatrem, w lesie na wydmach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego panowała przepiękna Złota Polska Jesień. Było sucho, bezwietrznie i cieplutko, dzięki czemu wielu biegaczy mogło pozwolić sobie na start w krótkich spodniach i rękawku.

Warunki zatem rewelacyjne, a jedynym utrudnieniem był wszechobecny na trasie, głęboki, kopny piach. No, ale biegi górskie, nawet jeśli są „wesołe”, nie mogą być łatwe! Nie o to przecież w nich chodzi!

Tym większym podziwem napawa wynik „wykręcony” przez zwycięzcę 10 km. Kamil Młynarz, triumfator głównego dystansu, uzyskał na 5 dwukilometrowych pętlach (przewyższenie 235 m+) czas 39 minut i 32 sekundy! Drugiego na mecie Leszka Kielaka wyprzedził o prawie 5 minut! Wow!

Zaszalał także Norbert Świerczyński, który wygrał bieg najkrótszy (2 km) w czasie 8:15. Tu zresztą mieliśmy ciekawą sytuację, bo drugie miejsce open zajęła kobieta. Gizela Grabińska potrzebowała na pokonanie jednej pętli równiutko 10 minut.

Poprawić te wyniki, a zwłaszcza czas Kamila Młynarza, będzie naprawdę niełatwo, ale… próbować zawsze warto. Zwłaszcza, że najbliższa okazja już w najbliższą sobotę 3 listopada.

Zapisy przez internet i przed biegiem w biurze zawodów.

Wesołe Biegi Górskie „Jesień 2018” – zapraszają!

WYNIKI

zdj. Piotr Siliniewicz Silne Studio


Padł rekord świata w półmaratonie! [WIDEO]

$
0
0

Abraham Kiptum poprawił rekord świata w półmaratonie! Na mecie mocno obsadzonego biegu w Walencji, Kenijczyk zameldował się w czasie 58:18, o 5 sekund lepszym od rekordu Erytrejczyka Zersenay Tadese z Lizbony z 2010 r.

Trasa w Walencji bez wątpienia należy do jednej z najszybszych na świecie. Potwierdziła to Joyciline Jepkosgei, która w 2017 r. pobiła rekord świata kobiet w biegu z udziałem mężczyzn - 1:04:51. W tym roku bieg Pań nie był tak szybki, choć zwyciężczyni Gelete Burka z Etiopii uzyskała wynik 1:06:11 - taki sam jak rekord świata w półmaratonie kobiet, ale w rywalizacji bez udziału mężczyzn (Netsanet Gudeta podczas tegorocznych Mistrzostw Świata w Półmaratonie rozgrywanych w... Walencji, choć na nieco innej trasie).

Na 10. miejscu uplasowała się Karolina Nadolska - 1:10:43. Na 17. miejscu finiszowała Monika Stefanowicz - 1:15:05. Pani Monika przygotowuje się do Wojskowych Mistrzostw Świata w Bejrucie, które odbędą się już 11 listopada.

Emocje zapewniła rywalizacja mężczyzn, którą nakręcali pacemakerzy. Odpoczywać za plecami zająców nie zamierzali Abraham Kiptum – zwycięzca niedawnego półmaratonu w Kopenhadze, oraz Jemal Yimer i Abdi Hadi (obaj z Etiopii). Pierwsze 5 km liderzy przekroczyli po 13:56, „dychę” w 28:02.

Druga część biegu to popis siły Abraham Kiptuma, który uciekł na kilkanaście metrów rywalom. Kenijczyk rozpoczął fenomenalną pogoń za życiówką (właśnie z Kopenhagi), a nawet rekordem świata. Na 15. kilometrze miał tylko 7 sekund straty do rekordu Zersenaya Tadese, na 20. kilometrze już tylko 3 sekundy. Negative split Kiptuma - drugie 10 km w 27:16 (!) - dał fenomenalny efekt na mecie.

Wynik 58:18 oznacza, że dystans 21,097 km Abraham Kiptum pokonał w średnim tempie 2:45 min./km! 

Rywale stracili niewiele – drugi Jemal Yimer pobiegł w 58:31, trzeci Abadi Hadi w 58:43. Obaj pobiegli poniżej dotychczasowego rekordu trasy w Walencji (58:48)! Aż ośmiu zawodników złamało granicę 60 minut.

Wyniki:

Mężczyźni:

1. Abraham Kiptum, KEN – 58:18 (rekord świata)
2. Jemal Yimer, ETH - 58:33
3. Abadi Hadis, ETH - 58:44
4. Amdamlak Belihu Berta, ETH - 59:19
5. Stephen Kiprop, KEN - 59:21

Kobiety:

1. Gelete Burka, ETH - 1:06:11
2. Alia Mohammed Saeed, UAE - 1:06:13
3. Edith Chelimo, KEN - 1:06:18
4. Pauline Korikwiang, KEN - 1:06:31
5. Diana Chemtai Kipyogei, KEN – 1:07:07
...
10. Karolina Nadolska, POL - 1:10:43
17. Monika Stefanowicz, POL - 1:15:05

28. Medio Maraton Valencia Trinidad Alfonso EDP ukończyło 13 823 osób. Pełne wyniki: TUTAJ

Zapis transmisji wideo z biegu:

red.

fot. Medio Maraton Valencia Trinidad Alfonso EDP


Wietrznie, ale szybko we Frankfurcie. Rekord świata! [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Silny wiatr i chłód nie przeszkodził zwycięzcom maratonu we Frankfurcie (IAAF Gold Label) w osiągnięciu rekordowych rezultatów.

Szczególnie szybkie były panie, które skutecznie zaatakowały rekord trasy z 2012 r. wynoszący 2:21:01. Zwyciężczyni, Meskerem Assefa przekroczyła linię mety z czasem 2:20:36. Druga zawodniczka tegorocznego maratonu w Hongkongu i zwyciężczyni Nagoya Marathon poprawiła rekord trasy o 25 sekund.

Szybsza od wyniku z 2012 r. była również zdobywczyni drugiego miejsca Haftamnesh Tesfay, która na mecie zameldowała się z wynikiem 2:20:47. Podium, które w całości zajęły zawodniczki z Etiopii, uzupełniła Bedatu Hirpa - 2:21:34.

W barwach Etiopii startował również zwycięzca rywalizacji mężczyzn Kelkile Gezaheng. Trzeci zawodnik tegorocznego Rotterdam Marathon, nie poprawił jednak rekordu trasy. Pobiegł również poniżej swojej własnej życiówki, ale z 9- sekundową przewagą nad Martinem Kosgeyem, triumfował w 37. edycji biegu we Frankfurcie.

Trzecie miejsce zajął debiutant na dystansie maratonu Alex Kibet, który uzyskał wynik 2:07:09.

W biegu mężczyzn rekord jednak padł i był to rekord… świata, tyle że w grupie mastersów. Szczęśliwcem w kat. M40 został Mark Kiptoo, który linię mety przekroczył z czasem 2:07:50. Poprzedni rekord wynosił 2:08.38.

Powody do radości mieli również niemieccy kibice. Arne Gabius zajął wprawdzie miejsce tuż poza pierwszą dziesiątką, ale za to był najlepszy z Europejczyków i pobiegł w najszybciej w tym roku z niemieckich zawodników - 2:11:45.

Pierwsza z niemieckich zawodniczek - Katharina Heinig, ukończyła bieg na 14. miejscu z drugim najszybszym czasem Niemek w tym roku - 2:29:55.

Bieg ukończyło 13 934 biegaczy, reprezentujących 102 kraje, w tym Polskę. Najszybszym z rodaków okazał się Adam Konieczny, który z czasem 2:27:59 zajął 55. miejsce. Najszybszą Polką była Paulina Lipska-Mazurek, zajmująca 69 miejsce wśród pań. Jej wynik to 2:59:00. 

Wyniki: 37. Mainova Frankfurt Marathon:

Mężczyźni:

1. Kelkile Gezahegn, ETH - 2:06:37
2. Martin Kosgey, KEN -  2:06:41
3. Alex Eldoret, KEN - 2:07:09
4. Amos Mitei, KEN - 2:07:28
5. Kenneth Keter, KEN - 2:07:34

Kobiety:

1. Meskerem Assefa, ETH - 2:20:36
2. Haftamnesh Tesfay, ETH  2:20:47 
3. Bedatu Hirpa, ETH - 2:21:34
4. Belaynesh Oljira, ETH - 2:21:53
5. Dera Dida, ETH - 2:22:39

Wyniki Polaków:

Mężczyźni:

55. Konieczny Adam - 2:27:59
115. Lekawa Mateusz - 2:32:39
123. Sommer Tomasz - 2:33:08
134. Fedorowicz Jacek - 2:33:51
145. Konieczny Marcin - 2:34:38
198. Szymański Paweł - 2:38:03
234. Kamiński Dominik - 2:40:07
239. Baran Mateusz - 2:40:22
269. Karasiński Marcin - 2:42:18
297. Niedzwiadek Kamil - 2:43:42
299. Filipowski Dariusz - 2:43:42
316. Myslak Piotr - 2:44:19
319. Waśniewski Piotr - 2:44:28
352. Bardziński Rafał - 2:45:40
390. Stefański Krystian - 2:47:09
402. Konieczka Rafał - 2:47:33
407. Milczarek Tadeusz - 2:47:47
424. Ochociński Mariusz - 2:48:20
481. Bajorek Michał - 2:50:20
486. Stankowski Rafał - 2:50:39
535. Owocki Roman - 2:52:17
593. Bialik Marcin - 2:53:35
598. Lemke Krzysztof - 2:53:40
615.Flejmer Karol - 2:54:20
738. Paradowski Tomasz - 2:56:51
749. Mikołajczyk Maciej - 2:56:57
783. Pilarski Adam - 2:57:17
817. Laz Kamil - 2:57:36
839. Miszewski Krzysztof - 2:57:48
852. Pożarowski Jacek - 2:57:59
885. Prokop Piotr - 2:58:22
928. Adamczyk Marcin - 2:58:45
1005 Tyszka Dariusz - 2:59:41
1090. Rozdębski Piotr-Mikołaj - 3:01:33
1149. Popek Damian - 3:03:08
1226. Pietrasina Jarosław - 3:05:03
1309. Kaszuba Arkadiusz - 3:07:00
1313. Golański Robert - 3:07:04
1320. Markowski Wojciech - 3:07:10
1355. Piechowicz Marcin - 3:07:51
1363. Kwinta Sławomir - 3:08:01
1440. Kołek Maciej - 3:09:27
1483. Lipinski Hubert - 3:10:04
1489. Lemke Leszek - 3:10:12
1502. Dziubany Tomasz - 3:10:30
1513. Kasprzyk Krzysztof - 3:10:41
1551. Wiliński Adam - 3:11:26
1562. Kasprzyk Szymon - 3:11:43
1582. Borkowski Grzegorz - 3:12:10
1584. Gajewski Bartek - 3:12:11
1606. Boniecki Artur - 3:12:35
1625. Dyga Dariusz - 3:12:47
1678. Konczał Przemysław - 3:13:25
1679. Sikora Robert - 3:13:26
1723. Cyrulewski Jarosław - 3:13:49
1736. Strabel Łukasz - 3:13:59
1765. Kurowski Adam - 3:14:26
1889. Kasjan Artur - 3:16:19
1897. Ruszniak Piotr - 3:16:29
1993. Wawrzyniak Paweł - 3:17:49
2028. Podleś Robert - 3:18:16
2042. Niedźwiadek Czesław - 3:18:31
2057. Busko Hubert - 3:18:40
2082. Bilski Marcin - 3:19:03
2108. Broda Szymon - 3:19:26
2174. Strzyżewski Andrzej - 3:20:09
2340. Pudełko Roman - 3:22:39
2400. Pernak Andrzej - 3:23:27
2416. Wyderka Krzysztof - 3:23:44
2669. Zajączkowski Sławomir - 3:26:48
2783. Muckus Filip - 3:27:51
2803. Ringwelski Daniel - 3:28:03
2951. Turek Paweł - 3:29:12
3040. Ciszewski Tomasz - 3:30:17
3098. Palysa Grzegorz - 3:31:13
3253. Kubis Karol - 3:33:36
3465. Rybkowski Grzegorz - 3:36:45
3468. Janisz Krzysztof - 3:36:48
3512. Domagała Robert - 3:37:14
3555. Oleszczuk Jarek - 3:37:45
3556. Piliszczuk Andrzej - 3:37:46
3729. Świecki Paweł - 3:40:12
3861. Czarnecki Krzysztof - 3:41:42
3881. Dubiel Jarosław - 3:41:55
4017. Terlikowski Arkadiusz - 3:43:17
4046. Miadziołko Łukasz - 3:43:32
4065. Jadeszko Artur - 3:43:47
4126. Pietrek Daniel - 3:44:32
4147. Szymański Radek - 3:44:47
4162. Telepski Michał - 3:44:58
4368. Tusznio Krzysztof - 3:47:00
4452. Gruszka Janusz - 3:48:04
4480. Piliszczuk Stanisław - 3:48:29
4671. Jakima Aleksander - 3:50:35
4963. Skupiński Arkadiusz - 3:53:53
5084. Ploch Tomasz - 3:55:09
5274. Jarzębski Paweł - 3:56:56
5309. Gast Bartłomiej - 3:57:22
5445. Mitura Wojciech - 3:58:30
5517. Strzyż Andrzej - 3:59:09
5615. Neumann Andrzej - 4:00:12
5735. Spychaj Patryk Marcin - 4:02:13
5764. Musial Łukasz - 4:02:55
5908. Rozeński Ryszard - 4:06:03
6355. Borkowski Michał - 4:13:32
6575. Kalinowski Grzegorz - 4:17:39
6779. Miadziołko Tomasz - 4:22:38
6800. Izbicki Zbigniew - 4:23:07
6905. Plutka Marcin - 4:25:21
7070. Papierski Grzegorz - 4:29:33
7074. Goryczka Dariusz - 4:29:39
7228. Marcinkiewicz Paweł - 4:33:34
7651. Bludow Walery - 4:48:49
7889. Bogdal Kamil - 4:59:42

Kobiety:

69. Lipska-Mazurek Paulina - 2:59:00
158. Bajorek Lidia - 3:15:01
236. Szczepanek Joanna - 3:23:22
521. Brańska Aleksandra - 3:41:33
654. Krzysztofa Błażejak - 3:47:45
712. Fabianowicz Agnieszka - 3:50:53
713. Kacprzak Aleksandra - 3:50:56
792. Tula Renata - 3:54:00
807. Stal Ela - 3:54:36
849. Romaniuk Anna - 3:55:53
1157. Wierzbowska Edyta - 4:09:09
1284. Skrzypek Anna - 4:15:14
1360. Nalewalska Irmina - 4:18:18
1444. Riedl Małgorzata - 4:22:10
1452. Ludwiczak Karolina - 4:22:34
1511. Dubiel Beata - 4:25:42
1640. Szymańska Natalia - 4:31:36
1807. Stawska Anna - 4:41:34
1888. Sieczka Dorota - 4:45:50
1896. Sadji Ellie - 4:46:13
2078. Kowalczyk Ilona Paula - 5:02:49

IB

fot. Mainova Frankfurt Marathon


Maraton Odrzański – Reaktywacja. „Miło do tego wrócić” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Kędzierzyn-Koźle to jedno z mniejszych polskich miast, które mogą poszczycić się własnym maratonem. W mieście liczącym niespełna 58 tysięcy mieszkańców wystartował dzisiaj Maraton Odrzański. I nie była to jego pierwsza edycja! Bieg reaktywowano po… 18 latach.

Pierwsza edycja imprezy odbyła się w 1986 roku. Bieg rozgrywany w centrum miasta stał na wysokim sportowym poziomie. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych jego zwycięzcy regularnie łamali 2:30 a nawet 2:20. Dzisiaj udało się to tylko zwycięzcy Rafałowi Czarneckiemu, który na metę wbiegł z czasem 2:27:50.

– To dobry pomysł, żeby reaktywować maraton po tylu latach. Miło do tego wrócić. Ale muszę powiedzieć, że poziom młodzieży dzisiaj jest sporo słabszy. Kiedyś biegaliśmy tutaj w Kędzierzynie sporo lepsze czasy. Sam złamałem 2:17 - wspomina Mieczysław Majer z Klubu Sportowego Koziołek.

– Biegłem Maraton Odrzański siedem razy. Widać różnicę. Inna jest trasa, łatwiejsza, bo płaska. Jest też inaczej od strony organizacyjnej: za naszych czasów nie było jednorazowych kubeczków albo cukru w kostkach i musieliśmy to wozić z zachodu, żeby było na trasę. Łatwiej jest się też zapisać na bieg, odkąd to wszystko funkcjonuje w Internecie.

Organizatorzy nowej edycji Maratonu Odrzańskiego postawili na mieszkańców miasta. Zaoferowali im spore zniżki, by zachęcić do startu. Chociaż niektórzy wykupili pakiety startowe w najniższych cenach tylko po to, by mieć koszulki i inne gadżety, wielu organizacja biegu na królewskim dystansie w rodzinnym mieście zmotywowała do treningów.

Krzysztof Hańcza zadebiutował w maratonie. – Przeważnie biegałem dyszki a kiedy rok temu usłyszałem, że będzie tutaj maraton, postanowiłem się do niego przygotować. Chciałem kiedyś przebiec maraton, ale kiedy nadarzyła się okazja, by zrobić to w swoim mieście, bardziej się zmotywowałem. Musiałem tutaj być – mówił na mecie. – Udało się ukończyć, jest euforia. Chociaż warunki wyjątkowo nie sprzyjały dzisiaj bieganiu. Osiem stopni i nieprzerwany deszcz… Ale biega się w każdych warunkach, taka uroda tego sportu. Nigdy nie odpuszczamy.

Deszcz nie oszczędzał dzisiaj biegaczy. Lało od rana a maratończycy przemokli jeszcze zanim padł strzał startowy. Wiatr nie pomagał. – Padało cały czas. Ubrałem się na krótko i przyznam, że mięśnie mi zmarzły. Ale udało się dobiec – mówił po biegu Bogdan Gaweł, ambasador Festiwalu Biegowego z Oświęcimia. - Biegam bardzo dużo i lubię wybierać imprezy, których jeszcze nigdy nie biegłem. Było warto tu przyjechać, bo organizacja jest bardzo dobra, trasa świetnie zabezpieczona a atmosfera super. Organizatorzy stanęli na wysokości zadania a organizacja maratonu to nie jest łatwe przedsięwzięcie.

Bieg ukończyło około 150 osób, niemal ćwierć zgłoszonych zawodników zrezygnowała ze startu. Najszybciej atestowaną trasę Maratonu Odrzańskiego pokonał Rafał Czarnecki (2:27:50). Drugie miejsce zajął Jacek Sobas (2:35:19) a podium dopełnił Mateusz Wolnik (2:35:52). Najlepsza wśród pań okazała się żona zwycięzcy Lidia Czarnecka, która wbiegła na metę z czasem 3:00:07. Druga była Ewa Komander (3:01:53) a trzecia Lidia Niekraś (3:16:08). Jednocześnie z biegiem indywidualnym rozegrano zawody sztafetowe na królewskim dystansie. Ich triumfatorami zostali biegacze z Bytomia. Zespół w składzie Grzegorz Giczewski, Janusz Halczok, Przemek Markowski oraz Piotr Szweda, występujący pod nazwą Szlabanowcy Running Team, uzyskał wynik 2:50:55.

KM


Bieg Wdzięczności: Biegł na trening, ale w porę zmienił plany. Wygrał! [ZDJĘCIA]

$
0
0

W przypadku Tomasza Bladosa, słynną łacińską sentencję „Veni,Vidi,Vici” powinniśmy przetłumaczyć jako „Przechodziłem, Zajrzałem, Zwyciężyłem”. Po pasjonującej walce zawodnik grupy „Warszawiaky” wygrał Bieg Wdzięczności w Warszawie

Impreza zakończyła zmagania w ramach Pucharu Króla Jana III Sobieskiego. Śmiało można stwierdzić, że był to bieg godny finału. Deszcz sprawił, że kręta przełajowa trasa była bardziej wymagająca niż „przewidywał to regulamin”. Śliska trawa i mokre liście sprawiały, że trudniej było o przyczepność. Nie brakowało też podbiegów, zbiegów oraz sztucznych utrudnień, czyli tego co wyróżnia przełaje. I chociaż dystans liczył tylko 5 km, a uczestników nieco ponad 600, to przyglądając się biegaczom wijącym się niczym wąż, między labiryntem rozciągniętych taśm, można było stracić rachubę.

Od początku mocne tempo narzucił Paweł Krochmal. Biegacz znany z tego, że „prześcignął” kolejkę warszawskiego metra, postanowił sprawdzić rywali. Nie udało mu się jednak się zgubić Tomasza Bladosa - trzeciego zawodnika tegorocznego Wieczornego 4F. Półmaratonu Praskiego. Do całej rywalizacji wtrąciło się jeszcze kilku zawodników.

Ostatecznie górą był właśnie Tomasz Blados. Do mety dotarł w czasie 16:05, wyprzedzając Mateusza Grabarczyka o 4 sekundy. Na trzecim miejscu uplasował się Paweł Krochmal z wynikiem 16:12, który pod koniec biegu zdołał awansować na podium. Jak usłyszeliśmy, zwycięzca o samej imprezie dowiedział się... biegnąc na trening.

- Mieszkam kilometr stąd i właśnie biegłem na trening. Miałem robić jakieś „trójki”, ale spotkałem biegaczy i zapytałem co tu się dzieje. Okazało się, że to impreza Kuby Nowaka. Wiedziałem, że on organizuje duży cykl w Warszawie, nawet mnie zapraszał, ale myślałem, że biegi wciąż goszczą na Wilanowie. Szybko się zapisałem i choć była mocna obsada, udał- się wygrać! - opowiadał na mecie Tomasz Blados, dla którego ten bieg był powrotem do zawodów szkolnych, „gdy takich crossów biegało się mnóstwo”.

- Na początku zacząłem mocno. Paweł to utrzymał i dorzucił swoje trzy grosze do tempa. Nasza trójka pościgowa go trzymała. Na drugiej pętli zobaczyłem, że Paweł słabnie i postanowiłem go dojść. To sól takich biegów - ściganie się i rywalizacja. Ja to kocham i to jest mój żywioł. Bieganie maratonów w samotności to nie moja bajka – relacjonował biegacz z życiówką 2:31:53 na królewskim dystansie.

Wśród pań walka nie była tak zacięta. Przebieg zdarzeń kontrolowała Julia Pleskaczyńska - tegoroczna brązowa medalistka Mistrzostw Polski do lat 23, w biegu na 5000 m. Zawodniczka AZS UMCS Lublin przyjechała do Warszawy, żeby sprawdzić formę przed mistrzostwami kraju w biegach przełajowych w swojej kategorii wiekowej.

Zwyciężczyni uzyskała czas 17:13. Dodajmy, że wyprzedziło ją tylko 6 panów. Druga była Marta Jusińska z rezultatem 19:51 a trzecia jej siostra bliźniaczka Monika 20:08.

– To bardzo fajny bieg. Trasa była bardzo szybka, ale też różnorodna. Właśnie dzięki temu lubię biegi przełajowe. Jak się biegnie na stadionie 25 okrążeń na 10 000 m, to bardzo nuży. W przełajach więcej się dzieje – podkreśliła zwyciężczyni.

– Faktycznie, to był samotny bieg, ale starałam się podłączyć do mężczyzn. Ze względu na przeziębienie, sprawdzian oceniam na „4”. Na pewno chciałabym wystartować na Mistrzostwach Europy. Zobaczymy jednak czy wybranych zostanie więcej juniorek, seniorek czy młodzieżówek – zastanawiała się.

Pełne wyniki: TUTAJ

W klasyfikacji generalnej Pucharu Króla Jana III Sobieskiego wygrał Kamil Szymaniak, który triumfował podczas Biegu Husarii i był czwarty w Biegu Wdzięczności. Wśród pań najlepsza okazała się Monika Jusińska, która zwyciężyła Biegu Husarii i stanęła na najniższym stopniu podium Biegu Wdzięczności. Warunkiem sklasyfikowania był udział w 2 z 3 biegów cyklu. Uczestnicy za osiągnie miejsca zdobywali punty.

RZ


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>