Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Kto stoi za tą Prowokacją? GPPB od kuchni. Rekordowa sobota w Gliwicach! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Cyklicznej gliwickiej imprezie towarzyszymy już czwarty sezon. Wiosną, podczas letnich upałów, w mrozie i śniegu… Tym razem postanowiliśmy przyjrzeć się Prowokacji od kuchni. Sprawdziliśmy kto za tym wszystkim stoi i co dzieje się w biurze zawodów już od świtu.

Ekipa przygotowująca Gliwicką Parkową Prowokację Biegową pojawia się w lesie komunalnym jeszcze przed świtem. Ustawiają namioty, przygotowują bramę startową, numery startowe i listy uczestników. Szef Prowokacji Andrzej Szelka wstaje o 4:00 i… sprawdza stan opłat startowych, dopisując na listę tych, którzy zdecydowali się opłacić start na ostatnią chwilę. A i tak zdarzyło się, że jeden z uczestników imprezy wysłał przelew o 7:00 i dwie godziny później w biurze startowym był oburzony, że nie został on odnotowany na liście startowej.

– Cała akcja prowokowania zaczyna się poprzedniego dnia od tego, że jadę, zwykle rowerem, po samochód dostawczy, który wypożyczamy. Potem tym autem do hurtowni – opowiada Andrzej Szelka. – Właściwie to początek jest w poniedziałek, kiedy mailowo zamawiam u stałych dostawców herbatę i kabiny WC, powiadamiam Policję, Straż Miejską i MZUK (zarządca lasu - red.). Przypominam też o terminie imprezy firmom, z którymi współpracujemy: ekipie od pomiaru czasu, ratownikom medycznym, dostawcy herbaty, chleba, sponsorom…

– W sobotę o 7:00 przyjeżdżam ze sprzętem i z dwoma pomocnikami: Markiem i Pawłem, na miejsce startu, wypakowujemy auto i zaczynamy stawiać namioty. Około 7:30-8:00 zjawia się reszta prowokacyjnej ekipy. Piotr, odpowiedzialny za oznakowanie trasy, Andrzej, Tania, Justyna, Jola i Gosia. Dziś dołączyła do nas Maria i wygląda na to, że zostanie na dłużej – relacjonuje szef Prowokacji.

Pierwsi uczestnicy pojawiają się w okolicy biura zawodów przed 9:00. Do 10:00, kiedy wyznaczono start, biuro musi obsłużyć 400 osób, z których spora część przyjeżdża na ostatnią chwilę, bo nie chce czekać i marznąć. Robi się zamieszanie: przypinanie numerów startowych, rozgrzewka, ostatnie decyzje, co ubrać a co z siebie zdjąć przed startem: – Miało być zimno, rano na termometrze mróz a teraz wychodzi słońce… Chyba trzeba zmienić kurtkę na koszulkę, bo może być gorąco – zastanawia się jedna z uczestniczek.

Obok dziadkowie udzielają kilkuletniej wnuczce ostatnich instrukcji. Za chwilę razem pokonają trasę Prowokacji, maszerując z kijami. I nie będą wyjątkiem, bo Prowokacja przyciąga uczestników w każdym wieku, w tym całe rodziny. Wokół startu kręci się wyjątkowo dużo dzieci. Najmłodsze pokonają trasę w wózkach i na ramionach rodziców, starsi pomaszerują i pobiegną. Niektórzy są tutaj stałymi bywalcami i ze spokojem czekają na start, planując nową życiówkę. Inni są podekscytowani i nie mogą ustać w miejscu. Wiedzą, że na mecie otrzymają medal – jeden z tych, które biegacze oddali ze swoich kolekcji dla najmłodszych Prowokatorów. Na dorosłych czeka słodki poczęstunek, herbata i banany.

Mimo ogromnego ruchu i kolejnego rekordu frekwencji (dziś pobiegło 420 osób) biuro zawodów kończy pracę o 9:58. Rozgrzewkę prowadzi instruktor z klubu SHAUSA i można ruszać. Na trasie warunki bardzo zmienne. Pierwsza pętla po zamarzniętym gruncie pokrytym śniegiem, kolejne już w błocie i kałużach. Słońce, które pokazało się nad Gliwicami roztopiło resztki zimy, ale sprawiło też, że uczestnicy Prowokacji nie mieli szans na pokonanie trasy suchą stopą. Na mecie ze śmiechem pokazywali sobie ubłocone buty i spodnie zachlapane co najmniej do kolan. Mimo tego nie poddawali się i pokonywali zamierzoną liczbę okrążeń. Maksymalną, czyli półmaraton, pokonało aż 77 osób!

Nie zabrakło rodzinnej atmosfery, radości z poprawionych czasów, rozmów i żartów. Po godzinie 13:00 (limit czasu) las komunalny opustoszał. No prawie. Zostali twórcy Prowokacji, którzy musieli jeszcze posprzątać, poskładać wszystko i zabezpieczyć na następny miesiąc. Część z nich spędza na przygotowaniach 12 godzin, nie licząc poprzednich dni. Tylko po to, by inni mogli spędzić na trasie kilkanaście minut. Po to, żeby stworzyć jedną z najlepszych imprez biegowych na Śląsku, bez której wielu zawodników nie wyobraża sobie kalendarza biegowego.

KM



Bieg Twardziela z trudną, ale piękną trasą [ZDJĘCIA]

$
0
0

Drugi bieg z cyklu 4Biegi Racibórz przyciągnął ponad 500 biegaczy. Mimo ich dużej liczby wszystko zostało zorganizowane bardzo sprawnie, na co zwracali uwagę uczestnicy. Prawdziwym przebojem okazała się jednak trasa biegu, która, choć trudna, była wprost wymarzona do biegania. Serca zawodników podbił też piękny medal, drugi element układanki z okazji jubileuszu 800 urodzin miasta.

Bieg Twardziela odbył się w Arboretum Bramy Morawskiej na obrzeżach Raciborza. To niezwykłe miejsce oferuje nie tylko ciekawe walory widokowe, ale też… klimatyczne. Od dawna mówi się o tym, że nietypowe ukształtowanie terenu pozwala napływać do Polski cieplejszym masom powierza. Dzisiejszy dzień zdaje się potwierdzać tę teorię: podczas gdy prawie na całym Śląsku leżał śnieg a temperatura oscylowała w okolicach 0, w Arboretum świeciło słońce, które zmuszało biegaczy do zdjęcia cieplejszych ubrań. Pogoda sprawiała wrażenie jesiennej a nie zimowej. Pokrywające część trasy liście tylko je potęgowały.

Ocieplenie przyczyniło się też do tego, że trasa pokryła się błotem. Nie było ono jednak bardzo dokuczliwe i nie stwarzało zagrożenia na trasie. Dla większości uczestników stanowiło za to element dobrej zabawy

– Moje dzisiejsze założenia na bieg to: przeżyć, nie pośliznąć się i nie wywinąć orła – przyznała ze śmiechem Kasia Ekiert. – To mój pierwszy bieg w tym roku, forma jest na razie taka sobie. Ale pierwsze koty za płoty. I tak jesteśmy krok do przodu przed tymi, którzy w dalszym ciągu siedzą na kanapie. Do startu zmotywowała mnie szefowa Ola Dik i jestem jej za to bardzo wdzięczna. – Motywowałyśmy się wzajemnie, żeby nie tylko planować, ale faktycznie pobiec – dodała zaraz Ola. – Nie nastawiamy się na wyniki, tylko na przyjemność z biegania. A dzisiaj trasa była bardzo ładna, przyjemna, w pięknym otoczeniu… Biegło się idealnie!

Podobne zdanie miał Damian Grucel z Jastrzębia-Zdroju, który planuje zaliczyć cały cykl: – Dzisiaj biegło się całkiem przyjemnie. Trasa była liściasta, błota aż tak nie doskwierało. Nie było tragedii. To bieg dla twardzieli, bo podbiegi były trudne. Ale mogło być gorzej… – ocenił. Zgodziła się z nim Kasia Ekiert: – Dzisiaj nie było źle. Sądzę, że gdyby pogoda była inna a trasa pokryta lodem i śniegiem, to naprawdę byłby bieg dla twardzieli. Ale dzisiaj było bardzo przyjemnie, oczywiście poza podbiegami, które zawsze stanowią duże wyzwanie.

Uczestnicy zwracali też uwagę na świetną organizację imprezy i dobre zaplecze: – Trasa była doskonale oznakowana, do tego dobre warunki, świetne zaplecze sanitarne, z toaletami i natryskami. Ciepły posiłek i napoje. Świetnie! – mówiła Ola Dik. O bezpieczeństwo zawodników zadbał też jeden z organizatorów, który wystartował jako zawodnik zamykający trasę. Nie tylko pilnował, by nikt nie został na stromych podbiegach, ale też motywował do walki.

Najszybszymi zawodnikami 6. Biegu Twardziela okazali się Mateusz Wolnik wśród mężczyzn i Anna Szyjka wśród kobiet. Zwycięzca pokonał trasę o długości 6,35 km w czasie 23:06, natomiast zwyciężczyni – 26:19. Podium panów uzupełnili Robert Antczak i Łukasz Skwarecki a pań Bożena Walaszek i Dominika Pacak. Tym samym Łukasz Skwarecki i Anna Szyjka utrzymali pozycje liderów cyklu Grand Prix 4Biegi Racibórz. Kolejna impreza z cyklu odbędzie się 3 maja. Będzie to Bieg bez Granic, rozgrywany na dystansie 10 km w centrum miasta.

KM


Kamil Leśniak wygrywa Columbus Trail na Azorach!

$
0
0

Tego startu nie planował, nie zamierzał więc specjalnie mocno napierać i za wszelką cenę osiągnąć dobrego czasu. Mimo to wynik był przewidywalny, bo Columbus Trail odbywał się na Azorach, a tam zawsze finiszuje wysoko - dwukrotnie kończył tu starty na najwyższym stopniu podium, chociaż na różnych wyspach i w różnych biegach.

- Biegu nie planowałem. Dostałem propozycję tydzień temu. Przeanalizowałem wstępnie z trenerem, czy to ma sens i nie miało. Bo miałem zaproszenie na bieg dłuższy, czyli 70 km. Musiałem odmówić, jednakże z organizatorem bardzo dobrze się znam i zależało mu na zawodnikach z zagranicy. Dostałem więc zapytanie o bieg na krótszym dystansie. Przygotowuję się do krótszych biegów obecnie i nie byłem przygotowany na długie bieganie. Jednak bardzo chciałem wystartować, bo nie ukrywam, że uwielbiam podróżować - powiedział nam Kamil Leśniak, dla którego Columbus Trail był trzecim zwycięskim biegiem na Azorach.

Maratońska trasa Columbus Trail, z sumą przewyższeń 1985m prowadzi przez największe atrakcje przyrodnicze wyspy Santa Maria. Najwięcej tych atrakcji w postaci rezerwatu, laguny i miasteczek czekało na uczestników dystansu ultra, a cała impreza odbywa się na pamiątkę powrotu Kolumba do Portugalii po odkryciu Ameryki, co według ksiąg podkładowych miało miejsce pomiędzy 18 a 28 lutego 1493 roku.

Kamil Leśniak wystartował w roli faworyta. Spełnił pokładane w nim nadzieje. Szybko objął prowadzenie i nie dał go sobie odebrać, mimo chwilami śliskiej i błotnistej trasy. Pogoda nie ułatwiała biegu, było mokro i wietrznie. Kamil metę przekroczył z czasem 3:49:18 i został zwycięzcą Columbus Trail. Czerwony dywan przed metą przekroczył w pełni sił.  

Za Polakiem przybiegł Romeu Gouveia (3:50:29). Trzecie miejsce zajął Dario Moitoso, który trailowy maraton ukończył z rezultatem 4:00:33.

Wśród pań najszybsza okazała się Sandra Koblmuller. Austriaczka, która tym biegiem otworzyła sezon, przekroczyła metę z czasem 4:16:02. Sandra, podobnie jak Kamil była faworytką zawodów, w których udział wzięło 140 osób z 10 krajów.

- Oczywiście chciałem wygrać. Na moje szczęście, kolejny zawodnik stracił siły goniąc mnie i już nie utrzymał tego tempa ze mną. Na ostatnich 2 km uciekłem mu utrzymując swoje tempo. Jestem bardzo zadowolony. Oczywiście są elementy gdzie nie wyszło po mojej myśli. Nie było aż tak łatwo wygrać jak myślałem - podsumował Kamil Leśniak.

IB


Przez Krynicę do Chamonix. Bieg 7 Dolin eliminacją UTMB

$
0
0

Festiwalowe biegi na 100 i 64 km ponownie będą miały rangę biegów kwalifikacyjnych do najsłynniejszego górskiego ultramaratonu świata - Ultra-Trail du Mont-Blanc® z bazą w Chamonix.

Po ewaluacji Międzynarodowej Federacji Biegów Terenowych ITRA, której zgodnie z procedurą UTMB poddaliśmy obie festiwalowe konkurencje, biuro organizacyjne francuskiej imprezy zdecydowało, że ukończenie biegów w Krynicy powiększy konto kandydata do startu w UTMB o:

Bieg 7 Dolin 100 km - 5 punktów
Bieg 7 Dolin 64 km - 4 punkty

Aby wystartować w Ultra-Trail du Mont-Blanc® (w edycji 2017 i kolejnych) trzeba zgromadzić co najmniej 15 punktów w maksymalnie trzech biegach. Najwięcej imprez kwalifikacyjnych odbywa się we Francji i USA, najlepiej punktowane - 5 i więcej punktów - są dystanse od ok. 100 km wzwyż. W Polsce na 2017 rok status biegu kwalifikacyjnego mają obecnie 33 konkurencje (15 imprez).

Lista zgłoszeń do Biegu 7 Dolin100 km liczy obecnie 657 osób, a Biegu 7 Dolin 64 km - 515 osób. Trwają zapisy. Nie ma limitu uczestników, ale do 31 maja obowiązują promocyjne stawki wpisowego. Warto już dziś postarać się o numer startowy, szczególnie jeśli planujemy start w  Ultra-Trail du Mont-Blanc®.  

Bieg 7 Dolin - szczegółowe informacje:

Dystans 100 km: >> TUTAJ

Dystans 64 km: >> TUTAJ

Rejestracja: >> TUTAJ


Transgrancanaria z rekordem trasy [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Trzecia odsłona Ultra-Trail World Tour, podobnie jak dwie poprzednie zakończyła się rekordem trasy. Autorem rekordowego czasu został Pau Capell.

Katalończyk już poprzedni sezon mógł zaliczyć do udanych. Cały cykl UTWT 2016 zakończył na trzecim miejscu, wygrywając Ultra-Trail Australia a ubiegłoroczną Trangrancanarię kończąc na najniższym stopniu podium. W tym roku mocno ruszył do przodu i już na dystansie maratonu miał znaczną przewagę nad rywalami.

Do 125. kilometra nikt nie znalazł na sposobu na lidera i Pau Capell z czasem 13:21:03 został zwycięzcą i nowym rekordzistą trasy. W wywiadzie udzielonym na mecie serwisowi carrerasdemontana.com powiedział, że od początku czuł się mocny i postanowił zaryzykować. Szybki początek nie pozbawił go sił. Nie widział więc powodu, by wprowadzać zmiany.

Czas Capella mógł być jeszcze lepszy, jednak po drodze stracił 10 minut gubiąc trasę. Gdy wrócił na właściwy tor, jego motywacja nieco się zmniejszyła. Do mety biegł - jak powiedział - bardziej sercem niż nogami.

Drugie miejsce z czasem 13:35:38 zajął Vaidas Zlabys. Litwin jest mniej znanym zawodnikiem. W zeszłym roku zaskoczeniem był jego finisz w pierwszej”10”, zwłaszcza że 2 lata wcześniej był 36. Na swoim blogu pisze, że bieganie to tylko jego hobby, odskocznia od 8-godzinnej pracy. Takie podejście nie powstrzymuje go od skutecznej walki z najlepszymi. Wśród osiągnięć Vaidasa jest m.in. rekord Litwy w 100-kilometrowym biegu na bieżni mechanicznej czy zwycięstwo w Chudym Wawrzyńcu, na polskiej ziemi.

Jako trzeci, metę przekroczył zwycięzca z zeszłego roku Didrick Hermansen (13:41:48).

Wśród pań, w podobnym stylu do zwycięzcy wygrała Azara Garcia. Wprawdzie z czasem 16:25:20 rekordu nie poprawiła, ale była liderką biegu od początku do końca, chociaż debiutowała na tak długim dystansie. Niewiele też brakowało, by zeszła z trasy, gdy ok. 33 kilometra zaczęły ją męczyć problemy żołądkowe.

Drugie miejsce, podobnie jak przed rokiem zajęła Andrea Huser (17:15:45). Podium dopełniła Mélanie Rousset, która bieg ukończyła z wynikiem 17:30:40.

WYNIKI POLAKÓW i pozostałe biegi

Najszybszym Polakiem głównego biegu Tarangrancanarii okazał się Kamil Grudzień, który zajął 47. miejsce z czasem 17:24:35. Do zwycięzcy i nowego rekordzisty trasy miał 4:03:32 straty, która była spowodowana trudnymi technicznie zbiegami.

„Zupełnie nie radziłem sobie na trudnych, technicznych zbiegach, przez co traciłem do innych. Na podejściach była moc do końca biegu. Można się, jak widać, przygotować na bieżni mechanicznej do takiej pracy, żeby jednak zbiegać, trzeba zbiegać, nie ma substytutu, choć praca na siłowni sprawiła, że uda wytrzymały na zbiegach” - pisał na swoim profilu Kamil, który preferuje dłuższe biegi i himalajskie zdobycze.

W biegu nie wystartowali jego polscy faworyci. Bartosz Gorczyca zmienił zdanie, co do dystansu, jaki chciałby pobiec, a wobec braku zgody ze strony organizatorów na udział w maratonie, swój pobyt na Gran Canarii potraktował treningowo. Nie pobiegła też Ewa Majer. Najszybszą Polką na 125-kilometrowej trasie była Anna Łukasik, która z czasem 28:32:33 zajęła 49. miejsce.

Polacy brali udział także w pozostałych biegach imprezy. Trans 360 ukończyłŁukasz Pawłowski, który 260 km przebiegł z czasem 74:57:52.90 zajął i zajął 13. miejsce. Zwycięzcą najdłuższego biegu Transgrancanarii został Peter Kienzl. Włoch linię mety przekroczył z rezultatem 56:58:38.47.

Dziewięcioro Polaków pobiegło w Advanced. Dystans 82 km najszybciej pokonał Jarek Turif. Miłośnik przede wszystkim kolarstwa, jako biegacz zajął 77. miejsce z rezultatem 11:18:29. Edyta Rychcik-Zygadło była 24. wśród pań (13:06:32). Bieg wygrał Sebastien Chaigneau (7:53:29).

W maratonie najszybszym Polakiem był Piotr Hercog, który nieprzyzwyczajony do warunków panujących na tym „krótkim” dla niego dystansie, nie zdążył zająć właściwej pozycji do biegu i miał problem z wyprzedzaniem na wąskiej ścieżce. Ostatecznie ukończył bieg na 14. miejscu z czasem 3:28:25. W kategorii M40 był drugi. Zwycięzcą maratonu został Albert Pujol Garcia (3:09:08).

30-kilometrowy Starter należał do Gaela Reynauda. Francuz na mecie był po 2 godzinach, 2 minutach i 74 sekundach. Bartek Falkowski zajął w tym biegu 7. miejsce (2:14:31).

Jedynym Polakiem, który zakończył weekend z Transgrancanarią na podium był Tomasz Mikulski, który zajął drugie miejsce w 17-kilometrowym Promo. Do zwycięzcy (Aday Lopez Abellan) miał jedynie 7 sekund straty.

W biegu rodzinnym, drużyna w składzie Maria Młodzianowska-Synowiec i Wiktoria Synowiec, zajęła 6 miejsce.

Wyniki Polaków w Transgrancanarii (125 km):

47. Kamil GRUDZIEŃ - 17:24:35
80. Ilya MARCHUK - 18:39:14
122. Mariusz GEZELA - 19:54:07
144. Maciej WALCZAK - 20:42:41
149. Kamil DĄBROWSKI - 20:52:31
159. Grzegorz JAKUBCZAK - 21:16:38
164. Kristof NOWICKI - 21:19:41
175. Artur ZARZYNSKI - 21:48:01
201. Jacek LISOWSKI - 22:27:18
202. Łukasz SOBLIK - 22:27:49
220. Leszek BULANOW - 22:47:07
230. Robert GIERULA - 23:14:22
237. Radosław BARANIAK - 23:24:20
271. Artur PIECHA - 24:28:30
295. Tomasz WIKTOROWICZ - 25:04:27
299. Rafał BROLL - 25:12:54
311. Michał SKONIECKI - 25:35:21
323. Mirosław PAWĘZKA - 25:49:38
374. Piotr ZASKO - 26:40:27
380. Leszek PŁAWECKI - 26:45:15
403. Rafał DARSKI - 27:22:02
418. Tomasz SAWKA - 27:38:22
438. Tomasz MIETKI - 28:10:00
456. Zbigniew ŁUKASIK - 28:32:32
457. Anna ŁUKASIK - 28:32:33 (49. wśród pań)
458. Wojciech KASIŃSKI - 28:32:58
487. Krzysztof KOZIOŁ - 28:53:31
497. Cezary DĄBROWSKI - 28:58:35
519. Agnieszka SZCZEPIŃSKA - 29:25:09 (56. wśród pań)

IB


Trochę zimy, trochę wiosny – Bieg i Marsz Powstańca

$
0
0

Obchody rocznicy Bitwy pod Dobrą, która miała miejsce 154 lata temu podczas Powstania Styczniowego, od kilku lat zostały wzbogacone o sportowy element. Tym razem również tradycji stało się zadość. Miejscowy Klub Biegowy Powstaniec po raz piąty zorganizował w tej podłódzkiej miejscowości Bieg Powstańca. Dziesięciokilometrowemu biegowi towarzyszył marsz nordic walking na dystansie 6 km, rozegrany czwarty raz, oraz zawody dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych.

Po debiutanckiej edycji pełnej głębokiego, rozmiękłego śniegu oraz suchej i słonecznej drugiej, od trzech lat nieustannie towarzyszy nam tu błoto, choć w różnych ilościach i konsystencjach. Trasa prowadzi malowniczymi terenami Wzniesień Łódzkich, w większości polnymi drogami i ścieżkami, choć asfaltu ostatnio nieco przybyło – taka jest cena rozwoju okolicy. Zawiera ona dwa znaczące podbiegi. Nic dziwnego, że bieg ściąga miłośników przełajów z regionu łódzkiego i nie tylko.

Cał poprzedzający tydzień byłem rozłożony przeziębieniem. Gdyby to był inny bieg, poprzestałbym dziś na robieniu zdjęć. Ponieważ jednak biegłem wszystkie poprzedzające edycje, mimo wciąż kiepskiego samopoczucia nie mogłem sobie odmówić czynnego udziału i tym razem. Dochodzący na metę kijkarze opowiadali o sporych ilościach błota i topniejącego śniegu po wczorajszym opadzie. Świeciło słońce i wiał zimny wiatr – krótko mówiąc typowa przedwiosenna pogoda.

Wyniku i tak nie miałem szans zrobić, więc postanowiłem się nie szarpać. Pierwsze półtora kilometra asfaltem, dalej polna droga i długi podbieg z leżącym miejscami śniegiem i oczywiście dużą ilością błota. Zdecydowanie większą, niż rok temu. Równe, spokojne tempo, nie zważając na innych. Na tak samo błotnistym zbiegu kilkanaście miejsc do przodu, bo tylko tu mogłem coś zyskać.

Później lekko pofałdowane 2.5 km, w większości asfaltowe. Tu już się czułem słaby jak dziecko, większość mnie wyprzedzała. Dogonił mnie też Paweł biegnący na 6 łap z półlabradorem Gregorem ze zgierskiego schroniska Medor. Gdzieś za nami biegła jego małżonka Asia z Tiną rasy owczarek łódzki. Z Gregorem miałem już raz przyjemność biec na City Trailu. I pewnie też by mnie wyprzedzili, gdyby psin nie potrzebował kup-stopu. Doszli mnie znów na początku drugiego podbiegu, lecz tam przy całej sympatii dla obu dżentelmenów chyba włączyły mi się resztki ambicji.

Ten drugi podbieg jest krótszy i bardziej stromy od poprzedniego. Prowadzi zniszczonym asfaltem, z którego niewiele zostało. Choć się cały czas oszczędzałem, wyprzedziłem na nim sporo współzawodników. Niektórzy już szli. Na śnieżno-błotnym zbiegu gaz prawie do dechy. Tak lubię, choćbym był w najgorszym stanie. Ostatnie 3 km polnymi drogami znowu trochę odpuściłem. Dopiero ostatni, stromy asfaltowy zbieg przy kościele i finiszową prostą lekko docisnąłem i na kreskę wpadłem z językiem wywieszonym jak nie przymierzając Gregor. Wynik 54:38, ponad 6 minut gorszy od wszystkich wcześniejszych z tej trasy. Bieganie z niedoleczonym przeziębieniem nie jest ani zdrowe, ani mądre. Niektórzy jednak widać muszą.

Marsz Powstańca wygrał Sławomir Kacprzak (35:44), ogrywając znacznie młodszą konkurencję w osobach Michała Osińskiego (35:57) i Jakuba Deląga (36:25). Najszybszą z kobiet została Małgorzata Janczyk (40:13), nieznacznie przed Joanną Balcerak-Kolasą, trzecią przed rokiem (40:34). Te dwie panie zajęły 8. i 9. miejsce open. Na najniższym stopniu podium stanęła Agnieszka Ciołkiewicz (43:15). W marszu wzięło udział 64 uczestników.

Pod nieobecność zwycięzców z poprzednich lat Krzysztofa Pietrzyka i Błażeja Skowrońskiego, w biegu wygrał główny faworyt Maurycy Oleksiewicz z łódzkich Szakali Bałut (35:46). Wyprzedził on Mateusza Jaszczaka (36:03) i Mikołaja Bojkę (36:23). Wśród pań zwyciężyła znana z wygrywania w lokalnych zawodach, lecz debiutująca w Dobrej Marta Bukowska (42:38) przed naszą reprezentacyjną ultraską Agatą Matejczuk (44:13) i Katarzyną Dąbrowską (46:07). Wystartowało 332 zawodników. Pełne wyniki 4. Marszu i 5. Biegu Powstańca można znaleźć TUTAJ.

– Dosyć trudny bieg, ale miałam dobry dzień – podsumowała zwyciężczyni – no i na przełajach mam chyba ostatnio lepsze wyniki, niż na asfalcie... pewnie znowu pobiegnę tu za rok! Jednak docelowe starty Marty na rok bieżący to biegi uliczne: kwietniowa dycha przy DOZ Maratonie Łódzkim oraz sierpniowy Półmaraton Aleksandrowski.

Pierwszy raz w Dobrej pobiegła także Agata Matejczuk. – Cały czas góra-dół, błoto, ciężko ale ciekawie – powiedziała trenująca się do kwietniowych łódzkich MP w biegu 24-godzinnym zawodniczka – to był taki dość luźny start w ramach przygotowań. Znając wszechstronność Agaty w górskich i asfaltowych ultrabiegach, żadne warunki nie mogły dziś dla niej być przeszkodą.

Na fali sławy srebrnego medalisty niedawnej beskidzkiej Triady Zimowej pobiegł Szakal Mauro. – Jestem w bardzo mocnym treningu i zaskoczyło mnie, że taki czas się udało nakręcić – stwierdził zwycięzca – po Triadzie nic nie odpuściłem, bo u trenera Krzyśka Bartkiewicza nie ma czegoś takiego, jak regeneracja po zawodach i od razu z grubej rury się zasuwa dalej... Trasę Powstańca znał z opowieści i wiedział, czego się spodziewać, a warunki uczyniły ją jeszcze bardziej wymagającą. Początkowo miał się tej wiosny skupić na krótszych dystansach i szlifowaniu szybkości, jednak żal mu było się rozstawać z ulubionym dystansem i postanowił za 6 tygodni wystartować w maratonie w Gdańsku. Plan minimum to życiówka, a więc poniżej 2:38:40. Po kolejnym miesiącu czeka go Wings for Life w Poznaniu, gdzie chciałby przekroczyć 65 kilometrów.

Wszystkie edycje Powstańca zaliczył Jan Kocimski (rocznik '48!) z Sochaczewa. Weteran nie czuje upływu lat i dzisiejsze zawody ukończył w znakomitym czasie 55:36, biegnąc „towarzysko i treningowo”, jak sam przyznał. – Bardzo fajna impreza, patriotyczna okazja, kapitalny teren i niezbyt daleko od domu, dlatego co roku tu przyjeżdżam – powiedział pan Jan – no i świetny trening przed sezonem, bo niedługo się zaczną cotygodniowe starty, na czele z Półmaratonem Warszawskim!

– Frekwencja znów dopisała, pogoda łaskawa, więc jestem zadowolony – podsumował piątą edycję organizator Tomasz Szafraniec. Przy okazji zaprosił wszystkich na nową inicjatywę KB Powstaniec, czyli organizowany po sąsiedzku w Zgierzu Bieg Tkaczy już 2 kwietnia. Pięciokilometrowa trasa prowadzić będzie przez samo centrum i park kulturowy Miasto Tkaczy, dla upamiętnienia włókniarskich tradycji Zgierza. Jesienią natomiast klub z Dobrej ponownie zorganizuje Triathlon Stryków oraz Noniron Duathlon, które niedawno relacjonowaliśmy. W tym roku znów odwiedzimy przynajmniej niektóre z tych imprez. A na przyszłoroczny Bieg Powstańca musimy poprosić o jakiś specjalny bonus dla weteranów wszystkich edycji!

Kamil Weinberg


Bardzo szybki maraton w Tokio. Przeszkadzał tylko...

$
0
0

Wilson Kipsang pokazał w Tokio wielką formę. Wprawdzie nie zdołał poprawić rekordu świata, ale wykorzystał możliwości nowej trasy i uzyskał najszybszy czas w historii maratonu na japońskiej ziemi - 2:03:58. Kipsang poprawił rezultat Tsegaye Kebede, który podczas maratonu Fukuoka, linię mety przekroczył z czasem 2:05:18.

2:03:58 to także dwunasty najlepszy wynik w historii maratonu.

Kipsang nie był jednak zadowolony z biegu. Był nie tylko wolniejszy od zapowiadanego rekordu świata, ale też jego własnego wyniku z 2014 i ówczesnego rekordu globu - 2:03:13.

Plan poprawienia rekordu świata rozbił się o wiatr, który spowolnił Kipsanga. Kenijczyk mocno rozpoczął bieg i od startu znajdował się na pozycji lidera. Na 30. kilometrze dotrzymywał mu kroku już tylko Dikson Chumba - zwycięzca i rekordzista Tokio Marathon z 2014r. Dziesięć kilometrów później Kipsang zmierzał już do mety niezagrożony przez nikogo.

Sam Chumba osłabł, utrzymując tylko przez pewien czas tempo Kipsanga. Zajął trzecie miejsce z czasem 2:06:25. Po drodze wyprzedził go Gideon Kipleter. Zwycięzca Mumbai Marathon i trzeci zawodnik z Chicago, nabiegał wynik 2:05:51 i poprawił swoją życiówkę.

Także biegaczki w pełni wykorzystały trasę pozbawioną kilku wzniesień i zakrętów. Sarah Chepchirchir - szósta zawodniczka Półmaratonu Warszawskiego z 2015 r. - w swoim trzecim maratonie w karierze, a pierwszym w cyklu Abott World Marathon Majors wygrała z najlepszym czasem uzyskanym przez kobietę w Japonii - 2:19:47. Zdetronizowała Mizuki Noguchi, która w 2003 r. pobiegła 2:21:18.

Na drugim miejscu przybiegła Birhane Dibaba, która czasem 2:21:19 poprawiła swoją życiówkę. Zwyciężczyni z 2015 r., w Tokyo Marathon wystartowała po raz czwarty i trzeci raz stanęła na podium. Najlepszą trójkę zamknęła druga przed rokiem Amane Gobena (2:23:09).

Rekord świata - wbrew deklaracjom - nie padł także wśród wózków lekkoatletycznych. Swoje pierwsze zwycięstwo w AWMM odniósł Sho Watanabe (1:28:01). Ernst Van Dyk, który nastawiał się na dobry wynik przed biegiem, osłabł około 30. kilometra i stracił kontakt z liderami wyścigu.

Drugie miejsce zajął mistrz paraolimpijski z Rio Marcel Hug, który wjechał na metę równocześnie ze zwycięzcą.

Wyniki:

Mężczyźni:
1. Wilson Kipsang, KEN - 2:03.58
2. Gideon Kipketer, KEN - 2:05.51
3. Dickson Chumba, KEN - 2:06.25
4. Evans Chebet, KEN -) 2:06.42
5. Alfers Lagat, KEN - 2:07.39
6. Bernard Kiprop Kipyeg, KEN - 2:08.10
7. Yohanes Ghebregergish, ERT -2:08.14
8. Hiroto Inoue, JPN - 2:08.22
9. Tsegaye Kebede, ETH - 2:08.45
10. Hiroyuki Yamamoto, JPN - 2:09.12

Kobiety:
1. Sarah Chepchirchir, KEN - 2:19.47
2. Birhane Dibaba, KEN - 2:21.19
3. Amane Gobena, KEN - 2:23.09
4. Ayaka Fujimoto, KEN - 2:27.08
5. Marta Lema, KEN - 2:27.37
6. Sara Hall, KEN -2:28.26
7. Madoka Nakano, KEN -2:33.00
8. Kotomi Takayama, KEN - 2:34.44
9. Hiroko Yoshitomi, KEN - 2:35.11
10. Mitsuko Ino, KEN - 2:39.33

IB


Tropem Wilczym w Krakowie: Tysiąc na starcie! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Piąta edycja największego biegu ku pamięci Żołnierzy Wyklętych zgromadziła na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie niemal tysiąc osób! Biegacze mogli wziąć udział w rywalizacji na dwóch dystansach – w biegu honorowym na 1963 metry, który pojawił się na wszystkich imprezach organizowanych w Polsce i za granicą, a także na dodatkowym dystansie 5 kilometrów.

Zaczęli kilka minut po 12. Kilkuset biegaczy (ten dystans nie był mierzony) ruszyło z jednego końca pasa startowego muzeum na drugi, w kierunku mety. Nikt się nie spieszył, każdy w swoim tempie pokonywał kolejne metry po trasie pomiędzy zabytkowymi wojskowymi maszynami lotniczymi. Każdy miał czas na rozprostowanie nóg przed dłuższym dystansem, ale przede wszystkim chwilę na zadumę i godne uczczenie poległych. Dystans 1963 metrów był bowiem symbolicznym odniesieniem do daty śmierci ostatniego z Żołnierzy Wyklętych - Józefa „Lalka” Franczaka, który został zastrzelony 21 października 1963 roku.

Pół godziny później wystartowali zawodnicy w pierwszej serii biegu na 5 kilometrów. Chętnych było tak wielu, że dystans trzeba było podzielić tak, żeby wszyscy spokojnie zmieścili się na trasie. Druga część biegaczy wystartowała godzinę później, klasyfikacja była jednak łączna, więc trzeba było starać się biec jak najszybciej, ponieważ nigdy nie było wiadomo, jak pobiegł lub pobiegnie najszybsza osoba w drugiej grupie.

Biegacze jednak, jak zawsze dzielili się na tych, którzy biegli po wyniki i tych, dla których była to okazja na połączenie przyjemnego z pożytecznym.

– To był mój pierwszy bieg w tej imprezie, ale bardzo mi się podobało. Panuje tu naprawdę pozytywna, rodzinna atmosfera. Biegną całe rodziny, starsi, bardzo dużo dzieci – powiedziała nam na mecie Aleksandra Tobiś. – Podjęłam się udziału w tym biegu głównie dlatego, że to świetna możliwość na to, żeby sprawdzić swoją kondycję i przy okazji uczcić pamięć Żołnierzy Wyklętych. Podoba mi się połączenie tych dwóch ważnych rzeczy - biegania i upamiętniania historii – dodała.

To jednak nie jedyne motywacje biegaczy. W ramach imprezy w niektórych miastach Polski, między innymi w Krakowie, Gdyni, Wałbrzychu, Warszawie czy Wrocławiu partner biegu, PKO Bank Polski i podlegająca mu fundacja zorganizowała akcje pod tytułem „Biegnę dla...”. W Krakowie były to dodatkowe kartki z informacją „Biegnę dla Maksa”. Bank poinformował, że jeśli określona liczba osób z karteczkami dotrze do mety – wybrani podopieczni Fundacji PKO Banku Polskiego otrzymają od banku darowiznę.

– Życzę Maksowi wszystkiego dobrego i trzymam kciuki, żeby na mecie pojawiło się jak najwięcej osób – tak o decyzji włączenia się do akcji „Biegnę dla...” powiedział po swoim biegu Jarosław Kasza. I chociaż, tak jak inni biegacze, bardzo chwalił organizację imprezy, zwrócił uwagę na jedno niedopatrzenie. – Szkoda, że organizatorzy nie zadbali o kibiców, żeby oni też mieli coś dla siebie – zwrócił uwagę Kasza. – Mam na myśli jakieś elementy dookoła biegu, na przykład jakąś rekonstrukcję historyczną, skoro mamy bieg historyczny – zastanawiał się.

Faktycznie, atrakcji dla kibiców organizatorzy nie przewidzieli. Co prawda, jeżeli ktoś był chętny mógł obejrzeć eksponaty muzeum, te znajdujące się wzdłuż trasy, lub te wewnątrz hangarów – za taką przyjemność trzeba było jednak zapłacić. Nieograniczoną możliwość zwiedzania budynków Muzeum Lotnictwa Polskiego mieli jedynie biegacze.

Po ukończonym biegu każdy z zawodników miał okazję na chwilę odpoczynku i zagwarantowany posiłek. Było jednak po żołniersku, organizatorzy częstowali bowiem... grochówką. Nie zabrakło również ciepłej herbaty.

Tuż po ukończeniu zawodów odbyła się krótka ceremonia rozdania nagród dla najlepszych trójek kobiet i mężczyzn w biegu na 5 kilometrów. Nagrodę odebrał również najmłodszy uczestnik biegu.

Imprezę swoją obecnością uświetnił ppłk Zdzisław Jan Kaczmarek, syn legendarnego płk Jana „Tygrysa” Kaczmarka.

JP



Tropem Wilczym w Starogardzie Gd. - Ambasador

$
0
0

W niedzielę 26 lutego cała Polska uczestniczyła w biegach pamięci o Żołnierzy Wyklętych. Ja postanowiłem się wybrać do Starogardu Gdańskiego - pisze Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów

Do wyboru dwóch dystansach 1963m oraz 6,4 km Pogoda od samego rana nie sprzyjała biegaczom i kibicom - padał deszcz, wiał wiatr, było w okolicach 2 stopni na plusie, ale wiatr powodował uczucie, że było parę stopni mniej. Na szczęście na sam bieg deszcz przestał padać, pozostało tylko zmierzyć się z wiejącym wiatrem. 

Biuro zawodów zlokalizowane było w budynkach Stadionu Miejskiego im. Kazimierza Deyny. W samo południe wystartowali biegacze na krótszym dystansie - do mety dotarło 112 osób. 

O 12:30 ruszyła dłuższy bieg, z trasą poprowadzoną ulicami miasta. Trasa zróżnicowana, podbiegi zbiegi, z wiatrem, pod wiatr i całkowicie bez wiatru. Mimo to udało mi się wykręcić bardzo dobry czas - 24:20 - i jako dziewiętnasty biegacz minąłem linię mety. Bieg ukończyło 164 biegaczy, wygrał Mateusz Niemczyk z czasem 19:55, a wśród kobiet - Małgorzata Tuwalska z czasem 25:11. 

Meta obu dystansów zlokalizowana była na Stadionie Miejskim. Podczas zawodów odbywały się pokazy o charakterze militarnym, można było zobaczyć między innymi czołg Renault T FT czy autentyczne umundurowanie. Mimo chłodu warto było przyjść na stadion. 

Organizatorem biegu był Ośrodek Sportu i Rekreacji w Starogardzie Gdańskim.

Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów


Tropem Wilczym w Warszawie: Zwycięzców dwóch, czyli jeden. Niespodzianka z Niemiec [ZDJĘCIA]

$
0
0

Za nami piąta edycja Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych - Tropem Wilczym. Rekordowa, bo biegano w blisko 240 miastach w kraju i za granicą. Tradycyjnie jedna z największych imprez odbyła się w Warszawie. Przeprowadzono tu łącznie aż sześć biegów! Nie zabrakło rekonstrukcji historycznych i innych atrakcji.

Park Skaryszewski wypełniony był biegaczami od godzinnych rannych, aż do wczesnego popołudnia. Uczestnicy rywalizowali w biegach na 5 i 10 km oraz na symbolicznym dystansie 1963m. Ta ostatnia konkurencja odwoływała się do daty śmierci ostatniego Żołnierza Wyklętego Józefa Franczaka ps. Lalek i rozgrywana była we wszystkich miastach biorących udział w wydarzeniu. Ze względów na pojemność trasy, wszystkie biegi podzielone były na dwie tury.

W biegu na 5 km najlepszy okazał się Radosław Gromek, który wygrał w pierwszej serii z czasem 16:44. Drugie i trzecie miejsce zdobyli Maciej Małecki (17:32) i Dominik Gosk (17:41). Obaj startowali w drugiej serii.

– Z czasu nie jestem zadowolony. Od życiówki 15:40 było daleko, ale to był samotny bieg. Do tego wiało no i jest to początek sezonu. Jednak ważny jest aspekt historyczny tego biegu, a nie tylko sportowy. Są idee, które jako nauczyciel chciałbym promować wśród swoich uczniów. Uważam, że ważna jest świadomość historyczna. Brakuje nam autorytetów – powiedział nam Radosław Gromek.

Wśród pań na „piątkę” spisała się Diana Dawidziuk, która startując w drugiej serii uzyskała wynik 18:44. Było to jej trzecie zwycięstwo w biegu Tropem Wilczym. Zawodniczka z grupy Dream Run wygrywała już w 2014 i 2015 roku tyle, że na dystansie 10 km. W tym roku drugie miejsce zajęła Anna Padlewska, która biegnąc w drugiej serii uzyskała wynik 20:40. Trzecia była Maria Wielgosz, która biegnąc w pierwszym rzucie miała czas 21:08.

– Strasznie wiało jak na szybkie bieganie. Biegłam sama, co też nie pomagało. Przez pewien czas wahałam się czy wystartować znów w Warszawie, czy pobiec w swoich rodzinnych stronach. Wybrałam ten bieg, bo tu jest atest. Uzyskany wynik jak na ten okres przygotowań jest dobry, chociaż chciałabym pobiec lepiej. Może gdyby było z kim się ścigać, to wynik byłby lepszy. Jestem jednak zadowolona – opowiadała na mecie zwyciężczyni.

– To bardzo dobrze, że jest taki bieg. Przypomina o historii tych ludzi. Biegnę tu czwarty raz i widzę, że impreza się przyjęła i się rozrasta. Pamiętam, że kiedyś było nieco ponad 1000 osób w dwóch seriach na 10 km. Teraz tyle prawie biegnie w jednej! – wskazywała Diana Dawidziuk.

Wielu emocji dostarczył bieg na 10 km. Mariusz Marszał i Maciej Łukasiewicz podkreślili symboliczny wymiar imprezy rezygnując z zaciętego finiszu. Wspólnie wbiegli na metę trzymając się za ręce wzniesione do góry. Obaj przekroczyli metę ex aeuqo z czasem 35:02. O pół kroku na metę szybciej przekroczył Mariusz Marszał i jemu przyznano pierwsze miejsce.

– Ten pomysł wpadł nam do głowy podczas biegu. Jest to bieg szczególny, upamiętnia Żołnierzy Wyklętych. Chcieliśmy go więc uczcić wspólnym zwycięstwem, bo cały czas biegliśmy razem. Uczestnictwo w takich imprezach i wygrana to tyle, co możemy zrobić dla Żołnierzy Wyklętych – powiedział Mariusz Marszal.

– To był mój drugi start w biegu Tropem Wilczym. Sam mam dwóch przodków, którzy walczyli w lasach z komunistami, więc nie jest to dla mnie zwykła impreza. Biegnie tu też mój tata, jest ze mną moja żona – dodał Maciej Łukasiewicz.

Na trzeciej pozycji uplasował się Piotr Stochmalski z wynikiem 35:57. Wszyscy startowali w pierwszej serii.

Do rzadko spotykanej sytuacji doszło w rywalizacji pań na tym samym dystansie. Pierwszą serię wśród kobiet pewnie wygrała Aleksandra Torz z wynikiem 39:41. W drugiej serii uczestniczyć mieli biegacze z nieco słabszym deklarowanym czasem. Zwyciężczyni była więc już niemal pewna triumfu. Start drugiego rzutu na „dychę” był spokojny, a wręcz majestatyczny. Dodatkowo zaczął padać deszcz, co dodatkowo utrudniało warunki. Wszystko wydawało się więc tylko formalnością.

Jednak po pierwszym okrążeniu na czele tłumu czarnych koszulek dało się zauważyć biegaczkę, która podążała w towarzystwie kolegi. Pozostało tylko pytanie czy wytrzyma podyktowane tempo i jak poradzi sobie z dublowaniem. Ostatecznie Monika Woźna, bo o niej mowa, na metę wbiegła również z czasem 39:41! Tylko ułamkami sekund sprawiły, że zajęła drugie miejsce. Trzecia była Monika Witkowska z wynikiem 43:51.

– To był mój pierwszy start w tym roku. Przyjechałam bez formy, ale udało się wygrać. Starałam się trzymać równe tempo. Dopiero wracam po kontuzji do pełnej dyspozycji, nie myślałam o rekordach. Chociaż przez moment chciałam złamać 38 minut ( rekord życiowy 38:03 - red). Może następnym razem – mówiła na mecie zwyciężczyni Aleksandra Torz. – Było trochę problemów z dublowaniem, ale starałam się biec nawet kałużami i szukać miejsca. Staram się biec we wszystkich historycznych imprezach rozgrywanych w Warszawie. Nie mogło mnie, więc tu zabraknąć – podkreśliła.

– Nie znałam wyniku zwyciężczyni z pierwszej tury. Starałam się biec swoim tempem. Było ciężko, mokro, ale fajnie. Dlaczego nie startowałam w pierwszej turze? Dopiero wczoraj przyjechaliśmy do Warszawy i nie było już miejsc w tamtej serii. To mój pierwszy bieg w Warszawie. Mieszkam na co dzień w Niemczech. Sama impreza była super – powiedziała nam Monika Woźna, która na codzień mieszka w Dusseldorfie.

W symbolicznym biegu na 1963m zwyciężył Adam Pożarowczyk, który biegnąc w pierwszej serii uzyskał czas 6:33. Pierwszym dziesięciu biegaczom medale wręczył Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz. Minister zwrócił się też do uczestników imprezy mówiąc, że dzięki takim inicjatywom pamięć o Żołnierzach Wyklętych powróciła do polskich domów. Szef MON dał też sygnał do startu.

– To był dla mnie nietypowy dystans. Zwykle startuje na 10 km i w półmaratonach. Od półmetka biegło mi się bardzo ciężko. Czas uważam, że jest przeciętny. Miesiąc temu biegałem szybciej. Póki co jestem po spokojnym deptaniu kilometrów na treningach. Jak zrobi się cieplej to będę pracował nad szybkością i wtedy wskoczy kolejny bieg –powiedział nam Adam Pożarowczyk.

W Warszawie w biegu Tropem Wilczym wzięło udział udział 2130 osób. Pełne wyniki TUTAJ. Na uczestników imprezy czekały pamiątkowe medale oraz ciepły posiłek. Łącznie w zawodach w rozgrywanych w 237 lokalizacjach wziąć udział miało blisko 60 000 uczestników.

Zawody organizowane są z okazji Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, który obchodzony jest 1 marca.

Niebawem więcej zdjęć z imprezy.

RZ


Bytom z rozmachem uczcił pamięć Żołnierzy Wyklętych

$
0
0

Popołudniowa pora biegu i start o godz. 16:00 to dość nietypowy wybór dla ulicznej piątki. W Bytomiu się jednak opłacił, bo II Bieg Pamięci Żołnierzy Niezłomnych przyciągnął pół tysiąca osób i był największą imprezą tego typu na Śląsku. Część jego uczestników zdążyła już przed południem pobiec w jednym z sąsiednich miast a później przyjechała do Bytomia.

Miasto może się poszczycić kilkoma organizowanymi na swoim terenie biegami, w tym popularnym Bytomskim Półmaratonem. Żaden z nich nie odbywa się jednak w ścisłym centrum przy zamkniętym ruchu ulicznym. Dzisiaj miasto zatrzymało się na ponad 40 minut, bo tyle potrzebowali na pokonanie 5 km ostatni uczestnicy biegu. Część z nich nigdy nie startowała w zawodach a nawet nie biegała. Chcieli oddać hołd Żołnierzom Niezłomnym. Trasę przebiegli albo przeszli. Ale przecież nie czas był dzisiaj ważny.

– Jestem tutaj, bo kocham historię, kocham militaria. Chciałem zrobić coś takiego, żeby bieganie połączyć z pasją i uczcić pamięć Żołnierzy Niezłomnych – mówił militarysta Michał Pluto Pluciński. – Teraz jestem tutaj, ale rano byłem już w Dąbrowie, gdzie odbył ogólnopolski Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Tutaj biegło się bardzo dobrze. Bardzo fajna trasa a organizacyjnie rewelacja!

O motywację do startu zapytaliśmy też innych biegaczy.

– Ja przyszedłem sprawdzić swoją formę i pobiec w szczytnym celu dla Marzanny – powiedział Dawid Pośpiech, zwracając uwagę na charytatywny cel biegu, podczas którego wspierano Marzannę Wieczorek, biegaczkę, która doznała urazu kręgosłupa podczas biegu z przeszkodami.

– Upamiętniamy dzisiaj Piotra „Wira” Woźniaka, który jest jedną z ważniejszych postaci Żołnierzy Wyklętych – uzupełnił jego kolega Michał Bieda. – Rok 2012 był w Bytomiu rokiem Piotra Woźniaka. Był prześladowany przez władzę komunistyczną, siedział tutaj w więzieniu – opowiadał Bieda, prezentując swoją wiedzę historyczną. Niestety podobnej zabrakło części biegaczy, którzy zapytani o to, kim był „Wir”, wiedzieli tylko, że żołnierzem…

Na szczęście akcenty historyczne i patriotyczne były żywo obecne podczas biegu. Przed nim reprezentacje grup biegowych złożyły kwiaty pod pomnikiem ofiar komunizmu, podczas biegu powiewały polskie flagi a część uczestników zdecydowała się na bieg w mundurach. Prawie wszyscy założyli okolicznościowe koszulki z pakietu startowego.

– Pobiegłem dzisiaj ku pamięci Żołnierzy Niezłomnych, zwłaszcza Piotra Woźniaka. Biegło się dobrze, choć było wietrznie. Trasa jest mi znana, bo jestem z Bytomia. Jestem z tego biegu bardzo zadowolony, bo wreszcie mogłem pobiegać po asfalcie i trochę się rozpędzić. Organizacja na najwyższym poziomie – ocenił Arkadiusz Gorczycki.

– Mnie udało się pobić rekord życiowy, w dodatku po wczorajszym długim treningu i 30 km! – cieszył się Janusz Halczok. – Trasa nie była łatwa, bo było trochę podbiegów. Ale biegło się dobrze a sam bieg został świetnie zorganizowany.

Doskonale atmosferę biegu podsumował Janusz Celarek: - Dla mnie powody startu są trzy. Najważniejszy to miłość do biegania. Drugi to chęć spotkania z przyjaciółmi biegowymi, trzeci jest związany z osobą pana Woźniaka i pamięcią Żołnierzy Niezłomnych.

Niebawem obszerna galeria zdjęć z imprezy.

KM



 

>> Tropem Wilczym: WYNIKI, ZDJĘCIA

$
0
0

W niedzielę 26 lutego, w Polsce jak i na całym świecie odbywa się prawie 270 biegów upamiętniających Żołnierzy Wyklętych. Zbieramy dla Was wyniki, relacje i zdjęcia z poszczególnych wydarzeń:

Wyniki, zdjęcia, relacje:

Kielce - ZOBACZ

Zakopane - 2 km5 km

Opole - ZOBACZ

Wałbrzych - ZOBACZ

Żory - ZOBACZ

Zawiercie - ZOBACZ

Wrocław - ZOBACZ

Charzykowy - ZOBACZ

Gardeja - ZOBACZ

Giżycko - ZOBACZ

Starogard Gdański - ZOBACZ

Białe Błota - ZOBACZ

Kluczbork - 5 km10 km

Katowice - 1963m5 km10 km

Susz - ZOBACZ

Warszawa - ZOBACZ, RELACJA, ZDJĘCIA

Kożuchów - 6 km1963m

Łódź - ZOBACZ, ZDJĘCIA

Uniejów - ZOBACZ

Żyrardów - ZOBACZ

Przecław - ZOBACZ

Dobre Miasto - ZOBACZ

Biała Podlaska - ZOBACZ

Jadowniki - ZOBACZ

Bibice - ZOBACZ

Lesko - ZOBACZ

Koszalin - 10 km1963m

Kraków - ZOBACZRELACJA, ZDJĘCIA

Starogard Gdański - RELACJA

Bytom - RELACJA

>> Nie ma Twojego biegu? Przyślij do Nas wyniki, zdjęcia, relacje. Czekamy pod TYM adresem <<

red.


Tropem Wilczym po wrocławsku. Ambasador zachwycony!

$
0
0

Cała Polska oddawała dziś hołd tym, których poprzedni represyjny system zniszczył i pamięć o nich próbował usunąć z kart historii. Dziesiątki tysięcy biegaczy wolnej niepodległej Polski startując w różnych miejscowościach na różnych dystansach poprzez bieganie, bo przez cóż bardziej odpowiedniego, dawała wyraz pamięci „wyklętym” bohaterom. My wybraliśmy stolicę Dolnego Śląska na wyrażenie swojego patriotyzmu – pisze Michał Talaga, Ambasador Festiwalu Biegów.

>> Tropem Wilczym: WYNIKI, ZDJĘCIA i RELACJE z całej Polski <<

Bieg zorganizowano na obiektach wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego, co oddawało idealnie charakter sportowy tego swoistego rodzaju hołdu. I tradycyjnie był to strzał w dziesiątkę przysłowiową. Obiekty oraz zaplecze AWF-u niemal gwarantują sukces każdego biegowego przedsięwzięcia organizowanego w tym miejscu.

Na biegaczy czekały podwójnie pamiątkowe koszulki wspominające „wyklętych”. Wrocław biegał na 3 dystansach – 1963m oraz 10 i 5 kilometrów. Niby zwykły bieg, ale czuło się podniosłą atmosferę. Ci sami biegacze, ale jacyś inni. Nawet stroje „niekoniecznie biegowe” królowały dziś na trasie. Spotkać można było zarówno obowiązujące dziś mundury wojskowe jaki i te z „tamtych” dni.

Ponadto stworzono biegaczom możliwość obcowania z historią, zarówno na licznych stoiskach prowadzonych przez organizacje pozarządowe czy Instytut Pamięci Narodowej, jak i w działaniach grup rekonstrukcyjnych. Małe miasteczko okraszone historią na murawie stadionu. Niesamowity widok! Był to jedyny taki bieg, z którym się dotychczas spotkałem, gdzie bieg prowadziła nie policja czy pojazd organizatora, a członkowie grupy rekonstrukcyjnej. I to na koniach!

Start biegu na dystansach 5 i 10 km odbył się jednocześnie. Do przebiegnięcia mieliśmy 1 lub 2 pętle, w zależności od wybranego dystansu. Nasz dwuosobowy zespół już podczas zapisów nastawił się na ściganie z czasem, więc wybór padł na 5 km. Był to dobry wybór. Bo trasa poprowadzona okolicznymi uliczkami i drogami wewnętrznymi uczelni pomimo licznych zakrętasów pozwoliła na małą gonitwę. I pierwszy raz w historii team „zRaziki biegają” w całości stanął na podium zgarniając pierwsze i drugie miejsce. Cokolwiek w swoich kategoriach wiekowych, ale zawsze!

Po biegu na wszystkich czekała słuszna strawa, łycha kaszy gryczanej z warzywami i mięsiwem. Do woli! By ugasić pragnienie strudzonym biegaczom dano wodę i bezprocentowe piwo imienia legendarnego założyciela słowiańskiego rodu, jednego z trzech wielkich braci. Piękne bite medale zawisły na szyjach wszystkich uczestników. Również tych najmniejszych, dla których przygotowano dystans mini o długości o ile się nie mylę 196,3m.

Brawo za włączenie wszystkich w te rozbiegane święto. Nic dodać nic ująć. Znów organizacją zajmowało się Stowarzyszenie Pro-Run Wrocław. I było profesjonalnie. Tak trzymać! Biegajmy, bo poprzez bieganie wyrazić można wiele.

Cześć i chwała bohaterom!

Michał Talaga, Ambasador Festiwalu Biegów  


Wspaniały dublet – Tropem Wilczym w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Trzeci raz w obecnej postaci, a w sumie po raz piąty odbył się dziś w Łodzi Bieg „Tropem Wilczym” dla uczczenia pamięci partyzantów powojennego niepodległościowego podziemia. Na takiej samej jak przed rokiem pięciokilometrowej trasie w parku na Zdrowiu, ze startem i metą przy stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego. Ponownie zorganizowało go Stowarzyszenie Kibiców ŁKS-u we współpracy z Fundacją Wolność i Demokracja i pod patronatem władz miejskich. Dość sprzyjająca, bezdeszczowa pogoda zachęciła do wzięcia udziału w biegu głównym rekordową ilość 512 uczestników.

>> Tropem Wilczym: WYNIKI, ZDJĘCIA i RELACJE z całej Polski <<

Najpierw jednak o 11:00 rozegrano towarzyszący bieg na dystansie 1963 m (symbolizującym datę śmierci ostatniego z ukrywających się Wyklętych), który był przede wszystkim biegiem dziecięco-młodzieżowym. Start głównych zawodów nastąpił w samo południe przed umieszczonym pod trybuną stadionu biurem zawodów.

Trasa, choć nieatestowana, była dobrze odmierzona, więc każdy mógł w miarodajny sposób sprawdzić się na „piątce” na początek wiosennego sezonu. Przebiegała ona parkowymi alejkami, zarówno utwardzonymi, jak i ziemnymi. Na tych ostatnich leżało sporo błota po roztopionym śniegu, co stanowiło pewne utrudnienie. Wynagradzały je na tym odcinku widoki na naturalny las w rezerwacie „Polesie Konstantynowskie”, będący pozostałością dawnej Puszczy Łódzkiej.

Pierwszy na finiszową prostą pod stadionem wpadł Adam Bednarz ze Złoczewa (16:51), w bezpiecznej odległości uciekając kutnianinowi Łukaszowi Wojnickiemu trenującemu w Akademii Biegacza Salos-Wodna Łódź (16:59). Trzeci był Bartosz Strojkowski z powiązanej z organizatorami zawodów drużyny Łódź Kocha Sport (17:33) – przed rokiem czwarty, dziś na pudle. Najszybszą z pań została tomaszowianka Marta Bukowska (19:18), odnosząc już drugie zwycięstwo w ten weekend, po wczorajszym sukcesie w Biegu Powstańca w Dobrej! Na kolejnych stopniach damskiego podium stanęły Agnieszka Wysocka z Łódź Kocha Sport (21:36) i Kamila Kwiecień-Lipińska z Ambitnych Tygrysic (22:41), zaledwie tydzień po swoim nieoficjalnym debiucie na dystansie ponadmaratońskim w Ultramaratonie do Gorących Źródeł.

Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

– Błoto sprawiło, że warunki były miejscami mocno przełajowe, co widać po moim ubraniu – opowiadał drugi dziś na mecie Łukasz – początkowo utworzyła się kilkuosobowa grupka, z której po 3 km odskoczył Adam. – Udało mi się stopniowo zwiększyć przewagę i ją utrzymać, choć Łukasz mnie do końca mocno naciskał – dodał zwycięzca, który zadebiutował w tych zawodach. Jego rywal natomiast biegł w też w poprzednich dwóch edycjach, zajmując trzecie i drugie miejsce.

– Mam wyjątkowo dobry weekend na bieganie, chyba dlatego udało się ustrzelić dublet – cieszyła się Marta Bukowska – ale też dużo trenuję, więc może w końcu widać efekty. Błota trochę było, ale to nic w porównaniu z warunkami w Dobrej – dodała zwyciężczyni, wspominając swój wczorajszy tryumf w Biegu Powstańca. Druga na mecie Agnieszka próbowała gonić Martę, dopóki się dało. – Trochę się stresowałam – powiedziała – bo biegłam przede wszystkim dla mojej drużyny, która w dodatku organizuje bieg, no i w ogóle ten dzień jest dla mnie ważny, ale drugie miejsce mnie cieszy.

Tradycyjnie na tej imprezie nie mogło zabraknąć akcentów żołnierskich. Na zmęczonych biegaczy czekała pyszna grochówka, której dla nikogo nie zabrakło, a nawet można było brać dokładki. No i oczywiście po raz trzeci z rzędu biegowi towarzyszyła grupa rekonstrukcyjna Stowarzyszenia Historycznego „Strzelcy Kaniowscy”, stosownie do okazji odtwarzając partyzanckie umundurowanie i uzbrojenie.

– Strzelców nie mogło zabraknąć, już się czujemy związani z tym biegiem i jesteśmy tu trzeci raz – powiedział jeden z rekonstruktorów Jakub Stefankiewicz, który biegnąc w mundurze wraz z całą grupą, niósł najcięższy karabin. Kuba miał pracowity weekend, gdyż jako członek KB Powstaniec współorganizował też wczorajszy bieg w Dobrej. Zaprosił również do Zgierza na Bieg Tkaczy 2 kwietnia, w którym chętni będą mogli także pobiec na 6 łap z psami z tamtejszego schroniska Medor.

Drużyna Łódź Kocha Sport nie zapomniała o swoim niepełnosprawnym przyjacielu Damianie, który wraz z nimi pokonał na wózku zarówno dystans biegu towarzyszącego, jak i głównego. Wózek prowadziła Magdalena Pola, która brała też czynny udział w organizacji zawodów, a przed rokiem zajęła w nich trzecie miejsce. – To było wspólne przyjacielskie bieganie, pobiegłam z Damianem na 1963 m, a on ze mną na 5 km – powiedziała z uśmiechem Magda – a organizacyjnie idziemy do przodu, mieliśmy rekordową frekwencję, wyszło na pięć z plusem!

Zgodził się z nią kolega z drużyny, festiwalowy ambasador Szymon Drab, który sam pobiegł po wielomiesięcznej przerwie. – Trasa błotnista i śliska, ale za to w jednym z najładniejszych parków Łodzi – opowiedział – a biorąc pod uwagę dodatkowy 6-kilowy pas na brzuchu, mój dzisiejszy wynik 22:56 można uznać za bardzo dobry, wciąż jestem młody i perspektywiczny! – śmiał się wracający do treningów zawodnik.

To samo można powiedzieć o Biegu Tropem Wilczym – ta młoda impreza sportowa wciąż się rozwija, cieszy się rosnącą popularnością i jest już stałym punktem wiosennego łódzkiego biegowego kalendarza.

Kamil Weinberg


Najlepszy sportowiec Podkarpacia: „Sportu nie interesuje, kim jesteś”

$
0
0

„Sportu nie interesuje, kim jesteś, czy chodzisz normalnie, czy o kulach. Nieważne, czy jeździsz na wózku, czy masz protezę. Sport wymaga od Ciebie zaangażowania, pasji i czasu. Tylko wtedy odwdzięcza się osiągnięciami”.

Takie jest motto życiowe Rafała Wilka, który w miniony weekend, podczas gali w Rzeszowie, został ogłoszony Najlepszym Sportowcem Podkarpacia w 2016 r.. Zajmując w plebiscycie dziennika "Nowiny" pierwsze miejsce, kolarz ręczny pokonał wszystkich pełnosprawnych pretendentów do tego tytułu.

- Cieszę się, że w tym plebiscycie nie wybiera się osobno sportowców pełnosprawnych i niepełnosprawnych, bo niepełnosprawność nie ma tu nic do rzeczy. Sport jest jeden dla wszystkich, bez podziałów. Liczą się osiągnięcia i wyniki - powiedział nam Rafał Wilk, dla którego decyzja kapituły, jest już kolejnym wyróżnieniem. Po powrocie z paraolimpiady w Rio ze złotym i srebrnym medalem oraz zakończeniu sezonu pucharami świata i Europy, aktualny mistrz świata został honorowym obywatelem Rzeszowa i otrzymał odznaczenie państwowe.

W finałowej dziesiątce 57. Plebiscytu Sportowego Nowin, znalazły się także dwie biegaczki.

Trzecie miejsce, decyzją kapituły przypadło w udziale Matyldzie Kowal - specjalistce biegów na 3000m, brązowej medalistce halowych mistrzostw Polski z 2012, która podczas Igrzysk w Rio de Janeiro, po 4 latach, poprawiła swoją życiówkę na koronnym dystansie. Niestety czas 9.53.13, nie pozwolił jej się zakwalifikować do olimpijskiego finału, ale założony plan wykonała w całości.

We wrześniu gościliśmy Matyldę Kowal w Krynicy na Forum Sport Zdrowie Pieniądze, podczas którego opowiadała o swojej sportowej karierze.

Danuta Cieślak, która w ubiegłym roku spełniła swoje marzenie i wystartowała na igrzyskach w Rio, gdzie zakwalifikowała się do półfinału 1500m oraz rozpoczęła 2016 od złotych medali na halowych mistrzostwach Polski zajęła dziewiąte miejsce.

Finałowa 10 Najlepszych Sportowców Podkarpacia A.D. 2016:

  1. Rafał Wilk - kolarz ręczny
  2. Fabian Drzyzga - siatkarz
  3. Matylda Kowal - biegaczka na dystansie 3000m
  4. Dariusz Oczkowicz- koszykarz
  5. Jakub Żubrowski -piłkarz
  6. Li Qian - tenis stołowy
  7. Krzysztof Lipka - piłkarz
  8. Magdalena Hawryła - siatkarz
  9. Danuta Cieślak - biegaczka na 1500 i 800m
  10. Kaja Skrzek - skoki do wody

IB



Trójmiejski Ultra Track okiem ambasadorki-wolontariuszki

$
0
0

W dniu 18 lutego w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym odbył się ultramaraton na dystansie 65 km oraz bieg terenowy na dystansie 15 km (Gruba piętnastka), w ramach której rozegrano 1. Mistrzostwa Radców Prawnych i Aplikantów w Ultramaratonie oraz 1. Mistrzostwa Radców Prawnych i Aplikantów w Biegach Terenowych. Organizatorem wydarzenia był Klub Maratoński Truchcik oraz Okręgowa Izba Radców Prawnych w Gdańsku, zaś patronat nad nim objęła Krajowa Izba Radców Prawych.

Relacja Anny Stępień-Sporek, Ambasadorki Festiwalu Biegów, wolontariuszka trójmiejskiej imprezy

Blisko 700 biegaczek i biegaczy, którzy dzielnie zmagali się z niekorzystną tego dnia aurą, ale w takich warunkach dotarcie na mecie daje jeszcze większą satysfakcję.

Jako pierwsi zmagania rozpoczęli uczestnicy ultramaratonu na dystansie 65 km z przewyższeniami, które budzą zaskoczenie nad morzem. Trójmiejski Park Krajobrazowy ze wzgórzami morenowymi, malowniczymi dolinami i lasami tworzy doskonałą scenerię do przeprowadzenia biegu górskiego.

Zawodnicy wystartowali punktualnie o godz. 7 z Gdyni i lasami ruszyli do mety w Gdańsku. Warunki w lesie od początku były trudne. Oblodzone ścieżki, kałuże z roztapiającego się śniegu, błoto, niemniej atmosfera na trasie była gorąca i przyjacielska. Pierwsze wzniesienia pokazały, że tego dnia należy zachować szczególną ostrożność, nie ma miejsca na brawurę i stawiając każdy krok trzeba zachować szczególną ostrożność. Na trasie można było znaleźć się po kostki w błocie, buty cały czas mokre, ale uśmiechy innych zawodników, dobre słowa wolontariuszy, a potem na mecie medal są w stanie wszystko wynagrodzić.

Uczestnicy tzw. Grubej Piętnastki, czyli biegu na dystansie 15+ km, który ostatecznie miał prawie 18 km i 600m, przewyższeń wystartowali o godzinie 11. Wprawdzie czekał ich dystans znacznie krótszy, ale za to tempo od początku było intensywne, co przy koncentracji wzniesień jest nie lada wysiłkiem.

Niektóre z podbiegów nie dało się inaczej pokonać niż marszem, a zbiegi kusiły, aby przyspieszyć, co niestety w wielu wypadkach kończyło się upadkiem. Atmosfera zawodów, kolorowy tłum uśmiechniętych biegaczy nie pozwalał jednak na chwile zwątpienia. Trudne warunki nie zatrzymały biegaczy, którzy kolejno meldowali się na mecie w dobrych humorach, a przede wszystkim w doskonałej formie, osiągając przy tym bardzo dobre rezultaty.

Dystans ultra wśród kobiet zwyciężyła Dominika Stelmach, pokonując trasę w świetnym - zwłaszcza jak na te warunki - czasie 5:29:53. Wśród kobiet drugie miejsce zajęła Magdalena Picheta, a trzecie Asia Karolak. W kategorii mężczyzn na pierwszym miejsce na mecie zameldował się Tomasz Baranow z czasem 5:23:42. Kolejne lokaty przypadły Sebastianowi Sikorze oraz Markowi Klimowiczowi. W tej edycji nie udało się poprawić rekordu trasy, który należy do Gediminasa Griniusa (05:16:05).

Mimo niekorzystnej aury, impreza była bardzo udana ze względu na świetny wybór trasy, perfekcyjne jej oznaczenie, zapewnienie doskonale zaopatrzonych punktów odżywczych i wielką życzliwość oraz oddanie wolontariuszy. Organizatorzy otrzymali dużo podziękowań i dobrych słów, co jest dla nich największą nagrodą za trud włożony w organizację imprezy.

Anna Stępień-Sporek, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Dziesięć lat biegania nad Kanałem Bydgoskim. Świętowali!

$
0
0

Miasto Bydgoszcz na stałe wpisało się w historię biegów na dystansie maratońskim, przede wszystkim za sprawą cyklicznej imprezy pn. Dwumaraton Bydgoski – pisze Edmund Jastrzembowski, Ambasador Festiwalu Biegów.

Biegi odbywają się w pięknym parku nad Starym Kanałem Bydgoskim. To to sztuczna droga wodna łącząca Wisłę i Odrę poprzez ich dopływy: Brdę od strony Wisły oraz Noteć i Wartę od strony Odry. Zbudowany w latach 1773-1774 jest najstarszym śródlądowym kanałem wodnym na obecnym terytorium naszego kraju.

Kanał Bydgoski to unikalny w skali europejskiej przykład XVIII-wiecznej myśli technicznej oraz rozwoju techniki na przestrzeni XIX i początku XX wieku. W 2005 roku został wpisany w całości do rejestru zabytków. W latach międzywojennych uważany był za najpiękniejszą i najsprawniejszą drogę wodną w II Rzeczypospolitej

W sobotę 25 lutego minęło już 10 lat jak biegamy malowniczą trasą przy Starym Kanale Bydgoskim, organizując się samodzielnie lub mając za partnera najstarszy bydgoski Klub Sportowy - Gwiazda. Jak na nasze skromne możliwości, w myśl zasady DIY (Do It Yourself), uczciliśmy tę rocznicę zawodami pod nazwą: 10 lat biegów nad Kanałem – Jubileuszowy Bieg w ramach Bydgoszcz Fan Maraton – wspomnienie Dwumaratonu Bydgoskiego.

Wszystko zaczęło się od 100 Maratonu Dominika Drygalskiego, który oficjalnie nazywał się 1. Maratonem Kanału Bydgoskiego i odbył się 25 lutego 2007 r. Zawody tak się spodobały, że już w lipcu tego samego roku miała miejsce ich druga edycja. Natomiast trzecia edycja w 2008 r. była rozgrywana w nocy i trwa do dziś pod nazwą Nocny Maraton Kanału Bydgoskiego.

W roku 2007 odbył się pierwszy Dwumaraton Bydgoski. Piękna malownicza trasa, sprawna organizacja tej niszowej imprezy, poprzez pięć edycji każdego sezonu, w okresie od listopada do marca, skupiała na starcie stałych uczestników, i którzy dzisiaj są symbolem wartości, jaką niesie sport, a w szczególności biegi maratońskie! W ramach tego biegu organizowane były takie ekstrema jak Trójmaraton Bydgoski, Czteromaraton Bydgoski i Dziesięciomaraton Bydgoski. Robił to wszystko niezastąpiony Piotr Wojciechowski – Viper, przy okazjonalnej pomocy przyjaciół. Niestety z braku konkretnego wsparcia odpuścił w marcu 2014 r., kiedy to odbył się ostatni dwumaraton.

W lutym 2014 r. z potrzeby serca zaistniał Bydgoszcz Fan Maraton, koleżeńska impreza maratońska i nie tylko, bez wpisowego, medali i nagród, której cechą charakterystyczną jest duża nieregularność, ale za to przyciągająca nad kanał znajomych i nieznajomych biegaczy nie tylko z Bydgoszczy ale także z różnych miast Polski. 25 lutego zakończyła się jego 48. edycja, a pierwszy w klasyfikacji zawodnik pokonał w sumie około 2 000 km!

Kto to wszystko wymyślał, podpowiadał i kusił? Jest taki kłopotliwy gość, Dominik Drygalski. Rzuci temat… a może zróbmy taki a taki bieg. No i pomysł chwyta. Do 28 stycznia 2017 r. odbyło się 139 zawodów/maratonów, co daje średnią 1,15 zawodów/miesiąc. Ponadto w tym roku w czerwcu odbędzie się już 12. edycja Nocnego Maratonu Kanału Bydgoskiego.

Nieregularnie, ale średnio raz w miesiącu biegamy w ramach Bydgoszcz Fan Maraton. Ponadto co jakiś czas jak bumerang powraca plotka mówiąca o reaktywacji Dwumaratonu Bydgoskiego. Czego sobie i wszystkim biegaczom życzę z całego serca.

Edmund Jastrzembowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Tropem Wilczym w Wieluniu z świetną frekwencją

$
0
0

Aż 220 zawodników zmierzyło się z dystansem 1963 metrów w Wieluniu. Bieg poświęcony był Żołnierzom Wyklętym, a dystans nawiązywał do 1963 roku, w którym zmarł ostatni z Żołnierzy - Józef Franczak, ps. Lalek.

>> Tropem Wilczym: WYNIKI, ZDJĘCIA i RELACJE z całej Polski <<

Biegowi towarzyszyły rekonstrukcje walk Żołnierzy Wyklętych z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa. Imprezy biegowe przyciągają coraz więcej osób i skłaniają do aktywnego wypoczynku, 

Oby tak dalej!

Rafał Lemanik, Ambasador Festiwalu Biegów

fot. WieluńBiega


CITY TRAIL: Mocne zakończenie piątej kolejki [ZDJĘCIA]

$
0
0

To był bardzo emocjonujący weekend! We Wrocławiu zwycięstwo odniósł Mateusz Demczyszak, który poprawił swój własny rekord trasy, doprowadzając go do poziomu 14:56. Drugie miejsce zajął Dariusz Boratyński, który tym samym zagwarantował sobie wygraną w klasyfikacji generalnej.

W Katowicach swoją dominację potwierdziła Sylwia Ślęzak, która zwyciężyła po raz czwarty i tym samym zapewniła sobie triumf w generalce.

W obu miastach emocji nie zabraknie w marcu – dopiero na ostatnim biegu poznamy zwycięzców klasyfikacji generalnej wśród kobiet we Wrocławiu i wśród mężczyzn w katowickiej lokalizacji CITY TRAIL.

Wrocław

Mateusz Demczyszak po raz pierwszy startował w CITY TRAIL przed rokiem. Tamten bieg - podobnie jak sobotni - miał na celu „przetarcie” przed przełajowymi mistrzostwami kraju.

– Jeszcze w połowie tygodnia mieliśmy 10 stopni, tymczasem znowu się ochłodziło - termometry wskazywały 2 stopnie, do tego wiatr, który w porywach dawał się we znaki i mroził nogi. Mimo tych warunków pobiegłem 17 sekund szybciej niż przed rokiem, a to oznacza, że jest progres – mówił na mecie Mateusz Demczyszak.

– Ten start miał być pierwszym przetarciem przed zbliżającymi się mistrzostwami Polski w biegach przełajowych, gdzie będę bronił tytułu na dystansie 4km. Moje założenie na dzisiaj było takie, by pobiec w granicach 3 minut każdy kilometr, stąd od początku narzuciłem swoje tempo i biegłem sam, rywalem był tylko czas. Dałem z siebie dużo i cieszę się, że udało się pobić rekord trasy, która mimo, że płaska i na pierwszy rzut oka szybka - jest dość kręta, stąd wcale taką szybką nie jest – podkreślił wielokrotny medalista mistrzostw Polski, posiadający czwarty wynik w historii polskiej lekkiej atletyki na dystansie 1500m i piąty na 3000m. Warto dodać, że czas Mateusza jest szóstym wynikiem w siedmioletniej historii CITY TRAIL.

Drugie miejsce zajął Dariusz Boratyński (15:31), który tym samym przypieczętował swój drugi triumf w klasyfikacji generalnej. Trzecią lokatę wywalczył Rafał Mrowiński (15:32).

W rywalizacji pań najlepszą okazała się Dominika Napieraj - zwyciężczyni dwóch poprzednich edycji CITY TRAIL we Wrocławiu. Dominika aktualnie walczy z kontuzją stopy, stąd w sobotę zupełnie nie nastawiała się na wynik. – Zależy mi na ukończeniu cyklu, a ponieważ już dwa biegi opuściłam, nie wyobrażałam sobie, że dzisiaj nie będzie mnie w Lesie Osobowickim - mimo ponad miesięcznej przerwy w treningu biegowym – podkreśliła po sobotnim biegu multimedalistka mistrzostw Polski.

Czas Dominiki to 18:35. Drugie miejsce wywalczyła Katarzyna Biernacka (18:42), a trzecie - Anna Przyjazna (19:05).

Na ostateczne rozstrzygnięcie rywalizacji w klasyfikacji generalnej kobiet trzeba poczekać do marcowego biegu, bowiem Dominika ma aktualnie na koncie trzy wygrane biegi, a do klasyfikacji generalnej wymagane jest ukończenie minimum czterech.

Na linii mety sobotniego biegu zameldowało się 427 osób. Nie zawiedli także najmłodsi - uczestnicy cyklu CITY TRAIL Junior - w pięciu kategoriach wiekowych wystartowało blisko 150 zawodników.

Ostatni już bieg CITY TRAIL Wrocław odbędzie się 18 marca. Podsumowanie edycji jest zaplanowane na 29 marca.



Katowice

W piątym biegu w Katowicach czwarte zwycięstwo odniosła Sylwia Ślęzak. Zawodniczka z Częstochowy to srebrna medalistka Młodzieżowych Mistrzostw Polski na 10 000m z 2016 roku. W katowickiej odsłonie CITY TRAIL nie miała sobie w tym sezonie równych.

– Jestem zadowolona z całej edycji. Cieszę się, że w pewien sposób odegrałam się za poprzedni sezon, kiedy startowałam w Łodzi i nie udało mi się wygrać w klasyfikacji generalnej – mówiła po niedzielnym biegu Sylwia. – Przez pierwsze 2 km prowadziła Michalina Mendecka, ja schowałam się za nią, tempo cały czas rosło. Po 2 km ruszyłam mocniej i od tego momentu już nie oddałam pierwszego miejsca. Nie będę ukrywać, że nie było dzisiaj „luzu” w nogach. W tym tygodniu wróciłam z obozu, zrobiłam tam sporą robotę, duży kilometraż, a poza tym wczoraj startowałam w innych zawodach. Zmęczenie dało się we znaki, ale wynik na mecie jest zadowalający. Moje cele na najbliższe miesiące to Akademickie Mistrzostwa Polski w Biegach Przełajowych oraz mistrzostwa kraju na 10 000m – dodała.

Sylwia uzyskała wynik 18:18. Drugie miejsce zajęła Michalina Mendecka (18:27), a trzecie Julia Surman (20:54).

Wśród mężczyzn triumfował - po raz drugi w sezonie - Damian Pasek. Damian wyszedł na prowadzenie wśród mężczyzn, jednak nie może być jeszcze pewny końcowego triumfu. Jego niedzielny wynik to 16:09. Drugie miejsce zajął Szymon Kotyla (16:25), który jest najgroźniejszym rywalem Damiana w walce o wygraną w „generalce”. Trzeci był Mateusz Włostowski (16:33).

Na linii mety zameldowało się 441 osób oraz 89 młodych zawodników, startujących w CITY TRAIL Junior.

Ostatni już bieg CITY TRAIL Katowice odbędzie się 19 marca. Podsumowanie edycji jest zaplanowane na 30 marca.

Zawody CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden to ogólnopolski cykl, który odbywa się - poza Wrocławiem i Katowicami - także w ośmiu innych miastach: Bydgoszczy, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Poznaniu, Szczecinie, Trójmieście i Warszawie. Najbliższe biegi są zaplanowane na 4 marca w Poznaniu oraz 5 marca w Bydgoszczy.

Więcej informacji oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras.


Rekordy na Halowych MP Weteranów! [FOTO]

$
0
0

W weekend w Toruniu rozegrano 26. Halowe Mistrzostwa Polski Weteranów w Lekkiej Atletyce. Poziom zmagań był wysoki. Padło aż 30 halowych rekordów kraju i 41 najlepszych wyników w historii imprezy.

Biegu na 60m kobiet zwyciężyła halowa rekordzistka Polski w kategorii K35 Aneta Grot. Zawodniczka RKS Łódź uzyskała czas 8.12. Biegaczka do swojej kolekcji dołożyła też złoto w biegu na 200m z czasem 26.29.

Złoto na dystansie 60m wywalczyła również rekordzistka kraju, tyle że w kategorii K40, warszawianka Joanna Balcerzak. Uzyskała wynik 8.08. Zawodniczka również popisała się dubletem, wygrywając bieg na 200m w swojej kategorii. Wynik 26.44 jest nowym rekordem Polski weteranów.

Kolejne złoto na 60m do swojej kolekcji dołożyła Ewa Bartosik– rekordzistka w kategoriach K55, K60 i K65. Startując w Toruniu w tej ostatniej kategorii, uzyskała czas 9.39. Dodajmy, że wyniki w kategoriach K40 i K65 na 60m to nowe rekordy Halowych Mistrzostw Polski.

W kategorii K80 zwyciężyła Janina Rosińska z Pabianic (rocznik 1936 - red), która uzyskała czas 12.06. W swojej kategorii biegaczka nie miała rywalek. Wynik ten prawdopodobnie uznany zostanie uznany za halowy rekord Polski. Wcześniejsze najlepsze wyniki w tej konkurencji wśród kobiet kończyły się na kategorii K75. Zresztą w grupach K70 i K75 najlepsze wyniki należały do pani Janiny.

Wśród sprinterów nie zawiódł rekordzista Polski w kategorii M35 Daniel Kossowski, który zdobył złoty medal w biegu na 60m z czasem 7.05. Wynikiem tym wyrównał swój halowy rekord kraju oraz pobił rekord Halowych Mistrzostw. Radomianin wygrał też bieg na 200m z czasem 22.92, co jest nowym halowym rekordem Polski w tej kategorii.

Również w Toruniu do listy rekordzistów mistrzostw zapisał się Igor Jaworski, który zdobył złoty medal w kategorii M40 z wynikiem 7.39. Kolejny tytuł wywalczył zakopiańczyk Wojciech Seidel, który zwyciężył z czasem 8.22 w kategorii M65.

Bohaterem został Józef Jędrusik który w kategorii M75 wywalczył dwa złota i dwa halowe rekordy Polski! W biegu na 60m wygrał z czasem 9.35, czym poprawił krajowy halowy rekord w swojej grupie wiekowej. Dodatkowo biegacz z Sosnowca zdobył też złoto w biegu na 200m z z równie rekordowym rezultatem 33.79. Najstarszym sprinterem, był Kazimierz Bułczyński (rocznik 1930 - red) z Koszalina który zdobył złoto w kategorii M85 z wynikiem 11.48.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ

fot. Janusz Nath


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>