Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Izabela Trzaskalska o starcie w ME: „Nabiegać przyzwoity wynik, a najlepiej życiówkę”

$
0
0

Dziesięć dni pozostało do rozpoczęcia 24. Mistrzostw Europy w Berlinie. W stolicy Niemiec wystartuje tylko jedna polska maratonka, Izabela Trzaskalska. Czeka ją trudne wyzwanie, bo w tym roku startowała już dwukrotnie na królewskim dystansie. Zapowiada jednak walkę.

Zostało kilka dni do rozpoczęcia Mistrzostw Europy w Berlinie. To kolejna duża impreza po mistrzostwach świata, na którą się zakwalifikowałaś. Emocje rosną?

Iza Trzaskalska: Przyznam, że większe emocje były przed Londynem. To był mój debiut na tak dużej imprezie mistrzowskiej (23. miejsce - red). Teraz pod tym względem jest łatwiej, bo to mam już jakieś doświadczenie. Oczywiście już nie mogę już doczekać się startu.

Twoim ostatnim sprawdzianem formy były Mistrzostwa Polski na 5000 m w Lublinie. Jak oceniasz tamten start i siódme miejsce na mecie i wynik 16:46.49?

Mistrzostwa Polski to było takie lekkie przetarcie. Już dawno zapomniałam o tym starcie.

O co chcesz powalczyć w Berlinie? Masz teraz dwunasty wynik na europejskich listach - 2:32:26.

Fajnie by było nabiegać przyzwoity wynik, a najlepiej poprawić życiówkę - 2:29:55. Wierzę, że jak będzie dobry wynik to i miejsce też. Będę walczyć, a jaki będzie rezultat to się okaże 12 sierpnia.

Jak oceniasz swoje przygotowania?

Będzie to mój trzeci maraton w ciągu 7 miesięcy. Każde przygotowania były więc inne. Myślę, że jestem trochę lepiej przygotowana teraz niż przed Orlen Warsaw Marathon'em, gdzie borykałam się z kontuzją. Przygotowywałam się w kraju, m.in. w Jakuszycach, bo lubię tam trenować.

Żałujesz, że nie udało się Polsce zebrać kobiecej drużyny na mistrzostwa? Widać, że panowie bardzo się wspierają na treningach.

Pewnie, że żałuję. Też miałabym większą motywację. Chłopaki trenują razem w Jakuszycach. Wspierają się wzajemnie, motywują. Fajna atmosfera!

Trasa maratonu ME w Berlinie „szybka i płaska”, a nawet „na rekord”. Będą polskie medale? "Atmosfera jest genialna"

Śledzisz powołania w innych krajach czy skupiasz się tylko na swoim biegu?

Nie śledzę innych reprezentantek. Skupiam się tylko na sobie. Skupiać na nich będę się dopiero podczas rywalizacji.

Mistrzostwa Europy bez Mo Faraha i spółki. Maraton pobiegną tylko Brytyjki

Wyobraźmy sobie, że jest już 12 sierpnia. Co zrobisz w pierwszej kolejności po zakończeniu biegu?

Pójdę kibicować chłopakom (śmiech).

Izabela Trzaskalska: sezon 2018 w liczbach:

  • Osaka Marathon: 2:37:18
  • Orlen Warsaw Marathon: 2:32:26
  • Manchester 10 km - 33:52
  • Łomża 5000 m - 16:15.68
  • Lublin 5000 m - 16:46.49

Rozmawiał Robert Zakrzewski



Była bobsleistka zadebiutuje w maratonie. Pójdzie jej jak po lodzie?

$
0
0

Nieraz już pisaliśmy o sprinterach, którzy porzucali bieżnie na rzecz bobslejów. Tym razem mamy do czynienia z sytuacją niemal odwrotną. Amerykanka Erin Hamlin - brązowa medalistka olimpijska z Soczi w saneczkowych „jedynkach”, zamierza wystartować w Maratonie Nowojorskim.

Była zawodniczka zapisała się już w historii amerykańskiego sportu, zdobywając w 2014 roku pierwszy medal dla USA w jeździe pojedynczej. Łącznie na zimowych igrzyskach startowała czterokrotnie. W 2018 roku w Pjongczangu została wybrana też chorążym swojej reprezentacji, co wiele mówi o jej statusie. Po igrzyskach 32-latka zakończyła karierę.

Na sportowej emeryturze trudno jest jednak wytrzymać. Erin Hamlin uznała, że trening saneczkarzy podobny jest do maratońskiego. Cały czas odkrywa też wiele różnic. W trakcie kariery nie musiała biegać zbyt dużo, zwłaszcza na długich dystansach. Jednak stawianie sobie wyzwań i zmierzanie w stronę wyznaczonego celu to jest coś, co dobrze zna ze sportu wyczynowego. Jak przyznała, póki co biegi długie są dla niej trudne, „psychiczne i fizycznie zniechęcające”. Ale jak zapewnia, podczas kariery nie raz wychodziła daleko poza strefy komfortu.

Na początku lipca Amerykanka wzięła udział w zawodach Boilermaker w mieście Utica, w stanie Nowy Jork. Zmagania są znane dzięki silnie obsadzonemu biegowi na 15 km. Jednak Hamlin, razem z członkami rodziny, wystartowała w towarzyszącej „piątce”. Uzyskała czas 26:16, będąc 118 z pań na mecie. Bieg ukończyły 4202 osoby.

 

Family 5k. #boilermaker

Post udostępniony przez Erin Hamlin (@erinhamlin)

Maratoński debiut Hamlin połączony jest ze zbiórką na rzecz Fundacji Sportu Kobiet, do której należy saneczkarka. Biegaczka chciałaby uzbierać 8000 dolarów.

TCS New York City Marathon zaplanowano na 4 listopada.

RZ / www.teamusa.org


6. Bieg Aleksandrowski – będzie szybko!

$
0
0

Bieg Aleksandrowski zbliża się coraz większymi krokami. Tradycyjnie 15 sierpnia jego uczestnicy pobiegną na dystansach półmaratonu i 5 km. Poprzednio rozmawialiśmy z jego współorganizatorką, panią Karoliną Kaszubą z Wydziału Promocji i Współpracy z Zagranicą UM w Aleksandrowie Łódzkim. Dziś wypowiedział się dla nas inny współorganizator – Arkadiusz Cichecki z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Porozmawiali z nami także zawodnicy szczególnie związani z tym biegiem: łodzianka Dorota Zatke i aleksandrowianin Daniel Romanowicz.

Arkadiusz Cichecki to wicemistrz Europy w kategorii wiekowej w triathlonie na dystansie długim (IronMan) z Poznania z 2016 roku. – Jestem związany z Biegiem Aleksandrowskim od początku – powiedział nam – tylko mamy podział obowiązków. Dział promocji pod wodzą Tomasza Barszcza przygotowuje całą dokumentację, zapisy i biuro zawodów. Pozostałe rzeczy są w gestii MOSiR-u. Zastanawiając się, gdzie wstrzelić się w kalendarz biegowy uznaliśmy, że 15 sierpnia jest dobrym terminem, kiedy przy okazji można uczcić święto Wojska Polskiego.

– Półmaraton w 2015 roku był pomysłem Tomka (Barszcza – red.) – opowiada nasz rozmówca – a burmistrz to zaakceptował uważając, że ten dystans jest bardziej prestiżowy (we wcześniejszych dwóch edycjach dłuższy dystans wynosił 10km – red.). W tym roku mamy nową trasę, która jest tak naprawdę moją inicjatywą, tak samo jak zające, którzy będą po raz pierwszy. Co do trasy, to jest przede wszystkim bezpieczniejsza. Został wyeliminowany najgorszy odcinek, tj. na Konstantynów. Jedna szybka pętla, w zasadzie tylko jeden podbieg, dobra nawierzchnia, w dużej części ocieniona... Duże znaczenie ma fakt, że start będzie rano, a nie jak poprzednio po południu. Uciekniemy przed najgorszym upałem i iest szansa na dobre wyniki.

– Ogólnie czynimy starania, aby bieg z roku na rok odbijał się coraz korzystniejszym echem, żeby zawodnicy chętnie wracali – kończy współorganizator. – Dlatego przykładamy uwagę do takich rzeczy jak medale, jakość koszulek, pakiety, zaopatrzenie bufetów itd. Zbieramy doświadczenia i wsłuchujemy się w głosy i postulaty zawodników. Aczkolwiek mamy świadomość, że wszystkim nie dogodzimy... (śmiech) Mamy ambicję zorganizować dobre wydarzenie!

Dorota Zatke wzięła udział we wszystkich trzech edycjach półmaratonu i zawsze stawała na podium, ale dopiero za ostatnim udało jej się wygrać. – Prawdę mówiąc, to za każdym razem byłam zaskoczona stając na podium w kategorii open – wspomina – gdyż bardziej bym się spodziewała jedynie kategorii wiekowej. Oczywiście kiedy na trasie wiedziałam, że jest szansa na dobrą pozycję, walczyłam by jej nie stracić.

– Rok 2015 w największym upale wbrew pozorom wspominam bardzo dobrze – opowiada – mimo wszystko pogoda nieszczególnie dała mi się we znaki. Znacznie gorzej było za drugim razem pomimo, że aura sprzyjała, ale walczyłam wtedy o poprawę osobistego rekordu i mocno cierpiałam całą trasę. Życiówkę udało się konkretnie poprawić, choć profil trasy do najłatwiejszych nie należał. Ostatni rok był natomiast wisienką na torcie. Być pierwszą na mecie to naprawdę fantastyczne uczucie.

W tegorocznej edycji Dorotę zobaczymy na krótszym dystansie 5 km. – Prawda jest taka, że na razie mam chwilowy kryzys w bieganiu – przyznaje. – Kontuzja na wiosnę i inne problemy zdrowotne spowodowały, że muszę sporo pracy włożyć w powrót do formy i bieganie półmaratonu teraz nie ma sensu. Oczywiście mam nadzieję, że za rok będzie to znowu połówka na nowej trasie!

Miejscowy zawodnik Daniel Romanowicz w ubiegłym roku prowadził po pierwszym okrążeniu, lecz ostatecznie musiał się zadowolić drugim miejscem. – Obserwuję ten bieg od pierwszej edycji i z roku na rok jest to coraz lepsza impreza, przyciągająca uczestników nie tylko z ziemi łódzkiej, ale z innych regionów Polski, jak również z zagranicy – powiedział nam. – Dzieje się tak głównie ze względu na zaangażowanie i zmysł organizacyjny Arkadiusza Cicheckiego, dyrektora aleksandrowskiego MOSiR-u. Arek to świetny organizator, który zarazem jako czynny sportowiec czuje i zna potrzeby biegaczy, wsłuchuje się w głosy społeczności biegowej. Efekty jego pracy widać na co dzień w świetnie funkcjonującym obiekcie MOSiR-u, jak i przy okazji biegu 15 sierpnia. W tym roku warto pobiec w Półmaratonie Aleksandrowskim – jest nowa, bardzo szybka i płaska trasa z atestem PZLA, do tego start o godzinie 9 rano – na pewno te okoliczności będą sprzyjały szybkiemu bieganiu i ustanawianiu nowych rekordów życiowych.

– Na pewno stanę na linii startu z zamiarem zwycięstwa – zapowiada Daniel. – Jednak podobne plany będą mieli inni bardzo dobrzy zawodnicy, którzy przyjadą do Aleksandrowa Łódzkiego na półmaraton, więc co mogę zrobić ze swojej strony, to jak najlepiej przygotować się do biegu, a resztę zweryfikuje meta. Na tegoroczny sezon jesienny mam zaplanowane kilka innych startów, jednak nie ukrywam, że jako aleksandrowianin szczególną wagę przykładam do naszego półmaratonu.

W dniu Święta Wojska Polskiego będziemy na trasie obydwu dystansów Biegu Aleksandrowskiego. Zapowiada się szybkie ściganie i ostra walka. Może znów taka, jak na ubiegłorocznej mecie, co uchwyciliśmy na jednym ze zdjęć…

6. Bieg Aleksandrowski w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

KW

Robert Karaś mistrzem i rekordzistą świata w potrójnym Ironmanie! Ultraheros!

$
0
0

11.4 km pływania, 540 km na rowerze i 126.6 km biegu, czyli trzykrotność dystansu Ironman, pokonał Robert Karaś, by zostać Mistrzem Świata Triple Ultra Triathlon! Mało tego – wynikiem 30:48:57 ustanowił nowy REKORD ŚWIATA w tej konkurencji!

Zawody ruszyły w piątkowy poranek w niemieckim mieście Lensahn. Do rywalizacji stanęło 55 śmiałków z Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Indii, Argentyny, Malezji, Szwecji, Bośni i Hercegowiny, Danii, Luksemburga, Malty, Łotwy, Norwegii, Estonii i Polski. 

Robert Karaś był naszym rodzynkiem w imprezie. Przed startem zamieścił na swoim facebooku wymowny cytat z Kiliana Jorneta - "Nadszedł czas, by cierpieć, nadszedł czas by walczyć, nadszedł czas, by wygrywać".  Cel był jasny - mistrzostwo i rekord globu. Swój start zadedykował organizacjom charytatywnym, namawiając do ich wspierania.

Jak na rekordzistę świata w podwójnym Ironmanie przystało (19:44:42 w Emsdetten, 10.6.2017), Robert spisał się wyśmienicie! 

W wodzie 29-latek spędził 2 godziny i 41 minut...

 na rowerze 15 godzin i 24 minuty (67 pętli)...

... a w biegu blisko 12 godzin i 44 minuty (96 pętli). 

Nie obyło si bez kryzysu, bo pokonanie dystansu 3 maratonów po tak intensywnej rywalizacji w wodzie na na trasie kolarskiej to nie przelewki. Ale finał był piękny! 

Robert Karaś o blisko godzinę poprawił dotychczasowy rekord świata w potrójnym Ironmanie (31:47:57).

Zawody jeszcze trwają. Wyniki cząstkowe: TUTAJ

red.

fot. facebook Roberta Karasia i organizatora


Kalser Tauern Trail: Szybki Marcin Świerc

$
0
0

Marcin Świerc zajął drugie miejsce w Kalser Tauern Trail – biegu na 50 km z Kals do Kaprum i 2000 metrów przewyższeń, towarzyszącym słynnemu Grossglockner Ultra Trail.

Wyjątkowo szybka w tym roku impreza, składała się z czterech dystansów. Nowością czwartej edycji wydarzenia był bieg 75-kilometrowy. Na każdej z pozostałych tras odnotowano rekordy tras.

Zwycięzcą dystansu 50-kilometrowego został Florian Reichert. Niemiecki zawodnik jest kilkukrotnym zwycięzcą 80 km Brocken-Challenge. W tym roku stał również na najwyższym stopniu podium 57-kilometrowego S1 Trail La Corsa della Bora. Swoim wynikiem 4:37:13 poprawił rekord trasy, który od roku należał do Markusa Stocka.

Lepszy wynik od poprzedniego rekordu Kalser Tauern Trail zrobił również Marcin Świerc (4:40:51) i trzeci na mecie Tomas Hudec (4:43:46).

Polskie podium, które otwiera Świerc, uzupełnili: na 26 miejscu Maciej Michalak - 6:18:39 i na 33 pozycji Piotr Krygowski, który pokonał w czasie 6:25:56, żałując że nie są to zawody narciarskie.

„Na nartach zaoszczędziłbym sporo czasu i nerwów”- pisał o swoim starcie Piotr Krygowski.

Głównym biegiem imprezy jest 110-kilometrowy ultramaraton. Zwycięzcą na tej trasie i jej nowym rekordzistą został Tom Farbmacher. Ten ultramaraton był również dostępny dla dwuosobowych sztafet. W takiej opcji Gediminas Grinius i Pau Capell zrobili rekordowy czas 13:16:32.

W imprezie wzięło udział 1500 biegaczy z 42 krajów, w tym także z Polski.

Wyniki: TUTAJ

IB


5. Bieg Zdobycia PAST-y: Pokonał 350 km, żeby pobiec minutę. I wygrać! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Odgłosy walk, „powstańcy” rozstawieni co kilka pięter oraz duchota. To nie jest opis walk z sierpnia 1944 roku, ale scenariusz 5. Biegu Zdobycia PAST-y. Impreza jest wstępem do 28. Biegu Powstania Warszawskiego. Byliśmy na miejscu z reporterskim aparatem i dyktafonem.

Zawody przypominały o jednym z największych sukcesów Powstania Warszawskiego, czyli zdobyciu budynku Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej. Do 1934 roku gmach znajdujący się przy ul. Zielnej był najwyższym w Polsce. Pełnił rolę nie tyko punktu obserwacyjnego, ale także zapewniał Niemcom łączność z frontem wschodnim. Zacięte walki, prowadzone z polskiej strony przez batalion „Kiliński” trwały przez 18 dni.

Uczestnicy mieli do pokonania 9 pięter budynku, czyli blisko 230 stopni o różnej wysokości. W porównaniu do innych popularnych zawodów, jak np. Bieg na Szczyt na Rondo 1 (37 kondygnacji i 836 schodów) czy Sky Tower Run we Wrocławiu (49 pięter i 1142 schodów) było to jak rozgrzewka. Tu jednak liczyło się coś więcej niż sam wynik sportowy. Klimatu dodawała grupy rekonstrukcje i odgłosy bombardowań. Jak duszno było w windach zwożących uczestników, wiedzą tylko Ci, którzy nimi podróżowali.

– Mieszkam w Warszawie od pięciu lat i staram się brać w udział w tej imprezie jeśli tylko mogę. To mój trzeci start, bo miałam dwuletnią przerwę na urodzenie dziecka. To jest dla mnie wyróżnienie, że mogę tu być i poczuć choć namiastkę tego wysiłku, jaki musieli włożyć powstańcy. Przyznam, że dopiero dzięki temu biegowi poznałam historię tego miejsca. Wcześniej mijałam ten budynek, ale wiedziałam co tu się działo dokładnie. To dobra lekcja historii – powiedziała nam pani Karina Dziel, która wieczorem wystartuje także w Biegu Powstania Warszawskiego na dystansie 10 km.

Tak jak przed rokiem najszybszy był Adrian Bednarski. Prowadził już po eliminacjach, a w finale utrzymał pozycję. Zawodnik przyjechał z Wrocławia, żeby dwa razy pobiec po ok. 35 sekund. Zapewniał, że warto.

– Chciałem tu zająć jedno z trzech pierwszych miejsc, a udało się wygrać. To mnie bardzo cieszy. Moja taktyka? Byle do przodu (śmiech) – opowiadał na mecie triumfator. – A tak poważnie, to znam już tę klatkę schodową i wiem jak rozłożyć siły. Zresztą, na tak krótkim dystansie nie liczy się tu taktyka, tylko siła i parcie do przodu. Trzeba tylko uważać, żeby się nie potknąć, bo schody są tu nierówne.

– Miałem wystartować też wieczorem na 5 km, ale muszę wracać do domu. Ale warto było przyjechać dla tych krótkich startów. Biegnie się tu o pamięć powstańców – podkreślił Adrian Bednarski.

Wśród pań najlepsza okazała się Ilona Gradus, która po pierwszej rundzie zajmowała drugie miejsce. Warszawianka wzięła udany rewanż za ubiegłoroczny start.

– W tamtym roku byłam druga w eliminacjach, ale po finale już piąta. Jakoś mnie ten ostatni bieg wtedy przeraził. Teraz wiedziałam co mnie czeka i jak rozłożone są schody – relacjonowała zwyciężczyni. – Do zadanie podeszłam bardziej strategicznie. W eliminacjach nie dałam z siebie wszystkiego, bo nie chciałam zużyć sił już na początku. Finał jest bardziej stresujący, bo stoi dziesięć zawodniczek i ma się świadomość, że jest się wśród najlepszych.

– Z tego co wiem, to jest to najkrótszy bieg po schodach w Polsce. Jednocześnie jest on szczególny i ma swój klimat. To wzruszające, gdy podczas rozdania nagród można uścisnąć dłoń powstańca. To coś wyjątkowego – podkreśliła Ilona Gradus, która wieczorem wystartuje na 5 km.

Łącznie w imprezie wzięły udział 573 osoby. Gośćmi honorowymi byli m.in. kombatanci z Grupy Bojowej „Krybar”, którzy opowiadali o swoich przeżyciach. Pan Wiesław Gniazdowski ps. „Wiesiek” podziękował uczestnikom za pamięć i podjęty trud, na co któryś z biegaczy odpowiedział: „To my dziękujemy!”.

Ostatnim akcentem zawodów było wciągniecie flagi na dach historycznego budynku i wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego.

Wyniki mężczyzn – finał

1. BEDNARSKI Adrian - 34.65
2. STEC Tomasz - 38.04
3. ŻUBROWSKI Rafał - 39.06

Wyniki kobiet – finał

1. GRADUS Ilona - 48.31
2. ŻERNACZUK Aneta - 49.00
3. SZYMAŃSKA Agnieszka - 52.00

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Gorąca premiera w powiecie pajęczańskim – Charytatywny Bieg Leśny Cross Patówka

$
0
0

Patówka to leśny teren między Dylowem Rządowym i Dylowem Szlacheckim, pełen piaszczystych górek. Te dwie wsie z kolei leżą zaraz za granicami Pajęczna. W pierwszej z nich start i metę miał debiutujący Charytatywny Bieg Leśny Cross Patówka, zorganizowany przez KB Warta oraz MGOKiS Pajęczno w gorącą sobotę 28 lipca. Jego celem była zbiórka środków zakup roweru rehabilitacyjnego dla 9-letniej Sandry Ruchniak z okolic Pajęczna, urodzonej z poważnymi wadami wrodzonymi.

Start o 13:00 i temperatura 30 stopni w cieniu zapowiadały ciężką walkę dla 101 uczestników biegów na 8 i 16 km (dwie pętle ósemki). Mniej niż połowa (ok. 40) zdecydowała się na dłuższy dystans. Sam wybrałem krótszy – lepiej pasował mi treningowo i nie chciałem się zamęczyć na dwa tygodnie przed ważnym biegiem górskim.

Relacja Kamila Weinberga

Przed startem spotkałem sporą grupę znajomych z Bełchatowa i Sieradza. Na rozgrzewkę przebiegłem tam i z powrotem 800-metrową drogę przez wieś – jedyny asfaltowy odcinek trasy, stanowiący finiszową prostą. Już po niej byłem cały spocony.

Zaraz po starcie skręciliśmy w pofałdowaną polną drogę, prowadzącą obok jeziorka i do lasu. Dopiero w lesie jednak zaczęły się krótkie, ale złośliwe podbiegi o wyjątkowo piaszczystej nawierzchni. Ta pagórkowata pierwsza połowa trasy w parnym lesie mocno mnie ścięła i na drugiej, nieco łatwiejszej, zacząłem już odczuwać spowolnienie.

Miałem wrażenie, że biegnę naprawdę ślimaczym tempem – tym bardziej, że kilku współzawodników mnie wyprzedziło. Nieco pomogła woda na bufecie i później kurtyna wodna. Przy tej szybkości na trasie liczącej około 8,3 km chciałem zejść przynajmniej poniżej 50 minut. Na długiej, nasłonecznionej prostej przez pola zorientowałem się jednak, że prowadzi ona do drugiej strażackiej wodnej kurtyny i skręca w końcową, asfaltową prostą. Byłem znacznie szybszy, niż mi się zdawało!

Nie miałem pojęcia, kto jest z którego dystansu (ci z dłuższego tuż przed metą skręcali w lewo), ale po skręcie w asfalt zacząłem wszystkich wyprzedzać. Brama mety wydawała się być blisko i jednocześnie daleko. Walczyłem zrywami z upałem i zmęczeniem, zerwałem się jeszcze do końcowego sprintu i wpadłem na kreskę w 43:55 netto. Średnia 5:17 min. na km na tej trudnej, przełajowej trasie na pewno wstydu nie przynosi. Wyszedł mi znakomity trening.

Po biegu na zawodników czekał pyszny trzydaniowy poczęstunek, a nagrodzone zostały pierwsze piątki kobiet i mężczyzn na obydwu dystansach.

Bieg na 8 km z przygniatającą przewagą wygrał Damian Skupiński z KB Warta Pajęczno (32:21), o ponad pięć minut wyprzedzając sieradzanina Jędrzeja Bartnickiego (37:44) i Rafała Sadowskiego z Bełchatowa (37:57). Wśród pań zwyciężyła Sylwia Walczak z Sieradza (41:18) przed Agnieszką Czyżewską z NGB Kłobuck (42:36) i Klaudią Paś z Kiełczygłowa (46:45).

Przewaga zwycięzcy 16 km Piotra Magiery z Myszkowa (1:06:05) również była zdecydowana. O dwie minuty pokonał on Norberta Jachymczyka z Jaworzna (1:08:13), a o ponad pięć Tomasza Soncińskiego z Bełchatowa (1:11:27). Najszybszej z pań Barbarze Frysiak z Wielunia (1:36:19) udało się obronić zwycięstwo, mimo że Urszula Sujecka ze Spartakusa Bełchatów goniła ją do samego końca (1:36:23). Podium dopełniła również bełchatowianka, Katarzyna Sidorczuk (1:37:51). Pełne wyniki podamy wkrótce.

– To mój pierwszy bieg na tak długim dystansie, dotąd najdłużej biegałam dyszki – przyznała na mecie jeszcze zdyszana zwyciężczyni szesnastki. – Dziś było bardzo ciężko, ale pomagał mi kolega, który cały czas mobilizował do szybszego biegu. W ogóle nie znałam tego terenu, bałam się zgubienia, ale trasa była świetnie oznakowana. Górki były trudne, ale słońce mnie jeszcze bardziej wykończyło. Teraz czas pobiec półmaraton! – zakończyła Barbara Frysiak.

– Na ostatniej prostej już miałam koleżankę w zasięgu wzroku i próbowałam do końca ją ścigać – opowiadała Urszula Sujecka. – Trochę brakło, ale i tak się cieszę z drugiego miejsca na tak trudnej trasie. Organizacja była bardzo dobra. Teraz jeszcze nie podjęłam decyzji, czy wystartuję w Ultra Kamieńsku, ale nawet jak nie, to wyszedł mi świetny trening przed jesiennym maratonem. Miałam dziś w planie podbiegi, a dziś trochę ich było...

– Chciałem dzisiaj powalczyć o zwycięstwo – przyznał najszybszy na 16 km Piotr Magiera – a przy okazji zrobić sobie mocny trening. Lubię takie trudne przełaje, często trenuję w podobnym terenie na Jurze. Ta trasa była wymagająca, a pogoda jeszcze bardziej.

– Najczęściej biegam płaskie, asfaltowe dychy, więc to była dla mnie zupełna odmiana – opowiadał drugi 8 km Jędrek Bartnicki – a do tego jeszcze słońce wyjątkowo dało popalić. Trudny, piaszczysty teren razem z upałem się skumulowały i nie wiem, co było gorsze.

– To zwycięstwo mnie zupełnie zaskoczyło – dodała jego koleżanka Sylwia Walczak, najszybsza z pań na krótszym dystansie. – Bardzo ciężki teren był, ale przynajmniej można było się sprawdzić, tym bardziej, że nie lubię biegać w takim upale.

Na koniec porozmawialiśmy ze współorganizującą bieg Anną Paczuszką z KB Warta Pajęczno. Wcześniej znaliśmy ją z łódzkich biegów, jako że z Łodzią jest również osobiście związana. – Ten charytatywny bieg był pomysłem kilku osób z klubu – opowiadała nam. – Wraz ze znajomymi z Miejsko-Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Pajęcznie stwierdziliśmy, że warto wspomóc potrzebującą dziewczynkę z naszego miasta. Bardzo się cieszę, że biegacze wrzucili do skarbonek ok. 3000 zł. Chcemy dalej co roku organizować charytatywne biegi dla kolejnych dzieci potrzebujących środków na leczenie.

– Tę wymagającą trasę ułożył kolega Wojtek Beśka z MGOKiS – mówiła dalej Ania. – Przyszłoroczny bieg być może znów będzie tutaj, a może gdzieś w lasach w Patrzykowie na wysokim brzegu Warty, bo tam też mamy bardzo urozmaicony teren. – A mnie się marzy zorganizowanie tam terenowego biegu 24-godzinnego! – dodał jej kolega ultras Michał.

Na przyszłoroczną edycję, niezależnie od lokalizacji, już jesteśmy zaproszeni. Dla nas im trudniej, tym lepiej, więc z pewnością z zaproszenia skorzystamy.

Kamil Weinberg


Bieg Herosa - biegacze kontra piasek [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bieg Herosa zaistniał w biegowych kalendarzach kilka lat temu i od tej pory rozwinął się z niszowej imprezy w znaną markę, na którą składa się cały cykl biegów rozgrywanych w różnych porach roku. Choć zmienia się pogoda, zmieniają dystanse i wymagania wobec uczestników, stała pozostaje jedna: piasek. Bo organizatorzy w sprytny sposób wykorzystali niezwykły twór, jakim jest Pustynia Błędowska, która, choć niewielka, spokojnie wystarczy, by sponiewierać kilkaset osób i zapewnić poczucie, że to prawdziwa pustynia, na której trzeba walczyć o przetrwanie.

W letniej, najstarszej odsłonie Biegu Herosa, mamy całą mnogość dyscyplin i dystansów do pokonania: od kilkusetmetrowych biegów dla dzieci, przez 3 km biegu, 5 km nordic walking, po 5 albo 10 km biegu z przeszkodami. Na zakończenie całego dnia pustynnych zmagań wisienka na torcie: pustynna piwna mila. Choć zimne piwo na rozgrzanej słońcem pustyni może się wydawać wybawieniem, to tylko pozory. Przecież trzeba jeszcze pobiec…

W tym roku biuro zawodów oraz start i meta przeniosły się w sąsiedztwo Róży Wiatrów, co zapewniło nie tylko lepszy dojazd i dobry dostęp do parkingu, ale też więcej przestrzeni bez piasku i zaplecze sanitarne. Aura nie zawiodła – jak na pustynię przystało, było gorąco i słonecznie. Temperatura w cieniu przekraczała 30 stopni a piasek rozgrzewał się dwukrotnie bardziej. Na ratunek zawodnikom pospieszyli strażacy, którzy przygotowali kurtynę wodną oraz basen z zimną wodą, w którym można było się schłodzić po biegu.

Patenty na radzenie sobie ze słońcem i upałem były różne: okulary, chusty, czapki z daszkiem, zamoczenie odzieży i włosów przed startem, kremy z filtrami, które później świetnie obklejały się piaskiem… A jak poradzić sobie z samym piaskiem pod nogami? – Patent na tę pustynię? Jeden: trening, trening, trening… - powiedział nam Sławomir Szeląg, zwycięzca pustynnego biegu na dystansie 10 km, triumfujący na piasku nie pierwszy raz. – Ja trenowałem tutaj po pięć razy w tygodniu. Mam taką zasadę: przed zawodami w górach, trenuję w górach, przed zawodami na pustyni, trenuję na pustyni. Zrobiłem sobie tylko wczoraj luz od biegania – przyznał.

– Biegam po górach, w terenie. W maju wygrałem tutaj dziewięciogodzinny bieg po pustyni, zrobiłem wtedy 70 km. Dużo biegam na zawodach, gdzie trzeba się orientować w terenie i samemu szukać trasy, więc nie miałem problemu ze znalezieniem znaczników trasy, ale jeśli ktoś był już zmęczony, mógł stracić z oczu kolejny znacznik i zgubić się na trasie.

To właśnie przydarzyło się pierwszej startującej grupie, zawodnikom rywalizującym w marszu nordic walking. Dodatkowo błędnie pokierowani przez wolontariusza znaleźli się na dwukrotnie dłuższej trasie biegu. Na szczęście większość się zorientowała i zawróciła, samodzielnie szukając drogi do mety. Sporo stracili na tym liderzy wyścigu, którzy nie dość, że dołożyli prawie 3 km po piasku, stracili miejsca na podium.

Stałą bywalczynią Biegu Herosa jest też Ewa Nalepka, która zwyciężyła w Mirażach, czyli biegu na dystansie 10 km: - Jestem tutaj chyba trzeci raz. Ostatnio byłam w maju i wygrałam bieg 3 h. Nie mam sposobu na pustynię. Nie trenuję po piasku, raczej z mężem biegamy po górach, ale te podbiegi też dużo dają. Nie jest to asfalt, to zupełnie inne bieganie, więc raczej ktoś, kto odnosi sukcesy na asfalcie, tutaj sobie tak dobrze nie poradzi – oceniła zawodniczka. – Zmieniła się trasa, nowa jest bardzo fajna, z dobrymi podbiegami. Zwłaszcza jeden był bardzo ostry i w ciężkim piachu, taki bonusik. Ale do piasku można się przyzwyczaić, wystarczy człapać i człapać… gorsze było słońce.

KM



Rudzki Półmaraton Industrialny: Nowa trasa dała popalić, ale się podobała [ZDJĘCIA]

$
0
0

Czwarta edycja nocnego półmaratonu w Rudzie Śląskiej i trzecia trasa. Tym razem z atestem, startem oraz metą na stadionie lekkoatletycznym i… licznymi podbiegami. Zawodnicy ocenili ją jako bardzo wymagającą, ale mimo wszystko nowa trasa się podobała. Podobnie jak organizacja biegu i panująca na nim atmosfera. Rudzki Półmaraton Industrialny zakończył się sukcesem.

Biuro zawodów, start i metę ulokowano na nowym stadionie lekkoatletycznym przy ul. Czarnoleśnej. Było to doskonałe posunięcie, bo duży i nowoczesny obiekt daje znacznie więcej możliwości niż dotychczasowe lokalizacja na placu Jana Pawła II. Dodatkowo możliwość biegania po bieżni takiego stadionu okazała się dla większości uczestników prawdziwą gratką. Tym bardziej, że honorową rundę po stadionie wykonywali po każdym z pięciu okrążeń.

Sławomir Beśka wystartował we wszystkich edycjach biegu, tym razem został zającem na 1:35: - Poziom się tutaj nie zmienia, zawsze jest fajnie. Za to zmienia się trasa i przede wszystkim miejsce. Pierwszy raz jesteśmy na stadionie lekkoatletycznym i to bardzo dobra zmiana, bo to nowy obiekt. Mogliśmy pobiec po bieżni, poznać obiekt, poczuć się jak zawodowcy na mecie.

- Jestem tutaj trzeci raz, za każdym była inna trasa – mówił na mecie Tomasz Petkiewicz z Mikołowa. -Tym razem wybitnie niełatwa trasa, trudniejsza niż rok temu. Podbiegi nie były może długie, ale zwalniały tempo i wybijały z rytmu. Do tego było ciepło i przez to ciężko. Organizacyjnie jest na wysokim poziomie. Żadnych problemów na trasie, żadnych zastrzeżeń.

Podbiegi przypadły za to do gustu Barbarze Szelest: - Słyszałam, że tutaj jest super i obiecywałam sobie ciągle, że w końcu pobiegnę w Rudzie. W tym roku się udało i faktycznie było super. Trasa bardzo trudna, czyli taka, jak lubię. Podbiegi mnie dzisiaj uratowały, dały moc, żeby wygrać z rywalkami – przyznała. – Organizacyjnie wszystko super, choć poprawiłabym trochę obsługę punktów z wodą. Były rozstawione odpowiednio, ale kubki stały na stolikach, nikt ich nie podawał, część była pusta. W biegu nie ma czasu, żeby stanąć i wziąć sobie kubek, sprawdzić, który jest pełny… Ja, żeby oszczędzić parę sekund, nie piłam całą drogę.

Pierwszy raz na nocnym biegu w Rudzie Śląskiej pobiegła także Małgorzata Rencz: - Jeszcze mnie tutaj nie było i chciałam zobaczyć trasę, pobiec w Rudzie, w innym miejscu. Bardzo fajny bieg, bo dobrze się biega wieczorem. Do tego ta atmosfera: kibice na trasie, mocny doping, muzyka. Mimo wymagającej trasy, udało się dobrze pobiec. Ta atmosfera niosła.

Zwycięzcą półmaratonu i jednocześnie rekordzistą nowej trasy został Marokańczyk Abderrahim Elasri, który wbiegł na metę z czasem 1:10:27. Po piętach deptał mu przez cały dystans Ruslan Savchuk, który ostatecznie uzyskał wynik 1:10:38. Podium dopełnił Węgier Gregor László (1:11:21). Najwyżej sklasyfikowany Polak Mateusz Mrówka znalazł się tuż za podium z wynikiem 1:12:36.

Wśród pań triumfowała Zita Kácser (Węgry), która uzyskała czas 1:20:06. Drugie miejsce zajęła pochodząca z Ukrainy Katsiaryna Ptashuk (1:21:20) a trzecie Węgierka Csilla Pap (1:24:15). Tuż za podium znalazła się Katarzyna Golba (1:25:20).

W towarzyszącym biegu na dystansie 8,6 km zwyciężyli Marcin Ciepłak (28:44) oraz Vareriia Zinenko z Ukrainy (30:53) a w rywalizacji nordic walking na tej samej trasie Eugeniusz Gembala (54:02) i Joanna Kołodziej (58:20).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


Duży bieg odwołany... na 15 minut przed startem. Polacy nie wystartowali

$
0
0

Podczas, gdy uczestnicy 28. Biegu Powstania Warszawskiego zmagali się z wysoką temperaturą i dusznością, w stolicy Niemiec biegacze mieli zgoła inny problem. Z powodu burzy odwołano tam 27. adidas Runners City Night.

Rywalizacja miały odbyć się na dwóch dystansach 5 i 10 km. Zmagania biegaczy mieli poprzedzić rolkarze, ale to ostatecznie tylko im udało się wystartować.

Impreza była zapięta na ostatni guzik. Łącznie w zawodach mogło wziąć udział nawet 10 000 osób, z czego 7 000 na głównym dystansie. Do Berlina przyjechali zawodnicy z całego świata, w tym także z Polski, w większości związani z marką adidas. Na dobre wyniki liczyli m.in. Dominika Stelmach, Izabela Parszczyńska, Kamil Jastrzębski, czyŁukasz Oskierko.

Jak nam powiedziała maratonka Izabela Parszczyńska, jeszcze na godzinę przed startem pogoda była dobra, choć zbierały się już chmury. W pewnym momencie nad miastem przeszła nawałnica z wiatrem, błyskami i deszczem. Policja nie zgodziła się na start biegu, który odwołano… kwadrans przed planowaną godziną. Jak na ironię, o 20:30, czyli w chwili gdy biegacze na 10 km powinni ruszać, przestało padać i warunki zrobiły się dobre, nawet na bicie życiówek.

– Gdyby przesunięto start o 15 minut, warunki byłyby idealne. Czasami tak było, szczególnie na stadionie, że czekaliśmy na poprawę warunków, a gdy to następowało, puszczano bieg. Nikt jednak nie protestował i wszyscy grzecznie poszli do depozytu, a adidas Runners Berlin zorganizowali nam bieg wspólny w grupie. Pobiegliśmy jakieś 5 km, pod Bramę Brandenburską – opisuje Izabela Parszczyńska

 

#lifeisnow #suprise Zdjęcie zrobione dokładnie godzinę przed startem. Nastawienie bojowe, cieplutko, tylko jakieś chmurki czarne na horyzoncie Akurat deszczu się nie boje - zazwyczaj bieganie w deszczu to u mnie zyciówki, więc tym bardziej moc na rozgrzewce i w myślach "Dajcie mi szybko ten bieg!" Na 15 min przed startem komunikat - Bieg odwołany! Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło i w sumie do tej pory nie mogę w to uwierzyć, że tego biegu nie było.. Ale noc udana mimo wszystko, a zgromadzoną energię trzeba wykorzystać na innym biegu#ARCN #arcn2018 #adidasrunning #adidasrunners #adidasrunnersberlin #adidasrunnerswarsaw #runningwoman #polarm430 #berlin #berlincitynight #comabyctobedzie #nexttime #runstagram #rungirlrun

Post udostępniony przez Izabela Parszczyńska (@izi_par)

W poniedziałek uczestnicy mają otrzymać informacje na temat opłat startowych. Organizatorzy poinformowali, że rezygnacja z przeprowadzenia zawodów z - jak to określili - siły wyższej jest dla nich frustrująca tak samo jak dla uczestników. Musieli jednak postępować zgodnie z poleceniami policji.

RZ


Natalia Tomasiak na podium Gran Trail Orobie! Pozostali Polacy...

$
0
0

W rozgrywanym na trzech dystansach we włoskich Alpach Orobie Ultra Trail, bardzo dobry start zaliczyli Polacy.

Najwyżej, bo na drugim miejscu, rywalizację zakończyła Natalia Tomasiak, biorąca udział w 70-kilometrowym Gran Trail Orobie. Natalia, na niełatwej trasie o 4200m przewyższeń, z których większość znajduje się w pierwszej części trasy, niemal od początku wyścigu zajmowała drugą pozycję.

Przed nią do mety zmierzała Martina Valmassoi. Włoszka, szósta zawodniczka Festiwalu Templariuszy (2016) i piąta w Glen Coe (także 2016), nie dała się dogonić Polce. Linię mety przekroczyła jako pierwsza, z czasem 9:34:02. Natalia Tomasiak zanotowała blisko półtorej godziny straty, ale była bardzo zadowolona ze swojego startu, a to jest najważniejsze.

Trzecie miejsce przypadło w udziale Gulli Zanotti. Włoszka zrobiła ogromny postęp od zeszłego roku. Wtedy ten sam bieg ukończyła na 35 miejscu, z czasem 15:25:37. Teraz stanęła na podium z czasem 11:11:34.

Wśród panów zwycięzcą 70-kilometrowego biegu został jego faworyt Luca Carrara. Włoch, który w tym roku wyraźnie dominuje w biegach alpejskich w okolicy, z czasem 8:40:52 obronił swój tytuł.

Pierwszy z Polaków, Przemysław Podolski zajął dziewiąte miejsce z wynikiem 10:57:08. Kolejny Polak w rywalizacji panów to Adam Michalik, który rywalizację zakończył na 43 miejscu z rezultatem 11:27:50. Polskie podium zamknął Adam Alker, któremu osiągnięcie mety i 74 pozycji zabrało 12 godzin, 6 minut i 36 sekund.

Największym zainteresowaniem cieszył się 140-kilometrowy Orobie Ultra Trail, gdzie na mecie padł rekord trasy 23:14:31. Jego autorem był Marco Iz Zanchi. Wśród Polaków najszybciej z wyzwaniem poradził sobie Marcin Walczuk, który zajął 30 miejsce w klasyfikacji mężczyzn, z czasem 34:48:14. Za nim uplasowali się: na 53 miejscu Piotr Rolbiecki (37:49:01) i 98 miejscu Piotr Topolski (44:54:17).

Niestety wymieniany wśród faworytów Ilya Marczuk miał po drodze problemy zdrowotne i nie dotarł do mety. „Zaczęło się jeszcze na 50 km, gdzie wyprzedzając trzech rywali, z różnymi problemami, odliczyłem ze już jestem dwunasty i myślałem ze „top 10” mam już w kiszeni. Czułem się świetnie, tempo miałem luźne i planowałem przyspieszać, po 5 km już wszystko się zmieniło” - pisał na facebooku Ilya Marczuk, któremu mocno dokuczał żołądek.

Tymczasem w 30-kilometrowym biegu wygranym przez Raimonda Vanotti z czasem 1:24:26, Piotr Styczeń zajął piąte miejsce - 1:30:45. Wśród pań również piąta była Justyna Jasłowska, która do mety dobiegła z czasem 1:49:59. Zwyciężczynią tego dystansu została Alice Colonetti - 1:45:23.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Przez duże M. Masakrator Run w Piekarach Śląskich [ZDJĘCIA]

$
0
0

Myślicie, że widzieliście już wszystko? Błąd. Masakrator w Piekarach Śląskich pokazał, że w OCR można jeszcze sporo wymyślić. I wcale nie muszą to być skomplikowane konstrukcje przypominające machiny oblężnicze. Wystarczy zawiesić łańcuchy na stromym zboczu nastroszonym suchymi badylami albo… podać na trasie biegu w upale wodę z solą zamiast napoju izotonicznego. Ale organizatorzy wykazali się także kunsztem konstruktorskim – tuż przed metą czyhał Karakan – konstrukcja wymagająca zdolności akrobaty i siły herosa. I wcale nie była to ostatnia przeszkoda…

Prawdziwą furorę robiła żywa przeszkoda. I wcale nie chodziło o ucieczkę przed rozjuszonym bykiem. Gorzej. Organizatorzy tuż przed metą ustawili czterech zawodników z tyskiej drużyny futbolu amerykańskiego, oczywiście w pełnej „zbroi”. Ich zadanie było proste – nie przepuścić zawodników do mety. Panowie okazali się zadziwiająco skuteczni, niektórym pokonanie ostatniego utrudnienia na trasie zajęło kilka minut i kosztowało ogrom sił.

A to tylko niektóre z 25 przeszkód rozmieszczonych na pięciokilometrowym odcinku biegu. Co jeszcze czekało zawodników? – Najgorsze było czołganie się pod takim namiotem, bardzo blisko ziemi. Było pełno błota, zgniłych owoców i mocno śmierdziało… No i ten izotonik. To znaczy myśleliśmy, że to izotonik a okazało się, że to woda z solą. I to dwa razy. Trzeba było wypić, bo inaczej 20 burpees – relacjonowała na mecie Maja Rożdżyńska – To mój mały jubileusz. Rok temu zaczynałam swoją przygodę z takimi biegami właśnie tu w Piekarach, dzisiaj wróciłam i było super. Jakaś taka energia mnie rozpiera, że mogłabym biec jeszcze raz. Było super!

Świetnie bawił się także Wojciech Olszewski, który trasę biegu przeszkodowego pokonał… w stroju banana i towarzystwie kolegi przebranego za Tygryska: - Wczoraj byliśmy na innych zawodach, graliśmy na czas, więc dzisiaj na wesoło. Żeby się pośmiać, pobawić, żeby było wesoło – mówił na mecie. – Często biegam OCR i muszę przyznać, że tutaj nie było trudno. Przeszkody nie były specjalnie urozmaicone, ale pewnie w kolejnej edycji pewnie się rozwiną. Ale i tak było fajnie i mega zabawa.

Zwody czynnie wspierali włodarze miasta. Prezydent Sława Umińska-Duraj przez cały czas gorąco dopingowała zawodników a jej zastępca stanął na starcie: - To nie jest obowiązek, żeby startować, ale forma motywowania mieszkańców do tego, żeby wzięli udział w zabawie i aktywności. Bo jeśli my stoimy z boku, nie interesujemy się tym, co się dzieje, to nie jest to przekonujące. My jesteśmy na wszystkich imprezach biegowych w mieście: biegliśmy półmaraton, nocną dychę, teraz startujemy w Masakratorze – mówił na mecie wiceprezydent Piekar Śląskich Krzysztof Turzański.

Na trasie radził sobie całkiem dobrze, z wprawą pokonując kolejne przeszkody. – Mamy taką stałą ekipę, bo biegam z Mariuszem Kurzątkowskim i Adrianem Szastokiem. Razem zaliczyliśmy Runmageddon, Spartan Race, byliśmy też na Masakratorze nocnym w Dąbrowie Górniczej. Dzięki temu mamy okazję wyrwać się od codziennych obowiązków. Nasza praca jest z obciążeniem psychicznym. Położenie się na leżaku nie daje odpoczynku. A tutaj, proszę mi wierzyć, myślę tylko o tym jak cholernie ciężka była ta ostatnia przeszkoda a nie o tym, że jutro w pracy będę musiał rozwiązać jakiś problem…

Bieg ukończyły 254 osoby. Wyniki można znaleźć TUTAJ.

KM


Kilian Jornet bije rekord Skyrace Comapedrosa! Szwedzkie siostry zachwycają

$
0
0

21-kilometrowy górski Skyrace Comapedrosa, rozgrywany w ramach Migurun Skyrunner Series w północnej części Andory, należał do Kiliana Jorneta.

Katalończyk odniósł drugie zwycięstwo w sezonie, po Maratonie Mont Blanc, i pierwsze w serii. Jornet startujący trzy tygodnie po ustanowieniu rekordu na Bob Graham Round, na trasie Compaderosy objął prowadzenie praktycznie od startu, ale od grupy oderwał się w okolicach pierwszego podejścia. Jego przewaga nad rywalami nie była miażdżąca, ale wystarczyła, by spokojnie przekroczył linię mety w roli triumfatora. Zrobił to z czasem 2:33:18, ustanawiając nowy rekord trasy.

Trzy minuty po Katalończyku linię mety przeciął Pascal Egli (2:36:29), który nie tak dawno startował w Polsce, zajmując 17. miejsce podczas MŚ na długim dystansie w Karpaczu (rok wcześniej był drugi w tym czempionacie). Egli zmagał się po drodze z odciskami, ale biegnący za nim Petter Engdahl, mimo upadku, nie dawał mu odpocząć. Ostatecznie to Szwajcar był w tym pojedynku lepszy. Szwed przekroczył linię mety, zajmując trzecie miejsce z wynikiem 2:39:12.

Wśród pań, bieg należał do szwedzkich bliźniaczek Liny i Sanny El Kott. Wygrała Lina, z czasem 3:03:07, wyprzedzając Laurę Orgue, którą bieg dużo kosztował. Mimo bólu uzyskała czas 3:06:54 i podobnie jak przed rokiem, zajęła drugie miejsce.

Sanna Helander El Kott o swoje miejsce na podium musiała stoczyć ostrą walkę ze zwyciężczynią sprzed roku - Sheilą Aviles. Wszystko rozegrało się na ostatnich metrach, w szybkim sprincie. Szwedka okazała się szybsza i z czasem 3:11:53, mogła stanąć na najniższym stopniu podium. Obie zawodniczki dzieliły na mecie zaledwie dwie sekundy!

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Jednorożec, gazeciarz i król. Upalno-deszczowe 595. urodziny Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

W nowej lokalizacji – Parku im. J. Piłsudskiego (na Zdrowiu) zamiast Parku 3 Maja i R. Baden-Powella – rozegrano w niedzielę 29 lipca Bieg na 595. Urodziny Łodzi. Trasa zorganizowanych przez Urząd Miejski zawodów miała dystans 5 km – nie było więc „rocznicowej” długości 5950 metrów jak w poprzednich latach, kiedy bieg urządzał łódzki MOSiR. Prowadziła ona parkowymi alejkami o mieszanej, asfaltowo-ziemnej nawierzchni. Po biegach dziecięcych i młodzieżowych, w upalne południe na starcie stanęło ponad 600 biegaczy.

Po pierwszym okrążeniu na prowadzeniu znajdował się Grzegorz Petrusiewicz z Time4s, o kilka sekund przed drużynowym kolegą Sławomirem Ptakiem i z nieco większą przewagą przed kolejnym podopiecznym trenera Radka Sekiety, Pawłem Kopaczewskim. Dwie najszybsze panie – Sara Dominiak i Marta Bukowska – biegły ramię w ramię. Później na wąskiej alejce robiło się coraz gęściej, a w tłumie uczestników wyróżniali się rzadko spotykani na tak krótkim dystansie, biegnący z balonami zające. Uwagę zwracali również przebierańcy: Pani Jednorożec (nawiązująca chyba do wielkiego tramwajowego centrum przesiadkowego zwanego Stajnią Jednorożców), przedwojenny łódzki gazeciarz oraz król Władysław Jagiełło, który w 1423 roku nadał Łodzi prawa miejskie.

Przed metą zawodników z czołówki czekało nieco slalomu między dublowanymi biegaczami kończącymi pierwszą pętlę. Grzegorz Petrusewicz jeszcze zwiększył przewagę nad rywalami, kończąc bieg w czasie 15:01. Podium dopełnili Sławomir Ptak (15:32) i Paweł Kopaczewski (16:09). Najlepsza z pań była Sara Dominiak (18:27), przed Martą Bukowską (18:39) i Dominiką Wiechą (19:47). Nieoficjalne wyniki można zobaczyć TUTAJ (omyłki mają być jeszcze poprawione):

Dekoracja zwycięzców się opóźniła z powodu krótkiej, lecz bardzo intensywnej ulewy, która zaczęła się zaraz po dobiegnięciu ostatnich zawodników do mety. Nagrodzono na niej po 6 najszybszych kobiet i mężczyzn, a także najlepsze szóstki łodzian obu płci. Wkrótce po zakończeniu ceremonii deszcz powrócił z jeszcze większą mocą...

– Większość dystansu biegłyśmy razem z Sarą, ale jak na 200 metrów przed metą pokazała swój finisz rodem z bieżni, to mogłam tylko popatrzeć na jej oddalające się plecy – opowiadała druga wśród pań Marta Bukowska. – Szczerze mówiąc, to był dla mnie szok, że miałam taką parę w nogach – potwierdziła biegająca z sukcesami na stadionie Sara Dominiak (specjalność 800 m) – bo ostatnio miałam trochę przerwy w treningach i nie wiedziałam, na co mnie stać. Tutaj trasa była miejscami trudna, trochę crossowa. Ale pozostaję przy bieżni, a na przełajach i ulicy startuję tylko czasem dla zabawy.

– Na dobre uciec kolegom postanowiłem dopiero na drugim okrążeniu – relacjonował zwycięski Grzegorz Petrusewicz. – Trasa była przyjemna, przed zawodami sobie ją raz przebiegłem zapoznawczo. Było trochę asfaltu i trochę trawy, ogólnie bardzo dobrze mi się dzisiaj biegło.

W jakiej formule i którym miejscu rozegrane zostaną kolejne urodzinowe łódzkie biegi, pokaże czas. Największa celebracja odbędzie się z pewnością za pięć lat, kiedy przypadnie okrągła 600. rocznica nadania Łodzi praw miejskich.

KW


Półmaraton Industrialny Ambasadora „w innym kolorycie“

$
0
0

W nocy z 28/29.07.2018 r. kolejna edycja Półmaratonu Industrialnego w samym sercu Górnego Śląska przeszła do historii. Biegacze z Polski i z zza granicy spotkali się na wymagającej trasie już po raz czwarty.

Organizacyjnie i frekwencyjnie bieg udał się, a to za sprawą zaangażowania i dużego doświadczenia organizatorów. Pogoda też dopisała, choć jak na bieganie było zdecydowanie za gorąco.

Nie obyło się bez miłych niespodzianek – niezapowiedzianym gościem specjalnym całego wydarzenia była utalentowana i utytułowana Mistrzyni Świata w Maratonie w Tokio (1991 r.), Pani Wanda Panfil, która z biegaczami była od początku do końca imprezy. Dziarsko kibicowała, na mecie wręczała medale, a wcześniej rozdawała autografy w książce "Trening mistrzów" (2018, wydawnictwo Precjoza), w której poświęcono jej cały rozdział.

Wracając do biegu – w środku lata, upalne dni nie powinny dziwić, być może dlatego start biegu miał miejsce już nocą. Dzięki temu wilgotność i temperatura stały się nieco bardziej znośne, a i klimat mijanych terenów nabierał zupełnie innego kolorytu.

Stoisko ambasadorskie.

Także Festiwal Biegowy w Krynicy Zdroju zaznaczył swoją obecność na starcie biegu, a przed tym dwie godziny agitując do uczestnictwa w naszej imprezie. Jak się okazało, krynickie biegi mają już wielu stałych uczestników, a Ci, którzy stawiają dopiero swoje pierwsze kroki w amatorskich zawodach otrzymali ulotki informacyjne, gadżety i komplet wiadomości organizacyjnych odnośnie Festiwalu. Obiecali przyjazd! 

Łukasz Fuglewicz, Ambasador Festiwalu Biegów



5 km o kulach. „Uparta” Paulina Lipska-Mazurek

$
0
0

Paulina Lipska-Mazurek zaledwie trzy miesiące temu cieszyła się z wygranej w Biegu Konstytucji 3 Maja. Teraz, wracając do formy po operacji kolana, nie wyobrażała sobie, żeby nie wziąć udziału w kolejnej odsłonie Warszawskiej Triady Biegowej. W sobotę, idąc o kulach, przemierzyła 5 km trasę i została cichą bohaterką 28. Biegu Powstania Warszawskiego.

To był przykład wielkiej ofiarności i uczestnictwa dla samej idei. Zazwyczaj Paulina Lipska - Mazurek walczy o najwyższe lokaty, a trasy pokonuje w czasie o których marzy niejeden mężczyzna. Biegaczka przez dwa lata z rzędu była „Najlepszą Polką” Cracovia Maratonu (2016, 2017 - red). Swój rekord życiowy na królewskim dystansie ustanowiła zresztą właśnie w stolicy Małopolski - 2:50:15. W maju zdołała też poprawić rekord życiowy na 10 km-– 36:45. Wszystko to łącząc sport z pracą w dużej korporacji.

Od pewnego czasu w bieganiu przeszkadzał jej problem z kolanem. Chcąc dalej poprawiać wyniki, musiała poddać się zabiegowi artroskopii. Już chwilę po ukończeniu Biegu Konstytucji 3 Maja zapowiadała, że w lipcu czeka ją operacja. Nie zniechęciło jej to od udziału w Biegu Powstania Warszawskiego. 25-latka maszerując o kulach, trasę pokonała w 52:02 i była trzecią panią... od końca.

- Bardzo lubię ten bieg. Chciałam tu być i uczestniczyć w tym wydarzeniu. Myślałam, że po dwóch tygodniach będę w stanie już truchtać, ale widzę, że będę potrzebowała nieco więcej czasu. Uparłam się jednak. W piątek miałam zdjęte szwy i chodzę już bez kul. Wzięłam je jednak na trasę, tak na wszelki wypadek. Przydały się, od 3 km szłam już tylko o kulach. Ciesze się, że się udało, ale stawiałam 50 na 50, że nie dotrwam – mówiła nam na mecie sobotniego biegu Paulina Lipska-Mazurek.

Biegaczka miała sporo czasu, żeby zapoznać się z nową trasą biegu. - Bardziej odpowiada mi trasa w Śródmieściu, jakoś bardziej działa na wyobraźnię. Oczywiście jak ktoś chciał powalczyć o wynik, to nowa trasa jest dobra do szybkiego biegania. Były zakręty 180 stopni, ale było też totalnie płasko - oceniła warszawska maratonka.

Przyznała z uśmiechem, że po tym starcie jeszcze bardziej szanuje wszystkich, którzy uprawiają nordic walking, bo to wymagająca konkurencja. Póki co nie planuje jednak zmiany dyscypliny. W planach ma za to start w jesiennym maratonie.

- Udało mi się dostać do Frankfurtu, do elity „B”. Jeśli ruszę z treningami do połowy sierpnia, to wystartuje w Niemczech. Jak nie, to zrezygnuje z maratonu na jesień. Uważam, że szanse na start są duże i jest już dobrze z nogą. Początki były trudne, bo kolano się nie goiło, ale przeprosiłam się z tabletkami przeciw zapalnymi – wyjasniła biegaczka.

W 28. Biegu Powstania Warszawskiego wzięła udział rekordowa liczba 10 424 uczestników, z czego 3 629 ukończyło bieg na 5 km.

RZ


Lekkoatletyczne ME bez Rosji. Jest poprawa, ale...

$
0
0

IAAF podtrzymała zawieszenie Rosyjskiej Federacji Lekkoatletycznej (RUSAF) w prawach członka i nie dopuściła reprezentacji Sbornej do udziału w sierpniowych Mistrzostwach Europy w Lekkiej Atletyce, które odbędą się w Berlinie.

IAAF dostrzega poprawę sytuacji w kluczowych kwestiach związanych z wyjaśnieniem i zakończeniem procederu systemowego dopingu w Rosji. W części spraw postęp jest „znacznie wyższy, a nawet wykraczający daleko” poza to, co oczekiwano, ale do przywrócenia Rosjan do rywalizacji pod narodową flagą niezbędna jest zgoda i jednomyślna decyzja wszystkich członków IAAF. A takiej wciąż nie ma.

– Wciąż są luki, które trzeba wypełnić – powiedział Sebastian Coe, szef IAAF. Podkreślił, że progres został poczyniony w kluczowych obszarach (tzw. reinstatement criteria) , ale nie we wszystkich.

Rune Anersen, który stoi na czele zespołu ds. dopingu w Rosji dodał, że chodzi o 3 kryteria:

  • RUSAF musi pokryć wszystkie koszty, jakie IAAF poniósł w związku z ujawnieniem i śledztwem w sprawie dopingu w Rosji
  • Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) musi uzyskać ponownie certyfikację Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), z kluczowym uznaniem wiodącej roli Ministra Sportu Rosji w szprycowaniu rosyjskich sportowców
  • rosyjskie władze muszą udostępnić próbki dopingowe sportowców, które trafiły do laboratorium w Moskwie w okresie 2011-2015.

Rosja konsekwentnie zaprzecza, że w tym kraju istniał program systemowego dopingu sportowców, a co potwierdziło śledztwo prawnika Richarda McLarena.

RUSAF zostało wykluczone z IAAF jesienią 2015 r. Rosyjscy sportowcy mogą startować w imprezach mistrzowskich rozgrywanych pod patronatem federacji, ale muszą poddać się procedurze antydopingowej, i tylko pod neutralną flagą.

red.


Koniec z kupowaniem biegaczy?

$
0
0

Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych IAAF ogłosiło nowe ramy programu zmiany obywatelstwa lekkoatletów. Poprzednie prowadziły do nadużyć.

Kenijczycy biegający dla Turcji, seryjnie wygrywający mistrzostwa Europy w biegach przełajowych. Afrykańczycy biegający np. dla Kataru czy Bahrajnu w mistrzostwach Azji. To stały element lekkoatletycznej rzeczywistości. Wkrótce ma się to zmienić.

Wg nowych przepisów, aby móc reprezentować nową ojczyznę – kraj członkowski IAAF, zawodnik będzie musiał odczekać minimum 3 lata. Nie będzie to jednak proces automatyczny – każda zmiana federacji będzie opiniowana przez specjalną komórkę IAAF. Pod uwagę wzięte zostaną m.in. gratyfikacje, jakimi kraje kuszą sportowców.

Każdy sportowiec będzie mógł zmienić obywatelstwo – w ujęciu sportowym – tylko raz. Dodatkowo z procedury zmiany narodowości wykluczono sportowców w wieku 20 lat i młodszych.

Przepisy wchodzą w życie w trybie natychmiastowym. Rozpatrywanie już złożonych aplikacji zostanie przyspieszone. W procesie zmiany obywatelstwa – sportowego – każdorazowo będą musiały uczestniczyć narodowe federacje lekkoatletyczne. Pojawią się też nowe formularze w tym zakresie.

Źródło: IAAF


Pobiegła półmaraton z… trojką dzieci. Pobiła rekord świata

$
0
0

Mama przytuli, zrobi ulubiony posiłek, poczyta do snu. Pobiegnie też z dziećmi półmaraton, i to w rekordowym czasie!

34-letnia Amerykanka Cynthia Arnold wykazała się nie tylko doskonałą kondycją, ale też i ogromną siłą. W połowie lipca czterokołowy, szeroki „rydwan” mknął po ulicach miasta Missoula w stanie Montana. Mama ze swoimi pociechami, w wieku od 11 miesięcy do 6 lat, uzyskała wynik 1:29:08. Jest to nowym rekord Guinnesa w kategorii potrójnych wózków dziecięcych.

Poprzedni najlepszy czas należał do rodaczki Ashlee Eskelsen, która w marcu w Alabamie uzyskała wynik 1:47:32. Żeby ustanowić obecny rekord, trzeba było biec średnim tempem 4:13 min/km.

Informacja o tym wyczynie ujrzała światło dzienne m.in. za sprawą rekordzistki USA w maratonie - ale już bez wózka - Deeny Kastor, która nominowała Cynthii Arnold do miana mamy roku.

Zawody w Missoula muszą sprzyjać bieganiu z wózkiem. W zeszłym roku matka ośmiorga dzieci Theresa Marie Pitts także ustanowiła tam rekord Guinnesa w biegu z potrójnym wózkiem, ale w maratonie. Uzyskała czas 4:25:37. Na ponad 42-kilometrową wyprawę zabrała trojkę najmłodszych dzieci.

Obecny „wózkowy” rekord na królewskim dystansie wynosi 4:06:33 i należy do Ann Marie Cody z tegorocznego Modesto Marathon.

RZ


Kolejni biegacze w Grupie Sportowej ORLEN

$
0
0

Grupę Sportową ORLEN wzmocnili nowi zawodnicy – utytułowani mistrzowie, wielokrotni medaliści i największe nadzieje polskiego sportu. Paliwowy koncern będzie ich wspierał m.in. w rywalizacji o udział w Igrzyskach Olimpijskich 2020 w Tokio. Inicjatywa rozszerzenia Grupy zrodziła się w wyniku współpracy PKN ORLEN oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Obecni na konferencji Daniel Obajtek, Prezes Zarządu PKN ORLEN oraz Witold Bańka, minister sportu i turystyki zaznaczyli, że Grupa Sportowa ORLEN to projekt otwarty, a objętych nim zawodników będzie więcej.

– Dodatkowe, indywidualne wsparcie utalentowanych zawodników jest niezwykle istotnym elementem budowania spójnej strategii rozwoju polskiego sportu, zwłaszcza w kontekście igrzysk olimpijskich. Myślimy o jego kształcie w perspektywie długoterminowej. Niezwykle mnie cieszy, że dzięki zaangażowaniu PKN ORLEN możemy coraz efektywniej tę strategię realizować. Jestem przekonany, że nasze wspólne działania znacząco przyczynią się do efektownych sukcesów nowych członków Grupy i zapisania przez nich kolejnych pięknych kart w historii polskiego sportu – mówi Witold Bańka, minister sportu i turystyki.

Grupa Sportowa ORLEN to projekt zrzeszający najlepszych polskich zawodników – wśród nich są takie lekkoatletyczne sławy jak Anita Włodarczyk, Piotr Małachowski czy Paweł Fajdek. Do grona wielokrotnych medalistów igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy dołączyły kolejne nazwiska. Nowych zawodników zaprezentowano na konferencji prasowej PKN ORLEN w atrium budynku SENATOR w Warszawie.

– Od lat jesteśmy głównym partnerem sportu w Polsce. Współpracujemy zarówno ze sportowcami indywidualnymi, jak i reprezentacjami narodowymi. Lekkoatletyka zajmuje szczególne miejsce, będąc z jednej strony nośnikiem bliskich nam wartości, z drugiej zaś obfitując w znakomite wyniki polskich zawodników. Wierzymy, że wsparcie, jakiego udzielamy, przełoży się na kolejne sukcesy na imprezach międzynarodowych, a tym samym na rozwój polskiego sportu, jak i pojawienie się następców dzisiejszych mistrzów – mówi Daniel Obajtek, prezes PKN ORLEN S.A.

Elitarne grono Grupy Sportowej ORLEN wzmocnili m.in. Łukasz Krawczuk, Jakub Krzewina, Rafał Omelko i Karol Zalewski, złoci medaliści i rekordziści Halowych Mistrzostw Świata w sztafecie 4x400 m (Birmingham 2018), srebrny medalista Mistrzostw Świata w skoku o tyczce Piotr Lisek (Londyn 2017), Mistrzyni Europy w biegu na 1500 m Angelika Cichocka (Amsterdam 2016) czy Agata Ozdoba-Błach, wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy w judo. Kandydatów do przystąpienia do Grupy rekomendowało Ministerstwo Sportu i Turystyki.

– Chcemy za pomocą takich inicjatyw zapewnić utalentowanym zawodnikom komfort przygotowań – mówi Witold Bańka i  dodaje – Zależy nam, żeby dodatkowe, pozazwiązkowe wsparcie trafiało do coraz większej liczby sportowców. Docelowo chcielibyśmy, żeby w 2019r. było nim objętych około 300 zawodników – łącznie w ramach indywidualnych umów sponsorskich ze SSP oraz programu Team100, który już dziś liczy 202 członków. To element szerszej strategii, tworzenia przemyślanej piramidy szkoleniowej – zaznacza minister.

W skład Grupy Sportowej ORLEN wchodzi dziś 20 sportowców. Jej głównym celem jest wsparcie działalności sportowej zawodników, szczególnie w przygotowaniach do letnich Igrzysk Olimpijskich w 2020 r. w Tokio.

Obecni Zawodnicy Grupy Sportowej ORLEN:

  • Patryk Adamczyk
  • Maria Andrejczyk
  • Iga Baumgart-Witan
  • Sylwester Bednarek
  • Angelika Cichocka
  • Martyna Dąbrowska
  • Paweł Fajdek
  • Aleksandra Gaworska
  • Małgorzata Hołub-Kowalik
  • Łukasz Krawczuk
  • Jakub Krzewina
  • Piotr Lisek
  • Piotr Małachowski
  • Oktawia Nowacka
  • Rafał Omelko
  • Agata Ozdoba-Błach
  • Justyna Święty-Ersetic
  • Anita Włodarczyk
  • Patrycja Wyciszkiewicz
  • Karol Zalewski

źródło: MSiT


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>