Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13095 articles
Browse latest View live

Katorżnik zmienia formułę zapisów. I zniechęca do startu

$
0
0

Miłośnicy biegania w błocie, brodzenia w bagnach i przeprawiania się przez wodę odliczają godziny do rozpoczęcia zapisów na 13. Biegu Katorżnik w Lublińcu-Kokotku. Rejestracja uczestników kultowej imprezy ruszy w sobotę 14 stycznia o godzinie 20. Potrwa... na pewno dłużej niż w minionych latach (rok temu – 5 minut). Wszystko za sprawą nowej formuły zapisów.

Do tej pory zgłoszenia przyjmowano hurtowo, do wyczerpania ogólnego limitu. Teraz zamiast jednego panelu, będzie ich aż siedem, inny do każdej z fali.

Starty o różnych porach różnić się będą pod względem cenowym. To kolejna nowość. I tak za start w pierwszym terminie o godzinie 11, zapłacimy 220 zł, za start o godzinie 15 już 190 zł. W każdej grupie startowej limit uczestników wynosić będzie 180 osób oraz 45 drużyn.

– Zadajemy sobie sprawę, że ta zmiana spowoduje wydłużenie zapisów. Ba, to nawet lepiej, że potrwają dłużej. Wymusi też zmianę taktyki wśród uczestników. Wcześniej wszystko było prostsze - zapisany mógł zmienić godzinę. Teraz trzeba będzie zmienić panel i od nowa się zarejestrować. Trzeba więc wszystko przemyśleć. Z kolei dla nas, organizatorów, wszystko będzie bardziej czytelne – jedna fala, jeden panel – mówi Zbigniew Rosiński, dyrektor biegu.

Jaki może być scenariusz zapisów?

– Dużą popularnością cieszą się godziny poranne, ale my namawiamy też na start o późniejszej porze. Zwłaszcza proponuje to osobom z naszego województwa. Po co budzić się o 5 rano? Można wstać przed 9, zjeść śniadanie, przyjechać i wystartować. Poranne godziny zostawiłbym osobom, które przyjeżdżają tu z daleka i nocują. Oczywiście to będzie długi weekend i dobrze by się stało, gdyby wszyscy zostali jak najdłużej. Może zrobimy jakąś zabawę na plaży jak w latach ubiegłych? – zastanawia się nasz rozmówca.

Organizatorzy w interesujący sposób zachęcają do rozważenia decyzji o starcie. Na profilu społecznościowym imprezy piszą: „Droga opłata, złe warunki logistyczne, trasa jest za długa i za ciężka, ale również za krótka i za łatwa. Opłata wysoka, pakiet skromny, podkowa szara a koszulka podarta.”. Nie ma ani słowa o endorfinach, radości na mecie...

– Chcemy, żeby biegacze wiedzieli na co się piszą. Przez takie negatywne zaproszenie szukamy pozytywnych osób, różnych zapaleńców. Nawet jakoś szczególnie nie reklamujemy tego biegu, bo chcemy, by znalazły go tylko te osoby, które go szukają – dodaje Zbigniew Rosiński.

Bieg Katorżnika to dystanse od 10 do 12 km. Dokładna długość oraz przebieg tegorocznej trasy zostaną ujawniony na kilka dni przed imprezą. Uczestnicy mogą spodziewać się trudnej przeprawy. Na swojej drodze napotkają pokonają m.in. jezioro, błoto, rowy melioracyjne, zarośla, przeszkody naturalne i sztuczne. Jak pokazuje frekwencja, miłośników takich przygód nie brakuje.

13. Bieg Katorżnika odbędzie się 12 sierpnia w Lublińcu-Kokotku. Biegi ruszać będą falami co godzinę od 10. O 12 wystartuje bieg kobiet, a o 13 wystartuje rywalizacja drużyn. W programie znajdują się też biegi towarzyszące dla dzieci oraz Biegi dla Babci i Dziadka.

13. Bieg Katorżnika w festiwalowym KALENDARZ IMPREZ.

RZ



Ewa Swoboda przed sezonem. „Wstyd mówić...”

$
0
0

Sezon halowy powoli się rozkręca. Za nami już miting w Łomży i ogólnopolskie zawody lekkoatletyczne w Toruniu, ale najważniejsze wydarzenia obejmujące mistrzostwa Europy w Belgradzie jeszcze przed nami. O mistrzostwach Ewa Swoboda mówi jeszcze z niepewnością.

– Chciałabym móc powiedzieć, że moim celem jest medal Mistrzostw Europy, ale jeszcze nie wiem, jaka będzie moja forma i czy w ogóle jakaś będzie. Jeśli będę biegać w granicach 7.10, to będę też mogła mówić o szansach medalowych. Z czasami 7.15 czy 7.20 byłoby trudniej o tym myśleć – stwierdziła Ewa Swoboda, która ubiegły sezon zakończyła rekordem świata na dystansie 60m w kategorii do lat 20.

W tym sezonie sprinterka ma zaplanowane 7 startów. Pierwszy już 22 stycznia w Brzeszczach. Ewę zobaczymy też w największych polskich imprezach skupionych pod nową marką Orlen Mityng Tour.

– Na polskich startach mogą być ze mną moi rodzice, a to dla mnie bardzo ważne. Oni żywiołowo reagują na moje biegi. W Bydgoszczy nawet płakali. Myślę, że oni się tymi startami stresują bardziej niż ja, ale jednocześnie dają im wiele radości – mówiła Ewa Swoboda, która w nowy sezon wejdzie w barwach nowego klubu - Czwórkę Żory zamieni na AZS AWF Katowice - ale z dotychczasową trenerką Iwona Krupą.

Większe zmiany nastąpią u niej dopiero jesienią, kiedy to rozpocznie studia na AWF i przede wszystkim zmieni kategorię wiekową. – Zacznie się dla mnie jeszcze poważniejsze bieganie – podkreśliła.

Na razie Ewa Swoboda walczy z kontuzją pleców, której nabawiła się w Rio i z dodatkowymi kilogramami. – Wstyd mi o tym mówić, ale przy wzroście 167 ważę 63 kg. To trochę za dużo...

Natomiast pytana o podejście do nowego sezonu odpowiada, że w sporcie woli być pesymistką i nie planować dobrych wyników. Samopoczucie poprawia jej zaskakiwanie samej siebie wynikami. – Lepiej myśleć, że będzie gorzej, a jak stanie się coś fajnego, to wtedy poprawia mi się humor – powiedziała nam podopieczna Iwony Krupy.

IB


3. Gdynia Półmaraton – wylicytuj sobie gwiazdę

$
0
0

Pomorska impreza zaprasza na start również trzyosobowe drużyny. Już na etapie zapisów proponuje wzmocnienie składu. Do dyspozycji są znakomici lekkoatleci - Lidia Chojecka-Leandro, Robert Korzeniowski, Paweł Czapiewski oraz Tomasz Czubak. Zaangażować gwiazdę można poprzez licytację. 

– W listopadzie zarząd PZLA ogłosił, że Gdynia Półmaraton został oficjalnym polskim kandydatem do organizacji mistrzostw świata w półmaratonie w 2020 roku. Duży wpływ na tą decyzję miało poparcie komitetu składającego się z wybitnych sportowców. Jeszcze niedawno cały lekkoatletyczny świat obserwował, jak zdobywają medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata, czy Europy. Dziś każdy może razem z nimi walczyć o medal Gdynia Półmaratonu – wyjaśnia dyrektor imprezy Michał Drelich.

Zapisy do rywalizacji sztafet trwają od 6 stycznia, za pośrednictwem platformy SlotMarket.pl. Każdy zawodnik z trzyosobowej drużyny będzie miał do pokonania ok. 7 km i otrzyma pamiątkowy medal.

Licytowanie wspólnego startu z gwiazdami możliwe jest już możliwe za pośrednictwem serwisu Allegro.pl (Lidia Chojecka-Leandro, Robert Korzeniowski, Paweł Czapewski, Tomasz Czubak). Dochód z aukcji przeznaczony jest na rozwój młodych sportowców. 

3. Gdynia Półmaraton wystartuje 19 marca 2017 roku. Na liście startowej jest już ponad 4100 biegaczy. W poniedziałek 16 stycznia organizatorzy zaprezentują w Warszawie nowego sponsora tytularnego imprezy. 

3. Gdynia Półmaraton w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

mat. pras.


Amerykanie doceniają biegaczy. Gotówką

$
0
0

Blisko 750 tys. dolarów trafi do najlepszych biegaczy mistrzostw USA w biegach ulicznych w 2017 roku.  

Kalendarz imprez mistrzowskich w biegach ulicznych i przełajowych liczy w sumie 10 dystansów, liczonych tak w kilometrach, jak i milach. Tytuły zostaną przyznane m.in. w biegu na 1 milę, 10 km, w półmaratonie, maratonie, czy też egzotycznym dla Europy dystansie 10 mil (ponad 16 km). 

Wszystkie biegi zaliczane są do cyklu pn. USATF Running Circuit. Uczestnicząc w kolejnych imprezach biegacze zdobywają punkty, przy pomocy których tworzony jest ranking (mistrzostwa maratońskie liczone są podwójnie). Na koniec sezonu krajowa federacja wypłaca honoraria najlepszym biegaczom. 

Misją USATF Running Circuit jest promowanie amerykańskich biegaczy i wspieranie ich w rozwoju. Od 1995 r. związek wypłacił biegaczom ponad 9 milionów dolarów. Suma wyasygnowana na nagrody w 2017 r. jest rekordowa w historii cyklu.

W Polsce tytuły mistrzowskie przyznawane są na dystansach od 5 km do maratonu. Nie ma żadnej dodatkowej klasyfikacji sezonowej, a o wysokości nagród decydują sami organizatorzy tych imprez. Najlepszy maratończyk (ORLEN Warsaw Marathon) zgarnie w 2017 r. 8 tys. zł (ok. 2 tys. dolarów), wicemistrz - 6 tys. zł. (1,5 tys. dolarów). Najlepszy biegacz na 10 km (Bieg Dominika w Gdańsku) wygrywał w 2016 roku 6 tys. zł, wicemistrz - 4 tys. zł. 

Dla porównania, najlepszy maratończyk USA otrzymuje tylko podczas imprezy mistrzowskiej 25 tys. dolarów, wicemistrz - 16 tys. dolarów. Najlepszy biegacz na 10 km - blisko 8 tys. dolarów.   

red.

źródło: USATF


RUN TORUŃ 2017 – ruszyły zapisy

$
0
0

Szósta edycja RUN TORUŃ – Zwiedzaj ze Zdrowiem! odbędzie się 30 kwietnia 2017. Gród Kopernika można zwiedzić pokonując dystans 5 km (Bieg dla Każdego) i 10 km (Bieg Główny). Odbędą się także biegi dla dzieci.

Run Toruń zadebiutował w 2012 roku, a już podczas piątej edycji na linii startu zgromadził niemal 2600 osób, w tym 300 dzieci. Organizatorzy ze Stowarzyszenia Run To Run wierzą, że w 2017 roku „biegających turystów” będzie ponad trzy tysiące. 

Imprezie przewodzi hasło „Zwiedzaj ze Zdrowiem!” - trasa biegu wiedzie bowiem przez największe perełki miasta m.in. pomnik Mikołaja Kopernika, Krzywą Wieżę, Bulwar Filadelfijski, Przedmieście Bydgoskie. Co więcej, biegaczom towarzyszy przewodnik turystyczny, który podczas biegu opowiada o bogatej historii miasta.

Dodatkową atrakcją imprezy jest wyjątkowy medal, stanowiący płaskorzeźbę gotyckich obiektów Torunia. Finiszerzy wszystkich edycji toruńskiej "dyszki" mają już w swojej kolekcji medal przedstawiający Krzywą Wieżę, Dom Kopernika, Ratusz Staromiejski, Pomnik Flisaka i Anioła Toruńskiego - symbolu miasta. Jaki medal w 2017 roku zawiśnie na szyjach uczestników RUN TORUŃ? To decyzja - po raz kolejny - samych biegaczy. Wkrótce na oficjalnym profilu facebook’u i na stronie wydarzenia ruszy głosowanie. 

2 stycznia ruszyły treningi do imprezy. Bezpłatne zajęcia sportowe skierowane są zarówno do początkujących, jak i bardziej doświadczonych biegaczy. Odbywają się w poniedziałkowe wieczory, od godz. 20:00 i prowadzone są przez organizatorów imprezy oraz trenerów akcji BiegamBoLubię. 

- Wszystkich biegaczy, którzy nie mają jeszcze zaplanowanego ostatniego weekendu kwietniowego i majówki serdecznie zapraszamy do Torunia. Warto dodać, że impreza „RUN TORUŃ – Zwiedzaj ze Zdrowiem!” może stanowić doskonały sprawdzian szybkości po starcie w Orlen Warsaw Marathon! Zapraszamy także na stronę internetową biegu http://www.run-torun.pl oraz do śledzenia bieżących informacji o evencie ukazujących się na profilu na facebook’u - zachęcają organizatorzy.

Tak biegano w Toruniu w 2016 roku: 

RUN TORUŃ – Zwiedzaj ze Zdrowiem! 2017 w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

mat. pras.


Poznańska Gala Sportu z biegowymi akcentami

$
0
0

11 stycznia w Centrum Kultury Zamek, podczas Poznańskiej Gali Sportu wyróżniono 18 Superseniorów, czyli sportowców, którzy swoimi wynikami i działaniem wnieśli wkład w rozwój poznańskiego sportu.

Wśród wyróżnionych znalazł się m.in. Janusz Grzeszczuk, który bieganie rozpoczął od dystansu 800m. W 1965 r. został mistrzem Polski, a w 1979 wydłużył dystans i zaczął biegać maratony.

Laureatem został także Henryk Płotkowiak - biegacz na 3 000m i 400m ppł.

Bieganie było również obecne pod postacią rapera Mezo, zapalonego maratończyka, który otworzył uroczystość, oraz wśród stypendystów Poznania na 2017 r.

Na sportowe stypendium od miasta może liczyć Patrycja Wyciszkiewicz - mistrzyni Europy juniorów z Rieti (2013), młodzieżowa wicemistrzyni Europy z Tallina (2015). Obydwa medale zdobyła w sztafecie 4x400m. Indywidualnie Tallin opuszczała z brązowym medalem.

Imprezą Roku 2016 zostały z kolei Mistrzostwa Europy w Triathlonie Enea Challenge Poznań.

– Bardzo cieszymy się z tego wyróżnienia, jest to dla nas dodatkowa motywacja do jeszcze bardziej wytężonej pracy w kolejnym sezonie. Organizacja ME w Triathlonie postawiła nam wysoko poprzeczkę, jesteśmy sportowcami i mamy w sobie ducha walki, dlatego kolejną edycję Challenge Poznań 2017 mamy zamiar przygotować na jeszcze lepszym poziomie. Wracamy w całości nad Maltę, na życzenie zawodników pozostawiamy dystans długi. Już teraz mogę powiedzieć, że na listach jest 18% więcej zawodników niż w tym samym czasie rok temu. Ponad 2600 osób zdecydowało się już dziś wystartować w Poznaniu. Dziękujemy za to zaufanie i zapraszamy tym razem pod koniec czerwca (24-25) nad poznańską Maltę – mówił Wojciech Kruczyński, Prezes Endu Sport, organizatora cyklu Tri Tour, w tym Challenge Poznań.

W poznańskim triathlonie wystartowało 5000 zawodników z 38 krajów. W Imprezie Roku rywalizowało 600 sportowców, ale najbardziej cieszy fakt, że w organizowanych po raz pierwszy w Polsce zawodach triathlonowych tej rangi wygrała Polka - Ewa Bugdoł.

IB


Na wiosenny półmaraton do Wrocławia? Już tak!

$
0
0

Już wkrótce stolica Dolnego Śląska będzie mogła się szczycić dwoma dużymi biegami na dystansie 21,097 km. I pierwszym rozgrywanym na wiosnę. Ruszyły zapisy do premierowego H2O Półmaratonu. Start w kwietniu.

Nowy bieg różnić ma się od PKO Półmaratonu Wrocławskiego nie tylko porą rozgrywania zawodów. Organizatorzy H2O Półmaratonu chcą pokazać biegaczom nowe, ciekawe miejsca. Zawody mają być dobrym przetarciem przed wiosennymi maratonami.

Interesująca jest sama nazwa nowej imprezy.

– W tym terminie brakowało w naszym województwie półmaratonu, który mógłby być sprawdzianem formy przed wiosennymi maratonem w Warszawie, Krakowie czy Łodzi. Postanowiliśmy więc taki bieg zorganizować. Pobiegniemy na obszarach wodonośnych Wrocławia, w okolicach Odry i Oławy. Stąd też nazwa biegu. Są to bardzo piękny tereny, posiadający bardzo bogatą przyrodę. Trasa nie będzie się pokrywać z biegiem Młodzieżowego Centrum Sportu Wrocław – mówi Jacek Jackowiak ze Stowarzyszenia Pro-Run, dyrektor imprezy.

Start i meta usytuowane zostaną przy ul. Niskie Łąki, przy... obiektach sportowych Młodzieżowego Centrum Sportu. Trasa poprowadzi w kierunku Mokrego Dworu i Trestna, by następnie powrócić w miejsce startu. Będzie to jedna duża pętla. Szczegółowy przebieg opublikowany zostanie po otrzymaniu wszelkich wymaganych pozwoleń.

– Jeszcze nie publikujemy trasy, bo rozważamy dwa warianty. Dotyczą one ok. 1,5 km trasy. W jednym planie biegniemy ulicą Wrocławską, w drugim niedostępnym na co dzień terenem MPWIK. Staramy się uzyskać zgodę, bo chcielibyśmy żeby trasa w całości prowadziła terenami wodonośnymi. Sama trasa jest płaska i dobra do osiągania dobrych wyników. Często sami tam biegamy po 20 - 30 km. Są to piękne tereny – akcentuje nasz rozmówca.

Organizatorzy przewidują limit 1500 uczestników. Elektronicznie poprzez formularz zgłoszeniowy do dnia 4 kwietnia do godz. 24:00. W pierwszym terminie opłata startowa wynosi 39 zł. Dodatkowo można kupić pamiątkową koszulkę w cenie 30 zł.

– Pierwszego dnia zapisało się sto osób. Uważam więc, że limit może zostać wyczerpany. Jak już wspomniałem, chciałbym, żeby to była impreza głównie dla amatorów którzy chcą się sprawdzić przed wiosennymi startami w maratonach. Nie będzie tu dużych nagród, więc nie spodziewam się zawodników z krajowej czołówki. Chociaż jeśli któryś wystartuje, to będzie nam bardzo miło. Nie padnie tu zapewne rekord Polski, ale fajnie jak ktoś poprawi swój rekord życiowy. Nie ważne czy to będzie 1h10' czy 1h35'. Do startu zachęca też niska opłata startowa – zaprasza Jacek Jackowiak.

H2O Półmaraton zaplanowano na 8 kwietnia. Start nastąpi o godzinie 9. W ramach imprezy rozegrany zostanie m.in. Bieg Krasnala dla dzieci do 7 lat oraz bieg na dystansie 200m.

H2O Półmaraton w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

RZ


Elita UTMB z Polakami! Cenią naszych we Francji

$
0
0

Każdego roku po losowaniu uczestników organizatorzy Ultra-Trail du Mont Blanc twierdzą, że nie mieli jeszcze tak mocnej stawki. I za każdym razem mają rację!

Lista startowa wyłoniona w drodze tegorocznej loterii i w ramach regulaminowych miejsc dla elity na 2017 również jest imponująca i kolejny raz zapowiada się starcie tytanów w tych nieoficjalnych igrzyskach biegaczy górskich.

Do Chamonix wybierają się m.in. Xavier Thevenard - zwycięzca UTMB w 2013 i 2015 r., François D’Haene - zwycięzca z 2012 i 2014 r., Gediminas Grinius - drugi w 2016 r., Luis Alberto Hernando - trailowy mistrz świata, Miguel Heras - drugi w UTMB w 2013 i zwycięzca Ultra Pireneu w 2016.

Na podium UTMB w przeszłości stali również Tòfol Castanyer (drugi w 2014), David Laney (trzeci w 2015), Tim Tollefson (drugi w 2015).

W stawce nie zabraknie także zwycięzców innych biegów. O miejsca powalczą m.in. Jim Walmsley - triumfator Lake Sonoma, Andrew Miller - zwycięzca Western States, Didrik Hermansen - zwycięzca Transgrancanarii.

Na liście faworytów układanej na podstawie punktów ITRA organizatorzy wymieniają również Polaka. W pierwszej czterdziestce najlepszych zawodników w stawce znalazł się Bartosz Gorczyca.

Swoje miejsce w elicie pań ma także Ewa Majer. Wicemistrzyni Polski w biegu ultradystansowym będzie startowała wśród takich zawodniczek jak: Nuria Picas - druga w UTMB w 2013 i 2014 r., Caroline Chaverot - zwyciężczyni ubiegłorocznego UTMB i trailowa mistrzyni świata, Andrea Huser - druga przed rokiem i zwyciężczyni Diagonales des Fous, Juliette Blanchet i Magdalena Boulet, odpowiednio czwarta i piąta przed rokiem oraz Kaci Lickteig - zwyciężczyni Western States.

170-kilometrowy bieg ze startem w Chamonix rozpocznie się 1 września o 18:00.

Strona imprezy. http://utmbmontblanc.com/en/

IB



Start Polaka w Yukon Arctic Ultra zagrożony

$
0
0

Start Andrzeja Gondka w Yucon Artic Ultra stoi pod znakiem zapytania. Treningi są wstrzymane, a na pierwszy plan wysunęła się walka z bólem.

Podczas urlopu w górach biegacz miał wypadek.

- Czułem, że skuter nie skręcał w lewo tak jak miał skręcać, jechał prosto, wkradła się panika i zamiast nacisnąć hamulec koleżanka… dodała gaz do dechy. Poszliśmy prosto w las, „w długą”. Jedną choinkę wzięliśmy pod spód, a drugie drzewo prawdopodobnie wprost wyrzuciło mnie ze skutera. Musiałem się wychylić i chyba się na nie nadziałem. „Zdjęło mnie” całkiem ze skutera, uderzyłem w drzewo bokiem, koleżanka pojechała jeszcze 5 metrów w dół i wyhamowała przed dużym drzewem - wyjaśnia Andrzej Gondek, którego kraksa zakończyła się poważnym urazem.

Początkowo żebra miały być „jedynie” stłuczone, ale szybko okazało się, że jedno z nich jest pęknięte.

Andrzej nie rezygnuje jednak ze startu YAU. Jednocześnie nie może być go pewnym. Organizatorzy już wiedzą, że być może będą zmuszeni przenieść go na listę startową 2018. On jednak z decyzją będzie zwlekał do ostatniej chwili

- Jestem jednak dobrej myśli. Lekarz nie powiedział mi kategorycznie nie, ale nie powiedział też, że na pewno odzyskam na czas pełną sprawność. Powiedział, że muszę być świadomy, że skoro żebro jest pęknięte, to - owszem - zrośnie się, ale nawet gdy to nastąpi, będzie osłabione i przy wytężonym wysiłku fizycznym trzeba uważać, aby nie narazić się na powikłania - pisze Andrzej na swoim blogu.

Na YAU, nawet bez kontuzji, nie jest łatwo. To przecież 700 km w ekstremalnie niskiej temperaturze. Do tego trzeba przyczepić sobie ważące 20 kg sanie i ciągnąć je właśnie siłą mięśni szkieletowych. Od wypadku minęło 9 dni. Na razie trwa intensywna rehabilitacja i odpoczynek. Do startu pozostały 24 dni. To mniej niż wymaga pełna rekonwalescencja. Mimo to Andrzej, człowiek, który ma sobą 4 pustynie w jednym roku, nie zamierza się poddawać. Treningi spróbuje wznowić w przyszłym tygodniu, jeśli ból mu na to pozwoli.

Festiwal Biegów jest patronem medialnym projektu.

IB


Gala Runmageddonu na finał i start sezonu [ZDJĘCIA]

$
0
0

Uroczystą galą rozpoczął się czwarty sezon Runmageddonu - najpopularniejszego w Polsce cyklu biegów z przeszkodami. Nie brakowało wspomnień, podziękowań i dobrej zabawy. 

 Runmageddon to nie przeszkody, to przede wszystkim emocje  mówił do zebranych Jarosław Bieniecki, dyrektor imprezy. Jego zdaniem udział w zawodach ma dostarczać niezapomnianych przeżyć, podobnie jak pierwszy pocałunek czy pierwsze wagary.

Formuła biegów sprawia, że w startach oprócz rywalizacji ważna jest także współpraca. Pomysłodawca zawodów cieszył się także z tego, że wydarzenia nie mają hejterów. Jak twierdził, udało się to osiągnąć dzięki pozytywnemu nastawieniu ludzi pracujących nad organizacją serii.

Liczby pokazują, że coraz większa grupa Polaków bierze udział w ekstremalnych biegach pokonuje przeszkody, brnie przez błoto i zasieki. W ubiegłym roku w 9 miastach w Polsce wystartowało 36 tys. uczestników. To więcej niż w 10 największych polskich maratonach łącznie. Według szacunków w tym roku w zawodach rozgrywanych pod szyldem Runmageddonu wystartować może ok. 55 tys. biegaczy. Organizatorzy zdają sobie sprawę, że kiedyś tak wysoki wzrost się zatrzyma, jednak jeszcze nie teraz. Do wyczerpania formuły jest jeszcze daleko.

Organizatorzy podkreślali, że marka Runmageddonu stała się już na tyle silna i rozpoznawalna, że nie wykluczają pojawienie się sponsora tytularnego. Trwają już wstępne rozmowy z kilkoma firmami.

Podczas spotkania z mediami nie zabrakło pytań o podbój zagranicznych rynków. Były już bowiem plany na organizację zawodów w Czechach i Wielkiej Brytanii. Żaden z biegów nie doszedł jednak do skutku.

 Nie wszystko się udaje. Sami zrezygnowaliśmy z Czech na rzecz Wysp. Liczyliśmy, że uda nam się tam przyciągnąć więcej Polaków. Zawiodły jednak dwa aspekty: promocja i lokalizacja. Trudno było się przebić z tym, że mamy lepszą ofertę. Uznaliśmy, że póki co trzeba zaprosić zawodników z zagranicy do nas. Niech nas poznają, zobaczą czym się różnimy od innych wydarzeń. Wtedy będą naszymi naturalnymi ambasadorami - mówił Jarosław Bieniecki.

Na gali nie zabrakło Magdaleny Szulc, wielokrotnej zwyciężczyni Runmageddonu i jednej z najbardziej znanych zawodniczek biorącej udział w cyklu:

– Runmageddon to mój ulubiony bieg. Od tego wszystko się zaczęło. Wcześniej był tylko jakiś Leśny Bieg Zbiega. Później jednak pojawił się Runmageddon i wszystko się zaczęło. Startowałam zawsze przez pierwszych czternaście edycji, później przytrafił mi się uraz. Na pierwszym starcie w 2014 r. na Torze Wyścigów Konnych było ponad 700 zawodników. Teraz na edycje zwłaszcza do Trójmiasta przyjeżdża 2- 3 tys. ludzi. Trasy są trudniejsze i ciekawsze. To fajnie, że impreza tak się rozwija. Już nie mogę się doczekać na najbliższego Hardcora. Z powodu kontuzji ostatni start miałam za sobą w maju ubiegłego roku - powiedziała nam Magdalena Szulc.

Jedną z najbardziej charakterystycznych osób obecnych na uroczystości była Paulina Pintscher z Rabki-Zdroju. Trenerka personalna, uczestniczka imprez i do niedawna organizatorka zawodów w Myślenicach, założyła strój góralski.

– Runmageddon to jedno z najpiękniejszych przeżyć w moim życiu. Mam lęk wysokości i jeszcze kiedyś nie mogłam po prostu wejść na drabinę. To jest była więc abstrakcja, że zdecydowałam się wystartować w tej imprezie. Gdy już przyjechałam na pierwsze zawody na Służewcu to pomyślałam, że to nie jest możliwe żeby pokonać taki tor. Jednak udało się – mówiła Paulina Pintscher.

– Fenomenem tej imprezy jest to, że nikt nie zostaje sam na trasie, zawsze można liczyć na pomoc. Uważam, że ta impreza ma jeszcze duży potencjał. Po pierwsze dzięki Runmageddon Kidds, gdzie zarażamy młode pokolenie, oraz dzięki nowemu dystansowi Intro liczącemu 3 km. Jest to dobre dla zapoznania się z tym co to jest Runmagedddon – dodała Paulina Pintscher.

Pierwszy bieg z cyklu Runmageddon w 2017 roku rozegrany zostanie 21 i 22 stycznia w Józefowie k. Legionowa. Uczestnicy zmierzą się na dystansach Rekrut (6 km i 30+ przeszkód) oraz Hardcore (21 km i 70 przeszkód). W połowie lutego zmaganie przeniosą się do Ełku (Nocny Rekrut - 6 km i 30 przeszkód oraz Classic - 12 km i 50 przeszkód).

Festiwal Biegów jest patronem medialnym cyklu Runmageddon.

RZ


Oni pobiegną wokół Mont Blanc. Trzymamy kciuki!

$
0
0

Jak co roku Ultra-Trail du Mont Blanc wywołuje przyspieszone bicie serca u polskich biegaczy i kibiców. Sprawdzamy, kto w tym roku miał szczęście w losowaniu i zmierzy się z trasami na pograniczu francusko-włosko-szwajcarskim. Powodzenia!

Ultra-Trail du Mont Blanc (170 km, 10 000m przewyższenia):

  • BARANOWSKI Andrzej
  • BEDNARCZYK Jacek
  • BEDNARZ Tomasz
  • BIELAWA Rafał
  • CHOROŚ Piotr
  • CICHECKI Jakub
  • CUPIAŁ Jacek
  • CZAPCZYŃSKI Cezary
  • DETKO Ewa
  • DROZD Michał
  • DUCH Emil
  • DŻUGAN Witold
  • FARBISZEWSKI Marek
  • GAWĘSKI Maciej
  • GORCZYCA Bartosz
  • GORCZYCA Paweł
  • GORGOL Tomasz
  • GRYCZ Kamil
  • GRZELAK Daniel
  • GRZELAK Justyna
  • GUMULIŃSKI Jakub
  • GŁOWACKI Jacek
  • HATALA Mariusz
  • JANIK Tomasz
  • JUCHA Michał
  • KIECOŃ Michał
  • KOLASIŃSKI Jarosław
  • KOPYCZOK Michał
  • KOSMALA Bartosz
  • KOSZAREK Andrzej
  • KOSZAREK Maciej
  • KOTWICKI Mateusz
  • KRÓL Michał
  • KUDLA Jarosław
  • KUNACHOWICZ Paweł
  • KURCZYK Tomasz
  • KURZAWA Sławomir
  • KUŚNIERZ Krzysztof
  • KUTER Krzysztof 
  • LACH Piotr
  • LISOWSKI Jacek
  • LUBIENSKI Wojciech 
  • MACIEJ Czekaj
  • MAJ Grzegorz
  • MAJCHRZAK Rafał
  • MAJER Ewa
  • MARIUSZ Michalak
  • MICHALAK Sławomir
  • MICHALCZUK Dominik
  • MOWNY Adam
  • MURAWSKI Maciej
  • NIEDZIELSKI Robert
  • ORACZ Sylwia
  • ORGANISTA Piotr
  • OSTAPSKI Kamil
  • PAJDOSZ Rafał
  • PIEKIELNY Mariusz
  • PŁAWECKI Leszek
  • RACZAK Maciej
  • RADZIEMSKI Paweł
  • SADOWSKI Tomasz
  • SAJEWICZ Tomasz
  • SARATA Jakub
  • SKRABA Michał
  • SOBOL Tomasz
  • STĘPIEŃ Alicja
  • STĘPIEŃ Ireneusz
  • STYKOWSKI Sławomir
  • SUSZ Artur
  • ŚWIDEREK Jacek
  • SZCZEPANSKI Sebastian
  • SZYMIK Marcin
  • SZYSZKOWSKI Rafał
  • TERCZYNSKI Paweł
  • TRZETRZELEWSKA-LALIK Ewa
  • TULIK Paweł
  • TULIK Piotr
  • URAMEK Grzegorz
  • WALAWENDER Patryk
  • WALCZUK Paweł
  • WĘGIEL Bogdan
  • WIECKOWSKI Mariusz
  • WÓJCIK Ziemowit
  • WOZNIAK Marcin
  • WRONKOWSKI Igor
  • WYSOKIŃSKI Jerzy
  • WYSTRYCHOWSKA Marzena
  • ZUGAJ Bartek


CCC (101 km, 6 100m przewyższenia)

  • BACZKOWSKA Iwona
  • BRUS Marcin
  • DĄBEK Paweł
  • DYMEK Mateusz
  • DYRAGA Marcin
  • EWA Jackowska
  • EWELINA Zbijowska- Hatala
  • FALKOWSKI Piotr
  • GEROWSKI Maciej
  • GUZIK Robert
  • HOFMAN Ewa
  • JACKOWSKI Jacek
  • JURGIELEWICZ Urszula
  • JUSIŃSKI Robert
  • KACZMAREK Dorota
  • KAMIŃSKA Karolina
  • KIJAŃSKA-BEDNARZ Marta
  • KINCER Rafał
  • KONFEDERAK Tomasz
  • KULCZYŃSKI Rafał
  • ŁOJEK Krzysztof
  • MACIOSZEK Krystyna
  • MAKOWSKI Maciej
  • MICHALEC Marcin
  • MICHALIK Adam
  • MILDNER Dariusz
  • MISZCZAK Szymon
  • MLECZKO Marek
  • MUCHA Tomasz
  • NIZIOLEK Marek
  • OLSZANOWSKI Andrzej
  • OSIKOWSKA Teresa
  • OSOJCA Cezary
  • PODSIADLY Robert
  • POLTORAK Katarzyna
  • SPECHT Mikołaj
  • STASZEWSKI Piotr
  • STEFAŃCZYK Monika
  • STĘPIEŃ-SPOREK Anna
  • ŚWIDEREK Kasia
  • ŚWIERC Marcin
  • SWINIARSKI Tomasz
  • SZCZESZEK Łukasz
  • TADEUSZ Bartek
  • WOLBACH Tomasz
  • WASOWSKA Jagoda
  • WILK Jacek
  • WOJTCZAK Błażej
  • WOLNY Zdzisław
  • WYSTRYCHOWSKI Marcin
  • ŻUK Zbigniew
  • ŁOPATKIEWICZ Beata

TDS (119 km, 7 250m przewyższenia)

  • WALACIK Adam
  • BARANOW Tomasz
  • BIEŃ Magdalena
  • BRYKCZYŃSKI Łukasz
  • CZULAK Karol
  • FUNKA Andrzej
  • GNIADEK Tomasz
  • GRYGIER Tomasz
  • JADZIEWICZ Jakub
  • KOŚCIUCZYK-MENDYK Michał
  • KOWALCZYK Paweł
  • MAKOWSKI Jan
  • NOWAK Adam
  • PACANOWSKI Robert 
  • SAWICZ Robert
  • SWAŁDEK Konrad
  • SZCZOTKA Paweł
  • ZDANOWSKI Łukasz
  • ZUGAJ Robert

OCC (55 km, 3 500m przewyższenia

  • ABULEWICZ Wojciech
  • BAKA Marcin
  • BĘTKOWSKI Piotr
  • DĄBROWSKI Jacek
  • GALINSKI Rafał
  • GRZĘDA Krzysztof
  • KĄCKA Anna
  • KAYSIEWICZ Maciej
  • KONDYCKI Adam
  • LARWINSKI Bartłomiej
  • LUSZTYN Marek
  • MLECZEK Maria
  • MURAWSKA Joanna
  • NOWAK Jarosław
  • PIEKIELNA Angelika
  • PIERZCHALSKA Julia
  • ZYGUŁA Piotr
  • SOBOL Agnieszka
  • TYSZKIEWICZ Rafał
  • WLEKLIK Marek
  • WÓJCIK Artur
  • WOŹNIAK Wojciech
  • ZASADA Tomasz

YCC (15 km, 1000m przewyższenia)

  • JAN Larwiński
  • WIĘCKOWSKI Dawid

PTL (290 km, 26 500m przewyższenia)

  • Beer Runners w składzie Jarosław Feliński, Jarosław Haczyk, Eligiusz Olszewski

opr. IB


TDS i CCC 2017 - przeglądamy listy startowe

$
0
0

Losowanie zawodników wszystkich biegów rozgrywanych w ramach UTMB wyłoniło mocną stawkę, ale nie dla każdego było szczęśliwe. Na głównej 170-kilometrowej trasie zabraknie m.in. Krystiana Ogłego, Violetty Domaradzkiej czy Bartka Treli – stałych uczestników zagranicznych biegów ultra.

CCC

Bartosz Mejsner nie miał szczęścia przy losowaniu uczestników CCC. W tym 101-kilometrowym biegu wystartuje za to Marcin Świerc, dla którego ma to być próba generalna przez pokonaniem UTMB w 2018 r.

Faworyci konkurencji to Ludovic Pommeret - ubiegłoroczny zwycięzca UTMB, Ryan Sandes, dla którego start w poprzedniej edycji zakończył się wycofaniem z rywalizacji z powodu kłopotów żołądkowych, Rachid El Morabity - wielka gwiazda Maratonu Piasków, oraz Erik Clavery - szósty zawodnik UTMB w 2015 r.

Wśród pań, na trasie CCC pojawi się Nathalie Mauclair - zwyciężczyni UTMB z 2015 r. i trailowa mistrzyni świata z 2015 r. Jej rywalkami będą: Camille Herron - mistrzyni świata na dystansie 100 i 50 km z 2015 r., Teresa Nimez - trzecia przed rokiem na mecie CCC. W stawce jest także zwyciężczyni Leadville 100 - Clare Gallagher oraz Anna Comet - druga wicemistrzyni Ultra Pirineu.

TDS

W 119-kilometrowym TDS może pobiec 20 Polaków, o ile wszyscy wylosowani w ciągu dwóch tygodni dopełnią formalności. W grupie szczęśliwców znalazł się m.in. Łukasz Zdanowski, dla którego będzie to docelowy start sezonu. Swojej szansy Łukasz upatruje w fakcie, że TDS jest biegiem wymagającym siły biegowej. Na tej trasie pojawi się również ambasadorka Festiwalu Biegów - Magdalena Bień.

Faworytami TDS są m.in. Michel Lanne - zwycięzca ubiegłorocznego CCC, Samir Tamang - drugi w TSD 2014. W tym biegu wystartuje także zwycięzca Hardrock 100 - Jason Schlarb.

Wśród pań na liście pojawiły się: Rory Bosio - dwukrotna zwyciężczyni UTMB, Lisa Borzani - zwyciężczyni Tor des Geatns, Dong Li - zwyciężczyni Hong Kong 100 sprzed roku.

Więcej o tegorocznym festiwalu UTMB w naszych wcześniejszych publikacjach.

IB


Hongkong 100 - szybki początek UTWT. Polacy...

$
0
0

Mocnym akcentem rozpoczął się cykl Ultra-Trail World Tour. Jego pierwsza odsłona - Vibram Hong Kong 100 - podobnie jak przed rokiem, zakończyła się rekordem trasy. Tym razem kobiecym.

Nuria Picas na azjatyckiej, 100-kilometrowej trasie z 4500m przewyższeniem, startowała po raz pierwszy. Był to start na otwarcie sezonu i sprawdzenie formy po udanym 2016 r. Sprawdzian wypadł nadzwyczaj dobrze. Hiszpanka narzuciła mocne tempo i wygrała ustanawiając nowy rekord trasy - 11:18:57. Poprzedni rekordowy wynik w 2013 r. nabiegała Claire Price, osiągając czas 11:58:04.

Mocne tempo Picas, która w klasyfikacji generalnej zajęła 20. miejsce, utrzymała tylko Lunming Chen. Chinka pierwszy raz w życiu wystartowała na dystansie 100 km. W swoim debiucie uplasowała się na drugim miejscu i uzyskała drugi czas w historii imprezy 11:53:47. Jest także jedną z zaledwie trzech kobiet, które mogą się pochwalić czasem poniżej 12 godzin na trasie tej imprezy.

Podium uzupełniła Nowozelandka Marie McNaughton (12:26:19).

Drugi najszybszy czas w historii imprezy uzyskał także zwycięzca biegu Yun YanQiao, który do mety dotarł w czasie 9:35:11. W zeszłym roku François D’Haene pobiegł w czasie 9:32:26 i to on pozostaje rekordzistą trasy.

Dla Yun YanQiao było to już drugie zwycięstwo w imprezie. W Hongkongu wygrywał poprzednio w 2013 r. Wtedy był jednak wolniejszy (10:16:06).

Drugie miejsce zajął Włoch Daniel Jung, który w minionym sezonie ustanawiał rekordy na trasach aż czterech biegów, w tym dwóch ultramaratonów. Na mecie Hong Kong 100 uzyskał czas 10:01:35.

Trzecie miejsce należało do Sage’a Canadaya (10:03:50), który trasę biegu opisał jako wyjątkową z tysiącami schodów do pokonania, małpami, niezwykłymi widokami, technicznie wymagającymi skałami i pięknymi plażami.

O schodach wspominał także Krystian Ogły, który obawia się, że będą mu się one jeszcze długo śniły, a na razie może cieszyć się 96. miejscem z czasem 13:48:31. Wśród pań Paulina Wywłoka uplasowała się na 16. miejscu z czasem 14:38:10. 

Pełne wyniki – TUTAJ

IB


„Nieziemski” 2. Górski Zimowy Maraton Ślężański [ZDJĘCIA]

$
0
0

Chcesz poznać swoje granice? A może chcesz spróbować je przekroczyć? Zapraszamy do Sobótki. Takimi słowami powinni organizatorzy promować swój bieg, czyli Górski Zimowy Maraton Ślężański – pisze Michał Talaga, Ambasador Festiwalu Biegów

14 stycznia do pięknej podwrocławskiej miejscowości Sobótka zjechało kilkuset biegających szaleńców, zdecydowanych uczestniczyć w biegu po masywie góry Ślęży. Do wyboru dystanse 24 i 43 km. Pogoda wprost idealna powitała zwodząc brakiem oznak zimy. Jednak wystarczyło wspiąć się kilka metrów ponad śpiące jeszcze o tej wczesnej godzinie miasteczko, by doświadczyć obecnej pory roku w całej krasie.

Biuro zawodów zlokalizowano w tej drugiej strefie, nie pozostawiając nam złudzeń – będzie ciężko.

O dziewiątej spod schroniska „Pod wieżycą” ruszyliśmy przed siebie.

Półmaraton - plus 3 kilometry - miał do pokonania jedną pętlę. Drugą, o innej trasie biegli Ci, którzy „nieopatrznie” zdecydowali się na pokonanie dystansu maratońskiego, plus jeden kilometr. Trasę bieg, atmosferę panującą wśród uczestników i pogodę w tym dniu można określić jednym i tym samym słowem – nieziemska. Bieg poprowadzono takimi terenami, w których pewnie niewielu z nas byłoby w stanie doświadczyć poruszając się turystycznie, a i spacerem pewnie niewielu byłoby zainteresowanych, z uwagi na stopień trudności i dystans do przebycia.

Biegliśmy w pokrytej śniegiem i lodem krainie Ślężańskiego Parku Krajobrazowego, w promieniach słońca, które skryło się za chmurami dopiero po zdobyciu szczytu Ślęży. Wspinanie się po stopniach skalnych, przedzieranie się wąskimi ścieżkami, koleinami pokrytymi lodem i śniegiem, przeskakiwanie i przechodzenie pod zwalonymi drzewami, w większości pod górę oraz zejścia z wykorzystaniem lin zabezpieczających, czy zbiegi, na których lepiej by było skorzystać z nart czy popularnych wśród dzieci „ jabłuszek”, to pokrótce opis trasy.

Niesamowita.

Ciężka.

Ale też niezwykle urokliwa. W każdym razie niezapomniana.

Kierując się zdrowym rozsądkiem, skończyłem na pierwszej pętli, czyli na 24 km. Inni śmiałkowie biegli dalej. Wielki podziw dla Was.

Organizatorzy z KB Sobótka tradycyjnie dali z siebie wszystko. Przez lata i mnogość imprez biegowych, które organizują lub współorganizują, przyzwyczaili nas do wysokiego poziomu i dobrej zabawy. Też tam byłem, miód i wino piłem. Grzane!

Do zobaczenia za rok!

PS. Dokładnie w 65. urodziny jeden z biegaczy z teamu „Zraziki biegają” zrobił sobie prezent i stanął na podium! Gratulacje!

Wyniki - TUTAJ

Michał Talaga, Ambasador Festiwalu Biegów  


Przetrwanie w krainie lodu – 3. Księżycowy Cross w Ozorkowie

$
0
0

Szybki przelot samochodem z Łagiewnik do Ozorkowa. Nie, w żadnym razie już tego dziś nie biegnę – pomyślałem po treningu Runmageddonu. Dwie godziny crossfitu na śniegu, milion burpees i innych ćwiczeń, bieganie i czołganie z oponą po wertepach naokoło stawu, skoki przez ściany... wystarczy tej zajezdni. Wykąpany i w czystych ciuchach, przejeżdżając przez Zgierz zacząłem się ponownie rozmyślać...

Relacja Kamila Weinberga

* * * * *

Kilka minut przed 16:00 stoję na wspólnym starcie dychy i półmaratonu. A jednak biegniesz! – woła na mój widok Dawid z Dzik Komando, z którym jeszcze niecałe dwie godziny temu gryźliśmy śnieg i zasuwaliśmy z oponami po łagiewnickim lesie – I to połówkę? Sam się przepisał na krótszy dystans. Mhmm, ale tak na przetrwanie – odpowiadam, naprawdę myśląc: „ściano, oto przybywam”. "Oh no not I, I will survive..."– z głośników leci stary hicior, a my powoli przekraczamy startową bramę.

* * * * *

Pewnie i tak nie będzie wolnych pakietów i sprawa się rozwiąże – następna rozkmina, już na wjeździe do Ozorkowa. – Poczekaj jeszcze chwilę, okaże się, czy ktoś nie odbierze – powiedziała mi na miejscu miła wolontariuszka. Dwadzieścia minut przed startem zostało kilka pakietów. Wpłata, podpis, dzida do samochodu po szpej, wskoczyłem z powrotem w częściowo przemoczone ciuchy i w ostatniej chwili zdążyłem na start.

* * * * *

Już na początkowym kilometrze, na dobiegu do jeziora gwiazdy zaczynają tańczyć na lodzie. Pierwsze potrójne axle zostają wykręcone i pierwsze orły wywinięte. Ludzie z obu dystansów wyrwali do przodu. Trzymam się gdzieś w połowie stawki. Na pięknie podświetlonym znaczku 2 km łapię czas 10:40. Wolniej debilu, miało być na przetrwanie!

Ten kawałek znam z czerwcowego Supermaratonu Ozorków, który biegłem już trzy razy. Asfalt wkrótce ustępuje miejsca zalodzonym gruntowym drogom. Długi, upierdliwy podbieg zmusza do zwolnienia. Niektórzy już maszerują. Zaczynamy się mijać z wracającymi liderami dychy. Robi się ciemno, czołówki czas zapalić.

Do nawrotki krótszego dystansu prowadzi długa, wyjątkowo parszywie oblodzona prosta. Ta dycha jest trochę dłuższa, to tak naprawdę ćwierćmaraton. Czekają tam ciastki i gorąca herbata, ale nie korzystam, tylko cisnę bez zatrzymywania się. W końcu mam do obalenia całą, dobrze zmrożoną połówkę.

Wiadukt nad A2 przebiegamy razem ze spotkaną współzawodniczką. Dla Agnieszki to dopiero drugi półmaraton, a pierwszy crossowy – przygotowuje się do wiosennego debiutu na królewskim dystansie. Wkrótce mi trochę odskakuje – miało być na przetrwanie – ale trzymam ją w zasięgu wzroku. W lesie na szczęście przyczepność jest trochę lepsza – zamiast gołego lodu jest więcej zmrożonej grudy. Moje kapcie, prawie nieśmigane nówki z górskim bieżnikiem, znakomicie sobie z nią radzą.

Zaczynam czuć nieuniknione, nawarstwiające się zmęczenie. Jednym z jego objawów jest kolka, która długo nie chce przejść. Długi, lekki zbieg płynnie przechodzi w równie długi podbieg. Też nieznaczny, ale świeżości w kroku brak. Kilometry są naprawdę fajnie oznaczone podświetlonymi pięciolitrowymi butelkami z wodą. Międzyczasy na nich łapię w granicach 5:45-5:55. Oprócz dobrych oznaczeń, na wszystkich skrzyżowaniach kierują nas pomocni wolontariusze.



Jeszcze przed półmetkiem ponownie wyprzedzam Agnieszkę. Życzymy sobie powodzenia, spotkamy się na mecie. Ostatni skręt i widać podświetloną nawrotkę z bufetem. Biorę ją kontrolowanym poślizgiem na lodzie i znów rezygnuję z ciastków i napitków. Czas coś poniżej 1:03. Ale ta połówka ma troszkę więcej, tak ze 21.5 km jak nie lepiej. Wracamy dokładnie tą samą trasą, więc znów pozdrawiamy się z nadbiegającymi z przeciwka zawodnikami.

Bieg, choć w ślimaczym tempie, coraz bardziej boli. Międzyczasy na znacznikach są coraz bliższe sześciu minut. – Po jaki **** ci to? – myślę coraz częściej. – Kolka ci przeszła, podbieg się skończył, biegniesz sobie pięknym ciemnym lasem, nie pier... tylko napieraj, cieniasie – odpowiada w głowie drugi głos. Od razu robi się lepiej na duszy.

Biegnąc tak na przetrwanie, zaczynam doganiać i wyprzedzać coraz więcej współzawodników. Wybiegamy z lasu, ponownie przekraczamy autostradę i znajomą oblodzoną prostą docieramy do bufetu na nawrotce dychy. Tu trzeba uważać, nawet najlepszy bieżnik nic nie pomaga. Dobry znajomy Piotrek Banasiak, komandor Supermaratonu Ozorków, osobiście oferuje mi poczęstunek. Dziękuję i odmawiam, szybko przebiegając obok. Chcę mieć to już po prostu jak najszybciej za sobą.

Charakterystyczny zbieg, który w tamtą stronę był upierdliwym podbiegiem. Pędzimy w trójkę, współtowarzysze biegną bezpieczniejszym wariantem obok drogi. Leć tu z nami rżyskiem! – wołają widząc że, włącza mi się tryb ułański i coraz dalej im odskakuję. Mają rację. Srrrrru! – noga spode mnie wyjeżdża na lodzie. Przypiergrzmociłem o glebsko prawym przedramieniem i biodrem, aż mimo pochmurnego nieba pokazały mi się wszystkie gwiazdy razem z księżycem. Księżycowy Cross, jakby nie było...

Na dźwięk mojej wiąchy przeszywającej mroźne powietrze koledzy się zatrzymują i pytają, czy żyję. Dzięki, wszystko wporzo, mam miękkie serce, ale twardą d... – mamroczę, zbierając się do pionu i znów im uciekając na stromym zbiegu.

Do samego Ozorkowa znów niekończące się oblodzone odcinki. Wybierając ścieżkę możliwie najlepszej przyczepności, dalej wyprzedzam. Przegania mnie tylko jeden towarzysz z pamiętnego zbiegu, z którym wcześniej mijaliśmy się już kilka razy. Co ta czołówka mi tak zbladła, baterie się kończą? Dociera do mnie, że to po prostu goły, czarny lód odbija całe światło jak lustro pod kątem prosto przed siebie i dlatego nic nie widzę...

Ścieżka wokół zalewu, mostek i sztywny podbieg zalodzonym asfaltem. Wyprzedzam maszerujących. Te ostatnie dwa kilosy próbuję trochę przycisnąć, chociaż sił już niewiele zostało. Oświetlone ulice Ozorkowa, ostatnie zakręty, pływalnia Wodnik i gimnazjum z bazą zawodów. Policja zabezpiecza skrzyżowania. Przyśpieszam, widząc za plecami dwóch naciskających rywali. Metę przebiegam z dzikim okrzykiem radości w 2:07:45. Przetrwałem.

Jeszcze robię kilka zdjęć dobiegającym na metę współzawodnikom i szczękając zębami udaję się do biura zawodów. Na nogi stawia mnie gorąca herbata z imbirem we wspaniałym termicznym kubku wchodzącym w skład pakietu. Jeszcze więcej sił powraca dzięki pysznemu barszczowi ukraińskiemu, pieczonej kiełbasce i drożdżówce ze szkolnej stołówki. Wejściówkę na pływalnię „Wodnik” wykorzystam jutro po zrobieniu relacji w Zgierzu...

Czas wiadomo jaki, nawet przy takim oblodzeniu. Ale biegnąc na takim zajechaniu 53. miejsce na 115 uczestników połówki i 12 pozycji w górę od półmetka jakoś ujdzie. Ten wcześniejszy trening RMG nie bez kozery miał w nazwie Morderczy. To się chyba nazywa przetrwanie. Wycięta sylwetka biegacza na tle półksiężyca na pamiątkowym medalu – skądinąd pięknie i pomysłowo wykonanym – nieco przypomina tańczącego na lodzie pingwina. Może to tylko zbieg okoliczności.


 


Półmaraton wygrał Adam Łukasiak (1:24:25) przed Mateuszem Jaszczakiem (1:25:34) i Michałem Adamkiewiczem (1:28:43). Wśród pań zwyciężyła nasza reprezentacyjna utytułowana ultraska Agata Matejczuk (1:39:52, 6. open), wyprzedzając ubiegłoroczną zwyciężczynię Monikę Pieczorę (1:40:55, 8. open) oraz czwartą przed rokiem Edytę Bartelę (1:48:30, 19. open). Na dychę, a właściwie ćwierćmaraton, najszybsi byli: Damian Białek (46:25), Jarosław Matejczuk (46:58) i Krzysztof Zdończyk (47:11) oraz Daria Ogrodowczyk (48:39, 7. open), Beata Gawrońska (51:11, 13. open) i Agnieszka Kowalska (56:30, 30. open). Obydwa dystanse ukończyło odpowiednio 115 i 134 zawodników.

Towarzyszący marsz nordic walking był nielicznie obsadzony. W półmaratonie wystartowało zaledwie dwoje zawodników, ale za to mocnych: ubiegłoroczny zwycięzca Wojciech Kolasa (2:22:09) i Anita Paszkiewicz-Kęsiak (3:07:03). Dwukrotnie krótszy dystans ukończyło 10 uczestników, na czele ze Sławomirem Kacprzakiem (1:08:54), Michałem Osińskim (1:09:24) i Włodzimierzem Kaczmarkiem (1:33:55) oraz Joanną Balcerak-Kolasą (1:22:24), Małgorzatą Opiłowską (1:35:35) i Katarzyną Perugą (1:40:01). Pełne wyniki wszystkich konkurencji można zobaczyć TUTAJ.

Mimo znacznie cięższych niż przed rokiem warunków, trzecia z kobiet Edyta Bartela przebiegła półmaraton o dwie i pół minuty szybciej, poprawiając się równocześnie o jedno miejsce. – Odkąd się umówiłam z koleżanką, że która z nas pierwsza zaliczy glebę na danych zawodach, stawia tej drugiej piwo – zwierzyła nam się zdobywczyni trzeciego miejsca – żadna z nas się jeszcze nie przewróciła. Może to jest właśnie recepta na poprawę techniki biegu w trudnych okolicznościach przyrody.

– Wszystko siedzi w głowie! – powiedziała druga dziś Monika Pieczora – W tamtą stronę byłam mocno spięta na tym lodowisku, a z powrotem wszystko puściło i poszłam na całego, ile miałam siły... może dlatego, że było ciemno i nic nie widziałam! Monika też się poprawiła o ponad dwie minuty od poprzedniej edycji – najwyraźniej jest w lepszej formie. Obiecała powracać na Księżycowy Cross w następnych latach, jeśli tylko zdrowie i czas pozwolą, bo bardzo lubi ten bieg.

– Widziałam Monikę na nawrotce tuż za mną i musiałam mocno przycisnąć – opowiadała zwyciężczyni „połówki” Agata Matejczuk – ale tak naprawdę każda z nas walczyła sama ze sobą. Na niedawnym Półmaratonie Szakala mnie totalnie pocisnęła i teraz mi się udał mały rewanż – śmiała się zwyciężczyni, a jej rywalka odwzajemniła uśmiech. Nasza ultramistrzyni już rozpoczęła przygotowania do kwietniowych łódzkich mistrzostw Polski w biegu 24 h.

Tegoroczny Księżycowy Cross o mało nie zakończył się podwójnym zwycięstwem państwa Matejczuków. Mąż Agaty Jarek na półmetku prowadził na krótszym dystansie, jednak, jak nam opowiedział – z muzyką na uszach, niczym z klapkami na oczach, pobiegł dalej z grupką półmaratończyków. Gdy się zorientował, było już pół kilometra za daleko. Zagapienie się kosztowało go jedno miejsce w klasyfikacji, choć – jak sam przyznał – końcówkę miał dzięki temu piorunującą.

Zaciętą walkę o zwycięstwo w ćwierćmaratonie rozegrali kijkarze. Prowadzący przez większość dystansu faworyt Michał „Ossa” Osiński został na ostatnim kilometrze wyprzedzony przez starszego kolegę Sławomira Kacprzaka. Przez długie odcinki trasy rywale maszerowali razem, jednak to Sławek zachował więcej sił na końcówkę. Zwycięzca nie krył zadowolenia, choć sam był zaskoczony takim obrotem spraw.

Pyszne i wysokoenergetyczne ciastka w pakietach startowych, na bufetach i w workach nagród dla zwycięzców zapewniła nieoceniona ekipa „ciasteczkowych potworów” ze świetlicy Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Łęczycy pod wodzą Katarzyny Dzieży. Głównego organizatora Księżycowego Crossu poznali przypadkiem na szkoleniu i już trzeci raz wspaniałomyślnie podjęli się pracochłonnego wypieku dla wspomożenia zawodów. Cała załoga również biega, włącznie z panią Kasią, która jednak dziś musiała odpuścić start z przyczyn zdrowotnych.

Bieg od trzech lat organizuje Witold Obuchowicz z ozorkowskiej filii MONAR-u, który sam też biega – w tym roku przygotowuje się nawet do Biegu Rzeźnika. Wcześniej „zerowa” edycja odbyła się pod nazwą Zdrowa Dycha. Teraz na Księżycowy Cross ponownie zjechały się oddziały MONAR-u z całej Polski, zarówno pacjenci, jak i terapeuci. Oprócz weteranów, niektórzy wystartowali w zawodach po raz pierwszy. Kto sam nie biega, pomaga w pracy biura zawodów. Najważniejsze jest to, że ludzie wychodzą z nałogu, znajdując nowy sens życia i zamieniając narkotyki na sportową adrenalinę i endorfiny.

– Teraz wszystko lepiej zagrało – opowiadał zmęczony organizator – ponieważ zaangażowało się więcej osób. Ludzie widzą, że robimy fajną rzecz i się dołączają, bo nasz bieg ma specyficzną rodzinną atmosferę (osobiście to szczerze potwierdzam! – red.). Właśnie z chęci jej zachowania wynika dość ograniczony limit ilości uczestników. W tym roku szczególne podziękowania należą się drużynie miłośników broni pneumatycznej „Pustak”, która bardzo pomogła zabezpieczyć trasę. Dalsze losy Księżycowego Crossu zależą od prozaicznych funduszy. Mamy nadzieję, że w kolejnych latach na tak cenną inicjatywę ich nie zabraknie.

* * * * *

Próbując nie usnąć za kółkiem wracam ulicami Zgierza. Włączam zimny nawiew prosto w twarz i podkręcam radio. „Straight from my heart, oh tell me why can't this be love!” – korzystając że nikt mnie nie słyszy, dla rozbudzenia drę się na całe gardło razem z Van Halenem. Znowu zbieg okoliczności? Żeby tak się wykończyć, trzeba naprawdę kochać tę zabawę.

Kamil Weinberg



Bieg Wielkich Serc: Kraków pomagał tłumnie! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Nie ma biegu bez celu. Często jest nim życiówka, czasami po prostu meta. A czasem pomoc potrzebującym. Dziś w Krakowie pomagano po raz piąty w ramach Biegu Wielkich Serc. Impreza zgromadziła prawie 900 osób.

Chociaż w nazwie bieg jest jeden, to w sumie startów było aż pięć. Tuż po godzinie dziesiątej w potężnej śnieżycy ruszyli wszyscy Ci, którzy zdecydowali się na bieg na 5 km. Trasa, choć prosta i równa, przysypana świeżym puchem mogła okazać się zwodnicza. Biegacze pokonali trasę od start - mety, zlokalizowanej na Bulwarach Wiślanych tuż przy Galerii Kazimierz, pod Wawel, gdzie nawracali i z powrotem kierowali się w stronę punktu startowego. Była dobra zabawa, ale też walka na ostatnich metrach o jak najlepszy wynik i wyprzedzenie rywala.

Po jedenastej rozpoczęły się najbardziej oczekiwane przez najmłodszych konkurencje, czyli biegi dla dzieci na 50, 100 i 150m. Najmłodsi uczestnicy, którzy wzięli udział w sprincie na 50m mieli tylko 4 lata! Kto wie, może właśnie ten bieg sprawił, że za kilkanaście lat wyrośnie z któregoś z nich drugi Henryk Szost? Albo Małgorzata Sobańska? Na mecie na dzieci czekały specjalne, kolorowe medale – najlepsi w swoich kategoriach (każdy bieg miał osobną klasyfikację dla dziewczynek i chłopców) otrzymali też pamiątkowy dyplom.

Zgodnie z krakowskim zwyczajem, główne danie podaje się w południe. O tej właśnie godzinie, niemal równo z hejnałem, wystartował bieg główny na dystansie 10 km. Trasa tylko w pewnym stopniu pokrywała się z tą wcześniejszą, ponieważ żeby zaliczyć pełny dystans trzeba było przenieść miejsce startu - biegacze zaczynali pod mostem Powstańców Śląskich, biegli w stronę miejsca startu i kawałek za nim zawracali, żeby zacząć biec „normalną” trasą. Od tego momentu biegli bulwarami w stronę Wawelu, następnie okrążali go, zahaczając o ul. Poselską, i tą samą drogą wracali na metę.

W czasie „dychy” pogoda również nie rozpieszczała - raz sypał mocny śnieg, za chwilę zza chmur wychodziło rażące w oczy słońce, a na dodatek wiał zimny wiatr. Nie można narzekać na brak atmosferycznych rewelacji. – Trasa ogólnie fajna, prosta. Dobrze się biegło wzdłuż Wisły, nie licząc tego wiatru. Natomiast wzdłuż Wawelu trasa była zaśnieżona, a ja wybrałam buty na asfalt, typowe startówki, więc tam walczyłam o czas – mówiła tuż po biegu pierwsza kobieta na mecie, Aleksandra Jakimczyk z Chrzanowa. – Myślę, że mój wynik był przyzwoity, zwłaszcza, że jest zima i to okres biegów bardziej wytrzymałościowych niż szybkościowych – dodała.

Podobnego zdania był Paweł Buby z grupy Rozbiegane Dobczyce: – Bieg były naprawdę fajny. Dobrze, że w trakcie przestał padać śnieg, ale nawet mimo tego, że leżał na drodze nie było ślisko, poza kilkoma odcinkami po kostce. Bądź co bądź dałem radę i uważam, że trasa była świetnie przygotowana. Jestem bardzo zadowolony z organizacji i atmosfery wokół tej imprezy - na pewno razem z naszą grupą pojawimy się na nim za rok.

Biegacze z grupy Rozbiegane Dobczyce nie tylko licznie wzięli udział w biegach na obu dystansach, ale też pomagali w sędziowaniu zmagań dzieci. – Uwielbiamy biegi charytatywne. Zawsze jak Krakowski Klub Biegacza „Dystans” organizuje biegi to staramy się pojawiać – mówił o uczestnictwie grupy w imprezie Paweł Buby. – Nie mogło nas więc zabraknąć na biegu organizowanym dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Sprawia nam wielką frajdę to, że możemy biegać i pomagać jednocześnie. A przy okazji trzeba jakoś zacząć sezon.

To nie jedyne takie zdanie. Dla dzieci pobiegła również Aleksandra Jakimczyk: – Zazwyczaj w ogóle nie startuję w okresie zimowym, to był mój jeden start. Właśnie ze względu na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy wzięłam udział w biegu, a jednocześnie potraktowałam to jako trening.

Po pojawieniu się na mecie ostatniego zawodnika w biurze zawodów odbyła się oficjalna ceremonia wręczenia nagród, którymi były pamiątkowe puchary i bony podarunkowe na zakupy w Galerii Kazimierz, partnera imprezy. Po nagrodzeniu najlepszych biegaczy, na wszystkich, którzy zostali do końca, czekała niespodzianka - z okazji małego jubileuszu, jaką była piąta edycja biegu przygotowany został okolicznościowy tort.

5. Bieg Wielkich Serc został zorganizowany przez Hufiec ZHP Kraków-Podgórze i Krakowski Klub Biegacza „Dystans”. Wszystkie opłaty startowe zostały przekazane na konto Fundacji, nie jest znana jednak pełna kwota, ponieważ wciąż trwa księgowanie przelewów. W tygodniu poinformujemy was o efekcie zbiórki.

Joanna Postrożna


Klimatyczny 34. Bieg Chomiczówki: Tłumy na starcie [ZDJĘCIA, WIDEO]

$
0
0

Sezon biegów ulicznych w Warszawie można uznać za rozpoczęty. Na 5 i 10 km na Bielanach pobiegło dziś ponad 2100 osób.

Bieg Chomiczówki nazywany jest przez niektórych kąśliwie „biegiem wokół śmietnika”. Dosłownie. Wszystko przez niezbyt malowniczą scenerię osiedla z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Biegi prowadzą obok murów cmentarza Północnego, kościoła, szkół parkingów, placów zabaw, bloków i... właśnie altan śmietnikowych. Nie jest to park, nie są to leśne dukty, czy szczyty górskie, mimo wszystko zawody mają wielu miłośników. Pakiety rozchodzą się błyskawicznie, łatwiej można wyliczyć kogo na Chomiczówce brakuje, niż kto się zjawił.

Bieg o Puchar Bielan

Jako pierwsi w szranki stanęli uczestnicy 12. Biegu o Puchar Bielan. 5-kilometrowa trasa składała się z jednej rundy. W porównaniu z poprzednimi edycjami wprowadzano jedną zasadniczą zmianę - biegacze przebiegali na drugą stronę ulicy Conrada, a nie tańczyli wokół znaku drogowego, na pierwszym zakręcie rywalizacji.

Wygrał Arkadiusz Gardzielewski, który podtrzymał zwycięską passę trwającą od 2014 roku. Mistrz Polski w maratonie z 2013 roku uzyskał czas 14:58.

– Już czwarty raz startuję w Biegu o Puchar Bielan. Wybieram krótszy dystans, bo jest to dobry element treningowy i takie dobre przetarcie. Później jest łatwiej wejść w sezon. Rozwiązanie z tym pierwszym skrzyżowaniem było zdecydowanie lepsze. Wcześniej traciło się tam wiele cennego czasu. Trzeba było do zera wytracić prędkość i od nowa się rozpędzać – mówił na mecie zwycięzca.

Drugie miejsce zajął Maciej Nitka z wynikiem 15:00. Trzeci był Kamil Jastrzębski z rezultatem 15:05. Na czwartym miejscu znalazł się Piotr Łobodziński, z rezultatem 15:18.

Wśród pań najlepsza okazała się Mariola Ślusarczyk - brązowa medalistka Mistrzostw Polski w biegu na 3000m z przeszkodami z 2016 roku. Do mety dotarła w czasie 17:52.

– Biegło mi się bardzo dobrze, chociaż od kilku dni bolał mnie brzuch i trochę się bałam o ten start. To chyba mój pierwszy bieg, gdy tu nie było ślisko. Wcześniej śmiałam się, że jak będzie Bieg Chomiczówki to będzie minus 15 stopni i śnieg. A w tym roku pogoda dopisała, czasami nawet słońce wychodziło – cieszyła się triumfatorka.

– Mam wielki sentyment do tej imprezy. Gdy przyjechałam do Warszawy do liceum, to był to pierwszy bieg uliczny, w którym wystartowałam. Wcześniej biegałam tylko na stadionie. Trasa może nie jest tu atrakcyjna, biegamy wśród bloków, ludzie wychodzą z kościołów, ale to ma swój klimat i jest takie „swojskie”. To takie niedzielne bieganie – dodała nasza rozmówczyni.

Drugą lokatę zajęła Edyta Rybacka, z wynikiem 18:28. Na trzecim miejscu znalazła się Marta Jusińska, z rezultatem 18:44.



Bieg Chomiczówki

Uczestnicy dania głównego imprezy – biegu na 15 km zostali po raz pierwszy podzieleni na trzy fale. Miało to podwyższyć komfort rywalizacji. W pierwszej grupie znaleźli się biegacze startujący na wynik poniżej 1:11:00, w drugiej między 1:11:00 a 1:24:00, a w trzeciej ci którzy mieli pobiec powyżej 1:24:00.

Od początku siły mierzyli Łukasz Oskierko, Robert Głowala, Patryk Stypułkowski oraz Ukrainiec Sergiej Fiskovicz. Pierwsze 5 km grupa pokonała w czasie 16:16. Później z walki o podium odpadł zawodnik z zagranicy. Pozostała już tylko kwestia w jakiej kolejności biegacze stawią się na mecie.

Ostatecznie zwyciężył Robert Głowala, dla którego był to dopiero drugi start w Biegu Chomiczówki (rok temu zajął 3 miejsce). Zawodnik z Mińska Mazowieckiego uzyskał wynik 48:24.

O drugą pozycję zaciętą walkę stoczył Łukasz Oskierko (48:37) i Patryk Stypułkowski (48:38). Zawodnicy niemal równocześnie wbiegli na metę. Oficjalnie w wynikach różnica między nimi wynosi sekundę, chociaż tak naprawdę były to ułamki sekund. Dodajmy, że na 81. miejscu przybiegł olimpijczyk z Rio Yared Shegumo, który imprezę potraktował treningowo, prowadząc prezesa firmy, która wspiera zawodnika.

– Trochę się czaiłem. Nie wiedziałem czy atakować na 2-3 km przed metą. Czy może później. Ostatecznie oderwałem się tak na 1 km przed końcem. Ruszyłem tempem 2:50 min/km. Nikt za mną nie poszedł – relacjonowała zwycięzca. – Organizacja imprezy była naprawdę super. Może tylko trochę ciasno było na chodnikach przy dublowaniu – dodał Robert Głowala

W zmaganiach kobiet od początku prowadziła Angelika Mach - brązowa medalistka mistrzostw Polski w biegu na 10 000m, która pierwsze 5 km pokonała w 17:26. Ze stratą 20 sekund podążała za nią Anna Szyszka - wicemistrzyni kraju w maratonie. Trzecia była Ewa Jagielska, ubiegłoroczna zwyciężczyni Biegu o Puchar Bielan). W takiej też kolejności zawodniczki dobiegły do mety. Zwyciężyła Mach z wynikiem 53:47. Druga Anna Szyszka uzyskała wynik 54:04. Trzecia Ewa Jagielska uzyskała wynik 54:30.

– To mój drugi start na Chomiczówce. W 2014 roku byłam druga. Cieszę się więc, że tym razem udało się wygrać. Fajnie, że od kilku dni mamy lepszą pogodę i poprawiły się warunki. Pod koniec złapała mnie już delikatna kolka, ale jestem zadowolona. To mój rekord życiowy na tym dystansie. Gdybym miała z kim się ścigać to pewnie byłoby jeszcze lepiej. Miałam jeszcze trochę sił. Moje przygotowania trwają od listopada, póki co jednak robie same biegi ciągłe, żadnych temp. Żadnego treningu nie robiłam w takim tempie w jakim dziś biegłam. Był to więc dobry sprawdzian przed nadchodzącym sezonem i mistrzostwami Polski w Dębnie – powiedziała nam Angelika Mach.

Bieg Chomiczówki zaliczany jest do Ligi Festiwalu Biegowego i klasyfikacji „Najlepszy Biegacz 5-10-15”. . Finał zmagań w dniach 8-10 września w Krynicy-Zdroju – zapraszamy!

Niebawem więcej zdjęć.

RZ


3. Bieg Utopca: Organizacyjne mistrzostwo! [FOTO]

$
0
0

Utopce to legendarne stworzenia ze Śląska. Choć na pomniku w Bieruniu, na koszulkach i medalach prezentują się całkiem miło, w rzeczywistości lubiły płatać ludziom nieprzyjemne psikusy. Choć patronują bieruńskiemu biegowi na rzecz WOŚP, tym razem nie sprawiły żadnej przykrej niespodzianki a bieg wypadł wręcz perfekcyjnie.

Przed rokiem psikus się zdarzył: doskonałą organizację imprezy przysłoniły problemy z pomiarem czasu i nagrodzeniem najlepszych, które nie wynikały bezpośrednio z przyczyn organizatorów. Tym razem wszystkiego dopilnowano z podwójną starannością a 3. Bieg Bieruński Bieg Utopca można określić mianem perfekcyjnego.

Miejsc na listach startowych zabrakło już dawno, ostanie 15 numerów startowych zlicytowano na rzecz WOŚP w minionym tygodniu. Bieg ukończyło 576 osób. Najwięcej, bo 339 osób na głównym dystansie 17 km, pozostali w biegu lub marszu na pięciokilometrowej trasie.

Do organizacji imprezy jej twórcy podeszli z pełnym profesjonalizmem: informacje na fanpage’u imprezy były aktualizowane regularnie i pozwalały zapoznać się z warunkami panującymi aktualnie na trasie, sposobem jej oznaczenia, ewentualnymi trudnościami i wszystkimi informacjami organizacyjnymi, dotyczącymi pracy biura zawodów, lokalizacji parkingów itd. W samym biurze porządek: sporo stanowisk do odbioru pakietów, w których można było znaleźć techniczną koszulkę w zamówionym wcześniej rozmiarze i imienny numer startowy. Organizatorzy zadbali o dobre oznaczenie trasy i liczną grupę wolontariuszy. Na mecie zapewnili gorącą herbatę a w ciepłej hali BOSiRu syty posiłek i jeszcze więcej herbaty z sokiem malinowym. Były szatnie, prysznice, sporo toalet…

Absolutnym zaskoczeniem była transmisja zawodów na żywo, dzięki której można było przez cały czas oglądać co dzieje się w biurze zawodów i na mecie biegu. I to w całkiem dobrej jakości! Do wyboru były aż trzy kamery, przy czym ta ulokowana w biurze zawodów działała już od rana a po biegu pozwoliła też zobaczyć dekorację zwycięzców. Przez cały czas była też dostępna opcja śledzenia wyników live. Poziom co najmniej kilkutysięcznej imprezy z rzeszą sponsorów!

Na uwagę zasługuje konsekwencja organizatorów w temacie projektu koszulki i medalu. Kształt trofeum pozostaje ten sam, podobnie jak kolorystyka szarfy. Zmienia się tylko wizerunek Utopca – co roku imprezie towarzyszy inny z legendarnych bieruńskich stworów, które można spotkać na Rynku. Podobnie koszulka w projekcie zmienia się Utopiec i kolor materiału.

Bieg Utopca z pewnością nie należy do łatwych, zwłaszcza, kiedy trasę pokrywa warstwa śniegu, tak jak dzisiaj. – Trasa dzisiaj była trudna ze względu na śnieg – ocenił zwycięzca biegu Wojciech Probst. – Śnieg momentami był po kolana. Mnie się podobało, lubię takie warunki, choć było zdecydowanie za krótko – mówił ze śmiechem znany ultramaratończyk, brązowy medalista MP.

– Biegłem dzisiaj na luzie, czuję w nogach wczorajszy trening 60 km. W pewnym momencie czołówka źle zawróciła i wyszedłem na prowadzenie. Wtedy skończył się bieg na luzie, pomyślałem, że trzeba przyspieszyć, skoro już nie ma nikogo przed. Nigdy nie biegam takich tras i takich krótkich dystansów. Jestem na etapie treningów objętościowych, w grudniu nabiegałem 930 km i czuję to w nogach. Przyjechałem do Bierunia, bo dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zawsze warto pobiec.

Podobnego zdania była większość uczestników i, choć na podium wręczono liczne puchary w kategoriach wiekowych i open, tak naprawdę chodziło o dobrą zabawę i pełne puszki dla WOŚP. Biegowi towarzyszył kiermasz ciast i rękodzieła oraz pokazy pierwszej pomocy. Były też gry i zabawy dla dzieci, tor przeszkód oraz koncert.

KM


Polska liczyła się z cukrzycą dla WOŚP. W Warszawie...

$
0
0

Najpierw była intensywna rozgrzewka z Martą Wiśniewską „Mandaryną”, później przypomnienie Jurka Owsiaka, że w tym biegu nie chodzi o wygraną, ani o życiówkę, tylko o pomoc, zabawę i o to, „żeby Warszawa była kolorowa”. Później w wielkim ścisku na linii startu, ponad 5 tys. osób ruszyło na 5-kilometrową trasę 11. Biegu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy „Policz się z cukrzycą”. Niektórzy po to, by poradzić sobie z problemami i dbać o swoje zdrowie, inni dla treningu, a wszyscy razem po to, by pomóc WOŚP.

- Biegam, bo mam już 65 lat i jestem wdową. Bieganie to mój sposób, by zapewnić sobie dawkę ruchu i utrzymywać się w zdrowiu, bo czasami łatwiej jest zajeść złe emocje słodyczami i się zupełnie zasiedzieć. Ten bieg jest wyjątkowy, więc nie mogło mnie tu nie być - powiedziała nam Jadwiga.

Wyjątkowy był także dla grupy zawodników niepełnosprawnych, którym towarzyszyli przewodnicy ze Stowarzyszenia „Dać siebie innym” Janusza Bukowskiego, wyróżnionego niedawno „Sercem dla Sportu” podczas Gali Mistrzów Sportu Przeglądu Sportowego i TVP

- Już drugi raz będę przewodniczką niewidomego zawodnika. Teraz wiem już, co i jak - mówiła Ania, której wtórował Mariusz: - Z taką przewodniczką, to nawet jak jest śnieżyca można biegać.

Intensywnie padający śnieg, przestraszył operatów wrażliwych na wilgoć kamer i aparatów. Ale nie biegaczy, którzy chociaż wystartowali, by wspierać orkiestrę, nie zapomnieli o rywalizacji. Pierwszy linię mety przekroczył Tomasz, który trenuje codziennie, a biega przede wszystkim dla zdrowia.

- Codziennie staram się biegać, więc z przyjemnością dzisiaj pobiegłem w biegu „Policz się z cukrzycą”.

Z cukrzycą można było się także policzyć podczas bezpłatnych badań. Biegacze w długiej kolejce cierpliwie czekali na sprawdzenie poziomu cukru we krwi.

- Ja to niestety robię dosyć często. Jestem cukrzykiem, ale dzisiaj, przed biegiem i po biegu poziom cukru jest w porządku - zapewniał nas Łukasz.

W tym roku do nazwy biegu doszedł jeszcze jeden człon - „Ucz się pierwszej pomocy”. Biegacze mieli okazję poznać zasady postępowania w przypadkach zagrażających życiu. Na ratowanie życia zostały także przeznaczone pieniądze zebrane z opłat startowych, z których zostaną zakupione pompy insulinowe dla kobiet ciężarnych z cukrzycą oraz fantomy do nauki pierwszej pomocy.

Na biegaczy, którym 5 km dopiero zaostrzyło apetyt na ruch, czekał tor przeszkód Runmageddonu. Emocje towarzyszące wspinającym się na drewnianą ściankę, zapewnią organizatorom tego biegu grono nowych miłośników biegów przeszkodowych.

Niebawem relacje z kolejnych biegów dla WOŚP.

IB


Bez ściemy dla WOŚP i wielka ściema zwycięzcy – 1. Jeżobieg w Zgierzu

$
0
0

Znacie historię jeża ze Zgierza? Od niego należałoby zacząć sprawozdanie z biegu dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, rozegranego dziś w tym podłódzkim mieście. Od jakiegoś czasu, dzięki wierszowi Wandy Chotomskiej, ten sympatyczny zwierzak stał się nieoficjalnym symbolem Zgierza, a na placu przed ratuszem stoi nawet jego niewielki pomnik. Organizatorzy imprezy postanowili nazwać ją Jeżobiegiem, a 25. Finał WOŚP stał się doskonałym pretekstem dla jej debiutu.

Pomysł na bieg wyszedł od załogi Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Zgierzu, jednak głównym organizatorem pozostaje Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy wraz ze zgierskimi harcerzami. – Chcieliśmy podziękować Orkiestrze za bogate wsparcie sprzętowe dla naszego szpitala – powiedziała nam współorganizująca bieg Katarzyna Jałowiec – i mam nadzieję, że Jeżobieg stanie się imprezą cykliczną, również z letnią edycją, a zimowa niech pozostanie biegiem WOŚP, no i niech z każdym rokiem będzie coraz lepiej.

– W debiucie mamy ograniczony budżet, więc biegający pracownicy naszego szpitala podpowiedzieli, by urządzić bieg na pętli wokół stawu w Parku Miejskim – dodała organizatorka – bez elektronicznego pomiaru czasu, tylko z przyklejaniem nalepek za każde okrążenie. Około setka biegnących i maszerujących z kijkami uczestników pokonywała więc dziś w ciągu godziny pomiędzy 10:15 a 11:15 świeżo ośnieżoną prawie kilometrową rundę, a śniegu wciąż dosypywało. Każdy biegacz wpłacił przynajmniej 25 zł na WOŚP, a sponsorzy dodatkowo się dorzucali za każde pokonane okrążenie.

Więcej o rozbieganej ekipie ze szpitala opowiedziała nam biegnąca dziś koleżanka organizatorki, również o imieniu Kasia. – Dziś startuje 10 pracowników, a w sumie biega nas około trzydziestki. Ostatnio razem braliśmy udział jako drużyna w Business Run. Teraz w Jeżobiegu startuje też nasz dyrektor, który biega od roku i bardzo nas wspiera. A wartościowy sprzęt od Orkiestry mamy na oddziałach chorób wewnętrznych, geriatrii i pediatrii – m.in. inkubatory dla noworodków i sprzęt do badania słuchu.

Swój absolutny biegowy debiut, i to bardzo dobry, zaliczyła dziś zgierzanka Gosia. Dla wsparcia WOŚP okrążyła Staw Cylkego aż sześć razy. – Jest mobilizacja, by częściej biegać – powiedziała świeżo upieczona biegaczka – także dla mojego męża, który dziś mnie dzielnie wspierał, a teraz nie będzie już miał wyjścia i musi się postarać, by pokonać żonę!

Bardziej doświadczoną uczestniczką była Karolina z Łodzi. Jeszcze półtora roku temu myślała, że dwa kilometry to jej maksimum, a teraz na treningach robi po 15 km i więcej. Dziś weszło jej dziesięć kółek. Niedawno wzięła udział w wyjątkowo mroźnym łódzkim Biegu Trzech Króli, więc sroga zima nie jest jej straszna.

Choć bieg miał wyłącznie charytatywny i towarzyski charakter i dla zwycięzców nie przewidziano nagród, wśród najszybszych ścigantów trwała ostra rywalizacja. Na miano największego ściemniacza dnia zdecydowanie zasłużył Robert Wójcik. Bardzo szybki skądinąd zgierski biegacz od rana opowiadał, że od półtora miesiąca nie trenuje przez ból w biodrze i dziś przyszedł się tylko rozbiegać. Od początku jednak narzucił sobie ostre tempo i trzymał się na drugim miejscu, niedaleko za liderem. Dogonił go na trzynastym okrążeniu. Rywal próbował siedzieć mu na kole, ale w końcu musiał odpuścić. Kontuzjowany zawodnik jako jedyny zaliczył pełne 15 pętli! – Tajemnicą wygranej jest bieganie na świeżości – skomentował po wszystkim zwycięzca.

Choć Robert oficjalnie nic nie wygrał, sprawiedliwości stało się zadość i uśmiechnęło się do niego szczęście. W pobiegowej loterii wylosował sportowy bidon. Losowanie odbyło się w gościnnej pierogarni Pirógloria, która udostępniła swoje podwoje dla biura imprezy. Wszyscy uczestnicy otrzymali ponadto pamiątkowe czapki.

Jeżobieg to bardzo sympatyczna inicjatywa, nie tylko wspierająca szczytny cel, lecz także promująca swoją małą zgierską ojczyznę. Sądząc po szybkim wypełnieniu listy startowej, bieg od samego początku zdobył popularność w regionie. Organizatorom życzymy dalszego rozwoju imprezy i spełnienia marzeń o dwóch edycjach w roku.

Kamil Winberg


Viewing all 13095 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>