Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

BMW woli maratony od Formuły 1 czy piłki nożnej

$
0
0

Przedstawiciele niemieckiego giganta motoryzacyjnego BMW przyznali, że maratony cenią wyżej piłkę nożną czy wyścigi Formuły 1. I że znajduje to odzwierciedlenie w ich działaniach sponsoringowych. To całkowicie odmienna strategia niż ta znana z rodzimego rynku.

W jednym z wywiadów Friedrich Edel, szef marketingu sportowego BMW Niemcy oświadczył, że wspieranie takich imprez jak Berlin Maraton to duży prestiż dla motoryzacyjnej marki. Choć bieganie i motoryzacja pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego, a nawet sobie przeczą, to właśnie bieganie – w ocenie BMW – lepiej odzwierciedla cechy takie jak wytrzymałość, wydajność, efektywne gospodarowanie energią. Wszystko to podstawowe zadanie biegacza na trasie, a także podstawowe założenia programu marki - BMW Efficient Dynamics – twierdzą w BMW.

Jak wynika z badań BMW, jedna na cztery osoby odwiedzające ich salony to osoby biegające. Chociaż koncern swoją siedzibę ma w Monachium i mógłby wspierać np. Bayern – pięciokrotnego zwycięzcę Ligi Mistrzów, to nie robi tego (klub współpracuje za to z Audi). Zdaniem BMW, wśród kibiców piłki nożnej trudniej szukać potencjalnych kupców dla pojazdów z charakterystycznym śmigłem na masce.

BMW miało swój zespół w Formule 1 do 2010 roku. Przez długi czas biało-niebieskim bolidzie jeździł Polak Robert Kubica. Głównym hasłem marketingowym w tym sporcie jest „Wygraj w niedziele, sprzedaj w poniedziałek”, ale BMW nie postrzega sponsoringu jako narzędzia bezpośredniej sprzedaży. Dzień po BMW Berlin Marathonie marka nie sprzedaje się więcej aut, bo – jak twierdzą w Bawarii – taki zakup jest najczęściej drugą inwestycją w życiu człowieka, obok zakupu domu. Działania sponsoringowe mają sprawić, by od początku firma była jedną z pierwszych branych pod uwagę.

Zasięgi, konwersje i inne kryteria stricte sprzedażowe są ważne dla BMW ale nie stanowią one o atrakcyjności danego obszaru. Sam sponsoring nie jest też celem samym w sobie – podkreślają w BMW.

Polecamy lekturę wywiadu – TUTAJ.

BMW jest sponsorem tytularnym Maratonu Berlińskiego od 2011 roku. W tym czasie padały trzy rekordy świata, ustanawiane przez Patricka Musyoki, Wilsona Kipsanga i aktualny należący do Denisa Kimetto. W ostatni weekend września blisko 30 000 uczestników stanęło na starcie biegu, wśród nich takie gwiazdy jak Kenijczyk Eliud Kipchoge czy Etiopczyk Kenenisa Bekele.

Na świecie BMW wspiera m.in. maratony w Dallas, Oslo, Monachium, Półmaraton Berliński. W Polsce współpracuje z organizatorami Półmaratonu Praskiego w Warszawie.

RZ

fot. Irena Hulanicka


Patrycja Bereznowska wygrywa Spartathlon! Najszybsza w historii imprezy!

$
0
0

Już 35., jubileuszowa edycja Spartathlonu została zdominowana przez polskich zawodników. Wśród pań na podium znalazły się aż dwie biało-czerwone biegaczki!

Patrycja Bereznowska choć debiutowała w greckiej imprezie, bezapelacyjnie wygrała rywalizację kobiet. Mądrze rozegrała bieg. Nie od razu wysunęła się na prowadzenie, a pilnowała tempa i powoli realizowała plan. Na początkowym etapie biegu, liderką była Czeszka, później Dunka, ale gdy Patrycja objęła prowadzenie nikt już nie zdołał jej go odebrać.

Polka linię mety w Sparcie przekroczyła z czasem 24:47:07, ustanawiając nowy rekord trasy. Wcześniej rekord wynosił 25:06:05 i należał do Katalin Nagy. Amerykanka w tym roku nie startowała.

Na najniższym stopniu podium stanęła Aleksandra Niwińska. Wicemistrzyni świata w biegach 24-godzinnych, startowała w Spartathlonie po raz drugi. W zeszłym roku nie ukończyła biegu. W tym roku pobiegła bezbłędnie i bez problemów zdrowotnych. Po przekroczeniu 100 km była czwarta. Zanim minęła 200. kilometr trasy wiodącej m.in. wśród gajów oliwnych, była już na podium i na tej pozycji dobiegła do Sparty z wynikiem 26:27:52

Pomiędzy Polkami uplasowała się Węgierka Zsuzsanna Maraz, przed rokiem trzecia zawodniczka Spartathlonu.

Wśród panów nie miał sobie równych Aleksandr Sorokin (22:03:22). Rekordzista Litwy na 100 km i w biegu 24-godzinnym, od startu był liderem wyścigu. Do mety zmierzał samotnie, a za jego plecami toczyła się walka o kolejne miejsca.

Radek Brunner (22:48:39) czeski zawodnik, który Spartathlon ukończył już po raz trzeci, ani na chwilę nie mógł przestać kontrolować tego, co robi miejscowy ultramaratończyk Nikolaos Sideridis (22:58:01). Czeskim mediom, zdobywca drugiego miejsca mówił, że Grek mu nie odpuszczał i walczyli o każdy metr.

Wśród Polaków świetnie spisał się Sebastian Białobrzeski, który z czasem 24:29:29 uplasował się na piątym miejscu. Jest najszybszym polskim zawodnikiem tegorocznego wyścigu. Natomiast Łukasz Sagan, który wystraszył kibiców problemami z biodrem, odzyskał siły i na metę przybiegł na siódmym miejscu (jedno miejsce za Patrycją) z czasem 24:50:19. Mogłoby się wydawać, że pobiegł jak przed rokiem, gdy również zajmował siódme miejsce, jednak był szybszy niż w 2016 - 0 godzinę i 37 minut, a w stosunku do biegu z 2015 r. - aż o 9 godzin i 30 minut.

Tegoroczny Spartathlon wiele zmienił w polskich statystykach. W pierwszej dziesiątce przybiegło troje Polaków. Po raz pierwszy Polka wygrała bieg. Po raz pierwszy dwie Polki stanęły na podium, a nawet w ogóle dotarły do mety. Patrycja Bereznowska jest czwartą, a Aleksandra Niwińska piątą Polką w historii biegu, która dobiegła do Sparty. A to jeszcze nie koniec biegu. Ostateczne wyniki poznamy za kilka godzin. Na trasie nadal są polscy zawodnicy.

Wyniki (open):

1. Aleksandr Sorokin, LTU - 22:03:22
2. Radek Brunner, CZE - 22:48:39
3. Nikolaos Sideridis, GRE - 22:58:01
4. Yoshihiko Ishikawa, JPN - 23:20:06
5. Sebastian Białobrzeski, POL - 24:29:29
6. Patrycja Bereznowska, POL - 24:47:07
7. Łukasz Sagan, POL - 24:50:19
8. Nicolas Cointepas, FRA - 24:55:58
9. Shigemi Takayoshi, JPN - 25:37:06
10. Maraz Zsuzsanna, HUN - 25:42:33
11. Oliveira Joao, POR - 25:50:46
12. Hokes Martin, CZE - 25:51:32
13. Cracco Junior Urbano Dario, BRA - 26:09:02
14. Miklic Mirko Bogomir, SLO - 26:18:18
15. Niwińska Aleksandra, POL - 26:27:52
16. Farinazzo Marco, BRA - 26:39:32
17. Rex Stine, DEN - 26:57:23
18. Tasios Giorgos, GRE - 26:58:06 
19. Flear Nathan, GBR - 27:00:57
20. Välitalo Dan, SWE - 27:15:24

Wyniki na żywo: TUTAJ

W rywalizacji bierze udział blisko 400 zawodników z 50 krajów świata. 

IB

Tomasz Walerowicz kończy z "wyczynem"

$
0
0

Tomasz Walerowicz – czwarty zawodnik mistrzostw świata w biegu na 100 km i dwukrotny zwycięzca charytatywnego biegu Wings For Life World Run w Poznaniu zapowiedział, że kończy przygodę z bieganiem na „wyczynowym” poziomie. Cytując tekst znanej piosenki oświadczył: „Trzeba wiedziecie kiedy ze sceny zejść...

35-letni biegacz dał się poznać Polsce w 2015 roku, gdy zajął drugie miejsce w WfLWR. Rok wcześniej w Maratonie Warszawskim zajął jedenaste miejsce, z wynikime 2:29:40. Jego droga do osiągania takich wyników rozpoczęła się od zrzucenia 25 kg nadwagi. Co ciekawe, biegowe treningi wznowił po 8 latach przerwy. W młodości uprawiał m.in. biegi z przeszkodami (rekord na 3000 m z prz. - 9:22.7).

W 2016 r. zajął czwarte miejsce w MŚ na 100 km (rezultat 6:37:23). Dwukrotnie zwyciężał też w Maratonie Toruńskim, w zeszłym roku ustanawiając tam rekord życiowy 2:25:48.

Dwukrotnie wygrywał w poznańskim Wings For Life. W zeszłym roku pokonał 71,12 km i zajął dziewiąte miejsce w światowym rankingu. Nigdy nie skorzystał z możliwości startu w zagranicznej lokalizacji, co jest główną nagrodą. Na drodze zagranicznego wyjazdu stawały zobowiązania zawodowe – Tomasz jest zastępcą dyrektora w zakładzie produkującym pasze, jednym z niewielu specjalistów w uruchamianiu nowych linii produkcyjnych w tej branży w kraju  lub rodzina. Nigdy nie ukrywał, że właśnie dom i praca są dla niego ważniejsze niż bieganie.

Ze względów osobistych kończy karierę.

Po ubiegłorocznym zwycięstwie w Wings For Life World Run tak mówił na łamach naszego portalu:

- Po Wings For Life zrobiłem sobie dwa miesiące przerwy od biegania. Poświęciłem się pracy zawodowej. Uruchomiłem nowy zakład produkcyjny, którym teraz zarządzam. To jest nawet większe osiągnięcie niż zwycięstwo w Wings for Life. W swojej branży jestem doświadczonym fachowcem, dzięki temu mogę zarabiać tyle, ile bym zarabiał na bieganiu w zawodowym maratonie. Biegam natomiast dla przyjemności.

Mimo wszystko mamy nadzieję, że Tomasz Walerowicz jeszcze nie raz da osobie znać i spotkamy go na biegowych trasach. Wciąż przecież może odnosić sukcesy nie biegając na „wyczynowym” poziomie.

RZ

fot. Red Bull Content Pool

Paweł Ochal nadzieją Słowaków w Koszycach

$
0
0

W 18-osobowej elicie 94. Maratonu Pokoju w Koszycach – jedno polskie nazwisko. Paweł Ochal, nr startowy 12. Oprócz niego prawie sami Afrykanie – Kenijczycy, Etiopczycy, jeden Erytrejczyk. I jeszcze dwaj Słowacy. To właśnie ich, Jozefa Urbana i Tibora Sahajdę, nasz maratończyk ma w niedzielę poprowadzić na czas 2:21, co stanowi minimum na przyszłoroczne ME w Berlinie.

W Koszycach miała biec, na wynik, Olga Ochal, żona Pawła. Zrezygnowała, ale organizatorzy zaproponowali pracę naszemu maratończykowi. Ma prowadzić Słowaków przez 25 kilometrów w równym tempie 3:18 min./km. Zakładany czas na półmetku 1h10'. Nie powinno być z tym żadnego problemu, w Pile nabiegałem w półmaratonie 1h06'  zapewnia Paweł Ochal.  Pytanie tylko jak dadzą radę moi podopieczni. Ich rekordy życiowe to ponad 2h22' i 2h23', muszą więc pobiec najszybciej w życiu. Rozmawiałem niedawno z jednym ze słowackich biegaczy, kręcił sceptycznie głową. Ale przed startem nie można nikogo skreślać. Oni we mnie wierzą i zrobię wszystko, żeby pomóc im osiągnąć ambitny cel - deklaruje Ochal.

Pogoda ma być bardzo dobra, 15-17 stopni Celsjusza i lekkie słońce.  Oby tylko nie wiało  ma nadzieję Paweł Ochal. Nie planuje biec jutro więcej niż podpisane w kontrakcie 25 km. Organizatorzy nie mają wprawdzie nic przeciwko temu by pozostał na trasie i jeśli dobiegłby w czołowej dziesiątce wypłacą nagrodę finansową, ale tydzień temu Polak przez 36 km prowadził elitę kobiet w Maratonie Warszawskim i jest nieco zmęczony.  Te 25 km w zupełności mi wystarczy - uśmiecha się.

Na trasie Maratonu Pokoju w Koszycach, najstarszego biegu maratońskiego w Europie, Paweł Ochal stanie po raz trzeci. W 2005 i 2006 uzyskał czas 2:19. - Przeżyłem tu dwie największe ściany w karierze - śmieje się. - Poniosły mnie młodość i brak doświadczenia, zaczynałem jak wariat, pętlę półmaratońską robiłem w 1:05. I potem umierałem - wspomina Paweł Ochal.

We wrześniu tego roku Paweł planował pierwszy raz wystartować w Krynicy-Zdroju. Chciał biec w Koral Maratonie, ostatecznie jednak rozbiło się o termin impezy. Zapowiada więc przyjazd na Festiwal Biegowy w roku przyszłym. – Festiwal Biegowy w Krynicy to bardzo fajna impreza, tyle biegów, dystanse dla każdego i mnóstwo fajnych, pozytywnych ludzi – ocenia.

Cel Pawła na Krynicę to oczywiście zwycięstwo w Koral Maratonie, ale może też rozgrzewkowo pobiegnie jeszcze coś krótszego. – Chcę zabrać do Krynicy całą ekipę biegaczy, którymi się opiekuję. Team Ochal liczy już prawie 30 osób, szybkobiegaczy-ścigaczy i ludzi, którzy biegają tylko dla zdrowia. Wszyscy byliby na pewno zachwyceni atmosferą krynickiego Festiwalu – jest przekonany Paweł Ochal.

Zapraszamy zatem, a w niedzielę – życzymy powodzenia na trasie w Koszycach!

Z Koszyc Piotr Falkowski

Trwa EMU 48h. Trzymamy kciuki za Polaków!

$
0
0

Kibice biegowi nie mają łatwego życia w ten weekend. Jedna nieprzespana noc już za nimi, bo też trudno było spać, gdy Patrycja Bereznowska biegła w swoim spartathlońskim debiucie po pierwsze miejsce i rekord trasy.

Kolejna nieprzespana noc dopiero przed nimi. W cieniu Spartathlonu odbywa się na Węgrzech EMU 48h. Startują w nim startują Polacy, którzy dobrze sobie radzą na nieco ponad 900-metrowej (dokładnie 926,82m) i w 100 proc. asfaltowej pętli. Michał Remberk po 29 godzinach biegu zajmuje drugą pozycję. Michał, jedenasty zawodnik Self-Transcendence Race Kladno 48h i piętnasty zawodnik mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym w Łodzi przebiegł 224,29 km.

Przed Polakiem znajduje się jedynie Julia Fatton, niemiecka zawodniczka, która w tym roku, podczas mistrzostw świata w Belfaście (24h) zajęła dziewiąte miejsce. Na podium podczas tegorocznych startów znalazła się już dziesięciokrotnie. Julia w czasie 29 godzin obiegła pętlę 266 razy i na razie cieszy się wynikiem 246,534 km.

Drugi z Polaków, Łukasz Jarocki zajmuje w tej chwili ósme miejsce. Łukasz w czeskim Kladnie, podczas biegu 48-godzinnego zajął siódme miejsce. Na Węgrzech ma już w nogach 201,12 km.

Trzecim Polakiem w 18-osobowej stawce jest Bogusław Maciejewski, który w biegach EMU startuje często, ale zazwyczaj decyduje się na majowy start w biegu 6-dniowym. W tym roku ukończył ten bieg na 34. miejscu. W tym momencie jest 12 z dorobkiem 151.072 km.

Poczynania polskich zawodników można śledzić TUTAJ

IB

Żywa historia w Koszycach. W niedzielę najstarszy maraton w Europie

$
0
0

Blisko 7 000 ludzi będzie w niedzielę rywalizowało w imprezach zorganizowanych pod mianem 94. Międzynarodowego Maratonu Pokoju w Koszycach. Bieg w drugim co do wielkości mieście Słowacji jest najstarszym maratonem w Europie, rozgrywa się od roku 1924.

Wymyślił go koszycki dziennikarz Vojtech Braun Bukovský, zachwycony rywalizacją maratończyków na oglądanych kilka miesięcy wcześniej igrzyskach olimpijskich w Paryżu. W kilka tygodni zorganizował bieg, w którym 28 października 1924, w szóste urodziny Czechosłowacji, wystartowało... ośmiu zawodników. Historycznym zwycięzcą został miejscowy biegacz Karol Halla w czasie 3:01:35.

W kolejnych latach 9-krotnie próbował powtórzyć sukces. Bezskutecznie. Impreza błyskawicznie zaczęła się rozrastać i przyciągać biegaczy z zagranicy osiągających wyniki znacznie poniżej 3 godzin. W Koszycach często triumfowali Węgrzy i Niemcy, a w 1931 roku Argentyńczyk Juan Carlos Zabala, który rok później został w Los Angeles mistrzem olimpijskim. W Koszycach w maratonie... debiutował! Uzyskał doskonały czas 2:33:19, który rekordem koszyckiego maratonu był przez blisko 20 lat.

Medzinárodný maratón mieru ma numer 94, choć jutro wystartuje po raz 92. Nie odbył się jedynie w 1938 i z powodu wojny w 1940 roku. Z roku na rok zyskiwał coraz większą reputację, w 1947 roku był największym maratonem na świecie! Ukończyło go wtedy 75 biegaczy, podczas gdy w Bostonie zaledwie 41.

Z tego powodu Koszyce przyciągały coraz większe sławy. W 1961 roku w słowackim mieście triumfował legendarny Abebe Bikila, dwukrotny mistrz olimpijski. Etiopczyka triumfującego w czasie 2:20:12 fetowało na stadionie 30 tysięcy ludzi, prawie połowa ówczesnej populacji Koszyc. Potem Maraton Pokoju wygrali m.in. rekordzista świata Amerykanin Leonard Edelen i znakomici Brytyjczycy Derek Clayton i Ron Hill.

Siedmiokrotnie w Koszycach na najwyższym stopniu podium stanęli biegacze z Polski. Dwukrotnie z rzędu uczynili to Wiesław Pałczyński (1992-93) i Wioletta Uryga (1997-98), po razie Andrzej Krzyścin (1998), Adam Dobrzyński (2004) i Edyta Lewandowska (2005).

Na kolejny triumf Polaka czekamy od 12 lat i pewnie jeszcze trochę poczekamy. W tym roku w elicie jest wprawdzie Paweł Ochal, ale on będzie biegł tylko do 25 kilometra, jako pacemaker dla najlepszych Słowaków walczących o minimum na ME.

Zwycięzców tegorocznego maratonu należy upatrywać przede wszystkim w Kenijczykach, którzy w Koszycach nie schodzą z najwyższego stopnia podium od 2009 roku. Tym razem w elicie jest ich 7, a faworytem wydaje się być David Kemboi Kiyeng mający rekord życiowy 2:06:26. 34-letni biegacz wygrał w Koszycach przed rokiem wynikiem 2:08:58. Wynikami na poziomie 2:08 legitymują się też Richard Kiprotich Sigei (zwycięzca Orlen Warsaw Marathonu w 2015 roku) i Raymond Kipchumba Choge.

Polaków jednak będzie widać na urokliwej i szybkiej trasie wytyczonej przez najładniejsze punkty mającego blisko 800-letnią historię miasta.

Pośród 280 kobiet i ponad 1500 mężczyzn w maratonie na liście startowej jest 17 Polek i 79 Polaków, m.in. dyrektor Poznań Maratonu Łukasz Miadziołko, który ma w planach poprawienie rekordu życiowego wynoszącego 3:39.

W rozgrywanym równolegle półmaratonie wystartuje 11 biegaczek (na 1100) i 35 biegaczy (na 2800) z naszego kraju. Do tego troje rolkarzy (na ponad 300 uczestników) i dwóch zawodników na handbikach. I tu możemy liczyć na sukces, bo faworytem w stawce 16 konkurentów jest mistrz paraolimpijski Rafał Wilk.

Na ulicach Koszyc ostatnie przygotowania do maratonu. Brama startu i mety już stoi na jednej z centralnych ulic miasta, na spacer którymi po południu udał się zaproszony przez jednego ze sponsorów maratonu Matej Toth, słowacki mistrz olimpijski z Rio de Janeiro w chodzie na 50 km.

Z Koszyc Piotr Falkowski

I po co ta Prowokacja? [ZDJĘCIA]

$
0
0

Jedni biegali tutaj pięć razy, inni dwadzieścia, trzydzieści a rekordzista czterdzieści pięć razy. Dokładnie tyle razy odbyła się Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa. I chociaż z pozoru co miesiąc jest tak samo, biega się po tej samej trasie, ogląda te same twarze, słyszy tego samego spikera i widzi te same osoby podające herbatę na mecie, jakoś nikomu się nie nudzi.

Prowokacja to idea, która zrodziła się w umyśle jej twórcy i wyglądała bardzo niewinnie: kameralnie, spokojnie. Z czasem rozrosła się i stała największą cykliczną imprezą w tej części Śląska. Jedyną tak wyjątkową.

– To jedyny taki bieg, którzy jest ciągle, stale i jest bardzo dobry. Jest świetnie zorganizowany, atmosfera jest niesamowita. Tutaj przychodzą wszyscy moi znajomi, można porozmawiać o bieganiu, kolejnych startach, umówić się na wspólny trening – wylicza Piotr Buła Błach, który sam nie jest pewny, ile razy startował w Gliwicach: - W tym roku czwarty a ogólnie… trudno powiedzieć. Odkąd zacząłem biegać trzy lata temu, pokazuję się tutaj systematycznie. Ale przychodzę dla klimatu, absolutnie nie patrzę na wyniki. Tutaj biegam tylko towarzysko, dla przyjemności, nie ścigając się.

Zupełnie inaczej do swoich wyników podchodzi Wojciech Kotylak, który w Prowokacji uczestniczy od trzech sezonów: – Tutaj się przychodzi, żeby trochę powalczyć z samym sobą. Jaka to radość, zobaczyć później wyniki i te 15 albo chociaż 5 sekund mniej. To drobiazgi, ale to ogromna frajda urwać tych kilka sekund co miesiąc. I nie walczę tutaj z rywalami, wyłącznie sam ze sobą. Rywalizacja by była, gdyby było pudło, klasyfikacja i taki prawdziwy wyścig. Tutaj walczy się z sobą i z lenistwem. To już zwycięstwo, że udało się ruszyć tyłek z kanapy a jeśli jeszcze uda się poprawić czas… Jest ogromna satysfakcja – przyznaje.

Kolejny raz ma zamiar wywalczyć statuetkę Biegnącej Radiostacji, którą otrzymują najwytrwalsi uczestnicy cyklu. By to zrobić, zmienił trochę swoje plany: - Przyznaję, zrezygnowałem z udziału w warsztatach… Ale jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć też B.

Poza walczącymi ze swoimi słabościami, goniącymi kolejne sekundy życiówek i towarzyskimi biegaczami jest jeszcze trzecia duża grupa. To rodzice, dla których Prowokacja jest idealną okazją do rodzinnego spędzenia soboty ze swoimi dziećmi. Na parkowych alejkach widać ich coraz więcej: biegają, jeżdżą na rowerach i hulajnogach, chodzą z kijami, są wożone w wózkach albo noszone na rękach. Najmłodsi nie mają nawet roku. Są i tacy, którzy sezon zaczynali w wózku a będą kończyć już na własnych nogach.

Gosia Szkamruk jedno prowokacyjne okrążenie pokonała z córką i psem: - Psa pożyczyłyśmy od babci, specjalnie na bieg. Dotąd biegałam tutaj sama, od stycznia nie opuściłam ani jednej Prowokacji. Tym razem zabrałam córkę i chyba się jej spodobało – mówiła po biegu a mała Kinga z uśmiechem potwierdziła słowa mamy: – Było super! Za miesiąc też biegniemy! – zapewniła.

Kolejna Gliwicka Parkowa Prowokacja Biegowa już w ostatnią sobotę października o 10:00.

KM

Bieg Erasmusa: Znakomitości ze studentami [ZDJĘCIA]

$
0
0

Rywalizacją sztafet na łącznym dystansie 30 km uczczono 30. rocznicę istnienia programu Erasmus. Na warszawskiej Woli było dziś kolorowo, głośno i międzynarodowo, niemniej jeśli dochodziło do wymiany, to tylko uprzejmości.

Na starcie Biegu Erasmusa stanęło blisko 40 ekip liczących po sześć osób. Każdy z uczestników miał do pokonania 5 km. Trasa składała się z dwóch rund prowadzących parkowi alejkami. Pogoda była idealna i zachęcała do szybkiego biegania. Dodatkowo do biegu zagrzewały gorące rytmu batucady.

Zwyciężyła „Drużyna A" z czasem 2:04.56. Na pierwszej zmianie wystartował jadący na wózku Mariusz Wronowski. W składzie znaleźli się też Łukasz Zych, Konrad Łabędzki Łukasz Klaś, Rafał Buczyński, a także Barbara Ciemięga dla której był to pierwszy start w zawodach.

– Wszystko wyszło bardzo spontaniczne. Kolega, którego poznałam podczas treningów zaprosił mnie do sztafety i się zgodziłam. Podczas biegu kiedy łapał kryzys myślałam, że nie mogę tego zepsuć, bo biegnę dla całej drużyny - powiedziała nam Barbara Ciemięga. – Początkowo nawet nie zdawałam sobie sprawy, że będziemy tacy mocni i mamy szansę na wygraną. Może to i lepiej, bo bardziej bym się spięła!

– Sztafety są przyjemne, bo można sobie kibicować. To dodaje energii. Teraz czuje, że chce więcej. Moja taktyka to był bieg na wariata. Mówiąc jednak poważnie, chłopcy to na pewno jakoś opracowali i był w tym sens żebym biegła jako trzecia – dzieliła się wrażeniami biegaczka.

Przez długi czas na prowadzeniu utrzymywała się Sztafeta Polskiego Komitetu Olimpijskiego, w której wystąpili m.in Jan Marchewka - mistrz Polski w biegu na 10 000 m z 1988 roku, oraz Dariusz Wieczorek - dwukrotny brązowy medalista mistrzostw kraju w biegu maratońskim (1999, 2000). Resztę drużyny stanowili biegacze nie posiadający takiego sportowego CV , ale nie mniej zacni - m.in. Janusz Bukowski - laureat nagrody Fair Play przyznawanej przez PKOL. Ostatecznie zajęli oni drugie miejsce, z wynikiem 2:09:28.

– Nie jestem już zawodnikiem i w sport bawię się amatorsko, ale staram się wspierać takie akcje. Nasz skład może nie był wyrównany, ale ważne było to, żeby tu być i się bawić. Oczywiście chęć rywalizacji zawsze się budzi. Biegam oczywiście wolniej niż kiedyś, ale dalej mnie to kręci. Na swoją kategorię wiekową staram się osiągać dobre wyniki. Przez chwilę czułem się jak 25-lat temu – mówił z uśmiechem Dariusz Wieczorek

Trzecia była ekipa z hitową nazwą „Despacito”, która zmagania ukończyła w 2:14:54.

W imprezie udział wzięły osoby korzystające z programu Erasmus+. Wśród nich był m.in Węgier Bandaguz Raboczky, studiujący i biegający w barwach wrocławskiego AWF. W przyszłości chce zostać menedżerem sportowym.

– Jak dla mnie dystans był za długi, bo nie jestem biegaczem. Uprawiam inne sporty. Bardzo się jednak cieszę, bo okazało się, że zajęliśmy drugie miejsce w sztafetach mieszanych. Przyjechaliśmy tu z Wrocławia specjalnie na ten bieg. Po imprezie planujemy pójść jeszcze gdzieś na miasto i pozwiedzać – mówił Węgier.

Specjalna puchar, ufundowany przez PKOL - patrona imprezy, trafił w ręce zwycięzców kategorii „Studenci” - Dinozaurów ESN SGGW. W kategorii sztafet mieszanych wygrali „Bezimienni” Uczestnicy biegu wsparli projekt WalkCamp organizowanego przez fundację Jaśka Meli „Poza Horyzonty”.

Pełne wyniki – TUTAJ

Studenckie wymiany w ramach programu Erasmus oraz jego następcy, czyli programu Erasmus+, są organizowane w Europie od 30 lat. Polska dołączyła do tego programu w 1998 roku. W tym czasie liczba Polaków decydujących się na edukacyjny wyjazd wzrosła ponad dziesięciokrotnie. Szacuje się, że ponad 180 000 polskich studentów uczestniczyło w międzynarodowych wymianach.

Zwiększyła się również liczba studentów studiujących w Polsce. W 1998 roku było to 220 osób. Obecnie liczba zagraniczny żaków jest 50-krotnie większa. Dodajmy, że w ramach programu Erasmus na zagraniczne uczelnie wyjeżdżają również pracownicy uczelni.

RZ


Bieg Wegański: Biegali i pomagali, nie tylko weganie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Warszawa: W słoneczny, niedzielny poranek ok. 400 osób stanęło na starcie Biegu Wegańskiego, który odbył się z okazji Światowego Dnia Wegetarianizmu. Do pokonania było tylko 5 km, ale do zrobienia znacznie więcej. Dzięki udziałowi w biegu, można było zebrać fundusze niezbędne do funkcjonowania schroniska w Korabiewicach.

– Zbieramy fundusze na jeden dzień funkcjonowania schroniska. Schronisko, które działa tylko dzięki składkom, potrzebuje 3000zł na każdy dzień. To niemała kwota. Na ten cel idzie część wpisowego i dodatkowe wpłaty – mówi Viola Domaradzka, ultramaratonka z Run Vegan, współorganizatorka biegu.

Do zbiórki i przy okazji do adopcji zachęcały również same psy, które licznie wzięły udział w biegu. Start był ważną okazją dla Fernando, który nie mógł znaleźć domu ze względu na agresywne zachowania

– Fernando mieszka na Paluchu. Wystartowaliśmy, żeby pokazać, że się zmienił. Nie przejawia już agresji. Stał się fajnym psem, który nadaje się do życia w mieście – zapewniła Katarzyna ze Schroniska na Paluchu

Nie wszystkie zwierzęta doceniły starania ludzi, którzy w zwierzęcych kostiumach i sportowym wysiłkiem promowali weganizm. W połowie dystansu ze stawki odpadł Urwis. – Nie wiem, co mu się stało. On naprawdę lubi biegać, ale zupełnie mu nie leży wyznaczona trasa. Postanowił zawrócić i biec w drugą stronę - wyjaśnił nam Mateusz, któremu nie pozostało nic innego, jak przychylić się do decyzji psa i zejść z trasy.

Zwycięzcą biegu został Łukasz Staniak. – Bieg Wegański to pozytywny sposób spędzenia niedzieli. Jestem tu w większym towarzystwie, żeby świętować Dzień Wegatarianizmu – mówi Łukasz, któremu we znaki, w drugiej połowie dystansu dał się wiatr.

Dzień Wegatarianizmu, udziałem w biegu świętowała również jego zwyciężczyni, która sama jest weganką. – Weganką jestem zaledwie od pół roku. Od 10 lat jestem wegetarianką – wyjaśniła Magdalena Wielechowska, która również w końcówce zmagała się z silnym wiatrem. – Widząc jak przebiega trasa, nadrobiłam w pierwszej części biegu, gdy wiatr miałam w plecy. Potem trochę próbowałam się chować za innych – dodała zwyciężczyni, której podobała się trasa poprowadzona Bulwarami Wiślanymi.

Bieg Wegański, mimo profesjonalnego pomiaru czasu, nie jest nastawiony na wyniki. Biegacze wzięli w nim udział ze względu na szczytne cele i bliskie im idee. Niektórzy pokonali trasę w kostiumach dla zabawy i podkreślenia szczególnego charakteru. – Pomyślałam, że to takie wyjątkowe wydarzenie, że pobiegnę w przebraniu kurczaka – wyjaśniła Sarah Skelton.

Inni pobiegli dla rozgrzewki przed Biegnij Warszawo i dla treningu. – Wczoraj brałem udział w Biegu Erasmusa i tam jechałem na maksimum swoich możliwości. Dzisiaj startuję jeszcze w Biegnij Warszawo. Bieg Wegański zrobiłem więc zupełnie rekreacyjnie. Wystartowałem dla relaksu i dla zabawy. Z przyjemnością wziąłem udział w imprezie na Bulwarach, wśród kolorowych, roześmianych, radosnych ludzi – podsumował Mariusz Wronowski, który wystartował na wózku.

Dobrego humoru biegaczom nie odebrał nawet brak medali, które utknęły w firmie kurierskiej. Medalami były więc jabłka, a te prawdziwe będą do odebrania w przyszłym tygodniu.

Święto wegetarian i wegan nie skończyło się na Biegu Wegan. Na Bulwarach biegały również dzieci i całe rodziny. Można było posłuchać wykładów i wziąć udział w zajęciach jogi. Na chętnych czekał Targ Wegański.

IB

Półmaraton Słupsk: Biegacze - running, rodzina - shoping [ZDJĘCIA]

$
0
0

Można powiedzieć, że Słupszczanom udało się w końcu zorganizować fajny Półmaraton.

Po zeszłorocznym falstarcie i odwołaniu imprezy, w tym roku organizatorzy włożyli sporo pracy aby wszystko wyszło. Po pierwsze zyskali poważnego sponsora i fajne zapleczem dla biegaczy. Start i meta jak i całe miasteczko biegacza zorganizowane zostało przy Galerii Handlowej.

Plusów takiego rozwiązania jest wiele. Dużo miejsc parkingowych, możliwość schronienia się przed warunkami pogodowymi, skorzystanie z luksusowych i czystych toalet. A propos. Zauważyłem, że prawie każdy z biegaczy korzystał chętniej z toalet w galerii niż tych wystawionych na zewnątrz.

Depozytu nie zauważyłem, ale biegacze korzystali z szafek jakie są przeznaczone dla klientów galerii. Inny plus to taki, że można przyjechać z rodziną. My biegacze - running, a rodzina - shoping.

Tyle o walorach galerii, czas na kilka słów o trasie i warunkach do biegania.

Do pokonania były 2 pętle po tej samej trasie, więc była okazja do częstego wyprzedzania. Początkowo wyglądało, że będzie łatwo ale kolejne pokonywanie kilometrów weryfikowało "łatwość" trasy. Na trasę trzeba było się wdrapać - aż cztery razy podbiegaliśmy na wiadukt. Z jednej strony przed wiaduktem był jeszcze około 1,5 kilometrowy, łagodny podbieg. Niby łagodny ale w nogach było go czuć. Na dodatek mocno wiało.

Trasa wiodła raczej obrzeżami miasta. Przebiegaliśmy przez Park Rozrywki i Wypoczynku, gdzie usytuowane były dwa urocze mostki przez rzekę Słupię. W okolicach Parku nawierzchnia wymagała dużej spostrzegawczości aby nie zahaczyć o wiele nierówności i dziury. Dodatkowo musieliśmy tam sporo kręcić.

Mały minus to punkty z wodą. Niektóre obsługiwane były przez jedną osobę i trzeba było sobie samemu brać kubeczek z woda ze stolika. Na ostatniej pętli na jednym punkcie wody już zabrakło, a to było właśnie na podbiegu na wiadukt.

Na mecie wody było za to pod dostatkiem. Dla każdego przygotowany był "catering" - do wyboru zupa lub makaron zapakowany w sterylne opakowanie. O dziwo piwa nie był tylko kompot, ale pyszny. 
Można było skorzystać z masażu.

Podczas dekoracji niestety organizatorzy nagradzali podwójnie zwycięzców open i w kategoriach wiekowych. Większość biegów jednak rozdziela obie kategorie, dając szanse dla innych zawodników na wskoczenie na podium.

Ogólnie udany bieg. Można polecić na przyszły rok, choć organizator mogliby skorygować nieco trasę aby była bardziej atrakcyjniejsza.

Łukasz Sobczyk

9. PKO Silesia Maraton: Zwycięstwa Polaków i nowa atrakcja [ZDJĘCIA]

$
0
0

Dziewiąta edycja PKO Silesia Marathonu odnotowała rekordową frekwencję. Do mety prowadzącego przez cztery śląskie miasta maratonu dobiegło ponad 1800 osób, półmaraton ukończyło prawie 3000. Wszystko za sprawą mety na Stadionie Śląskim, oddanym dzisiaj do użytku.

Finisz na jednej z najlepszych bieżni lekkoatletycznych w Europie był wyjątkowym przeżyciem. Jako pierwszy doświadczył go Polak, Damian Pieterczyk z Olsztyna, który zwyciężając na królewskim dystansie wyprzedził dwóch Kenijczyków. Pochodzący z Olsztyna Pieterczyk uzyskał wynik 2:23:35 i drugiego na mecie Korira Willy’ego Kimutai wyprzedził o pół minuty (2:24:09). Trzeci zawodnik Bernard Kipkorir Talam stracił do zwycięzcy ponad minutę (2:24:53).

Polak przez niemal cały dystans biegł za rywalami: – Dobrze rozłożyłem siły i udało mi się ich wyprzedzić na ostatnich kilometrach. Finisz na stadionie był niesamowity! Jeszcze nigdy nie finiszowałem na takim wspaniałym obiekcie – komentował zaraz po zwycięstwie zawodnik, dla którego Silesia Marathon był dopiero czwartym startem na królewskim dystansie.

Wśród pań triumfowała Patrycja Włodarczyk z Jaworzna, która dobrze zna trasę maratonu. Wygrywała już tutaj w 2014 i 2015 roku. Dzisiaj zwyciężyła pewnie z czasem 2:49:02 i ponad jedenastoma minutami przewagi nad drugą zawodniczką Kenijką Hellen Jepkgosei Kimutai (3:00:14). Podium dopełniła Małgorzata Rencz z Orzesza (3:17:46).

W rozgrywanym w tym samym czasie półmaratonie najlepsi okazali się Jarosław Kożdoń (1:13:58), Mateusz Wolnik (1:14:31) oraz Grzegorz Kozłowski (1:15:20). Najszybsze kobiety to: Agnieszka Gortel-Maciuk (1:20:32), Paulina Lipska-Mazurek (1:22:36) oraz Paulina Wywłoka (1:24:41).

Trasa biegu powszechnie uznawana jest za niezbyt łatwą, chociaż nie brakuje śmiałków bijących na niej rekordy życiowe. Wszelkie trudy związane z podbiegami odchodziły jednak w zapomnienie, kiedy zawodnicy docierali do Stadionu Śląskiego. Obiekt uruchomiono dokładnie dzisiaj a dzień otwarty sprawił, że trybuny zapełniły się kibicami. Maratończycy wbiegali na stadion przez tunel, za którym czekało na nich 300 metrów nowej bieżni o najwyższych standardach. Było kolorowo, głośno i radośnie.

– Coś niesamowitego ten finisz! Kiedy wbiegało się na Stadion, najpierw była cisza w tunelu a później nagle wrzawa, kibice… Zapierało dech – mówił Bartek Maczuga, który w tym roku pobiegł półmaraton. Królewski dystans w stolicy Śląska pokonał po raz trzeci Mariusz Bień: – Jest życiówka! – cieszył się na mecie. – Biegło się dobrze, było trochę tłoczono, ale taka uroda tego biegu. Za to finisz świetny. To niesamowity efekt, echo dodawało skrzydeł. Świetny pomysł z tym stadionem.

– Nie przeżyłem jeszcze czegoś takiego. Łzy w oczach, nie ze zmęczenia, ale z wrażenia. To moja pierwsza meta na stadionie i to naprawdę coś niesamowitego – mówił Maciek Żmijewski, ambasador biegu. – Biegałem już po tym stadionie zanim namalowano linie na bieżni i to również było niezwykłe, ale nie spodziewałem się, że dzisiaj będzie aż taki poziom emocji – przyznał śląski bloger, który wcześniej wziął udział w przygotowaniu filmu reklamowego właśnie na Stadionie Śląskim. – Dzisiaj było zupełnie inaczej. Ten obiekt ma bardzo duży potencjał.

KM

Biegnij Warszawo... ze swoim numerem [ZDJĘCIA, WIDEO]

$
0
0

Tradycyjnie w biegowym kalendarzu początek października upłynął w stolicy pod znakiem Biegnij Warszawo.

Była to już dziewiąta edycja Biegnij Warszawo. Historia zmagań jest dłuższa i sięga 2005 roku. Wtedy to impreza rozgrywana była jeszcze pod nazwą Run Warsaw, a uczestnicy mieli do pokonania 5 km. Trzy lata później dodano dystans 10 km. W 2009 roku wydarzenie zmieniło nazwę na obecną, a w programie pozostawiono tylko „dychę”.

Uczestnicy rywalizowali na trasie prowadzącej centrum miasta. Start i meta znajdowały się w okolicach stadionu Legii. Tradycyjnie we znaki dawał się podbieg na 4. kilometrze w okolicach ul. Spacerowej. Dla wyrównania strat, kilometr przed metą można było puścić nogi na zbiegu ul. Myśliwiecką. W przyszłym roku zapowiadana jest jednak zmiana trasy. Na obecnym odcinku impreza odbywa się od 4 lat.

Od początku ton rywalizacji nadawali Kamil Jastrzębski i Michał Kaczmarek. Z kolejnymi metrami powiększali przewagę nad goniącymi ich Piotrem Mielewczykiem czy Kubą Wiśniewskim. Do mety liderzy dobiegli razem, z identycznym czasem 30:42.

– Myślałem, że będzie lżej, ale wiatr nie pozwalał na utrzymanie równego tempa. Pierwsze 5 km pokonaliśmy w 15:26, później jednak przyspieszyliśmy. Temperatura była dobra do biegania, przeszkadzał jedynie wiatr. Myślę, że spokojnie z 30 sekund można było urwać z wyniku przy lepszych warunkach. A ponieważ był to też praktycznie samotny bieg, to jestem zadowolony z rezultatu – ocenił na mecie Kamil Jastrzębski.

Trzeci był Piotr Mielewczyk z rezultatem 31:44.

W biegu kobiet wygrała mistrzyni Polski w półmaratonie Ewa Jagielska z wynikiem 34:15, co jest jej nowym rekordem życiowym.

Druga była triatlonistka Maria Cześnik z czasem 36:31, a trzecia Anna Łapińska z rezultatem 36:38. Zwyciężczyni była zadowolona ze swojego występu.

Oficjalnie w wynikach drugie miejsce przypisano Ewelinie Tobiasz, z czasem 36:27. Jak się jednak okazało, pod numerem 998 ukrył się jednak biegacz. Zapewne doszło tu do pomyłki przy przepisywaniu pakietu.

W Biegnij Warszawo żeby coś wygrać, trzeba biegać na poziomie klasy mistrzowskiej. Dla kobiet jest to wynik 33:40.00 a dla mężczyzn 28:55.00. Biegnij Warszawo nie zapewnia nagród w kategoriach wiekowych.

W tegorocznym Biegnij Warszawo wzięło udział 7436 osób, w tym 2771 kobiet. Organizatorzy zachęcali Panie do startu poprzez akcję nawiązującą do legendy o Warsie i Sawie. Ten pierwszy miał być patronem „drużyny” męskiej, Sawa „drużyny” kobiecej. W przyszłości w Biegnij Warszawo proporcje mają być zbliżone – tego chcą organizatorzy. Dodajmy, że w zeszłym roku w biegu wzięło udział 8023 osoby w tym 2936 biegaczki.

Dziś w Warszawie tradycyjnie odbył się też towarzyszący marsz „Maszeruję-Kibicuje”. Chętnych do przybicia piątek maszerującej grupie nie zabrakło.

RZ

fot. GR / RZ / datsport

Szybkie bieganie w Koszycach. Pech Pawła Ochala

$
0
0

2 godziny 8 minut 12 sekund – to czas zwycięzcy 94. Maratonu w Koszycach, Kenijczyka Reubena Kipropa Kerio. Najmłodszy w elicie, 23-letni biegacz pobił o blisko minutę rekord życiowy i uzyskał trzeci wynik w historii najstarszego maratonu w Europie.

Organizatorzy są bardzo zadowoleni z uzyskanych w niedziele wyników. Pięciu biegaczy (jeszcze Etiopczyk i trzej rodacy triumfatora) uzyskali wyniki poniżej 2:10.

Do półmetka afrykańska grupa 7 Kenijczyków i 2 Etiopczyków trzymała się razem. Potem czołówka zaczęła topnieć. Na 30 km było ich już tylko pięciu, wreszcie Kerio zaatakował. Do mety na brukowanej ulicy Hlavnej na koszyckiej Starówce przybiegł z przewagą 24 sekund nad Fikre Robim i blisko minuty nad Richardem Sigei. Główny faworyt, broniący tytułu David Kiyeng finiszował ósmy prawie 4 minuty po zwycięzcy, w czasie ponad 3 minuty gorszym niż przed rokiem.

Z białych biegaczy najlepiej spisali się dwaj Słowacy, których pacemakerem był nasz Paweł Ochal. Obaj pobili rekordy życiowe, Tibor Sahajda nawet bardzo znacznie, o ponad 5 minut (2:18:44). I on, i Jozef Urban osiągnęli w Koszycach minimum na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy. - Ale ja swego zadania nie wypełniłem - zastrzega Paweł Ochal. - Miałem ich prowadzić do 25. kilometra, tymczasem na 17 skręciłem kostkę i musiałem zejść z trasy - wyjaśnia. - Do tej pory wszystko szło idealnie, 33 minuty na 10 km, czas 49:30 na 15 km. Na szczęście Słowacy byli w dobrej formie i poradzili sobie beze mnie - kończy polski maratończyk.

Magiczną dla biegaczy-amatorów granicę 3 godzin złamało 86 biegaczy, wśród nich Polak Grzegorz Pepliński. Gdańszczanin uczynił to pierwszy raz w życiu i na mecie był szczęśliwy. - Nareszcie! - odetchnął z ulgą. Wiosną w moim mieście miałem czas 3:00:08, strasznie bolało, choć potem cieszyłem się, bo to był rekord życiowy. Ale tak bardzo marzyłem o tej dwójce z przodu - mówił.

Właśnie pod kątem osiągnięcia tego celu wybrał maraton w Koszycach. - Fantastyczna trasa, płaska i szybka, taka jakiej szukałem. Nie przeszkadzała mi kostka brukowa na początkowym ponad kilometrze każdej z dwóch pętli, na tym poziomie czasowym nie ma tłoku i można wybrać optymalny tor biegu - komentował na gorąco.

- Bałem się trochę słońca, bo źle znoszę wysoką temperaturę, ale choć świeciło cały czas nie było gorąco, temperatura była idealna do biegania. Polecam wszystkim ten maraton, jest mnóstwo wspaniałych kibiców, tworzą szpalery na ulicach i gorąco dopingują.

Równie szczęśliwy był na mecie kolega Grzegorza, Adam Szymborski. Pragnął pobiec poniżej 3:10 i marzenie spełnił (3:09:25). Jemu przeszkadzał w Koszycach jedynie świeżo wylany asfalt, który w słońcu nieprzyjemnie pachniał. - Ale poza tym nie mam zastrzeżeń, zachęcam wszystkich do biegania w Koszycach - poleca imprezę w Słowacji.

Obaj gdańszczanie przerwali rozmowę, gdy do mety dobiegł, a właściwie dotoczył się ich wyczerpany kolega. Tomkowi Łapińskiemu „odcięło prąd” po 25 kilometrach. - Na 30 musiałem się nawet zatrzymać i do końca walczyłem już tylko o przetrwanie - opowiada. Na mecie otrzymał jednak pomoc i szybko doszedł do siebie. W tej sytuacji czas, który osiągnął, trzeba uznać za znakomity (3:17:36).

Biegaczom z Gdańska bardzo się w Koszycach podobało. Inne wrażenia ma Szymon Brzozowski. Biegacz z Włocławka, choć osiągnął cel sportowy (czas 3:23:07) narzekał na organizację. - Jak na najstarszy maraton w Europie było sporo niedoróbek. Depozyty nieoznaczone, panie przyjmujące worki miłe, ale nie mówiące po angielsku, na punktach bardzo mało izotonika, a do jedzenia tylko banany - wyliczał niedociągnięcia.

- Na szczęście super atmosfera, mnóstwo fajnych, radosnych kibiców i dobra, szybka trasa. Ale w Polsce biegi są znacznie lepiej zorganizowane - przyznał.

W rywalizacji kobiet koszycki maraton wygrała Cheila Jerotich w czasie 2:27:34. Kenijki zajęły całe podium, niespełna dwie minuty po triumfatorce finiszowała Sheila Chepkech, ponad 3 i pół – Emily Samoei. Najlepsza biegaczka spoza Afryki, Slowaczka Katarina Lamiova, była dziewiąta (2:58:06), najszybsza z Polek Ewelina Puchała z Katowic - 25. (3:35:25). -Miało być troszkę szybciej, ale i tak był to tylko trening przed maratonem w Poznaniu za 2 tygodnie - zdradziła z uśmiechem.

W trakcie naszej rozmowy, jak na zawołanie na metę wbiegł dyrektor Poznań Maratonu Łukasz Miadziołko. Gromki okrzyk „Jest, jest!” zwiastował osiągnięcie celu. Czas 3:38:14. - Poprawiłem życiówkę o minutę - cieszył się. Ale zapytany o porównanie maratonu w Koszycach do organizowanej przez niego w stolicy Wielkopolski wykręcił się tylko uśmiechem i jednym lapidarnym zdaniem: - Nie musimy się w Europie wstydzić organizacji naszych maratonów.

Piotr Falkowski z Koszyc

9. Sądecka Dycha: Polka wygrywa z Kenijką! [WYNIKI]

$
0
0

Blisko 300 osób ukończyło dziewiątą już edycję Sądeckiej Dychy o Puchar Newagu - kolejnej rundy Grand Prix Małopolski 2017. 

Najszybciej ze Starego do Nowego Sącza pobiegli Kenijczycy. Zwyciężył Gideon Kipkenboi Kosgei. Najlepszy z Polaków - Tomasz Pociecha - był piąty. 

Wśród kobiet zwyciężyła Polka - Katarzyna Albrycht z Krościenka, która wyprzedziła Maureen Kipkoch Kiprono z Kenii. 

Wyniki:

Kobiety:

1. KATARZYNA ALBRYCHT, POL - 36:39
2. MAUREEN KIPKOECHKIPRONO, KEN - 37:52
3. EWA KUCHARSKA, POL - 38:09
4. KASIA KMIEĆ, POL - 39:31
5. REGINA KULKA, POL - 39:38

Mężczyźni:

1. GIDEON KIPKEMBOI KOSGEI, KEN - 32:02
2. BENARD KITUR, KEN - 32:05
3. NELSON KIPKOGEI CHERUTICH, KEN - 32:43
4. VLADIMIR TIMASHOV, UKR - 32:56
5. TOMASZ POCIECHA, POL - 33:02

Pełne wyniki - TUTAJ

Wśród biegaczy pojawili się też zawodnicy niepełnosprawni. Zwyciężył wózkarz Robert Wątor - paraolimpijczyk z Nowego Sącza. 

Biegacze zadedykowali swój start Tomaszowi Brzeskiemu, który uległ ciężkiemu urazowi głowy w wypadku  na nartach. Sportowiec przechodzi rehabilitację o powoli, acz systematycznie wraca do zdrowie. Tomasz osobiście pojawił się na mecie, dziękując za wsparcie. Dopingował też swoją córkę, która dołączyła do biegaczy. 

Minutą ciszy uczczono zmarłych w tym roku sądeckich dziennikarzy, w tym Henryka Szewczyka - wieloletniego redaktora naszego partnerskiego portalu Sądeczanin.info.

Niebawem więcej.

red.

Bieg Papieski w Krakowie - uwaga na termin startu

$
0
0

W niedzielę 8 października w ramach obchodów XVII Dnia Papieskiego stypendyści Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia organizują I Bieg Papieski. Jest to pierwsza tego typu impreza organizowana w Krakowie. Fundacja jako organizator przedsięwzięcia, zaprosiła do współpracy Stowarzyszenie „I Ty możesz być wielki”.

Bieg odbędzie się 14 października, a więc tydzień po głównych obchodach XVII Dnia Papieskiego. Uczestnicy wystartują o godzinie 11.00 i pokonają 5-kilometrową trasę przebiegającą przez teren należący do Centrum Jana Pawła II oraz teren Sanktuarium Bożego Miłosierdzia. To właśnie tam umieszczone będzie Biuro Zawodów, Depozyt, Start i Meta. W biegu będą mogły wziąć udział zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Warunkiem uczestnictwa jest ukończenie 15 roku życia do dnia 14 października oraz zgłoszenie się poprzez formularz dostępny na stronie www.biegpapieskikrakow.pl do 7 października. Będzie również możliwość zgłoszenia się w dniu imprezy w Biurze Zawodów.

Udział w biegu jest bezpłatny, jednak uczestnicy mogą wesprzeć stypendystów dowolną kwotą wrzuconą do puszki. Przewidziane są medale dla trzech pierwszych miejsc w każdej kategorii, a także inne nagrody ufundowane prze partnerów wydarzenia. Dodatkowo rodzice przychodząc ze swoimi dziećmi nie muszą się martwić, gdyż stypendyści zaopiekują się wszystkimi pociechami zapewniając im kilka małych atrakcji. Impreza potrwa do ok. godziny 13.00.

Najważniejszą ideą, organizowanego przez nas biegu, jest chęć podążania śladem naszego patrona św. Jana Pawła II, który wielokrotnie podkreślał znaczenie sportu w wychowaniu człowieka. Aktywność taka wpływa na rozwój nie tylko ciała i ducha, gdyż uczymy się przezwyciężać własne słabości oraz rywalizując w ramach gry „fair play” nabywamy szacunku do naszego bliźniego. Dodatkowo, celem imprezy jest pozyskanie środków finansowych na stypendia dla zdolnej młodzieży pochodzącej z niezamożnych rodzin z małych miast i terenów wiejskich, a także propagowanie zdrowego stylu życia i aktywności fizycznej – mówi Patrycja Chorąży, koordynatorka I Biegu Papieskiego w Krakowie.

Wciąż trwają prace nad przygotowaniem wydarzenia jednak z najnowszych informacji wiadomo, że nad I Biegiem Papieskim patronat honorowy objął abp Marek Jędraszewski oraz

Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, 01-015 Warszawa, Skwer Ks. Kard. Stefana Wyszyńskiego 6 tel.: (022) 530 48 28; fax: (022) 530 49 86; e-mail: dzielo@episkopat.pl; www.dzielo.pl REGON 016399194; NIP 527-23-16-033; Nr KRS 0000150776

Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski. Jest również wiele instytucji, które wsparły Fundację, m.in.: Park Wodny w Krakowie, Centrum Wspinaczkowe „Forteca”, Wydawnictwo Edukacyjne, Filharmonia Krakowska, Ośrodek Sportowo - Rekreacyjny "Kurdwanów Nowy", Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Armii Krajowej im. gen. Emila Fieldorfa „Nila”, czy Teatr Barakah.

Edyta Szporko, rzecznik prasowy krakowskiej wspólnoty FDNT


Pierwsi zwycięzcy CITY TRAIL

$
0
0

Znakomita pogoda, świetne humory i mnóstwo dobrej energii – inaugurację cyklu CITY TRAIL można uznać za bardzo udaną! Dwa pierwsze biegi szóstej ogólnopolskiej edycji odbyły się w Olsztynie i Trójmieście.

Olsztyn

Linię mety sobotnich zawodów minęło 413 dorosłych i 127 dzieci. Zwycięstwo na 5-kilometrowej trasie nad Jeziorem Długim odnieśli Aleksandra Kępczyńska i Paweł Pszczółkowski.

Dobre warunki sprzyjały szybkiemu bieganiu – oczywiście na tyle, na ile pozwala urozmaicona i niepozbawiona podbiegów przełajowa trasa. Zwyciężczyni biegu – Aleksandra Kępczyńska uzyskała wynik 20:38. Najlepszy wśród panów – Paweł Pszczółkowski pokonał trasę w 16:50.

– Rok temu biegłam tutaj swój pierwszy bieg CITY TRAIL, który ukończyłam z czasem 28 minut. Od tamtej pory trenuję i dzisiaj uzyskałam swój najlepszy wynik na tej trasie. Biegło mi się super, chociaż przyznaję, że przez sezon letni trochę odzwyczaiłam się od biegania w lesie w takim tempie – mówiła na mecie zwyciężczyni. – W poprzedniej edycji zajęłam trzecie miejsce w klasyfikacji wiekowej CITY TRAIL. Moje małe marzenie na ten sezon to zająć miejsce w pierwszej piątce w generalce.

Kolejne bieg CITY TRAIL w Olsztynie w edycji 2017/2018 odbędą się 28 października, 25 listopada, 13 stycznia, 17 lutego i 10 marca.

Trójmiasto

To właśnie na trasie w Gdańsku, w listopadzie 2012 roku odbył się pierwszy bieg tego ogólnopolskiego cyklu. Startującym w niedzielnych zawodach sprzyjała pogoda, co pozwoliło na uzyskanie znakomitych rezultatów i zaowocowało rekordem trasy – 16:28, który ustanowił Łukasz Kujawski. Linię mety biegu na dystansie 5 km minęło 378 osób. W cyklu CITY TRAIL Junior wzięło udział 119 uczestników.

Łukasz Kujawski już w poprzedniej edycji zwyciężał w CITY TRAIL, jednak na początku roku doznał kontuzji, która wykluczyła go z treningów na kilka miesięcy.

– Pierwszy miesiąc po kontuzji był ciężki, ale z każdym treningiem jest coraz lepiej. Przyjąłem strategię startową w powrocie do formy, którą sprawdziłem 3 lata temu. Według mnie udział w zawodach podbija zarówno formę fizyczną, jak i mentalną. CITY TRAIL słynie z tego, że można tutaj regularnie sprawdzać dyspozycję, a przy tym miło spędzić niedzielne przedpołudnie – mówił na mecie zwycięzca biegu.

W rywalizacji kobiet najlepszą okazała się Ewelina Paprocka, która uzyskała czas 19:20 (dokładnie tyle wynosi rekord trasy pań ustanowiony w poprzednim sezonie).

Impreza była piękną mieszanką – wzięło w niej udział wielu biegaczy, którzy startują w cyklu regularnie od kilku edycji, ale jednocześnie nie brakowało osób początkujących. – Moje pierwsze zawody były w lipcu, również na tej trasie, w trakcie letniej edycji CITY TRAIL. Namówiony przez syna postanowiłem zapisać się także na biegi jesienno-zimowe. Na razie pokonuję trasę marszobiegiem, ale mam cel – ukończenie wszystkich sześciu biegów w sezonie – podkreślił na mecie jeden z uczestników, Bogusław.

Kolejne biegi CITY TRAIL w Trójmieście w edycji 2017/2018 odbędą się 29 października (Gdynia), 26 listopada (Gdańsk), 14 stycznia (Gdynia), 11 lutego (Gdańsk) i 11 marca (Gdynia).

CITY TRAIL to impreza ogólnopolska. W cyklu uczestniczą - poza Olsztynem i Trójmiastem: Bydgoszcz, Katowice, Lublin, Łódź, Poznań, Szczecin, Warszawa i Wrocław. W najbliższy weekend – 7-8 października zawody odbędą się we Wrocławiu (sobota) oraz w Katowicach i Łodzi (niedziela).

Szczegółowe informacje oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras.


Ostatnie wolne pakiety na „Wybiegaj Sprawność” 2017

$
0
0

Warszawa: W niedzielę 8 października, już w siódmej edycji charytatywnego biegu pn. „Wybiegaj Sprawność” weźmie udział ok. 500 osób.

Dzięki zaangażowaniu biegaczy i partnerów imprezy, każdego roku Stowarzyszenie „Dać Siebie Innym” w namacalny sposób, wyrażony ilością zakupionego sprzętu rehabilitacyjnego i osobami wysłanymi na turnusy rehabilitacyjne, pomaga osobom z niepełnosprawnościami i organizacjom charytatywnym.

W tym roku, uczestnicy imprezy wybiegają: aktywny wózek inwalidzki dla 4-letniej Ewy z Domu Dziecka w Warszawie, 4 wózki manualne dla osób w śpiączce i dwutygodniowe turnusy rehabilitacyjne dla 12 pacjentów wybudzonych ze śpiączki Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego Fundacji „Światło” w Toruniu.

Te szczytne cele można osiągnąć pokonując 5 km po alejkach na Kępie Potockiej i wpłacając wpisowe w wysokości minimum 50 zł.

Biegowe Wydarzenie Roku 2014/15 w głosowaniu czytelników festiwalowego portalu www.festiwalbiegow.pl, a przez kapitułę Plebiscytu „Przeglądu Sportowego” uhonorowany nagrodą „Serce dla Sportu”, cieszy się dużą popularnością, dlatego miejsca na liście startowej szybko ubywają.

- Trudno powiedzieć, ile ich dokładnie zostało. To się dynamicznie zmienia. Wolne miejsca są wynikiem zdarzeń losowych u zapisanych wcześniej biegaczy. Myślę, że mamy do zaoferowania jeszcze ok. 30 pakietów - mówi Janusz Bukowski, organizator imprezy, który zachęca do udziału w biegu, przypominając że w bieganiu więcej radości od poprawiania własnych rekordów życiowych i zdobywania medali, może dać tylko pomaganie innym. Najprzyjemniej pomaga się dzieląc się swoją pasją – bieganiem.

„Wybiegaj Sprawność” 2017 w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

IB


Dominika Stelmach podbija Chiny

$
0
0

Mistrzyni Polski w maratonie Dominika Stelmach zwyciężyła w ultramaratonie rozgrywanym wokół jeziora Fuxian w prowincji Yunna. W przyszłym roku odbyć mają się tam mistrzostwa świata na 50 km.

Zawody rozgrywane były na wysokości od 1700 do 1900 m nad poziomem morza. Trasa prowadzi tu asfaltową drogą wokół najgłębszego jeziora w prowincji. Biegacze rywalizujący na 50 km mają do pokonania jedną rundę. W programie imprezy jest też bieg na 100 km.

Polka zwyciężyła wśród pań na dystansie 50 km, uzyskując czas 3:32.20. Dało jej nie tylko wygraną, ale także wysokie piąte miejsce w klasyfikacji generalnej.

Dziesięć minut przed Polką finiszował Koki Kawauchi, brat dobrze znanego japońskiego maratończyka Yukiego.

Drugie miejsce wśród kobiet zajęła Czeszka Petra Pastorowa z rezultatem 3:41:49. Obie panie znalazły się w pierwszej dziesiątce.

Bieg wygrał inny zawodnik z kraju „Kwitnącej Wiśni” - Nao Kazami. To czwarty zawodnik ubiegłorocznych MŚ w biegu na 50 km. Czas na mecie Japończyka to 3:06:59. Jego przewaga była niezagrożona. Drugi na mecie Kanadyjczyk Calum Neff – znany z rekordów Guinnessa osiąganych w biegu z wózkiem dziecięcym, tym razem biegnąc bez swojego atrybutu, uzyskał wynik 3:18:17.

Przypomnijmy, że Dominika Stelmach nie ma wiele czasu na odpoczynek. Już 15. października stanie na starcie PKO Poznań Maratonu.

Pełne wyniki Fuxian Lake Highland Ultramarathon nie są jeszcze dostępne. Wkrótce postaramy się podać zwycięzców biegu na 100 km.

RZ


Nowa lista substancji zakazanych WADA

$
0
0

Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) opublikowała listę substancji zakazanych, która zacznie obowiązywać 1 stycznia 2018.

W uzgodnionym w ubiegłym tygodniu dokumencie wprowadzono kilka zmian. Jednak przede wszystkim wychodząc naprzeciw potrzebom użytkowników, na nowej liście pojawiło się więcej przykładów substancji już wcześniej zakazanych, a figurujących pod zbiorczymi nazwami np. w substancjach typu SARM (modulatory receptora androgenowego) zostały wymienione: ligandrol i testolon – obydwa stosowane w odżywkach kulturystycznych.

Wśród stymulantów znalazła się nazwa dymetylobytyaminy, która jest obecna w preparatach wspomagających odchudzanie. To jednak zmiany kosmetyczne. Te ważniejsze to:

Zmiana czy raczej uściślenie stężenia salbutamolu. Teraz dawkowanie jego dawkowanie nie może przekraczać 800 mikrogramów na 12 godzin. Salbutamol to substancja obecna w lekach stosowanych przy astmie (także wysiłkowej) i POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc).

Z listy zniknął obecny tam od 2010r. glicerol. Jego zastosowanie jako dodatkowe źródło energii dla sportowców okazało się mieć znikomy wpływ na organizm.

Na liście nie ma również kannabidiolu, ale uwaga, chodzi o substancję produkowaną syntetycznie. Kannabidiol pochodzenia roślinnego może zawierać THC (tetrahydrokannabinol), a ta substancja psychoaktywna nadal jest zakazana.

Z listy został również usunięty alkohol. Nie trzeba już będzie sprawdzać jego obecności nawet u sportowców uprawiających dyscypliny motorowe i motorowodne.

Pod obserwacją ponownie znalazł się hydrokodon, zawarty m.in. w środkach przeciwbólowych i przeciwkaszlowych. Jego silne działanie zostało osławione przez serialowego doktora House’a, nadużywającego leku Vicodin.

Do listy substancji monitorowanych dodano także benzimidazol o właściwościach poprawiania procesu regeneracji. Ma też wpływ na poprawę zdolności poznawczych. Jego skuteczności na polach walki m.in. w Afganistanie swego czasu dowodzili żołnierze byłego ZSRR. Stosowali go również kosmonauci i lekkoatleci podczas olimpiady w Moskwie.

Pełna lista: TUTAJ

Zaktualizowana lista środków zakazanych obejmuje także imprezy biegowe, takie jak m.in. Festiwal Biegowy w Krynicy. W 2018 r. ponownie zaprosimy do uzdrowiska kontrolerów Polskiej Agencji Antydopingowej. 

IB


Ultra powrót do korzeni. Nowy-stary Els 2900

$
0
0

Już za kilka dni, 7 października, po raz trzeci zostanie rozegrany jeden z najtrudniejszych ekstremalnych ultramaratonów w Europie – Els 2900. Jego trasa łączy siedem najwyższych szczytów Andory, przekraczających wysokość 2900 metrów n.p.m. Jest ona wyjątkowo wymagająca technicznie i na dystansie 70 km zawiera około 6700 m sumy podejść. Jej najtrudniejszy odcinek w pobliżu najwyższego szczytu Andory, Comapedrosa (2942 m), prowadzi granią Malhiverns o trudnościach II-III w skali UIAA, co można porównać do Orlej Perci bez ubezpieczeń.

Tegoroczne zawody odbędą się w nieco zmienionej formule. Trasa nie będzie oznakowana – uczestnicy będą mieli do zaliczenia punkty kontrolne położone na wspomnianych siedmiu szczytach i nie tylko, w tym trzy bufety. Pomiędzy punktami można będzie wybierać własną drogę. Do tego najtrudniejsze miejsca, w przeciwieństwie do wcześniejszych edycji, nie będą wyposażone w liny poręczowe. M.in. z tego powodu zawodnicy będą pokonywać trasę w drużynach dwuosobowych. Przed granią Malhiverns będą mieć do dyspozycji przepak do pozostawienia własnych lin, uprzęży, kasków i pozostałego sprzętu wspinaczkowego.

Skąd te zmiany? Z Mattem Lefortem – biegaczem górskim, skialpinistą i jednym z organizatorów Els 2900 – spotkaliśmy się 6 lipca w Ordino, dzień przed moim udanym startem w Mític Trail (112 km/9700 m+). Zamieszkały w Andorze Francuz wraz z miejscowym biegaczem i wspinaczem Carlesem Rossellem organizuje ten bieg od początku. Opowiedział nam trochę więcej o jego historii i zmianie podejścia do organizacji, a raczej powrocie do źródeł.

Wszystko się zaczęło w 2013 – opowiada Matt – kiedy z Carlesem podjęli wyzwanie połączenia tych siedmiu szczytów w 24 godziny. Bez oznakowanej trasy, z gubieniem drogi i burzą po drodze, to była prawdziwa przygoda. Dwa lata później przekształcili ten pomysł w zorganizowane zawody.

Przez te dwie edycje doszli jednak do pewnych wniosków. Urządzanie zwyczajnego wyścigu najszybszych zawodników po oznakowanej trasie i z poręczówkami w najtrudniejszych miejscach nie było do końca tym, czego chcieli. Ich ideą była prawdziwa górska wyprawa bez zbytnich ułatwień, wzorowana na ich własnym dokonaniu – po prostu powrót do korzeni.

I tak będzie tym razem. Owszem, będą trzy bufety, kilka punktów kontrolnych i zabezpieczenie techniczne, ale to wszystko. Zawodnicy pobiegną parami, tak jak w 2013 roku zrobili to Carles i Matt.

– Znów ograniczyliśmy liczbę uczestników do 50 – opowiada nasz rozmówca – i jest to dla nas jako organizatorów pewne ryzyko. Mieliśmy naciski ze strony sponsorów i partnerów, oni by chcieli zwiększenia tej liczby, ale to by się kłóciło z naszą ideą zawodów. W ten sposób odróżniamy się jeszcze bardziej od innych biegów i właśnie o to nam chodzi. Els 2900 jest jedyny w swoim rodzaju i jest nam z tym dobrze.

Organizatorzy nie chcą, by ich zawody były zaszufladkowane jako skyrunning, czy jakoś podobnie. Els 2900 ma coś z górskiej wyprawy, z biegania alpejskiego, ale jest czymś innym. Chodzi o coś więcej, niż tylko krótkie ekstremalne odcinki, na których wychodzą najlepsze zdjęcia. Tutaj uczestnicy przez cały czas będą musieli polegać na swoich umiejętnościach technicznych i nawigacyjnych.

– Wracamy do korzeni – kończy Matt – i chcemy wysłać pewien przekaz. Na Els 2900 nie będzie decydować tylko fizyczna sprawność. Bez oznakowań i poręczówek będziecie zdani na siebie, jak na normalnej górskiej wyprawie. Trzeba umieć się orientować w terenie, radzić sobie w złej pogodzie, po prostu posiadać górskie umiejętności. Właśnie na ich podstawie przyjmujemy uczestników. Nie chcemy wam zbytnio ułatwiać życia. Znów przyjadą do nas przedstawiciele różnych dyscyplin – skialpiniści, wspinacze, biegacze górscy, orientaliści, i to jest właśnie najfajniejsze.

Na ostatecznej liście startowej znajduje się 20 dwuosobowych zespołów. Wśród tej czterdziestki z 14 krajów jest siedem kobiet. Ze znanych nazwisk wymienić należy choćby Philippa Reitera – reprezentanta Niemiec w skialpinizmie, Domeneca Trastoya – pierwszego andorskiego zdobywcę Everestu, czy Czechów Pavla Paloncego i Filipa Šilara, zawodników rajdów przygodowych, którzy niedawno zajęli drugie miejsce na Eufòrii – nieoznakowanych zawodach na 233 km, rozegranych po raz pierwszy w ramach Andorra Ultra Trail.

Udział biorą też dwaj Polacy – niżej podpisany wraz z Januszem Cłapińskim. Naszym atutem powinno być doświadczenie wspinaczkowe. Dla mnie będzie to powrót na Els 2900 po nieudanej próbie sprzed dwóch lat. Startujemy o północy z piątku na sobotę 6-7 października. Stronę zawodów z mapą można zobaczyć TUTAJ.

Pełna lista startowa – TUTAJ.

Wkrótce relacje z trasy i rozmowy z uczestnikami.

Kamil Weinberg


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live