Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Ultra-Trail World Tour już na półmetku. Prowadzą...

$
0
0

Za uczestnikami cyklu Ultra Trail World Tour już pół roku zmagań. Zaczęli w styczniu w Hongkongu i przebiegli do tej pory trasy 13 biegów. Przed nimi jeszcze 8 możliwych startów.

W rankingu zawodników, z dorobkiem 1865 punktów prowadzi Pau Capell. Hiszpan, który ubiegłoroczne zmagania zakończył na drugiem miejscu, w tym roku wystartował już trzykrotnie. Capell zaczął biegać górskie ultramaratony ze wskazań lekarskich, po poważnej kontuzji. Porzucił dla nich piłkę nożną i triathlon. Pierwszy raz bieg wygrał w 2013r., zaledwie rok po kontuzji. W tym roku wygrał Transgrancanarię, a Lavaredo Ultra i UTMF zakończył na drugim stopniu podium.

Drugie miejsce w rankingu należy do Dylana Bowmana. Amerykanin wystartował w UTWT na razie dwukrotnie i obydwa biegi wygrał. Był najszybszym finiszerem na mecie UTMF, gdzie dwa lata wcześniej z powodu pogody przerwano bieg. Bowman był wtedy na prowadzeniu, tyle że mocno skrócony dystans nie dawał punktów. W tym roku, gdy bieg wrócił do kalendarza, na jego trasę wrócił też Bowman i dokończył to, co wtedy zaczął. Z kolei na początku roku wygrał Tarawera Ultra.

Trzecie miejsce z dorobkiem 1240 zajmuje dobrze znany w Polsce Litwin Gediminas Grinius. Zawdzięcza to świetnemu startowi w Maratonie Piasków, gdzie zajął piąte miejsce. W MIUT był trzynasty.

Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem, na 11 miejscu jest Krystian Ogły. W Maratonie Piasków był dwunasty, w Transgrancanarii zajął 30. miejsce, a mecie UTMF – 18. miejsce

Wśród pań liderki są dwie. Kelly Wolf i Courney Dauwalter zebrały do tej pory 1700 punktów. Pierwsza zrobiła to, wygrywając UTMF i Western States. Druga triumfowała na mecie Tarawera Ultra i Lavaredo Ultra Trail.

LUT na drugim miejscu i Hong Kong 100 na pierwszym, ukończyła Yao Miao, która z dorobkiem 1565 punktów zajmuje trzecie miejsce w rankingu.

Najwyżej sklasyfikowaną Polką jest Anna Mączka, która po startach w Trangrancanarii, MIUT i LUT, zajmuje 31. miejsce.

Zmiany w rankingu pojawią już w najbliższy weekend. Dzisiaj zawodnicy mają przed sobą start w Eiger Ultra Trail.

Strona cyklu: www.ultratrail-worldtour.com

IB


 


Eiger Ultra: Mocna elita, dużo Polaków

$
0
0

W sobotę o 4:00 rano wystartuje 600 uczestników kolejnej odsłony cyklu UTWT – Eiger Ultra. Do pokonania będą mieli 101 km i 6700m przewyższeń. W nagrodę - bajkowe pejzaże. 

W tym roku na linii startu staną m.in. ubiegłoroczny zwycięzca Stephan Hugenschmidt, zwycięzca z 2015 r., Urs Jenzer i lider cyklu UTWT - Pau Capell. Do Szwajcarii wybiera się również trzeci zawodnik cyklu Gediminas Grinius. Spotka tam m.in. trzeciego zawodnika UTMF Setha Swansona czy 16 zawodnika Lavaredo Ultra Trail - Sange’a Sherpę.

Wśród kandydatek do zwycięstwa, organizatorzy wymieniają m.in. triumfatorkę z 2015 r. Caroline Chaverot. Jednak Francuska prawdopodobnie nie wystartuje w tym biegu. Od dłuższego czasu zmaga się z chorobami, a zamiast poprawy stanu zdrowia jest pogorszenie. Zwyciężczyni UTMB z 2016 r. wprawdzie w tym roku startowała już w Szwajcarii, i to z powodzeniem, ale po niedawnym Mont Blanc Marathon zrezygnowała nawet z biegów treningowych. Niedawno wydawało się, że uporała się już boreliozą i innymi problemami, ale na jej powrót do formy trzeba będzie jeszcze poczekać.

W formie jest za to Denise Zimmermann – czwarta zawodniczka Eiger Ultra sprzed roku. W biegu wystartuje również już po raz szósty Helene Ogi, która przed rokiem zakończyła zmagania na trzecim miejscu.

Na liście zawodniczek z elity widnieją również Kathrin Goetz - trzecia zawodniczka Lavaredo Ultra, Cat Bradley - zwyciężczyni Western States z 2017r. i Megan Kimmel - druga zawodniczka ubiegłorocznego Glen Coe Skyline i zwyciężczyni Mont-Blanc Marathon.

We wszystkich biegach imprezy weźmie udział 50 Polaków. 20 z nich wystartuje w 101-kilometrowym głównym biegu. Według listy startowej na trasie pojawią się:

  • Marcin Pleti
  • Jacek Szydłowski
  • Grzegorz Sokalski
  • Robert Wajda
  • Robert Gierula
  • Marcin Orłowicz
  • Marcin Miller
  • Rafał Kruzel
  • Jaromir Krzyszczak
  • Wojciech Lubieński
  • Maciej Walczak
  • Leszek Plawecki
  • Adam Kokotkiewicz
  • Krzysztof Kozioł
  • Krystian Pietrzak
  • Bogumił Foland
  • Piotr Kobierski
  • Kamil Dąbrowski
  • Piotr Buga
  • Krzysztof Kaiser

Strona imprezy: www.eigerultratrail.ch/en

IB


Iwona Bernardelli mamą Mateuszka. "Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie!"

$
0
0

„Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie!”– to były pierwsze słowa Iwony Bernardelli, gdy zaczęliśmy telefoniczną rozmowę. Wystarczy zresztą spojrzeć na zdjęcia i bezmiar szczęścia rysujący się na twarzy młodej Mamy…

Ale łatwo nie było. Mateusz Bernardelli urodził się 5 lipca o godzinie 6:35, miał 51 cm długości i ważył 3450 gramów. Według badań usg miał być nawet większy, więc przy gabarytach filigranowej Iwony bardzo prawdopodobne było cesarskie cięcie. Tak się też wszystko odbyło, zwłaszcza, że… Mateuszek bardzo zaskoczył lekarzy. – Poród trwał dwie doby, lekarze nie zorientowali się, że akcja się rozpoczęła. Nie odeszły wody, bo mały tak się ułożył, że wszystko zasłonił. A gdy w końcu się wylały, dla bezpieczeństwa dziecka nie czekaliśmy z decyzją o cesarskim cięciu – relacjonuje tatuś, także znany biegacz Michał Bernardelli.

– Pierwszy dzień po porodzie był dla mnie dosyć ciężki: rana bolała, nie mogłam wstawać – mówi Iwona. – Ale z dnia na dzień jest coraz lepiej, mogę już teraz Mateuszka nosić i wszystko idzie ładnie do przodu – szybko dodaje młoda mama.

Trudy pierwszych dni macierzyństwa nie mają wpływu na samopoczucie najlepszej polskiej maratonki.  – Od samego początku jestem na „tak”, Michał śmieje się, że ominął mnie „baby blues”. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę, że to wszystko wiąże się z dużą odpowiedzialnością, dbaniem o tego małego człowieczka. Wiem co muszę robić, znam swoje obowiązki i nie narzekam, że się na przykład nie wysypiam, ciągle trzeba przewijać, bo a to siku, a to kupka… Najważniejsze dla mnie, że już jesteśmy wszyscy razem!– cieszy się Iwona Bernardelli.

A Michał… Jak oaza spokoju! – To wszystko trwało tyle czasu, że niespecjalnie miałem okazję do wybuchu euforii. Na dodatek podczas „cesarki” nie mogłem być przy Iwonie, bo to sala operacyjna, więc kiedy już mi pokazali urodzonego, umytego małego, przyjąłem to dość spokojnie – śmieje się Michał. – Najgorzej teraz mam ze spaniem. Śpię wprawdzie tyle, co do tej pory, tyle że… na raty. A to jest masakra! Wstaję prawie co godzina, bo staram się podawać dziecko Iwonie, żeby jak najmniej je nosiła. Ale z resztą radzę sobie super, nie boję się myć małego, przewijać, przebierać, wczoraj nawet skręciłem dla niego łóżeczko, więc śpi już w swoim – mówi dumny. A Iwona potwierdza: – Michał to tata na złoty medal olimpijski! – mówi z przekonaniem. – Bardzo mi pomaga! To jest niezbędne, bo muszę w okresie połogu zadbać także jak najbardziej o siebie, by rana po „cesarce” jak najszybciej się zagoiła, patrząc w kontekście mojego powrotu do biegania.

Tematu powrotu do sportu nie da się, oczywiście, uniknąć. – Powiedziałam Ci kiedyś, jeszcze będąc w ciąży, że po urodzeniu synka chciałabym wystartować w Biegnij Warszawo, który bardzo lubię (w tym roku BW jest 7 października, 3 miesiące po narodzinach Mateusza – red.). Teraz już wiem, że po takim długim, męczącym porodzie muszę te plany zweryfikować. Przez przynajmniej 2 miesiące nie będę mogła biegać, muszę obserwować mięśnie brzucha i proces gojenia się rany. Nie mam więc żadnych konkretnych planów poza tym, że na pewno wrócę do biegania i to do szybkiego biegania. Zrobię to jednak pod ścisłą kontrolą lekarza i fizjoterapeuty, nie za szybko i nie za wszelką cenę. Do igrzysk w Tokio jest jeszcze sporo czasu, nie ma się gdzie spieszyć! – zapewnia Iwona Bernardelli.

​Piotr Falkowski


Startuje Ultra Sierra Nevada. Magda Łączak faworytką?

$
0
0

Już w najbliższy weekend odbędzie się piąta edycja Ultra Sierra Nevada w hiszpańskiej Andaluzji w ramach której biegacze będą zmagać się z czterema dystansami do wyboru: Urban, Maraton, Trail i Ultra. Na starcie najdłuższego dystansu zobaczymy eksportową parę Salomon Suunto Teamu: Magdalenę Łączak i Pawła Dybka. Miejscem startu będzie zabytkowe, historyczne centrum Granady, pod murami legendarnej Alhambry. Metą zaś ośrodek narciarski w górach Pradollano.

  

W ubiegłorocznej edycji Ultra Sierra Nevada wzięło udział ponad 1000 osób reprezentujących aż 38 krajów, oczywiście w zawodach nie mogło zabraknąć naszych rodaków, z których najlepiej zaprezentowała się Natalia Haczyk, zajmując szóste miejsce wśród kobiet na najdłuższym dystansie. Tegoroczna edycja zapowiada nie tylko wzrost frekwencji, ale jeszcze większe umiędzynarodowienie imprezy. Tym razem mamy też mieć prawo większe apetyty. Magda Łączak, która w tym roku reprezentuje stabilną, bardzo wysoką formę, jeśli tylko pobiegnie „swoje” może się spokojnie włączyć do walki o czołowe lokaty.

Podobnie jest z Pawłem Dybkiem, który po czerwcowej kontuzji, a potem kontrolnym staracie w ramach Zugspitze Ultratrail powinien dojść już do swojej dobrej dyspozycji. Dla Magdy i Pawła bieg będzie jednak stanowił duże wyzwanie, nie często bowiem nasi zawodnicy brali udział w zawodach gdzie wbiega się na wysokość 3100 metrów nad poziomem morza, a tyle właśnie wynosi wysokość najwyższczego na trasie szczytu Veleta. Cały dystans zawodów wynosi 103 km, a na trasie czeka zawodników ponad 6 000 metrów podejścia. Co więcej start będzie odbywał się o północy. Co prawda Magda i Paweł to bardzo doświadczeni ultrasi, ale dawno w takiej formule nie startowali.

W zeszłym roku najdłuższą trasę najszybciej pokonał Miguel Heras, mimo kontuzji palca jakiej doznał już na 15 km. Utytułowany Hiszpan pokonał trasę w czasie 12 godzin i 23 minut. Wśród kobiet najszybsza była Francuzka Melanie Rousset, która pokonała trasę w czasie 15 godzin i 41 minut.

Poniżej informacja o wszystkich biegach USN:

URBAN

  • Dystans: 6 km/+274m
  • Termin i miejsce: 13 lipca / Granada
  • Start: 22:00
  • Limit czasu: 1:30

MARATON

  • Dystans: 42 km/+2400
  • Termin: 14 lipca
  • Start: 07:00/ Quéntar
  • Limit czasu: 10 godzin

TRAIL 62

  • Dystans: 62 km/+3750
  • Termin: 14 lipca 2018 r.
  • Start: 5:00 / Beas de Granada
  • Limit czasu: 15 godzin

Ultra 103

  • Dystans: 103 km/+6060 m
  • Termin: 14 lipca
  • Start: 00:00 / Paseo del Salón, Granada
  • Limit czasu: 25 godzin

Warto nadmienić, że na dystansie Maratonu zobaczymy Roberto Hernandeza Herasa, jednego z najbardziej utytułowanych hiszpańskich kolarzy szosowych, czterokrotnego zwycięzcę jednego z najważniejszych wyścigów kolarskich świata - Vuelta a España, który po zakończeniu kariery kolarskiej skupił się na biegach trailowych.

Trzymamy kciuki za na naszych rodaków.

Przemysław Ząbecki

fot. Magda Łączak / Paweł Dybek / Runandtravel.pl


Puchar Świata w Londynie vs. Diamentowa Liga w Rabacie. Kogo i gdzie zobaczymy?

$
0
0

W weekend w Londynie osiem reprezentacji, w tym Polska, zmierzy się w Pucharze Świata w Lekkiej Atletyce (Athletics World Cup). Imprezę porównać można do Pucharu Sześciu Narodów rozgrywanego w rugby, gdy za jajowatą piłką uganiają się najsilniejsze europejskie reprezentacje. Ale czy faktycznie wszystkie reprezentacje przyjadą w najmocniejszych składach?

Athletics World Cup to kolejny pomysł na uatrakcyjnianie zawodów lekkoatletycznych, choć bardziej powrót do przeszłości i wskrzeszenie meczów międzypaństwowych. Starsi kibice wspominają je z łezką w oku, ale młodsi nie mają prawa pamiętać, chyba, że z materiałów archiwalnych.

O tym, że IAAF chce iść w tym kierunku pokazały m.in zawody Nitro Athletics z 2017 roku, promowane przez samego Usaina Bolta. W imprezie wzięło udział wówczas 5 reprezentacji: Anglia, Nowa Zelandia, Australia, Japonia i Chiny, a jako 6 wystąpiła drużyna gwiazd dowodzona przez legendarnego Jamajczyka. Zawodnicy mierzyli się w sprinterskich pojedynkach, często na nietypowych dystansach, np. 60 m i 150 m czy w sztafetach mieszanych.

W Londynie zmagania na bieżni toczyć będą się na dystansach od 100 m do 1500 m, a także w sztafetach 4 x 100 i 4 x 400 m. Miłośnicy biegów długich mogą tylko żałować, że w programie nie ma czegoś dla nich. Ale jest to oznaka pewnego rozwijającego się trendu. W przyszłorocznych 2. Igrzyskach Europejskich, które odbędą się w Mińsku, także postawiono na nowy format zawodów, składający się z biegów na 100 m, 110/100 m ppł i sztafet mieszanych. Nazwano je „Nową Dynamiczną Lekką Atletyką”. Państwa rywalizować będą w meczach złożonych z 6 reprezentacji.

Wróćmy jednak weekendowej imprzey.

Sporą niespodzianką nieobecność w drużynie gospodarzy Laury Muir w biegu na 1500 m - halowej wicemistrzyni świata na tym dystansie. Jest to jedna z największych gwiazd na Wyspach, a dwa złote medale wywalczone w Belgradzie podczas Halowych Mistrzostw Europy, na 1500 i 3000 m potwierdzają jej status. Pod nieobecność młodej, ale już utytułowanej biegaczki swoją szanse otrzymała 20-letnia Jemma Reekie, której rekord życiowy to 4:09.10.

Zabraknie też Lynsey Sharp– mistrzyni Europy z 2012 roku, która w piątek wystartuje w podczas mityngu Diamentowej Ligi w Rabacie na 800 m. W Maroko, w biegu na setkę, wystartują też Reeca Prescod (10.03) i Chijndu Ujah– mistrz świata w sztafecie 4 x 100 m (9.96 – red). Do mocnych ogniw Brytyjczyków należy na pewno płotkarz Andrew Pozzi - halowy mistrz Europy w biegu na 60 m ppł,

Na kłopot bogactwa z pewnością nie narzekają Amerykanie, którzy są faworytami do zwycięstwa w zawodach. Nawet jeśli do Londynu nie przyjadą czterej czołowi sprinterzy tego kraju (!). Noah Lyles, Christian Coleman, Ronie Baker i Michael Rodgers wystartują w piątek w Diamentowej Lidze. Do brytyjskiej stolicy wybierają się za to Kendal Williams - mistrz świata juniorów z 2014 roku, który posiada najlepszy wynik w karierze wynoszący 9.99 sek., oraz jego rodaczka Ashley Henderson posiadająca życiówkę 10.96.

Na 800 m wystartuje też Clayton Murphy– brązowy medalista olimpijski z Rio de Janeiro. Na 1500 m USA wystawia Kate Grace, która podczas igrzysk w Rio w finałowym biegu na 800 m była 8, plasując się za Joanną Józwik. W Rabacie na 1500 m wystartuje też znany Amerykanin Matthew Centrowitz, który zmierzy się na bieżni z Marcinem Lewandowskim. Nasz reprezentant wystartować ma też w Londynie.

Znamy skład Reprezentacji Polski na Puchar Świata w Lekkiej Atletyce

Do sprawy poważnie podeszła Jamajka. Ojczyznę reggae reprezentować będą m.in. Elain Thompson - mistrzyni olimpijska z Rio w biegach na 100 i 200 m, Stephanie Ann McPherson - wicemistrzyni olimpijska i mistrzyni świata w sztafecie 4 x 400 m, czy Shericka Jackson - brązowa medalistka olimpijska na 400 m i srebrna w drużynie. Oczywiście można narzekać, że „stumetrowiec” Tracey Tyquendo, legitymujący się wynikiem 10.07 sek, to „nie ta liga” jak wielcy poprzednicy np. Bolt, czy Powell, ale taki wynik powinien pozwolić na zajęcie przyzwoitej lokaty w pucharowych zmaganiach (te przeliczane są na punkty).

Również dwóch Jamajczyków: Nathon Allen - wicemistrz olimpijski w sztafecie 4 x 400m z Rio i 20-letni Akeem Bloomfield, pobiegną w Diamentowej Lidze na dystansie 400 m. Czeka ich tam przedsmak Athletics World Cup, bo zmierzą się z reprezentantami USA Paulem Dedewo i Michaelem Cherry oraz Brytyjczykiem Matthew Hudsonem-Smithem,

W reprezentacji Niemiec zabraknie mającej polskie korzenie Pameli Dutkiewicz, brązowej medalistki mistrzostw świata z Londynu, która... startuje w Diamentowej Lidze. Zamiast niej w biegu na 100 m ppł wystąpić ma Nadine Hildebrand. Podczas igrzysk w Rio płotkarka ta doszła tylko, albo aż do półfinałów.

W zmaganiach na 1500 m zabraknie znanej choć dopiero 21-letniej Konstanze Klosterhalfen– halowej wicemistrzyni Europy z 2017 roku. Zastąpić ma ją studentka psychologi Caterina Granz, posiadająca rekord życiowy wynoszący 4:08.12. Nasi zachodni sąsiedzi na pewno liczą na szybkość Lucasa Jakubczyka, który jak do tej pory największe sukcesy odnosił w sztafetach, oraz 22- letniej Lisy Marii Kwayie, której najlepszy wynik w karierze wynosi 11.29.

Podczas Athletics World Cup zmierzą się ze sobą Polska, USA, Jamajka, Francja, RPA, Chiny, Francja oraz Niemcy. Impreza potrwa 2 dni. Pula nagród to 2 mln dolarów, 450 tys. dolarów do podziału przewidziano dla zwyciezców, 100 tys. dolarów dla najsłabszego zespołu. Zawodnicy, którzy zajmą ostanie miejsca w swoich konkurencjach mają otrzymać wypłaty co najmniej dwa razy wyższe niż w Diamentowej Lidze

Transmisje na żywo z Londynu będzie można zobaczyć w kanałach TVP. Obszerne podsumowania obu dni zmagań jeszcze w weekend w naszym portalu – zapraszamy!

RZ

fot. Athletics World Cup


Hardrock 100: Dynamiczne zmiany na trasie i liście startowej

$
0
0

Na tydzień przed startem sytuacja zarówno na trasie jak i na liście startowej Hardrock 100 dynamicznie się zmienia.

Najpierw problemem organizatorów były pożary. Jeden z nich postawił pod znakiem zapytania całą imprezę. Teraz trasę niszczą ulewne deszcze. Gwałtowna burza, która przeszła w okolicy trasy w minioną niedzielę, ponownie wymusiła na władzach regionu zamknięcie części dróg dojazdowych.

Zanim więc 20 lipca pojawią się na starcie zawodnicy, organizatorzy przy pomocy samych biegaczy, próbują doprowadzić szlak do stanu pozwalającego na bieganie.

Do ostatniej chwili zmienia się również stawka biegaczy. Ze startu zrezygnował Kilian Jornet, który uznał, że Hardrock 100 to zbyt trudna i zbyt długa trasa do zrobienia zaledwie 4 miesiące po złamaniu.

Z listy startowej zniknął również Mike Foote. Przyczyną jest przemęczenie startami i treningami. Drugi w ubiegłym roku i w 2016r. zawodnik potrzebuje regeneracji i czasu. W swoich wyjaśnieniach wspomina o napadach depresji i zaburzeniach odżywiania.

W biegu nie weźmie również udziału Adam Campbell, który ten bieg w 2015r. ukończył na trzecim miejscu.

W rywalizacji mężczyzn pojawią się z to: Xavier Thevenard - specjalista od biegów alpejskich, który w 2016 r. zakończył Hardrock 100 na trzecim miejscu, Jeff Browning - piąty zawodnik Western States, który decyzję o starcie podjął zaledwie kilka dni temu, i John Fegyveresi, którego nazwisko nie jest tak znane, jak innych amerykańskich ultramaratończyków, ale to finiszer Barkley Marathons, więc żadne trudy nie są mu straszne.

Wśród pań nie zobaczymy Andrei Huser, która zrezygnowała ze startu z powodów zdrowotnych. Wystartuje za to Nikki Kimball. Ta biegaczka, podobnie jak Mike Foote zmaga się z depresją. Jest jednak trzykrotną zwyciężczynią Western States i triumfatorką UTMB z 2007r.

Do USA wybiera się również Karoni Niwa. Japonka zakończyła tegoroczny UTMF na 2 miejscu. Lavaredo Ultra na 12 a zeszłoroczny UTMB na 4. Może sprawić niespodziankę.

Niestety w tym roku, w biegu nie startują Polacy.

Strona imprezy: http://hardrock100.com

IB


Startuje cykl CITY TRAIL onTour

$
0
0

16 lipca w Lublinie rozpocznie się wakacyjny cykl biegów przełajowych CITY TRAIL onTour. Będzie się składał z 10 biegów na 5 km. Zawody zostaną zorganizowane w Lublinie, Warszawie, Olsztynie, Gdańsku, Bydgoszczy, Szczecinie, Poznaniu, Wrocławiu, Katowicach i Łodzi. 

CITY TRAIL onTour to letnia odsłona największego cyklu biegów przełajowych w Polsce – Grand Prix CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden, który odbywa się w trakcie sześciu jesienno-zimowych miesięcy. Wakacyjne biegi różnią się od Grand Prix kilkoma zasadniczymi elementami.

- Przede wszystkim latem organizujemy tylko jeden bieg w każdej z naszych lokalizacji, a zimą tych imprez jest aż sześć, co łącznie daje sześćdziesiąt biegów. Druga zasadnicza różnica to fakt, że latem biegamy w dni powszednie – od poniedziałku do piątku, w godzinach popołudniowych, a jesienią i zimą zawody organizujemy w sobotnie i niedzielne poranki. Co warto podkreślić – w cyklu CITY TRAIL onTour nagradzamy zawodników od razu w dniu startu – na mecie każdy otrzymuje pamiątkowy medal, a najszybsi atrakcyjne nagrody – wyjaśnia Piotr Książkiewicz, organizator zawodów.

Plan każdej imprezy jest identyczny – o 17:00 rusza biuro zawodów, o godz. 17:30 rozpoczynają rywalizację dzieci (które biegają na dystansach od 300 m do 2 km), a o 19:00 na 5-kilometrową trasę ruszą dorośli. Godzinę po starcie biegu głównego jest w planie dekoracja i wręczenie nagród.

Opłata startowa za jeden bieg to 30 zł w przypadku płatności elektronicznej oraz 40 zł, jeśli zapisu dokonujemy w dniu zawodów. W CITY TRAIL Junior za udział w biegu trzeba zapłacić odpowiednio 10 lub 15 zł. Limit miejsc w biegu głównym wynosi w każdym z miast 500 osób. W cyklu dla dzieci i młodzieży nie ma ograniczenia liczby miejsc.

W CITY TRAIL onTour 2017 wzięło udział 4727 osób, w tym 3578 dorosłych i 1149 dzieci. Informacje o biegach można znaleźć na www.ontour.citytrail.pl.

Kalendarz biegów:

  • 16 lipca – Lublin, zalew Zemborzycki, okolice Kempingu Dąbrowa
  • 17 lipca – Warszawa, Las Młociński
  • 18 lipca – Olsztyn, Jezioro Długie
  • 19 lipca – Gdańsk, Trójmiejski Park Krajobrazowy, okolice AWFiS
  • 20 lipca – Bydgoszcz, Myślęcinek
  • 23 lipca – Szczecin, Jezioro Szmaragdowe
  • 24 lipca – Poznań, Lasek Marceliński
  • 25 lipca – Wrocław, Las Osobowicki
  • 26 lipca – Katowice, stawy Janina-Barbara
  • 27 lipca – Łódź, Park na Zdrowiu

źródło: CIty Trail on Tour


"Odgłos za plecami wywołuje emocje". Wataha biegaczy w lesie pod Częstochową [ZDJĘCIA]

$
0
0

Nocna Wataha opanowała lasy na pograniczu Częstochowy i Olsztyna. Po zmierzchu na leśne ścieżki ruszyło trzystu biegaczy. Wielu z nich wróciło tutaj dugi lub trzeci raz. Ci, którzy przyjechali po raz pierwszy, zgodnie zapewniają, że wrócą. Bo Wataha ma swój niepowtarzalny klimat, coś tajemniczego i nieuchwytnego… zupełnie jak wilk obecny na numerach startowych, koszulkach i medalach.

Zawodnicy mieli do pokonania 5 albo 10 km. Dla niektórych była to okazja do poprawienia lub ugruntowania swojej pozycji w klasyfikacji całorocznej cyklu, inni potraktowali bieg całkowicie rekreacyjnie: – Biegłam dzisiaj typowo rekreacyjnie. Pierwszy raz tak chciałam poczuć klimat, dystans i towarzystwo – mówiła Agnieszka Mikulska z Łodzi.

Nasza rozmówczyni z dumą prezentowała medal i koszulkę z głową wilka. – Musiałam mieć tę koszulkę, bo jest wyjątkowa z wilkiem. A że to moja pierwsza Wataha, medal z wilkiem, temat przewodni wilczy, koszulka też musiała być. Nocne bieganie ma w sobie coś takiego tajemniczego jak wilki. Każdy odgłos za plecami, obok, wywołuje emocje. Było super. Przyjechałam z koleżanką, bardzo nam się podoba i na pewno wrócimy – zadeklarowała.

Na bieg, mimo pechowej przygody wrócił Bogusław Radziejowski: - Biegłem tutaj na wiosnę. I wtedy, i dzisiaj, zaliczyłem na trasie z wywrotkę – przyznał, wskazując zakrwawione kolano. – Ale to drobiazg. Pewnie wrócę jesienią, jeśli się uda. Biegam od dwóch lat, uprawiam inne aktywności: chodzę z kijami, jeżdżę na rowerze, pływam. Wszystko dla zdrowia. Dzisiaj mogłem biec na życiówkę, ale w końcu wyszło rekreacyjnie. Trasa przyjemna, atmosfera też. Nie mam żadnych zastrzeżeń organizacyjnych.

W kwestii organizacji można tylko chwalić: trasa została oznakowana czytelnie, odblaskowymi znakami kierunkowymi i kilometrowymi, w newralgicznych punktach ustawiono wolontariuszy wskazujących drogę. Na uczestników, poza wilczymi medalami i gadżetami, czekały woda, gorąca kawa, herbata oraz zupa. Dekorację zwycięzców przeprowadzono tuż po zakończeniu biegu, bez zbędnego przedłużania.

Zwycięzcami trzeciego etapu Nocnej Watahy zostali: Miłosz Bik i Agnieszka Jeż na dystansie 10 km oraz Aleksander Zięba i Agnieszka Czyżewska na dystansie 5 km. Do końca tegorocznego cyklu pozostał jeszcze jeden etap – Nocna Wataha Jesień odbędzie się 19 października. Na zakończenie odbędzie się dekoracja zwycięzców klasyfikacji generalnej na obu dystansach oraz MIX (dwa starty po 5 km i dwa starty po 10 km). Na nagrody mogą także liczyć drużyny punktujące w klasyfikacji teamów.

KM



Burza na drodze do sukcesu. Polacy na Ehunmilaku niepocieszeni

$
0
0

Podczas tegorocznego Ehunmilaka, rozgrywanego w hiszpańskich górach w pobliżu Beasain, wygrała pogoda.

Gdy w wyższych partiach gór rozszalały się burze, na trasach zarówno 168-kilometrowego biegu głównego Ehunmilak i 88-kilometrowego g2haundiak, było jeszcze ok. 900 biegaczy i 1600 wolontariuszy. Wśród nich czworo Polaków. Ewa Majer, Jakub Cichecki i Piotr Mutrynowski startowali na 168 km. Bartosz Gorczyca brał udział w g2h. Nie udało im się dobiec do mety.

„Szybszy powrót do hotelu niż się spodziewałem...20km i organizator odwołuje bieg ze względu na potężne burze w wysokich partiach gór” - napisał na swoim profilu Bartek Gorczyca.

Ewa Majer miała na tym etapie nieco więcej kilometrów w nogach. Musiała zakończyć bieg kawałek po 50 kilometrze. Była wtedy liderką stawki.

Rekordzistka B7D 100km nie ma szczęścia do Kraju Basków. To był jej trzeci bieg na tej trasie. Gdy startowała tam po raz pierwszy nie ukończyła biegu z powodu zdartych stóp. Rok później startowała tam krótko po Lavaredo Ultra Trail, ale to nie brak regeneracji był przyczyną kłopotów a żołądek. Problemy trawienne i wymioty wyeliminowały ją z gry. Teraz z trasy przegnała ją burza. Jej rozrachunki z Ehunmilakiem pozostaną więc jeszcze niezałatwione.

Tymczasem organizatorzy, chociaż niepocieszeni koniecznością przeprowadzenia ewakuacji z trasy, mówią, że cały proces przebiegł bardzo sprawnie. Do zebrania biegaczy z trasy zostało użytych 40 pojazdów. Według organizatorów wszyscy bezpiecznie trafili do bazy zawodów.

 

IB


Magda Łączak rekordzistką Ultra Sierra Nevada!

$
0
0

Magdalena Łączak jako szósta zawodniczka mistrzostw świata w trailu i zwyciężczyni tegorocznej Transgrancanarii, była faworytką 100-kilometrowego biegu o 6 060m przewyższeń, rozgrywanego w hiszpańskiej Granadzie. Znów nie zawiodła.

Na trasie panowały upalne, typowo andaluzyjskie warunki, to jednak w niczym nie przeszkodziło czterokrotnej zwyciężczyni Biegu 7 Dolin w Krynicy. Magda przecięła taśmę jako pierwsza i dodatkowo poprawiła rekord trasy, który od teraz wynosi 14:36:28 (według jeszcze nieoficjalnych wyników)!

W momencie pisania tego tekstu nie ma jeszcze na mecie drugiej zawodniczki, ale na ostatnim punkcie kontrolnym Polka miała nad nią ok. godziny i 30 minut przewagi! Można więc śmiało powiedzieć, że zdominowała rywalizację kobiet. W klasyfikacji open zakończyła rywalizację na 14 miejscu.

Wśród panów nie miał sobie równych Miguel Angel Heras. On również był faworytem biegu, jako że przed rokiem wygrał tu, pomimo kontuzji. W tym roku obronił swój tytuł z czasem 12:06:45, lepszym od ubiegłorocznego (12:23:10) i lepszym od najszybszego do tej pory Pau Capella (2:12:54 w 2015r.)

Heras wyprzedził dwóch swoich rodaków. Na drugim miejscu bieg zakończył Augustin Lujan z wynikiem 12:26:50. Na najniższym stopniu podium stanął Salvador Olivas, przekraczając linię mety z czasem 12:36:04. Dla hiszpańskich zawodników bieg był częścią zawodów z cyklu pucharowego Spain Ultra.

W pierwszej dziesiątce, po świetnym biegu i ściganiu rywali do samej mety, ukończył bieg Paweł Dybek, który z czasem 13:54:25 zajął 8 miejsce.

We wszystkich biegach imprezy (4 dystanse) wzięła udział rekordowa liczba 1300 biegaczy z 35 krajów.

Niebawem więcej.

IB


Polska sprinterka na podium MŚ U20! Życiówka!

$
0
0

Martyna Kotwiła wywalczyła brązowy medal w biegu na 200 m MŚ U20 w Lekkiej Atletyce, które od wtorku 10 lipca trwają w fińskim Tampere. Życiowy sukces okrasiła rekordem życiowym – 23.21.

Polka przegrała tylko z Jamakją Brianą Williams (20.50 – rekord mistrzostw) oraz Amerykanką Lauren Rain Williams (23.09). Z kolei nad czwartą Poliną Miler nasza zawodniczka była o szybsza o 0,1 sek.

​​

Martyna Kotwiła wyraźnie rozkręcała się w trakcie imprezy. W półfinale była druga z czasem 23.42.

Martyna Kotwiła reprezentuje klub RLTL ZTE Radom i jest trenowana przez Bożenę Jadczak. Medal w Tampere to największy sukces w jej krótkie, już efektywnej kariery; zdobywała już złoto MP na 200m, zostając pierwszą w historii Polką, która w tej kategorii wiekowej uzyskała czas poniżej 24 sekund, a także sztafecie 4x100 m. W ME juniorów była siódma.

Trzymamy kciuki za karierę seniorską, którą rozpocznie już w styczniu przyszłego roku.

W Tampere Polacy mają już 2 medale. Także brązowy krążek wywalczyła siedmoboistka Adriana Sułek.

Podsumowanie MŚ U20 w Tampere w poniedziałek w naszym portalu.

red.


4. MP w Biathlonowym Nordic Walking: „Coś zupełnie innego” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Już po raz szósty w Kościelisku odbyła się wyjątkowa impreza – Biathlonowy Nordic Walking, rozgrywany w randze Otwartych Mistrzostw Polski. Organizatorem jest Stowarzyszenie Rozwoju Turystyki w Gminie Kościelisko a partnerami Starostwo Tatrzańskie , Gmina Kościelisko, BKS Wojsko Polskie oraz Polski Związek Biathlonu. Do startu zaproszeni są wszyscy, choć większość uczestników co roku stanowią kijkarze, dla których biathlon jest ciekawym urozmaiceniem wśród klasycznych startów.

Biathlonowy Nordic Walking to unikatowe połączenie klasycznej techniki marszu z kijami i strzelania z karabinków małokalibrowych, jakich używa się w biathlonie zimowym. Dzisiejsze zadanie polegało na trzykrotnym pokonaniu mierzącej 1,5 km pętli trasy i wykonaniu dwóch strzelań pomiędzy nimi. Strzały oddawano z pozycji leżącej do tarcz wielkości 11 cm, umieszczonych w odległości 50 m. Po pięć w każdej rundzie. Za nietrafiony strzał należało przejść dodatkowych 100 m rundy karnej.

Zawody miały charakter otwarty, wystartować mógł każdy. Największą grupę uczestników stanowili stali bywalcy zawodów nordic walking, kolejną – biathloniści. Wśród nich pojawiły się także znane nazwiska. Na starcie stanęła między innymi Krystyna Guzik, srebrna medalistka mistrzostw świata w biegu pościgowym (Nové Město, 2013), która starła się bezpośrednio z wicemistrzynią Świata Nordic Walking w półmaratonie Mariolą Pasikowską (Mosina, 2018). Kijkarze, choć okazywali się szybsi na trasie, tracili cenne sekundy podczas strzelania. Przed startem każdy miał możliwość oddać pięć strzałów próbnych, jednak w trakcie zawodów okazywało się, że znacznie trudniej strzelać z przyspieszonym oddechem i na zmęczeniu. W efekcie, pojedynek był dość wyrównany.

Zwycięzcą zawodów open został rekordzista świata w maratonie nordic walking Marcin Michalec. Zapytany, czy jest najlepszy we wszystkim, zaprzeczył skromnie: – Nie, po prostu robię to, co kocham i tak wychodzi. Dzisiaj i strzelanie i marsz były trudne. Na strzelnicy zaliczyłem jedno pudło, ale wystarczyło to na pierwsze miejsce. Bardzo się cieszę, bo pierwszy raz tutaj jestem pierwszy open. A poziom rywalizacji był bardzo wysoki – dodał.

Anna Gerle-Kotula przyjechała na zawody, żeby spróbować coś innego i była zachwycona imprezą: - Chodzę z kijami do nordic walking na co dzień a strzelanie to coś zupełnie innego. Trudno opanować przy strzelaniu wstrzymanie oddechu, ale i tak było pięknie. Wystartowaliśmy razem z mężem, w swoich kategoriach zajęliśmy przedostatnie miejsca, ale ja wylosowałam piękny męski zegarek, który wyląduje na ręce męża a on – zestaw kosmetyków. Bardzo mi się spodobało i żałuję, że ta impreza odbywa się raz w roku. Chętnie przyjeżdżałabym częściej – zadeklarowała.

Czegoś nowego spróbowała też Maria Mrowiec z Bytomia. – Syn powiedział: „mamo, przecież ty nie masz żadnych szans, nigdy nie strzelałaś, więc z czym do ludzi?” A ja na to: „marzenia się spełniają, więc kto wie, może mi się uda?”. I się udało. Miałam dwie rundy karne, ale udało się zdobyć trzecie miejsce. Jak się chce, to można, niezależnie od wieku. Nawet przy 75 na karku można jeszcze wiele….

Po dekoracji zwycięzców odbyło się losowanie licznych nagród, przerwane przez opady deszczu. Na szczęście aura była łaskawa w trakcie rywalizacji i deszcz nie zakłócił samych zawodów.

KM


 

Świetni Ennaoui, Kszczot. Wolniejsze sztafety. Polska na podium po pierwszym dniu Pucharu Świata w Lekkiej Atletyce! [TABELA]

$
0
0

Aż 34 konkurencje znalazły się w programie inauguracyjnej edycji Pucharu Świata w Lekkiej Atletyce. O efektowne trofeum - jedno z najdroższych w historii sportu - piękne medale i sowite premie pieniężne - ponad 2 mln dolarów do podziału - walczy w sumie 8 reprezentacji, w tym Biało-Czerwoni.

Nie wszystkie kraje obsadziły w Londynie komplet konkurencji. Tylko nieliczne, jak Polska, częściowo Jamajka i Francja, przysłały pierwszy garnitur sportowców. Ale emocji nie brakuje.

Puchar Świata w Londynie vs. Diamentowa Liga w Rabacie. Kogo i gdzie zobaczymy?

Z konkurencji biegowych organizatorzy wydarzenia z British Athletics wybrali tylko te z dystansami do 1500 m, a zawodnicy bardziej niż o indywidualne wyniki zabiegali o miejsca, przeliczane później na punkty. Wyniki wszystkich konkurencji - rozgrywane wyłącznie finały - mają taką samą wagę, a równa forma całego zespołu jest kluczem do wysokiej lokaty w pucharowym rankingu.

Za nami pierwszy dzień pucharowych zmagań.

Z wysokiego „C”

Warunki do rywalizacji w Londynie były w sobotę doskonałe – czyste niebo, ok. 26 stopni Celsjusza na termometrze, minimalny wiatr. Dopisała publiczność, która już od pierwszych minut zawodów wypełniła Stadion Olimpijski.

Pierwszy dzień i całą imprezę w globalnym przekazie telewizyjnym otworzył skok o tyczce Justyny Śmietanki, trzykrotnej mistrzyni Polski w tej konkurencji. Dodajmy, skok udany, na wysokość 4,40 m.

W trwającym równolegle konkursie rzutu młotem jasny sygnał do walki o wygraną dała Anita Włodarczyk - 75.77 m w drugiej próbie, ponad 2 metry dalej od rywalek. W trzeciej próbie Anity młot poszybował jeszcze dalej - 78.74 m - najdalej w tym roku na świecie!

– Londyn, więc wróciły wspomnienia z IO i MŚ. Pomyślałam, że fajnie byłoby wyjść ze stadionu na pierwszym miejscu. Melduję wykonanie zdania, liczy się zwycięstwo dla Polski – powiedziała na gorąco reporterowi TVP Sport zadowolona, uśmiechnięta Anita Włodarczyk, której bardzo dobry występ pozwolił Polsce objąć prowadzenie w imprezie.

Po chwili spadliśmy na trzecią lokatę, bo Justyna Śmietanka skończyła zmagania tyczkarek na szóstej pozycji, ale… prowadzenie w trójskoku objął Karol Hoffman (16.74 m w drugiej próbie – najlepszy wynik w sezonie), a konkurs pchnięcia kulą fenomenalnie otworzył Michał Haratyk (21.39 w pierwszej próbie). Był to dopiero przedsmak emocji!

Ambicji naszym nie brakuje

Pucharowe biegi na olimpijskiej bieżni otworzył bieg kobiet na 400 m przez płotki, z udziałem Joanny Linkiewicz. Polka pobiegła na niezbyt korzystnym drugim torze. Dodatkowo na pierwszym nieobsadzonym torze organizator… ustawił płotki, co mogło przeszkadzać naszej biegaczce. Linkiewicz walczyła ambitnie, ale tylko o szóste miejsce z Niemką Djamilą Bohm. Co najważniejsze - skutecznie. Czas Polki to 56.83 - o ponad sekundę gorszy niż najlepszy wynik w tym sezonie i półtorej sekundy gorszy od życiówki (55.25). Mogło być lepiej, ale Joanna mocno trenuje do sierpniowych ME, głównego startu sezonu.

W międzyczasie konkurs trójskoku wygrał niespodziewanie Karol Hoffman! Nasz zawodnik spalił ostatnie dwie próby, ale 16.74 m z drugiego podejścia okazało się wystarczające na Amerykanina Donalda Scotta i Francuza Kevina Lurona.

– Niespodzianka? Już chyba nie, bo stać mnie na dalekie skakanie. Fajnie, że już teraz jestem na to gotowy. Oby w Berlinie było jeszcze lepiej. Chciałbym tam poprawić rekord życiowy, myślę poważnie o skokach 17-metrowych – mówił po swoim starcie nasz trójskoczek.

Kulą, towarzyszącą korespondencyjnie zmaganiom trójskoczków, najdalej pchał tego dnia Michał Haratyk, który jeszcze poprawił się w trzeciej próbie – 21.95 m. – Został niedosyt, bo chciałem dołożyć na 2.20 m – mówił z przekorem nasz zawodnik. - Oczywiście jestem zadowolony z tego 21.95, a przede wszystkim z punktów dla reprezentacji – podkreślił.

Apetyty rosły

Po pięciu konkurencjach Polska odzyskała prowadzenie w imprezie, o dwa punkty wyprzedzając na tym etapie Amerykanów i Francuzów. Apetyty rosły, tym bardziej że do startu na 400 m przygotowywała się już Justyna Święty-Ersetic– wicemistrzyni świata z Londynu w naszej medalowej sztafecie 4 x 400 m.

Pani Justyna pobiegła na trzecim torze, z którego mogła kontrolować rywalki. Wystrzeliła tradycyjnie na ostatniej prostej, ale tym razem sił starczyło tylko do trzeciego miejsca (czas 51.89 - blisko sekundę gorszy od najszybszego biegu sezonu). Co ważne, Święty-Ersetic wyprzedziła Brytyjkę i Amerykankę, dorzucając kolejne ważne oczka do dorobku Biało-Czerwonych. Po 6 konkurencjach Polska prowadziła jednym punktem przed Francją i czterema przed Wielką Brytanią!

– Dzisiaj było trochę gorzej, ale trener mówi, że jeszcze nigdy w tym okresie przygotować w tak dobrej formie nie byłam. Wierzę, że jej szczyt nadejdzie wtedy, kiedy trzeba, czyli w Berlinie – mówiła na mecie Justyna Święty-Ersetic, która tym razem, ze względu na zbyt krótki odstęp czasu między konkurencjami i przyszłotygodniowe MP w Lublinie nie dołączyła do koleżanek 4 x 400 m, które zamykały program pierwszego dnia Pucharu Świata.

Raz na wozie...

W kolejnej konkurencji dnia - 200 m mężczyzn - słabiej zaprezentował się Karol Zalewski. Polak źle wyszedł z bloków i już od pierwszych metrów gonił rywali. Metę przekroczył na siódmym miejscu (czas 21.14 - w sezonie biegał już 20.55), co niestety oznaczało straty punktowe polskiej reprezentacji. Szczęściem w nieszczęściu były ledwie 5 i 6 miejsca Francuza i Brytyjczyka.

Słabiej wypadł też dyskobol Piotr Małachowski. Konkurs otworzył trzecim wynikiem dnia, później poprawił się jeszcze o 17 centymetrów, ale wynik 62.97 wystarczył tylko na szóste miejsce.

– Jestem przeziębiony i tak naprawdę walczyłem sam ze sobą. Niestety takie jest życie. Są punkty dla Polski i to się liczy – tłumaczył się dyskobol reporterowi TVP. Sam Puchar Świata i format rywalizacji bardzo mu się spodobały. – Widać, że zawodnicy chcą walczyć dla kraju i uważnie podchodzą do tego startu. Pewnie za kilka lat będzie tu startowało więcej niż 8 drużyn – dodał Piotr Małachowski.

Po 7 konkurencjach w pucharowej rozgrywce Polska była trzecia, ex aequo z Amerykanami i tylko z 1 punktem straty do prowadzącej Francji.

Byle do mety

Mocną obsadę miał bieg na 110 m ppł mężczyzn – na starcie zjawili się m.in. Brytyjczyk Andrew Pozzi czy Francuz Pascal Marinot-Lagarde. Nasz Damian Czykier - brązowy medalista uniwersjady, pobiegł bardzo dobrze, plasując się długo na czwartym miejscu, ale... zabrał z sobą ostatni płotek i wpadł na metę niebezpiecznie się chwiejąc. Skończyło się na szóstym miejscu i wyniku 13.56.

Fatalnie zaprezentował się Pozzi, który odpadł z rywalizacji już na drugim płotku. Uraz, którego się nabawił nie pozwolił mu ukończyć konkurencji, co oznaczało zerowy dorobek Brytyjczyków w tej konkurencji. Klasą samą dla siebie był Lagarde – 13.22 to najlepszy wynik sezonu tego biegacza.

Profesorskie bieganie

Po 8 konkurencjach Polska była na czwartym miejscu – prowadzili Francuzi, przed Amerykanami i Jamajczykami, którzy o jedno oczko wyprzedzali Biało-Czerwonych. Szansa na poprawę lokaty nadeszła szybko – na 1500 m ruszyła Sofia Ennaoui.

W starciu z wolniejszymi rywalkami Polka przyjęła tradycyjną taktykę – biegu w środku stawki, zasadzając się na ostatni łuk rywalizacji. Polka musiała jednak ruszyć mocniej już na przeciwległej prostej, bo mocno zaatakowała Amerykanka Rachel Schneider. Ostatnie 100 metrów to już popis Sofii – mocny sprint dał wygraną (4:07.66) i kolejne 8 punktów do klasyfikacji pucharowej (trzecie miejsce na tym etapie rywalizacji).

– Bardzo się cieszę, że udało się wygrać. Trochę sknociłam taktykę, ale nie sądziłam, że będę się tu czuła tak źle. Świeżość została w czerwcu w Zakopanem. Dwa tygodnie temu na Wegrzech jeszcze wyglądało to dobrze, nie byłam przytłumiona treningiem, ale tutaj było już czuć. Celuję na szybkie bieganie w sierpniu, a co będzie w Berlinie to zapraszam do oglądania! – dzieliła się wrażeniami Sofia Ennaoiu.

Niespodziewanej dla kibiców - ale nie dla samego zawodnika - porażki w biegu na 800 m doznał Adam Kszczot. Polak ustawił się na drugim-trzecim miejscu i zaatakował liderów przed ostatnim łukiem. Szybko udało się odskoczyć na 2-3 metry, ale na ostatnich 40 metrach dał się wyprzedzić Amerykaninowi Claytonowi Murphiemu. Polak zadowolił się drugim miejscem (czas na mecie – 1:46.98) i 7 punktami do dorobku reprezentacji.

– To był dobry bieg. Miałem okazję przetestować ostatni trening. Potrzeba trochę odpoczynku, ale widać że robota z Zakopanego przynosi efekty – opowiadał na mecie nasz wicemistrz świata. – Ten rok to całkowicie inne przygotowania, bo w tym roku startowałem w HMŚ, co skróciło odpoczynek do sezonu otwartego. Ale teraz forma powinna nadchodzić wielkimi krokami – wyjaśniał Adam Kszczot. Jak dodał, na przyszły tydzień szykuje jeszcze jedną nowość na przyszłotygodniowych MP w Lublinie pobiegnie na 1500 m. – Przetarcie na długim dystansie jest teraz niezbędne – zaznaczył.

Za wysokie ambicje?

W kolejnym starcie dnia - 100 m kobiet - dobrze spisała się Ewa Swoboda. W mocnej stawce nasza rekordzistka świata juniorek na 60 m w hali, zajęła piąte miejsce z wynikiem 11.28 (tylko 0,04 s. wolniej niż w najlepszym starcie w sezonie). Wygrała Amerykanka Ashley Henderson (11.07).

– Nie jestem zadowolona, źle to wyszło. Sądziłam, że pobiegnę szybciej…. Czułam się bardzo dobrze, byłam gotowa na szybszy bieg... – mówiła szlochając Ewa Swoboda. Rozjaśniła się dopiero na pytanie o przyjaciółkę Marynę Kotwiłę, która zdobyła dziś brąz MŚ U20.

W toczonym równolegle skoku wzwyż mężczyzn źle wypadł Sylwester Bednarek. Halowy Mistrz Europy z Belgradu zajął tylko szóste miejsce ze słabym wynikiem 2.18 m. Straty punktowe powodowały, że nasza reprezentacja traciła dystans do liderujących drużyn USA i Francji.

Sztafety jeszcze nie w formie

Humory poprawiły nam nieco wyniki wieńczących pierwszy dzień zmagań biegów rozstawnych. Aniołki Matusińskiego – M. Hołub-Kowalik, P. Wyciszkiewicz, M. Dąbrowska i I. Baumgart-Witan - pobiegły w najlepszym czasie sezonu 3:26:17, co pozwoliło zająć czwarte miejsce, jedno wyżej od Brytyjek co było istotne w kontekście klasyfikacji generalnej Pucharu.

– Moglibyśmy się niepokoić o naszą formę jeśli byłoby dziś za dobrze. W Berlinie pobiegniemy dopiero za miesiąc – uspokajała Martyna Dąbrowska. – Wszystkie jesteśmy zmęczone obozem, szykujemy się na ME i tak na pewno pokażemy się o wiele lepiej niż tutaj – oznajmiła kibicom Małgorzata Hołub-Kowalik.

Zacięty pojedynek stoczyły Jamajki i Amerykanki. O 0,01 sekundy wygrały te drugie (3:24.28).

Przed ostatnią konkurencją biegową dnia - sztafetą 4 x 100 m mężczyzn - Polska wróciła na trzecie miejsce w tabeli przejściowej pucharowych zmagań. Ale po sztafecie 4 x 100 m mężczyzn dała się wyprzedzić Jamajce, która w tej konkurencji była druga.

Nasza drużyna w składzie K. Grześkowiak, R. Olszewski, D. Kopeć i P. Słowikowski pobiegła na bardzo niekorzystnym pierwszym torze, ale spisała się bardzo dobrze. Siódme miejsce i czas 38.91 nie były szczytem marzeń, ale wygrana z Brytyjczykami (!) i bezpośredni kontakt z konkurencją na pełnej długości trasy to dobry prognostyk na kolejne starty naszej młodej grupy sprinterów. Wygrali Amerykanie – 38.42.

W rozgrywanym w międzyczasie rzucie oszczepem pań Polska nie odegrała znaczącej roli. Marcelina Witek zajęła siódme miejsce z jedyną udaną próbą w konkursie – 50.07 m.

Niedziela (znów) będzie dla nas?

W pierwszym dniu Pucharu Świata w Lekkiej Atletyce Polacy odnieśli cztery zwycięstwa. Czterokrotnie jednak zajmowali też przedostatnie pozycje. W ogólnym rozrachunku - po rozegraniu 17 z 34 konkurencji - plasujemy się na wysokim trzecim miejscu, ex aequo z Jamajką. Prowadzą, z wyraźną przewagą, Amerykanie.

Wyniki Polaków – I dzień:

  • Skok o tyczce kobiet: 6. miejsce Justyna Śmietanka (4.40 m)
  • Rzut młotem: 1. miejsce Anita Włodarczyk (78.74)
  • Trójskok mężczyzn: 1. miejsce Karol Hoffman (16.74)
  • Pchnięcie kulą mężczyzn: 1. miejsce Michał Haratyk (21.95 m)
  • 400m ppł kobiet: 6. miejsce Joanna Linkiewicz (56.83 s)
  • Rzut dyskiem mężczyzn: 6. miejsce Piotr Małachowski (62.97)
  • 400 m kobiet: 3. miejsce Justyna Święty-Ersetic (51.89 s)
  • 200 m mężczyzn: 7. miejsce Karol Zalewski (21.14)
  • 110 m ppł mężczyzn: 6. miejsce Damian Czykier (13:56)
  • Skok wzwyż mężczyzn: 6. miejsce Sylwester Bednarek (2.18 m)
  • Skok w dal kobiet: 7. miejsce Magdalena Żebrowska (6.12 m)
  • 1500 m kobiet: 1. miejsce Sofia Ennaoiu (4:07.66)
  • 800 m mężczyzn: 2. miejsce Adam Kszczot (1:46.98)
  • Rzut oszczepem kobiet: 7. miejsce Marcelina Witek (50.07)
  • 100 m kobiet: 5. miejsce Ewa Swoboda (11.28)
  • 4 x 400 m kobiet: 4. miejsce Polska (3:26.17)
  • 4 x 100 m mężczyzn: 7. miejsce Polska (38.97)

Pełne wyniki: TUTAJ

W niedzielę konkurencje zostaną odwrócone co do płci. Część ekip znów też nie obsadzi wszystkich list startowych, co przy dobrej postawie naszych lekkoatletów powinno zaowocować co najmniej utrzymaniem medalowego miejsca. Trzymamy kciuki!

red.

fot. TVP Sport


"Hiszpania staje się moim drugim domem". Magda Łączak, triumfatorka i rekordzistka Ultra Sierra Nevada

$
0
0

Magdalena Łączak (Salomon Suunto Team) kontynuuje rok sukcesów! Triumfatorka Transgrancanarii, trzecia w Zugspitz Ultratrail i szósta zawodniczka MŚ w ultra biegu górskim, wygrała w imponującym stylu Ultra Sierra Nevada w Granadzie w południowej Hiszpanii, wynikiem 14:36:28 godz.poprawiając o blisko kwadrans rekord trasy. 

Ósme miejsce zajął inny zawodnik Salomon Suunto Teamu, Paweł Dybek (13:54:25). Zwyciężył po raz drugi z rzędu Hiszpan Miguel Angel Heras, też z rekordem trasy (12:06:45).

Magda Łączak rekordzistką Ultra Sierra Nevada!

Magdę Łączak już drugi raz w tym roku (po Transgrancanarii) witał na mecie jako triumfatorkę niejaki Depa...

Magdalena Łączak: – Depa to biegacz, ale przede wszystkim – najbardziej znany w Hiszpanii konferansjer prowadzący biegi górskie. Pracuje na Tranvulcanii, Transgrancanarii, biegach na kontynencie. Jest bardzo charyzmatyczny i być przez niego przywitanym to duża przyjemność.

A jak anonsował Twój triumf w Granadzie?

– Trajkotał jak nakręcony po hiszpańsku, ja z tego wszystkiego rozumiałam tylko „Magdalena!” „Primera!” i „Campeona!”. Co jeszcze wykrzykiwał, nie wiem, ale śmiał się i całował mnie na mecie, więc chyba źle nie mówił (śmiech). Chyba już pamiętał mnie z Transgrancanarii (Magda Łączak wygrała w lutym bieg na 125 km zaliczany do cyklu UTWT – red.).

Cztery razy najlepsza w Krynicy, teraz pisze historię UTWT. Magda Łączak triumfuje w Transgrancanarii!

"Wciąż nie rozumiem, czego dokonałam". Magda Łączak, triumfatorka Transgrancanarii

– W języku młodzieżowym mówi się, że „rozwaliłaś system”: wygrałaś Ultra Sierra Nevada, pobiłaś o prawie 15 minut rekord trasy sprzed 2 lat Słowenki Radinji (14:51:01), o ponad godzinę byłaś lepsza niż zwycięska rok temu Mélanie Rousset, liderka cyklu UTWT (15:41:01), a drugą na mecie Hiszpankę Bullido Venturę wyprzedziłaś o ponad 2 godziny (16:43:04)! To nokaut!

– A ja długo nie czułam, żeby to był dla mnie dobry dzień na bieganie. W ogóle nie spaliśmy przed zawodami (start był o północy – red.), na starcie miałam tak ciężkie nogi, że nawet rozgrzewki mi się nie chciało robić, a początkowe 20 km biegło mi się tak źle, że myśl o 100 km była niewyobrażalna. Na szczęście po „dwudziestce” trochę się ożywiłam i jakoś poszło. Jak się człowiek przygotowuje, trenuje, ma jakiś pomysł na swoje bieganie to łatwiej realizuje cele.

A jak poradziłaś sobie z iście południowohiszpańską pogodą? Ponoć na starcie, choć o północy, było 30 stopni!

– Zaskoczę Cię, bo powiem, że pogoda była... rewelacyjna, idealna do biegania. W nocy nawet dość chłodno. W Granadzie, jak próbowaliśmy się rozbiegać, rzeczywiście pot lał się z nas już po kilku metrach, ale w lesie powiewało naprawdę przyjemnym chłodem. A im wyżej tym bardziej.

Tak więc do wschodu było znakomicie, dopiero jak zaczęło świecić słońce to mocno nas sponiewierało. Od razu było bardzo agresywne, ledwie wstało – jak na pstryknięcie palcami zaczęło wręcz palić., piec po łydkach. Wtedy było ciężko, więc rano zwolniłam, zaczęłam trochę „zamulać”. Nic nie wiedziałam o rekordzie trasy, więc biegłam sobie bez żadnych poważnych myśli.

– Ale Ty na to „zamulanie” mogłaś sobie bezpiecznie pozwolić, mając już długo przed półmetkiem ogromną, kilkudziesięciominutową przewagę nad drugą zawodniczką.

– Tak, miałam tego świadomość, więc nie żałowałam sobie niczego: higieny na punktach czy zmiany skarpetek (było gorąco, a wielokrotnie przekraczaliśmy potoki, moczyli buty i nie chciałam zniszczyć sobie stóp). Dbałam o siebie na tym biegu, nie żałowałam czasu (śmiech).

– A nie miałaś ochoty bardziej pościgać się z facetami?

– Nieee... ja nigdy nie ścigam się z mężczyznami. Zawsze życzę facetom powodzenia, każdy ma swoje rozgrywki. Zresztą, Hiszpanie są pod tym względem rewelacyjni! Oni jak widzą, że biegniesz i jesteś od nich szybszą, to nawet jak jesteś dziewczyną schodzą z drogi i życzą powodzenia. Nie rywalizują. Nie mają problemu z tym, że wyprzedza ich kobieta, ustępują, bo tu jest wąsko, Sierra Nevada to takie Tatry Zachodnie, tyle że znacznie dłuższe. Jeśli tylko kątem ucha usłyszą, że się zbliżasz, od razu przepuszczają.

– Widzę, że Twój zachwyt Hiszpanią i Hiszpanami się umacnia. Po każdym starcie na Półwyspie Iberyjskim wychwalasz organizację, kibiców, zawodników...

– Tak! Znowu było wspaniale. Bardzo zaskoczyły nas tłumy na starcie, przez cały odcinek trasy w Granadzie ludzie kibicowali. Niesamowite, że tu nie stawia się na starcie toalet. Dookoła jest mnóstwo restauracji, wchodzisz po prostu do środka i kelner od razu wskazuje łazienkę, a potem życzy powodzenia. Pełna życzliwość, ja to uwielbiam w Hiszpanii.

A co do organizacji... Fajne jest to, że wiele biegów robi ta sama grupa ludzi. Tu organizatorzy nie rywalizują ze sobą, tylko się wspierają i razem starają się robić dobre imprezy. W Granadzie byli na przykład ludzie z zawodów na Wyspach Kanaryjskich. Krótko mówiąc: bardzo lubię tu przyjeżdżać, przebywać i biegać, powoli zaczynam traktować Hiszpanię jak swój drugi dom.

– To jeszcze zapytam, jaki wpływ na Twój rewelacyjny bieg miała różowa spódniczka. Mnóstwo uwagi przykładała do tego Twoja siostra Patrycja, która tym razem wyjątkowo została w Polsce i nie supportowała Cię na trasie.

– No jak to jaki? Różowy jest najszybszy, przecież to wszyscy wiedzą! W różowym zasuwa się najprędzej! (śmiech) Patrycja od zawsze każe mi biegać w różowym, jak ostatnio robiłam testy ciuchów na start i chciałam wybrać czarny to mi zabroniła, powiedziała, że różowy jest najszybszy. I się sprawdziło, ona się zna... (śmiech). A tak poważnie... ja nie mam nic przeciwko przeciwko różowemu, kiedyś byłam bardzo anty, ale z czasem w ofercie pojawiło się coraz więcej ładnych strojów w tym kolorze, pięknie komponują się z innymi, zwłaszcza z białym i nie mam już oporów, coraz częściej przywdziewam róż. Jak Różowa Pantera, tylko staram się być trochę mądrzejsza (śmiech).

– To może jeszcze Pawła byście w różowe ciuszki ubrali?

(chwila ciszy) – Jak by Ci to powiedzieć... Nie zawsze chodzi o to, żeby być szybszym (śmiech). Nie przewidujemy tego w najbliższym czasie.

– A Paweł jest zadowolony ze swojego występu?

– Tak, wystartował spokojnie, widziałam go kilkakrotnie w nocy na ulicach Granady i czuł się dobrze, nieźle mu się biegło.

Paweł Dybek:– Po mojej ostatniej kontuzji został mi jeszcze ślad, mam wielkie zgrubienie na zranionym mięśniu, ale w niczym mi to już nie przeszkadza. Jestem zadowolony, choć trochę mnie zmiażdżyła ostatnia góra. Biegło mi się dobrze, cały czas pilnowałem tempa, bo wiem, że ja muszę przebiec dystans równo, bo jak tylko gdzieś przyspieszę to potem mam duży kryzys. Tutaj, na 80 kilometrze Ultra Sierra Nevada, Patrycja napisała do mnie sms: „Jesteś siódmy, przyciśnij trochę i spróbuj dogonić szóstego”. No to ruszyłem szybciej, tylko odrobinę, ale już nawet to odbiło się na ostatnim podejściu, na najwyższy szczyt, Veleta o wysokości 3200 m n.p.m. Tam było tak stromo, że człowiek miał czasami ochotę podeprzeć się rękami i drapać na czworaka. Dobrze, że nie padało, bo nie wiem, czy po deszczu dałoby się tam podejść.

Tak mnie ta góra sponiewierała, że nie tylko nie dogoniłem szóstego, ale jeszcze wyprzedził mnie jeden zawodnik i spadłem na ósme miejsce. Nie miałem informacji, jak blisko jest za mną i trochę „przysmęciłem”. Ale z ósmego miejsca i tak jestem zadowolony, w stawce Hiszpanów to całkiem niezły wynik, oni mają tak wielu bardzo dobrych biegaczy.

WYNIKI ULTRA SIERRA NEVADA 2018

– Za tydzień widzimy się w Lądku-Zdroju, na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich. Startujecie?

MŁ:– O nie, ja wreszcie muszę odpocząć. Mój organizm już się tego mocno dopomina. Robię sobie przynajmniej miesięczny szlaban na starty, do połowy sierpnia nie biegam nawet żadnych piątek czy dyszek!

PD: – Ja chyba zrobię tak samo, no, chyba że coś szalonego wpadnie mi do głowy. Ale nie planuję. Nam wspólnie jest wygodnie planować razem starty i razem odpoczynek.

MŁ:– Do Lądka wybieramy się towarzysko, będziemy kibicować, może zawiesimy na szyjach medale (śmiech).

– To ja poproszę o medal na mecie Złotego Maratonu.

– Bardzo proszę: Ty biegniesz, a ja na mecie wręczam Ci medal. Jesteśmy umówieni.

– Zatem raz jeszcze ogromne gratulacje i do zobaczenia!

rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Paweł Dybek, Ultra Sierra Nevada


Eiger Ultra 2018 zawieszany, odwieszany, skracany, ale jest zwycięzca. Co zrobi UTWT?

$
0
0

Rywalizacja na trasie Eiger Ultra -rail obfitowała w tym roku w niespodzianki. Na wyniki wszystkich startujących przyjdzie jeszcze długo poczekać. Wszystko za sprawą kapryśnej aury.

Wiadomo, że pierwszy na metę przybiegł Pau Capell i jeśli wyniki z tego biegu będą brane pod uwagę w cyklu UTWT, Hiszpan umocni się na pozycji lidera. Linię mety 101-kilometrowego biegu przekroczył z czasem 11:24:38.

Za Capellem uplasował się Amerykanin Jason Schlarb z wynikiem 11:57:58.

Na najniższym stopniu podium stanął przedstawiciel gospodarzy Peter Van der Zon, który zakończył bieg po 12 godzinach, 5 minutach i 8 sekundach.

Biegacze z podium i jeszcze 61 innych zawodników do końca wyzwania dobiegli przed burzą i trudnymi decyzjami organizatorów. To samo udało się 11 kobietom, z których najszybsza była miejscowa zawodniczka Kathrin Goetz– 13:49:06. Wyprzedziła Niemkę Evę Sperger- 14:11:40 i Francuzkę Caroline Benoit - 14:20:40.

Jednak wyniki większości uczestników biegu na razie pozostają nieznane. Zaczęło się od niewielkiego deszczu, który z czasem zamienił się w ulewę i wreszcie w burzę. Według wstępnych prognoz, była to burza na przeczekanie. Bieg został więc zawieszony. Później został wznowiony, ale już na krótszej trasie. Po jakimś czasie znowu bieg zatrzymano.

Teraz organizatorzy liczą wyniki na podstawie międzyczasów w punkcie i przy sporej liczbie zawodników widnieje DNF. Niektórzy z nich, rzeczywiście nie ukończyli i to niekoniecznie z powodu pogody. Jeden z faworytów biegu Gediminas Grinius, rezygnację z dalszej rywalizacji wyjaśnił zbyt wczesną decyzją o powrocie do startów po chorobie.

Niektórzy ukończyli krótszą trasę, jeszcze inni zrezygnowali z dalszych zmagań z deszczem.

Z 20 startujących Polaków znane są wyniki tylko trzech. Na 34 miejscu bieg ukończył Jaromir Krzyszczak - 15:31:51. Paweł Sarnowski był 51 z wynikiem 15:50:57, a Adam Kokotkiewicz na metę przybiegł jako 62 zawodnik z czasem 16:11:09.

IB



[ZDJĘCIA] Nocny Półmaraton Piekary Śląskie trzyma poziom!

$
0
0

Niemal tysiąc osób dobiegło lub doszło do mety drugiej edycji Nocnego Półmaratonu i Nocnej Dychy w Piekarach Śląskich. Znaczny wzrost frekwencji świadczy o tym, że impreza była strzałem w dziesiątkę i znalazła uznanie w oczach biegaczy. Większość ubiegłorocznych uczestników wróciła w tym roku a tegoroczni debiutanci zapowiadają już przyszłoroczny start.

Kiedy Piekary Śląskie ogłosiły przed ponad rokiem swój półmaraton, kolejny nocny na Śląsku, niektórzy kręcili głowami z powątpiewaniem. To już wyeksploatowany pomysł, nocą można pobiegać w kilku innych miastach na Dolnym i Górnym Śląsku. Tymczasem biegaczom nowinka się spodobała. Choć trasa nie należy do najłatwiejszych ze względu na podbiegi, uczestnicy imprezy są nią zachwyceni. Większość startujących tutaj przed rokiem wróciła. Do mety dotarły 964 osoby, co oznacza wzrost frekwencji o około 21%. Jeśli to tempo się utrzyma, bieg odnotuje spory sukces.

Co zrobiono by na niego zapracować? To samo, co przed rokiem. Ciekawostką jest, że w organizacji biegu zmieniło się niewiele, co oznacza, że organizatorzy stanęli na wysokości zadania już od pierwszej edycji. Zauważali to nasi rozmówcy. – Jestem tutaj drugi raz i zdecydowanie warto było wrócić. Druga edycja jest podobna do pierwszej. Organizacyjnie nie mam żadnych zastrzeżeń, wszystko idealnie w biurze zawodów i na trasie – oceniła Ligia Mynarska. – Dzisiaj warunki do biegania były rewelacyjne. Poszło mi podobnie jak rok temu, ale słabiej niż planowałam. Po ultramaratonie w ubiegłym tygodniu było ciężko.

Na piekarską trasę wrócił także Paweł Murcha z Siemianowic Śląskich. – Jestem tutaj drugi raz, bo więcej się nie dało – śmiał się. – Wróciłem, bo za pierwszym razem było fajnie i mi się spodobało. Za drugim było podobnie. Równy poziom – ocenił. – Na początku było parno i ciepło, ale później było coraz lepiej. Końcóweczka bardzo przyjemna. Nie wiem, ile teraz jest stopni, ale może 14 albo 16. Im później, tym lepiej. Nie biegłem na życiówkę, o to trudna trasa z wymagającymi podbiegami i jeszcze ten Kopiec. Ale pobiegłem tak, żeby wstydu nie było. I nie ma. Za rok wracam.

Zwycięzcą 2. Nocnego Półmaratonu został Paweł Kosek, który czasem 1:14:53 ustanowił nowy rekord trasy. Drugie miejsce zajął Andrzej Nowak (1:15:00) a trzecie Mateusz Wolnik (1:16:11). Ubiegłoroczni triumfatorzy, znani z Biegu Rzeźnika Szymon Knobloch i Szymon Kaszuba znaleźli się tuż za podium. Wśród pań zwyciężyła Dominika Brol (1:30:49, rekord trasy). Podium dopełniły Anna Skalska (1:33:15) oraz Karina Korus (1:34:30).

Najszybszym zawodnikiem 2. Nocnej Dychy okazał się Tomasz Wójcik (37:54), którzy wyprzedził Aleksandra Ziębę (38:11) i Artura Rosińskiego (38:25). Najlepsza wśród kobiet była Dalia Delewska (42:12), przed Karoliną Sap (45:04) i Katarzyną Laskowską (45:52).

W konkurencji nordic walking najszybsi byli: Bogdan Cyrus (48:54), Grzegorz Szeremeta (49:39) i Eugeniusz Gembala (49:44) oraz Joanna Kołodziej (56:15), Irena Janoszka (57:40) i Joanna Tokarz (58:25).

Gościem specjalnym biegu był baca Edward Dudek, który wystartował na specjalne zaproszenie organizatora. Zapytany czy na rękę mu taka zamiana gór na asfalt, mówił. – W górach pobiegam jutro a dzisiaj jestem w Piekarach, bo mnie tutaj zaproszono. Piękna trasa! Bardzo mnie zaskoczyło, że nawet w środku nocy na całej trasie byli ludzie, którzy nas dopingowali. Imponuje też frekwencja, prawie tysiąc osób, to już poważny bieg – chwalił. – Trasa nie jest łatwa. Byłem nawet trochę zdziwiony, że mają tutaj tyle górek. Z Kopcem byłem zapoznany po Sztafecie Odsieczy Wiedeńskiej, ale nie wiedziałem, że trzeba go wbiec dwa razy.

KM


Gran Trail Cormayeur z rekordową liczbą cudzoziemców. Byli też Polacy

$
0
0

Gran Trail Courmayeur to impreza z mniejszymi tradycjami od UTMB, ale również odbywa się z widokiem na Mont Blanc. Jej uczestnicy mieli w tym roku do wyboru 3 dystanse: 105, 55 i 30 km. Wśród startujących z włoskiego Courmayeur znalazła się rekordowa liczba zagranicznych biegaczy. Reprezentowali 36 krajów, w tym Polskę.

Na najdłuższym dystansie najszybszym zawodnikiem okazał się Włoch Franco Colle. Startujący w teamie Hoka One, 16 zawodnik tegorocznej Transvulcanii szybko objął prowadzenie i linię mety przekroczył jako pierwszy z czasem 13:48:55.

Włoch jako jedyny w stawce uporał się z dystansem i ok. 7000 metrów przewyższeń w czasie poniżej 14 godzin. Za sobą zostawił Gulinano Cavallo, który podobnie jak przed rokiem zajął drugie miejsce z czasem 14:26:05 oraz Andreę Biffiego - 15:21:24.

Na wysokiej, 35 pozycji bieg ukończył Wacław Wielopolski. Polak poradził sobie z tą trudną trasą w 20 godzin 4 minuty i 5 sekund. Drugi z Polaków, Michał Panek był 70 z rezultatem 22:08:17.

Wśród pań, na tym dystansie, triumfowała ósma zawodniczka niedawnych mistrzostw Europy w biegu 24-godzinnym, Julia Fatton - 18:51:12.

Polacy startowali również na dystansie 55 km. Najwyższej wśród biało-czerwonych ultramaratończyków, uplasował się Michał Rowiński, który z czasem 9:19:21 zajął 87 miejsce. Maciej Szmyt był 105 z czasem 9:40:10. Bieg, który odbywał się po nowej trasie wygrał włoski elektryk Fabio Cavallo. Dotarcie do mety zajęło mu 6 godzin, 31 minut i 4 sekundy.

Trofea na najkrótszym dystansie 30 km, zgarnął francuski dublet. Wśród panów wygrał były reprezentant Francji w kolarstwie szosowym. Pochodzący z Colmar Kevin Houlne dobiegł do mety z czasem 3:03:51. 22-letnia studentka biologii Marie Junod, zrobiła to z wynikiem 3:50:47.

IB


Puchar Świata w Lekkiej Atletyce – dzień II. Polska broni podium! [NA ŻYWO]

$
0
0

WPIS AKTUALIZOWANY

Na Stadionie Olimpijskim w Londynie ruszył drugi, finałowy dzień zmagań w Pucharze Świata w Lekkiej Atletyce. Po 17 z 34 konkurencji Polska zajmuje wysokie trzecie miejsce.

Świetni Ennaoui, Kszczot. Wolniejsze sztafety. Polska na podium po pierwszym dniu Pucharu Świata w Lekkiej Atletyce! [TABELA]

Najlepsza drużyna otrzyma wyjątkowe platynowe trofeum i 450 tys. dolarów do podziału. Przede wszystkim, przejdzie do historii jako pierwszy triumfator tej nowej w lekkoatletycznym kalendarzu, ale już prestiżowej imprezy.

Przez najbliższe 3 godziny będziemy dla Was opisywać wszystko to, co ważne dzieje się w rywalizacji. Rywalami Biało-Czerwonych są Amerykanie, Brytyjczycy, Jamajczycy, Francuzi, Niemcy, Chińczycy i reprezentacja RPA.

Kapitalnie zawody rozpoczął Wojciecha Nowicki. Nasz młociarz już w pierwszej próbie rzucił 77.94 m i objął prowadzenie w zawodach. Kolejne trzy próby nasz zawodnik spalił, ale nie miało to wpływu na końcowy wynik. Nowicki wygrał całą rywalizację i dopisał bardzo ważne 8 punktów do polskiego dorobku w Pucharze, umacniając naszą reprezentację na trzecim miejscu. 

– Bardzo się cieszę, że wygrałem i dorzuciłem parę punktów dla drużyny. Konkurs nie potoczył się po mojej myśle. Jestem w treningu i wystartowałem z marszu, nie mam szybkości w nogach. Rzut na przetarcie był tym najlepszym, kolejnych już nie było sensu mierzyć. Zawody były sprawdzianem do Berlina, przedsmakiem mistrzostw. Dobrze, że jestem regularny i mam nadzieję, że szczyt formy wypadnie właśnie na Berlin – mówił reporterowi TVP Sport Wojciech Nowicki.

Zawiódł za to Piotr Lisek. Choć życiówka naszego zawodnika to 5.89 m, a najlepszy wynik w sezonie to 5.85 m, Piotr dopiero w trzeciej próbie zaliczył wysokość 5.50 m. Trzy kolejne próby - dwie 5.65 m i jedną na 5.75 m - jednak spalił i zakończył rywalizację na piątym miejscu. Do dorobku Biało-Czerwonych dopisaliśmy tylko cztery oczka. Brytyjczycy zbliżyli się do nas na cztery punkty.

– Konkurs od początku nie był dla mnie łatwy. Cóż mogę powiedzieć. Mogę tylko przeprosić za swój wynik. Ostatnio w zawodach w Paryżu było 5.84 m , tutaj 5.50 m. Cóż… Trzymam kciuki za kolegów i koleżanki, liczę, że dadzą popalić. Trening jest jaki jest, musimy iśc do przodu by w Berlinie było dobrze. Startujemy z marszu, ale mimo wszystko 5.50 to jest za mało. W Berlinie ma być najwyższe skakanie – podsumował Piotr Lisek. Podkreślił atrakcyjność nowego formatu lekkoatletycznej rywalizacji.

Wygrał Amerykanin Sam Kendricks (5.83 m), umacniając Jankesów na prowadzeniu w Pucharze. 

Pierwszą konkurencją biegową finału był bieg na 400 m mężczyzn z udziałem Jakuba Krzewiny. Nasz rekordzista świata w sztafecie pobiegł na drugim, ciasnym torze i wypadł słabo. Polak wywalczył dopiero siódme miejsce, ze słabym czasem 46.89. Brytyjczycy odrobili do nas kolejne dwa oczka. Wygrał Amerykanin Paul Dedewo z życiówką 44.48 

W konkursie trójskoku kobiet kapitalnie zaprezentowała się Anna Jagaciak-Michalska - kapitan naszej drużyny. W pierwszej próbie nasza zawodniczka uzyskała najlepszy wynik w sezonie - 14.08 m, który da jej wysokie trzecie miejsce.

– Jestem dumna z funkcji kapitana, ale drużyna jest tak fantastyczna, że moja rola sprowadza się tylko do kibicowania z trybun i skakanie daleko w trójskoku. Nie wygłaszałam żadnej mowy motywującej, ale mam nadzieję, że drużyna czuje że wspieram ją mocno. Byłam skupiona na swojej powinności. Skakałyśmy dzisiaj na podeście (rozbieg ułożono na legarach – red.) i można było to wykorzystać. To 14.08 to przyzwoity wynik, jestem usatysfakcjonowana – opowiadała Anna Jagaciak-Michalska.

Jeszcze lepiej w konkursie pchnięcia kulą spisała się Paulina Guba. W pierwszej próbie Polka rzuciła 18.30 m. W drugiej próbie poprawiła się o 30 centymetrów, a w trzeciej aż o 99 cm, zajmując sensacyjną drugą lokatę.

– Chodziło o punkty, ale jestem bardzo zadowolona, że po raz drugi w tym sezonie przekroczyłam w zawodach 19 metrów. Mam nadzieję, że na MP pchnę jeszcze dalej, a w berlinie - zobaczymy - cieszyła się nasza zawodniczka. Siedem punktów zbliżyło Polskę do zajmujących drugie miejsce Francuzów! 

Na 400 m ppł rewelacyjnie wypadł Patryk Dobek. Polak biegł równo przez cały dystans, a na ostatnim płotku skorzystał z potknięcia Jamajczyka i wysforował się na drugie miejsce. Do prowadzącego Amerykanina zabrakło niewiele, bo 0,05 sek. Czas Patryka 49.02 - tylko o 0,01 sek wolniej niż w najlepszym starcie w sezonie. 

– Chodziło o jak najwyższe miejsce. Siedem punktów dla Polski - o to chodzi – mówił na mecie zmęczony zawodnik. – Dzięki lekarzom, trenerowi i rodzinie wszystko wracam na prostą. Z biegu na bieg jest równo, zobaczymy co będzie w Berlinie. 

Po biegu Patryka Polska umocniła się na trzeci miejscu w stawce, do Francuzów traciliśmy wciąż jedno oczko.

Na 200 m kobiet polskich barw broniła Anna Kiełbasińska. Spisała się dobrze. Po równym biegu na łuku i mocnej prostej wywalczyła piątą lokatę. 23.25 s. to najlepszy wynik Pani Anny w sezonie.

 Cztery oczka naszej zawodniczki pozwoliły nam wyprzedzić Francję w klasyfikacji przejściowej Pucharu!

Po chwili zakończył się konkurs rzutu dyskiem. Piąte miejsce zajęła w nim Daria Zabawska - 53.88 m w pierwszej próbie, 56.97 w trzecim. Cztery oczka dla Polski pozwoliły zbudować przewagę nad Francuzami (2 oczka) i Brytyjczykami (5 punktów)! 

W kolejnej konkurencji dnia - biegu na 100 m ppł kobiet, dobrze spisała się Karolina Kołeczek. Świetne wyjście z bloków, bezproblemowe przejście nad płotkami i piąte miejsce na mecie z czasem 13.09. Polka przegrała tylko o jedno miejsce z Francuskę Solene Ndama, ale wyprzedziła za to Brytyjkę Megan Maars. 

Faworytem rywalizacji na 1500 m mężczyzn był Marcin Lewandowski. Niemniej Polak biegał w piątek podczas Diamentowej Ligi w Rabacie, uzyskując wynik blisko rekordowi Polski (3:35.06) i mogliśmy się martwić czy zregenerował odpowiednio organizm. Niepotrzebne. Polak długo biegł na 3-4 miejscu, ale objechał rywali na przeciwległej prostej i po długim finiszu, w pięknym stylu  pewnie wygrał rywalizację! Czas naszego reprezentanta - 3:52.88 - był bez znaczenia, najważniejsze było pierwsze miejsce i kolejne 8 punktów do dorobku Biało-Czerwonych.

- Jestem tak doświadczonym zawodnikiem, że mogę sobie pozwolić na truchtanie, czekanie do ostatniego momentu. Wiem, że stać mnie na rekord Polski na 1500 m i życiówkę na 800 m. Ten rok nie jest dla mnie udany, zerwanie łydki, ale wracam. W piątek Rabat, dzisiaj Londyn - super przetarcie przed Berlinem - mówił na mecie Marcin Lewandowski.

- Teraz „focusujemy” się na Mistrzostwach Polski. Ostatnie szlify to Sankt Moritz, a potem ME. Stać mnie na straszne bieganie - podkreślił Marcin Lewandowski.

Po 27 konkurencjach Polska umocniła się na drugim miejscu w tabeli Pucharu.

Na 800 m, pod nieobecność Angeliki Cichockiej i Joanny Jóźwik, zobaczyliśmy Annę Sabat. Podopieczna Piotra Kowala z CWKS Resovia Rzeszów zaczęła spokojnie, od 7-8 pozycji. Tempo nadawały Francuska i Brytyjka, które desperacko szukały punktów dla swoich reprezentacji. Polka przyspieszyła na przeciwległej prostej, wyprzedziła słabnącą Francuzkę, ale po kolizji z Jamajką sił starczyło tylko na piąte miejsce (wynik 2:02.93). Kolejne cztery punkty zasiliły konto naszej reprezentacji.

Dzięki drugiemu miejscu Adelle Tracey Wielka Brytania wskoczyła na najniższy stopień podium. Do Polski traciła na tym etapie 6 punktów.

W konkursie skoku wzwyż kobiet, dobre piąte miejsce zajęła ledwie 20-letnia Pauliny Borys. Polka przyjechała do Londynu przede wszystkim po naukę i zrobiła więcej niż można by oczekiwać. Rekord życiowy Pauliny to 186 cm z tego roku z Sieradza, w Londynie skoczyła 179 cm (w drugiej próbie). 

W skoku w dal rywalizuje Tomasz Jaszczuk. W pierwszej próbie uzyskał 7.85 m, w drugiej 7.95 m, co daje mu na razie czwarte miejsce. Wyraźnie, z wynikiem 8.51 m prowadzi Wicemistrz Olimpijski z Rio de Janeiro Luvo Manyonga. 

Wyniki Polaków - II dzień:

  • Skok o tyczce mężczyzn: 5. miejsce Piotr Lisek (5.50 m)
  • Rzut młotem mężczyzn: 1. miejsce Wojciech Nowicki (77.94 m)
  • 400 m mężczyzn: 7. miejsce Jakub Krzewina (46.89 s)
  • Pchnięcie kulą: 2. miejsce Paulina Guba (19.29 m)
  • Trójskok kobiet: 3. miejsce Anna Jagaciak MIchalska (14.08 m)
  • 400 m ppł mężczyzn: 2. miejsce Patryk Dobek (49.02 s.)
  • 200 m kobiet: 5. miejsce Anna Kiełbasińska (23.25 s.)
  • Rzut dyskiem kobiet: 5. miejsce Daria Zabawska (56.97 m)
  • 100 m ppł: 5. miejsce Karolina Kołeczek (13.09 s.)
  • 1500 m mężczyzn: 1. miejsce Marcin Lewandowski (3:52.88 s.)
  • Skok wzwyż kobiet: 5. miejsce Paulina Borys (179 cm)

Program dnia:

22:15 – Rzut oszczepem M – Marcin Krukowski
22:20 – 100 m M – Remigiusz Olszewski
22:30 – 4x100 m K – Agata Forkasiewicz, Karolina Zagajewska, Kamila Ciba, Ewa Swoboda
22:42 – 4x400 m M – Rafał Omelko, Dariusz Kowaluk, Maksymilian Klepacki, Mateusz Rzeźniczak

Wyniki na żywo: TUTAJ

red.

Do porzygu razy sześć – 8. Sztafetowy Maraton Szakala w Łodzi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Jak przystało na towarzyskie zwierzaki biegające watahą, łódzkie Szakale Bałut specjalizują się w organizowaniu sztafet. Jedną z nich jest rozgrywany tradycyjnie w lipcu Sztafetowy Maraton Szakala. Biorą w nim udział siedmioosobowe drużyny, a w skład każdej muszą wchodzić przynajmniej dwie kobiety. Pętla wokół jednego ze stawów w Arturówku ma równo jeden kilometr. Jak łatwo więc policzyć, dla uzyskania maratońskiego dystansu przez drużynę, każdy z uczestników zawodów musi umrzeć... znaczy pobiec sześć razy.

Wypruwanie się, bieganie w trupa, wypluwanie płuc – takich określeń zgodnie używają uczestnicy sztafety. To taki trening kilometrówek, tylko na długich przerwach. Są one na tyle długie, by bardziej odpocząć, niż przy klasycznych interwałach. Nie na tyle jednak, by wypocząć całkowicie. Można więc każdy odcinek pocisnąć jeszcze mocniej i wypruć się jeszcze bardziej. Do porzygu.

Nie udało się zebrać składu z mojej ekipy Biegiem po Piwo, więc w planie miałem tylko zdjęcia i relację. Dwa dni przed sztafetą jednak kolega Piotrek z zaprzyjaźnionej drużyny Korona Pabianice zaczął szukać najemników do składu, bo im się ludzie wykruszyli. Do składu wskoczyła więc Justyna z Konstantynowa oraz ja z Michałem z naszej paki. Resztę załogi Korony II stanowili: Paulina, Piotrek, Tomek i Bartek.

Trzy lata temu na tej nie całkiem płaskiej pętli miałem średnią poniżej czterech minut, ale wtedy biegałem piątkę o dwie minuty szybciej. Teraz pierwsza runda, pobiegnięta trochę zachowawczo, weszła mi powyżej 4:10. Odebrałem pałeczkę od Tomka na piątą zmianę, a przekazałem ją Michałowi.

Na drugim kole już tak nie kalkulowałem i chyba się udało zejść sekundę poniżej czwórki. Motywacją była pogoń za współzawodnikami, których czwórkę wyprzedziłem na drugiej połowie okrążenia. Trzy następne pętle to podobny scenariusz: rozsądny początek, gdzie zwykle wyprzedzały mnie charty z szybszych drużnyn, i dociskanie drugiej połowy w trupa. Tam zwykle czyjś oddech na plecach motywował mnie do wejścia w tryb „zes*** się, a nie daj się”. Przy okazji na zbiegu do stawu wyprzedzałem, kogo się jeszcze dało. Za każdym razem przypłacałem to prawie zejściem śmiertelnym w strefie zmian. A jeszcze trzeba było porobić zdjęcia...

Byliśmy gdzieś w połowie stawki. Przed ostatnią rundą wiedzieliśmy, że kilka drużyn przed i za nami ma bardzo zbliżone czasy. Wszyscy daliśmy z siebie maksa. Lecąc do porzygu, wykręciłem jeszcze 4:03. Biegnący na ostatniej zmianie Piotrek o mało nie dogonił rywala z Rysioteam III – zabrakło mu trzech sekund. Utrzymał za to spokojnie około półminutową przewagę nad kilkoma następnymi drużynami, które wpadły na metę w sekundowych odstępach. Dało nam to 26. miejsce na 51 drużyn. Przy okazji złamaliśmy maratońską trójkę (2:57:11). Pierwszy skład Korony Pabianice zajął 9. miejsce z czasem 2:36:38.

Wygrała trenowana przez Radosława Sekietę drużyna Time4s (2:12:11) z ponad dziesięciominutową przewagą nad ekipą trenera Mariusza Kotelnickiego – Akademią Biegacza Salos-Wodna Łódź (2:22:24), która z kolei o dwie minuty wyprzedziła Morenę Czołową I/Rysioteam pod opieką Ryszarda Goszczyńskiego (2:24:18). Kolejne trzy nagradzane pucharami miejsca zajęli: Razem Trenujemy Sport I (2:27:08), Everrun I (2:29:13) i Łódź Kocha Sport I (2:31:03). Wszystkie drużyny otrzymały pamiątkowe dyplomy, a sześć najlepszych nagrody od sponsorów biegu. Wyniki podamy niebawem. 

Sztafetowy Maraton Szakala jest okazją do integracji nie tylko drużynowej, ale i rodzinnej. – Nasza Drużyna Neli wzięła nazwę od imienia naszej malutkiej córeczki, która ją założyła – śmiał się jej kapitan Tomek Janicki – i zwerbowała mnie, moją żonę Anię, braci, rodziców i przyszywanego wujka Piotrka. W przyszłości na pewno sama też pobiegnie!

Czy taki trening na maksymalnej intensywności może pomóc tydzień przed ultramaratonem? – Nie wiem, czy to był dobry pomysł, okaże się właśnie za tydzień – odpowiedział z krzywym uśmiechem przedstawiciel Szakali Maurycy Oleksiewicz, który chce powalczyć o miejsce w czołówce na 68 km na DFBG w Lądku-Zdroju. – Miało być na pół gwizdka, a jednak adrenalina swoje zrobiła. W dodatku biegłem dwie zmiany. Czego się nie robi dla drużyny. Szakalowe serce kolejny raz wzięło górę nad rozsądkiem...

– Czy to dobry trening? Raczej zmęczenie i straszne przeoranie! – podsumował Konrad Grzyb z ekipy Morena Czołowa/Rysioteam I. Przynajmniej ja nie robię takich mocnych treningów. – Ja też nie jestem sprinterem, wolę dłuższe dystanse – dodał jego drużynowy kolega Bartek Drobny – może nie biegam ultra jak co niektórzy, ale wolę półmaratony. Ale dla drużyny robi się wszystko, a nawet więcej! – Jesteśmy pijani od kwasu mlekowego, który nam wybija uszami! – śmiał się Konrad – chociaż pod koniec mieliśmy już bezpieczną przewagę nad czwartym miejscem i stratę nie do odrobienia do drugiego, więc biegliśmy po prostu po swoje. Bardzo dziękujemy trenerowi Rysiowi, który pomaga również Morenie Czołowej – to jest taka fajna współpraca drużyn.

Jak się później dowiedzieliśmy od innego członka Moreny Czołowej, ich nazwa została wymyślona przez kilku założycieli, z wykształcenia geografów. Łódź leży na morenach czołowych, więc czemu by nie wykorzystać tego faktu do intrygującej nazwy drużyny.

Prowadzący zawody jako konferansjer Szakal Maciej Rakowski zaprosił wszystkich na kolejną sztafetę na górce na Rogach, już 31 sierpnia – Wycie Szakala o Północy – a także październikowy Półmaraton Szakala, również na terenie łódzkiego Lasu Łagiewnickiego.

Tego rodzaju towarzyskie sztafety to z założenia imprezy integracyjne. Możemy się ostro ścigać każdy na miarę swoich możliwości i wypluwać płuca, ale najważniejsze jest zjednoczenie biegowego środowiska i dobra zabawa. I za to dziękujemy Szakalom. Widzimy się w końcu sierpnia na górskiej sztafecie nocnej.

KW


„Jesteśmy jednymi z nielicznych”. Przez Tatry >Szlakiem Szarlotkowym

$
0
0

Jak pokonać cały szlak tatrzański od Doliny Chochołowskiej po Starą Roztokę w kilka godzin? Można w taki sposób.

Relacja Sylwestra Augustyńskiego

Pomysł zaświtał w nasze głowy już dawno, ale jakoś ciężko było się zebrać do realizacji. Tym razem udało się to na spontanie, a sama decyzja zapadła na dwa dni przed startem. Postanawiamy przebiec całe Tatry, zaliczając wszystkie schroniska konsumując w każdym szarlotkę i co by nie było za łatwo, także złoty trunek.

Razem z Kingą, Kamą i Mateuszem udajemy się rankiem do Doliny Chochołowskiej. Ja i Mateusz ruszamy na nasz szlak, a dziewczyny na swoja trasę.

Pierwsze kilka kilometrów biegniemy spokojnie do Schroniska w Chochołowskiej. Szybka konsumpcja szarlotki, piwa piwka no i ruszamy dalej.

Mijamy Przełęcz Iwanicką i chwilę później kolejna konsumpcja smakołyków na Ornaku. Tutaj jednak wystąpił mały problem, gdyż szarlotka dopiero się piekła. Po uproszeniu Pani w schronisku udało się wydębić kawałek ciasta. Szybka fota i ruszamy dalej w drogę do następnej szarlotki.

Biegniemy przez Dolinę Kościeliską, Przysłop Miętusi, Dolinę Małej Łąki i Przełęcz Kondracką. Po dotarciu do Kondrackiej kolejna porcja szamanka i popitki. Tutaj dołącza do nas Arti, z którym ciśniemy kolejne kilometry.

Biegniemy przez Dolinę Bystrej aż do Kalatówek, gdzie czeka nas kolejna kaloryczna uczta.

Dalsza droga wiedzie przez Dolinę Jaworzynki i Gąsienicową do Schroniska Murowaniec. Szybkie uzupełnienie węglowodanów i ciśniemy dalej. To najtrudniejszy odcinek naszej wyprawy, gdyż udajemy się do Doliny Pięciu Stawów przez Krzyżne. Po drodze napotykamy bardzo przyjaźnie nastawione do nas stadko kozic, które dosłownie biegły z nami towarzysząc nam przez dłuższą chwilę.

Docieramy do Schroniska w Piątce - szybka porcja piwka i szarlotki, co by nie tracić czasu. Stąd już tylko szybkie pokonanie Swistówki i kolejny nasz cel - Schronisko Nad Morskim Okiem jest nasze.

Szybki zbieg Doliną Rybiego Potoku do Roztoki, która jest naszym ostatnim, ósmym schroniskiem tego dnia. I tu konsumujemy ostatnie piwko i szarlotkę.

Do końca trasy jeszcze tylko kilka kilometrów do Łysej Polany i powrót busikiem do Zakopanego.

Całą trasę udało się pokonać biegowo w ciagu 7 godzin i 40 minut. Wyszło 57 km, ponad 3300 m w górę i 3200m w dół. Wielkie dzięki chłopaki za mega wypad i super przygodę! Zabawa była przednia i mimo zmęczenia po zakończeniu, nie żałuję ani jednego momentu na szlaku.

Jesteśmy jednymi z nielicznych, którzy pokonali ten szlak i całe Tatry w tak krótkim czasie, a dodatkowo jednymi z pierwszych, którzy trasę zrobili na biegowo! Duma!

Sylwester Augustyński


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>