Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

5. Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich za nami

$
0
0

Ze zgłoszonych i zweryfikowanych prawie 1900 zawodników, do Lądku-Zdroju przyjechało prawie 1700 biegaczy. Zawodnicy rywalizowali na 7 trasach, odwiedzając także Kudowę-Zdrój, Góry Stołowe z Pasterką na czele, Złoty Stok cz Bardo.

Wszystko zaczęło się w czwartek od Biegu 7 Szczytów. Wystartowało 166 biegaczy, na metę dotarło dokładnie 100 zawodników mniej. Z tym morderczym dystansem najlepiej poradził sobieŁukasz Sagan dla którego był to już kolejny start na tym dystansie. Łukasz dwa lata temu, zajął miejsca 5-8, kiedy to w grupie czterech biegaczy przekroczył metę w Lądku. W zeszłym roku wygrał B7S wraz z Rafałem Bielawą - zawodnicy ostatnie kilometry pokonali razem i postanowili, że razem dotrą do mety.

W tym roku celem Łukasza była walka o zwycięstwo, a z tyłu głowy tliła się myśl o pobiciu rekordu trasy. Udało się i jedno i drugie. Łukasz biegł w czołówce od początku, a ostatecznie objął prowadzenie od 80. kilometra i stale powiększał przewagę nad rywalami. Na mecie pojawił się już w sobotę, dokładnie po 30 godzinach, 20 minutach i 42 sekundach bijąc rekord trasy Pawła Dybka.

Na metę w Lądku dotarło tez 5 kobiet, a najszybsza z nich była Anna Hoduń, która pokonała trasę w niespełna 42 godziny.

Inny wymiar, inna rzeczywistość – rozmawiamy z finiszerami Biegu 7 Szczytów [ZDJĘCIA]

Na dystansie Super Trail (130 km) i K-B-L (110 km) wygrali kolejno Łukasz Dziądziak i Piotr Jóźwiak, którzy powtórzyli swoje zwycięstwa z przed roku. Wśród Pań wygrały kolejno Ula Podolak oraz Marta Wenta. Co ciekawe, obie Panie zajęły piąte miejsca w klasyfikacji Open na wyżej wymienionych dystansach.

Na trasie Ultra Trail (68 km) doszło do małej niespodzianki. Specjalny gość DFBG – Pau Bartolo, który ma w swoim biegowym CV zwycięstwa w takich biegach jak CCC czy TDS, zajął niespodziewanie drugie miejsce przegrywając z Rafałem Klechą. Na 14. pozycji dobiegła Anna Jarosz najlepsza zawodniczka na tym dystansie.

W „Złotym Maratonie” (42 km), najmocniej obsadzonym biegu w tegorocznym Festiwalu wśród Panów wygrał Artur Jabłoński, przed Krzysztofem Lisakiem i Pawłem Dybkiem. Klasą dla siebie była Magda Łączak, która wygrała z dużą przewagą nad rywalkami, a w klasyfikacji Open zamknęła pierwszą dziesiątkę.

Dystanse „Złotego Półmaratonu” (21 km) i Trojak Trail (10 km) wielu zawodników stara się połączyć. Pozwala na to harmonogram imprezy – pierwszy z biegów jest rozgrywany w sobotę, Trojak zamyka imprezę w niedzielę. Najlepszym zawodnikiem na obu dystansach okazał się być Bartłomiej Przedwojewski – jeden z gości DFBG. Trzykrotny mistrz kraju w biegach górskich i wysokogórskich A.D. 2017, zdeklasował stawkę - drugiego zawodnika w półmaratonie wyprzedizł o 16 minut, bijąc przy tym rekord trasy o 10 minut, w Trojaku również rozprawił się z rekordem trasy, a drugiego na mecie zawodnika wyprzedził o 6 minut.

Wśród Pań dwa zwycięstwa odnotowała Martyna Kantor, która bezapelacyjnie wygrała Złoty Półmaraton. Nieco trudniej było na trasie Trojaka, gdzie Martyna musiała odpierać ataki Natalii Tomasiak.

Warto dodać, że bieg Trojak Trail to bieg charytatywny z którego część środków przeznaczona jest dla Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Piszkowicach. Zaraz po biegu odbyła się licytacja przedmiotów podarowanych przez zaprzyjaźnione z festiwalem osoby i instytucje. Zebrano okrągłą sumę 20 000 złotych.

W DFBG rywalizowały też dzieci.

Pałen wyniki: TUTAJ

Spotkania z gośćmi imprezy - Magdą Łączak, Natalią Tomasiak, Pawłem Dybkiem oraz Bartłomiejem Przedwojewskim, a także Henrykiem Szostem i Pau Bartolo, poprowadził Marek Dudziński– redaktor naczelny Runner’s World Sobotni wieczór zakończył się koncertem zespołu Danny Boy Experience.

Festiwal zakończył się w niedzielne popołudnie ceremonią dekoracji wszystkich dystansów.

mat. pras.

fot. DFBG, Kamil Weinberg, Piotr Dymus



Inny wymiar, inna rzeczywistość – rozmawiamy z finiszerami Biegu 7 Szczytów [ZDJĘCIA]

$
0
0

W miniony weekend w Kotlinie Kłodzkiej odbył się 5. Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich. Rozegrano podczas niego biegi na siedmiu dystansach, od 10 do 240 km. Najdłuższy z nich, czyli Bieg 7 Szczytów, to jednocześnie najdłuższy w Polsce górski ultrabieg na znakowanej trasie.

Bieg 7 Szczytów prowadzi przez wszystkie pasma górskie otaczające Kotlinę, najwyższy punkt osiąga na Śnieżniku (1425 m) i na swojej trasie gromadzi 7670 m sumy podejść. W tym roku ukończyło go 66 osób, w tym 5 kobiet, na 165 startujących. W bazie zawodów w Lądku Zdroju mieliśmy okazję porozmawiać z jego finiszerami – zarówno tymi najszybszymi, jak i docierającymi na metę tuż przed 52-godzinnym limitem.

Kierunek Sparta

Zwyciężył Łukasz Sagan z wynikiem 30h20:39, poprawiając przy okazji o kilkanaście minut trzyletni rekord trasy Pawła Dybka, a także o prawie dwie godziny swój ubiegłoroczny wynik.

Łukasz, już drugi raz tu wygrałeś?

Łukasz Sagan: Tak, w zeszłym roku zwyciężyliśmy ex aequo z Rafałem Bielawą.

Jesteś chyba bardziej specjalistą od płaskich tras, Twój główny cel na ten rok to Spartathlon. Ta trasa jest taka jednocześnie górska i przebieżna, więc chyba wyjątkowo Ci pasuje ten bieg?

W sumie tak. Zaczynałem swoje bieganie od biegów górskich i gdzieś tam upatrywałem jakiś kierunek na przyszłość. Ale jednak łatwiej mi jest trenować na asfalcie na płaskim, niż w górach, no i ten sezon jest bardziej asfaltowy niż górski.

No właśnie, poprawiłeś rekord Polski na 48h...

Tak, no i ubiegły rok też był bardziej asfaltowy, ale to wszystko bardziej kwestie organizacyjne, łatwiej mi biegać w mieście, niż w górach. Ale myślę, że ta trasa jest może lepsza dla osób, które dobrze sobie radzą na asfalcie, niż typowych górali, bo tu jest jednak więcej biegowych odcinków. Jest dużo płaskiego, szutrów, mało jest takich podejść gdzie trzeba faktycznie się wykazać typowo górską siłą. Jak ktoś sobie dobrze radzi biegowo, to osiągnie dobry rezultat na tej trasie. Ona jest bardzo szybka i wynik który zrobiłem w tym roku jest jeszcze do znacznego poprawienia.

Planujesz go w przyszłym roku osobiście poprawić?

Chyba nie ja, bo nie wiem czy tu za rok wrócę, ale jak ktoś inny go poprawi, to nie będę zaskoczony!

Czy to była dla Ciebie taka rozgrzewka przed Spartathlonem?

Tak jak w zeszłym roku, tak i teraz B7S jest dla mnie takim ostatecznym generalnym sprawdzianem przed Spartą we wrześniu. W tamtym roku udało mi się tutaj poprawić czas i podobnie było na Spartathlonie (26h28', o prawie 6 godzin - red.). Z jednej strony nic nie jest pewne, nie mogę przyrzec, że tak będzie i w tym roku, bo każdy Spartathlon jest inny. Ale jestem pełen nadziei, bo Lądek pokazał, że jest potencjał. Udało się tutaj coś urwać, więc miejmy nadzieję, że tak samo wyjdzie w Grecji. Jednak nie rozdzielajmy miejsc, nie rozdzielajmy podium zanim się czegoś nie zrobi...

Nie chcesz mówić o konkretnych planach na Spartę?

Nie myślę o miejscu. Chciałbym poprawić czas tak jak tu. Na B7S też nie przyjechałem z myślą o zajęciu jakiegoś określonego miejsca, tylko w głowie miałem cel czasowy.

Ile możesz w ciągu roku zrobić takich ponad 200-kilometrowych startów bez większej szkody dla zdrowia?

W tym roku był ten rekord Polski na 48h, Bieg 7 Szczytów był drugi, a Spartathlon będzie trzecim takim startem. W zeszłym roku było podobnie, tyle że w tym dołożyłem sobie jeszcze Sudecka Setkę i bieg 12-godzinny. Na razie jest dobrze, kontuzje mnie omijają, więc pozostaje tylko się cieszyć i oby tak było dalej.

Najdłuższym i najcięższym ultrawyzwaniem w Polsce jest chyba BUT305 – nie chodzi Ci to po głowie?

Na razie BUT mi koliduje terminowo ze Spartathlonem i żal mi go odpuszczać, bo to dla mnie magiczna i wspaniała impreza. Powiedziałem sobie, że chcę go pięć razy z rzędu ukończyć, nawet nie dla jakichś tam wyników. Teraz będzie mój trzeci start i mam nadzieję, że uda się szczęśliwie dobiec do mety. Potem jeszcze dwa i dalej zobaczymy...

Ale ogólnie jesteś taki trochę góral i trochę płaski ultras, można powiedzieć wszechstronny?

Z jednej strony staram się nie rozgraniczać ultrabiegania na góry i asfalt, ale z drugiej wiadomo że ciężko jest być na najwyższym poziomie tu i tam. To są 2 różne światy...

Oczywiście, to dwie równoprawne dyscypliny i jakaś specjalizacja musi być...

Właśnie tak jest, ale czasem lubię sobie pobiegać w górach, nie odmawiam sobie tej przyjemności. Jak mam możliwość tak jak tutaj w Lądku, to chętnie z niej korzystam!


Klimaty i odloty

Drugie miejsce w Biegu 7 Szczytów 2017, z wynikiem 32:48:27 zajął Andrzej Zyskowski.

Andrzej, drugi raz tu jesteś i znów zajmujesz bardzo dobre miejsce (6. w 2015 roku – red.). Dlaczego tak lubisz ten bieg?

Andrzej Zyskowski: Na pewno dlatego, że ma swój klimat i urok. Ta druga noc spędzona na trasie bardzo fajnie wpływa na psychikę. No i jest walka ze swoimi słabościami.

Lubisz takie psychiczne odloty?

Można tak powiedzieć, im dłużej tym fajniej, coś w tym faktycznie jest, bo i Spartathlon i tu... Takie długie dystanse są moimi ulubionymi.

Obaj z Łukaszem chyba się bardziej specjalizujecie w płaskim bieganiu. Ten bieg jak na górski jest taki dosyć przebieżny, i może właśnie dlatego Ci tak podchodzi?

Choć to może kontrowersyjnie wypaść, to za górami nie przepadam. Tym bardziej, że jak biegnę w górach to nie rozglądam się, patrze tylko na nogi, na drogę. Ale Bieg 7 Szczytów bardzo lubię.

Była jakaś walka o zwycięstwo z Łukaszem? Próbowałeś go jakoś gonić?

Prawdę mówiąc w ogóle nie myślałem o miejscu, miałem rozpisany swój plan godzinowy i chciałem zrobić taki czas, z którego byłbym zadowolony. No i wyszło 6,5 godziny krócej, wtedy było 39 godzin z kawałkiem, więc jest dobrze. Dopiero kiedy koło 160. kilometra pojawiły się informacje, że mogę być gdzieś tam w czołówce, to zacząłem myśleć o jakiejś tam walce o pozycje, a wcześniej biegłem tylko na rozpiskę godzinową.

A Łukasz to jest człowiek poza konkurencją, ja nawet nie wiem czy to jest człowiek! (śmiech) Odkąd wtedy w 2015 przybiegliśmy razem na metę, to zrobił kosmiczny postęp, bardzo się cieszę że znam takiego wspaniałego zawodnika. Teraz jedziemy na Spartę i znowu będziemy się tam fajnie bawić!


Inna rzeczywistość

Dziewiąte miejsce przypadło debiutującemu w tej imprezie Rafałowi Kotowi (40:14:51), który wcześniej długo biegł na drugiej pozycji.

Rafał, jak byś ocenił swój pierwszy raz na takim dystansie?

Rafał Kot: Niedosyt jest, bo fajnie mi się biegło do 150-160 kilometra, a drugie miejsce dało się utrzymywać aż do dwusetnego. Ale jak nogi wysiądą, to już nic nie można zrobić i pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Trzeba stopniowo przyzwyczaić organizm do takich długich dystansów. Wcześniej moim najdłuższym biegiem było 150 km i teraz to wyszło. Myślę, że na kolejnej dwusetce już będzie dużo lepiej.

Spodobało Ci się takie najdłuższe bieganie?

Oczywiście, nawet teraz na gorąco, bo dopiero wbiegłem na metę. Podczas ostatnich kilometrów sobie myślałem, że to jest przygoda tak rozciągnięta w czasoprzestrzeni, jakby trwała co najmniej kilka dni.

Na takim dystansie traci się poczucie czasu?

Tym razem nie miałem halucynacji, bo jak się zaczęły problemy z sennością na 25-30 km przed metą podczas drugiej nocy, to poszedłem do namiotu się zdrzemnąć. Jednak mimo wszystko tak długi bieg jest jakby w innym wymiarze, ma się poczucie funkcjonowania w innej rzeczywistości.


Dobre dwa dni

Zdecydowanie najszybszą z pięciu pań, które ukończyły tegoroczny B7S, jest Anna Hoduń (11. miejsce open, czas 41:57:32).

Aniu, pierwszy raz tu biegłaś?

Anna Hoduń: W zeszłym roku biegłam w Lądku Ultra Trail na 68 km, ale B7S po raz pierwszy. To był mój najdłuższy bieg w życiu, wcześniej w tym roku jeszcze Stumilaka biegłam i też go skończyłam, udało się.

Co Cię ciągnie do takich mega długich dystansów?

Chyba pokonywanie własnych słabości, no i ta satysfakcja na mecie, ludzie, atmosfera. Tu można poczuć taki fajny klimat, no ale przede wszystkim ta satysfakcja z przełamania się, walka z bólem, z majakami, fajnie coś takiego przeżyć i zakończyć sukcesem.

Świetnie wyglądasz jak na osobę, która właśnie pokonała 240 km! Jak to zniosłaś fizycznie?

Całkiem dobrze, ale to może dlatego że dużo odpoczywałam przed tym biegiem wiedząc, co mnie tu czeka. Na trasie w ogóle nie spałam i jakoś dobrze się czułam. Tak się złożyło, że dobre dwa dni miałam i tyle.

Planujesz to jeszcze powtórzyć?

Już tutaj raczej nie... teraz następny bieg to Grań Tatr, a później 305 km na BUT-cie.

Naprawdę, w tym roku?

No zobaczymy, jak to będzie...


Sprowadzenie na ziemię

Grzegorz Lasota i Grzegorz Baćmaga ukończyli Bieg 7 Szczytów na 33. i 36. miejscu (wyniki 48:20:00 i 48:35:00), cały czas napierając razem (różnica 15 minut to prawdopodobnie wskutek kary czasowej za braki w wyposażeniu).

Panowie, który raz jesteście na Biegu 7 Szczytów?

Grzegorz Baćmaga: Trzeci raz, z czego dwukrotnie skończony. Pierwsza edycja nieukończona, i ona właśnie nauczyła mnie pokory do mojego dalszego biegania. Teraz poprawiłem poprzedni wynik o ponad 3 godziny.

Grzegorz Lasota: Drugi raz, ten pierwszy też mieliśmy wspólny który nam nie wyszedł. Też przyznaję, że to było potrzebne, bo właśnie to nas nauczyło pokory. Dziś razem skończyliśmy i chociaż to nie jest bieg parami, to chciałbym podkreślić, że razem pracowaliśmy.

Dlaczego lubicie takie wyjątkowo długie biegi?

GL: Bo mam czas na rozmyślania! (śmiech) Dużo, bardzo dużo czasu...

GB: Taki bieg daje możliwość zajrzenia tak trochę filozoficznie w głąb samego siebie. Zaczynasz wtedy zauważać w sobie rzeczy, których na co dzień nie jesteś w stanie dostrzec.

To były Wasze najdłuższe zawody w życiu?

GB: No najdłuższe tak. Najcięższa była Ronda dels Cims w Andorze (170 km i 13000m+ w 2016 roku – red.), ale tu rzeczywiście było najdłużej.

GL: Oczywiście tak, najdłuższy był ten bieg, a najcięższy trudno powiedzieć. Uważam, że Grań Tatr jest mega trudnym biegiem, biegłem tam dwa razy, ale B7S jest zupełnie inny. Jest masakrycznie trudny, bardzo wymagający przede wszystkim dla psychiki, widać to po ilości zawodników która go ukończyła albo która jeszcze biegnie i może nie ukończy. To jest coś, co potrafi człowieka sprowadzić na ziemię.


Do trzech razy sztuka...

Po wcześniejszych dwóch nieskutecznych próbach, Bieg 7 Ssczytów ukończyli Hanna Sypniewska (48. miejsce, 4. wśród pań, czas 50:40:19, 63 lata!) i Maciej Maleński (47. miejsce, czas 50:36:25), często spotykając się na trasie.

Haniu, co zdecydowało, że teraz Ci się w końcu udało?

Hanna Sypniewska: Wcześniej dwa razy odpadałam w Kudowie (130 km – red.), a teraz... chyba zdecydował upór (i siła charakteru! – ktoś podpowiedział z boku).

Spałaś cokolwiek po drodze?

HS: Nie, z Jankiem (Pobłockim – red.) biegliśmy cały czas razem z jednym wyjątkiem kiedy mu się urwałam, ale nie spaliśmy nic.

Chcesz to jeszcze powtórzyć?

HS: Nie wiem, ale chyba warto, może nie całość, może częściami, ale na razie nie planuję przyszłego roku. Jest dużo bardzo fajnych ultrabiegów w Polsce, nakładają się terminowo, nie można być wszędzie. Zwykle biegam raz w jednym miejscu, a w Lądku jestem po raz trzeci, to chyba o czymś świadczy...

Po prostu chciałaś się w końcu z tym rozprawić?

HS: No dobra no, wiadomo... (śmiech)

Czy tym razem wiedziałaś albo czułaś, że się uda?

HS: Nie, od początku do końca nie. No może dopiero dzisiaj już tak po pierwszym, drugim punkcie żywieniowym, gdzie ten półtora-dwugodzinny zapas, który wypracowaliśmy z Jankiem, cały czas się utrzymywał... A się okazało, że mamy czas lepszy od Janka z zeszłego roku!

Maćku, co zdecydowało, że teraz w końcu za trzecim podejściem dałeś radę?

Maciej Maleński: Chyba to, że wszystkie siły się sprzysięgły przeciwko mnie! Naprawdę wszystko się układało tak żebym nie skończył, na 50. kilometrze złamał mi się kijek, przewróciłem się, w Kudowie już stóp nie miałem, więc nie zdejmowałem butów już do końca... a na sam koniec jeszcze na ostatniej górze akurat jak byłem na szczycie zaczęła się burza, i jeszcze zbiegałem na dół pod drzewami i gałąź mi na łeb spadła, tak że mówiłem nie dojdę do tej mety, coś się wydarzy, naprawdę wszystkie siły były przeciwko temu, ale cielak przybiegł na metę! (śmiech)

Chcesz to jeszcze kiedyś powtórzyć?

MM: Tylko jak będzie cola na każdym punkcie dla każdego zawodnika, to wracam... za 3 lata! (śmiech) Chciałbym pozdrowić wszystkich, którzy wierzyli we mnie, trzymali za mnie kciuki, nie będę wymieniał bo ich za dużo, są tu na zdjęciach, Kamila Klicha tu nie ma wiec również go pozdrawiam, i swojego syna, który będzie biegał, a nawet jak nie będzie to go przywiążę do mojej nogi, więc będzie musiał!


...albo nawet czterech!

We wszystkich rozegranych edycjach Biegu 7 Szczytów wystartowali Aleksandra Różankowska (51.miejsce, 5. wśród kobiet, czas 50:59:46) i Robert Smyk (61. miejsce, czas 51:49:45). Na metę dotarli dopiero w tym roku, w swojej czwartej próbie.

Skąd się wziął ten wyjątkowy upór w dążeniu do celu?

RS: W pierwszej edycji byłem na ostatnim punkcie chyba 10 km przed metą, wiadomo że byłem wykończony, położyłem się jak wielu innych. Zbadał mnie lekarz i stwierdził, że mam wyjątkowo niski poziom cukru we krwi. Po konsultacji z dyrektorem zawodów nie dopuścił mnie do dalszego biegu, mimo że na ten ostatni odcinek miałem aż cztery godziny zapasu! Mogłem przecież dostać kroplówkę i doczłapać do mety, ale podjęli taką decyzję. Chciałem sobie i im udowodnić, że dam radę to zrobić.

Będzie piąty raz?

RS: Już nic nie mam sobie do udowodnienia i wreszcie mogę zrobić to dla przyjemności...

AR: Teraz już nic nie muszę, a wszystko mogę!


Na koniec poprosiliśmy o krótkie podsumowanie najdłuższego dystansu dyrektora Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, Piotra Hercoga.

W tym roku był wyższy odsetek finiszerów wśród uczestników Biegu 7 Szczytów. Czy to wynika z korzystniejszej pogody, czy może startujący już lepiej wiedza z czym to się je i do czego podchodzą?

Piotr Hercog: Rzeczywiście o te kilka procent więcej ludzi tym razem ukończyło. Myślę, że pogoda też mogła trochę pomóc, bo było jednak chłodniej niż w poprzednich latach i ten deszcz też ostudził upał. Natomiast przygotowanie zawodników z każdym rokiem na pewno jest coraz lepsze. Ludzie wiedzą, że to nie jest tak że się po prostu da przebiec trochę więcej niż powiedzmy 100 km, które wcześniej próbowali...

Teraz byli tacy, którym się to udało dopiero w trzeciej albo nawet czwartej próbie...

Tak, i bardzo się mi się to podoba. Wytrwali, skończyli, no i to też nas cieszy, że wracają do nas na trasę!

Pierwsze trójki panów i pań w B7S:

1. Łukasz Sagan - 30:20:30
2. Andrzej Zyskowski - 32:48:27
3. Dawid Pigłowski - 34:00:12

1. Anna Hoduń - 41:57:32
2. Beata Nienadowska - 50:03:52
3. Hanna Sypniewska - 50:40:19

Pełne wyniki: TUTAJ

Kamil Weinberg


Bieg Pamięci Wola 1944 pełen symboliki PW

$
0
0

Po raz pierwszy na warszawskiej Woli biegacze oddadzą hołd uczestnikom i ofiarom Powstania Warszawskiego. Wszystko w ramach Biegu Pamięci Wola 1944. Trwają zapisy do tego wydarzenia.

Impreza odbędzie się w parku Powstańców Warszawy. Jest to miejsce szczególne, bo położone w sąsiedztwie cmentarza, na którym spoczywają prochy ponad 104 tys. osób. Powstańców, żołnierzy, więźniów, oraz ludności cywilnej – ofiar okupacji hitlerowskich Niemiec. Pomysł stworzenia nekropoli łączącej w sobie część cmentarną i parkową powstał w 1945 roku. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli tego miejsca jest Pomnik Polegli Niepokonani.

Samo wydarzenie ma wymiar symboliczny. Bieg główny odbędzie się na nietypowym dystansie 1944 metrów, nawiązującym oczywiście do roku wybuchu Powstania Warszawskiego. Impreza rozgrywana będzie na nawierzchni trawiastej i przełajowej. Uczestnicy startować będą w trzech seriach. Limit w każdej fali wynosi 100 osób.

W programie znajdą się też biegi dla dzieci na dystansach od 200 do 800 metrów. Łącznie w biegu może wciąć udział 400 osób. Udział w imprezie jest bezpłatny. Zapisy drogą internetową prowadzone będą do 3 sierpnia.   

Wydarzenie odbędzie się 5 sierpnia przy skrzyżowaniu ulicy Wolskiej z ulicą Redutową. Biuro zawodów będzie czynne od godziny 9:30. Start (godz. 11) i meta usytuowane będą na terenie parku.

Bieg Pamięci Wola 1944 zostanie rozgrywany w 73. rocznicę eksterminacji mieszkańców tej dzielnicy przeprowadzonej przez odziały SS. W dniach od 5 do 7 sierpnia zamordowano od 30 do 65 tys. osób.

RZ


Bieganie w Górach Sowich, czyli Półmaraton Kalenica

$
0
0

Druga edycja imprezy pokazała, że to dobre miejsce dla górskiego biegu. Tereny nad bielawskim zalewem to przecież nie tylko piękne miejsce, ale również znakomita baza do organizacji imprez sportowych. W sobotę Góry Sowie zostały opanowane przez kolarzy, a w niedzielę przez górskich biegaczy.

Ci drudzy do pokonania mieli górski półmaraton lub bieg na 12 km – II Bielawska Dwunastka. Na starcie biegu głównego pojawili się m.in. goście z Czech, Niemiec i Białorusi. Na liście startowej widniało ponad 350 nazwisk, a zapisy trwały do ostatniego momentu. - Ta frekwencja cieszy, zważywszy, że podczas tego weekendu odbywało się na Dolnym Śląsku wiele innych górskich biegów – komentują organizatorzy.

Półmaraton zakończył się zwycięstwem Patryka Chrzanowskiego (Pasja Chrzanka Running Team). Jedenaście sekund później finiszował Ondrej Penc z Czech (Cyklo Tony). Trzeci był Daniel Krasulak (WKS Śląsk).

Wśród pań wygrała Marlena Nowacka (Jan-mar.pl), przed Małgorzatą Łabuz (Sobasteam) i Alicją Kaucką (Bielawska Akademia Biegania).

Na Bielawskiej Dwunastce najszybszy był Piotr Holly (sportfuel.pl), przed Mateuszem Grzybem (ULKS Bystrzyca Kłodzka) i Bartłomiejem Wojsławem (KB Sobótka). Nieco ponad godzinę na pokonanie tych 12 km potrzebowała zwyciężczyni w rywalizacji kobiet – Paulina Szarzyńska (Młode Wilki). Za nią na mecie pojawiły się Jagoda Durkalec i Monika Dudek (Pasja Chrzanka Running Team).

- Mamy dobrą bazę, piękne tereny rekreacyjne, góry tuż po drugiej stronie ulicy i atrakcyjną trasę.  Biegacze są klasyfikowani w kategoriach wiekowych, drużynowych i open. Na mecie czekają medale, ciepły posiłek i punkt odżywczy – podkreślają organizatorzy imprezy, która jest zaliczana do klasyfikacji generalnej Runner's World Super Bieg.

materiały organizatora


World Games. Polacy zorientowani na miarę możliwości

$
0
0

We Wrocławiu trwają 10. Światowe Igrzyska Sportowe – The World Games. We wtorek do zmagań przystąpili biegacze na orientację. Dyscyplina należy do kategorii „nowe trendy” razem z frisbee, zy wspinaczką sportową.

Na początek rozegrano sprint, czyli formułę dobrze znaną uczestnikom popularnych cyklów odbywających się na terenie całego kraju, od Krakowa, przez Łódź, Warszawę po Trójmiasto. Biegacze wyposażeni w mapy i kompasy musieli jak najszybciej zorientować się w miejskim terenie, na stosunkowo krótkiej trasie. Panie miały do pokonania 3,8 km, na których ukryto 19 punktów kontrolnych. Trasa mężczyzn liczyła 4,4 km (21 punkty). Oczywiście jest to długość trasy podana przy optymalnym przebiegu.

Najlepszą z Polek okazała się srebrna medalistka mistrzostw świata juniorów z 2016 roku Aleksandra Hornik, która zajęła 15. miejsce. Do zwyciężczyni, utytułowanej Dunki Mai Alm straciła ponad półtorej minuty. Weronika Cych – mistrzyni Europy juniorów z 2014 roku była 31. Sklasyfikowano 38. zawodniczek.

Wśród mężczyzn najlepszy był brązowy medalista mistrzostw Europy z 2006 roku na dystansie klasycznym Bartosz Pawlak, który zajął 21 miejsce. Tuż za nim uplasował się Piotr Parfianowicz – mistrz świata juniorów z 2013 roku, który stracił do kolegi z reprezentacji trzy sekundy. Złoto wywalczył Szwed Jerker Lysell – mistrz świata seniorów z 2016 roku w sprincie. O jego wygranej zdecydowały zaledwie dwie sekundy.

- Nasi reprezentanci zaprezentowali się solidnie. Pobiegli na swoim poziomie. Nie było też większych rewelacji i trudno kogoś wyróżnić. Takich lokat można było się spodziewać przed zawodami. Impreza stała na wysokim poziomie. Przyjechali utytułowani zawodnicy z całego świata. Żeby tu coś osiągnąć, trzeba było uzyskać wynik ponad swoje możliwości - powiedział Jacek Morawski z UNTS Warszawa, jeden z projektantów trasy.

W środę zawodnicy przeniosą się do Trzebnicy, gdzie na terenie Lasu Bukowego rozegrany będzie dystans średni. Start o 9:30.

Wyniki kobiet

1. Maja Alm (Dania) – 13:59.50

2. Elena Roos (Szwajcaria) – 14:32.50

3. Lina Strand  (Szwecja) – 14:39.80

15. Aleksandra Hornik  – 15:31.50

31. Weronika Cych - 16:36.80

Wyniki mężczyzn

1. Jerker Lysell (Szwecja) - 14:40.50

2. Yannick Michiels (Beglia) - 14:42.80

3. Mathiast Kyburz (Szwajcaria) - 14:57.20

21. Bartosz Pawlak  - 15:43.40

22. Piotr Parfianowicz - 15:46.10 

rz


Szczecin otworzył drugi tydzień letniego cyklu CITY TRAIL

$
0
0

W poniedziałek, 24 lipca na ścieżkach Puszczy Bukowej w Szczecinie odbył się bieg w ramach ogólnopolskiej serii CITY TRAIL onTour. To przełajowe zawody na 5 km. W imprezie wystartowało 367 dorosłych i 130 dzieci.

Poza Szczecinem, zawody są organizowane w dziewięciu innych miastach. Są to: Lublin, Warszawa, Olsztyn, Gdańsk, Bydgoszcz, Poznań, Wrocław, Katowice, Łódź. Biegi mają nietypową formułę, bo odbywają się w dni powszednie, w godzinach popołudniowych (start biegu głównego jest o 19).

W poniedziałek zwycięstwo na 5-kilometrowej trasie w Szczecinie odniósł Krzysztof Sawicki. Jego wynik to 17:56. Drugie miejsce zajął Kamil Leśniak (18:09), a trzecie - Maciej Żołnowski (18:17).

– Od maja borykam się z dość złożoną kontuzją, dlatego nie spodziewałem się, że dzisiaj wygram. Myślałem o miejscu w pierwszej piątce, ale na trasie dostałem skrzydeł i poleciałem na zwycięstwo – mówił na mecie Krzysztof Sawicki. – Na co dzień jestem nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem. Staram się być dobrym przykładem dla dzieci, z którymi prowadzę pracuję. Bieganie to moja pasja i chcę się nią dzielić z innymi.

Wśród pań najlepszą okazała się Nikolina Szurgocińska. Jej wynik to 20:53. Drugie miejsce zajęła Wioletta Murawska (22:59), a trzecie - Sylwia Racinowska (23:23).

Wśród zawodników startujących w imprezie byli zarówno debiutujący na trasie CITY TRAIL, jak i stali bywalcy, tacy jak np. Agnieszka Kondratowicz.

– Muszę przyznać, że zimą biegało mi się lepiej niż dzisiaj. Temperatura, piasek i kamienie na ścieżkach robią swoje – podsumowała krótko biegaczka. – Za każdym razem, kiedy tutaj startuję powtarzam, że nienawidzę tej trasy, ale i tak wracam, bo to takie wyzwanie. Zawsze stawiam sobie cel, by przebiec trochę więcej pod te górki. Jak dotąd nie udało mi się jeszcze przebiec wszystkich w całości, ale marszu jest coraz mniej.

W ramach imprezy odbyły się także biegi dla dzieci i młodzieży. Najmłodsi uczestnicy startowali na dystansach 300 m, 600 m, 1 km i 2 km. W pięciu kategoriach wiekowych wzięło udział 130 uczestników.

Cykl CITY TRAIL onTour jest zapowiedzią jesienno-zimowej edycji – Grand Prix CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden, która w Szczecinie rozpocznie się 22 października 2017 i potrwa do 4 marca 2018.

mat. pras.


Doping... w każdym wieku. Wpadka weterana

$
0
0

Nielegalny doping i pokusa poprawienia rezultatów w szybki sposób nie dotyczy tylko najlepszych sportowców. Droga na skróty kusi bez względu na osiągane wyniki, płeć czy wiek. Pokazuje to przykład 60-letniego Scotta McPhersona.

W próbce moczu Amerykanina zbadanej podczas Halowych Mistrzostwach USA Weteranów w lekkiej atletyce, wykryto steroidy anaboliczno-androgenne. Zawody odbyły się w lutym w Albuquerque. Zgodnie z protokołem Amerykańskiej Komisji Antydopingowej – USADA stosowanie jakiegokolwiek środka anabolicznego jest zabronione. Dyskwalifikacja zawodnika rozpoczęła się w marcu i potrwać ma do 2021 roku. Wszystkie jego wyniki osiągnięte podczas mistrzostw zostały unieważnione.

Dotyczy to m.in. udziału w Halowych Mistrzostw Świata weteranów rozgrywanych w koreańskim Deagu. Amerykanin zajął wówczas dwukrotnie 5. miejsce w kategorii wiekowej : na dystansie 10 000 m (złoto zdobył Polak Mirosław Łuniewski) i na bieżni na 3000 m (zwyciężył ponownie Polak). Podczas wspomnianych mistrzostw USA McPherson wygrał w chodzie na mile i na 3000 m w swojej kategorii. Nie miał wówczas jednak żadnych rywali.

Nie jest to pierwsza dopingowa wpadka zawodnika z kategorii weteranów. W 2009 roku były fiński bokser Pekka Viippo został mistrzem świata w pchnięciu kulą w kategorii M45. Zawieszono go, gdy wykryto w organizmie sterydy anaboliczne, testosteron i środki moczopędne. W zeszłym roku na cztery lata został zawieszony 62–letni Amerykański sprinter Greg Pizza, u którego wykryto zwiększony testosteron.

Ten ostatni zawodnik protestował przeciwko decyzji USADA. Uważał, że weterani nie powinni być badani jak zawodnicy przygotowujący się np. do igrzysk olimpijskich. Część ze starszych sportowców przechodzi bowiem terapie, które mają polepszyć jakość ich życia, a nie wyniki sportowe. Zawodnik chciał, żeby stosowany przez niego testosteron wpisany był jako tzw. TUE, czyli wyłączenie dla celów terapeutycznych.

rz

 

Kraków: Pobiegnij i pomóż w zbiórce na karetkę dla niemowlaków

$
0
0

Celem szóstej edycji imprezy jest uzbieranie pieniędzy na zakup karetki neonatologicznej „N”, która będzie służyć małym pacjentom z całej Małopolski. Zapisy trwają!

- Do tej pory zarejestrowało się 606 osób, ale wierzymy, że może być nas więcej. Ten bieg to nie tylko wydarzenie sportowe, ale okazja do zabawy dla całych rodzin. Podczas wydarzenia przewidziane są atrakcje dla dzieci w każdym wieku – od biegu bobasa, poprzez biegi dla dzieci, aż po liczne warsztaty i atrakcje promujące zdrowy tryb życia. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Zachęcamy do udziału wszystkich, którym dobro i zdrowie dzieci nie jest obojętne – zachęca Katarzyna Michalska-Miszczyk, prezes Fundacji Tesco.

26 sierpnia na krakowskich Błoniach będzie można wystartować w biegach na dystansie 3, 5 i 10 km, biegu na szpilkach i dla dzieci. Zapisy prowadzone są w systemie internetowym na stronie http://zapisy.sts-timing.pl/189/

„Biegnij Na ratunek” to hasło tegorocznego biegu. Cel, którym jest karetka neonatologiczna jest niezwykle ważny dla najmłodszych pacjentów Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Zespół neonatologiczny tej placówki ratuje rocznie życie około 400 noworodkom, także tym najmniejszym, ważącym mniej niż 500 gram.

- 80 proc. naszych pacjentów to wcześniaki lub dzieci urodzone o czasie, ale obciążone ciężkimi wadami rozwojowymi lub poważnymi infekcjami. Karetka „N” musi być w gotowości całą dobę, 7 dni w tygodniu, przez cały rok – mówi dr Mateusz Jagła, neonatolog, szef Zespołu Transportowego Oddziału Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka USD w Krakowie.

Dzięki pięciu poprzednim edycjom Biegu Charytatywnego Fundacja Tesco Dzieciom przekazała już 612 tys. zł na rzecz Uniwersyteckiego Szpitala w Krakowie. Gdyby nie zaangażowanie ponad 7 tys. biegaczy w poprzednich edycjach biegu, niemożliwe byłoby wyremontowanie oraz doposażenie w sprzęt medyczny i rehabilitacyjny takich jednostek szpitala, jak: Zakładu Fizjoterapii, Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, Kliniki Onkologii i Hematologii oraz Kliniki Neurologii Dziecięcej.

Materiał prasowy



Co najmniej 49 Polaków w Londynie. Czekają jeszcze...

$
0
0

Silna, blisko 50-osobowa, reprezentacja Polski z obrońcami tytułów i zdecydowanymi liderami światowych tabel Anitą Włodarczyk oraz Pawłem Fajdkiem na czele wystartuje w zaczynających się już 4 sierpnia 16. IAAF Mistrzostwach Świata.

W składzie polskiej ekipy nie brakuje także innych doświadczonych zawodników, którzy mają na koncie sukcesy na arenie międzynarodowej oraz plasują się na wysokich miejscach w tabelach światowych.

Na drugich miejscach w tabelach znajdują się młociarz Wojciech Nowicki, tyczkarz Paweł Wojciechowski oraz żeńska sztafeta 4 x 400 metrów, którą w Londynie może już wesprze borykająca się w ostatnich tygodniach z urazem Justyna Święty.

Wysokie lokaty zajmują także m.in. Kamila Lićwinko, Rafał Augustyn, Malwina Kopron, Piotr Lisek, Sylwester Bednarek, Robert Urbanek oraz Marcin Krukowski.

Obecnie reprezentacja Polski liczy 49. zawodników. Skład biało-czerwonych może się jednak zwiększyć.

- Trzy osoby czekają na zaproszenia od IAAF, mam na myśli Ewę Swobodę, Annę Kiełbasińską, Emilię Ankiewicz. Zaproszenia z IAAF powinny przyjść do nas w najbliższych dniach. Jako PZLA mocno trzymamy kciuki, chcemy wysłać do Londynu także wspomnianą trójkę, ale tutaj decydująca jest decyzja światowej federacji. – tłumaczy dyrektor sportowy Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Krzysztof Kęcki.

16. IAAF Mistrzostwa Świata odbywać się będą na Stadionie Olimpijskim w Londynie od 4 do 13 sierpnia.

Skład reprezentacji Polski na MŚ w Londynie: 

źródło: PZLA


Na Londyn bez sztafet 4 x 100 m i... maratończyków

W porównaniu z poprzednimi MŚ, które odbyły się w Pekinie, do Londynu zakwalifikowała się zbliżona liczba reprezentantów. W 2015 roku nasz kraj reprezentowało 52 sportowców, w tym 25 zawodniczek. W tym gronie znalazły się trzy sztafety: 4 x 100 m kobiet i dwie 4 x 400 m. Tym razem w rywalizacji nie zobaczymy drużyny 4 x 100 m, której niski ranking IAAF nie pozwolił na udział w imprezie.

W Londynie z powodu niskiego rankingu nie wystartuje też nasza nasza sztafeta męska 4 x 100 m mężczyzn. Po raz ostatni w tej konkurencji Polacy pobiegli w 2013 roku w Moskwie. Podczas tegorocznych World Relays Polacy nie przebrnęli przez eliminacje.

Nie wiadomo jeszcze czy w biegach na 100 i 200 m w tym roku będziemy mieli swoich przedstawicieli. Ewa Swoboda nie uzyskała minimum PZLA i IAAF – zabrakło 0,03 s. Raz tylko wyrównała wskaźnik wynoszący 11.26, ale przy bardzo sprzyjającym wietrze +3,2 m/s. Oficjalnie najlepszy wynik młodzieżowej mistrzyni Europy w tym sezonie wynosi 11.29.

Na zaproszenie IAAF czeka też mistrzyni Polski na 200 m - Anna Kiełbasińska. Zawodniczka SKLA Sopot raz w tym sezonie uzyskała wynik poniżej wskaźnika wynoszącego równe 23 s., ale prowadzony był wówczas tylko ręczny pomiar czasu. Ponieważ jednak w tym sezonie pobiegła w hali 23.13 s., może liczyć na „dziką kartę”.

Na zaproszenie czeka też Emilia Ankiewicz - finalistka mistrzostw Europy w biegu na 400 m ppł. Zawodniczka AZS AWF Warszawa w tym sezonie uzyskała wynik 56.31. Minimum PZLA wynosi 56.00 a IAAF 56.10.

W kadrze nie znalazła się Danuta Cieślak Urbanik.

Swoją szansę otrzymał młody Michał Rozmys z UKS Barnim Goleniów. Mistrz Polski w biegu na 800 m w Białymstoku, zdobył tytuł z czasem 1:45.70, będąc zaledwie o 0,1 od minimum PZLA. Zawodnik wypełnił jednak wskaźnik IAAF (1:45:90). W czerwcu Rozmys pobił 34-letni rekord Polski młodzieżowców wynikiem 3:36.36. Do minimum na mistrzostwa zabrakło mu zaledwie 0,36 s. Podczas mistrzostw Europy do lat U23 w Bydgoszczy Rozmys wywalczył brąz na dystansie 1500 m.

Na MŚ znów zabraknie polskich maratończyków. Żaden nie wyalczył kwalifikacji - minimum PZLA wynosiło 2:11:15, a minimum IAAF – 2:19:00. Ostatnim Polakiem, który wystartował w maratonie MŚ był Rafał Wójcik. W Helsinkach w 2005 r. zajął 16. miejsce z wynikiem 2:16:24.

W mistrzowskim maratonie pobiegną za to Panie - do Londynu udadzą się Izabela Trzaskalska i Katarzyna Kowalska. Ze startu zrezygnowała natomiast Iwona Bernardelli, która brała udział w Wojskowych Mistrzostwach Świata w Otawie, gdzie wywalczyła tytuł mistrzowski. Ostatni raz Polka w maratonie MŚ wystartowała w Helsinkach, dwanaście lat temu. Dorota Gruca zajęła wówczas 13. miejsce z wynikiem 2:27:46.

Dwa lata temu Polska wywalczyła osiem medali, z czego trzy złote. W klasyfikacji medalowej Biało-Czerwoni zajęli wówczas szóstą pozycję. Na najwyższym stopniu podium stanęli: Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek w rzucie młotem i Piotr Małachowski w rzucie dyskiem. Tym razem konkurencje techniczne mają przynieść nam kilka medali. Na bieżni srebrny krążek wywalczył wówczas Adam Kszczot w biegu na 800 m. Pozostaje mieć nadzieje, że biegacze tym razem też postarają się o niespodziankę.

Apetyty są rozbudzone. Przypomnijmy jednak, że jeszcze w 2011 roku z Deagu wracaliśmy tylko z jednym krążkiem wywalczonym przez Pawła Wojciechowskiego w skoku o tyczce.

RZ  


Bekele zrezygnował z mistrzostw świata w Londynie

$
0
0

Etiopia ogłosiła skład reprezentacji na lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Dużym zaskoczeniem jest brak legendarnego Kenenisa Bekele, który miał wystartować w maratonie.

Utytułowany biegacz był na liście zaprezentowanej w czerwcu razem z Tamiratem Tolą i Tsegaye Mekonen, Tirunesh Dibabą, Birhane Dibaba, Shure Demissie, oraz Mare Dibabą. Reprezentacja Etiopii wydawała się być prawdziwą maszynką do zdobywania medali. Zwłaszcza, że największe gwiazdy Kenii jak mistrz olimpijski Eliud Kiproche czy rekordzistka świata (w biegu bez udziału mężczyzn) Mary Keitany dużo wcześniej zrezygnowali ze startu w Londynie. Podobnie zrobili najlepsi Amerykanie jak Galen Rupp czy Jordan Hasey.

W tym roku podczas maratonu w Londynie Bekele zajął drugie miejsce z wynikiem 2:05.57. Zawodnik za pośrednictwem oficjalnej strony etiopskiego związku powiedział, że sam zrezygnował ze startu, bo nie jest w wystarczającej formie, żeby brać udział w imprezie. Dla 35-letniego aktualnego rekordzisty świata w biegu na 5000 i 10 000m i trzykrotnego mistrza olimpijskiego, będzie to kolejna wielka impreza po igrzyskach w Rio de Janeiro, na której nie wystąpi. Dodajmy, że biegacz ma też drugi wynik w historii męskiego maratonu – 2:03.03. Jego miejsce w reprezentacji zajął Yemane Tsegaye– wicemistrz świata z Pekinu z 2015 roku (rekord życiowy 2:04.48).

W porównaniu z czerwcowym anonsowanym składem zmiany zaszły też w drużynie pań. Zamiast trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej w biegach na 5000 i 10 000 m Tirunesh Dibaby z listy rezerwowej dostała się Aselefech Mergia– brązowa medalistka mistrzostw świata z 2009 roku w maratonie (2:19.31 z 2012 roku). Dibaba wystartuje w biegu na 10 000 m. 

W pozostałych konkurencjach: na 1500 i 5000 m wystartuje Genzebe Dibaba – wicemistrzyni olimpijska z Rio de Janeiro na tym pierwszym dystansie. Na 5000 i 10 000 m pobiegnie Almaz Ayana - złota medalistka olimpijska z Rio (na 10 000 m) i rekordzistka świata z wynikiem 29:17.45. W biegu na 5000 metrów walczyć będzie m.in. Yomif Kejelcha– halowy mistrz świata w biegu na 3000 m z Portland. Etiopczycy reprezentowani będą tylko w konkurencjach biegowych od 800 metrów do maratonu, a także w chodzie sportowym.

Mistrzostwa Świata w Londynie rozpoczną się 4 sierpnia.

RZ

Fot: Virgin Money London Marathon


Nowa-stara trasa Marine Corps Marathon

$
0
0

US Marine Corps Marathon wraca na trasę, którą maratończycy biegli w 2015 roku. „Ta trasa miała wysokie notowania u biegaczy” – tłumaczą organizatorzy. Podobnie na poprzednią trasę wróci bieg na 10 km.

Zmiany w zeszłym roku były spowodowane remontami metra, którym można dojechać do znajdującego się po drugiej strony rzeki Waszyngtonu.

US Marine Corps Marathon to prestiżowa impreza z 42-letnim stażem. Rozgrywana jest w hrabstwie Arlington położonym nad rzeką Potomac w stanie Wirginia. To wazne miejsce dla wojskowości Stanów Zjednoczonych. Tu ma siedzibę Departament Obrony i tu wybudowano budynek Pentagonu. Na terenie hrabstwa znajduje się też wojskowy Cmentarz Narodowy w Arlington. Jest tam także port lotniczy im. Ronalda Reagana, obsługujący niemal wyłącznie loty krajowe.

Biorą w niej udział amerykańscy żołnierze oraz biegacze, którym bliskie są wartości marines. W ubiegłym roku na dystansie maratonu i 10 km wzięło udział ok. 30 tys. biegaczy; wystartowali także wózkarze i kolarze ręczni. W tej ostatniej kategorii na linii startu stanął Arkadiusz Skrzypiński, który wygrał w czasie 1:17.18. Jest pierwszym polski zwycięzcą w tych zawodach.

Na trasach biegowych niespodzianek nie było. Zwycięzcą został Samuel Kosgei, wojskowy specjalista medyczny, dla którego było to już drugie zwycięstwo w imprezie. Poprzednio sięgnął tu po pierwsze miejsce w 2014 r. Wtedy był jednak wolniejszy. Wśród pań triumfowała Amerykanka Perry Shoemaker. Żona marynarza wyprzedziła rywalki z czasem  2:51:48.

Po raz pierwszy US Marine Corps Marathon odbył się w 1976 roku, a obecnie jest trzecim największym maratonem w Stanach Zjednoczonych i jednym z największych na świecie. Cechą szczególną jest to, że nie ma nagród pieniężnych. Uczestnictwo doceniane jest nie mniej niż zwycięstwo.

W Marine Corps Marathon startują także Polacy. Np. w 2014 roku najlepiej poradził sobie Bogdan Bednarz - 3:21.32.  Gen. Roman Polko - 4:07.34, Ryszard Tyc - 3:37.25, Piotr Pogon - 4:37.55, a Krzysztof Michalski - 6:16.41.

red


Transcendence 24/48h Race: Polacy pozamiatali w Czechach!

$
0
0

Na płaskiej pętli poprowadzonej dookoła stadionu w Kladnie, Polacy są potęgą. Triumfowali tu już przed rokiem, gdy Tomasz Kukliński z rezultatem 342 km i 355 m został zwycięzcą biegu 48-godzinnego. Nie dali rywalom szans także i w tym roku.

Tomasz Waszkiewicz z grupy „W pogoni za duchem”, w ciągu 48 godzin nabiegał 331,575 km i został zwycięzcą Self-Transcendence 24/48h Race w czeskim Kladnie. Tempo jakie narzucił, okazało się wymagające dla innych uczestników. Wynik powyżej 300 km uzyskało jeszcze tylko 2 biegaczy. Obydwaj to Polacy - Grzegorz Włodarczyk z wynikiem 322,113 km zajął drugie miejsce, trzeci był Zygmunt Łuczkowski z wynikiem 310,206 km.

„Niestety już po kilku godzinach biegu mój żołądek przestał współpracować. Takiego bólu podczas biegu jeszcze nie miałem. Próbowałem wszystkiego i nic... położyłem się. Drugiej doby było już dużo lepiej. Lecz strata do najlepszych była na tyle duża że bez sensu było się zarzynać - napisał na swoim profilu Zygmunt Łuczkowski.

Problemy żołądkowe męczyły również innych zawodników, mimo to, Polacy stawali na podium także w swoich kategoriach wiekowych.

Za sprawą Małgorzaty Karkoszki, polskim zwycięstwem zakończył się również bieg 48-godzinny pań. Małgorzata zakończyła dwie doby biegu z rezultatem 280,997 km. Holenderka, która zameldowała się na mecie jako druga, przebiegła w tym czasie 257,348 km.

Tuż za podium z dorobkiem 256,972 km uplasowała Dorota Kubisz. Piąte miejsce należało do debiutującej w biegu 48-godzinnym - Ewy Katarzyny Kasierskiej.

W biegu 28-godzinnym Natalia Tejchma, z nową życiówką 141,161 km, zajęła szóste miejsce. Tuż za nią, z wynikiem 139,588 km uplasowała się Monika Swędzioł, biegająca w tym samym klubie, co zwycięzca biegu 48h. Gratulujemy!

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


World Games: Średni dystans BnO też nie dla Polaków

$
0
0

Za biegaczami na orientację drugi dzień zmagań w Światowych Igrzyskach Sportowych – The World Games. W Trzebnicy pod Wrocławiem rywalizowali dziś na dystansie średnim. Najlepszy z naszych reprezentantów uplasował się w drugiej dziesiątce. 

Impreza odbywała się na terenie Lasu Bukowego oraz w części pobliskiego Parku Zdrojowego. Panie miały przygotowaną mapę z trasą o długości 5,2 km i zwierającą 23 punkty kontrolne. Przewyższenie wynosiło 210 metrów. W rywalizacji mężczyzn trasa miała długość 6,4 km i posiadała 30 ukrytych punktów. Przewyższenie wynosiło 290 metrów.

Zwycięzcą zostawał ten zawodnik, który przy pomocy mapy i kompasu najszybciej zorientował się w leśnym terenie i w najkrótszym czasie dotarł do kolejnych punktów.
 
Nasze reprezentantki - Weronika Cych i Aleksandra Hornik - uplasowały się kolejno na 31. i 32 lokacie. Do złotej medalistki Szwedki Heleny Jansson tracąc ponad 11 minut. Sklasyfikowano 38 zawodniczek. Na starcie nie stanęła zwyciężczyni wtorkowego sprintu Dunka Maja Alm

W rywalizacji mężczyzn Bartosz Pawlak uplasował się na 18. pozycji, tracąc do tryumfatora Matthiasa Kyburza ponad 4 minuty. Przypomnijmy, że Szwajcar wczoraj wywalczył brązowy medal w sprincie. Na 25. miejscu uplasował się Piotr Parfianowicz. Sklasyfikowano łącznie 39 zawodników.

W czwartek zawodnicy wrócą we Wrocławia, gdzie w okolicach Zoo rozegrana zostanie sztafeta na dystansie sprinterskim. W tej konkurencji nasi zawodnicy pokładają największe nadzieje. Konkurencja ta zakończy zmaganiach orientalistów w ramach Światowych Igrzysk Sportowych. Start o godzinie 9. Transmisja na żywo –TUTAJ.     

Wyniki kobiety (dystans średni): 

1. JANSSON Helena (SWE) – 34:44.00
2.GEMPERLE Natalia (RUS) - 34:47.00
3. HAUSWIRTH Sabine (SUI) – 35:54.00
...
31. CYCH Weronika (POL) - 45:47.00
32. HORNIK Aleksandra (POL) – 47:38.00

Wyniki mężczyźni (dystans średni:

1. KYBURZ Matthias (SUI) - 34:05.00
2. HOWALD Florian (SUI) - 34:43.00
3. KRAL Vojtech (CZE) – 35:20.00
...
18. PAWLAK Bartosz (POL) – 38:11.0
25. PARFIANOWICZ Piotr (POL) – 39:47.00

RZ


Polki jednak mistrzyniami i rekordzistkami świata w biegu 24-godzinnym! Jeszcze lepszy rekord świata Patrycji Bereznowskiej!

$
0
0

Po weryfikacji wyników wszystkich uczestników MŚ w Biegu 24-godzinnym, które na początku lipca odbyły się w Belfaście okazało się, że Polki zdobyły złoty medal w rywalizacji drużynowej! Co więcej - wynikiem 741,886 km pobiły rekord świata! 

Skorygowany wynik Patrycji Bereznowskiej - 259,364 km (pierwotnie 258,339 km) - to także nowy, jeszcze lepszy rekord świata! 

Wicemistrzem świata został z kolei Sebastian Białobrzeski (po korekcie wyniku awans z 3. miejsca). Jego skorygowany wynik - 267,187 km - to także nowy rekord Polski! 

Pięć medali, Rekord Świata i Rekord Polski Biało-Czerwonych na MŚ w biegu 24-godzinnym w Belfaście! [WYNIKI NIEOFICJALNE]

Blisko miesiąc po imprezie (!) IAU opublikowała oficjalne wyniki zmagań (dostępne TUTAJ). Federacja przeprosiła za problemy z pomiarem czasu (OŚWIADCZENIE IAU)

Wg. pierwotnego pomiaru Polki uzyskały wynik 740,234 km i o 620 metrów ustąpiły Amerykankom. Po weryfikacji wyników okazało się, że nasze zawodniczki przebiegły o ponad 1,6 km więcej.  

Wyniki oficjalne IAU MŚ w Biegu 24-godzinnym 2017:

Kobiety:

1. Patrycja Bereznowska - 259,364 km (pierwotnie 258,339 km) - REKORD ŚWIATA
2. Aleksandra Niwińska - 249,452 km
3. Katalin Nagy, USA - 248,970 km
4. Gina Slaby, USA - 248,276 km
5. Pam Smith, USA - 243,611
...
14. Monika Biegasiewicz - 230,817 km
16. Agata Matejczuk - 228,603 km 
20. Aneta Rajda - 225,306 km
62. Milena Grabska-Grzegorczyk - 184,863 km 


Mężczyźni:

Po weryfikacji wyników na drugie miejsce awansował Sebastian Białobrzeski! 

1. Yoshiko Ishikawa, JPN - 270,870 km
2. Sebastian Białobrzeski, POL - 267,187 km (pierwotnie 265,535 km) - REKORD POLSKI
3. Johan Steene, SWE - 266,515 km
4. Nobuki Takahasi, JPN - 264,506 km
5. Stephane Ruel, FRA - 260,077 km
...
16. Przemysław Basa, POL - 249,961 km
17. Roman Elwart, POL - 249,785 km
72. Andrzej Radzikowski, POL - 212,804 km
83. Paweł Szynam, POL - 204,544 km


Drużynowo kobiety:

1. POL - 741,886 km - REKORD ŚWIATA
2. USA - 740,856 km
3. GER - 691,274 km
4. SWE - 684,613 km
5. CRO - 660,651 km


Korekcie uległy też wyniki rywalizacji mężczyzn. W efekcie brązowy medal stracili Amerykanie. 

Drużynowo mężczyźni:

1. JPN - 786,463 km (pierwotnie 783,159 km)
2. POL - 766,934 km (pierwotnie 763,630 km)
3. FRA - 758,599 km 
4. USA - 757,110 km (pierwotnie 755,458 km)
5. HUN - 756,171 km

red.


Faworyci i osobistości Enea IRONMAN 70.3 Gdynia powered by Herbalife

$
0
0

W dniach 4-6 sierpnia Gdynia po raz kolejny gościć będzie międzynarodowe zawody triathlonowe Enea IRONMAN 70.3 Gdynia powered by Herbalife. Wśród blisko 4 tysięcy zawodników z całego świata na starcie zawodów stanie czołówka zawodowych triathlonistów, a także byli polscy sportowcy i znane nazwiska ze świata show-biznesu.

Już w sobotę, 5 sierpnia, a więc dzień przed głównym wyścigiem, kibiców rozgrzeje pojedynek mistrzów sportu - Pawła i Roberta Korzeniowskich. Utytułowani sportowcy zmierzą się ze sobą na dystansie sprinterskim, a cała zabawa ma wymiar charytatywny. Zwycięzca przekaże czek o wartości 15.000 złotych na rzecz UNICEF Polska. W zależności od wyniku pojedynku, pieniądze wesprą dzieci w ogarniętej wojną Syrii lub w Sudanie Południowym.

Niedziela (6 sierpnia) upłynie pod znakiem triathlonowej rywalizacji na najwyższym poziomie. Do Gdyni przyjadą zawodnicy z ponad 40 krajów świata. Faworytem do zwycięstwa będzie Niemiec, Boris Stein: - Miałem już okazji startować w Gdyni w 2014 roku. W pamięci utkwiły mi tłumy kibiców na trasie biegowej. Od tamtego czasu diametralnej zmianie uległa natomiast trasa rowerowa i już nie mogę się doczekać, aby się z nią zmierzyć – mówi przed przylotem do Trójmiasta reprezentant Niemiec, który w ubiegłym roku zajął 7. miejsce na legendarnych Mistrzostwach Świata IRONMAN na Hawajach.

Jego rywalami będą m.in.: Ivan Tutukin (RUS) – ubiegłoroczny triumfator gdyńskiej imprezy, Daniil Sapunov (UKR) – trzykrotny olimpijczyk, w zeszłym roku drugi w Gdyni, Łukasz Kalaszczyński (POL) – szósty na mecie ubiegłorocznych zawodów w Gdyni i drugi zawodnik tegorocznej edycji Enea 5150 Warsaw.

Wśród kobiet pewne jest, że tytułu nie obroni Diana Riesler (GER), który zwyciężała w jedynych w Polsce zawodach IRONMAN 70.3 w dwóch ostatnich latach. Chętnych do „przejęcia pałeczki” jest co najmniej kilka: Tine Holst (DEN) – ubiegłoroczna zwyciężczyni IRONMAN Lanzarote, Lisa Hutthaler (AUT) – druga na mecie IRONMAN Austria (2015) i IRONMAN 70.3 Pescara, Ewa Komander (POL) – druga na mecie zeszłorocznych zawodów i mistrzyni Polski na dystansie długim z 2015 roku, Ewa Bugdoł (POL) – wielokrotna mistrzyni kraju na dystansie długim, w tym roku zwyciężyła już w zawodach w Suszu.

Jak co roku, na gdyńskiej plaży miejskiej pojawią się też znane osoby ze świata kina, telewizji i sportu. Swój start w zawodach potwierdzili m.in.: Karolina Gorczyca – aktorka i była ambasadorka gdyńskich zawodów, Krzysztof Wieszczek – aktor telewizyjny i teatralny, Maciej Dowbor – dziennikarz radiowy i prezenter telewizyjny, obecnie pracujący nad reportażem „Droga do IRONMANA”, opowiadającym historie niezwykłych polskich triathlonistów, Jacek Kurowski – prezenter TVP, Grzegorz Pilarz – były reprezentant Polski w piłce siatkowej.

Enea IRONMAN 70.3 Gdynia powered by Herbalife odbędzie się w dniach 4-6 sierpnia br. W piątek rozegrane zostaną zawody IRONKIDS, w sobotę – rywalizacja sprinterska i sztafetowa, a w niedzielę główny wyścig na dystansie 1,9 km pływania, 90 km jazdy na rowerze i 21,1 km biegu. Łącznie w zawodach weźmie udział blisko 4000 zawodników.

Poza emocjami sportowymi, na kibiców i mieszkańców czekają też liczne atrakcje. W dniach 3-5 sierpnia, o godz. 20:00 na plaży miejskiej odbędą się projekcje filmowe w ramach Kina Letniego z Vectra VoD. Od piątku do niedzieli całe rodziny będą mogły skorzystać z animacji w strefie rodzinnej, również na plaży miejskiej.

Więcej informacji i szczegółowy program wydarzeń można znaleźć na stronie www.ironmangdynia.pl

mat. pras.



World Games: Dobry występ sztafety BnO, ale „niedosyt jest”

$
0
0

Przy rzęsiście padającym deszczu rozegrano ostatnią konkurencję biegów na orientację podczas 10. The World Games. Miejsce w czołówce cieszy, choć zdaniem komentatorów wynik mógł być jeszcze lepszy.

W mieszanej sztafecie sprinterskiej środowisko biegów na orientację pokładało duże nadzieje. To tu nasi biegacze mieli zaprezentować solidność, którą reprezentują od kilku lat. Jak w skokach narciarskich czy biegach sztafetowych na bieżni, zespołowy sukces miała dać równa forma naszych sportowców.

Na starcie pojawiło się 17 drużyn mieszanych. Biegacze rywalizowali w okolicach wrocławskiego ZOO. Zmiany „1” i „4” do pokonania miały 4 km, na których znalazło się 19-20 punktów kontrolnych. Natomiast dla zmian „2” i „3” dystans wynosił 4,3 km i posiadał 22-23 punkty. Dystans podany był po optymalnym przebiegu.

Rywalizację rozpoczęła Weronika Cych. Polka przybiegła do stafy zmian tuż za pierwszą dziesiątka. Szybkie klepnięcie dłoń Piotra Parfianowicza i zawodnik z Warszawy mógł ruszyć na trasę. Niestety już na początku swojej zmiany upuścił mapę. Później było już lepiej, bo na kolejnych punktach kontrolnych odrabiał straty. Polak kończył bieg na dziesiątym miejscu.

Następnie na trasę ruszył Bartosz Pawlak. Przy nie najszybszym biegu, ale dobrej nawigacji - jak mówił potem na mecie - utrzymał dziesiąte miejsce. Na ostatniej zmianie wystąpiła Aleksandra Hornik. Polka zaprezentowała się bardzo dobrze i wyprowadziła naszą drużynę na siódme miejsce.

Hornik walczyła o zacięcie o wyższą lokatę. W sprinterskim pojedynku rywalizowała zawodniczką z Czech. Niestety na ostatnich metrach przegrała różnicą zaledwie sekundy.

– W trakcie zawodów okazało się, że sytuacja jest nieprzewidywalna. Doszło do bezpośredniego pojedynku Oli Hornik w walce o 6. miejsce. Trochę zabrakło, ale ten wynik naprawa optymizmem. Zwłaszcza, że bieg nie układał się po naszej myśli – powiedział nam Łukasz Charuba z UKS Orientuś Łódź, który na miejscu oglądał zawody.

– Rezultat może zadowalać, choć niedosyt jest. Oczywiście pierwsza szóstka brzmiałaby jeszcze lepiej; widać, było że kilka reprezentacji przewyższa rywali swoim poziomem jak np. Dania, która która z każdych zawodów potrafi wyjść obronną ręką, nawet popełniając błędy. Maja Alm była dziś fenomenalna. Sztafeta ma jednak to do siebie, że jak wszyscy pobiegną równo i dobrze, to jest szansa na wysokie miejsce. Trudno byłoby powalczyć o medal, ale szóste miejsce byłaby pozytywnym akcentem. Oczywiście siódma lokata też nie jest zła – podsumowuje Łukasz Charuba.

Złoty medal zdobyła Dania, a kropkę nad „i” postawiła wspomniana Maja Alm - złota medalista The World Games w sprincie. Drugie miejsce zajęła Szwajcaria wyprzedzając Rosję.

Wyniki:

RZ

Maratony na świecie: Statkiem na start, biegiem przez 3 kraje

$
0
0

Maraton, którego trasa zaczyna się na wyspie, biegnie wokół jeziora, z widokiem na góry… a przy tym przekracza granice trzech państw? To możliwe i wcale nie takie odległe. 11. Sparkasse 3-Länder-Marathon odbędzie się jesienią nad Jeziorem Bodeńskim. Można tam bez problemu dojechać samochodem lub dolecieć samolotem.

Bieg startuje w niemieckim Lindau, finiszuje w austriackiej Bregencji a po drodze pozwala zwiedzić kawałek Szwajcarii. I to nie koniec atrakcji, bo kawałek dalej czeka na nas jeszcze Liechtenstein, położny co prawda poza trasą biegu, ale na tyle blisko, by odwiedzić go przed lub po starcie.

Warto zarezerwować sobie na ten jesienny wyjazd kilka dni i odpocząć na urokliwym wybrzeżu Bodensee, które bywa nazywane miniatura Morza Śródziemnego. Coś w tym jest, bo w miejscowościach usytuowanych nad wodą panuje klimat zdecydowanie cieplejszy niż w okolicy, skwery porastają egzotyczne kwiaty a jedną z największych atrakcji jest Mainau, zwana Wyspą Kwiatów. Na wyspie leży także starówka Lindau, z której wystartuje maraton.

Organizator zapewnia dowóz na start… statkiem wycieczkowym z austriackiej Bregencji, gdzie zaplanowano metę. Sam rejs jest sporą atrakcją, ale powrót do Bregenz biegiem przez Szwajcarię, trasą, której 60 proc wiedzie brzegiem jednego z największych jezior Europy, to prawdziwa perełka. Po drodze zobaczymy ośnieżone góry, zabytkowe starówki miast i… operę na wodzie, w której nagrano sceny jednego z filmów z Jamesem Bondem.

TERMIN

Bieg odbędzie się 8. października. Start maratonu zaplanowano na godzinę 10:30 a półmaratonu i ćwierćmaratonu na 11:15. Ten ostatni dystans można też pokonać techniką nordic walking.

POGODA

Klimat miast leżących nad Jeziorem Bodeńskim jest łagodny. Na początku października można się spodziewać temperatur w granicach 10-15 stopni Celsjusza. To miesiąc, w którym występuje tutaj najmniej deszczowych dni w ciągu roku.

TRASA

Trasa biegu jest wyjątkowa z kilku względów: po pierwsze prowadzi przez terytoria trzech państw, czyli Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Wiele osób ucieszy informacja, że nie ma ona pętli i jest niemal idealnie płaska.

Start odbywa się w niemieckim Lindau, ze starówki ulokowanej na wyspie a dokładniej z nadmorskiej promenady. Trasa prowadzi mostem do lądowej części Lindau a stamtąd do austriackiej Bregencji. Na trasie biegu mijamy też takie miejscowości jak Lochau, Hard, Fußach, Höchst i St. Margrethen. Ta ostatnia leży w Szwajcarii, na terenie której biegacze pokonają około 5 km trasy (od 24. do 29. kilometra). Trasa zawraca i prowadzi ponownie do Bregenz, gdzie na Casino Stadion czeka połowa rundy honorowej po bieżni i upragniona meta.

Trasa jest bardzo widokowa, w większości prowadzi dokładnie po wybrzeżu Jeziora Bodeńskiego, przez kilka mostów. Pozostałe jej części to centra miast, zabytkowych i interesujących. Jeśli ktoś lubi łączyć podróżowanie i zwiedzanie z bieganiem maratonów, ten bieg z pewnością będzie dla niego idealnym wyborem.

Organizatorzy zapewniają gorące i zimne napoje na starcie i mecie. Po drodze zaplanowano 14 punktów odżywczych. Początkowo będą rozlokowane co 5 km, a od 12,5 km co 2,5

Limit czasu na pokonanie trasy to 6 godzin. Rekord ustanowił Mariko Kipchumba Kiplagat, który uzyskał wynik 2:11:21 w 2011 roku. Rekord kobiet ustanowiła jego rodaczka Esther Macharia Wanjiru w 2013 roku. Wynosi on 2:30:50.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Bieg śniadaniowy w sobotę 7.10.2017. Dystans wynosi 4 km, start i meta mieszczą się w Bregencji. Na mecie czeka na wszystkich śniadanie oraz możliwość udziału w sympozjum zdrowotnym. Wymagana jest wcześniejsza rejestracja. Koszt udziału to 7 euro.

Kindermarathon, czyli biegi dla dzieci w sobotę 7.10.2017.

Duże targi expo w Bregencji, w okolicy biura zawodów. Pasta party dla uczestników biegu (jedna porcja w cenie pakietu, można dokupić dodatkowe dla osób towarzyszących).

ZAPISY

Poprzez stronę, otwarte do 25.09. Najniższa opłata startowa obowiązywała do końca ubiegłego roku. Obecnie wynosi 69 euro. W cenę wliczone są liczne świadczenia dla zawodników (poza opieką na trasie i mecie na przykład rejs z Bregenz do Lindau na start), ale nie koszulka techniczna. Za tę trzeba dodatkowa zapłacić (można ją zamówić podczas zapisu i odebrać w biurze zawodów).

Musimy też posiadać własny chip do pomiaru czasu, co jest częstą praktyką u naszych zachodnich sąsiadów. Jeśli nie go nie mamy, można wypożyczyć za 4 euro lub kupić własny, który zostanie przypisany do naszego nazwiska i posłuży nam na wielu zagranicznych biegach (koszt 28 euro). Udział w półmaratonie to koszt 48 euro.

By wziąć udział w biegu, trzeba mieć ukończone 18 lat. Organizatorzy nie wymagają dodatkowych zaświadczeń zdrowotnych. Opłaty należy dokonać kartą kredytową.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport – do odbioru pakietu startowego, ale także do przekroczenia granic wszystkich państw, o których mowa w tekście (łącznie z turystycznym wyjazdem do Liechtensteinu).

WYJAZD

Można wybrać podróż samolotem i dostać się na lotnisko w Monachium. Stamtąd wydostaniemy się pociągami lub wynajętym samochodem. W przypadku kilku osób i kilkudniowego wyjazdu połączonego ze zwiedzaniem bardziej korzystną opcją będzie przejazd samochodem. Jezioro Bodeńskie od południa Polski dzieli 900-1000 km. Trasa prowadzi niemal wyłącznie autostradami, upływa więc szybko.

Warto pamiętać, że niemieckie drogi są całkowicie bezpłatne, ale jeśli planujemy dojechać do samej Bregencji (lub przejazd przez Austrię do Szwajcarii lub Liechtensteinu), trzeba się zaopatrzyć w austriacką winietę. Można ominąć autostrady w Austrii, ale pozostanie nam wtedy do wyboru obwodnica Bregenz, za którą pobierana jest osobna opłata.

KOSZTY POBYTU

Jeżeli chcemy nocować blisko startu, czyli w niemieckim Lindau, musimy się liczyć z wydatkiem minimum 200 zł za pokój jednoosobowy i prawie 300 za dwuosobowy. Kiedy na nocleg wybierzemy okolice mety a więc austriackie Bregenz, dopłacimy mniej więcej jedną czwartą ceny. Można znaleźć sporo tańsze kwatery w dalszej okolicy, zwłaszcza po niemieckiej stronie. Często są to w pełni wyposażone mieszkania umożliwiające samodzielne przygotowywanie posiłków i spore oszczędności. W takiej sytuacji jednak niezbędny będzie nam samochód.

Można też, oczywiście, zaszaleć i nocować w Szwajcarii lub Liechtensteinie. To jednak opcje przeznaczone dla tych, którzy nie zamierzają oszczędzać podczas maratońskiej wycieczki. Ceny w Liechtensteinie zaczynają się od 250-300 za pokój jednoosobowy i 350-400 za dwójkę.

Wyżywienie jest tańsze w Niemczech niż w Austrii przy czym ceny są nieznacznie wyższe niż w Polsce. Bawaria jest regionem turystycznym, warto więc na zakupy wybrać się do dużego marketu i unikać małych sklepików, zwłaszcza tych przyhotelowych.

Posiłek w lokalu będzie nas kosztował więcej niż w Polsce, ale nie są to kwoty zwalające z nóg. Za dużą pizzę zapłacimy 8-14 euro, za piwo od 3 do 5 auro.

INNE BIEGI

Maratonowi towarzyszą półmaraton, ćwierćmaraton oraz marsz nordic walking na dystansie 11 km. W tym miejscu odbywa się także impreza tylko dla pań: Bodensee Frauenlauf (http://www.bodensee-frauenlauf.com/).

Strona imprezy: www.sparkasse-3-laender-marathon.at/home/

KM


Spotkaj Usaina Bolta w Londynie

$
0
0

Przed Jamajczykiem ostatnia wielka impreza w karierze. Już za kilka dni wystartuje w Londynie podczas 16. Mistrzostw Świata w lekkiej atletyce. Z tej okazji przygotowano konkurs, w którym do wygrania jest możliwość spotkania z zawodnikiem.

Szczęśliwiec zobaczy mistrzostwa z trybuny VIP. Jeśli Bolt pobiegnie za szybko i nie uda się zarejestrować Ci jego występu, to... nic straconego. Po zawodach czekać będzie bowiem możliwość spotkania z utytułowanym sprinterem, krótka rozmowa i pamiątkowe zdjęcia. Dodatkowo sponsorzy ufundowali dla VIP-a pełen zestaw prezentów, a także dwudniowy pobyt w ekskluzywnym londyńskim hotelu.

Wszystko to można wygrać dzięki wsparciu działalności charytatywnej Usaina Bolta, czyli The Usain Bolt Foundation i After-School All-Stars. Wpłaty można dokonywać w wysokości od 10 do 5000 dolarów. Im większa wpłacona kwota, tym większa szansa na spotkanie sportowca. To już ostatnie chwile, by zostać VIP-em. Zakończenie konkursu w piątek. Tu więcej szczegółów

Ośmiokrotny złoty medalista igrzysk olimpijskich i rekordzista świata w biegach na 100 m i 200 m w Londynie wystąpi w dwóch konkurencjach. W biegu na 100 metrów i w sztafecie 4 x 100 m. Ma być to jego ostatnia impreza lekkoatletyczna w karierze. Niespełna 31-letni sprinter podkreśla, że marzy teraz o karierze piłkarza. W grudniu trenował m.in. z francuskim amatorskim klubem JS St-Jean Beaulieu, jest też wielkim fanem Manchesteru United.

rz


IAAF zaprosił na mistrzostwa świata dwie Polki

$
0
0

Skład reprezentacji Polski na zawody w Londynie powiększył się o Ewę Swobodę (AZS AWF Katowice) i Anny Kiełbasińską (SKLA Sopot).

Ostatecznie kadra Polskiego Związku Lekkiej Atletki będzie liczyła 51 sportowców. Najlepszy wynik na 100 m w tym sezonie 19-letniej Swobody to 11.29, czyli o 0,03 sekundy poniżej minimum PZLA i IAAF. To także 92. rezultat na światowych listach. Tylko raz biegaczka wyrównała minimum, ale przy sprzyjające wietrze + 3,2. Swoboda w tym roku w Bydgoszczy wywalczyła tytuł młodzieżowej mistrzyni Europy w biegu na 100 m. Jej rekord życiowy z ubiegłego roku to 11,12. Liderką światowych i faworytką do złota jest Elein Thomson z Jamajki, która w tym sezonie uzyskała czas 10,71.

Kiełbasińska w tym roku uzyskała na 200 m najlepszy czas na poziomie 22,8 s. Było to podczas Drużynowych Mistrzostw Europy. Minimum wynosiło 23,00. Jednak we francuskim Lille prowadzony był ręczny pomiar czasu. Według przepisów nie można uwzględnić tego rezultatu. W pozostałych startach mistrzyni Polski na tym dystansie nie zbliżyła się do tego wskaźnika. Przez krótki czas miała problemy z naciągniętym mięśniem dwugłowym uda. Liderką światowych list w biegu na 200 m jest Amerykanka Tori Bowie z wynikiem 21.77. 

IAAF nie wysłał zaproszenia dla Emilii Ankiewicz (AZS AWF Warszawa), biegającej na 400 metrów przez płotki, tłumacząc to skompletowaniem planowanej wcześniej liczby uczestniczek.

rz


Breaking 60 - film o wyzwaniu, które okazało się możliwe

$
0
0

298 km i 14 500 m przewyższeń, samodzielnie i bez żadnego wsparcia. Do tego w limicie 60 h. Takie wyzwanie stoi przed uczestnikami Hong Kong Four Trail Ultra Challenge. (HK4TUC)

Wszystko zaczęło się w 2012 roku, gdy mieszkający w Hongkongu ulramaratończyk Andre Bumberg postanowił przebiec wszystkie cztery trasy składające się na jedno wyzwanie w cztery dni. Nie udało mu się i to przedsięwzięcie zaliczył do niemożliwych. Po nim każdego roku zaproszeni biegacze próbowali złamać 60 h. Im także się nie udało. Aż do 2017r.

Na początku roku na starcie 6 edycji stanęło 22 biegaczy. Czterech z nich stało się bohaterami filmu, którego montaż zostanie zakończony jesienią tego roku. „Breaking 60” pokaże zmagania z trasą, wysiłek, ból, ale też piękno tras HK4TUC.

Kamera operatorów śledziła jak z wyzwaniem radzą sobie: Stone Tsang, który nigdy wcześniej nie przebiegł więcej niż 170 km; Jag Lanante, który już raz przebiegł HK4TUC, tyle że w 82 godziny, Scottie Callaghan- ultramaratończyk, który plasował się w pierwszej dziesiątce kilku 100-kilometrowych biegów i wreszcie Brendan Lee – nauczyciel, który swoim biegiem chciał zainspirować uczniów.

Wszyscy mieli nadzieję, że wreszcie się uda, że ktoś, a najlepiej cała czwórka pokona 298 km w limicie 60 godzin. Szóstą edycję biegu ukończyło 11 ultramaratończyków, w tym jedna kobieta. Czterem udało się złamać magiczną granicę, pięciu innych dotarło do końca wyzwania z wynikami pomiędzy 60 a 80 godzin.

Z czwórki bohaterów filmu nie wszyscy osiągnęli swój cel. Jag Lanante i Stone Tsang cieszyli się z sukcesu. Dwóch kolejnych musiało pogodzić się z porażką, przez co film „Breaking 60” staje się jeszcze ciekawszy.

Najszybszym zawodnikiem HK4TUC okazał się Brytyjczyk Tom Robertshow, który do mety dobiegł po 53h.

Kolejny raz zawodnicy zmierzą się z wyzwaniem pierwszego dnia chińskiego Nowego Roku (17.02) w 2018r.

IB


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>