Gdy podczas ceremonii otwarcia igrzysk, olimpijski znicz zapłonął za sprawą maratończyka Vanderlei de Lima, kibice przypomnieli sobie o jego tragicznym biegu w Atenach w 2004 r. O tamtym wydarzeniu pamiętał też sprawca.
Maratończyk zapalił znicz olimpijski. Tragiczny bohater z Aten miał swój moment chwały
Po Atenach Vanderlei de Lima zszedł ze światowej areny biegów, choć nie od razu. W 2005 r. nie ukończył maratonu podczas mistrzostw świata, ale w kolejnych latach utrzymywał się w pierwszej dziesiątce w Tokio, Amsterdamie czy Mediolanie. Niestety nie zdobył już więcej olimpijskiego medalu, ale na Igrzyskach się pojawił W wyjątkowej roli.
Jego moment chwały w Rio, w telewizji oglądał Neil Horan, irlandzki ksiądz, sprawca. Nie do końca żałuje tego, co się stało. W wywiadzie udzielonym telefonicznie The New York Times powiedział:
„Popatrzyłem na Vanderlei i pomyślałem: Nie byłbyś taką gwiazdą, gdyby nie ja”.
Horan uważa, że nikt nie pamięta zwycięzcy biegu w Atenach, ani nawet złotego medalisty z Londynu, a jego napaść uczyniła z de Limy globalnie rozpoznawanego biegacza.
W rozmowie z dziennikarzami wyjaśnił również, że nadal ma pretensje do maratończyka, który nie odpowiedział na jego dwukrotnie wysłane przeprosiny. De Lima nie zareagował również na wyrażoną listownie chęć spotkania.
W kolejnym wywiadzie, udzielonym USA Today, Horan zmienił jednak zdanie w sprawie swojego postępku i twierdził, że żałuje iż do niego doszło. Nadal jednak podtrzymał przekonanie, że bez tego co zrobił, Brazylijczyk nie zostałby wyznaczony do zapalenia olimpijskiego ognia.
Neil Horan, irlandzki ksiądz, zepchnął Vanderlei de Limę w tłum kibiców w momencie, gdy ten prowadził olimpijski bieg (de Lima finiszował ostatecznie trzeci), nie po raz pierwszy przerwał widowisko sportowe.
Odebranie zwycięstwa Brazylijczykowi jest jego największym, ale nie jedynym „sukcesem”. Przerwał już zawody Formuły 1, wyścigi konne, a nawet miał swoje 5 minut podczas narodzin królewskiego potomka w Wielkiej Brytanii. Swoją niechlubną działalność tłumaczy występowaniem w imieniu Jezusa.
IB
Zródła: NY Times/ USA Today
fot. wikimedia