Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

La Verticale de la tour Eiffel: Łobodziński razy cztery! Wiśniewska-Ulfik na podium!

$
0
0

Znakomicie spisali się Polacy w czwartej edycji La Verticale de la tour Eiffel – biegu po schodach na Wieży Eiffla. Zwycięską passę w Paryżu kontynuuje Piotr Łobodziński, na podium wróciła Dominika Wiśniewska-Ulfik.

La Verticale de la Tour Eiffel to jedna nielicznych okazji, by zobaczyć panoramę Paryża z poziomu drugiego i trzeciego słynnej budowli, na co dzień niedostępnych turystom. Trasa liczy tu 276 metrów i 1665 schodów.

Wyróżnikiem imprezy jest klatka schodowa, o różnej szerokości schodów, zróżnicowanym nachyleniu, kierunku biegu i zupełnie płaskich dobiegach do kolejnych sekcji o różnej długości, a przede wszystkim, o otwartej konstrukcji - uczestnicy mierzą się z chłodem i wiatrem, a na szczycie wieje naprawdę mocno.

Ciekawa jest też formuła rywalizacji. W przeciwieństwie do imprez mistrzowskich czy tych znanych z Pucharu Świata Towerrunning, biega się tu tylko raz.

Do tegorocznej, czwartej edycji oryginalnych zawodów zgłosiło się 735 amatorów z całego świata. Prawo startu uzyskało jednak tylko 129 osób, w tym 40 zaproszonych imiennie przez organizatora. Zaproszenie otrzymała m.in. Dominika Stelmach, która w ubiegłym roku zajęła sensacyjnie drugie miejsce, ale z niego nie skorzystała. W weekend pobiegnie w Seulu.

Ostatecznie w stawce znalazło się troje Polaków, Zuzanna Kielak z losowania, a także niepokonany w Paryżu, rekordzista trasy (7:48.77) Piotr Łobodziński oraz Dominika Wiśniewska-Ulfik, druga zawodniczka imprezy w 2016 r. 

KOBIETY

Pierwsza z biało-czerwonych ruszyła Zuzanna Kielak. Bliżej nieznana zawodniczka poradziła sobie zaskakująco dobrze. Długo utrzymywała się na prowadzeniu, ostatecznie zakończyła zmagania na wysokim dziesiątym miejscu z czasem 10:26.22.

Dominika Wiśniewska-Ulfik pobiegła z numerem 40, jako piąta zawodniczka elity. I nie zawiodła. Polka ruszyła mocno, ale już w środkowej części trasy trafiła na kilkanaście rywalek, które mozolnie wspinały się po kolejnych schodach. Wyprzedziła kilka z nich, ale na pozostałe brakło trasy i sił. Dominika wpadła na metę z najlepszym czasem ale musiała czekać na rywalki.

Mijały minuty, a Zabrzanka nie opuszczała pozycji liderki. Dopiero gdy na mecie pojawiła się Czeszka Zuzanna Krchowa, musiała ustąpić. Czeszka wyprzedziła naszą biegaczkę o 15 sekund.

– To mój trzeci start tutaj, bardzo lubię tu wracać. Wieża Eiffla to wysoki budynek i nie było łatwo, ale cieszę się z trzeciego miejsca – powiedziała Dominika reporterce organizatora.

Klasę potwierdziła Australijka Susy Walsham.

Dominatorka cyklu Towerrunning World Cup, trzykrotna zwyciężczyni zawodów w Paryżu nie złamała co prawda rekordu trasy (9:44), ale była blisko połamania 10 minut. Zabrakło dwóch sekund. Czeszkę i Polkę wyprzedziła odpowiednio o 13 i 28 sekund.

MĘŻCZYŹNI

W rywalizacji mężczyzn prawdziwy popis dał Piotr Łobodziński. Polak nie tylko wygrywał wszystkie edycje, ale za każdym razem łamał też osiem minut. Tym razem jednak miało być trudniej. Mocno wiało, a i trasa była nieco dłuższa niż zwykle. - Podglądałem livestream z trasy i już wiem, że nie ma dziś szans na rekord trasy. Presja oczywiście jest, wygrałem wszystkie edycje tej imprezy – mówił przed startem zawodnik Prefbetu Śniadowo Łomża.

Na trasie dał z siebie wszystko i znów wspiął się na nieosiągalny dla rywali poziom (7:56.67). Nie pozostawił złudzeń kto jest najlepszy w towerrunningu. Drugiego na mecie Christiana Riedla z Niemiec, wyprzedził o ponad 15 sekund.

– To był mój cel, po to tu przyjechałem. Paryżu to bardzo szczęśliwe miasto dla mnie, w ostatnich sześciu latach wygrałem tu już siedem różnych wyścigów. Chłopaki chcą mnie pokonać, ale nie daje się – mówił na mecie Polak.

Pytany o wrażenia z trasy, stwierdził: – Trasa była bardziej śliska jak w ubiegłym roku. Może nie padał śnieg, ale bardzo mocno wiało. Najtrudniejsza była ostatnia partia, wiatr był tu bardzo silny. Czas jest gorszy, ale jest wygrana. Widzimy się za rok! – zapowiedział.

Christian Riedl komplementowł Łobodzińskiego. – Piętnaście sekund przewagi Piotra to dużo. Dlatego jestem zadowolony z drugiego miejsca. Jakub (Mayer) był za mną tylko siedem sekund, więc miałem też szczęście – ocenił Niemiec.

Trzecie miejsce niespodziewanie przypadło Austriakowi Jakobowi Mayerowi, zdystansował faworyzowanego Australijczyka Marka Bourna. Piąty był Kolumbijczyk Hernandez, który długo prowadził na półmetku. W górnej partii trasy biegacz z Ameryki Południowej opadł jednak z sił.


Wyniki:

Kobiety:

Mężczyźni:

red.


Zagraniczne i polskie gwiazdy ORLEN Warsaw Marathon 2018

$
0
0

„Ponad połowa zawodników zaproszonych do udziału w ORLEN Warsaw Marathon biega na najwyższym światowym poziomie, w kategorii IAAF Gold Label. W połączeniu z przygotowywaną szybką trasą biegu, powinno to zagwarantować najwyższy poziom sportowych emocji” - informują organizatorzy ORLEN Warsaw Marathon, prezentując elitę kwietniowego biegu.

Wśród zaproszonej elity mężczyzn najlepsze czasy mają Etiopczyk Tolo Seboka Dibaba (02:06:17) oraz Kenijczycy: Lani Rutto  (02:06:34), Ezekiel Omullo (02:08:55).

Organizatorzy potwierdzili nasze wcześniejsze doniesienia - w stawce nie zabraknie też mocnej, polskiej czołówki, m.in. Artura Kozłowskiego, obecnego Mistrza Polski w maratonie, Yareda Shegumo, wicemistrza Europy w maratonie z Zurychu z 2014 r. czy Mariusza Giżyńskiego, wicemistrza Polski w półmaratonie.

Dobrowolski, Kozłowski, Gardzielewski, Shegumo, Giżyński... Jako pierwsi podajemy skład elity ORLEN Warsaw Marathonu 2018!

„W ramach tegorocznego ORLEN Warsaw Marathon rozgrywane są również 88. PZLA Mistrzostwa Polski Mężczyzn w Maratonie, w których, w związku z silną obsadą zawodów, można spodziewać się zaciętej rywalizacji” - podkreślają gospodarze ORLEN Warsaw Marathon.

U pań faworytkami będzie Etiopka Azmera Abreha (02:25:23) i debiutująca w maratonie Kenijka Betsy Saina (01:07:20 półmaraton), która w lutym br. wygrała półmaraton w Japonii (01:09:17). Jedną z czołowych postaci będzie również zeszłoroczna zwyciężczyni ORLEN Warsaw Marathon, Białorusinka Anastasia Ivanowa (02:27:24).

Najszybszą Polką natomiast będzie bezpośrednia rywalka Ivanowej, zdobywczyni 2. miejsca w ORLEN Warsaw Marathon w 2017 r. oraz 23. zawodniczka Mistrzostw Świata w Londynie w 2017 r., Izabela Trzaskalska (02:29:57), która podczas tegorocznego biegu będzie walczyć o limit na Mistrzostwa Europy w Berlinie.

– ORLEN Warsaw Marathon to synonim światowego poziomu organizacyjnego, a także impreza, podczas której ustanawiane są nowe rekordy sportowe, jak chociażby najlepszy w historii wynik uzyskany w polskim maratonie, uzyskany w 2014 r. przez Tadese Tola (ETH) – 02:06:55. W tym roku w elicie biegaczy będą maratończycy z podobnymi osiągami, dlatego spodziewam się zaciętej rywalizacji. Zaproszenie światowej klasy elity biegaczy jest zawsze dużym wyzwaniem logistycznym, ponieważ zawodnicy startują w różnych miejscach świata. Jeśli chodzi o polskich maratończyków, to mamy tu znakomite nazwiska i myślę, że zaprezentują oni naprawdę dobrą formę na imprezie – mówi Anna Ziobroń, Dyrektor Biura Sponsoringu i Eventów PKN ORLEN.

Od kilku lat bieg maratoński rozgrywany w ramach ORLEN Warsaw Marathon utrzymuje swój wysoki poziom sportowy i organizacyjny, dzięki czemu z roku na rok jest doceniany poprzez wyróżnienie IAAF Silver Label, nadawane przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF). Tym samym, wydarzenie utrzymuje się w globalnej elicie zawodów biegowych w swojej klasie.

Skład elity ORLEN Warsaw Marathon 2018:

Mężczyźni:

  • Tolo Seboka Dibaba (ETH) – 02:06:17 (2012), Gold Label – 02:09:20 (2016)
  • Lani Rutto (KEN) – 02:06:34 (2015), 2 miejsce Frankfurt Marathon – Silver Label 02:10:57 (2016)
  • Ezekiel Omullo (KEN) – 02:08:55 (2016), 1 miejsce 38. PZU Maraton Warszawski (2016) – Gold Label
  • Alebachew Debas Wale (ETH) – 02:09:40 (2017) – Gold Label
  • Vincent Kipchumba (KEN) – 02:10:32 (2016) – Silver Label
  • Yared Shegumo– 02:10:34 (2013), v-ce Mistrz Europy w maratonie (2014), Mistrz Polski w maratonie (2012)
  • Regasa Mndaye Beijga (ETH) – 02:10:51 (2017) – Silver Label
  • Artur Kozłowski– 02:10:58 (2012), Mistrz Polski w maratonie (2017, 2016), 3 miejsce w OWM (2017), 1 miejsce w OWM (2016) – Gold Label (wygrana maratonu z wyróżnieniem IAAF Silver Label, Warszawa 2016)
  • Mariusz Giżyński – 02:11:20 (2012), 12 miejsce w Mistrzostwach Europy (2010), v-ce Mistrz Polski w półmaratonie (2015)
  • Arkadiusz Gardzielewski– 02:11:34 (2012), Mistrz Polski w półmaratonie (2017, 2012)
  • Emil Dobrowolski – 02:13:50 (2015), v-ce Mistrz Polski w maratonie (2014)
  • Jakub Nowak– 02:14:09 (2015), v-ce Mistrz Polski w maratonie (2015)

Kobiety:

  • Azmera Abreha (ETH) – 02:25:23 (2017), 3 miejsce w Amsterdam Marathon – Gold Label
  • Anastasia Ivanowa (BLR) – 02:27:24 (2012), 1 miejsce ORLEN Warsaw Marathon (2017), Gold Label – wygrana ORLEN Warsaw Marathon 2017
  • Ruth Wanjiru (KEN) – 2:27:38 (2009), Silver Label – 02:28:27 (2018)
  • Nataliya Lehonkova (UKR) – 2:28:57 (2017), Silver Label – 1 miejsce w Dublin Marathon (2017)
  • Izabela Trzaskalska– 02:29:57 (2017), 23 miejsce w Mistrzostwach Świata w maratonie (2017), Mistrzyni Polski w półmaratonie (2016), v-ce Mistrzyni Polski na dystansie 10km (2016), 2 miejsce w OWM (2017), Gold Label – 23 miejsce na MŚ 2017
  • Angelika Mach – 02:37:13 (2016), 3 miejsce w Mistrzostwa Polski na dystansie 5 km (2017)
  • Fatiha Benchatki (MAR) – 02:39:20 (2017), Silver Label – półmaraton 01:12:00
  • Aleksandra Lisowska– 02:40:12 (2017), 3 miejsce w Mistrzostwach Polski w półmaratonie (2017, 2014)
  • Anna Łapińska– 02:40:32 (2016)
  • Ewa Jagielska – 02:41:51 (2017), Mistrzyni Polski na dystansie 5km (2017), Mistrzyni Polski w półmaratonie (2017)
  • Betsy Saina (KEN) – debiut, 00:30:07,78 na 10 km na MŚ w Rio de Janeiro (2016), 01:07:20 półmaraton (2016) – Gold Label

ORLEN Warsawa Marathon przebiegnie ulicami stolicy 22 kwietnia.

źródło: ORLEN Warsaw Marathon


Na 6 łap w Łódzkiem. Koniec kłopotów Medora?

$
0
0

Na spotkaniu przedstawicieli Fundacji „Medor” z władzami Zgierza w środę 14 marca udało się osiągnąć tymczasowe porozumienie – w takim duchu wypowiada się prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski w mediach społecznościowych. Czy to koniec kłopotów podłódzkiego schroniska dla zwierząt, jedynego w regionie, które prowadzi akcję Bieg na 6 Łap?

O tej akcji i schronisku Medor pisaliśmy już nieco ponad rok temu (TUTAJ). Usłyszeliśmy o nim znowu, kiedy władze Zgierza odmówiły Fundacji przedłużenia umowy o trwającej już 16 lat dzierżawie terenu.

– Umowa dzierżawy kończyła się 31 grudnia – opowiedziała nam we wtorek 13 marca przewodnicząca Fundacji „Medor” Elżbieta Andrzejewska, kiedy do schroniska przyjechała ekipa łódzkiej regionalnej TVP3 – więc w listopadzie złożyliśmy wniosek o jej przedłużenie. Liczyliśmy, że po tak długim czasie miasto wykaże dobrą wolę. Tym bardziej, że bierzemy pod opiekę zgierskie psy i koty, bo ich ilość zakontraktowana przez miasto w innym schronisku jest niewystarczająca. W dniu 2 stycznia dostaliśmy odpowiedź odmowną i dowiedzieliśmy się, że mamy 30 dni na zabranie zwierząt i wyprowadzenie się z tego terenu.

Jak stwierdziła pani Elżbieta, prezydent motywował swoją decyzję tym, że na terenie schroniska przy ul. Uroczej 9 są nielegalnie postawione budynki. A tak naprawdę to nie są budynki, lecz boksy – rozbieralne, można je skręcić, rozkręcić, przenieść, nic nie jest trwale związane z ziemią. Kiedyś znajdowała się tu betoniarnia, większość jej infrastruktury została rozebrana i nikt nigdy nie przeprowadził inwentaryzacji. Ten jeden istniejący budynek według dokumentów dzierżawy ma 80 m. kw., a naprawdę nikt go nie mierzył. Na początku nawet nie posiadał dachu ani okien. Teraz jest urządzony i w środku znajdują się szpital i przychodnia dla zwierząt. – Nikt nie skatalogował, ile tu zainwestowaliśmy, tylko teraz nam się to odbiera – stwiedziła ze smutkiem przewodnicząca „Medora”.

Oprócz tego, pod koniec grudnia miasto ogłosiło przetarg na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami – dowiedzieliśmy się od naszej rozmówczyni – i nasza fundacja wystartowała w nim, żeby te zgierskie psy nie trafiały do jakiegoś innego schroniska, ale okazało się, że nasza oferta nie wygrała, bo była za wysoka. To znaczy nie wygrała żadna oferta. Druga była o 65 tys. zł niższa. Dlaczego ona wtedy nie wygrała, jest zagadką. Rozpisano ponowny przetarg, który rozstrzygnięcie miał 2 stycznia. My złożyliśmy ofertę w tym dniu o godz. 12, a o 14 otrzymaliśmy pismo, że nie mamy umowy dzierżawy, i z tego powodu odrzucono naszą ofertę. Wcześniej ta decyzja do nas nie dotarła. Przetarg wygrał inny oferent bez żadnego doświadczenia, dla którego jest to zupełnie nowa działalność. A ja mam w opiece nad bezdomnymi zwierzakami 30 lat doświadczenia, z czego 16 w Medorze. Pan prezydent stwierdził lakonicznie, że chciał dać szansę nowym podmiotom, żeby też zaistniały na rynku – opowiadała pani Elżbieta.

A co na to druga strona? – Dobiegała końca umowa na czas określony, a do ostatniej chwili, gdyby nie ponaglenia ze strony miasta, Fundacja nie złożyłaby pewnie nawet wniosku o dalszą dzierżawę tego terenu – wypowiedział się dla łódzkiej TVP3 prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski.

– Radni, badając tę sprawę (a jest moim obowiązkiem zasięgnięcie opinii odpowiednich komisji Rady Miasta) i mając na uwadze sytuację tego terenu, a przede wszystkim niedopełnienie pewnych obowiązków formalnych przez Fundację w sprawie uzyskania zgód od miasta na realizację inwestycji na tym terenie, nie mieli innego wyjścia. Przez niedopełnienie tych obowiązków „Medor” narażał się na te konsekwencje, z którymi dziś mamy do czynienia.

– Umowa nie została za zgodą tych komisji przedłużona, a ja mam związane ręce – stwierdził pan prezydent – lecz mając na uwadze dobro zwierząt, sam wypowiedziałem się na ostatnim spotkaniu, że nie przekreślam możliwości, by opieka nad zwierzętami była tam prowadzona, jeżeli zostaną dopełnione odpowiednie formalności.

Czy Fundacja rzeczywiście zaniedbywała dopełniania formalności? – O uzyskanie warunków zabudowy wystąpiliśmy w maju 2016, żeby dopełnić wszystkich formalności – powiedziała nam Elżbieta Andrzejewska – i dostaliśmy decyzję odmowną, którą podtrzymało Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Odwołaliśmy się i wygraliśmy przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, uzupełniliśmy dokumenty, złożyliśmy kolejny wniosek i spotkaliśmy się z kolejną odmową w lipcu 2017. Nawet nam nie dostarczono odpowiedzi. Czekała ona przez 6 miesięcy w Urzędzie Miasta. Teraz złożyliśmy następny wniosek o wydanie decyzji o warunkach zabudowy.

– W styczniu władze miasta zaproponowały nam umowę dzierżawy na rok, jednak konkretów się nie doczekaliśmy – stwierdziła przewodnicząca Fundacji „Medor”. – Poinformowaliśmy też o naszej chęci wykupu tego terenu, do której radni w ogóle się nie odnieśli. Na dzień dzisiejszy nie mamy na to środków, ale odzywają się ludzie np. z Kanady i Holandii z deklaracją wsparcia. Jakbyśmy zrobili takie pospolite ruszenie, to może gdzieś w świecie te pieniądze by się znalazły. Kiedy zaczęliśmy zbierać podpisy przeciw usunięciu nas z tego miejsca, błyskawicznie uzbieraliśmy ich 200, aż zabrakło nam kartek. Podpisów tych wciąż przybywa.

Jak wspomnieliśmy wcześniej, w środę 14 marca doszło do spotkania przedstawicieli Fundacji „Medor” z władzami miasta. Po jego zakończeniu prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski zamieścił w mediach społecznościowych następujący wpis, który przytoczymy w całości (pisownia oryginalna):

„Zgodnie ze złożonymi wcześniej przeze mnie deklaracjami, a przede wszystkim w trosce o dobro zwierząt podjąłem się mediacji w sprawie Fundacji "Medor". Na dzisiejszym spotkaniu, które odbyło się na mój wniosek, Medor pozytywnie odniósł się do propozycji i sugestii przy jednoczesnym zobowiązaniu się do uregulowania stanu prawnego naniesień znajdujących się na przedmiotowym terenie. Jednocześnie zadeklarowałem, że po złożeniu stosownego wniosku przez fundacje, miasto umożliwi fundacji korzystanie z gruntu przy ul. Uroczej na czas niezbędny do przeprowadzenia procedury administracyjnej w celu rozwiązania problemów prawnych na nieruchomości. Przyjete wspólnie ustalenia zapewnią bezpieczeństwo zwierzętom znajdującym się w fundacji, był to podstawowy cel spotkania.

Na dzisiejszym spotkaniu pojawili się przedstawiciele Fundacji "Medor", a także członkowie organizacji działających na rzecz praw zwierząt oraz parlamentarzyści. Rozmowa w UMZ była efektem spotkania władz Zgierza z przedstawicielami fundacji podczas sobotniego protestu.”

Pozostaje nam mieć nadzieję, że dobra wola i troska o bezdomne zwierzaki zwyciężą, a jedyne w regionie łódzkim schronisko organizujące Bieg na 6 Łap dzięki któremu wiele psów znalazło nowe domy, otwarte na tak dużą skalę i prowadzące tak szeroki wolontariat nie będzie już napotykać biurokratycznych kłopotów. Będziemy informować o dalszym rozwoju sprawy.

KW


Dycha po ultra? „To chyba parcie na szkło”

$
0
0

Niedziela 18 lutego. Rozpoczęcie sezonu biegowego w Gdyni, podczas biegu urodzinowego na dystansie 10 km. Jako że dzień wcześniej pokonałem 68 km...

Dyszka za dyszką. Trójmiejski Ultra Track na urodziny 

.... niedzielny start był wyzwaniem, a jak większość z was wie, byłem pacemakerem (zającem) na czas 40 min. To było czyste szaleństwo, czyste szaleństwo. Nikt normalny tego nie robi – pisze Tomasz Szczykutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów.

W Gdyni melduję się przed 9, przebieram się i czekam na oficjalną koszulkę z czasem i balony. Atmosfera Gdyńskich biegów jak zawsze znakomita, spotykam pełno znajomych, którzy nie wierzą, że tu jestem i będę prowadził ludzi na konkretny czas.

Przed startem zaliczam delikatną rozgrzewkę, wiem, że muszę się rozgrzać. Organizm tego potrzebował, ale nie tak jak zawsze. Na pewno odczuł trudy wcześniejszego biegu. Ustawiam się w strefę, z której będę prowadził wszystkich chętnych. Większość pyta mnie o to, jaki jest plan na bieg. Znałem trasę i wiedziałem, że początek jest z górki, wiec będzie trochę szybciej. Później trochę zwolnimy, bo zrobimy nawrotkę i będzie pod górkę. Taki był plan. Czekam, aż ruszy pierwsza strefa, czerwona i żółta, a moja 2 minuty po. Dużo osób podchodzi i gratuluję dobrego wyniku podczas TUTA.

Ostanie sekundy na zegarze i lecę. Cały czas myślałem, jak zareaguje mój organizm, iż oddechowo dam radę, ale nogi nie były już takie jak zawsze. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale zrobię wszystko, by doprowadzić ludzi na zakładany czas. Musiałem, przecież oni wierzą we mnie, kto nie jak ja. Pierwszy kilometr wyszedł zaskakująco łatwo, czas 3:55, czyli 5 s zapasu, jest dobrze. Drugi kilometr to lekkie zwolnienie, niby tego nie odczuwałem, a jednak 4:00 czas odcinka. Trzeci kilometr to przyspieszenie, zegarek pokazał 3:49, a więc najszybszy kilometr na trasie. Zapas cały czas jest. Kontroluje wszystko, jak należy, kolega, z którym prowadzę, motywuje innych, wspiera ich. Ja tego dnia nie maiłem do tego głowy, bardziej myślałem, by się nie zatrzymać, bo jak to zrobię, będzie źle. A tego nie chciałem.

Czwarty kilometr i zbliżam się do bulwaru Gdyni, biegnących ze mną jest nadal sporo, to był znak, że jest bardzo dobrze. Czas odcinka 3:55. Cały czas w głowie myśli, czy dam radę, czy ciało wytrzyma. Nierówna nawierzchnia daje o sobie znać. Nogi coraz cięższe, zmęczone, ale robię to by pomóc innym, nie dla siebie. W pewnym momencie myślałem, by odpuścić, zrezygnować, a drugiej strony nie mogę zawieść innych nie dziś. Dam radę zrobię to.Płowa dystansu, w pewnym momencie myślałem, by uzupełnić płyny, a z drugiej strony to tylko 10 km i nie ma takiej potrzeby. No, chyba iż byłoby ciepło, ale to był luty. Wiadomo podczas każdego wysiłku, trzeba pić, nawet jak jest chłodno. Czas odcinka 3:52.

Szósty kilometr to lekki podbieg i tempo spada 4:05. Wiem ,że teraz będzie najtrudniejsza część trasy. Niby tego nie widać, ale Świętojańska jest dość pod górę. Każdy, kto biegał podczas Gdyńskich, biegów wie o tym.Coraz bliżej meta, cały czas umyśle, by tylko ukończyć. Coś, co mnie napędza do tego to ludzi, z którymi biegnę i punkty kibicowania. Utworzone przez różne szkoły, to coś wspaniałego, tego nie da się opisać słowami. Po prostu trzeba tam być i to zobaczyć a dodam, nie było najcieplej. Dzieciaki dopingowały każdego zawodnika , to wspaniałe uczucie. Myślę ,że to dawało kopa , każdemu , kto miał kryzys.

W moim przypadku to dalsza walka z własnymi słabościami. Teraz wiem ,że więcej tego nie zrobię. Biegnę dalej, staram się wspierać innych ,ale nie wchodzi mi , nie dziś. Dobrze ,że był drugi zajączek, pomagał tego dnia mi. To dużo dla mnie znaczyło, wykonał kawał świetnej roboty, za co mu dziękuję. Bez niego myślę ,że nie dałbym rady. Siódmy kilometr 4:00, więc nie było jeszcze najgorzej. Osmy kilometr wyszedł najgorzej na całej trasie, zmęczenie dawało o sobie znać. Ten bieg mnie wiele nauczył. W końcu potrzebuje pokory ,a nie wciąż cały czas na wysokich obrotach , coś się musi dziać. Trzeba robić wszystko z głową, a tego nie zrobiłem, nie odpuściłem.  Dziewiąty kilometr i słychać spikera, muzykę,to oznaczało jedno, do mety został kilometr, ktoś z biegnących zapytał, czy uda nam się pokonać granicę 40 min, ja już wtedy wiedziałem ,że tak , gdyż zegarek był ustawiony na wyścig i dystans, miałem swojego wirtualnego zająca.

To sprawiło ,że chce się biegać, jestem bliżej celu. Ostatkiem sił dopinguje innych i sam walczę o granice. Fajnie jest z kimś pokonywać zakładane czasy. To daje kopa na do dalszej pracy. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w takich wydarzeniach, tworzyć czyjąś historię. To wspaniałe uczucie. Już widzę metę i robię to, robimy, pokonujemy 40 min na 10 km. Coś nie do opisania.

Po samym biegu dostałem tyle ciepłych słów , to bardzo miłe , cieszę się ,że ktoś docenia to, co starałem się robić. Czas odcinka 3:54, a całość zamknęła w czasie 39:49. Wszystko według założeń.

Na koniec, podchodzą do mnie ludzie, którzy organizują bieg , proszą o kilka słów do kamery. Nie mam z tym problemu. To chyba parcie na szkło.

Tak kończę szalony biegowy weekend, na liczniku 78 km, to czyste szaleństwo. Kolejny start, Onico Gdynia półmaraton 18 marca.

Tomasz Szczykutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów

Runmageddon dla WOŚP. Jurek Owsiak kapitanem i starterem

$
0
0

Runmageddon wsparł Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy niecodziennymi aukcjami. Na licytacje na rzecz WOŚP trafiły wyjątkowe pakiety startowe na specjalną serię majowego Runmageddonu Warszawa z udziałem Jurka Owsiaka, gwiazd mediów, sportu i show-biznesu.

Specjalna seria Rekrut (6 km i 30+ przeszkód) została zaplanowana na 26 maja na godz. 13.00. Wystartują w niej, obok zwycięzców aukcji, m.in. zespoły składające się z aktorów, muzyków, dziennikarzy i wybitnych sportowców. To jedyna i niepowtarzalna okazja pokonać Runmageddon w towarzystwie m.in. takich osób jak siatkarski mistrz Europy Piotr Gacek, twórca internetowego talk-show 20m2 Łukasza – Łukasz Jakóbiak, zespół rajdowy RMF 4RACING Team - II Wicemistrz Europy w rajdach terenowych, przedstawiciele mediów i inne znane osobowości. Na trasę ruszy również ekipa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a serię wystartuje jej kapitan honorowy – Jurek Owsiak!

Na aukcjach na stronie www.wosp.org.pl dostępne są również dwa niepowtarzalne pakiety, w których skład wchodzi nie tylko udział w jednej z wybranych formuł dowolnego Runmageddonu w 2018 roku i opieka osobistego trenera, który przyjedzie po zwycięzcę aukcji Runmageddonowym Renault Kadjarem, ale też dedykowany materiał filmowy opublikowany w social mediach Runmageddonu.

Trenerami odpowiedzialnymi za „opiekę” nad zwycięzcami licytacji są prowadząca runmageddonowe rozgrzewki Małgorzata Wzorek i Jakub Zawistowski. – Zachęcamy do licytowania. Po osoby, które na rzecz WOŚP przekażą najwięcej, przyjedziemy naszą Runmageddonową limuzyną. A później, już na trasie będziemy się nawzajem wspierać.

Fanpage wydarzenia: TUTAJ

źródło: Runmageddon


ONICO Półmaraton Gdynia – organizatorzy, miasto, kibice gotowi

$
0
0

Ponad 7000 zawodników z prawie 30 krajów świata stanie na starcie ONICO Gdynia Półmaratonu, który odbędzie się już w najbliższą niedzielę. Organizatorzy zapowiadają nie tylko rekord frekwencji, ale także rekordy trasy. Gdyński półmaraton został po raz kolejny wyróżniony prestiżowym certyfikatem IAAF Bronze Label Road Race.

ONICO Gdynia Półmaraton to jedna z największych imprez biegowych w naszym kraju i największe tego typu wydarzenie na Pomorzu.

– Gdynia konsekwentnie stawia na sport – mówi Marek Łucyk, dyrektor Gdyńskiego Centrum Sportu. - ONICO Gdynia Półmaraton doskonale uzupełnij nasze portfolio biegów. Rozwój półmaratonu cieszy nas szczególnie w kontekście mistrzostw świata, których Gdynia będzie gospodarzem w 2020 roku. Już dziś, choćby po wzrastającej liczbie zagranicznych uczestników, widać, że inwestowanie w duże, międzynarodowe imprezy sportowe po prostu się opłaca. To nie tylko promocja Gdyni na świecie, ale także dodatkowe przychody z turystyki. A wszystko wskazuje na to, że już za dwa lata w gdyńskim półmaratonie wystartuje co najmniej 15 tysięcy zawodników, wśród nich wielkie gwiazdy biegów długodystansowych, które będą walczyć o tytuł mistrza świata – dodaje.

Organizacja Mistrzostw Świata w Półmaratonie to wielkie przedsięwzięcie dla całego miasta.

– Gdynia tętni wspaniałą energią generowaną przez mieszkańców. Przekonają się o tym zarówno uczestnicy nadchodzącego Onico Gdynia Półmaratonu, jak i zawodnicy, którzy wystartują w mistrzostwach świata w 2020 roku. Organizacja imprezy tej rangi to niezwykły przywilej, ale też olbrzymia odpowiedzialność. Po ogłoszeniu decyzji przez IAAF był moment na chwilę radości, ale już następnego dnia rozpoczęliśmy wzmożoną pracę, aby za dwa lata wszystko było dopięte na ostatni guzik – mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.

Satysfakcji z rozwoju ONICO Gdynia Półmaratonu nie kryje też Alfred Dawiec, wiceprezes zarządu ONICO S.A.

– Jesteśmy wśród największych polskich firm inwestujących w sport – mówi Alfred Dawiec. - Jesteśmy strategicznym sponsorem męskiej drużyny siatkarskiej ONICO Warszawa, jednego z najdynamiczniej rozwijających się klubów w PlusLidze. Gdyński półmaraton to także nasz powód do dumy. Impreza rozwija się w niesamowitym tempie. Trzymamy kciuki za wszystkich uczestników – dodaje.

ONICO Gdynia Półmaraton to nie tylko bieg na dystansie 21,0975km, ale także szereg imprez towarzyszących. Już w piątek, 16 marca rusza biuro zawodów i expo Fit Living w Gdynia Arenie, które będzie czynne także w sobotę. W sobotę, 17 marca na Skwerze Kościuszki odbędą się biegi dziecięce i młodzieżowe. Organizatorzy spodziewają się kompletu 500 zawodników.

Świętojańska – wielki punkt kibicowania

Tym, którzy nie biegną w ONICO Gdynia Półmaratonie, a chcieliby pokibicować uczestnikom zawodów polecamy wybranie się na ulicę Świętojańską, która będzie tego dnia jednym, wielkim punktem kibicowania. A to za sprawą gdyńskich szkół biorących udział w konkursie Mistrz kibicowania.

– Każda ze szkół otrzymała od nas dofinansowanie w wysokości 1 tysiąca złotych na przygotowanie swoje punktu – mówi Michał Drelich, dyrektor ONICO Gdynia Półmaratonu. - Mamy nadzieję, że gorący doping sprawi, że zawodnicy zapomną o zmęczeniu i wrócą do domów z niesamowitymi wspomnieniami.

Spektakularna ma być również meta na Skwerze Kościuszki. Organizatorzy przygotowali trybuny dla publiczności i gadżety do kibicowania.

– Gdynia ma najlepszych kibiców w Polsce, o czym już nie raz mieliśmy okazję się przekonać. Nie mam wątpliwości, że w najbliższą niedzielę Gdynianie po raz kolejny tłumnie wyjdą na ulice, by wspierać biegaczy żywiołowym dopingiem – mówi Michał Drelich.

To ma być szybki bieg

Do Gdyni jak co roku przyjeżdżają utytułowani zawodnicy, który celem będzie ustanowienie nowego rekordu trasy. Listę elity sportowej otwiera Hillary Kiptum Kimaiyo - zwycięzca ONICO Gdynia Półmaratonu z 2016 i 2017 roku. Rekord życiowy Kenijczyka wynosi 1:01:05. Najlepszą życiówką wśród pań, które wystartują w Gdyni może się pochwalić Christine Moraa Oigo. Jej rekord życiowy wynosi 1:11:32.

Na starcie nie zabraknie także czołowych polskich biegaczy, czyli Dominiki Nowakowskiej oraz Marcina Chabowskiego. Ich rekordy na dystansie półmaratonu to odpowiednio 1:12:37 oraz 1:02:26.

– Przykładamy dużą wagę do poziomu sportowego ONICO Gdynia Półmaratonu. Chcemy, żeby w Gdyni padały wyniki na światowym poziomie. Dlatego. Będziemy szczególnie mocno kibicować reprezentantom Polski, którzy nie są bez szans w walce o podium – mówi Michał Drelich, dyrektor zawodów.

Start ONICO Gdynia Półmaratonu odbędzie się o godz. 10:00 ze Skweru Kościuszki. Limit na pokonanie trasy wynosi 3 godziny. Impreza będzie relacjonowana na kanale TVP Sport oraz w internecie na stronie www.gdyniapolmaraton.pl.

mat. pras.


Zorientowany na sukces. Zbiera pieniądze na treningi i starty

$
0
0

Niespełna 20-letni Fryderyk Pryjma to zawodnik uprawiający biegi na orientacje. Żeby osiągnąć sukces w swojej ulubionej konkurencji, wyjechał do Skandynawii, czyli światowej stolicy biegania z mapą. Młody zawodnik potrzebuje wsparcia finansowego. W tym celu uruchomił zbiórkę internetową.

Już od kilku lat reprezentant UNTS Warszawa dobrze radzi sobie podczas miejskich cyklów Szybki Mózg czy Warszawa Nocą zajmując tam wysokie miejsca. W 2015 roku brał udział w Mistrzostwach Świata Juniorów (dyskwalifikacja), rok później na imprezie tej rangi był 40. w sprincie. Natomiast w biegu sztafetowym razem z Krzysztofem Rzeńcą i Radosławem Piotrowskim zajęli 17. miejsce. Lepiej poszło mu podczas Mistrzostw Europy Juniorów. W 2016 roku w Jarosławiu zajął odpowiednio 10. miejsce w sprincie i 11. w biegu długim.

Żeby polepszać swój warsztat, w sierpniu 2017 roku biegacz wyjechał na studia do Finlandii. W Tempere ma możliwość trenowania z najlepszymi zawodnikami na świecie. Skandynawia to kolebka biegów na orientacje, gdzie z mapą i kompasem biega się już od ok. 120 lat. Fryderyk Pryjma jest jestem członkiem lokalnej akademii sportu, w której uczęszcza na profesjonalnie zorganizowane treningi. Obecnie przygotowuje się do swoich ostatnich Mistrzostw Świata juniorów. Jednak jego głównym celem jest zdobycie za kilka lat medalu mistrzostw świata na imprezie seniorskiej. Jak do tej pory nikt z Polaków na tych mistrzostwach nie stawał na podium.

Biegacz prowadzi zbiórkę internetową która pozwoli mu przygotować się do tego sezonu. Chce zebrać 8500 zł. Fundusze planuje wydać na start w Akademickich Mistrzostwach Świata a także na organizację obozu przygotowawczego, start w sierpniowej odsłonie Pucharu Świata i obóz przygotowawczy pod przyszłoroczne Mistrzostwa Świata Seniorów, Planuje dwa obozy przygotowawcze do Mistrzostw Świata Juniorów, start w Pucharze Europy Juniorów, sprzęt sportowy i usługi fizjoterapeutyczne.

Jak do tej pory na jego koncie znalazło się 1500 zł. Wszyscy, którzy wpłacą pieniądze otrzymają cegiełki i tak np. za 75 zł jest to pocztówka z Finlandii, za 300 zł pamiątką z Węgier, a za 1000 zł umieszczenie firmy na odzieży sportowej.

Profil zbiórki w serwisie Polak Potrafi: TUTAJ

Bieg na orientacje polega na pokonaniu trasy w najkrótszym czasie przy użyciu mapy i kompasa. Uczestnik musi zaliczyć wszystkie punty kontrolne (PK). Właściwy wybór przebiegu stanowi klucz do sukcesu.

W ramach biegu na orientacje rozgrywane są biegi indywidualne oraz sztafetowe, dzienne la także nocne. Zawody toczą się na różnych dystansach. Sprint odbywa się najczęściej w miastach i parkach. Wymaga od uczestników dużej szybkości. W biegu średniodystansowym liczy się dostosowanie tempa biegu do stopnia skomplikowania terenu W biegu klasycznym walka toczy się w terenie niezabudowywanym, w lasach i wymaga większej wytrzymałości fizycznej. Natomiast coraz rzadziej spotykany jest bieg długodystansowy wymagający dobrego myślenia mimo narastającego zmęczenia.

RZ


Kiprotich vs. Kitwara w Hamburgu

$
0
0

Największy wiosenny maraton w Niemczech zapowiadany jest jako pojedynek mistrza olimpijskiego i mistrza świata Stephena Kiproticha i wicemistrza Chicago Marathon z 2014 r., triumfatora ubiegłorocznego maratonu w Walencji Sammiego Kitwary.

Kiprotich wraca do portowego miasta by wyrównać rachunki z imprezą. Rok temu był tu drugi z 5 sekundową stratą do zwycięzcy (2:07:31), przegrywając z Etiopczykiem Tsegaye Mekonnenem. Na przeszkodzie do wygranej stanęli tyle rywale co fatalna pogoda, a szczególnie porywisty wiatr. Kenijczyk liczy, że w tym roku warunki rywalizacji będą korzystne. Maratońska życiówka Kiproticha to 2:06:33.

2:04:28 to najlepszy wynik Sammiego Kitwary, który zadebiutuje w hamburskim maratonie. Kitwara trenuje pod okiem słynnego Mosesa Kiptanui i najlepiej radzi sobie na dystansach od 10 do 21,097 km. Na 10 km bliski był złamania 27 minut (27:10 w Utrechcie). W ubiegłym roku nie ukończył maratonu w Berlinie.

Rekord trasy w Hamburgu należy do Eliuda Kipchoge, który w swoim maratońskim debiucie w 2013 r. uzyskał czas 2:05:31.

Maraton w Hamburgu rozgrywany jest od 1986 roku. W historii biegu zapisali się Polacy. W 1996 roku zmagania wygrała Krystyna Pieczulis z czasem 2:40.02. W roku 2000 najlepszy był Piotr Gładki z wynikiem 2:11.05.

Na 33. Haspa Marathon Hamburg zapisało się już ponad 14 tys. osób. Biegowi towarzyszą zmagania w półmaratonie i sztafecie maratońskiej. Imprezę zaplanowano na 29 kwietnia.

Strona wydarzenia: www.haspa-marathon-hamburg.de 

red. / mat. pras.

fot. HochZwei / Haspa Marathon Hamburg



Wybierają najlepszych sportowców-wojskowych. Są i biegacze

$
0
0

Trwa „Plebiscyt na najpopularniejszych sportowców Wojska Polskiego”. Wśród nominowanych nie brakuje biegaczy.

Do miana „Mistrza sportu powszechnego” nominowani zostali medaliści mistrzostw Wojska Polskiego. W gronie tym są zwycięzcy zmagań w półmaratonie - szeregowa Paulina Kaczyńska i st. szeregowy Adam Nowicki.

We wrześniu, w Zielonej Górze zawodniczka służąca w 12 Dywizji Zmechanizowanej była najlepsza wśród żołnierek uzyskując czas 1:16:27. Natomiast jej kolega z dywizji pokonał innych mundurowych uzyskując wynik 1:06:06. Dodatkowo w listopadzie we Wrocławiu oboje wywalczyli brązowe krążki mistrzostw Wojska Polskiego w biegu przełajowym. Dorobek wzbogacili też medalami zdobytymi w sztafecie i drużynowo.

Paulina Kaczyńska brała też udział w Drużynowych Mistrzostwach Europy oraz startowała na Uniwersjadzie. Natomiast Adam Nowicki w zeszłym roku ustanowił swój rekord życiowy w półmaratonie 1:03:57 w holenderskim Venlo.

Wśród nominowanych zawodniczek jest też Iwona Wicha specjalizująca się w biegu na orientację. W przeszłości zawodniczka była mistrzynią Europy juniorek (2003 i 2004), a w 2017 r. zdobyła złoto Wojska Polskiego w biegu z mapą i kompasem. Triumfowała też w pięcioboju wojskowym (bieg przez ośrodek sprawności, strzelanie z karabinka, rzut granatem, pływanie, oraz bieg przełajowy).

Iwonę często spotykamy na starcie biegów po schodach. Pewnie to za sprawą partnera Piotra Łobodzińskiego - mistrza świata w tej konkurencji. Może w przyszłości armia rozgrywać będzie też mistrzostwa też w tej dyscyplinie i otworzy się szansa na kolejne medale.

Na głosy liczy także st.kapral Rafał Wójcik. Mistrz Wojska Polskiego w biegu przełajowym w kategorii powyżej 35 lat, na dystansie 3 km, a także zdobywca medali w biegu na orientacje i drużynowo w półmaratonie. Zawodnik ten startował w 2005 roku w Mistrzostwach Świata w biegu maratońskim w Helsinkach, rok później brał udział w mistrzostwach Europy. Dwa razy był też mistrzem kraju na królewskim dystansie. Jego rekord życiowy wynosi 2:13:02 z 2008 roku. Na igrzyskach w Sydney startował w biegu na 3000 m z przeszkodami, odpadając na eliminacjach.

Zwycięzcę plebiscytu poznamy 4 kwietnia podczas Gali Sportu Wojskowego, która odbędzie się w Warszawie. Głosowanie czytelników portalu polska-zbrojna.pl trwać będzie do 21 marca.

Więcej informacji: TUTAJ

RZ


Ewa Swoboda wicemistrzynią Europy!

$
0
0

Komitet Wykonawczy Ukraińskiej Lekkoatletyki zdyskwalifikował za doping reprezentantkę kraju Ołesię Powch. W 2017 r. w Belgradzie biegaczka została halową wicemistrzynią Europy w sprincie na 60m. Tym samym Ewa Swoboda (na zdjęciu), która zajęła wówczas trzecie miejsce, awansowała o jedną pozycję. 

Polacy z 12 medalami wygrali klasyfikację medalową 34. Halowych Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce. Po dyskwalifikacji Ukrainki nasz dorobek to 7 złotych, 2 srebrne i 3 brązowe. To najlepszy występ polskich lekkoatletów w historii czempionatu, tak w ujęciu jakościowym jak i ilościowym.

Ukraińskie władze lekkoatletyczne zdyskwalifikowały również Olhę Zemlak. W ten sposób na szóste miejsce olimpijskich zmagań w Rio de Janeiro awansowała polska sztafeta w składzie Małogrzata Hołub-Kowalik, Patrycja Wyciszkiewaicz, Iga Baumgart-Witan, Justyna Święty-Ersetić.

red.


Motylki na Widzewie. Finał Łódź Park Tour [ZDJĘCIA]

$
0
0

W czwartkowy wieczór 15 marca na Stadionie Miejskim Widzewa Łódź zakończył się zimowy cykl biegów na orientację Łódź Park Tour, organizowany przez Uczniowski Klub Sportowy „Orientuś”. W tej edycji wszystkie cztery biegi w cyklu rozegrano w budynkach. Dwa z nich – Hala Sportowa przy ul. Skorupki i Atlas Arena – gościły już wcześniej zawody BnO. Nowymi lokalizacjami były niedawno oddana do użytku Zatoka Sportu przy al. Politechniki oraz właśnie nowy stadion Widzewa – prawie równo rok po jego oddaniu do użytku.

Ponad 150 zawodników tradycyjnie mogło wystartować w jednej z kategorii, różniących się stopniem trudności tras: Profesjonalistów, Zuchwałych, Początkujących, a także Rodzinnej, w której można było biec drużynowo z dziećmi. Ostatnie zawody w cyklu miały formułę biegu pościgowego, w którym uczestnicy poszczególnych kategorii startowali według różnic czasów zsumowanych z poprzednich etapów Łódź Park Tour – podobnie jak w poprzednim cyklu, który również relacjonowaliśmy.

Już wtedy organizatorzy zapowiadali, że kolejnej zimy więcej biegów odbędzie się w budynkach, i słowa dotrzymali.

Punkty kontrolne rozmieszczone zostały na czterech kondygnacjach budynku stadionu. Niektóre klatki schodowe pozostawały zamknięte, co znacznie utrudniało orientację. Kilka lampionów na najwyższym piętrze znajdowało się na trybunie stadionu, wymuszając na zawodnikach wyjścia na chłodne, zimowe powietrze. Mogli jednak dzięki temu przez chwilę podziwiać nocną panoramę okrytego mgłą stadionu.

W poszczególnych kategoriach zwyciężyli:

  • Prof-K – Weronika Fortuniak (UKS Orientuś Łódź)
  • Prof-M – Michał Olejnik (Olej Running Team)
  • Zuch-K – Marta Kołodziejczyk (UKS Azymut Pabianice)
  • Zuch-M – Michał Bek (Rodzinna Grupa Rowerowa)
  • Pocz-K – Karolina Orlik
  • Pocz-M – Łukasz Knapik (Feniks Opoczno)
  • Rodz – Agata Witkowska z rodziną (SP 202 Łódź)

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

W najbardziej prestiżowej kategorii Profesjonalistów cały cykl wygrali: zwyciężczyni ostatnich zawodów Weronika Fortuniak z Orientusia oraz Michał Bedyk (IT Orient), choć nie wygrał żadnego z poszczególnych biegów, lecz miał najlepszą sumę czasów! Michał w widzewskich zawodach zajął trzecie miejsce.

– Biegam na orientację już od kilku lat – powiedział nam zwycięzca Łódź Park Tour. – W tym zimowym cyklu wszystkie cztery biegi były w budynkach, co mi odpowiada, bo trzeba bardziej myśleć, niż biegać. Przed dzisiejszymi zawodami zupełnie się nie spodziewałem zwycięstwa w całym cyklu, a po samym starcie tym bardziej, bo z minutę mi zajęło znalezienie pierwszego punktu! W dodatku nie wygrałem żadnego z poszczególnych biegów. Po trzech etapach byłem na piątym miejscu i dziś też nie miałem najlepszego czasu dnia. Ale udało się wygrać cały cykl i jestem bardzo szczęśliwy! – zakończył Michał.

Całą grupą pokonały rodzinną trasę trzy mamy z córeczkami: Zosia z Ewą, Ala z Kasią oraz Gosia z Olą. Jesteśmy orientusiowymi rodzinami, i rodzice i dzieci biegają – opowiadały już na mecie. – W cyklu Łódź Park Tour wcześniej też biegałyśmy w podobnych składach. Ścigamy się też indywidualnie, chociaż ostatnio ze względu na dzieci bardziej rodzinnie.

Wszystkie cztery biegi z cyklu ukończył Dominik Kowalewski z łódzkich Szakali Bałut. – Zwykle biegałem w Zuchwałych, tylko raz omyłkowo dostałem mapę dla Profesjonalistów – wspominał. –

Z tych czterech budynków, ze względu na to, że klatki bywały pozamykane i czasem jedyna droga z pierwszego piętra na drugie prowadziła przez trzecie, tu był chyba najbardziej skomplikowany bieg. Wyjścia na trybuny trochę urozmaicały trasę, ale nie miały aż takiego znaczenia dla trudności. Trybuny były dużo trudniejsze na Skorupki, bo tam np. lampion na poziomie trzecim bywał dostępny tylko z poziomu drugiego.

Kasia z Orientusia przebiegła trasę profesjonalną poza konkurencją, gdyż jak nam powiedziała, była tu bardziej od strony organizacyjnej. Towarzyszyła jej zupełnie początkująca znajoma. – Pierwszy raz w życiu tak na poważnie biegłam na orientację i do tego pierwszy raz w budynku – przyznała Klaudia – na szczęście bardziej doświadczona koleżanka mi pomagała.

– Największa przestrzeń była w Atlas Arenie – opowiadała z kolei Kasia z pozycji organizatorki – tam było pięć poziomów. Chociaż tutaj te schody też były wyzwaniem, no i wyjścia na trybuny w krótkich rękawkach, ale trwały tylko jakieś pół minuty. No i była trasa z motylkami. Bardzo ciekawy byłby bieg na całym terenie stadionu, jeśli tylko włodarze obiektu pozwoliliby na wyjście na murawę, ale przy większej promocji może dałoby się to zrobić – podsumowała współorganizatorka cyklu.

– Wcześniej mieliśmy trzy hale sportowe, a teraz pierwszy raz w historii cyklu biegamy na stadionie, i to w biegu pościgowym, do tego z motylkami! – cieszył się przewodniczący Orientusia Łukasz Charuba. – Zawsze marzyliśmy o BnO na stadionie. Sam jestem z tych okolic, budowa stadionu przebiegała imponująco, musieliśmy wykorzystać ten nowiutki obiekt. Zrobienie wyjść na trybuny tylko na trzecim poziomie było naprawdę dobrą decyzją, bo i tak było sporo biegania. Akurat jest balkon na trzecim piętrze, więc była możliwość zobaczenia stadionu, a jednocześnie chłodna pogoda nikomu nie zaszkodziła, bo większość biegu była w budynku. Bieg na terenie całego stadionu w cieplejszej porze to jedno z moich marzeń, na razie mamy to w dalszej perspektywie. W Polsce już raz były zawody na orientację na stadionie we Wrocławiu, ale nigdy wcześniej nie było biegu pościgowego, i to jeszcze z motylkami.

Czym są te tajemnicze motylki, o których z takim zachwytem opowiadają organizatorzy? – To rozgałęzienia pętli trasy zaraz po starcie – wyjaśnia Łukasz. – Są po to, żeby startujący po sobie i bezpośrednio rywalizujący zawodnicy nie wchodzili sobie w drogę. Jeden rusza w prawo, a drugi w lewo. Później ich pętle się schodzą w jednym punkcie i każdy rusza na tę drugą, którą wcześniej pokonał konkurent. Trasę do pokonania mają więc identyczną, podbijają punkty w różnych kolejnościach i na siebie nie wpadają.

Letni cykl Łódź Park Tour, jak zapowiadają organizatorzy, rozpocznie się 23 maja, czyli w Światowym Dniu Biegów na Orientację (World Orienteering Day). Lokalizacje nie są jeszcze ustalone, większość biegów zapewne odbędzie się w łódzkich parkach, lecz nie jest wykluczone, że któryś z nich znów będzie w formule Indoor Orienteering.

KW


Maratony na świecie: Maraton po plaży? Brzegiem Atlantyku w Portugalii

$
0
0

Słońce, złote plaże, ocean… i maraton. Właściwie ultramaraton, przynajmniej z nazwy. Tak w skrócie można opisać niezwykły bieg The Atlantic Ultra Marathon Melides – Tróia. Chociaż w nazwie ma groźnie brzmiące ultra, jest to tylko straszenie na zapas. Trasa biegu mierzy dokładnie 43 km, z powodzeniem może więc zostać ujęty w przeglądzie maratonów na świecie. No chyba, że weźmiemy pod uwagę wysiłek, jaki trzeba włożyć w pokonanie królewskiego dystansu po piasku. Z pewnością jest porównywalny do solidnego ultra. Trasa Atlantic Ultra wiedzie bowiem po plaży, dokładniej po dziesięciu różnych plażach Portugalii, z miejscowości Melides do miasta Tróia.

TERMIN

The Atlantic Ultra Marathon Melides – Tróia odbędzie się 1 lipca 2018 r.. Start o godz. 9:00.

POGODA

Średnia temperatura na przełomie czerwca i lipca to 23 stopnie Celsjusza. Zdarza się, że sięga prawie 30. Z pewnością będzie gorąco. Można jednak liczyć na chłodzący powiew wiatru znad Oceanu.

TRASA

Start biegu odbywa się na plaży Melides. By tam dotrzeć, można skorzystać z proponowanych przez organizatorów specjalnych środków transportu. Można dojechać autobusem lub… dopłynąć katamaranem.

Trasa wiedzie po plażach: Aberta Nova, Gale, Pinheiro da Cruz, Pego, Carvalhal, Comporta, Soltroia i Beco das Lulas, aż do miejscowości Tróia, gdzie mieści się meta. Wszystkie plaże są złote i piaszczyste, ale każda różni się czymś od poprzedniej: fantazyjnymi formami skalnymi, wydmami, roślinnością… Nawierzchnia jest w całości piaszczysta, warto pomyśleć o odpowiednim obuwiu i szczelnych stuptutach.

Organizator zapewnia wodę i owoce przed startem oraz dwukrotną możliwość uzupełnienia wody na trasie (14 i 28 km). Można zabrać ze sobą własne napoje i jedzenie.

Limit czasu na pokonanie trasy to 8 godzin, jednak zawodnicy, którzy przed jego upływem przekroczą ostatni punkt kontrolny (Soltroia - 37,5 km), mogą ukończyć bieg.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Bieg na dystansie 15 km.

ZAPISY

Dostępne na TEJ stronie. By wziąć udział w biegu należy mieć ukończone 18 lat. Do końca marca opłata startowa to 40 euro, do końca kwietnia 45, maja – 55 a później 70 euro. Ostateczny termin zapisów to 25.06.2018.

W pakiecie startowym otrzymamy numer, chip, koszulkę techniczną, napoje i owoce na trasie, ubezpieczenie na czas biegu oraz medal na mecie.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub prawo jazdy.

WYJAZD

Miejsce startu maratonu dzieli od Lizbony mniej niż 50 km. Najłatwiej dotrzeć tam lecąc do Lizbony i dalej poruszając się wynajętym samochodem lub korzystając z transportu publicznego. Jeśli wynajmiemy samochód, musimy się liczyć z opłatami za przejazd mostami na rzece Tag.

KOSZTY POBYTU

Nocleg w bezpośrednim sąsiedztwie startu w szczycie sezonu będzie bardzo kosztowny. W odległości kilku – kilkunastu kilometrów można znaleźć noclegi w cenach od 90 zł za łóżko w pokoju wieloosobowym i ok. 200 zł za dwuosobowy pokój.

Za posiłku w restauracjach, zwłaszcza tych w okolicy plaży, zapłacimy sporo. Warto rozważyć opcję samodzielnego przygotowania posiłków lub poszukać hotelu z pełnym wyżywieniem w akceptowalnej cenie.

INNE BIEGI

Najbliższym geograficznie dużym biegiem jest Maraton w Lizbonie.

Strona Atlantic Ultra Marathon Melides – Tróia: www.melides-troia-marathon.com/en

KM


Jak zaczynali? Szymon Kulka: "To już 11 lat!"

$
0
0

Z Szymonem Kulką z Ropy, biegaczem, reprezentantem Polski w biegach ulicznych i biegach długich na bieżni (na zdjęciu), rozmawia Marek Podraza, ambasador Festiwalu Biegów.
 
Panie Szymonie jak zaczęła się pana przygoda z bieganiem?

 
Szymon Kulka: Wszystko zaczęło się od piłki nożnej. Jak każdy młody chłopak, też chciałem grać w piłkę nożną. Bawiłem się z nią około dwóch miesięcy i złamałem nogę. To wykluczyło mnie z gry. Wtedy pomyślałem o bieganiu i zacząłem biegać.
 
Kiedy pojawiły się pierwsze sukcesy?
 
Już w Szkole Podstawowej w Ropie. W piątej klasie zdobyłem mistrzostwo województwa. To był wielki sukces, który zmobilizował mnie do jeszcze intensywniejszych treningów. Kolejne sukcesy przyszły już w gimnazjum, gdy trenowałem pod okiem Tomasza Świerzowskiego w Lipinkach.
 
Czy ktoś w Pana rodzinie trenował biegi?
 
Nikt w mojej rodzinie nie uprawiał żadnego sportu. Mój brat Marcin interesował się sportem, ale nic nie trenował zawodowo. Za to siostra Regina idzie w moje ślady i też lubi biegać. Mogę śmiało powiedzieć, że trochę uprawiamy takie rodzinne bieganie.
 
A pierwsze sukcesy na mistrzostwach Polski, kiedy się pojawiły?
 
Pierwsze sukcesy przyszły dość szybko, bo już po roku trenowania zdobyłem piąte miejsce na MP, a po dwóch latach zdobyłem pierwsze mistrzostwo Polski. Pamiętam, było to w Słupsku. Zdominowałem te mistrzostwa, uzyskując świetny czas na dwa kilometry 5.49, a później to już poleciało.
 
Jakie obecnie trenuje Pan dystanse i jak często odbywają się treningi?
 
Obecnie trenuję biegi na 10 km, półmaratony i myślę o maratonie w przyszłym roku. Trenuję codziennie w zasadzie od dwóch do trzech godzin, nieraz nawet dwa razy dziennie. Mam rozpisany plan treningowy, który ściśle przestrzegam.
 
Pamięta Pan swój pierwszy medal na mistrzostwach Polski?
 
Oczywiście tego się nie zapomina. Był to wspomniany już złoty medal w Słupsku. Bardzo się wówczas stresowałem. Z MP mam prawie 30 medali z tego 18 złotych medali.
 
A pierwszy występ w kadrze narodowej?
 
Był to mecz miedzy państwowy w 2009 roku pomiędzy Niemcami i Polską. Miałem wówczas 17 lat. Polska wygrała ten mecz, a ja wygrałem swój bieg.
 
W swojej kolekcji ma Pan też medale ME i MŚ. Jak zostały zdobyte?
 
Są to trzy medale z ME. Jeden na 10 km. Był to bardzo ciężki bieg, na dwa okrążenia przed metą zawodnik z Kenii przewrócił się i już myślałem, że nie będzie tego medalu. Pamiętam, był to medal brązowy. Po biegu położyłem się na bieżni, tak byłem zmęczony. Dwa lata później zdobyłem pierwszy złoty medal w ME w biegach przełajowych, a rok temu zdobyłem srebrny drużynowy medal ME w kategorii seniora.

Jak był dla Pana miniony rok 2017? 

Bardzo dobry. Zdobyłem wspomniany już srebrny medal drużynowych ME. Ponadto trzy złote medale w Los Angeles podczas mistrzostw Świata służb mundurowych na 10 km, 5 km na stadionie oraz w przełajach.
 
Od ilu lat Pan już biega?
 
Zaczynałem w 2007 roku, a więc będzie to już 11 lat. Lubię dłuższe dystanse jak biegi na 10 km, półmaratony i powoli szykuję się do maratonu. Na krótszych dystansach się męczę. W maratonie planuję wystartować w następnym roku. Nie ukrywam, że moim celem są Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 roku i chcę tam wystartować na dystansie maratońskim. Jest to trudny dystans i charakteryzuje się swoimi prawami. Ja lubię długie biegi, bo na krótkich się męczę.

Czym dla Pana jest bieganie?
 
Bieganie jest dla mnie odskocznią od całego życia. Gdyby nie bieganie nie zwiedziłbym świata, nie poznałbym wspaniałych ludzi. To wspaniała pasja, która pozwala mi się rozwijać coraz lepiej i spełniać marzenia. Takim marzeniem było wysłuchanie Mazurka Dąbrowskiego na najwyższym podium. Miałem już okazję przeżyć to uczucie i właśnie dla takich chwil warto biegać.

Rozmawiał Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów



 
 

Medal, elita… Poznań Półmaraton odkrywa karty

$
0
0

Coraz bliżej do jednego z najważniejszych wydarzeń biegowych w Stolicy Wielkopolski.

- Nasz Półmaraton od wielu lat cieszy się ogromnym zainteresowaniem zawodników z kraju jak i zza granicy. W 2016 roku na mecie zameldowała się rekordowa liczba biegaczy. Dokładnie 11 346 osób przekroczyło linię mety, ustanawiając tym samym rekord frekwencji. Obecnie w rankingu polskich biegów rozgrywanych na dystansie 21,097 km Poznań Półmaraton zajmuje wysokie 2. miejsce.

Czy w tym roku padnie kolejny frekwencji okaże się już nie długo. Przyznaję, że przed nami nie lada wyzwanie, spróbujemy podnieść poprzeczkę nieco wyżej i zawalczyć o jak najlepszy wynik – mówi Zbigniew Madoński, Dyrektor POSiR.

Na liście startowej jest już ponad 10 tysięcy biegaczy. Chętni do udziału w 11.PKO Poznań Półmaratonie wciąż mogą się zapisywać. Obecnie opłata startowa wynosi 110 zł. Od 1 kwietnia wpisowe wynosić będzie 130 zł. Jeżeli nie zostanie wypełniony limit zgłoszeń, który w tym roku wynosi 14 tysięcy, będzie można również zapisać się w dniach 13-14 kwietnia w biurze zawodów, ale wtedy za start zapłacimy już 150 zł.

Sportowa elita

Marcin Chabowski, Szymon Kulka, Błażej Brzeziński, Mykola Lukhymchuk powalczą o zwycięstwo w tegorocznej edycji. Tytułu sprzed roku bronił będzie Marcin, który z wynikiem 29:48 w minioną niedzielę zwyciężył w Maniackiej Dziesiątce. Szymon startował w Poznaniu rok temu i zapewne będzie chciał poprawić swoją ubiegłoroczną lokatę, czyli to nielubiane przez wielu sportowców 4. miejsce.

Błażej po sensacyjnym zwycięstwie w ubiegłym roku w Maratonie Warszawskim, kiedy wyprzedził trojkę Kenijskich zawodników ma apetyt na więcej. Tanio skóry nie sprzeda też zawodnik z Ukrainy, który po zwycięstwie w 18.PKO Poznań Maratonie im. Macieja Frankiewicza będzie chciał dołożyć kolejne, tym razem na dystansie 21,097 km.

Skompletuj sobie garderobę

Wzorem największych imprez biegowych POSiR przygotował niespodziankę dla fanów Imprezy. Bluzy, leginsy, opaski i rękawki, to elementy kolekcji tegorocznej edycji Półmaratonu. Każdy może dowolnie skompletować swój własny zestaw, wybrać jeden bądź kilka produktów.

Medal

- Dla wahających się mamy kolejną zachętę – medal, który otrzyma każdy z uczestników przekraczający linię mety. Zachęcamy do odwiedzin naszej strony internetowej: www.halfmarathon.poznan.pl, na której od dziś można zobaczyć animację video. Jesteśmy przekonani, że równie pięknie będzie on prezentował się na piersiach uczestników – dodaje Łukasz Miadziołko.

11. PKO Poznań Półmaratonu wystartuje w niedzielę 15 kwietnia.

mat. pas.


Rzeźnicy wracają na połoninę! ultraMaraton Bieszczadzki przez Wetlińską

$
0
0

Jeszcze nie w tym roku, ale... porozumienie, które Fundacja Bieg Rzeźnika zawarła właśnie z władzami Bieszczadzkiego Parku Narodowego daje nadzieję, że w bliskiej przyszłości Bieg Rzeźnika, kultowy bieg parami czerwonym bieszczadzkim szlakiem, znów przebiegnie połoninami. A na razie, w październiku 2018 roku, na teren Parku wbiegną uczestnicy ultraMaratonu Bieszczadzkiego!

Organizator VI Hyundai ultraMaratonu Bieszczadzkiego (UMB), Fundacja Bieg Rzeźnika, ogłosił właśnie trasę nowego biegu na dystansie 90 km. Jest bardzo atrakcyjna, łączy dotychczasową trasę dystansu 52 km oraz dodatkową pętlę biegnącą szlakiem granicznym od Okrąglika do Rabiej Skały, przez Jawornik, w dół do Wetliny,i... w górę na Przełęcz Orłowicza i szczyt Smerek, a dalej z powrotem na Fereczatą, Okrąglik, Jasło i do Cisnej. Po 2 latach przerwy biegacze pojawią się zatem znów na Połoninie Wetlińskiej!

Start biegu zaplanowano na godzinę 1 w nocy, będą więc niezbędne czołówki, ale odcinek pasma granicznego za Okrąglikiem powinien przywitać zawodników pięknymi widokami w świetle wschodzącego Słońca. A wszystko w przepięknych jesiennych barwach, z których Bieszczady w październiku słyną.

90 km długości i ponad 3500 m przewyższeń będzie dawało 4 punkty I-TRA. Ponieważ trasa przecina Bieszczadzki Park Narodowy, liczba uczestników została ograniczona do 370 osób. Do 22 marca obowiązuje niższa opłata startowa w wysokości 166 pln, z czego 26 pln będzie przekazane na rzecz Parku.

Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki to zwykle drugi weekend października. Tegoroczna, szósta impreza odbędzie się w sobotę 13 października. Złożą się na nią 4 biegi: nowy dystans 90 km, „klasyczny” 52 km oraz żartobliwie nazwane Ćwierćultramaraton na 17 i Półultramaraton 26 km. Tradycyjnie są też planowane biegi dla dzieci.

Więcej informacji o biegu
Zapisy

Piotr Falkowski



2. Setka Komandosa z rekordowym mrozem… i rekordami trasy. Ależ tempo! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Druga edycja Setki Komandosa okazała się wyjątkowo zaskakująca. Najpierw zaskoczyła aura, która po gwałtownym załamaniu uraczyła zawodników opadami śniegu i mrozem sięgającym -8 stopni. Później zaskoczyli sami zawodnicy, którzy pobiegli rewelacyjnie szybko i to pomimo zaostrzonych przepisów biegu (dwukrotnie wydłużony odcinek biegu z plecakiem). Padły nowe rekordy trasy a stare zostały poprawione nie o kilka, ale o 38 minut oraz o… ponad dwie i pół godziny.

Ubiegłoroczny zwycięzca Artur Pelo nowy rekord trasy zapowiadał już od dawna. Mimo dwukrotnego wydłużenia odcinka trasy pokonywanego z wojskowym plecakiem (z 10 do 20 km), plutonowy poprawił swój poprzedni wynik o 38 minut! Zwyciężył po raz drugi z czasem 8:55:24 i przewagą nad drugim zawodnikiem wynoszącą prawie godzinę!

Dokładnie 59 minut później na mecie zameldował się Daniel Stroiński. Po kolejnych 15 minutach do grona finiszerów dołączył Łukasz Duchnowski (10:10:52).

Wszystkich zaskoczyła Patrycja Bereznowska, która była faworytką wyścigu, ale chyba nikt nie spodziewał się aż tak rewelacyjnego czasu. Rekordzistka świata w biegu 48-godzinnym na metę dotarła z czasem 10:38:06, jako szósty zawodnik open, poprawiając rekord trasy Anny Kurdyk o dwie i pół godziny!

Dotychczasowa rekordzistka także poprawiła wynik sprzed roku, meldując się na trasie jako druga kobieta z czasem 11:57:20. Trzecia była Joanna Lorenc (12:04:47).

Triumfatorka zawodów przyznała, że… jej bieg był raczej słaby: – To nie był mój najlepszy bieg. Trzy tygodnie temu się przewróciłam i mam problem z mięśniem uda, przez co nie mogłam trenować tak, jak zwykle. Doszło przeziębienie no i warunki dzisiaj były naprawdę trudne – wyliczała po biegu Bereznowska. – Pierwszą dwudziestkę, w obciążeniu, biegło mi się naprawdę dobrze, drugą dwudziestkę przyzwoicie a całą reszta była słaba. Myślę, że gdybym normalnie trenowała i dobrze się czuła, była szansa na złamanie 10 godzin. Pewnie spróbuję za rok, bo bieg bardzo mi się podoba – zdradziła mistrzyni.

– Lubię tę trasę i atmosferę, więc jeżeli tylko nie będzie kolidował z ważnymi zawodami, na pewno wystartuję – zapowiedziała zawodniczka, która obecnie przygotowuje się do Mistrzostw Europy w Rumunii oraz Ultramaratonu Podkarpackiego – mówiła nam ultramistrzyni, triumfatorka Iron Run z Krynicy-Zdroju.

Trudne warunki na trasie komentowali dzisiaj wszyscy. W momencie pisania tego tekstu na trasie znajdowała się jeszcze setka zawodników, czyli połowa stawki. 25 osób wycofało się z biegu w jego trakcie. Noc okazała się bardzo trudna do przetrwania na trasie. – Warunki są paskudne. Nikt się nie spodziewał takiego załamania pogody. Mróz zmienił wiele rzeczy, na przykład to, że się nie da normalnie ugryźć batonika na trasie a picie jest tak zimne, że trudno pić. Każdy tylko czeka na przepak, żeby się posilić. Podejrzewam, że ludzie będą po tym mieli problemy ze zdrowiem, ale cóż, jakoś to odleczą – komentował podczas ostatniej przerwy na trasie Marcin Berner, który Setkę biegł drugi raz. – Mimo wszystko nastawienie mam pozytywne. Warunki mnie nie zrażają. Wrócę tu jeszcze w tym roku na Maraton Komandosa i na Setkę pewnie też, jeśli kondycja pozwoli – zapowiedział.

Drugi raz Setkę Komandosa ukończył także Marcin Walczuk, Ambasador Festiwalu Biegów. – To moja druga Setka. Rok temu byłem piąty, dzisiaj dziesiąty. To chyba wystarczy do porównania? A jeśli nie, to powiem, że warunki były dzisiaj fatalnie. Było bardzo ślisko, zaliczyłem kilka wywrotek, mięśnie spięte od ciągłej asekuracji. Do tego wiatr i mróz, woda zamarzła mi w ustniku z bukłaka. No i z plecakiem trzeba było biec dłużej niż przed rokiem.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


GP Warszawy w zimowej scenerii. „Mogło być gorzej” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Choć niektórzy już witali się z gąską, ciesząc się na myśl o nadchodzącej wiośnie, to jednak zima nie daje o sobie zapomnieć. Przekonali się o tym uczestnicy trzeciego etapu Grand Prix Warszawy.

W sobotę okolice Lasu Kabackiego przypominały tereny popularnych kurortów narciarskich. Było biało, słonecznie i mroźne (ok. -2 stopnie). Dodatkowo odczucie chłodu potęgował wiatr. Mimo to na leśnych alejkach pojawiło się wielu spacerowiczów i naśladowców Justyny Kowalczyk. Nie wszystkich jednak zimowe warunki skłoniły do udziału w biegu, zwłaszcza, że jeszcze tydzień temu termometry wskazywały o 15 stopni więcej...

Ostatecznie wystartowało ponad 180 osób. Do pokonania mieli dobrze znaną 10-kilometrową trasę, ze startem i metą w okolicach stacji techniczno-postojowej metra na Ursynowie. Jako pierwsze ruszyły panie, oraz panowie którzy planowali pokonać dystans w czasie powyżej 60 min. Dziesięć minut później wystartowali pozostali uczestnicy.

Jako pierwszy metę przekroczył Artur Jabłoński. Drugi był Sebastian Polak a trzeci Daniel Żachowski.

- Przyznam, że to był jeden z cięższych biegów na Kabatach. To chyba wina przeziębienia, które mnie męczy. Zresztą dziś i tak czułem się najlepiej od poniedziałku. Dodatkowo, momentami na trasie było ślisko. Wspomagałem się kolcami, ale one są już wytarte i prawie nie chwytają. Nie ma jednak co narzekać. Trzeba trenować dalej, no i nie chorować – opowiadał na mecie zwycięzca.

Przypomnijmy, że Artur został powołany do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w trailu. Rok temu w Badia Prataglia zawodnik grupy Dream Run zajął 21. lokatę.

– Pomijając ten tydzień, czuje się w lepszej dyspozycji. Poprzednio dostałem wiadomość o starcie miesiąc przed imprezą, teraz mam więcej czasu, żeby się przygotować. Na pewno więcej uwagi poświecę na wzmacnianie się i zbicie wagi. Chciałbym zrzucić minimum 3 kilogramy. Tym razem inny jest dystans, bo aż 85 km (wówczas 49 km - red), więc trzeba będzie zacząć spokojniej – analizował nasz rozmówca.

Wróćmy jednak do Warszawy. Wśród pań najlepsza była Marta Jusińska, która wyprzedziła Anne Sawicką oraz Martę Kaźmierczak.

– Przez pierwsze 2 km biegłam z trójką dziewczyn, później już tylko z jedną. Na cztery kilometry przed końcem postanowiłam zaryzykować i trochę przyspieszyłam. Jak widać udało się utrzymać przewagę do końca – relacjonowała triumfatorka. – Biegło mi się bardzo dobrze. Przed biegiem myślałam, że warunki będą gorsze. Startowałam w normalnych butach i nie mogę narzekać. Uważam, że dla biegaczy nie ma złej pogody – zaznaczyła nasza rozmówczyni.

Dla niektórych uczestników start na Kabatach był już drugim biegiem podczas sobotniego poranka.

– Pogoda zupełnie mnie nie odstraszyła. Rano byłem jeszcze na urodzinowym parkrunie na Ursynowie. To był więc taki bonusowy start. Było bardzo sympatycznie i słonecznie. Nawet w pewnym momencie musiałem zdjąć czapkę – opowiadał Kamil Wołosewicz, zadowolony z obu startów. – Atmosfera była niesamowita. Prószący śnieg z gałęzi robił wrażenie. Fajnie, że w Warszawie mamy las i możemy pobiegać w takich warunkach. To już chyba ostatnia szansa, żeby nacieszyć się zimą – powiedział, jeden z uczestników imprezy.

Kolejna runda Grand Prix Warszawy już 7 kwietnia. Wszyscy liczą, że pogoda już dopisze. Ale jak mówi stare przysłowie, „kwiecień plecień”…

RZ


90. MP w przełajach: Faworyci nie zawiedli [WYNIKI]

$
0
0

W sobotę w Żaganiu, w zimowej scenerii Parku Książęcego rozegrano jubileuszowe 90. Mistrzostwa Polski w biegach przełajowych. Faworyci zmagań nie zawiedli.

W biegu seniorów na dystansie 10 km, trzeci złoty medal z rzędu wywalczył Tomasz Grycko. O siedem sekund wyprzedził Krystiana Zalewskiego. Brąz wywalczył Robert Głowala. Jeśli zawodnik Blizy Władysławo zwycięży za rok, to wyrówna osiągniecie Józefa Noja, który wygrywał czterokrotnie w latach 1936-1939.

W rywalizacji na 4 km złoto zdobył Mateusz Demczyszak, który na najwyższym stopniu podium stawał też dwa lata temu, również w Żaganiu. Zaledwie trzy sekundy stracił Patryk Błaszczyk, aktualny mistrz Polski do lat 23. Tuż za nim metę przekroczył Dariusz Boratyński.

Piąty był Piotr Łobodziński, który jeszcze w czwartek wygrywał zawody w Biegu na Wieże Eiffela. Dopiero jedenasty był kolejny z faworytów, Michał Rozmys.

W rywalizacji seniorek tytuł mistrzyni Polski obroniła Katarzyna Rutkowska. Zawodniczka Podlasia Białystok zanotowała 19 sekund przewagi nad drugą na mecie Katarzyną Broniatowską. Brąz wywalczyła Aleksandra Brzezińska,żona znanego maratończyka Błażeja.

Dopiero siódmą pozycje zajęła Paulina Kaczyńska - brązowa medalistka z 2016 roku.

W klasyfikacji drużynowej mężczyzn złoto zdobyli zawodnicy LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża (Demczyszak, Łobodziński i Emil Dobrowolski), którzy wyprzedzili RLTL ZTE Radom i GKS Żukowo.

Wśród kobiet najlepsze okazały się zawodniczki Podlasia Białystok (Rutkowska, Gosk, Paula Kopciewska), które wyprzedziły KS AZS AWF Kraków i MKL Szczecin.

Wyniki: 

Seniorzy 10 km:

1. Tomasz Grycko - 29:12
2. Krystian Zalewski - 29:19
3. Robert Głowala - 30:14
4. Krzysztof Gosiewski - 30:19
5. Marek Kowalski - 30:29

Seniorzy 4 km:

1. Mateusz Demczyszak - 11:31
2. Patryk Błaszczyk - 11:34
3. Dariusz Boratyński - 11:35
4. Mateusz Niemczyk - 11:36
5. Piotr Łobodziński - 11:47

Seniorki 5 km:

1. Katarzyna Rutkowska - 16:25
2. Katarzyna Broniatowska - 16:49
3. Aleksandra Brzezińska - 16:52
4. Anna Gosk - 16:53
5. Monika Andrzejczak - 16:56

W Żaganiu rozdano też medale w kategoriach do lat 18 i do 20. W najmłodszej grupie wiekowej zwycięzcami zostali Oliwia Sarnecka, Filip Ostrowski oraz Marcin Kowalski.

Wśród zawodników do lat 20 złoto zdobyli Beata Topka, Julia Dias, Szymon Żywko oraz Tomasz Kurowski. W zależności od kategorii, biegano na dystansach od 2 do 10 km. Przez cały dzień w Żaganiu odbyło się 11 biegów.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Prawdziwa zima na finał Wesołych Biegów Górskich

$
0
0

„Warunki były zdecydowanie najtrudniejsze w tym sezonie. Wyniki są o minutę, dwie gorsze niż w poprzednich biegach tej zimy” – mówili uczestnicy finałowych zawodów Wesołych Biegów Górskich na wydmach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego w warszawskiej dzielnicy Wesoła.

Po obfitych opadach poprzedniego dnia i w nocy, trasę przykryła gruba warstwa świeżego, kopnego śniegu. Mimo kilkustopniowego mrozu był bardzo miękki i w kilku miejscach krył pod sobą piach. Do tego zimny i chwilami dość silny wiatr. Wszystko bardzo zwolniło trasę, biegacze mieli znakomity trening siły biegowej, pokonanie dystansu kosztowało znacznie więcej energii niż zwykle.

Szósty, finałowy bieg cyklu nie był liczony do klasyfikacji generalnej Wesołych Biegów Górskich (rozstrzygnięcia zapadły 2 tygodnie temu), na starcie nie stanęło zatem kilkoro czołowych biegaczy imprezy. Pod ich nieobecność, w biegu głównym na 10 km bezkonkurencyjny był Krzysztof Przybyła, analityk finansowy z Warszawy, współorganizator „starszego brata” Wesołej, cyklu Zimowe Biegi Górskie w Falenicy. Przez praktycznie cały dystans biegł sam i triumfował niezagrożony.

– Miałem ten komfort, że mogłem trzymać się ustalonego tempa, nikt mi nie zagrażał, nie musiałem szarpać. Trasa była dzisiaj bardzo wymagająca, na tych długich, stromych podbiegach trzeba było naprawdę dużo siły biegowej – ocenił bieg.

– Fajnie, że na płaskim, wydawałoby się, Mazowszu mamy 2 uzupełniające się cykle biegów górskich - dodał Krzysztof. – Takie urozmaicenie w treningu jest bardzo pożądane, przez ponad 2 miesiące można pobiegać niemal co tydzień.

– W biegach w Falenicy, które współorganizuję, startuje znacznie więcej zawodników, więc na trasie jest tłoczniej i biega się trudniej – porównuje Krzysztof Przybyła. – Trasa jest jednak szybsza od tej w Wesołej, dla odmiany bardziej technicznej i trudniejszej mentalnie, bo liczącej aż 5 kółek, w odróżnieniu od falenickich 3 pętli. No i podbiegi są tu dłuższe, bardziej strome, zwłaszcza ten ostatni na każdej pętelce daje nieźle w kość.

Bieg kobiet na 10 km wygrała Anna Górnicka-Antonowicz, zawodniczka bardzo utytułowana w biegach na orientację, w przeszłości trzecia zawodniczka Europy i ósma na świecie, obecnie jedna z najlepszych na świecie w kategorii Masters K50 (po 2 złote, srebrne i brązowe medale MŚ). Nauczycielka wychowania fizycznego w SP nr 96 na warszawskim Ursynowie też podkreślała trudność bardzo zimowej trasy.

– Chciałam poprawić czas z poprzednich startów, ale nie było szans. Warunki były najtrudniejsze w tym roku, prawdziwie zimowe – oceniła Anna. – Mimo mrozu śnieg był świeży i miękki. Na szczęście zmobilizowała mnie młoda Paulina Cygler, obecna kadrowiczka w biegach na orientację. Po trzecim okrążeniu zaczęła się do mnie zbliżać i na ostatniej pętli musiałam się mocno spiąć, żeby utrzymać prowadzenie, zwłaszcza, że mnie akurat wtedy dopadła słabość. Ale dzięki Paulinie ostatnią pętlę pobiegłam najszybciej i nie dałam się (śmiech) – relacjonowała przebieg rywalizacji.

– Do biegania na orientację trzeba trenować na ulicy (to poprawia szybkość) i właśnie na górkach (tu robi się siłę biegową) – mówi Anna Górnicka-Antonowicz. – Nasza odmiana biegania jest bardzo wymagająca fizycznie. Niektóre dystanse to wysiłek porównywalny z maratonem. Rozmawiałam ostatnio z triathlonistą, który, choć na co dzień dużo biega, po zawodach na orientację miał takie zakwasy, że dochodził do siebie 3 dni! (śmiech). Wesołe Biegi Górskie to dla nas znakomity trening, tak samo jak Zimowe w Falenicy. Widzę po sobie i moich wynikach – podsumowuje.

Organizatorzy biegów w Wesołej ponownie, jak w cyklu jesiennym, wpuścili na trasę także „hokeistów” (tak Igor Błachut z  Teamu 360 stopni nazywa pasjonatów nordic walking). Na 6-kilometrowej trasie rywalizowali nawet zawodnicy ponad 70-letni!

– Trasa w Wesołej jest, moim zdaniem, najbardziej wymagającą trasą nordic walking w Polsce – ocenia Stanisław Jedynak. - Nawet w Polanicy czy w Polańczyku nie jest tak trudno jak tutaj w Warszawie. Podobnie górska była trasa w Elblągu, ale ją podmyło. Aby więc pokonać w dobrym tempie te 3 okrążenia i 6 km trzeba niezłej kondycji - twierdzi. – Żeby dać sobie radę trzeba być już przyzwoicie wytrenowanym, nie tylko chodzić, ale także ćwiczyć w siłowni, głównie nogi.

– Na dzisiejszym podłożu maszerowało się jak po piasku - mówi Stanisław Jedynak. – W miękkim śniegu mocno się buksowało i czasy były o 2-3 minuty gorsze niż w poprzednich zawodach.

Team 360 stopni zabiera się teraz za organizację imprez na orientację (będziemy o nich niedługo pisali na naszym portalu). Ale ponieważ biegacze bardzo polubili kameralne zawody w Wesołej, biegi na wydmach Mazowieckiego Parku Krajobrazowego wrócą: najpierw w wydaniu jesiennym, a potem zimą na przełomie 2018/19 roku.

WYNIKI BIEGU FINAŁOWEGO 17.03.2018

WIĘCEJ ZDJĘĆ

 

Piotr Falkowski

zdj. Piotr Siliniewicz - Silne Studio

"Chyba najsmutniejsza życiówka" Dominika Stelmach z PB, ale i problemami w Seulu

$
0
0

Bardzo dobry występ Dominiki Stelmach w stolicy Korei Południowej. 42,195 km Polka pokonała w czasie 2:37:09 i zajęła 15. miejsce w biegu zaliczanym do serii IAAF Gold Label.

Aktualna mistrzyni kraju w maratonie pierwsze 5 km pokonała w czasie 18:04. Na 10. kilometrze zameldowała się z wynikiem 36:08, a na 20. kilometrze - z czasem 1:13:10. Jak relacjonuje biegaczka na jednym z portali społecznościowych, zawiódł ją jednak żołądek, bo musiała kilkukrotnie udawać się w ustronne miejsce, a później gonić rywalki. Pierwszy raz już w okolicach 11. kilometra.

Przed startem w Korei przy nazwisku Dominiki Stelmach widniał rezultat 2:38:49. Mimo poprawy rekordu życiowego biegaczka czuje sportową złość i już jutro chciałaby biec kolejny maraton. Z pewnością wystartować ma w majowym biegu charytatywnym Wings For Life World Run. Zobaczymy czy wcześniej zdecyduje się na któryś z maratonów. Nie raz już zaskakiwała kibiców.

Bieg wygrała Etiopka Daniele Hiru, z wynikiem 2:24:08. Druga była Kenijka Ruti Aga z rezultatem 2:24:30, a tuż za nią finiszowała rodaczka Monica Jepkoech z sekundą straty. Na uwagę zasługuje występ Koreanki Kim Doyeon, która z rezultatem 2:25:41 zajęła piąte miejsce, ustanawiając rekord kraju (poprzedni 2:26:12).

Podium open zdominowali Kenijczycy. Wygrał Wilson Loyanne z wynikiem wynikiem 2:06:57. Drugi był Mark Korir z rezultatem 2:07:03, a trzeci był Benson Kipruto z czasem 2:07:11. Najlepszym z Europejczyków był Ukrainiec Oleksandr Sitkowski, który zajął dziewiąte miejsce z wynikiem 2:10:12.

RZ

 

 

Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>